• Nie Znaleziono Wyników

Wielkość św. Alberta z Lauingen, zwanego także Albertem Wielkim.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wielkość św. Alberta z Lauingen, zwanego także Albertem Wielkim."

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

R O Z P R A W Y

R O C Z N IK I FIL O Z O F IC Z N E T o m X X X , z e s z y t 1 — 1982

M ARIAN KURDZIAŁEK

WIELKOŚĆ SW. ALBERTA Z LAUINGEN, ZWANEGO TAKŻE ALBERTEM WIELKIM *

Rok 1980 był dla historyków średniowiecznej kultury rokiem w yjąt­

kowo licznych i nadzwyczaj znamiennych rocznic. Sesjami naukowymi oraz licznymi publikacjami upamiętniono: 1500-lecie urodzin św. Bene­

dykta z Nursji, założyciela zakonu benedyktynów, który przyczynił się w sposób istotny do schrystianizowamia Europy i odbudowy jej szkol­

nictwa; 1500-lecie urodzin Boecjusza, ostatniego filozofa starożytnego i pierwszego scholastyka, który wzywał swych rastępców, aby wciąż badali, „dokąd sięgnąć może oko ludzkiego um ysłu” i aby „jak tylko mogą, łączyli wiarę z rozumem” *; 1200-lecie urodzin Hrabana Maura, benedyktyna i arcybiskupa Moguncji, wielkiego zbieracza resztek wiedzy starożytnej i zaczątków wczesnośredniowiecznej, obdarzonego przez po­

tomnych wielce zaszczytnym przydomkiem „Praeceptor Germaniae” 2;

1000-lecie urodzin Awicenny, największego filozofa i uczonego, jakiego wydał islam, nauczyciela, którego pisma studiowano pilnie na Wschodzie i na Zachodzie; i wreszcie 700-lecie śmierci św. Alberta z Lauingen, zwa­

nego także Albertem Wielkim, Albertem z Kolonii, którego w przeszłości scharakteryzowano za pomocą takich przydomków, jak „philosophus magnus”, „doctor universalis”, „doctor expertus”.

Bezpośredni udział papieża Jana Pawła II w uroczystościach poświę­

conych św. Benedyktowi z Nursji oraz historyczna pielgrzymka tegoż Ojca św. do grobu św. Alberta w Kolonii sprawiły, że na tych dwóch jubi­

leuszach uwaga Kościoła i świata skupia się w stopniu szczególnym.

I dobrze, że tak się stało. Obie bowiem rocznice stwarzają wymarzoną

* T ek st n in iejszej rozpraw y jest tek stem —■ odp ow ied nio rozszerzonym i ud oku­

m entow an ym — odczytu, k tóry autor w y g ło sił 15 X I 1980 r. z okazji 700-lecia śm ierci św . A lb erta W ielkiego, patrona W ydziału F ilo zo fii C h rześcijańskiej KUL.

1 B o e t h i u s . D e T r in ita te p r o e m iu m : „[...] a nobis quaeri oportet quantum hum anae ration is in tu itu s ad d iv in ita tis v a le t celsa conscendere”; t e n ż e . U trurn P a te r e t F iliu s e t S p ir itu s S a n c tu s d e d iv in ita te s u b s ta n tia lite r p r a e d ic e n tu r (ostatnie słow a teg o traktatu): „[...] fid em si p oterit ration em q ue coniun ge”.

* Por. m ięd zy inn ym i: H. M a i e r - R a b a n u s M a u ru s — L e h r e r d er D eu tsch en .

R ed e z u r 1 2 00-Jahrfeier. „Internationale k ath olisch e Z eitsch rift” 4:1980 s. 347-355.

(2)

6

M A R IA N K U R D Z IA Ł E K

wprost okazję do zastanowienia się nad chrześcijańskimi korzeniami kul­

tury europejskiej. Począwszy od połowy XII w. ogromny wpływ na kształtowanie się tej kultury wywierał Awicenna, zaś od lat trzydziestych XIII w. także i Awerroes. Toteż 1000-lecie urodzin Awicenny wykorzy­

stała UNESCO do zorganizowania „Colloąue International sur ’l’Islam, la philosophie et les sciences”. Cśleforation du millenaire de la naissance d’Avicenne. Unesco, Paris 8 -1 1 juillet 1981”. W sympozjum, obok uczo­

nych ze wszystkich prawie krajów islamskich, wzięli udział także history­

cy chrześcijańskiej filozofii średniowiecznej interesujący się wpływem Awicenny na filozofię, teologię i naukę zachodnioeuropejską. Przewod­

nią ideę tego międzykontynentalnego spotkania najlepiej chyba oddaje inskrypcja umieszczona na okolicznościowym medalu, którym UNESCO uczciła millenium Awicenny: „Cooperari ad utlitatem corporum et hu- manae speciei permanentiam”. Nic bardziej nie sprzyja zachowaniu jed­

nostki i rodzaju ludzkiego jak świadomość, iż mimo różrnic rasowych, religijnych, ideologicznych i narodowych jesteśmy współdziedzicami i współtwórcami jednej ogólnoludzkiej kultury. Mieliśmy i mamy wspól­

nych nauczycieli, takich właśnie jak Awicenna, którego wspomniany m e­

dal przedstawia na tle meczetu i gotyckiej katedry, otoczonego uczniami ze Wschodu i z Zachodu. Jednym z najpilniejszych czytelników dzieł ra ’isa, „księcia filozofów”, był św. Albert Wielki, entuzjasta arystoteliz- mu, podobnie jak i Awicenna, którego potomni nazwali „trzecim Arysto­

telesem” 3.

1. ŻYCIE I DZIEŁA ALBERTA

Urodził się w Lauingen nad górnym Dunajem około 1200 (1193?) r.4 Pochodził z rodziny rycerskiej — „ex m ilitaribus” — a więc nie z rodu hrabiów von Bollstadt. Studiował w Padwie, prawdopodobnie prawo, tam też — jak się przypuszcza — zetknął się z przyrodniczymi dziełami Ary­

* We . w szy stk ich podręcznikach historii filozofii średniow iecznej podkreśla się w p ły w A w icen n y na A lberta, zw łaszcza na jego psych ologię. Mimo to brak dotąd jakiejś m onografii na ten tem at. N ajw ięcej inform acji zaw iera rozprawa:

A . 'M. G o i c h o n. L a p h ilo so p h ie d’A v ic e n n e e t son in flu e n c e e n E u ro p ę m e d i i- vale. Ed. 2. Paris 1951 s. 89 nn.

4 H istorycy spierają się co do daty urodzin A lberta: J. Q uetif-E chard, F. P e l- ster i H. Scheeben opow iadają się za rokiem 1193, natom iast P. M andonnet, P- G lorieux, F. van S teen b ergen i E. G ilson za rokiem 1206 lub 1207; data około 1200 w y d a je się n ajlep iej odpow iadać stan ow i faktyczn em u . N ajn ow sze i chyba najbardziej kom p etentn e opracow anie słow n ik ow o-en cyk lop ed yczn e A lberta przed­

staw ił k ierow n ik „ A lb ertu s-M agn u s-In stitu t” W. K ubel: A lb e r tu s M ag n u s. L e x i-

k o n d es M itte la lters. Bd. 1. M unchen-Zurich 1978 col. 294-299.

(3)

W IE L K O Ś Ć S W . A L B E R T A Z L A U IN G E N

stotelesa. W 1223 r., pod wpływem kazań Jordania z Saksonii, wstąpił do dominikanów. Nowicjat i studia teologiczne -odbył w Kolonii5. Po roku 1233 nauczał w szkołach klasztornych w Hildesheimie, Fryburgu, Ratyz- bonie i Strasburgu. Na początku lat czterdziestych, z polecenia władz za­

konnych, udał się do Paryża, aby na tam tej sżym uniwersytecie uzyskać promocję z teologii. Stopień „magister in Sacra Pagina” zdobył najpraw ­ dopodobniej w 1245 r. Wykładał teologię do 1248 r. W tym bowiem roku Kapituła Generalna postanowiła utworzyć cztery studia generalne: w Pa­

ryżu, Oksfordzie, Bolonii i w Kolonii. Rektorem tego ostatniego został św. Albert. Wśród uczniów nowego „studium generale” znajdował się św. Tomasz z Akwinu. Słuchał wykładów Alberta do 1252 r. Mistrz To­

masza musiał cieszyć się w Kolonii nie lada autorytetem, skoro powołano go, w tymże roku, na rozjemcę w sporze pomiędzy arcybiskupem Kon­

radem z Hochstaden a mieszkańcami tego miasta. W dwa lata później wybrano go prowincjałem zakonnej prowincji Teutonia. W tym charak­

terze udał się w 1256 r. razem ze św. Bonawenturą na dwór papieski w Anagni, aby tam bronić zakonów żebraczych, atakowanych wtedy przez Wilhelma z St. Amour. Na życzenie papieża Aleksandra IV podjął też publiczną dysputę, w ramach której polemizował z awerroistyczną tezą o jedności intelektu. Po powrocie do Niemiec i po ustąpieniu ze sta­

nowiska prowincjała, przebywał w latach 1257 - 1260 w Kolonii jako wykładowca tamtejszego „studium generale”. W 1258 r. ponownie po­

średniczył w sporze pomiędzy arcybiskupem a miastem. Pod koniec 1260 r. papież Aleksander IV mianował go biskupem Ratyzbony. Wbrew życzeniu generała zakonu Humberta de Romanis Albert urząd ten przy­

jął, ale już po roku zwrócił się z prośbą do papieża Urbana IV o zwolnie­

nie go ze stanowiska. Papież przychylił się do jego prośby, wyznaczając go jednocześnie w 1262 r. swoim legatem i kaznodzieją na Niemcy i Czechy w sprawach związanych z siódmą wyprawą krzyżow ą6. Po wy­

pełnieniu misji Albert — nazywany obecnie „dominus Albertus episco- pus ąuondam Ratisbonensis” — podporządkował się jurysdykcji zakon­

nej. Najpierw, tj. w 1264 r., zamieszkał w Wiirzburgu, a następnie

5 J. A. W e i s h e i p 1. T h o m a s v o n A ą u in . S e in L e b e n u n d sein e T heologie.

G raz-W ien -K oln 1980 s. 45: „Da die D om inikan er k ein en eig en e n K onvent in P a- dua hatten, w u rd e A lb ert nach D eu tsch lan d zuriickgesch ick t, um in ein em der v ie le n K on ven te der P rovinz das N oviziat zu m achen und sein e th eologisch e A u s- b ildn g zu erh a lten ”.

6 U rban IV, jeszcze jako archidiakon z L iege, b y ł w podobnej m isji w Polsce.

W zyw ał on m ian ow icie w 1248 r., z up ow ażnien ia pap ieża In nocen tego IV, do

w yp raw y krzyżow ej przeciw ko F ryd eryk ow i II. P otem b ył patriarchą Jerozolim y

i z tego stan ow isk a został w yb ran y papieżem . N a n ow ej w y p ra w ie k rzyżow ej

bardzo m u zależało-

(4)

8

M A R IA N K U R D Z I A Ł E K

w Strasburgu, gdzie magistrem studiów był jego ulubiony uczeń Ulrych Engelberti lub Ulrych ze Strasburga. Już jako kaznodzieja ikrzyżowcowy pozostawał w zażyłych stosunkach z joannitami. Toteż 'kiedy ci ostatni popadli w konflikt z Barnimem I, księciem zachodniopomorskim, podjął się, z mandatu papieża Klemensa IV (t 1268) funkcji mediatora. Mimo podeszłego wieku udał się na miejsce sporu. Po rozsądzeniu spraw y po­

wrócił do Strasburga. Niebawem okazało się, że wydany przez niego werdykt nie jest respektowany przez stronę książęcą. Postanowił przeto ekskomunikować opornych. Jego wysłanników jednak pojmano, obrabo­

wano, zelżono i wtrącono do więzienia. Na to Albert odpowiedział, w 1271 r., interdyktem 7. Mieszkał już wtedy w Kolonii. Udał się tam na prośbę generała zakonu, aby znowu jednać arcybiskupa z jego miastem.

Poprzednio, tj. w 1269 r., proszono go o ponowne objęcie katedry teologii w Uniwersytecie Paryskim. Miał tam przeciwstawić się, wraz ze swoim uczniem św. Tomaszem z Akwinu, awerroizmowi łacińskiemu oraz bronić głoszonego przez siebie arystotelizmu przed atakami zwolenników augu- stynizmu, którzy powoływali się na autorytet biskupa Hippony nie tylko w kwestiach teologicznych, ale także i w zagadnieniach ściśle przyrod­

niczych. Albert nie zgodził się, prawdopodobnie dlatego, że już odczuwał dolegliwości wieku; sam pisał o sobie w 1271 r. jako o „ślepnącym”.

Mimo to udał się na II Sobór Lyoński (1274), podczas którego zabie­

gał o uznanie wyboru Rudolfa Habsburga na króla Niemiec. Według jednego z zeznań złożonych w związku z kanonizacją Tomasza z Akwi­

nu, 'która miała miejsce 18 VII 1323 r., Albert miał udać się do Paryża w 1277 r., aby na miejscu bronić tez swojego ucznia, potępionych przez biskupa Stefana Tempiera. Albert zmarł 15 XI 1280 r. i został pochowa­

ny w chórze klasztornego kościoła św. Krzyża. Beatyfikował go papież Grzegorz XV w 1622 r., świętym i Doiktorem Kościoła ogłosił go papież Pius XI w 1931 r., zaś papież Pius XII proklamował go w 1941 r. patro­

nem nauk przyrodniczych. Papież Jan Paweł II, podejmując z okazji 700-lecia jego śmierci pielgrzymkę do jego grobu, uznał tym samym św. Alberta, Doktora Kościoła i patrona nauk przyrodniczych za wzór człowieka i myśliciela także dla naszych czasów. Wiele uczelni, akademii, instytutów i placówek naukowych, a wśród nich także Wydział Filozofii Chrześcijańskiej KUL obrało go sobie za patrona.

Trudno oprzeć się zdumieniu i podziwowi już na sam widok Opera omnia Alberti Magni. Pierwsze z tych wydań liczyło 21 tomów in folio8, drugie 38 tomów in ąuarto 9, obecnie realizowane zaplanowano

7 Por. P o m m e rs c h e s U r k u n d e n b u c h . Bd. 2. S te ttin b.r. s. 218 nr 891. Por.

także: A lb e r tu s M a gnus. A u s s te llu n g z u m 700. T o d esta g . H istorisches A rch iv der Stad t K oln, 15. N ovem ber 1980 bis 22. Februar 1981 s. 87 nr 98. Por. H. Ch.

S c h e e b e n . A lb e r tu s M agnus. Bonn 1932 s. 147.

(5)

W I E L K O Ś Ć S W . A L B E R T A Z L A U I N G E N

9

na 40 'tomów in quarto 10. Podziw i zdumienie tylko nieco maleją, kiedy uprzytomnimy sobie, że większą część tego przekazu literackiego stanowią komentarze do Pisana św., do Sentencji Piotra Lombarda, do prawie wszystkich dzieł Arystotelesa, do pism Pseudo-Dionizego Areopagity. Do­

robek Alberta składa się z ok. 70 tytułów, spośród których na plan pierw­

szy wysuwają się rozprawy teologiczne, zwłaszcza zaś summy De homine i De mirabili scientia Dei.

Ogromny trud dawnych i dzisiejszych wydawców dzieł Alberta zdaje się mieć swoją rację dostateczną już w samej li tylko ich wartości źród­

ło wo-historyczmej. Bierze się ona przede wszystkim stąd, iż Kolończyk oparł swoje komentarze do pism przyrodniczych i M etafizyki Arystotelesa na stosunkowo wczesnych łacińskich ich przekładach. Poza tym jego

„opera” wyróżniają- się spośród innych przekazów średniowiecznych nieprawdopodobnym wprost bogactwem cytatów, dygresji, intrygujących aluzji i ciekawych polemik. Wreszcie powód trzeci, ale wcale nie n aj­

mniej ważny: mamy do czynienia z dorobkiem uczonego, filozofa, teolo­

ga, który współtworzył to, co zwykliśmy nazywać szczytem rozwoju myśli średniowiecznej.

Albert oparł swe komentarze do dzieł przyrodniczych i M etafizyki Arystotelesa na przekładach łacińskich, sporządzonych z tekstu greckiego przez — jak się sądzi — Jakuba z Wenecji, oraz na przekładach łaciń­

skich z języka arabskiego, będących owocem translatorskiej aktywności Gerarda z Kremony i Michała Szkota. Zarówno wersje z greki, jak i z arabskiego różniły się znacznie między sobą. W tej sytuacji Albert wykazał rzetelność i troskę godną najlepszych nowożytnych edytorów:

robił mianowicie wszystko, co było w jego mocy, aby odtworzyć filolo­

gicznie poprawny tekst Stagiryty.W tym celu kolacjonował nie tylko do­

stępne m u przekłady, ale także różne ich odpisy. Trafnie przy tym za­

A lb e r ti M a g n i opera. Ed. P. Jam m y. L yon 1651; H. O stlender w D ie n eu e K ó ln e r G esam tausga.be d er W e r k e A lb e r ts d es G ro ssen („Seelsorgeh ilfe” 1. A pril 1953 — dod atek do „K irchlicher A n zeiger fur die E rzdiozese K61n”) pod ał liczbą tom ów tego w y d a n ia jako „21 F oliob an d e”, n atom iast I. C raem er-R uegenberg (A lb e r tu s M a g n u s. M iinchen 1980 s. 164) m ów i o „29 F o lio -B a n d e”.

O m n ia . Ed. A. B orgnet. P aris 1890— 1899.

10 S a n c ti D o cto ris E cclesiae A lb e r ti M a g n i O rd in is F r a tr u m P ra e d ic a to ru m ep is- copi O p era o m n ia a d fid e m c o d ic u m m a n u s c r ip to r u m e d en d a a p p a ra tu critico n o - tis p ro le g o m e n is in d ic ib u s in s tr u e n d a c u r a v it I n s titu tu m A lb e r ti M a g n i C o lo n ien - se B e r n h a rd o G e y e r p ra e sid e (ab 1978: W ilh e lm o K u b e l p ra esid e). M unster i. W estf. — P ierw szy tom tej znakom itej ed ycji u k azał się w 1951 r., ostatni w 1980; w su m ie ukazało się dotychczas 15 tom ów . B ęd ziem y je cy tow ali jako

„Editio C olon ien sis” = Ed. Col. N atom iast w yd an ie Borgneta b ęd ziem y cytow ali

jako „Editio P a risin a ” = Ed. Par.

(6)

10

M A R IA N K U R D Z I A Ł E K

uważył: „na podstawie wielu miejsc stwierdzam, że przekłady z greki są poprawniejsze od tłumaczeń z arabskiego” u . Sposób, w jaki Albert badał i oceniał dostępne mu przekłady dzieł przyrodniczych i M etafizyki Ary­

stotelesa, pozwala go nazwać prekursorem tych wszystkich historyków, którzy, począwszy od A. Jourdaina, zajmowali się taw. „Arystotelesem łacińskim”. Nie stosował on wprawdzie krytyki tekstu we współczesnym tego słowa znaczeniu, niemniej jednak jego modus procedendi wydaje się być o wiele bardziej historycznofilologiczny niż te, którymi posługi­

wali się jemu współcześni. Widać to już w samym wyborze formy lite­

rackiej: posłużył się parafrazą, podczas gdy współcześni mu pisali komen­

tarze raczej w ich tradycyjnej postaci. Zastosował więc taki rodzaj objaś­

nień, które poprzez bezpośrednie, werbalne rozszerzanie odnośnych tek­

stów Stagiryty czyniły je łatwiej czytelnymi i bardziej zrozumiałymi. Na­

tomiast ogół interpretatorów średniowiecznych zabiegał przede wszystkim o to, aby uczynić tekst przejrzystym dla własnych spekulacji lub rozło­

żyć zawartą w nim treść na czynniki pierwsze. Albert sądził, że pierw­

szym i najważniejszym zadaniem egzegety jest odtworzenie, tak pod względem filologicznym, jak i logiczno-semantycznym, poprawnego tek­

stu. Dopiero potem, w miarę potrzeby i niejako na marginesie, należy rozjaśniać, dopełniać i korygować treść wykładanego dzieła. W jego pa­

rafrazach te ostatnie funkcje pełniły dygresje 12. Bezpośrednie interwen­

cje tekstowe Alberta różnią się między sobą dość znacznie. I tak np.

w pierwszej księdze Fizyki do 8 linijek tekstu Stagiryty wprowadził na­

stępujące, dość zresztą banalne słowa: „ąuodammodo”, „aliąuo modo”,

„alii”, dwa „et” oraz jedno „est”. Natomiast w D e c a e lo et mundo słowo

„medium” opatrzył tak obszernymi wyjaśnieniami, iż kwalifikują się one, według jego własnych kryteriów, jako dy g resja13.

11 De a n im a I tr. 1 c. 4. Ed. Col. V II p. 1 s. 8 w . 65-73. A lb ert dość często kolacjon ow ał różne w ersje. Por. np. S u p e r D io n y sii T h e o lo g ia m m y s tic a m e t E pis- tu la s. Ep- 4. Ed. Col. X X X V II p. 2 s. 489 w. 37.

“ L iczba d ygresji n ie jest rów nom ierna. I tak np. w F izy c e jest ich 43, w O n ieb ie i św ie cie — 16, w M eteo ra c h — 101, w M e ta fiz y c e — 82, w O d u s z y

— 37. W p ierw szej p ołow ie p oszczególnych parafraz zam ieszcza w ię cej dygresji niż w drugiej. I tak np. w M e ta fizy c e p ierw szej połow ie tek stu A rystotelesa od­

pow iada u A lberta 370 stronic, natom iast drugiej już ty lk o 229, różnica w y n o si aż 141 stron. Por. P. H o s s f e l d . D ie A r b e its w e is e d es A lb e r tu s M a g n u s in s e in e n n a tu rp h ilo s o p h is c h e n S c h r ifte n . W: A lb e r tu s M a g n u s D octor XJniversalis. H rsg.

von G. M eyer OP und A. Zim m erm ann. M ainz 1980 s. 195 n.

18 Por. A lb e r tu s M a g n u s s. 197n. O dnośnie do roli „m edium ” w poglądach

kosm ologicznych A lberta por. także: M. K u r d z i a ł e k . Ś r e d n io w ie c zn e s ta n o ­

w isk a w o b ec te z y Z ie m ia je s t je d n ą z p la n e t. W: M ik o ła j K o p e rn ik . S tu d ia i m a ­

teria ły S e s ji K o p e r n ik o w s k ie j w K U L 18-19 I I 1972 r. L ub lin 1973 s. 65-74.

(7)

W IE L K O Ś Ć S W . A L B E R T A Z L A U I N G E N

11

Sposób, w jaki Albert podchodził do interpretowanych przez siebie tekstów, sprawia, że zawarte w jego parafrazach łacińskie przekłady dzieł Arystotelesa stanowią pierwsze średniowieczne, q u a s i - k r y t y c z n e edycje tychże przekładów. Toteż w miarę rozwoju badań nad tzw. Arystotele­

sem łacińskim odnośne dzieła Alberta stawały się ooraz to cenniejszymi źródłami historycznoliterackimi. Tę rolę mogły należycie spełniać dopiero po oddzieleniu teikstu przekładów od rozwijających te teksty egzegetycz- nych wtrętów Kolończyka. Pionierską pod tym względem była edycja H. Stadlera. Wyodrębnił on, za pomocą pionowych pojedynczych i po­

dwójnych kresek, łaciński tekst De animalibus Arystotelesa od tekstu jego egzegety14. W pełni satysfakcjonuje historyków średniowiecznego ary- stotelizmu realizowana obecnie „Editio Goloniensis”. W jej bowiem ra ­ mach nie tylko wyodrębnia się, za pomocą kursywy, teksty Arystotelesa, ale także usamodzielnia się je redakcyjnie. Mamy więc w tym wypadku właściwie dwie paralelne edycje: wczesnych, łacińskich przekładów dzieł Arystotelesa oraz dzieł Alberta.

Innym znakomitym osiągnięciem wydawców „Editio Coloniensis” jest liczba zidentyfikowanych przez nich przytoczeń Alberta. I tak np. B.

Geyer — wydawca M etafizyki — ustalił, że w tej parafrazie znajduje się około 1500 cytatów, pochodzących z około 150 dzieł, należących do około 40 różnych autorów. Znajdujące się w pismach Kolończyka cytaty i eks­

cerpty, aluzje i polemiki posiadają zazwyczaj sporą wartość historyczną.

Niejednokrotnie są jedynym źródłem, z którego czerpiemy wiedzę o auto­

rach i dziełach skądinąd naim zupełnie nieznanych. Także o własnych utworach Alberta. W Metafizyce znajdujemy np. taiką oto wzmiankę:

„De hoc ■[...] in Poeticis a nobis dictum est” 15. Nie znamy Poetyki Alber­

ta, ale to, co czytamy w Metafizyce o stosunku logiki, gramatyki i filo­

zofii, świadczy, iż nie obca mu była treść Poetyki Arystotelesa. Mógł więc sparafrazować i to dzieło Stagiryty. Ale czy nie opierając się na komen­

tarzu Awerroesa do Poetyki Filozofa? Nie da się tego wykluczyć, głów­

nie dlatego, gdyż odnośne dzieło Komentatora było dostępne łacinnikom już od 1256 r. Sprawa nie jest jednak jasna, albowiem tylko jeden z cy­

tatów Kolończyka rzeczywiście mieści się w Poetyce Awerroesa 1G. W te j­

że Metafizyce Albert odwoływał się również i do swojej G eom etrii17.

M A l b e r t u s M a g n u s . D ie a n im a lib u s L ib r i X X V I . N ach der K oln er U r- sch rift hrsg. v o n H. Stad ler. M unster i. W estf. 1916; 1920 (Beitrage zur G esch ichte der P h ilosop h ie des M ittelalters, to m y X V I i X V II). Stad lerow i u torow ali drogę:

E. M eyer, C. Jessen , w y d a w cy D e v e g e ta b ilib u s lib r i V I I (B erlin 1867).

15 M e ta p h y sica . Ed. Col. X V p. 1 P ro le g o m en a § 7 s. X IX .

16 P o e ty k ą A lb erta m ożna b y ło b y rozpoznać, jak to za u w a ży ł B. Geyer, w yd aw ca M e ta fiz y k i: „Opus A lberti, si su perest, dign osci p ossit eo quod fabu ła A tlan tis h ic p. 280 v . 49 e t p. 58 v. 43 com m em orata ibi in v e n ia tu r”.

17 A lb ert odw ołał się w M e ta fiz y c e trzyk rotn ie do sw o jej G e o m e trii.

(8)

12

M A R IA N K U R D Z I A Ł E K

Odnaleziono wprawdzie fragment jego komentarza do Elementów Eukli­

desa, ale nie ma podstaw, by sądzić, iż jest on w jakimś stopniu identycz- ny z jego Geometriąls.

Przez całe wieki dzieła Alberta były jedynym źródłem wiedzy histo- rycznofilozoficznej o Dawidzie z Dinant. Interesował on mediewistów ze wzglądu na dekret synodu paryskiego z 1210 r., który głosił, że ktokol­

wiek posiada egzemplarz „ąuaternulorum ” mistrza Dawida z Dinant, po­

winien go doręczyć biskupowi Paryża; w ten sposób zgromadzone egzemp­

larze należy publicznie spalić przed świętami Bożego Narodzenia; kto się do tego zarządzenia nie zastosuje, będzie uznany za heretyka; nie wolno też czytać i komentować, publicznie lub potajemnie, dzieł przyrodniczo- -filozoficznych Arystotelesa; oporni będą ekskomunikowaini19. Dekret ten został wznowiony w 1215 r. przez legata papieskiego Roberta z Couręon i przez niego doprecyzowany: nie wolno czytać nie tylko pism przyrod­

niczych, ale też M etafizyki Arystotelesa oraz jakichkolwiek do nich ko­

mentarzy czy też zrobionych z r.ich „summ” lub streszczeń. Papież Grzegorz IX pismem z 13 IV 1231 r. przypomniał wymienione tu zarzą­

dzenia, zaś Innocenty IV rozciągnął je także w 1245 r. na Tuluzę;

Urban IV jeszcze bardziej je obostrzył reskryptem z 19 1 1236 r. Ze spo­

sobu zredagowania dekretów wnosić było można, iż zakaz posługiwania się dziełami przyrodniczymi oraz M etafizyką Arystotelesa został spowodo­

wany nieprawowierną ich interpretacją przez Dawida z Dinant. Stąd też wywodziło się ogromne zainteresowanie' jego doktryną. O niej zaś infor­

mował tylko Albert. W swoich dziełach zamieścił on ponad 200 ekskur- sów, przeważnie polemicznych, na ten właśnie temat. Były one pilnie stu­

diowane, interpretowane i „przymierzane” do odpowiednich wypowiedzi Stagiryty. Próbowano nawet na ich podstawie zrekonstruować potępione dzieło D aw ida20. Wyniki analiz nie potwierdziły jednak przypuszczenia

1! B. G e y e r. D ie m a th e m a tis c h e n S c h r ifte n d es A lb e r tu s M a gnus. „Angelicum "

35:1958 s. 159-175. Por. także: J. E. H o f m a n n . E in e E u k lid b e a r b e itu n g , die d e m A lb e r tu s M a g n u s zu g e sc h rie b e n w ird . W: P ro ced in g s o f th e In te r n a tio n a l C on- gress o f M a th em a ticia n s. C am bridge 1960 s. 554-556.

19 „Q uaternuli m agistri D avid de D in an t infra n atale episcopo P arisien si a f- feran tu r e t com burantur, nec lib ri A ristotelis de natu raii p h ilosophia nec com m en- ta legan tur P arisius publice v e l secreto, et hoc sub poena excom m un icationis in h i- bem us. A pud quem in ven ien tu r ąu atern u li m agistri D avid a n atali D om ini in antea pro h aeretico hab eb itu r”. Por. H. D e n i f l e , A. C h a t e l a i n . C h a rtu la riu m U n iv e r sita tis P a risien sis. T. 1. P aris 1889 s. 70. Por. także: M. G r a b m a n n . I di- v ie ti ecclesia stici d i A r is to te le so tto In n o c en zo I I I e G regorio I X . Rom a 1941 (M iscellanea H istoriae P on tificiae 5).

*° Por. G. T h e r y . A u to u r d u d e cr et de 1210. Vol. 1: Da v id de D in a n t. E tu d e

su r son p a n th e ism e m a te ria listę . K ain 1925 s. 120-145.

(9)

W IE L K O Ś Ć Ś W . A L B E h T A Z Ł A U I N G E N

13

o bliskich związkach Dinantczyka z Arystotelesem 21. Sprawę tę wyjaśniły dopiero odkryte przez A. Birkemmajera fragm enty „ąuatem ulorum ” 22.

Na tak nazwane (przez synod paryski) „dzieło Dawida” składały się, w przeważającej mierze, wypisy z dzieł przyrodniczych S tag iry ty 23. „Qua- ternuli” są, w tym wypadku, równoważne z „notatnikami” Dawida z Di- nant. Dodajmy: „notatnikami z pism przyrodniczych Arystotelesa”. Gdyby nie wzmianki Alberta, wspomnianych fragmentów najprawdopodobniej nigdy nie udałoby się zidentyfikować jako fragmentów skazanego na „auto da fś ” Dawidowego dzieła. Przetrw ały one bowiem jako utwory anoni­

mowe lub pseudoepigraficzne w zbiorach pism Arystotelesa oraz wśród dzieł przyrodników arabskich24. Rozstrzygające znaczenie miała w tym wypadku, przytoczona przez Alberta, Dawidowa definicja substancji25.

Spośród tysięcy wzmianek zawartych w „opera omnia Alberti” więk­

sze od innych zainteresowanie wzbudziła ta, którą przytoczył w trzeciej księdze swoich Meteorów: „Sporo obrzydliwości znajduje się w dziele za­

tytułowanym Quaestiones Nicolai Peripatetici. Nie sądzę, aby był to utwór Mikołaja Perypatetyka, raczej jest to dzieło Michała Szkota, który w gruncie rzeczy nie znał się na przyrodzie ani nie rozumiał dobrze ksiąg Arystotelesa” 2e. Odnalezienie tego, tak przez Alberta intrygująco anonso­

wanego dziełka zajęło mediewistom prawie 100 lat. I w tym wypadku rozstrzygające okazały się poszukiwania przeprowadzone przez A. Birken- m aje ra 27. W toku badań nad tekstem tego dzieła zauważono, że było ono

11 T h ś r y , jw . s. 109: „D ans les fragm en ts qui nou s resten t du D e Tom is, 11 cite a m ain tes rep rises le Ier liv re des P h ys ią u e s , les V e et IX e liv res de M eta- p h ysiąu es; p eu tetre encore le D e a n im a ”.

** A. B i r k e n m a j e r . D ć c o u v e rte de fr a g m e n ts m a n u s c r its d e D a v id de D i- n a n t. „R evue N śo sco la stią u e de P h ilo so p h ie” 35:1933 s. 220-229.

** Por. D a v id is d e D in a n to Q u a te r n u lo r u m fr a g m e n ta . Ed. M. K urdziałek. W ar­

szaw a 1963 s. 3 - 94. S tu d ia M ed iew istyczn e. T. 3; M. K u r d z i a ł e k . D a v id v o n D in a n t ais A u s le g e r d e r a r isto te lisc h e n N a tu rp h ilo s o p h ie . W: D ie A u s e in a n d e r - se tzu n g e n a n d e r P a rise r U n w e r s ita t im X I I I . J a h rh u n d e rt. B erlin—N e w Y ork 1976 s. 181-192.

** Por. opisy k od ek sów zam ieszczone w A r is to te le s L a tin u s (T. 1. Rom a 1939) pod nu m eram i 132, 176, 654. W edług inform acji, którą zaw dzięczam pani H. Th.

d’A lv ern y , jednem u z profesorów parysk ich udało się zid en ty fik o w a ć jako fragm en t d zieła D aw id a u ry w ek zam ieszczony w d aw n ym w yd an iu D e p h ilo so p h ia m u n d i W ilhelm a z C onches.

** A lb ert p rzek azał D aw id ow ą d efin icję su b stan cji zarów n o w D e h o m in e (p. 4 a. 2. Ed. Par. 35 s. 68), jak i w S u m m a d e m ir a b ili sc ie n tia D ei (II tr. 12 q. 72 m . 4 a. 2. Ed. Par. 33 s. 42). Zgadza się ona całk ow icie z d efin icją utrw alon ą w jed­

nym z odn alezion ych przez B irk en m ajera fragm entów . Por. K u r d z i a ł e k . D a- v id is d e D in a n to Q u a te r n u lo r u m fr a g m e n ta s. X L V

*• M e th e o ra III tr. 4 c. 26. Ed. Par. 4 s. 696 n.

** D zieje odk rycia Q u a estio n es p rzed staw ił S. W ielgus: W stą p do k r y ty c z n e j

e d y c ji p r z y r o d n ic zo -filo z o fic zn e g o tr a k ta tu z p o c zą tk ó w X I I I w ., za ty tu ło w a n e g o

(10)

14 M

arian kurdziałek

obficie ekscerptowane nie tylko przez Alberta, ale także przez licznych leikarzy i przyrodników trzynastowiecznych; pozostawało zaś pod bardzo silnym wpływem Awicenny, zwłaszcza jego „liber sextus De naturalibus seu De anima” 28. Wiele także wskazuje na to, że jest ono proweniencji salem itańskiej. Stanowi zatem ważny dokument, świadczący o oddziały­

waniu Ibn Sina na tę największą w Europie uczelnię medyczną nie po­

przez Canon medicinae, ale przez rozprawę w gruncie rzeczy filozo­

ficzną *•.

Problem Dawida z Dinant oraz problem Quaestiones Nicolai Peripa- tetici nader wymownie wskazuje na znaczenie, jakie dla badań historycz­

nych posiadają dzieła Alberta. Te dwie sprawy nie wyczerpują oczywiś­

cie całego bogactwa ważnych i cennych informacji przekazanych przez niezwykle oczytanego polihistora z Kolonii. Te, które przedstawiłem, przedstawiłem dlatego, że wiążą się orne bezpośrednio z odkryciami zna­

komitego polskiego mediewisty, jakim był prof. A. Birkenmajer, oraz że osobiście zajmowałem się zarówno jednym, jak i drugim problemem.

Każdy jednak, kto studiował jakiekolwiek dzieło Alberta, zgodzi się bez wahania ze stwierdzeniem J. Guttmanma: ,,|[...] u Alberta znajdujemy wzmianki o licznych autorach arabsko-żydowskich z dziedziny astronomii i astrologii, o których, o ile wiem, nie wspominają pozostali scholastycy.

Z dzieł żydowskich filozofów religii, takich jak Rabbi Isaac, Awicebron, bliżej nieznany Abraham lub Abraham Hiszpan i wreszcie Rabbi Mojżesz Majmonides — korzystał w zakresie, którego nawet w przybliżeniu po­

równać się nie da z wcześniejszymi scholastykami” 30.

2. KIM W ŁAŚCIW IE BY Ł ALBERT

— ZBIERACZEM I ENC YKLOPEDYSTĄ, ZNAKOM ITYM PRZYRODNIKIEM , NEOPLATOŃCZYKIEM CZY ARYSTOTELIKIEM ?

Dzieła Alberta, ze względu n a wymienione tu ich właściwości, były i są wysoko cenione przez historyków literatury naukowej, filozoficznej i teologicznej. Znacznie mniej przez historyków doktryn, których inte­

„ Q uaestiones N icolai P erip a te tici". W: A c ta M ed ia eva lia . T. 2. L u b lin 1974 s. 5-16.

,a Jed en z częściow ych odp isów Q u a estio n es został w ręcz opatrzony ty tu łem

„Librę A vicen n ae D e v i in form ativa”.

29 W Salern o żyw o in teresow an o się w p ły w em du szy n a p o w sta n ie cech fizjo - gnom icznych. Sądzono, że m ają one podłoże psychosom atyczne. Por. M. K u r ­ d z i a ł e k . D ie p s y c h o so m a tisc h e n C e d in g u n g e n s ittlic h e r L a s te r n a ch d e r A n s ic h t ein ig e r fr iih m itte la lte r lic h e n A r z te u n d N a tu rw iss e n s c h a ftle r . „Sudhoffs A rch iv fur G eschichte der M edizin und der N a tu rw issen sch a ften ” 62:1978 z. 2 s. 179 nn.

*° Cyt. za: H. M a i e r . D octor u n iv e rs a lis. Z u G e sta lt u n d W e r k d e s A lb e r tu s

M agnus. „Internationale k ath olisch e Z eitsch rift” 3:1981 s. 263.

(11)

W IE L K O Ś Ć S W . A L B E R T A Z L A U I N G E Ń

15

resuje przede wszystkim oryginalność, sposób rozwiązywania zagadnień, logiczna i systemowa spójność wyłożonych w danym przekazie poglądów naukowych, filozoficznych czy teologicznych. Niestety, „opera Alberti”

badane w świetle tych drugich kryteriów nie .przedstawiają się dobrze.

Wchodzące bowiem w ich skład poszczególne dzieła rozwiązują te same lub podobne zagadnienia do tego stopnia odmiennie, iż budzą podejrze­

nia, że któreś z nich nie jest autentyczne. Weźmy np. powszechnie w średniowieczu dyskutowany problem: czy Bóg jest przedmiotem meta­

fizyki? W swej Metafizyce Albert zdecydowanie przeciwstawia się po­

glądom łacinników, którzy, opierając się na rozróżnieniach logicznych, usiłują wykazać, że Bóg jest przedmiotem tej nauki. „Sed ego tales logi- cas convenientias in scientiis de rebus abhorreo, eo quod ad m ultas du- cunt errores” S1. W rezultacie dowodzi, że jest tylko jeden przedmiot metafizyki, że jest nim byt jako byt, że Bóg nie jest ani przedmiotem tej nauki, ani też jednym z wielu jej przedmiotów czy też części m eta­

fizyki. Jest On natomiast przyczyną bytu, źródłem wszystkiego, co rze­

czywiście istnieje, a zatem i substancji; jest Prawdą, że „veritas divina [...]

sub ente non cadit” 32. Natomiast w Summ a theologiae sive De mirabili scientia Dei stwierdza, że przedmiot nauki może być rozumiany w tro­

jakim znaczeniu: jako to, czym dana nauka zajmuje się najbardziej i w swej najistotniejszej części; tak właśnie ma się rzecz z filozofią pierwszą, której przedmiotem jest Bóg; Jemu to, oraz substancjom Bożym oddzielonym, poświęca się w tej nauce najbardziej pryncypialne rozwa­

żania i najważniejszą część; ponadto, przez przedmiot rozumie się to, 0 czym dana nauka traktuje, łącznie z właściwościami, które przysługują częściom odnośnego przedmiotu; w tym właśnie sensie mówimy, że przed­

miotem filozofii pierwszej jest byt ujmowany jako jedność i wielość, możność i akt, byt konieczny i byt możliwy; wreszcie, przez przedmiot rozumie się ito, o czym w danej nauce mówi się ze względu na dobro 1 jasność wykładu; są to pewnego rodzaju „corollaria”, służące rozjaśnia­

niu przedmiotu rozumianego w pierwszym i drugim znaczeniu; należą zaś do nich rozważania dotyczące opinii filozofów starożytnych, zasad dowodzenia i definiowania oraz sposobów orzekania33. Niezgodność, na którą zwróciliśmy uwagę, jest tylko jedną z bardzo wielu rozbieżności, występujących w dziełach Alberta. Ze względu na nie historycy nie tylko podważają autentyczność niektórych jego utworów, jak np. cytowanej tu Sum m y, ale także charakteryzują go jako typowego zbieracza, ency­

81 M e ta p h y s ic a I tr. 1 c. 2. E d . Col. X V I p. 1 s. 5 w . 47.

*» T am że IV tr. 4 c. 4 s. 205 w . 14.

** S u m m a D e m ir a b ili s c ie n tia D ei I tr. 1 q. 3 c. 1. E d . Col. X X X IV p. 1 s 10

W. 65-87.

(12)

16

M A R IA N K U R D Z I A Ł E K

klopedystę, -kontynuatora tego typu erudycji, której inicjatorem w Niem­

czech był inny tegoroczny jubilat, a mianowicie Hraban Maur. Albert — zdaniem tychże historyków — nie był po prostu w stanie zapanować nad zgromadzonym przez siebie materiałem, ponieważ brak mu było uzdolnień speikulatywno-syntetycznych, w których celował jego wielki uczeń Tomasz z Akwinu.

Polemikę z tego rodzaju ocenami podjął M. Grabmann. Jego zdaniem nie wolno .przedstawiać Alberta jako kompilatora i encyklopedystę tylko dlatego, że nie dorównywał on potęgą swego umysłu Akwinacie. Nie po­

winno się bowiem zapominać, że Kolończyk był pierwszym człowiekiem Zachodu, który podjął próbę przyswojenia Europie całej wiedzy, zawar­

tej we wszystkich znanych wówczas źródłach arystotelesowskich i arab- sko-żydowskich; dziełem Tomasza była synteza wiedzy filozoficzno-teolo­

gicznej, nie rozciągała się więc ona na nauki przyrodnicze. Poza tym, nie należy nazywać zbieraczem i organizatorem studiów człowieka, który od­

znaczał się zupełnie wyjątkową inicjatywą naukotwórczą, której pozy­

tywne skutiki śledzić można przez całe wieki; dodajmy od siebie: także we Wszechnicy Jagiellońskiej 34. Powyższe, wyraźnie defensywne argu­

menty wspierał Grabmann panegirycznymi wypowiedziami, zapożyczo­

nymi od historyków nauk przyrodniczych. Według nich Albert był:

„pierwszorzędnym obserwatorem przyrody”, „pisarzem, który opisywał florę Europy”, „pierwszym od czasów Teofrasta — a co za tym idzie

— także jedynym do XVI w. botanikiem”, „pierwszym zoologiem od czasów Arystotelesa”, „uczonym, który w sposób kom petentny i orygi­

nalny zajmował się wszystkimi dziedzinami przyrodoznawstwa”, co — jak stwierdza Grabmann — walnie przyczyniło się do nadania mu ,przez po­

tomnych zaszczytnych przydomków „doctor expertus” i „doctor univer- salis” **. Do tych ocen, odnotowanych w pierwszej połowie lat trzydzie­

stych, można dodać inne, znacznie nowsze: „Podane przez niego objaśnie­

nie dotyczące rzek utrzymało się powszechnie aż do XVII wieku [...]

teologia włoska w ciągu następnych dwóch stuleci znajdowała się na ogół pod wpływem Alberta Wielkiego (...] Dygresje Alberta wykazują odczucie morfologii i ekologii, którego w tym stopniu nie posiadał nikt od czasów Arystotelesa i Teofrasta, a później aż do czasów Cesalpino i Junga” **;

„Szczyt średniowiecznego przyrodoznawstwa n a Zachodzie reprezentuje

M Por. Z. K u k s e w i c z . C ontribution au problem e de l’in flu e n c e , de l’A lb e r ti- n ism e su r l’U n iv e r s ite d e C ra co vie a u X V ' si&cle. „M ediaevalia P h ilosoph ica P o lo - norum ” 11: 1963 s. 49-68.

15 M. G r a b m a n n . D er E in flu ss A lb e r ts des Grossem a u f d as m itte la lte r lic h e G eistesleb en . W: M itte la lte r lic h e s G e istesle b en . Bd. 2. M unchen 1936 s. 250 nn.

M A. C. C r o m b i e. N a u k a śr e d n io w ie c zn a i p o c z ą tk i n a u k i n o w o ż y tn e j. T. 1.

W arszawa 1960 s. 155, 157, 181-

(13)

W IE L K O Ś Ć S W . A L B E R T A Z L A U I N G E N

17

Albert Wielki, który wszechstronny obraz przyrody oparł na arystotele- sowskim fundamencie” S7. Coraz to częściej charakteryzuje się Alberta jako przyrodnika od strony stosowanej przez niego metody badań. Jej wyznacznikami wydają się być trzy założenia: „nie biorę pod uwagę cu­

downych interwencji Bożych, kiedy rozprawiam o przyrodzie” **; „za­

daniem nauki przyrodniczej nie jest bezpośrednie akceptowanie opowia­

dań, lecz poszukiwanie przyczyn w rzeczach naturalnych” 39; „sądy do­

tyczące jednostkowych rzeczy naturalnych należy upewniać przez do­

świadczenie (ea:peńmentum), a nie poprzez sylogizm” 40. Nic tedy dziw­

nego, że w jego dziełach przyrodniczych tak często występują zwroty

„quod sum expertus”, „de his sum ipse exper,tus”, „ego autem expertus sum”, „et narravit mihi unus de expertis in talibus”, „narratum est mihi a veridico et experto medico” 41. Mimo że nazwano go „doctor expertus”

i że jego hasłem było: „experimentum solum certificat” — Albert nie prowadził doświadczeń w nowożytnym tego słowa znaczeniu; przede wszystkim nie mierzył. Być może dlatego, że interesowały go — podob­

nie jak Arystotelesa — przede wszystkim żywe organizm y42. Nie był empirykiem. Doświadczeniem posługiwał się jako podstawą do nanosze­

nia drobnych poprawek do arystotelesowskiego w gruncie rzeczy obrazu świata i przyrody 43.

M W. H e i s e n b e r g . D as N a tu r b ild d e r h e u tig e n P h y s ik . R einbeck b. H am ­ burg 1955 s. 135.

18 De g e n e r a tio n e e t c o rru p tio n e I tr. 1 c. 22. Ed. Col. V p. 2 s. 129 w . 13. Por.

De caelo e t m u n d o I tr. 4 c. 10. Ed. Col. V p. 1 s. 103 w . 7: „[...} n e c nos in n a - turalib us h ab em u s inąu irere, ą u a liter deus o p ife x secu n d u m su am lib errim an v o l- u n tatem creatis ab ip so u tatu r ad m iraculum , quo declaret p oten tiam suam , sed potius quid in reb us n atu ralib u s secu n d u m cau sas natu rae in sitas n atu raliter fie - ri p o ssit”.

** D e m in e r a lib u s II tr. 2 c. 1. Ed. P ar. 5 s. 30: „Scien tiae e n im n atu ralis non est sim p liciter narrata accipere, sed in reb us natu ralibu s in ąu irere cau sas”.

« D e v e g e ta b ilib u s lib r i V I I V I tr. 1 c. 1. Por. C r o m b i e, jw . s. 180 n.

41 Por. H. S c h i p p e r g e s . D as m e d iz in is c h e D e n k e n b ei A lb e r tu s M a g n u s. W:

A lb e r tu s M a g n u s s. 282. A u tor tej rozp raw y za głów ne osiągn ięcie A lb erta w od­

n ie sien iu do m ed y cy n y u zn ał zgrom ad zenie przez n iego znaczn ej ilo ści k on k ret­

nego m ateriału , k tóry jed n ak ,,[...]k ein en ein h e itlich en S til zum A u sd ru ck bringt, dafur ab er d ie V ie lfa lt trad ition eller A sp ek te, u n ter V erzich t au f ein e verb in d lich e S yn opsis, zu v e rm itteln w u sste ”.

41 M a i e r , jw . s. 260: „F reilich diirfen w ir die B ed eu tu n g des E xp erim en ts bei A lb ert n ich t uberschatzen. Er hat n och n ich t sy stem a tisc h ex p erim en tiert. Er hat vor a llem n och n ich t gem essen . N atu rforscher w ie se in Z eitgen osse Roger Bacon, aber au ch F ried rich II. sind darin w eiterg eg a n g en ais e r ”.

41 P or. C r a e m e r - R u e g e n b e r g , jw . s. 141. A u tork a sądzi, że A lb ert za­

w d zięcza do dziś trw a ją cą sła w ę „w ielk ieg o em p iryk a” d w om pow odom : przed sta­

w ien iu u czon ym X III w . ogrom nego m ateriału em piryczn ego, zaczerpn iętego w rze­

c zy w isto ści od p eryp atetyk ów , p ocząw szy od A ry sto telesa , a sk o ń czy w szy na A w er-

1 — R F XX X z. 1

(14)

18

M A R IA N K U R D Z I A Ł E K

Wielkość Alberta uzasadniają — zdainiem Grabmanna — także jego osiągnięcia w zakresie teologii i filozofii. Wyraźnie rozróżnił filozofię od teologii: „Theologica autem non conveniunt cum philosophicis in prin- cipiis, quia fundantur super revelationem et inspirationem, et ideo de illis in philosophia non possumus disputare” 44. E. Gilson tak ocenił ten fakt:

„Osobisty wikład Alberta w ewolucję problemu posiadał znaczenie roz­

strzygające i[...j Widział, że umysłowy świat grecko-arab^kiej nauki wy­

raźnie się różnił od popatrystycznego świata wiary chrześcijańskiej. To zaś implikowało jasną świadomość dwóch faktów: że teologia różniła się wyraźnie od filozofii oraz że wiara była wyraźnie innym sposobem po­

znania aniżeli rozum przyrodzony” 45. Jest to wyjaśnienie niewątpliwie trafne, ale nader powierzchowne. Niemały wpływ na Alberta w tej spra­

wie — zdaniem B. Geyera — wywarł także A w erroes46. Rozróżnienie filozofii od teologii przygotowywali już myśliciele XII w. .poprzez próby umaulkowiania teologii47. Dopływ nauki grecko-arabskiej stanowił raczej okazję niż powód. Do ostatniego roku brajk było jednak w literaturze albertystycznej opracowania dotyczącego Albertowej teorii nauki w odnie­

sieniu do teologii. Lukę tę w znacznej mierze wypełnia rozprawa W. Sen- n e ra 48. Nowa koncepcja stosunku filozofii do teologii nie przeszkadzała Kolończykowi odwoływać się do starej formuły „philosophia ancilla theologiae” 49.

roesie, oraz na fakcie, iż w sw oich parafrazach n ie odróżniał sty listy czn ie tek stu A rystotelesa od tek stu w łasn ego, co stw arzało w rażen ie, w zm acn iane tak im i jego pow iedzeniam i: „m yśm y to p o w ied zieli”, „m yśm y to zb ad ali”, że prezentow ana przez niego w iedza przyrodnicza pochodzi w znaczn ie w ię k szej m ierze od niego niż od interp retow anych autorów . Por. A. R. B a c h i 11 er. E n c u e n tr o del e m p ir is - m o a risto telico e n A lb e r to M agno: W: A c ta s d el V C o ngreso In te rn a c io n a l d e F i- lo sofia M e d ieva l. T. 1-2. Madrid 1979 — t. 2 s. 1173-1177.

44 M e ta p h y sica X I tr. 3 c. 7. Ed. Col. X V I p. 2 s. 542 w . 25-29. Por. A lb ę r tu s M ag n u s a n d th e S cien ces. C o m m e m o ra tiv e E ssa ys 1980. Ed. J. A. W eisheipl. Toronto 1980.

46 H isto ria filo z o fii c h r z e ś c ija ń s k ie j w w ie k a c h śred n ic h . W arszaw a 1966 s. 273 n.

46 A lb e r tu s M ag n u s u n d die E n tw ic k lu n g d e r sc h o la stis ch e n M e ta p h y s ik . W:

Die M e ta p h y s ik im M itte la lter. B erlin 1963 s. 13.

47 Por. Ch. L o h r . T h eo lo g ie u n d la ls W is s e n s c h a ft im fr iih e n 13. J a h r h u n d e r t.

„Internationale kath olisch e Z eitsch rift” 4: 1981 s. 317-330. P rob lem ten b y ł w P a r- ryżu ży w o dysk u tow an y w zw iązk u z od d ziaływ an iem teo lo g ii filozoficzn ej za ­ w artej w M e ta fizy c e A rystotelesa. Por. także: M. S c h o o y a n s . L a d istin c tio n e n tr e p h ilo so p h ie e t th ćo lo g ie d ’a p res les c o m m e n ta ir e s A r is to te lic ie n s d e S t.

A lb e r t le G rand. „R evista de U n iversidad e C atólica de S ao P au lo” i8:1959 s. 255-279-

48 Ztir W isse n sc h a fts th e o rie d e r T h eo lo g ie im S e n te n z k o m m e n ta r A lb e r ts des G rossen. W: A lb e r tu s M ag n u s s. 323-343.

41 Por. R. D. C r o u s e. P h ilo so p h ia an c illa th eo lo g ia e: so m e t e x t s fr o m A r is to -

tle 's M e ta p h y sics in th e in te r p r e ta tio n o f A lb e r tu s M a g n u s. W: A c ta s d el V C o n ­

greso t. 1 s. 657-661.

(15)

W

ielkość

S

w

. A

lberta z lau in g en

19

Filozoficzne poglądy Alberta odzwierciedlają poglądy studiowanych przez niego autorów. Wielu historyków sądzi, że jest to odzwierciedlenie typu eklektycznego. I tak np. Gilson pisał, że „w odróżnieniu od swego ucznia Tomasza z Akwinu, pozostawił praktycznie taką filozofię, jaką znalazł u filozofów”, tj. u Arystotelesa, Awicenny, al-Farabiego, Gabirola, a ze strony chrześcijańskiej u Augustyna i Pseudo-Dionizego ®°. Inni sądzą, że jest to odzwierciedlenie syntetyzujące. „Im więcej czyta się pis­

ma Alberta — pisze I. Craemer-Ruegenberg — tym bardziej uwyraźnia się metafizycznie ugruntowana jednolitość jego myśli” S1. Myśl ta wywodzi się — zdaniem auitorki — z dzieł Arystotelesa oraz z komentarzy arab­

skich i była przez Kolończyka rozwijana zarówno w jego parafrazach, jak i w samodzielnych rozprawach filozoficznych. Te ostatnie stanowią za­

zwyczaj kontynuację odpowiednich pism Stagiryty. I tak np. O przy­

czynach i pochodzeniu wszechrzeczy koresponduje z M etafizyką, zaś 0 naturze i pochodzeniu duszy z O duszy. W sumie autorka jest przeko­

nana, że z poglądów Alberta wyłania się zarys dość zwartego i w miarę jednolitego systemu. Według tego ujęcia nie m a racji Gilson, kiedy tw ier­

dzi, że dorobek filozoficzny Kolończyka ma charakter encyklopedyczny, 1 nie ma też racji Ph. Bóhner, kiedy z naciskiem podkreśla, że własnej naulki Alberta należy szukać wyłącznie w Komentarzu do Sentencji oraz w Sum m ach52. Zasygnalizowane tu wyrywkowo rozbieżności w ocenach spowodowały, że znaczenie Alberta jako filozofa zaczęto uzasadniać wpły­

wem, jaki wywarł on n a życie filozoficzne następnych pokoleń. Pierw­

szym, który — na tak wielką skalę — posłużył się dziejami myśli Alberta jako głównym dowodem jego wielkości, był Grabmann. Zrobił to w cy­

towanej już tu rozprawie Der Einfluss Alberts des Grossen auf das mittelalterliche Geistesleben. Okazało się, że potomni bardziej ulegali za­

wartym w jego przekazie elementom platońskim niż arystotelesowskim.

Dotyczy to przede wszystkim jego niemieckich uczniów Ulryka ze Stras­

burga, Jana z Fryburga, Jana z Lichtenbeirgu, Juliusza z Lessines. Kon­

tynuatorami tej orientacji byli Dietrich z Fryburga i Bertold z Mosbur- ga, którzy oddziałali z kolei na Eckharta i innych mistyków XIV w. Mimo to Grabmann uznał Alberta nie tylko za arystotelika, ale także za wła­

ściwego twórcę arystotelizmu chrześcijańskiego, za człowieka, który jako pierwszy na Zachodzie „wpatrywał się w oblicze arystotelizmu”. „To­

masz — zdaniem Grabmanna — uściślił, wysubtelnił filozofię arystotele-

“ Jw . s. 274.

81 J w . s. 139.

** P h. B ó h n e r , E- G i l s o n . H isto ria filo z o fii c h r z e ś c ija ń s k ie j. W arszaw a 1962 s. 441. Por. także: R. K a i s e r . Z u r F rage d e r e ig e n e n A n s c h a u u n g A lb e r ts des G ro ssen in se in e n p h ilo so p h isc h e n K o m m e n ta re n . E in e g r u n d s a tz lic h e B e tra c h tu n g .

„F reiburger Z eitsch rift fur Philosophjg^und T h eologie” 9:1962 s. 53-62.

(16)

20

M A R IA N K U R D Z I A Ł E K

sowsko-scholastyczńą, uczynił ją przystępniejszą, bardziej wyważoną i przejrzystszą. Zrobił on to jednak w taki sposób, iż jawi się, obok swego Mistrza, jako myśliciel zupełnie samodzielny” 53.

3. ALBER T JAKO RZECZNIK PERYPATETY ZM U

Zarówno Grabmamn, jak i nader liczni historycy podzielający ten po­

gląd stwierdzają, że Albert był nie tylko pierwszym kom entatorem całe­

go dostępnego wówczas przekazu literackiego Stagiryty, ale także pod­

kreślają, że był on pierwszym na Zachodzie uczonym i filozofem, który podjął próbę zrekonstruowania tegoż przekazu w celu ukazania jego fak­

tycznej i przypuszczeniowej zawartości doktrynalnej. Sam A lbert tak scharakteryzował swoje zamierzenie: „Chcemy napisać tyle samo ksiąg, co i Arystoteles, i pod tymi samymi tytułami. Poza tym w niektórych miejscach będziemy dodawali części ksiąg, które nie zostały zakończone, a nawet będziemy dodawali całe księgi, których brak albo które zostały opuszczone bądź dlatego, że sam Arystoteles ich nie napisał, bądź dlatego też, że chociaż je napisał, jednak nie doszły one do nas”. Trud ten pod­

jął „aby powiedzieć wszystko, co nam wydaje się konieczne, aby naukę jego [tj. Arystotelesa — M. K.] wyłożyć i wyjaśnić, ale tak, że jego [tj. Alberta — M. K.] własny tekst nie będzie przytaczany. Ponadto bę­

dziemy czynili dygresje, aby wyjaśnić nasuwające się wątpliwości. Bę­

dziemy też uzupełniać to, co w nauce Filozofa zostało ujęte zbyt zwięźle, tak że wprowadzało ono niektórych w błąd” s*. Było to przedsięwzięcie zaiste gigantyczne. Jego realizację rozpoczął około 1251 r. parafrazą Fi­

z y k iu . We wstępie do tego dzieła zamieścił oświadczenie: „Naszym za­

miarem przy opracowywaniu nauk przyrodniczych jest według sił zadość­

uczynić braciom naszego zakonu. Od wielu już bowiem lat prosili mnie, abym im napisał taką księgę o przyrodzie (librum in Physicis), która by pozwoliła im właściwie zrozumieć dzieła Arystotelesa. Nie czułem się jed­

nak na siłach, aby taką księgę napisać. Prośby braci jednak nie ustawały.

Wziąłem się więc do pracy, od której uprzednio się odżegnywałem, zwy­

ciężony prośbami. Podjąłem ją po pierwsze na cześć wszechmocnego Boga, który jest źródłem wszelkiej mądrości, a także Stwórcą, Ładzicielem i Rzą­

dcą przyrody, po drugie przystąpiłem do tej pracy, aby współbraciom za­

pewnić pożytek, a także tym wszystkim, którzy dzieło to będą czytali

11 G r a b m a n n . D e r E in flu s s A lb e rta d e s G rossen s. 346, 411.

M P h y s ic a I tr. 1 c. 1. Ed. Par. 3 s. 1.

“ Por. A lb e r ti M a g n i D e caelo e t m u n do. Ed. Col. V p. 1 s. V: „[...} n on tem e-

re putetu r A lbertus libros P hysicoru m e t D e caelo e t m undo prioribus ann is illiu s

decen nii, quod e x anno 1251 com putem us, scrip sisse”.

(17)

W IE L K O Ś Ć S W . A L B E R T A Z L A U I N G E N

21

i czerpali z niego wiedzę o przyrodzie” 56. W trakcie pisania swych para­

fraz Albert wciąż powtarzał, że niczego nie mówi od siebie, ale tylko referuje poglądy Arystotelesa i perypatetyków. „Niech nikt nie sądzi — zastrzegał się w Metafizyce — że to, co teraz powiemy, pochodzi od nas.

W żadnej też z ksiąg o przyrodzie nie przedstawialiśmy naszych poglądów.

A zatem i obecnie referujem y jedynie poglądy perypatetyków na te sub­

stancje. Natomiast sprawę, czy są one słuszne czy też fałszywe, pozo­

stawiamy innym ” *7. Również i w swojej Polityce nie omieszkał zazna­

czyć: „W tym dziele objaśniłem tylko to, co zawiera tekst [...] Tak samo zresztą, jak i we wszystkich księgach przyrodniczych, nigdzie nie po­

wiedziałem niczego od siebie, lecz wykładałem jedynie tak wiernie, jak tylko mogłem, poglądy perypatetyków” ss.

Powyższe oświadczenia Alberta posłużyły nader licznym jego histo­

rykom za oczywisty dowód, iż reprezentowany przez niego arystotelizm jest całkowicie odtwórczy, eklektyczny czy też encyklopedyczny. Stąd też brał się wniosek, głoszony przez wielu piszących o Kolończyiku, iż jego parafrazy nie zawierają własnych poglądów ich autora. Trudno w tym miejscu nie zapytać: dlaczego Albert tak często i tak żarliwie zapewnia, iż w dziełach o przyrodzie niczego nie mówi od siebie i że zajął się nimi pod presją współbraci zakonnych i dla ich pożytiku? Spróbujmy odpowie­

dzieć najpierw na to ostatnie pytanie. Pierwsze słowa swej pierwszej parafrazy skierował Kolończyk do swojego zakonu, gdyż nie wszyscy dominikanie opowiadali się za studiami filozoficzno-przyrodniczymi. Kon­

stytucje z 1228 r. dopuszczały studium mauik świeckich tylko w zupełnie wyjątkowych wypadkach. Tego rodzaju studia były prowadzone na wy­

działach sztulk wyzwolonych. W Paryżu na wydział „artium ” bracia zaczęli uczęszczać dopiero od 1259 r.59 Albert, który — jak już wspomnie­

liśmy — przystąpił do parafrazowania Fizyki ok. 1251 r., musiał się liczyć z poważną opozycją wewnątrz swej wspólnoty. O tym, że dobrze zdawał sobie z tego sprawę, świadczy kolejna jego wypowiedź: „Są lu­

■* P h ysica .

57 M e ta p h y sic a X I tr. 2 c. 1. Ed. Col. X V I p. 2 s. 482 w . 2 4 - 2 9 . Por. także:

M e ta p h y sic a X III tr. 2 c. 4 s. 599 w . 61: „H ic igitu r sit fin is d isp u tation is istiu s in qu a n on d ix i aliquid secundum opin ion em m eam propriam , sed om nia dicta su n t secu n d u m position es P erip ateticoru m . Et qui hoc vo lu e rit probare, diligenter legat libros eorum , e t non m e, sed illo s lau d et v e l rep reh en d at”.

53 P o litic a V III c. 6. Ed. Par. 8 s. 803. Por. także: De a n im a III tr. 2 c. 1. Ed.

Col. V II p. 1 s. 177 w . 53-69.

“ D e n i f l e , C h a t e l a i n , jw . s. 112, 385. Por. także: R- K o h n . M o n a stisch es

B ild u n g sid e a l u n d w e ltg e is tlic h e s W isse n s c h a fts d e n k e n . Z u r V o rg e sc h ic h te d es M e -

d ik a n te n s tr e ite s a n d er U n iv e r s ita t P aris. W: D ie A u s e in a n d e r s e tz u n g e n a n der

P a riser U n iv e r s ita t im X I I I . J a h r h u n d e r t. B erlin —N ew Y ork 1976 s. 33 (M iscel-

lanea M ed iaevalia 10).

(18)

22

M A R IA N K U R D Z IA Ł E K

dzie — pisał — którzy nic nie wiedzą, a jednak ze wszystkich sił zwal­

czają studium filozofii, czynią to zwłaszcza bracia kaznodzieje, kiedy nie spotykają się z należytym sprzeciwem; nieokrzesane zwierzęta, które ofu- kują to, czego nie znają” 60. Antyfilozoficzna postawa współbraci miała zapewne swoje główne źródło w ich pragnieniu dochowania wierności pierwotnej regule, która zalecała tradycyjnie rozumiane studia teologicz­

ne oraz ascetyczno-moralny tryb życia. Wiedza .przyrodnicza, reprezento­

wana wtedy najpełniej przez Arystotelesa, wydawała się im nie tylko zbędna w ich walce z ówczesnymi herezjami, ale także wielce szkodliwa dla prawowierności. W tym przeświadczeniu utwierdzały ich kościelne zakazy czytania i komentowania pism przyrodniczych i M etafizyki Sta- giryty. Obowiązywały one wprawdzie jedynie w Paryżu, ale wysoka ran­

ga tamtejiszego Uniwersytetu w całym ówczesnym świecie chrześcijań­

skim oraz fakt, iż każdorazowo obwieszczała je Stolica Apostolska, skła­

niały do zastanowienia się i do powściągliwości wszystkich uczonych chrześcijańskich, niezależnie od tego, czy podejmowali studium dzieł za­

kazanych w Oksfordzie, Neapolu, Tuluzie czy Kolonii. Albert zaczął pisać swoje parafrazy w Kolonii, a więc z prawnoformalnego punktu widzenia nie można mu było niczego zarzucić. Niemniej, jego przedsięwzięcie mu­

siało wzbudzić niepokój nie tylko w konwencie przy Stolkgasse w Kolonii, ale także i na dworze papieskim. W tym kontekście nie bez znaczenia wydaje się być wzmianka, iż w czasie pobytu w Anagni został on przez papieża poproszony o przeprowadzenie publicznej dysputy na temat Awerroesowej doktryny o jedności ludzkiego umysłu. Aleksandrowi IV zapewne nie chodziło o zaspokojenie ciekawości własnej i najbliższego otoczenia. Dzieła Awerroesa, w łacińskim tłumaczeniu Michała Szkota, zaczęły oddziaływać na myśl zachodnioeuropejską od 1230 r. Najczęściej dawały o sobie znać jego „naturalis philosophia et metaphysica” 61.

W tych warunkach jest rzeczą zupełnie prawdopodobną, iż Wilhelm z Saint Amour zarzucał dominikanom, zwłaszcza Albertowi, propagowa­

nie zakazanej i niebezpiecznej dla wiary literatury filozoficznej. Mógł się przy tym odwoływać do aktualnej sytuacji w Uniwersytecie Paryskim.

Mimo bowiem znacznego upływu lat wciąż pojawiali się zwolennicy Da­

wida z Dinant. Fakt ten poświadczył wielokrotnie i sam Albert, pisząc

e« S u p e r D io n ysii M y stic a m T h e o lo g ia m e t E p is tu la s ep. 7. Ed. Col. X X X V II p. 2 s. 504 w . 28-32.

łl R. B a c o n i . O p u s m a iu s I ii c. 13: „A te m p o re M ich aelis S coti, q u i a n n is

D ni 1230 tra n s a c tis a p p a r u it d e fe re n s lib r o r u m A ris to te lis p a r te s a lią u a s d e n a tu -

r a lib u s e t m eta p h y sicis, cu m e x p o sitio n ib u s a u th e n tic is , m a g n ific a ta e s t p h ilo s o p h ia

A risto te lis a p u d L atin o s [...] n a tu r a lis p h ilo s o p h ia e iu s e t m e ta p h y sic a , e t com -

m e n ta ria A v e rro is e t a lio ru m sim ilite r, h is te m p o rib u s n o s tris t r a n s la ta s u n t ”

C yt. za: S. T h o m a e A ą u i n a t i s T r a c ta tu s d e u n ita te in te lle c tu s c o n tr a a v e r -

roistas. R o m ae 1957 s. X X II n.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wszystkie zatem łaski, jakie spływają od Boga Ojca przez Syna i Ducha Świętego, idą przez Matkę Bożą i dlatego Ona jest Pośredniczką.. Teologowie podkreślają

A warehouse simulation implemented in Taylor II (version 2.20) showed that the used version of this pakkage does not offer sufficient possibilities to flexibly simulate any

Wszystkie wymienione tam nazwiska występują na liście jeńców wywiezionych z obozu w Starobielsku, sporządzonej przez NKWD w 1940 roku bądź na liście jeńców

To nie realne, ale fenomenalne, czyli zjawiskowe, to symbo- liczne przymioty… (Wtrącenie: tylko w ignorancji wobec tej różnicy (naturalne – kulturowe, realne –

Czynność ta nosi nazwę ataku siłowego (brute force). W szyfrowaniu przy użyciu komputera można ustalić długość klucza. Wraz z długością klucza wzrasta liczba

Roztropność jest cnotą doskonałą, gdyż wprowadza dobre działanie, co właśnie oznacza, że odnosi się również do woli.. Od niej trzeba odróżnić cnoty, które dają

Najdziwniejsze miejsce, w którym święci mogą nam wypraszać wielką łaskę, żebyśmy potrafili sprawdzać swoją miłość i odpowiedź na miłość Boga: sanktu- arium

Uzasadniam to tak: największe dobro świata ma przyczynę sprawczą, która do niego jako ta- kiego właśnie zmierza: największym dobrem świata jest jednak właśnie porządek