Mai. Juljusz Kossak
JAN III POD WIEDNIEM.
S Z T A N D A R P R O R O K A Z D O B Y T Y !
T Y G O D N I K
p o św ięco n y sprawom W ychow ania Fizycznego i P rzysposobienia W ojsk, na terenie O. K. VIII
Rok l!l’_____________ Niedziela, dnia 10 września 1933 r. Nr. 37.
Dział ogólny: Zasłużonym — władza. Wspomnienia z re
wolucji bolszewickiej i tułaczki po Rosji. Radjo w izbie
— świat na przyzbie. R, W. D. 5 — wiersz.
Wiadomości historyczne: Rocznica chwały oręża polskiego.
Zwyczaje.i obrzędy pogrzebowe Słowian pomorskich.
F. i P. W. Terenoznawstwo — szkice połowę.
"Dział regjonalny: Od Kaszub.
Sprawy morskie: Pod polską banderą po słońce Afryki.
Kącik rolniczy: Odmładzanie drzew owocowych.
L. O. P. P. Jak zostać lotnikiem?
Wiadomości z kraju i zagranicy: Kolejarze pod bronią.
Związek Strzelecki. Kronika sportowa. Z tygodnia.
Rozrywki umysłowe. Wesoły kącik. Ogłoszenia.
W 250-tą rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej.
W ychodzi w niedzielę Redaguje Komitet
Str. 2 M Ł O D Y G R Y F hfe 37
Zasłużonym — w ładza.
Św iaty obyw atel R zeczyp o sp o l i t e j k tó ry ze szkół i z książek oraz czasopism pow ziął jak ą ta k ą w iadom ość o rozległości n a szego P ań stw a i o jego n a tu ra l
n y ch w aru n k ach b ytu, a b io rąc udział w w ycieczkach do ro z
m aitych dzielnic naszego kraju, uw ażnem okiem dostrzegł, jak w ielkie różnice zachodzą m iędzy tem i dzielnicam i, z k tó ry c h k aż
da m a in n ą glebę i in n y stan rolnictw a, z k tó ry ch jedne m ają w ysoko rozw inięty p rzem y sł fa b ry czn y , in n e go wcale nie m a
ją — dochodzi do p rzek o n an ia że rządzić tak w ielkiem P a ń st
wem jest sztu k ą tru d n ą , w ym a
g ającą wiele w iedzy i rozum u.
Z adaniem R ządu i w szelkich w ładz państw ow ych jest w yda
wać ustaw y i rozporządzenia, k tó re b y zapew niły całej lu d n o ści P a ń stw a zadow olenie i d o b ro b y t oraz bezpieczeństw o. Ale ab y bezpieczeństw o było zapew nione, trz e b a utrzy m yw ać siłę zbrojną, k tó ra u trzy m u je spokój w ew nątrz k ra ju o raz niedopusz- cza n ap aści w rogów zew n ętrz
nych. N a u trzy m an ie ty c h sił zb ro jn y ch m usi lu d n o ść łożyć swój grosz i oddać sw ych m ło
dych obyw ateli. A by zaś Rząd w- każdej chwili w iedział, w jaki sposób zapew nić obyw atelom d o b ro b y t, jakie w ydać u staw y i zarządzenia, żeby ro ln icy z zy skiem mogli u p raw iać ziemię, a ro b o tn ic y w ytw arzać w yroby przem ysłow e, m usi R ząd mieć licznych doradców , k tó rzy , p o chodząc z rozm aitych ziem Rze
czypospolitej, zam eldują R ządo
wi sum iennie o położeniu gospo- darczem rolników i robotników , o stan ie w arsztatów ro ln y ch czy przem ysłow ych. Ale m ało tego, że d o ra d c y ci zam eldują i p rzed staw ią swoje wiadom ości. Je sz cze trzeba, żeby oni w spólnie z R ządem w ym ienili sobie wza
jem nie swoje zd an ia i doszli do w spólnego postanow ienia dla d o b ra ogółu. J e d n a k dojście do tak ieg o w spólnego zdania jest w łaśnie najtrudniejsze, bo to, co jest d o b re dla Śląska, jest czę
sto złe dla W ileńszczyzny, a co dla W ileńszczyzny jest pom yślne, jest czasem szkodliw e dla P o m orza.
. L udzkość w p rzec iąg u wieków swojego istnienia stw arzała ro z
m aite fo rm y rządzenia. B yły czasy i państw a, gdzie rządził
tylko jeden człowiek, było i ta k w czasach daw nych, g d y p a ń stew ka by ły małe, jak nasze p o w iaty, że ro zstrzy g a li o spraw ie publicznej w szyscy dorośli o b y w atele. D zisiaj w ta k w ielkiem państw ie, ja k nasze, je d en czło
w iek w szystkich spraw p ań stw o w ych bez pom ocy w ielu d o ra d ców o g arn ąć nie m ógłby, a zn o wu w szystkich obyw ateli zg ro
m adzić dla o b rad i postanow ień niesp o só b .
W większości państw eu ro p ej
sk ich od daw na pow oływ ano do uchw alenia zasadniczych ustaw i p raw p a rla m e n t czyli sejm.
S k ład ał się ten sejm z posłów, w y b ran y ch przez obyw ateli.
Sposób te n b y łb y dobry, g d y b y nie to, że zarazem w ytw orzyły się p artje, czyli stro nn ictw a, k tó re ta k zw iązały ty c h posłów , że nie śmieli oni m yśleć i działać d la d o b ra całego państw a, ty lk o ubiegali się w yłącznie o korzyści tych, k tó rzy od d ali na nich sw o
je głosy. W ten sposób w śród targ ó w i zabiegów o d o b re zyski poszczególnych ludzi i w arstw , zapom inano, a n aw et szkodzono spraw ie całego n aro d u .
T aki sejm n iesu m ien n y i d b a
ły ty lk o o in te re sy tej lub innej g ru p y szlacheckiej m ieliśm y w sta re j, przedro zb io row ej P olsce.
I, niestety , po odrodzeniu się n o wej P o lsk i pow stał w niej zno
wu taki sejm p a rty jn y . Ale M ar
szałek P iłsudski widząc, że stro n nicze rz ą d y do zguby n as p ro wadzą, u ją ł w r. 1926 s te r P a ń stw a w swoje ręce, u k ró c ił roz- kładcze d ziałan ia stro n n ictw i pow ołanym przez siebie ludziom św iatłym k azał pracow ać n ad n ad an iem R zeczypospolitej jak najlepszego u stro ju .
L udzie ci p racu ją n ad tem już od szereg u lat, bo sp raw a nie jest łatw a i w ym aga wiele ro z
wagi i um iejętności. Św iat cały naokoło n as ulega p rzeo b raż e
niom, gdyż w szędzie po wojnie lu d y nie są z d aw n y ch swoich sejmów zadow olone. N aw et w A nglji, gdzie n aró d jest n a jb a r
dziej n ie ch ętn y zm ianom i zam i
łow any w stary ch p o rząd k a ch , w iele się zm ieniło w sposobie rządów , a już we W łoszech i w H iszpanji, a o statn io w N iem czech doszło do rew olucji, czyli krw aw ych i gw ałtow nych p rze
wrotów.
P od k ie ru n k iem M arszałka, w
k tó reg o w szyscy w ierzym y, bo znam y jego gen ju sz i jego m i
łość dla kraju, p ra c a rozw ija się spokojnie i w y trw ale i d o b ieg a już szczęśliw ego końca. S tary żołnierz Legjonów , W alery Sła
wek, w y stąp ił o statn io z zap o w iedzią, że jed n y m z głów nych czynników rząd z en ia w P olsce będzie w n ied alek iej przy szło ści Senat, k tó reg o p ra w a nie b ęd ą m niejsze od dotychczasow ego Sejm u. Ale S en at ten nie b ę
dzie w yb ieran y , ja k doty ch czas to było, przez każdego, kto u k o ń czył la t 30, ,a l e nic może dla P o lsk i nie zro b ił i może nowej P o lsk i nie chciał i b ył jej szkod
nikiem . C złonków S en atu , czyli senatorów w części pow oła P a n P re z y d e n t R zeczypospolitej, a w części w ybiorą w szyscy ci o b y w atele, k tó rzy są odznaczeni K rzyżem V irtu ti M ilitari lub K rzyżem albo M edalem N iepod
ległości.
J e s t jasne, że ci ludzie, o b d a
rzen i najw yższem i odznakam i, św iadczącem i o ich pośw ięceniu dla P olski i zasługach, w ybiorą n ajlep szy ch z p o śró d siebie, tych, k tó rz y nie b ęd ą dbali o k o rz y ści w łasne, sw ych p rzy jació ł czy krew niaków , lecz zawsze tylko d o b ro całej R zeczypospolitej b ę d ą m ieli n a celu. W tedy pewni będziem y, że — jak od czasu p rz e w ro tu m ajow ego, ta k i n a dal rządzić P o lsk ą b ęd ą ty lk o i w yłącznie mężowie zasłużeni i w ypróbow ani. T akich n ig d y P o lsce nie b rak ło , ty lk o przez złe rz ą d y i zły u stró j o d trącan i b y li i od p y ch an i. Nowy S en at polski n ig d y już nie pozwoli na to i stw orzy nareszcie ten stan rzeczy, w k tó ry m w ładza n a le żeć będzie nie do tych, k tó rzy m ają pieniądze lub s p ry t i zręcz
nie gadać um ieją, ale do tych, k tó rz y w łasną zasługą dźw ignęli się n a czoło N arodu, do tych, co ja k C zarniecki są wielkimi nie z soli, ani z roli, ale z tego, co ich boli.
Stefan Kulcz.
SUKCES POLSKICH SPOR
TO W CÓ W N A EMIGRACJI.
W kolarskim „Grand Prix de Denain“ polscy zawodnicy, Galica,
Brojecki iGadowski, przybyli na metę w pierw szej czwórce za
wodników.
Brojecki zdobył specjalną na
grodę miasta Denain. W okręgo
wych mistrzostwach pływackich Polak Walasiak zajął 2-gie miejsce w biegu na 1.500 m w czasie 28.16.4.
Nb 37 m ł o d y g r y f
Str. 3 Dr. Tadeuss Waga.
Zwyczaje I obrzędy pogrzebów Słowian pomorskich.
G łęboka tro sk a p rz e d sp ro fa now aniem resztek zm arłego była je d n ą z n ajb ard ziej c h a ra k te ry sty czn y ch ry só w k u ltu ry Słowian w czesnohistorycznych. W związ
ku z tern w ytw orzyło się z b ie
giem czasu dużo zwyczajów i obrzędów , m ających zapew nić ja k najw iększą staran n o ść w p o grzebie.
W łaściw e o brzędy ro zp o czy n a
ły się już z chw ilą śm ierci d a nego osobnika. Na m iejscu wy- branem przy g o to w y w an o stos z d rzew a i gałęzi, n ie k ied y za
g łębiony nieco w ziemi.
N astępnie na ta k p rzy g o to w a
nym stosie sk ład an o zm arłego, przyod zianego w najlepsze szaty i szczelnie zaw iniętego w g ru b e płótno. Razem ze zm arłym skła
dano n a stosie w szystkie ozdoby, narzęd zia i broń, używ ane p rze
zeń za życia. Z apalenie sto su odbyw ało się p rzy tow arzyszeniu stosow nych m odłów i pieśni. Kie
dy stos zw olpa gasnął, zam ie
niając zm arłego w popiół, od b y w ała się pobliżu sty p a p o g rz e bow a, w k tó rej b rali u d ział k rew ni i goście. Głównem i p o tr a wami by ły różnego rodzaju m ię
siwa, chleb i miód, k tó ry w o b rz ę dach staro p o g ań sk ic h o d gry w ał b ard zo w ażną rolę.
P o zupełnem w yp alen iu się stosu i skończonej uczcie żało b
nej, sk ład an o n a resztkach sto su pozostałości p o traw i napojów , a n astęp n ie w szystko razem przy- sypyw ano ziemią.
W n ie k tó ry c h okolicach P o m orza b y ły pew ne różnice lo kalne, ja k np. w yjm ow anie s p a lonych lub n ie d o p alo n y ch kości zm arłego ze stosu i g rzeb an ie ich w osobnej jam ie lu b urnie.
C m entarze zak ład ali ów cześni P om orzanie bardzo małe, najw y
żej z 3—4 grobów , po po lach i lasach, co p o tw ierd za n o ta tk a w życiorysie św. O tto n a:
„Niechaj nie g rzeb ią chrześci
jan ie zm arłych po polach i la sach ja k poganie, lecz n a m iej
scach przeznaczonych*.
Zw yczaj p alen ia zm arłych za
nik a w krótce p o d wpływem ch rze
ścijaństw a. M iejsca d aw nych grobów ciało p aln y ch zajm ują g ro b y szkieletow e, skład ające się nieraz n a rozległe cm entarzyska, (cm entarzysko w K ałdusie, w pow. chełm ińskiem , liczyło ok.
500 grobów).
G roby szkieletow e p rz e d sta wiają dużo m niej urozm aiceń, aniżeli ciałopalne. N aogół i n a cm en tarzy sk ac h szkieletow ych g ro b y są k o p an e w rów nych rzędach, jeden za drug iem w ten sposób, że nogi jed n eg o niebosz
czyka leżą o b ok głow y drugiego.
S zkielety są n ie k ied y obw aro- wy wane kam ieniam i, w rzad szy ch w y p ad k ach zaś skrzyniam i, zbu- dow anem i z kam ieni p o ln y ch, p łasko obciosyw anych. N iektóre g ro b y zbudow ane są rów nież n a w ybrukow anej podstaw ie. P ew ne [cechy o d ręb n e sp o ty k a [się w g ru p ie kaszubskiej, są to m ia
now icie g ro b y rod zinn e szkiele
towe, w jedn y m k u rh an ie .
Z p o d k reślo n ej już p op rzed n io ogrom nej staran n o ści w g rzeb a
n iu zm arły ch p rzeb ija silna w ia
ra ów czesnej lu d n ości w życie pozagrobow e. Rzecz p ro sta, że to życie pozagrobow e w w y o b ra
źni n aszy ch przodków p rz e d s ta wiało się dosyć prym ityw n ie, jakb dalszy ciąg życia doczes
nego. S tąd w g ro b ach sp o ty k a się resztk i pokarm ów , ozdoby oraz broń i narzęd zia — jednem słowem w szystko p o trze b n e zm ar
łem u do w ygodnego u rząd zen ia sobie życia n a tam tym świecie.
N ierzadko w kładano do g robów rów nież m onety, w idocznie w celu p rzek u p y w an ia odźw iernych (jak u Ranów).
Sam a p o zy cja zm arłego w g ro bach, m ianow icie zw rócenie g ło wy n a w schód, wiąże się b lisk o z kultem religijnym , a to w iarą w d o b ro czy n n e d ziałanie słońca.
W k ilk u w ypadkach stw ierd zon o rów nież obecność o fiar ludzkich, sk ła d a n y c h n a p ogrzebie n a cześć zm arłego. M amy tu do czyn ien ia z echem daw niejszych zwyczajów, k tó re w ytępiło d opiero ch rześci
jaństw o.
Takiem echem jest w później
szych g ro b a c h szkieletow ych zw yczaj d aw ania zm arłem u do ręk i s k o ru p y glinianej, m ającej sym bolizow ać n aczy n ia z jadłem , jak ie p o p rzed n io sk ład an o do grobu.
Szeroko* zdaje się, b y ła ro z
pow szechniona w iara w am ulety, t. zn. w środki o ch ro n n e p rz e ciwko urokom . Są to po w ięk
szej części zęby, zw ierzęce, jak lisa lu b dzika, przedziuraw ione, noszone n a szyi. W tym sam ym
c h a ra k te rz e noszono rów nież przed ziu raw ion e m onety, często sp o ty k an e w g ro b ach tego o k re su .
W pó źn iejszych g ro b a c h szkie
letow ych w y stęp u ją liczne sym bole, ja k pisanki, b ędące n am iast
k ą rzeczyw istych potraw , d aw a
n y ch n ie g d y ś zm arłym do g ro b u ; fig u rk i z b u rszty n u , p rz e d sta w iające p o stać ludzką, oraz k rz y że, b ędące dow odem przyjęcia chrześcijaństw a.
G roby szkieletow e z in n y c h jeszcze względów m ają dużą d la n a u k i w artość, m. in. pozw alają nam one bow iem odtw orzyć so
bie w ygląd ów czesnej ludności.
P rz e c ię tn y w zro st w czesńohi- sto ryczn ej lu d n o ści słow iańskiej w ahał się w g ran ic ach 166—175 cm, tw arz p o d łu żn a o w ąskich nosach, b udow a ciała n ao g ó ł b.
silna. * \ ; , j
N a n ielicznych czaszkach! m a
my dow ody p ew n y ch zabięgów ch iru rg iczn y ch . Z abiegi te łąiczyć n ależy z w iarą, że w g ło d a c h ludzi o b łą k an y ch o b ra ł sobie siedlisk o zły duch. Celem um oż
liw ien ia m u w yjścia w ycinano w głow ie cho reg o otw ór, w ierząc, że w ten sposób uzdrow i się chorego. N ajdziw niejszą w tern w szystkiem rzeczą jest, ja k są
dzić m ożna ze zro stó w ran y , fakt, że n ie k tó rzy chorzy p rz e trzy m y w ali p o d o b n ą o p erację.
Ju ż ten sam p rzy k ład je st wy
starcz ając y m dow odem n iesp o żytej w ytrzym ałości p rzo d k ó w dzisiejszych P om orzan.
...Polska, kraj rolniczy, przywiozła w pierwszych siedmiu miesiącach r. b. zwie
rząt żywych z zagranicy za 338.000zł, gdy w tym samym okresie r. 1932 tylko za 271.000 zł.
.’.Polska, Spichlerz Europy, sprowadziła w pierwszych siedmiu miesiącach r. b.
zagranicznych artykułów spożywczych za 84.000 zł.
...Polska, posiadająca wysoko posta
wiony i dobrze rozwinięty przemysł szkla
ny, który dotkliwie odczuwa brak zamó
wień, przywiozła w tychże samych sied
miu miesiącach r. 1933 wyrobów szkla
nych za 11.731.000 zł, gdy w tym samym czasie r. 1932 — tylko za 1.753.000 zł.
...Pomyślcie, ilu. bezrobotnych znala
złoby u nas pracę, gdyby każdy z nas przed kupnem towaru zainteresował się jego pochodzeniem i żądał stanowczo wyrobów krajowych I
Str. 4 M Ł O D Y G R Y P Jfc 37
R ocznica chw ały oręża polskiego.
K iedy trz y sta ty sięcy w ojsk tu re c k ic h stało p o d W iedniem , pobiw szy zastęp y niem ieckie, i gotow ało się do zdobycia sto licy cesarstw a, stra c h wielki p adł n a w szystkie l u d y ; w iadom o b y ło bowiem, że jeśli W iedeń zginie, d ro g a do E u ro p y będzie o tw arta i półksiężyc m uzuł
m ański zatryum fuje n ad ch rze
ścijanam i.
C esarz niem iecki b ła g ał d a rem n ie ró żn y ch m onarchów e u ro p ejsk ich o pomoc. W szyscy odm aw iali zgodnym chórem . Śle te d y papież p ro śb y przez n u n
cjusza, śle b łag aln e listy cesarz do k ró la polskiego: „Czekamy już nie na w ojsko Twoje, Pa
nie, lecz na ob ecn ość Waszej Królewskiej Mości. Jesteśm y m ocno przekonani, że gdy Wasza Królewska Mość stanie na czele naszych sił bojowych, to sam o straszne dla wroga Imię Waszej Królewskiej Mości sprowadzi nam zw ycięstw o 1“
„Sobieski n a czele 40000 woj
sk a polskiego ru szy ł po d W iedeń.
B yło to n ajsiln iejsze w ojsko z pom iędzy oddziałów ch rześci
jańskich.
P iech o ta b y ła u zb ro jo n a w b ro ń ręczn ą i p aln ą i po d zielo n a była n a 8 b ry g ad , z k tó ry c h każd a miała 4 p u łk i p o 500 ludzi. Ar- ty le rja by ła w y b o rn ą. Lecz n a j
św ietniejsza b y ła h u sarja, k tó ra spraw n o ścią i uzb ro jen iem p rz e w yższała całą k aw alerję zach o d niej E u ro p y . P o d W iedniem nie m ogły jej d o trzy m ać k ro k u p u ł
ki kirasjeró w i dragonów . W oj
sko polskie p o siad ało p o n ad to najw iększą zaletę — posiadało św ietn ego wodza. S obieski o so biście kierow ał bitw ą. Był w szę
dzie, gdzie był największy ogień. O sobiście b ra ł on udział w atak u n a w zgórze N u ssb erg i uderzen iem h u sarji ro z strz y g n ą ł b itw ę !“ .
* *
*
Oto głosy b ezstro n n y c h h isto ryków c u d z o z ie m sk ic h : F ra n c u zów, N iem ców,W łochów. W szyscy oni p rz y p is u ją zw ycięstw o w y
łącznie polskiem u królow i i p o l
skiem u w ojsku.
W iele dzieł nauk o w y ch n a p i
san o o odsieczy W ibdnia, wiele n ap isan o poem atów .
Żyjący wówczas p o eta włoski, W incen ty de Filical, nap isał wielki p oem at „O osw obodzeniu W ied n ia“, w k tó ry m ta k mówi o J a n ie I I I :
„Ty byłeś królem, zanim Cię k o ro n o w a n o !
B yłeś tarczą i szpadą Europy, fl kiedy Wiedeń przeżywał straszne chwile, kiedy struch-
Ol.- Wu.
Wspomnienia z rewolucji bolszewickiej i tułaczki po Rosji.
(Ciąg dalszy).
N a p o żeg n an ie p u ścili nam bolszew icy k ilk a pocisków a rty le ry jsk ic h za naszym pociągiem , ale, n a szczęście, nik o m u nic nie zrobili, n a to m iast w odległości jak ich dw óch kilom etrów od m iasta pociąg nasz znalazł się w ogn iu karabino- wym piechoty. O kazało się, że bolszew icy, d o w iedziaw szy się o ew akuacji m iasta, postanow ili ją uniem ożliw ić przez p rzerw an ie to ru kolejow ego n a ty łach przeciw nika i w tym celu w ysłali silny oddział piechoty, k tó ry n a p o tk a ł nasz pociąg.
Poniew aż to ru nie zdążyli przerw ać, więc sk o ń czyło się n a o strzelan iu naszego pociągu, co w sk u tk a c h sw ych w ykazało na najbliższej stacji p ię c iu zab ity ch i k ilk a n a stu ran n y ch . J a k się później dow iedziałem , to nasz pociąg w yszedł o sta tn i z A rm aw iru. P ociągiem tym dojechałem do st. K aukaskaja. Co dalej ze sobą począć? nie w iedziałem . R ozm yślając n a d swym losem, p rz e
siedziałem n a dw orcu 24 godziny, nie w iedząc gdzie się u d ać, w zględnie czego się złapać.
P rzy szed łem w reszcie do w niosku, że w ta kich w aru n k ach p ra c y nie znajdę, w obec czego zdecydow ałem się w stąpić ochotniczo do arm ji denikinow ców i w tym celu zgłosiłem się n a dw or
cu u oficera w erbunkow ego, k tó ry dał mi bilet w olnej jazdy do m iasta J e k a te rin o d a ru , gdzie zgłosiłem się jeszcze tegoż dnia. W b iu rze wer- bunkow em b ad an o mię, czy jestem „błagonadzioż- nyj* (pewnym), poczem orzekli, że zostałem p rz y ję ty i mam zgłosić się ju tro do p rzeg ląd u le k a r
skiego. M ając już jakie takie op arcie, w zględnie u sp o k o jo n y u dałem się do m iasta, chcąc go o g lą d nąć, no i zaspokoić głód.
K upiłem sobie za o statn ie grosze k au k ask i chleb, ta k zw. „ław asz“, je st to elasty czn y placek z pszennej m ąki, długości ze dw a m etry. Z n alazł
szy się n a p la n tach i skręciw szy w ru rk ę k u p io n y chleb, wziąłem się z apetytem do sw ego obiadu.
W pew nym m om encie słuch mój zo stał ze le k try zow any po lsk ą mową. Nie w ierząc swym uszom, rozglądam się i w idzę dw óch w ojskow ych, p o d o b n y ch z m u n d u ró w do denikinow ców , ró żn iący ch
J6 37 M L O D Y Q R Y F Str. 5
lały świat w trwodze oczek i
wał tureckiego ciosu — Ty je den własnem ciałem zagrodzi
łe ś drogę barbarzyńskim hor
dom i zw yciężyłeś, pobożny szermierzu, przez Boga, a Bóg prze? C ieb ie!
A kiedy, po la ta c h dziadow ie oprow adzać b ęd ą w nuki po p o lu bitw y w iedeńskiej, opow iadać im b ęd ą:
Tu oto niezw yciężony k ró l s ta n ą ł o b o z e m !
Tu złam ał niep rzy jacielsk ie szy
ki, w y p arł je, zgniótł i ro zp roszył!
Tam zafarb ow ał w zgórza, do
lin y i fosę krw ią lu d z k ą!
Tu sp u śc ił szablę!
Tu p o w strzy m ał szablę i r u m aka sw ego p o w śc ią g n ą ł!“
I dziś oto sp ełn ia się p ro ro cza wizja w łoskiego p o e ty : N a K ah len b erg u w nukow ie rozpa-
m iętują w iekopom ne zw ycięstw o, a dum a ro zp iera ich p i e r s i : bo oto i dziś najw iększą zaletą wojska polskiego je st to, że posiada św ietn ego w o d z a !“
H isto rja się p o w ta r z a !
Jak że nędznie w y g ląd ają w o
bec ty ch dokum entów h isto ry c z
n y ch dzisiejsze u siłow an ia N iem ców, k tó rzy wszelkiem i sp o sob a
mi starają się w ykazać dzisiaj, że to oni oealili W iedeń i c h rz e ścijaństw o i że ta k sam o dzisiaj chcą ob ronić E u ro p ę p rz e d k o m unizmem , jeśli ty lk o będą m o
gli się uzbroić.
A n ajg łośniej k rzyczą P ru sa c y
— ci P ru sa cy , k tó ry ch pod W ie
dniem nie było wcale. Ó w czesny elek to r b ra n d e n b u rsk i i k ról p ru sk i w ręcz odm ów ił cesarzow i wszelkiej pom ocy, a odm ów ił dlatego, że chciał sam po u p a d
k u W iednia z ag a rn ąć cesarstw o niem ieckie dla siebie. Z w ycię
stwo S o b ieskiego pokrzyżow ało te p la n y n a lat 200.
Z ro czn icą w iedeńską odżyła w n a ro d zie pam ięć w ielkiego k ró la i w ielkiego wodza. Na u stach w szystk ich zn alazły się znów nazw y miejscowości, gdzie ja śn iała o n g iś sław a p o lsk ieg o oręża. W dzięczny n a ró d — o d dając hołd g en jaln em u wodzowi, dźw iga z ru in s ta re zam ki w Żółkwi, P o d h o rcach , O lesku — b u d u je po m niki Jan o w i I I I .
W zgodnym chórze nie b ra k też głosów ziemi p o m orskiej — m iasto G niew — o n giś staro stw o Sobieskiego, b u d u je pom nik, k tó reg o pośw ięcenie i odsłonięcie odbędzie się 17 w rześnia p rzy udziale w szystkich g o rący ch serc pom orskich.
T E R E N O Z N A W S T W O .
D okładn y szkic m ałego choćby o d cin k a te re n u daje lepszy p rz e g ląd sytuacji, niż najo b szern iej
szy i n ajd o k ład n iejszy m eldunek.
A by je d n ak oddać n a szkicu d o k ła d n ie ja k iś w ycinek teren u , trze b a p oznać pew ne zasad y i sp o so b y szkicow ania.
Szkicem nazyw am y p la n m a
łego o d cin k a te re n u z w yszcze
gólnien iem (w yrysow aniem ) te
go, o co głów nie nam w dany m w y p ad k u chodzi.
Celem więc szkicu może b y ć : 1) d o k ła d n y o b raz d ro g i i -tere-
SZKICE POLOWE.
nu, tuż obok niej położonego, 2) dok ład n e o k reślen ie swego stan o w isk a (np. po ło żen ie p la cówki), 3) w ykreślen ie p o zy cyj n iep rz y jaciela w sto su n k u do w łasnej n a danym o d cin ku te re n u , 4) p la n zak w atero w an ia w danej m iejscow ości i t. p.
J a k widać, k ażd y z ty c h szki
ców będzie uw zględniał inne ce
chy ch arak tery sty czn e, a p o trz e b ne ty lko d la tego celu, d la ja kiego szkic m a b y ć w ykonany, z pom inięciem w szystkich in n y ch .
Szkice dzielim y zasadniczo na:
1) to p o g raficzn e *), 2) p e rs p e k ty w iczne (widokowe).
Szkice to p o g raficzn e dzielą się n a : 1) „cro q u is“ („kroki"), 2) „z p o d sta w y “, 3) „na o k o “, 4) p rz y p o m ocy busoli.
P rz e d w ykonaniem ja k ie g o kolw iek szk icu trz e b a p am iętać o sp o rząd zen iu so b ie podziałki
*) to p o g r a f ja (słow o g re c k ie , znaczy:
to p o s — m iejscow ość, g ra fo — piszę), to d o k ła d n y i szczegółow y o p is m ie j
scow ości lu b n ie w ielk ieg o o b sz a ru z u w zg lę d n ie n iem w łaściw o ści teren u , (rzeźby) zabudow ań, z a d rzew ie n ia , sieci d ró g , w ód i kolei',
się jed y n ie odm iennym k rojem czapek: b y ły to nasze po lskie ro g aty w k i z praw dziw em i polskie- mi orłam i. R adość mię o pan o w ała w ielka. U cie
szony sp otk aniem , zapom niałem o głodzie i czem- p ręd ze j p rz y stą p iłe m do nich, b y się zapoznać z rodakam i, a p rzedew szystkiem dow iedzieć się, co oni tu w m u n d u rac h p olsk ich ro b ią. D ow iedzia
łem się, że tuż p o d Jek ate rin o d arem , we wsi Pasz- ków ka form uje, się sły n n a w późniejszym okresie dyw izja gen. Żeligow skiego. W ojskowi ci n a ty c h m iast m ię zw erbow ali, zresztą czynność tę mieli ułatw ioną, albow iem sam chętnie udałem się z nim i do polskiej dywizji. W ten sposób m arze
nia m oje o służbie w arm ji polskiej niespodziew a
n ie się spełniły.
. .. N azajutrz zgłosiłem się w dow ództw ie d y wizji, gdzie m ię p rzy ję to i przydzielo no do 2 kom - panji strzeleckiej, k tó re j dow ódcą był por. H ell- man. I o d tą d począwszy, t. j. od dnia 29 w rześ
n ia 1918 roku, rozpoczęła się m oja tw ard a szkoła żołnierza.
W iadom ości z k ra ju b y ły dość skąpe, w ie
dzieliśm y w praw dzie i czuliśm y, że w k ra ju w re i szy k u ją się do w alnej ro zp raw y z najeźdźcam i,
oczekiw aliśm y ty lk o dnia, k ie d y n as O jczyzna za- wezwie do siebie. D zień ten p rzy szed ł prędzej, aniżeliśm y go się spodziewali. P o d koniec listo p ad a g ru ch n ęła wieść rad osn a: O jczyzna nasza zrzuciła k a jd a n y i precz w ypędza o k upantów . R adość n as o g arn ęła szalona, tę sk n o ta za krajem , k tó ry n aszy ch r ą k potrzebo w ał. R w aliśm y się do k raju , k rzy czan o o pow rót, lecz nie sądzone nam by ło stan ąć jeszcze w tym ro k u w o b ro n ie zag ro żonej Ojczyzny. N ależało w łasną k rw ią zapłacić za o trzy m an ą b ro ń , w yw alczyć m u n d u r dla siebie, boć przecież n ie za darm o go nam dano. A n a szych p rzy b y w ało sp o ro . W k ró tk im czasie o d dział u ró sł w dywizję. O chotnicy n apływ ali z ró żn y ch stron, w szystkie dzielnice tam się sp o t
kały. W iek ochotników w ahał się ód 12 do 5Q.
N arodow ości się pom ieszały tak, że w k ra ju n a z y w ano nas „dziką d y w izją“. •
N areszcie n a p o czą tk u g ru d n ia naczeln e do
wództwo D enikina zdecydow ało się n as w ypuś
cić ze sw ych rą k . Z aładow ano nas w Noworo- sy jsk u n a o k rę ty tow arow e i znow u C zarnem m o
rzem , lecz już burzliw szem , bo w o k resie zimowym, ru szo n o do O jczyzny. (C. d. n.)
Str. 6 M Ł O D Y G R Y F Ht37
krokow ej, k tó rą w ykonujem y linję p ro stą, a więc albo p ro s ty albo przez d o k ład n e wym ierzę- odcinek drogi lub to ru kolejo
wi? długości sw ego krok u, albo wego, p ro s ty b rzeg lasu, jednem tez przez obliczenie kroków n a słowem coś takiego, coby nam p rzestrz en i 100 m, co łatw o moż- m ogło służyć za podstaw ę wyj-
n a w ykonać n a szosach, n a k tó ry c h znajdu ją się słu p y kilom et
row e i 100 m.
Jeżeli więc p rzejd ziem y lOOm i zliczym y swoje kroki, p rz e k o n am y się, żeśm y zro b ili np.
133 kroki, t. zn., że jeden k ro k w y
nosi około 75 cm. Szkic zaś ch ce
m y mieć w p odziałce 1:25.000, czyli, że jed en cm n a m apie b ę dzie się ró w n a ł 250 m w tere n ie, a zatem 1 cm n a m apie będzie się ró w n ał 133 k ro k o m X 2.5, co n am da 332 kroki, że zaś p o d staw a podziałki (obliczanie p o d staw y po działk i p a trz n u m e r 31 M łodego G ryfa z ro k u 1931) 1 cm = 332 k ro k i b y ła b y dla n as bard zo n iew ygo d na, m usim y ją zm ienić n a 500 kro k ów w e
d łu g w z o ru :
3 3 2 x = 10 mm 500* = ? „
(litera * ozn aczan y zawsze krok).
Ż ąd a n a więc po d staw a naszej podziałki będzie w ynosiła 1.5 cm, a będzie ta k w y g lą d a ła :
ściową, w edług k tó rej będziem y się n astęp n ie orjentow ali.
S koro już d an ą k a rtk ę p a p ie r u (stro nę szkicow nika polow e- go) m am y u staw io n ą w edług w y
b ran ej linji p ro ste j i to tak , b y n a niej zm ieściło się nam w szyst
ko to, co m am y w ykreślić, w te
d y n a boku, zw ykle u gó ry , p rz y p o m ocy busoli u stalam y i r y s u jem y k ie ru n e k N —S i zabieram y się z d an eg o p u n k tu (na szkicu z p u n k tu A) do ro b o ty , a więc do k roczenia. T rzeba p a miętać, że nie wolno nam nic r y sow ać w pierw , zanim d aneg o o d cinka nie o d m ierzym y k ro k am i.
Z p u n k tu A idziem y, licząc d o kładn ie kroki, do p u n k tu 1 i ry su jem y p rz e b y tą d ro g ę jako linję p ro s tą , k tó rej długość od pow iada w edług podziałki ilości o dm ierzonych kroków . Z p u n k tu 1, utrzym u jąc linję naszą n a szkicu n a linji drogi, bierzem y k ie ru n e k do p u n k tu 2, celując n a wieżę kościoła, stojącego tuż
500 0 500 1000 1500 2000 2500 3000 xx
J _______ I_______ I M ając podziałkę, m ożem y p rz y
stąp ić do w y k o n an ia szkicu.
T u znow u n a p o czą tk u każdej p ra c y w ażną czynnością jest w y
b ó r p u n k tu w yjściow ego i u sta
lenie stro n świata, a więc zo r
ientow anie szkicu. R obim y to w te n sposób, że w ybieram y sobie n a danym te re n ie jakąś
obok drogi. W p. 2, utrzym ując szkic zgodnie z dotychczas wy- rysow anem i odcinkam i drogi, ce
lujem y do p. 3 na drzewo, sto jące n aprzeciw , i po dojściu do tegoż p u n k tu ry su jem y ten o d cin ek drogi. P o drodze o zn a
czam y odcinek drogi, odchodzą
cy do stacji kolejow ej. Z p u n k
tu 3 celujem y do p. 4, k ie ru jąc się n a b rzeg lasu, a z p. 4 w ra
cam y do p. 1.
Im dalej p o suw am y się w p r a cy, m usim y stale p am iętać o tem, że poszczególne od cin k i d ró g m uszą b y ć stale zorjentow ane z teren em , a więc albo go n a k ry w ać lu b też przechodzić ró w nolegle.
P am iętając o tem, że w artość szk icu „ k ro k i“ zależy n ie ty lk o od jego rzetelności, ale także od szy bk o ści w ykonania, nie b ę dziem y zw racali zb y tn iej uw agi n a p recy z y jn o ść ry s u n k u p o d czas p racy , gdyż m ożem y to so
bie zrobić, o ile zajdzie p o trz e ba, spokojnie n a kw aterze, ile n a k ie ru n k i p o szczególnych linij i n a te szczegóły, k tó re są nam p o trzeb n e, stąd też wiele rzeczy pom iniem y, a n ie k tó re om ów im y o b szern ie w ta k zw anej „legen
dzie", k tó ra je st k o n ieczn a d la każdego szkicu, znacząc je lite ram i alfab etu , cy fram i lu b in- nem i znakam i.
W legendzie więc do załączo
n eg o szk icu po d am y , jeśli c h o dzi o w yw iad m iejscow ości o d n o śn ie dróg , zak w atero w an ia i d o jazd u do ram y kolejow ej:
1) o d cin ek d ro g i z p. A do 1 do 4 zniszczony, m ost k am ien n y w d o b ry m stan ie, o dcinek d ro g i z p. 1 do p. 2 — dobry, z p. 2 do p. 3 — d o b ry , m ost b eto n o w y dobry, z p. 3 do p. 4 d ro g a zniszczona (dużo wybojów),
2) te re n n a p o łu d n ie od drogi z p. A do 4 — łąka, koło lasu podm okła, n ad aje się n a w ypas koni, las szpilkow y zw arty, na n a b rzeg ach z podszyciem (m a
liny),
a) ra m p a kolejow a n a 5 wa
gonów , dojazd i w yjazd d o b ry , b) ta rta k nieczynny, szopa może pom ieścić około 50 koni,
c) dw ór, w stajn iach i obo rach m ożna pom ieścić 120 koni, k tó ry c h ob słu g a będzie zak w atero w ana w sąsied n ich b u d y n k ach folw arcznych, sian a jest b ard zo mało, słom a ży tn ia i p szen n a w 2-ch stogach.
d) p ie k a rn ia czynna, w ypieka dziennie około 500 bochenków chleba 1 kg,
e) w oda w M łynówce p ły n ąca, d o b ra do picia,
f) szkoła może pom ieścić 200lu dzi.
Kącik rolniczy.
Odmłodzanle drzew owocowych.
S tarszym drzew om m ożna dla celów przeszczep ian ia skrócić gałęzie korony najwyżej do p ołow y, czereśniom zaś b ard zo niew iele, p ozostaw iając ja k n a j
więcej g ałązek bocznych. Nie m ożna bow iem zostaw ić drzew a n a o k res w eg etacy jn y bez m oż
ności w ytw orzenia liścia w ilo
ści w spółm iernej do rozw oju k o rzeni. W liściach o dbyw a się p rz e ró b k a ' pokarm ów , p o b ie ra n y ch z ziemi — niejako tra w ie nie ty c h pokarm ów . G dy liścia b ra k n ie w porze letniej lub wy
tw orzy się go za m ało n a zbyt k ró tk o przy cięty ch gałęziach, drzew o musi zginąć.
P oza tem trze b a m ieć n a o k u zasadę, że im cieńsza jest gałązka w miejscu przeszczepienia, tem łatw iejsze przyjęcie i zagojenie rany. Im więcej przeszczep io n y ch m iejsc n a p rzy ciętej s ta r szej koro n ie, tem łatw iejsze i pew niejsze odro dzenie całej k o
rony . N igdy nie n ależy szcze
pić n a g ru b y c h gałęziach, bo ra n y stąd pow stałe długo i tr u d no się goją.
P rzyciąw szy więc nie za k ró t
ko k o ro n ę starszeg o drzew a tak, b y p ozo stałe gałęzie u tw o rzy ły mniej więcej stożek, szczepim y końce gałęzi zrazam i, k tó re szyb
ko w yb ijają i rozgałęziają się.
T en sposób p rzeszczep ian ia z p o p rzed nim p rzy cin an iem k o ro n y byw a pow szechnie stosow any, oczyw iście ty lk o w porze w io
sennej.
O wiele lepsze jest p rzep ro w a
d zanie przeszczep ian ia drzew starszy ch bez radykalnego, na
g łeg o skracania gałęzi. P o leg a ono na tem , że w stosow nych m iejscach, k tó re sobie zg ó ry oznaczam y kred ą, w szczepiam y na gałęziach k o ro n y zrazy d rog ą kożuchow ania (przez nacięcie k o ry w kształcie lite ry T).
Je żeli przeszczepianie p rz e p ro w adzam y n a w iosnę, to s k ra c a m y rów nocześnie gałęzie p rz e
szczepione do połow y o d stęp u m iędzy zrazem a końcem gałęzi.
Na tej w ystającej poza zraz czę
ści gałęzi u s trz y k u je m y n a s tę p n ie k o ń c e p r z y r o s tk ó w , b y s k ie r o w a ć p ę d s o k ó w d o z r a zu i spow odow ać szybki jego ro zro st. R ów nocześnie u suw am y ze śro d k a k o ro n y dro b n iejsze gałązki, zasłaniające zraz, by ten m ó g ł k o rz y s ta ć z m a k sy m u m ś w ia tła i s ło ń c a . W n astęp n y m ro k u n a w iosnę ścinam y resztę gałęzi tuż koło zrazów, k tó re w*
d ru g im ro k u rozw iną się p o tę ż
nie.
P rz y takiem p o stęp o w an iu d r z e w o z g o ła n ie o d c z u je tej c iężk ie j o p e ra c ji, bo w m iarę s k ra c a n ia jego gałęzi w ytw arzają się now e ze zrazów i r ó w n o w a g a m ięd zy k o rz e n ia m i a k o r o n ą n ie z o s ta n ie z a k łó c o n a .
T en sposób przeszczep ian ia polecić m ożna jako n ajra cjo n al
niejszy, szczególnie d la jabłoni i grusz.
Franciszek Bogacz.
Michał Nagoda.
9?. 'W. 9 . 5 .
Podniebnym lotem, Zwycięskim lotem
Wzbił się w powietrze Z głuchym warkotem.
Rozstąp się chmuro!
Usuń się wietrze!
Leci w przestrzenie R. W. D. pięć!
Podobnym leciał Żwirko z Wigurą, Nieustraszenie —
W błękity pędź!
Zahuczały motory, zahuczały...
Zaszumiały mu wiatry, zaszumiały...
Srebrna wkręca się w powietrze [śmiga, Tną przestrzenie skrzydła ostre
[jak noże.
Ona maszyna! Z błyskawicą się [ściga ! Śmiałym pędem odmierza
[przestworza ! Z prawej strony przepaść...
Z lewej strony przepaść...
Wprost przed siebie trzeba pędzić, [wprost!
Trzeba oczy wytężyć, aby w głąb [ciemną nie paść, By przez morze się łukiem przerzucić
[jak most!
Atlantyk w dole huczy, Falami pnie się wzwyż, Bryzgami piany tłucze Roztrąca wodę na krzyż.
Na nic gniew morza, na nic!
Próżno się burzy głębia!
Nie wyjdzie woda z granic, Lotnika nie dosięgnie!
Warszawska linja średnicowa.
Uroczyste otwarcie w obecności P. Prezydenta Rzeczypospolitej.
D nia2 b.m . odbyła się w War
szawie uroczystość otwarcia t. zw.
linji średnicowej, stanowiącej je den z najważniejszych fragm en
tów wielkiego dzieła, podjętego p rzed dwunastu la ty—przebudowy węzła warszawskiego. Stolica Pol
sk i otrzymała wreszcie urządze
nia kolejowe, godne swego znacze
nia.
Uroczyste otwarcie linji kolejo
wej odbyło się w obecności P. Pre
zydenta Rzplitej, p. premjera Ję- drzejewicza, członków rządu i t. d.
Z górnej hali dworcowej P. Pre
zydent w otoczeniu dostojników Państwa zszedł w dół na perony linji średnicowej. Tu dokonał p rze cięcia symbolicznej wstęgi.
Po zajęciu miejsc w wagonach
On gna stalowym ptakiem, Podniebnym cudnym szlakiem, Zwycięskim lotem,
Z głuchym warkotem Wzbił 'się w powietrze I śmiało mknie! * . Znikajcie chmury,
Usuń się, wietrze!
Dzieło W igury g n a: R. W. D .!
p rzez Pana Prezydenta i zapro
szonych gości, pierw szy pociąg osobowy ru szył w kierunku tunelu, żegnany gromkiemi okrzykam i zebranej dokoła dworca publiczno
ści. Wyłaniający się z tunelu pociąg Prezydenta powitała lud
ność Warszawy, zgromadzona na wiadukcie Poniatowskiego.
Po 8 minutach ja zd y pociąg za
trzym a ł się na górnych peronach dworca Wschodniego. Po obejrze
niu nowych peronów i przejść tu
nelowych P. Prezydent Mościcki na ręce ministra Butkiewicza zło
ż y ł w yrazy uznania dla całego kolejnictwa polskiego i — żegnany przez członków rządu — udał się samochodem na Zamek.
W chwilę potem na dworzec Wschodni p rzy b y ł z dworca Głów
nego pierw szy normalny pociąg dalekobieżny i po 2 minutowym postoju odszedł do Brześcia.