• Nie Znaleziono Wyników

Głos Bundu. Nr 17 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Bundu. Nr 17 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Ne 17. Warszawa, dn. 15-go sierpnia I9I9. Cena 50 f.

— ;---—

Proletarjusze wszystkich krajów, łączcie się!

GŁOS BUNDO Pismo socjaldemokratyczne.

Wychodzi 1-go i 15-go każdego miesiąca.

Adres R edakcji: Karmelicka 29.

Redakcja przyjmuje w poniedziałki i środy od 11— 1 p. p.

Adres A d m inistracji: Nowolipie 7.

Prenumerata i M iesięczni— 1 m. 50 f.j Kwartalna— 4 m. 50 f.

Półroczna— 9 m.s Roczna— 18 m.

Cena Ogłoszeń: Za wiersz petitu— 2 m.

T R E S ć * Upadek Rźqdu Rad na Węgrzech — Droga do nesie. — „W olność“ kwitnie. — Śladam i Komis

robotniczego. — Feljeton: Nowa rasa.

Międzynarodówki. — W „Palestyńskim raju“. — Na margi- i Morgentau’a. — Z życia partji. — Z [żydowskiego życia

Upadek rządu Rad na Węgrzech.

Rząd Beli Kuna ustąpił. Rządy Rad Delegatów Robotniczych na Węgrzech przestały istnieć.

Burżuazyjna prasa z radością powitała te wieści.

Upadek węgierskiego rządu Rad jest dla niej zwiastu­

nem upadku Rewolucji, tego- najstraszniejszego dziś wroga międzynarodowej burżuazji. W upadku rządu Beli Kuna widzi*—bo chce widzieć —burżuazja ban­

kructwo samej idei Rad Robotniczych.

W ypadki węgierskie są niewątpliwie ciosem dla międzynarodowego ruchu robotniczego. Wszelako nie są one bynajm niej tak dalece przekonywujące, jak to wyobraża sobie burżuazja.

Dyktatura proletarjatu, która została proklamowa­

ną na Węgrzech około 4 miesięcy temu, od pierwszej chwili już nosiła w sobie Wyraźne zarodki swego u*

padku, pom im o że w porównaniu z Rosją Węgry po­

siadały jeden nadzwyczaj ważny warunek dodatni, a m ianow icie— zjednoczenie całej klasy robotniczej kra­

ju. Rządy robotnicze na Węgrzech nie były wynikiem zwycięskiego zmagania się proletarjatu z burżuazją, lecz rezultatem dobrowolnej rezygnacji ze strony bur- żUazji. Początek rządów Rad na Węgrzech, jak i ich koniec, był ściśle związany z międzynarodową sytu­

acją. Doprowadzony do ostaiteczności zachłannością koalicji, rząd hr. Karolyego oddał władzę w ręcę wę­

gierskiego proletarjatu. Motywy, któremi kierował się burżu&zyjno— demokratyczny rząd Karolyego. były mniej więcej następujące. Było widocznem, że speł­

niając bezgraniczne żądania koalicji, Węgry faktycznie przestaną istnieć jako sam odzielne państwo, że grozi im kompletna zagłada. Lecz nie spełniać tych żądań oznaczało wszcząć wojnę z koalicją, w ojnę dla powa­

lonych i rozbrojonych Węfgrów absolutnie beznadziej­

ną, gdyby prowadzić ją Wypadło bez jakiegokolwiek sujusznika. A wybór możliwych sojuszników był na­

der ograniczony. W cafłej Europie po klęsce wojennej Niemiec jedna tylko Rosja czynnie przeciwstawiała się koalicji. Tylko w sowieckiej Rosji mogły więc Węgry zntrlttóć oparcie w sw ej'w alce przeciw zachłan­

ności koalicji. Na pomoc jednak ze strony sowieckiej

Rosji znacznie prędzej m ógł liczyć sowiecki rząd W ę­

gier, aniżeli rząd hr. Karolyego. Z drugiej strony i na poparcie wyniszczonych przez wojnę mas ludowych w ciężkiej walce z przem ożną koalicją m ógł prędzej aniżeli burżuazyjny rząd Karolyego liczyć rząd w y ło ­ niony przez klasę robotniczą.

Ani hr. Karolyi, który powołał Belę Kuna do rządu bezpośrednio z więzienia, do którego go był sam wtrącił, ani reprezentowana przez węgierskiego prezydenta burżuazja węgierska, nie żywiła, rzecz prosta, najmniejszego nabożeństwa dla społecznęgo programu rządu Rad Robotniczych. Przeciwnie byli oni ze wszech miar zainteresowani, by program ten pozostał tylko na papierze. W tej rozpaczliwej sytu­

acji— zarówno zewnętrznej jak i wewnętrznej,— w ja­

kiej się wówczas znajdowały Węgry, rząd Rad był dla burżuazji węgierskiej rękawicą rzuconą koalicji i ostatnią deską ratunku dla ginącej państwoWośdi wę­

gierskiej. Tem się też tłomaczy fakt, że na początku swej egzystencji rząd Beli Kuna nie riapotykał żadne­

go oporu ze strony burżuazji węgierskiej, przeciwnie był przez nią popierany.

1 przyznać należy, że objektywnie burżuazja wę­

gierska nie była daleką od prawdy. W ekonomicznych i politycznych warunkach współczesnych Węgier rzą­

dy robotnicze nie mogły być wyrazem dojrzałości do urzeczywistnienia ustroju socjalistycznego. W kraju robotniczym, o słabo rozwiniętym przemyśle słaba liczebnie i politycznie klasa robotnicza nie mogła własnemi siłami podjąć się przebudowy całego ustro­

ju społecznego. Part je robotnicze, które w tych wa­

runkach ujęły ster władzy w swe ręce, óbjektywnie zmuszone były do wypełniania obcych, przez obcą klasę społeczną narzuconych im zadań. 1 dlatego m ożna było przewidzieć, że u władzy pozostaną ttfk długo, aż zadań tych nie spełnią, wzgl^dhie do Speł­

nienia ich okażą się niezdolne.

Niezależnie wszakże od obiektywnej roli, którlj

węgierskiemu rządowi Rad odegrywać wypadało,

subjektywnie rząd Beli Kuna zupełnie iftircrej pdjmo-

wał swe zadania. O bok akcji czysto m ilitarnej, obok

organizacji zdecydowanej obrony granic węgierskiej

republiki Rad przed wojskami koalicji i jej wiernych

(2)

wasali, węgierski rząd robotniczy rozpoczął w sposób stanowczy i energiczny burzyć podwaliny ustroju ka­

pitalistycznego i wznosić budowę gmachu socjali­

stycznego. Prawo własności prywatnej na fabryki, ziemię, domy zostało zniesione. Rozpoczęto zdecydo­

waną walkę z wszelkiego rodzaju paskarstwem.

Przeprowadzono szereg radykalnyah reform w dzie­

dzinie aprowizacyjnej i mieszkaniowej. Cała ta dzia­

łalność reformatorska odegrała pom ocniczą rolę w sto­

sunku do m ilitarnej akcji rządu Beli Kuna budząc w masach zapał, który pom ógł czerwonej arm ji wę­

gierskiej odnieść szereg świetnych zwycięstw nad wojskam i francuskiemi, czeskiemi i rumuńskiemi. Dla budapeszteńskiego rządu robotniczego była ta dzia­

łalność wszakże przedewszystkiem c e l e m a nie środkiem. W nadziei na rychły wybuch m iędzynaro­

dowej rewolucji socjalnej korzystał rząd budapesz­

teński z uzyskanej władzy w celu rozszerzenia terenu panow ania socjalizm u. W socjalistycznej propagandzie czynem w idział rząd Beli Kuna najlepszą obronę przeciwko m iędzynarodowem u imperjalizmowi.

Socjalistyczno - reformatorska działalność rządu robotniczego szybko wyprowadziła burżuazję węgier­

ską z tego stanu bierności politycznej, który cechował ją na początku kom unistycznej ery węgierskiej. Rząd B «li K una nie tylko zw alczał koalicję, lecz godził w same podstawy ustroju kapitalistycznego. To nie wchodziło w rachubę węgierskiej burżuazji. I dlatego po pierwszym okresie uległości wobec rządu robotni­

czego następuje okres walki burżuazji węgierskiej przeciwko temu rządowi.

To wszakże bynajmniej nie największa trudność, jaką m iał do zwalczania rząd węgierskich Rad. P o­

siadamy niestety zbyt m ało faktycznych wiadomości o krótkotrwałych Rządach Rad na Węgrzech. Z tego co wiemy, zdaje się wszakże wynikać, że opór włościań- stwa, że niechęć chłopskiej wsi do robotniczego miasta odegrały w rewolucyjnych Węgrzech tę samą fatalną rolę, co i w rewolucyjnej Rosji. Wszelako przyśpieszyła klęską rządu Beli Kuna m iędzynarodo­

wa sytuacja Węgier.

Stało się utartym już frazesem, że rewolucja socjalna może zwyciężyć tylko jako międzynarodowa rewolucja. »O późnieniem się" tej ostatniej tłomaczy Lenin

2

A. Z A J T I G E R .

Nowa rasa.*))

W m roczną, burzliwą noc, gdzieś na pobojowis­

ku, pośród trupów, sęp parzył się ze świnią.

I z tego skrzyżowania się wyrosła potem nowa rasa.

Istnieje też inne wyjaśnienie jej pochodzenia.

Gdzieś na grobie samobójcy, uliczna dziewka o sumieniu morderczyni oddała się w mroczną, burzliwą noc niemrawemu idjocie.

I z tej pary powstała nowa rasa—

Paskarze !

Jest w nich bowiem jakaś m ieszanina żądzy i cy­

nizm u starej prostytutki i tępoty, zuchwałości, ob­

żarstwa id jo ty j— drapieżność sępa i obm ierzłość, nie- chlujność świni.

Gdy zajdziecie do wystawnych warszawskich cu­

kierni, do pierwszorzędnych restauracji i barów— tam łch napotkacie— rozpierających się zuchwale tuszą swych obrzękłych zadów, swych napęczniałych ciał o

*) Tłomaczone z żydowskiego.

kryzys rosyjskiej rewolucji. Na to samo „opóźnienie się" wskazuje i Bela Kun, jako na przyczynę upadku rządów Rad na Węgrzech. Lecz rewolucje, a tem bardziej rewolucje międzynarodowe, nie wybuchają na obstalunek, a żadna siła nie jest w stanie zm ienić naturalnego zgodnego, z prawami historycznego roz­

woju porządku rzeczy, polegającego na tem, że w łańcuchu rozwojowym żadnego z ogniw ani om inąć ani przeskoczyć niepodobna. Międzynarodowa rewo­

lucja socjalna może przyśpieszyć urzeczywistnienie socjalizm u w krajach o nizkim rozwoju kapitalizm u.

O zwycięstwie rewolucji wszakże zadecyduje i zade­

cydować m oże jedynie wystąpienie krajów o wyso­

kim rozwoju ekonom icznym , posiadających maksi­

m um zarówno objektywnych jak i subjektywnych wa­

runków, niezbędnych dla urzeczywistnienia ustroju socjalistycznego. Proklam ując rządy własne na W ę grzech, kom uniści wegierscy liczyli na moralne, a głównie m aterjalne poparcie sowieckiej Rosji. Lecz 4 miesiące temu Rosja sowiecka przeżywała już okres ciężkiego kryzysu wewnętrznego i zewnętrznego. Na czynną pom oc jej liczyć już w owym czasie było trudno. Przeciwnie, sama z utęsknieniem oczekiwała pomocyz zewnątrz. Lecz pomocą taką dla niej mogła być nie rewolucja na Węgrzech, a rewolucja w kra­

jach koalicji, ewentualnie-— utworzenie rządu robotni­

czego w Niem czech. Międzynarodowa sytuacja so­

wieckiej Rosji już od bardzo długiego czasu jest kry­

tyczną. Jeśli dotychczas wszakże ostała isię w walce z przemożną koalicją, to tłom aczy się to w znacznym stopniu geograficznym położeniem Rosji, jej olbrzymie- m i przestrzeniami [oraz znacznem i bogactwami, które pom im o okropnego zniszczenia i więcej aniżeli w adli­

wej gospodarki, um ożliw iają krajowi jaką taką egzystencją. Rewolucyjne Węgry tych warunków nie posiadały. B ędąc geograficznie najdalej naprzód wy­

suniętą placówką Rew olucji, okupiły najbardziej dot­

kliwie ciosy rozwydrzonej międzynarodowej reakcji.

Pozostawione same sobie upadły, bo upaść musiały.

Nieudana m iędzynarodowa akcja rewolucyjna 20— 21 lipca dowiodła w sposób dobitny, że w krajach które w rewolucji socjalnej decydującą m ają odegrać rolę, klasa robotnicza jeszcze nie jest psychologicznie przygotowaną do zdecydowanej rewolucyjnej walki

Nb 17

krągłych, nabrzm iałych policzkach, o malutkich, prze­

krwionych, pożądliw ych oczkach, o zmysłowo— zgru­

białych, zwisających wargach, o tępych, nizkich czo­

łach— podobnych do mieszańca zwierza i człowieka.

Nie należą już oni do żadnej narodowości, do żadnej rasy. Tłuszcz zalał ich rysy narodowe. 1 z trudem niepomiernym odróżnicie bywalców »baru an­

gielskiego“ od bywalców wytwornych restauracji pol­

skich.

Wszyscy oni m ają tak samo dzikie, jednako od­

pychające oblicze, jak gdyby okrywała je niezwykła jakaś sprośność i niezwykła jakaś plugawość. Nikt nie wie, skąd się wzięli, nikt nie mógłby orzec, skąd po­

chodzą. Z pól bitewnych przyszli, z miast, gdzie lud­

ność z głodu omdlewa i mrze, gdzie nieszczęście zwaliło się u progów, gdzie nędzarze opuchnięci na bru­

ku się tarzają— stamtąd przybyli oni, tędzy, tłuści, strojni o lśniących twarzach.

Jedyne, szczęsne stworzenia czasów obecnych.

Rozgłośnie i zuchwale rozbrzmiewa ich śmiech (jedyni, którzy dziś tak śm iać się potrafją). Lecz śmiech ten nie weseli, nie nieci w nikim zadowolenia, strach wionie od ich tęgiego rżenia. Podobny jest do śmiechu kata, gdy powróz ściska na swej ofierze, po­

dobny jest do śmiechu szakali w noc bezgwiezdną

(3)

0 natychmiastowe obalenie ustroju kapitalistycznego.

A bez pomocy ze strony proletarjatu krajów koalicji rewolucyjne Węgry utrzymać się nie mogły.

Jakąkolw iek będzie forma rządów, która obecnie na Węgrzech zapanuje, będ ą to rządy burżuazji wę­

gierskiej. Taką bowiem jest wola międzynarodowej kontrrewolucyjnej burżuazji, która rządy Rad na Węgrzech obaliła. B urżuazja węgierska wychodzi z doświadczeń ostatnich 4 miesięcy w zm ożoną na si­

łach. O dsuniętem zostało na pewien czas wewnątrz kraju nienawistne widmo rewolucji. To zdobycz pierwsza i najpow ażniejsza. Pozatem m oże dziś węgierska burżuazja liczyć na bardziej względny 1 łagodny stosunek ze strony rządów koalicji, albo­

wiem występuje ona obecnie wobec zwycięskiej koa­

licji nie tylko w charakterze powalonego wroga, lecz i w roli sojusznika w walce z rewolucją. Węgierską kla­

sę robotniczą czeka okres ciężkich i bolesnych przejść.

Cały międzynarodowy proletarjat odczuje na sobie klęskę, jaką poniósł w swej walce o wyzwolenie jeden z oddziałów międzynarodowej arm ji robotniczej.

Rękam i jednego z najbrutalniejszych swych wa­

sali, rękami żołdactwa rumuńskiego zwycięska koalicja zdusiła rewolucję robotniczą na Wegrzech. Mężowie stanu państw koalicji łącznie z junkram i rum uńskim i obok głębokiej nienawiści całej klasy robotniczej za­

skarbili sobie wdzięczność i uznanie całej bez wy­

jątku m iędzynarodowej burżuazji. Lecz trium f m iędzy­

narodowej reakcji trwałym nie będzie. Zwycięstwo odnie­

sione nad robotnikiem węgierskim, nie wzmocni a osła­

bi położenie pp. Clćm enceau i Lloyd George’a wew­

nątrz ich własnych krajów, w obliczu proletarjatu Francji, Anglji. Objektywne warunki z żelazną ko­

niecznością prowadzą do coraz to większego rewo­

lucjonizowania się mas robotniczych na całym świe- cie, a nie tylko w krajach w wojnie pokonanych. Re­

wolucja socjalna kroczy naprzód i nic jej zwycięskie­

go pochodu złam ać nie może. Jeśli klasa robotnicza w każdym kraju będzie wyciągała należną naukę z każdej klęski jak i z każdego zwycięstwa robotniczego, wówczas proletarjat międzynarodowy potrafi powftto- wać szkodę wyrządzoną przez niezbyt rozważne wy­

sunięcie się tego lub owego oddziału m iędzynaro­

dówki robotniczej.

JSTe 17

Droga do Międzynarodówki.*

Mieć wyraźny cel, do którego się zdąża, to pierwsza przesłanka świadomego czynu. Konieczna, lecz niewystarczająca. Należy jeszcze znać drogę, któ­

ra do celu prowadzi.

Cel nasz już określiliśmy poprzednio: M iędzy­

narodówka, obejm ująca ogół proletarjatu wszechświa­

towego i zdolna do rewolucyjnego czynu, Międzyna­

rodówka jako zrzeszenie Rad Delegatów Robotniczych całego świata.

Lec* nie wszędzie istnieją Rady, nie wszędzie organizacje masowe są przeniknięte duchem rewolu­

cyjnym. Czy czekać, aż w każdym kraju powstaną re­

wolucyjne Rady i wtedy dopiero budow ać M iędzyna­

rodówkę, czy też natychm iast przystąpić do zjedno­

czenia międzynarodowego tych elementów ruchu ro­

botniczego, które już istnieją?

Z całą stanowczością wybrać należy drugą alter­

natywę. Polityka wyczekiwania w tej dziedzinie spro­

wadza się w ostateczności do tłum ienia rewolucyjnej energji klasy robotniczej. Gdy należy działać, nie wolno odkładać czynu, aż się znajdzie lepszy, bardziej wyostrzony oręż. Polityka taka w całości potwierdza przysłowie, że lepsze jest wrogiem dobrego.

Należy więc wykorzystać istniejące elementy dla wzniesienia tymczasowego rusztowania, które można- by było usuwać w miarę doskonalenia się m aterjału budowlanego, w miarę zbliżania się każdego kraju do wyższego typu organizacyjnego. Należy M iędzyna­

rodówkę budować dzisiaj, wychodząc z istniejących typów organizacyjnych, biorąc dzisiaj za podstawę nie Rady, a partje socjalistyczne i związki zawodowe.

Ale jakie partje? Nie ulega 'wątpliwości, że w szeregu krajów zachodniej Europy i w Stanach Zjed­

noczonych organizacje mas robotniczych nie posiada­

ją tego rewolucyjnego charakteru, który jedynie m ógł­

by być w chwili obecnej twórczym pierwiastkiem.

Zaś organizacje rewolucyjne w tych krajach obejm ują nieliczne jeszcze rzesze. Który m om ent winien być dom inującym : masy proletariackie, czy też nastrój rewolucyjny ?

W łaściwie kwestję należy postawić inaczej. Nie-

*) Artykuł dyskusyjny (patrz „Gł. B .“ Na 16).

3

dla których się ogniem i żelazem strzeże ładu i po­

rządku. To są ci, którzy korupcją zatruli urzędników, ci, dla których naścieżaj są otwarte wszystkie drzwi, bramy i granice, ci, którzy świetnie się czują zarówno w reakcyjnej Polsce, jak i w bolszewickiej Rosji.

Stoją oni ponad wszelkiemi ustrojami, ponad wszelkiemi rządam i— panują nad światem.

Brudem swym zalewają świat cały, czując się wszędzie jak u siebie w dom u.

O n i— paskarze.

W y żyjecie z ich łaski, śpicie z ich łaski i po­

ruszacie się z ich łaski.

O ni są naszym losem, naszą okrutną karą.

Jak oślizgłe dżdżownice wżerają się w nasze ży­

cie, profanując na każdym kroku jego kulturę.

Przez dotknięcie swemi palcam i bezczeszczą.

W darli się do zam ków i swem chamstwem skazili archi*

teKturę. Kazali m alować swe zwierzęce oblicza naj­

znakomitszym artystom i splugawili sztukę. Skupywali pudam i książki, jedynie aby wypełnić swe puste szafy bibljoteczne, i skazili literaturę. Kopytami swemi tra­

tują wszystkie święte zakątki naszego życia, aby je bezcześcić, plugaw ić i kalać.

O n i— paskarze.

Nie m ają oni m iasta rodzinnego, ani ojczyzny*

Ich radość zdejm uje nas zgrozą, ohydnym jest dla nas widok ich wieczerzy, na której nie poto jedzą, by głód swój zaspokoić. Ja dło — to ich uczucie, ich myśl, ich Bóg, ich szczęście rodzinne. Ich żony i dzieci, z któremi przychodzą do owych restauracji nie napeł­

niają naszego serca ową ciszą, jaką odczuwamy na widok ludzkiego, rodzinnego szczęścia, gdyż w ich żo­

nach niema nic macierzyńskiego, gdyż ich dzieci z nadm iaru jadła m ają zestarzałe, obrzękłe twarze i przypominają odkarmione tygrysiątka.

D zikie zwierzęta zapełniają warszawskie restau­

racje jakąś krwiożerczą niesamowitością. Mrowie, ziąb, przenika ciało, gdy przyjrzeć się ich jasnym , wytwor­

nym paltom , żółtym trzewikom, prasowanym spod­

niom , nagim, świecącym łysinom ,— herbowi ich roz­

w iązłości i przetłuszczenia.

Ludzie to bez przeszłości, bez kultury. Obce im wysubtelnione napawanie się i rozkosze. Ich po­

żądania i uczucia są tak zwierzęco tępe, ich żądza pofolgowania swym niskim instynktom jest tak władna, że torować sobie będą drogę poprzez trupy. Rozbija­

ją się po brudnych kabaretach, rżą jak ogiery z każdej sprośnej anegdotki, z każdej jurnej opowieści i nu­

rzają się w rui i porubstwie.

I to są władcy sytuacji, m ożni chwili. To są ci

(4)

ma dwóch zdail, że nawet nieliczne organizacje rewo­

lucyjne winny zoąleżć sobie miejsce w nowej Między­

narodówce. Zagadnienie polega na tern, czy uznać za pożąęłąns, by w Międzynarodówce brały udział również tfl organizacje, które, gfzę^ząc brakiem rewolucyjpości, ppsiaaają wielką zajetę zorganizowania szerokich mas proletarjackich.

Ze wszystkiego, cp było powiedziane o charak­

ter?? p r z y l e j Międzynarodówki, (p. „Gł. B .“ Na 16) wyniką odpowiedź pozytywna. Najemy już w chwili ohecnpj wciągnąć w orhit§ M iędzynarodówki wszystkie istotnie robotnicze organizacje bez względu na ich obeęne syjnpatje polityczne.

Oczywiście pociągnie to za sobą pewną ocięża- łpśę nowej Międzynarodówki, zmniejszy do pewnego Stppnia jej napięcie rewolijęyjne, osłabi i obniży polot jej myśli rewpluęyjnej. Są to bezwzg'ędnie zarzuty Row^żnft- Przeyyażają wszakże dodatnie strony takiej budowy Międzynarodówki.

Przedevvszystki<Jm powiększa się zdolność do rzeczywistego międzynarodowego czynu rewolucyjne­

go. Tragędją drobnych orgąnizacyj rewolucyjnych na Zachq d zif jest otchłań, istniejąca między ich subjek- tywną wolą do czynu a ich < bjektywnemi m ożnościa­

mi. Trage.dja ta była przyczyną, czemu Brytańska Partja Socjalistyczną pp wieloletniem doświadczeniu dum.nej pogardy względem .oportunistycznych organi- zącyj robot^iczyph» zmuszona byja już w czasie wojny

\y8tąpić jako część skłądpwa do ultra— umiarkowanej

^ng‘elskiej Labour— party (partji robotniczej). Tra- gedją ta istr,ię£ musi, i dla Międzynarodówki, opierają­

cej sję ną mniejszości zorganizowanego proletarjatu światowejro. 1 w zakresie międzynarodowym trzeba będzie przyjść dp przeświadczenia, że klasie robotni­

czej więcej przyniesie korzyści Międzynarodówka o n)jQi&)szem napięciu rewolucyjnem (odpowiadającem z/esz.tą przeciętnemu stanowi umysłów mas robotni­

czych), a obejmująca, o g ó ł proletarjatu, niż Między­

narodówka 9, najjaskrawszej myśli rewolucyjnej, prze­

siąkniętą najskrajniejszemi ideami, lecz skazana na bezwład, gdyż reprezentująca tylko nieliczną awan­

gardę klasy robotniczej. Ostatni typ Międzynarodówki byłby wyłącznie narzędziem propagandy, pierwszy zaś bąd|ź <fp bądź organem woli i czynu prpletarjackiego.

I I I . . . , n ii. g i l g l ig M U U i r j L I L il l 'iJ L L I .l'J ' i 'i _________________

Miasto swe rodzinne wygłodzili, ojczyznę swą wyssa­

li. W ydzierają ostatni kęs swym sąsiadom i sprzedają go dalekim ob.cym krajom, rabują pokarm swoim bra­

ciom , gdyż wiedzą tylko o jt dnem — o własnej, przy­

ziemnej rpzkoszy, o nasyceniu swych plugawych po- żądui\.

* *•

•*

Jąk iś niesamowity strąch ogarnia cię, gdy uj- r. ysz ich w miejscu publicznem rpzwalonych bez­

wstydnie, o nogach rozkraczonych, dm uchających ką.żdemu, w twąrz dymem skradzionych cygar, depcą­

cych każdemu po nogach, rozpychających się łokcia­

mi, pewnych, że im wszystko ujdzie bezkarnie.

Ciarki cję przechodzą, gdy spoglądają na cię swemi m ałem i, kłującem i oczkami, podobni do owych mistycznych zwierząt zesłanych prze? niebo, aby

£ emj£ pożarły, podobni do apokaliptycznych smoków, niszczących wszystko oddechem swej paszczy.

upalną podziwu jest cierpliwość kamieni, pozwa- leiącycjy im ; tąptię po sobie, godną podziwu jest it r liwQ'ć ziemi, pozwalającej im deptać po swej iel niąj trawie.

hoćby ię nawet zapadły mosty, choćby się , »wet ro warłii ziemia: wszystko wchłonie prócz nich

4

Decydującym argumentem na korzyść szerokiej M iędzynarodówki jest wzgląd, że nawet w takiej Międzynarodówce przewaga elementów prawicowych, oportunistycznych m ogłaby być tylko chwilową.

Zwłaszcza w dobie rewolucji społecznej. Marksiści od dawien dawna wiedzą, że rewolucji nie stwarza się się jaskrawym frazesem, płom ienną agitacją i skraj- nemi hasłami. Rewolucja wybucha wtedy, gdy objek- tywne zewnętrzne warunki są-ku temu podatne. Pod­

czas rewolucji bardziej niż kiedykolwiek występuje na jaw żywiołowość ruchów społecznych, bardziej niż kiedykolwiek świadomość ustępuje instynktowi kla­

sowemu.

A więc jedno z dwojga: albo horoskopy nasze o zbliżającej się rewolucji wszechświatowej są abjek- tywnie prawdziwe i wtedy zrewolucjonizowanie n aj­

szerszych rzesz robotniczych jest tylko kwestją nie- długiegu czasu. Tem samem nastrój rewolucyjny przenik­

nie i Międzynarodówkę mas, oddając na usługi rewo­

lucji nieporównany oręż. Taką była taktyka francus­

kich internacjonalistów, którzy, miast rozbijać podczas wojny partję, zdobywali ją zwewnątrz. Rezultaty świadczą, że się nie przerachowali.

Albo też rewolucja wszechświatowa jest tylko błędnym ognikiem na pobojowiskach wojennych, tylko subjektywnem przełamaniem się kapitalistyczne­

go w istocie swej kryzysu i wtedy Międzynaro 'ówka mas będzie klapą bezpieczeństwa, która inercją swej mąsy uchroni bardziej zapalną, bardziej skorą do czyi.u część proletarjatu od niepotrzebnych wystą­

pień, od zbytecznych ofiar.

W obydwu wypadkach Międzynarodówka mas jest wyższym typem organizacyjnym, jak wyższą jest masowa partja od związku kółek propagandystycznych, Tworząc teren, na którym spotykają się wszelkie od­

cienie myśli robotniczej ochładza zbyt gorące gło.WY i zagrzewa do czynu bardziej ospałych, bardziej u- mi ar kowany ęh.

Gdyby w chwil' obecnej zeszli się przedstawi­

ciele wszystkich organizacyj robotniczych całego świa- ta, to wydaje się niewątpliwem, żę w rezultacie pow­

stałaby jedna tylko, międzynarodówka z przewagą już dziś elementów lewicowych. Lecz postawieni jesteśmy przęd faktem dokonanym. Dziś. istnieją już dwie

N» 17

S ą oni .jakdyby zaczarowani. Poprowadźcie takiego paskarza o łysej głowie i tęgi/em cielsku przed tłum i niech rewolucja wybuchnie najstraszliwsza— jegę om i­

nie, jemu nie zaszkodzi. Paskować będzie rewolucją, paskować będzie najokropniejszym tęrorem. N ięch^j krew się po ulięach strumiem, on w mieszkaniu swem siedzieć będzie wśród swych nałożnic i, pppijeć sząjt\- pana.

O n —-paskarz.

*

Istnieje starą legenda, że na mogiłach niewinnie zamordowanych ludzi rośnie trujące ziele. I dopóki krew niewinna nie zostanie pom szczoną, ziele wzra­

sta, rozkrzewia, pleni się^i zatruwa powietrze wokołp, aż dosięga mordercy.

Europa pokryta jest 20 m iljonam i mogił niewin­

nie ząm ordowanych ludzi. Tysiące morderców spa­

ceruje po świecie na wolności,

I dopóki mordercy ci nie staną przed sąd ludu, jadowite zioła będą rosły i kwitły, zatruw ając życie i świat.

Z io łam i temi są oni— paskarze.

(5)

organizacje, uw ażąjące siebie za właściwe ucieleśnie­

nie idei Międzynarodówki.

Postawienie przed faktem dokonanym jest jed­

nym z ulubionych forteli strategji komunistycznej Wydaje się to komunistom najbardziej doskonałą for­

m ą tworzenia historji. Zrobili to w przededniu drugiego zjazdu Rad w Październiku 1917 r., by postawić zjazd przed faktem dokonanym przejścia władzy w ręce R ad Robotniczych i Żołnierskich. Zrobili to w sto­

sunku do rewolucji rosyjskiej, stawiając na dłuższy okres czasu wszystkich rewolucjonistów, a nawet demokra­

tów przed dokonanym faktem alternatywy: albo w ła­

dza bolszewicka, albo władza reakcji Koltczaka'lub De- nikina. Zrobili to również w stosunku do M iędzyna­

rodówki, by postawić proletarjat całego świata przed faktem dokonanym wyboru: albo Międzynarodówka

• komunistyczna, albo Międzynarodówka Szajdemana, Hendersona i Thomas'a.

Lecz niezawsze próba postawienia przed faktem dokonanym kończy się powodzeniem. Często czynniki zainteresowane nie chcą uznać próby za fakt nieod­

wołalny i starają się zn usić do odwrotu zbyt przed­

siębiorczych zwolenników „tworzenia historji". I tak właśnie stoi sprawa w stosunku do Międzynarodówki.

Z naszego punktu widzenia rdzeniem pacierzo­

wym przyszłej Międzynarodówki są następujące ugrupowa­

nia.- niezależni socjal-demokraci niemieccy, socjalistyczna

S aitja francuska, socjalistyczna parfja wło&ka i socjal- emokraci austrjaccy. Jestto oczywiście ocena subjek- tywna, chociaż opiera się na następujących objektyw- nych danych: są to masowe organizacje, przeniknięte rewolucyjnym duchem i grupujące proletarjat najbar­

dziej wpływowych politycznie krajów. Z nich tylko włoska partja uznała utworzenie trzeciej M iędzyna­

rodówki w Moskwie za fakt dokonany i uchwaliła doń przystąpić. Aczkolwiek podkreślić należy pewien kom izm sytuacji, w której do komunistycznej Między­

narodówki, wyklinającej niezależnych soc.-demokra- tów, jako zdrajców rewolucji, należy partja, licząca śród swych wodzów ludzi, jak Turatti, znacznie bar­

dziej prawych od prawego skrzydła niezależnych.

Lecz pozostałe trzy stronnictwa nie chcą dać sobie narzucić sytuacji, którą stworzono bez ich wie­

dzy i bez icV» zgody. Do dnia dzisiejszego uw ażają za wskazane dążyć do odbudowania jedynej Międzynaro­

dówki, obejmującej ogół proletarjatu i przenikniętej

jednocześnie duchem rewolucyjnym. Nie uznają al­

ternatywy: »Bern lub Moskwa", a chcą stworzyć syntezę ruchu robotniczego całego świata.

Jako drogę obrały tymczasowo Bern. Nie dlate­

go, że droższym im jest Szajdem an niż Lenin, H en­

derson niż Trocki. Lecz ponieważ w Bernie są repre­

zentowane m a s y robotnicze Anglji, Ameryki i Nie­

miec, a w Moskwie (poza rosyjską partją) tylko drobne grupy propagandystyczne.

Stosunek tych stronnictw do Moskwy i Berna określa się tedy w sposób następujący: próby Mos­

kiewskiej rozbicia Międzynarodówki nie uznaje się za fakt dokonany, a przez Bern dąży się do zjednocze­

nia Berna z Moskwą.

Powodzenie tych wysiłków nie jest wykluczo- nem. Lenin dwa lata temu pisał, że o ile nie uda się komunistom stworzyć własnej Międzynarodówki, to utworzą skrajną lewicę w ogólnej. Zm usić ich do tego jest niewątpliwie wdzięcznem zadaniem.

Powodzenie jest możliwe, lecz bynajmniej nie pewne. Sam fakt egzystowania Moskwy odciąga od Bernu szereg elementów, które w ogólnej Międzyna­

rodówce byłyby sojusznikami rewolucyjnych stron- nictw, należących do Berneńskiego zrzeszenia. Opor- tuni*tyczna polityk®, uprawiana dotychczas przez Ber­

neńskie zjednoczenie, zniechęca i odpycha odeń licz*

M 17

niejsze jeszcze koła robotnicze. Być m oże, że w zbyt skompromitowaną formę nie uda się wlać nowej treści.

Przyszłość, niedaleka przyszłość to wykaże. W te­

dy wykaże się, czy Moskwa jest rzeczywiście faktem dokonanym, czy też tylko nieudaną próbą. W każdym razie póki jeszcze toczy się walka, póki najbardtiej blizkie nam organizacje nie zaniechały wysiłków* by dojść do nowej Międzynarodówki najkrótszą drogą—

bez rozłamów i bez rozbijania klasy robotniczej— pó- ty naszym obowiązkiem jest ich w tej walce poprzeć.

Nie ukrywamy przed sobą bynajmniej charak­

teru Berneńskiego zjednoczenia. Nie obawiam y się powiedzieć wyraźnie, że zastrzegamy sobie prawo nie­

podporządkowania się uchw ałom tego zjednoczenia.

Nie robimy sobie iluzyj co do m ożliw ości twórczej pracy obecnego zespołu tego zjednoczenia. A jednak twierdzimy: najzdrowsze elementy ruchu robotnicze­

go są jeszcze w Bernie i póki one tam są, myśmy powinni walkę ich poprzeć.

Gdy walka ta okaże się beznadziejną, Wtedy Za­

równo dla nich, jak i dla nas sytuacja się znftieni.

Stając wtedy na gruncie faktu dokonanego, będziemy musieli wyciągnąć z tego odpowiednie konsekwencja.

Droga może się zmienić, lecz cel pozostaje ten sam: Rewolucyjna Międzynarodówka o g ó ł u prole­

tarjatu, Międzynarodówka Rad.

Sem per Idem.

as

W „palestyńskim raju“.

Legenda o raju palestyńskim dla Żydów, którą tak gorliwie szerzyli panowie s oniści i poale-sjoniści rozwiewa się, jak dym. Prasa żydowsko amerykańska i krajowa dzień w dzień przynosi wieści, rozpraszają­

ce iluzje o „szczęściu“, jakie oczekuje rzekomo w Palestynie żydowskich robotników, rzemieślników i t.p.

— iluzje, któremi czasu wojny i teraz jeszcze sjoniści wszelkiego autoramentu karmią mesy żydowskie.

W Palestynie dzieją się rzeczy niewiarogodne.

W Palestynie robotnik żydowski jest traktowany go­

rzej, niż na niemieckich przymusowych robotach w osławionym „Ost-gebicie." W Palestynie przeciw języ­

kowi żydowskiemu, temu językowi, którym żydostwo mówi w całej Polsce, na Litwie, Rusi, w Ameryce—

sjoniści głoszą krucjatę.

Ale pozwólm y m ów ić faktom. Faktom, które w pełnych rozpaczy listach, podają robotnicy żydowscy i inni idealiści, którzy skuszeni nam owami pojechali do Palestyny.

Położenie robotników żydowskich w Palestynie jest okropne. Chodzą obdarci, zgłodniali, opuszczeni' i szukają pracy. A znajduje się m iędzy nim i wielu ta»

kich, którzy wyrzekli się karjery, dobrych stanowisk, wygodnego bytu, porzucili dom rodzinny, wszystko dla ideału swego, dla Palestyny! Lecz rzeczywistość sro­

dze z nich zadrwiła. W Palestynie niema bowiem dla nich pracy. W Palestynie żydowscy koloniści nie chcą przyjm ować żydowskich robotników, bo ci dla nich za drodzy, bo arabscy robotnicy ra psie pieniądze pracują. Z musiT więc, by nie umrzeć z gło*

du, zdecydowali się żydowscy robotnicy wyrzec się wszelkich potrzeb, zdecydowali się zniżyć do tego prymitywnego, barbarzyńskiego niemal poziom u, na jakim stoją Arabowie, by m óc z niem i konkurować.

Ale i to nie pomaga. Koloniści nie chcą przyjmować ż y d o w s k i c h r o b o t n i k ó w . Sjonistyozni koloniś*

ci uw ażają żydowskich robotników za niebezpiecznych

»bolszewików*, którey ciągle strajkują t których trza

(6)

wytępić. W Tel Awiwie koloniści nie w y n a j m u j ą d o m ó w robotnikom żydowskim, gdyż, zdaniem ich, miasto powinno być wolne od »takich rzeczy.“ K olo­

niści sjonistyczni stworzyli nawet specjalną organi' zację dla zwalczania bolszewizmu w Palestynie! Gdy żydowski robotnik um iera z głodu, gdy na rozpalo­

nych słońcem palestyńskiem drogach i ulicach omdlewa z wycieńczenia, kolonista zagarnia dla siebie stru­

mienie złota, zewsząd płynące na „święty“ cel ko­

lonizacji w Palestynie. Gdy ostatnio postawiono za wa­

runek, że zapomogi otrzymywać będą tylko ci kolo­

niści, którzy zatrudniają robotników żydowskich, sjo­

nistyczni koloniści przedstawiali zfałszowane doku­

menty, w których arabskich robotników chrzczono żydowskiemi im ionam i.

Ale nie tylko koloniści bojkotują i wygładzają żydowskich robotników. To samo robi i o f i c j a l n a s j o n i s t y c z n a k o m i s j a w P a l e s t y n i e . Gdy żydowscy robotnicy zwrócili się do niej z żądaniem pracy, z żądaniem wywarcia presji na kolonistów, ko­

m isja oświadczyła, że pieniędzy na zaaranżowanie robót nie m a, że wogóle dla robotników pieniędzy nie posiada, że najwyżej m oże dać u kolonistów za­

jęcia dla s t u r o b o t n i k ó w pod warunkiem, iż zgodzą się na niską płacę.

Stosunek wrogi zajm ują koloniści nie tylko względem żydowskich robotników, ale również wzglę­

dem... legjonistów. Ci, którzy zwabieni sjonistycznym tam — tam, oszukani zwodniczemi hasłami, wstąpili w Anglji i w Ameryce do żydowskich legjonów, dziś już są niepotrzebni, Nic to, że dla im perjalizm u angielsko- sjonistycznego przelewali krew na stokach Galipoli, na polach Palestyny, że mordowali Turków, zabijali Arabów— murzyn zrobił swoje, murzyn m oże odejść.

Na legjonistów, piszą w listach, nikt teraz nie zwraca uwagi. Stworzyła się taka paradoksalna sytuacja, że sjonistyczni legjoniści znajdują przytułek i gościnę w kantynach arabskich, francuskich i angielskich, gdzie otrzym ują papier listowy i inne drobnostki. Wreszcie legjonistów żydowskich w y p ę d z a s i ę z Palestyny!

Sam p. Żabotyński, osławiony twórca legjonów, pa­

chołek im perjalizm u angielskiego, radzi wszystkim żo­

natym i tym co przerwali studja, by wrócili z powro-.

tem do Ameryki. Ale i bez tej agitacji większa część legjonistów, i to najlepsi śród nich, najbardziej oddani poale-sjoniści, ucieka z Palestyny, wraca do „prze­

klętego golusu“. Z 1300 legjonistów 38-go bataljonu, który składa się z amerykańskich Żydów, tylko 70 zgodziło się pozostać w Palestynie jeszcze na 6 mie­

sięcy, 1000 natychmiast chce wracać, a 200 jeszcze się waha. To samo jest z amerykańskim 39 bataljo- nem i z legjonistami „pułku palestyńskiego*. Dzieje się tak dlatego, piszą legjoniści w listach, że wszys­

tko, o czem trąbili w swej agitacji sjoniści, okazało się absolutnym fałszem, sjoniści nie posiadają bowiem najmniejszego wpływu na życie polityczne i ekono­

miczne Palestyny. Z sjonistami angielska władza nie liczy się zupełnie. Ziem ia, kolonizacja, roboty pu­

bliczne— to wszystko jest poza sferą wpływów sjo- nizm u w Palestynie, który gospodarzy tylko przy po­

dziale pieniędzy, „jałm użny*, płynącej z Europy i Ameryki. Legjoniści, którym m ów iono o państwie ży- dowskiem, o wszystkich tych pięknych i dobrych rze­

czach, któremi szarlatani sjsnistvczni zasypywali ga­

zety żydowskie, uciekają z Palestyny, przekonawszy się na miejscu, że ich oszukano. W dodatku w legjo- nistach, którzy, ufni^w swe „zasługi* przy „zdobyciu"

kraju, liczyli na pewne przywileje, koloniści sjonis' tyczni widzą też zagorzałych „bolszewików*. Ostatnio nadeszły wiadomości, że legjonistów siłą zmusza się do opuszczenia Palestyny.

Przeciwko językowi żydowskiemu prowadzą

6

sjoniści form alną nagankę. Pisaliśmy już w swoim czasie, że z biernego prawa do Konstytuanty będą korzystać tylko ci, którzy um ieją mówić i pisać po hebrajsku. Ostracyzm ten stosują sjoniści i w innych dziedzinach. Żabotyński oświadczył, że do szkoły rolniczej będą przyjmowani tylko ci, co m ów ią po hebrajsku. W wielu kqlonjach nie chcą inaczej m ó ­ wić, jak po hebrajsku. W tej krucjacie przyjm ują też udział najwybitniejsi przywódcy poale-sjonistów, jak Ben - Gurjan, Ben - Cwi. Pierwszy jest nawet autorem projektu, ograniczającego prawo bierne do konstytu­

anty tylko dla „hebrajczyków“.

Gdy m ówim y o konstytuancie, to wspomnijmy również o innym przepisie drakońskim sjonistów.

Przyznali oni czynne prawo wyborcze rzekomo wszyst­

kim. Ale faktycznie żydowscy robotnicy będą i tego prawa pozbawieni. Czas, który wyborca przebyć musi na jednym miejscu, by m óc wybierać, jest tak] długi, że robotnicy— zmuszeni za zarobkiem wędrować z|ko- lonji do kolonji— n i e b ę d ą mogli wziąć udziału w wyborach.

Oto jak się przedstawia życie w Palestynie, w tym kraju, dokąd według sjonistów i poale-sjonis­

tów mają się wkrótce skierować setki tysięcy żydow­

skich emigrantów, by tam znaleźć pracę, dobrobyt i spokój.

Kraj w którym obecnie m ała garstka robotników żydowskich umiera z głodu, nie znajduje pracy, a w najlepszym razie musi się zadowolnić życiem naw pół dzikiego Arabą; kraj, z którego idealiści“ legjoniści uciekają, dokąd oczy poniosą, ten kraj m a się stać przystanią dla szukających zarobku m iljonowych mas żydowskich.

Jak nazwać zbrodniczą działalność tych, a zwłaszcza poale-sjonistów, którzy, wiedząc o tem wszystkiem, w dalszym ciągu tum anią masy opowia­

daniam i o „raju palestyńskim“ ?

Jak nazwać sjonistów, którzy w dalszym ciągu śmią m ówić o „siedzibie“ dla żydów w Palestynie.

Jak śm ią oni prawić o „zmartwychstaniu życia żydow­

skiego w

i

Palestynie“, wówczas gdy amerykański gie- nerał J a d w i n , członek misji Morgentau'a, na przyję­

ciu sjonistycznem w W ilnie w odpowiedzi na toasty sjonistyczne oświadcza: „chcecie jechać do Palestyny?

Nic nie m am przeciwko temu. Ale Palestyna należy obecnie do Anglji. Będziecie więc musieli tam być

„ d o b r y m i A n g l i k a m i “ .

To wszystko, nie przeszkadza bynajmniej panom sjonistom nadal szerzyć ułudę, zgarniać potoki złota dla swych „kolonizatorskich“ zamiarów, przy których realizacji otwiera się cały szereg intrantnych stano­

wisk. A że masy żydowskie nic z tego m ieć nie będą, że odciąga się ich energję od właściwych zadań, to dla sjonistów i poale-sjonistów jest obojętne.

Ni 17

Na marginesie.

P. P. S. a cła.

Mieliśmy w Sejmie m ałą dyskusję cłową. Rząd zażądał od Sejm u upow ażnienia do wprowadzenia nowych ceł według swego uznania. W im ieniu P. P. S.

przemawiał znawca spraw finansowych p. Diam and.

W ygłosił on, jak notow ali sprawozdawcy polskich pism

„postępowych“, przemówienie „świetne“ , druzgocące zarówno rząd, jak i jego obrońców. Czego bowiem nie było w przemówieniu p. Diam anda ? Troska o prze­

mysłowców, których z kretesem się zrujnuje, jeżeli Sejm w sprawie tak ważnej, jak cła, pozostawi rządo­

wi prawo decyzji. Była dalej troska o prestige Sej

(7)

mu, który pozwala sobie wydrzeć „najświętsze swe prawa“. Poseł D iam and apelował wreszcie do Sejm u, by się nie kom promitował do cna „wobec całej ucywilizowanej Europy“ , gdy rząd robotę celną wykona po partacku, mniej więcej tak, jak eksminister p. Karpiński załatw ił sprawę walutową.

Jednem słowem przemówienie posła Diam anda m iało tyle przekonywających i wzruszających argumen­

tów, że ściany Jerycha by się rozstąpiły.

Jednej tylko drobnostki brakło w cłowem prze­

m ów ieniu „socjalisty“ Diam anda, podanem in extenso w „Robotniku“. Ani słowa o r o b o t n i k u , ahi zająk­

nięcia się o k o n s u m e n c i e . O wszystko i wszystkich, bolała głowa posła Diam anda. „Jabym chętnie p o­

szedł na zgromadzenie przemysłowców — powiedział on — i spytał ich, czy godzą się na 5-cio tygodniowe cła“ . Do takiej nawet „ofiarności“ posunął się kam­

rat Bolesława Eigera i Bersohna ze „Zw iązku Rów no­

uprawnienia Żydów“ .

Ale co robotnik myśli o cłach, co socjalista po­

winien w tej materji powiedzieć, prócz rozdzierania szat nad „kom prom itacją wobec „całej Europy“ —• o tem p. D iam and m ilczał. W idocznie C. K. R. P. P. S.

nie zajął jeszcze, w tej Sprawie stanowiska.

Brak quorum

W dniu 6-go sierpnia, w piątą rocznicę dnia, w którym P. P. S. sprzęgła swą politykę z losami wojny imperjalistycznej — w tym dniu posiedzenie niepod- ległościowo-socjalistycznej R. D. R. m usiało być zam ­ knięte z powodu braku quorum , w obecności zaled­

wie 20-u delegatów, jak donoszą pisma.

P. P. S.-owcy zbierają owoce swej polityki. „R a­

ka komunistycznego“ wycięli. Z „nacjonalistami z pod znaku B undu“ zerwali. Wszystko zrobili, by odciążyć balast swej Rady, by spokojnie i gładko sunąć mogła po wodach, pepesowsko-galicyjskiej polityki realnej.

I bili im brawo pp. Civisy w Kurjerkach, nie mogli się nadziwić głębokości politycznej naszego

„narodowego“ „polskiego“ socjalizmu.

P. P. S-owcy m ieli się oddać pracy „pozytywnej“ . Nie krytykować, nie jątrzyć, nie bruździć, ale zwalczać paskarstwo, urucham iać przemysł m iały „niepodleg- łościowo-socjalistyczne“ Rady.

Zawrzała praca. Na posiedzenia Warszawskiej Rady N.-S. przychodzili posłowie socjalistyczni i skła­

dali sprawozdania. Przychodzili radni, ławnicy i roz­

taczali szerokie plany na przyszłość.

A tu nagle w uroczystą rocznicę — dnia 6-go sierpnia- zabrakło quorum.

A p. Civis, ten z Kurjerka, który tak sławił m ą­

drość P. P. S-owców, zaciera ręce z radości i pisze:

„Niewątpliwie delegaci robotniczy swym zdro­

wym rozumem polskiego robotnika doszli do przeko­

nania, że różne wydania rosyjskich „sowietów“ , czy to pod firmą rad ogólno-partyjnych, czy też p o d s z u m n ą r a d n i f e p o d l e g ł o ś c i o w o - s o c j a l i - s t y c z n y c h nie powinny m ieć miejsca w Polsce.

W niej najwyższą władzę sprawuje sejm ustawodawczy".

Możecie być dum ni, tow. pepesowcy, z rezulta­

tu pracy Waszej rozbijania Rad ogólnych, z tego sta­

nu, w jakim obóz robotniczy Polski znajduje się w chwili, gdy reakcja polska, i międzynarodowa gotuje się do nowego skoku.

J\ft 17

Z życia partji.

Na zapytania niektórych organizacyj, czy „Bund*

w ziął udział w międzynarodowej socjalistycznej Kon­

ferencji w Lucernie, C. K. B U N D U w Polsce kom u­

nikuje, że przedstawiciela swego na wspomnianą Konfe­

rencję nic w ysłał i_że na zjeździe nie był reprezentowany.

Wolność kwitnie.

Nie tylko na prowincji miejscowi kacykowie ro­

bią co im się żywnie podoba, ale dzieje się to rów­

nież w większych ośrodkach, jak Łódź, Częstochowa.

W C z ę s t o c h o w i e dotychczas n i e w o l n o było w języku ż y d o w s k i m odbywać odczytów, zgromadzeń i t. p. Po długich staraniach minister- jum spraw wewnętrznych wydało nareszcie specjalną instrukcję, zezwalając i w Częstochowie na używanie języka żydowskiego na zebraniach. Lecz wszystkie zebrania i odczyty w języku żydowskim podlegają specjalnemu przepisowi. Po ukończeniu odczytu lub zebrania zestawiany jest protokół, który podpisują trzy osoby urządzające odczyt. Przepis ten do zebrań w polskim języku się nie stosuje. Oto jeszcze jeden do­

wód „równouprawnienia".

W L o d z i odbył się ostatnio przed sądem po­

koju charakterystyczny proces. Przez dłuższy czas, nie tak dawno, policja łódzka codzień dokonywała r e w i z y j w związkach zawodowych w poszukiwaniu zebrań nielegalnych. Jednym z najbardziej napasto­

wanych był związek włóknisty, mieszczący się na Ba­

łutach, w środowisku gęsto zam ieszkanem przez ży­

dowskich robotników. To też lokal związku zawsze pełen był interesantów. Policja zaś upatrywała w tem

„nielegalne* zebrania, które też rozganiała. Po każ- dem takiem „przywróceniu* porządku, przedstawiciele związku wzywani byli do słynnej 5-ej brygady, dokąd odsyła się złodziei, prostytutki i t. p„ celem składania

»wyjaśnień*.

26-go marca, po rozpędzeniu zgromadzonych w związku włóknistym, sekretarz związku wezwany został do brygady. K om endant tejże w sposób gwałtowny zarzucił sekretarzowi związku, że w związku urządza­

ne są zebrania nielegalne i wreszcie zagroził, że wpa­

kuje zarząd do „turmy*, a związek zamknie. Gdy se­

kretarz oskarżeniom tym kategorycznie zaprzeczył i za­

razem zwrócił p. komendantowi uwagę, że związek m oże być zamkniętym tylko na skutek piśmiennego rozkazu władzy, p. komendant uczuł się obrażonym i rozkazał zestawić protokuł o „niegrzeczności* sekre­

tarza związku wobec władzy.

Urzędnik, który wykonywał rozkaz p. kom endan­

ta, przeszedł swego mistrza. O prócz bowiem oskar­

żenia o „niegrzeczność*, gorliwy i żądny odznaczenia się urzędnik w protokule zamieścił z własnej inicja­

tywy, że w związku włóknistym odbyło się zebranie

„nielegalne", że na żądanie p. kom endanta, by tego rodzaju zgrom adzenia nie m iały miejsca, sekretarz związku przekornie odpow iedział, że właśnie zebrania

„nielegalne* będą się odbywały. . .

Cel, osiągnięto. Dn. 9-go lipca 6-y sąd pokoju w Lodzi na mocy protokułu brygady skazał sekretarza związku włóknistego za „urządzenie nielegalnego ze­

brania* na 6 tygodni więzienia lub 500 marek kary.

Na wyrok ten podano skargę apelacyjną.

Prowincji nie tylko tej głębokiej, ale i tej nam bliższej zaczynają zazdrościć i... warszawscy komisarze policji. W Warszawie jak dotychczas zebrania w ję­

zyku żydowskim odbywają się bez przeszkód. Ale na jednem z ostatnich posiedzeń warszawskich komisarzy policji kwestja języka żydowskiego na zebraniach pu­

blicznych była przedmiotem obrad. Zdania panów komi- podzieliły się: część uważała, że trza z a b r o n i ć używania j ę z y k a ż y d o w s k i e g o n a z e b r a - n i a c,h, a to z tej racji, że policjanci języka tego nie znają; część zaś była zdania, że na zebrania żydowskie trza posyłać policjantów rozumiejących po żydowsku. Wreszcie panowie komisarze zde­

cydowali się zwrócić do ministerjum spraw wewnętrz­

7

Cytaty

Powiązane dokumenty

21 lipca proletarjat żydowski czynem dow iódł, że dziś, jak i zawsze, gotów jest całkowicie spełnić swój obowiązek międzynarodowej solidarności.. Z u p t/n ie

ności przywatnej odnosi się do wszystkiego, co daje się w ten lub inny sposób opanować oddzielnemu człowiekowi. Socjaliści uw ażają, iż prawo własności może

1 jakkolwiek może nie odpowiada ono całkowicie rzeczywistemu stanowi rzeczy d z i ś , to musi jednak ujawnić się w pewnych zasadniczych ten­.. dencjach rozwoju

woju wewnętrznych stosunków w Polsce może nastać moment, kiedy Rady mogą się bardzo pepesowcom przydać... rozbiją, nie zważając na liczne

go może być mowa o uprzywilejowaniu Żydów, gdy jednocześnie w związku ich roi się od bezrobotnych. Wogóle, mówilj przywódcy związku, Żydzi nie powinni

wym i wszystko było w porządku. Nawet samodzielni fellachowie nie zostali oszczędzeni. Jeżeli ich ziemia się spodobała, to i ich spotykał los chumsa. Hypotek w

jest w stanie rozwinąć w pełni swych sił wytwórczych; 1 że rewolucja, która wyczerpała się do tego stopnia, iż cała jej energja skupia się już tylko w

W tłomaczeniu na zwykły język polityczny oznacza to wyraźnie i niedwuznacznie, że komuniści sięgną po władzę dopiero wtedy, gdy będą mieli przeważającą