• Nie Znaleziono Wyników

W obronie złotej wolności.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W obronie złotej wolności."

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

(Z rękopisów C e sa rsk ie j Biblioteki publicznej w P e t e r s b u r g u ) 1).

W ś r ó d powodzi pisem ek ulotnych, jaka zalała P o ls k ę p o d k o ­ niec niepo d ległeg o jej bytu, zdarzają się u tw o r y przedziw nie trafne i c h araktery sty czn e. P is a n e przez p o lityk ów bezim iennych, krążące w niezliczonej ilości odpisów , um ieszczane p o w szystkich ów cze­

s nych „zbiorach p ism “, sta n o w iły on e p o k a rm c o dzienny w olnego jeszcze n a ro d u . Nie d la rządzących, nie dla stojących u szczytu b yły one k o m p on o w ane; m iały n a celu nie p rze b u d z e n ie d u c h a m ag n a tó w , nie o tw o rzen ie oczu przed staw icielom uśw iad om ion ego społeczeństw a: był tam cel inny, inni czytelnicy, inni działacze.

Miały p isem ka te w p ły w a ć n a umysły, kierow ać p oglądam i m asy szlacheckiej.

T a m asa szlachecka, tak w s w oboda c h swoich zadufana,— a tak niewolna; tak niby w sz e c h w ład n a ,— a ta k bezsilna; tak n iezależno­

ści swej p e w n a ,— a na p ask u czyim kolw iek w odzona; tak b u tn a,—

a w uczepieniu się poły pańskiej schylona do ziemi, — ta szlachta p olska k o n su m o w a ła s to sy wierszy, paszkw ilów, pamfletów. Mniej nieraz zdolna, wcale częstokroć n iechętna, podczas leniw a do odczyta­

nia poważniejszej rozpraw y, w ym agającej na tę ż e n ia myśli i uw agi,—

w olała skłaniać ucho ku ow ym lekkim, dow cipnym , a tak ła tw o stra w n y m satyro m politycznym , co to p o b u d z a ły jeszcze p o d n ie ­ cone winem animusze, d o d a w a ty m ózgom w igoru, o tw iera ły usta, do g a rd ło w a n ia przjizwyczajone. .

Gm in szlachecki, czy to na dw o rze pańskim , czy pod rodzinną strzechą ku jednej idei politycznej skiero w any, w ierzył śle p o —ja k to tłum każdy — p r z y w ó d c o m swoim. S tro n n ic y Familii rąbali się

*) K o d ek s in folio, za w ieraiąc y p ism a ró ż n e po lity czn e z lat 1763—1767, za o p a trz o n y w sy g n atu rę: „P olonica, F. IV, 237“ . K arta 168a.

(3)

W O B R O N I E Z Ł O T E J W O L N O Ś C I .

369

za nią, — przeciw nicy nie szczędzili krw i i guzów za swoich. Co tam knowali p an o w ie po n ie d o s tę p n y c h dla kochan ych „ w ojew o ­ dom r ó w n y c h “ gości g ab in e tac h i salonach, jakie tam n a ra d y o d ­ b y w a ły się szeptem po radziw iłłow skich czy Czartoryskich ucztach,—

nie słyszała krzykliw a brać kontuszow a. Gdzieś, n a uboczu, z dzi­

w ną czołobitnością p o d e jm o w a n o obcego posła, zaw iąz y w an o s o ­ jusze, z ry w ano układy; gdzieś, n a delikatny dźw ięk francuskiej m o w y przełożone, uśmieszkiem d y s ty n g o w a n y m przesłonione, s y ­ czało liberum tracto. U szarych końców ,— spojona do najostateczniej- szych granic winem pańskiem , h a ła s tra sąsiedzka, składała stos}! o g ry ­ zionych kości n a fu n dam e n t potęgi gospodarza; u szarych k ońców nieokrzesan y tłum z a g ry z a ł co tchu rodzim ym bigosem dziw o—

p o tra w ę radziw iłlow ską, cudaczne o s t r y g i ,— z g ł ę b i b łot pińskich, w edle złośliwych, pochodzić mające, —■ i, francuszczyzną nieznaną gardząc, serdecznie się za Ja śnie O św ie c o n y m D o m em oponując, wrzeszczał swoje odw ieczne liberum veto.

I cóż to za n aró d , co tak oblicze ludzkie m ógł zatracić? Cóż to za R zeczpospolita, co nie w y c h o w a ła sobie z a stępu godnych obywateli, nie stw orzy ła w nich żadnej myśli samodzielnej, nie ro z ­ paliła choć iskry niezależnego przy w iązania? Czy ludzie ci nic n a ­ p ra w d ę nie czcili, niczego ukochać nie byli zdolni?

J e d n ą rzecz w łasną, j e d e n skarb dziedziczny, rod zo n y m iło­

wali oni — i za tę miłość w poniżeniu, w hańbie, w błocie, ob c a ­ sem m agnackim rozd ep tan em , —■ nie zasłużyli n a bezw zględ ną p o ­ gardę: mieli oni i rozumieli swoje liberum veto.

Sprz ed a jąc y się po najniższej taksie, ale w zam ian za nią wiel­

kiej ceny to w a r oddając, przekupieni byli, lecz silni. Nie jałm użnę zaiste rzu cała im arysto k racy a; nie ja łm u ż n y żebrali —i nie dziady podkościelne. S p rz e d a w a ły się b e z w sty d n ie królewięta.

Poczucie swojej potęgi, in s ty n k to w n e może poczucie tego, czem byli w Polsce, n ad a w a ło im tę n iepojętą dla obcych w idzów cechę dumy, przebijającej się przez pokorę. O w a b e z p od staw n a, b e zsenso w na buta szlachecka, w y n ik a ła z prześw iadczenia o w ła ­ snej mocy. Czując, że h a ndlują bez oszustw a, że go sp o d a rz nie przepłaci oddan ego m u n a usługi p r a w a protekcyą, dzierżawą, p o ­ chlebstw em czy pieczenią; czując, że eques polonus każdy z osobna jest p ra w o w ity m w Rzeczypospolitej w ładcą i że bez k o n se n su jego, czy w b ra k u je g o poparcia, czy dzięki chwilowej fantazyi z a ­ g rzanego w inem mózgu, w gruz i p ro ch się rozsypią ja ś n ie ośw ie­

cone plany i b u d o w y ,— byli bracia szlachta nietylko bardzo siebie pew ni, ale i bardzo o ten skarb swój zazdrośni i troskliwi.

T a s u i generis uczciwość w e frym arczeniu przekonaniam i,—

P r z e g lą d H is to ry c z n y . T . X V II, z. 3 . 2 4

(4)

jeżeli tak ie istniały, i ta samo w iedza p ano w a n ia, mimo wszystko, w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, — w y szlachetniały dziwnie ich obrzękłe, pijackie, b ezm yślne a nieraz i bezczelne twarze.

I p e w n a , że działali oni po większej części w dobrej wierze.

Magnaci prowadzili k o n szach ty u siebie i n a zew n ątrz,— szla­

chta ani się n a tem znała, ani częstokroć w iedziała o tem. Kiedy po A ug u ście III n a d sze d ł czas elekcyi, rzuciła się do ulubionego zajęcia, do obieran ia n o w e g o króla. Zaroiło się, z a k otłow ało w Rze­

czypospolitej. N atu ra ln y m pęd em rzuciło się ziem iaństw o w ro zw a rte gościnnie po d w o je k on tu szow ych „starszych b r a c i“ Branickich, R a ­ dziwiłłów. S tro n iło o d ru c h o w o od m ądrych, chłodnych, z fran cu­

ska się noszących, nie pijanych, nie w a r y a tó w i nie krzykaczy—

Czartoryskich. P a r ty a h e tm a ń s k a miała p o glądy dla gm in u szlache­

ckiego zrozum iałe i d ostępne: zachow ać należało d a w n y status, ograniczyć, o ile możności, w ładzę królew ską, pozostaw ić rządy w r ę k u rozszalałej tłuszczy sobiepanów . Fam ilia nosiła się z p r o ­ je k te m rew o lu ey i jakiejś niesłychanej, o której myśl sam a zimnem

p rzejm ow ała serca rządzącej m asy polskiej.

O niebezpieczeństw ie śm iertelnem nie m arzyło się jeszcze po d w o rka c h wiejskich. P o d ocienioną lipami strzechą spał spokojnie królom r ó w n j 7 szlachetka; nie zabrzęczały m u w e śnie inne szable, niż te, co na sejmikach zgrzytały; nie zadzw oniła ciężka zm ora kajdanam i obcej niewoli; „p o śró d tatarskiej bitw y z n alezio ny “ przed daw n y m i laty obraz c u d o w n y nie z apłak ał jeszcze k rw a w e m i łzami ani razu. .

Aż n agle w m row isk o elekcyjne p a d ł pocisk rę k ą Czartoryskich wym ierzony: zamach n a źrenicę oka Rzeczypospolitej, g w a łt p r z e ­ ciw złotej wolności, p o p a rty bag netam i półno cneg o sąsiada. Ogni- stemi zgłoskam i zaśw ieciły n a d P olską, łu n ą o gnistą od W a rsz a w y, od o b lęż on e g o sejm u w y try sły słow a M ałachowskiego: „Mości p a ­ nowie! po n iew aż niem a ju ż m iędzy nami wolności, oświadczam, że uno szę z sobą laskę m arsz ałk o w sk ą i nie pod nio sę jej, aż kiedy Rzeczpospolita uw o ln io na będzie od tej k lę s k i“. G d y zaś, d o p u ­ ściwszy się bezpraw ia, zaczęli C z a rto ry scy p r z e p ro w a d z ać siłą w ła­

sną i obcą reformy zbaw ienne, zmierzające ku uleczeniu chorego kraju,— szlachta p o lsk a zak rz y k n ę ła o zdradzie,

P o le cia ły św istki zapisanego papieru, r y m y i proza, mniej lub

bardziej udatne; roztętn iły hu k iem p r o te s tu g o s p o d y w arszaw skie,

z eb ran ia sąsiedzkie, zjazdy z dalszych okolic. Z a b ły sły nad g ło ­

w am i karab ele. C hw yciła szlachtę zgroza i przerażenie z p o w o d u

oczekiw anych ograniczeń. P rz e ję ła j ą w ielka nienaw iść ku s p r a w ­

com, g d y ujrzała, iż n o w e p r a w a j u ż w chodziły w życie. L ę k a n o

(5)

W O B R O N I E Z Ł O T E J W O L N O Ś C I . 371

się owej „żelaznej i n iew o ln ic z e j“ now ej Rzeczypospolitej, ja k a m iała stanąć n a złomach daw nej złotej wolności, a strach był tem większy, g dy widziano, że „ u z u rp a to r o w ie “ i „ rebelizanci“ mają za plecami b a g n e ty p a ń stw a, k tó re g o despo tyczne rządy n a p a w a ły zaw sze o d raz ą sam o w ła d n e um y sły polskie. Na to, że p a ń s tw o o w o w y s tą p iło z o b ro n ą liberi veto, że dziw ny to był z a p raw d ę kontrast,-—nie zw ró co no uwagi...

P a r ty a reform d ą ż y ła do wzm ocnienia władz}/ królewskiej w b r e w wszelkim pojęciom, jak ie w eszły w ciało i k r e w n a ro d u . T a „ a b so lu tn o ść “ d o ra s ta ła w w yobraźn iach do rozm iaró w jakiejś w ładzy tyrańskiej, gdzie król sądzi i rządzi wszystkiem w kraju, do tego stopnia, iż zależeć m ają o deń honor, m ienie i życie o b y ­ watela. Nie dziw też, że p r o te s t przeciw ko p o d o b n y m zmianom w y le w a ł się w p rzeró żn e formy, — od m o w y do bijatyki, od p a ­ szkwilu do m odlitwy.

T r u d n o nie uznać, że niniejsze „Siedem p s a lm ó w “ nie są ową, ta k często u ż y w a n ą , do w c ip n ą form ą s a ty ry politycznej, o w y s o ­ kim komizmie p rzeciw staw ienia to n u religijnego bezecnem u nieraz s z y d erstw u treści. Nie. P s a lm y te są m od litw ą istotnie, głosem, jeżeli nie świadom ie, to bezwiednie wzniesionym do w y ż y n szcze­

rego patosu. Niema m iejsca n a d rw in y lub sz y d erstw o w tych po w ażn y ch wierszach, słychać je n o sk a rg ę i o b a w ę prze d ju tre m .

Że j e d n a k sk a rg a ta miejscami z b y t j e s t n ieuzasadniona, że a u to r n ie p ojm uje n a jp ro stsz y c h z a g adnień i nie uznaje p o trz e b ży­

cia społecznego; że z poza idealizm u o b ro n y zagrożonej wolności w ygląda bardzo codzienne, bardzo zaściankowe, bardzo stodołą i o b o rą zalatujące o burzenie na n o w e i uciążliwe podatki; że p o ­ tępiając niecn ą tranzak cy ę k o lbuszow ską, zapom ina on o k o rzy ­ ściach p a ń stw a, o d n oszon y ch z ordynacyi, pa m ię ta na to m ia st j e ­ dynie o funduszu p o trz e b y szlacheckiej ku w sp ie ra n iu zacnych, a p o d u p a d ły c h ro dó w , — nie w y w ie ra ją P salm y tego w rażenia, j a ­ kie w y w o ła ć miały; p rzeciw nie, przem k nie się czytelnikowi g r y ­ m as niesm a ku po ustach, od s ło w a veto d a w n o odzwyczajonych.

Siedem Psalmów, w których wolność czyni lamentacye nad upadkiem swoim.

P s a l m p i e r w s z y .

Panie, wysłuchaj modlitwy moje, nakłoń ucha na jęczenie moje, a nad płaczem moim ulituj się; pokrusz kajdany moje, zdejm z karku m ego jarzmo nieznośne. Przyszłam do Polski z Lechem, kwitnęłam w P o ls c e tysiąc dwieście lat, a to w e trzech zostałam niewolnicą: sy-

(6)

nowie moi okowali mnie,— płó d wnętrzności moich wziął wnie w nie­

wolę. Dzieci moje w sieroctwie po A u g u ś c i e III udręczyły mnie bez litości, rzekły w sercach swoich: „Zbierzmy wolność, panujmy sami, w eźm y w poddań stw o braci naszych, niewolnikami naszymi u c z y ń m y “ . Napełnili żołnierstwami nadwornemi stolicę moją, W arszaw ę, podbili ją sobie w sieroctwie mojem; na k on w o k a cy i zamek warszawski otoczyli szykami ułanów, Izbę poselską, a w niej posłów, wzięli pod wartę, u drzwi Izby Poselskiej postanowili ułanów z golemi szablami; w samej Izbie na karki posłów szable podnieśli; Mar szalka starej laski sromo­

tnie w y gn ali z Izby Poselskiej, przez g o łe szable przepuścili go: ucie­

kał z laską poselską, ja k w y gn a n iec z kijem,— życie ledwie wyniósł z pośrodka szabel. Marszałkowi W . K. sądy i rządy odebrali, zniewa­

żyli w starości jego , osądzili tego, który ich sądzić powinien. Hetm a­

n ó w z W a r s z a w y w y gn a li z pośrodka Sejmu,— a w y gn a li ich bezbron­

nych. Dwudziestu pięciu senatorów i pięćdziesięciu posłów protestacyą w śmiech obrócili, a z Grodu warszawskiego w y jętą czytali z u rą ga­

niem. W o l n y głos

liberum veto,

źrzenicę moję, do szczętu zgładzili i znieśli,— światło oczu moich obrócili w ślepotę moją.

W e j r z y , (s.) Panie, na utrapienie moje, zdejm z karku mego jarzmo moje, pośpiesz się do wy baw ien ia mnie z ucisków, a pokrusz kajd any moje.

P s a l m d r u g i .

Panie, ku wspom ożeniu memu przybądź, bo oto nieprzyjacie le moi zdeptali mnie, jak garncarz glinę; prawo fundamentalne narodowe znieśli do szczętu, połamali je, ja k burza dęby wywraca. W e dwóch Stanach, podczas bezkrólewia, przez w iększość głosów ’ połamali je, a w e trzech S ta n a c h — uchwalone jednostajnie p od szykami żołnierzy swoich nadworn ych, w rozdwojonej Rzpltej — znieśli je, które wśród pokoju, miłości braterskiej, zgodnie stano wio ne byty. Rozrzucili z gruntu starą Rzpltą, którą ja, Złota W olno ść, długo budowałam, a N ow ą Rzpltą, ż e ­ lazną f niewolniczą wystawili; w jedn ej konstytucyi k o nwoka cy jnej trzy razy te słowa położyli:

„non obstante contradictione

“ — a zapomnieli, że k o n sty tu cy a 1603 roku te słotva wiecznie abrogowała, ja k o s w o b o­

dom narod ow ym przeciwne; zakazali W ojew ództw o m , aby posłowie ich na Sejm byli przysięgli, a przeto znieśli najskuteczniejszy sposób bro­

nienia W i a r y i mnie, W o lno ści. Skarb, W o js k o pod króla podgarnęli, a przeto O jczy źnie oręże i wład zę odebrali, a królowi na podbicie O j ­ czy znę podali; podatki bardzo uciążliwe na k o n w o k a cy i uchwalili, kraj z p ie nię dzy wjmiszczjdi, a potem pieniądze marnie rozproszyli. T r y b u ­ nały j e d n e znieśli, drugie rozdwoili; wpisy stare zniszczyli i czekają­

cych od kilkudziesiąt lat Sp raw ie dliw ości Świętej, bez nadziei dojścia sprawiedliwości i rozsądzenia za ich życia, zostawili. K om isy e z nie­

zmiernym kosztem S karbó w narodow ych postanowili, a urzędników skarbow ych bez liczby nad potrzebę do Skarbu przydali; władzę i urząd podskarbich, tak wielu ko n stytu cjam i obw arow any, między kilkunastu komisarzów podzielili, etc. W sz y s tk o , to na pogrzebienie moje i O jc z y - znjr, a na wzmocnienie kró lów i swo je uczynili.

Ratuj mię, Panie, w dole gliwościach moich i nie dopuszczaj, aże­

bym zginęła.

(7)

6 W O B R O N I E Z Ł O T E J W O L N O Ś C I .

373

P s a l m t r z e c i .

Wołam do P a n a z pośród ucis ków moich: Panie, w utrapieniach moich pociesz mię. O to ci, któ rzy mnie nienawidzą, zbytkują nademną;

wym yślają udręczenia moje: w e dwóch Stanach na k on w o k a cy i znieśli kilkadziesiąt kon stytu cy i o w ładzy hetmańskiej; podkopali fundamenta Wolności, wyrzucili je z gruntu, a rozw alin y moje daleko odrzucili.

K tóż się teraz oprze królom? Gdzie jest sposób obrony- od absolutno- ści? Hetman miał kilkaset officyerów, miał kilka tysię cy kompanii szla­

chty osiadłej, z tych kilkadziesiąt zaw sze bjdo posłami na sejmach;

m ógł zasłonić się niemi, zasłonić O jczy znę od absolutności, mógł obro­

nić sw o b o dy narodowe. T e r a z zginęło

aequilibrium

między królem a Rzptą, tak w a ż y teraz ojczyzna względem króla, jak łut względem centnara; królowie są srodze wzmocnieni, bo oni są przy królestwie oraz i Hetmani; bo K om is ya W o js k o w a je s t na miejscu hetmanów, a królowie podają kom isa rzów , — toć ich nie podadzą, tylko swoich przyjaciół nieodstępnych. Słych an aż to kie dy rzecz w Ojczyźnie , że by królowie kandyd atów podawali? T er a z już podają na wszystkie sądy, pa Komis ye Skarbow e, W o js k o w e , na A s s e s o r y ą ■— toć król sądzi i rządzi Skarbem, W ojskie m i Królew szczyznam i wszystkiemi; — to już w szy stko ma w ręku, toć już je s t czy sta absolutność. Hetma­

nó w każdy gród sądzić może podług opisu prawa; Komisyi W o jsk o w ej nikt sądzić nie może, choćby w szy stko wojsko na rzeź wydała, choćby O jc z y z n ę wojskiem podbiła, sądzić jej niemożna, bo niewiedzieć na k og o żalić się, bo na sekret przysięgają Komisarze W ojskow i; i wie­

dzieć niemożna niczyjej kreski, bo każdy powie, że dał dobrą kreskę, ale go przekreskowano, etc. etc.

W szy stkie sity moje w yciśnio ne ze mnie,— obarczyła mię absolu­

tność. Boże, nadziejo moja, T y mnie wspomóż i ratuj.

P s a l m c z w a r t y .

B ó g mój — nadzieja moja w dolegliwościach, które mię otoczyły.

Nieprzyjacie le moi sami się tłumią w zapalczywości swojej. W y d r u k o ­ wali ko n w o k a cy ę pod tytułem „ K o n w o k a c y a G e n e r a ln a “ , a w konsty- tucyach jej zowią ją Sejmem; Marszałek tej Konfederacyi podpisał się Marszałkiem ko n w o k acy jnego . M o ż e ż razem być i K o nfe d era cy ą i Sejm?

N i g d y to w Po lszczę nie było.-— T y l k o co skończyli K o nfed era cy ą K o n ­ wokacyi, razem zrobili tejże g o d z in y i na tem miejscu drugą K onfe de­

racyą Generalną, a zrobili ją bez wiadomości W o je w ó d z tw , bez poprze­

dzających Konfederacja Partykularnj'ch po Ziemiach i Powiatach, bez żad nych Marszałków, bez żadnjmh konsyliarzów; E le k c y ą króla zrobili, nie rozwiązaw szy Konfederacyi Generalnej. Któ ż kiedy widział E le k c y ę królów pod Konfederacyą? Bo K o n f e d e r a c ja polega na większej licz­

bie głosów, a Elekcjm królów na jednom yślności i pow szechnej w sz y st­

kich zgodzie. Jakże zgo dzić K o n f e d e r a c j a z E le k c y ą królów? W i- działże kto kiedy Rzptą Polską o dw óch głowach? Widziałże kie dy dwóch Marszalków,— je d n e g o G eneralnego, Konfederackiego, drugiego E le k c y jn e go , S ejm o w ego ? etc.

O to T y , Panie, widzisz niew inność moją. Spraw, aby się stłumili w czynnościach nieprzyjaciele moi.

(8)

P s a l m p i ą t y .

Pociesz mię, Panie, w utrapieniu mojem, bo troski i uciski moje bardzo się pomnożyły. Przerażona zostałam żalem czy tających

P a d a Conventa,

bo m a j ą 1) za cel Absolutność: Z a piętnaście m ilionów kupić dobra królow i pozwolono, a przeszłym królom i za szeląg kupić dóbr

P a da Conventa

nie pozwalały. Z e c h c ą tych piętnaście milionów na­

stępcy królow ie,— -a tak z czasem całą Po lskę zakupią. G w a r d y e obie- dwie, Polską i Litewską, konne i piesze, królowi oddane, a z pod wła­

dzy K om is yi i Hetm an ów w y ję t o je, c ze g o ani Jan III, obrońca W i e ­ dnia, ani żaden król nie miał. Mennicę królowi oddano, której sześciu królów po Zygm un cie III nie mieli i nie domagali się. P o cz tę królowi oddano, a korespondencyę całej Polski i L i t w y ma w ręku. Z a k o ń ­ czono

P ada Conventa

tem: g d y b y król niedotrzymał

padów

, i kondy- cyi wszystkich, ted y uwalnia naród od posłuszeństwa. Cóż to za obo­

wiązek? T o podług tego obowiązku, choćby król większą część

P adów

i k o n d y c y i ich nie dotrzymał, byle choć jednej kondymyi dotrzymał,—

nie uwalnia narodu od posłuszeństwa, bo żeby naród od posłuszeństwa uwolnił, trzeba, ż e b y wszystkich kondycyd nie dotrzyrniak, tedy uwalnia naród od posłuszeństwa; lubo zaś je st tamże! „ G d y b y król cze g o nie wy pe łnił“ ,— to jest cale co in nego, bo insze artykuły są, które się w y ­ pełniają, a insze, które dotrzy^mują;— jako to artykuł:

„neminem capti­

vabimus n isi ju re v id u m

“, ten się tylko dotrzymuje, artykuł zaś

nRex catholicus est'1,

ten się tylko wypełnia. Pierwszym o W ierze, tak opisano, że król chce zachow ać Wiarę; trzeba było dołożyć, że zachow a, bo co innego jest chcieć, a co innego uczynić ; g d y b y dłużnik zapisał się, że zechce zapłacić długi, a nie opisał się, że zapłaci i kie dy, — cze g o żb y wart był taki opis? etc.

L ic zb y dolegliw ości moich niezrachowane. T y , Panie, pociesz mię w troskach moich.

P s a l m s z ó s t y .

Boże mój, nakłoń ucha S w e g o na wysłuchanie jęczenia mego, a z utrapienia m ego w y b a w mię.— Ci, którzy mnie nienawidzą, usadzili się na mnie, żeby mię coraz bardziej dręczyli. Sejm K o r o n ac y i pod K onfederacyą odprawili, przeciwko prawom przeciwko zwyczajom, n a ­ wet przeciwko naturze sejmów i konfederacyi. Jeżeli była K o n fe d er a ­ c j a na K oronacyi, czemuż nie Marszalek konfederacki trzjmiał laskę?

Jeżeli Sejm w swojej formie był na K o r o n a c y i, czemuż przez większość głosów konstytucy e uchwalono i og ło szono na tym nadzwyczajnymi pod Konfederacyą Koronacyjfnym] Sejmie? W tem złączeniu Konfederacyi obarczono i na miazgę zgnie ciono Radziw iłła za to tylko, że był mo­

ż n y i b ogaty, że stawał przy O jc zy ź n ie i mnie, W o lno ści, a nie mógł się oprzeć Absolutyzmom; wszystkich mocnych i bogatych chcą na proch zetrzeć je d n eg o po drugim,

żeby

nie było komu stanąć przy W ierze i Ojczyźnie; od sukcesorów zmarłych Podskarbich sumy poodbierali, a między siebie i przyjaciół swoich podzielili. P rzez ko n s ty tu cy e za- miannych dóbr wiele królewskich w dziedzictwa obrócili, a chleb za-

‘ ) [one]

(9)

W O B R O N I E Z Ł O T E J W O L N O Ś C I .

375

służonych zmniejszyli. In d y g en a tów i nobilitacyi gmin wielki uchwalili, ażeby n o w a szlachta polska starą, zasłużoną zatarła. W i e le urzędów K o r o n n y c h i Litewskic h, krzesła naw et senatorskie poprzy czyniali, że by królów wzmocnić wielką liczbą przywilejów, a sobie ż e b y przyjaciół przy czy nić i pomnożyć. Samą n a w e t Jasną Górę C zę sto ch o w sk ą z pro- w e n tó w ogołocili, a komendanta za przywilejem królewskim postano­

wili, k tó ry b y z dóbr klasztornych Jasnej G ó r y C zęsto chowskie j spra­

wował się co rok Koinisyi S k arb o w ej, etc.

P a nie , w T o b ie pokładam w szy stk ą nadzieję moją, P o cie szy cie lu w troskach moich wszystkich.

P s a l m s i ó d m y .

Daj się przebłagać, B oże mój, oddal gn ie w T w ó j odemnie, a ulituj się. P rześla dow nic y moi wzniecają się w n o c y nademną, myślą czemby w dzień udręczyli. Na sejmie roku 17 6 6 pokazali, j a c y są dla religii, widział to Sejm i zadziwił się. Starą monetę do szczętu zredukowali z nieznośną krzywdą kraju i obyw ateló w ; K om isya Sk arbowa 13 milio­

nó w percep ty w dw óch lecie ch pokazała, a ex p en s y 10 milionów na rok, taka to korzyść [z] K omis yi Skarbow ej; miliony rozporządziła na przyszłe lata bez żadnej potrzeby, a kraj podatkami zniszczyła; O rdy- nacyę O str o gsk ą znieśli, a w niej Fundusz P o tr z e b y Szlacheckiej zbu­

rzyli. W ie le ż zacnych i podupadłych domów żyło z O r d y n a cy i Ostr og- skiej! Ostatnie duchy ze mnie wycisnęli i dokonali mnie przez opisa­

nie sposobu obierania Komisyi Skarbow ych, W o js k o w y c h i asesorów do A seso ryi; na Sęjm ie postanowili, ż e b y królowie podawali k a n d y d a ­ tów do wszystkic h urzędów-— toć będą królowie podawać swoich nie­

odstępnych przyjaciół, toć Skarb, W o js k o , K r ó l e w s z c z y z n y , — w sz y stk o to w rę ce królewskie oddano. Ciż Komisarze mają być posłami, — toć królow ie i na Sejmach bardzo mocni i nieprzekreskowani będą,— to już absolutność czysta i widoczna, toć już woln ość do reszty zniszczyli!

T r y b u n a ły już są w ręku królów, co tydzień od nich idą raporty do Dworu, jak od regimentu do Hetmana, rozkazy na w e t ode Dworu w y ­ chodzą, jak mają b y ć sp ra w y sądzone, — toć już fortun}?, honory i ż y ­ cia nasze są w ręku królów, toć już w szy stk o przepadło: W ia ra się chwieje, W o ln o ś ć zginęła, kraj podatkami, redukcy ami bardzo zubożał.

T y jeden, Panie, możesz mię ratować, bo nie ludzkie to jest dzieło, w y rw a ć mię z tej przepaści.

M o d l i t w a .

Boże, K tórego Opatrzność najbardziej wy da je się w rządach ro­

dzaju ludzkiego, osobliwie zaś w królestwach i rzeczach pospolitych, daj narodowi Polskiemu i Litewskie m u skuteczne sp o sob y swobód, krwią przodków swoich nabytych, braci ochraniając. Spraw, Panie, ab y dawna R zp ta polska, taka właśnie, ja k ą odumarł A u g u s t Trzeci, była z rozwalin swoich znowu wystawiona, W ia ra katolicka ocalona, W o ln o ś ć p r zy w r ó ­ cona. A b y no we niewolnicze prawa b y ł y wszystkie zniesione. A b y mocą w ieczne g o prawa obwarowan o, ż eby po zejściu k a ż d e g o króla ani imien­

nik, ani krew n y j e g o aż do szóstego stopnia, nie mógł być po nim

im-

(10)

mediate

królem obrany. A b y większe Starostwa, które w K onstytucyi wymienić potrzeba, tudzież wszystkie

Ministeria Status et B elli

nie przez sam ych królów b yły dysponowane, ale aby na Sejmach przez większość gło só w Senatu i posłów rozdawane b y ły za królewskimi p rzy­

wilejami (z dokładem tych słów: „P r z e z większość gło só w Senatu i po­

słów na S e j m i e “). A ż e b y od Sejmu do Sejmu,

ex iurno

prowincyi j e ­ dnej po drugiej, obierano na Sejmie przez większość głosów trzech m o ­ nitorów, czyli Cenzorów: je d n eg o z Senatu, czyli to duchownego, czy li świe ckiego, a dw óch Posłów , k tó rzy b y w s z y s c y trzej na rotę ścisłą i rostropną przysięgli, byli na to, że to króla, czyli Senatora, ministra, czyli kogokolwiekbądź, czyli nawet

Senatus Consilii

w y stę p e k każdy

contra Statum

lub

contra Rempublicam

popełniony,

per monitorium

do Metryki podane, Rzeczyp ospolitej objawią i na Sejmiki przedsejm o­

w e W o je w ó dztw o m , Ziemiom i Po wiatom takie

monitoria,

extractem wyjęte, odeślą, etc.

W ysłuchaj, B oże, prośby moje, w y b a w mię z utrapienia, a ucisków moich uczyń koniec. Amen. 1767.

A uto r-anonim , j a k o wyraziciel p o g lą d ó w szlachty ówczesnej, niezdolnej do zrozum ienia konieczności sam oograniczenia się, p o ­ trz e b y sam oofiary dla d o bra całości, traci n a odległość p ółtoraw ie- k o w ą cechy indyw idualne.

Nie obchodzi n a s zbytnio, czyli to Radziw iłłów , Branickich, Potockich, czyli jak i tam inny stronnik. R ośnie o n w liczbę, p o ­ w ięk sza się postokroć, potysiąckroć. Sk u p i się w je d e n obraz na j e d n ą chwilę dziejową:

„...Suchorzewski, n a p ó ł n iep rz y to m n y z gniew u, w y r y w a się z ła w y poselskiej i bieży n a ś ro d e k sali. W ś r ó d panującej jeszcze w rzaw y, w pasyi z ry w a z siebie o r d e r św. S ta n is ła w a i p a d a całą siłą n a ziemię. O p lą ta w sz y się w p o s z a r p a n ą w stęgę, czołga się j a k szalony ku tronow i, w ołając do króla, ab y p r a w w olnego czło­

w ieka gwałcić nie d aw ał...“

Nie w olno w szelako zapom inać, że veto polskie w yrw ie się i z innej piersi, oszalałej śm iertelną rozpaczą: z piersi tarzającego się ró w n ież po ziemi Reytana.

J A N I N A K O Z Ł O W S K A .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy "Burza" znalazł się naprzeciwko nieznajomego, otworzył się lufcik domu, przy którym stał nieznajomy i ukazała się w nim głowa są- siadki:!. - O,

dyrektorem, likwidatorem Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej, prezesem zarządu Szpitala Powiatowego we Wrześni.. Dlaczego droga przekształcenia jest

Świadczenie usług porządkowo-czystościowych wewnątrz budynku Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu Sp. Przedmiotem zamówienia jest kompleksowe świadczenie

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

Zarówno memorandum biskupów prawosławnych, jak i list księży katolickich wysłane z łagru na Solówkach do najwyższych władz ZSSR mają tę samą wymowę moralną.. Stanie się

Ich wspólnym mianownikiem jest niepokoj¹ca kwestia antynomicznego (przeciwstawnego) charakteru wolnoœci cz³owieka, ujawniaj¹ca siê ze szczegól- n¹ ostroœci¹ w alienacyjnych

W Czechosłowacji w latach siedemdziesiątych powstał wiersz-piosenka Oni się boją, w której wyliczono to wszystko, czego boją się przedstawiciele reżimu, i na koniec

Sławić chcemy Cię wciąż Z radością i czcią, Wywyższony bądź Boże nasz, Królowi królów chwała, cześć. Jezus, Jezus, Jezus Królem