• Nie Znaleziono Wyników

Drwęca 1933, R. 13, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drwęca 1933, R. 13, nr 12"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

ffconło crpkowe P. K. O. Poznań nr. 304115. Cena poledyńcseftn egzemplarza 10 groszy

Z D O D A T K A M I : „OPIEKUN M Ł O D Z I E Ż Y “, „NASZ P R Z Y J A C I E L “ i „ROLNIK“

„Drwęca“ wychodzi 8 razy tygodn. we wtorek, czwartek i sobotę rano. ~~

Przedpłata wynosi dla abonentów miesięcznie a doręczeniem 1,30 zł.

Kwartalnie wynosi z doręczeniem 3,89 zł.

j Cena ogłoszeń: Wiersz w wysokości 1 milimetra na stronie 6-łamowej 15 gr, J

[ na stronie 3-łamowej 50 gr, na 1 stronie 60 gr. — Ogłoszenia drobne: Napisowe

Jsłowo (tłusto) 30 gr każde dalsze słowo 15 gr. Ogłoszenia zagrań. 100% więcej.

Przyjmuje się ogłoszenia do wszystkich gazet Numer telefonu: Nowemiasto 8.

k (Kłft-pDinflfZfL

HOE XIII. NO W EM IASTO -PO M O RZE SOBOTA, D N IA 28 S T Y C Z N IA 1933

iM M K C ir a M M h N M W * » '» « . *» ■. -. a UM! W K

NR. 12

Gorąca dyskusja w komisji oświatowej.

Min. Jędrzejewicz ostro atakuje opozycję, wśród niej i dygnitarzy kościelnych.

— Odpowiedź ze strony opozycji.

Ostatnio odbyty się całodzienne obrady nad budżetem ministerstwa oświaty. Dziedzina oświaty, szkolnictwo, należy do najważniejszych, bo na niej opiera się cały ideowy kierunek społeczeństwa.

Jest rzeczą zrozumiałą, że sanacja, która tak łako­

mie usiłuje opanować wszystkie komórki już nie- tylko życia publicznego, ale nawet i prywatnego, na dziedzinę oświaty szczególnie się zawzięła, aby ją uczynić usłużną wyłącznie swej ideologji, A ideologja ta zmierza ku temu, b^ wszystko zogniskować i ześrodkować w tym jednym punkcie

„państwo* — państwo oczywiście w znaczeniu sanacyjnem. — Boć sanacja inaczej państwa nie rozumie, jak w utożsamieniu ze sobą — „Państwo to my — sanacja*. — Rzecz zrozumiała, dlaczego ten kult państwa u nich, boć to państwo dziś im daje władzę, stanowiska, dochody.

Ministrem oświaty jest p. Jędrzejewicz, czło­

wiek młody, ale pełen przedsiębiorczości i inicja­

tywy w kierunku „radosnej twórczości44. Pod jego władztwem całe szkolnictwo ulega radykalnej refor­

mie, dokon. przedewszystkiem pod kątem widzenia

„kultu dla państwa44. Te reformatorskie zapę­

dy jednak nie wszystkim się podobają.

Przeciwnie, dużo znajdują przeciwników, których liczba coraz bardziej wzrasta. Zwłaszcza dużo ich narobił sobie p. Minister swym projek­

tem ustawy o akademjach. Ma prawie wszystkich profesorów wyższych uczelni przeciw sobie. Na licz­

bę 800 ledwo 40 z nich stoi za nim. Ogół społeczeń­

stwa też z wielkim krytycyzmem i niepokojem odnosi się do tej całych reformatorskich poczynań p. Ministra, ale p. Minister ma oparcie u „góry*, ma oparcie we większości sejmowej BR., więc, czując tak silny grunt pod nogami, bez wahania dalej prowadzi swe dzieło reformator- sko-twórcze, aczkolwiek wzmagające się coraz bardziej przeciw niemu sprzeciwy nie są mu widocznie obojętne. Dpwodem tego wyżej wymienione posiedzenie komisji oświatowej, na którem zbyt widocznem było u p. Ministra silne podenerwowanie w jego przemówieniu.

W czambuł zaatakował i pewnych dygnitarzy kościelnych i całą opozycję, wywodząc m. in., co następuje :

„N a dążenie rządu do h a rm o n ijn e ] w sp ó łp ra c y z K ościołem rzu c ają p e w ie n cień w y stą p ie n ia n ie ­ k tórych je d n o stek , stojących, niestety, n ieraz na w ysokich i odpow iedzialnych stopniach h ie ra re h ji k ościeln ej, w ystąpienia, godzące w p ro st w n ien a­

ruszalny a u torytet rządu i o rg a n ó w pań stw ow ych *.

„W ie m dobrze, że dzisiejsza d eb ata będzie o b fito w a ła w ostre atak i przeciw m nie, ja k i p rz e- eiw k ie ru n k o w i m yśli p a ń stw o w e j, k tó ry je st ja sn y i k on sekw en tny.

S tałem się przedm iotem zgodn ej napaści ze stro n y c a łe j opozycji w szystkich odcieni, k tó ra nie om ija żadnej sposobności, a b y k ie ro w a ć p rz e ­ ciw m nie n a jo strze jsze , n ojzaw zlętsze, n a jn ie w y - b re d n ie jsze zarzuty. G dyby w tych zarzutach był choćby ty lk o znikom y procen t słuszności, pow i- nienbym się oddaw n a zaw alić pod ich ciężarem , po prostu ze wrstydem i hańbą od ejść w n iebyt polityczny, a pam ięć o m e j pracy p a ń stw o w e j w ln n aby być z hi stor jl n aszej w ym azan a, aby ni©

gorszy ć następnych pokoleń m inistrów ośw iaty.

Tak się je d n a k nie stało. S trza ły zarzu tó w ja k o ś m nie o m ija ją , ich ciężar g a tu n k o w y ok a za ł się żadnym , a ich źród ło nie budzi w© m n ie sza­

cunku.

W rezu ltac ie w ła śn ie w szystk ie te ataki n a­

p e łn ia ją m nie tein w ięk szem poczuciem słuszności i p o trz e b y pro g ram u , k tó ry staram się re a liz o w a ć i z t e j W y s o k ie j T rybun y m o g ę się zobow iązać tylk o do te g o , że, póki b ę d ę p ia sto w a ł sw ó j urząd, k ieru n k u s w e j pracy nie zm ienię ani tem pa je j nie z w o ln ię “ .

Z powyższego i to jeszcze wynika, jak pewnym się czuje p. Minister, że tyhco po jego stronie jest słuszność, a nigdzie indziej.

Co do owych dygnitarzy kościelnych, to z ust p. Polakiewicza dowiedzieliśmy się, kogo miał

p. Miuister na myśli, a mianowicie Biskupów kielec- j kiego i łomżyńskiego.

Należytą replikę na te swe wywody otrzy- i mał p. Minister przedewszystkiem z ust posła Korneckiego Stron. Naród., który m. in. powiedział, j

co następuje ;

„P. M inister u d erzył w ton g w a łto w n y i n a­

m iętny. N ie św iadczy to jeszcze o słuszności je g o

* stanow iska. Ton taki ch arakterystyczn y je st dla rząd ó w , opartych na sile. P. M inister o g ran ic zy ł się do gołosłow n ości, nie po p a rł niczem swoich tw ierdzeń .

K ry ty k a działalności m inistra I m inisterstw a je st naszem dobrem praw em .

P. m inister szczyci się tern, że ma uznanie P an a P rezyd en ta, rządu i w ięk szości se jm o w e j.

Słyszeliśm y je d n ak , że Pan P re zy d e n t ma z astrze ­ żenia co do u staw y akad em ick iej.

Podobnież i liczni człon kow ie BB., n a w e t w y ­ bitni — nie są zachw yceni tą u staw ą, ja k nie byli też zachw yceni przed ro k ie m u staw ą o u stroju szkolnym .

Dalej mówił poseł Kornecki o tragedji oświa­

ty za rządów p. Ministra, o tern, że, co „nagle, to po... o rugach wśród nauczycielstwa, o zdaniu nauczycieli na łaskę i niełaskę bezpośredniego * przełożonego, o tendencji wzięcia nauczyciela w ostre karby, by nim dowolnie dysponować, o upra­

wianiu donosieielstwa itd. A co do państwa, to zaznaczył, że państwo jest „czemś w ięcej niż chwilowy rząd44.

„W ych ow an i© nasze, tak zaznaczył, musi iść w duchu zgodnym ze św iatem cyw ilizow anym . Musi oprzeć się na odw iecznych w artościach , na kulcie p ra w d wiecznych. Tem u p rzec iw staw ia się sw oisty in teres państw a, id en tyfik o w an y z dzisiej­

szym rząd em *.

A co do skarg i żalów na opozycję p. Mini­

stra, że go tak strasznie atakuje, to słusznie od­

powiedział mu na to pos. Langer (Str. Lud.), że |

„ataki te nie są skierow ane przeciw jego \

osobie. Opozycji nie idzie o osobę mini­

stra, a o działalność ministerstwa, tamującą rozw ój oświaty44. W końcu posiedzenia zabrał | jeszcze raz głos p. Minister, zapewniając m. in., że, przemawiając rano, wcale nie był zdenerwowa­

ny. Nie omieszkał też zaatakować młodzieży akademickiej, używając takich wyrażeń, jak „fala barbarzyństw a i zdziczenia44.

Ten ton dyskusji dowodzi, do jakiego napięcia doprowadza ten projekt ustawy o akademjach umysły.

Dopiero po jego śmierci poznali się na nim. —

A powinni to byli widzieć już za jego życia.

G w ałtow n a burza w e Francji przeciw Briandowi, że obiecał on Niemcom zwrot

Z agłębia Saary i Eupen — Malmedy.

Paryż. Tygodnik «Illustration* publikuje nie- wydane dotychczas pamiętniki Stresemanna (III tom), które rzucają coraz to dziwniejsze światło na rolę, jaką odgrywał w rokowaniach ze Strese- mannem Briand.

Okazuje się, że propozycje wymiany zdań między obu ministrami w Thoiry wyszły od Brian- da, który, nie pytając się premjera Poincarego, już po faktycznej stabilizacji franka wzamian za ofertę niemiecką poparcia franka godził się na ewakuację Nadrencji (5 lat przed upływem terminu, przewidzianego w trakta­

cie), powrót Zagłębia Saary do Niemiec i zgodę na odstąpienie Niemcom w razie «regulacji* Eu­

pen i Malmedy (należących do Belgji). Wszystkie te rewelacje, jakotoż cały szereg szczegółów, w których Briand mówił wobec niemieckiego ministra spraw zagranicznych z lekceważeniem o Poincarem, o armji francuskiej, o francuskim sztabie general­

nym, o politykach swego kraju itd., wywołały ol­

brzymie wzburzenie w opinji publicznej Francji.

Wzburzenie to doszło do takiego napięcia, że w dniu dzisiejszym jeden z dzienników^ francuskich oświadcza, iż należałoby zwołać trybunał stanu, któryby osądził pośmiertelnie ministra, zdradzają­

cego żywotne interesy Francji.

Dlaczego Paderewski musi przebywać poza granicami kraju?

Pod powyższem „Głos Wsi i Osady* pisze, co następuje:

„Nie ulega wątpliwości, że jednym z najbar­

dziej zasłużonych twórców niepodległości Polski jest Ignacy Paderewski. Na szalę wskrzeszenia Polski rzucił on już na wiele lat przed wojną całą swoją popularność i cały sw7ój majątek osobisty.

I dzisiaj, gdy nasza polityka zagraniczna po­

pełniła błąd za błędem, Paderewski jest tym, który błędy te naprawia i sam osobiście działa zagranicą sto razy więcej dobrego, niż nasze bardzo kosz­

towne biura propagandy zagranicznej, niż nawTet nasze ambasady.

Ostatnio bawił Paderewski w^ Londynie, gdzie został entuzjastycznie przyjęty, a na jego koncer­

cie zjawiło się 8000 słuchaczów z parą królewską na czele. — Pobyt Paderewskiego w Londynie naprawił wiele błędów, popełnionych przez Becków i Szembeków, a warszawskie czasopismo ABC słusznie zauważa:

„Ogół natomiast Polaków7, w Polsce mieszka­

jących, znów ma okazję przekonać się i obliczyć, co "tracimy, a co zyskujemy przez to. że pierwrszy konsul odrodzonej Rzeczypospolitej musi czy też woli mieszkać jednak zagranicą Ojczyzny, której jest, był i będzie chlubą wieczystą i nieskalaną

ozdobą.

A więc odpowiedź dla naprawienia błędów

„sanacji*.

Manifestacje na cześć

Hohenzollernów w Sejm ie i w kraju.

Chorągwie cesarskie w Sejm ie pruskim.

Berlin. Z okazji 62-giej rocznicy utworzenia cesarstwa niemieckiego powiewała z polecenia marszałka Sejmu pruskiego, Kerrla (hitlerowca), flaga o barwach cesarskich.

Kerrl, otwierając posiedzenie Sejmu, wygłosił przemówienie, wr którem podniósł zasługi Hohen­

zollernów w zakresie zjednoczenia wszystkich krajów niemieckich Rzeszy, oddając wreszcie ht 11 sztandarowi o barwach cesarskich, jako symbolowi potęgi Niemiec.

Przeciwko tego rodzaju manifestacji na rze< z

„idei monarchistycznej w Rzeczypospolitej ostro zaprotestowali socjaliści, zgłaszając nawet wniosek wy sprawie usunięcia flagi cesarskiej z gmachu Sej­

mu. Wniosek jednak upadł.

Pozatem w kraju we wszystkich miastach Saksonji, Turyngji, Anhatu itd. odbyły się mani­

festacje monarchistyczne. W przemówieniach na­

padano naturalnie na Polskę i Francję. Były nawet tego rodzaju okrzyki: „Do Rzeszy wróci Strass- hurg, Gdańsk, Pomorze i Tyrol*.

Mrozy potrwają

czas dłuższy.

Masy zimnego pow ietrza ogarnęły całą Europę.

Już od kilkanaście dni trapi nas niesamowity mróz, dochodzący do 25 stopni C. Mróz wskutek ciężkich wTarunkó\v gospodarczych to prawdziwa klęska. Najgorsze, że według Państw. Instytutu Meteorologicznego mróz ma * potrwać jeszcze dłu­

ższy czas.

Ciągły bowiem napływ7 powietrza kontynen­

talnego, niesionego przez wschodnie wiatry z nad Rosji, powoduje w Polsce pogodę mroźną. W naj­

bliższym okresie nie należy się podobno spodziewać większych zmian, gdyż obszerny wyż barometry- czny, zalegający cały niemal kontynent Europy, jest dość trwały.

Z tego wynika, że w najbliższym czasie nie należy spodziewać się zmiany w Polsce, a przeto mróz będzie nas gnębił jeszcze przez kilka, a mo­

że nawet kilkanaście dni.

(2)

Dyrektor naczelny polskiego radja1 pobiera ponad 109 tys. zł

rocznego dochodu.

Przy obradach w komisji budżetowej nad etatem Poczty wykazało się, że naczel­

ny dyrektor polskiego radja pobiera ponad 100 tys. zł rocznie, podczas gdy cały do­

chód zarządu pocztowego z tytułu zysku wynosi 74 tys. I w tedy ma być w Polsce dobrze, kiedy jednostki pobierają wprost bajk ow e dochody, a mil jonow e rzesze przym ierają głodem. Ze BB. wcale na tern nie zależy, by tej hydrze raz przecież urwać łeb, a to z tego powodu, ponieważ w jego łonie przecież szukać należy przeważnie tych szczęśliwych wybrańców' uposażenio­

wych, najlepszym tego dowodem zajęte przez BB stanowisko odnośnie do wniosku Stron. Narodow ego w spraw ie ujawnienia tantjem rad nadzorczych. Taki przymus ujawniania tantjem to jedyny sposób na u ję­

cie rozmaitym dyrektorom i synek itr zy st o m w spółkach handłowo-przem ysłowych ich

fantastycznych wprost dochodów. Odrzu- j p0(j którym cenie tego wniosku w ięcej niż wszystko inne jj stępnie 1863 dowodzi całej obłudy BB., który z jed n ej *

strony głosi hasła ukrócenia wyzysku gospodarczego, a z drugiej strony, gdy ma ku temu sposobność, wtedy odm awia, kryjąc się za paraw an nic nie znaczących formalności.

Wniosek Klubu Narodowego o ujawnienie tantjem rad nadzor­

czych odrzucony głosami B. B.

Sejmowa komisja przemysłowo-handlowa obradowała nad wnioskiem Klubu Narodowego o nowelę do ustawy o spółkach akcyjnych. Wedle tego wniosku zarządy spółek winny pod karą 10.000 zł podać w corocznem sprawozdaniu,

Zgon weterana-patrjoty w czasie uroczystej defilady.

W rocznicę 70-lecia Powstania Styczniowego.

Pozań. Dosłownie na posterunku, padł praw­

dziwy żołnierz, ś. p. Józef Kaiser z Ostro­

wa, sędziwy weteran z powstania w 1863 r. Pod­

czas defilady wojska przed weteranami, na placu przed katedrą, ś. p. Kaiser zasłabł nagle. Słania­

jącego się podtrzymali por. Jarosz z i p . pancer­

nego, por. Tadeusz Szulc z 7 bat. łączności, wnuk weterana p. Edmund Dolniak i p, Tomczak i prze- przenieśli go do pobliskiej kanonji ks. kanonika Steuera.

Niestety, ś. p. Kaiser był już konający. Ks.

kan. Steuer udzielił konającemu "ostatnich Sakra­

mentów i absolucji. W kilka minut później nastą­

pił zgon, który stwierdził przybyły niebawem le­

karz pogotowia. Zwłoki sędziwego powstańca przewieziono do kostnicy szpitala wojskowego.

Do ostatniej chwili był czynny i obowiązkowy i z niezwykłą, wyróżnienia godną, obowiązkowo­

ścią pełnił obowiązki chorążego w Zw. Weteranów z 1863 r. Corocznie przybywał na obchód powsta­

nia styczniowego do Poznania. W Ostrowie brał żywy udział w życiu organizaeyjnem. Jego zasługą jest przechowanie sztandaru z 1863 r. Sztandar, walczyli powstańcy w 1848 r., a na- r., przechowywany był w ostrowskim kościele, a gdy minęło niebezpieczeństwo, gdy Ojczyzna stała się wolna, śp. Kaiser nosił sztan­

dar jako chorąży Stów. Weteranów® z 1863 r.

Sp. Józef Kaiser urodził się 25 listopada 1843 r, w Ostrowie. W powstaniu w 1863 r. brał udział w oddziale pułkownika Edmunda Calliera i gen.

Young de Blanckenhaima.

Zjazd Rady Dzielnicowa! Sokoła Pomorskiego.

Grudziądz. W dniu 22 bra. odbył się tu zjazd Rady Dzielnicowej „Sokoła“ . Po nabożeństwie w kościele farnym, które odbyło się o godz. 8 rano, zebrali się delegaci w sali ile wynosiły pobory różnego rodzaju, otrzymane przez człon- f teatru miejskiego, gdzie o godz. 10 i pół rozpoczęły się obrady. Po wyborze prezydjum, odczytaniu sprawozdań, nastąpiły wybory po jednym delegacie z każdego okręgu do misji, a referent p. Id z ik o w s k i z BB. z a p ro p o n o w a ł $ komisji matki oraz zapisy delegatów do dalszych komisyj.

<rx * u /i sr» ł o .r e n i r m m o lr n m n łłr tir n io r t -la l a t a l i S W o c ł a r m i a rtr lh t r u r a łw n a r a r l\ T W Ir ATT1!,«.! U I r f A r A 7 m a l p m i

ków zarządu Rady Nadzorczej i Komisji Rewizyjnej

Wniosek ten przeleżał kilkanaście miesięcy w ko o c z y w iś c ie o d rzu cen i© tego wniosku, motywując, że, jeżeli pobory w spółkach akcyjnych śą zbyt wysokie, to rozporzą­

dzenie Pana Prezydenta już temu zaradziło, dopuszczając wnioski o obniżenie poborów, wynoszących ponad 30.000 złotych rocznie.

Następnie odbywały się narady w komisjach, które z małemi przerwami trwały do godz. 3-ciej po poŁ O godz. 3.30 wznowiono plenarne obrady. W imieniu komisji matki drh.

Dostatni przedstawił kandydatów do przewodnictwa dzielni­

cy, sądu honorowego i komisji rewizyjnej. Prezesem wy- W odpowiedzi na to marszałek Trąmpczyński z a u w a ż y ł,b r a n o dr. S k ą p s k ie g o z T o ru n ia , wiceprezesem dr.

i i t \ x 1 __ __ z .r . 1 ^ ____ £1 A M-t m 4r ^ m 4 .i 1 r- A r » ł l r tTTi .

że klub BB. wysyła na plenum mówców, k a rc ą c y c h w y z y ­ s k iw a n ie a k c jo n a r ju s z y p r z e z p a n ó w d y r e k t o r ó w , ale, g d y p r z y jd z ie do j a k ie j a k c ji w celu w y n a le z ie n ia sposobu na te n w y z y s k , to klu b ó w o b a la k a żd ą a k c ję , c z e p ia ją c s ię fo rm a ln o ś c i. Rozporządzenie Pre­

zydenta o obniżaniu poborów nie ma w praktyce żadnej wartości, ponieważ poza urzędami wniosek o obniżenie po­

borów może stawiać tylko członek zarządu rady nadzorczej lub komisji rewizyjnej, a więc mafji, w spółce rządzącej. Ta­

kiego wniosku na’ własną szkodę nikt oczy wiście nie postawi.

Wniosek Klubu Narodowego, ja k t e g o m o żn a b y ło o c z e k iw a ć , z o s ta ł p r z e z w ię k s z o ś ć klubu B. B. o d ­ rz u c o n y .

Jakiem prawem?

Samowolne postępowanie Z.UJP.U.

„Robotnik” zamieszcza w num. 22 następującą wiado­

mość agencji P. A. S.;

— „Z dniem 16 stycznia rb. Zakład Ubezpieczeń Pra­

cowników Umysłowych’ w Warszawie wprowadził ogranicze­

nie wypłaty’ zasiłków dla bezrobotnych pracowników umysłowych do 40 procent.

Pozostała reszta należności z tytułu zasiłków zapisana ma być na dobro rachunków bezrobotnych pracowników umysłowych-ubezpieczonych i wypłaconą po znowelizowaniu ustawy o ubezpieczeniach społecznych”.—

Ag. P. A. S. dodaje od siebie, że jest to niesłychany skandal” . My sądzimy, oświadcza „Robotnik”, że określenie takie byłoby zbyt łagodne.

Dyrekcja Z. U. P. U, wprowadzając owo „ograniczenie”, jak się wyraża delikatnie og. P. A. S.:

1) łamie samowolnie ustawę obowiązującą;

2) zatrzymuje samowolnie większą część cudzych pienię­

dzy, co graniczy już z... kodeksem karnym.

Informacja ag. P. A. S. musi być wyjaśniona, bo, jeżeli odpowiada ona prawdzie, stoimy wobec wyraźnego i bezspor- nego nadużycia.

S u c h e c k ie g o z e S ta r o g a r d u , a jako członkowie prze­

wodnictwa dzielnicy wybrani zostali: pos. P a w la k z T o ­ ru n ia , B ą e z y ó s k l z G ru d zią d za , M a jo w a T e o d o r a z G ru d zią d za , K ila n o w s k i, M a tcza k , Z ie liń s k i z T o ­ ru n ia . Następnie przyjęto przedłożone przez komisję uchwały. Przy wniosku o udzielenie absolutorjum zabierali głos drh. Latosiński z Gdyni, zwracając uwagę na zbyt wysokie wydatki na podróże oraz drh. Bojarski z Wąbrzeźna, który postawił wniosek, by przyjąć sprawozdanie skarbnika i naczelnika, z wyłączeniem prezesa. Na 94 głosujących za udzieleniem absolutorjum całemu zarządowi opowiedziało się tylko 38 głosów przeciw 30, a reszta nie głosowała.

Taki wynik głosowania, to skutki stanowiska, z a ję t e g o w G d y n i p r z e z p e łn ią c e g o o b o w ią z k i p r e z e s a p. K u n ca.

Zauważyć należy, że zajścia p o d c z a s z lo tu w G d y n i b a rd zo m o cn o c ią ż y ły na o b ra d a ch r a d y d z ie ln ic o w e j.

Z wyborem druha Skąpskiego na prezesa przewodnictwo dzielnicy przenosi się z G ru d zią d za do T o ru n ia . Należy^

się spodziewać, że po u su nięciu z przewodnictwa dzielnicy' p. K u n ca .S o k ó l p o m o rs k i r o z p o c z n ie n o w ą e r ę sw ej;

p o ż y t e c z n e j d z ia ła ln o ś c i.

Proces O.W.P. o zajścia Wąbrzeźnie

w dniu 3 m aja 1981 r. został umorzony.

Toruń, 19. I. Sąd Apelacyjny postanowił na zasadzie amnestji umorzyć całkowicie postępowanie karne przeciwko b. członkom OWP w Wąbrzeźnie, oskarżonym o zajścia,, ja ­ kie miały miejsce w dniu 3 maja 1931 r.

Sąd pierwszej instancji wydal wyrok, skazując kilku oskarżonych na karę więzienia od trzech miesięcy do roku.

Oskarżeni wnieśli apelację, gdyż żaden z nich do winy się nie poczuwa.

Sąd Apelacyjny, stwierdzający że żadnemu z oskarżonych nie zostałaby wymierzona kara wjększa, niż pół roku, po­

stanowił sprawę całkowicie umorzyć.

W ten sposób ciekawa sprawa red. Czerwińskiego i tow.

nie doczekała się całkowitego wyjaśnienia.

Jeszcze trwa okres zimowy,

j długich wieczorów, w których bez gazety trudno się obejść, tembardziej, że każdy dzień przynosi nowe wydarzenia, a czy Szan. Czy­

telnicy pamiętają, że miesiąc styczeń się ma ku końcowi, a gazetę już tylko można zapisać na luty na poczcie lub w eksped. — A więc nie zwlekać ani godziny dłużej!

Ozy wolno nosić odznaką O. W. P.

Jak już donosiliśmy, odbyła się ostatnio w Bydgoszczy przed Sądem Apelacyjnym rozprawa o noszenie odznaki O. W. P. „Szczerbca Chrobrego! Sąd wydał w tej sprawie wyrok uniewinniający.

Przez to więc sprawa noszenia mieczyków prawomocnym wyrokiem została rozstrzygnięta.

W tej sprawie jesteśmy wyjątkowo z sanacją zgodni.

Otóż sanacyjny „Dziennik Poznański“ w nr. 16 z dn. 20 stycznia 1933 r. pisze, w notatce pod tyt. „Czy wolno nosić odznakę”, co następuje :

„Po rozwiązaniu O. W. P. w czterech województwach wynikła kwestja, czy noszenie odznaki rozwiązanej organi­

zacji jest przestępstwem.

Miarodajne w tej sprawie jest orzeczenie sądu bydgos­

kiego, który uniewinnił jednego z b. członków O. W. P., ska­

zanego poprzednio administracyjnie za «noszenie odznaki.”

— Więc obecnie chyba nie ma żadnej wątpliwości w tej sprawie.

Nieustanna rejterada czołow ego kandydata sanacyjnego do Sejmiku

Powiat; przed Narodowcami.

Rybno. Dnia 3. I. rb. lista 3 (sanacyjna) zapowiedziała wiec w Rybnie. Przybyło 7 sanacyjnych mówców, lecz, zo­

baczywszy trzech kandydatów z listy 4 z Rumiana, odwołali zebranie, rzekomo z powodu nieprzybycia referenta. Referent wprawdzie przybył do stacji Rybno, lecz po przywitaniu się z p. Wieczorkiem, czołowym kandydatem listy 3, który czekał na peronie, powiedział mu, żeby zamówiony wiec w Rybnie odwołał, ponieważ poseł Kamiński z ciężarówką, pełną ludzi, jest w drodze do Rybna i dał polecenie, by się jak najprędzej udali do Jeglji i tam odbyli wiec, zanim tych trzech z Rumiana tam zdążą, lecz i tam odwołał p.

Wieczorek swój wiec, widząc wrogi nastrój nietylko dla sanacji, lecz i dla samego siebie, pomimo że jest mieszkańcem tejże wsi.

4. I. T r u s z e z y n y . Wieczorek zapowiedział wiec w Truszczynach na godz. 14. Dowiedziawszy się, że znów tych trzeeh kandydatów z listy 4 z Rumiana są na miejscu, odwołał również wiec z powodu „nieprzybycia referenta” . Ktoś podsłuchał, że p. Makowski z Truszczyn, zwolennik sanacji, czeka tylko na moment, by „Rumieniaki” odjechali do domu i Dy w ich nieobecności w spokoju mógł wiec zagaić. Doniesiono nam o tem. Dla pozoru udaliśmy się do prywatnego pokoju oberżysty, by tam czekać na rozpoczęcie wiecu p. Makowskiego. Lecz ten dla przezorności, czy po­

wietrze jest czyste, wysłał szpiegów do zbadania, czy aby już 1 odjechaliśmy. Nie dowierzając nawet szpiegom, sam przeszedł się przez prywatne ubikacje, nas znalazł i odstąpił od , swego zamiaru. Widząc to, zagailiśmy sami zebranie i poka- : załiśmy p. Makowskiemu, że ludność Truszczyn jest w I 100 proc. narodowo usposobiona.

; 5. I. R ybno. Wieczorek (lista 3) zapowiedział wiec w Rybnie na godz. 15. Jeden z obywateli z Rybna udał się o godz. 15,30 pożyczonym rowerem do Rumiana, by nas 0 tem zawiadomić. Gdy sanatorzy się o tym wyjeździe dowiedzieli, wysłali za nim pogoń, która go jednak nie 1 dogoniła. Natychmiast udaliśmy się do Rybna furmanką

1 o godz. 16,40 weszliśmy cichaczem na salę w momencie^

gdy zakończył Wieczorek swe przemówienie i otworzono dyskusję. Natychmiast zgłosi! się p. Szulwic z Rumiana do głosu. Sanacja, nie wiedząc jeszcze o naszem przybyciu

; i o naszej obecności w sali, zdrętwiała i zaniemówiła, gdy ' usłyszała' nazwisko Szulwic i po 5, minutowej naradzie , udzielono mu głosu..

Szulwic przemówił tylko te słow a: „Zaskoczeni zosta­

liśmy, szanowni zebrani, gdy przysłaliście posłańca po nas o pomoc. My was nie opuścimy. Przypuszczałem, że dziś przeddzień wyborów, dzień przed pogrzebem sanacji, będzie spokojny“ . Cała sala jednym głosem wniosła okrzyk: „niech żyje lista 4, a sanacyjna niech zgn ije!” Nie pomogły żadne nawoływania o spokój i przedstawiciel władzy, przodownik PP., powstał i oświadczył: „Ponieważ przewodniczący nie może opanować zebrania, rozwiązuje zebranie i wzywam do opuszczenia sali”. P. Wieczorkowi, aranżerowi zebrania, dano przy powrocie do domu asystę i to podobno dwóch urzędników Straży Granicznej, którzy go aż do domu odpro­

wadzili, zaś żona p. W., która również była obecna w oberży, popłakała się, jak to mówią, jak bóbr. R.

Pustelnik z Czarnej Doliny.

Powieść z czasów konfederaekicb.

XV.

W pałacu Muchanowa zdaje się być jakaś wielka uroczystość. Zjechało kilku gości, a po­

między nimi i Bogdan Żegota, który nie był łaskaw na obcych, bo mu to przeszkadzało w zamiarze oświadczenia się, jednakże ku swemu nieopisanemu zdziwieniu, a większej jeszcze radości... Krasnoroda była obecna. Zauważył, że więcej, aniżeli towarzyskość wymagała, dawano mu sposobność zbliżania się do swej ubóstwianej.

Jego samego podejmowano z taką serdecznością, jak nigdy.

Nadeszła obiadowa godzina, która wypadła już daleko z południa. I znowu nowe szczęście:

Krasnorodzie wyznaczono miejsce obok niego. 1 Kra­

snoroda wdzięczność czuła dla .rodziny Mucha­

nowa za to uwzględnienie. Z drugiej strony czuła się ustawicznie skrępowaną. Sądziła, że wszyscy na nią patrzą, wszyscy wiedzą, co się w jej sercu dzieje. Bała się przemówić, a y głosu nie

słyszano. Bała się oczy podnieść, bo sądziła, że oczy wszystkich na nią zwrócone.

Nastąpiły toasty gospodarza domu, gospodyni domu, córki domu, a wreszcie sam Muchanow wzniósł zdrowie Bogdana i Krasnorody.

Bogdana uderzyła cokolwiek niestosowność takiego toastu, lecz, zwalając ją na kark rubaszności moskiewskiej, a wreszcie mając serce nadto prze­

pełnione, podziękował jak należało, a gdy spojrzał na Krasnorodę, ujrzał całą twarz jej rumieńcem okrytą.

Po obiedzie panie zostały w salonie, a męż­

czyźni udali się do palarni, gdzie oczywiście i butelek nie brakło. Iwan zdawał się zastępować gospodarza, gdyż ustawicznie dolewał, nie tylko sobie, lecz i innym gościom, a mianowicie Zegocie.

Wreszcie Zegota począł się opierać, bo, jako nieprzyzwyczajony do trunku, bał się przebrać miary,' zwłaszcza, że postanowił czekać do wie­

czerzy, spodziewając się, że znowu obok Krasnorody zajmie miejsce.

A już się wieczór zbliża. Komnata, gdzie się znajdowali mężczyźni, wychodziła na zachód.

Właśnie słońce spuszczało się ku zachodowi.

Zegota wstał i zbliżył się do okna. Całe zachodnie niebo zdawało się we krwi kąpać, tak było czerwone.

Zamyślił się głęboko o Krasnorodzie. Nagle

ku swej radości usłyszał hasło, wydane przez Muchanowa, aby się przejść po parku...

Wyszli wszyscy, panie także, ale te poszły w inną stronę. Do Bogdana przyczepił się Iwan, rozpoczął rozmowę o tem i owem, sądząc że Bogdan go bardzo pilnie słucha. Bogdan nie uważał, że się odłączył od towarzystwa i szedł tylko machinalnie, mając głowę zajętą własnemi myślami i nie słuchając niedorzeczności.

Nagle... gdy dochodzili do wyłomu, wypadł z gęstwiny na prawo jakiś brodaty mężczyzna, wymierzył z krócicy... strzał padł. Bogdan ranny został w lewe ramię, a równocześnie padł strzał z gęstwiny na lewo i zbrodniarz padł na ziemię...

strzelił jeszcze raz drugi, ale kula świsnęła tylko koło ucha Bogdana. * W tejże znowu chwili padł drugi strzał z gęstwiny na lewo, a Iwan srodze zakrzyknął. Nim się jeszcze zdołał Bogdan obejrzeć poza siebie na Iwana, rzucił okiem na wyłom... i ujrzał uchodzącego pustelnika, a obró­

ciwszy się w tył, ujrzał Iwana ze skrwawioną ręką, a u stóp jego błyszczący sztylet...

Wszystko stało się w mgnieniu oka. Bogda­

nowi ból dopiekał srodze, Iwan krzyczał w nie- bogłosy, bo kula przeszła prawą rękę właśnie w tem miejscu, gdzie w stawie kończy się dolne ramię, a. dtóft się rozpoczyna... (C, d. n.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

szcza u nas w Polsce, gdzie czują się bezpiecznymi, udają zuchów i tern większy dają upust swej żółci przeciw Hitlerowi i wyzywają na niego, co się

Zbrodnią także, mszczącą się na długo jest utożsamienie interesu jednostek i grup z interesem i dobrem państwa.. Nasz ruch Ideowy, oparty na głębokłem

wiesili się chłopcy, którzy jednak zeskoczyli, pozostał tylko Galant. Szofer cofnął auto tak dalece, iż tyłem zupełnie podjechał do muru domu. W tej chwili

dyśmy to pędzili za ciągnącym nas wielorybem i aż tutaj się znaleźli, musiał się pomiędzy lodami wytworzyć rodzaj kataklizmu, który rzadko wprawdzie, ale

stwa, to zresztą najlepsze odzwierciadlenie ideowośei tego rodzaju organizacji. Jeżeli teraz jeden dla posady, drugi dla awansu, trzeci dla koncesji „organizuje*, a

zycyjni domagali się odroczenia obrad, ażeby dać im możność bliższego zapoznania się z tym nieznanym im projektem, jednak ich żądania nie uwzględniono,

Bocian, który, jak się potem okazało, miał uszkodzone skrzydło, pojąwszy niebezpieczeństwo, nie cofnął się, ale zaczął trzepać skrzydłami, jak wiatrak i

przeto państwo nasze jest na drodze do stałego i szybkiego zaostrzania się kryzysu finansowego, można się od niego przez jakiś czas ratować lichwiarskiemi