• Nie Znaleziono Wyników

PROMIENIOTWORCZOŚĆ W ŚWIETLE RACHUNKU PRA­WDOPODOBIEŃSTWA.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "PROMIENIOTWORCZOŚĆ W ŚWIETLE RACHUNKU PRA­WDOPODOBIEŃSTWA."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Jsfs. 2 0 ( 1 4 0 6 ) . W a rs z a w a , dnia 16 m a ja 1909 r. T o m X X V I I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIECONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: rocznie rb . 8, kw artalnie rb . 2.

Z przesyłką pocztow ą rocznie rb . 10, p ó łr. rb . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W Redakcyi „W szechśw iata" i we wszystkich księgar­

niach w kraju i za granicą.

R edaktor „W szechśw iata4* przyjm uje ze sprawami redakcyjnem i codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r e s R e d a k c y i : K R U C Z A JSfó. 3 2 . T e l e f o n u 8 3 -1 4 .

PROM IENIOTW ORCZOŚĆ W Ś W IE T L E RACHUNKU PRA­

W D O PO D O BIEŃ STW A .

Ogólnie dziś u z n a n a te o ry a prom ienio­

twórczości R u th e rfo rd a i Soddego p r z y j­

muje, że em isy a promieni a przez ciała p rom ieniotwórcze, cząsteczek o wielkości rzęd u a to m u wodoru a szybkości rzędu 10 000 km n a sek und ę; em isya promieni P czyli e le ktro nów w y la tu ją c y c h z szyb kością dochodzącą szybkości światła; em i­

sya n a d e r p r ze n ik liw y c h p rom ieni 7 , k t ó ­ re jeszcze po przebieżeniu p rzez w a rstw ę żelaza o g ru b o śc i 30 cm okazu ją swe dzia­

łanie: że to w s z y s tk o —to zjaw iska t o w a ­ rzyszące ro zkładow i atom u su b sta n c y i pro m ieniotw órczej. A tom y su b sta n c y i ciał prom ieniotw órczych w e d łu g tej te- oryi — p o ró w nan e z atom am i ciał z w y ­ k ły ch — są bardzo n ietrw ałe, „żyją“ s to ­ sunkowo niedługo, aby, g d y ich nietrwa- łość osiągnie pew ien stop ień k ry ty c z n y , bądź-to zupełnie sam orzutnie, bądź też n a s k u te k najlżejszego bodźca z ze­

w n ą t r z —n a g le się rozpaść. Rozpad ów—

to p ew nego rod zaju eksplozya atomu,

podczas której w y la tu je z olbrzym ią szybkością cząstk a a, z jeszcze w ięk szą szybkością c z ąstk a p, a tej ostatniej to ­ w a rz y sz y n a d e r silne w s trz ą śn ie n ie e te ­ ru, t. j. prom ień 7 ; resz ta atom u lżejsza o ciężar cząstki a stanow i atom nowej s u b s ta n c y i, różniącej się od m acierzystej ta k co do własności fizycznych j a k i che­

micznych. Owe to c z ąstk i a, obdarzone w ielką szybkością, pow odują jon iz a cyę pow ietrza w pobliżu ciał p ro m ie n io tw ó r­

czych, służącą do ilościowego p om iaru a k ty w n o ści danej su b sta n c y i. Już p i e r ­ wsze b a dan ia (Curie i Danne) okazały, że a k ty w n o ś ć ciał prom ienio tw órczy ch nie j e s t stała, że gdy np. z a m kn iem y szczelnie w n a c zy n iu p ew ną ilość ema- nacyi radu, to zdolność je j jo n izo w ania p o w ietrza zm niejsza się z czasem, w cią­

gu 4 dni spada do połowy, a po m ie s ią ­ cu p rak ty c zn ie ró w n a się ju ż zeru. Em a- n a cya przem ien iła się w t y m czasie n a s u b s ta n e y e in n e R a —D, R a—E, Ra— P (czyli polon), k tó re są w praw d zie t a k ­ że prom ieniotw órcze ale w porów n aniu z e m a n a c y ą w znikomo m ały m stopniu;

ów spa d ek a ktyw no ści em a na c yi z b ie ­

giem czasu odbyw a się w e d łu g t. zw. p r a ­

w a e k spo nen eyalnego I t = I 0 e kt>

(2)

306 W S Z E C H Ś W IA T K i 20

gdzie 7, oznacza a k ty w n o ś ć w czasie t, I 0 a k ty w n o ś ć początk o w ą (w czasie t — 0 ), t czas, X s ta łą c h a r a k t e r y s t y c z n ą dla d a ­ nej s u b sta n c y i p ro m ieniotw órczej, a e pod­

s ta w ę lo g a ry tm ó w n a tu r a ln y c h ; e le m e n ­ ta rn ie m ożna to p raw o w yrazić: k i e d y czas p o s tę p u je w s z e r e g u a r y t m e t y c z ­ nym , to a k ty w n o ś ć s p a d a w szere g u g e ­ om etry czn ym . P r z e t ł u m a c z m y owo p r a ­ wo m a te m a ty c z n e n a j ę z y k te o r y i ro zp a ­ du atom ów, to brzmi ono: w k a ż d ej czą­

stce czasu r o zp a d a się p e w ie n stały , dla d an ej s u b s ta n c y i c h a r a k t e r y s t y c z n y u ł a ­ m e k liczby atom ó w o b e c n y ch jeszcze c a ­ łych, albo ilość atom ów ro zp a d a ją c y c h się w każdej c z ąstce czasu j e s t propor- c yo n a ln a do ilości a to m ów o b ecn y ch j e ­ szcze nie rozpadłych. Im bardziej n ie ­ t r w a ł a j e s t j a k a s u b s ta n c y a , te m w ięk szy j e s t ów u ła m e k ro z p a d a ją c y c h się a t o ­ mów, i t a k np. n a 10 9 a tom ó w R a —F (polonu) w je d n e j s e k u n d zie ro zp a d a się 56 atomów, k ie d y dla e m a n a c y i a k t y ­ n u ju ż n a 100 atom ów r o z p a d a się 17 w je d n e j sekundzie.

T e o ry a R u th e rfo rd a i S od d eg o zdołała objąć w s z y s tk ie z ja w is k a p r o m ie n io tw ó r ­ cze i o k azała się n ie ty lk o bardzo płodną ale pozwoliła w n ik n ą ć głębiej w z a g a d ­ nienie budow y m ate ry i. N a je d e n p u n k t je d n a k ż e nie d a ła odpowiedzi: dlaczego w każdej cząsteczce rozp a d a się pew ien stały ułam ek liczb y ato m ó w o becn y ch ? Toć je ś li a to m y s u b s ta n c y j p r o m ie n io ­ t w ó rc z y c h są naogół n ie tr w a łe , to czyż nie j e s t możliwe, żeby np. w pew nej chwili w sz y stkie a to m y n a ra z się ro z p a d ­ ły. J a k o poparcie tej te z y zasadniczej, że ilość ro z p a d a ją c y c h się a to m ó w je s t w każdej chwili pro p o rc y o n a ln a do ilości atom ów jeszcze nie ro zpad ły ch , te o r y a R u th e rfo rd a i S o d deg o p o d a je analogię z chem icznem i re a k c y a m i jed n o cząstecz- kowemi: i ta m sz y b k o ść r e a k c y i j e s t w k ażdej chwili p ro p o rc y o n a ln a do ilości cząsteczek nie uleg ły c h jeszcze reakcyi.

Ale to ty lk o analogia; istn ieje z a s a d n i ­ cza różnica p o m iędzy r e a k c y a m i c h e m i­

cznem i a d e z in te g r a c y ą ato m u, g d y bo­

wiem pierwsze o d b y w a ją się ty lk o w pe­

w n y c h w a ru n k a c h , d r u g a o d b y w a się s a ­ m o rzu tn ie, we w szelkich w a r u n k a c h ,

w t e m p e ra tu rz e ciekłego pow ietrza zu­

pełnie t a k samo j a k w t e m p e ra tu rz e p ie­

ca e le k try c z n e g o i dotychczas nie p o sia ­ d a m y żadnych sposobów p rzy śp ie sz e n ia lub zw olnienia ro zpad u atom u. Że nie w sz y stk ie atom y równocześnie się ro z p a ­ dają, a tylko pew ien u ła m e k w każdej chwili, to pochodzi stąd, że k res życia p o jed y n c z y c h atom ów n a s tę p u je w ró ­ żnych czasach: nie w sz y stk ie a to m y co do swego sta n u w e w n ę trz n e g o są id en ­ tyczne, jed ne są bliżej, inne dalej k r e ­ s u rozpadu. Niepodobna n a m ob se rw o ­ wać dziejów pojedynczego in d y w id u a ln e ­ go atom u, z g ó ry m u sim y z tego z re z y ­ gnować; że zatem nie m ożem y podać po­

wodów, dla k t ó r y c h b y jeden atom miał w cześniej rozpaść się, niż inny, m usim y powiedzieć: kiedy ja k iś atom osiąga kres swego życia, ro z s trz y g a „przypadek" x).

Gdy zwrócim y u w a g ę n a pewien poje­

d y nc z y atom, o k tó ry m nic więcej nie m ożem y powiedzieć, oprócz tego, że j e s t n ie tr w a ły i k iedy ś rozpaść się musi, to nie możemy, oczywista, podać czasu, w k tó ­ ry m umrze, ale to j e s t w k a ż d y m razie pewne, że im dłużej czekać będziemy, tem większe będzie praw dopodobieństw o, że się w ty m czasie rozpadnie. I w ty m to punkcie teorya z w ra ca się do r a c h u n ­ ku praw dopodobieństw a; zastosow anie j e ­ go praw id eł do rozp adający ch się a to ­ mów d a je rzeczywiście praw o obserw o­

wane, t. j. ilość atomów rozp a d a ją c y c h się w s ek un dzie j e s t ek sp o n en c y a ln ą f u n k c y ą czasu.

S chw eidler pierw szy wprow adził r a c h u ­ n e k p raw dopodob ie ń stw a do teo ryi p ro ­ mieniotwórczości; nie mogę t u p rzy ta cz a ć je g o wyw odów m a te m a ty c z n y c h , o g r a n i­

czę się do objaśnienia ich re z u lta tu p r z y ­ kład em . Poró w najm y nasze a to m y z m ie­

s z k a ń c a m i pew nego k r a ju i z a p y ta jm y , w ielu m ieszkańców um rze w przyszłym roku; w yłączm y możliwość wojen, epide­

*) W p ro w ad z en ie pojęcia „p rz y p ad k u " nie oznacza o czyw iście rez y g n ao y i z p rzy czy n o w o - ści; g d y np. w grze w k o stk i m ów im y: p rz y p a d ­ kiem p a d ła tró jk a , to nie przeczy m y , że p ad n ię­

cie tró jk i w łaśnie m iało sw e p rz y c z y n y , ale p r z y ­

zn a je m y , że p rz y c z y n ow ych z g o ła n ie z n a m y

(3)

N i 20 W SZEC H S W IAT 307

mii i t. p., p rzyp uśćm y , iż m ed y c y n a t a k dalece p o stąp iła, że daje środki przepo- wiedzenia, czy b a d a n y osobnik ludzki um rze w p rzy sz ły m ro k u czy nie, p r z y ­ p u ś ć m y też możliwość przepowiedzenia, czy d a n y osobnik popełni w p rzyszłym r o k u sam obójstw o, czy nie, czy go nie sp otk a nieszczęśliw y p rzy p a d e k i t. d., a w ty c h w a r u n k a c h m og liby śm y n a p o ­ wyższe z a p y ta n ie odpowiedzieć zupełnie ściśle, g d y b y ś m y zbadali każdego m iesz­

k a ń c a owego k r a j u zosobna. Możemy j e ­ d n a k n a to p y ta n ie odpowiedzieć w sp o ­ sób dogodniejszy a p rak ty c znie w y s t a r ­ czający: zn a ją c ś re d n ią długość życia człowieka owego kraju, zapomocą r a c h u n ­ ku p raw d o p o d o b ie ń s tw a dojdziemy, że w ro k u przy szłym um rze pew ien od ow e­

go średniego wieku ludzkiego zależny p ro c e n t m ieszkańców kraju. Gdyby się ludzie w ty m k r a j u nie rodzili, a tylko wym ierali, to liczba m ieszkańców byłaby e k sp o n e n c y a ln ą fu n k c y ą czasu, t a k ą s a ­ m ą fu n k c y ą czasu, j a k ą j e s t a k ty w n o ś ć s u b s ta n c y i prom ieniotw órczej: śre d n ie m u w iekow i lu d zk ie m u odpowiada w sub- s ta n c y a c h pro m ienio tw órczych stopień n ietrw a ło śc i ich atomów. Gdy p o ró w n a ­ m y liczbę w ypadk ów śm ie rc i obliczoną r a c h u n k ie m p ra w d o p o d o b ie ń stw a z f a k ­ ty cz n ą liczbą w yp adk ó w , okaże się m ała różnica; różnica ta będzie te m mniejsza, im więcej m ie sz k ań c ó w ów kraj liczy;

g d y zwrócim y u w a g ę n a część św iata lub całą k u lę ziemską, tb owa różnica będzie praw ie ró w n a zeru; j e s t to w ła ­ śnie tre ś c ią t. zw. p r a w a wielkich liczb, że zboczenia od s ta n u n a jp ra w d o p o d o b ­ niejszego są te m m niejsze, im więcej w y d a rz e ń poszczególnych o b e jm ujem y.

Niechaj beczka z a w iera w równej ilości kule białe i czarne i w y c ią g ajm y z niej rę k ą pojedyńcze kule; ponieważ szanse kul b iały c h i c z arn y c h są równe, więc n a jp ra w d o p o d o b n iejsz em j e s t , że gdy w y ­ c ią g n iem y w ielką ilość kul, w połowie bę d ą czarne, a w połowie białe; im wię­

ksza będzie ilość kul w y c ią g n ię ty c h , tem pew niejsi je s te ś m y , że przepow iednia się ziści a s ta n ie się ona pewnością, g d y ilość kul w y c ią g n ię tą będzie n iesk o ń cze­

n ie wielka.

Je śli zatem r a c h u n e k p raw d o p o d o b ie ń ­ s tw a bierzem y za podstaw ę w y p ro w a d z e ­ n ia w zoru na s p a d ek a k ty w n o ści ciała promieniotwórczego, to m usim y założyć, że ilość atomów ro zp a d a ją c y c h się w s e ­ ku n dzie j e s t bardzo wielka. J e d e n mg r a d u w y syła w jed n e j sekundzie 62 m i ­ lionów cz ąstek a (tyleż więc atom ów się rozpada), dla r a d u założenie j e s t więc spełnione; je ś li j e d n a k ilość rozp adają­

cych się atom ów j e s t niez b y t wielka, to po w innibyśm y zauw ażyć zboczenie od w zoru I, = I 0 e k tó ry p rze d s taw ia tylko prawo na jpra w dopodobniejsze; zbo­

czenia pow inny być te m większe, im mniej atom ów ro zpada się n a sekundę;

oznaczm y ilość atom ów ro zp a d a ją c y c h się w sekundzie przez Z, a śred n ią zbo­

czeń e, to r a c h u n e k p raw d o p o d o b ie ń stw a 1

daje wzór: £ — J e st to p o dsta w o ­ wy dla nas wzór t. zw. Schweidlerowski.

Przew idziane przez teo ry ę zboczenia od idealnego p ra w a I t = I 0 e ^ zo­

stały rzeczywiście o d k r y te i stały się nie­

dawno przedm iotem badań dośw iadczal­

nych, które naogół stw ie rd z ają dość do ­ brze teoryę. Jakościow o stw ierdzone one zostały poraź pierw szy przez F: Kohlrau- scha. A k ty w n o ść polonu j e s t n a p r z e ­ ciąg kilku godzin stałą; je ś li b a d a m y tę a k ty w n o ść zapomocą m etod zwykłych, np. elektroskopu, to nie m ożna zauw ażyć w a h a ń jakichkolw iek , nie d ających się w ytłum aczy ć w pływ am i z e w nętrznem i (np. e lektrostatycznem i); je ś li j e d n a k uży ­ j e m y m etody czulszej (zerowej) i czulsze­

go a p a ra tu (elektrom etru), to choćby n a j ­ sta r a n n ie j chroniono a p a ra t od w pływ ów ze w nę trz ny ch, zakłóceń e le k tro s ta ty c z ­ nych, przeciągu pow ietrza i t. p. widzieć się daje, że a k ty w n o ś ć w a h a się około w artości średn iej, skacząc wciąż od w ar­

tości niższych do wyższych, niż a k ty w ­ ność średnia. Fig. 1 w yobraża owe s k o ­ ki a k ty w n o ści graficznie (oś odcięty ch oznacza czas, oś rzę d n y c h — aktyw ność).

Ze owe w ahania a k ty w n o ści należy f a k ­ ty czn ie przypisać s u b s ta n c y i prom ienio­

twórczej samej, a nie p rzyczynom dru-

(4)

308 W S Z E C H Ś W IA T AS 20

gorzędnym , w y k a z u je p ięk n e d o św iadcze­

nie H. G eigera (Phil. Mag. 1908). D w a n a c z y n ia A i B b y ły połączone, j a k to w s k a z u je fig. 2 . Między n iem i umiesz-

A

• (Fig, 2).

czony był k a w a łe k folii glinow ej D izo­

low any od n aczyń A i B, a połączony z elek tro m e tre m . N a c z y n ia A i B były przy E i F z a m k n ięte folią g lino w ą i p o ­ łączone z b ieg u n a m i b a t e r y i w ta k i sposób, że A miało s ta le p o te n c y a ł -(- 200 V a, B p o t e n c y a ł — 200 w olt. W R został um ieszczony kawrałek radu, k t ó r e ­ go prom ienie p rzecho d ząc przez oba n a ­ czynia A i B —j a k ry cin a w s k a z u je —j o ­ nizow ały po w ietrze w obu naczyniach;

wielkości n aczyń A i B b y ły t a k d o b r a ­ ne. by ilość jo n ó w w y tw o rz o n y c h w A r ó ­ w n a była ilości jo n ó w w B, czyli, by p rąd w A był ró w n y p rą d o w i w B. W ty m w y p a d k u w a h a n ia e l e k t r o m e tr u powin- n y b y zupełnie usta ć , bo k a ż d a w’y s ła n a c z ąstk a a przechodzi z arów no przez A j a k przez B ; jeśli więc ilość w y s y ła n y c h przez rad w 1 sek u n d zie c z ą s te k « u leg a z m ia­

nie, mimo tego p rą d w A pozostanie r ó ­ w n y m prądow i w B, a w ta k im razie e le k tro m e tr powinien zostać w spo czy n ku (bo ty lko nierów ność prądów w A i B m o g ła b y spowodować w y chy lenie jeg o igły); innem i słowy: w a h a n ia p r ą d u w A k o m p e n s u ją w a h a n ia p rą d u w B dlatego, że jo n iz a c y a w obu n a c zy n ia ch pochodzi z tego sam ego źródła R; k o m p e n s a ty t a ­ kiej nie będzie, je ś li się p o s ta ra m y , by źródło R jonizowało po w ietrze tylko w n a ­ czyniu A , a inn e źródło U (w odpow ied­

niej odległości) — zob. r y c i n a —w n a c z y ­ niu B \ w a h a n ia w A będą bowiem w t e ­ d y zupełnie niezależne od w a h a ń w B.

D ośw iadczenie nie doprowadziło wpraw'- dzie do zupełnego u s ta n ia w a h a ń w p ier­

w sz y m przyp adku , ale były one w k a ż d y m razie znacznie m niejsze, niż w p r z y p a d ­ ku d r u g i m 1). D ośw iad czen ie owo daje n ie ­ zb ity dowód istn ie n ia w a h a ń a k ty w n ości ciał prom ien iotw ó rczy ch — j a k je teo ry a przewidziała.

P ró bo w ano też teoryę s tw ie rd z ić ilo­

ściowo i chociaż te b a d a n ia są dopiero w początkach, dały j u ż dobre rez u lta ty . W z ó r Schw eidlero w ski s = 1 w y r a ­

żający, że ś re d n ia zboczeń j e s t ró w n a od­

w ro tno ści p ie r w ia s tk u z liczby atom ów rozp adający ch się n a sekundę, można przekształcić w inną, z a w iera ją c ą j e d y ­ nie wielkości, k tó re m ożna bezpośrednio obserw ow ać lub znane są sk ą d in ą d , a mia-

l/ec

nowicie w formułkę: e = - — , g dzie e J /i S

oznacza ilość e le m e n ta rn ą elektryczności, c liczbę jonów w y tw o rz o n y c h przez je- dnę cząstkę a, i —p r ą d w y tw o rz o n y przez owe jo n y (w polu elektrycznem ), 5 czas, przez k tó ry obserw ow ano. E d g a r Meyer i E r y k R e g e n e r postępow ali w sposób n a ­ stę p u ją cy : p r e p a r a t polonowy n a k ry w a li kolejno zasłonam i z b lac h y mosiężnej

J) Że w p ie rw sz y m p rz y p a d k u w a h a n ia nie u s ta ły zupełnie, d aje się ró w n ież w ram a ch n a­

szej te o ry i w y tłu m a c z y ć . Y ide E . M ey er „Z eitli- che S ch w a n k u n g e n d er łta d io a k tiv ita t“ w J a h r- b u ch f. R ad, u. E le k tr. 1908.

(F ig- !)•

(5)

M 20 W SZ E C H SW IA T 309

o różnej średnicy; w s k u t e k tego zawsze tylko pe w ie n u łam e k ro zpa d a ją c y c h się atom ów m ógł działać n a z e w n ą trz (bla­

cha m osiężna w s trz y m u je cząstki a), w ten sposób można było Z, liczbę a to ­ mów ro z p a d a ją c y c h się, dowolnie zmie­

niać i b a d a ć zależności średniej zboczeń od Z. Oto w y c ią g z tabeli ich r e z u l ta ­

tów: V

Ś re d n ica za sło n y

w mm £

O

1

***

u)

6,1 1 ,2 8 25,6

12,5 0 ,5 7 26,7

18,4 0 ,3 8 29,2

2 4 0 ,2 9 3 0 ,4

30,1 0 ,2 3 33,1

36,1 0 ,2 0 35,1

4 0 ,0 0 ,1 6 3 3 .0

Z tej tab liczki w idać w k ażdym razie, że im większe Z tem niniejsze s; wiel­

kość s y i, k tó r a j e s t proporcyonalna do s j/Ź, pow inna była być stałą: liczby pod

£ ]/ i w y p isa n e nie różnią się też zbyt między sobą i wobec tru dno ści e k s p e ry ­ m e n ta ln y c h zgodność należy uw ażać za d o sta te cz n ą 1). Meyer i R egener s p r a w ­ dzili jak ościow o istnienie w a h a ń a k t y w ­ ności i dla prom ieni p i y.

N ową m etodę b a d a n ia w a h a ń a k ty w n o ­ ści podał R egen er w wykładzie w Niem.

Tow. flzycznem w r. 1 9 0 8 . Wiadomo, że cz ą s tk i a, p a d a ją c na siarczek cynkow y Sidota, w y w o łu ją b ły sk św ie tln y 3), ilość b ły sków ow ych ró w n a j e s t ilości p a d a ją ­ cych n a m in e rał cząstek a. Z powodu w a h a ń a k ty w n o ś c i ilość owych błysków n a s e k u n d ę zmienia się i w ten sposób można m ierzyć w a h a n ia aktyw ności. Re­

g e n e r czyni to w ten sposób, że zapomo­

cą a p a r a tu Morsego (dawniej u żyw anego do telegrafów ) notował n a p r z e s u w a ją ­ cym się p rą ż k u p a p ie ro w y m każdy bły sk św ie tln y a rów nocześnie w ahadło zazna­

') N iepokojącem j e s t ty lk o , że ow e liczby ciągle ro sn ą od 25,6 do 33,0; w sk az u je to błędy sy ste m a ty c z n e , nie p rzy p a d k o w e błęd y obserw a- cyi. P rz y sz łe dośw iad czen ia p u n k t te n w y ja ś n ią jeszcze bliżej.

2) N a te m p o le g a zn a n y sp in tary sk o p Croo- kesa.

czało n a p rą ż k u każdą sekundę. Fig. 3

prze d staw ia ta k i j e d e n prążek, gw iazdki oznaczają błyski, a k r e s k i pionowe od­

dzielają sekundy. Zapomocą tej m etody

(Fig- 3).

R e g e n e r spraw dził wzór Schweidlera:

1

s = 1/-y ; i t a k w jed n em doświadcze- y z

n iu śre d n ia zboczeń obliczona z d a t obser- w acyi w ypadła e = 5 5 ,6 , a obliczona t e ­ o retycznie z d a ny ch p r e p a r a tu prom ienio­

twórczego: s = 5 6 ,2 . Tutaj zgodność j e s t ju ż bardzo dobra.

W ielkie znaczenie wzoru Sch w eidlera polega na tem , że podaje nam w p ro st liczbę atom ów ro zpa da ją c yc h się n a s e ­ kun dę; w szak śre d n ia zboczeń = ~y ^ • Może on też służyć do obliczenia ele­

m e n ta rn e j ilości elektryczności albo licz­

by jonów w ytw orzon ych przez j e d n ę czą­

s tk ę a.

Niedaw no te m u R u therford w y p ra c o ­ wał metodę, zapomocą której można bez­

pośrednio liczyć ilość c ząstek w y sy ła n y ch przez ciało prom ieniotw órcze ł). B a d a ­ nia jego o tyle z n a jd u ją się w zw iązku z na szy m tem a te m , że i one okazały, iż in te r w a ły czasu pomiędzy em isy ą czą­

ste k a w pew nym k ie r u n k u nie są r e g u ­ la r n e — znowuż po tw ierdzenie w a h a ń p r o ­ mieniotwórczości.

U ro k b a d a ń powyżej re fe ro w a n y ch le­

ży w tem , że dają możność o b se rw o w a ­ n ia działania pojedynczych atomów. Nie możem y wpraw dzie w skazać palcem, k tó ­ re to a to m y w yw o łują zboczenia od ide­

alnego p ra w a promieniotwórczości, ale wiemy, że tylk o k ilk a n a ście a nieraz le-

| dwie kilka atomów w yw ołuje ów sk utek . N a d e r czuła m etoda e lek try czn a sprawiła, że choć s u b sta n c y e promieniotwórcze nie­

daw no zostały o d k ry te i m ałem i tylko

*) P o r. n o ta tk ę w „K ronice n au k o w e j" p. St.

L. w .Na 9 ,W s z e c h ś w ia ta “ z r, b.

(6)

310 W SZEC H ŚW IA T M 20

ich ilościam i rozp o rz ą d za m y , lepiej j e z n am y, niż ciała zw ykłe.

Toć i dla ciał z w y k ły c h s to so w an o r a ­ c h u n e k p raw d o p o d o b ie ń stw a . T e o ry a cy- n e ty c z n a m a te ry i p r z y jm u je , że c z ą s te ­ czki ciał z n a jd u je się w b e z u sta n n y m a b e z ła d n y m ru c h u . I t u t a j nie m o g li­

b y ś m y p o dać powodów , d la k tó ry c h b y się d a n a c z ą s te c z k a m ia ła p o ru sz a ć r a ­ czej w t y m niż w in n y m k ie ru n k u ; i t u ­ taj pow iadam y; w ielk ość i k ie r u n e k s z y b ­ kości danej c z ąs te c z k i zależą od „przy- p a d k u “; w sz a k nie m ożna z g ó ry z ap rze­

czyć, a b y w pew nej chwili szyb k ości w sz y s tk ic h c z ąstec z e k j a k ie g o ś ciała nie b y ł y sk ie ro w a n e np. w górę; wrt e d y b y się ciało samo podniosło i - p r z y n a j m n i e j na chw ilę— uleciało w górę ku n asze m u z d u m ie n iu i w b re w zasad zie rozproszenia energii; nie j e s t to n iem ożliw e w e d łu g c y n e ty c z n ej teo ry i m ate ry i, ale j e s t w e ­ d łu g niej w ysoce n iepraw do p o do b ne. Gdy o bliczym y wszelkie możliwe ro z k ła d y sz y b k o śc i c z ąstec z e k ciała, to okaże się, że ta k ic h rozkładów , k t ó r e b y sp ow odo­

w a ły uniesienie się ciała wr górę, j e s t b ardzo mało, a w s z y s tk ie inne ro zk ła d y powodują, że ciało j e s t w spoczynku; in- n e m i słowy, ro zk ła d szybkości, k t ó r y b y spow odow ał ru ch ciała j a k o całości j e s t n iesk o ń c z en ie m ało p r a w d o p o d o b n y . P o ­ n iew aż zaś liczba c z ąsteczek w 1 cm3 j e s t t a k duża, że do je j n a p is a n ia poti z e b a b y k ilk a d z ie s ią t cyfr, więc n ie n ależy się często spodziewać z b o czeń—w e d łu g p r a ­ w a wielkich liczb. Od c z a s u do czasu zdarzy się małe zboczenie od s ta n u n a j ­ p raw d op o d o bniejszeg o — w s z a k j e s t to bądź co bą d ź s ta n n a jp ra w d o p o d o b n ie js z y ty lk o a nie p e w n y —ale zboczenie to b ę ­ dzie trw a ć ty lk o bardzo k ró tk o , może j a ­ k ą bilionow ą lub i m niejszą część s e k u n ­ dy; może być, że przez bilionow ą część s e k u n d y ciało leżące pozornie spokojnie n a stole podnosi się w górę, a p o tem po ­ ru sz a się w bo k i t. d., lecz m y widzimy ty lk o średn ie j e g o położenie, t. j. położe­

nie spo czyn ku . W pewnej bajce W e llsa j a k i ś p rofesor w y n a la zł c u d o w n e p ig u łk i m ają ce t ę w łasność, że k to ich zażyje, te n żyć będzie ty sią c e r a z y sz y b sz e m tem pem , niż z w y k li ś m ie rte ln ic y . Ów

uczony zażył j e d n ę t a k ą p ig u łk ę i w cią­

g u m ałego u ła m k a se k u n d y przeży ł tyle, ile m y w ciągu godzin całych nie p rz e ­ żywam y; a poruszał się i postępow ał t a k szybko, że ś w ia t cały, i ludzie i konie i autom obile n a ulicy w y d a w a ły m u się zastygłem i, u n ieru c h o m io n e m i masam i;

przed m ioty spuszczone p raw ie nie s p a ­ d ały n a dół i t. d. G dy by śm y m ogli z a ­ żyć t a k ic h W ellso w sk ich pigułek, ale j e ­ szcze ty sią c e razy silniejszych i mieli nadto możność w idzenia n a d e r d ro bn ych ruchów , słowem, g d y b y ś m y mogli nasze m ia ry czasu i prze strz e n i olbrzym io s k ró ­ cić, to w idzielibyśm y, że p rze d m io t p o ­ zornie spokojnie leżący n a stole, f ak ty c z ­ nie p orusza się z y g z ak o w a to to w górę, to n a dół, to w lewo, to w praw o, a że spoczyn ek to ty lk o położenie śred nie — t a k samo j a k a k ty w n o ś ć ciała p ro m ien io­

twórczego, b a d a n a czułym a paratem , daje z y gzaki— por. fig. 1—a b a d a n a i n s t r u m e n ­ te m mniej czułym, okazuje pozornie w a r ­ tość s ta lą (a mianowicie śre d n ią z w a r ­ tości rzeczy w istych , w a h a ją c y c h się d o ­ koła niej). Co j e d n a k dla ciał zw yk łych tylko w fan ta zy i oglądać możemy, to ciała prom ieniotwórcze po zw alają n am widzieć naocznie, w rzeczyw istości — i w te m ich urok cudowny.

J . L. Salpeter.

N O W E POGLĄDY NA IS T O T Ę N IEK TÓ RY CH CHORÓB ROŚLIN­

NYCH.

Głównem źródłem chorób ro ślin n y ch

j e s t pa sorzytnictw o. Now y o rg an iz m —

ro ślin n y lub zwierzęcy — r ozw ija się k o ­

sztem swego gospodarza, ta m u ją c przez

to rozwój ostatniego, doprow adzając go

często do zaniku. Jeśli p a so rz y t r o zm n a ­

ża się bardzo szybko i przenosi się ła-

tw o z je d n e j rośliny n a d ru gą, wrted y

o p ano w uje w p e w n y c h o k resa c h całe

pola, powoduje epidemię. J a k k o lw ie k

rozłączenie w zajem ne ta k ic h d w u paso-

r z y t n i c t w e m zw iązanych organizmów, po­

(7)

JSB 20 W SZEC H ŚW IA T 311

mimo n a d e r liczny ch prób i usiłowań, często nie daje się uskutecznić, po w sze­

chnym był aż do n ied a w n y ch czasów po­

gląd n a zupełną sam odzielność in d y w i ­ d u a ln ą p asorzyta, równie j a k jeg o gospo­

darza. N a jw y b itn ie js z y m rzecznikiem od­

m ienny ch poglądów w tej m a te ry i j e s t zasłużony badacz szwedzki Eriksson. J e ­ go sły n n e b a d a n ia nad rd zą zbożową, przeprowadzone do spółki z Hennigiem pom iędzy r. 1889 a 1894 1), są niejako p u n k te m w y jścia dla nowej teoryi s y m ­ biozy pasorzytniczej n ie k tó ry c h szk o dn i­

ków ro ślin n y ch.

Erik sso n w y k a z a ł z je d n e j s tr o n y jak - najdalej idącą specyalizacyę w pasorzyt- nictw ie poszczególnych g a tu n k ó w rdzy, w k tó ry c h obrębie w yróżnił jeszcze pod- g a tu n k i (formae speciales), z drugiej u w y ­ d a tn ił możliwość is tn ie n ia kilk u cyklów rozwojowych dla tego samego gatu n ku .

P rz y to c z m y ja k o przykład szkodliwą szczególnie dla ż y ta rdzę b r u n a t n ą (Puc*

cinia dispersa). Pokolenie ognikowe rd zy tej w y stę p u je , j a k wiadomo, na n i e ­ k tó ry c h sz orstko listny ch , m ianowicie na czerw ieńcu (A nchusa offlcinalis) i n a krzy- woszyjce (Anch. arvensis). Oprócz tak ie ­ go cy k lu rozw ojow ego (heterecy jneg o ) z p o ś re d n ic tw em pokolenia ognikowego E r ik s s o n w y k a z u je możliwość istn ienia jeszcze trz e ch innych, mianowicie:

1-o in fe k c y a je s ie n n a m łodych roślin ż y ta przez sporidia z tele u to s p o r teg o ro ­ c z n y c h —cykl ho m ecyjny;

2-o in fe k c y a j e s i e n n a świeżo wykiełko- w a n y c h roślin przez u redosp o ry z zimu- ją c e m poko leniem uredo;

3-o rozpow szechnianie zarazy przez zi­

m u ją c ą w ziarnie grzybnię, k tó r a obok uredo i puccinia w y tw a rz a n a jesie n i w dojrzew ającem ziarnie \znów grzybnię.

K tórej, lu b k tó ry m z ty c h dróg ro zm n a ­ żania z a ra z y n a t u r a oddaje pierw szeń ­ stwo, m ożn aby to orzec dopiero n a pod­

sta w ie doświadczeń. E rik s s o n zw raca ty lk o u w a g ę n a n ied o sta te c zn e rozpo­

w szechnienie og n ikó w u sz orstk o listn y ch ,

*) E rik sso n u n d E. H en n ig . „D ie G etreide- ro s te a. S tockholm , 1896.

ab y można było uw ażać c y k l h e te rec y jn y za j e d y n y cykl rozwojowy rdzy, o której mówimy.

O statni z p rzytoczonych sposobów roz­

w ijan ia się z a ra z y — zapomocą ciągłego współżycia g r z y b n i w ew nętrznego pocho­

dzenia z rośliną zarażoną czyni zbytecz­

n ą infekcyę zzew nątrz. Byłby to rodzaj sym biozy pasorzytniczej stałej, w y tw o­

rzenie się z dw u organizm ów roślinnych n iejako jed n e g o n a podobieństwo poros­

tów, złożonych z grzy b ó w i z glonów.

Nietylko dla rd zy b r u n a tn e j, lecz i dla in nych g a tu n k ó w (Pucc. gram inis, Pucc.

g lum arum ) E rik sso n przypuszcza możli­

wość istnien ia takiego z a ra z k a w e w n ę trz ­ nego.

W n a s tę p s tw ie E riksso n zmodyfikował powyższe poglądy swoje i podał n ow ą te- oryę współżycia pasorzytniczego rdzy, t. zw. teoryę mikoplazmy. P rz ep ro w a ­ dzone wspólnie z T isch lerem b a d a n ia a n a ­ tomiczne x) w y k a z a ły mianowicie, że ani u rd zy żółtej n a pszenicy i jęczm ieniu, ani u brunatnej n a życie g rzy b n i w ziar­

nie nie dało się wykazać. W y stę p o w a ła n a to m ia s t stale w n iek tó ry ch zasobnych w z ia rn a zieleni k o m órk a c h liści- pew na szczególna m asa plazm atyczna, różniąca się od zw ykłej protoplazm y komórkowej gęstością i zabarw ieniem . Ponieważ tyl­

ko wrażliwe n a rdzę o dm iany u jaw n ia ły obecność owej m a s y plazm atycznej w w ię­

k s z y m stopniu, podczas gd y u odmian mniej w ra ż liw y c h zrzadka tylko udawało się j ą w ykazać, a wcale jej nie było u t a ­ kich tra w , k tó ry c h w danej okolicy rd z a się nigdy nie czepia (Bromus inerm is, P e s tu c a arundinacea), badacze powyżsi w n io sk u ją stąd, że z aw arto ść owa j e s t m ieszaniną zw ykłej protoplazm y kom ór­

kowej z plazm ą grzy ba, czyli „mikopla­

zmą".

W jak iż sposób następ nie pasorzyt wy- osabnia się z tej ścisłej m ieszaniny pla­

zm atycznej, gd y ju ż d o s trz e g a m y go w postaci dobrze w yróżnionych n ite k

') E rik sso n J . u n d T iscb ler G. „TJeber das

v e g e ta tiv e L eb e n d e r G etreide-rostpilze". S tock-

holm , 1904.

(8)

312 W S Z E C H Ś W I A T M 20

g rz y b n i po m iędzy k o m ó rk a m i gospodarza?

W y k ry c ie, ow ych s to p n i p rz e jścio w y c h w rozw oju p a s o rz y ta p o m ię dz y je g o ż y ­ ciem w e w n ą tr z k o m ó r k o w e m w postaci m ikoplazm y a m ię d zy k om órk o w em , j a k o grzybn i, było n iez b ę d n e d la a n a to m ic z ­ nego u z a sa d n ie n ia sam ej teoryi, k t ó r a — j a k łatw o pojąć—n a ra z ie znalazła więcej

przeciw nik ów niż zw olenników .

Okazało się, że, śledząc bacznie rozwój rd zy, m ożna w sam ej rzeczy dostrzedz w pobliżu p ierw sz y c h p la m e k u red o n a ­ g ro m a d z e n ia p la z m y m iędzy kom órkam i, częściowo w p osta c i n itek , częściowo m as b e z k s z t a ł t n y c h w rodzaju śluźni, w s z a k ­ że bez bło ny z e w n ę trz n ej. Te u t w o r y plazm aty czn e, j a k p rzy p u sz c z a E riksson, w y le w a ją się z k o m ó re k n a z e w n ą trz przez m a le ń k ie o tw ork i błon k o m ó rk o w y ch . W p e w n e m s ta d y u m m ożn a m ieć złudze­

n ie o b s e rw o w a n ia w ro sły c h w św iatło k o m ó rk i s y s a w e k grzybni. Is to tn ie sam i b a d acze początkow o przyjęli u tw o ry o g lą ­ d a n e za sy saw k i, później j e d n a k p r z e k o ­ n a li się o o d m ie n n y m ich c h a ra k te r z e : n ie są to zapuszczone do w n ę t r z a k o m ó ­ r e k gospodarza w y r o s tk i g r z y b n i m ię d z y ­ k om órko w ej, lecz o d w rotn ie, ze ś ro d k a ko m ó rk i w p rz e s tw o ry m ię d z y k o m ó r k o ­ w e w y d o s ta ją c a się s u b s ta n c y a p la z m a - ty c z n a w y p e łn ia jesz c ze częściowo w n ę ­ t rz e ko m ó rk i gospodarza, n ie d a w n e w y ­ łączne siedlisko m ikoplazm y. J a k k o lw ie k z a te m f u n k c y a u tw o ró w o p isy w a n y c h może b y ć zbliżona do fu n k c y i zw ykłej sysaw ki, lecz pochodzenie ich j e s t o d ­ w ro tn e. To w łaśnie m a ją c n a względzie E rik s s o n n a z y w a j e s y s a w k a m i w n ę trz - n e m i—e n d o h a u sto ria .

Masa p la z m a ty c z n a , po w y d o s t a n iu się n a z e w n ą tr z ko m ó rk i n ie u j a w n ia je s z c z e ani w y ra ź n y c h ją d e r , ani nie j e s t oto­

czona błoną. K o n s y s te n c y a je j i b a r w ie ­ nie się całkow icie p r zy p o m in ają m ik o ­ plazmę. Nieco później u k a z u ją się jąder- ka, a w k ró tc e p o te m w y ró ż n ia się i bło­

n a dookoła n i te k p laz m aty c z n y ch i w po ­ s ta c i ś c ia n e k p op rzeczn y ch w ich w n ę ­ trz u — i oto m a m y z w y k łą g rz y b n ię p a ­ sorzyta, k tó ry przeszedł w zupełnie od­

m ienne s ta d y u m rozwrojowe i bliski j e s t owocowania. P o w ie trz e , k r ąż ą c e w prze- i

stw o ra c h m ię d z y k o m ó rk o w y c h m a p r a ­ w dopodobnie najw ażn iejsze znaczenie w tej zm ianie — j e s t bodźcem, p o t ę g u j ą ­ cy m rozwój i p r z y ś p ie sz a ją c y m owoco­

wanie.

Z ba da ń, prze p ro w a d z o n y ch n a d t r z e ­ m a w y m ien io n e m i g a tu n k a m i rdzy (Puc- cinia g lu m a r u m form ae speciales tritic i e t h ordei i Pucc. disp ersa form a spec.

secalis), u z a sa d n io n y j e s t w niosek co do analog icznego z a ch ow an ia się in n y c h g a ­ tu n k ó w , tem b ard ziej, że np. dla rdzy czarnej (Pucc. gram inis) w iadomo odda- wna, że w y s t ę p u je ona groźnie i w t a ­ k ic h m iejscow ościach, gdzie gospodarz pokolenia ognikow ego — k w aśnica — nie j e s t wcale znany, np. w Indyach.

N ietylko epidem ia rdzy, lecz i inne choroby, zależne od g rzy b ó w pasorzyt- nych . nie inaczej zdaniem E rik s s o n a lecz je d y n i e zapom ocą te o ry i m ikoplazm y m o ­ g ą być objaśnione. Ostatnio x) np. w y ­ s tę p u je on przeciw ko powszechnej do­

ty c h c z a s teo ry i powierzchownego paso- rzyto w a nia m ącznic i, opierając się n a w ła s n y m m ate ry a le bad a w c z y m i doś­

w ia d c za ln y m , stw ierd za konieczność i s t ­ n ienia „zara zk a w e w n ętrzn e g o " mącznia- k a a g re s to w e g o (Sphaeroteca mors uvae), teg o niebezpiecznego w roga k u l tu r a g r e ­ s to w y c h w całej północnej części k o n t y ­ n e n tu , począwszy od p ó łw y sp u S k a n d y ­ n a w s k ie g o przez Pinlan dyę, Danię, P r u s y i R osyę aż do B a w ary i i krajów a u s tr y - ackich. Podobneż przypu szczen ie w y p o ­ wiedziano z tej samej s tr o n y dawniej o szk o d n ik u wielu t r a w łącznych, Epich- loe t y p h in a z g r u p y jądrzak ó w .

J a k widzimy, są to w sz y stk o paso rz y ty t. zw. bezwzględne, nie dające się k u l t y ­ w ow ać sztucznie, w z g lę d em k tó ry c h opi­

s a n a te o r y a zn ajd u je zastosow anie. Je śli dalsze b a d a n ia potw ierd zą słuszność za­

p a tr y w a ń patologa szwedzkiego, b ęd zie­

m y m ieli w teoryi m ikoplazm y n ajlepsze w y ja ś n ie n ie nierozłączności tej g r a p y

*) J . E rik sso n „S ta ch e lb e e rm e h lta u u n d S ta-

c h e lb e e rk u ltu r", P ra k t. B la tte r fu r P fłan zen b au

u n d P fła n ze n sch u tz, 1908, str. 121.

(9)

M 20 W S Z E C H S W IA T 313

grzybów p a s o rz y tn y c h z ich żywem pod­

łożem, rów nie j a k i wielkiej ich specya- lizacyi biologicznej.

D r. L. Garbowslci.

R . D. O L D H A M.

TRZĘSIENIA ZIEMI A BUDOWA JEJ WNĘTRZA.

(C iąg dalszy).

II. Dane.

Z obszernego m ate ry a łu , zebranego do­

tychczas, n iez b ę d n ą j e s t rzeczą dokonać w y b o ru i poddać ro ztrząśnięciu je d y n ie d y a g ra m a ty , k tó ry c h dokładność j e s t p ri­

m a facie praw dopodobna; ty m sposobem ogran iczy m y się do trzęsień ziemi, k t ó ­ r y c h źródło i p o c z ąte k m ogą być ozna­

czone d okładnie i k tó ry c h ro zm iary były t a k wielkie, że o d b ija ły -s ię one na odle­

g ły c h s e js m o g ra fa c h w postaci dyagra- m atów k o m p le tn y c h . To ostatnie za­

s trz e że n ie j e s t niezbędne, gdyż wiele trz ę sie ń ziem i o wielkiem na tę ż e n iu lo- k a ln e m zaznacza się w sposób niezupeł­

n y ju ż n a w e t w odległości je d n e j ćw ie r­

ci obwodu ziemi, przy te m część g in ą c a — to zawsze d rg a n ia w stę p n e (prelim inary trem ors).

Po ty c h o g ran ic ze n ia ch zostaje się w szystk ieg o do ro z p a trz e n ia 14 trzęsień ziemi, z k tó ry c h k ilk a składało się z dwu lub trzech oddzieln ych ud e rz e ń , ro z p rz e ­ s tr z e n ia ją c y c h się z je d n e g o i tego s a ­ m ego p u n k t u w kró tkich p rze stan k a c h . Szczegóły o ty c h trz ę s ie n ia c h ziemi z e ­ brano i ogłoszono tylko y n ie k tó ry c h r a ­ zach, inne — są jesz c ze w rękopisach;

spraw ozdania opublikow ane pozwolą n a m w skazać, w j a k i sposób szczegóły poroz­

r zu c a n e należy g ru p ow a ć i zużytkow y- wać. T rzęsien ia ziemi, zużytko w an e w roz­

praw ce niniejszej, są następu jące:

1. Jap on ia, 22-go m arca 1894 roku;

10 h 22 ,5m , 43°ON., 146°0E . Phil. Trans.

Roy. Soc. ser. A, tom 194 (1900), str. 139—

140, również P eterm . M itth., tom 41 (1895 roku.), str. 14—21.

2. A rg en ty n a, 27-go października 1894 roku, 20h 55,5m , 28°,5 S., 69°OW. Ibid., str.

140— 142.

3. Japonia, 15 czerwca, 1895 roku; trzy uderzenia, 10 h 31,0m , 19h 3,2m , 22h 58,0m , 39°,5 N., 144°,5 E. Ibid., str, 142— 145; kil­

k a dalszych szczegółów w „B eitrage zur Ge- op h y sik “, tom V I (1903— 1904), str. 408.

4. Japonia, 31 sierpnia 1896 r.; 8 h 7 ,l m , 39 °,7 N., 140°,8 E . Ibid., str. 145— 147.

5. Indye, 12-go czerw ca 1897 roku;

l l h 5,0™ , 26,°0 N., 91,°0 E . Ibid., str. 147—

149.

6 . Jap on ia, 5 sierpnia 1897 r.; Oh 9,4m , 39°,5 N., 144°,5 E . Ibid., str. 1 4 9 - 1 5 1 .

7. T u rkiestan, 17-go w rześnia 1897 r.;

dwa uderzenia 15h 28,0m , 17h 36,0m , 39,°0N , 68 ,°0 E . Ibid , str. 151— 155.

8 . Japonia, 22-go kw ietnia 1898 roku;

23h 34,2m , 39,°5 N., 143,°0 E . Rękopis.

9. Japonia, 9 sierpnia 1901 r.; dwa u d e­

rzenia, 9h 23,5m i l 8 h 33,5™ , 40,°5 N., 141,°5 E . Rękop.

10. F ilipiny, 14 g ru dn ia 1901 roku;

22h 57,5m , 13,°5 N „ 121,°25 E . Rękop.

11. Gwatem ala, 19-go kw ietnia 1902 r.;

2h 22,0m , 14°,5 N., 91,°25 W. P roc. R^y.

Soc. ser. A., tom 76-y (1905 r.), str. 102—

111.

12. Kaszgar, 22-go sierpnia 1902 roku;

3h l ,0 m , 39,°5 N., 75,°9 E . Rękop.

Nadto u w zględn im y dw a trz ę s ie n ia zie­

mi, k tó ry c h początek oznaczony j e s t ty l­

ko z d y a g ra m a tó w sta c y j odległych, j a k to w y ja ś n im y niżej:

13. Alaska, 4-go w rześnia 1899 roku;

Oh 20,5m ; 10-go września, 1 7h l,5 m i 2 l h 39,5m ; około 59,°5 N., 140,"0 W. Rękop.

14. Ceram, 29-go września 1899 roku, 17h 3,Om , 3,°5 S., 128,"5 E . Rękop.

O perując d y a g ra m a ta m i powyższych trz ę sie ń ziemi, nie pow inniśm y zapomi­

nać, że nie są one wolne od pew nych błędów. P rz ed e w sz y s tk ie m , wiele trz ę ­ sień ziemi s k ła d a się nie z jed ne go , lecz z dwru lub trz e c h uderzeń, n a s tę p u ją c y c h po sobie w o dstępach kilkom in u to w y ch ; a nierzadko zdarza się, że zakłócenie, w y ­ wołane przez pierwsze uderzenie, nie zo­

s ta je spostrzeżone czy to dlatego, że nie j e s t w stanie pokonać bezwładności p r z y ­ rz ą d u czy też dlatego, że j e s t z b y t l e k ­ kie, aby je m ożna było rozpoznać. Na­

stępnie, zakłócenie, z a m ia s t p o w s ta ć od*

(10)

314 W S Z E C H Ś W IA T M -20

razu, j a k to się z d a rz a n iekie d y, może ro zw ijać się stopniowo; w t y m p rz y p a d ­ k u czasy zja w ie nia się poszczególnych faz n a d y a g r a m a t a c h ro z m a ity c h i n s t r u ­ m e n tó w m ogą się różnić o m in u tę i w ię ­ cej; podobna ró żn ic a może n a w e t się u ja ­ w nić w razie o d c z y ty w a n ia je d n e g o i t e ­ go sam ego d y a g r a m a t u p rzez r o zm a ity c h badaczów. Każda z t y c h p rzy c z y n s p r a ­ wia, że czas z a n o to w a n y j e s t pó źn iejszy od istotnego, je d n a k ż e z d a rz a się również n iekiedy i to dość często, zwrócić n a to u w a g ę , że p e w n a s t a c y a albo n a w e t cala g r u p a stacy j z o s ta je n a w ie d z o n a przez lekkie zakłócenie lokalne, mniej więcej w t y m s a m y m czasie, co p e w n e odległe trz ę s ie n ie z iem i,—i w t e d y w n io sk u je się błędnie, że to o s ta tn ie trz ę s ie n ie zaczęło się wcześniej niż w rzeczyw istości. Oprócz t y c h źródeł błędów , is tn ie ją je s z c z e t a ­ kie, j a k i e z ła tw o ś c ią to w a rz y s z y ć m o g ą oznaczaniu czasu p o c z ą tk u trz ę s ie n ia zie­

mi: p o c ią g a ją one za sobą b łą d w odle­

głościach czasu, błąd s ta ły dla k a ż d eg o trzęsienia, lecz z m ie n n y co do w ielk o ści i z n a k u dla trzęsień r o zm a ity c h ; zatem , błąd te n będzie w y r u g o w a n y , jeśli w e ­ źm ie m y d o sta te cz n ie w ie lk ą ilość t r z ę ­ sień, z m n iejszon y zaś ty lk o w obec tej

niew ielkiej ilości, z ja k ie j k o r z y s ta m y obecnie. Inne źródła błędów częściowo się w y r u g o w u j ą przez bran ie średn ich, ale n iez b ę d n ą j e s t rzeczą odrzucić dya- g r a m a ty anorm alnie wczesne lub późne i z u ż y tk o w a ć je d y n ie te, które, przez ści­

słą zgodność między sobą, dowodzą, że należą do je d n e j i tej samej fazy r u c h u falowego. D ane średnie, w ta k i sposób otrz y m an e , będą z n a t u r y rzeczy o b ja ­ w ia ły sk łonność do w y k a z y w a n ia czasu nieco późniejszego od isto tneg o , ale będą p raw dopodobnie bardziej zgodne z p r a w ­ dą, niż jak ik o lw ie k d y a g r a m a t pojedyń- czy, w z ię ty na chybił trafił, i z tego w z g lę d u chętniej będę się posługiwał, o ile to będzie możliwe, danem i średnie- mi, niż pojedyńczem i spostrzeżeniam i.

Ś re d n ie te m ożna o trz y m ać w dw ojaki sposób. T ablica I podaje w sz y stk ie ś r e ­ dnie dla oddzielnych grup, o trzym an e przeze mnie: innem i sło w y —ś re d n ie dya- g r a m a tó w g ru p stacyj i p rzyrządów , przyczem każda j e s t ś re d n ią sp o strz eż e ń pojedyń czego trz ę sie n ia ziemi, a każda g r u p a s k ła d a się z pięciu conajm niej z a ­ pisań w p u n k ta c h , oddalonych od siebie o odległość m n iejszą od pięciu stopni ł u ­ kowych.

T A B L IC A I-a.

Ś red n ie p rz e d z ia ły czasu ro zc k o d zen ia się fal pierw szej i dru g iej fazy od źró d ła do s ta c y i o b se rw ac y jn e j.

O dległość w sto p n iac h

P ie rw s z a faz a D rn g a faza T rzęsie­

nie ziem i Ser. Na S postrzeż.

M

P rz e d z ia ł:

M in u ty

S postrzeż.

JVa

P rz ed z iał:

M inuty

25,4 6 4,2 12

41,7

8 15,0 7

45 9 17 8,2 7 15,1 12

48,5 5 8,0

n

55,1 5 9,1 ' —

ty

64,2 15 12,4 11 20,7 5

73,0 7 13.5 5 24,4 11

85,5 55 12,8 50 25,4 9

85.2 5 14,8

1

86,5 5 14,1 8 24,6 4

86.8 7 14,5 10 25,2 8

87,9

6 25,7 3

88,1 9 15,1 7 24,4 6

90,8 20 14,8 14 25,1 11

92 5 U 13,1 8 24,6 10

145,6 5 21,7 11

(11)

JSIa 20 W S Z E C H Ś W I A T 315

Tablicę Il-gą ułożyliśm y inaczej. Uży­

te zostały c ałkow ite szeregi dy ag ram a- tów w sz y s tk ic h trz ę s ie ń ziem i z w y j ą t ­ kiem M M 13-go i 14-go, i utworzone śre ­ dnie z każdej g ru p y , w której odległości

od źródła oddzielnych ogniw nie różniły się od siebie więcej nad 5°. W te n spo­

sób o trzym aliśm y g ru p y ś re d n ic h co 5°

od 45° do 95°, naogół le p s z e —od ś re d ­ nich w tabl. I-ej.

TABLICA II-ga.

Ś red n ie d la w sz y stk ic h trzęsień, u g ru p o w a n e w odstępach 5-io sto p n io w y ch .

O dleg­ P ie rw s z a faza D ru g a faza łość Spostrzeż. P rzedział: S postrzeż. P rzedział:

w stopn. •Na M inuty Na M inuty

45 14 8,3 8 15,0

50 8 8,4 — ■ —

55 7 9,2 — —

65 13 11,8 11 198

70 9 11,9 9 22,9

75 8 13,1 8 23 6

80 13 12,7 10 23,8

85 42 13,6 47 24,1

90 36 15,0 37 24,9

95 14 . 13,9 12 25,3

W odległościach 100° i w ię k szy c h mo­

żność tw o rze n ia średnich j e s t ograniczo­

na, dlate g o też w tabl. III-iej podałem w sz y stk ie p o praw n e d y a g ra m a ty dla p ier­

wszej i drug iej fazy. Liczby podane opracow ałem poraź pierwszy; liczby w n a ­ w iasach są to czasy, k tó re ze względu na niezgodność z innem i d y a g ra m a ta m i, zostały, rzecz oczywista, błędnie i n t e r ­ preto w a n e , albo są wogóle wątpliw e.

Rzeczą j e s t zrozumiałą, że skoro u tw o ­ rzyliśm y tablice, o k tó ry c h mowa, może­

m y ju ż nie ograniczać się tem i trz ę s ie ­ niam i, k tó ry c h początek i źródło są z n a ­ ne; gdyż, z n a ją c to o sta tn ie choćby t y l ­ ko w sposób przybliżony, m ożemy ozna­

czyć po c z ąte k z odległych zapisań. Ten sposób pozwolił mi z u ż y tk o w ać dwa in ­ ne zakłócenia i za ich pomocą wypełnić luki w s e ry a c h d y a g ra m ató w .

P ierw sze z ty c h zakłóceń — to g ru p a trzęsień ziemi, k tó re się z d arzy ły we w rześniu 1899 ro k u na w ybrzeżu Alaski.

Czas rozpoczęcia się może być oznaczo­

n y z z ap isań o b se rw a to ry ó w włoskich, z n a jd u ją c y c h się w odległości 73° do 81*, prócz tego, j e d y n e d y a g r a m a t y godne u w z glę dn ie n ia pochodzą z p rzy lą d k a Town,

w odległości 150° od źródła. W e w sz y ­ stk ic h ty c h d y a g ra m a ta c h początek j e s t niedostrzeżony, a czasy zapisane, w po­

r ó w n a n iu z czasam i rozpoczęcia się tr z ę ­ sień, są ja w n ie z b y t późne, a b y / mogły być odniesione do pierwszej fazy im pu l­

su początkowego, z w y ją tk ie m może trz e ­ ciego uderzenia, dla k tórego odpowiedni przedział czasu wynosi 21,5 m inuty. D ru ­ g a faza .jest we w s z y s tk ic h dya gra m a- ta c h zupełnie wyraźna, a z czasów, ozna­

czonych przeze mnie na odbitk ach foto­

graficznych z z apisań pierw o tn y ch , w y ­ n ik a ją przedziały, wynoszące 44,6, 45,7 i 45,5 minut; zatem istotn y przedział w y ­ nosi około 45 m in u t albo nieco więcej.

D rugie z a k łó c e n ie —to trzęsienie ziemi w Ceram, 29-go w rześnia 1899 r. Miej­

sce, w k tórem trzęsienie to powstało, m o ­ że b y ć oznaczone z w ielką dokładnością na zasadzie opisu d-ra V erb e ek a *); leży ono pod 3,°5 szerok. połudn. i 128,°5 d łu ­ gości wsch. Czas z obserw acyj miejsco-

') „ K o rt Y ersla g over de A ard-en Z eebeving

! op C eram den 30 sep t. 1899“, N a tu u rk u n d ig Tijd-

sc h rift voor N ed e rlan d sc h —In d ie , tona 60 (1900),

, str. 219—228.

(12)

316 W S Z E C H S W I A T JMs 20

T A B L IC A III-c ia .

P rz e d z ia ły czasu od p o cz ątk u trz ę sie n ia ziem i do zjaw ie n ia się p ie rw ­ szej i d ru g ie j faz y , w o d le g ło śc iac h w iększych, od 100° od źródła.

w s to p ­

n ia ch JNa trz ę sie n ia ziem i P ie rw -

sza D ru g a

O d le­

głość. i s ta c y a zap isu jąca faza faza

100.5 102.5

11 M ik o łaje w 15,0

11 W e llin g to n (N ow . Zel.) 16,0 25,0 102,8

104,5

2 R z y m 17,8 25,2

11 C h ristc h u rc h (Now . Zel.) 15,2 26,0

108,5 10 S an F e rn a n d o 14,7

108,5 JO P rz y lą d e k T ow n 18,1 27,6

110,7 11 T y flis 16,2

»

» »

16,2

» » 16,3

111,9 11 Irk u c k

29,5

113,9 11 P rz y lą d e k T ow n 16,4 29,6

117,6 2 N ik o ła je w

27,1

118,4 10 T o ro n to (22,6)

120,2 12 C h ristc h u rc h (N ow . Zel.) 19,6 (40,2)

120,9 2 C h ark ó w 18,6

121,3 11 T asz k en t 17,9 27,2

»

18,3 28,1

123,5 10 B a ltim o re 21,7

124,8 9 T rin id a d

32,5

134,9 9 P rz y lą d e k T o w n 22,0

»

5?

» »

24,1

22,0

142,9 11 K a lk u ta

144,1 11 B om bay 21,3

21,8

(42,5)

n » »

(44,8)

» »

21,4

146,8 12 K o rd o b a (A rg e n ty n a ) 18,5 40,2

149,8 11 P e r th (A u s tra lia zach.) 21,8 (40,0)

154,4 10 T rin id ad 21,5

157,4 9 K o rd o b a (A rg e n ty n a ) 19,8 (39,5)

» n « »

23,6 46,5

160,4 l l B a ta w ia 21,7 46,0

w y c h j e s t z n a n y n iedokładnie; n a to m ia s t odległe s e js m o g ra fy zapisały to trz ę s ie ­ n ie ziem i bardzo w yraźnie, a z a p isa n ia z e b ra ł dr. E. R udolph J). W Batawii, w odległości 22,°4 od źródła, s e js m o g ra f zaczął z a p isy w a ć o l 7 h 7,3m , w K alkucie, w odległości 46,°4 — o 17h l l , 4 m . Zasto- s o w u ją c dane z ta b lic y I-ej, o trz y m a m y n a czas rozpoczęcia się trz ę s ie n ia — I 7 h 3 , l m i I 7 h 3,2m , co może b y ć u w a ż a ­ n e za przybliżenie praw dziw e; je d n a k ż e zauw ażyć należy, że z krzyw ej śred n ich , podanej n a fig. 1 (p. niżej) w y n ik a , że p o ­ w yż sz y czas j e s t około l 1/, m in u ty za- wczesny. Różnica pochodzi z tej lu b in ­ nej z p rzyczyn, p o d a n y c h wyżej; to też lepiej będzie, j e ś l i p r z y jm ie m y przedział

J) B eitrage zur Geophysik, tom V I-y (1904), str. 238—266.

czasu, w s k a z a n y przez krzyw ą , — w te d y p ra w d o p o d o b n y początek trzęsienia p r z y ­ padnie n a I7 h l,5 m , (czas Greenwicki).

P r z y jm u ją c więc, że trzęsienie ziem i zaczęło się o tej godzinie, o trz y m a m y , że dla g ru p y o bserw acy j n a s ta c y a ch w odległościach 103,°4 do 112,°2 (śred nia odległość = 110,°3) przedział czasu ś r e ­ dni z sześciu zapisań dla fazy pierwszej w ynosi 17,1 min., dla fazy drugiej z 10 z a p is a ń — 27,3 min. W Kordobie (A rg e n ­ ty na), w odległości 143° od źródła, zapi­

sy w a n ie rozpoczęło się (d y ag ra m a t, opu­

b lik o w a n y w c y rk ularzu sejsm ologicznym B ritish Association) o 17h 2 1 ,8 m , m axi- m u m zaś zakłócenia z ano tow ane zostało o I 7 h 44,3m (czas Greenwicki). Szczegóły d y a g r a m a t u w skazują, że to o sta tn ie n a ­ leży do fazy drugiej, bardzo w y r a ź n e j ,—

j rozpoczęła się ona około 0,5 min. w c z e ­

(13)

M 20

śniej. S tą d dla pierwszej fazy przedział czasu w ynosi 20,3 min., dla drugiej — 42,3 min. od początku.

Oto ja k ie m a te ry a ły , n a d a ją c e się do użytku, m am y do dyspozycyi. Zauwrażmy odrazu, że z a w ie ra ją one pewne sprzecz­

ności, a p rze dz ia ły czasu nie w z r a sta ją praw idłowo w raz z odległością: sprzecz­

ności pow stały, ja k e ś m y ju ż wyjaśnili, poczęści n a s k u t e k niedokładności w od­

ległych zapisaniach, poczęści n a s k u te k błędów w oznaczaniu p o c z ątk u trzęsienia ziemi. Innego źródła sprzeczności należy się d oszukiw ać w możliwości n ie je d n a k o ­ wo p ręd k ie g o ro zp rz e strze n ian ia się r u ­ chu w r o zm a ity c h k ieru n k a ch , to znaczy, że czas, z uż yty p rzez r u c h falowy w w ę ­ drówce z Ja p o n ii do Europy, np., może być in n y od czasu zużytego przez tenże r u c h w podróży do A m e ry k i na tej s a ­ mej p rze strz e n i. Istnieje kilka w skazó­

w ek, że t a k j e s t istotnie; lecz różnica j e s t n ieznaczna w po ró w n a n iu z całym przedziałem czasu, a poniew aż kwre s ty a ta w ro zpraw ie niniejszej nie m a znacze­

nia, więc pom ijam y ją, a n iepraw idłow o­

ści w ygładzam y w praw idłowej krzyw ej czasów.

Najlepiej to u sk u te c z n ić graficznie, j a k to w id zim y na fig. 1 , gdzie um ieściliśm y ś re d n ie dla g ru p i p ojed y ncze s p o strz e ­ żenia, nie n a d a ją c e się do ugrupow ania, oraz w y k re ś liliś m y średnie k rzy w e cza­

sów dla pierw szej i drugiej fazy.

(Kg. !)•

K rz y w a czasów pierw szej i d rugiej fazy „drgań w stę p n y c h ". Z naki otoczone kółkam i, w skazują

średnie.

317

W idzim y, że krzyw e czasów obu p i e r ­ w sz y c h iaz bardzo są do siebie podobne w g ra n ic a c h między 1 2 ° a źródłem trz ę ­ sień ziemi; n a to m ia s t poza tem i g ra n ic a ­ mi różnią się od siebie zasadniczo. K r z y ­ w a pierwszej fazy, po pewnej n ie p ra w i­

dłowości m iędzy 130° a 140°, staje się bardzo płaską, nieledwie poziomą między 150° a 180°; k rzy w a drugiej fazy koło 130® się uryw a, a ciąg je j dalszy u jaw n ia się około 11 m in u t później. Rozprawa n iniejsza m a głównie n a celu w y ja ś n ie ­ nie ty c h nieprawidłowości, aby zaś u p r o ­ ścić rozw ażanie zagadnienia, uważałem za stosow ne liczby, re p re z en to w a n e przez krzy w e czasów, u gru p o w a ć oddzielnie, gdyż z g a d z a ją się bardziej z sobą i są bardziej użyteczne od d y a g ra m a tó w po- je d y ń c z y c h . W tak i sposób pow stała t a ­ blica, podająca przedziały czasu, z p r z y ­ bliżeniem do 1 m inuty, dla p u nk tów , roz­

m ieszczonych w o dstę p a c h 30 stop ni łu ­ kowych, rozpoczy nając od źródła trz ę sie ­ nia ziemi, a kończąc n a a n ty p o d a c h tego źródła; p rz y te m w a rto śc i dla antypodów nie są w ynikiem bezpośredniej obserwa- cyi, lecz zostały obliczone. P a trz tabli ca n a (str. 318).

Obok przedziałów czasu ufnieściłem śre d n ie pozorne prędkości rozchodzenia się wdłuż łu k u i cięciwy, co w y m a g a k ilk u słów w yjaśn ien ia. J u ż o ddaw n a znane było sejsmologom pojęcie o ró żn i­

cy między i s to tn ą a pozorną pręd k ością ro z p rz e strze n ian ia się trz ę s ie n ia ziemi.

P ie rw sz a —to prędkość, m ierzona wzdłuż k ie ru n k u , przebieganego przez r u c h fa­

low y w rzeczywistości, d r u g a —to pozor­

na prędkość ro zprzestrzeniania, m ierzona wzdłuż jakie go ko lw ie k innego k ieru n k u , zw ykle wzdłuż p o w ierzchni ziemi. Żadna z ty c h prędkości nie daje się oznaczyć ła tw o w j e d n y m punkcie, c h y b a je d y n ie zapomocą w y k re śle n ia k rzy w y c h czasu, tak ic h , j a k n a fig. 1 ; lecz, skoro b ędzie­

m y znali czasy dla d w u pun k tó w , w te d y

różnica odległości od źródła, podzielona

przez różnicę w czasach, da n am średnią

prędkość pozorną rozchodzenia się m ię ­

dzy tem i punk tam i. W tablicy (p. wyżej)

je d e n p u n k t służy za źródło trz ę s ie n ia

ziemi, a dwie w a rto śc i podane oznaczają

(14)

318

w s z e c h ś w i a t

JSS 2 0

T ablica poniższa z a w ie ra czasy, /.u ży w an e przez fale d w u faz „ d rg a ń w stę p n y c h " w ciągu rozchodzenia się od źródła, o raz śre d n ie p ręd k o ści p ozorne ro zc h o d zen ia się w zdłuż lu k u i cię­

ciw y; n ad to odległości oraz głębokości m a k sy m a ln e cięciw , obliczone d la globu o obw odzie

= 40000 km i dla o d stę p ó w 30 sto p n io w y c h .

O dle­

głość

P IE R W S Z A F A Z A D R U G A F A Z A

D ługość N a jw ię k ­ sza głębo­

kość cię­

ciw y.

P rz e d z ia ł czasu

P rę d k o ść w dinż P rz e d z ia ł czasu

P rę d k o ść w dłuż

łu k u cięciw y

łu k u cięciw y łu k u cięciw y

S to p n ie M in u ty Tfm sec. Tfm sec. M in u ty ł(m sec. Tfni sec. Ąm J(m P ro m ie ń

50 6 9,26 9,15 11 5,05 4,99 5553,3 5295,5 0,034

60 11 10,10 9,65 19 5,85 5,58 6666,6 6365,5 0,154

90 15 11,11 10,00 25 6,66 6,00 10000,0 9003,5 0,295

120 18 12,35 10,21 29 7,66 6,54 13555,5 11027,5 0,500

150 21 15,23 9.76 45 6,17 4,55 16666,6 12297,0 0,741

180 22 15,15 9,65 50 6,67 4,24 20000,0 12753,0 1,000

pozorne p ręd k o śc i śre d n ie r o z p r z e s tr z e ­ n ian ia się w km/sec., raz dla odległości wzdłuż p ow ierzchni ziemi, d r u g i — w k ie ­ r u n k u linii prostej poprzez ziemię. Nie ch cem y b y n a jm n ie j p o d s u w a ć m yśli, że d rogi fal p r z e b ie g a ją i s t o t n ie w dłu ż j e ­ dnej z ty c h d w u l in i j , lecz w a rto śc i obli­

czone są m ate ry a łe m , k t ó r y umożliwi n am w yk ry c ie p raw d z iw ej p o s ta c i d ró g p rzebieg any ch.

N ależy jeszcze podnieść, że p r ze d z ia ły czasu i w y n ik a ją c e z nich p r ę d k o ś c i nie pow in ny być uw ażane za b a rd z o d o k ła d ­ ne; n a s tę p s tw e m tw o r z e n ia ś re d n ic h z obse rw ac y j będzie n iew ą tp liw ie w z ro s t przedziałów czasu, a co za te m idzie,

zmniejszenie się pozornych prędkości; ale zato z drugiej s tr o n y trzeba liczyć się z w p ły w e m nieznacznej stosu n kow o p r ę d ­ kości rozchodzenia się zakłócenia poprzez z e w n ę tr z n ą skoru pę ziemi. W ielkości t y c h p o p raw e k nie m ożna oznaczyć do­

kładnie, ale ponieważ oba rodzaje p o p r a ­ w e k za każdym raz e m m ają te n sam z n a k i nie przenoszą razem p ra w d o p o ­ dobnie m in u ty czasu, więc można j e p o ­ m inąć, o ile idzie ty lko o w nioski, niżej w y c iąg ane.

Tłum. L. H.

(Dok. nast.).

K R O N IK A N AUKO W A.

P rom ieniow anie soli p otasow ych. Sole p o ta su w ykazują bezsprzecznie słabą radyo- ak ty wnośó, k tó rą stw ierdzili po raz pierw szy C ampbell i Wood i k tó rą o dtąd badało wielu uczonych, a w szczególności Mac L ellan i K ennedy. Nowym przyczynkiem do tej kw esty i je st p raca E . H anriota, k tó ry w y­

niki sw ych poszukiw ań przedstaw ił na je- dnem z ostatnich posiedzeń A kadem ii p a­

ryskiej. Pierw szem p ytaniem , jak ie się tu nasuw a, powiada H an rio t, je st p ytanie, czy radyoaktyw nośó ta nie pochodzi od śladów k tó reg o ze znanych ju ż ciał rady o ak ty w - n ych. Zauw ażyć należy, że w szystkie zna­

ne ciała rad yo aktyw ne o bardzo długim okre­

sie dezaktyw acyi w ysyłają prom ienie a, k tó ­ re stanow ią główną część całego prom ienio­

wania. Sole potasu, przeciw nie, obdarzone

Cytaty

Powiązane dokumenty

dekomponowane jest na tysiące różnych pojedynczych ryzyk, stąd autorki odniosły się do tego rodzaju ryzyka, który ich zdaniem jest najczęściej spotykane. w przedsiębiorstwie i

Kalafior tworzą różyczki, które wyglądają podobnie jak cały owoc: każda różyczka składa się z mniejszych, te z jeszcze

To, co tomistyczny punkt wi- dzenia na moralność pozwala nam powie- dzieć, to to, że w każdej sytuacji, w której się znajdziemy, gdy podejmowane są dane decyzje

mogą mieć skrzydła: roz- wierane, uchylne, obrotowe, przesuwne bądź występo- wać w konstrukcji mieszanej, np. Praktyczną, gdyż poprzez wysunięcie przed lico ściany

(...) Wkrótce usłyszymy jak szum wielu wód głos Boga, który obwieści nam dzień i godzinę przyjścia Jezusa.. Żyjący święci, sto czterdzieści cztery tysiące, poznają i

Dotyczy zapytania ofertowego nr 1/2020/PROM w ramach projektu „Opracowanie systemu monitorowania marnowanej żywności i efektywnego programu racjonalizacji strat i

Już nigdzie nie ma milczenia; milczenie jest czymś więcej od mowy, wiedzą o tym nie tylko bramini; cisza to największy skarb, jaki człowiek może dać sobie i światu; ale już nie

Majątek Fundacji stanowi jej fundusz założycielski w kwocie 500 (pięćset) złotych oraz inne mienie nabyte przez Fundację w toku działania. odpłatnej i nieodpłatnej