Mirosław Nowosielski
Młodzież - rodzina - cywilizacja :
współczesne trendy cywilizacyjne
Studia nad Rodziną 10/1-2 (18-19), 235-240
Studia nad Rodziną UKSW 2006 R. 10 nr 1-2(18-19) ks. M irosław N O W O SIELSK I
M ŁODZIEŻ - RODZINA - CYWILIZACJA W spółczesne trendy cywilizacyjne
Dzisiejsza rzeczywistość we w spom nianym w podtytule obszarze wyraża się w sposób dwuznaczny1. Z jednej strony je st ona wielka proklam acją w ol ności osoby ludzkiej. Z drugiej strony w olność ta je st niekiedy utożsam iana z odrzuceniem wszelkiej obiektywnej oceny dobra i zła, co prow adzi do skrajnego indywidualizm u i subiektywizmu. Jest to odbicie ścierających się sobą dwóch przeciwstawnych cywilizacji, k tó re budow ane są na dwóch o d m iennych antropologiach. G łoszonej przez Kościół „cywilizacji m iłości” przeciwstawia się „cywilizację techniczną” (L d R 13). W encyklice Evange lium vitae Jan Pawel II wyraża to jeszcze dobitniej, stwierdzając, że je st to zm aganie się „kultury życia” z „kulturą śm ierci” .
A ntropologia leżąca u podstaw cywilizacji m iłości czerpie swoje inspira cje z nauczania zaw artego w soborowej K onstytucji duszpasterskiej G au dium et spes, w której czytamy: „Człowiek jest jedynym na świecie stw orze niem , którego Bóg chciał dla niego sam ego” (n. 24) oraz że człowiek nie m oże odnaleźć się w pełni inaczej, ja k tylko poprzez bezinteresow ny dar z siebie sam ego (por. tam że). Jak stwierdza Jan Pawel II w Liście do Rodzin (n. 19), człowiek jest osobą przez swoje ciało i zarazem ducha, dlatego nie m ożna sprow adzić ciała jedynie do wymiarów czystej m aterii. Ta jedność ciała i ducha jest ta k głęboka, że m ożna powiedzieć, iż jest ciałem „uducho w ionym ” i duchem „ucieleśnionym ” . W takim rozum ieniu człowiek jest p o w ołany do m iłości jako wcielony duch, tzn. dusza i ciało, a m iłość ludzka obejm uje także ciało (por. F C 21).
W przeciw ieństw ie do takiego ujęcia myśl zachodnia zaczęła się dy stansow ać od takiej nauki. D ało to p o czątek antropologii, k tó ra m a c h a ra k te r dualistyczny. D usza i ciało w człow ieku są sobie radykalnie p rz e ciw staw ione. K onsekw encją tego rozdziału je st skłonność do tego, „aby ludzkie ciało traktow ać nie w kateg o riach specyficznego podobieństw a do Boga, lecz w kategoriach podobieństw a do wszystkich innych ciał w przyrodzie, k tó re człow iek tra k tu je jak o tworzywo dla p rodukcji dóbr
1 Por. B. Giemza, W sporze z duchem świata. Kościół o ludzkiej płciowości, „Zeszyty For macji Duchowej”, nr 28, s. 13-17.
konsum pcyjnych” (L d R 19). W takim rozum ieniu „człow iek p rzestaje być osobą i p o dm iotem . Staje się w brew zam ierzeniom i deklaracjom wyłącz nie p rz e d m io te m ” (L d R 19). W efekcie ciało „zostaje sprow adzone do w ym iaru czysto m aterialn eg o : je st tylko zespołem organów , funkcji i energii, których m ożna używać, stosując wyłącznie kryteria przyjem no ści i skuteczności” (E V 23).
O dpow iednio do różnych antropologii m ożna m ówić o różnych cywiliza cjach. Z antropologii, w której człowiek odkrywa siebie jako d a r Boga i spełnia się poprzez d a r z sam ego siebie, rodzi się cywilizacja miłości. Jan Paweł II określił ją w czterech wym iarach, k tó re tylko wymienię:
1) prym at „być” przed „m ieć”;
2) prym at m iłosierdzia przed sprawiedliwością; 3) prym at osoby przed rzeczą;
4) prym at etyki przed techniką.
N ato m iast z antropologii związanej z jednostronnym p o stęp em n au k o w o-technicznym i zam kniętej w doczesności rodzi się cywilizacja, w której praw da o człow ieku je st zakłam ana. Kryzys praw dy n a płaszczyźnie teorii prow adzi do agnostycyzmu, n ato m iast w dziedzinie działania i m oralności prow adzi do utylitaryzm u. W Liście do Rodzin Jan Paweł II podkreśla, że „utylitaryzm to cywilizacja skutku, użycia - cywilizacja «rzeczy», a nie «osób»; cywilizacja, w której osoby stają się p rzedm iotem użycia, p o d o b nie ja k używa się rzeczy” (n. 13). Skutkiem cywilizacji użycia je st fakt, że kobieta bywa przedm iotem dla mężczyzny. D zieci stają się przeszkodą dla rodziców. R odzina staje się instytucją ograniczającą w olność swoich członków. W spółczesne program y cywilizacyjne „żerują” na słabości czło wieka, czyniąc go coraz bardziej bezbronnym . D użą rolę w propagow aniu takiej kultury spełniają środki społecznego przekazu. Swoistą rolę odgry w ają też wielkie organizacje i koncerny m iędzynarodow e, k tó re narzucają - zwłaszcza biednym i rozwijającym się krajom - o kreślone w zorce w arto ści i zachow ań. W zorce te obce są rodzim ej kulturze, pom niejszają lub też lekcew ażą tradycyjne instytucje i w artości, jakim i są m ałżeństw o, rodzina, czystość seksualna, o chrona życia poczętego, celibat. Prow adzi to do n o wego kolonializm u, tym razem kulturow ego. S tąd tak a papieska ocena cy wilizacji współczesnej. N asza cywilizacja w inna uśw iadom ić sobie, że p o m im o licznych osiągnięć pozytywnych, je st z w ielu względów cywilizacją chorą i źródłem głębokich schorzeń człowieka (por. L d R 20). Cywilizacja ta została oderw ana od pełnej praw dy o człowieku, od praw dy o tym, kim je st mężczyzna i ko b ieta jak o istota ludzka. Ta chora cywilizacja, k tó rą P a pież nazywa cywilizacją śm ierci, m a swe źródła jeszcze w początkach p o przedniego stulecia. F. N ietsche pow iedział, że praw da je st to złudzenie, o którym zapom nieliśm y, że je st złudzeniem . N ie trzeb a specjalnie p o d
kreślać, jak ie skutki niesie takie przesłanie. J. V erlinde stw ierdza, że je d nym ze skutków, jak i niesie tak a cywilizacja je st kryzys ojcostwa. Jest to właściwie cywilizacja bez ojców. Jeżeli zabraknie funkcji ojcowskiej, która pozwoli m ło d em u człowiekowi odkryć swoją tożsam ość, to przeżywa on trzy rodzaje niem ożności, je st to:
- niem ożność do podjęcia decyzji na całe życie; - niem ożność do zaangażow ania się n a całe życie; - niem ożność do bycia wiernym na całe życie.
Ś cieranie się tych dw óch przeciw staw nych cywilizacji staw ia w ielu m ło dych ludzi i poszczególne rodziny w obec tru d n eg o w yboru opow iedzenia się po stro n ie m odnych trendów cywilizacyjnych lub też p o stro n ie tra d y cyjnych w artości i pojęć, jakim i są w ierność m ałżeńska, rodzina, czystość seksualna, odpow iedzialne m acierzyństw o, ojcostw o czy o ch ro n a życia poczętego.
Sytuacja ludzi młodych
Jak stw ierdza J. M ariański2, w sytuacji brak u ważnych i zawsze obow ią zujących norm postępow ania następ u je stała erozja m oralności, p ro p ag o w anej przez uzn an e systemy etyczne. N orm y tracą m oc sterow ania zacho w aniam i ludzkim i. Chwieje się pew ien obiektywny p o rząd ek m oralny, w którym dokonyw ać się pow inna sam orealizacja osoby ludzkiej. G ranice m iędzy dobrem i złem zacierają się, a w pewnych kręgach społecznych są rozm yte lub zniesione, zwłaszcza w odniesieniu do katolickiej m oralności m ałżeńsko-rodzinnej. D ość rozpow szechnione są postaw y tych, którzy uważają, że jeśli coś pom aga nam osiągnąć cel, to bez znaczenia, czy je st to d obra czy złe, m o raln e czy niem oralne. N iek tó ra środow iska są szczegól nie nasycone postaw am i instrum entalnym i typu „robię to, co chcę”. Z a sa dy skuteczności i pragm atyzm u, kryteria zysku i pieniądza niełatw o dają się pogodzić z logiką wiary, w ierności B ogu i z bezinteresow nym darem z siebie. B adania przeprow adzone przez w spom nianego au to ra dowodzą, że zasadnicze zm iany w ustosunkow aniu się do katolickich norm etyki przedm ałżeńskiej i m ałżeńskiej zaznaczyły się w św iadom ości m oralnej m łodzieży szkolnej i studenckiej w latach 1988-1998. Przeciętny wskaźnik pełnej aprobaty pięciu reguł etycznych katolickiej m oralności seksualnej (zakaz współżycia seksualnego p rzed ślubem kościelnym , zdrady m ałżeń skiej, rozwodów , antykoncepcji i aborcji) kształtow ał się w całej badanej zbiorow ości m łodzieży w 1988 ro k u na poziom ie 38% , a w 1998 ro k u - 26,7% . Jest on w yraźnie niższy od wskaźników aprobaty dogm atów k a to
lickich. Przykładowo: w badan iach z 1998 roku w iara w Trójcę Św. - 74%, W B oga Stw órcę świata - 68,3% , w zm artw ychw stanie ciał - 67,9% . W yni ki te potw ierdzają hipotezę, że negatyw ne zm iany religijności dotyczą p rzed e wszystkim sfery m oralności m ałżeńsko-rodzinnej, szczególne zaś m oralności seksualnej. O dchylenia od tradycyjnej m oralności seksualnej są ta k znaczne, że m ożna mówić o swoistej rew olucji obyczajowej, a naw et m oralnej. Św iadom ość m o raln a m łodych Polaków w odniesieniu do m a ł żeństw a i rodziny ulega procesom pluralizacji i relatywizacji. W ielu z nich czuje się bardziej „tw órcam i” niż ad resatam i norm m oralnych. W p rak ty ce życia codziennego dochodzi do w ielu kom prom isów w dziedzinie m o ralności m ałżeńsko-rodzinnej, stąd obraz postaw m oralnych u m łodych lu dzi nie je st ani jednoznaczny, ani harm onijny. Je st to obraz tro ch ę smutny. N ie znaczy to jednak, że m łodzież je st bezideow a. P rzeprow adzone w tym samym czasie b ad an ia K rzysztofa Pawliny3 pokazały, że naw et jeśli m ło dzież pragnie dobrobytu i wygodnego życia, to 80% m a swoje ideały n a tu ry duchowej i chce je realizow ać. Ponad połow a badanej m łodzieży po sia da jakiś au to ry tet osobowy. Z kolei b ad an ia przeprow adzone w listopa dzie 2003 ro k u w śród m łodzieży uczącej się i studiującej na te ren ie W ar szawy4 pokazały, że blisko 58% opow iada się za akceptacją etyki sytuacyj nej - „nie m a jasnych i absolutnych kryteriów określających co je st dobre, a co złe. D o b ro i zło zależy w dużej m ierze od okoliczności”. Trzy czwarte akceptuje stosow anie środków antykoncepcyjnych, a co czwarty pracę w agencji towarzyskiej. Co ciekawe, identyfikacja z w iarą religijną nie gwa ran tu je w pełn i aprobaty dla m oralności religijnej.
Co mamy czynić?
Rodzi się pytanie do dyskusji: ja k na ten problem odpowiedzieć. Wydaje się, że w ażne są tutaj dwie rzeczy: sprawa autorytetu i problem wychowania.
Psychologia rozwojowa tego okresu stw ierdza5, że m łodzi ludzie przeży w ają tendencje am biw alentne: z jednej strony nie chcą od nikogo zależeć, z drugiej zaś prag n ą spotkać ludzi, którym m ożna ufać, wierzyć i n aślado wać ich. Ponieważ je d n a k tru d n o spotkać kogoś idealnego pod każdym w zględem , tw ierdzą nieraz, że nie spotkali nikogo, kogo mogliby obdarzyć autorytetem , n atom iast często bezkrytycznie naśladują kolegów, p iosenka rzy itp. M łodzi po p ro stu potrzebują autorytetów . A utorytetem dla czło w ieka stają się ludzie, których cechuje kom petencja w zakresie wiedzy,
3 K. Pawlina, Polska młodzież przełomu wieków, Warszawa 1998.
4 Młodzież Warszawy - pokolenia Jana Pawła II, red. W Zdaniewicz, S. Zaręba, Warszawa 2003. 5 Por. M. Braun-Gałkowska, W tę sama stronę, Warszawa 1994, s. 61-62.
uczciwości, m ądrości i władzy polegającej n a odpow iedzialnej służbie. Z a tem pierwszą ważną spraw ą wydaje się być spraw a autorytetu.
D ru g ą isto tn ą spraw ą je st problem atyka wychowania. Jest znane pow ie dzenie z bajki Jan a Brzechwy: zam ienił stryjek siekierkę n a kijek. W ym ie niał on rzeczy cenne na m niej cenne, aż m u pozostał w dłoni kijek na nic już niewym ienialny. Z m ojej obserw acji pracy z m łodzieżą i dziećm i wyni ka, że w ielu rodziców p ró b u je ustrzec się od takich naiwnych transakcji. Jak stw ierdza M aria W ilczek6, uczymy też m łodego człowieka w artości rzeczy, ganimy, gdy wym ieni droższą rzecz na tańszą, biegli w sztuce p rz e liczeń, uśw iadam iam y m u w ielkość straty. Po pewnym czasie uspokajam y się. Z pew nością pojęło już, ja k m a bronić swego: swoich u b rań , książek, sprzętu, wszystkiego, co m a w artość m aterialn ą. A le czy w równej m ierze zabiegam y o to, by m u uśw iadom ić, że jego bogactw em je st nie tylko to, co przeliczane na złotówki, ale w znacznie większej m ierze bogactw em są j e go uzdolnienia, um iejętności, wrażliwość, cechy c h arak teru . Jego je st ła d na kurtka, ale i d o b re serce, jego je st dobry ap arat, ale i talenty. A stracić bezpow rotnie m ożna wiele, gdy nie postaw i się siebie sam ego n a straży te go, co w nas cenne, gdy nie będzie się pom nażać w sobie siły wew nętrznej. M ożna nie podzielić się tym, co się posiada, nie b ronić słabszego, stch ó rzyć, ale w bilansie duchowych zysków i strat, straty b ęd ą dotkliwsze. G łupcem i frajerem , naśladow cą stryjka m oże więc być nie tylko ten, k tó ry w ym ienia m otocykl na row er, ale i ten, kto zaprzepaszcza w łasne ta le n ty, zyskując czas n a słodkie nieróbstw o, kto w ym ienia przyjaciół, z którym i k o n tak t poszerza horyzonty, na tych od piwa i pustego gadania, kto szacu n ek w ym ienia na d oraźne zyski. To my dorośli m am y się zastanowić, jaką lekcję zyskuje m łodzież, obserw ując nasze życie, nasze posunięcia czy n a sze wybory? M oże to my b ro n iąc rzeczy, broniąc chorych układów , które gw arantują dostatek, chow ając głowę w piasek, tam gdzie trzeb a ją n a d sta wić, b ro n iąc wygody, czy kierując się u przedzeniam i podejm ujem y n iem ą d re decyzje, wyrzekam y się wielu w artości nadających głębszy sens n asze m u życiu? M oże to nie tylko „stryjek” robi ta k kiepskie transakcje. M oże i my wymieniliśmy, np. poczucie sprawiedliwości, odw agę n a rentow ną przyjaźń z kimś, kto wiele m oże, um iłow anie praw dy n a święty spokój, am bicję by stale się rozwijać, n a kuszące nałogi, poczucie godności n a ta n i p o klask. M łodzież uczy się od nas. N ikt z ukształtow anym i poglądam i ani z gotow ą h ierarch ią w artości nie przychodzi n a świat. Z naczące będzie przypom nieć, że człow iek prawy rezygnuje z zysków i przywilejów, za k tó re m usiałby zapłacić u tra tą szacunku, jakim darzy go w łasne dziecko, bądź zachw ianiem jego hierarchii w artości.
D o b rą wizją n a przyszłość niech b ęd ą słowa O jca Świętego Benedykta X V I, k tóre wypowiedział do m łodych w pierwszym udzielonym wywiadzie dla R adia W atykańskiego: „Chciałbym im powiedzieć, ja k cudow nie jest być chrześcijaninem . Powszechnie uważa się, że chrześcijaństwo składa się z m nóstw a przykazań, zakazów i zasad, których należy przestrzegać, a więc je st czymś zawiłym i uciążliwym; gdy zrzuci się to brzem ię, człowiek staje się bardziej wolny. Ja zaś chcę jasno ukazać, że kiedy niosą nas wielka M i łość i objaw ienie, to są to skrzydła, a nie brzem ię. C udow nie je st być chrze ścijaninem ze świadomością, że otw iera to przed nam i szeroką perspekty wę i wielką w spólnotę. Jako chrześcijanie nigdy nie jesteśm y sami. Bóg za wsze jest z nam i, a my jesteśm y razem w wielkiej wspólnocie, wspólnocie drogi; m am y plan na przyszłość i prawdziwy Byt, godny, by W eń wierzyć. To je st radość bycia chrześcijaninem i piękno w iary”7.
Fr Mirosław Nowosielski: Young people - family - civilisation
Two contrasting civilisations are characteristic of our times - the civilisation of love and the civiliasation of death. They are founded on two different anthropolo gies. The collision of these two opposing civilisations leads to both young people as well as particular families being faced with a dilemma of having to declare for either. The lack of important and established norms of behavior results in the ero sion of morality being furthermore promoted by the recognised ethical systems. The norms become incapable of steering human behaviors. This applies particular ly to young people and can be helped by referring to authority and by appropriate education, religious education particularly.