• Nie Znaleziono Wyników

Księga Referatów. Zjazd Naukowy imienia Ignacego Krasickiego we Lwowie w diach 8-10 czerwca 1935 roku.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Księga Referatów. Zjazd Naukowy imienia Ignacego Krasickiego we Lwowie w diach 8-10 czerwca 1935 roku."

Copied!
774
0
0

Pełen tekst

(1)

k/%

-

(2)
(3)

- ; ; J \ r : - :

(4)
(5)

KSIĘGA REFERATÓW

(6)
(7)
(8)

IG N A C Y K R A SIC K I X. B. W.

P o d łu g p a ste lu L u d w ik a M a rte a u

(9)

ZJAZD NAUKOWY IMIENIA IGNACEGO KRASICKIEGO

W E LW OW IE W DNIACH 8— 10 CZERWCA 1955 ROKU

KSIĘGA R E F E R A T Ó W

POD REDAKCJĄ

LUDWIKA BERNACKIEGO

L W Ó W

NAKŁADEM KOMITETU ORGANIZACYJNEGO ZJAZDU. Z ZASIŁKIEM MINISTERSTWA W YZNAŃ RELIGIJNYCH I OŚWIECENIA PUBLICZNEGO

1 9 5 6

(10)

J ^0

Z DRUKARNI ZAKŁADU NARODOWEGO IM. OSSOLIŃSKICH

P O D Z A R Z Ą D E M A D A M A W IE R Z B IC K IE G O

(11)

DZIEJE KULTURALNE JEZUICKIEGO KOLEGJUM WE LWOWIE W XVIII WIEKU

Pierwsze lata XVIII stulecia nie stanowią ani w dziejach Polski wogóle, ani w dziejach Lwowa i jezuickiego kolegjum momentu przełomowego. Okres, zaczęty buntem kozackim, okres politycznego, gospodarczego i kulturalnego upadku Rze­

czypospolitej, trwa w dalszym ciągu, pogłębia się jednak bardzo silnie właśnie w pierwszym dziesiątku XVIII wieku. Wewnętrzne rozbicie społeczeństwa, rezygnacja z mocarstwowości przez opar­

cie się na pomocy, sile i gwarancjach obcych, wojna północna z wszystkiemi jej skutkami, to wszystko sprawia, że lata te należą do najbardziej tragicznych w dziejach Polski.

Niedolę narodową dzielił Lwów, zajmowany kolejno przez wojska różnych armij, gnębiony kontrybucjami i rekwizycjami, głodem i zarazą, dzieliło ją z miastem kolegjum jezuickie. Nie można było zwięźlej a trafniej opisać sytuacji ówczesnej, niż to uczynił kronikarz kolegjum w r. 1702: „Innych lat dzieje, chociaż olbrzymie, pisane być mogą atramentem, tego roku dzieje i przewroty łzami i krwią, złotem, srebrem i diamentem spisane być winny. Patrząc bowiem na srogą zniszczonego ludu nędzę, łzami ją chyba opiszesz; jeżeli chcesz opowiedzieć krwawe bitwy Szwedów i Sasów, k t ó r z y n i e za n a s z ą w o l n o ś ć wa l c z ą , a l e s w o i c h u n a s p o ż y t k ó w s z u ­ k a j ą , to krwią ją wypisuj. Jeżeli chcesz mówić o zubożeniu i wyniszczeniu majątków i mienia magnatów, szlachty i miast polskich i całego Królestwa, to złotem i srebrem wyryj na stali i przekaż potomności tę ruinę fortuny lechickiej; jeżeli zaś chcesz wysławiać Opatrzność Bożą, że Rzeczpospolita mio­

tana tylu burzami dotąd nie zatonęła, to na diamencie to wy­

rżnij“ 1.

Jeszcze dwa razy, i to mniej więcej co pokolenie, prze­

żywał Lwów i jego Akademja ciężkie miesiące niedoli: po śmierci Augusta II i po pożarze z r. 1734 i w czasie Konfede­

racji Barskiej, pierwszego rozbioru i kasaty.

1 W iedeń, Bibljoteka Narodowa, Rkp. 11988, H istoria C ollegii Leopo- liensis pod r. 1702, przytaczam za Załęskim , J e zu ic i w P olsce, IV, 651.

Księga re fe ra tó w -i

(12)

2

Ks. Stanisław Bednarski

Te niezmiernie ciężkie warunki, w jakich przyszło żyć i pracować jezuitom lwowskim, bardzo utrudniały działalność kulturalną i odrodzenie kulturalne, utrudniały wyrównanie za­

niedbań długich dziesiątków lat. Nie trzeba jednak sądzić, że to, co nazywamy upadkiem kulturalnym jezuitów polskich, a przedewszystkiem ich szkół, było starczym marazmem, nędz- nem pasorzytniczem wegetowaniem, które w satyrycznem prze­

rysowaniu opisał nam Krasicki w Monachomachji. Tych spo­

strzeżeń i obrazków nie zaobserwował w kolegjum, którego był uczniem. Kolegjum lwowskie zawsze, nawet w okresie za­

łamania się aktywności kulturalnej, intensywnem tętniało ży­

ciem. Załamanie to polegało przedewszystkiem na tern, że treść wewnętrzna i istota aktywności kulturalnej, życie umysłowe, osłabło i zubożało przez zerwanie związków z Zachodem i przez zatrzymanie się, zakrzepnięcie w pewnej fazie rozwojowej. Nie było ono jednak pozbawione dynamiki, która bujnością i barw­

nością swoją zasłaniała wewnętrzne ubóstwo i wewnętrzna słabość.

I.

Kolegjum lwowskie w dziejach kulturalnych i religijnych miasta odegrało bardzo wybitną rolę i stanowiło tego życia najważniejszy ośrodek. Stanowisko to swoje zawdzięczało ko­

legjum na pierwszem miejscu i przedewszystkiem s z k o ł o m , cieszącym się zarówno prawnym jak i faktycznym przywilejem wyłączności. Szkoła archikatedralna była szkółką niższego stop­

nia i przekazywała swych uczniów, na mocy wzajemnego układu, gramatykalnym klasom kolegjum jezuickiego. Układu tego jezuici nie zawsze mogli dochowywać wiernie, ponieważ szlachta nie chciała synów powierzać szkole archikatedralnej, jako skupia­

jącej młodzież miejską i plebejską.

Organizacja kolegjum oparta była na przepisach Ordynacji Studjów. Szkoły niższe obejmowały 3 klasy gramatyki, klasę poetyki i klasę retoryki, studjum zaś wyższe składało się z trzy­

letniego kursu filozofji scholastycznej i 4-letniego studjum teo- logji. Profesorów i nauczycieli liczyło w pierwszem 50-leciu od 10 do 12, w latach następnych zaś od 15 do 17, liczba nato­

miast uczniów utrzymywała się stale około 700. Pochodzili oni mniej więcej w 40% ze Lwowa i jego najbliższych okolic, a w 60% z województwa ruskiego i innych sąsiednich woje­

wództw. ^Wyznaniowe większość stanowili łacinnicy, przeciętnie około 70%, reszta unici, z drobnym ułamkiem obrządku armeń­

skiego, a minimalnym schizmatyków i protestantów 1.

Pod względem społecznym nie da się bliżej i dokładnie określić młodzieży szkół jezuickich; pochodziła ona zarówno z rodzin szlacheckich jak i mieszczańskich; młodzież najuboż-

1 A rchiw um Prow incji M ałopolskiej T. J. Rkp. 312. Katalogi k las gra- m atykalnych kol. lw ow sk iego z lat 1745, 1748, 1751, 1765.

(13)

Dzieje kulturalne jezuickiego Kolegjum we Lwowie w X V III w.

3 sza, często plebejska, wychowywała się w bursie muzyków.

Obok świeckich zasiadali na ławach szkolnych także i duchowni, klerycy seminarjum archidiecezjalnego i zakonnicy. Swoich kle­

ryków jezuici, z powodu szczupłości miejsca, która była stałą troską przełożonych, tylko przez 10 lat, od r. 1756/7, trzymali we Lwowie.

Poziom naukowy kolegjum w pierwszych 4 dziesiątkach wieku był niski. Jest to okres upadku szkolnictwa w Polsce, znaczącego się skostnieniem programów, rutynizacją i mecha­

nizacją pracy szkolnej, zubożeniem myślowem, przewagą wer- balizmu i kultu słowa. Z niedostatków nauczania zdawano sobie bardzo wcześnie sprawę. W r. 1712 kronikarz kolegjum opo­

wiada o wysiłkach, zmierzających do usunięcia plamy upadku szkół, obudzenia gorliwości nauczycieli i przywrócenia kole­

gjum dawnej sław y1. Wysiłki te nie przyniosły pełnych wyni­

ków; naprawy szukano na drodze powrotu do wierności prze­

pisom Ordynacji Studjów, gdy należało rozszerzyć programy i wnieść nowego, odrodzeńczego ducha w pracę szkolną. Z licz­

nych jednak niedomagaó ówczesnego szkolnictwa jedno na pewno nie dotknęło lwowskiego kolegjum, a mianowicie nagminne skracanie okresów pracy przez późny powrót uczniów z wa- kacyj. Często kronikarz z pewną dumą podnosi terminowe za­

czynanie roku szkolnego w ostatnim dniu sierpnia.

Stanowczo i skutecznie na drogę reformy wkroczono w r. 1740, zarówno pod wpływem wewnętrznych prądów refor- mistycznych, jak i zewnętrznej podniety. Widomym wyrazem zaszłej zmiany jest najpierw wprowadzenie historji jako obo­

wiązkowego przedmiotu nauczania. W 3 lata później otwarto we Lwowie specjalne studjum, czy raczej seminarjum matema­

tyczne, mające przygotowywać przyszłych nauczycieli matema­

tyki. Kierownikiem tego seminarjum był przez 7 lat G r o ­ d z i c k i Faustyn, który równocześnie wykładał sztukę wojenną studentom w kolegjum i wydał pod nazwiskiem ucznia Bogatki podręcznik Scieniia Artium militarium. Z seminarjum matema­

tycznego, prowadzonego przez 7 lat przez Grodzickiego, a po­

tem przez jego następców R a d z i m i n o w s k i e g o Michała (1749—1753), S i e k i e r z y ń s k i e g o Tomasza (do 1759) i Ho­

s z o w s k i e g o Ludwika, wyszło kilkudziesięciu nauczycieli ma­

tematyki, geometrji i fizyki, wśród nich kilku wybitnych pro­

fesorów nauk matematyczno-fizycznych. Również i wykłady architektury wojennej, prowadzono w kolegjum lwowskiem, zwłaszcza zaś w jego Kolegjum Szlacheckiem, aż do kasaty, a czem świadczą zachowane programy rocznych popisów8.

W ostatnich latach przed kasatą wybił się jako teoretyk archi­

1 Wiedeń, Bibljoteka Narodowa, Rkp. jak w yżej, s. 593.

1 Obszernie o tern w książce autora: U padek i odrodzen ie s z k ó ł je z u ­ ickich w Polsce. Kraków, 1933, s. 369.

1*

(14)

4

Ks. Stanislaw Bednarski

tektury i architekt S i e r a k o w s k i Sebastian; on też dał pro­

jekt pod nowe obserwatorium astronomiczne, które zaczęto wznosić na jednej z baszt, odstąpionej jezuitom przez miasto1.

Doniosłą również rolę odegrało kolegjum lwowskie w od­

rodzeniu filozofji w Polsce. Oderwanie od życia, wybujałość czczej spekulacji, nie uwzględnianie w filozofji postępu nauk przyrodniczych, oto najważniejsze objawy upadku filozofji szkolnej, która znajdowała przymusowych słuchaczy tylko w młodzieży duchownej, młodzież zaś świecka, zamykając za­

zwyczaj swoje wykształcenie retoryką, zaledwie w 25% próbo­

wała studjów filozoficznych, kończyły je tylko nieliczne jed­

nostki. Nienormalność takiego stanu rzeczy rozumiano już w XVII w., jednak długo nie umiano znaleźć właściwej drogi naprawy. Dopiero kolegjum lwowskie pierwsze ją znalazło.

Przez ośm lat pierwszego dziesiątka XVIII w. najwybitniejszym i najpopularniejszym działaczem jezuickim we Lwowie był O. G e n g e l Jerzy, profesor filozofji i teologji, znakomity pole­

mista, a równocześnie wielki apostoł i ojciec ubogich, odpro­

wadzany daleko poza mury miasta przez tłum mieszczan i ubo­

gich, gdy je w r. 1704 opuszczał. Gengel w swoich wykładach, a potem w książkach, wprowadził do filozofji szkolnej zagad­

nienia życiowe o nieśmiertelności duszy, ateizmie, materja- lizmie, a przez nie nowszą filozofję i nowe prądy ideowo-reli- gijne, oczywiście, jako adwersarza. W lwowskiem również ko­

legjum została w r. 1746 na publicznym popisie wygłoszona w polskim języku, a potem wydana, bardzo interesująca treścią Rozmowa o filozofji Jana K o w a l s k i e g o . Doniosłość zna­

czenia Rozmowy polega najpierw na wprowadzeniu języka ojczystego do rozważań filozoficznych, a powtóre na wprowa­

dzeniu obserwacji zjawisk przyrody i opartej na nich indukcji.

Tą drogą poszli dalej następcy Kowalskiego, a oczywistym dowodem zaszłej już nietylko przemiany, ale wprost rewolucji w nauczaniu filozofji, są wykłady Stanisława G h y c z e w s k i e g o i Ludwika H o s z o w s k i e g o . Hoszowski całą swoją filozofję przyrody, tak pod względem metody, jak i treści, opiera na poglądach Newtona i Boscovicha, przy logice, mówiąc o prawdo­

podobieństwie, stosuje wzory algebraiczne, w psychologji daje praktyczne wskazania o prawach kształcenia i rozwoju umysłu młodzieży, a jego fizyka jest już w całości fizyką doświad­

czalną.

. : Oprócz zmian w nauczaniu filozofji, w czem Lwów dotrzy­

mywał kroku innym kolegjom, przeprowadzono już wcześniej reformę nauczania w klasach gramatykalnych i na retoryce.

Zerwano z zepsutym, napuszystym stylem; błahą treść w coraz szerszym zakresie zastępowała treść zdrowa, obywatelskim

1 Projekt ten odnalazł i reprodukow ał T. M ańkowski w L w o w sk ich kościołach barokow ych . L w ów , 1932, s. 27.

(15)

Dzieje kulturalne jezuickiego Kolegjum we Lwowie w X V III w.

5 i reformistycznym duchem przejęta. Również i język polski zdobywał sobie coraz większe prawa, aż osiągnął w Kolegjum Szlacheckiem stanowisko naczelne, a w kolegjum publicznem stanowisko równorzędne z łaciną. Gdy młodziutki Krasicki i Piramowicz zaczynali naukę w kolegjum lwowskiem, to wtedy były już wprowadzone najważniejsze zmiany w sposobie nau­

czania, przy zasadniczem zachowaniu dawnej Ordynacji Studjów.

Dalszym krokiem w postępie naprzód było otwarcie w r. 1749 pierwszego jezuickiego Collegium Nobilium w Polsce.

Jego założycielem i pierwszym rektorem był 0. G l o w e r Józef.

W programie nauk i wewnętrznem życiu wzorowane na wie- deńskiem kolegjum szlacheckiem, nie odbiegało od innych jezu­

ickich kolegjów nobilium i od pijarskiego. W jego powstaniu ważną, choć nie wyłączną rolę odegrał motyw uprzedzenia pijarów i nie dopuszczenia do otwarcia drugiego podobnego zakładu.

Walka o fundację Głowińskiego oraz ściśle z nią złączona walka o prawa uniwersytetu dla kolegjum publicznego, stanowi wielki, ale mało sympatyczny fragment dziejów jezuitów lwow­

skich. Na walkę tę zużyto po obu stronach niepożytecznie ogromną sumę energji. Kilku wpływowych jezuitów z uporem, godnym lepszego celu, przewlekało i utrzymywało niebudujące spory, znajdując oparcie u arcybiskupów lwowskich, a zwłaszcza u Sierakowskiego i częściowo przynajmniej u władz miejskich.

W czasie uroczystego otwarcia Akademji i pierwszej promocji doktorów, 11 grudnia 1759 r., po zuchwałym, ale i odważnym proteście Jana Jankiewicza, rektora szkoły katedralnej, który nie zawahał się zrobić awantury w kościele w czasie Podnie­

sienia, przecież bito z dział na murach, wiwatowano, a orkie­

stry obchodziły ulice miasta. Żadna ze stron walczących, a więc tak jezuici, jak Akademja i pijarzy, nie umiała się wznieść na stanowisko wyższe, o wyższej świadczące kulturze, stanowisko, które jezuitom polskim, właśnie z powodu sporu z pijarami, przedstawił generał Visconti w liście z dnia 22 VII 1752 r.:

„Należy się wystrzegać czczych i zawiść budzących sporów, które tylko szkodę przynoszą, a zato walczyć wielkością pracy i wysiłku“l.

Dla pełności obrazu pracy szkolnej należy dodać, że była ona niezmiernie trudna i ciężka. Klasy były bardzo przepeł­

nione. W r. 1745 infima liczyła 140 chłopców, w r. 1765/6 aż 180. Opanowanie tak licznej klasy utrudniała niepomiernie ogromna rozpiętość wieku. Obok siebie siedzieli chłopcy, ma­

jący 8 do 21 lat. Obok dziewięcioletniego Piramowicza i Kra­

sickiego siedzieli wąsale przy szabli. Sytuację pogorszało wiel­

1 Archiwum Prow incji M ałopolskiej T. J. Rkp. 320. Kopjarjusz listów generałów i prow incjałów do prow incji polskiej. L ist G. V isconti do prow.

J. Porzeckiego, z Rzymu, 22 VII, 1752.

(16)

6

Ks. Stanislaw Bednarski

kie społeczne, a przedewszystkiem moralne zróżniczkowanie chłopców. Poważne usterki wychowania domowego odbijały się fatalnie na pracy szkolnej i już w najniższych klasach domy dawały szkole młodzież niekarną i zwichniętą moralnie. Stąd wielki, bo dochodzący 20% chłopców, opuszczających dobro­

wolnie lub przymusowo szkołę, stąd 30% do 40% kończących rok z postępem niedostatecznym, stąd wreszcie awantury stu­

denckie, największa troska i największy krzyż jezuitów. Nie były one jednak tak częste, jakby można sądzić z uogólnień, spotykanych po podręcznikach. Kronikarz lwowskiego kolegjum z szczególną dokładnością notuje każde, najdrobniejsze, w za­

rodku nawet stłumione nieporozumienie czy zaburzenie. W 73 la­

tach XVIII w. naliczyliśmy burd studenckich 13, w tern w r. 1704 było 2, a w r. 1751 aż trzy i to najgroźniejsze ze wszystkich.

Spotykamy natomiast okresy 10 i 15 lat zupełnie spokojne.

Walka z niekarnością młodzieży napotykała wielkie trudności nietylko w jej niesfornych temperamentach, ale także w nie­

sforności szlachty, służby szlacheckiej, złośliwości i mściwości Żydów, a przedewszystkiem w niedołęstwie i bezkarności sądów polskich. Młodzież, czasem bez winy swojej, obrażana i zacze­

piana, nie mogąc znaleźć sprawiedliwości w sądzie starościń­

skim, w którym możni protektorowie nie dopuszczali do uka­

rania winnych, wymierzała sobie sama sprawiedliwość. A że bujność i zapalność temperamentów była olbrzymia, więc też dochodziło do pożałowania godnych wybryków, które nieraz wykorzystywał tłum miejski dla rab u n k u 1.

Mimo tych rozlicznych trudności, jakie musiano pokony­

wać w pracy wychowawczej, właśnie przez surową selekcję, która co roku połowę napływającej młodzieży przesiewała, do klas starszych poetyki i wymowy doprowadzano młodzież lepszą i wyrabiano ją rzetelnie. W znajomości zaś psychiki młodzień­

czej byli jezuici mistrzami; dowodzą tego przeważnie świetne charakterystyki chłopców z najniższej już nawet klasy grama­

tyki, dowodzi nam świadectwo, wystawione 9-letniemu Pira­

mowiczowi: „W tym bardzo utalentowanym młodzieńcu jakby w jakim skarbie natura złożyła wielkie przymioty; taka w nim skromność, dojrzałość, takie zdolności, złączone z bystrością największą, że trudno znaleźć podobnego mu chłopca“ 2. Wielka szkoda, że nie zachował się do naszych czasów katalog klasy Krasickiego!

Ujmując w jeden obraz działalność kolegjum lwowskiego, jako zakładu naukowo-wychowawczego i porównując ją z dzia­

łalnością innych wielkich kolegjów, mimo sporej liczby pierw­

1 Źródłowy m aterjał do teg o ustępu w przytaczanej już H istorji w rę­

kop isie Narodowej W iedeńskiej Bibljoteki, pod odpow iedniem i latam i, gdzie też w yraźnie podkreślone n ied ołęstw o i bezsilność sądów starościńskich.

2 Archiwum Prowincji M ałopolskiej T. J. Rkp. 312. K atalogi infim y kolegjum lw ow skiego.

(17)

Dzieje kulturalne jezuickiego Kolegjum we Lwowie w X V III w.

7 szorzędnych wartości, wypada nam kolegjum lwowskie, razem z całą prowincją małopolską, postawić na ostatniem miejscu.

W ogólnym ruchu odrodzeńczym i reformacyjnym przoduje Warszawa i Wilno, wybija się Kalisz, Sandomierz i Poznań, po nich dopiero można postawić Lwów. Wpłynęło na ten stan rzeczy położenie geograficzne Lwowa, odsuniętego od Zachodu i stolicy. Największą intensywność wykazuje Lwów w latach od 1750 do 1768; od tego roku wskutek zamieszek, wywołanych Konfederacją Barską, rabunków i zarazy, przychodzi osłabienie działalności z tragicznym finałem okupacji austrjackiej i kasaty.

Z kulturalną pracą szkolną dość blisko wiąże się działal­

ność wydawnicza kolegjackiej drukarni. Założona około r. 1615, była jedną z mniejszych jezuickich drukarni w Polsce, stała daleko wtyle poza drukarniami w Wilnie, Kaliszu i Poznaniu, we Lwowie natomiast była drukarnią największą. W 73 latach XVIII w. wydrukowano w niej według moich obliczeń 521 dru­

ków, a wedle obliczeń autorów Bibljografji druków lwowskich XVI—X V III w. druków 491, a więc o 34, względnie 64 pozycyj więcej, niż we wszystkich innych drukarniach lwowskich razem wziętych. Liczba ta jest oczywiście daleka od pełności. Znaczny bowiem procent druków, wprawdzie drobnych, ale o wielkiej wartości dla historji kultury, a zwłaszcza szkolnictwa i teatru szkolnego, zaginął. Na każde przedstawienie dramatu czy ko- medji, na roczne popisy w kolegjum publicznem, na dysputy uroczyste, na popisy w Collegium Nobilium drukowano pro­

gramy i tezy; z tego wszystkiego zachowały się do naszych czasów ledwie strzępy. W pierwszem ćwierćwieczu działalność drukarni jezuickiej była bardzo słaba, wypuszczała rocznie prze­

ciętnie 3 do 5 druków, w okresie zaś wojny północnej stała nieczynna. W r. 1725 sprowadzono z Lipska nowe czcionki, liczba druków odrazu się podnosi ponad 10, osiągając naj­

większe nasilenie w r. 1760 (druków 22). Pod względem tech­

nicznym i estetycznym druki jej stoją bardzo nisko, nie niżej jednak od druków innych drukarni polskich. Jezuici w drukarni swojej tłoczyli nietylko rzeczy własne, ale również przyjmo­

wali roboty od obcych. Karmelitom i innym zakonnikom wy­

dawali rubrycele liturgiczne, nabożeństwa, żywoty ich świętych, świeckim panegiryki i inne utwory. Stąd mieszanina druków pod względem treści wielka. Obok Herbarza Niesieckiego, zna­

komitego dzieła jezuity Majchrowicza: Trwałość szczęśliwa królestw, obok podręczników szkolnych dla historji i geografji (Rudimenta), dla fizyki, architektury wojennej, spotykamy, zwłaszcza w początku wieku, przed reformą szkół, liczne pa­

negiryki, dziełka ascetyczne, a nawet osławione Nowe Ateny, Chmielowskiego \

1 W iadom ości o drukarni lw ow skiej czerpię z Estreichera, z w ym ie­

nionej w yżej B ib ljo g ra fji p o lsk ich dru ków lw ow skich X V I—X V III w. (Lwów, 1928) i z H isto rji K o leg ju m w rkpisie w iedeńskim .

(18)

8

Ks. S tanisław Bednarski

Kolegjum posiadało również znaczną bibljotekę, która w r. 1703 otrzymała nowe, piękne szafy z fundacji Jana Jabło­

nowskiego, wojewody ruskiego. Księgozbiór z roku na rok na­

rastał, dzięki darom i zakupom, w r. 1734 liczył ponad 12.000 dzieł; sierpniowy pożar strawił go doszczętnie, uratowano za­

ledwie archiwum i kilkaset tomów1. Z niestrudzoną energją zabrano się razem z odbudową gmachów do tworzenia nowej bibljoteki, skupowano książki, płynęły również hojne dary, tak że w r. 1753 bibljoteka nowa była gotowa; zabezpieczono ją przez odpowiednie sklepienia i ostrożności przed ogniem, zaopa­

trzono w rzeźbione szafy i meble, sklepienie ozdobiono freskami.

Po kasacie jezuicki księgozbiór uległ rozproszeniu.

II.

Drugim ośrodkiem i terenem kulturalnej pracy jezuitów lwowskich był ich piękny kościół św. Piotra i Pawła. Zbudo­

wany w latach 1610—1630, przyozdabiany z każdym rokiem coraz wspanialej, drugi co do wielkości po archikatedralnym, posiadając najwyższą wieżę, stał się głównym ośrodkiem życia religijnego katolickiego Lwowa. Jego znaczenie i świetność podnosiło kolegjum. Jezuici mieli kilka setek liczący zastęp młodzieży, a więc czynnik, który obok bogactwa kościoła, gor­

liwości jego duszpasterzy, świetności jego mówców, najwalniej przyczyniał się do splendoru nabożeństw, uroczystości i obcho­

dów tak kościelnych, jak i państwowych czy miejskich. Mło­

dzież dawała chóry i orkiestry, młodzież dostarczała aktorów i statystów dla przedstawień i widowisk szkolnych i publicz­

nych, młodzież budowała bramy triumfalne, urządzała wspa­

niałe korowody, w których prowadzono rydwany z postaciami symbolicznemi, w orszakach przebranych chłopców, wśród pieśni chórów, dźwięków orkiestry, w nastrojowem świetle pochodni, lampjonów i zniczów. Tłem dla tych obchodów bywał kościół jezuicki, przybrany we wspaniałe obicia adamaszków czy innych drogich materyj, w festony kwiecia, liczne emblematy i sym­

bole, oświetlony setkami świec i barwnych lamp, to znowu katedra, czy inne kościoły, lub wreszcie place miasta, portal kościoła jezuickiego z wieżą, gdzie urządzano feeryczne ilumi­

nacje i ognie sztuczne. W wielkie święta ogólno-kościelne zo­

stawiono — jak przystało — pierwszeństwo katedrze, aby roz­

toczyć cały blask i świetność w dni świąt własnych, a więc w uroczystość Imienia Jezus, 1 stycznia, w ostatki karnawałowe w czasie nabożeństw ekspiacyjnych, w uroczystości św. Igna­

cego, która była również zakończeniem pracy szkolnej, św. Fran­

ciszka Ksawerego, Niepokalanego Poczęcia, a przedewszystkiem w dniu błogosławionego, a potem świętego Stanisława Kostki,

1 W iedeń, Bibljoteka Narodowa, Rkp. jak w yżej, s. 710. — A rchiwum C entralne T. J. Pol. 59, roi. 193. H istoria C ollegii L eopoliensis a. 1734.

(19)

D zieje kulturalne jezuickiego Kolegjum we Lwowie w X V III w.

9 patrona Lwowa. Wszystkie jednak, tak doroczne, jak i inne nadzwyczajne uroczystości, takie jak beatyfikacje i kanoni­

zacje świętych, ingresy i pogrzeby arcybiskupów, śluby i po­

grzeby magnatów i benefaktorów kolegjum i kościoła, przyćmiły swym blaskiem 8-dniowe obchody kanonizacji św. Stanisława w r. 1727.

Niemało również do ożywienia życia religijnego w jego szarym, codziennym przebiegu, jak i w chwilach uroczystych przyczyniały się bractwa i stowarzyszenia religijne, założone i prowadzone przy kościele jezuickim. W XVII wieku powstały 4 kongregacje marjańskie, 2 młodzieży, a 2 dorosłych, civium, niemiecka i polska. Później powołano do życia jeszcze Bractwo Dobrej Śmierci, Bractwo Bożej Opatrzności, Serca Jezusowego i Matki Boskiej Bolesnej. Założenie tego ostatniego ściągnęło na jezuitów, wygrany ostatecznie, proces z franciszkanami, któ­

rzy, mając w swoim kościele Bractwo 7 Boleści, zaprotestowali przeciw wprowadzaniu do innego kościoła stowarzyszenia o po­

dobnej nazwie. Bractwo Boskiej Opatrzności, założone w r. 1712, cieszyło się wielką popularnością tak wśród szlachty, jak i mie­

szczan. Przyczyna leżała prawdopodobnie w trafnem ujęciu celu Bractwa, miało ono bowiem wśród swoich członków szerzyć chrześcijańską radość i pogodę życia, opartą na wierze w oj­

cowskie rządy Opatrzności, a równocześnie skłaniać ich do pełnienia roli Opatrzności względem ubogich, chorych, nieszczę­

śliwych. Wprowadzenie tego Bractwa do kościoła odbyło się bardzo uroczyście, a najbardziej atrakcyjny punkt programu stanowiło publiczne widowisko na placu, ilustrujące w szeregu wspaniałych obrazów scenicznych rządy i dzieła Opatrzności *.

Zwykłym, powszednim niejako sposobem oddziaływania religijnego były kazania. Głosili je jezuici na mocy umowy fun­

dacyjnej od samego przyjścia do Lwowa aż po rok kasaty w katedrze rano i po południu w niedziele i święta. W godzi­

nach kazań katedralnych nie mogły być głoszone kazania w żadnym innym lwowskim kościele. Wśród przeszło 100 ka­

znodziejów, którzy w XVIII w. wygłaszali kazania we Lwowie, było kilkunastu najwybitniejszych, że wymienimy niezrównanego mistrza wymowy popularnej, plastycznej B i e l i c k i e g o Sta­

nisława, barokowych W o l s k i e g o Jana, G e l a r o w s k i e g o Bonawenturę, F i l i p o w i c z a Jakóba, M a c h o w s k i e g o Ma­

cieja, mówcę trybunalskiego S i a r k i e w i c z a Antoniego, wre­

szcie z okresu odrodzenia wymowy kościelnej U b e r m a n o - w i c z a Sebastjana, N i e s i e c k i e g o Kaspra, F i l i p e c k i e g o Andrzeja, B o r o w s k i e g o Franciszka, P i r a m o w i c z a Grze­

gorza, J a n i s z e w s k i e g o Antoniego i innych, że pominiemy pomniejszych.

1 Archiwum Prow incji M ałopolskiej, Rkp. 551. K sięga Bractw a Opatrz­

ności Boskiej. Zawiera historję pow stania Bractwa i sp is członków .

(20)

10

Ks. S tanisław Bednarski

Nietylko w swoim i katedralnym kościele jezuici lwowscy głosili słowo Boże, szli z niem do kościołów innych zakonów, zapraszając do swego obcych kaznodziejów. Stosunki z klaszto­

rami bywały różne; z karmelitami bosymi i z trynitarzami zawsze serdeczne, pierwsi stale grzebali zmarłych jezuitów, ci karmelitów. Podobnie było z karmelitankami i benedyktynkami, co zresztą wcale nie przeszkadzało procesować się jezuitom i benedyktynkom 130 lat o granice jednego z majątków. Z in- nemi zato zakonami stosunki były zwykle poprawne, raczej chłodno-grzeczne, niż zażyłe. Mimo, że im jezuici co roku do nowicjatów przekazywali po kilku, a nawet kilkunastu kandy­

datów, z zazdrosną niechęcią znosili naczelne stanowisko ko­

legium i dwukrotnie posunęli się, dla śmiesznie zresztą błahego powodu, aż do zawarcia antyjezuickiej filadefji. Niezawsze i je­

zuici umieli zachować należytą skromność i umiar, czem draż­

nili niechętnych i stworzyli przeciwko sobie koalicję w czasie sporu z pijarami i walki o prawa Akademji, mimo że zarówno w interesie miasta, jak i całego jego duchowieństwa leżało po­

siadanie we Lwowie uniwersytetu.

Obok ambony konfesjonał był drugiem najważniejszem narzędziem budzenia i utrzymywania życia religijnego. Kolegjum lwowskie liczyło rocznie 12 do 15 tysięcy spowiedzi, a ponad 30.000 rozdanych Komunij.

Z tradycyjnym pietyzmem oddawali się jezuici lwowscy opiece nad więźniami. Los więźniów był wtedy straszny, łago­

dzili go nietylko opieką duchowną, ale i materjalną, przynosili ubrania, bieliznę i pożywienie, szczególną zaś troską otaczali skazańców, towarzysząc im aż do ostatniej chwili życia. Gdy w r. 1769 tracono w okrutny sposób 39 zbuntowanych kozaków w 13 różnych miejscowościach, jeden z jezuitów pokolei nie opuścił z nich ani jednego.

Podobnie w czasie wielkich epidemij jezuici lwowscy słu­

żyli chorym. Zamykano wtedy szkoły, rozpuszczano do rodzin młodzież, magistrów i większość jezuitów wysyłano na wieś, zamykano również czasem nawet i kościół, aby przez masowe stykanie się ludzi nie szerzyć choroby, a kilku Ojców i Braci, korzystając z apteki kolegjackiej, leczyło chorych, zaopatry­

wało umierających, grzebało nawet zmarłych. Te objawy wiel­

kiej miłości bliźniego jednały zawsze jezuitom w masach ludu miejskiego uznanie i wdzięczność.

Teren pracy apostolskiej nie zamykał się murami miasta, lecz sięgał daleko, obejmował najpierw wsie i folwarki kole- gjackie, w których jezuici lwowscy utrzymywali kilka parafij łacińskich i unickich lub pracowali sami przez misjonarzy.

Dwa razy do roku, w adwencie i poście, wyruszali ze Lwowa misjonarze w ruskie i sąsiednie województwa, szli na Hucul- szczyznę, zapuszczali się w góry, wędrowali po zapadłych osa­

dach, docierali do obozów zbójnickich, przekraczali nawet gra­

(21)

Dzieje kulturalne jezuickiego Kolegjum we Lwowie w X V III w.

11

nice Rzeczypospolitej, jako kapelani szli z wojskiem, przyłączali się do poselstw zagranicznych i wypraw kupieckich, by na Mołdawji, w Besarabji, na Węgrzech północnych, w Tartarji, Turcji i Persji wyszukiwać katolików, podnosić na duchu jeń­

ców. We Lwowie była siedziba prokuratora polskiej jezuickiej misji perskiej, ze Lwowa zapuszczano na wschód i południe duszochwackie zagony. Jednym z najwybitniejszych lwowskich misjonarzy XVIII w., dorównującym najwybitniejszym Chrystu­

sowym zagoóczykom wieku poprzedniego, był O. Tomasz Za- łęski, pracujący po r. 1710. To promieniowanie wiary i kultury chrześcijańskiej należy także do dziejów kulturalnych lwow­

skiego kolegjum.

Nad Polskę, a przedewszystkiem nad jej południowo- wschodnie kresy nadciągała burza pierwszego rozbioru. Lwów pierwszy, razem z kilkoma mniejszemi sąsiedniemi kolegjami, odczuł skutki zbliżającej się katastrofy. Bunt kozacki, okupacja moskiewska, walki konfederackie, to wszystko utrudniało nor­

malny bieg życia i pracy szkolnej. Więzienia lwowskie, z po­

wodu napływu więźniów pomnożone, przepełnione były zbun­

towanymi kozakami, a potem konfederatami barskimi, z któ­

rymi jezuici pocichu sympatyzowali. Tych nieszczęśliwych jezuici otoczyli swoją opieką. Ciężką, pełną niepewności i naj­

gorszych przewidywań atmosferę wzmogła wieść o nieudanym zamachu na króla. W katedrze odprawiono nabożeństwo dzięk­

czynne za ocalenie życia Stanisława Augusta. Po Mszy św. ka­

zanie wygłosił kaznodzieja katedralny, jezuita Antoni Jani­

szewski, późniejszy tejże katedry kanonik. Nie pochwalając oczywiście zamachu, nie rozwodził się jednak w dziękowaniu, ale zato szeroko mówił o przestawaniu towarzyskiem ze złymi i o karach Bożych za nieunikanie takich towarzystw. Wywody swoje ilustrował przykładem króla Jozafata, którego Bóg uka­

rał za przyjaźń z przewrotnym Achabem. Aluzja do króla i Ka­

tarzyny zbyt wyraźna! Zrobił się skandal. Treść kazania do- doniesiono Kreczetnikowi, okupującemu Lwów. Ten przez kanc­

lerza Młodziejowskiego zażądał wydalenia Janiszewskiego ze Lwowa, a potem samowolnie a podstępnie kaznodzieję uwięził, kazał wywieźć kibitką do Ołyki i tam zamknąć w lochu zam­

kowym. Takim finałem jezuici lwowscy zakończyli swoją pracę i swoją historję we Lwowie. Pierwszy rozbiór oddał ich w rok później pod panowanie austrjackie, a kasata rozproszyła po świecie. W kolegjum, pełnem przez półtora przeszło wieku roz- gwaru i życia, zapanowała cisza śmierci...

Kraków

Ks. Stanisław Bednarski T. J.

(22)

STAN BADAŃ NAD KRASICKIM

Podstawą umiejętnego badania twórczości pisarskiej każ­

dego autora są jego d z i e ł a , drukowane za jego życia i pod jego okiem lub też ogłoszone po jego śmierci w wydaniach krytycznych, opartych na pierwodrukach oraz autografach.

Podobnie jak żaden z pisarzy epoki stanisławowskiej tak samo Krasicki — rzecz do wiary niepodobna — nie doczekał się do tej chwili zupełnego, krytycznego wydania dzieł swoich, choć szereg edycyj pism jego jest wcale pokaźny. Rozpoczyna go, jak wiadomo, 10-tomowe wydanie Franciszka Ksawerego Dmo­

chowskiego (Warszawa, 1802—1804), kończy zaś 5-tomową edycja Kazimierza Bartoszewicza (Kraków, 1882—1883). Jak z tego widać, od 50 lat zgórą nie ukazało się dotąd żadne nowe, kompletne wydanie pism księcia poetów stanisławow­

skich. Pierwowzorem wszystkich edycyj między rokiem 1802 a 1882 było wydanie Dmochowskiego, rozpoczęte za życia Kra­

sickiego. Przedrukowywano je kilkakrotnie; mamy więc edycję Wileńskiego Towarzystwa Typograficznego (1819—1820, 10 to­

mów), wrocławską Bogumiła Korna (1824, 10 tomów), paryską Barbezata (1830, 1 tom), lipską Breitkopfa i Bartla (1834—1835, 10 tomów), wreszcie warszawską Glücksberga (1829, 10 tomów), dopełnioną w latach 1830—1833 ośmioma tomami, w których wydawca, ks. Adam Jakubowski S. P., pomieścił te utwory Krasickiego, jakie Dmochowski pominął, a więc : Zbiór potrzeb­

niejszych wiadomości, Kazania, Komedje, artykuły z czasopisma Co Tydzień i t. d. Do rzędu edycyj, wzorowanych na Dmo­

chowskim, należy mimo wszystko także wydanie Piotra Chmie­

lowskiego w „Bibljotece najcelniejszych utworów" S. Lewen- tala z r. 1878—1879 (Warszawa, 6 tomów), pomnożone kilkoma nowemi pozycjami, jak np. fragmentami korespondencji Kra­

sickiego a także próbą bibljografji jego utworów. Wszystkie dopiero co wyliczone, mnogie zaiste, edycje dzieł Krasickiego nie posiadają dla naukowego badania żadnej wartości a to dla­

tego, że poczynają sobie najdowolniej z tekstem Krasickiego,

nie szanując przedewszystkiem jego języka. Krasicki pisał

i drukow ał: aczej, alchymista, beśpieczny, dzilo, hałun, hany-

żek, kapłun, kączyć, kolibka, kożdy, letki, maszka, miętki, nad-

(23)

S tan badań n ad Krasickim

13 groda, najprzód, nicht, ociec, osieł, podchlebstwo, podściwy, regestrzyk, salitra, śrzedni, śrzodek, sumnienie, upier, wpośrzód i wśrzód, zawzdy, zwycięzca, źrzódło, źwierściadło, używał form : gustów, mszów, muszlów, myszów i t. d. Dmochowski i jego następcy modernizują tak bardzo charakterystyczne wła­

ściwości jego języka1. Czytamy tedy w ich edycjach zam iast:

„aczej“ — „a może“, a dalej: ałchemista, bezpieczny, dzieło, ałun, anyżek, kapłon, kończyć, kołebka, każdy, lekki, maska, miękki, nagroda, naprzód, nikt, ojciec, osioł, pochlebstwo, pocz­

ciwy, rejestrzyk, saletra, średni, środek, sumienie, upiór, wpo­

śród i wśród, zawsze, zwycięzca, źródło, zwierciadło, a zamiast form: gustów i t. d. m am y: guseł, mszy, muszli, m yszy. To też badacz, studjujący utwory Krasickiego, musi posługiwać się pierwodrukami, bacząc pilnie (mimo że wychodziły z gröllow- skiej oficyny) na częste omyłki druku, z których te dwie tylko niechaj tu będą przytoczone.

W satyrze Do króla woła Krasicki:

Krew p a ń sk a jest zaszczyt przed gm inem ,

w pierwodruku gröllowskim z r. 1779 czytamy:

Krew p ru sk a jest zaszczyt przed gm inem .

W Monachomachji w wierszu:

Kończy się k a szle m pobożna w izyta

wydrukował Groll:

K ończy się ku flem pobożna w izyta.

Błędny „kufel“ figuruje w przepięknem wydaniu Mona­

chomachji, ilustrowanem przez Zofję Stryjeńską (Kraków, 1922), co więcej wszedł także do przekładów niemieckich.

Z poszczególnych utworów doczekała się tylko Myszeida wzorowej edycji, dokonanej niezawodną ręką Wilhelma Bruch- nalskiego (Lwów, 1922, z ilustracjami Nor blina), a podpisany próbował ustalić krytycznie tekst Satyr i listów (Lwów, 1908;

por. rec. J. Kleinera w Pamiętniku literackim, IX, 1910, s. 145 — 150). W starannych wydaniach, opartych o autografy, posia­

damy Przypadki Doświadczyńskiego (wyd. Bronisław Gubry- nowicz, Kraków, 19293) oraz Pana Podstolego (wyd. Juljan Krzy­

żanowski, Kraków, 1927). Stefana Wierczyńskiego edycje My- szeidy, Satyr, Bajek i przypowieści oraz Monachomachji i A n­

ty monachomachji, niemniej wydania Zofji Gąsiorowskiej Mona­

chomachji i A nty monachomachji i Ryszarda Skulskiego Satyr zasługują na szczególną wzmiankę wśród przedruków tekstów, przeznaczonych do użytku szkoły i szerszej publiczności.

1 Na ten stan rzeczy zw rócił pierw szy uw agę Ignacy Chrzanowski w doskonałym artykule O w ydan iach p o e tó w sta n isła w o w sk ich (P am iętn ik literacki, VII, 1908, s. 5 9 8 -9 9 ) .

(24)

14 Ludw ik Bernackii

Jak z przedstawionego tu stanu rzeczy wynika, nasuwa się pilna i konieczna potrzeba podjęcia zbiorowego, krytycz­

nego wydania dzieł Ignacego Krasickiego. Oparte o dochowane autografy, wypełniłoby jedną z naprawdę dotkliwych luk w hi- storji naszej literatury, stanowiąc rzetelną podstawę dla nau­

kowego badania twórczości poety, która, jak dotąd, czeka na gruntowne i szczegółowe rozpatrzenie. Wszystko bowiem, co dotychczas napisano o żywocie i działalności pisarskiej Kra­

sickiego, jest ułamkowe i niewystarczające, o ile (zwłaszcza w zakresie biografji księcia biskupa warmińskiego) nie jest w dużej mierze błędne lub mylne.

Alfę i omegę wiadomości o ż y c i o r y s i e Krasickiego sta­

nowi Franciszka Dmochowskiego Mowa na obchód pamiątki Igna­

cego Krasickiego (Warszawa, 1801). poprzedzona wspomnieniem pośmiertnem w Nowym Pamiętniku Warszawskim (1801, tom II, s. 64—81). Zdawaćby się mogło, że Dmochowski, związany z Krasickim bliskiemi stosunkami, zaufany wydawca jego dzieł, będzie źródłem podstawowem i niezawodnem. Tymczasem tak nie jest. Wystarczy choćby porównać informacje jego z wia­

domościami, jakie podał o Krasickim Adam Kłodziński (Ksa­

wery Prek, Wizerunki znakomitych ludzi w Polszczę. Kraków, 1830), by się przekonać, że obie biograf je Dmochowskiego po­

zostawiają dużo do życzenia. Przynoszące sporo nowych szcze­

gółów życiorysy Krasickiego pióra Juljana Bartoszewicza {Ży­

ciorysy znakomitych ludzi wyd. Kazimierz Wł. Wójcicki. Tom I.

Warszawa, 1850, s. 109—35. Znakomici mężowie polscy w XVIII wieku. Tom III. Petersburg, 1856, s. 1—80. Arcybiskupi gnieź­

nieńscy i prymasi. Warszawa, 1857—65), rzecz dziwna, grzeszą brakiem ścisłości wymaganej od historyka, a co gorsza, stają się zczasem źródłem błędów i nieporozumień u następnych biografów Krasickiego. Albowiem tak Kraszewski {Krasicki.

Warszawa, 1879) jak Chmielowski {Studja i szkice z dziejów literatury polskiej. Tom I. Kraków, 1886, s. 211 — 332), tak Tre- tiak {Bibljoteka warszawska, 1801, tom IV, s. 479—521) jak Wojciechowski {Ignacy Krasicki. Lwów, 1922) opierają na opacz­

nych twierdzeniach Bartoszewicza swoje szkice i prace. „Kartką z dziejów literatury XVIII wieku“ nazwał Józef Ignacy Kra­

szewski książkę swoją o księciu biskupie warmińskim, osnutą głównie na niedostępnych do roku 1876 listach Krasickiego do rodziny, na diarjuszu ks. Michała Foxa, który w całości ogłosił później dziedzic Dubiecka, Stanisław hr. Konarski {Dia­

riusz z Heilsberga od r. 1790—1792. Kraków, 1898), a wreszcie na bałamutnym choć źródłowym artykule Adama Mieleszki- Maliszkiewicza {Kłosy. Warszawa, 1876, nr. 688, 690 i 691).

Praca Kraszewskiego, do dziś dnia jedyna, która dysponowała rękopiśmiennym materjąłem dubieckim, to drugie, obok Barto­

szewicza, źródło omyłek i zagmatwaó w biografji Krasickiego.

Pisana pośpiesznie, fejletonowym niemal sposobem, bez nale­

(25)

S tan badań n ad K rasickim 1 5

żytego przestudiowania i zbadania faktów, pełna jest niedo­

kładności, których przy większej uwadze można było uniknąć.

Wielki i znakomity znawca dziejów i stosunków XVIII wieku, taki jak Kraszewski, mógł na podstawie posiadanych archiwa- ljów stworzyć rzecz o nieprzemijającej wartości, może o szczer­

bach i lukach, ale ścisłą i precyzyjną pod względem wyzy­

skania materjału, ukrytego przez długie lata przed okiem badaczy. Jasną jest sprawą, że autorowie piszący później o Kra­

sickim iurabant in verba magistri. Usprawiedliwia ich powaga Kraszewskiego, wyświetlenie zaś niejednego szczegółu z życia księcia biskupa warmińskiego świadczy, że podejmowali także samodzielne studja, nie poprzestając na wiadomościach, czer­

panych z drugiej ręki. Mamy tu na myśli Piotra Chmielow­

skiego i Józefa Tretiaka, z których ostatni omówił, jak wiadomo, podług nowych źródeł rolę Krasickiego jako prezydenta trybu­

nału (Ignacy Krasicki jako prezydent trybunału. Kraków, 1895).

Zaznaczmy tu odrazu, że do tego momentu życia Krasickiego dorzucił ciekawy drobiazg Bolesław Grużewski (Napad na pre­

zydenta trybunału. Rok 1765. Lublin, 1927). Pracy Tretiaka, będącej „charakterystyką w ramach szkicu biograficznego“, poświęcił obszerną i gruntowną recenzję Antoni Marjan Kur- piel (Pamiętnik literacki, I, 1902, s. 677—81), z pod którego pióra wyszedł niejeden wartościowy przyczynek do życiorysu i twórczości Krasickiego, jak np. Przekonania religijne I. Kra­

sickiego (Kraków, 1893), Polityczne i społeczne przekonania 1. Krasickiego (Jarosław, 1896), Kilka szczegółów do żywota i twórczości I. Krasickiego (.Pamiętnik literacki, III, 1904, s. 110—

19), Nieznane bajki I. Krasickiego (ib., V, 1906, s. 77—81).

Szczególne stanowisko zajmują biografje Krasickiego, napisane przez dra Antoniego Eichhorna (Zeitschrift fü r die Geschichte und Alteitumskunde Ermlands, II, 1863, s. 461—5, 610—31;

IV, 1869, s. 551—73) i ks. Jana Korytkowskiego (Arcybiskupi gnieźnieńscy. Tom V. Poznań, 1892, s. 215—52); rozpatrzono w nich przeważnie działalność Krasickiego jako biskupa war­

mińskiego i arcybiskupa gnieźnieńskiego podług archiwaljów fromborsko-gnieźnieńskich. W ostatnich latach wydobyto z rę­

kopisów Trzy biografje Ignacego Krasickiego (Lwów, 1926), dwie z nich napisał Ignacy Krasicki (um. 1845 r.), ukochany synowiec księcia biskupa, autorem trzeciej (z r. 1780) jest Adam Naruszewicz. Życiorysy te to źródła niepodejrzane, pierw­

szorzędnej wartości.

Zbyt daleko zaprowadziłoby nas szczegółowe rozpatry­

wanie niedokładności i niedomówień, na jakie napotyka stu-

djum biografji Krasickiego. To też dla przykładu weźmiemy

drobny odcinek, obejmujący pierwszych 25 lat jego życia, i na

nim wykażemy, ile jeszcze faktów pozostaje do wyróżnienia

w okresie dzieciństwa i najwcześniejszej młodości przyszłego

księcia biskupa, faktów, o których dotychczas panuje albo

(26)

16

Ludw ik Bernacki

głuche milczenie albo też o których utarły się zgoła błędne wiadomości. Oto ważniejsze nagłówki tych zdarzeń z życia Krasickiego w obrębie lat 1735 do 1760.

Miejsce i data urodzin i chrztu. — Środowisko rodzinne:

ojciec, matka i rodzeństwo; rodzice chrzestni; opiekun; ciotka, wuj i bracia cioteczni. — Piastunka: Marjanna z Sikorskich Po­

znańska. — Matka chrzestna: Teofila Podoska. — Ciotka: Anna Sapieżyna. — Krasicki jej lektorem. — Bracia cioteczni: Ignacy Cetner, Jan i Józef Sapiehowie. — Nauczyciel domowy: Stefan Terlecki. — Jego „Rudymenta albo początki edukacji“ i ich treść. — Sentymenta, sensa i sentencje paniąt układane pod jego kierun­

kiem i przekładane na język polski. — Wiersze i język Terlec­

kiego. — Korespondencja braci. — Pobyt w szkołach kolegjum jezuickiego w e Lwowie. — Wakacje w domu i u wujostwa. — Malarz Sylwester de Miris. — Postępy w naukach i uroczystości w kolegium lwowskiem. — Guwerner Jan Karol de Block. — Lata nauki Krasickiego w szkołach jezuickich. — Jego koledzy, wśród nich Grzegorz Piramowicz. — Późniejsze o nim wspom­

nienie. — Nauczyciele Krasickiego. — Ks. Franciszek Leśniew­

ski, nauczyciel i poeta łaciński. — Dyrektor ks. Michał Kamo- dziński. — Dziadek ks. Michał Kunicki. — Relacje z ks. Piotrem Śliwickim. — Wybór stanu duchownego 1750 roku. — Na opiece wuja Ignacego Sapiehy. — Plan kształcenia w kraju i zagranicą. — Wyjazd do Seminarjum XX Misjonarzy w Warszawie. — Opie­

kun ks. Jan des Tournelles. — Dom XX Misjonarzy z ks. Śli­

wickim na czele. — Wpływy francuskie. Notatnik z lektury. — Cztery pierwsze święcenia. — Śmierć stryja Jana Fryderyka Sa­

piehy. — Śmierć ojca. — Śmierć opiekuna, ks. Kunickiego i ciotki Anny Sapieżyny. — Collegium Nobilium ks. Konarskiego i sto­

sunki z niem. — Krasicki na reprezentacjach teatralnych w Col­

legium. — Drużbacka. — Zabiegi o kanonję lwowską. — Pierwsze kazanie. — W gronie najbliższej rodziny: portret na obrazie Mikołaja Tereńskiego. — Koniec studjów w Seminarjum. Ks. Piotr Baudouin. — Stosunki z Sanguszkami. — Cezar Pyrrhys de Va­

rille. — Krasicki nie był kanonikiem poznańskim. — Występ w Białej Podlaskiej. — Na dworze biskupa przemyskiego, Wa­

cława Sierakowskiego. — Kanonik kijowski. — Kazanie w Ber­

dyczowie. — Kanonik katedralny, subdjakon a później pro­

boszcz - prepozyt kapituły przemyskiej. — Obserwator mnichów przemyskich. — Śmierć Jana Sapiehy 1757 roku. — Koadjutor opactwa wąchockiego. — Na dworze księcia biskupa krakow­

skiego, Kajetana Sołtyka. — Związany z partją dworską Potoc­

kich. — Udział w trybunale lubelskim podczas sprawy Karwic- kiego o Rokitno 1759 roku. — Nagły wyjazd z podstolim Janem Rzewuskim przez Wiedeń do Rzymu w e wrześniu 1759 roku.

Dosyć jednak tych wytycznych do nienapisanej monografji

o Krasickim. Stwierdźmy, że szczegóły z dzieciństwa i naj­

(27)

S tan badań nad K rasickim 1 7

wcześniejszej młodości Krasickiego są dotąd w znacznej części nieznane, że wydobyć i ustalić je wypadło z materjałów archi­

walnych, przedewszystkiem zaś z korespondencji. Skoro o k o ­ r e s p o n d e n c j i mowa, podkreślmy, że jest ona bardzo obfita.

Istnieje zgórą 700 listów Krasickiego, z okresu lat 1744 do 1801, najliczniejszych z czasów po roku 1772, kiedy książę biskup warmiński został poddanym pruskim. Źródło to niezmiernie wartościowe do biografji i twórczości Krasickiego, do dziejów Polski XVIII wieku. Umiejętne wydanie tej korespondencji, prowadzonej w językach polskim i łacińskim, włoskim i francu­

skim, to postulat może jeszcze donioślejszy i jeszcze większej wagi, niż ogłoszenie krytycznej edycji dzieł Krasickiego.

Przejdźmy do ostatniego już punktu naszych uwag, a miano­

wicie do najzwięźlejszego przeglądu s t u d j ó w n a d t w ó r c z o ­ ś c i ą Krasickiego. Po zawsze cennym Władysławie Nebringu (Studja literackie. Poznań, 1884, s. 177—230),rpo Adamie Bełci- kowskim {Ze studjów nad literaturą polską. Warszawa, 1886, s. 334—43), po charakterystykach Chmielowskiego (j. w .; zrecen- zował ją Roman Piłat w Kwartalniku historycznym, I, 1887, s. 47—8, który poezją Krasickiego zajął się szczegółowo w swojej Historji poezji polskiej X V III wieku. Lwów, 1908, s. 115—71) i Tretiaka (j. w.), całkowitą twórczość Krasickiego rozpatrywali Ignacy Chrzanowski i Konstanty Wojciechowski. Pierwszy w znakomitej i niezrównanej Historji literatury niepodległej Polski (Warszawa, 1930, wydanie dziesiąte, s. 464—535) i w En- cyklopedji polskiej Akademji Umiejętności (t. XXI, Kraków, 1935, wydanie drugie), drugi w dwukrotnie ogłoszonem studjum (j. w.) tudzież w pośmiertnym Wieku Oświecenia (Lwów, 1926, s. 232—

353). Uwzględniając wszystko, co o Krasickim napisano, oparci 0 wyniki własnych badań, dali jasny i przejrzysty obraz dzia­

łalności pisarskiej księcia biskupa warmińskiego, którego traf­

ność wobec współczesnego stanu wiedzy nie pozostawia nic do życzenia. Poszczególnym utworom Krasickiego poświęciło swoje studja dużo badaczy. Baiki bvłv przedmiotem doskona­

łych i wnikliwych dociekań Konstantego M. Górskiego {Pisma literackie. Warszawa, 1913, s. 191—273) i Juljusza Kleinera {Studja z zakresu literatury i filozofji. Warszawa, 1925, s. 3—51) tudzież Gustawa Ehrenberga (Wykład bajek Krasickiego. Kra­

ków, 1871) i Władysława Folkierskiego {Krasicki a Lafontaine w Bibljotece warszawskiej, 1911, t. III, s. 257—322). O Satyrach 1 Listach pisali Tretiak {Szkice literackie. Tom I. Kraków, 1896, s. 5—30), Chrzanowski {Z dziejów satyry polskiej X V III wieku.

Warszawa, 1909, s. 200—3), Stanisław Turowski {Pamiętnik literacki, II, 1903, s. 430—6), Folkierski {Ślady Boileau w Mo- nachomachji i Satyrach Krasickiego w Bibljotece warszawskiej, 1914, III, s. 317—338),^Tadeusz Mandybur {Siady wpływu saty­

ryków rzymskich na polskich. Jarosław, 1888) i Antoni Rynie- wicz {Listy Ignacego Krasickiego. Stanisławów, 1907). Myszeidą

K sięg a re fe ra tó w 2

(28)

„18

Ludw ik Bernacki

zajmowali się Stanisław Gruszczyński (Ö znaczeniu Myszeidy.

Poznań, 1863), ks. Władysław Cbotkowski (O Myszeidzie. Po­

znań, 1874), najgruntowniej rozważał ją Bruchnalski we wstępie do edycji z r. 1922 (j. w.), dając podnietę do artykułu Kleinera Krasicki jako przeciwnik poezji dworskiej (Studja stampolskie.

Księga ku czci A. Brucknera. Kraków, 1928, s. 593—601).

Monachomachję i Antymonachomachję rozpatrywali pod wzglę­

dem wpływów Stanisław Pszon (Pamiętnik literacki, VII, 1908, s. 141—9), Gąsiorowska (Źródła Monachomachji Krasickiego.

Warszawa, 1920j, Folkierski (Biblioteka warszawska, 1914, III, s. 317—338) i Mieczysław Brahmer (Pamiętnik literacki, XXV, 1928, s. 568—70). Do oceny Wojny chocimskiej dorzucili uwagi Pszon (j. w.) i Zygmunt Leśnodorski (Źródła starożytne Wojny Chocimskiej Krasickiego. Lwów, 1931). Oryginalność komedyj Krasickiego badali Bolesław Kielski (O wpływie Moliera na rozwój komedji polskiej. Kraków, 1906) i Gąsiorowska (Pamięt­

nik literacki, XIII, 1914/5, s. 257—83). Komedję Mędrzec, przy­

pisaną Józefowi Wybickiemu, przywrócił Krasickiemu Wiktor Hahn (Księga pamiątkowa ku czci B. Orzechowicza. Tom I.

Lwów, 1916, s. 393—404). Współpracownictwo Krasickiego w Monitorze ustalał, rozpatrując krytycznie rocznik 1772 tegoż czasopisma, Chrzanowski (Z dziejów satyry polskiej X V III wieku.

Warszawa, 1909, s. 169—203), zagadnieniem Pan Podstoli wo­

bec Monitora zajął się Leon Kisiel (Księga pamiątkowa... gim­

nazjum w Kowlu. Kowel, 1926, s.53—147). Powieści Krasickiego, zwłaszcza Doświadczyński i Podstoli były przedmiotem studjów Przemysława Mączewskiego (Mikołaja Doświadczyńskiego Przy­

padki. Lwów, 1904), Gubrynowicza (Romans w Polsce za cza­

sów Stanisława Augusta. Lwów, 1904), Kielskiego (Nowa He­

loiza jako jedno ze źródeł Pana Podstolego. Kraków, 1913), Wojciechowskiego (Zagadnienia społeczne w powieści polskiej w X V III w. i w początkach X IX wieku. Lwów, 1906) i Krzy­

żanowskiego (wstęp do wydania Podstolego, 1927). Wpływ Podstolego na Pana Tadeusza szczegółowo rozstrząsnął Stani­

sław Łempicki (Pamiętnik literacki, XXXI, 1934, s. 408—46).

O Historji zanotować możemy jedyną dotychczas rozprawę Mandybura (Kwartalnik historyczny, IX, 1895, s. 458—71).

Zbiór potrzebniejszych wiadomości zwrócił uwagę Józefa Flacha (Przewodnik naukowy i literacki. Lwów, XLVHI, 1920, s. 494—

511, 603—23, 696—725); autora zawartego tu artykułu o po­

ezji wykrył ks. Ludwik Zalewski (Pamiętnik literacki, VI, 1907, s. 490—2). Przekład Osjana omówił Marjan Szyjkowski (Osjan w Polsce. Kraków, 1912), który obok Kielskiego zajął się sto­

sunkiem Krasickiego do Rousseau (Myśl Jana Jakóba Rousseau

w Polsce X V III wieku. Kraków, 1913, s. 220 i n.). Stosunek

Krasickiego do Woltera poruszył Mieczysław Smolarski (Studja

nad Wolterem w Polsce. Lwów, 1918). Tą samą kwestją oraz

stosunkiem Krasickiego do Lessinga zajmował się dawniej An-

(29)

S tan ta d a ń n ad K rasickim

19 toni Methner (Voltaire, Lessing und Ignaz Krasicki. Ein Studium und eine Pararelle, als Manuscript gedruckt. Freiburg, 1880.

Wydano 4 egzemplarze). Stosunek Krasickiego do Lucjana i Erazma z Rotterdamu był przedmiotem prac Mandybura {Ate­

neum. Warszawa, 1891, t. IV, s. 41—56) i Leśnodorskiego (Lu­

cjan w Polsce. Kraków, 1933). Problem typu twórczości moral­

nej poruszył Mieczysław Piszczkowski w rozprawie Krasicki a La Rochefoucauld i La Bruyere (Lwów, 1930).

Wspomnijmy jeszcze o artystycznych umiłowaniach księcia biskupa warmińskiego. Kolekcjonerstwo jego znane jest tylko z dwóch katalogów aukcyjnych (1804 i 1805) oraz z notatek A. Kolberga i Eugenjusza Brachvogla {Zeitschrift fü r die Ge­

schichte und Altertumskunde Ermlands VII, 1881, s. 60—78, XX, 1919, s. 521—2, 598—601), historję bibljoteki Krasickiego skreślił Stefan Rygiel {Losy księgozbioru Ignacego Krasickiego.

Lwów, 1922), o zawartości jej na podstawie katalogu suskiego informował uprzednio Tadeusz Grabowski {Pamiętnik literacki, II, 1903, s. 257—60).

Oto, zdaje się, w n a j g r u b s z y c h rysach wszystko, co o Krasickim u nas napisano, i co, z p o m i n i ę c i e m d r o ­ b i a z g ó w , wymienić należało. Dopieroco dokonany przegląd dowodzi, że dużo badaczy poświęciło swoje studja Krasickiemu;, świadczy niemniej o fakcie, że nikt nie pokusił się o syntezę twórczości Krasickiego, ujętą na szerokiem tle porównawczem.

Największy pisarz epoki oświecenia, jeden z poetów naszych, których nazwisko nie jest obce Europie, czeka dotąd w y c z e r ­ p u j ą c e j m o n o g r a f j i . Jej napisanie oto trzeci i ostatni po­

stulat, którego spełnienia usilnie domagać się należy.

Lwów

Ludwik Bernacki

(30)

LITERATURA NIEMIECKA A POLSKA W XVIII WIEKU

STAN BADAŃ

Dzieło poetyckie dawno już przestało być przedmiotem badań samo dla siebie. Po epoce szukania wpływów obcych na twórczość określonego pisarza lub kierunku literackiego nadeszła obecnie epoka badań, zabarwionych socjologicznie, percepcji tej twórczości i jej oddziaływania. Obok autora i jego krytyka przyszedł do głosu czynnik trzeci — czytelnik. Stąd popularność studjów, dotyczących rozprzestrzenienia się znajo­

mości dzieł danego autora lub danego kierunku literackiego — także i poprzez granice językowe i polityczne — studjów, sta­

nowiących też jedną z podstaw dla porównawczej historji lite­

ratury.

Wśród polskich prac, dotyczących historji literatury, nie istnieje dotychczas monograficzne opracowanie znajomości lite­

ratury niemieckiej w Polsce, a tern mniej wpływu jej na pol­

ską, analogiczne do zagranicznych rozpraw na ten temat, by wskazać przykładowo choćby T. Süppfle’go Geschichte des deutschen Kultureinflusses a u f Frankreich, Gotha, 1886, albo odpowiednie rozdziały pióra J. Texte’a w Histoire de la langue et de la litterature franęaise, wydanej przez Petit de Julleville.

Brakuje również specjalnej bibljografji z tego zakresu, choćby podobnej do amerykańskiej pracy B. Quincy Morgan A Biblio- graphg o f German Literaturę in English Translations, Madison, 1922. Szkicowe studja na ten temat, ogłoszone przez Niem­

ców, jak Vasmera w tomie zbiorowym Deutschland und Po­

len, Leipzig, 1933, jak Lücka w Ost- deutsche Forschungen, Plauen, 1934, pomijając ich charakter kompilacyjny, nie wolne są od tendencji. Opracowanie wspomnianego zagadnienia jest niewątpliwie potrzebne wobec tego, że — jak wiadomo — litera­

tura niemiecka epoki „Sturm- und Drang“, złotego okresu i czasów romantyzmu, wywarła wraz z romantyczną literaturą angielską wyraźny wpływ na kształtowanie się preromantyzmu i romantyzmu polskiego i to zarówno w teorji jak i w prak­

tyce — podobnie zresztą, jak to się działo i w innych krajach

europejskich na przełomie XVIII i XIX wieku. O odczuwaniu

tej potrzeby świadczy istnienie prac monograficznych o wpły­

(31)

L ite ra tu ra niem iecka a polska w X V III w. 2 1

wie poszczególnych pisarzy niemieckich na literaturę polską, pojętych jako przyczynki do badań nad źródłami romantyzmu polskiego.

Literatura polska wieku oświecenia znajduje się, jak wia­

domo, pod silnym wpływem literatury francuskiej. Fakt to znany i omówiony dostatecznie. Wszystkie niemal opracowania ogólne wieku XVIII są, rzec można, nastawione na ten kąt widzenia i w bardzo małym stopniu uwzględniają inne stosunki lite­

rackie i inne wpływy — oczywiście, o wiele słabsze i prze­

ważnie pośrednie — jak literatury niemieckiej, angielskiej i włoskiej. Z pomiędzy trzech wymienionych, posiada niemiecka znaczenie największe, a związki jej z polską, do pewnego stop­

nia wzajemne, są stosunkowo najbardziej bezpośrednie. Sto­

sunki te od strony niemieckiej oświetlił, zresztą niezupełnie, Robert F. Arnold w znanej pracy Geschichte der deutschen Polenliteratur von den Anfängen bis 1800, Halle a. S., 1900.

Od strony polskiej brak monograficznego opracowania zagad­

nienia, a istniejące prace specjalne wyczerpują tylko niektóre kwestje. I tak, by wspomnieć najważniejsze nowsze prace z omawianego zakresu, na pierwszem miejscu należy posta­

wić studja Szyjkowskiego, przynoszące wiele cennego materjału (Schiller w Polsce, Kraków, 1915, Gessneryzm w poezji pol­

skiej, Kraków, 1914 i i.), dalej podstawową rzecz K. Wojcie­

chowskiego (Werter w Polsce, 2 wydanie, Lwów, 1925), Ha- rasska Kant w Polsce, Kraków, 1916, Ciechanowskiej Die A n­

fänge der Goethe - Kenntniss in Polen, odb. z Germanoslavica, 1932, Goethe w Polsce, część I (Kraków, 1932, odb. z Bulletin de l ’Academie Polonaise) oraz szereg innych przyczynków drobniejszych. Syntetycznego ujęcia tematu brak. Jedyną próbą jest mój referat w La Pologne au V I le Congres International des Sciences historiques, Tom I. Niewiele materjału można zna­

leźć w ogólnych opracowaniach literatury tego okresu, więcej w monografjach, dotyczących poszczególnych pisarzy, tudzież w monografjach czasopism, oraz w opracowaniach dziejów po­

wieści, najwięcej w dziejach teatru z pracami Szyjkowskiego i kapitalnem dziełem Bernackiego na czele.

Zanim zdamy sobie sprawę z tego, co jeszcze pozostaje do opracowania, zestawimy pokrótce, jak mniej więcej przed­

stawia się interesujące nas zagadnienie w świetle dotychcza­

sowych badań, ogłoszonych drukiem.

W miarę rozszerzania się i pogłębiania studjów nad epoką saską w Polsce coraz bardziej odsuwa się w cień dawne twier­

dzenie o całkowitym kulturalnym jej upadku, o kontraście między tą epoką a następnem panowaniem stylu stanisławow­

skiego. Coraz widoczniej zaznacza się możność ewolucyjnego ujmowania c a ł e g o wieku XVIII. W szczególności w zakresie naszego tematu łatwo nakreślić ciągłą linję rozwoju od po­

czątku aż do końca wieku XVIII.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Autor uzasadnia potrzebę przyjęcia d e lege fa re n d a now ego term inu, utrzym ując pojęcie stosunku pracy ty lk o dla n ie uspołecznionych zakła­. dów pracy,

Nie wulgarne napisy, lecz kolorowe obrazy poświę- cone pamięci żydowskich dzieci zamordowanych w 1942 r.. Tak od wczoraj wygląda jedna ze

W okresie pow staw ania sem inariów obserw uje się takie zjawisko, że w diecezji powstaw ało po kilka sem inariów w zależności od woli ofia­ rodawców, co

Nawet jeśli nie jest w stanie kontrolować lub choćby znać wszystkich wpływających na niego czynników, potrafi jednak postępować w sposób, który przyczynia się

Como en el caso de Tlazolteotl, la relación entre Xochiquetzal y algunas fi gurillas de Xochitecatl fue establecida por Bodo Spranz (1973, 1978) mediante la abundancia de fl ores

W najwyżej ce- nionych periodykach naukowych udział publikacji odnoszących się do ewolucji i historii świata żywe- go wciąż jest nieproporcjonalnie większy niż udział

Po zwrocie, jaki dokonał się w twórczości Chomsky ’ ego w połowie lat sie ­ demdziesiątych, jego badania koncentrują się na wykryciu struktury i zawartości gramatyki

Jeśli się więc propozycya stryja uda, interes waćpana będzie zakończony; jeżeli nie, serca waćpan nie trać, a spuść się tylko na mnie.. Kto wie, może ja