S TU D IA SO C JO L O G IC Z N E 1991, 3 -4 (122-123) P L ISSN 0039-3371
JA C E K TA R K O W SK I (28 X I I 1938 - 3 X I 1991)
Znałem Jacka od czasów studenckich. Był kolegą ze starszego roku i ju ż wtedy był jedną z tych osób, wokół których skupiali się inni, niekoniecznie z tego samego rocznika. Życzliwość wobec innych, nie pozbawiona jednak krytycyzmu, była Jego naturalnym sposobem bycia. I taki pozostał do końca.
Był człowiekiem na trudny czas. W stanie wojennym potrafił celnymi uwagami rozwiać nastrój grozy i lać otuchę w serca. Był człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru; nie. znosił pompy, zadęcia, koturnów. M iał też duże poczucie odpowiedzial
ności obywatelskiej i zawodowej; w podziemiu nie tylko uprawiał publicystykę poli
tyczną, ale także publikował (pod pseudonimem Michał Ankwicz) klasyczne teksty najwybitniejszych politologów i socjologów polityki.
Był jednym ze współorganizatorów kampanii wyborczej Solidarności w pamiętnych wyborach z czerwca 1989 roku. Przez łata był nauczycielem akademickim na Uniwer
sytecie Warszawskim, był też cenionym wykładowcą uczelni amerykańskich. Od blisko roku pracował w Instytucie Studiów Politycznych PAN, gdzie zorganizował Zakład Reprezentacji Politycznej i w nowym środowisku dał się poznać jako wielka indywidualność naukowa i życzliwy kolega.
Był wybitnym socjologiem polityki. Publikował prace z tej dziedziny w kraju i za granicą. Był jednym z najwybitniejszych znawców problematyki korporatyzmu.
Nie zdążył dokonać syntezy swoich przemyśleń, ale pozostał po Nim dorobek, który powinien być możliwie szybko zgromadzony, usystematyzowany i opublikowany.
Miał ogromnie dużo planów na przyszłość. Był najaktywniejszym założycielem i organizatorem Polskiego Towarzystwa Studiów Politycznych, był w trakcie or
ganizacji podyplomowego kursu socjologii polityki, kończył habilitację, rozpoczynał międzynarodowe badania.
Był specjalistą od budowania mostów między ludźmi i środowiskami, a przyjaźń traktował serio.
Odejście Jacka jest ogromną stratą dla socjologii i politologii; jest wstrząsem dla przyjaciół.
Edmund W nuk-Lipiński