Aneta Mazur
Tematy oniryczne w literaturze
polskiej po roku 1863 : przegląd
problematyki na wybranych
przekładach
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/1, 25-53
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X X I , 1990, z. l P L IS S N 0031-0514
ANETA MAZUR
TEMATY ONIRYCZNE W LITERATURZE P O L S K IE J PO ROKU 1863
PRZEGLĄD PROBLEMATYKI NA WYBRANYCH PRZYKŁADACH
K iedy m yślim y o tem atach onirycznych w litera tu rz e polskiej, skłon ni jesteśm y sięgać przede w szystkim do tekstów z okresu rom antyzm u albo m odernizm u, do prozy i poezji okresu m iędzywojennego, a także utw orów ostatniego 40-lecia. L ite ratu ra pozytyw izm u na pozór w ydaje się pod ty m w zględem uboga. P ostaram się w dalszym ciągu m ojej p racy udowodnić, że jest inaczej — z konieczności ograniczając om ówienie p ro b lem aty k i do w ybran y ch przykładów к
Co stanow i o specyfice poetyki snów w litera tu rz e epoki pozytyw iz m u? Chyba to, że nie m ają one ustalonego, szczególnie atrakcy jneg o wzorca, lecz dopuszczają całe spectrum możliwości — od rozw iązań cie szących się p rasta rą tra d y c ją do prób w pełni nowoczesnych, niem al eksperym entalnych. Ten przejściow y stan „ferm en tacji” kom plikuje się dodatkow o przez dualizm : poezja—proza. Wiersz, rep re z en tu ją c y z r e guły pew ne stadium postrom antyzm u, wnosi niew iele nowości do lite rackiego oniryzm u drugiej połowy X IX wieku. Ciekawszy m odel w yłania się w utw o rach prozatorskich. W zestaw ieniu z prozą „ ja w y ” proza „sn u ” w ykazuje pew ien stopień niezależności od poetyk postulow anych, od chodzi często od w eryzm u na rzecz symboliczności, alogiczności, naw et wizyjności, dużego ład u nk u liryzm u.
P re sja tendencji w erystycznych m iała i swe dobre strony: stany przedsenne, półsenne i w łaściw a pro jek cja senna oddaw ane są często
1 Nie om awiam — niezależnie od daty powstania — utworów pisarzy uważa nych tradycyjnie za modernistów ani też dzieł ostatniego pokolenia romantyków. Rok 1863 traktuję jako cezurę orientacyjną, z punktu widzenia tematu o tyle wygodną, że już w roku następnym pojawia się Jerzy W. M a r r e n é M o r z - k o w s k i e j („Tygodnik Ilustrowany” 1864, nry 265—270), jedna z nielicznych polskich powieści onirycznych w pełnym znaczeniu tego słowa. Jest to zresztą tekst utrzym any na ogół w poetyce romantycznej, choć przynajmniej jednego z przedstawionych tam bohaterów, Henryka, mamy prawo nazwać „umiarkowanym pozytyw istą”.
z w yraźną tro sk ą o w ierność wobec stanów autentycznych, stanow ią niekiedy żywą ilu stra c ję tw ierdzeń naukow ych. Z taką inspiracją wiąże się nierzadko dyskursyw ność snów, k tó rą m ożna by krytykow ać, gdyby nie fakt, iż p od kreślały ją w łaśnie zarów no ówczesna nauka, jak i lite ra tu ra . Często przem aw ia przez nas w ierność i sym patia dla w izji po ryw ających , niespokojnych, w szerokim rozum ieniu: rom antycznych. Z w ykły one lekcew ażyć pew ne w łaściwości snu, obiektyw nie dostrzeżone przez n aukę pozytyw istyczną:
Senne m arzenia objawiają się najczęściej w kształcie widzeń lub w yrazów połączonych ze sobą w zdania i periody 2.
Sny, w których w ystępują wspom nienia, należą do rzędu rozsądnych, po łączonych nicią logiczną 3.
Ale czy naukow a analiza procesów pow staw ania m arzenia sennego w ystarcza, by stw orzyć jego litera c k i odpowiednik? Czy logiczny w y wód albo dysku rs nie ogranicza k reacy jn y ch możliwości w yobraźni? O d rzucając tkw iący w niej zaczyn fantazjotw órczy, pisarze pozytyw istyczni skazyw ali się sam i na po g ard liw y w yrok potom nych: „B rak w yobraź ni — któż b ardziej od nich jest jej pozbaw iony?” 4 P osługując się innym i k ry te ria m i w artościow ania, praw dopodobnie nie odczuw ali tej s tra ty . Czy była to jed n ak rzeczyw ista s tr a ta i klęska w yobraźni? Po długim okresie w znoszenia m u ró w m iędzy uczuciem a m yślą, natchnieniem a rozum ow aniem , oraz u tożsam iania w yobraźni z natch nien iem i uczu ciem w łaśnie, w iek XX przyniósł zm ianę. R usztow aniem , na k tó ry m wznieść m iano w ielkie w izje literackie, okazała się m yśl dyskursyw na 5. Niewidoczna, bo u k ry ta pod szatą literackości, m ogła w ydaw ać się zbęd na. M iał zatem swe głębokie racje pozytyw izm , gdy się jej nie w stydził, gdy eksponow ał ją w p rzesadn ej, a dla nas drażniącej ilości. D latego i on znalazł w łasne, n iep ow tarzaln e k sz ta łty w cieleń w yobraźni.
Podziwiam y geniusz tych, co przejawam i sw ego um ysłu w ystrzelili nad poziom życia powszedniego i w w ied li nas w św iat zaludniony posągami ziem skiej nieśm iertelności. Darują nam atoli, że pomimo całego zapału, m iewam y chw ile rozwagi i w tych chw ilach przekonani, że czas ślepej wiary i bez m yślnego trzymania się dróg dawnych m inął — analizujem y ®.
Zaiste, gorzkie było dośw iadczenie historyczne tego pokolenia, skoro rozw aga tow arzyszyła n aw et jego snom.
2 W. S z o k a l s k i , Fantazyjne o b ja w y zm ysłowe. T. 2. Kraków 1863, s. 15. * J. O c h o r o w i c z, Liryczna twórczość poetów. Warszawa 1914, s. 129. 4 S. P i e ń k o w s k i , Rak. „Strum ień” 1900, nr 2.
5 H. M i c h a u x (cyt. za: J. R o g o z i ń s k i , Wprowadzenie w: H. M i c h a u x ,
Poezje. Warszawa 1977, s. 10) stwierdził „znikomą tylko przydatność tworzywa
onirycznego dla prawdziwej poezji, którą u w izjonerów najbardziej nawet na tchnionych rodzi przede w szystkim m yśl dyskursyw na”.
Model poetyki onirycznej
A kty psychiczne mają w e śnie zupełnie inny charakter niż na jawie [...] są przeważnie natury wzrokowej; tu i ówdzie mogą temu towarzyszyć m yśli tudzież przeżycia innych zmysłów, jednak widziadła przeważają. Trudność opowiedzenia marzenia sennego pochodzi po części stąd, że m usimy te obrazy przetłumaczyć na słowa 7.
Trudność w p rzy p ad k u lite ra tu ry pozytyw istycznej była tym w ięk sza, że pozbaw iona nowoczesnych sposobów budow ania tek stu — takich jak niespójność, alogiczność, rozluźnienie rygorów stylistycznych i sk ład niowych, jukstapozycje w poezji, stru m ień świadomości w prozie — ska zana była na klasyczne środki wypowiedzi. A więc relacjonow anie w y darzeń, opis sy tu acji czy wizji, przytaczanie expressis verbis czyjejś
wypowiedzi. A nade wszystko iście scjentystyczna dyscyplina, narzu ca jąca wypow iedzi c h a ra k te r abstrakcyjnego, logicznego rozum ow ania, u j m owanego zw ykle w ram y trad y cy jn ej reto ry k i. Zwłaszcza w poezji piętno reto ry k i byw a przeszkodą w zbliżaniu się do istoty snu. A by cały ten balast przezw yciężyć, należało zaakcentow ać jakąś cechę w łaściwą onirycznem u przeżyciu: sugestyw ność, barw ność wizji, natarczyw ość splo tów m yślow ych tow arzyszących doznaniom zm ysłowym , alogiczność, koszmar, zagadkowość.
Na w ytw orzenie w rażenia sennego pro sty m i zabiegam i stać było ty l ko m istrzów — Sienkiewicza, P ru sa, Konopnicką. Większość stosuje m e tody bardziej odtw órcze, odw ołuje się do m odeli poetyk sennych w y pracow anych w przeszłości, do p ra sta re j alegorii, sym bolu, określonego sztafażu i scenerii, pew nego ty p u wizyjności. P ra k ty k u je się p rze d sta wienie treści m arzenia sennego zbliżone do ukazania pew nego frag m en tu jaw y — n a sposób prozatorski lub poetycki. W ybiera się też inne w yjś cie, naw iązu jąc do sztuki z n a tu ry w izyjnej — m alarstw a. D aje to moż liwość przekroczenia granic słowa poprzez opanow anie jego a b stra k cy j- ności dzięki inspiracji innego tw orzyw a, poprzez ożywienie zapożyczo n ym blaskiem . K o n stru k to rzy obrazów onirycznych nie są więc wobec ich m aterii całkowicie bezradni.
N ęcącym wzorcem kreacji snu była Boska K om edia uznana za arcy dzieło z pogranicza jaw y i snu. Wizje Dantego, zwłaszcza z pierw szej części poem atu, stały się sw oistym ekw iw alentem sennego św iata. W raz z kunsztow ną form ą tercy n y i stylem oryginału w y ko rzystu je je Sen
grobów A snyka, o p atrzony czytelnym , uzasadniającym ty tu ł m ottem ,
zaczerpniętym z B oskiej K o m ed ii:
Nie w iem , jak w one zaszedłem dzierżawy, Bo mną owładła senność jakaś duża W chwili, gdy drogi zaniechałem prawej 8.
7 Z. F r e u d , Wstęp do psychoanalizy. Przekład S. K e m p n e r ó w n y i W. Z a- n i e w i c k i e g o . Wyd. 3. Warszawa 1982, s. 115.
8 U Asnyka motto w oryginale. Tu podaję je w tłum aczeniu E. P o r ę b o w i - c z a, według wyd.: D a n t e A l i g h i e r i , Boska Komedia. Warszawa 1965.
Zapożyczenie ob ejm uje także schem at fab u larn y . P odm iot liryczny spotyka przew odnika udzielającego o bjaśnień i w jego tow arzystw ie od byw a p ereg ry n ację po w idm ow ym świecie fantasm agorii. P u lsu jąca zm iennością k ształtó w sceneria, słow a przew odn ika oraz proces w ew n ętrz nych doznań i przem y śleń w łasnych k o n c e n tru ją uw agę n a rra to ra , u su w ając w cień e fe k ty czysto w izualne i n astrojow e. Osłabia je i ro z p ra sza w a rstw a b ogatej w tro p y reto ry k i. W izje A snyka u stę p u ją sugestyw - nością i rozm achem sw em u wzorcowi, spro w ad zają się często do ilu s tra cji pew n ych treści m yślow ych — ilu stra c ji pozbaw ionej spontaniczności i głębi średniow iecznej alegorii. P rzy p o m in ają pom patyczne, X IX -w iecz- ne m alow idła akadem ickie, a jeszcze b ardziej prak ty k o w an e ówcześnie „żywe ob razy ” :
Ze łzami w oczach, w błyskaw ic koronie, Na piedestale, z złotą harfą w ręku, Siedział lutnista na obłocznym tronie. Nogę swą oparł na liktorskim pęku I drżącą ręką kładł na złote struny,
f... ]
[... ]
Obok na stosie strzaskanych oręży Przy popielnicy z prochami olbrzyma D w ie dziewic: jedna wstrząsa kłębek węży I nóż skrwaw iony, jak Nem ezys gniewna; Woła: „Kto za mną, nim umrze, zw ycięży” 9.
Czytelnie rozm ieszczone fig ury , ich u k ład i gesty, akcenty b arw ne i św ietlne — w szystko to zastygło i znieruchom iało do tego stopnia, że naw et słowa w ypow iadane przez postacie zdają się być u trw alon e na k sz ta łt średniow iecznych ilu stra c ji — n a w stęgach w ijących się wokół ust.
W duchu B oskiej K o m ed ii u trz y m a n y jest także S en odrodzenia B ogum iła Aspisa. P o jaw iają się znowu, choć w nieco in n ej szacie s ty li stycznej, n ierealne k rain y w yobraźni i w ędrów ka sam otnej jednostki po ziem i, piekle i niebie. P o jaw ia się też n iebiańska przew odniczka i po- cieszycielka. Rozpoczęty klasyczną inw okacją do Boga Syjonu, poem at A spisa jest w dużym stopniu stu d iu m w ew n ętrzny ch rozw ażań i uczuć p odm iotu lirycznego. M iejscam i jed n ak o tw iera się widok n a dynam iczne wizje m alarskie. Oto np. obraz piekła:
Czerwone ognie w iały przez ich kraty: Żużle i law y skrzące jak szkarłaty
Przez spód i w ierzch ich rzeką się toczyły... Gdym w próg ich w stąpił, błysnęły m i łuny W ielkich pożarów niby krw aw e słońca. I gdziem nie spojrzał, zewsząd, jak z tysiąca Puszcz, biły w pomrok b łyski i p io ru n y !10
9 A. A s n y k , Sen grobów. W: Poezje. Wstępem poprzedził S. L i c h a ń s k i . Warszawa 1974, s. 258—259.
Zm ąconem u rytm ow i groźnych scenerii piekielnych przeciw staw ia się spokojny, jednolity w kolorystyce i pełen łagodnie narastającego św iatła obraz alegorycznej postaci Sztuki. Św ietlista zjaw a niebiańska przypom ina nie tylko Beatrycze, ale i jedno z niezliczonych w cieleń M uzy w historii sztuki. Obydw ie tradycje: chrześcijańska i staro ży tn a stop iły się tu w jedno; „piana m orska” k o jarzy boh aterk ę poem atu z A frodytą, w ieniec z kłosów i gwiazd z D em eter, krąg znaczeń chrześci jańskich przyw oływ any jest nie tylko przez eksponow anie bieli i a try b u t skrzydeł anielskich, ale i poprzez obraz w niebow stąpienia niew ieściej po staci. Na rozpow szechnienie tego typu alegorii w skazuje G rottgerow ska M uza z pow stałego m niej w ięcej w tych sam ych latach cyklu W ojna n . P u n k te m kulm inacy jny m S n u odrodzenia jest w prow adzenie b o hatera w św iatłość p raw dy. O bjaw ienie następuje rów nież w m iejscu u trw alo n y m tra d y c ją — n a szczycie góry. Blask p raw d y ujrzeć m ożna tylko w tedy, gdy spogląda się z wysokości na cały św iat stw orzony.
O bydw a w spom niane poem aty ch arak tery zu je osobliw y sposób b u dow ania n a stro ju onirycznego, zagęszczania go poprzez inkrustow anie rela cji frazeologią w rodzaju: „I nie wiedziałem , czy to sen, czy jaw a ” ; „blaski i dziw y / Z nikły snem ” 12.
Tw orem zrodzonym z ducha w yobraźni dan tejsk iej jest także fra g m en t poem atu W łodzim ierza Stebelskiego Rom an Zero, poświęcony opi sow i delirium . A m bicją poety było ukazanie „tragedii m ózgu” — za m ierzenie godne d ru g iej połowy X IX w ieku. Tekst m iał być niepoetyc- ką, chłodną analizą zjaw iska obłędu. Czy a u to r słowa dotrzym ał? Można m ieć co do tego w ątpliw ości, biorąc zarów no pod uw agę różnorodność stylizacji, jak i w ysm akow ane m alarskie fantasm agorie:
Tam, na marmurach drzemią ichtiozaury, A kły im zm ywa biała szklista fala. Orangutany, strojne w zw iędłe laury, Nad pizangami przelatują z dala, A z drzwi zaw iasów budzą się centaury I w net bytowa walka się rozpala — Boa-constrictor z tamaryndy lasu Wychyla łeb ze złota i atłasu 1S.
Do słynnych scen piekielnych z B oskiej K om edii zbliża w idziadła ry tm proteuszow ych przeobrażeń, jakim podlegają. Pokrew ieństw o w i doczne jest też w ostrej i jak u Dantego realistycznie oddaw anej tkance w idziadeł, pozbaw ionych jednak sennej zwiewności. Ten drobiazgow y natu ralizm , bliski grotesce, w yw ołuje skojarzenia z m alarstw em H iero nim a Boscha. W arto dodać, że w świecie udręczonej w yobraźni bo hatera nie brak stw orów m itologicznych. P rzepływ a rów nież m ateriał nag ro
11 Grottgerowski cykl Wojna powstał w latach 1866—1867. 12 A s n y k , Sen grobów, s. 242. — A s p i s, Sen odrodzenia, s. 18. 18 W. S t e b e l s k i , Roman Zero. Lwów 1883, s. 110.
m adzony w pam ięci, jedn ak głów nym tw orzyw em halucynacji są obrazy, w k tórych w y stęp u ją zw ierzęta. „T ragedia m ózgu” reje stro w a n a jest z w yraźną tro sk ą o przekazanie w szelkich w rażeń zrodzonych w stanie
delirium .
Spośród rodzim ych tra d y c ji poetyki ekw iw alent snu odnajdyw ano w A n h ellim , w jego zjaw iskow ym , zam k n ięty m w łańcuchu przep ły w a jących w izji świecie, w jego m ate rii zw iew nej i św ietlistej. P ra w d o podobnie tak im i skojarzeniam i pow odow any, nazyw a E dw ard T atom ir swój poem at S n e m o grobow cu A nhellego. Początkow e w ersety tego u tw o ru w pro w ad zają nas w ten sam k rąg postaci, jakie spoty k am y u Sło wackiego:
Widziałem w e śnie, jako czasu onego w dalekiej krainie śniegów i ciem ności zmarł był m łodzieniec sm utny z m yślą o tym, azali n ie był przeznaczony na ofiarą odkupienia?...
Jego lodow ego grobowca stróżem była Eloe, anioł pilnujący spokoju i ciszy m ęczenników, co znaleźli w tej ziem i uspokojenie. Na im ię mu było A n h e lli14. Oniryczne możliwości tkw iące w tak ie j koncepcji nie zostały rozw i nięte, posłużyły jedynie do zbudow ania ram y kom pozycyjnej dla obszer nego w ykład u Szam ana. U T ato m ira pojaw ia się rów nież scena alego ryczna, podczas k tó re j m istrz objaw ia uczniom praw dę o przyszłych i m i nionych dziejach św iata. A zatem m am y do czynienia z p ra s ta rą form ą snu w postaci epifanii, k tó ra za p ośrednictw em jakiejś osoby spływ a na śniącego. Posłużył się nią już K ochanow ski w słyn nym Trenie X I X , opatrzonym p od tytu łem : albo sen. S prow adzając istotę przeżycia sennego do w ygłaszanej kw estii, czyli dopuszczając w targnięcie żyw iołu d y sk u r- sywnego, pozostaw ia ona niew iele m iejsca dla innych efektów .
Zbliżony k lim atem w iersz M irona W idzenie należy do najoszczęd niejszych relacji sennych. Także tu ta j dialog prow adzą dwie osoby: „ m istrz ” i „uczeń” :
Dzisiaj w nocy cudna dusza Przyszła do m nie w srebrnej mgle. Był to jasny duch Juliusza I wyszeptał: „kochaj m nie” 15.
Je d y n y m elem entem m arzen ia sennego jest owa „ sre b rn a m gła” — echo w izyjnych tech n ik m alarskich. W sztuk ach plastycznych, naw et jeszcze w epoce, gdy w idzenia tra c iły już swą n iebiańską prow eniencję, przedstaw iano treści oniryczne za pom ocą obłoków, tu m anów i mgieł. Pozw alało to zaznaczyć ich odm ienność, zróżnicow ać esencję i kon systencję.
14 T - η [E. T a t o m i r ] , Sen o grobowcu Anhellego. Kraków 1894, s. 3. 15 M i r o n [A. M i c h a u x ] , Widzenie. W: Poezje. Warszawa 1884, s. 116.
Bogatszą scenerię senną posiada epifania ze S n u powstańca M arii B artusów ny. Obszerną przem ow ę persony pouczającej śniącego poprze dza n astęp u jący obraz:
Był na olbrzymim pustym cmentarzu, Nad którym zwisła noc czarna, W środku stał ołtarz, a na ołtarzu Dymiła czara ofiarna.
Liczne mogiły w lewo i w prawo Wśród chmur czarnego całunu, Czasami tylko błyska jaskrawo Szkarłatna wstęga piorunu, U stóp ołtarza w cierniów koronie, W śnieżną odzianą bieliznę, Skutą, błagalnie wznoszącą dłonie, Poznał młodzieniec — ojczyznę ie.
Statycznie skom ponow ana w izja nie posiada znam ion m arzenia sen nego, zbliża się natom iast do utrw alonego tra d y c ją alegorycznego m o ty wu m alarskiego, którego wym ow a jest całkowicie p rzejrzysta. P ostać kobieca zstęp ująca do grobu jako alegoria zniew olonej Polski obecna była już w ikonografii X V III-w iecznej. Po trag edii pow stania w izerunek n ab iera cech jeszcze bardziej dram atycznych — Polonia M atejki klęczy ze złożonym i do zakucia przez opraw ców rękam i, Polonia G ro ttg e ra to skulona, zak ap tu rzo n a postać na gruzach, z dłońm i w dybach. W szystkie te ujęcia, nie w yłączając poetyckich, tchną klasycznym spokojem , p a te tyczną, milczącą żałobą pozbawioną przesadnej ekspresji. Szlachetne ry sy tw arzy i p ełna godności postaw a n iew iasty M atejki, piękne ciała efebów -w yzw olicieli otaczających Polonię G ro ttg era — ból i cierpienie zam knięte w form ach klasycznie wyw ażonych, barw ach czystych i do stojnych. U B artusów ny klęska i niew ola są wolne od brudu, w yszla- chetnione. Ale m etafo ra m yślowa, leżąca u podłoża tej klasycyzującej wizji, jest zdecydow anie rom antyczna. W ujęciach sym bolicznych żyje sty l, jakim zw ykła przem aw iać rom antyczna poezja.
W Dwóch w idzeniach Bolesława Czerwieńskiego próżno szukalibyśm y jakichkolw iek śladów oniryczności. P rzed oczyma śniącego rozgryw a się coś w ro d zaju te a tru alegorii, przyw odzącego na m yśl d ram a ty średnio wieczne, w k tó rych główną rolę odgryw ały personifikacje określonych pojęć. U Czerw ieńskiego C zarny O lbrzym to biedota, B iały O lbrzym — elita społeczna, K arliki — stan średni, G arb us — nauka, S tarzec — Kościół, M atka — ojczyzna, Słup — a p a ra t władzy. G dyby nie p rze ładow anie k onkretem , pow stałaby może z tego m ateriału jakaś n am iast ka m arzenia sennego. Tym czasem chyba tylko zastan aw iająca p u stk a otaczająca in terlo k u to ró w sygnalizuje, że zn ajd u jem y się w świecie nie rzeczyw istym — podobnie alegorie m alarskie tkw ią często w nieokreślo 18 M. B a r t u s ó w n a , Sen powstańca. W zbiorze: W jubileuszową rocznicę
nej, tajem niczej próżni. R ealizm szczegółu nie potęguje tu ostrości w i dzenia, jak w p rzy p a d k u poem atu Stebelskiego, lecz mąci i zakłóca k o n w encję alegoryczną.
Nie zawsze przecież sojusz alegorii i realizm u kończył się tak im dyso nansem . W Śnie Leonka K onopnickiej p rzejaw ił się jako k reacja h a r m onijna. W erystyczne u jęcie czterech sym bolicznych obrazów z udzia łem w ieśniaka, ry cerza, rzem ieślnika i in te le k tu a listy nie naruszyło w y m ow y alegorycznej u tw o ru . R ytm efektów dźw iękow ych pozostaje tu w zgodzie z ry tm e m p ojaw iających się i zanikających w izji, co m a im itow ać fenom en sennej percepcji. Mimo prób nadania w izjom d y n a m icznego c h a ra k te ru całość rob i w rażenie sta ra n n ie w ykończonych obrazków , opracow ujących cztery m o ty w y pojęciowe. Z uw agi na czte- roczęściową kom pozycję u tw ó r przy p o m in a cykl m alarski, te tra ty k , spo ty k a n y w sztuce secesyjnej i spełn iający podobną funkcję 17.
Tw órcze zetknięcie dwóch przeciw staw nych żywiołów nastąpiło w now eli S en Bolesław a P ru sa, gdzie zarów no pierw iastek alegoryczny, jak i realistyczny, osiągnęły swego ro dzaju apogeum. P rzejask raw ien ie dało w rezu ltacie now ą jakość, bliską pod w ielom a w zględam i m aterii m arzenia sennego. B ohater — podm iot sn u — w ęd ru je po zaśw iatach, odkryw ając, podobnie jak bib lijn y Daniel, sym bolicznie upostaciow ane p raw d y filozoficzne. Być może sceptycyzm , a także skłonność do re fle ksji i anality czny ch obserw acji, jakie w y kazuje m łody stu d en t, pow odują, że elem ent d y sk u rsy w n y w rela cji sen n ej rozrasta się do znacznych roz m iarów.
S cjen ty sty czny m i zaśw iatam i rządzą p raw a ziem skiej fizyki. W eryzm re je s tru je tu ta j nie ty lk o sensualistyczną pow ierzchnię zjaw isk, lecz także procesy quasi-chem iczne, zachodzące w m aterii zaśw iatów. Tym sam ym realizm dochodzi do w łasnego kresu, o dkryw a sw oje w łasne za przeczenie — fan tasty k ę. Może tylk o zbyt w ykoncypow aną jak n a fa bułę senną.
N atom iast obrazy sym boliczne zaw arte w tej noweli przypom inają au ten ty czn e w izje senne. W trosce o dokładne i p rzejrzy ste zilustro w a nie koncepcji m yślow ych przyw ołane zostają fra g m en ty jaw y. G dyby nie analityczne kojarzenie, jakiego dokonuje n ieu stan n ie bohater, pozo stały b y one w zajem nie sobie obce — nie skoordynow ane, niespójne. U odbiorcy nie podążającego w ślad y m łodego s tu d e n ta pow stać może w rażenie o n irycznej alogiczności, jed n ak śniący nie p otrzebuje objaśnień, pojm uje łatw o sens w szystkich figur. Sen staje się z tego pow odu tw o rem nieco sztucznym , rodzi się dysonans m iędzy pow agą zagadnień, jakie porusza now ela, a sty le m w ypow iedzi — na ogół hum orystycznym ,
17 Zob. H. H. H o f s t ä t e r , Symbolizm . Z niem ieckiego przełożył S. В ł a u t. Warszawa 1980, s. 133.
wręcz rubasznym . Cóż, u tw ó r P ru sa n ap isan y został w epoce, gdy z re zerw ą odnoszono się do wszelkiego rodzaju epifanii.
Omówione dotąd alegorie odw oływ ały się do biblijnych p rototypów jako do w zorca form alnego, w k tó ry w pisana była now a treść. N a p a ra frazę biblijnego m otyw u onirycznego zdecydow ał się M iron w Śnie Ja-
k u b o w y m . Z niejasnej, lapidarnej wizji starotestam en to w ej, zaw artej
w Księdze R odzaju (28, 12— 13) zapożyczył jednak tylko scenerię: Po wielkich schodach od nieba do ziemi,
W wieńcach laurowych i szatach w eselnych Siedziały d u ch y18.
N iew ytłum aczalna groza, tchnąca z w idzenia biblijnego patriarch y , ustęp u je w izji łagodnej, św ietlistej, w k tó rej ukazuje się „rep ublika słońca”. Z nika Bóg A braham a, objaw iający potom kow i jego przyszłą chwałę. W w ersji now ożytnej ku śniącem u zstąpić może jedynie p rze w odnik — „anioł snów ” . R eakcją jaźni odbierającej przesłanie snu jest ja k zw ykle sn u jąca się nić refleksji.
Omówione dotychczas przypadki w ykazują pew ną praw idłowość. M imo in spiracji płynących ze sztuk plastycznych jakości w izualne pełnią zawsze rolę służebną wobec pierw iastka m yśli dyskursyw nej. Są jakby pierw szą w arstw ą m aterii sennej, na któ rej w y ra sta ją — często w for m ie alegorii — koncepcje filozoficzne i religijne, rozw ażania psycholo giczne i socjologiczne. Oniryczność natom iast osiąga się za pomocą dosyć stereotypow ych chw ytów .
Istnieje przecież sen, k tó ry obyw a się bez w spierającego kom entarza. M yślę o w izji b ohaterów z noweli W m gle Sienkiewicza. T u ta j cała tro sk a n a rra to ra skupia się n a odtw orzeniu fa k tu ry m arzenia sennego. Z w raca uw agę niesam ow ity obraz przyrody, bezszelestny pochód tłu m u wędrow ców , b rak ich k o n tak tu z otoczeniem, m artw o ta żałobnych ges tów:
Przechodzili polem [...] niedaleko od sanek. A le kroki ich, lubo strudzone i ciężkie, nie w ydaw ały najmniejszego szelestu. Nie było słychać ani brzęku kos, ni gwaru rozmowy [...], m ieli głowy pochylone na piersi i przeciągali — nie jak żołnierze w pochodzie, ale raczej tak, jak ludzie idą na procesji lub za pogrzebem 1S.
Skąd ów drobiazgowy, rzeczowy sposób obserw acji, tak przejm ująco skojarzon y z aurą wizyjności? Czy w ynika on ze zw ycięstw a ten d encji realistycznej? Istnieć może inne w ytłum aczenie, inne źródło in spiracji — k a rto n y G ro ttg era. Na długi czas u kształtow ały one polski typ w yobraźni patriotyczne], poruszając tę najczulszą s tru n ę w rażliwości odbiorców. Ś w iat pow stańczy, właściwie obcy dziełom Sienkiewicza, przypom ina tu w izję G rottgerow ską. Z niej czerpie drobiazgow y opis ry n sz tu n k u ,
18 M i r o n [A. M i c h a u x ] , Sen Jakubowy. W: Poezje, s. 24—25. 18 H. S i e n k i e w i c z , W mgle. W: Nowele. T. 3. Warszawa 1978, s. 359.
postacie chłopów -kosynierów , fig u rę księdza z k a p tu re m i krzyżem , n a w e t sylw etkę psa-tow arzysza. Z askak u je surow a dw ubarw ność obrazu, rysow anego w bieli i czerni — rów nież echo techniki m alarskiej w spo m nianych kartonów . Z G ro ttg e ra pochodzi wreszcie w zajem ne p rzen ik a nie się realizm u i m istycyzm u 20. Może dlatego też zbędny sta je się ja k i kolw iek kom entarz.
Inaczej dzieje się w Sienkiew iczow skich „błogosław ionych w idze n iac h ” 21, k tó re są jak g d yby snam i na jaw ie. Z n a jd u je m y w nich często stylizację n a re lig ijn y i sarm acki barok. B ohater N iew oli ta ta rskiej do strzeg a „niew iastę ze słodkim obliczem ” 22, p ojaw iającą się w otoczeniu anielskich zastępów . Rów nież M arysia z opow iadania Za chlebem za wdzięcza sw ą epifanię postaciom anielskim . Oba w spom niane „zachw y cenia” dusz bliskie są w izjom barokow ej ikonografii, k tó ra upodobała sobie szczególnie anioły, kw iaty, religijność niem al senty m entalną, p eł ną słodyczy.
W idzenie konającego z L a x in tenebris lu cet rozpoczyna się od r e a listycznego przed staw ien ia postaci, k tó ra okazuje się przybyw ającą z za św iatów duszą. C zynnikiem sy gnalizującym cudowność jest św iatło, n a rasta ją c e aż do p u n k tu kulm inacyjnego, k tó ry dla b o h atera oznacza przekroczenie granicy m iędzy życiem a śm iercią. W izja Sienkiew icza, zdecydow anie now atorska, u w aln ia się od ten dencji naśladow czych, jakie ciążyły na w cześniej om aw ianych p o ety k ach onirycznych.
L ite ra tu ra pozytyw istyczna, jak b y n iepew na swoich możliwości, z w ra cała się często ku znanym i u zn an y m wzorcom : odw oływ ała do ro m a n tyzm u, naw iązyw ała do D antego, czerpała inspirację z m alarstw a. W zbo gacenie w rażliw ości na barw ę, kształt, św iatło nie pom agało jed nak w próbach re k o n s tru k c ji m arzen ia sennego, prow adziło zazw yczaj do kom ponow ania alegorii, w y rażającej m yśl p isarza oszczędnie i czytelnie. „P raw dziw a idea w sztuce — to alegoria w yrażona za pomocą kano n ó w ” — d rw ił w 1883 r. A n to ni S y g ie ty ń s k i2S.
A legoria nie m ogła być najszczęśliw ym rozw iązaniem dla lite ra tu ry p e n e tru ją c e j k rain ę snów. P araliżow ała aktyw ność podm iotu m arzenia sennego, k tó ry staw ał się b iern y m obserw ato rem fig u ra ty w n ej scenerii, uczestnicząc w znikom ym stopniu w k ształtow aniu fab u ły onirycznej. Jego doznania polegały n a rozszyfrow aniu, zrozum ieniu i przysw ojeniu p ew n ej m yśli. P rz y n a jm n ie j pod jed n y m w zględem sen alegoryczny
20 Zob. W. O l k u s z , A r tu r Grottger — m e dium przeżyć narodu. Z dziejów re
cepcji twórczości plastyc zne j przez polskich pisarzy pozy tyw isty czn yc h . „Zeszyty
N aukow o-D ydaktyczne WSP w Opolu”, Filologia Polska, z. 21 (1982), s. 26. 21 H. S i e n k i e w i c z , „Lux in tenebris lucet”. W: Nowele, t. 3, s. 244. 22 H. S i e n k i e w i c z , Niew ola tatarska. W: jw., s. 29.
28 A. S y g i e t y ń s k i , K alejdoskop artystyczn y. W antologii: Z dziejó w pol
skiej k r y ty k i i teorii sztuki. T. 2. (Opracowały [...] I. J a k i m o w i c z , [...] A. P
przypom inał jednak sen rzeczyw isty: tw o rzy ły go elem enty realn e skła dające się n a n ierealną całość.
O dm ienne możliwości otw ierała rezy g nacja z tra d y c y jn y c h poetyk onirycznych. K onsekw encje takiej decyzji b y ły rozm aite. Z darzały się np. opisy snów nie różniących się szczególnie od jaw y. Nie znikał w nich wszakże pierw iastek symboliczny, sw oisty ekw iw alent sytuacji onirycz- nej. M arzenie senne u jęte w postać baśniow ej paraboli spotykam y często w utw o rach Asnyka. Z apatrzonym w wodę albo w kw iaty dziew czętom uk azują się m ieszkańcy św iatów fantazji, w abiąc i kusząc, zapraszając do k rain y cudów, a potem bezlitośnie odtrącając. Sym bolicznie zbudo w an a sytu acja, zgodnie z regułam i baśni, ujaw n ia i ocenia określone zachow ania ludzkie. P iękn y m ujęciem sym bolicznym w yróżnia się w iersz
D ziw n y sen, k tó ry łączy u k ry te tęsknoty i p rag n ien ia z odw iecznym
cyklem żywiołów:
D ziwny sen miałem z wieczora, Trwał jakby przez wieczność całą — Tyś była falą jeziora,
Ja byłem nadbrzeżną sk a łą 24.
S ubtelną sym boliką kw ietn ą posługuje się ero ty k Gaw alewicza, Sen
ko n w a lio w y :
Ś niły mi się konwalie noc całą, Strugę woni rozlewając dokoła... Z perłą rosy błyszczącą u czoła I ty byłaś konwalią też białą — A dwa liście szerokie, zielone,
Nad twym czołem się plotły w koronę 25.
U K onopnickiej sny w izyjno-sym boliczne jaw ią się jak o bardziej zagęszczone w n astro ju , barw ie i świetle. Zwłaszcza Jaśkó w sen n ab iera c h a ra k te ru autentycznego doświadczenia onirycznego, k tó ry m rządzi czę sto tajem n y , radosny niepokój. W rażenie takie potęguje szczególnie za kończenie utw o ru , operujące m istrzowsko efektam i plastycznym i i dźw ię kowym i.
O kreślonym konw encjom w izyjno-sym bolicznym podporządkow ała poetka S e n Jerm aka. R elacja XVI-wiecznego Kozaka, leksykalnie i s ty listycznie o dtw arzająca jego język, otw iera zaczarow ane w rota baśni ruskiej. Z w łaściw ą jej przesadą opisane zostały bogactw a Syberii, roz m ieszczone w czterech stronach św iata. M etaforycznie przedstaw iony został podbój dokonany przez Jerm aka:
I machnąłem od zapadu
[ 1
24 A. A s n y k , D ziw ny sen. W: Poezje, s. 90.
I m achnąłem od północy, I chan Kuczum pozbył mocy... I m achnąłem z jużnej strony, I padł jego łeb g o lo n y !28
D ynam ika, buńczuczny rozm ach, bezkres p rzestrzen i k ró lu ją w p ie rw szej części w idzenia. K o n tra stu ją z nią w yraźnie dalsze p a rtie utw oru. W sym bolicznej w izji odsłan iają się przyszłe dzieje ow ej bajecznej k ra i n y m ającej się stać m iejscem kaźni. Z m ienia się też c h a ra k te r sennych obrazów : realisty czn e scen y m ęczeństw a zesłańców przyw odzą na m yśl oszczędną, choć p atety czn ą w izyjność U stępu III części Dziadów. Z n a j dziem y tu i k ib itk ę m knącą po śnieżnym stepie, i m etaforę u kazującą upokorzony św ia t u stój rosyjskiego cara. Surow ość i groza b ijąca z p rze sła n ia u tw o ru każe zapom nieć o senn ej iluzji, niem niej m am y praw o nazw ać S e n Jerm a ka jed n ą z n a jb a rd zie j ku nsztow nych w izji onirycz- n y ch ta m te j epoki.
U stęp u ją m u zdecydow anie S e n M irona i w iersz G lińskiego pod ty m sam ym ty tu łem . W arto o nich w spom nieć, bo należą do unikatow ych raczej tek stó w poetyckich rez y g n u jący ch w opisie snu ze scen sym bo licznych. P ierw szy jest m igaw kow ym o brazkiem nocnej, burzliw ej sce n erii m orskiej i jego oniryczność sprow adza się na dobrą spraw ę do ty tu łu . D rugi w iedzie nas do A rkadii, azylu w ielu poetów , odnajdy w an ej n a jła tw ie j w e śnie. W ym arzona k rain a jest rajsk im ogrodem n a tu ry , skąpan ym w w iecznym słońcu, p ełn y m szczęśliw ych doznań zm ysło w ych, pozbaw ionym św iadom ości grzech u i zachow ującym łączność z Bogiem:
I nie znano trwogi grzechu, Nie widziano widma zbrodni; Nakarm ieni b yli głodni, Ust n ie było bez uśmiechu...
W każdym szmerze, w każdym echu D źw ięk słyszałeś: Nieba godni!
...Wyśnił mi się św iat — bez grzechu !27
P roza n a w e t w snach nie zagląda n a ogół do k ra in y fantazji. Bez pom ocy alegorii czuje się n a w e t do tego niezdolna i woli poprzestać n a w izjach niew iele różniących się od jaw y. M arzenie senne nie tra c i tu n ig d y łączności ze św iatem realn y m , a niek iedy całkow icie przed nim u stęp u je. Do w izji zbliża się może n a jb a rd zie j sen farao n a z powieści P ru sa. Za p o śred nictw em obrazu sym bolicznego objaw iają się p raw d y niedostępne oczom zw ykłego śm iertelnika. Ludzkie m odlitw y p rzybie ra ją form ę sk rz y d la ty c h ptaków , w zb ijających się ku Am anowi, szep czących sw oje błagania. N adprzyrodzone zjaw isko rozgryw a się na tle realistyczn ie p rzed staw io n ej p an oram y Egiptu.
2®M. K o n o p n i c k a , Sen Jermaka. W: Poezje. Wyd. zupełne, krytyczne. Opracował J. C z u b e k . T. 8. Warszawa [1915], s. 109.
Nie szczegóły jednak nad ają ton całości, lecz p ersp ek ty w a w iecz ności, jaką przynosi spojrzenie wszechw ładnego bóstw a. Realia codzien nego tru d u n a b ie rają znam ion w artości wyższych, absolutnych; łaskaw e w ejrzenie boga w każdej chwili może przem ienić je w pełen św iętości ideał. P rzesycenie jednostkowego, szczegółowego tym , co ogólne, doko n u je się dzięki rep rezentatyw ności i typowości ukazanych sytuacji. P seud orealisty czn y obraz przeobraża się w m etaforę egzystencji ludz kiej.
Zarów no Faraon, jak i W idziadła łączą senne doznania z chw ytam i znanym i dziś z techniki filmowej. W W idziadłach pojaw ia się n aw et rzekom y „k in em ato graf” . W zbiorowym w idzeniu sennym zam roczo n ych w inem jegomościów ściana staje się ekranem , n a k tó ry m w yśw ie tla n e są obrazy. Zgodnie z zasadam i m ontażu u k ład ają się one w ciąg ujęć m igaw kow ych. P rzed oczami widzów, k tó rzy bez zdziw ienia ko m en tu ją swoje wizje, przesuw ają się sceny z życia m ieszkańców W ar szaw y w różnych m om entach dziejowych. Obrazom tow arzyszą efek ty dźwiękowe. Z arejestrow an y został z w ielką precyzją w ygląd ulic, domów, m ieszkań. C hw ilam i rela cja przypom ina jed n ak zw yczajną n a rra c ję po wieściową.
Do ro li autonom icznego opowiadania u ra sta sen b ohatera U źródła Sienkiew icza — może dlatego, że spisany został przez śniącego niejako
post fa ctu m . M istrzow sko opowiedziana h isto ria w y tw arza iluzję sp ra
wozdania z czegoś, co istotnie zdarzyło się w świecie realistyczn ej fikcji. Oto panna z bogatego dom u i ubogi stu d en t przeżyw ają szczęśliwe dni narzeczeńskie w oczekiw aniu n a wesele. R elacja jest oszczędna w stylu, w prow adza jednak n a stró j radosnego uniesienia, k tó ry potęguje jeszcze zakończenie. I może ta delikatna aura, spow ijająca opisane w ypadki, bliska jest n ajb ard ziej m arzeniu sennemu.
M iejsce oderw anych od ziemi św iatów onirycznych z ajm u ją więc rodzajow e obrazki z życia m ieszczaństw a — spokojnego i dostatniego. Nie zniknęły przecież zupełnie sn y innego rodzaju: sny-sym bole, sn y-w i zje. Św iadczą o ty m choćby dwie paraboliczne przypow ieści P ru sa: Sen
Jaku ba oraz N aw rócony. Pierw sza to opowieść o m asow ym pow rocie
Żydów do Ziemi O biecanej pod przew odnictw em dem agogicznego m ło dzieńca. Tylko ledw ie zauw ażalna granica oddziela w iarygodne im itacje sy tu a c ji życiow ych od ich groteskowego lub sym bolicznego zniekształ cenia. Tekst P ru sa m iesza zręcznie rodzajow e scenki satyryczne, w ątk i biblijne i oniryczne alogiczności, tw orząc in try g u ją c ą w sw ej w ym ow ie całość.
Do św iata fantazji w stępuje n atom iast znacznie śm ielej b o h ater Na
wróconego. Jakże osobliwie w ygląda piekło, do którego w kracza z a tw ar
działy grzesznik! Nie jest to rom antyczne piekło z poezji Aspisa. Raczej już piekło XIX-w iecznego m ieszczaństw a — z oficjalną salą rozpraw , z diabłem i grzesznikam i w postaci urzędników sądowych, z ogniem
piekielnym , z żelaznym i drzw iczkam i, spoza k tó ry ch dochodzą jęki po tępionych. G roza u tra c iła tu m alowniczość, jaką z n ajd u jem y jeszcze w Opowieści w ig ilijn ej Dickensa, praw dopodobnej inspiracji N aw róco
nego, D em oniczny m ieszczuch żyje w p o n u rej norze pełnej n a jro z m a it
szych rupieci. A poniew aż grzeszy w łaśnie pożądaniem m aterialn y ch przedm iotów , więc i przedsionek piek ła widzi jako skupisko brzydkich, zbędnych rzeczy. O dkrycie dem onizm u m artw y c h przedm iotów zdaje się zapow iadać już koszm ary K afki. P iekło i św iat doczesny w now eli P ru s a posiadają w iele cech w spólnych i k ied y bo h ater podchodzi do zakratow anego okna sali sądow ej, w idzi przez nie swoje w łasne podw ór ko. Również p rzed m io ty przechodzą z jedn ej s tre fy do drugiej. Tak rozum iane piekło okazuje się po p ro stu obrazem X IX -w iecznej cyw ili zacji w ielkom iejskiej, u jrz a n y m w k rzy w y m zw ierciadle. P rzypom ina się w ty m m iejscu Sw edenborg ze sw ym i zaśw iatam i zbudow anym i na po dobieństw o otaczającej rzeczyw istości.
W izję po w stającą w świecie czystej m yśli, pozbaw ioną niem al doznań w izualnych, przynosi z kolei S en Dygasińskiego. O pisana tam sy tu acja w ygląda na jed en z dręczących koszm arów sennych. Oto bo h ater widzi siebie na ław ie oskarżonych, zostaje skazany, ale po egzekucji przez ścięcie w iedzie dalej sw ój niesam ow ity żywot. Szansa spotęgow ania n a stro ju grozy nie została jed n ak przez a u to ra w y korzystana. Przeżycia b oh atera spro w ad zają się do w n ikliw ych rozw ażań nad n a tu rą więzi m iędzyludzkich. Rzekom y sen sta je się w gruncie rzeczy stu d iu m psy chologicznym .
W hum oresce K lem ensa Ju n o szy (Szaniawskiego) S en na kw iatach im pulsem w izji sta je się nie siła nadprzyrodzona, lecz jaźń samego bo h a te ra . T y tu ł u tw o ru zdaje się być dow cipną aluzją do po p u larn y ch w ow ym czasie m otyw ów m alarskich, p rezen tu jący ch subteln e a k ty ko biece pośród k w iató w 28. U Szaniaw skiego m iejsce pięk nej niew iasty z a j m uje... biedny Żydek, w onne posłanie z kw iecia okazuje się n atom iast kopicą siana, n a k tó rej odpoczyw a stru d zo n y w ędrow iec. Pojaw ia się zresztą i k w ia te k — w fu n k cji p arodystycznej:
Dostrzegł koniczynę [...] To jest śliczny kw iatek — pom yślał — najpięk niejszy kw iatek na św iecie. Korzec byw a po trzydzieści rubli i drożej. Cudny k w ia t!29
W ciągu obrazków rodzajow ych u k ład a ją się p rzed śm iertn e ro je n ia s ta re j h a n d la rk i z N ieprzespanego sn u pani M a d e jo w e j Gom ulickiego. Zaćm ienie u m y słu m rozem i alkoholem spraw ia, że codzienna sceneria
28 W latach osiem dziesiątych w. X IX obraz zatytułow any Sen na kwiatach nam alował Witold Pruszkowski.
29 K. J u n o s z a [ S z a n i a w s k i ] , Sen o kwiatach. W: Obyw atel z Tamki
i inne opowiadania. Wybrał i w stępem poprzedzi! J. R u r a w s k i . Warszawa I960,
m iejska staje się cudow ną bajką, a „to, co w ydaw ało się śniegiem, oka zuje się po p ro stu m asą białego, pachnącego kw iecia” 30. D w a p lan y czasowe p rzen ik ają się tu podobnie jak w L a ta rniku Sienkiewicza. Stop niowo u sta je k o n tak t ze światem , m arzenie senne bierze górę. Rów no cześnie sen upodabnia się już do w idzenia „zaśw iatow ego” , m istycznego. W spom nienie k ształtu je sen latarn ik a, tytułow ego b o h atera noweli. P ow racająca z dna pam ięci fala przynosi nie tylko obrazy m inionych chwil, ale także dźwięki i zapachy. Równie intensyw ne natężenie w rażeń cechuje Z ycie i sen Sarneckiego. Ten o statni u tw ór zestaw ia dwie w ro gie wobec siebie płaszczyzny: okrutną, m roczną rzeczyw istość i konsola- cyjnie działający sen. W zwięźle zarysow anej fabule „dzienn ej” n a stę pu je stopniow e zapadanie zm roku. Ciemności rozjaśnia nagle prom ienny blask m arzenia sennego, które przynosi obraz skąpanej w grze słonecz nego św iatła w iejskiej chaty, otoczonej zielenią p rasta ry c h drzew . Sie lank ow y pejzaż u stęp u je w krótce tonacji sym bolicznej i tajem niczej, jak ą przynosi opis kw iatów :
Róża [...] połyska cała i m ieni się siedmioma barwami tęczy... a tęcz tyle, co kwiatów, co płatków — do serc podobnych — w kwiecie. W swej glorii promiennej dysze urodą i wonią. [...] Rosa na czerstwych policzkach piwonii podobna do św ieżo przelanej krwi. Toteż jak z krwi świeżej bije z nich aromat życia! W ykwintna lilia wznosi dumnie w górę biały puchar napełniony łzami nocy !1.
Żadna z om ówionych dotąd fabuł sennych, z w y jątkiem może h alu cy nacji opisanych przez Stebelskiego, nie chw yta jeszcze istoty m arzenia sennego. Są zbyt logiczne, zbyt dyskursyw ne, podporządkow ane m isji przekazyw ania całkiem racjonalnych sensów. Ich treść k o n c e n tru je się wokół jednego m otyw u, nie w ykazują one swobodnego, niespójnego fa low ania, k tóre w edług B achelarda odróżnia sen od m arzen ia n a jaw ie 32. W pełni w iarygodne relacje oniryczne spotykam y u niew ielu au to rów : u P rusa, Sienkiewicza, może Zagórskiego. G roteskow y c h a ra k te r posiada opis koncertu Paderew skiego z K roniki P ru sa. N iepraw dopo dobieństw o m iesza się tu z koszmarem , dając w rezu ltacie całość nie pozbaw ioną typow ego dla au to ra hum oru:
Nagle mistrz wydobywa spod fraka drugą parę rąk, w ali w fortepian pięścią, siada na klawiaturze, uderza w nią obcasem. Chwyta za nogi naj bliższego widza i jego głową rozbija pudło fortepianu... Nareszcie łapie w po
80 W. G o m u l i с ki , Nieprzespany sen pani M ade jow e j. W: Pod parasolem.
Wybór opowiadań. Opracował R. T a b o r s k i . Warszawa 1961, s. 18.
81 Z. S a r n e c k i , Zycie i sen. W tomie: Prawda. Książka zbiorowa dla uczcze
nia dwudziestopięcioletniej działalności Aleksandra Świętochowskiego. 1870—1895.
Lw ów 1899, s. 434.
82 G. B a c h e l a r d , Wyobraźnia poetycka. Wybór pism. Wyboru dokonał
H. C h u d a k . Przełożyli H. C h u d a k, A. T a t a r k i e w i c z . Warszawa 1975, s. 32—33.
tężne objęcia sam instrum ent i rozbiwszy nim okno, wyrzuca go na przejeż dżający tramwaj... W sali ryk... Słychać jakieś niezw ykłe oklaski... Policja każe gasić światło... Łoskoty... Klątwy... Jęki... 33
Z oniryzm em kłóci się jedn ak za w a rta w tekście ten d en cja sa ty ry c z na, k tó ra tłu m i głos nieśw iadom ości.
B ohater W e śnie i na jaw ie Zagórskiego, sn u jąc rozw ażania o istn ie niu niedostrzeg aln y ch nici łączących rzeczyw istość i fantazję, opow iada o sw ej n iezw ykłej przygodzie. W m arzeniu sennym , jakiego dośw iad czył, doszło do zastan aw iającej kon tam in acji dwóch różnych przeżyć. W scenerii obserw ow anego w m inionym dniu pożaru pojaw ia się kobieta, k tó rą na jaw ie b o h a te r d arzył w y raźną niechęcią. Jak o nocna zjaw a sta je się pociągająca, narzu cające się n atarczy w ie szczegóły jej w yglądu zew nętrznego b u d u ją n a stró j erotycznego rozm arzenia.
Nie skoordynow ane treści podśw iadom ości u jaw n ia ją się w m ajacze niach O w czarza z P laców ki oraz w snach b ohaterów Lalki. W sposób niezw ykle sugestyw ny, za pom ocą m ow y pozornie zależnej oraz m ono logu w ew nętrznego, oddane są erotyczne m ajaczenia M aćka. O dtw arzają one p recyzy jn ie różnorodność zm ysłow ą om am ów, jak rów nież alogiczną sekw encję onirycznych obrazów. W yrafinow aniem fabuł sennych u d erza ją n ato m iast ro je n ia Izabeli Łęckiej. Z relacjonow ana raczej niż p rzed staw iona treść jej w izji m iłosnej, w k tó re j głów ną rolę odgryw a posąg A pollina o proteuszow o zm ienionej tw arzy , jest tra w e stac ją m itologicz nej przypow ieści o Pigm alionie i G alatei. Zniekształcenie źródła idzie tu taj w k ieru n k u nasycenia w ieloznacznej w ym ow y m itu w ręcz elem en tam i kiczu. S tanow i ty m sam ym zapow iedź dalszych profanacji, jakich dopuści się Łęcka wobec k a p ita łu uczuć, m arzeń, ideałów, jakim i o b ar czy ją W okulski. P onadto posągowość A pollina sym bolicznie korespon duje z niew zruszonym chłodem s tr u k tu ry em ocjonalnej p a n n y Izabeli. In ne sny boh aterów L a lk i odw ołują się do opisanych w cześniej sy tu ac ji powieściowych, dzięki czem u czytelnik m a okazję przyjrzeć się procesom rządzącym życiem nieśw iadom ym . M etam orfozy m inionych zdarzeń niepokoją we śnie p an a Rzeckiego, W okulski w yskak uje za Izabelą przez okno ratu sza, a s k rz y p e k -a rty sta zam iast pam iątkow ego alb u m u o trzy m u je nankinow e spodnie, k tó ry ch używ ał niegdyś s ta ry subiekt. Sugestyw nie w yrażone uczucie niepokoju, alogiczność wizji zbu dow anych z zap am iętan ych k rajo b razó w i sytuacji, w reszcie dezorien tac ja podm iotu m arzenia sennego o k reślają sen Izabeli o podróży dy li żansem , w ew n ątrz którego odbyw a się sym boliczna rozgry w ka o nią, a decydującą k a rtę trz y m a w ręce W okulski. Sen odzw ierciedla często spotykaną sy tu a c ję oniryczną — trw an ie jak b y zawieszone i zatrzym ane w czasie, m imo świadom ości, że czas upływ a.
33 B. P r u s , Kroniki. Opracował Z. S z w e y k o w s k i . T. 16. Warszawa 1966, s. 30.
Podobny zabieg stosuje w sw ym Śnie Sienkiewicz. K oszm ar polega tu na w ielokrotnym pow tórzeniu tej sam ej przerażającej treści snu. B ohater idący ulicą nieznanego m iasta spotyka n a ulicy k araw an, przed k tó ry m stoi chłopiec w liberii z oczami „nieco do rybich podobnym i” 34 i zaprasza u p rzejm y m gestem do w nętrza. J a k przystało na m istrza su btelny ch efektów , Sienkiewicz zaw iązuje delikatne paralele pom iędzy treścią snu a poprzedzającym i go w ypadkam i rzeczyw istym i. Skąd np. tajem nicze oczy chłopca? Otóż w tym czasie b ohater kochał się w pew nej Angielce, k tó ra nosiła kostium kąpielow y h afto w any w rybie łuski. J a k w idzim y, pisarze okresu pozytyw izm u w ykorzystujący w sw ych dziełach tem a ty oniryczne sięgali do rozm aitych środków artystycznych, uzyskując też rozm aite rezu ltaty . Z perspektyw y dzisiejszego odbiorcy n ajk o rzy stn iej p rez e n tu ją się te utw ory, w któ ry ch dążenie do a u te n tycznego obrazu m arzenia sennego realizow ane było za pomocą in stru m entów najprostszych. Zwłaszcza ostatnie z om ówionych przykładów dzięki sw ej naturalności, odrzuceniu sztucznego, koturnow ego obrazow a nia i um iarow i w technice w izjonerskiej bliskie są prozie nowoczesnej, posługującej się słow em oszczędnym i trafnym . Stanow ią ponadto p ro pozycję o wiele atrak cy jniejszą niż modele poezji postrom antycznej.
Marzenie senne jako szyfr i przesłanie
Dla ro m an ty k ów odczytanie snu, naw et najbard ziej intym nego, ró w noznaczne było z odczytaniem sensu wszechśw iata, bo skłonni byli go szukać głównie w ludzkim w nętrzu. Pozytyw iści oceniali w artość jed nostki inaczej — stopniem w yjścia poza siebie, zdolnością przy jęcia p e rsp e k ty w y sub specie societatis. Nic więc dziwnego, że jeśli n aw et w literack ich zapisach m arzenia sennego w yłaniają się sp raw y osobiste, to i wówczas tow arzyszy im ko ntek st ogólniejszy. Dość często przynoszą sny wcale rozległe p an oram y życia społecznego i narodow ego. P rzew aż nie n ato m iast stanow ią coś w rodzaju „przedłużenia” jaw y, nie są zaś jej zaprzeczeniem .
Pisarze te j epoki byli świadomi, iż tylko w snach odnaleźć m ożna M ickiewiczowski „k raj [...] św ięty i czysty jak pierw sze kochanie” . Toteż sn u je się bez p rzerw y sen o u traconej ojczyźnie, bolesny i tera p eu ty c z n y zarazem . W przy pad k u L atarnika będzie to sen żyw iący się niejako snem w cześniejszym , zrodzony z ducha epopei litew skiej.
Ciekawe byw ają sn y osnute wokół przeżyć osobistych. Pozornie b a n a ln y sen b o h atera U źródła staje się p u n k tem w yjścia do rozw ażań nad spełnieniem ludzkiego losu:
Oto byłem jednak w moich widzeniach tak niezm iernie szczęśliwym , że zacząwszy zrazu dlatego tylko pisać, by m i owa ironia życia nie przepadła —
zamykam powyższe w spom nienie bez żalu i z dawną wiarą, że ze w szystkich źródeł szczęścia to, z którego p iłem w gorączce, jest najczystsze i najpraw dziwsze.
Takie życie, którego miłość, nawet jako sen, nie nawiedzi — jest jeszcze gorsze 88
M arzenia, choć tak dalekie od rzeczyw istości, triu m fu ją przecież nad św iatem realn y m . Sienkiew icz nie odpow iada jednoznacznie, dlaczego tak się dzieje. Czy u źródeł szczęścia, bez którego kondycja ludzka jest n ie pełna, z n ajd u je się miłość? Czy też ty tu ło w y m źródłem m iałby być sen? W ydaje się, że raczej o te j d ru g iej ew entualności m yślał au to r 36. N a j czystsza i najpraw dziw sza pozostaje idea, m arzenie nie skażone próbą realizacji. Ten pozornie zask aku jący w niosek sform ułow any został — co znam ienne — w r. 1892, a więc w m om encie, gdy brakow ało już pokoleniu a u to ra w ia ry i siły z lat młodości.
U Sienkiew icza sen odsłania poszukiw anie czystego doznania, u Za górskiego (We śnie i na jaw ie, 1891) ukazu je m roczne stro n y ludzkiej n a tu ry . Z aw iedziony w sw ych nad ziejach b o h ater s ta ra się tłum aczyć w łasne postępow anie działaniem fatum :
Fatum chciało... Czy uważałeś pan, że fatum popycha zawsze człowieka do złych, nigdy zaś dobrych uczynków? 87
K o m entarz jakże bliski m odernistom , k tó rz y chętnie ro zp atry w ali sferę ero ty k i w w ym iarze m etafizycznym . Z jedną różnicą — u Z agór skiego nie m a dreszczu rozkoszy, tłu m i go p rzerażenie dokonanym od kryciem . P o d o bn y szok, spow odow any rez u lta tam i sam opoznania, opisał znacznie później P iran d ello w opow iadaniu W ir.
S ny zapisane w epoce pozytyw izm u m ów ią o w ielkich problem ach ów czesnych Polaków . O ceniają klęskę pow stania, u k azu ją sytuację spo łeczeństw a, p ró b u ją rozw iązyw ać dy lem aty m oralne i odpowiadać na podstaw ow e p y ta n ia m etafizyczne. U derza zwłaszcza częste podejm ow a nie tem a ty k i niepodległościow ej, co widać n aw et u pisarzy nie pośw ię cających jej tak w ielkiej uw agi w głów nym nurcie tw órczości (Prus, Sienkiew icz, Zagórski). W ezbrana fala goryczy i gniew nego potępienia ro k u 1863 u trw alo n a została tylk o przez A snyka we w czesnym rapsodzie żałobnym S en grobów (1865). A utor, p ełen w ew n ętrzn y ch rozterek, z jed nej stro n y b ro ni w ielkości i św iętości sp raw y narodow ej, z drugiej — rezy g n u je z w alki zb rojnej w im ię konieczności postępu historycznego. Zw raca uw agę n a fa k t k a ry k a tu ra ln e g o zniekształcania idei w k o n k re t nym akcie h istorycznym , zm ącenia jej czystości przez poczynania ludz kie w ynikające z p ry w a tn y c h am bicji. O statecznie jednak opow iada się po stron ie grobów, przekonany, że w niebiosach, a chociażby i w piekle
85 H. S i e n k i e w i c z , U źródła. W: Nowele. T. 3, s. 261. s» Pierwotny tytu ł utworu brzmiał Jak w e śnie.
(poem at rozgryw a się w obu tych przestrzeniach) k ry je się p raw d a god na poświęcenia.
M ijające lata łagodziły ostre i niechętne w idzenie ro ku 1863. Do chodziła coraz częściej do głosu pamięć o pow staniu, nie zdołały jej stłum ić zakazy cenzury. I tu ta j z pomocą przychodziła epifania senna: przesłanie, pouczenie, pociecha, nakaz otrzym yw ały sugestyw ność i eks p resję zjaw iska nadprzyrodzonego w swej genezie. Rzadko w praw dzie sen przynosił wezw anie do w alki w sensie dosłownym. W yjątkiem był zapew ne w y rw an y z dna podświadomości zbiorowej, arch etypiczny obraz K onopnickiej, zapow iadający przyszłe, odm ienne od poprzednich, bo lu dowe pow stanie narodow e (Jaśków sen). O w iele częściej epifanie za w ierały p o stu la t trw an ia i obrony niepodległości duchowej. „Sen o szpa dzie” zm ieniał się w sen o narodzie niezłom nym , k tó ry przetrw ać może ciem ną noc niewoli. P rzestrzeg ał przed oportunizm em Sen powstańca (1873) B artusów ny, n ak azujący obronę godności w łasnej w czasach „ ju daszow ej” pokusy. Sen Ju s ty n y z Nad N iem n em to także w ezw anie do czuw ania na stra ż y narodow ych pam iątek. S en o grobowcu Ańhellego T atom ira (1894) znajd u je p u n k t oparcia w rom antycznej skarbnicy m yśli p atriotyczn ej. Żywioł polski zagubił swą m isję dziejow ą — ideę budo w ania rzeczypospolitej narodów . Zagłady uniknąć może, jeżeli potrafi zachow ać w ew nętrzną wolność:
Nie osiągniecie w olności na zewnątrz was, aż się poczuć zdołacie w olnym i w głębi ducha waszego...
Chwila więc oswobodzenia waszego nadejdzie, skoro staniecie się gotowi *8.
„Contra spem spero” — d ek laru je Konopnicka, m ając n a m yśli w iarę
w pokojowe, czysto duchowe zwycięstwo n ad carem -k atem (Se n Jer-
m aka). W m ęczeństw ie pokoleń dostrzega poetka nie błąd polityczny,
jak sądzili stańczycy, ale jedyną godną odpowiedź na nieludzki m odel p ań stw a zaborczego.
Ci, co pam iętają, p o trzeb u ją pokrzepienia. Pam ięć niesie ze sobą cier pienie, ale także jednoczy i w skazuje drogę. Błądzą ci, którzy zapom nieli. Przychodził czas szczególnie sp rzyjający zapom nieniu — czas, w k tó ry m pew ną popularność uzyskały internacjonalistyczne ru c h y socjalistyczne. Pokolenie pozytyw istów widziało w nich z reg u ły zagrożenie dla św ia domości narodow ej. Jed n y m z w ażniejszych ostrzeżeń była now ela Sien kiew icza W e m gle (1908). Nadprzyrodzonej sile kazał a u to r przypom nieć w ypadki r. 1863, by w strząsnąć niebezpiecznie uśpionym i sum ieniam i m łodych ludzi. Z arysow ała się przy ty m analogia do biblijnego syna m arnotraw nego:
O Jeruzalem! Jeruzalem! jeśli cię kiedy zapomnę, niech będzie zapomniana prawica m oja...38
88 T - n, op. cit., s. 17.
W lojalistyczne dążenia ud erzała celnie sa ty ra Zagórskiego, w yko rzy stu ją c a fo rm u łę snu w sposób w yraźnie ironiczny, może n aw et szy derczy:
M iałem sen straszny! okropny! Zbrodniczy! grzeszny! fatalny! Śniłem , że jestem Polakiem , Ja — G alilejczyk lojalny! Jak m ogłem śnić coś takiego Ja, powiatow y marszałek? Kiedym się ze snu obudził, Dałbym był sobie sto pałek! I dotąd biedzę się jeszcze, Rady n ie mogąc dać sobie: Ach, przebacz, Wysoki Rządzie! Już nigdy tego nie zrobię 40.
Podjęcie tem a tó w onirycznych nie oznaczało w żadnym razie p ró b y ucieczki od rzeczyw istości. W snach znalazła sw ój w yraz epopeja niew oli, ale także n a jb a rd zie j drażliw e kw estie społeczne. O niepokojach d rę czących ludzi n a jaw ie nie dało się zapom nieć n a w e t w królestw ie M or- feusza.
Bolesną kw estię stanow iło położenie w a rstw najuboższych. O ew en tu a ln y m przew rocie społecznym śnili bezdom ni. Przyszłość, o jak ie j m arzył b o h ater S n u nocy letn ie j Stebelskiego, to wieczne próżnow anie, w ynagradzające d aw n y nied ostatek . B ardziej optym istyczny obraz rew o lucji w yśnił socjalista C zerw ieński. Zam ienił go, co praw da, w koszm ar senny, ale złagodzony końcow ą sceną — p o jednaniem antagonistów wspólnie dążących do „ k ry n icy czystej p ra w d y ” 4i. Pozostaje pytanie, k tó ra w izja w y daje się b ard ziej w iarygodna: idy lla harm onii społecznej, podkreślona a rk a d y jsk ą scenerią, czy też w alka sił antagonistycznych. U Czerw ieńskiego groźba w o jn y b ratobójczej je s t realna, choć nie b ra k i nadziei.
W zestaw ieniu z u tw o rem Czerw ieńskiego S e n Leonka K onopnickiej przypom ina p rze jrz y stą czy tan k ę z m orałem , napisaną zresztą z m yślą o m łodym odbiorcy. Z n a jd u je m y tam w izję harm o n ijn ie fu n k cjo n u ją cego narodu:
Pozorne różnice [...] są bardzo w ielkie, nieraz tak wielkie, że między jed nym stanem a drugim tworzą jakby nieprzebytą zaporę, to przecież w patrzyw szy się dobrze, zobaczymy, że jest to zawsze jedno i to samo oblicze, jeden i ten sam, tylko coraz wyżej doskonalący się duch jednego n arod u 4*.
40 W. Z a g ó r s k i , Lojalność. W zbiorze: Literatura polska w okresie realizmu
i naturalizmu. T. 1. Warszawa 1965, s. 399. „Obraz Literatury Polskiej X IX i X X
W ieku”. Seria 4.
41 B. C z e r w i e ń s k i , Dwa widzenia. Lw ów 1887, s. 50.
42 M. K o n o p n i c k a , Sen Leonka. W: K sią żka dla Tadzia i Zosi. Jerozolima 1944, s. 113.
N ajgłębszych epifanii doświadczają bohaterow ie snów „filozoficz n y c h ”, podczas k tó rych padają p y tan ia o genezę, istotę i sens bytu. O niryczna konw encja staw ała się i w ty m p rzypadku swego rodzaju ochroną dla treści przem ycanych często trochę w stydliw ie, jak b y z za kłopotaniem . W snach w ypow iadano częściej wątpliwości, kw estionow ano otw arcie słuszność pozytyw istycznego optym izm u i racjonalizm u.
O dram atach, jakie przeżyw ała m yśl hum anistyczna w. XIX, pisali często św iadom i sw ej bezradności poeci. Typow ą reak cją a rty s ty było odrzucenie św iata n a rzecz snu-utopii:
Niebo w marzeniach, piekło Pozostało w życiu.
— stw ierdza G liń sk i43, k tó ry w wierszu S e n przyw oła obraz A rkadii. Wszystko inaczej niż we śnie —
Wznowić go —■ nie ma sposobu.
— w tó ru je m u Gaw alewicz 44, konfrontując rzeczyw istość z senną w izją Bożonarodzeniow ej m iędzyludzkiej sielanki u żłobu Pana.
Utopii, jako pew nej pró b y skłonienia ludzi do przem iany, nie można utożsam iać z ucieczką. Dopóki trw a tęsknota za czystym spełnieniem się w pracy, miłości, zachw ycie nad ziemią, m odlitw ie; póki trw a b u n t p rze ciw ko egzystencji, k tó ra tego nie umożliwia, k o n tak t m iędzy rzeczy w istością a m yśleniem u to p ijn y m nie jest z e rw a n y 45.
Inaczej w ypow iada sw ą dezaprobatę dla św iata rzeczywistego A snyk w utw orach takich, jak Czary czy M arzenie poranne. K raina ideału jest tu nieosiągalna z rac ji nie znanych człowiekowi wyroków. K lęskę po w oduje niedoskonałość n a tu ry ludzkiej, egoizm, zniew olenie przez zm y słowość. A ntagonizm ow i ciała i duszy tow arzyszy głęboka sprzeczność m iędzy ideą a jej realizacją. Rodzi się świecka w ersja ra ju utraconego i piekła m arzeń niespełnionych.
K rzyk rozpaczy rozlega się w Śnie odrodzenia A spisa (1869). N aj dotkliw szym doznaniem jest tu brak wiedzy m etafizycznej. W alka dobra ze złem, nieskończony korow ód ludzkich gier, p an u jący wszędzie Fałsz czynią z rzeczyw istości niesam ow ite thea tru m m undi, pozbaw ione w yż szego porządku. P rzed pu stk ą egzystencjalną ra tu je jedynie Sztuka. Dzięki niej św iat n abiera sensu, Boskiego ładu, w iarygodności. W spół cześni k ry ty k o w ali takie przesłanie u tw oru 46. Ale przecież Aspis zaw arł w sw ym poem acie także am bitniejszą propozycję — p o stu la t odnow y poprzez czynną, tru d n ą miłość, w yrzekającą się zadaw ania p ytań, ogar niającą św iat uczuciem.
43 K. G l i ń s k i , Fragmenty. W: Poezje, s. 272. 44 M. G a w a l e w i c z , Sen i jawa. W: Poezje, s. 239.
45 Zob. Cz. M i ł o s z , List p ółpryw atn y o poezji. „Twórczość” 1946, nr 10. 48 Zob. np. W. S z y m a n o w s k i , Kronika tygodniowa. „Tygodnik Ilustrowany” 1869, nr 93.
W ro k u 1884 p o w stała P leśń św iata — u tw ó r p rzedstaw iający sen, o k tó ry m m ożna by powiedzieć słow am i C anettiego:
Jak by to było dobrze, gdyby m yśli, które ogarniają nas przez całe życie, m ożna było zatopić tak głęboko, by w yłaniały się już tylko w snach 47. W śnie opisanym przez P ru sa odsłania się krańcow e niebezpieczeń stw o m aterialistycznego d eterm inizm u: całkow ita elim inacja tra d y c y j nego system u pojęć o człow ieku. J a k a jest różnica m iędzy koloniam i pleśni n a om szałym k am ieniu a ludzkością rozplenioną na ziem skim glo bie? Obie ro zm n ażają się, rosną, zanikają, walczą, ż y j ą . P rzyjęcie p e rsp ek ty w y n a u k p rzyrodniczych prow adzi do przerażających w nios ków. P ru so w y m etafizy czn y lęk w ypow iedziany w Pleśni św iata p rzy biera odm ienną postać w now eli S e n z r. 1890, gdzie najw ażniejszy oka zuje się ety czn y w y m iar egzystencji. A b strak cy jn y m konceptom n auki przeciw staw ia się p raw d a przeżyć ludzkich. N a u fn y optym izm tej w izji rzuca cień późniejszy nieco sen z Faraona. Z łudne w yd ają się nadzieje, że u d a się zaspokoić ludzką tęsk n o tę za szczęściem, spełnić w szystkie m arzenia. D arem nie więc sre b rn e gołębie w ysyłane przez udręczone se r ca i dusze p ły n ą ku tajem niczym , m ilczącym niebiosom . Sen faraon a nie obiecuje w ielkiej, bezgranicznej radości. Z aw iera raczej p ełną m ąd rej rezygnacji i p o kory ap ro b a tę św iata-sfin ksa i epicki zachw yt nad p ięk nem pow szedniej egzystencji zw ykłych śm iertelników .
R odzajem w e w n ętrzn ej psychom achii jest S en A barysa Orzeszkow ej (1887), w k tó ry m b o h a te r stoi p rzed w y b o rem drogi życiowej; pokusę cynicznego zw ątpien ia szukającego ra tu n k u w hedonizm ie odrzuca na rzecz pośw ięcenia i m iłości wobec bliźnich. Sen ten jest w yrazem ch a raktery sty czn eg o u późnej O rzeszkow ej „gorzkiego”, trud n ego o p ty m izm u.
P ró b ę przezw yciężenia bolesnych p ra w życia u kazuje S en D ygasiń skiego (1899) — stu d iu m zbiorowego sądu nad jednostką, napisane z po zycji analityka-pedagoga, którego in try g u je w praw dzie fu n k cjo n u jący po darw inow sku k o lek ty w społeczny, ale k tó ry p o trafi też znaleźć m ie j sce dla uczucia. R elacje m iędzyludzkie u jaw n ia ją tu sw oje ciem ne strony, k ie ru je nim i „m oralny a p a ra t p o tęp ienia człowieka przez gro m adę” 48. N acisk zbiorowości okazuje się tak silny, że bo h ater bliski jest sam opotępienia. S y tu a cja zarysow ana przez Dygasińskiego przypom ina stan zagrożenia jednostki, jaki znam y z tek stó w K afki. Mimo w szystko a u to r S n u w prow adza przesłanie optym istyczne, opowiada się za su ro w ym m inim alizm em w k o n tak ta ch m iędzyludzkich, doradza w strzem ięź liwość w oczekiw aniach. W spółżycie z innym i to w gruncie rzeczy o stra 47 E. C a n e t t i , Myśli. Wybrał, przełożył i w stępem opatrzył J. D a n e c k i . Warszawa 1976, s. 79.
48 A. D y g a s i ń s k i , Sen. W: Pisma. W opracowaniu W. W o l e r t a . T. 23. Warszawa 1939, s. 19.