• Nie Znaleziono Wyników

Jan Srzednicki: metafizyczne podstawy poznania

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jan Srzednicki: metafizyczne podstawy poznania"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

A N N A L E S

U N I V E R S I T A T I S M A R I A E C U R I E - S K L O D O W S K A L U B L I N - P O L O N I A

VOL. XXVIII, 4 SECTIOI 2003

Gr a ż y n a Żu r k o w s k a

Jan Srzednicki: metafizyczne podstawy poznania

Jan Srzednicki: Metaphysical basis o f cognition

Teoria Srzednickiego je st interesująca przede w szystkim dlatego, że usta­

naw ia radykalną opozycję w obec całej tradycji epistem ologicznej. W intencjach Srzednickiego je st ona odpow iedzią na dw a w ażne w yzw ania w spółczesności:

na K antow ski transcendentalizm , który żąda odpow iedzi na pytanie: j a k je s t w ogóle m ożliw a wiedza, i na w yzw anie późnego W ittgensteina, które uniew aż­

nia w szystkie pytania epistem ologiczne, łącznie z K antow skim , w skazując, że żadna epistem ologia nie zabezpiecza poznania przed rewizją. Po W ittgensteinie filozofia znalazła się w ięc w im pasie, w obec którego m usiała zająć jakieś sta­

now isko. R eakcje na późnego W ittgensteina przybrały form ę znanej antynom ii:

podczas gdy jed n i (na przykład analitycy) próbują w ykazać, że z późnego W itt­

gensteina m ożna w yczytać znacznie bardziej konstruktyw ną perspektyw ę niż radykalny holizm (korzysta z niej na przykład M ichael D um m ett, budując sw oją teorię znaczenia1); drudzy, ja k R ichard R orty, utrzym ują, że W ittgenstein nie

1 M. Dummett, Logiczna podstawa logiki, Warszawa 1998. Dummett odrzuca holizm global­

ny, utrzymując, że nie da się na jego gruncie niczego uzasadnić, to znaczy, nie da się zrozumieć za jego pomocą „t[eg]o, co się już wie” . Jego „składalnościowa teoria” znaczenia wymierzona jest przede wszystkim przeciwko radykalnemu holizmowi. Wedle Srzednickiego Dummett zatrzymuje

(2)

tylko uniew ażnia epistem ologię „w Kantow skim rozum ieniu”, ale przede w szystkim dyskredytuje sam ą filozofię, tw ierdząc, że w szystko, co m ożem y w takiej sytuacji zrobić - to w yleczyć ludzi ze skłonności do filozofow ania.

W praw dzie Srzednicki nigdy bezpośrednio nie podejm uje polem iki z post­

m odernizm em , w przekonaniu, że stanow isko, które tak program ow o kw estionu­

je m ożliw ość uzasadnienia swoich racji - samo skazuje się na intelektualną ba­

nicję, w podtekście w ielu sw oich rozw ażań pokazuje, na czym w ogóle polega słabość tego typu m yślenia.2 W edle Srzednickiego obydw ie reakcje na W ittgen- steina są nie do przyjęcia: pierw sze dlatego, że ignoruje w agę przesłania W itt- gensteina; drugie, że stanow i desperacką rezygnację z próby poszukiw ania no­

w ego rozwiązania. W przekonaniu Srzednickiego, choć W ittgenstein słusznie zauw ażył, że w szystkie konstrukcje epistem ologiczne są nieskończenie rew ido- walne, nie potrafił zidentyfikow ać przyczyn takiego stanu rzeczy. Srzednicki nie tylko podziela przekonanie W ittgensteina, że paradygm atu epistem ologicznego nie da się zreform ow ać, ale dodatkow o jeszcze pokazuje, na czym polega błąd system ow y tego sposobu m yślenia oraz ja k go m ożna uniknąć. N ie podziela w ięc dość pow szechnego dzisiaj przekonania, że filozofia stoi przed dw iem a w ykluczającym i się alternatywam i: albo epistem ologia, albo bezzałożeniow ość, tw ierdząc, że ju ż sam o takie postaw ienie spraw y zdradza epistem ologiczne uza­

leżnienie, w obec którego jeg o teoria chce pozostaw ać w radykalnej opozycji.

C elem poniższych analiz je st rekonstrukcja najw ażniejszych punktów episte- micznej teorii Srzednickiego i w skazanie, na czym polega ich odm ienność.

Zdaniem Srzednickiego podstaw ow ym błędem epistem ologii je st poszuki­

w anie podstaw w iedzy w bezpośredniej zgodności myśli i rzeczy. Srzednicki odrzuca m it bezpośredniości w każdej m ożliwej postaci: zarów no w w ersji fun- dacjonalizm u epistem ologicznego, który w iarygodność poznania opiera na auto­

rytecie tak czy inaczej rozum ianego podm iotu, w iarygodności epistem ologicznej form podm iotow ych czy językow ych, ja k i reliabilizm u teoriopoznaw czego, który odw ołuje się do bezpośredniego dośw iadczenia percepcyjnego zew nętrz­

nego świata. Srzednicki odrzuca w ięc teoriopoznaw cze koncepcje w arunków praw dziw ościow ych, zagw arantow anej zgody, uzasadnionego przekonania, łącznie ze stanow iskiem holizm u znaczeniow ego (na przykład Q uine'a) czy ho­

lizm u sem antycznego, którego rozliczne w ersje tw orzą tzw. teorie gier języ k o ­

się jednak w połowie drogi. Srzednicki zgadza się z nim, że wyjaśnienia gdzieś się kończą, ale nie podziela jego optymizmu, że kończą się one na poziomie struktur semantycznych.

2 Por. na przykład, Transcedentalny dowód niesłuszności solipsyzmu, [w:] Kłopoty pojęciowe.

Warszawa 1993, s. 170-184. Srzednicki dowodzi, że jeśli solipsyzm jest stanowiskiem prawdzi­

wym, to nie da się go wyrazić, jeśli zaś jest fałszywy, to można go wyrazić i zająć wobec niego stanowisko. To drugie wymaga jednak odwołania się do neutralnego dowodu, co świadczy bodaj o tym, że prawdziwości sądów nie da się dowieźć ani na podstawie logicznej spójności wewnętrz­

nych założeń naszych twierdzeń, ani przez wykazanie fałszywości cudzych stanowisk.

(3)

wych. Zdaniem Srzednickiego różnice m iędzy tymi koncepcjam i są w gruncie rzeczy pozorne, łączy je bow iem to sam o złudne przekonanie, że punktem w yj­

ścia poznania (i teorii) je st rzeczyw istość ju ż zinterpretow ana. Problem polega jed n ak na tym , że jeśli zaczynam y od poziom u „artykułow anego”, ja k go Srzed­

nicki nazyw a, jeśli sprow adzam y rzeczyw istość do struktur pojęciow ych, for­

m alnych, językow ych (czy innych form artykułow anych), jeśli w yprow adzam y m yślenie z rzeczyw istości ju ż epistem ologicznie zaw łaszczonej, to podajem y w efekcie w w ątpliw ość ontologiczny status rzeczyw istości, która staje się w ów ­ czas niczym więcej niż tylko naszą konstrukcją poznawczą. Jego m etafizyka epistem iczna pom yślana je st jak o sprzeciw w obec takiego epistem ologicznego zaw łaszczenia, uznanego pow szechnie za w iarygodny standard m ożliwych po­

szukiw ań teoriopoznaw czych. M ówiąc najkrócej, Srzednicki odrzuca dość po­

w szechne przekonanie, że m yślenie zaczyna się dopiero na poziom ie artykuło­

w anym w raz z pojaw ieniem się języka. W jeg o ujęciu je st ono tylko kolejną fazą rozw oju m yśli, w której form a artykułow ana stanow i poznaw czą (w tórną) reak­

cję na niepoznaw czy kontakt człow ieka ze światem . I tem u w łaśnie teoria po­

znania w inna dać w yraz. C hcąc dokładniej w yjaśnić ten problem , m ożem y po­

służyć się następującym przykładem : zarów no niem ow lę, ja k i pies m yślą, choć nie m yślą w sposób artykułow any (językowy). O czyw iście tylko dziecko może rozw inąć (artykułow ane) form y pojęciow e, które nabudow ują się na jeg o niepo- jęciow ych (nielingw istycznych) sposobach radzenia sobie z oporem świata.

A zatem , pierw otnym punktem odniesienia nie m oże być rzeczyw istość katego- rialna, ja k zakłada każda epistem ologia, ale rzeczyw istość niepojęciow a, dana jak o niepoznaw czy opór. Innym i słowy, żeby w ogóle m yśleć w jakichkolw iek kategoriach (logicznych, sem antycznych, m atem atycznych czy innych), trzeba ju ż um ieć m yśleć, ale żeby w ogóle zacząć m yśleć, trzeba najpierw odnosić się do rzeczyw istości, która nie je st naszym w ytw orem i nie została „napisana”

w żadnym języ k u świata. M yślenie kategorialne (artykułow ane) je st więc w tórne w obec niekategorialnego kontaktu z naporem rzeczy. Skoro m yśl nie je st reakcją na system kategorii, ale na niepoznaw czą rzeczyw istość, której istnienia nie trzeba w ykazyw ać (teoria m a dać tem u tylko w yraz), w obec tego poznanie musi zaczynać się nie od epistem e, ale od empeirii, i to w łaśnie teoria poznania ma obow iązek wyjaśnić. Fakt, że tak w łaśnie jest, nie rozw iązuje problem u (nie w yjaśnia, ja k to je st m ożliw e, ja k m niem ają em piryści), ale go w łaśnie ustana­

wia. Jeśli bow iem celem w iedzy je st um iejętność reprezentow ania rzeczyw isto­

ści, to jej podstaw ą nie m ogą być ani podm iotow e, ani zagw arantow ane teore­

tycznie przekonania, ale także, zarazem , („nagie”) fakty (to znaczy: rzekom o bezpośrednia w iarygodność i dostępność przedm iotów czy zdarzeń fizycznych:

rzeczyw istość nie je st ani gotow ym przedm iotem poznania, ani zbiorem przed­

m iotów takich jak: stoły, góry, rzeki, czy strum ienie...). Jeśli w ięc w iedza ma dotyczyć rzeczyw istości, a nie naszych teoretycznych konstrukcji, to musi się

(4)

odw oływ ać do (jakichś) suw erennych, epistem icznych (przedteoretycznych) racji, które określałyby, co je st dla poznania artykułow anego bezw zględnie p ra­

w om ocne. M usi się w ięc odw oływ ać do czegoś bardziej pierw otnego niż św ia­

dom ość artykułow ana, niż jakakolw iek artykułow ana praktyka poznaw cza i pokazyw ać, w czym w szystkie takie praktyki b iorą swój początek i ja k z tego źródłow ego, przedpoznaw czego początku m ożna w yprow adzić w szelkie artyku­

łow ane form y poznaw cze. Innym i słowy, rozróżnienia i preferencje w obrębie system u nie są i nie m ogą stanow ić ani podstaw y uzasadnienia naszych przeko­

nań poznaw czych, ani tym bardziej - oceny (czy opisu) cudzych. Zdaniem Srzednickiego zasługą W ittgensteina było pokazanie, że m yśl nie m oże sam a siebie uzasadnić, je st bow iem nieskończenie analityczna: je s t taka, bo nie narzu­

ca sobie sw oich w łasnych ograniczeń. Gdyby było inaczej, m ożna byłoby przy­

pisać rzeczyw istości w szystko, co tylko chcem y - nietrudno jednak zauważyć, że rzeczyw istość nigdy nie poddaje się takim epistem ologicznym zabiegom : jest bow iem przede w szystkim „oporem n a środku drogi”. R ealizm epistem ologicz- ny byłby więc do przyjęcia tylko wów czas, gdyby struktura myśli i św iata były ze sobą tożsam e, gdyby więc przedm iot poznania i przedm iot rzeczyw isty były tą sam ą rzeczą. G dybyśm y jednak m ieli do czynienia z taką sytuacją, to w ów ­ czas natury rzeczyw istości (i jej tożsam ości) nie dałoby się w ogóle poznaw czo uchw ycić (odniesienie teoretyczne m usi bow iem przynajm niej zakładać ontolo- giczną suw erenność przedm iotu badania). Do tego też sprow adza się, najogól­

niej m ów iąc, słabość w spółczesnego holizm u, który traktuje w yjaśnienie natury poznania jak o strategię w ew nątrzsystem ow ą. I choć nie m ożem y pośw ięcić tem u więcej czasu, w arto dodać, że z punktu w idzenia Srzednickiego, odrzucenie przez holistów jednojednoznacznych zależności, na rzecz w ielow ieloznacznego kontekstu holistycznych uzasadnień, niew iele zm ienia: w dalszym ciągu m am y tu bow iem do czynienia z tą sam ą, jednopoziom ow ą, płaską strukturą w yjaśnie­

nia. O dnosząc jed n e form y artykułow ane uznane za bardziej reprezentatyw ne dla rzeczyw istości do innych - nie w yjaśnim y, czym je st w iedza. Taka procedu­

ra nie daje naw et szansy, żeby odróżnić rzeczyw isty proceder poznaw czy i rzeczyw isty przedm iot - od przedm iotu fikcyjnego. D zieje się tak dlatego, że odpow iedzi n a pytanie j a k p oznanie j e s t m ożliw e - nie m ożna sform ułow ać na poziom ie struktur „artykułow anych”, trzeba poszukiw ać dla nich bardziej ele­

m entarnych, przedteoretycznych (epistem icznych) uw arunkow ań, które pozw oli­

łyby zidentyfikow ać to, co je st dla poznania bezw zględnie konieczne (czyli, w jak ich granicach zachodzi jeg o przygodność).

Jeśli uznać, że m iędzy epistem ologią a ontologią zachodzi sym etryczna za­

leżność, jeśli na pytania epistem ologiczne m ożna odpow iedzieć na tym sam ym poziom ie, na którym ona bezpośrednio operuje, co zdaje się zakładać zarów no klasyczna, ja k i tak zw ana now a epistem ologia, to m am y do w yboru dw ie w y­

kluczające się skrajności: albo skrajny realizm teoriopoznaw czy, za pom ocą

(5)

którego m ożna uzasadnić k ażdą koncepcję rzeczyw istości, albo rów nie skrajną niew iarę w m ożliw ość obrony jakiegokolw iek realizm u. Teoria epistem iczna Srzednickiego sytuuje się pośrodku tej antynom ii, chcąc intelektualnie zagospo­

darow ać to m iejsce, które pozostaw ił po sobie w ciąż nierozstrzygnięty (i jałow y w gruncie rzeczy) spór m iędzy racjonalistam i a em pirystam i.3

N ajw iększa bodaj trudność, z ja k ą musi się zmierzyć teoria poznania, przy­

pom ina nierozstrzygalny paradoks: ma bow iem ona uzasadnić, że w iedza jest f o r m ą reprezentacji rzeczy, a rzeczy są tylko rzeczami i nic z nich dla poznania nie wynika. Bezpośrednio doświadczam y więc tylko niepoznawczej presji, którą w yw iera na nas rzeczywistość, ale ponieważ je st ona tylko „oporem na środku drogi”, jak mówi Srzednicki, więc ani nie implikuje, ani nie wskazuje, że nasza reakcja na to uderzenie musi być poznawcza. Problem polega jednak na tym, że spośród w szystkich m ożliwych reakcji na presję rzeczywistości - tylko jedna m o­

że być poznawcza, jeśli poznanie m a faktycznie reprezentować rzeczywistość.4 M ilczącym punktem w yjścia m etafizyki epistem icznej Srzednickiego jest w ięc niepoznaw czy charakter rzeczyw istości, której w iedza jak o ś dotyczy (w ie­

dza b ez m ożliw ości reprezentow ania św iata rzeczyw istego - nie je st wiedzą), ale której sam a rzeczyw istość źródłow o nie uzasadnia. B łędem dotychczasow ych teorii poznania było założenie, że o charakterze rzeczyw istości ontologicznej przesądzają jak ieś epistem ologicznie (podm iotow o) zagw arantow ane warunki praw dziw ościow e. W konsekw encji uznano, że spraw y odnoszenia się poznania do rzeczyw istości, która dla każdej epistem ologii je st ju ż jak o ś zinterpretow ana, nie trzeba uzasadniać: w ystarczy przyjąć lub w skazać, co je st dla niej najbar­

dziej reprezentatyw ne. B łędem w szystkich teorii epistem ologicznych, łącznie z em piryzm em je st przekonanie, że na jakim ś w yróżnionym poziom ie, uznanym za najbardziej reprezentatyw ny poznaw czo, w zgodzie z określonym i w arunka­

mi, w obliczu tak czy inaczej zagw arantow anej stw ierdzalności - istnieje bezpo­

średnie (ontologiczne lub strukturalne) przełożenie myśli i rzeczy. Srzednicki odrzuca za W ittgensteinem takie stanow isko, ale odrzuca także przekonanie, że w yjaśnienie m ożliw ości poznania m ożna oprzeć na bezpośrednim dośw iadcze­

niu lub opisie rzeczy.5 Srzednicki idzie jeszcze dalej: nie podziela przekonania

3 Srzednicki twierdzi, ze zarówno racjonalizm, jak i empiryzm są wyrazem intuicyjnej reakcji na świat, a spór między nimi ma charakter bardziej „ideologiczny” niż teoretyczny. Jego „ostrożny empiryzm” jest próbą pogodzenia tych opcji, których faktycznie nie da się rozdzielić.

4 Srzednicki dowodzi, że mimo przygodności poznania - wciąż mamy do czynienia z pozna­

niem, co świadczy o tym, że w obrębie procederu poznawczego i jego przygodnych form istnieje wiele wymiennych (przygodnych) elementów, które wciąż pozostają w granicach tego co nieprzy- godne i niewymiernie. Gdyby poznanie było tylko przygodne, nie można byłoby go w ogóle ziden­

tyfikować i odróżnić od innych (niepoznawczych) form ludzkiej aktywności.

5 Por. L. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 2000, par. 97 i 107. Wittgenstein wskazuje tam powody, z uwagi na które odszedł od koncepcji bezpośredniego

(6)

em pirystów , że dośw iadczenie percepcyjne bezpośrednio w yjaśnia, ja k je st ono m ożliw e oraz - że w iarygodność poznania m ożna oprzeć bądź na intencjonal­

nym czy intuicyjnym poczuciu przedm iotow ości albo w ręcz na zm yśle realno­

ści, który rzekom o zw alnia nas z potrzeby w yjaśnienia, ja k je st ono m ożliwe.

N asze poczucie faktów (naw et tak zw anych ,n a g ic h faktów ”) w ym aga (jakiejś) logicznie pierw otnej i zarazem neutralnej w obec nich podstaw y, która nie tylko pozw oliłaby stw ierdzić, że tak w łaśnie jest, ale przede w szystkim pozw oliłaby to w sposób dyskursyw ny uzasadnić. Srzednicki sygnalizuje w ten sposób dwie sprawy, po pierw sze, że punkt w yjścia teorii poznania musi być akceptacją su­

werennej rzeczyw istości i poznania, którego celem je st jej reprezentacja. G dyby­

śm y ten fakt zakw estionow ali, upadłaby nie tylko m ożliw ość dalszych poszuki­

wań, ale także m ożliw ość kw estionow ania sensow ności takiego w ysiłku. Po drugie, spraw a poznania, to spraw a natury poznaw czej dostępności, w której nic nie je s t nam dane bezpośrednio. Przyjm ując istnienie poznania, m usim y więc założyć w konsekw encji, że je st ono docelow ą (a nie autom atycznie daną) zdol­

nością do reprezentow ania rzeczy, co oznacza w praktyce, że t y 1 k o rzeczyw i­

sty świat m oże być źródłem pojaw ienia się p i e r w s z e j myśli (gdyby nie było rzeczyw istości - nie byłoby ani m yśli, ani poznania) oraz że m ożliw ość pozna­

nia nie w yjaśnia w prost, ja k je st ono m ożliw e (na tym polega błąd „epistem olo- gicznych” em pirystów ). Teoria poznania musi w ięc uznać, że pierw sza m yśl jest reakcją na niepoznaw czą rzeczyw istość, z czego w najm niejszej m ierze nie w y­

nika, że fakt ten tłum aczy, ja k poznanie je st w ogóle m ożliw e. B łędem epistem o­

logii, w tym epistem ologii em pirycznej, je st utożsam ianie dostępności św iata z bezpośrednią dostępnością poznaw czą, co m a rzekom o zaśw iadczać o tym, że stan rzeczy autom atycznie niejako w yjaśnia i uzasadnia m ożliw ość pojaw ienia się praktyki poznaw czej. D la Srzednickiego te dw ie sprawy, choć ściśle ze sobą zw iązane - dotyczą różnych problem ów , które m uszą być przez obserw atora (m etafizyka) m etodycznie rozdzielone, żeby teoria poznania m ogła w yjaśnić, ja k w ogóle m ożem y tw orzyć i posiadać w iedzę, k tórą ju ż faktycznie m am y. Pierw ­ szym w arunkiem poznania oraz teoretycznego nam ysłu nad m ożliw ością jej posiadania (Srzednicki w yraźnie oddziela od siebie te dw ie spraw y 6), je s t ko­

przejścia od myśli do rzeczy (z Traktatu logiczno-filozoficznego) na rzecz poznawczego „niezno­

śnego rozdżwięku” między nimi.

6 Srzednickiemu nie tylko chodzi o to, żeby pokazać, co wyznacza potencjał poznawczy moż­

liwego podmiotu, ale także o to, jaki jest status obserwatora (metafizyka), który chce te uwarun­

kowania teoretycznie zidentyfikować. Chcąc temu wyzwaniu sprostać, obserwator musi zbudować metodę badawczą zwaną przez Srzednickiego logiką metafizyczną, która pozwoliłaby mu odnieść się do przedmiotu badania (jakim jest poznanie) - jako do niezależnego od jego punktu widzenia.

Warunkiem tego procederu jest wyraźne oddzielenie perspektywy obserwatora od perspektywy wyznaczającej horyzont badanego przedmiotu (od horyzontu doznającego, który nie jest i nie może być teoretykiem własnego doświadczenia, ponieważ na tym etapie doznający nie umie my­

śleć w sposób pojęciowy, ale już odnosi się skutecznie do oporu rzeczywistego świata). Podsta­

(7)

nieczność odróżnienia rzeczyw istości niepoznaw czej jak o w arunku (zaistnienia) poznania - od naszych praktyk poznaw czych. Poniew aż pierw otna form a odno­

szenia się człow ieka do św iata rzeczy je st niepoznaw cza (niepojęciow a), wobec tego teoria poznania m oże w yrazić ten problem przez form ę ąuasi-odnoszenie się prepodm iotu do rzeczyw istości nieuw arunkow anej ani jeg o istnieniem , ani też jeg o reakcją na nią. I to je st w łaśnie najw iększym w yzw aniem , z którym teoria poznania m usi się zm ierzyć.

Srzednicki w skazuje w ten sposób, że obecność ontologiczna, jak o nieza­

leżna od poznania - nie narzuca poznaniu poczucia przedm iotow ości, mimo że je st jeg o niezbyw alnym w arunkiem . Poznanie je st bow iem nie tylko pochodną kontaktu myśli z rzeczyw istością (Srzednicki je st „ostrożnym ” em pirystą), ale pochodną s k u t e c z n e g o kontaktu myśli z rzeczyw istością. Problem polega jed n ak na tym, że na poziom ie „artykułow anym ”, na którym operuje epistem o­

logia (na poziom ie pojęciow ym , formalnym , sem antycznym , etc.), nie da się sform ułow ać koniecznych w arunków , które określałyby, ja k je st m ożliw y taki skuteczny kontakt m yśli z rzeczyw istością: ten poziom bow iem nie daje żadnych gw arancji.7 Innym i słow y, na tym (epistem ologicznym ) poziom ie nie m ożem y w iedzieć, czy m yśl trafnie reprezentuje rzeczyw istość. Błędem epistem ologów je st przekonanie, że przedm iot je st jak o ś poznaniu bezpośrednio dany (jako na przykład „nasz św iat”, „nasz schem at pojęciow y” albo P rzyroda etc. ...) i że to on w łaśnie w yjaśnia naturę tego odnoszenia się. Problem polega jednak na tym, że rzeczyw istość nie je st ani pierw otnie, ani autom atycznie ,.naszym św iatem ”, nie je st w ięc nam dana bezpośrednio jak o przedm iot „naszego” poznania albo m ów iąc inaczej: przedm iot poznania nie je st elem entem składow ym um eblow a­

nia w szechśw iata, m im o że istnienie w szechśw iata (rzeczyw istości) je st jego elem entarnym w arunkiem .8 Srzednicki odrzuca tw ierdzenie, że uzasadnienie przekonania poznaw czego wiem że je s t dostępne w tym sam ym dośw iadczeniu (percepcyjnym , intuicyjnym , pojęciow ym , czy opisow ym ), czyli że m oże być

wowym zadaniem obserwatora jest identyfikacja pierwszego zdarzenia poznawczego, czyli logicz­

nych uwarunkowań, które wyznaczają format możliwego (przedpoznawczego) odnoszenia się prepodmiotu do preprzedmiotu, na którym nabudowują się dopiero praktyki poznawcze. Obserwa­

tor identyfikuje je w przestrzeni logicznej, na drodze teoretycznych antycypacji.

7 Już w bardzo wczesnych pracach Srzednicki wskazuje za Wittgensteinem, że kryteria we- wnątrzsystemowe nie są logicznie konieczne i bodaj dlatego „muszą istnieć jakieś inne podstawy, na których opiera się np. język czy arytmetyka”. Innymi słowy: formy artykułowane nie są epi- stemologicznie zobowiązujące i nie da się do nich sprowadzić podstaw poznania. Por. J. Srzed­

nicki, Analiza logiczna a analiza gramatyczna jako zasadnicza metoda fdozofii według Ludwika Wittgensteina, „Annales”, vol. XXI, 3, sectio F, Lublin, s. 67.

1 Najogólniej mówiąc, chodzi tu o to, że pojęcie przedmiotu jest w doświadczeniu 1 o g i c z - n i e wtórne wobec doświadczenia postrzeżeniowego, co oznacza przede wszystkim, że pierwotne odniesienie człowieka do świata nie jest poznawcze (rzeczywistość nie jest nam dana pierwotnie jako przedmiot poznania, lecz jako niepoznawczy opór).

(8)

traktow ane jak o bezpośrednio, to znaczy źródłow o dostępny elem ent „naszego”

system u, „naszego” schem atu pojęciow ego, m odelu, opisu czy dośw iadczenia percepcyjnego. Spraw ą bezsporną je st natom iast dla niego fakt, iż bez względu na to, jak rozum ieć poznanie - je st ono zaw sze zdolnością do rozpoznaw ania tego, co je efektyw nie uzasadnia, czyli - co je st dla niego logicznie konieczne, a czego żaden kontekst, żaden system , żaden model idealny i żadne dośw iadcze­

nie percepcyjne nie je st w stanie bezpośrednio zidentyfikow ać. To bow iem , co je w taki sposób uzasadnia - nie je st i nie m oże m u być narzucone przez system m yśli. Z tezy tej Srzednicki w yciąga w szystkie m ożliw e konsekw encje.

N ajw ażniejszą spraw ą w tej sytuacji staje się zagadnienie strategii teore­

tycznej, która pozw oliłaby zidentyfikow ać to, co je s t dla poznania bezw zględnie konieczne, a co nie m ieści się w zakresie żadnego bezpośredniego dośw iadcze­

nia (teoria poznania w ym aga w ięc zbudow ania logiki m etafizycznej, która po­

zw oliłaby m etafizykow i tem u zadaniu sprostać). Problem ten staje się palący zw łaszcza w ów czas, gdy porów nujem y różne system y wiedzy. Żeby odnieść się do innego „stylu życia”, m ówi Srzednicki, atakując Petera W incha jeg o w łasną bronią, nie w ystarczy porów nać system a z system em b (nie w ystarczy porów ­ nać jeden schem at pojęciow y z drugim ), trzeba je jeszcze odnieść do jakichś neutralnych w obec nich racji, które uzasadniałyby m ożliw ość takiego porów na­

nia. R óżne system y w iedzy m ożna porów nyw ać nie dlatego, że są sam e w sobie różne, ale że w ykazują m iędzy sobą jakieś podobieństw a. Te zaś są m ożliw e do zidentyfikow ania tylko w tedy, gdy zajm iem y w obec nich (jakieś) transcedental- ne stanow isko.9 C hcąc tego dokonać, potrzebujem y teoretycznej strategii, której nie da się zbudow ać w ew nątrz środow iska „artykułow anego” (pojęciow ego, form alnego, logicznego, sem antycznego etc.). O drzucając bezpośredni dostęp do św iata - odrzucam y też, tym sam ym , bezpośredni dostęp do przedm iotu badania (opisu czy porów nania). A więc m ów iąc inaczej: odrzucając naiw ny realizm epistem ologiczny - odrzucam y tym sam ym naiw ny m odel m etafizycznej epi­

stem ologii, który gw arantuje nam rzekom o bezpośredni dostęp do suw erennych stanów rzeczy. M usim y więc poszukiw ać nieteoretycznej podstaw y epistem icz- nej, która pozw oliłaby zidentyfikow ać dopuszczalne granice m ożliw ego porów ­ nania - niew idoczne z w nętrza żadnego system u artykułow anego.10 Żeby

9 Por. bardzo interesujący artykuł L. Koja ( Uwagi o analizie w filozofii, [w:] Filozofia i logika.

W stronę Jana Woleńskiego, Kraków 2001), w którym autor podejmuje w istocie ten sam problem:

.Analiza filozoficzna ma prawdopodobnie za główne zadanie stwierdzenie, czy różnice (sprzecz­

ności) między filozofiami mają charakter różnic językowy i polegają na porozumieniach, czy też istotnie są one rzeczowe” (s. 175). Srzednicki nie tylko pokazuje, jak można na to pytanie odpo­

wiedzieć, ale także twierdzi, że można na nie odpowiedzieć dopiero wtedy, gdy porzuci się epi­

stemologiczny model poznania, budowany na złudzeniu, że odpowiedź na nie można zidentyfiko­

wać wewnątrz wyróżnionego kontekstu pojęciowego, czyli na poziomie struktur artykułowanych.

10 Niewspółmiemość, do której odwołuje się kontekstualizm - nie jest identyfikowalna z wnę­

trza systemu. Żeby w ogóle o niej mówić, żeby mówić o niewspółmiemości różnych stylów życia,

(9)

w ogóle podjąć trud porów nania (czy opisu), m usim y najpierw w iedzieć, poza jak ie granice w tym procederze nie m ożem y w ykroczyć. Jeżeli nie w iem y, gdzie te granice przebiegają (dyskursyw ne m yślenie je st tylko rozpoznaw aniem gra­

nic), nie m ożem y w iedzieć, czy nasze badania pozostają (jeszcze) w dyskursyw - nym kontakcie z rzeczyw istym przedm iotem . W brew przekonaniu epistem olo- gów , granic tego co dyskursyw nie dopuszczalne (czyli poznaw czo praw dziw e, adekw atne, w iarygodne etc.), nie da się zidentyfikow ać na poziom ie „artykuło­

w anym ”, a w ięc w ew nątrz „naszego” kontekstu, poniew aż w szystko, co m ogło­

by być w nim za takie uznane, je s t z konieczności arbitralne, a więc w rezultacie nieskończenie analityczne (na tym w łaśnie polegają kłopoty Quine'a). Srzednic­

ki podziela niepokój W ittgensteina, że dow ód teoretyczny musi się odw oływ ać do czegoś więcej niż tylko logiczna, sem antyczna czy pojęciow a spójność jego w ew nętrznych założeń. W ynika stąd, że błędem kontekstualizm u (holizm u zna­

czeniow ego), który zdom inow ał całą dotychczasow ą epistem ologię, je st próba zakreślenia granic naszym decyzjom poznaw czym od w ew nątrz - „naszego”

świata, „naszego” schem atu pojęciow ego, „naszej” ludzkiej, historyczno- kulturowej rzeczyw istości czy „naszego” m odelu logiki. Srzednicki odrzuca przekonanie, że w w yjaśnieniu natury poznania nie da się zejść poniżej św iado­

m ości lin g w isty c z n e j.1

Punktem w yjścia teorii poznania musi w ięc być obojętna rzeczyw istość, która nie daje żadnych przyw ilejów poznaw czych, z czego bodaj w ynika, że poznanie, które jej dotyczy i bez której nie byłoby ono w ogóle m ożliw e - nie m oże być prostym do niej odniesieniem . Z rzeczy n i c bow iem dla myśli nie w ynika: „R zeczy są tylko rzeczam i”, m ówi Srzednicki, a zatem, m iędzy m yślą a rzeczą istnieje epistem ologiczna przepaść, której nie da się pokonać bezpo­

średnio. N ow a epistem ologia Srzednickiego, której fundam ent przedstaw ił przede w szystkim w pracy To K now o r not to K n o w ...11 12 musi się więc zm ierzyć z brakiem bezpośredniego (ontologicznego, strukturalnego, percepcyjnego) przejścia od m yśli do rzeczy i pokazać, ja k poznanie tę trudność pokonuje, skoro

trzeba móc je porównać, a żeby je porównać - trzeba zająć suwerenne wobec nich stanowisko.

Srzednicki odrzuca twierdzenie, że tożsamość teoretyczną można zidentyfikować negatywnie - przez wykazanie ułomności innych, niezgodnych z naszym stylem życia stanowisk.

11 Na marginesie warto wskazać, że postmodernizm jest negatywną konsekwencją epistemolo­

gii budowanej na paradygmacie myśli artykułowanej: jeśli podstawy poznania opiera się na ja ­ kichś strukturach pojęciowych, a te są nieskończenie analityczne - to żadnej epistemologii nie da się zbudować. Postmodernizm wyciąga stąd pochopny wniosek, że wobec tego epistemologia jest przeżytkiem i wobec tego jedynym rozwiązaniem w takiej sytuacji może być tylko bezzałożenio- wość. Kłopot w tym, że bezzałożeniowość uniemożliwia zajęcie jakiegokolwiek stanowiska.

Srzednicki twierdzi, że nawet solipsyzm musi się odwołać do czegoś więcej niż tylko własne przekonania, jeśli chce nam coś pozytywnego zakomunikować. Patrz przypis 2.

12 J. Srzednicki, To Know or not to Know. Beyond Realism and Anti-Realism, Kluwer Aca­

demic Publisher, Dordrecht 1994.

(10)

j ą pokonuje. Jego m etafizyka epistem iczna m a w ięc pom óc zrozum ieć, j a k m o­

żem y tw orzyć system y w iedzy, a nie że nie je st to w ogóle m ożliwe. (M im o iż jałow ość tego drugiego pytania pokazał ju ż K ant, nie została ona jeszcze teore­

tycznie zagospodarow ana, czego dow odem je st na przykład postm odernizm , który buduje sw oje przesłanie na tym sam ym złudnym przekonaniu, że ze słabo­

ści epistem ologii w ynika niedyskursyw na przygodność poznania).

Już z tego, co zostało pow iedziane, wynika, że kierunek procederu teore­

tycznego, który m a w yprow adzić teorię poznania poza stare dylem aty epistem o- logiczne, musi być dokładnie odwrotny, niż się zazwyczaj zakłada: nie od rze­

czyw istości ju ż zinterpretow anej, poprzez nasz schem at pojęciow y czy nasz świat; nie od rzeczyw istości jak o ju ż gotow ego przedm iotu poznania (obecność ontologiczna nie je st gotow ym przedm iotem poznania: św iat nie je st zbiorem przedm iotów ), nie od epistem ologicznych w arunków praw dziw ości, nie od po- strzeżeniow o (lub rozum ow o) danej struktury obecności ontologicznej, ale od źródłowej (czyli w term inologii Srzednickiego - epistem icznej, to znaczy lo­

gicznie pierw otnej i nieteoretycznej) form y przedpoznaw czego odnoszenia się prepodm iotu do preprzedm iotu do obecności ontologicznej, którą poznanie (ja­

koś) reprezentuje, ale której w żaden sposób nie je st w stanie w yczerpać. Pierw ­ szą konsekw encją niepoznawczej natury rzeczyw istości musi w ięc być wniosek, że żaden system (pojęciow y, postrzeżeniow y, formalny, m atem atyczny czy in­

ny) nie narzuca ani poznaniu, ani światu struktury, ale też nie „otrzym uje” jej w prost od świata. O znacza to w praktyce, że pierw otnym w arunkiem poznania nie je st św iadom ość poznaw cza, ja k zakłada w szelka epistem ologia, ale um ie­

jętność (skutecznego) reagow ania na opór rzeczyw istości, z której w yłania się dopiero m ożliw ość m yślenia kategorialnego.

Srzednickiem u nie chodzi o to, żeby pokazać, że św iat je s t dla nas mniej lub bardziej zrozum iały, ale że je st zrozum iały z jakichś w ażnych, źródłow ych, przedteoretycznych pow odów , które w łaśnie dlatego nie m ają i nie m ogą mieć natury bezpośrednio poznaw czej, poniew aż nie są i nie m ogą być przykrojone do naszej episteme. Srzednicki m ógłby zgodzić się z W ittgensteinem , że struktu­

ry epistem ologiczne (logiczne, sem antyczne, pojęciow e) są zbyt „kryształow e”, żeby budow ać na nich teorię w iedzy13, ale dodatkow o jeszcze pyta, ja k owo pierw otne tarcie, dane przez niepoznaw cze uderzenia w nas św iata - staje się fenom enem poznaw czym i co je faktycznie w yznacza, skoro nie w yznacza go naw et najbardziej pierw otne, na przykład percepcyjne dośw iadczenie? C hcąc na to pytanie odpow iedzieć, trzeba poszukiw ać dla teorii w iedzy i poznania innej perspektyw y odniesienia, niż czyniono to dotychczas: trzeba w ychodzić nie od struktur pojęciow ych, form alnych, jak o rzekom o najbardziej pierw otnych i źródłow o danych, ale zarazem - nie od bezpośredniego dośw iadczenia percep-

13 L. Wittgenstein, op. cit., s. 71.

(11)

cyjnego, czy jeg o opisu, ale od epistem icznej (przedpoznaw czej) form y odno­

szenia się prepodm iotu do św iata rzeczy - do obecności ontologicznej (rzeczy­

w istość poznaw cza je st w ypadkow ą obecności ontologicznej, czyli em pirycznej treści i epistem icznej formy, poprzez k tórą m oże być ujęta). Błędem em piryzm u je st nie to, że traktuje dośw iadczenie percepcyjne jak o pierw otny kontakt czło­

w ieka ze św iatem , ale że uznaje je za sam ozrozum iałe i bezpośrednio w yjaśnia­

jące, j a k ten kontakt j e s t w ogóle możliwy. W przedsięw zięciu tym m am y więc dw ie zw iązane ze sobą sprawy: ja k je st m ożliw e poznanie obojętnej z natury rzeczyw istości i ja k je st m ożliw a teoria poznania, która m iałaby ten fenomen w yjaśnić i opisać.

Z uwagi na podw ójny aspekt tego zagadnienia, najw ażniejszą bodaj spraw ą m etafizyki epistem icznej Srzednickiego je st pytanie: na czym polega w iarygod­

ność teorii poznania? N ietrudno zauw ażyć, że dla Srzednickiego pytania o źródło (czy źródła) w iedzy są spraw ą całkow icie w tórną w obec problem u sa­

mej przedteoretycznej (epistem icznej) natury poznania i m iejsca teoretyka w całym tym procederze. T a druga kwestia, statusu teoretyka, choć szczególnie w ażna, nie została dotychczas, zdaniem Srzednickiego, w łaściw ie potraktowana.

Problem polega jed n ak na tym, że chcąc w iedzieć, czym w ogóle teoria winna się w tym przedsięw zięciu kierow ać, trzeba nie tylko ju ż m ieć „pew ną koncep­

cję tego, ja k poznanie czegoś je st w ogóle m ożliw e” 14, a w ięc, najogólniej m ó­

wiąc, trzeba ju ż w iedzieć, co w ogóle w arunkuje poznanie, ale także, w jaki sposób to, co je w arunkuje m ożna w ogóle zidentyfikow ać. M am y tu więc do czynienia z dw iem a zw iązanym i w praw dzie ze sobą, ale zarazem odm iennym i sprawam i: ze spraw ą przedpoznaw czej, zlokalizow anej p o n iżej progu m yśli a r­

tykułow anej struktury m ożliw ego poznania (czyli tego, co w ogóle w yznacza form at odnoszenia się prepodm iotu do preprzedm iotu) i spraw ą perspektyw y teoretycznej m etafizyka (obserw atora), który ju ż myśli w sposób artykułowany.

A zatem , żeby w iedzieć, gdzie bierze swój początek pierw szy m anew r teore­

tyczny, trzeba ju ż w iedzieć - że na pytanie to nie da się odpow iedzieć na tym sam ym poziom ie, na którym zostało ono sform ułow ane (na tym polega błąd zarów no klasycznej, ja k i współczesnej epistem ologii). C hcąc tę odpow iedź w ypracow ać, należy odrzucić epistem ologiczne przekonanie, że praw dę o rzeczyw istości, która nas otacza, da się w ydedukow ać z natury pojęć (i języka).

SUMMARY

Jan Srzednicki’s philosophical conceptions stand in radical opposition to the whole epistemological tradition, especially to Kant’s transcendentalism and late Wittgenstein.

14 J. Srzednicki, O podstawach poznania, Kłopoty...., s. 102.

(12)

The first of these attempts to answer the question of how knowledge is possible, the second nullifies all questions. Srzednicki assumes that the starting point must be reality as such, without cognitive privileges. It does not stem from reality, however, that coming to the knowledge of it is a simple reference to it. The primary reference of man to the world is not cognitive: reality is above all given to us as resistance to the cognitive proc­

ess. It is these metaphysical bases of cognition that Srzednicki attempts to present, the cognition primarily taking place for non-theoretical reasons. He tries to explain how it is possible to come to the knowledge of the indifferent-by-nature reality. In this light, the most important question within Srzednicki’s epistemic metaphysics is that relating to the credibility of the theory of cognition.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stepa w drugim polskim wydaniu Noe^y^t Gabryla pisze, ze praca Kotarbihskiego Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk (Lwöw 1929) traktuje logik^ w „duchu

Referent przedstawił interesujące tezy badawcze dotyczące klasztornego systemu heraldycznego, na który — w przypadku cystersów — składają się: herb opactwa, konwen- tu,

Dzieło Trzy etapy życia i śmierć Baldunga jest w gruncie rzeczy bardzo bliskie reprezentacjom starych indiańskich kobiet przedstawionych przez jego fl amandzkiego kolegę.. De

Nie odrzucając wiadomości Długosza o potyczce w pobliżu Zaniemyśla i Polwicy należy przychylić się do zdania tych badaczy, którzy uważali, że broniąca się ludność

brandstof voor de brandstofcel is waterstof, dat door zuurstof geoxid~erd wordt tot water.. rendement IS haalbaar voor ' alle capaclteltsgrootten van brandstofcelsystem n

M anewr batalionów balo- nowych, obładowanych sprzętem przy użyciu ciężkich taborów w warunkach działań odwrotowych, stawał się prawie niewykonalnym, dlatego - w

Samo odkrycie faktu istnienia bezrobocia oraz zmierzenie jego wymiaru jeszcze nie daje zbyt wiele. Szukanie na oślep metod oraz środków, które mogą je ograni- czyć i jemu zapobiec

Streszczenie Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie wybranych aspektów dotyczących pobierania na potrzeby badań kryminalistycznych prób roślin z upraw konopi, co do