• Nie Znaleziono Wyników

Znaczenie dialogu z ateizmem marksistowskim dla współczesnej odnowy teologicznej : refleksje na marginesie spotkania w Salzburgu zorganizowanego przez Paulus-Gesellschaft

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Znaczenie dialogu z ateizmem marksistowskim dla współczesnej odnowy teologicznej : refleksje na marginesie spotkania w Salzburgu zorganizowanego przez Paulus-Gesellschaft"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Moysa

Znaczenie dialogu z ateizmem

marksistowskim dla współczesnej

odnowy teologicznej : refleksje na

marginesie spotkania w Salzburgu

zorganizowanego przez

Paulus-Gesellschaft

Collectanea Theologica 38/1, 71-84

(2)

38/1968/f. I

KS. STEFAN MOYSA SJ, WARSZAWA

ZNACZENIE DIALOGU Z ATEIZMEM MARKSISTOWSKIM DLA WSPÓŁCZESNEJ ODNOWY TEOLOGICZNEJ

Refleksje na marginesie spotkania w Salzburgu zorganizowanego przez Paulus-Gesellschaft

O sp o tk a n iu teologów chrześcijańskich, filozofów m ark sisto w ­ skich i przed staw icieli n a u k p rzyrodniczych, k tó re odbyło się w M a­ riań sk ich Ł aźniach w d niach od 27 do 30 k w ie tn ia 1967 roku, donio­ sła p ra sa tygodniow a l . S p o tk an ia te organizow ane przez P a u lu s- -G esellsch aft po siad ają już sw oją tra d y c ję i w zb u dzają w prasie św iatow ej w ielkie zainteresow anie. Sam o stow arzyszenie założone przez teologa katolickiego E rich a K e l l n e r a w ro k u 1955 m iało początkow o n a celu k o n fro n ta cję teologii i n a u k przyrod niczych 2. W pierw szych la ta c h swego istn ien ia stanow iło m ałe koło teologów i przyrodników , obecnie rozw inęło się w w ielkie m iędzynarodow e forum d y sk u sy jn e liczące w śród swoich p rzyjació ł ponad 600 w y b it­ nych osobistości ze św iata n auki, sztuki, polityki, religii. Sw oje obecne zain tereso w an ia sk oncentrow ało ono na dialogu m iędzy chrześcijan am i i m ark sista m i i od tego czasu d a tu je się jego św ia­ tow y rozgłos.

P ierw sze w iększe spotkanie zorganizow ane przez stow arzyszenie a pośw ięcone k o n fro n ta cji ch rześcijań stw a i m arksizm u odbyło się w S alzb u rg u w dniach od 29 k w ie tn ia do 2 m aja 1965 rok u. O m a­ w iano na nim tem at: chrześcijań stw o i m arksizm dzisiaj. T em at pom yślany b ardzo ogólnie, ale chyba na pierw sze spo tkan ie celow y. W jego ram a ch bow iem zostały poruszone n a jb a rd zie j zasadnicze zagadnienia o k reślające ch rześcijański i m ark sistow ski pogląd na św iat w ich w zajem n y m zetknięciu się. Poza ogólnym i założeniam i dialogu św iatopoglądow ego, om aw iano tam tak ie pro b lem y jak

1 Tygodnik Powszechny z 21 m aja 1967 r. i K ierunki z 28 m aja 1967 r. 2 Por. E. K e l l n e r , Paulus-Apostel Jesu Christi heute. Vom Sinn Geist

und Gestalt der Paulus-Gesellschaft, w: Gott in Welt. Festgabe für Karl Rah­ ner, Freiburg 1964, t. 2, 724—755.

(3)

isto ta ateizm u, jego zw iązki ze społeczną n a u k ą m arksizm u, zn a­ czenie religii w społeczeństw ie dzisiejszym i jej rolę jako czynnika stanow iącego p o stęp społeczny, chrześcijaństw o jako relig ia p rz y ­ szłości w o dniesieniu do realizacji przyszłości w ujęciu m arksizm u, w reszcie m ożliwości ideologicznej i p rak ty c zn e j k oegzystencji m ię­ dzy ch rześcijan am i a m ark sistam i.

N astęp ne sp o tk ania m iały podjąć tę te m a ty k ę w sposób bardziej szczegółowy. A więc analogiczne sp o tk an ie w H errenchiem see w B a ­ w arii od 28 k w ie tn ia do 1 m aja 1966 ro k u om aw ia tem at: C hrześ­ cijańsk a koncepcja człow ieka i h u m an izm m arksistow ski. W reszcie znane ze w spo m n ian ych spraw ozdań prasow ych spotkanie w M a­ riań sk ich Ł aźniach zajm u je się a k tu a ln y m zagadnieniem w olności w sform u łow an iu : wolność i tw órczość w społeczeństw ie ludzkim .

Spośród ty ch trzech zebrań za trzy m a m y się szczególnie nad pierw szym , k tó re w y daje się m ieć najw iększe znaczenie. Rozległość poruszan ej p ro b lem aty k i, in w e ta ry za c ja n a jb a rd zie j palący ch zag ad ­ nień, świeżość k o n fro n ta cji dw óch system ów sto jących d o tąd w a b so lu tn ej opozycji do siebie, odczuw ana konieczność tw órczego dialogu, to w szystko czyniło owo sp o tk an ie w y darzeniem w y ją tk o ­ w ym , k tó re nie m oże pozostać bez w p ły w u n a dalszą duchow ą h isto rię ludzkości. P osiadając obecnie pełne spraw ozdanie ze sp o t­ k an ia w S a lzb u rg u oraz pew ien d y sta n s w sto su n k u do niego, m o­ żem y łatw ie j ocenić jego znaczenie i w yciągnąć pew ne w nioski n ie ­ m ożliw e p rz y sp raw ozdaniach czynionych „na gorąco” 3. W nioski te i re fle k sje będą dotyczyły w ą tk u teologicznego, choć n a zeb ran iu w S alzb u rg u nie był on b y n a jm n ie j n ajw ażn iejszy. Chodzi bow iem 0 to, czy chrześcijan in pod pozorem , że zasadnicza d y sk u sja z m a rk ­ sizm em odbyw a się na przed po lach teologii, może ab strah o w ać od sw ojej w ia ry w religię objaw ioną. P ra g n ęlib y śm y przedstaw ić, w jak i sposób dialog ten zm usza do rew izji postaw y ch rześcijan in a 1 w p ły w a n a jego w iarę oraz jak dopom aga on do szerszego w e j­ rzen ia w relig ię objaw ioną i do now ych p ełniejszych jej sfo rm u ło ­ w ań. Je d n y m słow em chodzi o u sy tu o w an ie dialogu z m ark sizm em w ram a ch odbyw ającej się obecnie posoborow ej odnow y teologicznej i relig ijn ej. N iek tórzy bow iem uw ażają, że wobec rad y k aln eg o za­ p rzeczenia ateistyczn eg o teologia po w inn a się ograniczyć do trw a n ia n a zdobyty ch pozycjach i do polem iki s ta ra ją c e j się w ykazać bez­ podstaw ność tw ierd zeń przeciw nika. In n i n a to m ia st sądzą, że ch rześ­ cijaństw o nie naw iąże dialogu ze św iatem w spółczesnym , jeżeli się

3 Pełny tekst referatów w raz z głosami dyskusji został opublikowany jako książka: Christentum und Marxismus — heuteJ Wien 1966, Europa Verlag. Wydawca przyznaje, że jej opublikowanie nie przychodzi Stow arzyszeniu łatwo, gdyż w słowie drukow anym zatraca się atm osfera rozmów i ich bez­ pośredniość. Stosunek człowieka do człowieka zmienia się na stosunek tez do antytez, przeciw ieństw a się zaostrzają. W ydawca pozostawia więc czytel­ nikowi osąd, ostrzegając go, aby nie zapom inał o tych trudnościach.

(4)

rad y k a ln ie nie zh u m anizu je n a w e t kosztem głoszenia Ew angelii i u tra c e n ia sw ojej w łaściw ości relig ii objaw ionej. Ci o sta tn i są skłonni odm aw iać teologii w szelkiego znaczenia w świecie dzisiej­ szym i p rag n ą, aby się zadow oliła ro lą teologii „na w y g n a n iu ” u p ra ­ w ianą przez nieliczną g a rstk ę specjalistów . W obecnym szkicu p ra g ­ nęlibyśm y o p ierając się n a re fe ra ta c h w S a lzb u rg u p rzedstaw ić, że teologia w y zn ająca zasadę D eus sem p er m aior nie ty lk o nie zado­ w oli się ta k ą rolą, ale z tw órczej k o n fro n ta c ji w yciągnie dla siebie korzyści sta ją c się n a p ra w d ę teologią przyszłości. Chociaż w om a­ w ian iu pow yższych zagadnień pozostaniem y zasadniczo p rzy te m a ­ tyce sp o tk an ia w S alzburgu, to jed n a k będziem y się sta ra li w ykazać rów nocześnie szersze znaczenie problem ów tam poruszanych.

R E W IZ JA P O JĘ Ć TEO LOG ICZNY CH . UM O ŻLIW IA JĄ CA DIALOG

Z anim p rzejd ziem y do sam ej p ro b le m aty k i teologicznej, k tó rą n arzu ca dialog z ateizm em m arksisto w sk im w y p ad a k ró tk o w spom ­ nieć o o sta tn ic h usiłow aniach, aby poddać rew izji pew ne zagad nie­ nia teologiczne, k tó ry c h dotychczasow e ujęcia blokow ały sam ą ideę dialogu i czyniły go niem ożliw ym . W iększość teologów k ato lickich jeszcze do n ied aw n a bow iem sądziła, że ateizm m usi być koniecznie połączony z u je m n ą p ostaw ą m o raln ą człow ieka i nie m ożna pozo­ staw ać przez dłuższy czas w ateizm ie p o zyty w n ym bez w łasnej w iny. Ja sn e jest, że tak ie ujęcie zagadnienia staw ia in te rlo k u to ra od ra z u w sta n oskarżen ia i uniem ożliw ia z nim dialog n a rów nej stopie. D rugim podobnym problem em je st analiza cno ty w iary . Jeżeli się bow iem w iarę uw aża w yłącznie za spraw ność, k tó rą się posiada lub nie, jeżeli się za m ało u w zględnia jej w e w n ętrzn ą d y ­ nam ikę i tra k tu je jako pew nego ro d zaju rzecz, to stw arza się m ię­ dzy człow iekiem w ierzącym a niew ierzący m przepaść, k tó ra u n ie ­ m ożliw ia porozum ienie. N iew ierzący sta je w oczach w ierzącego jako ktoś z n a jd u jąc y się w gorszej sy tu acji, a samo to poczucie u n ie ­ m ożliw ia pożyteczny dialog!

Co się tyczy pierw szego zag ad n ienia to u stalo n e d o tąd poglądy należy przem y śleć w św ietle uchw ał S oboru W atykańskiego II. W p a ra g ra fa c h K o n sty tu c ji p a sto ra ln e j pośw ięconych ateizm ow i (19— 21) d are m n ie szukam y śladów w yżej w y m ienionej tezy i osądu m oralnego dotyczącego p o staw y ateizm u jako takiego. Oczywiście że sobór p rz y jm u je zaw iniony ateizm u tych, „k tó rzy z w łasnej w oli u siłu ją trzy m ać Boga zdała od swego serca i u n ik ać p y ta ń re li­ g ijn y c h ” (K P 19), ale już przez to sam o pod kreślen ie d aje do zro­ zum ienia, że m ożliw y jest i in n y ateizm . Sam a rozległość tego z ja ­

(5)

w iska społecznego i fakt, że w ielu ludzi w yznaje go w sposób spo­ kojny, zd aje się w ykluczać u nich w iększą w inę m o raln ą 4.

D rugim zagadnieniem zajm u je się szeroko jeden z uczestników zeb ran ia w S alzb u rg u , J. B. M e t z 5. A nalizu je on eg zy sten cjaln ą i teologiczną sy tu a c ję człow ieka w ierzącego. K ażdem u d u sz p aste ­ rzow i w spółczesnem u jest w iadom e, ja k n ieu ch w y tn ą spraw nością jest n iekied y w ia ra człow ieka, ja k tru d n o odróżnić sta n w ia ry od sta n u w ą tp ie n ia i p rzypisyw ać jak ąk o lw iek w inę za w ątpliw ości co do p raw d n a jb a rd zie j zasadniczych i jak w ogóle p ły n n ą i n ie­ m ożliw ą czasem do u sta le n ia je s t g ran ica m iędzy w iarą a n iew iarą. M e t z an a lizu je tę niepew ność głów nie z teologicznego p u n k tu w idzenia. W iara jako d a r Boży, m im o że jest spraw nością wszcze­ pioną nie stan ow i w artości, k tó ra raz p o siadana u n iezależniałaby od m iłosierdzia Bożego. J e s t d a re m Bożym , k tó ry może być ode­ bran y . J e s t też w łasn y m ak tem człow ieka i jako tak i je st zakorze­ niona w jego wolności, poddan a elem en to m nie dający m się p rz e ­ widzieć, u su w ająca się spod w szelkich d eterm in acji. W iara jest rów nież a k te m tran sc en d e n tn y m , sięgającym w porządek n a d p rz y ­ rodzony, co do isto ty sw ojej tajem n iczy m , nie dającym się u jąć w kateg o rie ek sp ery m en taln e. Te niepew ności i n iezd eterm in o w an ia sp raw iają, że człow iek w ierzący nie m oże nigdy z całą pew nością powiedzieć, że w ia rę ,,po siad a” . K ażdy człow iek w ierzący je st po­ ten c jaln y m niew ierzącym , ow szem w ia ra z n iew iarą do pew nego stop nia w nim koegzystują. U św iadom ienie sobie tego fa k tu je st w ielkim u łatw ien iem dialogu. R ozm aw iając bow iem z n iew ierzącym i szukając w nim śladu w ia ry u k ry te j, w ierzący nie będzie się czuł w pozycji posiadającego, jako ktoś n au czający a u to ry ta ty w n ie p ew ­ n ych p raw d . Będzie sam odczuw ał niepew ność sw ojej w ia ry i d la ­ tego zbliży się pod ty m w zględem bardzo do fo rm aln ie niew ie­ rzącego.

PO JĘ C IE BOGA

Je d e n z m ów ców na zeb ran iu w S alzb urgu, prof. G a r a u d y, podkreślił, że ateizm m arsk istow ski w p ełn i nie w y raża się w form ie negacji. Jego teza zasadnicza nie brzm i: „Bóg nie istn ie je ” ale „ ist­ n ieje człow iek” i w szystkie staw ian e przezeń p y ta n ia m ają sens jed y n ie w odniesieniu do człow ieka (por. G a r a u d y, 62 )6. D la ­ tego też ateizm m arskisto w sk i p rze d staw ia się jako szerokie i ra d y

-4 Por. K. R a h n e r, La doctrine de Vatican II sur l’athéisme, Concilium (1967 z. 23, 13—28.

5 L ’incroyance, problème théologique, Concilium (1965) z. 6, 63—81. 6 Cytować będziemy jedynie nazwisko referenta w raz z cyfrą, która ozna­ cza stronę książki wymienionej w odnośniku 3.

(6)

kalne usiłow anie, by w ytłu m aczy ć sens życia i św iata jed y n ie w oparciu o całk o w itą autonom ię człow ieka z w y kluczeniem w szel­ kiego e le m en tu boskości (por. D a n t i n e, 68).

Mimo w szystko więc ch rześcijan in będzie m usiał dostrzec w ateizm ie m ark sisto w sk im także zaprzeczenie najw yższego bytu , a więc ele m en t n eg aty w n y , k tó ry będzie zawsze uw ażał za isto tn y . Zada on sobie jed n a k p y tan ie, czy ta neg acja nie może dopomóc św iadom ości ch rześcijań sk iej i teologii do oczyszczenia i pogłębienia pojęcia Boga, do szerszego w glądnięcia w jego rzeczyw istość, do uw olnienia się od fałszy w ych w yobrażeń, k tó re są ta k pow szechne nie ty lk o w śród lud zi pro sty ch , ale też w śród filozofów i teologów? ,,Jeżeli Bóg stw orzył człow ieka na sw ój obraz, człow iek uczynił z nim to sam o” — pow iedział kiedyś W o l t e r . N ik t nie m oże zap rze­ czyć, że spro sto w an ie fałszyw ych pojęć je st p odstaw ow ym zadaniem ch rześcijan in a i że jego życie będzie w znacznej m ierze zależne od tego, jak w yobraża on sobie Boga.

Nie uleg a w ątpliw ości, że w d y sk u sji m iędzy ateizm em a ch rześ­ cijań stw em istn ieje co do pojęcia Boga zasadnicze nieporozum ienie. N egacja a teisty czn a i w ia ra ch rześcijań sk a nie m ają tego sam ego przedm iotu: to, czem u zaprzecza ateista, nie jest ty m sam ym , co w yzn aje ch rześcijan in . Jeżeli ktoś sobie w yobraża Boga jako o k ru t­ nego p an a zsyłającego n a ludzi nieszczęścia, żądającego jed y nie ofiar dla w łasnej chw ały, jako najw iększego egoistę, a rów nocześnie za­ przecza tak ie m u Bogu i nie chce go uznać, to nie zaprzecza on praw d ziw em u Bogu chrześcijańskiem u. Nie chcem y już mówić o ty ch bardzo m a te ria ln y c h w yo b rażen iach Boga jako sta rc a w d łu ­ giej szacie, poruszającego k u lę ziem ską, lub o ośw iadczeniach, że w p rze strz e n i kosm icznej Boga znaleźć nie m ożna. Ja sn ą jest rzeczą, że w szystkie tego ro d zaju w y o brażen ia nie m ają nic w spólnego z Bogiem ch rześcijańskim . K o n sek w etn ie zaś ci, k tó rzy od rzu cają Boga p rzedstaw ionego im pod tak im i w yobrażeniam i, nie są p ra w ­ dziw ym i ateistam i. P rzypom nieć należy, że pierw si chrześcijanie n azw ani by li przez R zym ian rów nież ateistam i, poniew aż odrzucali ich bóstw a. C hrześcijanie zaś odpow iadali: rzeczyw iście jesteśm y a te ista m i wobec ty ch fałszyw ych bogów.

Oczywiście, że ty lk o czasam i m am y do czynienia z ta k p rze sa ­ dzonym i m a te ria ln y m i w yob rażeniam i Boga. W większości w y p a d ­ ków te o re ty c y ateizm u s ta ra ją się m ieć dokładniejsze w yobrażenie tego, co odrzucają, niem niej i tem u pojęciu często b ra k określeń Boga chrześcijańskiego. W S alzb u rg u zaznaczono w ielokrotnie, że ateizm dzisiejszy czerpie w znacznej m ierze sw oją in sp irac ję z n a u k przyrodniczych, k tó re w sposób zasadniczy o k reślają m entalność w spółczesnego człow ieka. Ich rozw ój i osiągnięcia stan ow ią jedy nie niem al dobro u znan e dzisiaj przez w szystkich. N auki przyrodnicze d ają człow iekow i nie tylk o poczucie p an ow an ia nad św iatem , m

(7)

oż-liwość zdobycia go dla w łasny ch celów, ale też um ożliw iają w y ja ś­ nienie jego tajem n ic. Człowiek nie czuje się już b ezrad n y wobec sił p rzy ro d y , nie ucieka się do bóstw a celem ochrony p rzed n ie ­ bezpieczeństw em , bierze sam swój los w sw oje ręce ufny, że gotów je st w szy stk im swoim potrzebom zaradzić. Nie chodzi w te j chw ili 0 to, w ja k ie j m ierze to poczucie jest praw dziw e, ale że w św iado­ m ości dzisiejszego człow ieka Bóg okazuje się coraz m niej p o trzeb n y jako opiekun, jako ten, z którego rę k i człow iek o trz y m u je dobre d ary , jako k to ś tłum aczący sens życia. To poczucie stanow i dla ateizm u, tak że dla ateizm u m arksistow skiego, podkład, n a k tó ry m s ta ra się uzasadniać sw oje tw ierd zen ia.

Ów s ta n um y słu współczesnego stan o w i bezw zględnie niebez­ pieczeństw o dla w spółczesnej św iadom ości relig ijn ej, ale też w ielką dla n iej szansę. J e st bow iem w ezw aniem , aby zrew idow ać swoje an tro pom o rficzn e pojęcie Boga, chociaż b ard ziej su b teln e niż w yżej przytoczone. Bóg bow iem nie może być p o jm ow any w dziedzinie przy czyn d ru g o rzęd n y ch n a w e t jako n ajw ięk szy „ m o to r” p o ru sza­ jący św iat, ale w g ru n cie rzeczy m ało różniący się od niego. Tym b ardziej „ h ip o teza” Boga nie może być przy w o ływ ana na w y tłu ­ m aczenie zjaw isk i p ra w przyrody, k tó re d o tąd w y tłu m aczenia jeszcze nie znalazły. Bóg nie je st w ięc w edług w y rażen ia B o n - h o e f f e r a ein L iickenbusser, kim ś „z aty k a ją c y m d z iu ry ” , ta k aby w y tłu m aczen ie obrazu św iata było m ożliw ie jednolite. W sto su n k u do św iata Bóg jest całkow icie tra n sc e n d e n tn y , całkow icie ró żn y od niego i przew y ższający go. Rozwój św iata, jego działanie i p raw a z n a jd u ją w Bogu sw oje oparcie i św iat jest w każdej chw ili przez Boga p o d trzy m y w an y , ale w sposób całkow icie ró żny niż to sobie m ożem y w yobrazić i w sposób, k tó ry nie n a ru sz a zasadniczej autonom ii św iata, jego p raw zn a jd u jąc y c h im m an e n tn e u zasadnienia 1 w y tłu m aczen ia. N egacja ateizm u jest m iędzy in n ym i też w ezw a­ niem dla teologii i filozofii, aby o ile m ożności w y tłum aczyć tę a b ­ so lu tn ą Bożą tra n sc en d e n c ję p rzy całk o w itej zależności św iata od Boga i im m an en cji Boga w św iecie w y ra ż ają ce j się w jego in ty m ­ nej i »ukrytej obecności w e w szystkich b y tach .

K on sek w en tn ie ateizm dopom aga rów nież chrześcijaninow i, aby b ardziej praw dziw ie ocenił sto su n ek eg zy stencji ludzkiej do Boga. Bóg nie je st kim ś służącym doczesnem u istn ien iu człow ieka, r a t u ­ jącym go od nieszczęścia, s ta ra ją c y m się zapew nić m u m ożliw ie n a j­ w iększy spokój. Bóg jest nie ty le opiekunem , ile raczej p o w o łu ją­ cym człow ieka do p ew nych zadań w życiu. N akazu je m u sam o­ dzielne w zięcie odpow iedzialności za św iat i k ształto w an ie go z m i­ łości do Boga. Bóg więc w k racza w życie ludzkie nie ty le jako roz­ w iązu jący p roblem y, ale raczej sta w ia jąc y je człow iekowi i w zy w a­ jący do sam odzielnego ro z w ią z a n ia 7. Oczywiście, że praw dziw ą chrześcijań sk ą postaw ę będą do pew nego stop nia k sz ta łto w ały oba

(8)

elem en ty: w ezw anie Boga do sp ełn ien ia zadan ia w świecie i odna­ lezienie w nim ro zw iązania p ostaw ionych w te n sposób problem ów . W każdym razie postaw a ta będzie się ró żn iła od biernego oczeki­ w ania n a pom oc i pro śb y o to, co człow iek sam może dokonać.

A teizm m oże w p ły w ać na pogłębienie pojęcia Boga rów nież w in n y sposób. D a n t i n e zw raca uw agę, że a teisty czn a negacja zw raca się w p ierw szy m rzędzie nie p rzeciw Bogu objaw ionem u, ale przeciw pojęciu Boga w łaściw em u teizm ow i. W spółczesny ateizm bow iem rozw in ął się w opozycji do h isto ry czn ej religijności, k tó ra w w ieku O św iecenia p rz y b ra ła fo rm ę teizm u i nacechow ana jest odrzuceniem objaw ien ia chrześcijańskiego. M ożna powiedzieć, że F e u e r b a c h , M a r k s , E n g e l s odrzu cali wów czas obiegowe filozoficzne pojęcie Boga w ytw orzone przez teizm , k tó re m u k la ­ syczną fo rm ę n a d a ł K a n t , o k reślający Boga jako najw yższy byt, stw órcę św iata, k tó ry przez rozum i w olę zaw iera w sobie po dstaw ę w szystkich in n y ch rzeczy. A teizm odrzuca więc Boga jako n a j­ wyższą, jak b y n ieru ch om ą istotę, do k tó re j człow iek dochodzi w y ­ łącznie n a drodze logicznego rozum ow ania, w ydającego się ateiście nie do p rzy jęcia. Je d y n ą czynnością tego b y tu wobec św iata jest stw orzenie, k tó re w św ietle n a u k p rzy ro dn iczych nie da się u do ­ wodnić, a zatem zdaniem a te isty w inno być odrzucone (por. D a n - t i n e , 68— 70).

Ta n eg acja ateizm u stanow i dla teologii chrześcijań skiej znów bodziec, aby p rzed staw ić pełniejsze pojęcie Boga objaw ionego w P iś ­ mie św. J e s t to zadanie konieczne nie ty lko ze w zględu n a ateizm . ale rów nież dlatego, że w ia ra w ielu ch rześcijan w swoich w y raźn y ch sfo rm u ło w an iach jest w rzeczyw istości teizm em , zaczyna się i k o ń ­ czy n a u zn a n iu istn ien ia Boga i choć inne p raw d y p rz y jm u je na m ocy a u to ry te tu Kościoła, to jed n a k nie w y w ie ra ją one p rak ty c zn ie na życie chrześcijańskie żadnego w pływ u. P ew n y m reflek sem tej postaw y, a m oże też pośrednią jej p rzy czyną jest dotychczasow e tra k to w a n ie teologicznego tr a k ta tu o Bogu jed y n y m jako pew nej n a tu ra ln e j m etafizy k i Bożych przym iotów , do k tó ry c h człow iek do­ chodzi drogą n a tu ra ln e g o rozu m ow an ia z doczepką a rg u m e n ta c ji zaczerp n iętej z P ism a Św iętego. D latego zarów no teologii, ja k i św ia­

domości ch rześcijań sk iej p o trzeb n e je st pojęcie Boga sięgające d a ­ leko poza zak res m etafizy k i n a tu ra ln e j. Bóg chrześcijań sk i to przede w szystkim „Bóg A b rah am a, Izaaka i J a k u b a ” (por. Wj 3, 6) o b ja ­ w iający się w b ezpośrednim dośw iadczeniu, tak im jakie m ieli p ro ­ rocy sta ro te sta m e n to w i i apostołow ie bezpośrednio obcujący z C h ry stu sem (H br 1, 1; 1 J 1,1). J e st to w ięc Bóg p rzem aw iający do człow ieka i oczekujący jego odpowiedzi, k tó ra może brzm ieć „ ta k ”

7 Por. T. S t e e m a n , Aspects psychologiques et sociologiques de l’athé­

(9)

lub „ n ie ” . Bóg chrześcijań sk i działa w sposób w olny, in te rw e n iu je w ludzką h istorię, tajem n iczy m rozporządzeniem sw ej w oli w y b ra ł ludzi, aby w nich u rzeczyw istnić swój zbaw czy plan. W ty m św ietle teologia k ato lick a p o jm u je stw orzenie jako fa k t w iadom y bezpo­ średnio z o bjaw ien ia i stojący w zw iązku z now ym stw orzeniem i osobą C h ry stu sa, nie zaś jako fa k t d ający się udow odnić z rzeczy ­ wistości św ia ta stw orzonego.

P ogłębione w ty m k ie ru n k u pojęcie Boga pozw ala przeczuć jego relig ijn ą w artość, u tru d n ia odrzucenie B y tu N ajw yższego jako m ało zrozum iałego absolutu, a p rzede w szy stk m i spraw ia, że zaprzeczenie ateizm u tra fia w pu stk ę, gdyż nie k ie ru je się przeciw Bogu ch rześ­ cijańskiem u. Oczywiście, że nie m ożna jego tra k to w a ć jako cudow ­ nego zabiegu pow odującego naw rócenie; jedn ak że odm ienne p o sta ­ w ienie k w estii zm usza in te rlo k u to ró w do now ych p y tań , do g łęb ­ szych ujęć, co w ychodzi na korzyść dla w zajem nego zrozum ienia i postęp u w dialogu.

A teizm spełnia więc pośrednio rolę tzw . teologii n eg aty w n ej, k tó re j zaczątki posiadam y u ojców: Bazylego, G rzegorza z Nysy, Ja n a C hryzostom a i k tó ra została ro zw in ięta przez Pseudo-D ionizego A ero pag itę oraz św. Tom asza. Nie m a ona nic w spólnego z ag n osty- cyzm em , ale op iera się na stw ierd zeniu, że Bóg jest nieskończoną tajem n icą ,,a m iędzy S tw orzycielem a stw orzeniem nie m ożna zau ­ ważyć jakiegokolw iek podobieństw a, k tó re nie pociągałoby za sobą jeszcze w iększej ró żn icy ” 8. D latego też jakieko lw iek orzeczenie o Bogu, choć jest pod pew nym w zględem praw dziw e, okazu je pod in n y m w zględem jeszcze w iększe niepodobieństw o m iędzy Bogiem a stw orzeniem . A teizm , k tó ry pom aga w ok reślen iu rozm iarów tego n iepodobieństw a przy czy nia się w rzeczyw istości do lepszego poznania Boga, do tego, by w św iadom ości ludzkiej Bóg b ył ,t e m ­ p e r m aio r” .

ATEIZM A CH RY STOLOG IA

S to su n ek ateizm u m arskistow skiego do chrystologii b y ł p o ru ­ szony jed y n ie ubocznie n a zeb ran iu w S alzb urgu. N iem niej pew ne w ypow iedzi m ark sistó w pozw oliły poznać ich p u n k t w idzenia na to zagadnienie, a odpow iedzi teologów chrześcijańskich n a k re śliły ]inie, na k tó ry c h teologia w in n a podjąć staw ian e tu ta j p y tan ia . T ak na p rzy k ła d prof. G a r a u d y stw ierdził, że „ ...p rz e d dw om a ty ­ siącam i la t ludzie posiadali już pojęcie w sp óln oty ludzkiej bez g ra ­ nic oraz ob rali form ę życia, k tó ra jest zalążkiem fo rm y człow ieka całkow itego. ’Z nali oni już poczucie odpow iedzialności wobec całości,

(10)

które n ależy przeżyć aż do śm ierci i przez śm ierć. To życie i ta śm ierć jest niezależnie od czasowego u w a ru n k o w a n ia fo rm y tego obrazu, n ajw yższym w zorem w olności i m iłości o raz o tw arcia się na nie- skończoność,, (G a r a u d y, 84— 85). W dalszym ciągu sw ojej w yp o­ w iedzi p ro f. G a r a u d y ubolew a jedn ak , że n a sk u te k u p ieran ia się p rzy literz e E w angelii pozbaw iono życie i śm ierć C h ry stu sa tego w szystkiego, co m oże dla człow ieka stanow ić p rzy kład . N arodzenie z dziew icy u su w a C h ry stu sa ze sfery lud zk iej. Podobnie pozbaw ia się cech lu dzkich życie C h ry stu sa, jeżeli się czyni z niego m agika i cudotw órcę takiego, jakiego znają w szystkie religie. N aw et zabiera się ludziom jego śm ierć, tę w sp an iałą śm ierć człow ieka, k tó ry się czuje odpow iedzialny za los w szystkich i za nich się o fiaru je. Czyni się ją n ierzeczyw istą przez to, że każe się C hry stu sow i z m a r­ tw ychw stać.

Ten p ełen podziw u osobisty sto su n ek m ark sisty do C h ry stu sa jako do człow ieka na pew no zasługuje na szacunek chrześciajnina, mim o że nie będzie on podzielał poglądów prof. G a r a u d y . N ie­ m niej n asu w a się postaw ione przez prof. D a n t i n e p y tan ie, czy poglądy te nie z n a jd u ją g ru n tu w p rze d staw ie n iu C h ry stu sa p rze ­ siąk n ięty m pew nego ro d zaju teizm em i czy zaprzeczenie ateisty czne nie zw raca się szczególnie przeciw tak ie m u obrazow i. W lite ra tu rz e teologicznej dzisiejszej często p o d k reśla się, że pobożność chrześ­ c ijańska w spółczesna z n a jd u je się pod w pływ em pew nego ro d zaju m odalizm u czy też m onofizytyzm u. M odalizm te n p rzejaw ia się w poglądach, k tó re nie m ogąc przeżyć w całej rozciągłości p a ra ­ doksalny ch w ypow iedzi Soboru C halcedońskiego u w ażają C h ry stu sa za postać re lig ijn ą posiadającą boskie w łaściw ości lub n a odw rót za b y t boski posiadający w łaściw ości ludzkie. M onofizytyzm zaś w e w spółczesnej duchow ości polega na tym , że p rak ty c zn ie w idzi się w osobie C h ry stu sa jed y nie jej n a tu rę boską. Z w racanie się do C h ry stu sa w yłącznie jako do Boga, zapoznanie jego solidarności z ludźm i, całkow ite pom inięcie s tr u k tu ry m odlitw y litu rg iczn ej, k tó ra zw raca się do O jca przez S y n a w D uchu Ś w iętym , są p rz e ­ jaw am i tego potocznego m onofizytyzm u.

W ydaje się, że już od dłuższego czasu k ato lick a chrystologia sta ra się uw zględnić te p rą d y przez m ocne p o d k reślen ie p a rad o k su n a tu ry ludzkiej i boskiej w C h ry stu sie w du ch u Soboru Chalcedońskiego, przez opracow anie teologiczne p lan u Bożego pod kąteip. uk azan ia Bożego zbaw ienia w histo ry czn ej postaci C h ry stu sa — Człow ieka będącego Bogiem zarazem , w reszcie przez podk reślen ie ludzkiej n a ­ tu ry C h ry stu sa jak o p ośred n ik a i to zarów no w teologii, ja k i w p o ­ bożności, k tó ra sta je się coraz b ard ziej pobożnością liturgiczną. K ażde z ty ch zagadnień w ym aga oczywiście szerokich rozw inięć, k tó re nie m ogą się m ieścić w ram a ch obecnego opracow ania.

(11)

PRZY SZŁO ŚĆ CZŁO W IEK A

Od czasu F e u e r b a c h a , k tó ry chciał całą teologię zam ienić w an trop o log ię i zwrócić człow iekow i w szystkie energie, k tó re tra c i on n a rzecz absolutu, d a tu je się w zm ożone zain tereso w anie naszej epoki człow iekiem . Człowiek sta ł się ośrodkiem n auki, w szystkich dążeń i poczynań, sta ł się też p rzed m io tem zainteresow an ia filozofii m ark sisto w sk iej, niezależnie od tego, że m arskizm nie w y praco w ał jeszcze dostatecznie w łasnej antropologii. Czy wobec tego teologia jako n a u k a m ów iąca w św ietle o b jaw ien ia o Bogu, a nie o czło­ w ieku, stra c i w ty m m iejscu k o n ta k t z m yślą w spółczesną? W spół­ czesny rozw ój teologii św iadczy o czym ś przeciw nym . Może ona całkow icie p rzy ją ć jako p u n k t w y jścia badan ie nad człow iekiem i nie m a pow odu odw racać się od człow ieka, aby się zw rócić do Boga (por. R a h n e r, 202). W ty m założeniu będzie m ożliw e n a ­ w iązanie pew nego dialogu m iędzy teologią chrześcijańską a m yślą m arksistow ską.

M om entem stale p o w racający m w zw iązku z ty m na zeb ran iu w S alzb u rg u b y ła kw estia przyszłości człow ieka. W referacie swoim p ro f. M e t z zaznaczył, że człow iek dzisiejszy nie w yk azu je zain tereso w ania dla tego, co je st ,,nad n im ” , co jest ponad św ia­ tem , dla pozaziem skiej przyszłości. W szystkie jego z ain tereso ­ w an ia dotyczą zaangażow ania dla człow ieka i jego przyszłości doczesnej (por. M e t z , 218— 219). D latego też m arksizm k oncen­ tru ją c sw oje zain tereso w an ia n a przyszłości człow ieka oraz na im - m a n e n tn y m sensie historii, u tra f ił w bardzo isto tn y n e rw potrzeb w spółczesnych i m oże tu ta j leży se k re t jego pow odzenia w śród sze­ rokich m as. Z agadnienie to p rze d staw ił raz jeszce prof. M u r y . U tw orzenie społeczeństw a bezklasow ego i bezantagonistycznego będzie jego zdaniem rów nocześnie p ełn ą a k tu alizacją człow ieka, jego energii, k tó re uczynią go posiadaczem n a tu ry . U tw orzenie tego społeczeństw a nie będzie zakończeniem historii, lecz p reh isto rii, w k tó re j się jeszcze zn ajd u jem y . W ty m now ym świecie nie będzie w yzysku oraz s tru k tu r, k tó re pow odują alienacje, człow iek będzie m iał w olność z całym jej ry zy k iem , ale z rado sn ą p ersp e k ty w ą zw y­ cięstw a, k tó re nie m a końca (por. M u r y 196— 197).

M ówiąc n a te n sam tem a t prof. M e t z s ta ra ł się w ykazać, jak głębokie są tę sk n o ty człow ieka za w łasn ą realizacją w nadchodzącej przyszłości i jak ie tk w i w nim p rag n ie n ie przyszłości abso lu tn ej i tra n sc e n d e n tn e j. To p rag n ien ie pozw ala przezw yciężyć bolesną rysę, istn ieją cą m iędzy ideałem życia, k tó ry sobie n ak reślił a jego k o n k re tn ą realizacją. Mimo n ieu stan n eg o zaw odu w ty m w zględzie człow iek p o d ejm u je zawsze n a nowo ryzy ko życia, gdyż u fa w r e a ­ lizację przyszłości ab so lutn ej. To poczucie pozw ala m u rów nież p rze trw a ć św iadom ość w in y i utopić tę w inę w nadchodzącej abso­

(12)

lu tn e j przyszłości, k tó re ją podejm ie, w chłonie i uzdrow i. O tej s ta ­ rości św iadczą niezm ordow ane w ysiłki filozofii, k tó ra m im o niepo­ wodzeń je st stale żyw a, a k tu a ln a , staw ia nowe p y tan ia, podaje w w ątpliw ość rzeczy n a jb a rd zie j w y daw ałoby się zrozum iałe. Czy ta w y trw ało ść nie pochodzi z w yczekiw ania przyszłości, k tó ra pod znakiem z a p y ta n ia postaw i w szystko co dotychczasow e? Człowiek coraz to b ard ziej d o staje p rzy rod ę w sw oje ręce, może nią m an i­ pulow ać, w ydobyw ać z niej nowe tw o ry i ja k się w y d aje z jej ele­ m entów budow ać dow olnie przyszłość. A jed n a k ta przyszłość coraz to b ard ziej m u się w ym yka, coraz to b ardziej o d kry w a sw oje ta je m ­ nicze i zagadkow e oblicze, człow iek czuje się niezdolny do jej zbudow ania m im o że pozornie posiada w szystkie jej elem en ty w sw ym rę k u (por. M e t z , 226— 228).

Tym tęsk n o to m ludzkim chrześcijań stw o p rzed staw ia sw oją w izję religii ab so lu tn e j przyszłości. W izję tę n a k re ślił prof. R a h n e r : ,,C hrześcijaństw o je st religią staw an ia się, historii, sam o tran scen - dencji, przyszłości” (R a h n e r, 204). T en rozw ój i staw an ie się m ają cel i kres, nie jest to bezsensow ny bieg w ypadków . K resem jest przyszłość a b so lu tn a czyli innym i słow y Bóg. Ta przyszłość nie może być złożona z elem entów , nad k tó ry m i człow iek m iałby w ładzę mogąc z nich k o n struo w ać tw ó r dow olny. Przyszłość jest m u dana, nie tylk o jem u, ale całem u św iatu, k tó ry zm ierza do ostatecznego spotkania ze sw oją ab solu tn ą przyszłością. To co chrześcijaństw o nazyw a łask ą je s t u dzielaniem się Boga, k tó ry stanow i przyszłość absolutną, ale jeszcze w stad iu m staw an ia się i dążenia. C h rześcijań­ stw o odrzuca w p raw d zie sta n im m an e n tn e j, ziem skiej utopii jako przyszłość ab so lutną, do k tó re j n ależy dążyć, założyw szy jed n ak relaty w n o ść przyszłości doczesnej jest do niej ustosu nko w an e pozy­ tyw nie. Ż yczliw ym okiem p a trz y na uw olnienie człow ieka od n ie­ woli n a tu ry , na stopniow ą socjalizację stosunków , dzięki k tó re j człowiek u zy sk u je m ożliw ie najw iększe pole dla w łasnej wolności. W szystko to może być o tw arte na przyszłość obsolutną i stanow ić

pomoc w jej osiągnięciu.

T em at ch rześcijań stw a jako relig ii ab so lu tn ej przyszłości, czyli innym i słow y eschatologia ch rześcijań sk a nie u w y d a tn iła się jeszcze dotąd należycie w teologii i dlatego tu ta j dialog z ateizm em m a r­ ksistow skim jest d la niej zapładn iający . U m ożliw ia nowe spojrzenie na n ad zieję jako isto tn y elem en t życia chrześcijańskiego. W tak im ujęciu Bóg o k azu je się jako Bóg nadziei (Rz 15, 13), Bóg A braham a, Bóg K sięgi W yjścia (por. W j 3, 14) 9. J e st to Bóg, którego sław i

9 Biblia Tyniecka tłum aczy określenie Boga zaw arte w tym wierszu: „Jestem, który jestem ”. Ostatnio zyskuje sobie uznanie tłumaczenia: „Będę tym, którym będę”, to znaczy: „po moich czynach poznacie, kim jestem ”. Bóg ukazuje się w tym tłum aczeniu jako przyszłość człowieka. Nie możemy w cho­ dzić w zawiłe szczegóły tej egzegezy. (Por. Y. C o n g a r, Le Christ dans

(13)

św. P aw eł zw łaszcza w liście do R zym ian (por. r. 4), gdzie A b rah am podany je st jako w zór nadziei ch rześcijań skiej. O statecznie chrześ­ cijanie są tym i, „k tó rzy m ają n a d z ie ję ” (por. Ef 2, 12; 1 Tes 4, 13). W agę p ro b lem u u jm u je św. A u g u sty n w pow iedzeniu: „Czekać na Boga znaczy już go posiadać” . W ty m św ietle Bóg okazuje się nie jako ten, k tó ry jest n ad człow iekiem , ale ten, k tó ry z n a jd u je się przed nim , a chrześcijań sk a ucieczka od św iata oznacza ucieczkę razem ze św iatem w przyszłość i p rze tw a rza n ie go odpow iednio do nadchodzącej przyszłości (por. M e t z , 222— 223).

N ależycie u w y d atn ien ie eschatologicznej składow ej zarów no w życiu chrześcijań sk im in d y w id u aln y m , jak też i w życiu K ościoła jest zad an iem jeszcze do w ykonania. P ew ien początek uczynił tu Sobór W aty k ań sk i II w VII rozdziale K o n s ty tu c ji o Kościele. Na szczególną uw agę zasłu g ują w ty m w zględzie n astęp u jące słowa: „Ju ż przyszedł zatem do nas k res w ieków (por. 1 K or 10, 11); już ustanow ione zostało nieodw ołalnie odnow ienie św iata i w pew ien rzeczyw isty sposób już w doczesności je st ono antycy po w ane: albo­ wiem Kościół już na ziem i naznaczony jest praw dziw ą, choć n ie­ doskonałą jeszcze św iętością. Dopóki jed n a k nie pow stan ą nowe niebiosa i now a ziem ia, w k tó ry c h spraw iedliw ość m ieszka (por. 2 P 3, 13), Kościół p ielgrzym ujący, w sw oich sa k ra m en ta ch i in s ty tu ­ cjach, k tó re należą do obecnego w ieku, posiada postać tego p rze ­ m ijającego św iata i żyje w śród stw orzeń, k tó re w zdychają dotąd w bólach porodu i oczekują o bjaw ienia synów Bożych (por. Rz 8,

19— 22).

Złączeni zatem z C h ry stu sem w K ościele i naznaczeni D uchem Św iętym , « k tó ry jest zad atk iem dziedzictw a naszego» (Ef 1,14), n a ­ zyw am y się praw d ziw ie i jesteśm y sy nam i Bożym i (por. 1 J 3, 1), ale jeszcze nie ukazaliśm y się z C h ry stu se m w chw ale (por. Kol 3, 4), w k tó re j będziem y podobni Bogu, poniew aż u jrz y m y go, jako jest (por. 1 J 3, 2). Toteż «póki przeb y w am y w ciele, tu ła m y się d a ­ leko od P an a» (2 K or 5, 6) i m ając p ierw ia stk i D ucha we w n ę trz u naszym w zd ych am y (por. Rz 8, 23) i p rag n ie m y być z C h ry stu sem (por. F lp 1, 23). Ta sam a zaś m iłość p rzy n a g la nas, aby śm y coraz b ard ziej żyli dla Tego, k tó ry za nas u m a rł i zm a rtw y ch w sta ł (por. 2 K or 5, 15)” (KK 48).

Słow a te w y ra ż ają d ialek ty czne napięcie istn iejące zarów no w życiu pojedynczego chrześcijan in a, ja k też w całym Kościele. W życiu p ielg rzy m u jący m chrześcijanie są praw dziw ie u sp ra w ie d li­ w ieni i uśw ięceni. Są złączeni z C h ry stu sem zm artw y ch w stały m , praw dziw ie zjednoczeni z Bogiem, o drodzeni i k a rm ien i przez Ciało i K rew P ań sk ą. Rów nocześnie jed n a k ta św iętość jest stale zagrożo­ na, ch rześcijan ie są poddani pokusom , m ogą w każdej chw ili św ię­ tość u tracić. S tą d w życiu ch rześcijań sk im u k a z u je się z jed n e j s tro ­ ny radość z po siadania zbaw ienia, zach w y t n ad w ielkim i spraw am i,

(14)

k tó ry c h Bóg w n ich dokonał, z d ru g iej s tro n y bojażń, by d a ru nie utracić, niepew ność, tęsk n o ta za tym , aby Boga widzieć takim jak on jest sam w sobie. Ten p arad ok s nie je st źródłem bezw ładności lecz p rzeciw nie najw iększego dynam izm u. Człow iek bow iem poz­ naw szy m iłość C h ry stu sa ku sobie i tęsk n iący za nią, p rag n ie się za nią odpłacić, co go stale pobudza do podejm ow ania czynów w im ię tej m iłości. M iłość ta sk łan ia więc ch rześcijan in a do spełnienia swego pow ołania, do totalnego zaangażow ania się, by dobra ziem ­ skie b y ły pośw ięcone C hrystusow i, a św iat doczesny coraz b ard ziej przy p om in ał now ą ziem ię i now e niebo, k tó re m a ją nadejść 10

Nie m ożem y w obecnym opracow aniu szerzej rozw ijać zagad­ nienia eschatologii w życiu in d y w id u aln y m i społecznym . Jed n ak że głębsze jej ujęcie, przen ikn ięcie nią całego życia chrześcijańskiego, złączenie zadań doczesnych z w iecznym przeznaczeniem i nadziei doczesnych z p rzy szłym i może być rów nież jed n y m z owoców d ia­ logu z ateizm em m arksistow skim .

Poruszone przez nas zagadnienia nie w y c z e rp u ją oczywiście całej p ro b le m aty k i w p ły w u dialogu z m arksizm em na teologię chrześci­ jańską. P o m in ięte zostały na p rzy k ład ta k w ażne tu ta j zagadnienia jak dog m at stw orzen ia św iata wobec filozofii m arksistow skiej czy też teologiczne znaczenie człow ieka i św iata, a więc całej rzeczyw i­ stości doczesnej. P ra g n ęliśm y się jed n a k trzy m ać zasadniczo te m a ­ ty k i zeb ran ia w S alzb u rgu , s ta ra ją c się w ykazać, że jej znaczenie w y ra sta daleko poza ten o r re fe ra tó w tam w ygłoszonych. Bliższe stu d iu m p ro b le m aty k i dalszych zeb rań w H errench iem see i M a­ riań sk ich Ł aźniach pozwoli odkryć, w jak i sposób p ro b lem aty k a ulega d alszem u rozw ojow i i czy p ersp e k ty w y dialogu rzeczyw iście się poszerzają. B ędą one zależały rów nież, choć nie w yłącznie, i od tego, w jak iej m ierze teologia ch rześcijań ska uw zględni w swoich bad an iach fa k t istn ien ia m ark sizm u i z jak ą k o nsekw encją będą chrześcijanie realizow ali w swoim życiu w y m agan ia dialogu.

10 Por. P. M o l i n a r i , Charactère eschatologique de VEglise pérégrinan-

te et ses rapports avec VEglise céleste, w: G. B a r a u n a , L ’Eglise de V ati­ can II, Paris 1966, t. III, 1193—1216.

(15)

LE SENS DU DIALOGUE AVEC L’ATHÉISME MARXISTE POUR LE RENOUVEAU THÊOLOGIQUE CONTEMPORAIN

R éflexion s à propos de la rencontre de Salzburg organisée par P aulus-G esellsch aft

P arm i les renconares entre théologiens catholiques et philosophes m arxistes, organisées p ar Paulus-G esellschaft, la plus im portante ju sq u ’ici fu t celle de Salzburg, en 1965. Particulièrem ent intéressant fu t l ’élém ent théo­ logique de cette réunion. Il fu t évident pour tous que le dialogue avec l’ath é­ isme m arxiste peut avoir une influence féconde sur le renouveau de la théo­ logie catholique postconciliaire, qui depuis ces dernières années tend à revoir certains problèm es m al posés, dont la présentation était un obstacle au dia­ logue. Il s’agit entre autres de la conviction, que l’athéism e entraîne toujours une culpabilité m orale de ses tenants, ainsi que d’une présentation tronquée, dite „chosiste”, de la foi chrétienne.

Pour ce qui est de la teneur même du dialogue théologique, qui s’est déroulé à Salzbourg, il com portait principalem ent trois problèmes: l ’idée de Dieu, les questions christologiques et l ’avenir absolu de l ’homme. La négation radicale de Dieu, im pliquée par le m arxism e aide puissam m ent à re jeter tout antropom orphism e dans l ’idée que l ’on se fait de Dieu. Dieu, en aucun cas ne peut être placé dans la cathégorie des causes secondes. L ’athéism e est un appel a présenter Dieu en term es bibliques. Cela dépasse toutes les représentations propres au théisme, qui a fortem ent influencé l ’athéism e dans l ’idée q u ’il se fait de Dieu.

L ’athéism e perm et égalem ent de corriger les représentations, fo rt ré p an ­ dues parm i les chrétiens, d ’un C hrist conçu comme homme doué de capacités divines et inversem ent, c’est à dire finalem ent d ’un certain modalisme. C’est sur cette présentation erronée du C hrist que l’athéism e fonde principalem ent ses affirm ations touchant le Christ. D’ou l ’occasion donnée aux théologiens d ’élaborer une théologie de la personne du C hrist conforme à la définition paradoxale du dogme de Chalcédoine.

Enfin la conception m arxiste de l’avenir de l ’homme et du sens de l ’histoire oblige les théologiens à présenter la vision chrétienne de l ’histoire comme celle d ’une religion de l ’avenir absolu, donné à l ’homme uniquem ent p ar grâce. Cet avenir absolu, loin de contredire l ’avenir terrestre, le confirm e au contraire et incite l ’homme à am éliorer le monde présent. Le chapitre VII de la Constitution dogmatique de VEglise pose les jalons d ’une nouvelle théolo­ gie de l ’eschatologie dans cet esprit.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dans ce travail nous déterminons le rayon exact de convexité, nous établissons une limitation exacte du module de la dérivée, supérieure et inférieure, dans la classe des

Ośrodek Badań

To help develop such measures, we introduce the Interpretable Confidence Measure (ICM) framework. The ICM framework assumes that a confidence measure should be 1) accurate, 2) able

W badaniach Beutel i współpracowników w 2010 roku wykazano pozytywny wpływ krótkotrwałej te- rapii psychodynamicznej na stan zdrowia pacjentów cierpiących na zaburzenia

O ile podręcz- nik Schofielda jest opracowany w tradycyjny sposób i uwzględnia głównie klasyczną literaturę, o tyle omawiana tu książka stanowi przede wszystkim

W ydaje się, że zamierzeniem autora jest ukazanie możliwości odnowy teologii m oralnej po linii trad y cji tom istycznej przy w ykorzystaniu metody historycznej w

Dans les sciences régionales est devenu plus populaire l’utilisation des termes comme “les villes intelligentes” “les villes (régions) ap- prenant” ou “les villes

3) Pacte primordial «pré-éternel» (mîthâq) fait par Dieu avec Adam, avant sa création (S. 7,172), qui fait que tous les humains nais- sent musulmans. L’islam ne connaît