• Nie Znaleziono Wyników

Młody Gryf 1933, R. 3, nr 52

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młody Gryf 1933, R. 3, nr 52"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok III. Niedziela, dnia 24 grudnia 1933 Nr. 52.

J. ŹARNOWSKI.

„Pokój ludziom dobrej woli“.

W dzień Narodzenia Twego, Chryste Panie, Okaż nam, Boże, Twoje zmiłowanie!

Zabliźnij rany, ulecz, co nas boli

„Daj pokój wszystkim ludziom dobrej woli".

Obudź poczucie w sarmackim narodzie, Aby w wzajemnej ¿żyli wszyscy zgodzie.

Zgoda i jedność upaść nie dozwoli,

„Gdy pokój będzie w ludziach dobrej woli".

Niech żyją razem zgodnie wszystkie stany:

Biedni, bogaci, uczeni, kap łany!

Jeden drugiemu niech pomaga w doli,

„A będzie pokój ludziom dobrej woli".

Dzisiaj, składając hołd Bożej Dziecinie, Prośmy, niech Jego Łąska na nas spłynie, Niech się zjednoczyć Opatrzność pozwoli,

„A będzie pokój ludziom dobrej woli".

1

^ J

W ychowanie Fizyczne Przysposobienie W ojskowe

T Y G O D N I K

R E D A G U J E K O M I T E T

Dział ogólny: pokoj będzie ludziom dobrej woli“ Swię- to 'Odrodzenia. Masowa produkcja „nadludzi“. Jak Niemcy usiłują podbić państwa bałtyckie?

Wychowanie obywatelskie: Ostatnie zwycięstwo.

Wiadomości histor.: Słowianie a „czystość rasy germańskiej“.

P, W. i W. F.: Jak samemu zbudować narty?

T R E Ś Ć :

Działy stale: (J nas i zagranicą. W powietrzu, na ziemi i na wodzie. Twórzmy potęgę lotniczą! Wszyscy w szere­

gach organizacyj P. W. Własnemi siłami przy rodzin­

nym stole. Radjo w izbie — świat na przyzbie. Od­

powiedzi Redakcji. Świat na różowo. Ogłoszenia.

CZYTELNIKOM JE SYMPATYKOM

99MŁOBEeCI 6rMY]FA6*5 SKŁADAMY

HIA- W, (OKAZJI «<0>ŻTie<!Br<0> MAMODZEWIA,

HE JO) A . JM I(C JIT A . K

(2)

Str. 2 M Ł O D Y G R Y F * 5â

sas

STA N ISŁA W TRZOSKA.

ŚWIĘTO ODRODZENIA.

Boże N arodzenie — to najm il­

sze sercu polskiem u ś w ię to ! W ie­

czerza w igilijna, gw iazdka, w róż­

by, n ajp ięk n iejsze w św iecie k o ­ lędy...

Sym boliczne św ięto św iata ch rześcijań sk ieg o k o ja rz y się dziw nie z o k resem zacho dzących w n a tu rz e w ielkich przem ian , b ę ­ d ący c h początkiem now ego życia.

W praw dzie do w iosny jeszcze daleko, w praw dzie zima n ie jed ­ n em u jeszcze zajdzie za p azu ry , ale przecież już kończy się moc ciem ności, m oc zła i moc nocy, a ro zp o cz y n a się zw ycięski p o ch ó d słońca. T eraz bow iem n a s tę p u je zimowe p rzesilenie d n ia z nocą, ab y już Nowy Rok przybyło dnia na kurzy skok“.

D o b ro czy n n e prom ien ie słoń ­ ca, ścigając dem ona ciem ności i m rozu, przesuw ają się i do dusz ludzkich, b udząc tęsk n o tę za m iłością i braterstw em , za spraw ied liw o ścią i do b rem po- w szechnem . A rów nocześnie w stro sk an y ch sercach lu dzkich odżyw ać zaczyn a pod w arstw ą

^ zw ą tp ie n ia n adzieja — niezm o- żony oręż człow ieka w w alce z losem .

T lejąca po d śnieżną po kry w ą is k ra in s ty n k tu życiow ego p rz e ­ k ształca się zw olna w płom ień w iary, w płom ień entuzjazm u, każąc szukać człow iekow i n o ­ w ych dróg, w iodących do p o ­ p raw y b y tu je d n o stk i i społecz­

ności, czyli państw a. Nie bez zw iązku przyczynow ego ze Świę­

tem Godów są wieści o now ej k o n sty tu c ji, jak ą zam ierza p rz e ­ prow adzić Sejm R zeczypospolitej.

W dążeniu do p o p raw y życia zbiorow ego, w którem szczęście i d o b ro b y t je d n o stk i związane je st niero zerw aln ie z pow o­

dzeniem pow szechnem , nasze p rzed staw icielstw o narodow e s ta ­ ra się w ytw orzyć takie w aru n ­ ki, w k tó ry c h dało b y się p o ­ godzić dobro obyw atela z d o ­ b rem p ań stw a. A że nie jest to łatw a spraw a, uczy n as hi-

s to rja daw na, ja k i zjaw iska w spółczesne.

^ K a ż d e praWb, a w ięc i k o n sty ­ tucja, zm ierza do u k ró cen ia sw a­

woli i przem o cy je d n o stek fcir^eii i m ocnych h a d S&bszemi.

P raw o, tw o rzohh *pod k ątem wi­

dzenia d o b ra jed n o stk i lub jed ­ nej w arstw y n aro d u , zawsze p r o ­ wadzi do ciężkich w strząsów , m o­

gących spow odow ać n iebezpiecz­

ne przesilenia w życiu społecz- nem i państw ow em .

O bow iązująca obecnie w P o l­

sce k o n sty tu c ja p isan a b y ła wy­

raźn ie przeciw ko M arszałkow i P iłsu d sk iem u , a n a k o rzy ść p rz y ­ wódców ró żn y ch p a rty j p o lity cz­

n y ch — zastęp u jący ch daw ­ n y ch m ożnow ładców w starej Polsce.

D ążność do ograniczen ia w ładzy k ró la, a zapew nienia znaczenia m agnatów , w innej ty lk o form ie znalazła ży wy oddźw ięk w Polsce odrodzonej. P rzesław ne „liberum v e to “ (nie pozw alam ) b yle szta­

chetki stało się dzisiaj p rzy w ile­

jem p ro w o d y ra p arty jn eg o . Z a sreb rn ik a, za m iskę socze­

w icy m ożna się było znów ta r ­ gow ać o ciało R zeczypospolitej, o w ładzę n ad jej obyw atelam i.

S ku tk i takiego sta n u rzeczy są aż n ad to d obrze znane i aż

n ad to krw aw e i boleśnie przefc n as okupione*

I w łaśnie fd( k tó rzy za b łęd y b^ECień najhojniej k rw ią i ży­

ciem swojem płacili, stojąc dziś u w ładzy, zam ierzają ta k ułożyć życie w odbudow anem przez siebie państw ie, aby ostać się ono mogło zarów no zakusom w rogów zew nętrznych, jak i k re ­ ciej robocie w łasnych obyw ateli, św iadom ie lub nieśw iadom ie d ziałający ch n a jego szkodę.

T akie p o d staw y m a nam dać now a K onstytucja.

Że zaś n ad u k ład an iem jej p racu ją ci ludzie, k tó rzy dali ze siebie wszystko, co dać może człow iek um iłow anej idei, a więc w olność, krew i życie, przeto wierzyć m usim y, że nowe p r a ­ wo będzie m iało jedynie i w y­

łącznie n a celu d o b ro ¿Ojczyzny i d o b ro obyw ateli.

J a k więc święto N arodzenia C h ry stu sa wnosi w św iat ch rze­

ścijański w iarę w zw ycięstw o dobra n ad złem, ta k i zapow iedź now ego p o rz ą d k u rzeczy w P o l­

sce um ocnić w n a s musi p rz e ­ św iadczenie o w zm acniających się z d n ia n a dzień p odw alinach, p o d trzy m u jąc y ch gm ach R zeczy­

posp olitej, ab y wieki p rzetrw ać m ogła w chw ale i potędze.

EDWARD MATEJSKL

Ostatnie zwycięstwa.

Zw ycięstw a oręża po lsk iego pod koniec istn ien ia P o lsk i przed rozbiorow ej nie n a wiele się nam p rzy d ały . W iększość ich bowiem b y ła praw ie całk o ­ wicie zm arnow ana. Uważać je m ożnaby raczej za przed łu żające życie zastrzyki, stosow ane przez lek arzy d la nieuleczalnie ch o ­ rych.

P anow anie k ró la-ry cerza, J a n a S obieskiego, było ostatnim b ły s­

kiem w ielkiego słońca sław y w ojennej, k tó re św ieciło n ad

R zeczypospolitą. W raz ze śm ier­

cią jego słońce tej sław y n a d łu ­ gie la ta zgasło.

W ostatniem stu leciu istn ien ia R zeczypospolitej p rz e d ro z b io ro ­ wej, za p an o w an ia Sasów i S ta­

nisław a A u g u sta P oniatow skiego, nie znalazł się już wódz, k tó r y ­ b y p o tra fił dzielne w ojsko p o l­

skie p o prow adzić do zw ycięstw a.

W ojsko także już uległo częścio­

wo toczącem u od p a ru w ieków cały o rganizm państw ow y ro z ­ kładow i.

t

(3)

M Ł O D Y G R Y F Str. 3 Ju ż zą p anow an ia A ugusta I I

Mocnego, n a m ocy u gody z ca­

rem rosyjskim , P io trem I, woj­

sko polskie zostało zred u k o w a­

ne do 24000 żołnierza, lecz i tej liczby R zeczypospolita nie p o ­ trafiła utrzym ać. Składające się z rozpolitykow anej i zd em o rali­

zow anej szlachty pospolite r u ­ szenie p rzesta ło już daw no o d ­ gryw ać jak ąk o lw iek rolę. W ojsko stałe było źle zaopatrzone, n ie­

dostatecznie uzbrojo ne i w yszko­

lonej nie otrzym yw ało stałego żoł­

du. Nic więc dziw nego, że rów ­ nież trac iło swą w artość. W sze­

reg ach szerzyły się b u n ty , u p a ­ d ała dy scy p lin a, w zm agała się dezercja.

W tym najsm utniejszym dla up ad ającej R zeczypospolitej o k re ­ sie nie b ra k przy k ład ó w w ielkie­

go b o h aterstw a i ofiarności żoł­

n ierza polskiego.

K iedy w raz z ob ran y m n a tro n polski pod naciskiem R osji S ta ­ nisław em A ugustem P on iatow ­ skim n a ziem iach polskich ro z p a ­ noszyła się przem oc m oskiew ska, kied y w łaściw ym rząd cą całego k ra ju b y ł am b asad o r ro sy jsk i — d rg n ęło w reszcie sum ienie zak u ­ w anego w k ajd an y n aro d u . Część n ajlepszych synów P o lsk i p o r ­ w ała za broń, zaw iązano k o n fe­

d erację B arską, k tó ra przez k il­

k a la t w alczyła z p rzem o cą m os­

kiewską. W alka toczyła się w n ajb ard ziej n ie sp rz y ja ją c y c h w a­

ru n k ach . K onfederatom w y p ad ­ ło walczyć z b ratn iem i szereg a­

mi polskiem i, z b u n tem p o d b u ­ rzo n eg o przez R osję chłopstw a u k raiń sk ieg o i kozaków . To też pom im o b o h atersk iej postaw y i ofiarności, nieliczne szeregi k o n ­ federatów u leg ły przem ocy, z a ­ daw szy je d n a k p rzed tem n ie ­ jed n ą klęskę M oskalom. Rów nież

i w walce ze spro w ad zo n ą p rzez T argow iczan 100-tysięczną arm ją ro sy jsk ą nieliczne w ojska p o l­

sk ie w ykazały wiele b o h aterstw a i w ytrw ałości. Ks. Jó zef P o n ia ­ tow ski z zaledw ie 16-totysięcz- nym oddziałem staw ił czoło p rz e ­ szło trz y k ro tn ie przew yższają­

cym siłom rosyjskim , a naw et o dniósł p ięk n e zw ycięstw o p o d Zieleńcam i (na W ołyniu). M łody żołnierz polski, otrzym aw szy ta k chw alebny chrzest bojowy, oży­

w iony g o rą c ą m iłością O jczyzny i zapałem patrjo ty czn y m , p a rł z ochotą do dalszej walki. Lecz, niestety , kró l p rzy stąp ił do T a r­

gow icy i w ydał rozkaz zap rze­

stan ia kroków w ojennych. I tak w ojna ta, p o d ję ta w obronie K onstytucji 3 Maja i sam odziel-

hości pań stw a, pom im o w idoków pow odzenia, została zakończona.

P o d ru g im rozbiorze P olsk i, podczas insu rekcji (pow stania) kościuszkow skiego, żołnierz p o l­

ski, p rzew ażnie o ch o tn ik - chłop, do kazy w ał znow u cudów b o h a ­ te rstw a i ofiarności. P o d R acła­

wicam i K ościuszko n a czele 320 u zb ro jo n y ch jed y n ie w k o sy chłopów zd o był baterję, ziejącą ogniem arm a t i o d niósł k o m p let­

ne zw ycięstw o. N ieco później w ybuchło żyw iołowe pow stanie w W arszaw ie i w W ilnie. G arst­

k a w ojska po lskiego — p rz y p o ­ m ocy szewców, kraw ców , rzeź- ników i rob o tn ik ó w — ,z ta k ą fu rją w padła na k ilk ak ro tn ie licz­

niejsze siły rosyjsk ie, że pomimo dob rze zorganizow anej obrony, nie m ogły one op rzeć się im pe­

tow i« u d erzen ia ró żn o b arw n eg o tłu m u m iejskiego. M oskale p o ­ nieśli straszliw ą klęskę. T ysiące tru p ó w m oskiew skich legło n a ulicach m iast, re sz ta zaś d o sta­

ła się do niew oli.

P om im o je d n a k dzielności żoł­

n ierza po lskiego i K ościuszki — w ojsko p olsk ie uległo przem ocy p o łączo n y ch w ojsk p ru sk ich i ro sy jsk ich n ajp ierw p o d Szcze­

kocinam i, a w końcu p o d M acie­

jow icam i. W ojska polskie p o ­ n io sły klęskę. Sam N aczelnik K ościuszko dostał się do niew oli m oskiew skiej, a w krótce p o tem n astąp ił trzeci i ostatni ro zbió r R zeczypospolitej.

Ale i w o k resie niew oli g łośno je st na całym świecie o boha­

te rstw ie żołnierza polskiego. Leg- jo n y D ąbrow skiego we W łoszech swą po staw ą ry c e rs k ą zad o k u ­ m ento w ały p rzed św iatem , że P o lsk a jeszcze „nie zg in ęła“.

Nieco później p u łk i i dywizje p o lsk ie podczas epopei n a p o ­ leońskiej zasłu ży ły n a najw yższe u zn an ie „boga w ojny“, uw ażane b y ły za najlepsze oddziały wojsk nap oleońskich. S om osierra, S ara­

gossa, R aszyn, L ipsk, B erezy n a i t. p. o k ry ły sław ą im ię żołnie­

rza polskiego. N astęp n ie w ojna p o lsk o -ro sy jsk a w r. 1830—31, bohaterstw o wodzów i żołnierza polskiego w ykazały dobitnie, że św ietna tra d y c ja ry c e rsk a P o la­

ków nie zanikła. Rów nież i w ro k u 1863 p ow stańcy polscy w al­

czyli, jak lwy, pom im o, że byli bardzo nieliczni i źle uzbrojeni.

Z pobieżnego tego op isu wy­

czynów żołnierza polskiego wy­

nika, że n a ró d polski, p o sia d a ­ jący w c h a ra k te rz e swym liczne w ady, p o siad a je d n ą k a rd y n a ln ą zaletę — Polak był, je st będzie

doskonałym żołnierzet! P oza g o ­ rą c ą m iłością O jczyzny i g o to ­ w ością o d d an ia za n ią ży cia — cechuje go nadzw yczajna odw a­

ga, a n aw et b raw u ra, ż o łn ie rz polski n ig d y nie liczył w roga, nie b ad ał jego sił ani środków , lecz z n adzw y czajn ą o dw agą i b raw u rą rzu ca ł się n a n ieg o — i zawsze zw yciężał. Tem się w łaśnie tłum aczą sły n n e polskie zw ycięstw a n ad zn aczn ie siln iej­

szym liczebnie w rogiem . N astęp ­ nie żołnierz p olski w ykazyw ał zawsze n adzw yczajną w y trw ałość n a tru d y , n ied o statk i i n iew y g o ­ dy wojenne. W ojsko polskie, źle zao p atrzon e, przew ażnie n ie o p ła­

cone, opuszczone przez sp o łe ­ czeństw o — zachow ało je d n ak praw ie zawsze tężyznę d u ch a i w artość bojową. Poza tem sze­

reg i p o lsk ie cechow ał zaw sze beztroski h u m o r i fan ta zja r y ­ cerska. Ż ołnierz polski w n a j­

cięższych n aw et o p resjach zacho­

wał p rzy to m n o ść um ysłu, p o g o ­ dę d uch a i hum or. S łynne są p rzeró żn e p ła tan e w rogom p rzez P olaków „fo rte le“ w ojenne, ta k św ietnie uw iecznione przez S ien ­ kiewicza w jego „T ry lo g ji“. H o­

n o r żołnierski ry c e rz polski ce­

n ił zawsze b ard zo wysoko, p rz y ­ płacając to n ieraz życiem. R y ­ cerskość zaś żołnierza p o lskiego zn an a b y ła w całym św iecie.

P o d względem tak ty czn y m żoł­

nierz p olsk i w ykazyw ał zaw sze nadzw yczajną ruchliw ość i w y­

trw ałość n a długie m arsze. To»

też w ojsko polskie było m istrzem w w ojnie podjazdow ej, p a r ty ­ zanckiej.

O p atrzn o ść nie szczędziła św ietny ch wodzów daw nej P o l­

sce. ¿Im iona k ró ló w : B o lesław a C h robrego, W ład y sław a Ł o k iet­

ka, W ładysław a Jag iełły , S tefana B atorego, J a n a S o b iesk ie g o ,h et­

m anów : T arnow skiego, Żółkiew­

skiego, C hodkiew icza, O strog- skiego i w ielu innych, ks. Józefa P oniatow skiego, n aczeln ik a Ko­

ściuszki, gen. D ąbrow skiego i t. p.

— p o z o sta n ą n a zawsze w zorem wodzów wojska polskiego.

G r u ź l i c a dotyka jednakow o w szy stk ie stany! S z e r z y sp u sto­

szenie ta k w domach zam ożnych, ja k i w ciemnych izdebkach ubo­

gich nędzarzy. A le zwalczanie gruźlicy leży w m ocy samego spo­

łeczeństwa i wsp siła m i

m ożem y w walce tej dojść do wspaniałych w yników ! Niech ty l­

ko k a żd y z n a sjiu p i nalepkę choć za 10 groszy podczas „Dni ciw gruźliczych

_

(4)

V -ą*'\ i

Str. 4 M Ł O D Y G R Y F i *

W Ł A D Y S Ł A W

Masowa produkcjo „nadludzi“.

W d rugiej połow ie ub. stu le­

cia żył sobie w k ra in ie g e rm a ń ­ skiej i uczył sw ych rodaków w ielki filozof N ietsche. Z w ano go „ciem nym ", bow iem przezeń głoszone n a u k i ta k b y ły zaw iłe i rozum ow i p rzec iętn e m u n ie d o ­ stęp n e, że p o n o ć sam B ism ark d o gadać się filozofem n ie m ógł.

N a staro ść N ietsche całkiem zbzi- kow ał, w ięc „w dzięczni ro d a c y "

k afta n em bezp ieczeństw a go ozdobili i pozw olili um rzeć sp o ­ kojnie.

I w szystko b y ło b y w p o rz ą d ­ ku, g d y b y w k ilk ad ziesiąt la t potem nie zjaw ił się w k ra in ie - g erm ań sk iej mąż, k tó reg o zwą jedn i p ię k n y m A dolfem , in n i —

„ F ü h re re m “ , w szyscy — genjal- nym feldfeblem .

Do sm ak u p rz y p a d ła m u szcze­

g ólnie ta część n a u k i filozofa, w k tó re j m ajaczy , coś o t. zw.

„nadczłow ieku" (Ü berm ensch).

Chodziło, zdaje się, g erm ań sk ie­

m u H erak lito w i *) o stopniow e doskon alenie się d u c h a lu d zk ie­

go, w stępow anie n a coraz w yż­

sze szczeble rozw oju. G dy czło­

w iek osiągnie najw yższy szcze­

*) Filizof grecki — słynny z zawiło- ści swych nauk i pism.

b el tej „d rab in k i d o sk o n ało ści“

— stanie się nadczłow iekiem . Oto cała filo z o fja !

P ię k n y A dolf n ie zadowolił się sam em poznaniem teorji. P o ­ stan o w ił p rzy śpieszy ć ów p ro ­ ces d ra p a n ia się d u ch a lu d zk ie­

go po szczeblach doskonałości, N adczłow iek m usi pow stać już dziś, naty ch m iast. I n aro d zić się ma z ra s y germ ańskiej, alb o ­ wiem on a jest w y b ran ą śm ietan ­ k ą w szystkich ra s i narodów świata...

Z ak asał te d y ręk aw y wódz nacji germ ańsk iej, zak rz ątał się energicznie nad w ykonaniem te-"

stam entu, zarzu cił je d n ak jałowe b ajd u rzen ia o do sko n aleniu się ducha, bowiem uw ażał, iż du ch n aro d u w y b raneg o daw no już osiąg n ął szczyty doskonałości.

Inaczej nie b y łb y „w y b ran y “. A wszak za ta k i mieli go zawsze uczeni i filozofowie germ ań scy .

S p ry tn y A dolf z innej stro n y wziął się do dzieła. R asa g e r­

m ańska „skażona“ zo stała od- daw na dom ieszką „podlejszej“

krw i in n y ch narodów , przez co po w stały n a niej b ru d n e plam y.

P lam y te w yprać trze b a p ru s ­ kim sam opio rący m „R adionem “.

I poszły p o k ra in ie g erm a ń ­ skiej now e plagi eg ip sk ie na ty ch , co w ży łach sw ych ty lk o o d ro ­ binkę krw i teu to ń sk iej zachow a­

li. Bowiem rasa, z k tó re j n a ro ­ dzić się m iał „nad czło w iek “, czy­

sta m iała b y ć jako k ry sz ta ł g ó r ­ ski, m o c n a—jako l00°/o sp iry tu su .

W ypędzone zo stały ży do w iny, o d sep aro w an e za m u ram i obozów k o n c en tracy jn y c h in n e m ie­

szańce i n acje pośledniejsze.

P o s y p a ły się d e k re ty i m an i­

festy do n a ro d u germ ań sk ieg o . M ądry F ü h r e r w zyw ał p o d d a ­ n y c h sw y ch płci obojga, by p o d k a rą „ćw iartow ania kołem “ zer­

wali w szelką kom ityw ę z tym i, k tó rz y nie m ogą w ykazać się czystością ra s y g erm ań sk iej, ro ­ dow odem , sięgającym co n a j­

mniej... F ry d e ry k a R udobrodego.

U czeni in ży n iero w ie w ynaleźli n ap o cz ek an iu in stru m e n t m i­

stern y , b ad ający z d o k ład n o ścią do 7ioo °/0 czystość k rw i g e rm a ń ­ skiej. Ale, g d y p ełn i pietyzm u, zaproponow ali Adolfowi P ię k ­ nem u, b y d la g o d n eg o p rz y k ła ­ d u pozw olił pierw szy zb ad ać sw ą „szlach etn ą“ krew — A dolf kazał in ży n ieró w za drzw i wy­

rzucić, in stru m e n t zaś spalić...

Dziewice g erm a ń sk ie — m atki p rzy szły c h „n ad lu d zi“ — m iały być — jak o owe długow łose, błękitn oo k ie, k o p u laste w pasie, sło nion o g ie m a tro n y teu to ń sk ie, o k tó ry c h pisze k ro n ik arz staro- OLGIERD WOJDATT.

Jak samemu zrobić narty?

(Dokończenie).

Lakierowanie odbywa się w** ten sposób: na płaską miseczkę wylewamy niezbyt wiele lakieru i miękkim, najlepiej płaskim a szerokim, pędzelkiem pociągamy płaszczyznę nart tak, by za każdym pociąg- gnięciem przejść jakąś jej część od końca do końca, nie wracając już na raz powleczone miejsce. Gdy­

byśmy to samo miejsce jeszcze raz pociągnęli, po­

wstałyby nierówności i pęcherze, gdyż lakier schnie pod ręką. Pociągamy lakierem bardzo cienko i to około 6-ciu razy, zawsze po wyschnięciu poprzedniej warstwy. Gdyby się okazało, że przy tern powstały jakieś nierówności, można je delikatnie, bardzo cien­

kim papierem szklistym zrównać, a potem jeszcze raz polakierować. Jeżeli chcemy otrzymać bardzo silny połysk, wtedy wyschniętą i dobrze polakiero- waną nartę gładzimy jeszcze małą ilością spirytusu z domieszką oleju lnianego.

Trwalsze od lakierowania jest politurowanie.

Podaję receptę na politurę brunatną: 400 gr. (niecałe lt.) spirytusu denaturowanego, 80 gr. szelaku (nie- rubinowego) i 20 gr. gęstej terpentyny. Jeśli chcemy mieć politurę w różnych kolorach, wtedy do tej mie­

szaniny dodajemy trochę spirytusu z farbami anilino­

wemu Politurowanie jest rzeczą dość trudną. Należy zwilżoną politurą watę lub wełnę obwiązać szmatą z lnianego czystego płótna, tak, by wystające końce

szmatki można było uchwycić ręką. Będzie to tak zwana gąbka. Na spód jej dajemy kroplę lnianego oleju i wówczas pociągamy lekko ruchem kołowym powierzchnię narty tak długo, aż narta nam zacznie się świecić. Czynność tą nazywamy „gruntowanie“.

Po gruntowaniu nartę ustawiamy w ciepłem miejscu, aby wyschła i dopiero po 24 godzinach powtórnie politurujemy wspomnianym powyżej sposobem.

Po lakierowaniu, względnie politurowaniu przy­

stępujemy do impregnowania spodu narty. Zapusz­

czamy ją na gorąco rozcieńczonym olejem lnianym, naftą lub terpentyną (na litr oleju — lt. nafty).

Najlepiej zapuszczać dziegciem jasnym. Nartę taką nagrzewamy nad gorącą blachą ogniem lub lampą

Widok 1

i nacieramy spód narty dziegciem tak|długo, aż prze- stanieljjwnikać w drzewo.J' Uważać przy tern trzeba, by nie spalić spodu narty, gdyż w ten sposób możemy zniszczyć włókna drzewa i narta taka staje się krucha.

Po wykonaniu tych czynności narty są już go­

towe. Teraz trzeba pomyśleć o uprzęży, czyli o tak

ł

(5)

Str. 5

» 1 , S* . * *** !f -,

52 M L O D Y G R Y F

ży tn y , że „ziem ia i niebiosa d rż a ­ ły. g d y w ziąw szy się za ręce, p lą sa ły w dzięcznie na m uraw ie".

K atechizm em ich m iało być (w m yśl dekretó w o w y c h ): „Nie p o ­ znasz m ężczyzny in nego i nie pojm iesz m ęża odm iennego, niźli płow ow łosego, płaskoczołego, b arczy stego sy n a G erm anji, ta k w alecznego i m ocnego, iż traw a nie p o ro śn ie w m iejscu, gdzie sto p ą jego spoczęła. U n ikać b ę ­ dziesz — jako zarazy m orow ej i p sa w ściekłego — p od ły ch c u ­ dzoziem ców i w szetecznych m ie­

szańców , bow iem zatru ć zechcą ra s ę g erm a ń sk ą jadem swej krw i n ieczy stej i gm in n ej“.

Szczególnie o stre i d o raźn e k a r y czekają tych, k tó rzy w związki m ałżeńsk ie z P o la k a m i i F ra n c u z a m i w stąpią, bow iem (jak brzm i je d en z d e k re tó w )

„nacje te n iep o m iern ie p lu g a w ią czystość krw i g erm ańsk iej, naj- ? b ard ziej odw odzą ra s ę w y b ra n ą i od przy ro d zo n ej d o sk o n ało ści“.

M anifesty o d n io sły p o ż ą d a n y s k u te k !

I poczęły się k o jarzy ć w zie­

mi teu to ń sk iej sta d ła — w edług re c e p t p rzem ąd ry ch , w d e k re ­ ta ch i m anifestach A dolfa zaw ar­

tych. B łogosław ił je i n a ojca ch rzestn eg o z a p ra sz a ł s ię ; b o ­ wiem ze stadło w ych rodzić się m ieli „n ad lu d zie“.

D epesze o statn ie doniosły, iż w ty c h d n ia ch p rzy szed ł n a św iat

w M onachjum p ierw szy „nad- człow iek“.

...U rodził się w b ru n a tn e j k o ­ szulce, ze sw asty k ą n a lewem ram ien iu , A g d y n a św iat boży w yjrzał i zobaczył k u m a — A dol­

fa, zasalutow ał sprężyście i k rz y k ­ n ą ł w ielkim g ło sem :

„H eil, H itle r !

len !...“ N ied er m it P o-

,.C iem ny“ filozof N ietsche spać może sp o k o jn ie w ciem nym g ro ­ b ie ; te stam en t jego zo stał wy­

kon an y .

Odsłonięcie tablicy pa m ią tko w ej ś. p . Hołówki na dziedzińcu M inisterstwa Spraw Zagranicznych.

zwanych więźbaclu Tu pomocy udzieli nam kowal, do którego trzeba się zwrócić, by nam zrobił tak zwane szczęki. Wymiary i wygląd jak na rys. 5.

Po zrobieniu szczęk, przykręcamy je do nart tak, jak pokazano na rys. 5, mocnemi śrubami, ostrożnie, żeby śruby nie przeszły na drugą stronę nart .Do szczęk przy­

mocowujemy paski skórzane, które przytrzymują trze­

wiki w narcie. Paski takie nalepiej zrobić ze skóry żółtej solonej. Aby straciły one swą ciągliwość, na­

tłuszczamy je porządnie i tak długo wyciągamy przez uwieszenie na ich końcu odpowiedniego cię­

żarku (3 kg), aż pasek o długości 2-ch metrów nie przedłuży się o 15 cm. Do przytrzymania trzewika w narcie potrzebujemy dwa paski długości około 60 cm.

Paski te rozcinamy na dwie części, jeden długości około 15 cm, drugi 45 cm. Krótsze paski przytwier­

dzimy jednym końcem do jednej szczęki każdej pary (jak na rys. 5), jeden pasek po lewej stronie narty, drugi po prawej stranie drugiej narty. W ten sposób otrzymamy nartę lewą i prawą. Krótkie paski znajdą się po stronie zewnętrznej narty. Drugi ko­

niec tych pasków trzeba ostro zakończyć i poprzebijać w nich dziurki. Do drugich pasków dłuższych przyszyć klamry i również na stałe przymocować w otworach szczęk po stronie wewnętrznej nart, jak na rys. 5.

Chcąc przymocować trzewik do narty, wstawia­

my go szpicem w szczęki, długim paskiem ob- wijamy go tak, by pasek przeszedł przez obcas trze­

wika (w obcasie trzewika należy zrobić wyżłobienie na szerokość paska, względnie przybić blaszkę wklęsłą)

i krótkim paskiem zapiąć na klamrę. By szpic trze­

wika nie wyskoczył ze szczęk, sporządamy drugą parę pasków długości 30 cm z klamrami, które przez otwory górne w szczękach każdej narty (rys. 5, b) za­

pinamy nad szpicami trzewików. Pamiętać trzeba, by trzewik umocować tak, aby pozostał nieruchomo i two­

rzył jedną całość z nartą.

Najwytrzymalsze kijki są leszczynowe. Długość ich powinna być taka, by sięgały do pachwiny ręki.

Na jednym końcu dajemy okucie z ostrem zakończe­

niem i talerzyk o średnicy 20 cm, który również może być wykonany z cienkiej leszczyny. Talerzyk przytwierdzamy do kijków paskami. Na drugim koń­

cu kijka umieszczamy uchwyt, wykonany z rzemienia.

Służący do uchwytu pasek musi być mocny i dosyć szeroki. Niedopuszczalne jest zastępowanie go sznur­

kiem lub jakąkolwiek taśmą.

Narty mamy całkowicie gotowe! Należy tylko zaopatrzyć się w mocne trzewiki o dość grubej po­

deszwie i zgłosić się u przodownika narciarskiego, lub u swego komendanta p. w. na taki kurs, jaki w tym roku urządza Okręgowy Urząd WF. i PW. w Bor­

kowie Kartuskiem!

Ażeby w należytym stanie utrzymać swoje narty, należy je przed każdą jazdą dobrze wysmarować od- powifedniemi smarami, a po jeździe starannie obetrzeć ze śniegu i na godzinę zostawić na dworzu, oparte o mur szpicami nart na dół, spodem do słońca, by reszta śniegu stopniała. O tern nie wolno nigdy za­

pominać 1

(6)

Str. 6

J A N ROSTO

M Ł O D Y G R Y F J * 52

Słowianie - a „czystość rasy germańskiej“.

(D okończenie)

W m iastach łatw o m ożna było p rz e strz e g a ć i stosow ać ch ro n ią ­ cy ch czystość w yższej krw i g e r ­ m ańskiej ustaw .

J a k się p rzed sta w iała n ato m iast sp raw a z lu d n o ścią w iejsk ą?

O przyjm y się dla p rz y k ła d u na sto su n k a c h w k ra ju W ągrów , gdzie n a niew ielkiej p rzestrzen i, obejm ującej około 100 mil k w a­

d rato w y ch , żyła w zbitej masie tu b y lcza ludność słow iańska.

W praw dzie w obec wagi h isto ­ ry czn ej misji, jak ą z Bożej łaski m iała sp ełnić niem czyzna n a w schodzie, w ym ordow anie naw et m iljonów ludzi, p rz y n ależn y ch do n a ro d u d ru g iej k lasy, było drobiazgiem bez najm niejszego znaczenia, n a to jed n ak że p o z­

wolić nie m ogła n ajp ro stsza k a l­

k u la cja k u p ieck a. T rzeba w ie­

dzieć bow iem , że w czasach ów­

czesnych ziem ia m iała w artość o ty le tylko, o ile przy w iązan e do niej b y ły ręce w d o statecz­

nej ilości do eksploatacji.

Tym czasem napływ do „ziem i o b iecan ej“ n a ro d u w ybranego, m im o n ajw ięk szy ch w ysiłków b y ł zupełnie niedo stateczny. Nie pom ogło p rzesiedlen ie H olzatów z sąsiedniej N ord albingji w c a ­ łości, ani szn u ry zap rzężony ch w kozy wózków, n a k tó ry c h wieźli cały swój d o b y te k kultur*

tre g e rz y z b ard ziej o d d alo n y ch obszarów , ja k z F ry zji, H olandji, W estfalji i F lan d rji. W szystko to było k ro p lą zaledw ie w m orzu ludności słow iańskiej. Z rzadka ty lk o ro zrzu co n e leżały o sady kolonistów n a g ru n ta c h z reg u ły najlepszych, z k tó ry c h w yeksm i­

tow ano p o p rzed n ich w łaścicieli.

P o staw io n y wobec koniecz­

ności w yboru m iędzy natych- m iastow em w ym ordow aniem daw ­ n y c h m ieszkańców i n arażen iem się n a stra ty , sk utkiem b ra k u ludzi do u p raw y roli, a rozło­

żeniem sobie tej przyjem ności n a ra ty , nie w ahał się długo p ra k ty c z n y um ysł niem iecki.

Los Słow ian nie b y ł do po za­

zdroszczenia. Koloniści, p o sia­

d ając p raw a ludzi sw obodnych, o raz darm o o trzy m y w a n ą zie­

mię w w ieczyste posiadanie, mieli m ożność p łacen ia w iększych podatków bezpośrednich, niż o-|

b arcz en i ciężaram i i pozbaw ienil p raw tu b y lcy . Z tego pow oduf

n ajb ard ziej tłu sto up o sażo n e d u ­ chow ieństw o niem ieckie sta ra ło się jak n ajp rę d zej z d ó b r sw oich pozbyć S łow ian i n a ich m iejscu osadzić Niemców. P o d o b n ą p o ­ lity kę stosow ali w obec sw oich p o d d an y ch panow ie i ry cerze niem ieccy. R ugow ano więc p o ­ czątkow o S łow ian b ru ta ln ie i bez m iłosierdzia, później — ze zm ianą okoliczności — srog o ść sto so w a­

n y c h środków z konieczności stę­

piała, po starem u ty lk o została nienaw iść Niemców do w szyst­

kiego, co słow iańskie.

N ienaw iścią i p o g a rd ą do S ło ­ w ian szczególnie odznaczali się Sasi, k tó rz y zab ro n ili sobie w chodzić w jak iek olw iek , choćby n ajb ard ziej luźne sto su n k i z p o d ­ b itą w arstw ą lu d n ości. Z tego pow odu m usieli m ieszkać S ło ­ w ianie oddzielnie' od Sasów w osadad ach , sp ecjaln ie d la nich zak ład an y ch i zw anych d la o d ­ ró żn ien ia od niem ieck ich „mniej- szem i”.

Czyż w obec tak ieg o sta n u rzeczy pozbaw ieni p raw o by w a­

telskich, żyw cem o b d zieran i p rzez p o g ard za jące nim i d u cho w ień ­ stwo n ie m ie c k ie /o b ró c e n i w n ie ­ w olników przez pan ó w niem iec­

kich, byli Słow ianie w m ożności o b ro n jć sw oją n aro d o w o ść od zagład y ?

Rzecz p ro sta, że odpow iedź n a to p y tan ie może być ty lk o jedna.

A je d n ak — po u jarzm ieniu — w iek jeszcze zg ó rą b ie rn y o p ó r W ągrów skutecznie w strzym yw ał szerzenie się germ anizacji. Życie n aro d o w e zaczęło zan ik ać d o ­ p ie ro począw szy od drugiej p o ­ łow y X III w., do tego bowiem czasu p rzetrw ały w pam ięci lu d u daw ne zwyczaje p raw n e, uw zglę­

d n ian e n aw et przez hrabiów h o l­

szty ń sk ich , w ładców W agrji.

P óźniej jed n ak że mowa n ie ­ m iecka zagłuszyła słow iańską, po k tó rej ty lk o gdzie niegdzie p o p rz e k rę c a n e słow a pozostały.

D łużej ty lk o p rz e trw a ły zwy­

czaje słow iańskie w sposobie b u d o w an ia o sad i dom ów m iesz­

k aln y ch , k tó re m oże n ie ta k o- kazałe n a zew nątrz, p o d wzglę­

dem p rak ty c zn o ści uch o d ziły pow szechnie ja k o najlepsze.

W w ieku XIV. p ro ces w y n a­

ra d a w ia n ia S łow ian był już zu­

pełnie sk ończony. N a żyznych ró w n in a c h W ag rji żył już tylko je d en lu d „g e rm a ń sk i“, p o sługu­

jący ty lk o jed n y m językiem . Dziwić to n ik o g o nie może, jeśli się zważy opuszczenie oraz d o raźn e korzyści, jakie daw ało w yrzeczenie się swojej n aro d o ­ wości, zresztą — p rz y k ła d szedł z g ó ry , z k la s t, zw. w yższych, k tó re k o n serw aty stam i są o tyle ty lk o , o ile chodzi o zachow anie sw ych dóbr, w in n y c h zaś dzie­

dzinach w ykazują zupełnie pro- le tarjack ie um iędzynarodowieni©.

T ak by ło i ze szlac h tą W ągrów, k tó ra p ierw sza o b lek ła skórę n iem ieck ą i wzięła czy n n y udział w tęp ien iu sw ych w spółrodaków ,

D la p rz y k ła d u p rzy to czę, że w śród szlach ty niem ieckiej w la ta c h 1479 — 1482 w zm iankują k ro n ik i m ożnego p an a H en n ig a P o gew ischa, zniem czonego po- to m k a’ro d u Bogewiczów, k tó ry — zam ieszkaw szy w zam ku Tun- d er — d o p u szczał się n ie sły ­ ch an y c h o k ru cie ń stw n a sw ych p o d d an y ch , o b cin ając im za n a j­

błah sze przew in ien ie n o sy i uszy, a kobietom piersi. K ról C hryst- ja n I. p o tę p ił jego ty ra n ję tak, że gorliw y „rd zen n y g e rm a n io “ rato w ać się m usiał u cieczk ą na dw ór księcia m eklem burg kiego, A lb rech ta, gdzie zm arł w nędzy i opuszczeniu.

P odobnie, ja k w W agrji, rzecz

k ansa

, ĘtBĘjĘM

iy

... t M

S f -

Rozkosze zimy.

Wędrówka w krainę

białych ży wiołó v.

(7)

1

>6 52 M Ł O D Y G R Y P

się m iała i n a in n y ch tere n ach . Mil]'ony przekształcon ych n a p a ­ nów niew olników z zaciekłością n o rm aln ą u ren eg ató w przy jęło ew angelję nienaw iści i p o g ard y do sw ych nied aw nych p o b ra ­ tym ców — Słow ian.

N ienaw iść ta p rzeży ła wiele wieków. Dawid F ra n k notuje bo­

wiem, że jeszcze za jego czasów (koniec X V III. w.) stosow any b y ł w H o lszty n ie zw yczaj zapi­

syw ania w św iadectw ach rze­

m ieślniczych, że uczeń p rz y j­

m ow any n ie je st słow iańskiego pochodzenia. D ziało się to pod ko n iec X V III. w., a więc w cza­

sach, kied y i pam ięć o Słow ia­

n a c h n a tym te re n ie zan ik ła.

Jeśli uprzy to m n im y sobie, jakie olbrzym ie ilości en erg ji n a ro ­ dow ej zostały sk u tkiem g e rm a ­ nizacji w epchnięte w obce ram y, u legając p rzez to w ypaczeniu, łatw o zrozum iem y, gdzie leży

źródło ch o ro b y dzisiejszego n a ­ ro d u niem ieckiego.

C horoba ta zaś je st przede- w szystkiem g ro źn a dla sąsiadów , bo ro z ro sła się do p o tw o rn y ch rozm iarów m anja wielkości i zw ią­

zania z n ią w iara w wyższość ra s y g erm ań sk iej n a d wszyst- kiem i innem i.

T eo rja h itlery zm u nie je st więc niczem innem , ja k n astępstw em ch oroby, k tó ra n u rtu je duszę niem iecką.

C ho ro ba ta tk w i korzen iam i w X II. w. i tam sięgnąć będzie m u siała „m ed y cy n a“ w p o szu k i­

w aniu śro d ków leczniczych. N aj­

lepszym zaś środkiem leczniczym będzie uśw iad o m ienie dzisiej­

szym Niemcom, że są niczem innem , ja k stadem m etysów (mie­

szańców), k tó rz y zgo dn ie z p r a ­ wami p rz y ro d y dziedziczą po ob u ro d zicach tylko w ady, lecz ani jed n ej zalety.

JA K NIEMCY U SIŁUJĄ PODBIĆ PAŃSTWA BAŁTYCKIE?

Z n an y p u b lic y sta m oskiew ski, K arol R ad ek ,’’¡[który w b ieżą­

cym ro k u b y ł w P olsce, ogłosił w p ra sie [moskiewskiej?! rew ela­

cyjne w iadom ości o działalności Niem iec w k ra ja c h b ałty ck ic h (Litwie, E sto n ji, i Łotw ie i F in- landji). W e w szystkich k ra ja c h n ad b a łty c k ic h istnieje łączność m iędzy ru ch em faszystow skim m iejscow ym a hitlerow cam i n ie ­ m ieckim i w form ie o rg an iz o ­ w anych w ty c h p ań stw ach przez b. ob szarnikó w -baron ów o dd zia­

łów h itle ro w sk ic h niem ieckich, k tó re dążą do op an ow ania m iej­

scow ego ru c h u faszy stow skiego, b y z ag a rn ąć w ładzę i ułatw ić N iem com w E stonji w yjątkow ą nienaw iść do niep odleg ło ści tego k raju . Są oni bardzo d obrze zorganizow ani i d ążą do u tw o- rzen ialj dzielnicy estońskiej I I I Rzeszy. P ieczątkę z napisem

„G au E s tla n d “ znaleziono p o d ­ czas rew izji u aresztow anych w T allinie przyw ódców hitlero w ­ skich. N iem cy esto ń scy m ają dążyć do zajm ow ania stanow isk w esto ń sk iej arm ji i ad m in istracji.

Litw a jest n a jb a rd z ie j d o n io ­ słem ogniw em ¿ sto su n k ó w b a ł­

tyckich. N iem cy pozw olą L it­

wie n a w ypełnienie swoich r y n ­ ków przez n iem iecko-litew ską u n ję celną, lecz d o p iero z chw ilą, g d y L itw a z ro b i’." u stęp stw a w spraw ie K łajpedy.

W F in la n d ji u g ru p o w an ia s k ra j­

nie naro d o w e m ają przeciw so- w iecki p ro g ra m p o lity k i z a g ra ­ nicznej, t. zw. p ro g ra m w ielkiej F in la n d ji, w k tó ry m będą m usieli szu kać o p a rc ia o faszyzm n ie ­ m iecki, sk iero w an y przeciw ko Z w iązkow i Sow ieckiem u.

U kład w ew n ętrzn y ch sto su n ­ ków w J p ań stw ach b ałty ck ic h staje się k w estją ich p o lity czn ej niezaw isłości. P ań stw a te może

•pochłonąć zaborczość niem iecka, k tó ra zechce z n ich zrobić p u n k t w ypadow y p rzeciw ko Sow ietom i Polsce.

Śledztw o w sp raw ie B ractw a

-*K

B ałty ck ieg o (a g e n tu ra Niem iec hitlero w sk ich w p ań stw ach b a ł­

ty ck ich ) w ykazało, że n a zeb ra­

n ia ch o g ó ln y ch członków sp ec­

jaln ą uw agę pośw ięcono kw estji zak u p u g ru n tó w w w ym ienio­

n y c h pań stw ach . Na ten cel p rzezn aczo n e są sp ecjaln e fu n ­ dusze przez rząd Rzeszy nie­

m ieckiej.

W w yniku akcji sk u p y w a n ia g r u n t ó w i m a j ą t k ó w na te re n ie Ł otw y, ro zpoczęła się już ak cja pom ocy N iem com rolnikom , a w n ie k tó ry c h m iejscow ościach zdążono już w y k u p ić z rą k Ło- tyszów o g ro m n ą ilość p o s ia d ­ łości ziem skich. P ierw szeństw o w n ab y w an iu ty c h po siad ło ści m ają baro no w ie k u rla n d z c y , jako elem ent ze stan o w isk a narodow o- so cjalisty czneg o najpew niejszy.

S y tu ac ja w p ań stw ach b a łty c ­ kich n ab iera w ielkiego znaczenia n ie ty lk o dla P olski, ale rów nież dla całej E u ro p y . Ja sn e jest, że N iem cy chcą iść krw aw ym szla­

kiem H in d e n b u rg a , L u d en d o rfa i niep o d zieln ie w ładać n a d B ał­

ty kiem !

Polska m u si bacznie śledzić rozw ój w pływ ów niemieckich nad B a łty k ie m !

W czwartek, dnia

a więc w jednym tylko dniu, ogólny obrót towarowy w porcie gdyńskim wyniósł 21.119.1 tonn, z czego nowano 3.680.5 tonn, załadowano zaś 17.438.5 tonn.

Fachowa prasa angielska pod­

kreśla szybkie załadowywanie węgla eksportowego w porcie gdyńskim, przy­

taczając— jako przykład—załadowanie 31.000 tonn węgla w ciągu dni 9-ciu

na 5 statkach. 'Każdy z tych stat­

ków załadowany został w niecałych dwu dniach.

Skok narciarski w św ia t zdrow ia i ,

i t i f ‘

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nadzwyczaj ważną rzeczą jest również zachowanie się junaków podcz.as ćwiczeń i wykładów. posiadamy czasu bardzo mało. O powtórkach mowy być nie może. Kto

denburskie, przed którem trzeci z rzędu biskup tej stolicy, Welkmer, wcześniej już ratował się ucieczką, w dniu napadu zaś również obroń­.. ca

fera, wysłużonego żołnierza wojsk kolonjalnych, któremu już dobrze dokuczyło afrykańskie słońce, trzeba było zapoznać się z mia­.. stem i kierunkami

cuskie słowo słychać było tylko w ustach dozorców, urzędników i policjantów. Tłum niewolników mówił swoją* gwarą portową — międzynarodową. Nietrudno też

Korona bowiem polska stawała się już przedmio­.. tem bezwstydnego targu, a sprze- dajność senatorów i posłów od tego czasu zaczyna wpływać

Możemy stwierdzić, że nikomu się nawet [nie śniły takie światoburcze, czy raczej gdańskoburcze plany i jeżeli Gdańsk przywiązuje do dotych­?. czasowych

Korowód rozpoczął się od tradycyjnych zabaw ludowych. R więc barwne grupy delegatów i delegatek poszczególnych ziem zaprezentowały przed P, Prezydentem i jego

go przelotu: przez Ocean. Witamy Cię więc z daleka jak najserdeczniej i cieszymy się bar­. dzo, że wróciłeś nam zdrów i'radosny. — Jako dowód naszej radości