• Nie Znaleziono Wyników

Podmiot nieświadomości.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Podmiot nieświadomości."

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

2000, R. IX, Nr 3 (35), ISSN 1230-1493

Paweł

Dybel

Podmiot nieświadomości.

Pojęcie podmiotu w psychoanalizie Jacques’a Lacana na tle tradycji filozofii kartezjańskiej

1.

Pojęcie podmiotu jest jednym z kluczowych pojęć teorii psychoanalitycznej Jacques’aLacana. Ponieważteoria ta wyrasta przede wszystkim na podłożudo­ tychczasowej tradycji filozoficznej, można je z powodzeniem traktować jako pojęcie sensu stricto filozoficzne. Inna sprawa, że stosunek Lacana do tej tra­ dycji (podobnie zresztą jak w odniesieniu do tradycji psychoanalitycznej) jest wysocepolemiczny. Dlatego też, analogicznie, znaczenie, jakie zyskuje uniego pojęcie podmiotu,jestrówniepolemiczne w stosunku do tego, jak było ono tu­

taj do tej pory rozumiane. Można by wręcz zacząć zastanawiać się, dlaczego Lacan nie poszedł w ślady Heideggera i nie posłużył sięcałkiem nowym termi­

nem, jakimś wymyślonym przez niego psychoanalitycznym odpowiednikiem Dasein. Tym bardziej, żenie brakowało mu w kwestiach terminologicznych po­ mysłowości. Ale dokładniejszy wgląd w prace tego autorakażę stwierdzić, że zachowanie przez niego pojęcia podmiotu jest głęboko uzasadnione, jakoże mimo wszelkich różnic wpisują się one głęboko w tradycję kartezjańską. Starając się wykroczyć poza tę tradycję, myśl tajest zarazem jej organicznym elementem, niezaś —jak ma to np. miejscewprzypadku autora Bycia i czasupróbą jej przezwyciężenia czy też — mówiąc ściślejjej „wkręcenia(verwinden) w sie­ bie. Dlatego uchwycenie różnicy między podmiotem kartezjanizmu i podmio­

tem psychoanalizy Lacanajest zadaniem niezwykle trudnym, wymagającym nieraz zachowaniadużej terminologicznej ostrożności i bardzo subtelnych roz­

graniczeń.

2.

Zasadnicza zbieżność poleganatym, że lacanowski podmiot, podobniejak kartezjański,jest „tym,który wątpi”na drodzewątpienia dochodząc do odnale­

zienia tego, co w jego myśleniujest pewne. Ściśle biorąc, samo wątpienie daje mupewność tego, że myśli, wyjawia mu jego myśleniejako pewność. Wynika

(2)

stąd dalej, że — ogólnie biorąc — bardzopodobna jest też droga owego pod­

miotu do uzyskaniatego rodzajupewności. Jestto droga poprzez wskazywanie na iluzoryczny charakterróżnychpotocznych wyobrażeń o świecie.

Różnice zaczynająsię natomiast wówczas, gdybliżej przyjrzymy się temu, co jesttutaj wykazywane jako iluzoryczneorazjak wygląda sama formuła„pew­

ności” myślenia. Podmiot kartezjański obiera długą i okrężną drogę wątpienia w prawdziwość swoich percepcji i wrażeń,fantazji i snów, aby w końcudotrzeć do siebiejako pewności samego myślenia, odnaleźć siebie jako cogito. Droga lacanowskiego podmiotu zdaje sięnatomiast bardziej wyrafinowana, ale i rady­

kalnazarazem. Podmiot ten bowiem osiąga pewność nie tylko na drodze wąt­

pieniawe własnepercepcje i sny, leczw jakimś sensie również na drodzewątpie­

niawsamego siebie jakotego, który coś dostrzega iśni.

Ale należy od razu podkreślić— wątpienie podmiotu nie dotyczy tutaj jego samego jako cogito: czylijako podmiotu, którypyta o samą „podmioto­

wośćswego myślenia. Dotyczy ono wyłącznie podmiotu jako J a (ego),jako pewnego „Ja myślę,które według autoraEcritsjest tylko wyobrażenio­

wym derywatem podmiotu, zgłaszającym nieuzasadnione roszczenie bycia sa- mouzasadniającąsię podstawą wszystkich swoich postrzeżeń, wyobrażeń i myśli.

Innymi słowy, Ja według Lacana, to własnywyobrażeniowy obrazpodmiotu, wktórym ten ostatnibez-podstawnie ustanawia siebiejako podstawęswojej re­

lacji do siebie, do innych i do świata. Dlatego też w tak ustanowionej Ja-pod- stawie podmiot nie rozpoznaje bynajmniej poszukiwanej prawdy o sobie sa­

mym, ale przeciwnie: staje się podmiotem skrajnie wyobcowanym w stosunku do siebie, podmiotem, który porzucił, zrepresjonował swoją własną podmioto­ wość. Innymi słowy, Ja to według Lacana podmiot, który przechodząc na drugą stronę lustra przeobraził się w skrajne przeciwieństwo samego siebie. Jest to podmiot, którywyobraził siebie jako jakieś Ja idealne, Jabez skaz i dziur,które może być samodla siebie gwarantem swej pewności.

Wtej perspektywie Ja jawi się jako iluzja iluzji: bowiem bezzasadnie usta­ nawia siebie jako ostatecznąpodstawę wszystkich swych postrzeżeń i wyobra­

żeń, podczasgdy w istocie stanowiono tylko wyobcowaną wtórną postać pod­ miotowości podmiotu jako takiej, wszystkichjego cogitationes. Takie Ja, ściśle biorąc, nie myśli, ale tylko wyobraża sobie, że myśli. Jego myśleniejesttylko pochodną, wyobrażeniową postacią „myślenia” samego podmiotu.

Ujęcie to implikuje, żemyślenie całejniemal XIX- iXX-wiecznej metafizy­

ki jest w istocie rodzajem myślenia „wyobrażeniowego, wyobcowanego w sto­

sunku do siebie. Tradycję tę określa wszakżewykładane tu na różne sposoby założenie, że myśl, cogito cogitatio, ma ostatecznie swe podstawy w sobie sa­ mej. Jest to w ostatecznej perspektywie myśl uzasadniająca samąsiebie, myśl będąca dla siebie samej swąostateczną ratio,myśl-Rozum wyłożonajako „ra­ cjonalność jako najczystsze i najwyższe spełnienie samej siebie. Według La­

cana, tegorodzaju wykładnia myśli nie uchwytuje jej faktycznejistoty, alejedynie

(3)

111 poświadcza i dogmatycznie utwierdza jej wyobcowanie w stosunku do siebie.

Myśl wyłożona jakoratio nie jest bynajmniejnajczystszą formą myśli, ale jedynie podstawowym (i najbardziej uporczywym zarazem) fantazmatem europejskiej filozofii i nauki, któryma swoją podstawęw „wyobrażeniu” przez cogito siebie jako Ja idealne. W fantazmacie tym przesłonięte („zaklejone”) zostało to, co fak­

tycznie stanowi o„myśleniu”: fakt, żejego podmiotstanowi organiczny element struktury samego języka (porządeksymboliczny), niejest zatem w stosunku do niego żadną odrębną samouzasadniającąsię podstawą. Dlatego też wszelkie­ wienie o podmiocie myślenia winno skoncentrować się na wyjawieniu natury samego tego związku, nie zaśrozpatrywaćcogżto-podmiot jako pozostające po­ za jego obrębem,mające swą podstawę w sobiesamym Ja.

3.

Jeślidokładniej przyjrzeć się Rozprawieo metodzieKartezjusza, beztrudu rozpoznamy tu dwiepodstawowe formypodmiotu,o których byłamowapowy­ żej: czysty podmiot myślenia,którywątpi, oraz Jajako jego wyobrażeniowyde­

rywat, które ustanawiając siebie jako podstawa wyobraża siebiejako podmiot, który myśli. Wszelako, aby odnaleźć u Kartezjusza ten pierwszy podmiot, trzeba go zacząć czytać niejako „pod włos, wydobywając bardziej lub mniej ukryte implikacje jegoargumentacji, nie zaś to, co ona bezpośredniogłosi.

Kartezjusz oddziałał napóźniejszą filozofię i naukę europejską swoją kon­

cepcją podmiotujako samouzasadniającej się„substancjalnej”podstawy — da­

jąc wten sposób fundament doukształtowania się pojęcia Ja wjego znaczeniu, obowiązującym w ramach metafizycznej tradycji „filozofii świadomości”. Tra­

dycję określa wszakże założenie, że myśl, cogito cogitatio,maw sobiesamej swój fundament. Jest to innymi słowy myśl, która w ostatecznej perspektywie jest samadla siebie ratio, myśl-Rozum zinterpretowana jako „racjonalność, która odsyła do samejsiebie, znajdując wten sposób w sobie samejswe najwyższei naj­ czystsze samo-spełnienie.

Lacan, przeciwstawiając się tej tradycji, twierdzi, że zapoznałaonafaktycz­

ne, najbardziej radykalne znaczenie pojęcia podmiotu u Kartezjusza. Wistocie bowiem orientuje się ona według wyobrażeniowego „substancjalnegoderywa­

tu tego pojęcia, interpretując go jako Ja, świadomość, samoświadomość itd.

Tymczasem, wbrewtemu, co sądząprzedstawiciele tej tradycji,myśl zinterpre­

towana jako ratio nie jest bynajmniej najczystszą i najwyższą formąmyślenia jako takiego. Przeciwnie, jesttojeden z najbardziej podstawowych„fantazma­

tów” filozofii i nauki europejskiej, za którego pomocąstara się onaprzesłonić faktycznypodmiot myślenia.

Rzeczbowiem wtymtwierdziLacan — że cogito wcale nie musi wstą­ pić na okrężną drogęwątpienia po to, aby upewnićsięco do tego, czego ponie­

kądjuż od samego początku jest pewne. Cogito bowiem, ów ulotny podmiot myśli, jestpewne siebie jużzawsze zgóry. Tozaś wynika z prostego i oczywis­

(4)

tego faktu, żejestonopodmiotem Innego języka, w stosunku do któregonie jest jednak żadnym ostatecznym fundamentem, ale tylko jednym z jego elementów.

Z tej też racji cogito w swym faktycznym, najbardziej radykalnym znaczeniu nie może zostać pojęte jako czysto racjonalna samouzasadniającasię podstawa wszystkich swoich cogitationes, do której wszystkie one retroaktywnie się od­ noszą. Przeciwnie, swoje ostateczne usprawiedliwienie cogito odnajduje w In­

nymjęzyku, któregojest organiczną częścią.Jeśli jednak cogito traci w ujęciu La­

canauprzywilejowaną funkcję samouzasadniającej się podstawy, w której ufun­ dowane wszystkie pozostałe elementy języka i myśli, to zarazemnadal pozo- staje ono jednym z podstawowych „warunków możliwościjęzyka jako takiego.

Lacan, pozbawiając cogitopozycjielementucentralnego, wokół którego ześrod- kowana jest cała struktura języka, nadal upatruje w nim jeden z jegoelementów konstytutywnych. Podstawowymproblemem staje się wówczas określeniefunk­

cji tego elementuw ramach struktury Innego-języka jako całości.

4.

Lacanowska formuła cogito implikuje nowe pojęcie pewności myślenia.

Owa pewnośćnie ma swego fundamentu w pustym „Ja myślę”, gdzie podmiot myśli wyobraża siebie jakopodstawę swej relacji do siebie w myśleniu o czym­

kolwiek (tzn. nie tylko jako podstawaw swym refleksyjnymodniesieniudo sie­

bie,ale równieżjako podstawa swejrelacjido świata). Jestonazakorzenionaw In- nym-języku, który reprezentuje sobą symboliczny porządek jako taki. Innymi słowy, pewność myślenia jestjuż dana wraz z Innym-językiem, którego pod­

miot myślenia stanowi organiczną część: w stosunku do tej pewności wszelka ustanowiona refleksyjnie pewność podmiotu wyobrażającego siebie jako pod­

stawęswego do siebie stosunku stanowi jedynie ontyczną pochodną.

Z potraktowaniem przez Lacanapodmiotu jako strukturalnegoelementu sa­ mego języka ściśle wiąże się druga, wspomnianapowyżej, różnicaw porówna­

niu ztradycją kartezjańską:odmienna formuła pojęciapewnościmyślenia. Pew­ ność ta niema już obecnie swej podstawy w pustym „Jamyślę”, gdziepodmiot

„wyobraził” siebie jako podstawa swego do siebie stosunku (i tym samymsto­

sunku do świata). Zakorzeniona jest onaw samym Innym-języku,w którym do­

konujesię „myśleniepodmiotuiktóregoów podmiot stanowiorganiczną część.

Jest to, jak sądzę, kluczowy punkt w dyskusji Lacana z kartezjanizmem.

Dopiero bowiem w świetle podobnego ujęcia relacji podmiot-język staje się zrozumiały jegopodstawowy argument skierowanyprzeciwko autorowi Rozprawy ometodzie. Brzmi on: właśnie dlatego, że podmiot Kartezjuszapojmuje siebie jako wyabstrahowanązwszelkiego związku z Innym-językiempodstawę wszel­

kiej wiedzyo świecie (o„rzeczywistym”), musi on paradoksalnie szukać dodatkowego potwierdzenia jej prawdziwości (tzn. zgodności z rzeczami naze­

wnątrz) w Innym-Bogu.O tym ostatnim należy bowiem z koniecznościprzyjąć, że jest „dobrym duchem”, który nie oszukuje człowieka co do rzeczywistego

(5)

113 istnieniarzeczynazewnątrz, gdyż w przeciwnym wypadku nie byłbyon ...Bo­ giem,ale„złym duchem”,Szatanem:

Dla Kartezjusza bowiem, tym, na co nakierowanejest wyjściowe cogito, Ja myślę, o ile obecnejestjuż onowowymJa,jest realność. Wszelako to, co prawdziwe, pozostaje tak dalece na zewnątrz, że Kartezjusz musi sięjeszcze dodatkowoupewnić właśnie co do Innego, któryniezwodzii któregosama egzystencjazagwarantujepodstawęprawdy,zagwarantujemu,żew jegowłas­ nym obiektywnym rozumie zawarte niezbędne warunki tego, co realne, co do któregoegzystencjijużsięupewnił poto, abyodnaleźć wymiarprawdy1.

Ostatecznie zatem, w podmiocie kartezjańskim można wskazać na dwa sła­ be punkty. Pierwszyz nichwiąże się zujęciem tego podmiotu jakozorientowa­

nego „nazewnątrz”, wychylonego ku temu, co realne. Zakłada to, że „prawda”

o rzeczach, które ów podmiot poznaje, znajduje się poza jegoobrębem, w nich samych. Jest to więc podmiot wewnętrznie pęknięty: z jednej strony pojmuje on siebie jako samouzasadniającą się podstawę poznania, z drugiej strony zaś, prawdętegopoznania umieszcza poza sobą. Dlatego też — i jest to jego drugi słaby punkt — aby być ostatecznie pewnym owej prawdy, potrzebuje Innego- -Bogajakozewnętrznegoi ostatecznego gwaranta prawdy poznania.

1 J. Lacan, The Seminar. Book XI. The Four Fundamental Concepts of Psychoanalysis, transl. Alan Sheridan, London 1977, s. 36.

W obu wypadkach źródło słabości podmiotu kartezjańskiego tkwi w jego wspomnianym powyżej wyodrębnieniu się z wszelkiego bezpośredniego związ­

ku z Innym-językiem. To właśnie z tej racji prawdę swoich poznań umieszcza on poza sobą, wtym, co realne, za jej ostatecznego gwaranta uznając zewnętrz­ nego wobec siebie Innego-Boga, który wjego mniemaniu gwarantuje adekwat­

ność między jego „subiektywnymi” cogitationes z tym, co obiektywnie do­

świadcza w świecie. ÓwInny-Bóg jednaknie posiada żadnej przypisywanejmu przez niego „najwyższej realności”, ale stanowi jedynie zmistyfikowanąontolo- gicznąpochodną Innego-języka. To Inny-język wyobrażony przez niego jako osoba —jakopewien duchowy samoistny byt bezskazy.

W myśli filozoficznej Kartezjuszadokonuje się zatem, zjednej strony, od­ krycie podmiotu, z drugiej zaś,jego wyobcowanie w stosunku do siebie. Pod­

miot tenzostajewyabstrahowany ze swego apriorycznego związku z Innym-ję­ zykiem, dlatego autor Rozprawy o metodzie, starając się zrekompensować po­ wstały w ten sposóbbrak w samym sercupodmiotu, sięga po tradycyjne metafi­

zyczne wyobrażenie Innego-Bogaugruntowując w nim ostatecznie wszelką pew­ ność. Kartezjański podmiot, cogito, jest zatem już u swych podstaw przeniknię­

ty pustką, jest on „nihilistyczny” w najbardziej radykalnym, dosłownym rozu­

mieniu tego słowa.Negując i przesłaniając aprioryczny charakter swego odnie­

sienia doInnego-języka drąży on w sobie samym pustąprzestrzeń, aby następ­

(6)

nie zapełnić ją iluzorycznym wyobrażeniem siebie jako Ja,którego zuniwersali- zowanymodpowiednikiemjestobraz Innego-Boga.

Podmiot lacanowskinatomiast, z racji tego, że sam stanowi organiczny ele­

mentInnego-języka nie musi już szukać dodatkowego gwaranta dla prawdzi­

wości swych własnych poznań w Innym-Bogu. Nie musi on prawdy tych po- znańumieszczać na zewnątrz siebiew rzeczachotaczającego go świata. Bę­ dąc podmiotem Innego-języka jest on już poniekąd z góry otwarty na prawdę, odniesiony do niej, porwany przeznią, ogarnięty. Nie musi on już szukać osta­

tecznejpodstawy pewności dla własnychpoznań, bowiem to onjużjest tą pew­

nością.

Co to jednak znaczy„być pewnością? Czynie mamy tutaj do czynienia z tau­ tologią: utożsamieniem podmiotu zpewnością, które stało się możliwe dzięki jego wcześniejszemu utożsamieniu z językiem? I tak i nie. Takponieważ podmiot, będąc organiczną, strukturalnączęściąjęzyka,jest jednym z „warun­ ków możliwości” jego ukonstytuowania się w ogóle. W tym sensie podmiot jest już językiemi to jego bycie językiem osadza good razu w pewności. Nie

— ponieważ podmiot jesttylko jednym z elementów struktury języka, z czego wynika, że,po pierwsze, wskazanienańnie uchwytujejeszcze tego, cojęzyko­ we w ścisłym sensie oraz,podrugie, że on sam, jego pojęcie, może zostaćuchwy­

cone jedynie poprzez określenie jego relacji doinnychelementów języka.

Dopiero więcwówczas,gdyuda nam się bliżej określić miejsce i rolę laca- nowskiego podmiotu wtym „rodzimym dlań językowymkontekście, jego od­

mienność w porównaniu z podmiotem tradycji kartezjańskiej zyska nawyrazis­

tości. Myślę, żenależyprzede wszystkim wskazać dwa elementy tej różnicy.

Jest to, po pierwsze, uznanie przez Lacana, że podmiot jest w istociepod­

miotem nieświadomości, nie zaś podmiotem świadomości,jak jest to u Karte- zjusza. Podmiot ten jest organicznym elementem języka, jego symbolicznej struktury, a nie czymś w stosunku doniego zewnętrznym, odrębnym. Podrugie zaś, podmiot Lacana jest „pęknięty w sobie, „przekreślony, a to dlatego, po­ nieważ będąc elementem języka, nigdy nie jest określony do końca, nazwany przez tworzący go ciąg znaczących.

Poniżej spróbuję scharakteryzować te dwa podstawowe wyznaczniki pod­

miotu wrozumieniu Lacana.

5.

Twierdzenie Lacana, że kartezjański podmiot jest w istocie podmiotemnie­

świadomości— anie świadomości, jak toprzyjmowała postkartezjańska trady­

cja filozoficzna —posiada daleko idącekonsekwencje ontologiczne. Wiążą się oneprzede wszystkimz faktem, że samo pojęcie nieświadomości zyskuje u tego autora zupełnie inne znaczenie i status niż u Freuda. Jeśli bowiem wedługau­

tora Objaśniania marzeń sennych nieświadomość cechuje to, że znajduje się ona poza obrębem „wyobrażeń słownych, to dla Lacana nieświadomość jest

(7)

wręcz utożsamiana zsamą„istotą” tego, cojęzykowe.Nieświadomość, to „dys­

kurs Innego (języka)brzmiznana formuła Lacana. Implikuje ona, że każde­

mu aktowi mówienia, który dokonuje się zgodnie z regułami obowiązującymi na poziomie świadomości, towarzyszy, niczym echo,„dyskurs Innego”, gdzie ten samciągznaczących„gdzieś indziej (na innej scenie) zostaje powtórzony i trwa tam, starając się wniknąć w szczeliny obecne w mowiepotocznej i w refleksji, do którejona skłania”2.

2 J. Lacan, Ecrits, Paris 1966, s. 799.

3 Tamże, s. 835.

Jeśliwięc dyskurs świadomości zorganizowany jest według szeregu dodat­ kowychreguł, nakładających się na regułyczystojęzykowei związanych z okreś­

lonym kontekstem kulturowym, w jakim znajduje się mówiący (obyczaj, kon­ wencja literacka itp.), to dyskurs nieświadomości jestponiekąd dyskursem sa­

mejjęzykowościjęzyka. Oznacza to, że zorganizowanyjest onzgodnie z dwie­ mapodstawowymi regułamijęzyka: substytucji (metafora) i dodawania (meto- nimia) do siebieznaczących, któredziałajątutaj w sposób nieskrępowanyprzez żadne dodatkoweprawa i normy.Podmiot wówczasjesttym, co —jak głosi in­ na formuła Lacanaw „dyskursie”Innego ,jedno znaczące przedstawiadru­

giemu znaczącemu”3.

Formuła ta pozostajew radykalnej opozycji w stosunku do sposobu, w jaki pojęciepodmiotubyłorozumianew kartezjańskiej tradycji. Zgodnieznią, pod­

miot niejest już pojmowanyjako odrębny samoistnybyt, któregopodstawaza­ warta byłaby w nimsamym, ale ściśle biorącjest podmiotem Innego jakojęzyka. Podmiot nie istniejepoza Innym-językiem. Z tej też racji podmiot nie posiada w obrębie języka żadnej, przysługującej mu „z istoty”, substan- cjalności, ale w tym, co „znaczy”,jestzwykłąfunkcją relacjimiędzy znaczący­ mi. Z drugiej strony, podobne rozumienie podmiotu jest możliwejedynie dla­ tego, że ,jako taki”jest on „pustym miejscem”, dziurą, przerwą, załamaniem między znaczącymi. Podmiot zatem, będąc językiem, jego „strukturalnym ele­ mentem”,jestnim zarazem jakby nie do końca, nie w pełni. Aleniew znacze­ niu, że cośz niego poza język „wystaje”. Chodzi raczej o to, żejako czysta ne- gatywność nigdy niemoże zostać bez reszty wchłonięty, wypełniony przez to, co językowe. Iwłaśnie to osobliwe usytuowanie podmiotu „wi „poza” językiem zarazem jestjednym z konstytutywnych elementów języka jako takiego. Bez odniesienia do podmiotujako do „pustego miejsca, interwału,przerwy między znaczącymi nie mogłoby siębowiem dokonać jego „przedstawianie”przez jed­

no znaczące drugiemunie mogłoby pojawić sięjakiekolwiek znaczenie, bo nie byłoby „czego” czemuprzedstawiać.

W odróżnieniu odpodmiotu tradycji kartezjańskiej, który znajduje oparcie wsobiesamym, podmiot Lacana jest „zdecentralizowany i „zdesubstancjalizo- wany”. Istniejeon w jakimś sensie ciągle poza sobą— dlatego możebyć okreś­

(8)

lany jedynie negatywnie. Taki podmiot, w odróżnieniu od romantycznego pod­ miotu mistycznej introspekcji, nie może odnieść się bezpośrednio do siebie zgłębiając doprzejrzystego „dnawłasną podmiotowość. Jako „puste miejsce między znaczącymi zjawia się dopiero wjęzykujako w „polu Innego”, określa się istajepoprzezto odniesienie.

Określenie topozwalanam bardziejprecyzyjnieuchwycić sens przytoczo­ nej powyżej lacanowskiej formuły, że nieświadomość jest„dyskursem Innego”.

Nieświadomość jest takim dyskursemjedynie wstosunku do wyobrażeniowego Ja, które, umieszczone na poziomie świadomości, prowadzi swój dyskurs zgodnie zwłasnymi „intencjami”, panując od początkudokońcanad jego prze­

biegiem. Nieświadomośćprowadzi natomiast całkiem inny dyskurs w tym sen­ sie, że jego znaczące, ich układ, nie w nim podporządkowane określonej świadomej intencjiJa, alenastępują po sobie zgodnie z prawami samego języka (np.zgodnie z samymprawemsyntagmatycznej kombinacji w szereg czy opartej na czysto brzmieniowych podobieństwachposzczególnych fonemów asocjacji).

Można więc powiedzieć, żenieświadomośćjest „dyskursem Innego”, ponieważ to nie świadome siebie Ja, alesam język jako taki prowadzi w niej dyskurs:jest ona w pewnym sensie dyskursem samej ,językowości języka, która wyjawia sięw niej poniekąd w stanie „czystym”. W istocie tosam podmiotjako nieświa­ domość prowadzi „dyskurs Innego” przeciwstawiając się dyskursowi Jajako swej wyobcowanej wyobrażeniowo pochodnej postaci.

6.

Starając sięuwyraźnić odmienność własnej koncepcji podmiotu na tle do­

tychczasowej tradycji filozoficznej, Lacan nawiązuje do znaczenia,jakie to po­ jęcie posiadało w językuśredniowiecznego prawa. Mówiłosiętutaj mianowicie o podmiocie władzy suwerena,rozumiejąc przez to określenie nie tylkofakt pod­ porządkowania danej jednostki innemu-władcy, ale również, że owa jednostka stajesię jako taka podmiotem dopiero w wyniku swego podporządkowaniawła­ dzyinnego. Kiedy więc Lacanpowiada, że podmiotjako takistaje się „podmio­

tem jedynie w wyniku swego podporządkowania polu Innego4, to podobna formuła podmiotu nie różni się niczym istotnym od wspomnianej powyżej for­

muły średniowiecznego prawa.Tyle że obecnie średniowieczne pojęcie suwere­

na zostałozastąpioneprzezstrukturalistyczne pojęcie „polaInnego(języka).

4 J. Lacan, The Seminar. Book II. The Ego in Freud’s Theory and in the Technique of Psy­

choanalysis, 1954-1955, transl. Sylvana Tomaselli, Cambridge 1988, s. 188.

Spróbujmy unaocznić ten proces stawania siępodmiotem„w poluInnego na konkretnym przykładzie. „Ktoś”, na przykład dziecko, staje się podmiotem dopierowraz z„interpelowaniem” go przez określoneznaczące,poprzezpodda­ niesię ich „władzy” (w tym wypadkujest to oczywiście „władza” związanazna­

zywaniem przez innych, np. rodziców, różnych reakcji i zachowań dziecka).

Relacja, wktórej podmiot staje się zależny od Innego-języka jest zatem współ-

(9)

konstytutywna dla jego „podmiotowości”: bez niej ów podmiot jako taki nie mógłby w ogóle zaistnieć. Wynika stąd dalej, że podmiot jakotaki „istnieje” je­

dynie o tyle, o ile jestnazywany („przedstawiany”) przezznaczącenie ma on poza nimi, ich odesłaniem do siebie, żadnej odrębnej substancjalności. Podmiot jest już wrośnięty w Innego-język,jużpodporządkowany jego„polu i tylko po­ przez swojązależność od niego staje sięw ogóle podmiotem.

Nietrudno zauważyć,że podobna formuła podmiotu stanowidokładne prze­

ciwieństwoznaczenia,jakiepojęcieto zyskało wtradycji kartezjańskiej. W ob­ rębietej ostatniej podmiotnie definiuje sięwszakżepoprzez podległość władzy innego-suwerena (możeon być wówczas pojęty jedynie jako przedmiot tej wła­

dzy, a nie podmiot), ale to on samjest suwerenem podległym swojej własnej władzy.Podmiot stajesię tuwięcpodmiotem tylko jako zależnyodsiebie, anie od Innego.Podporządkowując się samemu sobie, staje się on samouzasadniają- się podstawą wszelkichodniesieńdo innychi do świata (samoświadomość).

To on sam zyskuje absolutną niezależność „suwerena”; sam bowiem określa spo­

sóbikryteria swego napotkania.

7.

Z podległościąlacanowskiego podmiotu„poluInnego” wiąże sięjego inny rys podstawowy: fakt, że jest on podmiotem pękniętym, rozdartym pomiędzy tym, czym jest jako „dyskursInnego” (nieświadomość), atym, jak się przejawia na poziomie świadomościjako wyobcowane w stosunku do siebie wyobraże­ niowe Ja. Jest to na pierwszy rzut oka zależność dość paradoksalna, trudna do pojęcia,jakoże —jak sięwydaje — właśnie w wyniku swej podległości „polu Innego”podmiot powinien uzyskać wewnętrznąkonsystencję i spoistość. Rzecz jednak w tym, że —jak pokazuje to już „stadiumlustra” — wyobcowaniepod­

miotu w iluzję Ja jest jego nieuchronnym przeznaczeniem, jego fatum. Nie do po­

myślenia jestbowiem sytuacja, w której następujecałkowite „zniesienie” wyobra­

żeniowegoJa, odarciez niego podmiotu niczymprzesłaniającej go zewnętrznej iluzorycznejmaskiitymsamymwyjawienie sięnieświadomości jako „dyskursu Innego” w stanie czystym, w całej jej prawdzie. Wyobrażeniowe Jajest „pro­

duktem” niezbędnym,jeśli rozpatrywać je w perspektywie ekonomii libido, ja­

ko że tylko w nim, w jegoiluzorycznym zafiksowaniu na siebie, może zrealizo­

wać się nastawienie popędów na siebie, dojść do głosu ich „narcyzm”. Gdyby więc Ja zanikło jako wyobrażeniowa „pochodna” podmiotu, nieświadomość („podmiot nieświadomości) przestałaby również być tym, czym jest: „dyskur­

sem Innego”. Dyskursnieświadomości, jako dyskurs samej,językowości” języ­ ka, jest wszakże możliwy i zyskuje swój sens dopiero w opozycji do dyskursu wyobrażeniowego Ja, siedziby tego, co świadome.

Jeśli więc Lacan powiada wjednej ze swoich prac, że Jajest symptomem podmiotu, to określenia tego nie należyrozumiećtak, iż Ja jest —jak brzmi tra­

dycyjna definicjasymptomu czymś przez podmiotnabytym, przypadkowym,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do Lublina przyjedzie też prawdopodobnie nuncjusz apostolski Celestyno Migliore, prymas Polski Józef Kowalczyk i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef

tem cywilizacji europejskiej”. Autorka stwierdza, ze dla Norwida historia to dzieje Wcielenia, i wnikliwie przeprowadza swoj wyw6d. Poj^cie wcielenia bylo Staremu

Dziś wiadomo, że choć wyprawa na Marsa z udziałem ludzi wyruszy - jak się rzekło - nie wcześniej niż w roku 2015, to jednak już w końcu lat

„wrażone” Porównując obraz „wrażony" przedmiotu z obrazem „wyrażonym”, a więc z treścią „zrodzoną” w akcie poznania, Jan Poinsot nazywa species

[r]

samego myślenia (wbrew Heideggerowi), które to myślenie jest zawsze funkcją umysłu, a także „urzeczownikowiać ” świadomości, ustanawiania itp., bowiem z punktu

Popêd jako eg- zystencja³ jest chyba w zbyt du¿ym stopniu zidentyfikowany z ca³kiem fizycz- nym pojêciem rozkoszy (bo co to by by³a np. rozkosz transcendentalna?, czy to tylko

Dlatego oprócz działalności diagnostycznej i leczniczej w zakresie chorób układu nerwowego prowadzi także działalność dydaktyczną (zajęcia z neurologii klinicznej, również