• Nie Znaleziono Wyników

„Historia Gdańska, T. III, cz. 2: 1793-1815”, red. Edmund Cieślak, Gdańsk 1993 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "„Historia Gdańska, T. III, cz. 2: 1793-1815”, red. Edmund Cieślak, Gdańsk 1993 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

austriackich, w łoskich, hiszpańskich i francuskich, uzupełniona im ponującą bibliografią jest pracą ważną, interesującą, porządkującą i w zbogacającą problem atykę „długiej w ojny”, a choć nie zawsze prezentuje w nioski i tezy oryginalne i nowe, to jednak stanowi istotny wkład w poznanie relacji chrześcijańskiej E uropy ze światem ottomańskim.

Sławomir Augusiewicz

Historia Gdańska, t. III, cz. 2: 1793-1815, pod red. Edm unda C i e ś l a k a ,

W ydaw nictw o M orskie, Gdańsk 1993, s. 435, 12 nlb.

W yszedł now y tom cennej monografii Gdańska, obejm ujący okres od 1655 do 1815 roku. Przedm iotem m oich uwag jest druga część tego tomu, dzieje miasta w latach 1793-1815. A utorzy mieli tutaj szczególnie trudne zadanie, usiłując zachować dyscyplinę stosow nie do proporcji całego dzieła (o krótkim okresie krócej). Owe skromne 22 lata historii miały bow iem znacznie większy w ym iar niż ten, jaki w yznaczyła im chronologia. N awet gdyby miał to być w ym iar totalnej klęski we w szystkich dziedzinach życia miasta — co nie jest takie pewne — należałoby pośw ięcić szczególną uw agę okresowi, w którym skum ulowały się tak wyraźnie najróżniejsze czynniki wstrząsów.

Dysproporcja m iędzy względami merytorycznymi, które nakazyw ałyby rozszerzyć tekst, a formalnym i, dom agającym i się postaci skróconej, daje o sobie znać w omawianej przeze mnie części. Pow inna ona być obszerniejsza.

Zgodnie z konw encją całego dzieła, druga część trzeciego tom u jest pracą zbiorową. W y­ pow iadają się w niej czterej historycy. Głównymi referentam i są jednak dwaj: Czesław В i e Γ ­ η a t om aw ia czasy pruskie, W ładysław Z a j e w s к i — okres w olnego m iasta w epoce na­ poleońskiej. Pew ne zagadnienia pozostawili jednakże dw om innym specjalistom: Jerzy S t a n ­ k i e w i c z w ypow iada się w kwestiach architektury i urbanistyki, a Zbigniew N o w a k — kultury.

R ecenzowana przeze mnie część, stanowiąca końców kę tom u III, zawiera obszerną charak­ terystykę całego okresu 1655-1815, bibliografię i indeksy. N a szczególną uwagę zasługuje starannie opracowany i bardzo rozbudow any indeks rzeczowy.

Podobnie jak w szystkie poprzednie części w ielotom ow ej m onografii Gdańska, także i tę charakteryzuje wysoki poziom erudycji. Znajduje to w yraz zarówno w tekstach jak i zapisie biblio­ graficznym ujaw niającym stopień opanow ania olbrzymiej wiedzy o Gdańsku jak i wkład samych autorów w budow anie tej wiedzy. Nikt chyba lepiej nie zna dziejów gospodarczych miasta, dziejów żeglugi i handlu gdańskiego w XVIII w. niż Czesław Biernat, trudno by znaleźć bardziej w ytraw ­ nego znaw cę dziew iętnastowiecznych dziejów m iasta od W ładysław a Zajew skiego, rozsm akow a­ nego zw łaszcza w czasach napoleońskich, trudno byłoby w ym yśleć bardziej kom petentnego redak­ tora całości od E dm unda C i e ś l a k a .

K om pozycja książki jest podobna do tej, którą przyjęto w części poprzedzającej: w ram ach wydzielonych przedziałów czasowych autorzy ułożyli treść rzeczowo. M ieszczą się w tym układzie zarówno zjawiska długiego trendu jak i opisy wydarzeń. Jedne i drugie są potrzebne w tak obszer­ nej m onografii miasta. Pytanie tylko czy dobrze się stało, że relacjonow ane są jedne obok drugich, na tym samym poziom ie wykładu. O zjawiskach długiego cyklu nie tylko pisze się, ale i myśli inaczej. U kład rzeczow y bardziej sprzyja refleksji syntetycznej niż opisowi wydarzeń, którem u służy najlepiej porządek chronologiczny. Czy nie byłoby korzystniej dla całości, a i łatwiej dla

(3)

autorów, gdyby przyjęli oni taką koncepcję, jaką zaprezentował Em anuel R o s t w o r o w s k i w „H istorii X VIII w ieku”? Zjaw iska długiego cyklu zostały w niej om ów ione w oddzielnej części, stanowiącej tło i w yjaśnienie tendencji rozw ojow ych długiego okresu, w jakim miały miejsce w ydarzenia.

Pisząc to mam na myśli obie części tom u III, ale moje wątpliwości co do przyjętej kom po­ zycji dzieła odnoszą się szczególnie do części recenzowanej, która obejm uje krótszy okres i siłą rzeczy trudniej poddaje się myśleniu w kategoriach przemian długiego trendu. Jaskraw ym przykła­ dem takich trudności są dw a rozdziały zatytułowane: „Przemiany przestrzenne i dem ograficzne”. Jeden z nich traktuje o latach 1793-1806 (s. 7), drugi dotyczy lat 1807-1815 (s. 91). T rudno mieć pretensję do autora, że na temat przemian dem ograficznych nie napisał nic (w przypadku II okresu) lub prawie nic (w przypadku pierwszego). Przem iany demograficzne są bow iem zjawiskiem długo­ trw ałym o skom plikowanej strukturze elementów.

Efektem podobnych trudności stało się rozdzielenie opisu ważnych wydarzeń wojennych, jakim było oblężenie Gdańska, pom iędzy dwóch autorów (najbardziej jaskraw y przykład: dwa podrozdziały o tych samych tytułach — „Przygotowanie do w o jn y ” s. 93 i 168). U niknęli oni co praw da pow tórzeń trzymając się ściśle swoich specjalności, niem niej takie rozproszenie uw agi czytelnika szkodzi lekturze. R ów nież Cz. Biernat nie musiałby poprzedzać swoich szcze­ gółow ych partii uwagami ogólnym i na tem at np. zmiany ról Anglii i H olandii w drugiej połowie X VIII w. (s. 38, 39), co zrobił ju ż w części pierwszej E. Cieślak.

W ydzielenie zjawisk długiego cyklu narzuciłoby — sądzę — bardziej syntetyzujące ujęcie opisyw anych przemian; tak np. może nazbyt częste operow anie „surow ym ” materiałem liczbowym zarówno w tekście jak w tabelach, m ogłoby być zastąpione inform acją przetworzoną, tym bardziej że w iększość tabel oparta jest na dostępnych wydawnictwach źródłowych (np. tab. na s. 82, 83, 100-101, 164-170).

D ruga wątpliwość natury ogólniejszej dotyczy końcowej „charakterystyki” okresu 1655-1815, pióra Edm unda Cieślaka. A utor dokonał podsum owania ze znawstwem i godną uznania rzeczo­ wością. Zabrakło w nim jednak wątku, który — w ydawałoby się — pow inien posłużyć za stalową nitkę syntezy i który jest w idoczny w tom ie poprzednim: refleksji nad m entalnością mieszkańców Gdańska, nad ich św iadom ością polityczną i narodowościową. A przecież jest to okres w tym względzie niezw ykle ważny: w połow ie w ieku rozpada się ostatecznie H anza i miasta, uw olnione z tradycyjnych związków zaczynają dryfować w różnych kierunkach. K ontekst dziejów miast posthanzeatyckich jest — w moim przekonaniu — najw łaściw szy dla historii Gdańska, a perspek­ tyw a porów nań najbardziej frapująca. W zasadzie wiadomo, jakie były aspiracje Gdańska, wiadomo też dokąd spychały go wydarzenia, które kształtowały sytuację m iędzynarodow ą w ciągu przeszło półtora roku. G dańszczanie chcieli być m ożliwie najbardziej samodzielni i m ożliw ie bezkonflikto­ wo układać związki z Rzecząpospolitą, a w ydarzenia spychały ich w stronę uzależnienia od Prus. I trudno by zarzucić autorowi, że o tym nie pisze w podsum owaniu, poniew aż jednak nie w yodręb­ nił tej problem atyki wyraźnie, więc nie m a na jej tem at zorganizowanej logicznie refleksji. Są nato­ miast opinie zmierzające w różnych kierunkach. Dla przykładu: stwierdzenie, że w dziedzinie now oczesnej publicystyki „Gdańsk przodow ał w R zeczypospolitej” (s. 237) stwarza wrażenie, że autor traktuje dorobek ośrodka gdańskiego jako integralną część kultury polskiej tout court, jako osiągnięcie jednego z miast Rzeczypospolitej. Także pisząc o Societas rhysicae konstatuje, że zyskało uznanie nie tylko w Gdańsku, ale i w kraju, czym sugeruje podobny sposób rozum ienia Gdańska, jako jednego z miast Rzeczypospolitej (s. 237). Niżej jednak pojaw ia się zdanie, w któ­ rym wyraźnie rozgranicza pojęcie kultury „gdańskiej” i „krajowej” (tamże). Pisze też jednoznacznie o języku niem ieckim jako języku o j c z y s t y m (podkr. moje B.G.) gdańszczan, a przy tym o polskim piśmiennictwie. Czy zatem polski był także ich językiem ojczystym , czy przeciwnie, stawiał m ieszkańców pochodzenia polskiego poza społecznością gdańską? Rozeznanie w tej kwestii utrudnia przyjęta w całym tom ie zasada nie cytow ania niczego po niem iecku (z w yjątkiem zapisów bibliograficznych). Stwarza to wrażenie, że wszystko działo się tam po polsku. D robnym, ale jaskraw ym przykładem może być opis rozruchów wśród bezrobotnych. A utor cytuje w nim polski

(4)

tekst wierszowanego hasła (s. 86), skandowanego przez ludzi idących w pochodzie, ludzi wielu środowisk, w tym marynarzy i budow niczych okrętów. Tekst nie został opatrzony żadnym przy­ pisem, stwarza więc wrażenie autentycznie polskiego i w ypowiadanego po polsku. Jeśli tak byłoby istotnie, fakt ten miałby duże znaczenie, w skazywałby na pow ażną rolę żywiołu polskiego wśród pracow ników najem nych i niższych warstw ludności Gdańska. Jeśli tak nie było — znaczyłoby, że autor m im o woli dopuścił się zafałszowania opisywanej sytuacji.

Co znaczyło w tedy „być gdańszczaninem ”? Czy istniał nadal, czy przestawał istnieć w tym czasie ów „silnie rozw inięty, lokalny patriotyzm ”, o którym przekonyw ająco pisała M aria В o - g u с к a w poprzednim tom ie, a który opierał się na poczuciu przynależności do małej ojczyzny, jaką było m iasto i przekonaniu o jej odrębności? G dy „mieszkaniec G dańska mówił patria myślał przede wszystkim o m ieście, dopiero później o Prusach i całej Polsce” („H istoria G dańska” t. II, s. 679). Chciałoby się wiedzieć, jakim przekształceniom ulegał ów „lokalny patriotyzm ”; czy polski pierwiastek rósł czy malał, czy prąd ośw iecenia w zm ógł związki z kulturą polską czy odw rotnie zbliżył jeszcze bardziej do niem ieckiej?

Są to pytania banalne, których nie warto byłoby stawiać, gdyby nie wzgląd na rów nie banal­ ny; kontekst propagandow y wszelkich spraw Gdańska. W iadom o przecież jak w ielka jest skłonność do anektow ania historii G dańska zarówno przez stronę niem iecką jak i polską. W okresie II Rzeczypospolitej propaganda polska egzaltow ała ideę Gdańska, zawsze wiernego Polsce. Szczegól­ nego znaczenia tej idei przydała ostatnia wojna. W PRL-u tendencja takiej propagandy nie tylko się utrzymała, ale posunęła krok dalej; chętnie sterowano myśli jej odbiorców w kierunku idei historycznej polskości Gdańska.

W tym stanie rzeczy — znacznej m itologizacji propagandy — w gruntownej i kom petentnej m onografii pow inna znaleźć się refleksja nad sam owiedzą społeczeństwa gdańskiego w jeg o prze­ szłości, nad treścią ow ego patriotyzmu gdańskiego, nad wartościam i, z którymi się identyfikował i aspiracjami, jakie wyznaczał. W iele na ten temat m ożna wyczytać w rozdziałach opracow anych przez W ładysław a Zajew skiego. Są to świetne partie, bliskie klim atowi czasów, którym są pośw ię­ cone, oddające dram atyzm rozbudzonych, a potem zawiedzionych nadziei. To, że nadzieje gdań­ szczan łączyły się ze statusem dawnego uprzyw ilejow ania, rozum ie oczywiście Edmund Cieślak. W czasach napoleońskich, widzi kontynuację daw nego stanu rzeczy, w jego ujęciu jednak znacze­ nie statusu w olnego miasta przekreślał fakt podporządkow ania G dańska „wielkom ocarstw owej polityce N apoleona”.

Z tekstu Zajew skiego w ynika natom iast, że nadzieje te nie tylko nie zostały przekreślone, ale w ciąż stanowiły rację nadrzędną: związki z państwem polskim były w yraźnie problem em drugo­ planowym. G dańszczanie chętnie wyszli naprzeciw intencji N apoleona by prow adzić oddzielne negocjacje francusko-gdańskie, niezależnie od pertraktacji w sprawach polskich. O kazało się też, że status stał się racją nadrzędną, której nie podważyły ani olbrzym ie straty gospodarcze z racji dekoniunktury, ani drakońska kontrybucja, ani sam owola gubernatora francuskiego. N awet w naj­ gorszym m om encie, w czasie oblężenia miasta w roku 1813, władze Gdańska opow iedziały się po stronie Francuzów w spółpracując z generałem Rappem. Zdaniem W ładysław a Zajew skiego zaważył tu wzgląd na m ożliw ość korzystnej zmiany sytuacji w razie pokoju, nadzieja na to że znikną rygory blokady kontynentalnej, a status W olnego M iasta pozostanie. M yślę jednak, że warto byłoby w tym miejscu zapytać o inne jeszcze powody poza ekonomicznym i, wiązania za w szelką cenę swych losów ze statusem W olnego Miasta: względy tradycji, prestiżu, obyczaju.

N a zasadność takiej interpretacji w skazywałaby historia starań o utrzymanie W olnego M iasta w innej już rzeczyw istości politycznej, opisana przez W. Zajewskiego. Była tam co praw da dbałość o związki polityczne i ekonom iczne z Polską, ale to nie m usiało oznaczać rezygnacji z własnej niepodległości. Żądano jej dla Gdańska argum entując w różny sposób zasadność swych aspiracji. Pow oływ ano się m.in. na „duch i instytucje, które zostały mu nadane” przekonując, że tylko niepodległa i neutralna bandera przydać się może krajom europejskim w przypadku wojny; nawet Prusy odnieść m ogłyby w iększą korzyść z W olnego M iasta niż gdyby G dańsk został portem pruskim. W ładze m iasta nie wysuwały także żadnych propozycji formalnych związków z Rosją, chociaż szybko stało się jasne, że byłe Księstwo W arszawskie zostanie przejęte przez Aleksandra.

(5)

Jakkolw iek ta część rozważań W ładysław a Zajewskiego, dotycząca myśli niepodległościow ej Gdańska, jest — moim zdaniem — najciekaw sza i najbardziej przekonyw ająca w argum entacji szczegółowej, to konkluzja końcow a pow oduje chęć polemiki. A utor stwierdził tam, że „w rzeczy­ w istości A nglia stała się głów nym czynnikiem takiego rozw iązania kwestii polskiej w W iedniu, które praktycznie oznaczało nowy podział Polski” (s. 196). Jest to m oim zdaniem pół prawdy. D ruga połow a zawiera się w niezaprzeczalnym fakcie, że Rosja, jako jedno z dwóch (obok Anglii) rozgryw ających mocarstw, miała w iększe ambicje poszerzenia granicy swojej dom inacji niż linia Prosny i Sanu. Zatem alternatywą „now ego podziału Polski” było oddanie całego obszaru Rzeczy­ pospolitej w gestię dworu petersburskiego. Czy taka alternatywa m ogła być lepsza?

T ę sytuację m ożna porów nać z w cześniejszą, z roku 1772. Prawda, że dw ór pruski był inicja­ torem pierwszego rozbioru. Ale praw dą jest też, że Rosja w nieco odleglejszej perspektyw ie miała plany aneksji całej Rzeczypospolitej.

D yskusja nad tym, co byłoby korzystniejsze dla Polaków: czy przeżycie okresu niewoli w trzech zaborach czy w jednym (bo do tego najprawdopodobniej sprowadziłaby się koegzystencja z Rosją, gdyż m ożliwość uzyskania statusu nawet pół-suw erennego państw a okazała się fikcją) jest konieczna i w ymaga szacunków opartych na solidnym bilansie strat i zysków w każdym z trzech zaborów w porów naniu z pozostałymi.

W ielka m onografia G dańska będzie nam służyła przez wiele lat. Będzie nam dobrze służyła. Ale recenzenci mają prawo do swoich ulubionych idei. Moją byłaby w tym przypadku myśl o drugim wydaniu, które stworzyłoby okazję dla nowych, dalszych przemyśleń.

Barbara Grochulska

W ładim ir T. P a s z u t o, Russkije istoriki em igranty w Jew ropie, Izdatiel- stwo „N auka” , M oskw a 1992, s. 398.

Sygnalizowana pozycja pojaw iła się na rynku księgarskim niemal w przeddzień sm utnego jubileuszu — dziesiątej rocznicy zgonu autora. N iełatwo wyobrazić sobie lepszą formę uczczenia pamięci tego w ybitnego m ediewisty, zasłużonego pedagoga i organizatora. Dzięki w ysiłkowi jego uczniów i współpracowników: Jeleny A. M i e l n i k o w e j , A leksandra W. N a z a r i e n k i i M ichaiła K. S z a c i ł ł o udało się bow iem ocalić od zapom nienia dzieło zajm ujące miejsce szczególne w bogatym dorobku przedw cześnie zmarłego uczonego.

Idea napisania m onografii o rosyjskiej historiografii emigracyjnej zaprzątała uwagę akadem ika P a s z u t y od połow y lat sześćdziesiątych. W lutym 1969 r. uczony opracow ał w stępny projekt obszernej rozprawy (40 ark.), pośw ięconej tem atyce ruskiego średniow iecza w historiografii em i­ gracyjnej; dw a lata później Paszuto oficjalnie zwrócił się do w ładz Instytutu H istorii ZSRR A ka­ demii Nauk ZSRR o objęcie planem badaw czym przygotowyw anej przezeń m onografii. Zważywszy na specyfikę badanego zjawiska, postrzeganego przez władze ZSRR niemal w yłącznie w katego­ riach ideologicznego zagrożenia, uznanie budzi konsekw encja i determ inacja autora, który nie tylko umiał przekonać liczne instancje zw ierzchnie o celowości zamierzenia, ale naw et uzyskać ich ograniczone poparcie. Przejawem tego było zamieszczenie w r. 1974 na łam ach adresowanej do środowisk emigracyjnych gazety „Gołos R odiny” apelu Paszuty do uczonych w ychodźców i ich sukcesorów pod wiele mówiącym tytułem „Ocalić dla nauki, dla historii”. N acechow ana szczerą troską o zachow anie dla potomności dorobku nauki emigracyjnej, postrzeganej jako ważny etap w rozw oju hum anistyki rosyjskiej, publikacja ta spotkała się ze znacznym rezonansem. Nazwisko w ybitnego badacza, od daw na zresztą utrzym ującego kontakty z koryfeuszam i hum anistyki em i­

Cytaty

Powiązane dokumenty

In the third cycle of his journey, Jesus travels to Galilee and goes to the other side of the Sea of Galilee (chapter 6). Then he again goes to Jerusalem with his disciples for

Under these conditions of severe calorie restriction and near-zero growth, the specific glucose uptake rates closely corresponded to the maintenance requirements estimated

Besseling Department of Chemical Engineering, Delft University of Technology, Julianalaan 136, 2628 BL Delft, The Netherlands Received 24 November 2015; published 28 March 2016

Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół literatury oraz współcze- snych teorii feministycznych, a w szczególności dotyczą filozofii Luce Irigaray, w której

Kongregacja m iała także władzę sądowniczą, k tó rej używ ała n a j­ pierw jedynie w spraw ach ekonom icznych albo adm inistracyjnych, potem otrzym ała rów nież

Inicjatywa ta została na nowo podjęta podczas piątego zjazdu, który odbył się w dniach 13-15 maja 2008 roku w Krasnobrodzie i zrealizowana podczas Zjazdu Założycielskiego

Przeprowadzone badania wykazały w otoczeniu Puszczy Niepołomickiej postępujące procesy urbanizacji z punktu widzenia przestrzenno-osadniczego, przez które rozumie się

Figure 2: Solute concentration prediction error plotted against the sampling frequency of the grab samples. As for each frequency several predictions are available (depending on