• Nie Znaleziono Wyników

Nieznany tłumacz dwu powieści francuskich : Maurycy Franciszek Karp (1749-1817)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nieznany tłumacz dwu powieści francuskich : Maurycy Franciszek Karp (1749-1817)"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Strzałkowa

Nieznany tłumacz dwu powieści

francuskich : Maurycy Franciszek

Karp (1749-1817)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/1, 222-237

(2)

MARIA STRZAŁKOWA

N IEZN A N Y TŁUM ACZ DW U PO W IEŚC I FR A N C U SK ICH

MAURYCY FRANCISZEK KARP (1749—1817)

W śród bogatego p lon u p rzekładó w i naślad o w nictw z Fénelona w lite ra tu rz e polskiej d ru g iej poł. X V III stu lecia z n a jd u je się też pow ieść C hansiergesa P rzy g o d y N eoptolem a (1718), stanow iąca w pew nej m ierze dalszy ciąg, a p rzed e w szystkim naśladow nictw o

P rzyg ó d T elem aka. Na ję z y k polski przełożył ją w r. 1773 p ija r

A n toni Iżycki. Ten zasłużony pedagog i o rganizator szkolnictw a dał p rze k ład w ie rn y i p o p raw n y . O patrzył, go k o m entarzem h istorycz­ n ym i geograficznym , k tó ry pozw ala się dom yślać, iż pracow ał na egzem plarzu o b jaśn ien ia analogicznie podającym , a w ydanym w L ipsku w ro k u 1756.

O w yborze pow ieści zdecydow ała zapew ne żyłka m oralizatorsk a pedagoga i w ychow aw cy, gdyż b o h a te r C hansiergesa odznacza się nade w szystko doskonałością m oralną. N eoptolem , znany lepiej pod im ieniem P irru sa , to sy n A chillesa, k tó rego m iłość do A ndrom aki i tragiczne dzieje uw iecznił swego czasu Racine. Lecz P irru s-N e o p - tolem C hansiergesa nie nosi n a sobie p ię tn a jansenistow skiego pesy­ m izm u, k tó ry zaciążył n a tra g e d ii R acine’a. J e s t m łody, p ełen szla­ chetnego m ęstw a, a w p o stępo w aniu ściśle sto su je nieo m yln e n auki swego m en to ra Feniksa. N a u k ty ch z n a jd u jem y w pow ieści co nie­ m iara; w sp ó łd ziałają one z dośw iadczeniam i pełnego przygód żyw ota. W ypraw y m orskie, w alki, rozłączenia z najbliższym i, niew ola czynią b o h a te ra ta k doskonałym , że w ychodzi'zw ycięsko i z niebezpieczeństw czyhających n a ń w B abilonie, i z k ręg u urok ów nim fy Foloe. N agro­ dą ty c h rzad k ich cnót N eoptolem a s ta je się H erm iona, córka H eleny i M enelausa, k tó rą b o h a te r zaślubia p rzy końcu powieści. I ta postać różni się znacznie od w e rs ji R acine’ow skiej: N eoptolem poślubia p ełną w szelkich cnót księżniczkę, ja k E m il Zofię w pow ieści Ja n a J a k u b a Russo.

(3)

W bibliografii rom ansów ogłoszonych w Polsce za S tanisław a A ugusta G ubrynow icz 1 podaje tylko jedno w ydanie p rzek ład u Iżyc­ kiego, n ato m iast pod nazw iskiem F é n e l o n w ym ienia d w uk rotn ie (1776 i 1782) ty tu ł: „ P rzypadki Pirrusa, syna A chillesow ego, dzieło pośm iertelne [sic!] nieboszczyka J. X. Fénelona, za dodatek do P r z y ­

padków T elem aka ujść mogące, z francuskiego na ojczysty język

przełożone usiłow aniem W .J.P.M .F.K .“ Pobieżne n a w e t porów nanie trzech tekstó w — powieści Chansiergesa, p rzekładu Iżyckiego oraz tych zagadkow ych P rzypa d kó w Pirrusa — pozw ala ustalić m iędzy nim i n iew ątp liw ą współzależność. Są to tom iki in 8°, obejm ujące po osiem ksiąg i m ające kolejno stron: 240, 215, 220. P rzy p a d ki P ir­

rusa dzielą się nadto n a dwie części. P ierw sza zaw iera księgi: I—IV,

druga: V—VIII. Je d y n ą różnicą w treści tek stó w stanow i im ię N e o p t o l e m a , w y stęp u jące w oryginale francusk im i w p rze ­ kładzie Iżyckiego, w drugiej w ersji polskiej zastąpione im ieniem P i r r u s a . Lecz sam C hansierges w przedm ow ie do swej powieści uspokoił nas pod ty m względem , w yjaśniając, że oba im iona odno­ szą się do tej sam ej osoby.

Porów naw cze zestaw ienie tekstów , w y bran ych w dow olnych m iejscach, n ajlep iej może przekonać o identyczności om aw ianych po­ wieści. W ykazują one w praw dzie nieznaczne w arian ty , sk ró ty lub rozw inięcia, czasem zabaw ne nieporozum ienia, lecz w zasadzie do­ wodzą, że obie pow ieści polskie są tylko dw iem a w ersjam i tej sam ej powieści fran cusk iej. Oto początek u tw o ru 2:

CH. Thétis pleurait encore 'de tem ps en tem ps son fils A chille que la nécessité

du destin a vait fait descendre dans les Enfers: des tendres soupirs sortaient de son sein; les N ereides autour d'elle l’im itaien t dans sa douleur. Mais il éta it sur la terre un ob jet qui adoucissait l’am ertum e dont son coeur é ta it quelquefois pénétré: A chille en quelque façon n’éta it pas absolum ent m ort, car outre la gloire im m ortelle qu’il s’éta it acquise, il v iv a it encore en la personne de son fils N éoptolèm e.

I. Nie mogła Tetys utulić się w żalach po stracie syna sw ego Achillesa, któ­ rego nieodm ienny w yroków ukaz w podziemne w trącił Tarassy. ' Serce jej odzywało się jeszcze z głębokim wzdychaniem; grono otaczających ją N ereidów podobnież patrząc na nią czuło boleści. Jedna atoli była rzecz na św iecie, która słodziła czasami gorzkość serce jej przejmującą: A chilles 1 B ronisław G u b r y n o w i c z (Romans w Polsce za Stanisław a Augusta. Lwów 1904) podaje P rzypadki Pirrusa jako jedno z n a ś l a d o w n i c t w F é n e l o n a .

2 Na oznaczenie cytatów posługuję się następującym i skrótami: CH. = Chan­ sierges, I.= Iży ck i, P .—P rzypadki Pirrusa (przekład anonimowy).

(4)

224 M A R I A S T R Z A Ł K O W A

bowiem nie umarł był cale, bo prócz chw ały nieśm iertelnej, na którą sobie zarobił, żył jeszcze w osobie syna sw ego Neoptolema.

P. Tetys ciężkie jeszcze po synie sw ym A ch illesie rzewniła żale, któremu okrutne w yroki rok do piekielnych dały otchłani. Nereidy pomagały jej sm ętku [sic/], a chcąc pochodzącą z niego ułagodzić gorycz, m ówiły, iż syn A chillesów nieśm iertelne w kościele chw ały otrzym ał m iejsce i żył jeszcze na ziem i w osobie syna swojego Pirrusa.

A oto żale T etydy nad zepsuciem rodzaju ludzkiego:

CH. après cet âge d ’or les hom m es d ev in ren t m échants, in ju stes, trom peurs,

avides; e t la félicité ne pou van t plu s dem eu rer avec les hom m es si corrom ­ pus, se retira dans le ciel. Les m alh eu reux enfants de Japet la cherchèrent en vain sur la terre... [ks. I]

I. jak tylko ten złoty w iek przeminął, a ludzie stali się złymi, niespraw iedli­ wymi, obłudnymi, łakom ym i; szczęście też, nie m ogąc się m ieścić między ludem tak zepsutym , przeniosło się do nieba. N ieszczęśliw i Japeta synowie próżno go na ziem i szukali...

P. po złotym ow ym w ieku ludzie się stali złymi, niespraw iedliw ym i, oszu­ stami, chciwym i; a szczęśliwość, nie mogąc dalej z tak skażonym przebywać ludem, do nieba ustąpiła. Po jej odejściu, darmo jej po ziemi szukano...

W d ru g im tekście polskim n astąp iło uogólnienie: w idać „synow ie J a p e ta “ nie w y d ali się tłum aczow i godnym i spolszczenia.

Z kolei p rz y jrz y jm y się H erm ionie, takiej, jak ą ją P irru s-N eo p - tolem u jrz a ł po raz pierw szy:

CH. H erm ione qui est auprès de sa m ère fa it voir sur son visage tou tes les

douceurs de la m odestie: elle est ornée des grâces les plus tendres: le P rin ­ tem ps a m oins d’appas qu’elle [ks. I].

I. Hermiona stojąc przy m atce w ydaw ała w twarzy swojej w szelk ie powaby skromności, jaśniała najpowabniejszym i wdzięki, nad w szelk ie wiosny w ponęty obfitszą była.

P. Hermiona przy swej będąca m atce w szystkie na twarzy swojej okazała powaby. N ajniew inniejsze w dzięki ją zdobiły. Mniej m iewa wiosna, co ich ona m iała ozdobności.

Tekst, dość banaln y , przełożony je s t w obu w ypadkach w iernie, a je d n a k odm iennie. P od obny p rz y k ła d zn ajd u jem y w c h a ra k te ry ­ styce sta n u uczuć b o h a te ra uw ięzionego w D am aszku:

CH. Je n’avais ni fierté, n i em portem en t: m on sang ne bouillait plu s dans

m es vein es; e t sans songer à com m ander au x hom m es, j ’étais assez content d’avoir soum is m es plu s im périeu ses passions [ks. II].

I. N ie m iałem w sobie ani dumy, ani popędliwości; krew m oja już się nie burzyła w żyłach moich, i nie m yśląc o panowaniu nad ludźmi, kontent byłem z podbicia najw ięcej górujących nade mną pasyj.

(5)

P. N ie znałem w sobie ani pychy, ani popędliwości. Krew w moich n ie wrzała żyłach; a nie myśląc o rozkazowaniu ludziom, dosyciem miał na tym, żem najdum niejsze sobie podbił chuci.

Opis poranka, w ym agający stylu ozdobnego, w ykazuje podobną analogię przy jednoczesnym zachow aniu odrębności;

CH. D éjà la brillante Etoile du jou r était sortie du sein de l’onde; déjà l’Aurore

v e rsa it des pleurs sur la terre hum ide; et déjà le soleil se hâtait de répandre sur l’horizon l’éclat de sa lum ière, l’ornem ent du m onde, quand le bru yan t appareil d’une chasse... se fit entendre de tou te part. N éoptolèm e, quoique dans le sein du somm eil, entend d’une m anière fo rt douce le son des

cors [ks. V].

I. Już błyszcząca się gwiazda dzienna z głębi wód w ypływała, już jutrzenka wonną rosą w ilgotną skrapiała ziemię, już i słońce przyspieszało rozrucać na horyzoncie ozdobę świata, jasność sw ych promieni, aż huczne przygo­ towania m yśliwskie... ze w szech stron słyszeć się dały. Neoptolem, chociaż w głębokim śnie pogrążony, słyszy dźwięk trąb m yśliwskich m ile obija­ jący się o uszy jego.

P. Już św ietny dnia Planeta z łona się m orskich wydobył był powodzi. Już zorza łzaw e na ziem ię płakała krople, i słońce już się po okom iem ym nieba półkręgu przestwór okraszającą św iatła swego rozpostrzeć kwapiło jaśnią, gdy hukliw y około łow ów zachód... ze wszej się dał słyszeć strony. Pirrus, lubo to w e śnie najtwardszym, dźwięk trąb z radością przyjął.

Tłum acz P rzyp a d kó w P irrusa okazuje się czasem zręczny. Pod koniec IV księgi skraca np., b y najm n iej nie kalecząc tekstu, rozw lekłe p ochw ały w ygłaszane przez H erm ionę na cześć F eniksa i Neoptolem a. Nie zaw sze jed n ak powodzi m u się rów nie dobrze. Oto błąd g ram a ­ tyczny, zm ieniający sens zdania (nie popełnia tego błędu Iżycki):

CH. M énélas dit en se tournant ve rs Hélène: ne retrou vez-vou s pas A chille

dans s o n fils? [ks. V].

I. M enelaus, obróciwszy się do Heleny rzekł: Czyż nie widzisz żyw ego A chil­ lesa w osobie syna?

P. Menelaus ku Helenie się obracając rzecze: Jakże? nie upatrujesz to A chil­ lesa w osobie syna s w o j e g o ?

Inn e zabaw ne nieporozum ienie dotyczy płci A m azonki H ippolity, k tó rą tłum acz P rzyp a d kó w Pirrusa w ziął za jej syna, H ippolita: CH. H élène s’éta it habillée en A m azone: H ippolyte avait l’air m oins m artial,

lorsqu’elle com battait sur les bords du fleu ve Term odon [ks. V]

I. H elena ubrana była po amazońsku. Hippolita sama nie m iała tak tchnącej m arsem miny, gdy staczała bitw ę na brzegąch rzeki Termodon.

P. H elena po amazońsku się ubrała. Mniej się mężną Hipolit sław ił cerą, kiedy się nad brzegami rzeki Termodontu w kroku spotykał.

(6)

226. M A R I A S T R Z A Ł K O W A

By n ie m nożyć n ad m ie rn ie cytatów , ograniczym y się do o sta t­ niego ju ż p rzy kładu , św iadczącego raz jeszcze, że tłum acz P rzyp a d ­

k ó w P irrusa p racow ał w oparciu o rom ans francuski, nie sugerując

się p rzek ład em Iżyckiego. Oto chw ila zaślubin P irru sa-N eop tolem a z H erm ioną:

CH. D éjà le fils d’A chille conduit H erm ione dans le tem ple. A u ssitôt H ym en

ayan t allum é son flam beau y paru t plu s charm ant qu’il n’a vait jam ais été. L’A m ou r s’y ren d it aussi, quoique ces d iv in ités se tro u ve n t rarem ent ensem ble [ks. VIII].

I. Już syn A chillesa wprow adził Herm ionę do kościoła, w n et Himen [sic/] zapaliwszy sw oją pochodnię stanął tam z w iększym i nierównie, niż kiedy indziej zwykł, okazując się wdziękam i. Przybyła też i Miłość, lubo to B o­ żyszcze rzadko kiedy lubi się znajdować w gromadnym towarzystwie. P. Już syn A chillesów królew nę lacedem ońską do św iątyni prowadzi. Hym e-

neusz też sw oję pochodnię zaśw ieciw szy dziś się w niej jako nigdy w żyw ne w dzięków przybrany powaby pokazał. Miłość tam się też stawiła, aczkol­ w iek płoche to Bożątko rzadko się kiedy z sw ym znajduje bratem.

O dm ienne drogi m ałżeństw a i m iłości w y d ały się zapew ne nie dość m o raln e ks. Iżyckiem u, k tó ry zastąp ił pointę C hansiergesa d y sk re tn y m om ów ieniem . Tłum acz P rzy p a d k ó w P irrusa okazał się w ty m w y p a d k u w iern iejszy.

R easum ując w y n ik i p o ró w n an ia tek stó w m ożem y stw ierdzić, że m am y tu do czynienia z dw om a niezależnym i od siebie p rze k ła ­ dam i tego sam ego o ry g in ału francuskiego. P ro ste i b ardziej skom ­ p likow ane zd an ia oddane są w sposób odm ienny. W tekście Iżyckiego m ógł d ru g i tłu m acz znaleźć objaśnien ie do „synów J a p e ta “ ; nie sko­ rz y sta ł z niego, raczej passus n ieja sn y opuścił. M yli się co do H ippo- lity , nie idzie za w a ria n ta m i Iżyckiego, jed n y m słow em m a przed oczam i te k s t fran cu sk i, a n ajp raw d op od ob n iej nie m a p rzed sobą p rzek ład u Iżyckiego.

N a p rze strz e n i trz e ch la t (1773— 1776) u k a z u ją się zatem dw a różne p rze k ład y tej sam ej pow ieści fran cu sk iej. Je d e n — po p raw n y i łatw y do ziden ty fik o w ania, choć nazw isko tłum acza nie fig u ru je n a k arcie ty tu ło w e j 3. P rz ek ła d ten nie k ry je nazw iska a u to ra orygi­ nału , zachow uje też jego przedm ow ę. D ru gi — b ardziej osobisty i o ryginalny, dokonany sty lem nieco zaw iłym i archaizującym , w y

-* Książka ukazała się w drukarni Scholarum P iaru m w W arszawie, poza tym ks. I ż y c k i e g o jako jej tłum acza w ym ienia Sz. B i e l s k i , Vita et

scripta quorundam e C ongregatione Cler. Reg. Scholarum Piarum in provincia polona professorum ... Varsaviae 1812.

(7)

dany anonim ow o w K rakow ie w r. 1776 4, opatrzony ty lk o k ry p ­ tonim em W .J.P.M .F.K. oraz „P rzestro gą w ydaw acza“, k tó ra zastę­ p u je przedm ow ę C hansiergesa i u siłu je przekonać czytelnika, że m a w ręk u autentyczne, choć znalezione pośm iertnie, dzieło F énelona 5. N ieznany tłum acz polem izuje w „P rzestro d ze“ z ew en tu aln y m i za­ rzu tam i przeciw ko au to rstw u Fénelona. Dodaje, że opóźnił sk utk iem różnych przeszkód dokonanie przekładu, lecz z zam iarem tłum acze­ nia P rzyp a d kó w Pirrusa nosił się od daw na.

W obec niew ątp liw ej identyczności P rzyp a d kó w Pirrusa z P r z y ­

padkam i N eoptolem a C hansiergesa pozostają dw a m ożliw e w nio­

ski: albo anonim ow y tłum acz działał nieśw iadom ie, tj. korzystał z ju ż fałszyw ie przypisyw anego Fénelonow i egzem plarza fra n c u sk ie g o ö, albo sam dokonał tej, dość zresztą niew innej, m isty fik acji literack iej (zm ienił im ię b oh atera, zastąpił w stęp C hansiergesa w łasną „ P rze ­ stro g ą“, a nazw isko m ało znanego a u to ra francuskiego — a tra k c y j­ n ym nazw iskiem Fénelona). Dlaczego ta k postąpił?

By odpowiedzieć na to pytanie, w a rto pokusić się n a jp ie rw 0 rozw iązanie k ry p to n im u osłaniającego osobę, tłum acza. Pom ocą w rozw iązaniu zagadki je s t u zupełnienie k ry p to n im u brzm iące: „tłum acz A u r y s ty c zyli Pow abów podcziw ości“ (!). W biblio grafii G ubrynow icza fig u ru je i tak a pozycja, a m ianow icie A r y s t czyli po­

w a b y poćciwości. J e s t to pow ieść Séguier de Saint-B rissona tłu m a ­

czona z francuskiego przez N .F.K .P.Z. (!), a w yd an a w rok u 1792. Od­ w ołanie się do tek stu dziełka, zachow anego w B ibliotece C zarto ry ­ skich, w y jaśn ia i tę ostatnią, drobną pom yłkę inform acji G u b ry n o

-4 Wydanie 2 ukazało się w W arszawie w roku 1782. Por. G u b r y n o w i c z

(op. cit.) oraz E s t r e i c h e r XVI.

5 Wypadki przypisywania arcybiskupowi z Cambrai utworów ukazujących się po jego śm ierci nie należały do rzadkości. Jako przykład mogą służyć Ż y ­

w o ty sta ro żytn ych filozofów (1726). Z okazji wydania tego dzieła w ielbiciel

1 spadkobierca duchowy Fénelona, R a m s a y , gw ałtownie protestow ał

w J o u r n a l d e s S a v a n t s z 29 IV 1726 przeciw jakim kolw iek pośm iert­ nym identyfikacjom utworów mistrza, powołując się na w yrażone przez F é- n e 1 o n a życzenie, aby mu nie przypisywano dzieł wydaw anych po jego śm ierci pod jego nazwiskiem, mimo że, z drugiej strony, sam R a m s a y w ydał szereg pism F é n e l o n a z pozostałych po nim rękopisów. Por. A. C h e r e 1,

Fénelon au X V IIle siècle en France. Paryż 1917.

ß To przypuszczenie jest jednak mało prawdopodobne, gdyż C h e r e 1 nie zna takiej w ersji francuskiej powieści C h a n s i e r g e s a , choć w cytow a­ nym (przypis 5) dziele omawia nie tylko samą powieść, lecz podaje nadto n ie­ zm iernie precyzyjny i obfity materiał bibliograficzny do dziejów Fénelona w X V III w. w e Francji.

(8)

228 M A K I A S T R Z A Ł K O W A

wicza: na k arcie ty tu ło w ej fig u ru ją bow iem in icjały M .F.K.P.Ż. K ry p to n im te n — posiad ający z p oprzednim w spólne elem en ty „M .F.K .“ — nie je s t ju ż zagadką, gdyż podpisyw ał nim sw oje pism a p olityczne M aurycy F ranciszek K a r p (1749— 1817), starosta jodaycki, poseł żm udzki n a sejm c z te ro le tn i7. W ielm ożny Im ci Pan M aurycy F ranciszek K a rp (W .J.P.M .F.K .; podpis z la t p o p rzed zają­ cych sejm ) zm ienia się n a stę p n ie na M aurycego F ran ciszk a K arpia Posła Żm udzkiego (M .F.K.P.Ż.) lub po p ro stu n a M aurycego F ra n ­ ciszka K arp ia (M.F.K.), bo i ta k sw oje pism a oznacza. Poza zbieżno­ ścią inicjałów , łącznikiem je s t także p rze k ład A u r y s ty czy A r y sta, w ątp liw e bowiem , by poza tłum aczem m ógł ktoś już na 16 la t przed ogłoszeniem p rze k ład u m ienić się jego autorem .

Tajem niczość postęp ow ania należy w iązać zarów no z p an u jącą wów czas m odą an o n im o w o ści8, ja k i z usposobieniem K arp ia, k tó ry w sw ej p rac y p u b licy sty cznej n a jc h ę tn ie j zachow yw ał incognito. P rzytoczone pow yżej dane b y ły b y ty lk o zew n ętrzn y m dow odem na dokonanie przez naszego pisarza p rze k ład u P rzy p a d kó w Pirrusa. M iędzy K arp iem jak o p u b lic y stą polityczny m a K arp iem — dom nie­ m an y m tłum aczem dw u rom ansów fra n c u sk ic h istn ieje jed n ak jeszcze więź w ew n ętrzn a, ideologiczna. O to w obu w y pad kach m am y do czynienia z p ło m ien n y m russoistą! Poseł żm udzki przełożył m ia­ now icie i ogłosił w r. 1789 d ru k ie m R ussa U w agi nad rząd em Polski. O p atrzy ł je ciekaw ą i zn am ien ną apo strofą Do Russego. Otóż A r y s t je st pow ieścią m ało znanego, lecz gorącego zw olennika Russa. P isan y pod w pływ em R ussa i w porozu m ien iu z nim , u k azał się w e F ra n cji w dw a la ta po E m ilu (1764), naw oły w ał zaś do cnotliw ego życia na łonie n a tu ry , z dala od w ielkom iejskiego zepsucia. P olski tłum acz n ie ty lk o tę pow ieść w y b rał, lecz w liście d e d y k acy jn y m do p rz y ja c ie ­ la, Ignacego K rzuckiego, p rz e ja w ił b ardzo głęboką znajom ość filo­ zofii Russa. Je śli u znam y tożsam ość tłum acza P irrusa i tłum acza

A r y sta, dostrzeżem y jedność m yśli K arpia, w iodącą od jego pism

polity czny ch aż do późniejszej tw órczości litera c k ie j. B ardzo to zn a­ m iennie: w zn ak u R ussa poprzez k u lt Fénelona! 9 Zbieżności sty li­ styczne, p o w ta rz a n ie się c h a ra k te ry sty c z n y c h zw rotów , p ro w incjo- nalizm ów , archaizm ów a n a w e t u sterek , zbieżność inicjałów i je d n o ­

7 W. S m o l e ń s k i , P u blicyści anonim ow i z końca XVI I I w ieku . War­ szawa 1912. — A. B a r , S łow n ik pseudon im ów i krypton im ów . Kraków 1936.

8 Obszernie om awia ją S m o l e ń s k i , op. cit.

9 W nikliwy i pod w ielu w zględam i rew elacyjny dowód zw iązków ideow ych między Fénelonem i Russem podaje С h e r e 1, op. cit.

(9)

litość ideologiczna pozw alają na sform ułow anie wniosku, iż niezna­ n y m tłum aczem obydw u pow ieści francuskich jest K arp.

O dcyfrow anie k ry p to n im u n ie d aje jed n a k odpowiedzi, dlaczego tłum acz Pirrusa z tak im zapałem autorstw o tej powieści C hansier- gesa p rzy p isy w ał Fénelonow i. P ew n ą sugestię nasuw a h isto ria ró w ­ nież przezeń dokonanego tłu m aczen ia Uwag Russa. O pow iada ją w przedm ow ie do tego dzieła W ojciech T urski. Do p rzekład ania Uwag zabrali się m ianowicie, nie w iedząc o sobie, K arp i Turski. K arp, zasłyszaw szy o pracy Turskiego, zw rócił się doń za po średnictw em przyjaciela. Turski, jako m niej zaaw ansow any, zaniechał tłum aczenia i ograniczył się do ro li w ydaw cy. S y tu acja analogiczna, lecz z ro zw ią­ zaniem m niej pom yślnym , istnieć m ogła z tłum aczeniem P rzyp ad kó w

P irrusa-N eoptolem a. K arp m ógł się spóźnić z ogłoszeniem sw ojej

w ersji, a tym czasem w e rsja Iżyckiego u kazała się w d ru k u (1773). Nie pozostaw ało nic innego, jak zm odyfikow ać ty tu ł, zm ienić autora, dodać historię, n a owe czasy dość praw dopodobną, o dziele odnale­ zionym p o śm iertn ie i w ten sposób uratow ać w kład p racy oraz zain­ teresow ać czytelników nowo ukazu jący m się rom ansem . Takie roz­ w iązanie, jakk o lw iek hipotetyczne, w ydaje się jed y n y m m ożliw ym do przyjęcia, z uw agi bow iem n a osobę tłum acza — człow ieka w y­ sokiej k u ltu ry , szanow nego i m ajętn eg o — odpadają w zględy m a te ­ ria ln e (np. m ożliwość zw ykłego plagiatu). N iew ątpliw ym celem w y ­ d ania drugorzędnego zresztą rom an su francuskiego b y ła chęć u k a ­ zania m łodzieży polskiej w zoru m oralnego w osobie P irru sa, stw o­ rzonego — podobnie ja k Telem ak — ad u su m D elphini 10.

Z agadkow a sp raw a p rzek ład u P rzypadkó w Pirrusa nie jest w h isto rii tw órczości K arp ia w ypadkiem odosobnionym . W śród jego pism politycznych nie b rak anonim ów i k ry p to n im ó w 11. Nazwisko K arp ia jak o tłum acza Uwag zdradził W ojciech Turski, pisząc zn a­ m iennie w przedm ow ie od w ydaw cy: „Nie w eźm ie m i za złe m ąż ten, iż nie zn ający Go i Je m u nieznany śm iem tu Jego w yrażać n a z w i - s к o“. B roszurę polem iczną przeciw K rasickiem u: „Obrona m itologii

albo Odpis na M o n i t o r a w arszaw skiego na R ok P. 1772 dnia

10 Dość zagadkowo przedstawia się notatka na odwrocie karty tytułow ej

P rzyp a d k ó w Pirrusa (wyd. 1: Kraków): „Za pozwoleniem Zwierzchności po­

w tórnie św iatu podana“. Może jednak było tu brane pod uwagę tłum aczenie ks. I ż y c k i e g o jako p i e r w s z a wersja powieści?

11 Por. E s t r e i c h e r XIX oraz rozwiązania kryptonim ów i identyfikację pism politycznych K a r p i a w cytow anych dziełach S m o l e ń s k i e g o i В a r a.

(10)

230 M A R I A S T R Z A Ł K O W A

19 sierpnia w ydanego, d an y przez M .F.K .“, zid enty fik ow ał dopiero

w r. i 927 G u b ry n o w ic z 12. W reszcie Tadeusz K orzon dom yśla się w K a rp iu a u to ra dw u zn ak om ity ch bro szu r politycznych: O podda­

n y c h polskich i M yśli p o lityc zn e dla P o ls k i13.

R odzina K arp ió w osiadła od X V I stu lecia n a Żm udzi i b yła tam z n an a oraz zasłużona. L iczyła w ielu fila n tro p ó w i m ężów stan u. Dość przypom nieć uw iecznionego w P anu T adeu szu Ignacego, k tó ry w r. 1808 uw o ln ił z p o d d ań stw a 7 000 w łościan. Ojciec M aurycego F ranciszka, Józef, p iasto w ał liczne godności: b y ł w ó jtem m ag d e b u r­ skim janiskim , w ojskim żm udzkim , oboźnym upickim , ciw unem e y ra - golskim , sta ro stą kirszew skim , m arszałk iem koła duchow nego i pod­ sk a rb im try b u n a łu W ielkiego K sięstw a L ite w sk ie g o 14. M aurycy F ranciszek, sy n Jó zefa i B a rb a ry z N agurskich, odziedziczył dobra R yk ijó w w pobliżu m iasteczka Szaw le. S tu dio w ał w K rakow ie, podróżow ał do A nglii, F ra n c ji i W łoch, „skąd p e łn y obfitych z n auki p lonów do k r a ju p o w rócił“ . P rzeznaczony w m łodości do stanu duchow nego, n ie ożenił się. Pośw ięcił życie nauce, lite ra tu rz e oraz działalności społecznej i p olityczn ej: b y ł sta ro stą jodayckim , w r. 1790 posłem na sejm z K sięstw a Ż m udzkiego i członkiem N ajw yższej R ady Tym czasow ej Z astępczej W ielkiego K sięstw a L itew skiego. „M ąż n ie­ pospolitej n a u k i“ — m ów i o nim n iezn an y a u to r jego nekrologu w D z i e n n i k u W i l e ń s k i m z g ru d n ia 1817 r. — „baw iąc się cały w iek n auk am i, zostaw ił liczną b ib lio tek ę i w iele w łasnych ro b ót w ręk o p ism ach “ .

12 B. G u b r y n o w i c z , W alka o m itologią. P r a c e F i l o l o g i c z n e , XII, 1927.

13 Jak podaje K o r b u t , L iteratu ra polska. T. 2. Warszawa 1929, s. 189. Twierdzenia K o r b u t a nie udało m i się sprawdzić w przytaczanej przezeń pracy K o r z o n a (W ew n ętrzn e d zieje P olski za S tan isław a Augusta. Kraków 1897), gdzie jest m owa o d w u broszurach politycznych, ale n i e o M yślach

p o lityc zn y ch dla P olski, lecz o broszurze O poddan ych polskich (t. 1, s. 420)

i drugiej — P yta n ie czy do doskonałości kon stytucji... (t. 1, s. 426, przypis).

M yśli p o lityc zn e dla P olski szczegółow o analizuje i chw ali K a l i n k a (Sejm czteroletn i. T. 2. K raków 1895, s. 529—541), po czym krócej zajm uje się bro­

szurą O poddan ych polskich, którą przypisuje „temu sam emu autorow i“. Auto­ rem obu broszur jest w g niego prym as Michał P o n i a t o w s k i .

K o r b u t podaje również, że „według J. Bielińskiego autorem O poddan ych nie jest K a r p , lecz P i l c h o w s k i , co już P i ł a t zb ił“, i odsyła na s. 184, pod: Zamoyski Andrzej, gdzie stw ierdza, że „ S m o l e ń s k i przypisuje te dwie broszury A ndrzejow i Zam oyskiem u, P i ł a t — W ybickiemu, B i e l i ń s k i Pilchow skiem u“. Inform acji tych nie sprawdzałam.

(11)

P ublicystyczna działalność K arp ia n a sejm ach i sejm ikach, no­ sząc liczne cechy szlachetnej postępowości, nie w ybiega zbytnio poza k rąg zainteresow ań szczegółowych. Z a jm u je go np. sposób p rzep ro ­ w adzania głosow ania (Głos... posła żm u d zkieg o na sesji se jm o w e j

m ia n y 24 stycznia 1791), zarzuca sk arbow i litew skiem u złe fu n k cjo ­

now anie, nieuczciw e w y p ła ty dla w ojska, kradzieże, nadużycia na kom orach (Głos... z 13 października 1791). W Głosie... n a sejm iku żm udzkim z 14 lutego 1792 w y raża swój en tu zjazm dla k o n sty tu c ji 3 m aja. Mąż uczony i zn ający św iat, zżym a się n a ciem notę szlachty i daje p rzy k ry w sw ym realizm ie obraz sejm ików , n a d k tó ry m w y ­ raźnie boleje (Obraz sejm ików , 1791). Nic wszakże nie zdradza w naszym K arp iu m ęża stan u w w iększym stylu, dziw nym się więc w yd aje przypuszczenie Korzona, iż m ógłby on być au torem znakom i­ tej anonim ow ej bro szu ry politycznej, k tó rą zachw ycał się K alinka. Przeciw nie, bro szu ra K a rp ia P yta nie czy do doskonałości k o n s ty ­

tu c ji p o lityc zn e j p aństw a naszego koniecznie potrzeba, aby gm in m iał uczą stek w praw odastw ie etc. p rzejaw ia dużo trad y cjo n alizm u

i pow ściągliw ości w spraw ie ró w n o u p raw n ien ia m ieszczan i chłopów. S am K orzon w yraża się o niej z ironią, nie w iedząc zresztą, kto je s t jej auto rem :

[autor] pomimo wygłaszanej życzliw ości dla włościan usiłuje powstrzy­ m ywać od śm ielszych reform [...] po [...] czułościach, gdy przychodzi kolej na rady praktyczne, w idzim y nadzwyczajną, niem al bojaźliwą w strzem ięź­ liwość...

Z anim się zezw oli n a w ysy łan ie przed staw icieli stan u chłopskie­ go do sejm u, rad zi a u to r dać im oświatę.

Widać stąd, że autor był sentym entalnym , ale w gruncie grubo egoistycz­ nym dziedzicem 15.

S tosunek, ja k i K a rp za jm u je w tej broszurze wobec m ieszczan, P i ł a t 16 p rzed staw ia n ie m niej k ry ty czn ie niż Korzon sto su n ek w obec włościan. Istotnie, podniesienie się m iast uw aża K a rp za szkodliw e dla k ra ju . W idzi w m iastach źródło zbytku, chciwości i zdrożnych nam iętności. Pisze, że w in teresie k rajo w ym

zam iast podnosić i zapomagać je [miasta] przez przyw ileje, należałoby raczej one w yludnić albo przynajmniej zaludnienie i wzrost ich zbyteczny hamować.

15 K o r z o n , op. cit., t. 1, s. 426, przypis.

18 R. P i ł a t , O literatu rze po lityczn ej sejm u czteroletniego. Kraków 1872, s. 31.

(12)

232 M A R I A S T R Z A Ł K O W A

Z tego też pow odu chętniej zgodziłby się w ostatecznym razie na u p raw n ien ie lu d u w iejskiego niż m ieszczaństw a. Tak więc P y ta ­

nie w dw u k w estiach pierw szorzędnej w agi k w alifik u je K a rp ia jako

sy m p aty k a stro n n ictw a staroszlacheckiego, w każdym razie nie jako człow ieka postępu. W ciekaw y sposób sp la ta ją się tu u naszego p isa­ rza w pływ y n iew ątp liw ie postępow ej m yśli zachodniej (Fénelon, Russo) ze szlacheckim konserw atyzm em , a m oże trochę i z pu n k tem w idzenia w łaściciela 30 000 hektarów .

Od K a rp ia jak o p u b licysty politycznego znacznie ciekaw szy w y­ d a je się K a rp -lite ra t. Na jego upodobania literack ie i n a jego w tej dziedzinie e ru d y c ję dużo św iatła rzuca broszura, w k tó rej K arp polem izow ał z K rasickim w obronie m ito lo g ii17. W ystąpienie B iskupa W arm ińskiego w M o n i t o r z e , stanow iące n iew ątpliw ie echo gło­ śnej Q uerelle des anciens et des m odernes we F rancji, znalazło od­ dźw ięk ta k rychły, że poruszyło w idać bardzo czułą stru n ę. A utor posługujący się k ry p to n im em M .F.K. odpow iada K rasickiem u już po up ły w ie dw óch tygodni, bro szura je s t bow iem datow ana 3 w rze­ śnia 1772, a M o n i t o r b y ł z 19 sierp n ia tegoż roku. M łody pisarz (K arp m iał w ted y 23 lata) stw ierdza, że poezja nie m oże się obejść bez m itologii. C y tuje liczne p rzy k ład y obrońców m itologii: h u m anistę M ureta, m ark iza d ’ A rgens, k ry ty k a L a Chenaie, traged ię W oltera

E d yp i tra k ta t K o rneliusza A gryppy De poesi. Sam o zainteresow anie

tem atem św iadczy o poziom ie in te le k tu a ln y m autora, o zajęciu, z jak im śledził ówczesną p u b licy sty k ę,, i o zapale, ja k i w kład ał w sp ra w y czysto teoretyczn oliterackie. Rozgłos tej b ro szu ry pole­ m icznej był znaczny. M ówiono o niej w W ilnie ju ż w k w ietn iu 1773, p rzed ogłoszeniem drukiem , k tó re nastąp iło tegoż roku.

Russa Uwagi nad rząd em P olski, k tó ry ch p rzek ład ogłosił K arp w r. 1789 w W arszaw ie, u k a z u ją n am now e oblicze litera c k ie tego pisarza. P rz ed szesnastu laty, jak o m łodzieniec, był zw olennikiem „staro ży tn y ch “, nie u zn aw ał poezji bez m itologii. Obecnie spotkał n a sw ej drodze in n e bóstw o, bóstw o zgoła nowoczesne. Jego e n tu ­ zjazm dla R ussa nie zna granic. W yraża go w d rukow anej po tekście

Uwag apostrofie Do Russego. Z aw iły i często tru d n y do zrozum ienia

języ k tej apo stro fy w ypow iada bardzo osobiste uczucia uw ielbienia i wdzięczności dla au to ra Emila. S z y jk o w s k i18 w idzi w niej znam io­

17 Szczegółową analizę tej broszury oraz ustalenie jej autorstwa przynosi praca G u b r y n o w i c z a , W alka o m itologię.

18 M. S z y j k o w s k i , M yśl Russa w Polsce w XVI I I w ieku . Kraków 1913, s. 103—104. Tekst apostrofy Do Russego obfituje wprawdzie w błędy

(13)

inter-na rom antyzm u, choć może się to w ydać anachronizm em w roku 1789:

Duchu nieśm iertelny, twórczy rozumie, w ielki Rousseau, Sokratesie, w ieków naszych Diogenesie, bez przysad cynicznych, człowieku, z la ­ tarnią wśród dnia szukany. Gieneweński, korsykański, polski Solonie, P la­ tonie narodów, gdy od Ciebie, w Genewie urodzonego, znad brzegów cicho- pławnej Sekwany, w dziadowskiej siedzibie, nad wichrowatymi jeziora siedząc odmętami, pod niebem niełaskawym , kędy śnieżysty Niedźwiadek, znak niebieski i herb księstwa mojego, wśród września i sierpnia często­ kroć lodowatym i pryskając kroplami, w okropną naturę sposobi zdrętwia­ łość, sieje [= sieję] nauki cnoty i patriotyzmu; gdy wisząc od ust twoich słodkim się i zasilającym mądrości pasę pokarmem; gdy Cię, w księgach Twych mówiącego, w uciszeniu ducha słuchawszy, czuję się być mędrszym i lepszym; gdy na głos Twojej nauki wzburzonych namiętności nagle upa­ dają bałwany; gdy mimo liczne przyrodzone przywary pałam żądzą być dobrym, mimo zawistnej Fortuny niestatek i zrzędę znam się być szczęśli­ wym, mimo św ist jadowitych zazdrości w ężów i szkodliwe onych zęby, cichej sum ienia kosztuję spokojności. W ielki Rousseau! nie w iem , jako przyjm ę z ust Twych miłością prawdy tchnących, z onej wyrocznicy ro ­ zumu, z onej św iątnicy cnoty, onę smutną wychodzącą powieść, iż nauki więcej szkody niż pożytku w obyczajach narodu ludzkiego sprawiły. By też i tak być miało, darowałbym im to w ielkie przewinienie w nadgrodę, iż tak w ielkiego i tak cnotliwego, jako Ty, utworzyły męża, przez którego wym owne usta i m nie się dostało nauczyć, jako być cnotliwym i dobrym obywatelem, poczciwym i szczęśliwym człowiekiem.

W k ręg u Russa pozostanie K arp dłużej niż w k ręgu m itologii: w ielbicielem „polskiego Solona“ będzie bodajże do kresu sw ych dni. Je śli teraz zważyć zw iązki duchow e łączące Russa z Fénelonem 19,

punkcji oraz wręcz błędnie powiązane zdania, dzięki czemu jest bardzo n ie­ jasny i zawiły, nie zgadzam się jednak z jego interpretacją przez S z y j k o w - s k i e g o i wydaje mi się, że czytał on ten tekst zbyt jednostronnie. S z y j - k o w s k i m ianowicie odnosi do Russa słowa: „do dziadowskiej siedziby, nad w ichrow ate jeziora odmęty“, sądząc, że są one aluzją do ucieczki Jana Jakuba z Paryża do Genewy. Tymczasem, mimo błędnej budowy zdań, w ydaje się niew ątpliw e, że K a r p przeciwstawia sobie pobyt Russa w Paryżu („znad cichopławnej Sekw any“), skąd jego słowa docierają do m iejsca pobytu Karpia na Żmudzi, „w dziadowskiej siedzibie, nad odmętami jeziora“ (rykijowskiego), na co wskazuje dalszy ciąg zdania o „niebie niełaskawym “ i o „herbie księstw a“ żmudzkiego, co by się już w ogóle do Russa odnosić nie mogło! Prawdopodob­ nie zasadniczy błąd kryje się już w słowie „sieje“, które nie w iąże należycie Russa — autora płynących nauk, z Karpiem — ich wdzięcznym odbiorcą. „Wzburzone bałwany namiętności upadające na głos nauki“ Russa — przypo­ minają podobnie kojące działanie nauk Feniksa na jego ucznia Pirrusa w po­ w ieści tłumaczonej przez K a r p i a (P rzypadki Pirrusa).

(14)

234 M A R I A S T R Z A Ł K O W A

lepiej zrozum iem y zain teresow an ia K a rp ia dla P rzypad kó w Pirrusa, a zwłaszcza dla A r y s ta , k tórego a u to r by ł fanaty czny m w ielbicielem genew skiego filozofa. Ta o statn ia pow ieść poprzedzona je s t obszer­ nym , czterdzieści sześć stro n liczącym listem d ed y kacyjn ym Do jaśnie

w ielm o żn eg o im ci pana Ignacego K rzu ckiego posła w o jew ó d ztw a w o łyń skieg o na se jm z w ią zk o w y i k o n s ty tu c y jn y , . datow anym

8 czerw ca 1792 z W arszaw y. L ist je s t może ciekaw szy niż sam ro ­ m ans, a n a zain tereso w ania i poglądy K a rp ia rzuca dużo św iatła. Ciążą n ad n im znam ienn ie w pływ y m yśli Fénelona i Russa, jed no ­ cześnie zaś o d n ajd u jem y tu K arp ia-p u b licy stę, w roga ipiast, i K a r- pia-filozofa studiująceg o M aleb ran che’a 20.

Je d n o z p ierw szych zdań listu brzm i niem al ja k m otto. M .F.K.P.Ż. pisze: „W iejska spokojność, dom ow y zak ątek m ilszy je s t n ad nu dne m iast g w arliw y ch ro z ta rg n ie n ie “. I dodaje: „Darmo! D okąd ludzie ludźm i być nie p rzestan ą, dokąd ich serca b ędą czułym i, dotąd nigdy się zupełnie spod m ocy przy ro d zen ia nie w y łam ią“ . Z kolei zastan a­ w ia się, czem u ludzie odeszli od n a tu ry . W szak je st ona p rzy ro ­ dzoną przew odniczką człow ieka. P o tem podaje trz y defin icje „przy­ rodzenia albo n a tu r y “ : je s t to cały „ogrom św ia ta “, w szystkie „w i­ dzialne św iata części“, w reszcie „rozm aitych ruchów skuteczność podług konieczności p rzym iotów sw oich działających“ . T eraz zapu­ szcza się nasz e n tu z jasta n a tu ry w ciekaw e rozw ażania filozoficzne:

Cała masa św iata niewzruszonymi i nieodm iennym i żyw iołów , to jest ru­ chów m aterii przykształconych, jest rządzona własnościam i. — Z tego, że tak rzekę, musu, w ynika czynność każdego elem entu, z czynności walka, z w alki rozm aitość, z rozm aitości na koniec kres jakiś i miara, z miary zgoda, ze zgody piękność i porządek; ale ten porządek i piękność względem 20 M e y s z t o w i c z (op. cit., s. 69) podaje, że wśród zachowanych ręko­ piśm iennych prac K a r p i a znajduje się dziełko Trudności około w iary, p rze­

łożone ojcu M alebranchiuszow i [sic!]. — W archiwum johaniszkielskim odna­

lazł nadto M e y s z t o w i c z następujące dzieła K a r p i a w rkpsach: 1) P i­ sma rymowane: Założenie i zbu rzen ie m iasta K ow n a (napisane w siedem na­ stym roku życia), trzy zbiory w ierszy okolicznościowych pt. D ow ody zbliżon ej

starości. — 2) Pism a filozoficzne: obok w ym ienionego wyżej traktatu o trudno­

ściach w wierze — O dszczepy filozofów na podku pię, czyli rozm ow a Jow isza

z M erkurym , w k tó rej w ielu innych m ów i. — 3) Pism a moralne: Myśl o w spół- ubolew aniu nad n ieszczęściem człow ieka; Myśl o cnocie; O dow cipie i pam ięci; O u szczęśliw ien iu człow ieka w ty m ży ciu (tematy bliskie listu dedykacyjnego

do A rysta). — 4) Trochę pism z historii rzymskiej i powszechnej oraz Rzecz

o krasom óstw ie.

Znalazł tam również rkpsy prac drukowanych, m. in. rkps broszury P y ­

(15)

nas tylko, nie zaś względem natury, bo w naturze, gdzie się wszystko ko­ niecznie dzieje, nie ma szpetności ani nieporządku.

W dziedzinie filozofii łączy jed n ak K arp k ieru n k i sprzeczne, k tó re dowoli w y b iera i z k tórych tw orzy swój w łasny pogląd. I tu — po­ dobnie ja k w dziedzinie reform społecznych — tru d n o nazw ać m yśl jego całkow icie postępow ą. Polem izując ze Spinozą i z M alebran- ch e’em, polem izuje z L ukrecjuszem i z M irabeau, z La M e ttrie ’em i w szystkim i, ja k mówi, „tego rzędu m ate ria lista m i“, gdyż mimo k u ltu n a tu ry i bliskich m aterialisto m wypow iedzi uznaje dualizm istoty ludzkiej, w ierząc w istnienie duszy.

Rozw ażania te prow adzą go znów śladam i Russa do zastanow ie­ nia n ad dobrocią n a tu ry ludzkiej. „Jakże tu powiedzieć, że się czło­ w iek złym rodzi?“ — pyta.

Człowiek z przyrodzenia jest dobry, a przynajmniej do złego i dobrego obojętny. Toć go przyczyny zepsuły. [...] Człowiek złym na św iat nie przy­ chodzi, lecz złości żyjąc nabywa.

W dalszym ciągu prow adzi rozw ażania m oralne o cierpieniach, dolegliw ościach i spokoju ducha. Przyczyną w ielu cierpień są nasze n ad m iern e pragnienia.

Zedrzyjmy maskę: pokażmy sobie na oko niesłuszność naszego żądania. Chcemy tego, czego natura nie chce.

P rag n ien ie szczęścia je st n a m w rodzone i godziwe, ale nie zawsze wiem y, n a czym nasze szczęście polega: „częstokroć bierzem y za do­ bre, co nam jest istotnie szkodliw e“ i n a odw rót. Uwodzą n as pozo­ ry, a gubi zły przykład. „Społeczność ludzk a je st n a tu ra ln a “ — stw ierdza K arp, ale potrzeby nasze w życiu społeczeństw a n a d m ie r­ nie się zw iększyły. „P otrzeba jed n a dogodzona rodziła n o w ą“, „po­ trzeb y drug ich drażn iły nasze chuci“, „przem ysł je pom nażał“, aż urosły w zbytek. Za p rzykładem Fénelona K arp je s t przeciw nikiem zbytku. W idzi źródła nam iętności i złego w chciwości złota, w am ­ bicji, w zam iłow aniu do przepychu. Chcąc być szczęśliw ym i ucie­ k ajm y od tego, co nas może uczynić złym i. Błogosław iony je s t stan człow ieka sam otnego i wolnego od nam iętności.

W iejskie pożycie, domowy zaciszek to jest tron rzetelny cnoty, przybytek naturalny człowieka dobroci, świątynia najwyższego w tym życiu bło­ gosław ieństwa.

Toteż radzi przyjacielow i, do którego swój list d ed y k acy jn y kie­ ruje, opuścić m iasto. W m iastach obyczaje zostały skażone. M ożna

(16)

236 M A R I A S T R Z A Ł K O W A

by ta m „szukać człow ieka“, ja k niegdyś to n a próżno czynił Dio­ genes. Przecież i n a w si są ludzie, z k tó ry m i m ożna przestaw ać.

Lecz k iedy ci szczęśliw ość ustronnego w ystaw iam pożycia, kiedy cię do przyrodzonej zachęcam prostoty, nie mniemaj, abym towarzystwa ludz­ kiego m iał być nieprzyjacielem . K iedy na zbytek i przepych nacieram, nie wierz, abym życzył, iżbyśm y się wzorem błędnych ludzi dzikimi karmili żołędźmi. — Wiem, com ludziom powinien, w iem , co za słodycz ob co­ wania. — Przem ysł, wynalazki dowcipu ku wygodzie i okrasie życia słu­ żące: obyczajność, grzeczność, rozmowność...

W e w szystkim jed n a k należy zachow ać um iar, bo przesad a naw et w nauce m oże być niebezpieczna.

Wszelka w ytw orność, przesada, przepych nie są przyrodzone, są zbyteczne, nie mogą w ięc być dobre. Co chw alebniejszego nad nauki? Co pożytecz­ niejszego człow iekow i nad ro zum? A przecie i tych zbytek, jak dla niego, jak dla społeczeństw a szkodliw e przywodzi skutki. — Nic w sobie złym nie jest. W szystko, pokąd jest w granicach natury, póty jest dobre, póty chwalebne, póty pożyteczne.

W sposób bardzo c h a ra k te ry sty c z n y dla człow ieka sw ojej epoki z a jm u je się w reszcie tłum acz A r y s ta u ro k am i przyrody. W szak n a w e t ci, k tó rzy daleko odeszli od n a tu ry i jej p rostoty, m ieszkańcy w sp an iałych pałaców , tęsk n ią za w sią i stw a rz a ją sobie jej nam iast­ kę „w pośród m isternego w y m iaru ogrodów “ . Tam w idzim y

one gaiki, one zaciszki, one małe grotki, te w iejskiej prostoty pozory, te kunsztowne prostej a, jak oni zowią, dzikiej natury naśladowania.

P rzeciw staw i im K arp szczery u ro k w iejskiego k rajo b razu :

kęs roli sprawionej gęstym i porytej bruzdami, albo już plennym i pokrytej kłosy [...] kmiecą, niską i słom ą poszytą lepiankę [...]. To pagórek, to pa- dołek, to dąb spróchniały w sążnistym karczu swoim, od słoty i upału dający schronienie, to w ilgotnym i m chami usłane, to sitow ym i matami po­ kryte łoża...

Życie n a wsi m a swój „pow ab p rzy ro dzo ny “ .

Tak oto p rze k ład y dw u m ało znanych osiem nastow iecznych ro ­ m ansów fran cu sk ich u z u p e łn iają sy lw etk ę M aurycego Franciszka K arpia, posła n a sejm czteroletni, p rzed staw iciela szlachetnych dą­ żeń tego sejm u, a zarazem odludka, m iłośnika przyrody, russoisty i zw olennika staroszlacheckiej tra d y c ji. Postać ta — n a pew no nie w y b itn a — w y d aje się in te re su ją c a w łaśnie dzięki swej typow ości w epoce, k tó ra i u nas rodziła w ielkie, postępow e przem iany. Św ia­ domość tych przem ian, pociągających za sobą rad y k a ln ą zm ianę

(17)

życia, a może rów nocześnie i poczucie zagrożonej niezaw isłości p a ń ­ stw owej — rodzą m elancholię w tym pokoleniu ginącym i do tr a ­ dycji m im o w szystko przyw iązanym . M elancholia, miłość przyrody, samotność, może też i sk ry ty w y rz u t sum ienia z pow odu zaniecha­ nego pow ołania duchow nego — nad ają K arpiow i pozory ro m an ty z­ mu. R om antyczny też jest w swej prostocie grobowiec, w któ rym spoczął po latach, „pod niebem niełaskaw ym , nad w ichrow atym i jeziora brzegam i“, przeżyw szy nie tylko rozbiory, ale i zaw odną epopeję n ap o le o ń sk ą 21. Jego obraz kojarzy się m im o w oli z innym grobem , w k tó ry m na w yspie u w ybrzeży B retan ii w trzydzieści la t później kazał się pochować C hateaubriand.

21 Fotografia grobowca Karpia, jak również reprodukcja jego m iniatury znajdują się u M e y s z t o w i c z a , op. cit., s. 62, 72.

Cytaty

Powiązane dokumenty

10.Dokonaj analizy słowotwórczej wyrazów; dopisz wyraz podstawowy; nazwij wyróżnione części wyrazu pochodnego; wypisz oboczności:.. kotek wychodzić malarz narysować

Następnie proponuje im ponowne wysłuchanie wiersza i narysowanie ilustracji do najciekawszego, zdaniem dzieci, fragmentu utworu (prowadzący zajęcia powinien upewnić się, czy

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Państwu pięknych chwil w świetle choinki, radosnych przeżyć w gronie najbliższych, dystansu do świata w tym szczególnym czasie i

tem cywilizacji europejskiej”. Autorka stwierdza, ze dla Norwida historia to dzieje Wcielenia, i wnikliwie przeprowadza swoj wyw6d. Poj^cie wcielenia bylo Staremu

Dziś wiadomo, że choć wyprawa na Marsa z udziałem ludzi wyruszy - jak się rzekło - nie wcześniej niż w roku 2015, to jednak już w końcu lat

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie

W przetargu mogą brać udział osoby, które: zapoznały się z pełną treścią ogłosze- nia o przetargu zamieszczoną w internecie: www.rudaslaska.bip.info.pl

[r]