• Nie Znaleziono Wyników

Tematy oniryczne w literaturze polskiej po roku 1863 : przegląd problematyki na wybranych przekładach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tematy oniryczne w literaturze polskiej po roku 1863 : przegląd problematyki na wybranych przekładach"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Aneta Mazur

Tematy oniryczne w literaturze

polskiej po roku 1863 : przegląd

problematyki na wybranych

przekładach

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/1, 25-53

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X X I , 1990, z. l P L IS S N 0031-0514

ANETA MAZUR

TEMATY ONIRYCZNE W LITERATURZE P O L S K IE J PO ROKU 1863

PRZEGLĄD PROBLEMATYKI NA WYBRANYCH PRZYKŁADACH

K iedy m yślim y o tem atach onirycznych w litera tu rz e polskiej, skłon­ ni jesteśm y sięgać przede w szystkim do tekstów z okresu rom antyzm u albo m odernizm u, do prozy i poezji okresu m iędzywojennego, a także utw orów ostatniego 40-lecia. L ite ratu ra pozytyw izm u na pozór w ydaje się pod ty m w zględem uboga. P ostaram się w dalszym ciągu m ojej p racy udowodnić, że jest inaczej — z konieczności ograniczając om ówienie p ro b lem aty k i do w ybran y ch przykładów к

Co stanow i o specyfice poetyki snów w litera tu rz e epoki pozytyw iz­ m u? Chyba to, że nie m ają one ustalonego, szczególnie atrakcy jneg o wzorca, lecz dopuszczają całe spectrum możliwości — od rozw iązań cie­ szących się p rasta rą tra d y c ją do prób w pełni nowoczesnych, niem al eksperym entalnych. Ten przejściow y stan „ferm en tacji” kom plikuje się dodatkow o przez dualizm : poezja—proza. Wiersz, rep re z en tu ją c y z r e ­ guły pew ne stadium postrom antyzm u, wnosi niew iele nowości do lite ­ rackiego oniryzm u drugiej połowy X IX wieku. Ciekawszy m odel w yłania się w utw o rach prozatorskich. W zestaw ieniu z prozą „ ja w y ” proza „sn u ” w ykazuje pew ien stopień niezależności od poetyk postulow anych, od­ chodzi często od w eryzm u na rzecz symboliczności, alogiczności, naw et wizyjności, dużego ład u nk u liryzm u.

P re sja tendencji w erystycznych m iała i swe dobre strony: stany przedsenne, półsenne i w łaściw a pro jek cja senna oddaw ane są często

1 Nie om awiam — niezależnie od daty powstania — utworów pisarzy uważa­ nych tradycyjnie za modernistów ani też dzieł ostatniego pokolenia romantyków. Rok 1863 traktuję jako cezurę orientacyjną, z punktu widzenia tematu o tyle wygodną, że już w roku następnym pojawia się Jerzy W. M a r r e n é M o r z - k o w s k i e j („Tygodnik Ilustrowany” 1864, nry 265—270), jedna z nielicznych polskich powieści onirycznych w pełnym znaczeniu tego słowa. Jest to zresztą tekst utrzym any na ogół w poetyce romantycznej, choć przynajmniej jednego z przedstawionych tam bohaterów, Henryka, mamy prawo nazwać „umiarkowanym pozytyw istą”.

(3)

z w yraźną tro sk ą o w ierność wobec stanów autentycznych, stanow ią niekiedy żywą ilu stra c ję tw ierdzeń naukow ych. Z taką inspiracją wiąże się nierzadko dyskursyw ność snów, k tó rą m ożna by krytykow ać, gdyby nie fakt, iż p od kreślały ją w łaśnie zarów no ówczesna nauka, jak i lite ­ ra tu ra . Często przem aw ia przez nas w ierność i sym patia dla w izji po­ ryw ających , niespokojnych, w szerokim rozum ieniu: rom antycznych. Z w ykły one lekcew ażyć pew ne w łaściwości snu, obiektyw nie dostrzeżone przez n aukę pozytyw istyczną:

Senne m arzenia objawiają się najczęściej w kształcie widzeń lub w yrazów połączonych ze sobą w zdania i periody 2.

Sny, w których w ystępują wspom nienia, należą do rzędu rozsądnych, po­ łączonych nicią logiczną 3.

Ale czy naukow a analiza procesów pow staw ania m arzenia sennego w ystarcza, by stw orzyć jego litera c k i odpowiednik? Czy logiczny w y­ wód albo dysku rs nie ogranicza k reacy jn y ch możliwości w yobraźni? O d­ rzucając tkw iący w niej zaczyn fantazjotw órczy, pisarze pozytyw istyczni skazyw ali się sam i na po g ard liw y w yrok potom nych: „B rak w yobraź­ ni — któż b ardziej od nich jest jej pozbaw iony?” 4 P osługując się innym i k ry te ria m i w artościow ania, praw dopodobnie nie odczuw ali tej s tra ty . Czy była to jed n ak rzeczyw ista s tr a ta i klęska w yobraźni? Po długim okresie w znoszenia m u ró w m iędzy uczuciem a m yślą, natchnieniem a rozum ow aniem , oraz u tożsam iania w yobraźni z natch nien iem i uczu­ ciem w łaśnie, w iek XX przyniósł zm ianę. R usztow aniem , na k tó ry m wznieść m iano w ielkie w izje literackie, okazała się m yśl dyskursyw na 5. Niewidoczna, bo u k ry ta pod szatą literackości, m ogła w ydaw ać się zbęd­ na. M iał zatem swe głębokie racje pozytyw izm , gdy się jej nie w stydził, gdy eksponow ał ją w p rzesadn ej, a dla nas drażniącej ilości. D latego i on znalazł w łasne, n iep ow tarzaln e k sz ta łty w cieleń w yobraźni.

Podziwiam y geniusz tych, co przejawam i sw ego um ysłu w ystrzelili nad poziom życia powszedniego i w w ied li nas w św iat zaludniony posągami ziem ­ skiej nieśm iertelności. Darują nam atoli, że pomimo całego zapału, m iewam y chw ile rozwagi i w tych chw ilach przekonani, że czas ślepej wiary i bez­ m yślnego trzymania się dróg dawnych m inął — analizujem y ®.

Zaiste, gorzkie było dośw iadczenie historyczne tego pokolenia, skoro rozw aga tow arzyszyła n aw et jego snom.

2 W. S z o k a l s k i , Fantazyjne o b ja w y zm ysłowe. T. 2. Kraków 1863, s. 15. * J. O c h o r o w i c z, Liryczna twórczość poetów. Warszawa 1914, s. 129. 4 S. P i e ń k o w s k i , Rak. „Strum ień” 1900, nr 2.

5 H. M i c h a u x (cyt. za: J. R o g o z i ń s k i , Wprowadzenie w: H. M i c h a u x ,

Poezje. Warszawa 1977, s. 10) stwierdził „znikomą tylko przydatność tworzywa

onirycznego dla prawdziwej poezji, którą u w izjonerów najbardziej nawet na­ tchnionych rodzi przede w szystkim m yśl dyskursyw na”.

(4)

Model poetyki onirycznej

A kty psychiczne mają w e śnie zupełnie inny charakter niż na jawie [...] są przeważnie natury wzrokowej; tu i ówdzie mogą temu towarzyszyć m yśli tudzież przeżycia innych zmysłów, jednak widziadła przeważają. Trudność opowiedzenia marzenia sennego pochodzi po części stąd, że m usimy te obrazy przetłumaczyć na słowa 7.

Trudność w p rzy p ad k u lite ra tu ry pozytyw istycznej była tym w ięk­ sza, że pozbaw iona nowoczesnych sposobów budow ania tek stu — takich jak niespójność, alogiczność, rozluźnienie rygorów stylistycznych i sk ład­ niowych, jukstapozycje w poezji, stru m ień świadomości w prozie — ska­ zana była na klasyczne środki wypowiedzi. A więc relacjonow anie w y­ darzeń, opis sy tu acji czy wizji, przytaczanie expressis verbis czyjejś

wypowiedzi. A nade wszystko iście scjentystyczna dyscyplina, narzu ca­ jąca wypow iedzi c h a ra k te r abstrakcyjnego, logicznego rozum ow ania, u j­ m owanego zw ykle w ram y trad y cy jn ej reto ry k i. Zwłaszcza w poezji piętno reto ry k i byw a przeszkodą w zbliżaniu się do istoty snu. A by cały ten balast przezw yciężyć, należało zaakcentow ać jakąś cechę w łaściwą onirycznem u przeżyciu: sugestyw ność, barw ność wizji, natarczyw ość splo­ tów m yślow ych tow arzyszących doznaniom zm ysłowym , alogiczność, koszmar, zagadkowość.

Na w ytw orzenie w rażenia sennego pro sty m i zabiegam i stać było ty l­ ko m istrzów — Sienkiewicza, P ru sa, Konopnicką. Większość stosuje m e­ tody bardziej odtw órcze, odw ołuje się do m odeli poetyk sennych w y ­ pracow anych w przeszłości, do p ra sta re j alegorii, sym bolu, określonego sztafażu i scenerii, pew nego ty p u wizyjności. P ra k ty k u je się p rze d sta ­ wienie treści m arzenia sennego zbliżone do ukazania pew nego frag m en tu jaw y — n a sposób prozatorski lub poetycki. W ybiera się też inne w yjś­ cie, naw iązu jąc do sztuki z n a tu ry w izyjnej — m alarstw a. D aje to moż­ liwość przekroczenia granic słowa poprzez opanow anie jego a b stra k cy j- ności dzięki inspiracji innego tw orzyw a, poprzez ożywienie zapożyczo­ n ym blaskiem . K o n stru k to rzy obrazów onirycznych nie są więc wobec ich m aterii całkowicie bezradni.

N ęcącym wzorcem kreacji snu była Boska K om edia uznana za arcy ­ dzieło z pogranicza jaw y i snu. Wizje Dantego, zwłaszcza z pierw szej części poem atu, stały się sw oistym ekw iw alentem sennego św iata. W raz z kunsztow ną form ą tercy n y i stylem oryginału w y ko rzystu je je Sen

grobów A snyka, o p atrzony czytelnym , uzasadniającym ty tu ł m ottem ,

zaczerpniętym z B oskiej K o m ed ii:

Nie w iem , jak w one zaszedłem dzierżawy, Bo mną owładła senność jakaś duża W chwili, gdy drogi zaniechałem prawej 8.

7 Z. F r e u d , Wstęp do psychoanalizy. Przekład S. K e m p n e r ó w n y i W. Z a- n i e w i c k i e g o . Wyd. 3. Warszawa 1982, s. 115.

8 U Asnyka motto w oryginale. Tu podaję je w tłum aczeniu E. P o r ę b o w i - c z a, według wyd.: D a n t e A l i g h i e r i , Boska Komedia. Warszawa 1965.

(5)

Zapożyczenie ob ejm uje także schem at fab u larn y . P odm iot liryczny spotyka przew odnika udzielającego o bjaśnień i w jego tow arzystw ie od­ byw a p ereg ry n ację po w idm ow ym świecie fantasm agorii. P u lsu jąca zm iennością k ształtó w sceneria, słow a przew odn ika oraz proces w ew n ętrz­ nych doznań i przem y śleń w łasnych k o n c e n tru ją uw agę n a rra to ra , u su ­ w ając w cień e fe k ty czysto w izualne i n astrojow e. Osłabia je i ro z p ra ­ sza w a rstw a b ogatej w tro p y reto ry k i. W izje A snyka u stę p u ją sugestyw - nością i rozm achem sw em u wzorcowi, spro w ad zają się często do ilu s tra ­ cji pew n ych treści m yślow ych — ilu stra c ji pozbaw ionej spontaniczności i głębi średniow iecznej alegorii. P rzy p o m in ają pom patyczne, X IX -w iecz- ne m alow idła akadem ickie, a jeszcze b ardziej prak ty k o w an e ówcześnie „żywe ob razy ” :

Ze łzami w oczach, w błyskaw ic koronie, Na piedestale, z złotą harfą w ręku, Siedział lutnista na obłocznym tronie. Nogę swą oparł na liktorskim pęku I drżącą ręką kładł na złote struny,

f... ]

[... ]

Obok na stosie strzaskanych oręży Przy popielnicy z prochami olbrzyma D w ie dziewic: jedna wstrząsa kłębek węży I nóż skrwaw iony, jak Nem ezys gniewna; Woła: „Kto za mną, nim umrze, zw ycięży” 9.

Czytelnie rozm ieszczone fig ury , ich u k ład i gesty, akcenty b arw ne i św ietlne — w szystko to zastygło i znieruchom iało do tego stopnia, że naw et słowa w ypow iadane przez postacie zdają się być u trw alon e na k sz ta łt średniow iecznych ilu stra c ji — n a w stęgach w ijących się wokół ust.

W duchu B oskiej K o m ed ii u trz y m a n y jest także S en odrodzenia B ogum iła Aspisa. P o jaw iają się znowu, choć w nieco in n ej szacie s ty li­ stycznej, n ierealne k rain y w yobraźni i w ędrów ka sam otnej jednostki po ziem i, piekle i niebie. P o jaw ia się też n iebiańska przew odniczka i po- cieszycielka. Rozpoczęty klasyczną inw okacją do Boga Syjonu, poem at A spisa jest w dużym stopniu stu d iu m w ew n ętrzny ch rozw ażań i uczuć p odm iotu lirycznego. M iejscam i jed n ak o tw iera się widok n a dynam iczne wizje m alarskie. Oto np. obraz piekła:

Czerwone ognie w iały przez ich kraty: Żużle i law y skrzące jak szkarłaty

Przez spód i w ierzch ich rzeką się toczyły... Gdym w próg ich w stąpił, błysnęły m i łuny W ielkich pożarów niby krw aw e słońca. I gdziem nie spojrzał, zewsząd, jak z tysiąca Puszcz, biły w pomrok b łyski i p io ru n y !10

9 A. A s n y k , Sen grobów. W: Poezje. Wstępem poprzedził S. L i c h a ń s k i . Warszawa 1974, s. 258—259.

(6)

Zm ąconem u rytm ow i groźnych scenerii piekielnych przeciw staw ia się spokojny, jednolity w kolorystyce i pełen łagodnie narastającego św iatła obraz alegorycznej postaci Sztuki. Św ietlista zjaw a niebiańska przypom ina nie tylko Beatrycze, ale i jedno z niezliczonych w cieleń M uzy w historii sztuki. Obydw ie tradycje: chrześcijańska i staro ży tn a stop iły się tu w jedno; „piana m orska” k o jarzy boh aterk ę poem atu z A frodytą, w ieniec z kłosów i gwiazd z D em eter, krąg znaczeń chrześci­ jańskich przyw oływ any jest nie tylko przez eksponow anie bieli i a try b u t skrzydeł anielskich, ale i poprzez obraz w niebow stąpienia niew ieściej po­ staci. Na rozpow szechnienie tego typu alegorii w skazuje G rottgerow ska M uza z pow stałego m niej w ięcej w tych sam ych latach cyklu W ojna n . P u n k te m kulm inacy jny m S n u odrodzenia jest w prow adzenie b o hatera w św iatłość p raw dy. O bjaw ienie następuje rów nież w m iejscu u trw alo ­ n y m tra d y c ją — n a szczycie góry. Blask p raw d y ujrzeć m ożna tylko w tedy, gdy spogląda się z wysokości na cały św iat stw orzony.

O bydw a w spom niane poem aty ch arak tery zu je osobliw y sposób b u ­ dow ania n a stro ju onirycznego, zagęszczania go poprzez inkrustow anie rela cji frazeologią w rodzaju: „I nie wiedziałem , czy to sen, czy jaw a ” ; „blaski i dziw y / Z nikły snem ” 12.

Tw orem zrodzonym z ducha w yobraźni dan tejsk iej jest także fra g ­ m en t poem atu W łodzim ierza Stebelskiego Rom an Zero, poświęcony opi­ sow i delirium . A m bicją poety było ukazanie „tragedii m ózgu” — za­ m ierzenie godne d ru g iej połowy X IX w ieku. Tekst m iał być niepoetyc- ką, chłodną analizą zjaw iska obłędu. Czy a u to r słowa dotrzym ał? Można m ieć co do tego w ątpliw ości, biorąc zarów no pod uw agę różnorodność stylizacji, jak i w ysm akow ane m alarskie fantasm agorie:

Tam, na marmurach drzemią ichtiozaury, A kły im zm ywa biała szklista fala. Orangutany, strojne w zw iędłe laury, Nad pizangami przelatują z dala, A z drzwi zaw iasów budzą się centaury I w net bytowa walka się rozpala — Boa-constrictor z tamaryndy lasu Wychyla łeb ze złota i atłasu 1S.

Do słynnych scen piekielnych z B oskiej K om edii zbliża w idziadła ry tm proteuszow ych przeobrażeń, jakim podlegają. Pokrew ieństw o w i­ doczne jest też w ostrej i jak u Dantego realistycznie oddaw anej tkance w idziadeł, pozbaw ionych jednak sennej zwiewności. Ten drobiazgow y natu ralizm , bliski grotesce, w yw ołuje skojarzenia z m alarstw em H iero­ nim a Boscha. W arto dodać, że w świecie udręczonej w yobraźni bo hatera nie brak stw orów m itologicznych. P rzepływ a rów nież m ateriał nag ro­

11 Grottgerowski cykl Wojna powstał w latach 1866—1867. 12 A s n y k , Sen grobów, s. 242. — A s p i s, Sen odrodzenia, s. 18. 18 W. S t e b e l s k i , Roman Zero. Lwów 1883, s. 110.

(7)

m adzony w pam ięci, jedn ak głów nym tw orzyw em halucynacji są obrazy, w k tórych w y stęp u ją zw ierzęta. „T ragedia m ózgu” reje stro w a n a jest z w yraźną tro sk ą o przekazanie w szelkich w rażeń zrodzonych w stanie

delirium .

Spośród rodzim ych tra d y c ji poetyki ekw iw alent snu odnajdyw ano w A n h ellim , w jego zjaw iskow ym , zam k n ięty m w łańcuchu przep ły w a­ jących w izji świecie, w jego m ate rii zw iew nej i św ietlistej. P ra w d o ­ podobnie tak im i skojarzeniam i pow odow any, nazyw a E dw ard T atom ir swój poem at S n e m o grobow cu A nhellego. Początkow e w ersety tego u tw o ru w pro w ad zają nas w ten sam k rąg postaci, jakie spoty k am y u Sło­ wackiego:

Widziałem w e śnie, jako czasu onego w dalekiej krainie śniegów i ciem ­ ności zmarł był m łodzieniec sm utny z m yślą o tym, azali n ie był przeznaczony na ofiarą odkupienia?...

Jego lodow ego grobowca stróżem była Eloe, anioł pilnujący spokoju i ciszy m ęczenników, co znaleźli w tej ziem i uspokojenie. Na im ię mu było A n h e lli14. Oniryczne możliwości tkw iące w tak ie j koncepcji nie zostały rozw i­ nięte, posłużyły jedynie do zbudow ania ram y kom pozycyjnej dla obszer­ nego w ykład u Szam ana. U T ato m ira pojaw ia się rów nież scena alego­ ryczna, podczas k tó re j m istrz objaw ia uczniom praw dę o przyszłych i m i­ nionych dziejach św iata. A zatem m am y do czynienia z p ra s ta rą form ą snu w postaci epifanii, k tó ra za p ośrednictw em jakiejś osoby spływ a na śniącego. Posłużył się nią już K ochanow ski w słyn nym Trenie X I X , opatrzonym p od tytu łem : albo sen. S prow adzając istotę przeżycia sennego do w ygłaszanej kw estii, czyli dopuszczając w targnięcie żyw iołu d y sk u r- sywnego, pozostaw ia ona niew iele m iejsca dla innych efektów .

Zbliżony k lim atem w iersz M irona W idzenie należy do najoszczęd­ niejszych relacji sennych. Także tu ta j dialog prow adzą dwie osoby: „ m istrz ” i „uczeń” :

Dzisiaj w nocy cudna dusza Przyszła do m nie w srebrnej mgle. Był to jasny duch Juliusza I wyszeptał: „kochaj m nie” 15.

Je d y n y m elem entem m arzen ia sennego jest owa „ sre b rn a m gła” — echo w izyjnych tech n ik m alarskich. W sztuk ach plastycznych, naw et jeszcze w epoce, gdy w idzenia tra c iły już swą n iebiańską prow eniencję, przedstaw iano treści oniryczne za pom ocą obłoków, tu m anów i mgieł. Pozw alało to zaznaczyć ich odm ienność, zróżnicow ać esencję i kon­ systencję.

14 T - η [E. T a t o m i r ] , Sen o grobowcu Anhellego. Kraków 1894, s. 3. 15 M i r o n [A. M i c h a u x ] , Widzenie. W: Poezje. Warszawa 1884, s. 116.

(8)

Bogatszą scenerię senną posiada epifania ze S n u powstańca M arii B artusów ny. Obszerną przem ow ę persony pouczającej śniącego poprze­ dza n astęp u jący obraz:

Był na olbrzymim pustym cmentarzu, Nad którym zwisła noc czarna, W środku stał ołtarz, a na ołtarzu Dymiła czara ofiarna.

Liczne mogiły w lewo i w prawo Wśród chmur czarnego całunu, Czasami tylko błyska jaskrawo Szkarłatna wstęga piorunu, U stóp ołtarza w cierniów koronie, W śnieżną odzianą bieliznę, Skutą, błagalnie wznoszącą dłonie, Poznał młodzieniec — ojczyznę ie.

Statycznie skom ponow ana w izja nie posiada znam ion m arzenia sen­ nego, zbliża się natom iast do utrw alonego tra d y c ją alegorycznego m o ty ­ wu m alarskiego, którego wym ow a jest całkowicie p rzejrzysta. P ostać kobieca zstęp ująca do grobu jako alegoria zniew olonej Polski obecna była już w ikonografii X V III-w iecznej. Po trag edii pow stania w izerunek n ab iera cech jeszcze bardziej dram atycznych — Polonia M atejki klęczy ze złożonym i do zakucia przez opraw ców rękam i, Polonia G ro ttg e ra to skulona, zak ap tu rzo n a postać na gruzach, z dłońm i w dybach. W szystkie te ujęcia, nie w yłączając poetyckich, tchną klasycznym spokojem , p a te ­ tyczną, milczącą żałobą pozbawioną przesadnej ekspresji. Szlachetne ry sy tw arzy i p ełna godności postaw a n iew iasty M atejki, piękne ciała efebów -w yzw olicieli otaczających Polonię G ro ttg era — ból i cierpienie zam knięte w form ach klasycznie wyw ażonych, barw ach czystych i do­ stojnych. U B artusów ny klęska i niew ola są wolne od brudu, w yszla- chetnione. Ale m etafo ra m yślowa, leżąca u podłoża tej klasycyzującej wizji, jest zdecydow anie rom antyczna. W ujęciach sym bolicznych żyje sty l, jakim zw ykła przem aw iać rom antyczna poezja.

W Dwóch w idzeniach Bolesława Czerwieńskiego próżno szukalibyśm y jakichkolw iek śladów oniryczności. P rzed oczyma śniącego rozgryw a się coś w ro d zaju te a tru alegorii, przyw odzącego na m yśl d ram a ty średnio­ wieczne, w k tó rych główną rolę odgryw ały personifikacje określonych pojęć. U Czerw ieńskiego C zarny O lbrzym to biedota, B iały O lbrzym — elita społeczna, K arliki — stan średni, G arb us — nauka, S tarzec — Kościół, M atka — ojczyzna, Słup — a p a ra t władzy. G dyby nie p rze ­ ładow anie k onkretem , pow stałaby może z tego m ateriału jakaś n am iast­ ka m arzenia sennego. Tym czasem chyba tylko zastan aw iająca p u stk a otaczająca in terlo k u to ró w sygnalizuje, że zn ajd u jem y się w świecie nie­ rzeczyw istym — podobnie alegorie m alarskie tkw ią często w nieokreślo­ 18 M. B a r t u s ó w n a , Sen powstańca. W zbiorze: W jubileuszową rocznicę

(9)

nej, tajem niczej próżni. R ealizm szczegółu nie potęguje tu ostrości w i­ dzenia, jak w p rzy p a d k u poem atu Stebelskiego, lecz mąci i zakłóca k o n ­ w encję alegoryczną.

Nie zawsze przecież sojusz alegorii i realizm u kończył się tak im dyso­ nansem . W Śnie Leonka K onopnickiej p rzejaw ił się jako k reacja h a r ­ m onijna. W erystyczne u jęcie czterech sym bolicznych obrazów z udzia­ łem w ieśniaka, ry cerza, rzem ieślnika i in te le k tu a listy nie naruszyło w y ­ m ow y alegorycznej u tw o ru . R ytm efektów dźw iękow ych pozostaje tu w zgodzie z ry tm e m p ojaw iających się i zanikających w izji, co m a im itow ać fenom en sennej percepcji. Mimo prób nadania w izjom d y n a ­ m icznego c h a ra k te ru całość rob i w rażenie sta ra n n ie w ykończonych obrazków , opracow ujących cztery m o ty w y pojęciowe. Z uw agi na czte- roczęściową kom pozycję u tw ó r przy p o m in a cykl m alarski, te tra ty k , spo­ ty k a n y w sztuce secesyjnej i spełn iający podobną funkcję 17.

Tw órcze zetknięcie dwóch przeciw staw nych żywiołów nastąpiło w now eli S en Bolesław a P ru sa, gdzie zarów no pierw iastek alegoryczny, jak i realistyczny, osiągnęły swego ro dzaju apogeum. P rzejask raw ien ie dało w rezu ltacie now ą jakość, bliską pod w ielom a w zględam i m aterii m arzenia sennego. B ohater — podm iot sn u — w ęd ru je po zaśw iatach, odkryw ając, podobnie jak bib lijn y Daniel, sym bolicznie upostaciow ane p raw d y filozoficzne. Być może sceptycyzm , a także skłonność do re fle ­ ksji i anality czny ch obserw acji, jakie w y kazuje m łody stu d en t, pow odują, że elem ent d y sk u rsy w n y w rela cji sen n ej rozrasta się do znacznych roz­ m iarów.

S cjen ty sty czny m i zaśw iatam i rządzą p raw a ziem skiej fizyki. W eryzm re je s tru je tu ta j nie ty lk o sensualistyczną pow ierzchnię zjaw isk, lecz także procesy quasi-chem iczne, zachodzące w m aterii zaśw iatów. Tym sam ym realizm dochodzi do w łasnego kresu, o dkryw a sw oje w łasne za­ przeczenie — fan tasty k ę. Może tylk o zbyt w ykoncypow aną jak n a fa ­ bułę senną.

N atom iast obrazy sym boliczne zaw arte w tej noweli przypom inają au ten ty czn e w izje senne. W trosce o dokładne i p rzejrzy ste zilustro w a­ nie koncepcji m yślow ych przyw ołane zostają fra g m en ty jaw y. G dyby nie analityczne kojarzenie, jakiego dokonuje n ieu stan n ie bohater, pozo­ stały b y one w zajem nie sobie obce — nie skoordynow ane, niespójne. U odbiorcy nie podążającego w ślad y m łodego s tu d e n ta pow stać może w rażenie o n irycznej alogiczności, jed n ak śniący nie p otrzebuje objaśnień, pojm uje łatw o sens w szystkich figur. Sen staje się z tego pow odu tw o ­ rem nieco sztucznym , rodzi się dysonans m iędzy pow agą zagadnień, jakie porusza now ela, a sty le m w ypow iedzi — na ogół hum orystycznym ,

17 Zob. H. H. H o f s t ä t e r , Symbolizm . Z niem ieckiego przełożył S. В ł a u t. Warszawa 1980, s. 133.

(10)

wręcz rubasznym . Cóż, u tw ó r P ru sa n ap isan y został w epoce, gdy z re ­ zerw ą odnoszono się do wszelkiego rodzaju epifanii.

Omówione dotąd alegorie odw oływ ały się do biblijnych p rototypów jako do w zorca form alnego, w k tó ry w pisana była now a treść. N a p a ra ­ frazę biblijnego m otyw u onirycznego zdecydow ał się M iron w Śnie Ja-

k u b o w y m . Z niejasnej, lapidarnej wizji starotestam en to w ej, zaw artej

w Księdze R odzaju (28, 12— 13) zapożyczył jednak tylko scenerię: Po wielkich schodach od nieba do ziemi,

W wieńcach laurowych i szatach w eselnych Siedziały d u ch y18.

N iew ytłum aczalna groza, tchnąca z w idzenia biblijnego patriarch y , ustęp u je w izji łagodnej, św ietlistej, w k tó rej ukazuje się „rep ublika słońca”. Z nika Bóg A braham a, objaw iający potom kow i jego przyszłą chwałę. W w ersji now ożytnej ku śniącem u zstąpić może jedynie p rze ­ w odnik — „anioł snów ” . R eakcją jaźni odbierającej przesłanie snu jest ja k zw ykle sn u jąca się nić refleksji.

Omówione dotychczas przypadki w ykazują pew ną praw idłowość. M imo in spiracji płynących ze sztuk plastycznych jakości w izualne pełnią zawsze rolę służebną wobec pierw iastka m yśli dyskursyw nej. Są jakby pierw szą w arstw ą m aterii sennej, na któ rej w y ra sta ją — często w for­ m ie alegorii — koncepcje filozoficzne i religijne, rozw ażania psycholo­ giczne i socjologiczne. Oniryczność natom iast osiąga się za pomocą dosyć stereotypow ych chw ytów .

Istnieje przecież sen, k tó ry obyw a się bez w spierającego kom entarza. M yślę o w izji b ohaterów z noweli W m gle Sienkiewicza. T u ta j cała tro sk a n a rra to ra skupia się n a odtw orzeniu fa k tu ry m arzenia sennego. Z w raca uw agę niesam ow ity obraz przyrody, bezszelestny pochód tłu m u wędrow ców , b rak ich k o n tak tu z otoczeniem, m artw o ta żałobnych ges­ tów:

Przechodzili polem [...] niedaleko od sanek. A le kroki ich, lubo strudzone i ciężkie, nie w ydaw ały najmniejszego szelestu. Nie było słychać ani brzęku kos, ni gwaru rozmowy [...], m ieli głowy pochylone na piersi i przeciągali — nie jak żołnierze w pochodzie, ale raczej tak, jak ludzie idą na procesji lub za pogrzebem 1S.

Skąd ów drobiazgowy, rzeczowy sposób obserw acji, tak przejm ująco skojarzon y z aurą wizyjności? Czy w ynika on ze zw ycięstw a ten d encji realistycznej? Istnieć może inne w ytłum aczenie, inne źródło in spiracji — k a rto n y G ro ttg era. Na długi czas u kształtow ały one polski typ w yobraźni patriotyczne], poruszając tę najczulszą s tru n ę w rażliwości odbiorców. Ś w iat pow stańczy, właściwie obcy dziełom Sienkiewicza, przypom ina tu w izję G rottgerow ską. Z niej czerpie drobiazgow y opis ry n sz tu n k u ,

18 M i r o n [A. M i c h a u x ] , Sen Jakubowy. W: Poezje, s. 24—25. 18 H. S i e n k i e w i c z , W mgle. W: Nowele. T. 3. Warszawa 1978, s. 359.

(11)

postacie chłopów -kosynierów , fig u rę księdza z k a p tu re m i krzyżem , n a ­ w e t sylw etkę psa-tow arzysza. Z askak u je surow a dw ubarw ność obrazu, rysow anego w bieli i czerni — rów nież echo techniki m alarskiej w spo­ m nianych kartonów . Z G ro ttg e ra pochodzi wreszcie w zajem ne p rzen ik a­ nie się realizm u i m istycyzm u 20. Może dlatego też zbędny sta je się ja k i­ kolw iek kom entarz.

Inaczej dzieje się w Sienkiew iczow skich „błogosław ionych w idze­ n iac h ” 21, k tó re są jak g d yby snam i na jaw ie. Z n a jd u je m y w nich często stylizację n a re lig ijn y i sarm acki barok. B ohater N iew oli ta ta rskiej do­ strzeg a „niew iastę ze słodkim obliczem ” 22, p ojaw iającą się w otoczeniu anielskich zastępów . Rów nież M arysia z opow iadania Za chlebem za­ wdzięcza sw ą epifanię postaciom anielskim . Oba w spom niane „zachw y­ cenia” dusz bliskie są w izjom barokow ej ikonografii, k tó ra upodobała sobie szczególnie anioły, kw iaty, religijność niem al senty m entalną, p eł­ ną słodyczy.

W idzenie konającego z L a x in tenebris lu cet rozpoczyna się od r e a ­ listycznego przed staw ien ia postaci, k tó ra okazuje się przybyw ającą z za­ św iatów duszą. C zynnikiem sy gnalizującym cudowność jest św iatło, n a ­ rasta ją c e aż do p u n k tu kulm inacyjnego, k tó ry dla b o h atera oznacza przekroczenie granicy m iędzy życiem a śm iercią. W izja Sienkiew icza, zdecydow anie now atorska, u w aln ia się od ten dencji naśladow czych, jakie ciążyły na w cześniej om aw ianych p o ety k ach onirycznych.

L ite ra tu ra pozytyw istyczna, jak b y n iepew na swoich możliwości, z w ra ­ cała się często ku znanym i u zn an y m wzorcom : odw oływ ała do ro m a n ­ tyzm u, naw iązyw ała do D antego, czerpała inspirację z m alarstw a. W zbo­ gacenie w rażliw ości na barw ę, kształt, św iatło nie pom agało jed nak w próbach re k o n s tru k c ji m arzen ia sennego, prow adziło zazw yczaj do kom ponow ania alegorii, w y rażającej m yśl p isarza oszczędnie i czytelnie. „P raw dziw a idea w sztuce — to alegoria w yrażona za pomocą kano­ n ó w ” — d rw ił w 1883 r. A n to ni S y g ie ty ń s k i2S.

A legoria nie m ogła być najszczęśliw ym rozw iązaniem dla lite ra tu ry p e n e tru ją c e j k rain ę snów. P araliżow ała aktyw ność podm iotu m arzenia sennego, k tó ry staw ał się b iern y m obserw ato rem fig u ra ty w n ej scenerii, uczestnicząc w znikom ym stopniu w k ształtow aniu fab u ły onirycznej. Jego doznania polegały n a rozszyfrow aniu, zrozum ieniu i przysw ojeniu p ew n ej m yśli. P rz y n a jm n ie j pod jed n y m w zględem sen alegoryczny

20 Zob. W. O l k u s z , A r tu r Grottger — m e dium przeżyć narodu. Z dziejów re­

cepcji twórczości plastyc zne j przez polskich pisarzy pozy tyw isty czn yc h . „Zeszyty

N aukow o-D ydaktyczne WSP w Opolu”, Filologia Polska, z. 21 (1982), s. 26. 21 H. S i e n k i e w i c z , „Lux in tenebris lucet”. W: Nowele, t. 3, s. 244. 22 H. S i e n k i e w i c z , Niew ola tatarska. W: jw., s. 29.

28 A. S y g i e t y ń s k i , K alejdoskop artystyczn y. W antologii: Z dziejó w pol­

skiej k r y ty k i i teorii sztuki. T. 2. (Opracowały [...] I. J a k i m o w i c z , [...] A. P

(12)

przypom inał jednak sen rzeczyw isty: tw o rzy ły go elem enty realn e skła­ dające się n a n ierealną całość.

O dm ienne możliwości otw ierała rezy g nacja z tra d y c y jn y c h poetyk onirycznych. K onsekw encje takiej decyzji b y ły rozm aite. Z darzały się np. opisy snów nie różniących się szczególnie od jaw y. Nie znikał w nich wszakże pierw iastek symboliczny, sw oisty ekw iw alent sytuacji onirycz- nej. M arzenie senne u jęte w postać baśniow ej paraboli spotykam y często w utw o rach Asnyka. Z apatrzonym w wodę albo w kw iaty dziew czętom uk azują się m ieszkańcy św iatów fantazji, w abiąc i kusząc, zapraszając do k rain y cudów, a potem bezlitośnie odtrącając. Sym bolicznie zbudo­ w an a sytu acja, zgodnie z regułam i baśni, ujaw n ia i ocenia określone zachow ania ludzkie. P iękn y m ujęciem sym bolicznym w yróżnia się w iersz

D ziw n y sen, k tó ry łączy u k ry te tęsknoty i p rag n ien ia z odw iecznym

cyklem żywiołów:

D ziwny sen miałem z wieczora, Trwał jakby przez wieczność całą — Tyś była falą jeziora,

Ja byłem nadbrzeżną sk a łą 24.

S ubtelną sym boliką kw ietn ą posługuje się ero ty k Gaw alewicza, Sen

ko n w a lio w y :

Ś niły mi się konwalie noc całą, Strugę woni rozlewając dokoła... Z perłą rosy błyszczącą u czoła I ty byłaś konwalią też białą — A dwa liście szerokie, zielone,

Nad twym czołem się plotły w koronę 25.

U K onopnickiej sny w izyjno-sym boliczne jaw ią się jak o bardziej zagęszczone w n astro ju , barw ie i świetle. Zwłaszcza Jaśkó w sen n ab iera c h a ra k te ru autentycznego doświadczenia onirycznego, k tó ry m rządzi czę­ sto tajem n y , radosny niepokój. W rażenie takie potęguje szczególnie za­ kończenie utw o ru , operujące m istrzowsko efektam i plastycznym i i dźw ię­ kowym i.

O kreślonym konw encjom w izyjno-sym bolicznym podporządkow ała poetka S e n Jerm aka. R elacja XVI-wiecznego Kozaka, leksykalnie i s ty ­ listycznie o dtw arzająca jego język, otw iera zaczarow ane w rota baśni ruskiej. Z w łaściw ą jej przesadą opisane zostały bogactw a Syberii, roz­ m ieszczone w czterech stronach św iata. M etaforycznie przedstaw iony został podbój dokonany przez Jerm aka:

I machnąłem od zapadu

[ 1

24 A. A s n y k , D ziw ny sen. W: Poezje, s. 90.

(13)

I m achnąłem od północy, I chan Kuczum pozbył mocy... I m achnąłem z jużnej strony, I padł jego łeb g o lo n y !28

D ynam ika, buńczuczny rozm ach, bezkres p rzestrzen i k ró lu ją w p ie rw ­ szej części w idzenia. K o n tra stu ją z nią w yraźnie dalsze p a rtie utw oru. W sym bolicznej w izji odsłan iają się przyszłe dzieje ow ej bajecznej k ra i­ n y m ającej się stać m iejscem kaźni. Z m ienia się też c h a ra k te r sennych obrazów : realisty czn e scen y m ęczeństw a zesłańców przyw odzą na m yśl oszczędną, choć p atety czn ą w izyjność U stępu III części Dziadów. Z n a j­ dziem y tu i k ib itk ę m knącą po śnieżnym stepie, i m etaforę u kazującą upokorzony św ia t u stój rosyjskiego cara. Surow ość i groza b ijąca z p rze ­ sła n ia u tw o ru każe zapom nieć o senn ej iluzji, niem niej m am y praw o nazw ać S e n Jerm a ka jed n ą z n a jb a rd zie j ku nsztow nych w izji onirycz- n y ch ta m te j epoki.

U stęp u ją m u zdecydow anie S e n M irona i w iersz G lińskiego pod ty m sam ym ty tu łem . W arto o nich w spom nieć, bo należą do unikatow ych raczej tek stó w poetyckich rez y g n u jący ch w opisie snu ze scen sym bo­ licznych. P ierw szy jest m igaw kow ym o brazkiem nocnej, burzliw ej sce­ n erii m orskiej i jego oniryczność sprow adza się na dobrą spraw ę do ty tu łu . D rugi w iedzie nas do A rkadii, azylu w ielu poetów , odnajdy w an ej n a jła tw ie j w e śnie. W ym arzona k rain a jest rajsk im ogrodem n a tu ry , skąpan ym w w iecznym słońcu, p ełn y m szczęśliw ych doznań zm ysło­ w ych, pozbaw ionym św iadom ości grzech u i zachow ującym łączność z Bogiem:

I nie znano trwogi grzechu, Nie widziano widma zbrodni; Nakarm ieni b yli głodni, Ust n ie było bez uśmiechu...

W każdym szmerze, w każdym echu D źw ięk słyszałeś: Nieba godni!

...Wyśnił mi się św iat — bez grzechu !27

P roza n a w e t w snach nie zagląda n a ogół do k ra in y fantazji. Bez pom ocy alegorii czuje się n a w e t do tego niezdolna i woli poprzestać n a w izjach niew iele różniących się od jaw y. M arzenie senne nie tra c i tu n ig d y łączności ze św iatem realn y m , a niek iedy całkow icie przed nim u stęp u je. Do w izji zbliża się może n a jb a rd zie j sen farao n a z powieści P ru sa. Za p o śred nictw em obrazu sym bolicznego objaw iają się p raw d y niedostępne oczom zw ykłego śm iertelnika. Ludzkie m odlitw y p rzybie­ ra ją form ę sk rz y d la ty c h ptaków , w zb ijających się ku Am anowi, szep­ czących sw oje błagania. N adprzyrodzone zjaw isko rozgryw a się na tle realistyczn ie p rzed staw io n ej p an oram y Egiptu.

2®M. K o n o p n i c k a , Sen Jermaka. W: Poezje. Wyd. zupełne, krytyczne. Opracował J. C z u b e k . T. 8. Warszawa [1915], s. 109.

(14)

Nie szczegóły jednak nad ają ton całości, lecz p ersp ek ty w a w iecz­ ności, jaką przynosi spojrzenie wszechw ładnego bóstw a. Realia codzien­ nego tru d u n a b ie rają znam ion w artości wyższych, absolutnych; łaskaw e w ejrzenie boga w każdej chwili może przem ienić je w pełen św iętości ideał. P rzesycenie jednostkowego, szczegółowego tym , co ogólne, doko­ n u je się dzięki rep rezentatyw ności i typowości ukazanych sytuacji. P seud orealisty czn y obraz przeobraża się w m etaforę egzystencji ludz­ kiej.

Zarów no Faraon, jak i W idziadła łączą senne doznania z chw ytam i znanym i dziś z techniki filmowej. W W idziadłach pojaw ia się n aw et rzekom y „k in em ato graf” . W zbiorowym w idzeniu sennym zam roczo­ n ych w inem jegomościów ściana staje się ekranem , n a k tó ry m w yśw ie­ tla n e są obrazy. Zgodnie z zasadam i m ontażu u k ład ają się one w ciąg ujęć m igaw kow ych. P rzed oczami widzów, k tó rzy bez zdziw ienia ko­ m en tu ją swoje wizje, przesuw ają się sceny z życia m ieszkańców W ar­ szaw y w różnych m om entach dziejowych. Obrazom tow arzyszą efek ty dźwiękowe. Z arejestrow an y został z w ielką precyzją w ygląd ulic, domów, m ieszkań. C hw ilam i rela cja przypom ina jed n ak zw yczajną n a rra c ję po­ wieściową.

Do ro li autonom icznego opowiadania u ra sta sen b ohatera U źródła Sienkiew icza — może dlatego, że spisany został przez śniącego niejako

post fa ctu m . M istrzow sko opowiedziana h isto ria w y tw arza iluzję sp ra ­

wozdania z czegoś, co istotnie zdarzyło się w świecie realistyczn ej fikcji. Oto panna z bogatego dom u i ubogi stu d en t przeżyw ają szczęśliwe dni narzeczeńskie w oczekiw aniu n a wesele. R elacja jest oszczędna w stylu, w prow adza jednak n a stró j radosnego uniesienia, k tó ry potęguje jeszcze zakończenie. I może ta delikatna aura, spow ijająca opisane w ypadki, bliska jest n ajb ard ziej m arzeniu sennemu.

M iejsce oderw anych od ziemi św iatów onirycznych z ajm u ją więc rodzajow e obrazki z życia m ieszczaństw a — spokojnego i dostatniego. Nie zniknęły przecież zupełnie sn y innego rodzaju: sny-sym bole, sn y-w i­ zje. Św iadczą o ty m choćby dwie paraboliczne przypow ieści P ru sa: Sen

Jaku ba oraz N aw rócony. Pierw sza to opowieść o m asow ym pow rocie

Żydów do Ziemi O biecanej pod przew odnictw em dem agogicznego m ło­ dzieńca. Tylko ledw ie zauw ażalna granica oddziela w iarygodne im itacje sy tu a c ji życiow ych od ich groteskowego lub sym bolicznego zniekształ­ cenia. Tekst P ru sa m iesza zręcznie rodzajow e scenki satyryczne, w ątk i biblijne i oniryczne alogiczności, tw orząc in try g u ją c ą w sw ej w ym ow ie całość.

Do św iata fantazji w stępuje n atom iast znacznie śm ielej b o h ater Na­

wróconego. Jakże osobliwie w ygląda piekło, do którego w kracza z a tw ar­

działy grzesznik! Nie jest to rom antyczne piekło z poezji Aspisa. Raczej już piekło XIX-w iecznego m ieszczaństw a — z oficjalną salą rozpraw , z diabłem i grzesznikam i w postaci urzędników sądowych, z ogniem

(15)

piekielnym , z żelaznym i drzw iczkam i, spoza k tó ry ch dochodzą jęki po­ tępionych. G roza u tra c iła tu m alowniczość, jaką z n ajd u jem y jeszcze w Opowieści w ig ilijn ej Dickensa, praw dopodobnej inspiracji N aw róco­

nego, D em oniczny m ieszczuch żyje w p o n u rej norze pełnej n a jro z m a it­

szych rupieci. A poniew aż grzeszy w łaśnie pożądaniem m aterialn y ch przedm iotów , więc i przedsionek piek ła widzi jako skupisko brzydkich, zbędnych rzeczy. O dkrycie dem onizm u m artw y c h przedm iotów zdaje się zapow iadać już koszm ary K afki. P iekło i św iat doczesny w now eli P ru s a posiadają w iele cech w spólnych i k ied y bo h ater podchodzi do zakratow anego okna sali sądow ej, w idzi przez nie swoje w łasne podw ór­ ko. Również p rzed m io ty przechodzą z jedn ej s tre fy do drugiej. Tak rozum iane piekło okazuje się po p ro stu obrazem X IX -w iecznej cyw ili­ zacji w ielkom iejskiej, u jrz a n y m w k rzy w y m zw ierciadle. P rzypom ina się w ty m m iejscu Sw edenborg ze sw ym i zaśw iatam i zbudow anym i na po­ dobieństw o otaczającej rzeczyw istości.

W izję po w stającą w świecie czystej m yśli, pozbaw ioną niem al doznań w izualnych, przynosi z kolei S en Dygasińskiego. O pisana tam sy tu acja w ygląda na jed en z dręczących koszm arów sennych. Oto bo h ater widzi siebie na ław ie oskarżonych, zostaje skazany, ale po egzekucji przez ścięcie w iedzie dalej sw ój niesam ow ity żywot. Szansa spotęgow ania n a ­ stro ju grozy nie została jed n ak przez a u to ra w y korzystana. Przeżycia b oh atera spro w ad zają się do w n ikliw ych rozw ażań nad n a tu rą więzi m iędzyludzkich. Rzekom y sen sta je się w gruncie rzeczy stu d iu m psy ­ chologicznym .

W hum oresce K lem ensa Ju n o szy (Szaniawskiego) S en na kw iatach im pulsem w izji sta je się nie siła nadprzyrodzona, lecz jaźń samego bo­ h a te ra . T y tu ł u tw o ru zdaje się być dow cipną aluzją do po p u larn y ch w ow ym czasie m otyw ów m alarskich, p rezen tu jący ch subteln e a k ty ko­ biece pośród k w iató w 28. U Szaniaw skiego m iejsce pięk nej niew iasty z a j­ m uje... biedny Żydek, w onne posłanie z kw iecia okazuje się n atom iast kopicą siana, n a k tó rej odpoczyw a stru d zo n y w ędrow iec. Pojaw ia się zresztą i k w ia te k — w fu n k cji p arodystycznej:

Dostrzegł koniczynę [...] To jest śliczny kw iatek — pom yślał — najpięk­ niejszy kw iatek na św iecie. Korzec byw a po trzydzieści rubli i drożej. Cudny k w ia t!29

W ciągu obrazków rodzajow ych u k ład a ją się p rzed śm iertn e ro je n ia s ta re j h a n d la rk i z N ieprzespanego sn u pani M a d e jo w e j Gom ulickiego. Zaćm ienie u m y słu m rozem i alkoholem spraw ia, że codzienna sceneria

28 W latach osiem dziesiątych w. X IX obraz zatytułow any Sen na kwiatach nam alował Witold Pruszkowski.

29 K. J u n o s z a [ S z a n i a w s k i ] , Sen o kwiatach. W: Obyw atel z Tamki

i inne opowiadania. Wybrał i w stępem poprzedzi! J. R u r a w s k i . Warszawa I960,

(16)

m iejska staje się cudow ną bajką, a „to, co w ydaw ało się śniegiem, oka­ zuje się po p ro stu m asą białego, pachnącego kw iecia” 30. D w a p lan y czasowe p rzen ik ają się tu podobnie jak w L a ta rniku Sienkiewicza. Stop­ niowo u sta je k o n tak t ze światem , m arzenie senne bierze górę. Rów no­ cześnie sen upodabnia się już do w idzenia „zaśw iatow ego” , m istycznego. W spom nienie k ształtu je sen latarn ik a, tytułow ego b o h atera noweli. P ow racająca z dna pam ięci fala przynosi nie tylko obrazy m inionych chwil, ale także dźwięki i zapachy. Równie intensyw ne natężenie w rażeń cechuje Z ycie i sen Sarneckiego. Ten o statni u tw ór zestaw ia dwie w ro­ gie wobec siebie płaszczyzny: okrutną, m roczną rzeczyw istość i konsola- cyjnie działający sen. W zwięźle zarysow anej fabule „dzienn ej” n a stę ­ pu je stopniow e zapadanie zm roku. Ciemności rozjaśnia nagle prom ienny blask m arzenia sennego, które przynosi obraz skąpanej w grze słonecz­ nego św iatła w iejskiej chaty, otoczonej zielenią p rasta ry c h drzew . Sie­ lank ow y pejzaż u stęp u je w krótce tonacji sym bolicznej i tajem niczej, jak ą przynosi opis kw iatów :

Róża [...] połyska cała i m ieni się siedmioma barwami tęczy... a tęcz tyle, co kwiatów, co płatków — do serc podobnych — w kwiecie. W swej glorii promiennej dysze urodą i wonią. [...] Rosa na czerstwych policzkach piwonii podobna do św ieżo przelanej krwi. Toteż jak z krwi świeżej bije z nich aromat życia! W ykwintna lilia wznosi dumnie w górę biały puchar napełniony łzami nocy !1.

Żadna z om ówionych dotąd fabuł sennych, z w y jątkiem może h alu cy ­ nacji opisanych przez Stebelskiego, nie chw yta jeszcze istoty m arzenia sennego. Są zbyt logiczne, zbyt dyskursyw ne, podporządkow ane m isji przekazyw ania całkiem racjonalnych sensów. Ich treść k o n c e n tru je się wokół jednego m otyw u, nie w ykazują one swobodnego, niespójnego fa ­ low ania, k tóre w edług B achelarda odróżnia sen od m arzen ia n a jaw ie 32. W pełni w iarygodne relacje oniryczne spotykam y u niew ielu au to ­ rów : u P rusa, Sienkiewicza, może Zagórskiego. G roteskow y c h a ra k te r posiada opis koncertu Paderew skiego z K roniki P ru sa. N iepraw dopo­ dobieństw o m iesza się tu z koszmarem , dając w rezu ltacie całość nie pozbaw ioną typow ego dla au to ra hum oru:

Nagle mistrz wydobywa spod fraka drugą parę rąk, w ali w fortepian pięścią, siada na klawiaturze, uderza w nią obcasem. Chwyta za nogi naj­ bliższego widza i jego głową rozbija pudło fortepianu... Nareszcie łapie w po­

80 W. G o m u l i с ki , Nieprzespany sen pani M ade jow e j. W: Pod parasolem.

Wybór opowiadań. Opracował R. T a b o r s k i . Warszawa 1961, s. 18.

81 Z. S a r n e c k i , Zycie i sen. W tomie: Prawda. Książka zbiorowa dla uczcze­

nia dwudziestopięcioletniej działalności Aleksandra Świętochowskiego. 1870—1895.

Lw ów 1899, s. 434.

82 G. B a c h e l a r d , Wyobraźnia poetycka. Wybór pism. Wyboru dokonał

H. C h u d a k . Przełożyli H. C h u d a k, A. T a t a r k i e w i c z . Warszawa 1975, s. 32—33.

(17)

tężne objęcia sam instrum ent i rozbiwszy nim okno, wyrzuca go na przejeż­ dżający tramwaj... W sali ryk... Słychać jakieś niezw ykłe oklaski... Policja każe gasić światło... Łoskoty... Klątwy... Jęki... 33

Z oniryzm em kłóci się jedn ak za w a rta w tekście ten d en cja sa ty ry c z ­ na, k tó ra tłu m i głos nieśw iadom ości.

B ohater W e śnie i na jaw ie Zagórskiego, sn u jąc rozw ażania o istn ie ­ niu niedostrzeg aln y ch nici łączących rzeczyw istość i fantazję, opow iada o sw ej n iezw ykłej przygodzie. W m arzeniu sennym , jakiego dośw iad­ czył, doszło do zastan aw iającej kon tam in acji dwóch różnych przeżyć. W scenerii obserw ow anego w m inionym dniu pożaru pojaw ia się kobieta, k tó rą na jaw ie b o h a te r d arzył w y raźną niechęcią. Jak o nocna zjaw a sta je się pociągająca, narzu cające się n atarczy w ie szczegóły jej w yglądu zew nętrznego b u d u ją n a stró j erotycznego rozm arzenia.

Nie skoordynow ane treści podśw iadom ości u jaw n ia ją się w m ajacze­ niach O w czarza z P laców ki oraz w snach b ohaterów Lalki. W sposób niezw ykle sugestyw ny, za pom ocą m ow y pozornie zależnej oraz m ono­ logu w ew nętrznego, oddane są erotyczne m ajaczenia M aćka. O dtw arzają one p recyzy jn ie różnorodność zm ysłow ą om am ów, jak rów nież alogiczną sekw encję onirycznych obrazów. W yrafinow aniem fabuł sennych u d erza­ ją n ato m iast ro je n ia Izabeli Łęckiej. Z relacjonow ana raczej niż p rzed ­ staw iona treść jej w izji m iłosnej, w k tó re j głów ną rolę odgryw a posąg A pollina o proteuszow o zm ienionej tw arzy , jest tra w e stac ją m itologicz­ nej przypow ieści o Pigm alionie i G alatei. Zniekształcenie źródła idzie tu ­ taj w k ieru n k u nasycenia w ieloznacznej w ym ow y m itu w ręcz elem en­ tam i kiczu. S tanow i ty m sam ym zapow iedź dalszych profanacji, jakich dopuści się Łęcka wobec k a p ita łu uczuć, m arzeń, ideałów, jakim i o b ar­ czy ją W okulski. P onadto posągowość A pollina sym bolicznie korespon­ duje z niew zruszonym chłodem s tr u k tu ry em ocjonalnej p a n n y Izabeli. In ne sny boh aterów L a lk i odw ołują się do opisanych w cześniej sy­ tu ac ji powieściowych, dzięki czem u czytelnik m a okazję przyjrzeć się procesom rządzącym życiem nieśw iadom ym . M etam orfozy m inionych zdarzeń niepokoją we śnie p an a Rzeckiego, W okulski w yskak uje za Izabelą przez okno ratu sza, a s k rz y p e k -a rty sta zam iast pam iątkow ego alb u m u o trzy m u je nankinow e spodnie, k tó ry ch używ ał niegdyś s ta ry subiekt. Sugestyw nie w yrażone uczucie niepokoju, alogiczność wizji zbu­ dow anych z zap am iętan ych k rajo b razó w i sytuacji, w reszcie dezorien­ tac ja podm iotu m arzenia sennego o k reślają sen Izabeli o podróży dy li­ żansem , w ew n ątrz którego odbyw a się sym boliczna rozgry w ka o nią, a decydującą k a rtę trz y m a w ręce W okulski. Sen odzw ierciedla często spotykaną sy tu a c ję oniryczną — trw an ie jak b y zawieszone i zatrzym ane w czasie, m imo świadom ości, że czas upływ a.

33 B. P r u s , Kroniki. Opracował Z. S z w e y k o w s k i . T. 16. Warszawa 1966, s. 30.

(18)

Podobny zabieg stosuje w sw ym Śnie Sienkiewicz. K oszm ar polega tu na w ielokrotnym pow tórzeniu tej sam ej przerażającej treści snu. B ohater idący ulicą nieznanego m iasta spotyka n a ulicy k araw an, przed k tó ry m stoi chłopiec w liberii z oczami „nieco do rybich podobnym i” 34 i zaprasza u p rzejm y m gestem do w nętrza. J a k przystało na m istrza su btelny ch efektów , Sienkiewicz zaw iązuje delikatne paralele pom iędzy treścią snu a poprzedzającym i go w ypadkam i rzeczyw istym i. Skąd np. tajem nicze oczy chłopca? Otóż w tym czasie b ohater kochał się w pew ­ nej Angielce, k tó ra nosiła kostium kąpielow y h afto w any w rybie łuski. J a k w idzim y, pisarze okresu pozytyw izm u w ykorzystujący w sw ych dziełach tem a ty oniryczne sięgali do rozm aitych środków artystycznych, uzyskując też rozm aite rezu ltaty . Z perspektyw y dzisiejszego odbiorcy n ajk o rzy stn iej p rez e n tu ją się te utw ory, w któ ry ch dążenie do a u te n ­ tycznego obrazu m arzenia sennego realizow ane było za pomocą in stru ­ m entów najprostszych. Zwłaszcza ostatnie z om ówionych przykładów dzięki sw ej naturalności, odrzuceniu sztucznego, koturnow ego obrazow a­ nia i um iarow i w technice w izjonerskiej bliskie są prozie nowoczesnej, posługującej się słow em oszczędnym i trafnym . Stanow ią ponadto p ro ­ pozycję o wiele atrak cy jniejszą niż modele poezji postrom antycznej.

Marzenie senne jako szyfr i przesłanie

Dla ro m an ty k ów odczytanie snu, naw et najbard ziej intym nego, ró w ­ noznaczne było z odczytaniem sensu wszechśw iata, bo skłonni byli go szukać głównie w ludzkim w nętrzu. Pozytyw iści oceniali w artość jed ­ nostki inaczej — stopniem w yjścia poza siebie, zdolnością przy jęcia p e rsp e k ty w y sub specie societatis. Nic więc dziwnego, że jeśli n aw et w literack ich zapisach m arzenia sennego w yłaniają się sp raw y osobiste, to i wówczas tow arzyszy im ko ntek st ogólniejszy. Dość często przynoszą sny wcale rozległe p an oram y życia społecznego i narodow ego. P rzew aż­ nie n ato m iast stanow ią coś w rodzaju „przedłużenia” jaw y, nie są zaś jej zaprzeczeniem .

Pisarze te j epoki byli świadomi, iż tylko w snach odnaleźć m ożna M ickiewiczowski „k raj [...] św ięty i czysty jak pierw sze kochanie” . Toteż sn u je się bez p rzerw y sen o u traconej ojczyźnie, bolesny i tera p eu ty c z n y zarazem . W przy pad k u L atarnika będzie to sen żyw iący się niejako snem w cześniejszym , zrodzony z ducha epopei litew skiej.

Ciekawe byw ają sn y osnute wokół przeżyć osobistych. Pozornie b a ­ n a ln y sen b o h atera U źródła staje się p u n k tem w yjścia do rozw ażań nad spełnieniem ludzkiego losu:

Oto byłem jednak w moich widzeniach tak niezm iernie szczęśliwym , że zacząwszy zrazu dlatego tylko pisać, by m i owa ironia życia nie przepadła —

(19)

zamykam powyższe w spom nienie bez żalu i z dawną wiarą, że ze w szystkich źródeł szczęścia to, z którego p iłem w gorączce, jest najczystsze i najpraw­ dziwsze.

Takie życie, którego miłość, nawet jako sen, nie nawiedzi — jest jeszcze gorsze 88

M arzenia, choć tak dalekie od rzeczyw istości, triu m fu ją przecież nad św iatem realn y m . Sienkiew icz nie odpow iada jednoznacznie, dlaczego tak się dzieje. Czy u źródeł szczęścia, bez którego kondycja ludzka jest n ie­ pełna, z n ajd u je się miłość? Czy też ty tu ło w y m źródłem m iałby być sen? W ydaje się, że raczej o te j d ru g iej ew entualności m yślał au to r 36. N a j­ czystsza i najpraw dziw sza pozostaje idea, m arzenie nie skażone próbą realizacji. Ten pozornie zask aku jący w niosek sform ułow any został — co znam ienne — w r. 1892, a więc w m om encie, gdy brakow ało już pokoleniu a u to ra w ia ry i siły z lat młodości.

U Sienkiew icza sen odsłania poszukiw anie czystego doznania, u Za­ górskiego (We śnie i na jaw ie, 1891) ukazu je m roczne stro n y ludzkiej n a tu ry . Z aw iedziony w sw ych nad ziejach b o h ater s ta ra się tłum aczyć w łasne postępow anie działaniem fatum :

Fatum chciało... Czy uważałeś pan, że fatum popycha zawsze człowieka do złych, nigdy zaś dobrych uczynków? 87

K o m entarz jakże bliski m odernistom , k tó rz y chętnie ro zp atry w ali sferę ero ty k i w w ym iarze m etafizycznym . Z jedną różnicą — u Z agór­ skiego nie m a dreszczu rozkoszy, tłu m i go p rzerażenie dokonanym od­ kryciem . P o d o bn y szok, spow odow any rez u lta tam i sam opoznania, opisał znacznie później P iran d ello w opow iadaniu W ir.

S ny zapisane w epoce pozytyw izm u m ów ią o w ielkich problem ach ów czesnych Polaków . O ceniają klęskę pow stania, u k azu ją sytuację spo­ łeczeństw a, p ró b u ją rozw iązyw ać dy lem aty m oralne i odpowiadać na podstaw ow e p y ta n ia m etafizyczne. U derza zwłaszcza częste podejm ow a­ nie tem a ty k i niepodległościow ej, co widać n aw et u pisarzy nie pośw ię­ cających jej tak w ielkiej uw agi w głów nym nurcie tw órczości (Prus, Sienkiew icz, Zagórski). W ezbrana fala goryczy i gniew nego potępienia ro k u 1863 u trw alo n a została tylk o przez A snyka we w czesnym rapsodzie żałobnym S en grobów (1865). A utor, p ełen w ew n ętrzn y ch rozterek, z jed ­ nej stro n y b ro ni w ielkości i św iętości sp raw y narodow ej, z drugiej — rezy g n u je z w alki zb rojnej w im ię konieczności postępu historycznego. Zw raca uw agę n a fa k t k a ry k a tu ra ln e g o zniekształcania idei w k o n k re t­ nym akcie h istorycznym , zm ącenia jej czystości przez poczynania ludz­ kie w ynikające z p ry w a tn y c h am bicji. O statecznie jednak opow iada się po stron ie grobów, przekonany, że w niebiosach, a chociażby i w piekle

85 H. S i e n k i e w i c z , U źródła. W: Nowele. T. 3, s. 261. s» Pierwotny tytu ł utworu brzmiał Jak w e śnie.

(20)

(poem at rozgryw a się w obu tych przestrzeniach) k ry je się p raw d a god­ na poświęcenia.

M ijające lata łagodziły ostre i niechętne w idzenie ro ku 1863. Do­ chodziła coraz częściej do głosu pamięć o pow staniu, nie zdołały jej stłum ić zakazy cenzury. I tu ta j z pomocą przychodziła epifania senna: przesłanie, pouczenie, pociecha, nakaz otrzym yw ały sugestyw ność i eks­ p resję zjaw iska nadprzyrodzonego w swej genezie. Rzadko w praw dzie sen przynosił wezw anie do w alki w sensie dosłownym. W yjątkiem był zapew ne w y rw an y z dna podświadomości zbiorowej, arch etypiczny obraz K onopnickiej, zapow iadający przyszłe, odm ienne od poprzednich, bo lu ­ dowe pow stanie narodow e (Jaśków sen). O w iele częściej epifanie za­ w ierały p o stu la t trw an ia i obrony niepodległości duchowej. „Sen o szpa­ dzie” zm ieniał się w sen o narodzie niezłom nym , k tó ry przetrw ać może ciem ną noc niewoli. P rzestrzeg ał przed oportunizm em Sen powstańca (1873) B artusów ny, n ak azujący obronę godności w łasnej w czasach „ ju ­ daszow ej” pokusy. Sen Ju s ty n y z Nad N iem n em to także w ezw anie do czuw ania na stra ż y narodow ych pam iątek. S en o grobowcu Ańhellego T atom ira (1894) znajd u je p u n k t oparcia w rom antycznej skarbnicy m yśli p atriotyczn ej. Żywioł polski zagubił swą m isję dziejow ą — ideę budo­ w ania rzeczypospolitej narodów . Zagłady uniknąć może, jeżeli potrafi zachow ać w ew nętrzną wolność:

Nie osiągniecie w olności na zewnątrz was, aż się poczuć zdołacie w olnym i w głębi ducha waszego...

Chwila więc oswobodzenia waszego nadejdzie, skoro staniecie się gotowi *8.

„Contra spem spero” — d ek laru je Konopnicka, m ając n a m yśli w iarę

w pokojowe, czysto duchowe zwycięstwo n ad carem -k atem (Se n Jer-

m aka). W m ęczeństw ie pokoleń dostrzega poetka nie błąd polityczny,

jak sądzili stańczycy, ale jedyną godną odpowiedź na nieludzki m odel p ań stw a zaborczego.

Ci, co pam iętają, p o trzeb u ją pokrzepienia. Pam ięć niesie ze sobą cier­ pienie, ale także jednoczy i w skazuje drogę. Błądzą ci, którzy zapom nieli. Przychodził czas szczególnie sp rzyjający zapom nieniu — czas, w k tó ry m pew ną popularność uzyskały internacjonalistyczne ru c h y socjalistyczne. Pokolenie pozytyw istów widziało w nich z reg u ły zagrożenie dla św ia­ domości narodow ej. Jed n y m z w ażniejszych ostrzeżeń była now ela Sien­ kiew icza W e m gle (1908). Nadprzyrodzonej sile kazał a u to r przypom nieć w ypadki r. 1863, by w strząsnąć niebezpiecznie uśpionym i sum ieniam i m łodych ludzi. Z arysow ała się przy ty m analogia do biblijnego syna m arnotraw nego:

O Jeruzalem! Jeruzalem! jeśli cię kiedy zapomnę, niech będzie zapomniana prawica m oja...38

88 T - n, op. cit., s. 17.

(21)

W lojalistyczne dążenia ud erzała celnie sa ty ra Zagórskiego, w yko­ rzy stu ją c a fo rm u łę snu w sposób w yraźnie ironiczny, może n aw et szy­ derczy:

M iałem sen straszny! okropny! Zbrodniczy! grzeszny! fatalny! Śniłem , że jestem Polakiem , Ja — G alilejczyk lojalny! Jak m ogłem śnić coś takiego Ja, powiatow y marszałek? Kiedym się ze snu obudził, Dałbym był sobie sto pałek! I dotąd biedzę się jeszcze, Rady n ie mogąc dać sobie: Ach, przebacz, Wysoki Rządzie! Już nigdy tego nie zrobię 40.

Podjęcie tem a tó w onirycznych nie oznaczało w żadnym razie p ró b y ucieczki od rzeczyw istości. W snach znalazła sw ój w yraz epopeja niew oli, ale także n a jb a rd zie j drażliw e kw estie społeczne. O niepokojach d rę ­ czących ludzi n a jaw ie nie dało się zapom nieć n a w e t w królestw ie M or- feusza.

Bolesną kw estię stanow iło położenie w a rstw najuboższych. O ew en­ tu a ln y m przew rocie społecznym śnili bezdom ni. Przyszłość, o jak ie j m arzył b o h ater S n u nocy letn ie j Stebelskiego, to wieczne próżnow anie, w ynagradzające d aw n y nied ostatek . B ardziej optym istyczny obraz rew o­ lucji w yśnił socjalista C zerw ieński. Zam ienił go, co praw da, w koszm ar senny, ale złagodzony końcow ą sceną — p o jednaniem antagonistów wspólnie dążących do „ k ry n icy czystej p ra w d y ” 4i. Pozostaje pytanie, k tó ra w izja w y daje się b ard ziej w iarygodna: idy lla harm onii społecznej, podkreślona a rk a d y jsk ą scenerią, czy też w alka sił antagonistycznych. U Czerw ieńskiego groźba w o jn y b ratobójczej je s t realna, choć nie b ra k i nadziei.

W zestaw ieniu z u tw o rem Czerw ieńskiego S e n Leonka K onopnickiej przypom ina p rze jrz y stą czy tan k ę z m orałem , napisaną zresztą z m yślą o m łodym odbiorcy. Z n a jd u je m y tam w izję harm o n ijn ie fu n k cjo n u ją ­ cego narodu:

Pozorne różnice [...] są bardzo w ielkie, nieraz tak wielkie, że między jed­ nym stanem a drugim tworzą jakby nieprzebytą zaporę, to przecież w patrzyw ­ szy się dobrze, zobaczymy, że jest to zawsze jedno i to samo oblicze, jeden i ten sam, tylko coraz wyżej doskonalący się duch jednego n arod u 4*.

40 W. Z a g ó r s k i , Lojalność. W zbiorze: Literatura polska w okresie realizmu

i naturalizmu. T. 1. Warszawa 1965, s. 399. „Obraz Literatury Polskiej X IX i X X

W ieku”. Seria 4.

41 B. C z e r w i e ń s k i , Dwa widzenia. Lw ów 1887, s. 50.

42 M. K o n o p n i c k a , Sen Leonka. W: K sią żka dla Tadzia i Zosi. Jerozolima 1944, s. 113.

(22)

N ajgłębszych epifanii doświadczają bohaterow ie snów „filozoficz­ n y c h ”, podczas k tó rych padają p y tan ia o genezę, istotę i sens bytu. O niryczna konw encja staw ała się i w ty m p rzypadku swego rodzaju ochroną dla treści przem ycanych często trochę w stydliw ie, jak b y z za­ kłopotaniem . W snach w ypow iadano częściej wątpliwości, kw estionow ano otw arcie słuszność pozytyw istycznego optym izm u i racjonalizm u.

O dram atach, jakie przeżyw ała m yśl hum anistyczna w. XIX, pisali często św iadom i sw ej bezradności poeci. Typow ą reak cją a rty s ty było odrzucenie św iata n a rzecz snu-utopii:

Niebo w marzeniach, piekło Pozostało w życiu.

— stw ierdza G liń sk i43, k tó ry w wierszu S e n przyw oła obraz A rkadii. Wszystko inaczej niż we śnie —

Wznowić go —■ nie ma sposobu.

— w tó ru je m u Gaw alewicz 44, konfrontując rzeczyw istość z senną w izją Bożonarodzeniow ej m iędzyludzkiej sielanki u żłobu Pana.

Utopii, jako pew nej pró b y skłonienia ludzi do przem iany, nie można utożsam iać z ucieczką. Dopóki trw a tęsknota za czystym spełnieniem się w pracy, miłości, zachw ycie nad ziemią, m odlitw ie; póki trw a b u n t p rze­ ciw ko egzystencji, k tó ra tego nie umożliwia, k o n tak t m iędzy rzeczy­ w istością a m yśleniem u to p ijn y m nie jest z e rw a n y 45.

Inaczej w ypow iada sw ą dezaprobatę dla św iata rzeczywistego A snyk w utw orach takich, jak Czary czy M arzenie poranne. K raina ideału jest tu nieosiągalna z rac ji nie znanych człowiekowi wyroków. K lęskę po­ w oduje niedoskonałość n a tu ry ludzkiej, egoizm, zniew olenie przez zm y­ słowość. A ntagonizm ow i ciała i duszy tow arzyszy głęboka sprzeczność m iędzy ideą a jej realizacją. Rodzi się świecka w ersja ra ju utraconego i piekła m arzeń niespełnionych.

K rzyk rozpaczy rozlega się w Śnie odrodzenia A spisa (1869). N aj­ dotkliw szym doznaniem jest tu brak wiedzy m etafizycznej. W alka dobra ze złem, nieskończony korow ód ludzkich gier, p an u jący wszędzie Fałsz czynią z rzeczyw istości niesam ow ite thea tru m m undi, pozbaw ione w yż­ szego porządku. P rzed pu stk ą egzystencjalną ra tu je jedynie Sztuka. Dzięki niej św iat n abiera sensu, Boskiego ładu, w iarygodności. W spół­ cześni k ry ty k o w ali takie przesłanie u tw oru 46. Ale przecież Aspis zaw arł w sw ym poem acie także am bitniejszą propozycję — p o stu la t odnow y poprzez czynną, tru d n ą miłość, w yrzekającą się zadaw ania p ytań, ogar­ niającą św iat uczuciem.

43 K. G l i ń s k i , Fragmenty. W: Poezje, s. 272. 44 M. G a w a l e w i c z , Sen i jawa. W: Poezje, s. 239.

45 Zob. Cz. M i ł o s z , List p ółpryw atn y o poezji. „Twórczość” 1946, nr 10. 48 Zob. np. W. S z y m a n o w s k i , Kronika tygodniowa. „Tygodnik Ilustrowany” 1869, nr 93.

(23)

W ro k u 1884 p o w stała P leśń św iata — u tw ó r p rzedstaw iający sen, o k tó ry m m ożna by powiedzieć słow am i C anettiego:

Jak by to było dobrze, gdyby m yśli, które ogarniają nas przez całe życie, m ożna było zatopić tak głęboko, by w yłaniały się już tylko w snach 47. W śnie opisanym przez P ru sa odsłania się krańcow e niebezpieczeń­ stw o m aterialistycznego d eterm inizm u: całkow ita elim inacja tra d y c y j­ nego system u pojęć o człow ieku. J a k a jest różnica m iędzy koloniam i pleśni n a om szałym k am ieniu a ludzkością rozplenioną na ziem skim glo­ bie? Obie ro zm n ażają się, rosną, zanikają, walczą, ż y j ą . P rzyjęcie p e rsp ek ty w y n a u k p rzyrodniczych prow adzi do przerażających w nios­ ków. P ru so w y m etafizy czn y lęk w ypow iedziany w Pleśni św iata p rzy ­ biera odm ienną postać w now eli S e n z r. 1890, gdzie najw ażniejszy oka­ zuje się ety czn y w y m iar egzystencji. A b strak cy jn y m konceptom n auki przeciw staw ia się p raw d a przeżyć ludzkich. N a u fn y optym izm tej w izji rzuca cień późniejszy nieco sen z Faraona. Z łudne w yd ają się nadzieje, że u d a się zaspokoić ludzką tęsk n o tę za szczęściem, spełnić w szystkie m arzenia. D arem nie więc sre b rn e gołębie w ysyłane przez udręczone se r­ ca i dusze p ły n ą ku tajem niczym , m ilczącym niebiosom . Sen faraon a nie obiecuje w ielkiej, bezgranicznej radości. Z aw iera raczej p ełną m ąd rej rezygnacji i p o kory ap ro b a tę św iata-sfin ksa i epicki zachw yt nad p ięk ­ nem pow szedniej egzystencji zw ykłych śm iertelników .

R odzajem w e w n ętrzn ej psychom achii jest S en A barysa Orzeszkow ej (1887), w k tó ry m b o h a te r stoi p rzed w y b o rem drogi życiowej; pokusę cynicznego zw ątpien ia szukającego ra tu n k u w hedonizm ie odrzuca na rzecz pośw ięcenia i m iłości wobec bliźnich. Sen ten jest w yrazem ch a­ raktery sty czn eg o u późnej O rzeszkow ej „gorzkiego”, trud n ego o p ty ­ m izm u.

P ró b ę przezw yciężenia bolesnych p ra w życia u kazuje S en D ygasiń­ skiego (1899) — stu d iu m zbiorowego sądu nad jednostką, napisane z po­ zycji analityka-pedagoga, którego in try g u je w praw dzie fu n k cjo n u jący po darw inow sku k o lek ty w społeczny, ale k tó ry p o trafi też znaleźć m ie j­ sce dla uczucia. R elacje m iędzyludzkie u jaw n ia ją tu sw oje ciem ne strony, k ie ru je nim i „m oralny a p a ra t p o tęp ienia człowieka przez gro ­ m adę” 48. N acisk zbiorowości okazuje się tak silny, że bo h ater bliski jest sam opotępienia. S y tu a cja zarysow ana przez Dygasińskiego przypom ina stan zagrożenia jednostki, jaki znam y z tek stó w K afki. Mimo w szystko a u to r S n u w prow adza przesłanie optym istyczne, opowiada się za su ro ­ w ym m inim alizm em w k o n tak ta ch m iędzyludzkich, doradza w strzem ięź­ liwość w oczekiw aniach. W spółżycie z innym i to w gruncie rzeczy o stra 47 E. C a n e t t i , Myśli. Wybrał, przełożył i w stępem opatrzył J. D a n e c k i . Warszawa 1976, s. 79.

48 A. D y g a s i ń s k i , Sen. W: Pisma. W opracowaniu W. W o l e r t a . T. 23. Warszawa 1939, s. 19.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wracając do pytania o szczególny charakter bytu, jakim jest jaźń, Strawson mógłby odpowiedzieć, że posługując się słowem „ja”, nie odnoszę się do tego, do czego

Nauki i Współpracy z Zagranicą Uniwersytetu Gdańskiego w ramach konkursu na wyróżniające się prace doktorskie oraz z działalności statutowej. Wydziału Filologicznego

Starałam się pokazać, że zwrócenie się ku miastu, miejskości oraz przestrzeni w kontekście procesów zachodzących w pamięci zbiorowej i kulturowej nie tylko pomogło

W pierwszym podrozdziale biblioteką symboliczną jest Cmentarz Zapomnianych Książek, co wynika z bogatej symboliki jego czterech powieści, w których jest opisana, w

dikte gezette steen elementen diameter boegschroef diameter basismateriaal die door x% wordt onderschreden diameter filtermateriaal die door x% wordt onderschreden diameter

Löwitha, a także wielu innych krytyków tradycji historiozoficznej, nawet jeśli „tamten świat” istnieje i nie jest żadnym wymysłem, nie ma potrzeby odwoływania się

Przykład stawu w Parku Jana Pawła II pokazuje, że na obszarach miejskich zbiorniki o takim cha- rakterze mogą być skutecznie wykorzystywane jako odbiorniki wód deszczowych,

The Symposium is being presented by The Institute of Marine Engineers, Sydney Branch, and is the eighth occasion on which The Royal Institution of Naval Architects and The Naval