N t MARGINESIE NIEZNANYCH LISTÓW ADAMA MICKIEWICZA
Najmniej bezpośrednio ze spuścizny mickiewiczowskiej znany jest
ostatni okres życia poety po1 1852 roku. W iadomo, że Mickiewicz
przed w yjazdem na wschód spalił swe papiery, a pomiędzy listami do niego pisanymi, były tam i noty własne i wiersze i rozpoczęte prace, których i, tak już nie mial dokończyć. Zresztą mało tw orzył w! o stat
nich latach swego życia. Duże rozczarow ania osobiste, jakie mimo
w szystko spotkać m usiały tego szczerego eniuzja(stę idei napoleońskiej, gdy pod rządam i cesarza Napoleona III odebrano mu katedrę w Collège de F rance i śledzono: przez policję jako. wciąż jeszcze niebezpiecznego redaktora „T rybuny“, przyłączające się do tego troski domowe, kłopoty m aterialne i rodzinne — w szystko to \vplywać musiało n.a· upadek sit mo ralnych i fizycznych. S k arży się wówczas otoczeniu na zanik natchnie nia poetyckiego, k tó ry wszelkie próby literackie niweczy, a przyjaciela swego Fr. Szemiotha, k tó ry w 1852 r. próbuje go nakłonić d,o pisania, zapewnia, że dla niego epoka tw orzenia się sk o ń c z y ła 1). Jeśli jednak istotnie skończyła się wówczas dla Mickiewicza epoka tworzenia, to nie skończyła się z pewnością epoka jego działania.
Zam knięty w m urach Bibljoteki Arsenalskiej, dusi się w ciasnych jej salach i rwie do szerszego działania. Pew nego zaspokojenia szuka w p ra cach organizacyjnych i oświatowych na em igracji — wchodzi do R ady
Szkoły Batignolskiej, której poświęca dużo pracy i zainteresow ania,
w 1854 r. zostaje wiceprezesem T ow arzystw a H istoryczno-Literackiego, a wreszcie pociągnięty nowemi nadziejami, pragnie w ystąpić na szerszej
г) W ładysław Mickiewicz, Żywot Adama Mickiewin*a, Poznań 1895, IV,
2 NA M A R G I N E S I E N I E Z N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 205
arenie, rusza na W schód, aby tam po wielkich radościach i rozczarow a niach — śm ierć znaleźć szybką. W obec tego, że bezpośrednio w tw ór czości poety brak odbicia tych poczynań, tem większej wagi nabierają wszelkie p rzekazy pisane jego ręką, a odnoszące się do tego okresu jego życia. To też nie bez znaczenia wydało mi się ogłoszenie drukiem paru drobnych listów Adama Mickiewicza, pochodzących z tego okresu lat 1853--55, jakie udało się odnaleźć w Bibljotece Narodowej w zbiorach rękopiśm iennych po dawnej Szkole Batignołskiej. L isty te pochodzą z p a pierów długoletniego prezesa Szkoły Polskiej na Batignolles i jednego z bliskich w ostatnich latach przyjaciół Mickiewicza — D -ra Gałęzow- skiego.
Sew eryn Gałęzow ski o dwa lata m łodszy od Mickiewicza, urodził się 25.1.1801 r. na Ukrainie. P o ukończeniu szkoły 0 0 . B azyljanów w Hu maniu w 1816 r., aby zebrać sobie pewien fundusz na studja wyższe, udziela korepetycji dzieciom zam ożniejszych dworów okolicznych i, ze braw szy w ciągu 3-ch lat niewielką sumę, k tórą dopełnili rodzice, w stę puje w 1819 r. na w ydział m edyczny U niw ersytetu W ileńskiego. Nie wątpliwie musiał się tu, choćby zdaleka, zetknąć z Adamem Mickiewiczem, i z kółkiem filareckiem spotkać choć przez wspólnych kolegów. O bliż szych jednak jego stosunkach z poetą i z całem życiem filomackiem nie wiemy. Przeciw nie raczej przypuszczać należy, że zdolny i pracow ity, w ytrw ały i am bitny student kursów m edycznych o umyśle naw skroś praktycznym i pozytyw nym stronić raczej musiał od tej m łodzieży go rącej i entuzjastycznej, k tóra w doskonaleniu się wewnętrznem , w poezji i dyskusjach abstrakcyjnych szukała ujścia dla sw ych niezaspokojonych
aspiracyj. W związkach filareokich więc najprawdopodobniej udziału
nie brał. „Dla religji, m istyki i poezji w ogólności — pisze biograf jego B ronisław Zaleski — poczucia nie miał“ 2). To też jeśli nawet zetknęły się tu na chwilę drogi Gałęzowsklego i Mickiewicza, to rozeszły się szybko i radykalnie, aby spotkać się znów po 25 latach na innym zupełnie gruncie i w śród odmiennych okoliczności.
Podczas gdy autor Ballad, G rażyny i Dziadów, nie ukończyw
szy swej rozpraw y m agisterkiej, przechodzi celę więzienną i w y
wieziony zostaje do Rosji, GałęzoAVski oddaje się z zatpalem nau
kom na świetnie wówczas obsadzonym wydziale m edycznym ,
w niespełna 5 lat, jako 23 - letni młodzieniec, uzyskuje dyplom
doktora m edycyny, zajmuje się z dużem szczęściem prakty ką chirur giczną w Wilnie, otrzym uje order św. W łodzim ierza, a niebawem po wołany zostaje na adjunkta Pelikana, potem profesora nadzw yczajnego chirurgji przy Uniw ersytecie W ileńskim. W 1828 r., uzyskaw szy spe
cjalne Stypendium uniwersyteckie, w ysiany zostaje zagranicę dla pogłę bienia studjów i poznania urządzeń klinicznych w Niemczech, Francji, Anglii i W łoszech. W Neapolu dochodzi go wiadomość o rewolucji listo padowej. P o w raca do kraju, staje w W arszaw ie przed sam em rozpoczę ciem kam panji i, oddawszy się pod rozkazy organizatora) służby zdrowia D -ra Karola Kaczkowskiego, rozwija gorliwą działalność w lazaretach
Polowych i na terenach walki w pobliżu stolicy, otrzym ując za sw ą pracę
zloty k rzy ż virtuti militari.
P o upadku pow stania udaje się zagranicę i, nieprzyjąw szy propono wanej mu amnestji i kated ry profesorskiej, osiada w Getyndze, skąd, w ypłoszony przez policję z powodu sw ych przypadkow ych zresztą sto sunków ze strażnikam i aktów sejm owych Turem i Więckowskim, jedzie do Berlina, by w reszcie osiąść w bezpieczniejszym Hamburgu. Tu po zwiedzeniu Danji i Szwecji zam ierza usadowić się na stałe i rozpocząć norm:ail,ną praktykę lekarską, by módz „bezkarnie podobne robić expery- m enta na opasłych H arnburczykach, jakich sobie niegdyś pozwalał na poczciwych Litw inach“ s). Lecz przypadek czy też potrzeba szerszych w rażeń inaczej pokierow ały jego losem. Dowiedziawszy się, że kom pania kopalni sreb ra w Agangeo w M eksyku poszukuje lekarza do swej o sady niemieckiej, ofiarowuje jej, wbrew sprzeciwom przyjaciół, swe usługi i z końcem 1834 r. w yjeżdża na drugą półkulę. W M eksyku w y rabia sobie szybko duże stosunki zarówno w sferach tubylczych jak angielskich, zyskuje niebawem ogrom ną praktykę i w ciągu 14 lat pobytu zbiera wielki m ajątek. Na wiadom ość o rewolucjach 1848 r. porzuca Me ksyk i rusza do Europy. P rzy b y w szy do P a ry ż a już po zw ycięstwie reakcji i stłumieniu wszelkich ruchów wolnościowych, zastaje tam jednak nie w ybierające się da kraju — jak przypuszczał — zastępy orężne, lecz pow racające niedobitki, pomnożone nowymi wychodźcami. Nędza i bieda
w śród em igracji uderza go1 przedew szystkiem , a dalej rozczarow anie
i apatja.
Em igracja ówczesna rozbita i przerzedzona, dzieliła się w praw dzie jak dawniej na zw alczające się obozy ideowe, lecz w alka m iędzy niemi staw ała się coraz mniej istotna, pierw otne gorące sw ary polityczne cichły bezpowrotnie. Rozbita C entralizacja T ow arzystw a D em okratycz nego;, zm uszona szukać schronienia w Anglji, traci swe dawne wielkie znaczenie, zw łaszcza w śród dem okratów paryskich, k tó rzy oddani są osobie prezydenta Francji. Lecz lata 1846—48 osłabiły również i partję
m onarchiczną : zupełne fiasco jej haseł insurrekcyjnych i' niepopular-
ność ich w śród stronników krajow ych, zw raca obóz a ry sto k raty czn y
pra-*) S. Gaięzowski do W. Pietkiewicza. Hamburg, 16. V. 1833, rps. Bibl. Rapp. Nr. 473.
4 N A M A R G I N E S I E N I E Z N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 207
wie wyłącznie do działań naukowo-oświaitowych i przedew szystkiem dy plom atycznych, kierow anych osobiście i ekskluzywnie przez ks. C zarto ryskiego w oparciu o politykę i osobę Napoleona III. W ty ch w arunkach do głosu dochodzą bezpartyjni, ludzie p racy organicznej na emigracji, pragnący jak najlepiej w yzyskać dla Polski ówczesne konjunktury poli tyczne i ekonomiczne Francji. Gałęzowski staje odrazu na właściw ym sobie gruncie Bez własnej urobionej doktryny politycznej, z osobistych uczuć raczej dem okrata, a przedew szystkiem szczery liberał, trzy m a się od początku zdala od wszelkich politycznych robót emigracji, a jako świeży przybysz na paryskim bruku, nie obciążony trad y cją sporów i waśni pierw szego najświetniejszego okresu tułactw a, otoczony nadto sław ą świetnego lekarza i milionowej fortuny bogacza — zyskuje odrazu wielką w P ary ż u popularność. O toczyło go w krótce liczne grono daw nych
przyjaciół i nowych zwolenników, których zdobyw a sobie szybko
wdzięcznością wyleczonych pacjentów oraz dużą ofiarnością i hojnością. „W iększyś od Hipokrata, tak Cię rym mój mieni,
I nie przesadzam w pochwale, Bo nikt w historji nie pokaże wcale.
B y tam ten umiał leczyć na pustki w kieszeni“ — woła da nie go Antoni G ó re ck i4).
Podniesienie bytu m aterialnego em igracji staje się pierw szą troską Gałęzowskiego. Nie m ogąc sam z własnej kieszeni n astarczyć licznym
potrzebom, ucieka się do zbierania ofiar. Liczne podróże zawodowe
zw łaszcza do wód ówczesnych — Ostendy, Karlsbadu i Cieplic, gdzie obok zam ożniejszych em igrantów spotyka licznie napływ ających oby wateli z k r a ju 5), w yzyskuje w kierunku w yrobienia sobie stosunków w śród m ajętniejszych rodaków, zainteresow ania ich nędzą em igracyjną i w ydobycia od nich ofiar pieniężnych. I choć na w ielką ofiarność nie natrafia, choć sk arży się na niezrozum ienie0), t a jednak niezm ordowaną akcją w tym kierunku zdobyw a pewne zasiłki dla· najbardziej potrzebu jących. Oczywiście prośby, żebranina, a naw et spore osobiste ofiary w y starczyć nie m ogły — chodziło o trw alszy i stalszy grunt. Ówczesne położenie Francji, jej wzbogacenie i uprzem ysłow ienie sam o w prost naw rzucało^ odpowiedni kierunek. P otrzeba wciąż było zdolnych inżynierów, techników, budowniczych, fabrykantów, rzemieślników. Pchnąć młodzież em igracyjną na to ry w ykształcenia zawodowego, zw łaszcza przem ysło wego, urobić z niej zastęp zdolnych specjalistów i zawodowców i dać 4) Antoni Qorecki do Sew. Gałęzowskiego, P a ry ż 21. VI. 1849. Rps. Bibl. Naród, zbiory batignolskie.
5) S. Gałęzowski do WÍ. P late ra, P ary ż 7. III. 1867, rps. Bibl. Rapp. Nr. 886. e) S. Gałęzowski do A. ltłuszniew icza, Karlsbad 13. VII. 1850 rps. Bibl. Naród, zbiory batignolskie.
jej tym sposobem możność zaspokojenia bytu, .a w przyszłości Polsce podstaw y zdrowego rozwoju m aterialnego — oto zadanie, które sobie Gałęzowski nakreślił, usadow iw szy się na stale w P a ry ż u z końcem 1850 r. I przeprowadza! je z konsekwencją, w ytrw ałością i pasją czło wieka, który, daleki od abstrakcji, jeden ideał posiada: ideał rzetelnej p ra cy i m aterialnego powodzenia. Um ieszcza więc młodzież w różnych szkołach zawodowych francuskich i belgijskich, w ysy ła ją do zakładów przem ysłow ych, zw łaszcza dobrze postawionego przem ysłu cukrownicze go, w ydobyw a dla wielu pomoce i stypendja na ukończenie studjów za wodowych, zajm uje się nimi troskliwie, odbiera spraw ozdania z ich p ra cy. Sam całkiem m ajątkowo niezależny, nie szczędzi swego grosza, a po zbawiony własnej najbliższej rodziny, staje się niebawem ojcem całej rzeszy uczącej się młodzieży, która z każdą bolączką zw raca się do niego, ufna., że w esprze ją zawsze dobrą radą, popartą pewnym zasił kiem pieniężnym. Mimo więc, że chłodny i w yniosły w. obejściu — co mu z czasem zw łaszcza dużo przykrości przy spo rzy — cieszył się du żym wpływem i powszechnym szacunkiem i stał się niebawem ośrodkiem,
skupiającym całą bezpartyjną rzeszę na em igracji i w kraju. W ten
sposób trafił też do instytucji, która stać się miała najglówniejszem polem jego pracy i najw iększą zasługą jego życia, a jednocześnie terenem jego zbliżenia, potem i przyjaźni z Mickiewiczem.
Szkoła Polska na Batignolles, istniejąca od 1841 r., przechodziła ciężki k ry z y s zarówno finansowy, jak m oralny. Rok 1848 zdekompletował jej Radę, z której usunąć się musieli prezes Dwernicki, główny ofiarodawca Ledochow skli gen. Sznayde; przerzedził ciało nauczycielskie, które w du żej m ierze ruszyło do pow stań krajow ych, odebrał podtrzym ujące ją fun dusze rządowe i skurczył ofiarność społeczeństwa krajow ego i em igracyj nego, tembairdziej,, że Szkoła, œ ra z częściej spotykała się z zarzutam i fi nansowej i pedagogicznej natury, z zarzutem podlegania wpływom p ar tyjnym i antyreligijnym . Obecnie — po pewnem uspokojeniu, po zorga nizowaniu nowej R ady Szkolnej, chodziła o rozwinięcie i spopularyzowanie tej placówki. W 1851 prezesem zostaje Alojzy Biernacki, wiceprezesem K saw ery Godebski, sekretarzem Ildefons Kossiłowski, do zarządu wchodzą dr. Antoni Hłuszniewicz i Józef Ordęga, a na skarbnika po śmierci gen. Sznaydego powołuje R ada Sew eryna Gałęzowskiego. O drazu zaniedbu jąc, a z czasem i całkiem poświęcając sw ą praktykę lekarską, oddaje jej Gałęzowski swą niespożytą energję, swą pom ysłowość w ' zbieraniu fun duszów, swój upór i konsekwencję w pracy, sw ą rozw agę i trzeźw ość w sądach o ludziach i wypadkach. W ybiera nauczycieli, sam w spom aga niektórych uczniów;, by tylko powiększyć zapisy, poddaje rewizji p rog ra my, które stara się rozszerzyć i zrównać z program am i kollegjów fran cuskich, dba o wewnętrzne zorganizowanie Szkoły, organizuje potrzebne
6 NA M A R G I N E S I E N IEZ N A N Y C H LIS TÛW ADAMA M ICK IE W IC ZA 20 9
pomoce i urządzenia naukowe, w prow adza konieczne oszczędności adm i nistracyjne, zabiega przedew szystkiem o spopularyzow anie Szkoły w śród społeczeństwa. Dlatego w raz ze swym przyjacielem i kolegą dr. Hlusznie- wiczem zastanaw ia się nad powiększeniem R ady Szkolnej i doborem ludzi popularnych o dobrem nazwisku, „bo nam trzeba koniecznie oipinję popra w ić“. W tym nastroju w ysuwa kandydaturę M ickiewicza 7) i już osobistym wpływem skfania w ahającego się poetę do przyjęcia proponowanego sta
nowiska. W lutym 1853 r. wchodzi Mickiewicz najprzód jako członek
Rady, niebawem 2 kwietnia po dobrowolnem ustąpieniu .Godebskiego jako
jej w iceprezes i odrazu w ciąga się w robotę szkolną, egzam inuje uczniów, reform uje p rogram y i s ta ra się podnieść znaczenie tej placówki narodowei- go wychowania m łodych em igrantów.
„W ahał się“ — opowiada Ildefons Kossiłowski — „należeć do R ady Szkoły. K rzątał się za tem bardzo Januszkiewicz, Mickiewicz zgodził się po obiedzie u Sew eryna Gałęzowksiego rue de la V ictoire“ 8).
Z relacji tej przypuszczać można, że łączyły M ickiewicza z Gałęzow- skim bliższe stosunki przyjacielskie. Jakie jednak było ich pierw sze w P a ryżu zetknięcie, kiedy i n a jakim terenie to nastąpiło — nie wiiemy. W ia domo tylko;, że w tym mniej więcej czasie (1852 r.) spotykają się na gruncie tow arzyskim u wspólnych znajom ych, Mickiewicz byw a dość czę stym gościem na rue de la Victoire i w zyw a niekiedy cieszącego się du* żem wzięciem lekarza na konsylja do chorej żony lub niedom agających dzieci. W ładysław Mickiewicz, k tó ry z całą pieczołowitą drobiazgowo- ścią podaje każdy najdrobniejszy szczegół z życia sw ego Ojca, wszelkie jego nowe znajomości i rozm ow y z otoczeniem p rzytacza, o stosunku sw ego Ojca do Gałęzowskiego wspomina dość krótko w zw iązku ze Szkołą Batignolską i ogranicza się w łaściw ie do zanotow ania pod ro kiem 1853, że przym ioty Gałęzowskiego „ujęły M ickiewicza i zaw iązała
się m iędzy nimi szczera przyjaźń “ 0).
Dzieliło tych dwóch ludzi bardzo wiele, bo i przeszłość tak różnie przeżyta i upodobania i tem peram ent i całe wogóle nastaw ienie życiowe. Z pew nością spokojny i zrów now ażony Gałęzowski nie pochwalał po czynań politycznych M ickiewicza z lat 1848—49, tem bardziej obcy i nie zrozum iały był mu pocta-tow iańczyk, entuzjasta nauk m istrza, k tó re Ga łęzowski kategorycznie p o tę p ia ł10). Trudno naw et przypuszczać by kie rowało nim głębokie uwielbienie dla wielkiego poety, wątpliwem jest — jak stw ierdza B ronisław Zaleski — b y dzieła M ickiewicza do końca prze
7) S. Gałęzowski do Ant. Hluszniewicza, Ostenda 25. IX. 1852. Rps. Bibl. Naród., zbiory batignol.
8) Żywot A. Mickiewicza, IV. 348. 9) Żywot A. Mickiewicza, IV, 348.
10) S. Gałęzowski do WI. P late ra 10. IV. 1851. Rps, Bibl, Rappersw. 886.
czytał. Na jakiem tle mogło więc jeszcze przed rozpoczęciem wspólnej p ra cy w Szkole nastąpić to zbliżenie i co skłoniło Gałęzowskiego do w y sunięcia właśnie osoby Mickiewicza n a sw ego w spółpracow nika w Szko le? Niewątpliwie obok pewnych nieuchw ytnych pierw iastków , tkwiących gdzieś głęboko w podłożach psychicznych, a zbliżających do siebie ludzi napozór bardzo dalekich lub w ręcz kontrastow ych, tkw iły tu i całkiem dostrzegalne m otyw y. O ddalony od Tow iańskiego Mickiewicz, zerw aw szy z „Kołem“ i nienależący do żadnego stronnictw a em igracyjnego, chęt nie zbliżał się do bezpartyjnych, a b y s try G ałęzow ski nie mógł nie zauw a żyć blizkich stosunków, jakie łączy ły w owym czasie M ickiewicza z księ ciem Napoleonem, k tó ry Liczył się z poetą, nie szczędząc mu jednocześnie swego poparcia u nieprzychylnych m inistrów cesarskich. „Szkole p rzy służy! się (Mickiewicz) odrazu — opowiada Ildefons Kossiiowski — za znajam iając G ałęzow skiego z ks. Napoleonem, za pośrednictw em którego znaczne otrzym ano seccurs extraordinaires od rządu“ 1Х). Istotnie co fnięte n a skutek denuncjacyj policyjnych zasiłki rządow e w racają najprzód w takiej samej potem naw et w zwiększonej postaci, a. ks. Napoleon oso biście nie szczędzi Szkole zasiłków doraźnych, b y stać się niebawem jej oficjalnym protektorem . To też w izyta księcia na Batignolles 19 czerw ca
1853 г., gdy w tow arzystw ie K saw erego Branickiego zw iedzał urządzenia
szkolne i ofiarował na potrzeby instytucji 2000 franków, stała się pew
nym dla szkoły triumfem, k tó ry starano się rozpowszechnić dla zjedna nia sobie społeczeństw a polskiego i francuskiego.
Osoba radykalnego ks. Napoleona Bonapartego, przyszłego pretendenta do korony polskiej, powszechnie zwanego księciem „Plon Plon“, była w społeczeństwie polskiem już w ów czas bardzo popularna, a jeśli istotnie konserw atyw na szlachta poznańska potrafiła przekonać się naw et do re w olucjonisty M ierosławskiego, dlatego że bywał on w Palais Royal i był przez księcia nazyw any : „mon cher général“ 12), to tem bardziej związki z księciem działać m usiały na społeczeństwo em igracyjne it podnosić auto ry te t instytucji, k tó rą stry jeczn y brat cesarski i de facto następca tronu raczył się opiekować.. Do tego to m omentu z w yraźnem przeznaczeniem do rozgłoszenia sam ego faktu odnosi się n otatka Mickiewicza o w izycie ks. Napoleona w Szkole Batignolskiej, k tó rą podajem y poniżej.
Otoczony rewolucjonistami i dem okratam i, k tó rzy starali się neutrali zow ać przez niego w pływ y ultram ontanów i1 C zartoryskiego u dworu ce sarskiego, zbliża się ks. Napoleon również i do bezpartyjnych em igrantów, k tó rzy szybko zyskują jego zaufanie i naw zajem cieszą się jego
popar-11) Ż yw o t Ad. Mickiewicza, t. IV, 348.
12) A. L e w a k — Czasy W ielkiej Emigracji. (Polska, jej dzieje i kultura, tom III, str. 293).
S N A M A R G I N E S I E N I E Z N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 211
ciem. To też zbliżenie księcia do Szkoły Batignolskiej nie ograniczyło się do pom ocy m aterialnej i podniesienia prestige‘u m oralnego, lecz kryło w sobie i pewne atu ty politycznej natury, które ujaw niły się niebawem w czasie wojny krym skiej.
W paraliżujących się bowiem naw zajem posunięciach dem okratów i partii C zartoryskiego — bezpartyjni w ysuw ają się od 1854 r. jako me·- djatorzy, a m ając oparcie u ks. Napoleona starać się będą pogodzić p rze
ciwników i doprowadzić do wspólnej akcji na terenie wschodnim. Mo-
narchizują —■ jeśli tak rzec m ożna — nastroje republikańskie dem okratów, skupionych w „Kole poJskiem w P a ry ż u “, zw racając ich uw agę паї popu larną i życzliw ą im osobę ks. Napoleona, jako ew entualnego kand yd ata na, króla polskiego a rewolucjonizują stronnictw o Hotelu Lam bert, usiłu jąc, bezskutecznie zresztą, odsunąć od starego księcia najbardziej w jego otoczeniu klerykarnego, am bitnego i nieustępliwego W ład ysław a Zam oy skiego· oraz w ysuw ając gen. W ysockiego n a ew entualnego dowódcę. W akcji tej pew ną rolę odgryw ali członkowie ówczesnej R ad y Szkolnej Batignalskiej, której skład osobowy i związki z ks. Napoleonem nadaw ały już odpowiedni m edjatorski charakter.
Stanow ią ją ludzie bezpartyjni, raczej apolityczni, zajęci pracam i orga nizacyjnem u W 1854 r. po śm ierci p rezesa Alojzego1 Biernackiegoi, obrany na przew odniczącego jednogłośnie Mickiewicz, w yboru nie przyjm uje i ze swej strony proponuje d-ra Gałęzowskiego. Na posiedzeniu 11 listopada
1854 r. przez aklam ację zgodziła się R ada na propozycję M ickiewicza i Gałęzowski objął funkcje przewodniczącego, które miał piastow ać odtąd bez przerw y całe ćwierćwiecze aż do swej śm ierci 1878 r. — Na miejsce Gałęzowskiego skarbnikiem R ad y w ybrany zostaje prezes „Koła P olskie go“ Teofil Januszewicz, członkami R ad y zostają z nowych Józef Ordęga, Stanisław Poniński, Ludwik Wołowski. Z nich najbliższy „Kołu Polskiem u“ jest przedew szystkiem jego prezes a skarbnik R ady T. Januszewicz, dalej O rdęga i Poniński, najbardziej zw iązany z Hotelem Lam bert jest Mickie wicz. T acy ludzie ze swemi zaletam i osobistem i: spokoijem, poważaniem i niezależnością nadaw ali się istotnie lepiej od innych do· roli m edjator-
skiej. Na czoło w ysuw a się przedew szystkiem pochłonięty spraw ą
wschodnią Mickiewicz, pociągając za sobą ambitnego i żyw o interesują cego się każdą konkretną pracą Gaiłęzowskiego. Obaj otrzym ują od po czątku 1854 r. posłuchania u ks. Napoleona, z którym poruszają spraw y, zw iązane ze stanowiskiem Polski, z form acją legjonu polskiego w Turcji,· z wysunięciem jego ewentualnego dowódcy. W reszcie w bliskim kon takcie z ks. Napoleonem, jeśli nie za jego namową, wysunięci zostają w 1854 r. Gałęzowski, Mickiewicz i O rdęga do proponowanej Komisji -funduszowej, k tóra stanowić miała pewien neutralny pomost m iędzy
partją C zartoryskiego a Kołem, w ciągając jednocześnie do w spółpracy obywateli z kraju. .
Lecz w szelkie próby m edjatorskie nie doprow adzają do uzgodnienia akcji i taktyki działania obli stron. Na wschodzie istniejąca już form acja kozacza pod dowództwem dawnego em isariusza ks. C zartoryskiego, M ichala C zajkow skiego, obecnie S adyka P aszy , nie cieszy się poparciem dem okratów, k tó rzy bezskutecznie zresztą, w skutek interw encji Austrji,, usiłują stw orzyć legjon pod generalem W ysockim ; z ram ienia ks. Adam a działa w Konstantynopolu hr. Zamoyski, pozornie popierając C zaykow - skiego, faktycznie usiłując zorganizow ać w łasną form ację regularną.
W ted y to pow staje w P ary ż u zarów no w „Kole“ jak i u neutralnych myśl zbliżenia C zaykow skiego do dem okratów i poparcia jego form acji oraz zneutralizow ania wpływów Zamoyskiego.
Rolę pośrednika objął Mickiewicz. Rola polityczna w iązała się tu
zresztą u niego z uczuciem i w rażeniam i poety. C ały w schód interesow ał go już oddawna, T urcja pociągała go swym urokiem egzotyzm u, formacje kozackie rozpalały jego fantazję barw nym kolorytem i wspomnieniem dawnej bujnej przeszłości historycznej. „Ja widzę —■ mówił, że dziś naj wyraźniej przyszedł na poetów czas budow ania z ostruganych przez nich belek, ociosanych głazów, i w ypalonych cegieł, to co oni tym m aterjałom w natchnieniu dotąd w yśpiew ali“ 12). S tara się więc pod poborem pozna nia stosunków naukow ych w Słow iańszczyźnie o oficjalną misję u rządu francuskiego. Dzięki poparciu ks. Adama uzyskuje taką, jak sam tw ier dzi 13), nie bardzo określoną misję naukowoł-literacką od francuskiego mi nisterstw a ośw iaty i w e w rześniu 1855 z radością porzuca ciążącą mu po sadę bibljotek,arza w Arsenale, bez przykrości opuszcza osierocony po śm ierci żony dom rodzinny, z ulgą w y ry w a się z gwarnego, przecywilizo- wanego P ary ż a, by w yruszy ć w św iat nieznany, pełen uroku rom antycz nego, na teren, gdzie oczekiwał rozstrzygnięcia losów Polski. „G dybym wiedział naw et, że w Turcji gdzieś mam um rzeć na cholerę, jadę jednak, bo tam jest dziś m oja powtinność, wolę bowiem być pisarzem w jakim pułku kozaków polskich niż kanclerzem Instytutu francuskiego“ — miał powiedzieć przed w yjazdem z P a r y ż a 14).
Lecz ta misja) Mickiewicza m iała i p rz y k rą dla niego stronę. Nie w ią żąc go żadnemi specjalnemi instrukcjam i z m inisterstw em francuskiem , narzucała mu inną zależność — mianowicie od ks. Adam a C zartoryskiego. M inister Spraw zagranicznych lir. W alew ski zaznaczył w yraźnie na au
djen-12) X. K. O. (Michał Czaykowski) K ozaczyzna w Turcji, P a ry ż 1857, str. 246. ls ) A. Mickiewicz do Edmonda M ainard, 13. IX. 1855, Korespondencja (1875),. t. II, str. 113.
cji, udzielonej Mickiewiczowi przed w yjazdem , że wszelkie rap o rty o jego misji do rządu francuskiego m aja przechodzić przez biuro ks. C zartory- skiegq, uznanego w Tuilleriach za nieoficjalnego i jedynego przedstaw iciela spraw y polskiej. Nadto wyjeżdża! Mickiewicz nie sam, a w tow arzystw ie
narzuconego mu przez ks. Adama m łodszego jego s y n ą W ładysław a
C zartoryskiego, w yraźnego stronnika Zam oyskiego, co niezm iernie k rę pować musiało jego pozycję, w yw ołując u niego niesmak, u dem okratów niechęć, a u najbliższych przyjaciół niepokojące zdziwienie: „Cóż to zna czy ten w yjazd M ickiewicza z W ładysław em Czartoryskim i do T urcji? czy on m a zastąpić P . Zam oyskiego? i mai zostać n a jego miejsce m entorem P. W ładysław a? Co to ma znaczyć? dawniej było m yślą Mickiewicza jechać na W schód dla zneutralizowania, czyli raczej um iarkow ania zby tecznej gorliwości katolickiej pom iędzy kozakam i p. W ładysław a Zam oy skiego ale dziś Zam oyski jest w P a ry ż u — słowem napisz mi szeroko i dtugo o tem w szystkiem “ — pisze do Hłuszniewicza zaniepokojony tym w yjazdem baw iący w Ostendzie G ałęzo w ski15).
Mimo tego przykrego m omentu jechał Mickiewicz z entuzjazm em ,
pew ny, że usiłowania jego będą uwieńczone pom yślnym rezultatem . T ym czasem mai W schodzie spotkać go odrazu m iały p rzy kre rozczarow ania. P rzy jech ał w czasie, gdy stosunki m iędzy C zaykow skim a Zam oyskim do szły do wielkiego naprężenia, w czasie gdy pułk S ad y k a P a s z y po bitwach pod Bukaresztem i Tulczą, ściągnięty został do B urgas, gdzie szykow ać się miał do dalszych walk, kiedy Zamoyski, nie m ogąc stw orzyć własnej formacji,, organizow ał z II. pułku S adyka p rzy pom ocy rządów angielskie go i francuskiego dywizję polską pod swoją kom endą паї żołdzie angiel skim. Zaczęły się spory, ryw alizacje i antagonizm y — pułk I miał nad drugim tę przewagę, że przeszedł już chrzest bojowy, pułk drugi górował nad I-szym dyscypliną, doborem ludzi i porządkiem . W takim stanie i w takich nastrojach zastali te oba pułki, przybyli w początkach paź dziernika do obozu pod B urgas ks. W ładysław C zartoryski i A. M ickie wicz. P o dw utygodniowym pobycie w namiocie wrócił Mickiewicz 19.X do Konstantynopola strapiony rozterkam i, jakie zastał w form acjach polskich, oczarow any wojskiem S ad y k a P aszy, które swym kolory tem i fantazją podziałały na wrażliwy wyobraźnię poety, jak najtiie- chętniej usposobiony do W ładysław a Zamoyskiego, k tó ry „mąci całą form ację tak szczęśliwie przez S adyka zaczętą i prow adzoną“ 10), osta tecznie zniechęcony do C zartoryskiego, k tó ry „p atrzy oczym a Zam oy
1 0 N A M A R G I N E S I E N I E Z N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 213
16) S. Gałęzowski do A. Htusztiiewicza, Ostenda, 12. IX. 1855, rps. Bibl. N aród, zbiory batignol.
skiego, w szystko widzi przez niego i p rzez niego zgubi się do końca“ 17).. Do w szystkich tych rozterek m oralnych p rzy łączy ły się jeszcze osłabie nie fizyczne i częste niedomagania, spowodowane przykrym klimatem , niewygodam i życia obozowego, owadami, przeryw ającem i spokój nocy i ciągłemi deszczam i, k tóre po parę dni zatrzy m y w ały poetę w niezbyt zacisznem mieszkaniu na, P era. C oraz częściej m yślał też o opuszczeniu Turcji i w yruszeniu do krajów słowiańskich. W ty ch nastrojach pisze listy do przyjaciół i rodziny, listy sm utne i pełne zg ry zo ty n a skutek nie- dających się załagodzić scysyj w polskich form acjach w ojskow ych. Chciał aby relacje jego o tym stanie rzeczy, o in try gach Zamoyskiego,,
o konieczności poparcia C zaykow skiego dochodziły do czynników
m iarodajnych. R aporty jego do rządu francuskiego przechodzić mu siały przez C zartoryskiego i choć Mickiewicz nie w ahał się za równo starem u księciu jak i synow i jego w yrzu cać polityki po- popierania Zam oyskiego i oskarżać ich siostrzeńca o intrygi — to jed nak nie sądził, by te wiadomości szły dalej. A chodziło mu bardzo, by poinformować o nich Palais R oyal i skłonić ks. Napoleona do poparcia u rządu francuskiego form acji C zaykow skiego przeciw ko Zamoyskiemu. Prawdopodobnie list pisany do Gałęzowskiego, k tó ry podajem y poniżej,
tak szczegółowo i jakby oficjalnie zdający spraw ę ze stosunków na
wschodzie, był w pewnej m ierze przeznaczony dla poinform owania ks.
Napoleona... odpowiedz osobom, w których1 m asz zaufanie“—kończy swój
list Mickiewicz. A w dwa tygodnie po śm ierci p oety sek retarz ks. Napo leona zapewniał gen. Józefa W ysockiego, że książę jest dobrze o dzia łaniach hir. Zam oyskiego na wschodzie poinformowany, g dyż czy tał list Mickiewicza w tej sprawie IS). P rzypuszczać należy, że inform acyj sw ych zaczerpnął właśnie z tego listu M ickiewicza do S ew eryna Gałęzowskiego,. k tó ry z pew nością udzielił ich ks. Napoleonowi.
L ist ten, bez d aty dziennej, pisany był prawdopodobnie owej nocy z 18 na 19 listopada, w której, według relacji H. Służalskiego, „napisał Mickiewicz dwa listy treści politycznej, tyczące się organizacji polskich na w schodzie“ 10). Drugim listem tejże nocy napisanym i w datę zaopa trzonym był ów znany list z wym ówkam i do W ładysław a C zartoryskiego, ogłoszony w oddzielnej ulotce w P a ry ż u zaraz po pogrzebie M ickiewicza prawdopodobnie przez dem okratów i w yzy sk an y dla w y gran ia autorytetu
17) List do Gałęzowskiego druków, poniżej sub. III.
18) Hubaine do J. W ysockiego, 14. XII. 1855: „Le P rince est parfaitem ent au courrant de la conduite t t des m énés de M. Zam ojski; ál a lu il y a peu d e jours une lettre dans le même sens ecrite par feu M. Mickitewicz“. Rps. BibL Naród., zbiory batignolskie, korespond. J. W ysockiego.
12 N A M A R O I N E S I E N I E Z N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 215
nieżyjącego już Mickiewicza przeciw partji Czartoryskiego20). Były to dwa ostatnie listy poety.
W iadom ość o zupełnie nieoczekiwanej śm ierci M ickiewicza jak g ro mem raziła jego przyjaciół paryskich. W pierw szym odruchu zajęto się młodemi sierotam i, które poaostaly bez trw alszych środków do życia. Oprócz koniecznej wobec m ałoletności dzieci R ad y familijnej, najbliżsi koledzy i przyjaciele poety powołują w grudniu 1855 r. Komitet Funduszu Narodowego dla dzieci Mickiewicza. P rezesem zostaje K saw ery Branicki, sekretarzem E ustachy Januszkiewicz. A w łaściw y inicjaitor i organizator Komitetu Sew eryn 'Gałęzowski obejmuje funkcję wiceprzewodniczącego, aby swą hojną ręką, niezm ordow aną um iejętnością zbieraczą i zdolno ściami finansowemi przyczynić się do uzyskania poważnych sum na utrzym anie dzieci Mickiewicza.
W korespondencji S. Gałęzowskiego, która w 70-tych latach ubiegłego' stulecia złożona została w Bibljotece na Batignolles i w ra z z nią poprzez Bibliotekę Kórnicką, gdzie przeleżała zgórą pół wieku jako depozyt, zna lazła swe m iejsce w zbiorach Bibljoteki Narodowej w W arszaw ie, zm<- lazła się obok wielu bardzo listów i papierów, odnoszących się do róż nych spraw, ludzi i čnstytucyj em igracyjnych — nieduża koperta, z a ty tułowana przez Gałęzowskiego: „A. M ickiewicz“.
Z aw iera ona oprócz autografów poety, k tóre drukujem y poniżej, jesz cze jeden krótki liścik .pisany z K onstantynopola do Zofji Szym anowskiej lub córki M arii do którego załączona jest kopja listu S ad y k a P a s z y z 21.X. 1855 do Mickiewicza, pisana ręką H. SJużalskiego. Zairówno liścik ten jak i kopja listu S ad y k a drukowane są w XI tomie „Dziel Adama.
M ickiew icza“ (P aryż, 1885), str. 355 — 362. Znalazły się one w papie
rach Gałęzowskiego stąd, że n a skutek polecenia M ickiewicza w ziął je Gałęzowski od rodziny do przeczytania i już prawdopodobnie u siebie pozostawił. „P osyłam kopię listu S ad y k a do mnie, z którego całej do w iesz się historji, jeśli chcesz go czytać, potrudź się do A rsenału i weź u M aryni do przeczytania.“ — pisał do Gałęzowskiego M ickiew icz21).
Oprócz tych autografów poety znajduje się tu kopja przem ówienia M ickiewicza p rzy rozdaniu nagród uczniom Szkoły Narodowej паї B a tignolles 14 sierpnia 1854 г., o której wspomina W ładysław Mickiewicz w Żyw ocie Adam a M ickiewicza, t. IV. str. 383, oraz kopja listu poety do ks. W ładysław a C zartoryskiego z 19.XI. 1855 r., która w licznych
odpi-so) List Ad. Mickiewicza do Wi. Czartoryskiego, druk ul. z objaśnieniem. 21) P. aneks III.
sach krążyła w śród em igrantów i drukow ana była po ra z pierw szy w od dzielnej ulotce z odpowiednim kom entarzem , jak to w yżej zaznaczyłam . Poza tem znajduje się tu m ała karteczk a ze spisem niektórych przed miotów i papierów, pozostałych po śm ierci poety w K onstatynopolu oraz
pukiel jego włosów, przesłany Gaiłęzowskiemu prawdopodobnie przez
A rm anda Lévy, k tó ry w raz z H enrykiem Służalskim asy sto w ał Mickiewi czowi w czasie jego podróży na w schód i obecny byt p rzy jego śmierci.
Drobne, lecz bardzo ciekawe są tu dokumenty, odnoszące się do opieki nad dziećm i A dam a Mickiewicza, k tó rą jak wiadom o zajm ow ał się Ga łęzow ski. Jest tu więc zbierana przez Gałęzowskiego pierw sza lista skła dek na k orzyść dzieci zmarłego, gdzie figurują znaczne sumy, zadekla
row ane osobiście przez W ołowskich, Aleksandrę1 Faucher, R ogera R a
czyńskiego i D -ra Gałęzowskiego;, są spisy i notatki o dzieciach M ic kiewicza, projekty składu osobowego R ady familijnej, jed yn y komplet drukow anych odezw i spraw ozdań Komitetu Funduszu Narodowego dla dzieci Mickiewicza z lart 1855— 1857 oraz ciekawe listy M arji i P iotra Falkenhagen-Zaleskich, którzy, jak wiadomo, już w 1855 r. adoptowali naj m łodszego sy n a M ickiewicza — Józefa. L isty te, owiane serdeczną troską o zdrowie i rozwój pupila z okresu jego pobytu w Dreźnie i Miłosławiu 1869 roku, z wielką drobiazgowością donoszą D-rowi Gałęzowskiemu o każdym zaobserw ow anym i budzącym czujność troskliw ych opiekunów szczególe jego ówczesnego życia.
Z ogłaszanych obecnie autografów — dwa pierw sze г 1853 r., t. j. nota o w izycie ks. NapoJeonai w Szkole Batignolskiej i wezwanie D -ra Gałęzowskiego do M ongeron — nie były drukow ane; trzeci natom iast list Mickiewicza do Gałęzowskiego ze Stam bułu 1855 r. wszedł do w y- • daw nictw a Korespondencji A. Mickiewicza, P a ry ż 1875, t. II, str. 135— 137, drukow any tu jednak nie z oryginału, a na podstawie kopji. Uczynione na oryginiaile poprawki i wpisana data dzienna k ażą przypuszczać, że kopia była zrobiona przez samego W ładysław a M ickiewicza lub ewen tualnie z jego polecenia. S tąd w kradło się tu trochę nieścisłości, a nawet w iększych pomyłek, przeinaczających niekiedy w łaściw y sens zdania. Z tego też wydania przedrukow ali list ten Reiter i Pini w sw ych „Dziełach
w szy stk ic h Adam a M ickiew icza", Lwów, t. XII, str. 322—23, nie sięgając
już, rzecz oczyw ista, do oryginału, k tó ry spoczyw ał w zam kniętych i nie dostępnych w ów czas papierach Gałęzowskiego. Obecnie więc, gdy zna lazł się autograf listu poety, czujem y się w obowiązku ogłosić go ponow nie, lecz po raz pierw szy z oryginału, odtw arzając ściśle tek st listu bez liczenia się z uczynionemi inną ręką popraw kam i oraz zachow ując orto grafię i interpunkcję autora, nie uszanow ane w om awianych wydaniach.
14 NA M A R G I N E S I E N I E Ź N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 217
I 22).
S. A. I. le général de division P rince Napoléon est venu le 19 juin
honorer de sa visite l’école polonaise de Batignolles — Monceaux. S. A. I. a daigné exam iner dans tous les details l’adm inistration de cet établisse ment et donna ordre de rem etre de sa part à la caisse de l’école la somme de deux mille fr.; déjà précédem m ent ľécole avait reçu de la munifficence du prince une subvention de dix mille îrancs, pour l’achat d'une maison, et les frais des nouvelles constructions. L ‘école polonaise de Batignolles— M onceaux compte 165 élèves internesk et 65 externes.
P osyłam notę — T rzeba żebyś jednak pokazał ją X ięciu 23) lub pora dzi! się iego sekretarza. W ym ień liczbę uczniów której dobrze nie pa miętam.
S!uga A. Mickiewicz. Nie zdaje mi się kłaść imie familii B onaparte. — Tytuł de General de division w skazuje osobę. — P oradź się o tem sek retarza Xięcia.
II 24).
Mongeron chez le General de R ottenburg 23). Bądź dobry przyjedź do nas jutro do Mongeron. Córka moja M arya, chora n a febrę trzę sącą od dni kilku.
Do Mongeron jedzie się drogą żelazną Lyońską. Jesto druga stacya od P ary ż a. — P o jazd y odchodzą z rana — o dziewiątej i minut 5, tu dzież o jedenastej i minut 45. P o południu o trzeciej i minut 5, o czw artej i minut 35 —
Obowiązany sługa
A. Mickiewicz. III.
Stam buł 1855 ‘0). Żałowałem że nie było Ciebie w P aryżu kochany Panie, kiedym od- ieżdżał. Miałem wiele do pomówienia. Starałem się o m issyą literacką n a w schód głównie i jedynie dla tego żebym obaczył kraj gdzie się tyle w ażnych rzeczy dzieje, i tyle nowych żywiołów na jaw wychodzi.
Zaj-22) Papier niebieskawy, 1 k arta form atu 20,5 x 13,5 cm., zapisana po obu stronach ołówkiem z poprawkam i autora. Okoio 19 czerw ca 1853.
23) ks. Napoleonowi.
2i) P apier listowy biały, złożony w ćwiartkę, formatu 17x11 cm., zapisana tylko str. I-sza.
25) Koniec lipca lub początek sierpnia 1853 r. O pobycie A. Mickiewicza w Mongeron por. W spomnienia o Adam ie Mickiewiczu przez M arię Górecką, W arszaw a, 1875, str 57.
m ow aia mnie mocno form acja tutejsza 27) polaków, o której tyle chodziło wieści sprzecznych. Nie miejsce tu i dziś nie czas pisać Tobie o w szyst- kiem com widział, lub co przewiduję, tylko czuję potrzebę dać ci pokrótce wiadomość, właśnie o tem co nas najmocniej dotyka, o n a s z y c h 2S). — P o winieneś mieć o tem jasne w yobrażenie; zda się to na przyszłość.
Byłem w B urgas, w obozie u S adyka P a sz y parę tygodni. Sadyka
(Czajkowskiego) dawniej znałem. Zachował on uczucie praw e polskie
i chęci najlepsze. Nie mało zroibił na wschodzie i m ógłby naidal pożytecz nie działać dla kraju, gdyby był poparty. D otąd służył on w iernie Księ ciu Adamowi, do którego jest szczerze przyw iązany i przez którego miał nadzieje coć zdziałać dla Polski. T e nadzieje niespodzianie go zawiodły. P. Zamojski, w prow adzony tu w służbę turecką dzięki Sadykowi, od' tego zaczął, iż mu w imię księcia Czartoryskiego,, w szędzie szkodził, i p a nie zliczonych intrygach, półk mu drugi o d e rw a ł2β) i do kontyngensu angiel
skiego oddał. P ółk ten drugi był z sam ych polaków złożony. Sadyk
teraz został z sam ym i kozakam i ukraińskiem i, kubańskiem i i Lipowańskie-
mi. Officerów ma tylko polskich i bardzo dobranych rzadkiego» poświęć
cenia, i zacnych ludzi. To ca mówiono o nadużyciach^ rozruchach,
i bitwach w obozie· jest fałszem. Mogę zaręczyć jako świadek naoczny, żem pólków piękniejszych żw aw szych i porządniejszych nie widział. Tem smutniej mnie było widzieć ten zaw iązek niszczony fatalnym wpływem Zamojskiego, k tó ry tu postępowaniem swoiem, szaehraiskiem Turków przeciwko p o lak ó w 30) oburza. Żałuie te ra z S adyk że się nie poznał na ludziach, i z wielu osobami pozryw ał stosunki w interesie ty ch ludzi któ rzy go teraz radziby zniszczyć, lubo tego zda mi się nie dokażą. P rze d stawiłem 31) Księciu Adamowi w całej praw dzie obraz działań P . Za mojskiego, ale w ątpię czy będzie stąd jaki skutek, zw łaszcza że Ksią że W ładysław k tó ry tu przyjechał, jest w Zamojskim zaklęty i w szystko widzi przez niego, i p rzez niego zgubi się do końca.
T rzeba żebyś i o tem wiedział że Zamojski, działał zaws;ze jakby
w zgodzie z Sadykiem i na pożytek kozaków, a tym czasem wszelkie po moce od rządu francuskiego udzielane sobie zabierał, na półk tylko drugi, teraz już Anglikom zaprzedany. K ozaczyzna m iała w sobie żywioł na rodowy, łącząc się pod officerami polakami, odźświeżała w sobie pamięć daw nych stosunków. Byli śród tych kozaków i B ulgary i W ołochy, nie
27) W wydaniu „Korespondencji" i w wyd. lwowskiem (Reiter i Pini) myl nie „tułacza“.
"e) Stówa“ „o naszych“ podkreślone inną ręką.
29) W wyd. 1. c. „odebrał“. 30) W wyd. 1. c. „Polakom “. 31) W wyd. 1. c. „Przekładałem “.
16 N A M A R G I N E S I E N I E Z N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 219··
k tó rzy z rodzin m ających w pływ u siebie i bardzo ży czący w alczyć obok polaków w szeregach chrześcian-sław ian 32). S adyk lubo T urek umiał ich
sobie pozyskać. To w szystko przeciw ne było widokom niskim P an a
Zamojskiego. Dodać trzeb a że odzyw ano się w obozie S adyka z uczuciem naszem tradycyjnem dla Napoleonów, które Czajkowski z Polski p rz y niesione zachował. Za to część iego wojska oddano Anglikom! Któżby to przewidział!
Zachowaj ten list u siebie. W szakże co osądzisz potrzebnem , opo wiedz osobom w których m asz zaufanie. P osyłam kopią listu S adyka do mnie 33), z którego całej dowiesz się historji jeśli chcesz go 34) czytać,, potrudź się do Arsenału i weź u M aryni do przeczytania. Bądź zdrów
A. M ickiewicz
1
(Z lewej strony na m arginesie): Napisz do mnie o w aszem tam poło żeniu — i o szkole też 35).
32) W w ydaniach 1. c. cale zdanie mylnie drukowane. 8S) W wyd. 1. c. brak słów „do mnie“.
34) W wyd. 1. c. mylnie „ią“ oraz całe zdanie od „jeśli“ w post scriptum. 35) W wyd. 1. c. brak słowa „też“.
18 N A M A R G I N E S I E N I E Z N A N Y C H L I S T Ó W A D A M A M I C K I E W I C Z A 2 2 1