• Nie Znaleziono Wyników

Budować, mieszkać, myśleć

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Budować, mieszkać, myśleć"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Martin Heidegger

Budować, mieszkać, myśleć

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (18), 137-152

(2)

Świadectwa

Martin Heidegger

Budować, mieszkać, myśleć*

P oniższy w y k ład jest próbą m yślenia o za­ m ieszkiw aniu i budow aniu. M yślenie o budow aniu, o k tó re nam tu chodzi, nie rości sobie p re te n s ji do znalezienia jakiegoś pom ysłu u rb anistyczn ego czy n ad an ia bu dow aniu reguł. P o d ję ta tu próba m yślenia nie przed staw ia w ogóle budow ania z p u n k tu w idzenia budow nictw a i techniki, lecz tro p i je aż do tego obszaru, gdzie przynależy to, co jest.

P y tam y : 1. Czym jest zam ieszkiw anie?

2. W jak iej m ierze budow anie p rzy n ależy do zam ieszkiw ania?

I

W yd aje się, że do zam ieszkiw ania dochodzim y dopiero przez budow anie. B udow anie m a na celu zam ieszkiw anie. Jednakże n ie w szystkie budow le są także m ieszkaniam i. M ost i h a n ­ gar, stadion i elek tro w n ia są budow lam i, ale nie m ieszkaniam i;

* Tytuł oryginalny: Bauen, Wohnen, Denken. Wykład wygłoszony 5 VIII 1951 r. w Darmstadt z okazji kolokwium nt. Człowiek i przestrzeń. Opubli­ kowany po raz pierwszy wraz z innymi materiałami tego kolokwium w 1952 r. przez „Neue Darmstädter Verlagsanstalt”, następnie przedrukowane w: M. H ei­ degger: Vortage und Aufsätze, Neske, Pfullingen 1954. Przy przekładzie tego tekstu pomógł mi bardzo p. Henryk Krzeczkowski, wnosząc w iele poprawek i ulepszeń. Bardzo mu za to dziękuję.

(3)

Św i a d e c t w a 138 dw orzec i auto strada, zapora i h ala targow a są budow lam i, ale nie m ieszkaniam i. N iem niej w ym ienione budow le z n a jd u ją się w ob­ szarze, k tó ry zam ieszkujem y. O bszar ten sięga poza te budow le, a przecież nie ogranicza się do m ieszkania. K ierow ca ciężarów ki je s t u siebie w dom u, gdy z n ajd u je się na autostrad zie, ale nie m a tam swego kąta; robotnica jest u siebie w dom u w przędzalni, a przecież przędzalnia nie jest jej m ieszkaniem ; głów ny in ży n ier jest u siebie w dom u w elektrow ni, ale tam nie m ieszka. W ym ie­ nione budow le d ają człow iekowi schronienie. Człowiek je zam iesz­ ku je, a jedn ak w nich nie m ieszka, skoro „m ieszkać” znaczy tylko: posiadać jakiś kąt. W praw dzie p rzy dzisiejszym głodzie m ieszka­ niow ym ju ż to uspokaja i cieszy; budow le m ieszkaniow e dobrze zapew niają kąt, m ieszkania m ogą n aw et mieć dzisiaj d o b ry rozkład, mogą być łatw e do zagospodarow ania, tanie, tak, jak b y śm y sobie życzyli, pełne pow ietrza, św iatła i słońca. Ale czy samo istn ien ie m ieszkań g w a ra n tu je nam już, że także zam ieszkiw anie m a m ie js­ ce? T am te budow le, k tó re nie są m ieszkaniam i, są je d n a k ze sw ej stro n y określone ze w zględu n a zam ieszkiw anie, w te j m ierze, w jak iej służą ludzkiem u zam ieszkiw aniu. W te n w ięc sposób zam ieszkiw anie byłoby w każdym w y padku celem stojący m przed wszelkim budow aniem . Zam ieszkiw anie i budow anie z n a jd u ją się do siebie n aw zajem w sto su n k u celu i środka. Je d n ak że o ile m am y n a m yśli to tylko, u jm u jem y — nie bez ra c ji — zam ieszki­ w anie i budow anie jako dw ie odrębne czynności. Z arazem jed n ak schem at celu i środka zasłania nam nap raw d ę isto tn e związki. B udow anie m ianow icie jest nie tylk o środkiem i d rogą do m iesz­ kania, budow anie jest już w sobie sam ym zam ieszkiw aniem . K to n am to mówi? K to d a je nam w ogóle m iarę, k tó rą p rzy k ła d am y do isto ty zam ieszkiw ania i budow ania? Istotę jak ie jś rzeczy p e r­ sw aduje nam m owa, zakładając, że pow ażam y jej w łasn ą istotę. Tym czasem szaleje co p raw d a niepoham ow ane a zarazem g ładkie gadanie, pisanie i przekazyw anie tego, co pow iedziane na całej ku li ziem skiej. Człowiek zachow uje się tak , jak b y to on b y ł tw ó rcą i pan em m owy, podczas gdy to ona przecież nim w łada. Być m oże w łaśnie upraw iane przez człowieka (betriebene) w ypaczenie tego stosunku panow ania w ypędza (treibt) przed w szystkim in n y m j e ­ go istotę z w łasnego jej dom u. To dobrze, że zw ażam y n a s ta r a n ­ ność m ów ienia, ale to nie pomaga, ja k długo m owa służy n a m przy ty m tylko jako środek w yrazu. Spośród w szystkich nam ów ,

(4)

139 ŚW IA D EC T W A

do w ypow iedzenia k tó rych m y, ludzie, m ożem y się sam i p r z y c z y ­

nić, m owa jest nam ow ą n ajw yższą i wszędzie pierw szą.

Co z kolei znaczy budow anie? D aw ne górnoniem ieckie słowo nazy­ w ające budow anie, „b u a n ”, oznacza „m ieszkać”. To zaś znaczy: pozostawać, przebyw ać. W łaściw e znaczenie czasow nika budow ać — a m ianow icie m ieszkać — je st dla nas stracone. Jego u k ry ty ślad u trzy m ał się jeszcze w słow ie „Nachbar” (sąsiad). Der Nachbar jest der „Nachgebur”, der „Nachgebauer”, ten, k tó ry m ieszka w pobliżu. Czasowniki buri, biiren, beuron oznaczają w szystkie zam ieszkiw anie, siedzibę m ieszkalną. Co p raw d a słow o buan nie tylko m ówi nam , że budow ać (bauen) to w łaściw ie m ieszkać, lecz zarazem w skazuje nam , ja k n ależy m yśleć to nazw ane przezeń zam ieszkiw anie. G dy m ow a je st o zam ieszkiw aniu, w yobrażam y sobie zw ykle jak ieś zachow anie, jedno z w ielu rodzajów zachow ań człowieka. P ra c u je m y tu, a m ieszkam y tam . M ieszkanie nie jest naszą w yłączną czynnością — b y łab y to praw ie bezczynność — m am y ponadto jak ieś zajęcie, robim y interesy, podróżujem y i m iesz­ k am y w drodze, to tu, to tam . Budow ać oznacza pierw otnie m iesz­ kać. Tam, gdzie słow o budow ać m ówi jeszcze w sposób pierw otny, pow iada zarazem , jak daleko sięga isto ta zam ieszkiw ania. Bauen (budować), buan, bhu, bee to m ianow icie nasze słowo „b in ” w zw ro­ tach: ich bin (ja jestem ), d u bist (ty jesteś), w try b ie rozkazują­ cym bis, sei. Co znaczy z kolei: ich bin? D aw ne słow o bauen (bu­ dować), do którego przy n ależy „bin”, odpowiada: „ich bin”, „du

bist” — oznacza: ja m ieszkam , ty mieszkasz. Sposób, w jak i ty

jesteś i w jaki ja jeste m (du b ist u n d ich bin), sposób, w jaki my, ludzie, je ste śm y n a Ziemi, to buan, zam ieszkiw anie. Być człowie­ kiem oznacza być na Ziem i jak o Ś m ierteln y, oznacza: mieszkać. D aw ne słowo bauen (budować), k tó re mówi, że człow iek jest, o ile

mieszka, oznacza jed n ak zarazem: otaczać opieką, czyli upraw iać

rolę (den A cker bauen), hodow ać w in n ą latoro śl (Reben bauen). B udow anie tak ie jed y n ie chroni, chroni w zrastanie, k tó re samo z siebie w ydaje sw oje owoce. B udow anie w sensie otaczania opieką nie jest w y tw arzaniem (das H erstellen). W przeciw ieństw ie do tego budow nictw o o krętów i św iąty ń sam o w pew ien sposób w ytw arza swoje dzieło. B udow anie je st tu w odróżnieniu od opieki wznosze­ niem budowli. We w łaściw ym budow aniu, w zam ieszkiw aniu, za­ w arte są oba sposoby budow ania — opieka, po łacinie colere, cul- tu ra i wznoszenie budow li, aedificare. Jednakże budow anie jako

(5)

Św i a d e c t w a 140 zam ieszkiw anie, tzn. bycie na Ziemi, jest dla dośw iadczenia codzien­ nego czym ś z góry już „ o b y ty m ” (das G ew ohnte) — jak m ów i to pięknie m owa. D latego cofa się ono za różnorodne rodzaje zam iesz­ kiw ania, poza czynności takie, jak opieka i w znoszenie. W kon­ sekw encji czynności te roszczą sobie w yłącznie praw o do nazw y bu ­ dować, a przez to do tego, o co w budow aniu chodzi. W łaściw y sens budow ania, tj. zam ieszkiw anie, popada w zapom nienie.

W ydarzenie to w ygląda początkowo tak, jakby było jed y n ie zm ianą znaczenia sam ych słów. Tym czasem n ap raw d ę k ry je się tu coś rozstrzyg ająco ważnego, a m ianowicie: zam ieszkiw anie nie jest doś­ wiadczane jak o bycie człowieka; zam ieszkiw anie nie je st n aw et pom yślane jak o podstaw ow y ry s tego bycia.

Fakt, że m ow a cofa jak b y w łaściw e znaczenie słow a budow ać — zam ieszkiw ać — św iadczy jed n a k o pierw otności obu ty c h znaczeń; w w y padk u isto tn y ch słów mowy, to, co one w łaściw ie mówią, po­ pad a bow iem łatw o w zapom nienie na korzyść tego, co narzuca się bezpośrednio. Człowiek jeszcze praw ie nie d otk n ął taje m n ic y tego procesu. M owa pozbawia człowieka sw ego prostego i dostojnego m ówienia. J e j p ierw o tn a nam ow a nie staje się przez to niem a, m il­ czy tylko. Co praw da człowiek nie zważa na to m ilczenie.

Gdy jed n ak słuch am y tego, co m owa m ówi w słowie budow ać, sły ­ szym y trojako:

1. B udow anie jest właściw ie zam ieszkiw aniem .

2. Z am ieszkiw anie jest sposobem, w jaki Ś m iertelni są na Ziemi. 3. B udow anie jako zam ieszkiw anie w ykształca się w budow anie otaczające opieką — a m ianow icie otaczające opieką w z ra sta n ie — i w budow anie, k tó re w y staw ia budow le.

Gdy zastanow im y się nad ty m i trzem a rzeczam i, dostrzeżem y k r y ­ jącą się w nich w skazów kę i zauw ażym y co następ uje: ta k długo, jak nie m y ślim y o tym , że wszelkie budow anie je s t sam o w sobie zam ieszkiw aniem , nie m ożem y by n ajm n iej w sposób zadow alający

pytać, a ty m bardziej odpow iednio do sam ej rzeczy rozstrzygać,

czym jest budow anie budow li w swej istocie. Nie d lateg o m ieszka­ my, żeśm y w ybudow ali, lecz b u d u jem y i w ybudow aliśm y, o ile m ieszkam y, tzn. o ile jesteśm y jako mieszkańcy. Lecz n a czym po­ lega istota zam ieszkiw ania? P osłuchajm y raz jeszcze, co m ów i nam mowa: starosaksońskie „w uon” , gockie ,,w u nian ” znaczą podobnie jak sta re słowo bauen (budować): pozostaw anie, przeb y w anie. Ale gockie „ w u n ia n ” m ówi w yraźniej, ja k dośw iadczane je st to pozo­

(6)

141 ŚW IA D E C T W A

staw anie. W u nia n znaczy: być zaspokojonym , w prow adzonym w spo­ kój, pozostaw ać w nim . Słowo Friede (spokój, pokój) oznacza das

Freie (wolna przestrzeń , przetw orzą), das Frye, a f r y to tyle, co:

strzeżony przed szkodą i zagrożeniem , strzeżony — przed..., tzn. zachow yw any. Freien (uwolnić, daw ne, dziś już nie używ ane zna­ czenie — przyp. tłum .) oznacza w łaściw ie zachow ywać. Zachow y­ w anie czegoś polega nie tylk o n a tym , że nie robim y nic tem u, co zachow ujem y. W łaściw e zachow yw anie jest czym ś p o z y t y u m y m i m a m iejsce w tedy, gdy z gó ry pozostaw iam y coś w jego istocie, gdy um yślnie k ry je m y coś z pow rotem w jego istotę, gdy je — stosow nie do słow a fre ie n : einfrieden (ogradzamy). Zam ieszkiwać, być w prow adzonym w spokój (Frieden), znaczy: pozostaw ać ogro­ dzonym w p rzestrzeń tego, co jest f r y , tzn. w w olną przestrzeń (das Freie), k tó ra zachow uje w szystko dając w olne pole jego istocie. To zachow yw anie jest p o d s ta w o w y m r y se m zamieszkiwania. P rzeci­ na on zam ieszkiw anie w całym jego zakresie. D ostrzeżem y ów zak­ res, skoro tylko pom yślim y o tym , że bycie człow ieka polega na zam ieszkiw aniu — że je s t poby tem Ś m ierteln ych na Ziemi.

Lecz „na Ziem i” znaczy „pod N iebem ”. Oba określenia oznaczają

też „pozostaw anie w obliczu Isto t Boskich” i „należąc do w spólnoty

lu dzi” . W szystkie cztery: Ziem ia i Niebo, Isto ty Boskie i Ś m ierteln i m ocą jak ie jś pierw o tn ej jedności są jednym .

Ziem ia jest tym , co służąc — w spiera, kw itn ąc — ow ocuje, rozpoś­ ciera się skałam i i wodam i, w znosi się k u roślinom i zw ierzętom . Gdy m ów im y Ziem ia, m yślim y ju ż także Niebo, Isto ty Boskie i Ś m iertelnych, nie bierzem y jed n a k pod uw agę p ro stoty ich w szyst­ kich.

N iebo jest sklepioną drogą słońca, coraz to innym w sw ym biegu księżycem , w ę d ru ją c y m blaskiem gwiazd, poram i ro k u i ich zm ianą, św iatłem i zm ierzchem dnia, m rokiem i jasnością nocy, ład em i n ie ­ ładem żywiołów, przep ły w em ch m u r i b łęk itniejącą głębią nieb iań ­ skiej przestrzeni. G dy m ów im y Niebo, m yślim y już także Ziemię, Isto ty Boskie i Ś m iertelny ch, nie bierzem y jed n a k pod uw agę p ro ­ sto ty ich w szystkich.

Istoty Boskie są dający m i nam znaki zw iastun am i boskości. Ze św ię­ ty ch jej rządów Bóg po jaw ia się, b y być obecnym , lu b s k ry ­ wa. Mówiąc: Isto ty Boskie, m y ślim y ju ż także Ziem ię, Niebo i Ś m iertelny ch nie bierzem y jed n a k pod uw agę p ro sto ty ich w szyst­ kich.

(7)

ŚWIADECTWA 142 Ś m ierteln i są ludźm i. N azyw ają się Ś m iertelnym i, bow iem mogą um ierać. U m ierać oznacza: podołać śm ierci jako śm ierci. T ylko czło­ w iek u m iera i to n ieustannie, ta k długo, jak pozostaje na Ziemi, pod N iebem , w obliczu Istot Boskich. Mówiąc Śm iertelni, m yślim y już także Ziemię, Niebo i Istoty Boskie, nie bierzem y jed n a k pod uw agę p ro sto ty ich w szystkich.

P ro sto tę tę nazy w am y czw orokątem (das G eviert). Ś m ierteln i są w czworokącie, mieszkając. Zaś podstaw ow ym ry sem zam ieszkiw a­ nia jest zachow yw anie. Ś m ie rte ln i m ieszkają zachow ując czw oro­ k ą t — to znaczy dając w olne pole jego istocie. Z am ieszkiw anie za­ chow uje te d y czworako.

Ś m ierteln i m ieszkają o tyle, o ile ra tu ją Ziem ię — słowo ratow ać u ży te jest tu w daw n y m sensie, znanym jeszcze Lessingowi. R a tu ­ n ek nie ty lk o w ydziera niebezpieczeństw u, ratow ać oznacza w łaści­ wie: w yzw olić istotę czegoś. Ratow ać Ziem ię to w ięcej niż ją eksploatow ać czy w ręcz m ęczyć. R atu jąc Ziem ię nie w ład am y nią, nie p o dporządkow ujem y jej sobie — a od w ładania i podporządko­ w yw ania sobie tylko k ro k do bezgranicznego w yzysku.

Ś m ie rte ln i m ieszkają, o ile godzą się n a Niebo jako Niebo. P o zo ­ s ta w ia ją słońcu i księżycow i ich bieg, gwiazdom ich tor, porom roku ich dobrodziejstw o i ich dokuczliwość, nie robią z nocy dnia, a z dnia n ieu sta n n ej za czym ś pogoni.

Ś m ierteln i m ieszkają, o ile oczekują Istot Boskich jak o Boskich. W yczekując przeciw staw iają im to, co niew yczekiw ane. C zekają na znaki ich nadejścia i nie zapoznają znam ion ich b raku . Nie czynią się sam i bogam i i nie służą bożyszczom. N aw et w niew oli czekają n a odebrane im ocalenie.

Ś m ierteln i m ieszkają, o ile posłuszni są w łasnej istocie — tem u m ianowicie, że mogą podołać śm ierci jako śm ierci — i u m ierają dobrą śm iercią. Nie oznacza to w żadnym w ypadku, że Ś m ierteln i m ają postaw ić sobie za cel śm ierć jako pu stą nicość; n ie chodzi tu też o to, by w yglądając ślepo nieuchronnego końca uczynili m rocz­ n y m samo zam ieszkiw anie.

Zam ieszkiw anie jak o czw orakie zachow yw anie czw orokąta dokonuje się w łaśnie w rato w an iu Ziemi, w zgodzie na Niebo, w oczekiw aniu Istot Boskich, w posłuszeństw ie istocie Ś m iertelnych. Zachow yw ać znaczy: chronić czw orokąt w jego istocie. To, co w zięte w ochronę, m usi być u k ry te . Zam ieszkiw anie, tzn. zachow yw anie czw orokąta — chroniąc jego istotę — p rzechow uje ją tedy. Gdzie? J a k m ieszkają

(8)

1 4 3 ŚWIADECTWA

Śm ierteln i, skoro zam ieszkiw anie jest owym zachow yw aniem ? Ś m ier­ te ln i nigd y nie zdołaliby ta k m ieszkać, g dyby zam ieszkiw anie było tylko pobytem na Ziemi, pod Niebem, w obliczu Isto t Boskich, wespół ze Ś m iertelnym i. A le nie jest ty m tylko — jest raczej zaw ­ sze już poby tem p rzy rzeczach. I w łaśnie w rzeczach, p rzy k tó rych przeby w ają Śm iertelni, zam ieszkiw anie jako zachow yw anie p rze­ chow uje czw orokąt.

P o b yt p rzy rzeczach nie jest jed n a k dołączony jako coś piątego do czterech w yżej w ym ienionych stro n zachow yw ania, w ręcz przeciw ­ nie: jest on jedyn y m sposobem, w jak i dokonuje się, za każd ym ra ­ zem jako jedność, czw oraki pobyt w czworokącie. Zam ieszkiw anie zachow uje czw orokąt, w prow adzając jego istotę w rzeczy. Jed n akże rzeczy k ry ją czw orokąt ty lk o w te d y , gdy one same, jako rzeczy, po­ zostaw ione są w sw ej istocie. K iedy ta k się dzieje? W tedy, gdy Ś m ierteln i otaczają opieką rzeczy sam odzielnie rosnące i gd y z roz­ m ysłem wznoszą te rzeczy, k tó re nie ro sną same. O pieka i wzno­ szenie są budow aniem w sensie węższym . Zam ieszkiwanie, w tej m ierze, w jakiej chow a czw orokąt w rzeczy, jest — jak o takie przechow yw anie — budowaniem. Tak oto doszliśm y do drugiego pytania.

II

Z astanów m y się, w jakiej m ierze budow anie przynależy do zam ieszkiw ania?

Odpowiedź n a to p y tan ie w y ja śn i nam , czym w łaściw ie jest budow anie, pom yślane z p e rsp ek ty w y istoty zam ieszkiw ania. O gra­ niczam y się tu do budow ania w sensie w znoszenia rzeczy i pytam y: czym jest zbudow ana rzecz? N iech m ost posłuży na p rzy k ład n a ­ szem u rozm yślaniu.

Most „lekko i m ocno” g ó ru je nad rzeką. Nie tylko łączy( on już istniejące brzegi. B rzegi u jaw n ia ją się jako brzegi dopiero w tedy, gdy są złączone m ostem . Brzegi nie leżą bow iem niezależnie od siebie po obu stro n a c h rzeki, lecz odnoszą się do siebie n aw zajem — w łaśnie dzięki m ostowi. Most przeciw staw ia jed n ą stro n ę drug iej. Brzegi nie ciągną się też w zdłuż rzeki jako niezróżnicow ane granicz­ ne pasy lądu. M ost sprow adza bow iem zawsze k u rzece w raz z obo­ m a brzegam i i ląd leżący w głębi za nim i. Sprow adza on rzekę, m ost

(9)

Św i a d e c t w a 144 i ląd we w zajem ne sąsiedztw o. Most skupia Ziem ię jako oko)licę rzeki. W ten sposób wiedzie ją przez błonia. F ila ry m ostu, s p o c z y ­ w ając w korycie rzeki, dźw igają w zlot łuku, dającego drogę w o d o m rzeki. Most gotow y jest n a pogody Nieba i ich k a p ry śn ą isto tę za­ rów no w tedy, gdy w ody w ę d ru ją spokojnie i żwawo, jak i w te d y , gdy stru m ien ie n ieba w alą rw ący m i falam i o łuki filaró w w cz;asie burzy lub odwilży. Także tam , gdzie m ost przebiega nad rz e k ą , zasłania on jej n u r t przed Niebem , p rzy jm u ją c go na m om ent w łuk swej bram y i znow u go stam tąd zw alniając.

M ost daje drogę rzece i zapew ni zarazem drogę Ś m ie rte ln y m — to dzięki niem u idą oni i jad ą z jednego brzeg u na drugi. M o sty prow adzą w ro zm aity sposób. M iejski m ost w iedzie od zam k u do placu k atedralnego, m ost rzeczny przed p ro w incjonaln y m m ia ste c z ­ kiem wiedzie wozy i zaprzęgi do leżących w okół wsi. N iepo zo rne przejście przez stru m ień , jak im jest s ta ry kam ien n y most, d a je drogę z pola do w si wozowi żniw nem u, dźw iga wóz z d rze w em jadący z polnej drogi do szosy. Most na au to strad zie w p rz ę g n ię ty jest w sieć linii w yliczonego i m ożliw ie najszybszego^ ru ch u d a le k o ­ bieżnego. Zawsze i za każdym razem inaczej m ost prow ad zi ta m i tu pow olne i śpieszne drogi ludzkie — tak, że ludzie przech od zą na d rug i brzeg, a w końcu jak o Ś m iertelni na ta m tą stronę. M ost góruje to w ysokim , to płaskim łu k iem n a d rzeką i wąw ozem ; i w te ­ dy, gdy Ś m ierteln i zw ażają na to górow anie i w tedy , gdy zap om i­ nają, że oni sami, zawsze będąc już w drodze do o statniego m o stu dążą w gruncie rzeczy do tego, by przekroczyć to, co zw ykłe i s p a ­ czone, i doprow adzić się przed niespaczoną boskość. Most jako g ó ru ­ jące przejście skupia w obliczu Isto t Boskich. Obecność Istot Bos­ kich może być p rzy ty m w zięta um yślnie pod uw agę (bedacht) i p rzy ję ta z w idoczną podzięką (badankt) — ta k ja k w tedy, g d y na moście um ieszczona jest fig u ra św iętego — lub przeoczona czy n a ­ w et pom inięta.

M ost skupia n a swój sposób przy sobie Ziem ię i Niebo, Isto ty B oskie i Ś m ierteln ych .

S kupienie (V ersam m lung) to w edle daw nego niem ieckiego słow a „ th in g ”. Most jest — jako sch arak teryzow ane w yżej skupienie czw o­ ro k ą ta — rzeczą (ein Ding). Sądzi się w praw dzie, że m ost jest przede w szystkim i właściw ie ty lk o m ostem , choć czasem m oże też coś dodatkow o w yrazić. Most staw ałb y się w ted y — jak o ta k i w y ­ raz — sym bolem , p rzykładem tego w szystkiego, co dopiero w ym

(10)

ię-145 ŚW IA D E C T W A

niliśm y. Jed n ak ż e p raw dziw y m ost nie jest nigdy n a jp ie rw tylko m ostem , a n astęp n ie jak im ś sym bolem . Most nie jest tak że już z gó­ r y sam ym sym bolem — w ty m sensie, że w yraża coś, co ściśle bio­ rąc, nie należy do niego. Ściśle biorąc, m ost nie jest nigdy w y ra ­ zem czegoś innego. M ost je st rzeczą i ty l k o ty m . Tylko? Jak o rzecz sk u p ia o n czw orokąt.

Co p ra w d a m yślenie nasze od daw n a z b y t skąpo u jm u je istotę rzeczy. W to k u rozw o ju m yśli europejskiej d ało to w konsekw en­ c ji przed staw ian ie rzeczy jako nieznanego X, obarczonego postrze- galnym i w łaściw ościam i. Z tego p u n k tu w idzenia w szystko, co na­

leży do skupiającej isto ty rze c z y , p ojaw ia się oczywiście jako do­

dane przez in te rp re ta c ję . Tym czasem m ost nie byłby nigdy sam ym m ostem , g dyby nie b y ł rzeczą.

M ost je s t w praw dzie rzeczą szczególnego rodzaju; skupia on bo­ w iem czw orokąt w taki sposób, że zapew nia m u osadzenie w pew ­ nej siedzibie. Tylko to jednak, co samo je st m iejscem, może być d la kogoś siedzibą. Istn ien ie m iejsca nie poprzedza istn ienia m ostu. W praw dzie zanim stan ie m ost w iele jest p u nk tów w zdłuż rzeki, k tó re m ogą być przez coś zajęte. Je d e n z n ich okazuje się m iejscem , i to d zię k i mostowi. W ten sposób m ost nie staje dopiero na jakim ś m iejscu, lecz to m iejsce p o w staje dopiero poprzez sam most. Most je st rzeczą, sk u p ia czw orokąt, sk u pia zaś w te n sposób, że zapew nia m u osadzenie w ja k ie jś siedzibie. Siedziba ta określa obszary i dro­ gi, k tó re otw ieram y p rzed czymś, czem u p rzy znajem y p rzestrzeń. Rzjeczy, k tó re w ten sposób są m iejscam i zawsze udzielają dopiero p rzestrzeni. D aw ne znaczenie słow a „R aum ” (przestrzeń) m ówi nam , co ono nazyw a. Raum , R u m to obszar zw olniony dla osady i obozu. P rz e strz e ń (Raum) to coś przyznanego (das E ingeraum te), zwolnio­ nego; zw olnionego do p ew nej granicy, po grecku ulpa;. G ra­ nica nie je st ty m , p rzy czym coś się kończy; dopiero gdy coś jest ograniczone — ja k rozpoznali to ju ż G recy — zaczyna być sobą. S tą d pojęcie ópipóę, tzn. granica. P rz estrz e ń m usi być przyznana, u ję ta w swe granice. P rz y zn a n a ta k przestrzeń jest za każdym razem przydzielona i w te n sposób spojona, to znaczy skupiona przez jakieś m iejsce, to znaczy przez rzecz taką, jak m ost. Przeto

przestrzenie o tr z y m u ją swą istotę od miejsc, a nie od „przestrzeni

Rzeczy, k tó re jak o m iejsce zap ew n iają osadzenie w jak iejś siedzibie, nazw iem y tera z — w ybiegając naprzód — budow lam i. N azyw ają się tak, bow iem są w ydobyte na jaw przez w noszące je budow anie. 10

(11)

ŚW IA D E C T W A 14G

Jakieg o ro d za ju w ydobyw aniem m a być to budow anie — tego' dośw iadczym y dopiero w tedy, gd y rozw ażym y uprzed nio istotę rzeczy, k tó re sam e z siebie w y m ag ają dla swego w y tw o rzen ia b u ­ dow ania jako w ydobyw ania. Rzeczy te są m iejscam i zap ew n iają­ cym i czw orokątow i usadow ienie w jak ie jś siedzibie, siedzibie przyz­ n ającej za każdym razem p ew ną p rzestrzeń. W istocie ty c h rzeczy jako m iejsc leży zw iązek m iejsca i p rzestrzen i — leży w niej jed n ak tak że odniesienie m iejsca do człow ieka, k tó ry w nim przebyw a. D la­ tego sp ró b u je m y te ra z w yjaśn ić tę istotę rozw ażając co n astęp uje. Po pierw sze: w jak im odniesieniu do siebie z n a jd u ją się m iejsce i p rzestrzeń? I po drugie: jak i je s t stosunek człow ieka i przestrzeni? M ost jest p ew n y m m iejscem . J a k o rzecz tego ro d zaju udziela on p rzestrzen i o tw a rte j d la Ziem i i Nieba, Isto t Boskich i Ś m iertel­ nych. P rz estrz e ń , k tó rej udziela m ost, zaw iera różne obszary, m niej lub bardziej zbliżone lub oddalone od m ostu. O bszary te zaś m ożna oznaczyć jako p u n k ty , k tó re dzieli dająca się w ym ierzyć odległość; odległość, po greck u T to c S io v , je st zawsze ustępow an a (einge­ räu m t) — p ow staje bow iem p rzez ustępow anie pu n k tó w na pew ną odległość. U tw orzona w te n sposób p rzestrzeń je st przestrzen ią swoistego ro d zaju . Ja k o odległość, jak o stadion, jest ona tym , n a co w skazuje n a m to samo słow o stadion po łacinie — a m ianow icie „sp atiu m ”, odstępem (Zw ischenraum ). Bliskość i dalekość m iędzy ludźm i i rzeczam i m ogą stać się w te n sposób sam ym i oddaleniam i, odległościam i dzielącej ich p rzestrzen i. W przestrzen i przedstaw io­ nej jed y n ie jako sp atiu m m ost jaw i się ty lk o jako coś znajdującego się w pew ny m punkcie, k tó ry to p u n k t może być zawsze za ję ty przez coś innego lu b zastąpiony przez sam o oznaczenie. Co w ięcej, z p rzes­ trzen i p ojętej jak o odstęp da się w ydobyć czyste rozpostarcie wzwyż, w szerz i w głąb. To, co w ten sposób w y rw an e, po łacinie a b stra c - tum , p rzed staw iam y jak o czystą różnorodność trzech w ym iarów . P rz estrz e ń przyzn an a przez tę różnorodność nie jest już jed n a k określona przez odległości, nie je st już spatium , lecz jest już ty lk o ex ten sio — rozciągłością. Z p rzestrzeni jako rozciągłości m ożna jeszcze w y abstrahow ać re la c je analityczno-algebraiczne. P rz estrz e ń p rzyznana przez te rela cje to m ożliwość czysto m atem atycznego ko n stru o w an ia rozm aitości z dow olną ilością w ym iarów . Można naz­ wać tę p rzy zn an ą w sposób m atem aty czn y przestrzeń „ tą ” p rz e strz e ­ nią. A le „ ta ” p rzestrzeń w pow yższym sensie nie zaw iera żadnych p rzestrzen i i obszarów. Nie znajdziem y w niej nigdy m iejsc, tzn.

(12)

147 Ś W IA D E C T W A

rzeczy w ro d zaju m ostu. Raczej przeciw nie — w p rzestrzen iach przyzn aw any ch przez m iejsca zaw arta je st zawsze p rzestrzeń jako odstęp, a w tej z kolei p rzestrzeń jak o czysta rozciągłość. S p atiu m i ex ten sio d a ją zawsze m ożliwość zm ierzenia rzeczy oraz p rze strz e ­ ni, k tó rą te p rzy zn ają, w edle odległości, odcinków i kierun k ów , a także pozw alają liczyć te m iary. W żadnym jed n ak w y p ad k u liczby pow stałe w w y n ik u takiego m ierzenia i ich w y m ia ry nie — ty lk o dlatego, że dadzą się w sposób ogólny stosow ać do wszystkiego, co rozciągłe — podstawą d la isto ty ty ch p rzestrzen i i m iejsc, k tó re dadzą się w ym ierzyć z pom ocą m atem aty k i. Tu wszakże nie m ożem y rozw ażać kw estii, jak dalece tym czasem n a ­ w et w spółczesna fizyka została zm uszona przez rzecz sam ą do przed­ staw ian ia przestrzen n eg o m edium p rzestrzen i kosm icznej jako je d ­ ności pola, określonej przez ciało jako c e n tru m dynam iczne. P rzes­ trzenie, k tó re przem ierzam y co dzień, p rzyznane nam są przez m iej­ sca: podstaw ą istoty ty c h m iejsc są rzeczy w rod zaju budow li. Zw ażając n a te odniesienia — m iędzy m iejscem a przestrzeniam i, przestrzeniam i a p rzestrzen ią — uzyskam y oparcie dla rozw ażenia stosunku człow ieka i przestrzeni.

Gdy m owa je st o człow ieku i p rzestrzeni, w ydaje się jak b y czło­ w iek sta ł po jed n e j, a p rzestrzeń po d rugiej stronie. Jed n ak że p rzestrzeń nie stoi naprzeciw człowieka. N ie jest ani zew n ętrzn y m przedm iotem , ani w ew n ętrzn y m przeżyciem . Nie jest bow iem tak, że są ludzie, a poza ty m przestrzeń; gdy m ówię „człow iek” i m yślę z pom ocą tego słow a o tym , k to jest rodzaju ludzkiego, to znaczy, kto m ieszka, nazw ą „człow iek” nazyw am już pobyt w czw orokącie p rzy rzeczach. Także w tedy, gdy odnosim y się do rzeczy, k tó re nie z n ajd u ją się w naszej bezpośredniej bliskości, przebyw am y p rz y nich sam ych. Nie p rzed staw iam y rzeczy dalek ich — jak się naucza — jedy nie w ew n ętrzn ie, tak że w naszym w n ę trz u i głow ie płyną ty lk o ich p rzed staw ien ia jak o n am iastka. G dy m y — m y w szyscy — m yślim y tera z i tu o s ta ry m moście w H eidelbergu, m yślenie skie­ row ane k u tam te m u m iejscu nie jest w yłącznie przeżyciem zaw ar­ ty m w obecnych tu osobach. Do isto ty naszego m yślenia o w spom ­ nian ym m oście n ależy raczej to, że sam o to m yślenie sto i już przy ty m d alekim m iejscu. Będąc tu jesteśm y tam p rzy moście, a nie przy treści przedstaw ieniow ej w naszej świadomości. M ożemy naw et być tu daleko bliżej tam tego m o stu i przestrzeni, k tó rą on p rzy zna­ je, niż ktoś, k to u ży w a go na co dzień ja k obojętnego m u przejścia

(13)

Św i a d e c t w a 148 przez rzekę. P rzestrzen ie, a w raz z nim i „ ta ” przestrzeń są zawsze ju ż p rzyznane pobytow i Ś m ierteln y ch. P rz estrz e n ie o tw iera ją się przez to, że człow iek je zam ieszkuje. Ś m ierteln i sq — to znaczy: gd y m ieszkają, przestrzen ie są tere n em ich postoju — dlatego, że Ś m ie rte ln i p rzeb yw ają p rzy rzeczach i m iejscach. I ty lko dlatego, że zgodnie z istotą Ś m ierteln y ch p rzestrzen ie są te re n e m ich postoju, m ogą oni przem ierzać je. Lecz choć przem ierzając p rzestrzenie idziem y, nie porzucam y przez to tam tego postoju. Idziem y ciągle p rzez przestrzenie raczej tak, że zarazem p rzy n ich stoim y, przeb y ­ w ając stale przy bliskich i dalekich m iejscach i rzeczach. G dy idę do w yjścia z sali, jestem już tam . Nie m ógłbym w ogóle iść w tam tą stro nę, gdybym — będąc — nie był tam zarazem . N igdy nie jestem ty lk o tu, jako to szczelnie zam knięte ciało, lecz jestem także i tam , tzn. przestrzeń jest tere n em m ojego postoju i tylko dzięki tem u m ogę iść poprzez nią.

Ś m ie rte ln i nie tra c ą sw ej przynależności do czw orokąta, n a w e t gd y „o p am iętu ją się”. G dy bow iem opam iętując się zastanaw iam y się — ja k to się m ówi — n ad sobą, zw racając się k u sobie odchodzim y od rzeczy, nie porzucając jed n ak w żadnym razie p o b y tu p rzy nich. N aw et w y stępu jąca w stan ach d ep resy jn y ch u tra ta zw iązku z rze ­ czam i nie byłaby m ożliwa, gdyby także tak i stan nie pozostaw ał ty m , czym jest jako sta n ludzki — a więc pobytem p r z y rzeczach. T ylko w tej m ierze, w jak iej ów pobyt określa uprzednio bycie człow iekiem , rzeczy, przy k tó ry c h jesteśm y, m ogą także nic n am

nie mówić, mogą n as nic już nie obchodzić.

Zw iązek człow ieka z m iejscem i poprzez m iejsca z przestrzen iam i polega na zam ieszkiw aniu. S to su nek człowieka i p rze strz e n i nie je st niczym in n y m ja k zam ieszkiw aniem pom yślanym w sposób istotny. G dy rozw ażam y odniesienie m iędzy m iejscem i p rze strz e n ią a ta k ­ że sto su n ek człow ieka i przestrzen i, ja k to u siłu jem y tu robić, roz­ jaśn ia się istota rzeczy, k tó re są m iejscam i, a k tó re przez nas zw ane są budow lam i.

M ost jest tak ą w łaśnie rzeczą. M iejsce obdarza siedzibą pro sto tę Ziem i i Nieba, Istot Boskich i Ś m iertelnych , u rządzając zarazem tę siedzibę jako przestrzenie. M iejsce p rzyzn aje czw orokątow i przes­ trz e ń w dw ojakim sensie. Dopuszcza ono czw orokąt oraz urządza go. Ja k o d w ojakie przyznaw anie p rzestrzeni m iejsce ch ro n i czw orokąt, lu b jak m ówi słow o H u t (ochrona) jest Huis, je st jego dom em (Haus). Rzeczy w ro d zaju tak ich m iejsc d a ją schronienie (behausen) lu d z­ kiem u pobytow i. Rzeczy tego ro d zaju są schronieniam i (B

(14)

ehausun-149 Św i a d e c t w a gen), ale nie m uszą być m ieszkaniam i w w ęższym sensie tego słowa. Rzeczy ta k ie w ydobyw a budow anie. Isto ta budow ania polega na tym , że odpow iada ono rodzajow i rzeczy, k tó re w ydobyw a. Są one m iej­ scam i udzielającym i przestrzeni. D latego budow anie — poniew aż w znosi m iejsca — je st kładzeniem podw alin przestrzeni, i sp a ja ­ niem jej. Z tego sam ego pow odu w raz ze spajaniem przyn ależny ch m iejscom przestrzen i także przestrzeń jako spatium i jak o extensio wchodzi w spojenie budow li jak o rzeczy. Budow anie nig dy jednak nie k sz ta łtu je „p rzestrzen i” . A ni bezpośrednio, ani pośrednio. A prze­ cież jest ono — jako że w ydobyw a rzeczy jako m iejsca — bliżej isto ty p rze strz e n i i istotnego rodow odu „ te j” przestrzeni niż w szel­ ka geom etria i m atem aty k a. P ro sto ta, z jak ą Ziem ia i Niebo, Isto ty Boskie i Ś m ierteln i należą naw zajem do siebie, w sk azu ją m u, jak to robić. To w łaśnie od czw orokąta budow anie p r z e jm u je m iary w szelkiego m ierzenia i w ym ierzan ia p rzestrzen i przyznaw anych w d an y m w y padk u przez ufundow ane m iejsce. Budow le przecho­ w u ją czw orokąt. Są to rzeczy, k tó re na swój sposób go zachow ują. Zachow yw ać czw orokąt, rato w ać Ziemię, godzić się na Niebo, ocze­ kiw ać Isto t Boskich, być posłusznym istocie Ś m ierteln y ch — to czw orakie zachow yw anie je st p ro stą istotą zam ieszkiw ania. Tak oto praw dziw e budow le w tłaczają zam ieszkiw anie w jego istotę i d a ją jej schronienie.

„B udow ać” w sch arak tery zo w an y m powyżej znaczeniu to tyle, co, w specyficzny sposób, „dać m ieszkać” . G dy budow anie jest takie w rzeczyw istości, znaczy to, że ju ż zgodziło się z nam ow ą czworo­ k ąta. Zgodność ta jest podstaw ą w szelkiego planow ania, k tó re ze swej stro n y d a je odpow iednie pole działania k o n k retn y m projektom . P ró b a pom yślenia wznoszącego budow le budow ania ze w zględu na to, że d a je ono m ieszkać, pozwoli nam w yraźniej doświadczyć, w jak i sposób w ydobyw a budow anie. W ydobyw anie u jm u jem y zw y­ kle ja k o pew ną czynność, k tó re j spełnienie m a za sk u te k jakiś rezu l­ ta t — gotow ą budow lę na przykład. Można ta k przedstaw ić w ydoby­ w anie: nie jest to niew łaściw e, a przecież nie d o tyk a się w te n sposób isto ty rzeczy. Isto tę w ydobyw ania (H ervorbringen) stanow i bow iem tak ie w prow adzenie (H erbringen), k tó re dobyw a na jaw (vorbringt). Budow anie w prow adza m ianow icie czw orokąt w rzecz, w m ost i w yprow adza tę rzecz jako pew ne m iejsce dobyw a na ja w , w to, co już obecne, k tó re m u dopiero teraz, przez to m iejsce, p rzy ­ zn an a je s t p rzestrzeń.

(15)

Św i a d e c t w a 150 ka — xv — n ależy słow o xexvr), technika. Nie oznacza ono dla G reków ani sztuki, ani rękodzieła, lecz: pozwolić czem uś — jako tem u lu b tam tem u, tak lub inaczej — zjaw ić się jako obecne (das Anw esende). G recy m yślą xexvr), w ydobyw anie, że w zględu na to, że pozw ala ono zjaw ić się czem uś. T ak pom yślana texvę u kryw a się z daw ien daw na w tekto n iczny m elem encie a rc h ite k tu ry . O statnio — bardziej zdecydow anie — u k ry w a się także w technicznym elem en­ cie techniki m aszynow ej. Nie da się jed n ak pom yśleć w yczerpująco budującego w ydobyw ania ani z p u n k tu w idzenia a rc h ite k tu ry , an i budow nictw a inżynieryjnego, an i też połączenia ich obu. Nie o k reśli­ libyśm y go w stosow ny sposób także w t e d y , gdybyśm y chcieli to pom yśleć w sensie pierw o tn ej greckiej zexeę t yl ko ze w zględu n a to, że pozw ala ono u jaw nić się czem uś — tak, że w prow adza w ydobyte, jak o obecne, w to, co już obecne.

Isto tą budow ania jest, że daje ono m ieszkać. Ta isto ta dokonuje się przez wznoszenie m iejsc za pomocą spajania ich przestrzeni.

T y l k o w te d y , gdy jes te śm y zdolni do mieszkania, m o ż e m y budować.

P om y ślm y przez chw ilę o jak ie jś zagrodzie w Schw arzw aldzie, k tó rą jeszcze p rzed d w u stu laty budow ało chłopskie zam ieszkiw anie. Dom urządziła tu u siln a moc o tw ieran ia rzeczy dla prostoty Ziemi i Nieba, Istot Boskich i Ś m ierteln y ch . P ostaw iła ona zagrodę na osłoniętym od w ia tru , południow ym zboczu góry, pośród hal, w pobliżu źródła. D ała m u szerokoskrzydły gontow y dach, stosow nie ukośny, b y mógł udźw ignąć ciężary śniegu, nisko opadający, by ochronić izby przed burzam i w d ługie zimowe noce. Nie zapom niała o kącie ze św iętym i obrazam i n ad w spólnym stołem , p rzyznała w izbach uśw ię­ cone m iejsce połogowi i „drzew u u m arły ch ” (Totenbaum ) — ta k w ta m ty c h stro n ach n azy w ają tru m n ę — i w ten sposób różnym porom życia w yty czyła pod jed n y m dachem tor ich w ędrów ki przez czas. Zagrodę tę zbudowało rękodzieło, k tó re sam o m iało źródło w zam ieszkiw aniu, i używ a jeszcze sw ych narzędzi i przyborów jako rzeczy.

Tylko w tedy, gdy jesteśm y zdolni do m ieszkania, m ożem y budować. G dy w skazujem y na zagrodę z S chw arzw aldu nie chodzi nam oczy­ w iście o to, że pow inniśm y byli i m oglibyśm y powrócić do budo­ w ania takich zagród. Chodzi nam o to, by pokazać, jak zdolne było budow ać zamieszkiwanie, które było.

Z am ieszkiw anie je st jed n a k p o d s ta w o w y m ry se m bycia, zgodnie z k tó ry m są Ś m ierteln i. Być może, dzięki po djętej tu próbie p rze­

(16)

1 6 1 Św i a d e c t w a m yślenia zam ieszkiw ania i budow ania stan ie się nieco bardziej ja s­ ne, że budow anie n ależy do zam ieszkiw ania i jak p rzy jm u je od n ie ­ go swą istotę. P ró b a ta m ogłaby być uznana za u d an ą w w y sta r­ czającym stopniu, g d yby dzięki niej zam ieszkiw anie i budow anie sta ły się problem atyczne i w ten sposób pozostały czym ś g o d n y m

myślenia.

Sam o m yślenie należy jed n a k do zam ieszkiw ania w ty m sam ym sensie co budow anie, ty le, że w in n y sposób — zaśw iadczyć to może

w łaśnie próbow ana tu droga m yślenia.

B udow anie i m yślenie są — w każd ym w ypadku n a swój sposób — nieodzow ne dla zam ieszkiw ania. Nie są jed n a k d la niego w y sta r­ czające, ja k długo za jm u ją się każde z osobna w łasnym i spraw am i, zam iast słuchać siebie naw zajem . To zaś zdolne są czynić w tedy, gdy oba, m yślenie i budow anie, służą zam ieszkiw aniu, gdy pozo­ s ta ją w sw ych g ranicach i w iedzą, że ta k jedno, jak i d rugie po­ chodzi z w a rsz ta tu długiego dośw iadczenia i nieu stan n ej p rak tyk i. P ró b u je m y przem yśleć isto tę zam ieszkiw ania. N astępnym k rokiem n a tej drodze byłoby pytanie: ja k to jest z zam ieszkiw aniem w k ry ­ ty czn y m okresie czasu, w k tó ry m żyjem y? Mówi się wszędzie — nie bez podstaw — o głodzie m ieszkaniow ym . Nie tylko się mówi, coś się w tej spraw ie robi. P ró b u je się zlikw idow ać ów głód przez dostarczanie m ieszkań, przez w spieranie budow nictw a m ieszkanio­ wego, przez planow anie w szystkich spraw z ty m zw iązanych. J e d ­ nakże w łaściw y głód mieszkania nie polega przede w szystkim na b ra k u m ieszkań, choć b ra k ów jest ta k dotkliw y i p rzy k ry, choć stan ow i ta k ą przeszkodę i groźbę. W łaściw y głód m ieszkaniow y jest starszy od w o jen św iatow ych i zniszczeń, starszy także od w zrostu liczby ludności n a Ziem i i sy tu a c ji robotników przem ysłow ych. W łaściw y głód m ieszkania polega n a tym , że Ś m ierteln i zawsze dopiero szu kają u traco n ej isto ty zam ieszkiw ania, że m uszą dopiero

uczyć się zamieszkiwania. J a k to jed n a k robić, skoro być może

bezdom ność człow ieka polega n a tym , że nie bierze on jeszcze w cale pod uw agę właściwego głodu m ieszkaniow ego jako takiego właśnie głodu? Gdy jed n a k człow iek bierze pod uwagę bezdomność, nie jest już ona niedolą. W łaściw ie pom yślana i dobrze zatrzy m an a w p a ­ m ięci je st ona tą szczególną nam ow ą, k tó ra woła Ś m iertelny ch w za­ m ieszkiw anie.

J a k jed n a k inaczej Ś m ie rte ln i m ogliby odpow iadać tej nam ow ie, ja k ty lk o tak, że ze sw ej stro n y sp ró b u ją w ram ach swojej cząstki spro­

(17)

ŚWIADECTWA 152 wadzić (bringen) zam ieszkiw anie w pełnię (die Volle) jego istoty? S p ełn iają (vollbringen) to, gdy b u d u ją — m ieszkając i d la zam iesz­ k iw ania m yślą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W  optyce  Marcina  Lubasia  strategiczne  dla  tożsamości  dyscypliny  intensywne 

Niezaleznosc w mysleniu i dzialaniu jest cechq osobowoSci tworczej Naukowcy, mimo istniejqcych roinic indywidu- alnych w zakresie ,,bycia tworczym uczonym", wyrozniajq sic

Praktycznie wszystkie badania ultrasonograficzne na przestrzeni ostatnich 20 lat wskazują, że kluczową patologią w dac- tylitis jest zapalenie ścięgien zginaczy palców oraz

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Jednak nie może zostać pominięty gatunek (tu traktowany szerzej, jako sposób konceptualizowania idei), który obok powieści grozy i baśni jest fundatorem dzieł science

Było to możliwe tylko dlatego, że „Pales- tra ” potrafiła — poprzez dobór autorów i tematów — wyjść poza ściśle zawodowe problemy i pisać o

Zamiana jednego atomu w mRNA kilkukrotnie zwiększa trwałość i biosyntezę białka w komórkach!!. Grudzien-Nogalska

Druga transza prac została wykonana w latach 2005 – 2010, w Instytucie Architektury Krajobrazu, na Wy- dziale Architektury, w Politechnice Krakowskiej w zespole autorskim w