• Nie Znaleziono Wyników

Drwęca 1933, R. 13, nr 49

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drwęca 1933, R. 13, nr 49"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

K onto c z e k o w e P. K. O. P o zn a ń nr. 204115. ( e n a nofodyńczorfo e g z e m n ta rz a 10 g ro szy .

Z D O D A T K A M I : „ OPI EKUN M Ł O D Z I E Ż Y “, „NASZ P R Z Y J A C I E L “ i „ ROL NI K“

Cena ogłoszeń: Wiersz w wysokości 1 m ilim etra na stronie 6-łamowej 15 gr, na stronie 3-łamowej 50 gr, na 1 stronie 60 gr. — Ogłoszenia d ro b n e : Napisowe słowo (tłusto) 30 gr każde dalsze słowo 15 gr. Ogłoszenia zagrań. 100% więcej.

„Drwęca“ wychodzi o razy lygodn, we wtorek, czwartek i sobotę rano. — Crzedpiata wynosi dla abonentów miesięcznie z doręczeniem 1,30 zł.

Kwartalnie wynosi z doręczeniem 3,89 zł.

Przyjmuje się ogłoszenia do wszystkich gazet N u m e r t e l e f o n u : N o w e m ia s to 8.

Druk i wydawnictwo „Drwęca“ Sp. z o. p. w Nowemmieście. Adres telegr.: .D rw ęca' Nowemiasto-Pomorze.

KOK X III. NO WEMl ASTO-POM ORZE CZW ARTEK, D N IA 27 KW IETNIA 1933 N R. 4 9

I teką zakałę sanac.-żydowskiego pisma puszczona w świat?

Niedawno temu, bo w czw artek, dnia 20-go ! kw ietnia, ukazał się na łamach sanacyjnego, a już , prawie całkowicie w żydowskich rękach będącego pisma „Ilustr. K urjer Codzienny” artykuł, pt. „W as- s e r p o la k i — to z a k a ła P o m o r z a “, który i ze względu na zupełnie niezgodne przedstawienie stanu rzeczy, jak i przedewszystkiem dla jego jaknajbardziej szkodliwych następstw dla dziś tak głośnej w świecie spraw y Pomorza, na które z ta ­ ką zawziętością czyhają Niemcy, musi wywołać jaknajsilniejszą reakcję ze strony nietylko już ca­

łego społeczeństw a pomorskiego, ale i całej uczci­

wej opinji publicznej w kraju.

Aby Szan. Czytelnicy zrozumieli, o co się roz­

chodzi, musimy ją bliżej wyjaśnić. A mianowicie, całe starsze społeczeństwo polskie na Pomorzu jeszcze dobrze ma w pam ięci nasze położenie i nasz stan rzeczy w czasie niewoli tu na Pomo­

rzu. Położenie nasze w stosunku do innych dziel­

nic kraju było szczególnie ciężkie i szczególnie f wyjątkowe. Bo i znacznie dłuższa była niewola, f a pozatem, co najfatalniejsze, że wrzynając się kli­

nem w ziemie naokoło niemieckie, stanowiło Pomo­

rze niejako m ałą wyspę w potężnemm orzu niemiec- kości. A jednak mimo jaknajbardziej niekorzyst­

nych warunków, mimo jaknajsilniejszego naporu ze wszech stron i na wszelki sposób gw ałtownych l i potężnych fal niemczyzny na Pomorze, uchroniło się ono przed ich zalewem, zachowało swą polską ! mowę, swego polskiego ducha, swe odrębne życie

i

narodow e aż do dnia wolności. W prawdzie w da- j nych w arunkach nie mogło się obyć bez pewnych I szczerb i stra t po naszej stronie. W szak prze- waga po stronie wroga była zbyt wielka, system zbyt bezwzględny i m etody zbyt wyrafinowane.

Zadano niejedną bliznę, niejedną skazę na­

szemu językowi, przecież nie było na całem Po­

morzu ani jednej szkoły, gdzieby choć jedno słów ko polskie słyszało dziecko polskie. A p ry ­ w atna nauka języka polskiego surowo była wzbro­

niona. N atom iast zewsząd zagłuszano społe­

czeństwo polskie językiem obcym. Czyż wobec tego j dziwić się ktoś może, że język polski nie prze- f chował się po przez tyle wieków niewoli u ogółu ; ludności w całej swej nieskazitelności i czystości, i Ale czyż to, że mimo tak okropnych w prost wa- j runków lud pom orski wogóle utrzym ał swą mowę ojczystą, że nie pozwolił sobie zatruć i skazać | ducha polskiego i że w ytrw ał mimo wszystko we j

wierności dla swej Macierzy, nie musi u każdego j uczciwego Polaka budzić uczuć jak najwyższego 1 podziwu dla h artu i odporności jego ducha?

I temu jedynie zawdzięezyć należy, że cała ; zdobycz niemiecka na Pomorze, owoc kilkuwie-

\

kowej pracy eksterm inacyjnej wobec żywiołu poi- | sklego, okazała się jedynie tern, czem n.p. biel f

śniegu. Przyjdzie słońce i odrazu znika wszystko, f

a najwyżej pozostają gdzieś niegdzieś w szczeli- f

nach, we w klęsłościach brudne szmaty śnieżne

\

i tyła z tego. Tak się stało z całą niemczyzną na Pomorzu. — Ledwo zaśw itał dzień wolności, a cały ; ten sztuczny nalot, cały ten pokost niemiecki o d razu i odpadł i Pomorze ukazało się od razu w szacie czysto polskiej. Pozostały jedynie tu i tam jakieś tam nic nie znaczące szm atki, gdzie niegdzie resztki osadu niemieckiego tak, że aż podziw bierze każdego cudzoziemca, że takie nikłe były wyniki tylowiekowej a tak intensywnej pracy germ aniza- torskiej. A tu n a ra z p ism o , m ie n ią c e s ię b y ć p o la k ie m , c h c e te m u z a d a ć k ła m , w y w o d z ą c w d łu g im a r t y k u le na s w y c h la m a ch , ź e to w s z y s t k o j e s t n ie p r a w d ą , ź e P o m o r z e d a le ­ k o j e s z c z e n ie j e s t n a p r a w d ę p o ls k ie , bo ta je­

go polskość jest tylko pozorna, bo pełno jeszcze w niem niemczyzny, pełno w niem tak zw. W asser- polaków, to jest rozcieńczonych Polaków — całe rzesze jeszcze takich Polaków, którzy ty l­

ko czekają na to, by się zjawił Hitler, żeby móc pomnożyć sobą liczbę Niemców i stworzyć odrazu na Pomorzu większość niemiecką. I pytam y, czy

może być bardziej paskudna, bardziej przew rotna, ? bardziej szkodliwa robota, nad tę , która się u wy- jj datnia w rzeczonym artykule.

To w p r o s t w o d a na m ły n n ie m ie c k i, to \ p o d a w a n ie w p r o st s k u t e c z n e j b ro n i w r ę c e j w r o g a w j e g o w a lc e o z d o b y c ie P o m o r z a , I to n a jp o tw o r n ie js z a p r z y te m o b e lg a , rzu- j eo n a w tw a r z c a łe j lu d n o śc i p o m o r s k ie j za \ j e j b o h a te r s k ie w y t r w a n ie p rzy p o ls k o ś c i.

Czyż możliwem, że autorem tego niegodziwego ] paszkwilu miałby być rodow ity Pomorzanin ? To

\

chyba musiałby być albo żyd albo jakiś zdegene- j row any lub jakiś zgoła niepoczytelny Polak.

I p o m y ś le ć , n ie z n a la z ł s ię n ik t w P o l­

s c e , k tó r y b y t ę o h y d ę b y ł s k o n f is k o w a ł i w t e n sp o só b p r z e s z k o d z ił j e j r o z e j ś c iu s ię n ie t y lk o po c a ły m k r a ju , a ie d a le k o p o ­ za j e g o g ra n ic a m i w o b e c t e g o , ź e t o s a n a - c y jn o -ż y d o w s k ie p ism o , n i e s t e t y , m a w i e l ­ k ą p o c z y tn o ś ć !

I pomyśleć w erze takiej skwapliwości w kon­

fiskowaniu pism narodowych !

Co pisze w tej samej sprawie pelpliński „Pielgrzym“?

W krakow skim „II. K urjerze Codz.”, w nr. 108, pisze rze­

czone pismo czytam y napaść dzień, pod ty t. «W asserpolaki” — to zakała Pomorza!* A utorem tegoż a rty k u łu je s t sa n ac y j­

ny dziennikarz pan A leksander Sched lin Czarliński, k tó ry ongiś był red ak to rem w ojew odzińskiego „Dnia Pomorskiego*”

w T oruniu.

Pan ten na w stępie zaznacza, że je st rodow itym Pom o­

rzaninem , więc ośm iela się odsłonić «w ystaw ę” — W asser- polaków ....

Isto tn ie p. Czarliński urodził się na Pom orzu, je d n ak nie zna duszy ludności pom orskiej, nie rozum ie jej c h a ra k ­ teru , jej usposobienia, a już wogóle nie po trafi spojrzeć w serce P om orzanina, pełne p ro sto ty i szczerości. J e d n a k prze- dew szystkiem serce pom orskie bije gorącą m iłością dla Pol­

ski i przyw iązaniem do rodzinnej ziemi Ojców.

Te w szystkie iskry pom orskiej duszy tliły się kiedyś ta k ­ że w sercu p. Czarlióskiego, gdy przed la ty przebyw ał w rodzicielskim dom u w Chełmży. Lecz m łody A leksander Cz.

rw ał się w św iat, w yjechał do A ustrji, w stępując do wojska, żeby zostać austryjackim oficerem. W czasie w ojny św iato ­ wej p. Czarliński w alczył już jako oficer cesarza F ranciszka Józefa.

Ze p. Czarliński za długo przebyw ał w A u strji i mimo swego urodzenia na Pomorzu, nie znał i nie zna stosunków pom orskich, dowodzi to, iż Bydgoszcz w swoim a rty k u le uznaje za „ n a tu ra ln ą i fak ty c zn ą” stolicę Pom orza.

W szystkim bowiem Pom orzanom w iadom o, że Bydgoszcz w czasach przedrozbiorow ych, a już wogóle w okresie zabor­

czym nigdy nie prom ieniow ała nad Pomorzem ani pod względem politycznym , k u ltu ra ln y m i społecznym . O środ­

kam i ducha polskości na Pom orzu za czasów niewoli były przedew szystkiem m iasta Toruń, Chełm no i Pelplin, tam by­

ły centrale, któ re zasilały zdrow ym prądem narodow ym lud pom orski. To je st pierw sza nie bez znaczenia dla cało ­ ści pom yłka.

Dalej p. Czarliński za sta n aw ia się, skąd p o w sta ła nazw a

„W asserp o lak ”. P rzyznaje się szczerze, źe nie wie. Przyj­

m uje jed n ak ta k ą definicję : c z ło w ie k o p o ls k o ś c i z d o ­ m ie s z k ą w o d y c z y li... r o z c i e ń c z o n y P o la k .

Otóż w arty k u le „W asserpolaki“... p. Czarliński staw ia Pom orzanom rozm aite zarzuty, k tó re są pow ażnie n ac ią g a­

ne i przejaskraw ione, albowiem pojedyńcze w ypadki b y ­ w ają uogólniane.

N apraw dę, źle jest, że k o n d u k to r polski odzyw a się po niem iecku. P ostępow anie jego potępiam y. Ale pytam y, dlaczego to tyle niem ieckich w łościanek przyjeżdża na targi.

Skąd one się w zięły ? Są to żony niem ieckich kolonistów , z których w iększa część napew no b y ła b y już w «Y aterłan- dzie”, gdyby sanacja w Sejmie nie u chw aliła um owy likw i­

dacyjnej, mocą której obecnie ty siące Niemców pozostało n ad a l w Polsce.

W zw iązku z rzekomem używ aniem języka „panów ” używ a sobie p. Cz., w yśm iew ając się z k u ltu ry lu d u pom or­

skiego, która ograniczała się w edle jego zd an ia w łaściw ie do k analizacji ta n d e tn e j „gute S tu h e ” i um iejętności pisania i czytania, a przy tern szanuje „pom azańca, w którego ręku czuje b a t”.

Dosyć, p an ie C z a rliń sk i! W olno Ci nap o m in ać Niemców i szkalow ać zniem czonych Polaków , ale nie wolno Ci rzucać bezczelności i oszczerstw pod adresem pom orskiego w łościa­

nina i m ieszczanina. Przecież w łaśnie te w arstw y ludu po­

m orskiego mężnie staw iały opór fali germ anizacyjnej. Nie pozwoliły się d ep tać butem pruskim . Z achow ały w ciężkiej niewoli w iarę sw ych Ojców i narodow ość, przez co Pomorze w róciło z pow rotem do Polski.

A dalej, że b u ta i b a ta P om orzanie nie cierpią, n a jle p ­ szy dowód w tern, że nie uległy pod butem pruskim i dziś nie p o d d ają się mimo b ata sanacyjnego, którego pan je st zw olennikiem .

O „k u ltu rz e ” i o „kan alizacji“ n iep o trzeb n ie p an jako sa n a to r w spom niał, bo Brześćji inne spraw ki m ówią najlepiej, jak „ ta n d e n ta ” je st sanatorów «gute S tu b e ”.

Po oszczerstw ach^ rzuconych na lud pom orski, „przesko czył” p. Czarliński na te m a t w łaściw szy i słusznie grom pism o niem ieckie „D eutsche R u n d s c h a u ”, k tó re dobrze pro speruje oraz stw ierdza, że w Bydgoszczy przy ul, Dworco wej i G dańskiej są aż 4"księgarnie niem ieckie, k tó ry ch wy staw y u ginają się pod „ lite ra tu rą ” h itlerow ską — rew izjoni styczną...

„ W a s s e r p o la k “ — t o r e n e g a t , — w a s s e r p o la k ! “ t o s ą z a k a ła P o m o r z a w oła p. C z a rliń s k i! P a m i ę t a m y j e s z c z e t y c h g r e n e s z u c ó w o p o ls k ic h n a z w is k a c h , k t ó r z y g r a s o w a li n a P o m o r z u !

— Tak jest, pam iętam y tych rozm aitych, co to mówili w gim nazjum : mój język ojczysty to „d eu tsch -p o ln isch “ . Dzisiaj siedzą oni w sanacji, są tysiącprocentow em i „pań- stw ow cam i”. m ają koncesje, stanow iska, ordery itd.

P am iętam y także tych „nibyto—P olaków “, co to szli n a

«w ędkę” greneszucu, ale to w szystko je st obecnie w jed n y m obozie razem z autorem arty k u łu .

P am iętam y też pew nego oficera au strjac k ieg o niby P o la­

ka, k tó ry za b ran ia ł rodzinie swojej pisywać do siebie listy w języku polskim .

Ale p. C zarliński w o łał: „ T r z e b a P o m o r z e z a j ą ć p o n o w n ie , a l e t w a r d ą r ę k ą l — W a s s e r p o la k ! z n ik n ą w ó w c z a s z w id n o k r ę g u P o m o r z a .

Co się zaś tyczy „W asserpolaków ”, to ty ch w śród P o­

m orzan, co stw ierdził i w Senacie ks. se n ato r Bolt, je st bardzo mało. A ci, co byli, zn ajd u ją się dziś w obozie s a n a ­ cyjnym . Z zniknięciem sanacji, w której „w a sserp o la k i”

znalazły swój przytułek, zniknie z Pom orza i ta nietylko p o ­ m orska zakała.

Sensacyjny projekt rządu Stanów Zjednoczonych.

A m e r y k a d o m a g a s ię o b n iż e n ia w a r to ś c i w a lu t w e w s z y s t k ic h k r a ja c h E u ro p y . Paryż. Nadeszły tu informacje, że eksperci am erykańscy złożyli ekspertom angielskim p ro ­ jek t m iędzynarodowej dew aloryzacji walut.

P rojekt ten opierałby się na następujących z a s a d a c h : 1. dew aloryzacja m iałaby nastąpić je­

dnocześnie we w szystkich krajach, 2. dew alory­

zacja m usiałaby sprowadzić w aluty do poziomu niższego od określonego dziś jako w artość realna, 3. dew aloryzacja dokonana być winna w ten sp o ­ sób, aby zapewniła autom atyczny rozdział złota.

Przez w artość realną należy rozumieć porów nanie w artości jednej w aluty z jakąkolw iek bądź inną.

Parytet dolara będzie obniżony o 15 czy 20 proc.?

S to s u n e k fu n ta s z t e r łin g a do d o la r a 1:3,50 a lb o 1

j

4.

Z W aszyngtonu donoszą. W dotychczasow ych rokow aniach angielsko-a mery kańskich porozu­

mienie rzekom o nastąpiło o tyle, że już w najbliższych dniach ma być ustalony nowy stosunek dolara do funta. W kołach bliskich do rządu mówią, że naw et możliwe jest ogłoszenie urzędow ego kom u­

nikatu w tej sprawie. W edług tego kom unikatu dolar doznałby dew aluacji, wynoszącej 15-20 proc.

W City tw ierdzą, że Anglicy pragną przep ro­

wadzić stabilizację 3 i p ó ł dolarów za funt, a A m e­

rykanie 4 d o la r y za funt.

W dalszym ciągu odbyw ają się rokow ania między rzeczoznawcam i angielskim i i am eryk ań ­ skimi, przyczem spraw y, którem i się oni zajmują, dotyczą zagadnień techniczno-w alutow ych i stoją w ścisłym związku z przygotow aniam i do św ia­

towej konferencji gospodarczej.

Rzeczoznawcy ci zbierają się w gm achu mini­

sterstw a spraw zagranicznych, a w Białym Domu odbędzie się konferencja R oosevelta

z

Mac Do­

naldem.

15 czerwca otwarta zostanie

światowa konferencja gospodarcza.

Londyn. W najbliższą sobotę obradow ać b ę­

dzie w Londynie kom isja przygotowawcza, k tó ra ustali datę rozpoczęcia wszechświatowej konferencji gospodarczej i opracuje porządek obrad Komisji.

Przewodniczy angielski m inister spraw zagr.,

John Simon. Jak słychać, Simon wysuwa jako

datę otw arcia konferencji dzień 15 czerwca rb.

(2)

O obrazę ks. Ł ady.

P r o c e s , t o c z ą c y s ię p r zed s ą d e m w a r s z a w ­ sk im , o d s ło n ił s m u tn e s to s u n k i, p a n u ją c e

w sz k o ła c h w Ł om ży.

W arszaw a, 23. 4. — Sm utne św iatło na stosunki szkolne w Łomży rzuciła rozpraw a w sądzie ap elacyjnym o dbyw ają­

ca się pod przew odnictw em sędziego H e r m ano w s ki ego.

Tło spraw y je st n astęp u jące :

Swego czasu w ydał arcy p asterz diecezji łom żyńskiej J. E. ks.

Biskup Łukom ski orędzie. W orędziu tym podał fak ty nie sły c h a­

ne, a mianowicie, że ć w ic z e n ia s p o r t o w e m to d z. o d b y w a ły s i ę w d n i ś w ią t e c z n e . Co g o r s z a , u c z e n i c e o d b y w a ły ć w ic z e n ia w k o s tj u m a c h s p o r t o w y c h n a s t a d j o n i e w o j s k o w y m , w o b e c n o ś c i ż o ł n ie r z y , k t ó r z y p r z e p a ­ s a n i b y li t y l k o n ie w ie lk ą o p a s k ą . U c z e n ic o m k a z a n o r o z b ie r a ć s i ę i p r z y w d z ie w a ć s t r ó j s p o r t o w y w o b e c n o ś c i ż o łn ie r z y , a t y m , k t ó r e o p o n o w a ły , g r o ż o n o , ż e z o s t a n ą u s u n ię t e z e s z k o ły . W y c h o ­ w a w c y t łu m a c z y li d z ie w c z ę t o m o p o r n y m , ź e k ie r u j ą s i ę o n e f a łs z y w y m w s t y d e m .

U kazanie się orędzia w yw ołało poważne zam ieszanie w źeńskiem sem inarjuin nauczy cielskiem, którego nauczyciele zw ołali specjalne zebranie, na którem doszli do przekonania, ż e in s p ir a t o r e m o r ę d z ia b y ł ic h k o l e g a , p r e f e k t k s A le k s a n d e r Ł ad a. N a z e b r a n iu t e m n ie b y ł k s . p r e f e k t o b e c n y . N a u c z y c ie le p o s t a n o w ili o g ł o s i ć b o j k o t k s . p r e f e k t a i zam ieścili w „Przeglądzie Łom żyń­

sk im ” 5 czerwca 1932 r. a rty k u ł pt. „Słuszny bojkot kole­

ż e ń sk i”, zaczynający się od słó w : „Łomża, 26. 5. 1932. Do K siędza A lek san d ra Łady, nauczyciela religji w państw o- wem sem inarjuin nauczycielskiem źeńskiem w Łom ży”.

W arty k u le tym p o d a li o n i, ż e o r ę d z ie z o s t a ło w y w o ła n e n ie k o i e ż e i i s k i e m p o s t ę p o w a n ie m k s ię d z a . Z a r z u c ili m u , ż e w p r o w a d z a d e s t r u k c j ę w p r a c y w y c h o w a w c z e j n a t e r e n i e s z k o ły , ż e w y w o łu j e r o z d ż w ri ę k m ię d z y n a u c z y c i e ls t w e m , a m łodzieżą i kopie przepaść m iędzy nauczycielstw em , a społeczeństw em . WTo b e c t e g o p r z e s t a j ą u w a ż a ć k s ię d z a z a s w e g o k o l e g ę i n ie b ę d ą p o d a w a ć m u r ę k i.

K s. Ł a d a p o c z u ł s i ę d o t k n ię t y t e m i z a r z u t a m i i w y stąp ił do sądu ze skargą o obrazę i zniew agę przeciwko 18-tu nauczycielom i redaktorow i pism a — Piotrow skiem u.

W czasie rozpraw y w sądzie okręgow ym w Łomży zezna­

w ało szereg świadków. Część z nich, z ram ienia obrony, głów nie z pośród personelu szkoły, nie przy zn aw ała zarzu­

tów , w ysuw anych przez ks. prefekta. N atom iast św iadkow ie z ram ieni oskarżenia p o t w ie r d z a li s m u t n e f a k t y , przy­

toczone w orędziu, a przedew szystkiem stw ierdzali p o t ę ­ p ie n ia g o d n ą o k o lic z n o ś ć , ż e n a t e r e n i e s e m in a r ­ iu m ż e ń s k i e g o w Ł o m ż y p r o w a d z o n a b y ła w a łk a z r e l l g j ą k a t o lic k ą .

Uczenice, zeznające w ch arak terze św iadków , potw ier­

dziły te fakty. N iektóre z nich zeznały, iż p r ó b o w a ły o p o n o w a ć , ż e n ie c h c ia ły ć w ic z y ć n a s t a d j o n i e w o j ­ s k o w y m , b o w s t y d z iły się rozbierać wobec mężczyzn.

Na wczorajszej rozpraw ie, na w niosek adw. Nowodwor­

skiego, pow ołano trzech św iadków oskarżenia. Św iadek H elena S trzem ecka zeznaw ała n a te m at niem oralności, p a n u ­ jącej w szkole. Ośw iadczyła ona, że m o r a ln o ś ć u c z e n ie

b y ła w p r o s t k a t a s t r o f a ln a . Ja k ie w ydarzenia zachodziły w uczelni, z której w przyszłości m iały wychodzić sam o­

dzielne w ychowaw czynie*nauczycielki, niech zaśw iadczy fakt, że p r z e w o d n ic z ą c y m u s ia ł z a r z ą d z ić p r z y z e z n a n ia c h t e g o ś w ia d k a r o z p r a w ę p r z y d r z w ia c h z a m k n ię t y c h .

N astępnie zeznaw ali dwaj księża prefekci, Brodzki i Ło- skow ski, na okoliczność niereligijności w śród młodzieży. Na te re n ie Łomży rozpow szechniany był a r t y k u ł p t. „ P a ń s tw o , K o ś c ió ł i k l e r ”, w którym propagow ano hasło rozdziału Kościoła i P ań stw ą, zerw ania K onkordatu, w prow adzenia ślubów cyw ilnych, a n aw et cytow ano tak ie zdanie, że „do­

brze czynił min. Czerwiński, chcąc znieść w ykłady religijne w szk o łach ”.

J e d n a z uczenie z o s t a ła n a g r o d z o n a p r z e z d y r e k c j ę u c z e ln i z a t o , ż e p u b lic z n ie w y s t ę p o w a ł a p r z e c iw k o o r ę d z iu B is k u p a . O t r z y m a ła ona w nagrodę s t y p e n d ju m .

N auczyciel Sem inarjum Z a r o ś łiń s k i w y s z y d z ił S o d a - l i c j ę M a r ja ń sk ą : — „Co t o z a c y r k p r z y j e c h a ł ? J a ­ k i e ś w a r j a t k i u b r a ły s i ę w s z m a t k i, w s t y d z iłe m s i ę ” ...

— mówił o procesji sodalisek do uczenie. Uczenice, należące do sodaiieji, zdaniem św iadka, mogły być narażone n a nie- uzyskanie posady po ukończeniu sem inarjum .

D odatkow o zeznaw ała jeszcze św. H elena S trzem ecka, k tó ra przedstaw iała skargi niektórych uczenie na n ieodpo­

w iednie odnoszenie się do nich nauczycieli.

Po zakończeniu przew odu sądow ego i przem ów ieniach stro n sędzia H erm anow ski odroczył rozpraw ę do p oniedział­

ku ; wówczas będzie ogłoszony w yrok.

Sąd uniewinnił nauczycieli łomżyńskich!

W arszaw a, 25. 4. W czoraj o godz. 12 w p o łudnie sędzia H erm anow ski ogłosił w yrok w procesie ks. Ł ady z red.

„P rzeglądu Łom żyńskiego” Piotrow skim i 18-tu nauczyciela­

mi żeńskiego sem inarjum nauczycielskiego w Łomży.

Mocą ogłoszonego przez sąd apelacyjny w yroku — w y­

rok pierw szej instancji, u n ie w in n ia j ą c y o s k a r ż o n y c h , z o ­ s t a ł z a t w ie r d z o n y . Sąd apelacyjny u zn a ł w yrok pierw szej in stan c ji za słuszny, w yszedł je d n a k z in n y c h założeń niż sąd okręgow y w Łornźy.

Czas już

k o n i e c z n i e sobie zapisać na nowy miesiąc MAJ lub na MAJ i CZERWIEC,

„ D R W Ę C Ę ’\

k tó ra informuje swych Czytelników o wszystkiem, co wiedzieć każdemu z nich jest potrzebne i poży­

teczne. — A więc nie zwlekać z zapisaniem gazety na nowy m iesiąc!

ZdaDiem sądu zarzut, że list 18-tu oskarżonych został ogłoszony w „Przeglądzie Łom żyńskim ” za ich wiedzą, jest niesłuszny, gdyż Piotrow ski ogłosił go bez wiedzy nauczy­

cieli. 'S ą d w w ystąpieniu nauczycieli sem inarjum nauczy­

cielskiego ni© d o p a t r z y ł s i ę z n ie s ła w ie n ia i o b r a z y k s . Ł a d y , gdyż w ogłoszonym liście nie było chęci obrazy, a tylko o stra k rytyka.

Nie podzielił n ato m iast sąd poglądu sądu okręgowego, iż oskarżeni przeprow adzili dowód praw dy, w prost prze­

ciwnie, zdaniem sądu apelacyjnego, z przew odu sądowego w ynika, że o s k a r ż e n i d o w o d u p r a w d y n ie p r z e p r o ­ w a d z ili.

Imieniem oskarżyciela pryw atnego złożenie skargi k a sa ­ cyjnej zapow iedział adw. Czarkowski.

' Tragiczna śm ierć kapłana.

K s. J a n K rupka z g in ą ł n a m ie js c u pod k o la m i a u to b u su .

Warszawa, 25. 4. Na szosie, prowadzącej z So­

bolewa do Garwolina, w ydarzył się w dniu wczo­

rajszym w strząsający wypadek.

Ksiądz Jan Krupka, wikarjusz parafji w So­

bolewie, udał się na rowerze z tej miejscowości do Garwolina.

W pobliżu tego miasteczka ksiądz Krupka dostał się pod przejeżdżający szosą autobus i po­

niósł śmierć na miejscu.

Wszczęto śledztwo w celu stwierdzenia, kto ponosi winę za w ypadek.

W I A D O M O Ś C I

N o w e m i a s t o , dnia 26 kw ietnia 1933 r K alendarzyk, 26 kw ietnia, Środa, Kleta i M arcellina.

27 kw ietnia, Czwartek, Teofila.

Wschód słońca g. 4 — 15 m. Zachód słońca g. 18 — 51 ni.

Wschód księżyca g. 5 — 09 m. Zachód księżyca g. 22 — 59 m.

S z k o ła G o sp o d a r stw a D o m o w e g o w P u ck u .

Szkoła G ospodarstw a Domowego i H otelarstw a, p ro w a­

dzona przez Pom orską Izbę Rolniczą w Pucku, rozpoczyna 5-cio m iesięczny kurs le tn i 15 m aja 1933 roku.

Kurs obejm uje n astęp u jące działy p r a k ty c z n e : gotow a­

nie, pieczenie, sm ażenie, krój, szycie, h a fty b iały i kolorow y (kaszubski), porządki domowe, pranie, prasow anie, hodow lę i t. p. oraz przedm ioty te o re ty c z n e : religję, język polski, n au k ę o Polsce, rach u n k i gospodarcze, higjenę, w ychow anie dziecka, w arzyw nictw o, hodow lę i t. d.

Przy szkole je st in te rn a t. O płata za utrzym anie w in te r­

nacie w ynosi 30 zł. miesięcznie, a za nau k ę za cały kurs 32 zł. Przyjm uje się uczennice z ukończoną szkołą pow sze­

chną od la t 15-stu "do 35-ciu. Dla dojeżdżających zapew ­ nione są zniżki kolejowe.

Do zgłoszeń dołączyć n a le ż y : m etrykę urodzenia, św ia­

dectwo szkolne, św iadectw o m oralności i zdrowia. Zgłoszenia przyjm uje i bliższych inform aeyj udziela Zarząd K ursu w Pucku ul. P re zy d e n ta nr. 13 gm ach S tarostw a.

T an i T y d z ie ń K sią żk i.

Ja k w la tac h ubiegłych, ta k i w roku bieżącym odbyw a się we w szystkich księgarniach w dniach od 27 kw ietnia do 10 m aja „Tani Tydzień K siążki”. Obniżka od cen katalogo­

w ych wynosi od 30 do 90 proc., wobec czego już za kilka­

naście groszy można nabyć cenne i w artościow e dzieła. Po dniu 10 m aja będą obow iązyw ały zpow rotem pełne ceny katalogow e. Książki po cenach obniżonych m ożna również zam aw iać pocztą, przyczem zo staną w ykonane te zam ów ienia zam iejscowe, które w płyną do dnia 14 maja.

W bież. roku w myśl uchw ały Zw iązku urządza w tym czasie także k sięgarnia „D rw ęca” w Nowemmieście „Tydzień Taniej K siążki, gdzie obniżono książki, objęte Taniem Tygodniem w myśl uchw ały.

1 m ia s ta i p o w ia tu

P o r z ą d e k o b r a d

p o s ie d z e n i a S e j m ik u P o w ia t o w e g o w d n ia 2 9 -g o k w i e t n ia 1933 r.

1. Odczytanie i przyjęcie do w iadom ości protokółu z o sta ­ tniego posiedzenia Sejmiku Powiatowego.

2. W prow adzenie nowych członków.

3. U chw alenie zm iany s ta tu tu o o p łatach pow iatow ych za b adanie zw ierząt rzeźnych i m ięsa i włośni.

Ł

U chw alenie sta tu tu i tary fy dla Szpitala P ow iato­

wego.

5. Przyjęcie do wiadom ości d ekretu P an a W ojewody Pom orskiego z dnia 30. 1. 1933 r. Nr. SFF. 7 315 w spraw ie zatw ierdzenia uchw ały w przedm iocie poboru dodatk u ko­

m unalnego od o p ła t państw ow ych n a w yrób i sprzedaż trunków alkoholow ych na rzecz pow iatu lubawskiego.

6. Zniesienie uchw ały Sejmiku Powiatowego z dnia 21. 12. 1931 r. w przedm iocie przystąpienia pow iatu lu­

bawskiego do spółki mleczarskiej w Rakowicach.

7. U chw alenie w prow adzenia u staw y o nadzorze p a ń ­ stwowym nad buhajam i na całym terenie pow iatu lu­

bawskiego.

8. Uchw alenie budżetu n a rok 1933)34.

9. U pow ażnienie W ydziału Pow. do przenoszenia k re­

dytów w budżecie aa rok 1933)34.

10. U chw alenie dodatków kom unalnych do podatków państw ow ych n a 'r o k 1933:34.

11. U chw alenie sta tu tu o o p ła tac h drogowych na rok 1933)34.

12. S praw a zm iany s ta tu tu K om unalnej K asy Oszczę­

dności pow iatu lubaw skiego.

13. Spraw ozdanie i bilans K om unalnej Kasy Oszczędności za rok 1932 i udzielenie organom K asy pokw itow ania.

14. Przyjęcie spraw ozdania rachunkow ego z w ykonania b udżetu n a rok rachunkow y 1931)32 i udzielenie W ydziałowi Powiatow erńu pokw itow ania.

15. S praw a niepodpisania protokółu z posiedzenia^Sejm iku Powiat, z dnia 25. VI. 1932 r.

16. W ybór zastępcy sędziego rozjemczego na obwód Grabowo.

17. W ybór jednego członka komisji rew izyjnej Pow ia­

tow ej Kasy Kom unalnej.

18. Uchwalenie dodatkow ego zabezpieczenia hipotecznego pożyczki długoterm inow ej w U bezpieczalni Krajowej w Po­

znaniu w wysokości 50.000 złotych.

19. Uchw alenie k orzystania w roku 1933)34 z k re d y tu krótkoterm inow ego w wysokości 100.000 złotych w Komu­

nalnym B anku K redytow ym w Poznaniu.

20. W ybór przewodu. S ądu Rozjemczego dla szkód łow ieckich na obwód O strow ite.

21. W olne wnioski.

N owem iasto, dnia 13 k w ietnia 1933 r.

S taro sta jako Przew odniczący W ydziału Powiatowego (—) Dr. W. Tomczyński.

Apel do społeczeństwa na dzień Trzeciego Maja.

N o w e m i a s t o . Zbliża się dzień 3 Maja, rocznica k o n sty ­ tucji, dzieła wiekopom nego dla dziejów naszych. Dzień ten je st świętem państw ow em i kośeielnem , je st również świętem ośw iaty. Ku uczczeniu św ięta narodow ego 3 Maja organizuje Tow arzystwo Czytelni Lud. tak, jak w la ta c h ubiegłych, uroczysty obchód oraz zbiórkę na Dar N arodowy. Dzień 3 Maja w inien być więc dniem ofiarności dla ośw iaty, jako tego czynnika, który podnosi społeczeństw o, a którego znaczenie ta k docenia Tow arzystwo Czytelni Ludowych, pro­

w adząc od przeszło pół w ieku na k resach zachodnich w ytrw ale skuteczną pracę kulturalno-ośw iatow ą.

M inisterstw o W. R. i O. P. pozwoliło i w tym roku na urządzenie w czasie od 3 do 9 m aja w łącznie zbiórki publicznej p. n. „Dar N arodow y 3 m a ja”. Na cele ośw iatow e TCL przeznaczone są też w szystkie dochody ze sprzedaży nalepek, znaczków, chorągiew ek i 'wszelkie inne ofiary.

Dnia 3 Maja w szystkie okna w szystkich budynków7, ta k pry w atn y ch jako i urzędow ych, pow inny być ozdobione nalepkam i TCL. i chorągiew kam i, a te o sta tn ie w inni nieść uczestnicy także w7 pochodzie. Nalepki, znaczki, chorągiew ki itd. otrzym ają w szystkie nasze podkom itety po wioskach, a również m ożna je nabyw7ać w naszych księgarniach.

Mimo ciężkich dziś czasów nie wolno nam skąpić grosza n a ta k wzniosły cel. J e s t ciężko, dać mniej, ale dać.

Z a w o d y k o l a r s k i e 3 M a ja .

Z okazji uroczystości Św ięta Narodow ego organizuje Pow iatow y K om itet P. W. i W. F. pow iatu lubaw skiego zawody kolarskie na przestrzeni L u b aw ę—Now em iasto (20 kim.). W program w spom nianych zawodów wchodzi tylko bieg sekcjam i. Sekcja ta k a sk ła d a się z 4 rowerzystów7.

Do zawedów7 m a praw o staw7ać każda organizacja, wy­

dzielając do niej sekcję, sk ła d ającą się z 4 row erzystów , którzy technikę jazdy na row erach opanow ali w sto p n iu dostatecznym .

Z b ió r k a . Dnia 3 m aja o godz. 14-ej na Rynku w L uba­

wie, gdzie n astąp i badanie lekarskie i losow anie kolejki biegu;

rów nocześnie kom isja zapozna zawodników7 z regulam inem biegu.

S t a r t . W Lubaw ie Rynek godz. 14,30.

M e ta . N ow em iasto Rynek.

O K R Ę T Ś M I E R C I

w krainie wiecznych lodów.

(Ciąg dalszy).

25

Ogółem dw unastu śm iałków zbliżało się wolno i ostrożnie do tajem niczych nieznanych brzegów.

Stuerm er działał z nadzwyczajną rozw agą i przezornością; pomimo, iż tutaj na Szpicbergu nie lękał się napaści dzikich, rozdał jednak tow a­

rzyszom wyprawy broń i amunicję i rozkazał wziąć ze sobą topory i haki. Prow iantu t zabra­

no ze sobą na dni osiem. Przeciwko zimnu zaopatrzono się

w

grube futrzane ubrania, czapki i płaszcze. Łódki wprowadzono do małej zatoki i wyciągnięto na ląd, pozostaw iając przy nich na straży jednego z majtków. Pozostała grom adka zapuściła się w głąb kraju.

Początek połączony był z ogromnem i trudno­

ściami, gdyż wszędzie, gdzie się tylko zwrócili, sterczały nagie, pokryte zmarzłym śniegiem, skały.

Ponieważ nigdzie nie było można dostrzec żadnych przejść czy wąwozów, m usieli drapać się w prost przez góry, z których niejedne dochodziły do dw ustu m etrów w y s o k o ś c i.^

— Uważajcie na skały, dzieci, w ołał Stuerm er.

Z dziennika wiemy, że porobiono znaki, które J miały wskazywać drogę do wgłębienia, w którem ów skarb zakopano.

Dotychczas jednak nic nie znaleziono, pomimo, iż Edw ard najstaranniej oglądał każdą skałę.

W ten sposób szli do południa. Teraz jednak postanow ili zatrzym ać się i przygotow ać posiłek.

Po spożytym obiedzie kapitan nakazał dalszą drogę, nie ociągając się więc zaczęli się zapu­

szczać coraz dalej w głąb wyspy.

Nagle około godziny czwartej, kiedy Stuerm er zaczął już mówić o odwrocie, ściemniło się nie­

spodzianie, słońce schowało się za chm ury, ostry, m roźny w iatr powiał nad wyspą i zaczęła się sro- żyć straszna śnieżna burza, która w przeciągu dziesięciu m inut ubrała całą grom adkę w grube białe płaszcze.

W takich w arunkach nie można było myśleć ani o dalszym marszu ani o powrocie. K apitan kazał swoim ludziom ukryć się pod w ysoką sk a ­ łą, k tóra ich przynajmniej z jednej strony osłonić m ogła przed groźną siłą zamieci. Z początku ka- v pitan przypuszczał, iż burza przejdzie szybko. Po upływ ie jednak dwóch godzin, widząc rosnące i wkoło siebie i swoich coraz potężniejsze wały

śnieżne, poznał, że spraw a stała się poważną, i a naw et groźną. Noc zapadała szybko, nie można więc było naw et marzyć o jakim ś powrocie do łódek, należało przygotow ać się na przepędzenie nocy pod gołem niebem.

Była to wcale niewesoła perspektyw a. Taka zimowa noc na Szpicbergu, bez obozowiska, bez możności naw et rozpalenia ognia, mogła mieć sm utne następstw a.

— Co my mamy robić, Hawkinsie ? — zwrócił się kapitan do swego sternika.

— Mnie się zdaje, kapitanie — odrzekł do­

świadczony m arynarz — że nie pozostaje nam nic innego, tylko pójść za przykładem Eskim osów i zbudować sobie chackę ze śniegu.

— Chatkę ze śniegu ? — pow tórzył Stuerm er.

— Masz rację, stary przyjacielu, jeżeli uda się nam szybko zbudować chatę, to będziemy dosko­

nale zabezpieczeni przed nocą. Rano^ przypu­

szczam burza nareszcie przejdzie i będziemy mogli wrócić do łódek.

K apitan w ydał rozkaz budow ania chaty i m a­

ła grom adka rzuciła się z zapałem do roboty, dla każdego miłej i pożądanej.

W krótce utworzono ze świeżo spadłego śniegu

pagórek, mający w przecięciu około sześciu metrów.

(3)

Najlepsze trzy sekcje zo staną w yróżnione dyplomami .honorowe mi.

Zgłoszenia sekcji rowerzystów kierow ać do K om endanta Pow. P. W. Starostw o pokój nr. 5 do dnia 30 k w ietnia 1933 r.

K om endant Pow\ P. W. i W. F. St. Czerwiński, por.

Wielkie zebranie Akcji Katolickiej.

N o w e m ia s t o . W niedzielę, 30 im , o godz. 5-tej po­

p o łudniu odbędzie się na sali Hotelu Polskiego Wielkie Ze­

branie Akcji K atolickiej. Na program ie : Odczyty a) p. Ma­

jersk ieg o — Zm artw ychw stańcy, b) p. Słupskiego — Bazy­

lik a W ileńska. Wrstęp bezpłatny.

O liczny udział uprzejm ie prosi

Zarząd Akcji K atolickiej (—) Ks, rad ca C. Papę, prób.

Z ta rg u ,

N o w e m ia s t o . O statni w torkow y targ był bardzo obe­

słan y produktam i. Płacono' za ft. m asła 0,90—1,10, mdl. jaj 70—90 gr., 3 ft. cebuli 25 gr., 3 gł. sa ła ty 25 gr., c tr. kartofli 1.20, sadzonek 1,40, żyta 8,50, jęczm ienia 6,50—7, pełuszki 7 zł, wyki 6 zł, seradeli 4,50, łu b in u 4 zł. Ceny za drób ja k na o sta tn ic h targach. Za p arkę p ro siąt płacono od 40—50, bekony 42—43 za ctr.

P o d z ię k o w a n ie .

N o w e m ia s t o . Stow arzyszenie P ań M iłosierdzia św.

W incentego a Paulo urządziło dorocznym zwyczajem „Świę­

conkę”, obdarzając dzięki ofiarności Szan. O byw atelstw a 130 biednych, zaco składam y wszystkim łaskaw ym ofiarodaw com w im ieniu naszych ubogich serdeczne „Bóg za p ła ć”.

Szczególne podziękow anie w yrażam y pp. Schubringow i, Schneiderow i i K astrauow i za dostarczoną m ąkę do chleba i stnicli, pp. Morencowi, Perszkiem u, M akowskiemu i Rut- Jkowskieinu za bezinteresow ne upieczenie chleba i strucli.

Zarząd.

In c y d e n t z żyd k a m i.

L u b a w a . Żydzi tu t. odnoszą się w prost arogancko do niektórych Polaków, zwłaszcza z obozu narodow ego. K ilka­

k rotnie można było zaobserw ow ać zaczepianie naw et nie­

w innych zupełnie ludzi. Co w i ę c e j , ż y d z i tu t., m i e s z k a ­ j ą c y ju ż tu k ilk a la t , n a u lic a c h p r z e w a ż n ie j e s z c z e s z w a r g o c ą p o n ie m ie c k u , o b r a ż a j ą c ter n g o d n o ś ć n a r o d o w ą i p u b lic z n ie okazują tem brak lojalności do P aństw a, w którem znaleźli przytułek. Zdarzyły się naw et w ypadki, że żydzi obrzucali stekiem wyzwisk ty c h obyw a­

teli, którzy zwrócili im uwagę, że pow inni mówić po polsku, bo jedzą chleb polski. Tych kilka uw ag dla przypom nienia tym , którzy p opierają m aterjalnie i m oralnie (gdyż i takich nie brak) tu t. żydów. Na podstaw ie tego nie tru d n o było 0 incydent, jaki zaszedł w ostatnim czasie na ulicy naszego m iasta, gdzie żydzi wobec dw uch m łodzieńców naszych niebyw ale n apastliw ie się odnieśli. Z tego w ynika, jak żydzi coraz bardziej się u nas rozzuchw alają.

„B en A li46 a r e s z to w a n y ja k o oszust«

L u b a w a . Niedaw no bawił w naszem mieście „Ben Ali”, w ystępując jako nadprogram w kinie, a podając się za in ­ dyjskiego profesora. Oto, co piszą o nim gazety w ar­

szaw skie :

„A leksander K undas (żyd zapew nie), przybraw szy sobie egzotyczne m iano „Ben A li”? zasłynął na teren ie Polski 1 F rancji jako w yrafinow any oszust. Z erując na naiw ności ludzkiej, ogłosił się „w ielkim ” znaw cą wiedzy w szechludzkiej grafologiem , badaczem nauk m etapsychicznych, m istrzem tajem niczych sztuk dalekiego W schodu.

„M istrz” , zręcznie się reklam ując w polskiej prasie emi­

gracyjnej we Francji, zyskał sobie sporą klientelę wśród sfer robotn., w yłudzając znaczną gotów kę, w zam ian za n a ­ iw n e i bezsensowe przepow iednie. U dzielał rów nież za drogie pieniądze porad lekarskich, sprzedając naiw nym bez­

w artościow e zioła.

Próbow ał on również przez pew ien czas szczęścia w Niemczech, grasując przew ażnie w ośrodkach ro b o tn .”

Fałszyw y „Ben Ali” vel K undas został aresztow any jako podejrzany o h an d e l żywTym tow arem i oszustw a i zn ajduje

;się w w ięzieniu stryjskiem .

W ie c z o r e k Z. M. N.

L u b a w a . W ub. niedzielę ZMN. urządził przedstaw ienie, połączone z zabaw ą tylko dla gości zaproszonych. A m ato­

rzy i am atorki w ywiązali się ze swych n ad e r tru d n y ch ról ku ogólnemu zadow oleniu, czego dowodem były huczne oklaski.

Goście, n ie ste ty , nie dopisali tak, jak się spodziew ano, a w ina w tem, że coraz trudniejsze czasy zm uszają każdego do sk ru p u latn eg o liczenia się z każdym groszem Po połu­

dniu zabaw iano się strzelaniem z w iatrów ki. Około godz.

11 rozpoczęła się zaraz po przedstaw ieniu zabaw a taneczna.

Mimo, że zabaw a by ła urządzona tylko dla gości zaproszo­

nych, w darło się później znów kilka tu t. m ętów oraz jeden czł. „S trzelca“ D. T rw ająca dotąd w h arm onijnej zgodzie .zabawa została zam ącona. U siłującego wywołać a w a n tu ry .„ S trz elc a” w yekspedjow ano n a świeże pow ietrze. Nieco później w yw ołał znów b. członek „S trzelca“ m ały incydent, k tó ry posłużył post. p. G ołaszew skiem u do rozw iązania zabaw y.

Ł a d n e p o r z ą d e e z k i.

P r z e d s t a w ie n i© ZMN. n a s a li, a „ S t r z e lc a ” i s z u m o w in m ie j s k . n a d r a n e m n a u lic y .

L u b a w a . W h arm onijnej zgodzie odbyw ająca się nie­

dzielna zabaw a ZMN. doznaw ała od sam ego początku u tr u ­ dnień. Rozpoczęło się tq zaraz po rozpoczęciu zabaw y, kiedy gospodarz tejże w ezwał do w ykupienia biletu znajdującego się w niesłużbow ym ch a rak te rz e post. Gołaszewskiego.

T e n ż e o k o ło g o d z . 2, g d y z a b a w a t r w a ła ju ż z g ó r ą 3 g o d z in y , p o p r o s ił s k a r b n ik a o p o k a z a n ie z e z w o l e ­ n ia n a u r z ą d z . z a b a w y . G d y z n a la z ł j e w p o r z ą d k u , t ło m a c z y ł s i ę t e m , że n a w e t n ie w ie d z i a ł w c a le 0 z a b a w ie , bo tego w afiszach nie było (a mimo to na zabaw ie był 3 godziny). Nie mogąc nic znaleźć tu, o św iad­

czył, że j e d e n z c z ł. w y r z e k ł n ie m o r a l n e s ło w o i z e w z g lę d u n a m o r a ln o ś ć m ógłby zabaw ę rozwiązać, gdyby chciał. Trzeba zaznaczyć, że post. te n przez dłuższy czas p rzebyw ał w re sta u ra c ji obok sali i tam dużo używ ał alko­

holu, jak mogą pod przysięgą zeznać liczni św iadkow ie. To też, gdy w tejże resta u racji około godz. 3.30 pow stał m ały incydent, w yw ołany przez b. „Strzelca*, post. G. rozw iązał zabaw ę i w ezwał gości do opuszczenia lokalu. Je d n i udali się do garderoby po rzeczy, inni zaśpiew ali sam orzutnie Hymn M łodych i opuścili lokal na 1 i pół godz. przed końcem zabaw y. Gdy wszyscy udali się w drogę do domu, k ilk u '

„Strzelców “ i różnych szum owin, w ygnanych z resta u racji, pozrzueaw szy m arynarki, poczęli sobie rozw alać łby, w y d a­

jąc przytem nieludzkie w p ro st krzyki. Strw ożeni m ieszkańcy ul, K uppnera, G dańskiej, W arszaw skiej, a naw et R ynku zo­

stali ze snu tem i odgłosam i w alki w yrw ani. Młodzi oczy­

w iście w tej m askaradzie u działu nie brali, tylko, stojąc zdała, przy p atry w ali się „zapasom ”. Policja areszto w ała kilku z bijących się, a jed n em u z „Strzelców “ m usiano n ało ­ żyć n aw e t k ajdanki. P. G. je d n a k tem się nie zadow olił, ale 1 M łodych, którzy szli z zabaw y spokojnie do domu, począł napędzać na spoczynek, choć był to już dzień. W ten spo­

sób zabrano też Bogu ducha w innych 3 czł. ZMN, n a p o ste ­ ru n ek i spisano z nimi protokół.

Można śm iało zaznaczyć, że gdyby poster, nie był za b a ­ wy rozwiązał, nie byłoby doszło do ulicznej walki, gdyż Młodzi mieli na tyle sił, że aw anturników usunęliby byli ze sali. A że było do zakończenia jeszcze 1 i pół godz., więc

„Strzelcy” i szum owiny byliby się rozeszli przez ten czas i spokój publiczny nie byłby zakłócony. Ta nowa aw a n tu ra strzelecka znów rzuca ciekaw e św iatło na zachow anie się i w ychow anie strzeleckie. Jakżeż zgoła inaczej p rzedstaw iają się nasi Młodzi, zachow ujący się z całą godnością. Tak w yglądają dw a kierunki w ychow ania. Co do post. p. G., to podobno był on na zabaw ie wT charakterze służb., lecz powi­

nien był przedstaw ić się jako tak i zaraz na początku z a b a ­ wy gospodarzowi. Na te m at jego trzeźwości w tym dniu k u rsu ją rozm aite wTersje. W każdym bądź razie jego postępow anie wobec Młodych było conajm niej dziwne.

Z P o m o r z a K to z o s t a n ie b u r m istr z e m ?

L id z b a r k . Każdy p y ta w naszem mieście, kto zostanie bu rm istrzem ? Ciekawość tem większa, poniewTaż, jak się rozeszło, o statnio znów7 kom isja w yborcza m iała swe posie­

dzenie. W śród 11 kand y d ató w 4 przeznaczono do ściślej­

szych wyborówT, a mianowicie P. P . P arzyboka z Torunia, p.

Malinowskiego z Działdowa, p. M atuszewskiego z Lubaw y oraz p. burm. Zaleskiego z Górzna. Z pow yższych k an d y ­ datów7 ma być jeden w ybrany na najbliźszem posiedzeniu R. M.

W ie c s a n a c y jn y . — Z am k i n a lo d z ie .

D z ia łd o w o . W niedzielę, 23 bm. odbył się wiec sa n a ­ cyjny, na który przybyło 2 posłów" — jeden z ziemi a u g u ­ stowsko- suw-alskiej, drugi z ukraińskiej. Je d en z nich oświadczył, że przybyli jako apostołow ie p. M arszałka, aby ludow i opowiedzieć praw dę, dlatego już, przed przybyciem ich opow iadano, że są to uzdrow-iacze finansow o-gospodar­

czy. Pierwszy przeszedł znaną litan ję o zm aganiach w ojen­

nych od r. 1918, pow rocie p. M arszałka z więzienia m agde­

burskiego, w ypraw ie na Kijów", częstych zm ianach gabinetów", | co ujem nie oddziaływ ało na życie pań stw a, o tem, z jakich f powTodów p. M arszałek stw orzył BB. i tw ierdził, że jego | stronnictw a odpow iedzialność za losy p ań stw a ponosi od r. jj 1930. BB. należy zaw7dzięczać, że posłowie p o bierają o 400 | zł miesięcznie m niej jak daw niej. P odpadało, że nie atako- j w-ali N. D., lecz socjalistów i W itosa, któ ry rzekomo w Za- j kopanem posiada willę, przynoszącą mu 6000 zł dochodu | miesięcznie (?). Drugi poseł mówił o pracy sejmowej BB.

i

z o statniej sesji, w której BB. uchw alił 113 ustaw , o tem , że niedobór budżetow y wynosi 240 m ii j. z ł, k tóry będzie po­

kry ty przez w ypuszczenie bonów skarbow ych. Kolej osięgnie 162 milj. nadw yżki. Mówiąc o kryzysie, ośw iadczył, że najprzód załam ało się rolnictw o, a n astęp n ie przem ysł, w obec czego nędza poszła n a m iasto i robotników . Kolejno omówił d o b r o d z ie j s t w a n ie k t ó r y c h u s t a w , a najbardziej

\

c h w a lił u s t a w ę s a m o r z ą d o w ą i akadem icką. Pocieszał słuchaczy, tw ierdząc, ż e w c h o d z im y w l e p s z ą k o n j u n k t u - r ę g o s p o d a r c z ą d z ię k i t e m u , ż e H it le r g n ę b i ż y d ó w , ż e A n g ija z e r w a ła s t o s u n k i z bolszewikam i, a p. Mar­

szałek zaw arł z nimi p a k t o nieagresji i dzięki tem u bolsze­

wicy zamówili u nas w ielką ilość tow arów , w skutek czego m am y możność dać bezrob. pracę, ale zaznaczył, że m usim y

„przetrzym ać“, czem słuchaczom przypom niał słowra Niem­

ców7, którzy, widząc przegraną w ojną, w o łali: „ d u re h h a lte n ”!

W dyskusji pochw alił wTywody posłów niejakiś Nazgiewicz, pow. sekretarz ZZI. jako przem aw iający w rzekomo im ieniu p ro le ta rja tu oraz p. P szenny pow. referen t ośw iatow y, zachęcając zebranych do n ie trace n ia w iary, bo jak, Bóg da, zwyciężymy.

P a n o w ie , ź le s ię b a w ic ie .

D z ia łd o w o . M. in. m am y w Działdowie „sław n ą” in sty ­ tucję, zwącą się „K asyno”, które daw niej nazyw ano „K asy­

nem U rzędniezem ”. Mimo kryzysu, jaki w szyscy przeżyw ają, są je d n ak jeszcze jednostki, które go znają widocznie tylko z opow iadania i gwiżdżą n a tych, którzy żyją w" nędzy.

Tym jednostkom sta ć na p ija ty k i i h u la n k i w" tem kasynie, a od czasu do czasu n a urządzanie burd. P o w p ły w e m g o r ą c y c h c z u p r y n d o s z ło w s o b o t ę w c z e s n e m r a n ­ k ie m d o b ij a t y k i i p o d o b n o b r a n o s i ę d o s t r z e la n ia . Z b u d z e n i z e sn u l o k a t o r z y i s ą s i e d z i p r z e c iw k o t y m w y b r y k o m w y s t ą p ili z p r o t e s t e m . W b ó j c e b r a ły u d z ia ł „ d a m y k a b a r e c ia n k i” . S kutek je st ten, że pozo­

sta ły obrzękłe tw7arze, no i w styd. Byłby najw yższy czas, by orgji tych zaprzestano. Od i n t e l i g e n t ó w ż ą d a ć n a le ż y n ie c o w i ę c e j i n t e l i g e n c j i n iż o d z w y k ły c h ś m i e r t e l ­ n ik ó w i p o w in n i t y m m n ie j s z y m d a ć d o b r y p r z y k ła d . Ale z tego w idać, że niektórzy z nich pod względem m oral­

nym p d ą z czasem i stoją niżej od niejednego p ro stak a.

Za p r z e h u la n e t a m ż e p ie n ią d z e m o ż n a b y o t r z e ć n ie j e d n ą ł z ę u biednych i zgłodniałych ludzi, z czego b yłaby radość i zadow olenie w ew eętrzne oraz szacunek u drugich, a nie byłoby guzów.

W śród b e z r o b o tn y c h .

D z ia łd o w o . W ub. p ią tek zebrał się przed ratuszem tłu m bezrobotnych, dom agający się pracy i w tym celu do burm istrza w-ysłał delegację. W czasie tym prow o k ato r i podobno prezes p ro le ta rja tu ze Z.Z.Z. podżegał b e z ro b o t­

nych przeciwTko delegatom , codopiero w ysłanym do b u rm i­

strza, w sk u tek czego się pokłócono. Przybyły policjan t u si­

łow ał rozpędzić tłum , co mu się nie udało. Dopiero przy­

bycie drugiego i aresztow anie jednego bezrob. spraw iło, że tłu m się rozszedł. N azajutrz bezrob. ponow nie zebrali się przed ratuszem , a później udali się do S taro stw a, gdzie otrzym ali zaliczkę, m ąkę i narzędzia do pracy dla 30 osób, m ających się udać do karczow ania pniów do lasu państw , w Dw"ukołach, przyczem obliczono im płacę 2,50 za 1 m etr.

J e s t r t o z b y t n is k i e w y n a g r o d z e n ie , w y n o s z ą c e d z ie n n ie d la r o b ., n ie o b e z n a n e g o z t ą p r a c ą po 70 gr. d z ie n n ie , co wTśród bezrob. w yw ołało pesymizm.

P r z y ła p a n y s p e c j a lis t a o d c u d z y c h r z e c z y .

D z ia łd o w o . W ub. czw artek w7 po łu d n ie podczas n ie­

obecności pracow ników w targnął do k an c elarji tu t. „Rolni­

k a ” znany na tu t. bruku B ernard K ośeiński i sk ra d ł około 70 zł. gotówTki. Zaw iadom iona policja w7k ró tce p ta szk a u ję ła w dom u jego kochanki. P olicjant, prow adzący dochodzenia spostrzegł wiszącą m arynarkę, k tó rą potrząsnąw szy, usłyszał brzęk pieniędzy. To też b ad an ia poszły łatw-o. Przy tej sposobności K. przyznał się do szeregu innych kradzieży, popełnionych, a niew ykrytych, jak u p. Koski — kradzieży jęczm ienia, w7 k aw iarn i „Łow iczanka”, u rzeżników L uebecka i Som polińskiego. Na p ytanie, czy lubi kury, o d p arł z hum o­

rem, że nie, ale za to lubi gęsi. Za te spraw ki odpocznie sobie kilka m iesięcy w-e w ięzieniu.

G rzy w n a , n a ło ż o n a n a P . P . G. w G ru d zią d zu , w y n o s i 1 9 .0 0 0 .0 0 0 z ło ty c h .

G r u d z ią d z . W ładze sądow7e kończą trwrające od blisko 2-lat śledztwo w spraw ie o nadużycia p odatkow e na n iek o ­ rzyść sk a rb u państw7a, popełnionego w7 spółce akcyjnej

„P epege” w- G rudziądzu. Niezależnie od odpow iedzialności k arn e j w ym ierzono aP ep eg e” grzyw nę p o d atk o w ą wT nieno- to w an ej d o tą d w-ysokości 19 m iljonów zł., k tó re zabezpieczo­

no n a hipo tece „Polskiego P rzem ysłu Gumow7ego”.

P a n p r e z e s „ s a n a c ji“ m o r a ln e j n a z j e ź d z ie P . T. R* p o w ia tu g r u d z ią d z k ie g o z a g a ił c o p r a w d a z ja z d , a le m u n ie p r z e w o d n ic z y ł.

G r u d z ią d z . Dnia 9 bm. odbył się w7 G rudziądzu pow ia­

tow y zjazd prezesów i delegatów K ółek Rolniczych pow iatu grudziądzkiego, należących do Pom orskiego T ow arzystw a Rolniczego. Na zjazd przybyło k ilkadziesiąt delegatów .

W m yśl regulam inu zjazd zagaił dotychczasow y prezes pow iatow y, p. Kulerski ze Skurgw i. W ystąpienie p. Kuler- skiego — znanego zresztą jako gorliw7ego w7yznawTcę i p ro p a­

g ato ra „san acji” m oralnej — na samym już początku zjazdu spow7odowrało, że przyszło do nieporozum ienia i w wTyniku tego do głosowTania. R ezultat głosow ania spow odow ał zm ia­

nę m arszałka zjazdu i z a m ia s t p. K u le r s k ie g o , p r z e w o ­ d n ic z y ł z j a z d o w i p . S t e n z e l z N o w e j w s i. O dtąd toczy­

ły się obrady już spokojnie i sprawmie.

B udżet zjazdu pow iatowego uchw7ałono w w-ysokości 4.610 złotych. S kładkę na rzecz zarządu główmego ustalono na 0 p ro cen t z tem , że w7 razie potrzeby może być później pow iększona.

R eferat p. K ażm ierskiego z T urznic o „w aloryzacji re n t i szacunku osad w św ietle now7ych ustaw"” w7ywTo łał o b sz er­

niejszą i rzeczowTą dyskusję.

N astępnie w-ybrano now y zarząd, w skład którego weszli pp.: RozwradowTski z Czeczewa — prezes powiatowTy P.T.R. na pow iat grudziądzki, K ruszelnicki — w iceprezes, członkow ie zarządu powiatowego: Kaźm ierski, K ruszew ski, Krzyżanow ski, Paczkow ski i W ojtczak; kom isja rew izyjna pp.: Mieczysław Pyszora, W ojcowski i Gyzióski J a k delegatów n a zjazd Rady W ojewódzkiej pp.: Hassa, W ojciechowski, Pyszora i Łą­

cki. Na w niosek p. S tenzla uchw7alone została rezolucja, stw ierdzająca apolityczność P.T.R. oraz usto su n k o w an ie się rolników na teren ie organizacji, w yłącznie rzeczowe do wszel­

kich spraw i pociągnięć gospodarczych.

G ospodarkę głównego zarządu, k tó ry spow odow ał zna­

czne zadłużenie się organizacji, poddano ostrej, lecz rzeczo­

wej krytyki.

O s ta tn ie c h w ile M o s s a k o w s k ie g o .

T o r u ń . W sobotę rano o godz. 4,50 został w ykonany przez k a ta B rauna w-yrok śm ierci n a Ed\vrardzie M ossako­

wskim, m ordercy ś. p. R ypińskiego z T orunia, skazanym przez sąd doraźny na k arę śm ierci przez pow ieszenie.

M orderca w7y spow iadał się przed śm iercią i przyjął ko- rąunję św. W o sta tn ic h sw ych życzeniach skazaniec prosi o telegraficzne pożegnania żony i m atki, o zw rot swojej fotografji ślubnej, znajdującej się w7 ak tach sądow ych oraz o obfitą kolację w edług specjalnie ułożonego przez siebie jadłospisu.

W czasie egzekucji skazaniec zachow sł spokój.

Ś m ie r te ln y w y p a d e k n a W iśle p. T o r u n ie m .

T o r u ń . W niedzielę z przystani k lu b u w ioślarskiego w ypłynęło na Wiśle wT gumowym sk ła d ak u dwóch członków klubu — Edw ard Szarszew ski, la t 19 i Sławosz jStaszkiewicz, la t 26. W pewmej chwili na środku Wisły silna fala w yw ró­

ciła k a ja k i obaj w"padli do w ędy. W ypadek zauw ażono z bliskiej w ypożyczalni łodzi, skąd n aty ch m iast pośpieszono z pomocą. Wyratow"ano Szarszew7skiego, n ato m ia st Staszkie­

wicz u to n ął, zanim zdołano mu przyjść z pomocą. Zwłok nie zdołano odnaleźć.

Śp. Staszkiewicz, ap lik a n t przy sądzie w T oruniu, był synem em. sędziego apel., obecnie ad w o k a ta w7 Bydgoszczy.

Osierocił on żonę i 4-mies. córeczkę. Był w ytraw nym pły w a­

kiem , długoletnim członkiem Bydg. Tow. W ioślarskiego, a obecnie naczelnikiem przystani Tor. KI. W7iośl.

Z dw szych str

S.p. k s. M a k sy m ilja n N a p ią te k .

M a r g o n in . Dnia 21 k w ietn ia br. zasnął

w

Bogu w J a ­ rocinie n a misji po ciężkiej chorobie zasłużony i nieod­

żałow any d uszpasterz, śp. ks. M aksym iljan N apiątek, prób.

m argoński.

S. p. ks. N ap ią te k p rzyjechał do Ja ro c in a na m isję i tu zachorow ał ciężko na grypę, przyczem rów nocześnie m usiał się poddać operacji ślepej kiszki.

Zm arły urodził się w r, 1881 w7 B rusach na Pom orzu.

Święcenia k ap łań sk ie otrzym ał w r. 1907, a w7 lipcu ub. ro k u obchodził 25»lecie swej pracy d uszpasterskiej.

S. p. ks. N apiątek znany był w- Poznańskiem , na Pom o­

rzu, na WTarm ji, a n aw e t swTego czasu w Berlinie, jako w y b it­

ny kaznodzieja. W szystkim gim nazjom m ęskim w7 Poznaniu oraz sem inarjum nauczycielskiem u i niektórym żeńskim in s ty ­ tucjom głosił n au k ę niezm ordow any praco w eik w7 w innicy Chrystusow-ej.

Z nane i głośne były k azan ia ś. p. N ap ią tk a podczas w ojny w7 T oruniu u P an n y Marji, w Bydgoszczy i -t. d. — naw7et n a Hel d o ta rł, aby krzepić K aszubów w7 J a s ta rn i.

W r. 1920 widzim y śp. ks. N ap ią tk a w"śród organizatorów gim nazjum polskiego w7 Chodzieży. Tu ogólne zaufanie um iał w zbudzić w śród uczniów7, p rac u jąc jako k a te c h e ta i profesor języków i hi stor ji.

*" W r. 1921 pow ierza m u ś. p. ks. k a rd y n a ł Dalbor p ara fję M argonin. Tu Zm arły rozw inął niezw ykle szeroką działalność.

S tow arzyszenia kościelne i św ieckie w7 M argonie znalazły się w7 pełnym rozkwicie, a w7szędzie Zm arły praeow7ał nie­

zm ordow anie, po p u larn y m sta ją c się też pracow-nikiem n a niw ie społecznej i narodow ej. Obecnym stosunkom m o ral­

nym w Polsce przeciw-stawiał się ca łą siłą swego niezłom ­ nego ch a ra k te ru , biorąc m. in. w y b itn y udział w7 p rac ach M łodych b. Obozu W ielkiej Polski i S tro n n ictw a N arodow ego.

Cześć pam ięci jednego z n ajbardziej zasłużonych k ap łan ó w --p a trjo tó w !

K Ą C I K ft A D J O W Y.

A u d y c j e P o l s k i e g o R a d ja w W a r s z a w ie . C z w a r t e k , 27. b m . 12.10 P ły ty gr. 15,35 XXIV K oncert Szkolny z F ilh arm o n ji W arsz. 15.25 P łyty gr. 15.35

„Przegląd czasopism k o b iecy ch ”. 15.50 P ły ty gr. 16.25 L ek­

cja języka francuskiego. 16.40 O dczyt z cyklu „Umiłow-anie przyrody ojczyste”. 17.00 K oncert m uzyki hiszpańskiej z p ły t gr. 17.40 Odczyt a k tu aln y . 18.00 Odczyt dla m atu rzy stó w pt. „N ajw ażniejsze za g ad n ien ia biologji w" w. XX ”. 18.25 M uzyka lekka i ta n e c z n a z Italji. 19.20 K om unikat roln.

Min Roln. i Reform Roi. 19.30 K w adrans lit. p t „S kradzio­

ne oko W isznu” — now ela J. M. T aylora. 19.45 P ras. Szien.

rad j. 20.00 K oncert m uzyki lekkiej w wyk. Ork. P. R. W przerw ie ; w iad. sport. 21.30 S łuchow isko „K w iat p o m a ra ń ­ czow y” B irabeau (tr. z K rakow a). 22.15 M uzyka ta n e c z n a z pły t. 23.00 M uzyka ta n ec zn a z G astronom ji.

P i ą t e k , 28 b m . 12.10 P ły ty gr. 15.35 P rzegląd w7y- daw nictw . 15.50 P ły ty gr. 16.20 O dczyt dla m a tu rzy stó w . 16.40 „Społeczeństw o w obec um ysłow e ch o ry ch ”. 17,00 K on­

c e rt Ork. Policji P aństw . 18.00 O dczyt dla maturzystów-

„B adania biologiczne w7 Polsce w sp ó łczesn ej”. 18,25 M uzyka le k k a i ta n e c z n a z Italji. 19.20 „Przegląd p rasy k ra j.

i zag rań .” (tr. z W ilna). 19.30 Felj. pt, „Na pełnem m o rzu ”, 19.45 P ras. dzień. radj. 20.00 P o g ad an k a m uzyczna, 20.15 K oncert sym fon. W przerw ie felj. „S ygnały i lu d z ie ”. 22.40 W iad. sport. 23.00 M uzyka ta n e c z n a z Krakow-a.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zbrodnią także, mszczącą się na długo jest utożsamienie interesu jednostek i grup z interesem i dobrem państwa.. Nasz ruch Ideowy, oparty na głębokłem

wiesili się chłopcy, którzy jednak zeskoczyli, pozostał tylko Galant. Szofer cofnął auto tak dalece, iż tyłem zupełnie podjechał do muru domu. W tej chwili

dyśmy to pędzili za ciągnącym nas wielorybem i aż tutaj się znaleźli, musiał się pomiędzy lodami wytworzyć rodzaj kataklizmu, który rzadko wprawdzie, ale

stwa, to zresztą najlepsze odzwierciadlenie ideowośei tego rodzaju organizacji. Jeżeli teraz jeden dla posady, drugi dla awansu, trzeci dla koncesji „organizuje*, a

zycyjni domagali się odroczenia obrad, ażeby dać im możność bliższego zapoznania się z tym nieznanym im projektem, jednak ich żądania nie uwzględniono,

Bocian, który, jak się potem okazało, miał uszkodzone skrzydło, pojąwszy niebezpieczeństwo, nie cofnął się, ale zaczął trzepać skrzydłami, jak wiatrak i

przeto państwo nasze jest na drodze do stałego i szybkiego zaostrzania się kryzysu finansowego, można się od niego przez jakiś czas ratować lichwiarskiemi

Jam ielnik. zostały porozle- piane afisze przez jednego z tut. Kowalskiego z zapytaniem, jakiem prawem pozrywał on afisze, na co Kowalski odpowiedział, że o niczem