764
R E C E N Z JEtrola krzyżacka nad m iastem była „Masowo tą sam ą”. Szkoda, ż e w książce n ie dokonano oceny rozwoju kontrreformacji na terenie Pomorza, o czym autor tylko w spom ina (por. s. 123). Szereg twierdzeń w ydaje się m ało przem yślanych lub w ręcz
gołosłownych. N ie można sprowadzać rzem iosła pozacechowego, partaczy, do
zubożałych czeladników (s. 63). O płacach czeladniczych pisze autor (s. 111), że w y n osiły od 4 do 6 groszy tygodniowo, podczas gdy kufel piw a gdańskiego kosztował przeszło grosz. W ydaje się to przeniesieniem stosunków znanych z terenu Gdań ska, bez zbadania specyfiki m iejscowej, bez próby w yjaśnienia n aw et czy chodzi tu 0 płacę w yłącznie pieniężną, czy też ponadto czeladź otrzym ywała także w yżyw ienie,
co stanow iło za zw yc za j podstaw ę jej płacy, a n ie dodatek pieniężny. K rytycznie na
leży rów nież ustosunkować się do stw ierdzenia autora, że w XVI w. istniały w Staro gardzie zw iązki czeladnicze — brak na ten tem at w iadom ości źródłowych; n ie w ielk ie rozmiary ośrodka, a co za tym idzie, m ała liczebność czeladzi, na pew no n ie sprzyjały ich powstaniu.
Dużo zastrzeżeń budzi ujęcie spraw narodowościowych. Autor popełnia szereg anachronizm ów, m ów iąc o rycerstw ie polskim powiatu starogardzkiego w X V w. (s. 74n), o patriotycznym duchu ludu walczącego z Krzyżakami (s. 87), twierdząc dalej, iż n aw et osoby posługujące się m ow ą niem iecką czuły się Polakami (s. 113) 1 ż e w „Gdańsku pospólstwo, a w ięc przeważająca część ludności, było też polskie” (s. 114). Uderza w tym niezrozum ienie procesów kształtowania się narodowości i świadom ości narodowej, m omentu od którego można m ów ić o narodzie i jego
w alce w yzw oleńczej, przenoszenie zjaw isk dziewiętnasto- i dwudziestow iecz
nych na stosunki panujące w średniowieczu, które cechowało przecież zupełnie inne niż dziś pojm ow anie tych zagadnień, kładzenie w reszcie zupełnego znaku rów ności m iędzy słow iańskością a polskością dla czasów najdawniejszych. Dopiero w ięc gdy autor przenosi się w czasy chyba bardziej m u znane, gdy opowiada o w ydarzeniach roku 1846, W iosny Ludów, o rozwoju szkolnictw a polskiego i w alce o polskość w początkach X X w ieku, można uznać jego w yw ody za słuszne.
Pow yższe zastrzeżenia n ie pow inny w yw ołać jednak wrażenia, że om awiana praca jest pozycją m ało wartościową. Sum ienne zestaw ien ie faktów, przestudiow a n ie literatury (szkoda że autor n ie om ów ił jej krytycznie) oraz (choć niepełna) kw erenda archiwalna, a także tem atyka poruszona w pracy sprawia, że om awiana publikacja zasługuje na przychylne przyjęcie.
M aria Bogucka
Le L ivre ‘ de C om ptes de G iovanni Piccam iglio, hom m e d’affaires Génois 1456—1459. Wyd. Jacques H e e r s , U niversité d e Paris, Fa
cu lté des Lettres, ІІ959, s. 376, 2 nlb.
W 1955 æ. Jacques H e e r s przedstaw ił na Sorbonie opracowaną przez sieb ie X V -w ieczną księgę kupiecką genueńczyka Giovanni Piccam iglio, która przedsta wiała dużą wartość źródłową. Każdy zabytek tego rodzaju, ukazujący w ar sztat i form y pracy człow ieka w średniowieczu, jest n iew ątpliw ie godny dokładnego opracowania. W tym wypadku, co podkreśla w obszernym (52 strony) w stęp ie w y dawca, jest to ponadto źródło bardzo typowe. Ukazuje ono w jaki sposób prowa dzili sw oje interesy kupcy genueńscy, odgrywający przecież nie byle jaką rolę w dzie jach Europy średniowiecznej. Dotychczas m im o dużych m ożliwości w ydaw niczych
R E C E N Z JE
765
(Heers cytuje i in ne księgi kupieckie znajdujące się w przebogatym archiwum S. Giorgio w Genui), problem form działalności W łochów znany był głów n ie od od strony teoretycznych rozpraw — prattice della m ercatura z dziełem Pegolottiego na czele. Opracowywana była też działalność kredytowa poszczególnych spółek i instytucji kupiecko-kredytowych (przez S a p o r i e g o , M e l i s a , de P o v e r a s E v a n s a , U s h e r a і in.), rozwój teorii rachunkowości ( F i b o n a c c i ) i księgo w ości ( P a c i o l i ) — a ie rzeczyw ista praktyka kupiecka pojedynczego kupca i jego życie osobiste pozostaw ało nadal niezbyt znane. Om awiane w ydaw n ictw o rzuca pew ne św iatło i na te zagadnienia.
Giovanni Piccamiglio, członek jednej ze starych rodzin genueńskich, był typo w ym przedstaw icielem ruchliwego, bogatego kupiectw a włoskiego. Spowinowacony z w ielkim i rodami patrycjuszowskimi Spinolów i Fieschich, odziedziczywszy pokaźny spadek p o ojcu i stryju, rozpoczął sw ą 'karierę jak znaczna w iększość jego w spół rodaków jaiko komiwojażer. Pracował i na w łasny rachunek i dla innych zrzeszeń i spółek kupieckich, jeździł p o całym morzu Śródziemnym, odwiedzał Perę, Chios, by w 1452 r. osiąść na stałe w sw ym rodzinnym mieście. Rozpoczął w ów czas pro w adzenie w łasnych interesów i notow ał je w sw ojej księdze. Jednocześnie, jak i inni przedstaw iciele bogatego kupiectw a genueńskiego, w ciągu następnych lat w spinał się po szczeblach kariery osiągając coraz to w yższe szczeble godności m iejskich. Został członkiem Rady Starszych, Rady M iejskiej, Rady Nadzorczej (Czterdziestu czterech) S. Giorgio. Umierając p o 1469 r. zostawił, jak się wydaje, pokaźny majątek. W jaki sposób go zebrał, pokazuje, przynajmniej fragm entarycz nie, om awiana księga. Prowadzona jest ona (na 40 lat przed Paciolim!) bardzo prym ityw ną rachunkowością podwójną. Jest ona niekonsekwentna, nie stosuje stałych zasad, n ie posiada globalnych zestaw ień ani bilansu, bez podziału na trzy głów ne części (dziennik, księgę głów ną i pamiętnik). Piccam iglio zapisuje już jednak każdą operację podw ójnie: po lew ej stronie notuje „w inien”, po prawej „ma”. Operacje zresztą były bardzo rozmaite. Poza handlem Piccam iglio zajm o w ał się udzielaniem pożyczek, spekulacją na długu publicznym Genui w Banku św. Jerzego, w ym ianą pieniędzy, oraz przyjm ow aniem znaczniejszych sum celem obracania n im i (m. in. ubezpieczał m asow o statki). Na podstaw ie zestawienia
Heersa można obliczyć procentowy udział poszczególnych form jego działalności.
Tak w ięc w edług stanu iz 31 stycznia 1456 r. ulokował 5°/o sw ych kapitałów w to warach, 21°/o w pożyczkach, 59°/ow spekulacjach bankowych, w reszcie ok. 15°,'o w spółkach — kommendach. W lipcu 1459 r. stosunki te w yglądają inaczej: pożyczki stanow ią tylko 0,6°/o jego w kładów , handel natom iast 10°/o, spekulacje 72%, a kom- m endy — ponad 17°/o. Piccam iglio .posiadał w łasn y dom w Genui i posiadłość n a w si, n ie zajm ował się jednak zupełnie spekulacją. Przy spółkach (głównie kommendach) n ie troszczył się o techniczną stronę transakcji pokrywając -k w y- eokości kosztów handlowych, by otrzym ać później odpowiedni zysk. Operacje kupieckie i w ym ien ne prow adził głów nie z Londynem, oczyw iście z różnymi m iejscowościam i północnych Włoch, a ponadto z Balearami, Hiszpanią, i Egiptem. Z ok. 600 m iejscow ości w ym ienionych w .podręczniku Pegolottiego odwiedzanych przez „kupca w łoskiego” w ystęp uje w księdze naszego genueńczyka ok. 53, z któ rych w yw ozi suikno, w ino, korzenie itp.
Skrupulatne n otow anie w łasnych w ydatków pozw ala na odtworzenie, w n aj bardziej ogólnych zarysach, domowego budżetu kupca genueńskiego. W 1456 r. na 6050 lirów 78,10 w ydanych zostało na reperację domu, 19 — na zakup rucho mości, 68 na zakup drzewa na potrzeby domu, 516 na żywność, 290,10 na ubranie, 233 — na wydatki „kieszonkow e”, 99 — na biżuterię, 54,10 — na opłacenie służby. 222.10 — na podatki bezpośrednie. M ałżeństwo córki pochłonęło 3627 li
766
R E C E N Z JErów (!), a .resata w ydatków poszła na jałmużny, lekarstwa, zakup muła, w illi pod m iastem itp.
Na uw agę zasługuje stasow anie rozlicznych m iar i monet. Um iejętność prze liczania różnych w ielkości (Pegoloffi np. podaje nazw y blisko 100 miar), niekiedy
tak samo się nazywających, pochodzących z innych miast, była niem ałą sztuką, w ym agającą dużej biegłości. W dodatku w ahania kursów (poszczególnych monet, dając m ożliwości spekulacji stw arzały jednocześnie dalsze komplikacje. Wydawca om awianego źródła też m iał z tego (powodu sporo kłopotów. Udało m u się tylko częściowo u stalić w zajem ne relacje. Sakoda może, ż e w zestaw ieniach unikał liczb względnych. 'Natomiast liczn e in deksy ułatw iają korzystanie z tego cennego źródła.
H enryk Sam sonow icz
W osstanije 1863 g. i russko-polskije rew olu cjon n yje sw ia zi 60-ch godow. S bornik sta tie j i m ateriałów pod rie d a k cjej W. D. K o r o-
l i u k a i I. S. M i l l e r a . A kadem ia Niaiuk ZSRR. Instytut Słow ia- noemawstwa, Moskwa I960,, s. 727, 4 nlb.
R ecenzow any (tom stanow i p ierw szą radzieidką publikację 'przygotowaną na m arginesie szerszych poszukiw ań w zw iązku z 'polsko-radzieckim w ydaw nictw em źródeł do d ziejów powstania styczniow ego. W toku prac przygotowawczych, jak stw ierdzają w przedm ow ie redaktorzy zbioru, niektóre zagadnienia dojrzały już do opracow ania monograficznego. Ponadto potrzeba om ówienia m ateriałów znaj dujących się w zbiorach radzieckich oraz publikacja tych, które zapew ne nie w ejdą do w ydaw nictw a, zdecydow ały o zapoczątkowaniu publikacji osobnego cyklu studiów i m ateriałów dotyczących powstania styczniowego. W ydany obecnie tom I opracow any został praw ie w yłącznie przez historyków moskiewskich, w dal szych zapowiedziany jest udział badaczy z ośrodków prowincjonalnych.
W zbiorze opublikowano p ięć rozpraw, cztery om ówienia m ateriałów źródło wych, d w ie pozycje stanow ią publikacje dokumentów, ogłoszono też dwie re cenzje. M imo zbieżnej tem atyki, dotyczącej głów n ie polsko-rosyjskiej współpracy rew olucyjnej, zbiór opracowany przez dw unastu autorów, w ym aga oddzielnego om ówiania poszczególnych pozycji. Różnią się one w istocie stopniem dojrzałości i przydatności dla polskiego czytelnika, choć w szystk ie wprowadzają nieiznany m ateriał źródłowy i tyczą się w ęzłow ej problematyki historii Polski X IX wieku.
Pierw szy z artykułów A. F. S m i r n o w a , „Mużyckaja Prawda” (s. 11—62) jest n ow ym i pogłębionym ujęciem tem atu, nad którym autor pracuje już od w ielu l a t 1. Autor w ysuw a diwa· zasadnicze problemy: zbadanie środowiska, które uczest
niczyło w w ydaw aniu pisma, oraz form rewolucyjnej agitacji na w si i stosunku do niej chłopów. Teza Smirnowa, że redaktorem pism a był Konstanty Kalinowski, a pism o w yrażało poglądy niejednolitej grupy rew olucjonistów grodzieńskich, jest całkow icie słuszna, jakkolw iek bynajm niej n ie nowa. Smiirnow n ie trzyma się jej jednak konsekwentnie. Na str. 21 stwierdza, że szereg num erów „Mużyckiej Praw dy” napisał Kalinowski, a sam o pism o w ydaw ał z pomocą W. W róblew skiego2 1 Autor przed jedenastu laty uzyskał stopień kandydata nauk filozoficznych za pracę o rew olucyjnym dem okratyzm ie Kalinowskiego, w yniki tych badań opubliko w ał przed dziew ięciu laty na łamach „Woprosów Filosofii”.
2 Omawiając udział W róblewskiego w „Mużyckiej Prawdzie” autor pow ołuje się na zbiory W. A b r a m o w i c z a , n ie cytu jąc jednak jego publikacji: W. A b r a m o