• Nie Znaleziono Wyników

Dokument zbrodni UB na Rzeszowszczyźnie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dokument zbrodni UB na Rzeszowszczyźnie"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Ludwik Krowicki

Dokument zbrodni UB na

Rzeszowszczyźnie

Niepodległość i Pamięć 13/1 (22), 109-116

(2)

Stanisław Ludwik Krowicki

W arszaw a

Dokument zbrodni UB na Rzeszowszczyźnie

C zołow y działacz Z rzeszenia „W olność i N iezaw isłość” na R zeszow szczyźnie, red. T adeusz P leśniak (ps. „G ad” , „H anka” , „Z ośka” ) został zam ordow any 17 stycznia 1949 roku p rzez pluton egzekucyjny K B W , po uprzednim skazaniu na karę śm ierci - n a w e t w b re w „ p ra w u ” k o m u n is ty c z n e m u . Pleśniak był bow iem oficerem W P i A K , a „sądzili” go kapral i szeregow iec - ja k o ław nicy. N a krótko przed aresztow aniem go przez funkcjonariuszy UB w K łodzku (dokąd w yjechał z R zeszow a), opracow ał dla zastępcy prezesa Z arządu G łów nego i jedno cześn ie prezesa O bszaru Z achodniego W iN , mjr. A dam a L azarow icza (ps. „A leksander” ) referat zatytułow any Procesy p o lity ­

czne w «dem okratycznej» Polsce.

Ó w tekst nie dotarł jednakże do adresata, który 5 grudnia 1947 roku został areszto­ w any przed sw oim zdekonspirow anym lokalem z Ż ninie (woj. bydgoskie). N atom iast 12 grudnia na ulicznym punkcie kontaktow ym w e W rocław iu aresztow ano prezesa O kręgu D olnośląskiego W iN , mjr. L udw ika M arszałka (ps. „K asper” ), w którego o to ­ czeniu - w edle ustaleń dr. T om asza B albusa z O ddziału IPN we W rocław iu - um ie­ szczono agenta U B z zadaniem ścisłej inw igilacji. N ic nie w iedząc o aresztow aniu sw ego przełożonego, M arszałek przybył na punkt kontaktow y z łącznikiem do prezesa O bszaru Z achodniego W iN. M iał przy sobie „przygotow ane do przekazania dla L az a­ ro w icz a sp raw o zd a n ie m ie się cz n e O kręgu W iN za listo p ad 1947 r., k w ity p ie n ięż n e i inne m ateriały o rganizacyjne” , a w śród nich trzy teksty opracow ane przez T. P leś­ niaka.

W szystko to, w tym i referat P rocesy polityczn e w «dem okratycznej» P olsce, stało się łupem U B. Z treści referatu ubow cy ju ż w iedzieli, że ten, u którego go znalezio­ no, nie n az y w a się K u lcz y ck i, ch o c ia ż na to n azw isko m iał w y sta w io n e dok u m en ty i na każdej karcie tego m aszynopisu napisał: „Z naleziono u m nie 12.XII.1947 K ulczy­ cki” . N ie je s t też chyba przypadkiem , że autor referatu, je g o adresat i „pośrednik” żyw i z kleszczy ubow skich ju ż nie w yszli. P o skazaniu ich na śm ierć w yroki w yko­ nano. P rzew odniczył składow i sądzącem u P leśniaka sam sz ef W ojskow ego Sądu R ejo ­ now ego w R zeszow ie, m jr W acław P ietroń (były oficer A K !) „w tow arzystw ie” ław ­ ników „ludow ych” z K B W . Z espołom sędziow skim w spraw ie przeciw ko M arszałkow i i L azarow iczow i przew odniczył natom iast ppłk A leksander W arecki (właśc.: W arenha- upt). W pierw szym przypadku jako szef W SR we W rocławiu, a w drugim - szef W SR w W arszaw ie, dokąd został przeniesiony „w nagrodę” za w erdykty zgodne z oczeki­ w aniem kom unistycznych w ładz. Z acytujm y - za dr. T. B albusem - opinię o nim w ystaw ioną przez prezesa N ajw yższego Sądu W ojskow ego, płk. dr. W ładysław a Gar- now skiego (też byłego akow ca): „W trudniejszych spraw ach - np. sabotaży i przestę­

(3)

110 Stanisław Ludwik Krowicki

pczych zw iązków politycznych - sam [tj. W arecki - przyp. S.L.K .] przew odniczy ze zrozum ieniem toczącej się walki klasow ej. P olitycznie pew ny. Z apatryw anie dem okra­ tyczne [czyt.: kom unistyczne - przyp. S.L.K .] m a głęboko ugruntow ane i ocenia n ale­ życie rolę Z S R R w toczącej się walce z im perializm em . W tym duchu w pływ a na podw ładnych” . Z takim i „kw alifikacjam i” był potem sędzią N SW i jed n o cześn ie sz e­ fem inspekcji Z arządu S ąd o w n ictw a W o jsk o w e g o M O N w sto p n iu p u łk o w n ik o - w sk im . N ie p rz y p a d k o w o je m u w 1950 roku pow ierzono przew odnictw o procesem sądow ym przeciw ko prezesow i IV Zarządu G łów nego W iN , ppłk. Ł ukaszow i C iepliń­ skiem u (ps. „P ług” ) i je g o najbliższym współpracownikom. W szyscy oni otrzymali kary śmierci; wyroki w ykonano, a ciała w tajem nicy przed najbliższym i pochow ano.

M ało kto lubi gorzką praw dę, zw łaszcza nie lubili je j kom uniści spraw ujący dyk ta­ torską w ładzę. T o, co o nich, ich m etodach terroru, napisał red. T adeusz P leśniak, spow odow ać m usiało praw dziw ą w ściekłość. M usieli przecież zdać sobie spraw ę, że społeczeństw o d o strzega i ocenia ich niecne działania. W tym m iejscu godzi się p rzy ­ pom nieć, że T. P leśniak - aw ansow any pośm iertnie przez ostatniego prezydenta R P na U chodźstw ie R yszarda K aczorow skiego do stopnia podpułkow nika - był nie tylko re­ daktorem i w ydaw cą okręgow ego biuletynu W iN pt. „Ku W olności” , ale rów nież sze­ fem W ydziału Inform acji (czyli w inow skiego w yw iadu) na R zeszow szczyźnie, a nastę­ pnie zastępcą prezesa O kręgu W iN R zeszów . T ekst przezeń opracow any ma zatem w agę cennego dokum entu stalinow skiej epoki.

D okum ent ów zn ajduje się w A rchiw um O ddziału IPN we W rocław iu. O to je g o treść: „O d trzech lat obejm ujące N aród Polski upiorne macki czerw onej hydry czynią z dniem każdym coraz to now e i boleśniejsze straty w szeregach najlepszych synów ojczyzny; od trzech lat w przęga czerwona „dem okracja” wszystkie siły zła, zbrodni i za­ kłam ania w ja rz m o ku jed n em u celow i: niszczenie w ja k najszerszych rozm iarach pa­ triotycznej części naszego narodu i topieniu w cuchnącym błocie kom unistycznej pro ­ pagandy n ajśw iętszych uczuć narodow ych.

D ziś nie zdo łają nasycić czerw onego gadu sam e ju ż choćby akty dobrze znanych, skrytobójczych m ordów politycznych, krw aw ych prow okacji, likw idow ania zza w ęgła niew ygodnych sobie osób, skrzybot nocnych szubienic, czy naw et ciche zsyłki w bez­ kresną dal Sybiru, gdyż - zgodnie z intencjam i w ładz [czyt.: M oskw y - przyp. S.L.K .] eksterm inacja N arodu P olskiego m usi sw oją drogą przybierać zew nętrzne ry g o ­ ry, któreby były sankcjonow ane literą praw a, m usi przyoblec się w szaty karzącego sądu i spraw iedliw ości, jed n y m słow em stać się legalnie stosow aną i przeprow adzoną akcją niszczenia polskiego narodu!

P rzew ijają się przed naszym i oczym a coraz to now e, coraz to częstsze i najgłoś­ n iejsze w oparach czerw onego zakłam ania i nikczem ności w ylęgłe procesy polityczne, dające w yraz tej niezbitej praw dzie obecnej rzeczyw istości polskiej, że dla P olaka-pa- trioty nie m a dziś m iejsca w „dem okratycznej” Polsce, że każdy - kto nie je s t zd e­ klarow anym k o m u n istą - staje się bezw zględnie w rogiem ojczyzny, zd rajcą narodu, szpiegiem czy agentem obcego m ocarstw a, bandytą, przestępcą, itd... itp...

W sieciach w ięc nieznanej dotąd św iatu perfidii, pod sztandaram i ultrapatriotycz- nych, pod form ą wzniosłych haseł narodowych, w imię dobra nowej dem okracji i sp ra­ w iedliw ości niszczy się bezlitośnie każdego P olaka, w którego sercu płynie św ięty ogień m iłości ojczyzny, w którego duszy zalęgła się tw arda w ola ofiarnej walki aż do ostatecznego zw ycięstw a!

W cale rola procesów politycznych w P olsce nie kończy się je d y n ie na „legalnym ” tępieniu p atriotycznego elem entu polskiego; bo przecież precyzyjnie w yreżyserow ana

(4)

przez kom unę form a i treść tych procesów , ich perfidny obraz, ich zakłam ana i p o ­ tw orna atm osfera m ogą stać się w ręku czerw onej dyktatury pow ażn ą i nazbyt groźną bronią, którą ta pokusić się m oże, [ażeby] załamać, zgnębić czy rozbić duchow o i m oral­ nie nieśw iadom e krętych dróg kom unizm u społeczeństw o! P am iętać bow iem m usim y, że konstruow ane przez kom unę procesy polityczne m ają nie tylko na celu dalsze w y­ niszczanie patriotycznej części naszego narodu, nie tylko w yw ierać ja k najbardziej za­ straszający w pływ na resztę społeczeństw a polskiego, ale raczej i to w pierw szym rzę­ dzie zd ążają do ośm ieszenia, ordynarnego zaszczucia i zohydzenia bohaterów i p o ­ św ięcenia polskiego w oczach całego społeczeństw a, do p o dw ażania zaufania N arodu P olskiego do P olski W alczącej, oraz załam ania je g o dotychczasow ej w iary w celow ość i ow ocność ofiarnej i św iętej w alki o w olność i niezaw isłość ojczyzny!

Bo czyż nie m oże coś w duszy polskiej się załam ać, czyż p iersią P olaków nie m oże targać ból m ęki narodow ej, w alki w ew nętrznej i rozterki, gdy niedaw ni jeszcze bojow nicy o w olność um iłow anej przez siebie ojczyzny, znalazłszy się na ław ie oskar­ żonych w obliczu „sądu Rzecz[y]pospolitej” - przyznają się do „win” popełnionych i nie- popełnionych, bio rą na sw e barki duży ciężar najniższej podłości: zdrady w łasnego narodu i pracy szpiegowskiej na rzecz „obcego mocarstwa” ; bijąc się w piersi, kajają się przed „m ajestatem ” i „pow agą demokratycznej sprawiedliwości” , a nieraz własnymi ustami potępiają całą sw ą dotychczasow ą działalność niepodległościową, która staje się ju ż teraz w czerw onej interpretacji „nikczem ną zdradą narodow ą” i „draką ...o dolary” !!!

N ie w nikając p rzeto w ca łą głębię i zakulisow e m achinacje każdego procesu poli­ tycznego w P olsce, a opierając się w yłącznie na je g o szacie zew nętrznej, utkanej m i­ sternie ręką perfidnej kom uny - m oglibyśm y w ydać sąd potępienia nie tylko ju ż na „kajających się” oskarżonych, ale w rów nej m ierze i na siebie sam ych, na heroizm polskiego czynu i w ykreślić z rzędu narodów godnych istnienia! ...Jakżeż to więc?! M y, którzyśm y przez długie lata staw iali nieustraszone i nieugięte czoło hitleryzm ow i z całym je g o okrucieństw em , m y, którzyśm y staw ali się „natchnieniem narodów ” - m ielibyśm y dziś tak nisko upaść, tak spodleć i tak skarleć duchow o?! To je s t coś niesam ow itego, coś, co przeczy naszej w ielkiej i w spaniałej przeszłości.

I dlatego, aby uzyskać właściwą i prawdziwą ocenę każdego procesu politycznego, aby ujrzeć go w należytym świetle - należy w niknąć w arkana szatańskiej gry i matactw kom uny, w kazam aty więzień U rzędów Bezpieczeństwa, w których „fabrykują się” akta oskarżenia aresztowanych. M usim y zrozumieć do głębi całą gehennę śledztwa narodowych męczenników i z tej to dopiero płaszczyzny naświetlenia próbować postawić zasadnicze pytanie: K to zasiada po wielu miesiącach mrożącej krew w żyłach m ęki na ław ie oskar­ żonych? C złow iek z okresu swej ofiarnej i bohaterskiej w alki, czy tylko sponiew iera­ ny do ostatnich granic i pozbaw iony własnej w oli łachm an ludzki?!!!

Pam iętam y dobrze słow a w y p o w ie d z ia n e przez] byłego am basadora am erykańskie­ go w W arszaw ie, Bliss L a n e ’a*, ja k ie padły w zw iązku z procesem krakow skim N iepokólczyckiego2 i towarzyszy: Jeśli chcem y zrozumieć oskarżonych, to musimy zdać

1 A rthur Bliss Lane (1894-1956), dyplom ata am erykański, am basador USA w W arszawie w latach 1945- 1947 (sam złożył rezygnację). O d 1948 do 1951 r. przew odniczył Kom itetow i do Badania Zbrodni Ka­ tyńskiej. A utor w spom nień W idziałem Polskę zdradzoną (wyd. polskie poza cenzurą w 1984 r.). 2 Płk Franciszek Niepokólczycki, ps. „Franek”, „Halny” (1900-1974), były zastępca komendanta Kierownictwa

Dywersji Komendy Głównej AK, po aresztowaniu płk. Jana Rzepeckiego (koniec 1945 r.) został prezesem Zarządu Głównego WiN, ale 22 października 1946 r. podzieli! los swego poprzednika. Kierownictwo WiN po nim przejął ok. 30-letni ppłk. Wincenty Kwieciński, prymus Szkoły Podchorążych Artylerii w Toruniu, podczas wojny szef kontrwywiadu Komendy Okręgu W arszawskiego AK. W procesie ZG WiN skazano Niepokólczyckiego na karę śmierci zamienioną na dożywotnie więzienie, w 1956 r. został zwolniony.

(5)

112 Stanisław Ludwik Krowicki

sobie spraw ę z tego, co ci ludzie przeżyli, przez ja k ie tortury przeszli, by przyznaw ać się do w in niepopełnionych i m ów ić niepraw dę... T o nie są słow a człow ieka, który w ypow iadał sw ój sąd o procesach politycznych w P olsce li tylko dla celów propagan­ dow ych, ale słow a m ęża stanu, który w czasie sw ego pobytu w „now ej” P olsce zdołał poznać w szystkie kręte, perfidne i zbrodnicze drogi krw iożerczej dyktatury w arsza­ wskiej - a zarazem czuć głęboko straszliw ą m ękę i krzyw dę, ja k a spotkała bohaterski naród polski!

K om una nie p rzebiera w środkach, m etodach i sposobach w iodących do jed n eg o celu. Jeśli w ypadnie jej um yć zbroczone niew inną krw ią polską ręce i zrzucić z siebie w inę dokonanych skrytobójczych m ordów , [...] oskarżyć i ośm ieszyć em igrację polską, potępić d ziałalność polskiej elity legalnej i w reszcie opluć i zdeptać w szelkie przejaw y w alki, o fiarność i pośw ięcenie szeregów P olski P odziem nej - to z całą precyzyjnością reżyseruje się w kuźnicy m atactw czerw onego reżim u odpow iednie procesy (najczę­ ściej sztuczne, fikcyjne), które następnie ujaw nia się w w ielkim hałasem i rozgłosem w oczach p olskiego społeczeństw a. O czyw iście w procesach tych podstaw ia się w łas­ nych, urobionych stosow nie do potrzeby św iadków , a gdy tego w ażne okoliczności w ym agają, w łasnych, przez siebie w yszkolonych aktorów , grających rolę kajających się i przyznających do zarzucanych win - oskarżonych! W im ię surow ej „spraw iedli­ w ości” zap ad ają też i surow e „w yroki” , najczęściej w yroki śm ierci, które naturalnie nigdy nie są w ykonyw ane3, gdyż sztucznie oskarżonych najprostszą d rogą przerzuca się na inną scenę, gdzie w ypadnie im w dalszym ciągu pełnić rolę narzędzia w ym ie­ rzonego p rzeciw ko godności N arodu P olskiego! I tak byliśm y św iadkam i, ja k przyzna­ w ali się do „w iny” rzekom i zabójcy posła S cibiorka4, ja k bili się w piersi „skruszeni” ... em isariusze polskiej em igracji, ja k korzyli się w obliczu „spraw iedliw ości” czło n k o ­ w ie rzekom ych band leśnych czy organizacji podziem nych itp... itp. T e, z taką perfi­ dią i z takim zakłam aniem w ypracow ane procesy realizują zam ierzone cele kom uny, stw arzając „n iew zruszone” podstaw y do dalszego [...] tępienia „reakcji” i „faszyzm u” w Polsce, a czego ofiarą pada tysiące najlepszych i najw artościow szych synów o jczy ­ zny, ponadto nurzają się w lepkim błocie czerwonej propagandy najszlachetniejsze i b o ­ haterskie poryw y P olskiego N arodu...

T ak przedstaw iałaby się je d n a strona kom unistycznego połow u nieśw iadom ych dusz polskich przy pom ocy m acek i sieci najnędzniejszej podłości i zakłam ania.

Jeśli teraz zdobędziem y się na tyle odw agi, by przekroczyć progi najstraszniejszej instytucji w P olsce, ja k iejb y sam szatan w swej w ściekłości nie w ym yślił, je śli o d w a­ żym y się spojrzeć w głąb znaczonych niezm iernym m atactw em lochów U .B . - to, być m oże, i nie b ędziem y się dziw ić, że te tak sm ętne, nie dające się w yrazić ludzkim językiem tortury fizyczne i duchow e, w obec których bledną naw et m ęki o fiar m rocz­ nego średniow iecza i słabną okrucieństwa katów hitlerowskich - potrafią łam ać w pew nej m ierze naw et najsilniejsze i najtw ardsze charaktery ludzkie... I to, być m oże, częściej niźli m ogło dokonać prusackie gestapo!...

3 D otyczyć to m ogło sam ej „góry” WiN i w początkow ym okresie. Na „dole” terror szalał od sam ego początku. Tu nie liczono się z opinią W olnego Świata. O straconych w 1946 r. Józefie G ajdzie i Euge­ niuszu T om aszew skim (obaj z oddziału N OW T adeusza G ajdy, ps. „Tarzan”, na terenie pow. Tarno­ brzeg) Pleśniak m ógł nie wiedzieć, ale o straconych w egzekucji publicznej 17 czerw ca 1946 r. Józefie Koszeli i Bronisław ie Stędze (za zastrzelenie kilku żołnierzy sow ieckich w K rasnem k. Rzeszowa) oraz o działaczu W iN z D ębicy, Janie Huczku - straconym kilka miesięcy później ju ż pow inien się oriento­ wać!

4 Bolesław Ścibiorek. ps. K azim ierz W olski (1906-1945), poseł do KRN; działacz SL, następnie PSL; se­ kretarz Zarządu G łów nego ZM W RP „W ici” ; w 1945 r. zam ordow any przez funkcjonariuszy UB.

(6)

I tu w łaśnie, w tych kaźniach U.B. w ciągu długich i koszm arnych m iesięcy w y­ kuw a się z ofiar przy użyciu w szelkich środków i m etod pastw iąc się nad aresztow a­ nym i - przyszłych oskarżonych ław y sądow ej, którzy będą bezw olnym cieniem czło­ w ieka w ręku karzącej „spraw iedliw ości” ; tu w atm osferze brutalnego deptania w szel­ kiego człow ieczeństw a i godności ludzkiej przygotow uje się przyszłe procesy, które m ają stać się kam ieniem [...], rzucanym na patriotyzm i działalność niepodległościow ą N arodu Polskiego.

D la pełniejszego zobrazow ania koszm aru m ąk, cierpień i okrucieństw a panującego w lochach U .B . - należy przyjrzeć się bliżej obsadzie personalnej tej koszm arnej in­ stytucji, zdać sobie spraw ę z tego, kto w ypełnia je j szeregi, [gdzie] rekrutują się te nienasycone hieny rodzaju ludzkiego.

K to w ięc stoi na czele U .B .? W czyich rękach spoczyw ają zasadnicze dyrektyw y, niosące naszem u narodow i zniszczenie i zagładę? O to przydzieleni ja k o tak zw ani „doradcy fachow i” sam i sow ieccy N K W D -yści, m ordercy m ilionów Polaków , zaw sze nieodm iennie żądni krwi i szubienic! K im obsadza się stanow iska szefów U .B .? a w ięc w przew ażającej części żydam i w m undurach oficerów polskich, ponadto byłym i kata­ m i g e s ta p o , o s ta tn ie g o [rz ęd u ? ] sz u m o w in ą , z ło ż o n ą z p rz e d w o je n n y c h z ło c z y ń ­ có w i zbrodniarzy, czy w reszcie sadystycznym elem entem , zaspokajającym w ludzkiej krwi i w ym yślnych torturach sw e zw yrodniałe popędy!...

N ie w korzystniejszym - dla aresztow anych i m ęczonych - św ietle przedstaw iają się doły U .B ., które w iernie naśladują w sw ych zw yrodniałych poczynaniach grem ia kierow nicze! Z łożone są one z elem entu, któryby z dziką satysfakcją m ordow ał i k a­ tow ał w sw ej krw iożerczości i sadyzm ie w łasnego ojca, m atkę, a także i w łasne dziecko (autentyczne słow a por.[ucznika] P [ow iatow ego]U [rzędu]B [ezpieczeństw a]P [ub- licznego] w R zeszow ie)!...

C zegóż innego m ożem y spodziew ać się od tych potw orów w ludzkiej skórze, jeśli nie straszliw ych aktów gw ałtu, ter[r]oru i okrucieństw a, dokonyw anych na najw ierniej­ szych synach ojczyzny; dokonywanych ku... „większej chw ale” Rosji Sowieckiej i „pol­ skiej dem okracji” !...

A w tym zw yrodniałym w yścigu o czerw oną palm ę pierw szeństw a prym w iodą U rzędy B ezpieczeństw a w K rakow ie, K atow icach i R zeszow ie. P ow szechnie znanym je s t zw łaszcza okrucieństw o żyda, kapitana rzeszow skiego U .B ., G ałeckiego5, oraz o fi­ cera śledczego tegoż sam ego U .B ., żydka B eka6, pochodzącego z m ałej wsi pod K ra­ kow em , trudniącego się przed w ojną 1939 roku skupem i ubojem cieląt; w K rakow ie szczególnie daje się we znaki aresztow anym sow iet w m undurze kapitana polskiego - W ołodia... O to kilka zaledw ie, rzuconych dla przykładu nazw isk z całej, zaprzedanej [„kam aryli” ] zbrodni, sfory zw yrodnialców i katów N arodu Polskiego!

5 Kpt. H enryk Gałecki (właśc.: N atan M onderer-Lam ensdorf) przed w ojną byl działaczem KZM P i KPP. Pobyt w w ięzieniach II RP rekom pensow ał sobie po wojnie dyktatorskim i poczynaniam i w kierowaniu pow iatow ym i ogniw am i PPR w Przem yślu i Jarosławiu, oraz brutalnością w W U BP w Rzeszowie, skąd aw ansow ał do centrali bezpieki. Po „przem ianach październikow ych” także okazał się „niezastąpiony”, bo w stopniu pułkow nika i z najw yższym i odznaczeniam i przeniesiono go do Komendy Głów nej MO (Z. N aw rocki, Zam iast wolności. UB na Rzeszowszczyźnie 1944-1949, Rzeszów 1998, s. 101).

6 Kpt. G rzegorz Bek do wojny pracow ał ja k o krawiec w Białozórce, pow. Krzem ieniec. Członek Komso- m ołu od 1940 r., PPR i PZPR. W 1941 r. ukończył kursy w zakresie 10-letniej szkoły sow ieckiej i wstąpił do Armii Czerw onej, a w październiku 1944 r. do LWP. Polecany przez centralę UB został o fi­ cerem śledczym w W U B P Rzeszów. O d 1949 r. w M B P i pracował m.in. ja k o kierownik Katedry P o­ litycznej Szkoły M iędzyw ojew ódzkiej M BP we W rocławiu (Z. N aw rocki, Zam iast wolności..., op. cit., s. 124).

(7)

114 Stanisław Ludwik Krowicki

Z ro zu m iałą je s t rzeczą, że um ysły czerw onych katów z pod znaku U .B . pracują niestrudzenie, w ciąż i w yłącznie nad stosow aniem w obec m ęczonych ofiar [coraz] to now ych i bardziej w yrafinow anych tortur, któreby zdołały złam ać tw ardą i nieugiętą postaw ę w ięzionych, w ydrzeć siłą i przem ocą ich zw ierzenia [chyba: zeznania? - przyp. S.L .K .], i w reszcie zm usić dotychczasow ych bojow ników polskiej spraw y do zgięcia [karku] przed sztandarem czerw onej niew oli, gw ałtu i ucisku!...

Jeśli nie odnoszą żadnego skutku ju ż choćby w stępne uderzenia w twarz i w szczękę aż do w ybijania zębów , bije się ofiary zw yczajnym , grubym , sękatym drągiem do tego stopnia, że ciało całymi kawałami odpada od kości; ponadto stosuje się bicie w nerki przez nam oczony poprzednio w w odzie w orek, ja k najpow szechniej używ ane i to we w szystkich kaźniach U .B . bicie prętem w pięty czy stopy, co pow oduje tak straszliw y ból, że - zgodnie z relacjam i jed n eg o z w ięzionych i katow anych - czaszka zdaje się pękać, a o fiara m ęczona przez opraw ców nierzadko m odli się o ja k najszybszą śm ierć...

N ikt też nie słyszał o w trącaniu nieszczęśliw ych w ięźniów do t.zw. ciem nic: jed n e z nich z otw artym kanałem z nieczystościam i, z w odą po kostki i ze specjalnym w en­ tylatorem , który sw ym hukiem doprow adza ofiary do zupełnego oszołom ienia; nie m niej strasznym i stają się drugie ciem nice, zw łaszcza w porze zim ow ej, gdy tem pera­ tura ich opada do kilku stopni poniżej zera, a w trąca się do nich aresztow anych po uprzednim ca łkow itym rozebraniu i zanurzeniu ich w zim nej w odzie; je d y n ie ustaw i­ czny, szybki ruch w podskokach, przechodzący po kilku godzinach w nie do zniesie­ nia ból i zm ęczenie, ratuje skazanego od skostnienia, a dodać należy, że ilość godzin przebyw ania ofiary w ciem nicy zależy całkow icie od kaprysu czerw onego kata i d o ­ chodzi często do 24 godzin, a naw et i 48!!!

P oza tym i tak pow szechnie znanym i i głośnym i torturam i stosuje się w obec are­ sztow anych ca łą m asę innych, je szc ze bardziej w yrafinow anych: oto topi się nieszczęs­ ną ofiarę w w annie z w odą, w lew a do żołądka skazańca przez usta za pom ocą w ęża gum ow ego w odę całym i litram i, w iesza się aresztow anych u sufitu za ręce lub nogi, kopie nogam i obutym i w trzew iki w ojskow e w ją d ra i golenie, w bija się szpilki w zględnie drzazgi za paznokcie, w specjalnych deseczkach ściska się ją d ra itd., itp...; jed n y m słow em w szystko co m oże w ym yśleć tylko zw yrodniały um ysł człow ieka!

A le na tym je sz c z e nie koniec! Są bow iem tortury innego rodzaju, co m ają osłabić i złam ać naw et najsilniejszych! G dy nic nie p om agają i niczego pozytyw nego katom nie przynoszą ustaw iczne, ciągnące się zw ykle cały szereg dni badania, trw ające bez przerw y dzień i noc - w tedy znęcanie i okrucieństw o katów przechodzi w szelkie lu­ dzkie granice: oto oprócz aresztow anego, dla zupełnego załam ania psychicznego, to rtu ­ ruje się członków je g o rodziny! I tutaj próbujm yż w czuć się w położenie nieszczęsnej ofiary ter[r]oru czerw onych opraw ców , zrozum ieć ogrom piekła i m ęki znużonej jej duszy!...

Z drugiej strony usiłu ją kaci z U.B. podstępnie, d rogą obietnicy uw olnienia na m o ­ cy am nestii czy innych łask - skłonić aresztow anego do przyznania się do zarzuca­ nych „w in” i „przestępstw ” ; ponadto przez wtrącanie do cel więziennych w spółw ięźniów - konfidentów d ążą do w ydobycia za w szelką cenę od aresztow anych ich w łasnych zw ierzeń, by potem odpow iednio w ykorzystać w dalszym ciągu prow adzonego śled z­ tw a...

A je śli w ciągu całych m iesięcy stosow ane coraz to now e i ostrzejsze tortury nie zdołają je d n a k złam ać silnego ducha katow anych, którzy m im o całkow itego nieraz w y­ czerpania fizycznego potrafili zachow ać postaw ę g odną P olakapatriotym ęczennika

(8)

-w tedy -w strzykuje się ofiarom bardzo znane zastrzyki, po których przychodzi jak ieś dziw ne p rzygnębienie i znaczny zanik woli...

Z resztą ję zy k ludzki nie je s t w stanie oddać tej przerażającej otchłani i cierpień, tej niekończącej się tragedii narodow ej spraw y m ęczeństw a; ogrom cierpienia przecho­ dzi w szelkie granice zm ysłów norm alnego człow ieka. Jak P olska długa i szeroka

[w y]dobyw ąją się z ciem nych lochów i piw nic nieustanne ję k i tysięcy katow anych na­ szych bojow ników o w olne i lepsze ju tro ; dzień każdy przynosi now e i św ieże ofiary; grom za grom em uderza w zw arty N aród P olski!”

A po długich, długich m iesiącach bestialskiego rozszarpyw ania ciała ja k i duszy w ięzionych - prow adzi się te bezw olne ju ż ofiary przed oblicze „sądu spraw iedliw o­ ści” , aby odegrać p o tw orną kom edię do końca. R az po raz rozgryw ają się przed na­ szym i oczym a [...] procesy polityczne, które w m yśl założeń przew rotnej kom uny m a­ j ą urągać naszej w ielkiej przeszłości, naszem u bohaterstw u narodow em u, naszem u d łu ­ gich lat m ęczeństw u... A tam gdzieś z za kulis każdego [...] ciem nego kąta sali sądo­ wej słychać cichy, szyderczy i trium fujący chichot czerw onego gadu...

Zdajem y sobie dobrze sprawę z tego, że tym razem ciosy kom uny uderzane w silnego dotąd ducha N arodu P olskiego - są potężne, ale społeczeństw o polskie, św iadom e brudnych m atactw i krętych, zbrodniczych ścieżek kom uny potrafiło i te skutecznie odparować; społeczeństwo polskie um ie bowiem odpowiedzieć na tragedię każdego proce­ su politycznego w P olsce i nie dopuścić, aby choć tylko cień niew iary czy zw ątpienia w kradł się w nasze dusze... K ażdy P olak św iadom y obecnej rzeczyw istości w kraju w ie i rozum ie, że prow adzone u nas przez kom unę procesy polityczne dow odzą jednej w ielkiej praw dy, iż bohaterski N aród Polski, w yszedłszy zdziesiątkow any i broczący m ęczeńską krw ią z lat okupacji niem ieckiej - nie padł na kolana przed sw ym w ro­ giem , lecz dzierżąc w ysoko sztandar um iłow anej w olności, prow adzi w alkę aż do ostatecznego sw ego zw ycięstw a!

A p o zostaną one [procesy polityczne] w naszej historii ja k o jeszc ze je d n a karta niesłychanej m artyrologii P olskiego N arodu, który w szystko pośw ięcił w ofierze W ol­ ności i N iepodległości O jczyzny”7.

W szystko było jed n ak zgodne ze w skazaniam i najw yższego „aeropagu” . P rzy p o ­ m nijm y, że na posiedzeniu KC P PR w L ublinie 9 października 1944 roku B. B ierut grzm iał: „...podchodzenie w rękaw iczkach do w roga, który nas zw alcza, dyskredytuje nas ja k o rew olucjonistów ” . Sekundow ał mu gen. E dw ard O chab (I zastępca szefa M O N ): .Z a sa d n ic z ą spraw ą w pracy bezpieczeństw a je s t tw arda ręka w stosunku do reakcji” . Podobne im wypowiedzi padały i na innych gremiach partyjnych. Np. na konfe­ rencji aktyw u partyjnego (10-11 października 1944 r.) W łodzim ierz Z aw adzki z woj. krakow skiego postulow ał w yw iezienie do Z SR R ziem iańskich rodzin; zaś rzeszow ski sz e f P P R , W itold K onopka pow iedział w prost: „N ie strzelając rozzuchw aliliśm y w ro­ ga” 8. Jeszcze dosadniej w yraził się sz e f rzeszow skiego W U B P kpt. T om asz W iśnie­ wski: „... Z łapanych z b ronią bandytów rozstrzeliw ać na m iejscu. T ylko terrory z na­ szej strony m ogą odstraszyć w iejską m łodzież i inteligencję od w yczynów antypań­ stw ow ych” (z raportu do szefa M B P gen. St. R adkiew icza z 3 m aja 1946 r.).

„M ocne” słow a pod adresem niepodległościow ej opozycji padały rów nież w kom u­ nistycznej prasie: .Z b ro d n ia rz e A K i N SZ działają ręka w ręk ę z hitlerow cam i. I tak

7 Cyt. za: T. Pleśniak, Procesy polityczne w «dem okratycznej» Polsce, kserokopia w posiadaniu dr. T om a­ sza Balbusa z O ddziału IPN W rocław.

(9)

116 Stanisław Ludwik Krowicki

też ja k hitlerow cy pow inni być traktow ani”9. Z a pogróżkam i poszły też czyny. W w y­ tycznych G łów nego Zarządu Połityczno-W ychowaw czego G ZP L W P z 10 maja 1945 ro­ ku (czyli b ezpośrednio po „podręcznikow ym ” zakończeniu w ojny w E uropie) nakazano „m obilizację nienaw iści do zbirów reakcyjnych spod znaku N [arodow ych]S [ił]Z [broj- nych] i A K ” 10.

Jak m ogli zatem zaprzestać dalszej konspiracji?!

9 „Glos L udu” z 21 kw ietnia 1945 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dni - Days.. Кроме того исследовалась динамика роста и дыхания различных сортов и разновидностей хлебов в начальный пе­ риод их

In de eerste plaats wordt in hoofdstuk 4 beschreven hoe de conforme afbeelding van het gebied, ingenomen door het elastische lichaam, op het inwendige van de eenheidsdrkel

During the preheating period of the Chen and Pereira [1] model the droplets are transported far away from the injector by the crossflow, while with the Sommerfeld [2] formulation

wykorzystywał swój czas w najlepszy możliwy sposób, tj. pracując, kształcąc się, korzystając z 'dostojnych,' dostępnych na wyspie rozrywek. Któż zaś nie mógłby

Człowiek w ujęciu Bataille’a jest bytem granicznym: niezdolnym (już) do istnienia we własnym świecie Historii, ale także niezdolnym (jeszcze?) do pełnego powrotu do świata

Wpływ wszystkich czynników na sposoby postrzegania przestrzeni widoczny jest zarówno w dzienniku trobriandzkim, jak i w innych – nieinterpretowanych w tej pracy

„Żołnierzowi prostem u w yznaczywszy za kw aterę u chłopa kącik, kontentow ać się nim musi. Początek mem oriału jest pisany przed uchw ałą z 6 lutego,