• Nie Znaleziono Wyników

Na marginesie "Listów" Stanisława Brzozowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Na marginesie "Listów" Stanisława Brzozowskiego"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

LEO N BAUMGARTEN

Na marginesie „Listów“ Stanisława Brzozowskiego

Od przeszło sześćdziesięciu lat trw a w świecie polskiej k u ltu ry , w ko­

łach literackich i w prasie żarliw a w alka m iędzy oskarżycielam i a obroń­

cami Stanisław a Brzozowskiego. Na pierwsze miejsce w gronie jego apologetów w ysunął się M ieczysław S r o k a . W w ydanych w ubiegłym roku dwóch tom ach „Listów ” Brzozowskiego M. Sroka usiłuje zrehabili­

tować autora „Idei Młodej Polski” . P race nad w ydaniem „Listów ” zbiegły się jednak ze stopniow ym w yjaśnieniem dokum entów potw ierdzających, moim zdaniem, jednoznacznie współpracę autora „Płom ieni” z O chraną warszawską. Tym też problem em, i tylko ty m — ab strahując od oceny twórczości Brzozowskiego, pragnę zająć się w niniejszym artykule.

Nowe dokum enty, k tó re w latach sześćdziesiątych zostały w yjaw ione oraz niektóre dokum enty znajdujące się w kraju, ale na ogół nie znane, dotyczą działalności Brzozowskiego od najwcześniejszego okresu jego życia.

Lata 1896— 1900, tj. okres pierwszego pobytu Brzozowskiego w W ar­

szawie, jego biografowie w okresie pow ojennym k w itu ją oględnymi i powściągliwymi zdaniami: dokonana przez niego defraudacja pieniędzy w akadem ickiej B ratniej Pomocy była, mówiąc słowami M. Sroki, zuży­

ciem pieniędzy społecznych „na leczenie chorego ojca”, a sypanie przez niego kolegów na przesłuchaniach w X Paw ilonie w spraw ie Tow arzy­

stw a Oświaty Ludowej w okresie październik — listopad 1898 r. określa się jako „nieostrożne zeznania” (Teresa P o d o s k a i inni). I to mimo istnienia opublikowanych zeznań Brzozowskiego, które pozw alają prze­

konać się, do jakiego upadku m oralnego stoczył się późniejszy autor

„Idei”. U siłuje się osłabić jego winę, przedstaw iając go jako dziew iętna­

stoletniego, słabo rozwiniętego młodzieńca, chociaż w rzeczywistości w chwili aresztow ania m iał przeszło 20 lat i należał do elity in telek tu al­

nej studentów w arszawskich.

Rozpatrzm y w szystkie okoliczności łagodzące, które w ysuw a się w obronie Brzozowskiego. A więc: inteligencja i w yrobienie społeczno- polityczne. Jego kolega uniw ersytecki,, późniejszy w ybitny ekonom ista i historyk gospodarczy, Stanisław K o s z u t s k i naw iązując do okresu studiów uniw ersyteckich Brzozowskiego pisze: Brzozowski „mówił go­

dzinę, półtora, dwie na tem at naukow y, poważny, sporny, a mówił zaj­

mująco, z zupełnym opanowaniem przedm iotu, bez zająknień i w ahań, trzym ając cały czas słuchaczy w w ielkim napięciu uwagi i zainteresow a­

nia. Przem ów ienia jego cechowało zawsze bogactwo myśli i obrazo­

wość — spraw iały bezpośrednie w rażenie szczerości i sądu, płynącego w prost z duszy” 1. Nie był więc Brzozowski słabo rozw iniętym m łodzień-

1 S. K o s z u t s k i , W a l k a m ł o d z i e ż y p o l s k i e j o w i e l k i e id e a ł y , W a rsza w a 1928, s. 1'3·5.

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y , TO M L X II, 1971, z e s z . 4

(3)

cem. Co się zaś tyczy jego rozw oju społeczno-politycznego, to zeznania, jakie złożył w spraw ie Tow arzystw a O św iaty Ludowej 2, są najlepszym świadectwem jego w yrobienia w tym zakresie.

Jednocześnie koledzy Brzozowskiego: Józef D ą b r o w s k i (J. G r a ­ b i e c ) i S. K oszutski podkreślają różne jego ujem ne cechy. D ąbrow ski pisze: „Po bliższym poznaniu [Brzozowskiego] uważnego obserw atora nieco raziły i jego nałóg kłam ania, często bez potrzeby, obok w ybryków bardzo niesym patycznych na tle zdobyw ania pieniędzy” 3. Koszutski zaś stw ierdza: ,,Brz[ozowski] uczęszczał do kółek narodowców, tam podaw ał się za narodowca, krytykow ał i w yśm iew ał kołowiczów i udzielał w ia­

domości o tym co się w K o le 4 dzieje. U nas odwrotnie. Znosił nam wiadomości zasłyszane jakoby o tym, co się dzieje u narodowców, uw ażał się za ich przeciwnika, a za wyznawcę idei K oła” 5. Potw ierdza to rów nież Dąbrowski: „Z przekonań [Brzozowski] był krańcow ym socjalistą, co zresztą nie przeszkadzało mu należeć do kół patriotycznych” 6 (czytaj:

n ar odowo-dem okratyczny ch).

Ledwo Brzozowski, dzięki swojej dwulicowości, został prezesem B ratniej Pomocy, zdefraudow ał znaczną sum ę pieniędzy, rzekomo na leki dla chorego ojca. Piszę rzekomo, bo w edług zeznań Brzozowskiego z 25 w rześnia i 7 października ojciec posiadał jeszcze kapitał 3500 rb. i otrzy­

m yw ał pomoc od krew nych. Prócz tego w „stanie finansów ” przedsta­

w ionym Sądowi O byw atelskiem u w K rakowie w 1909 r. Brzozowski pisze: „Ślub 23 m arca 1901 r. Kwiecień. Od m atki otrzym ałem po opędze­

niu kosztów ślubu 180 rb. na poczet schedy po ojcu” 7. A więc ojciec jego

• um arł nie tylko nie będąc ostatnim nędzarzem — jak tw ierdzą apologeci Brzozowskiego —■ ale zostawił jeszcze jakąś schedę, z której starczyło na koszty ślubu oraz na w ręczenie mu 180 rb. gotówką i to tylko na poczet.

A przecież prócz Stanisław a było jeszcze jego rodzeństwo. W edług N i e- m o j e w s k i e g o —■ Brzozowski „będąc nam iętnym graczem w k a rty i w totalizatora strw onił w iele pieniędzy, które zdefraudow ał z kasy stu ­ denckiej B ratniej Pomocy. Tłum aczył się, że użył pieniędzy na leczenie ojca, ale udowodniono mu, że to leczenie wyniosło najw yżej 10% zde- fraudow anej sum y” 8. Jeśli naw et przypuścić, że Brzozowski rzeczywiście zużył owe pieniądze na leczenie ojca, czyż nie powinien 'był raczej zwró­

cić się do kolegów o udzielenie pomocy, której chyba by mu nie odmó­

wili?

Spraw a defraudacji pieniędzy publicznych zakończyła się dla Brzo­

zowskiego fatalnie. Sąd koleżeński, jak sam stw ierdził w liście otw artym z 15 w rześnia 1906, uznał go w innym sprzeniewierzenia, skazując na trzy

2 M a t e r i a ł y ś l e d z t w a ż a n d a r m s k i e g o z r o k u 1898 w s p r a w i e [ T o w a r z y s t w a O ś­

w i a t y L u d o w e j . I: Z e z n a n i a L e o p o ld a S t a n i s ł a w a L e o n a (3 im io na) B r z o z o w s k i e g o , L w ó w IS'06. C yt. dalej : M a t e r i a ł y ś l e d z t w a .

3 J. D ą b r o w s k i [J. G r a b i e c ] , C z e r w o n a W a r s z a w a p r z e d ć w i e r ć w i e k i e m , P ozn ań 1926, s. 30.

4 „K oło” g r u p o w a ło w sw o ich szereg a ch z w o le n n ik ó w S D K P i ÍPPS oraz bez­

p a r ty jn y c h p o stę p o w y c h stu d e n tó w . N a ro d o w cy — czło n k o w ie N a ro d o w ej D em o k ra ­ cji.

5 S. K o s z u t s k i , op. cit., s. 106.

6 J. D ą b r o w s k i [J. G r a b i e c ] , oip. cit., s. 30.

7 M a t e r i a ł y ś l e d z t w a , s. 9; S. B r z o z o w s k i , L i s t y t. II, W arszaw a 1(970, s. 77.

8 [A. N i e m o j e w s k i ] , S z p i e g p o k o le n i a b e z i m i e ń c ó w , „M yśl N ie p o d le g ła ” nr 407, IM 8, s. 90.

(4)

N A M A R G IN E S IE „ L IS T Ó W ” S T . B R Z O Z O W S K IE G O 685 lata w ykluczenia z życia towarzyskiego i na całkowite w ykluczenie z or­

ganizacji koleżeńskich 9.

Aresztowanie Brzozowskiego w dniu 21 w rześnia (3 października) 1898 r. i jego zachowanie w śledztwie, w skazują na degradację m oralną.

M. Sroka, chcąc w ybielić swego bohatera, przedstaw ia Z. Grzegorzew­

skiego jako jedynego spraw cę aresztow ań członków Tow arzystw a Oświa­

ty Ludowej i przyw ołuje na św iadka Tadeusza Ulanowskiego, k tó ry ja ­ koby po zapoznaniu się z opublikowanym i w 1906 r. protokołam i zeznań Brzozowskiego, stw ierdził, że zeznania te „właśnie swą dokładnością zba­

gatelizowały m oją spraw ę” . M .Sroka p rzyjm uje bezkrytycznie oświad­

czenie Ulanowskiego z 1906 r., nie uw zględniając, że Ulanowski jako członek PPS, stojąc w tym okresie na te j samej platform ie ideologicznej co Brzozowski, usiłował go m aksym alnie wybielić. Co się zaś tyczy Grze­

gorzewskiego, to w ydaje się, że jego udział w sypaniu członków Towa­

rzystw a O św iaty Ludowej jest nieco przesadzony. Żandarm eria wyżej ceniła usługi oddane jej przez Brzozowskiego. W skazuje na to fakt, że podczas gdy Brzozowski po złożeniu zeznań został wypuszczony z X P a ­ wilonu po 34 dniach i zastosowano wobec niego tylko ta jn y dozór poli­

cyjny, Grzegorzewskiego zwolniono z X Paw ilonu po 3 miesiącach i 19 dniach i oddano go również pod ta jn y dozór policji, ale dopiero po w pła­

ceniu 300 rb. k a u c jii0.

Spraw a Tow arzystw a O św iaty Ludowej została rozstrzygnięta w yro­

kiem adm inistracyjnym 20 października (1 listopada) 1900 r., a więc po przeszło dwóch latach. N ajbardziej obciążony przez Brzozowskiego Jan Załuska przesiedział przez cały ten okres w X Paw ilonie, po czym został zesłany na 3 lata do guberni w iackiej; A ntoni Zapasiewicz po przeszło czteromiesięcznym pobycie w więzieniu na skutek pomieszania zmysłów został zwolniony za kaucją 300 rb. i oddany pod dozór policji. Tadeusz Ulanowski po przeszło 8 miesiącach pobytu w X Paw ilonie został zwolniony i oddany pod dozór policji za kaucją 500 rb.; W ładysław K asz- nica odsiedział tylko 3 miesiące, po czym zwolniono go i oddano pod dozór policji za k au cją 3000 rb. Tak samo A ndrzej K rysiński po przeszło 4 miesiącach w ięzienia został zwolniony i oddany pod dozór policji za kaucją 1000 rb., W ładysław a Majewskiego wypuszczono zaś z Cytadeli po 3 miesiącach z nieodłącznym dozorem policyjnym i za kaucją 500 rb. 11 Inni w ym ienieni przez Brzozowskiego koledzy uniknęli więzienia jedynie dzięki temu, że w porę zbiegli. Zaznaczyć należy, że Brzozowski swoimi zeznaniam i spowodował bezpośrednio aresztowanie członków sądu ko­

leżeńskiego, którzy w ym ierzyli mu karę: Tadeusza Ulanowskiego i S ta­

nisława Kasznicę 12 oraz A ndrzeja K rysińskiego.

W zeznaniach Brzozowskiego uderza ponadto szydercze w ykpiw anie polskiej młodzieży akadem ickiej, jej poziomu intelektualnego i społecz­

nego. Oto jak Brzozowski charakteryzuje młodzież polską: „Nie tylko, że nikt nie czytuje dzieł pisarzy obcych, jak np. Shakespea<re’a, Schillera, Goethego i Byrona, ale naw et jestem pewien, że spomiędzy ludzi cheł-

9 S. B r з о z o w s k i, L isty t. I, s. 2'36. D w u jeg o sęd ziom : U la n o w sk ie m u i K a - szn icy, B rzo zo w sk i od razu o d w d zięczy ł się p o w o d u ją c ich are_sztowanie.

10 C en traln e A rch iw u m P a ń stw o w e im . R e w o lu c ji P a ź d ziern ik o w ej w M o sk w ie [cyt. dalej С АРИ Р], z. 102 [O chrana], in w . 7, 1®9'8, poz. in w . 335, k. 258— 260.

11 T am że, ik. ΊΟ'δ.

12 M a t e r i a ł y ś l e d z t w a , s. 9i—<211 i inne.

(5)

piących się ze swego patriotyzm u zaledwie niektórzy znają dzieła pol­

skich pisarzy choć cokolwiek pow ażniejszych.

Cała młodzież dzieli się n a dwie grupy: jedni to eleganci, św iatow cy i pustacy, drudzy politykom ani gotowi przysiąc na treść ostatniej bro­

szury w rodzaju program u p artii narodow odem okratycznej, k tó ry czy tał' mi Kasznica, byleby tylko w yszła bez cenzury; nie zgłębiają ani jej treści, ani um ieją krytycznie na nią patrzeć. Tym w yjaśnić się da ów w n a j­

wyższym stopniu sm utny fakt, że przyw ódcam i części naszej młodzieży mogą stać się jacyś ledwo piśm ienni pismacy, nie m ający nic wspólnego z współczesnym rozw ojem cyw ilizacji” 13.

Nie jest też praw dą, co pisze D ąbrowski (J. Grabiec), a za nim M. Sro­

ka, że Brzozowski sypał tylko narodow ych dem okratów , a oszczędzał esdeków, pepeesowców i postępowców. Obciążał bowiem ówczesnych esde- ków: Ulanowskiego, W eigelta, Zapasiewicza, Rudzkiego, M arę, C hw ale- wika, a naw et L udw ika Krzywickiego, przedstaw iając go jako lektora latającego uniw ersytetu. Zresztą jeżeliby naw et tak było, nie stanow i to żadnej okoliczności łagodzącej 14.

Koledzy uniw ersyteccy Brzozowskiego ostro potępili jego zachowanie się na przesłuchaniach. K oszutski pisał: ,,I gdzie tu mówić o jak iejk o l­

w iek w artości etycznej, społecznej lub narodow ej tych w ielkich haseł, nakazów i drogowskazów, któ re swym słuchaczom w poryw ających w y­

kładach i odczytach, a społeczeństwu w swych genialnych dziełach rzucał człowiek tchórzliwego i przew rotnego ducha, choć zarazem wielkich, niestety, zm arnow anych zdolności” 1δ. J. D ąbrow ski usiłuje złagodzić w ydźw ięk zeznań Brzozowskiego, konstatuje jednak: „Jako znający dobrze stosunki ówczesne, zaznaczam, że szkodliwość tych zeznań była mocno przesadzona. Były one oczywiście zdradą, zwłaszcza względem kilku osób, przede w szystkim zaś Ulanowskiego. — — N iem niej ton

zeznań był nikczemny, zdrada oczywista” 1(i.

Gdy Narodowa D em okracja w 1906 r. opublikowała uzyskane z k an ­ celarii p rokuratora W arszawskiej Izby Sądowej zeznania Brzozowskiego z 1898 r. Sąd Obywatelski, w skład którego wchodzili w ÿbitni profeso­

rowie: rek to r Politechniki Lwowskiej prof, dr Stanisław Niem entowski, profesorowie: Jan B lauth, Józef K ajetan Janow ski, Stanisław Zakrzewski,, inż. Stanisław K ułakow ski oraz postępowiec dr A leksander Lednicki i bodaj jedyny przedstaw iciel ND Stanisław Libicki, w ydał wyrok. Głosił on m.in.: „Sąd Obywatelski zastanowił się nad znaczeniem etyczno-spo- łecznym oskarżeń zaw artych w M ateriałach śledztw a z roku 1898 w spra­

wie Tow arzystw a Oświaty Ludow ej, zakom unikow anych wydziałom B ratniej Pomocy [Politechniki Lwowskiej] dnia 15 listopada 1906 r.

i uważa, że sama istota postępków inkrym inow anych p. Brzozowskiemu

13 T am że, s. 3'5,

14 T am że, s. 51, 53; B rzo zo w sk i, a za n im M. S r o k a p róbują p o d w a ży ć a u te n ­ ty czn o ść tek stu zezn ań o p u b lik o w a n y ch p rzez NID. M . S rok a n a zy w a n a w e t w y d a n ą b roszu rę z zezn an iam i pt. M a t e r i a ł y ś l e d z t w a „aferą ND z 1906 r.” P o ró w n a łem r o ­ sy jsk i te k s t zeznań o p u b lik o w a n y ch w tej b roszu rze z te k sta m i ręk o p iśm ien n y m i zn a jd u ją cy m i s ię w O A BRP i ok azało się, że są c a łk o w ic ie zgodne. T ak iego zezn a­

n ia jak B rzo zo w sk ieg o p rok u rator W arszaw sk iej Iz b y S ą d o w ej J e w g ie n ij Turau w żaden sposób n ie m ó g łb y sp rep arow ać. N iep ra w d ą je s t też, że p r z e słu c h iw a ł go Turau. O becny p rzy zezn an iach b y ł w icep ro k u ra to r S ą d u O kręgow ego I. I. Szulgiin.

15 S. K o s z u t s к i, op. cit., 's. 137.

10 J. D ą b r o w s k i [J. G r a b i e c ] , op. cit., s. 31.

(6)

N A M A R G IN E S IE „ L IS T Ó W ” S T . B R Z O Z O W S K IE G O 687 w w ym ienionych M ateriałach nie w ym agają naw et oceny ze strony S ądu Obywatelskiego wobec jej potw orności” 17.

Oto praw dziw a wymowa „nieostrożnych zeznań”, którym to określe­

niem apologeci Brzozowskiego k w itu ją haniebne zachowanie się jego w spraw ie Tow arzytw a O św iaty Ludowej.

Na tym jednak nie 'kończy się upadek m oralny Stanisław a Brzozow­

skiego. W 1908 r. w związku z rew elacjam i byłego w spółpracow nika O chrany W arszawskiej — M ichała Baka ja pada pod adresem Brzozow­

skiego zarzut, iż był stałym agentem tej in sty tu cji w yw iadu carskiego.

Organ SDKPiL „Czerwony S ztandar”, PPSD — „N aprzód” i Lewicy P P S —■ „Robotnik” d ru k u ją listy ujaw nionych przez B akaja agentów O chrany, działających w polskich p artiach politycznych, wśród nich zaś figuruje Stanisław Brzozowski. Dochodzi do ostrej polemiki m iędzy oskarżycielam i a obrońcami Brzozowskiego. W łaściwie niem al cały św iat k u ltu raln y Polski przekonany jest o w inie Brzozowskiego. Niemniej jed­

nak kilku w ybitnych pisarzy i działaczy: m. in. S tefan Żeromski, W ła­

dysław O rkan, W acław Nałkowski, Jan W ładysław Dawid, bronią go żarliwie. Ludziom kryształowo czystym i uczciwym nie mieściło się w głowie, by głosiciel moralności i etyki, zaciekle zwalczający obsku­

rantyzm , zaskorupiałość i konserw atyzm myślowy, a z przekonania ra ­ dykał społeczny, mógł być jednocześnie agentem w yw iadu carskiego.

Młodzi wówczas kry tycy literaccy Ostap O rtw in i K arol Irzykow ski w obronie Brzozowskiego p u blikują paszkw il w ym ierzony przeciwko partiom socjalistycznym pt. „Lemiesz i szpada przed sądem publicznym ”.

Broni również Brzozowskiego młoda Zofia Nałkowska.

W 1909 r. dochodzi do Sądu Obywatelskiego, w skład którego wchodzą przedstawiciele P P S -F rak cji Rew olucyjnej, PPSD i członek PPS-L ew icy Feliks Kon, nie reprezentujący tej partii, ale za jej zgodą. W charakterze głównego św iadka oskarżenia w ystępuje Michaił Bakaj, Brzozowskiego bronią adw okat Rafał Buber i Jędrzej Moraczewski. Bakaj szczegółowo opowiada o działalności Brzozowskiego w Ochranie, Brzozowski zaś cał­

kowicie zaprzecza jego wywodom. Mocną stroną oskarżenia był fakt, że Bakaj zdem askował licznych prow okatorów działających w rosyjskich partiach rew olucyjnych, m iędzy innym i Jew no Azefa. Lista przeszło 50 prowokatorów działających w polskich partiach rew olucyjnych, po spraw dzeniu jej przez w ym ienione partie, okazała się z w yjątkiem kilku n ie ś. lsłości, pow stałych nie z w iny B akaja, ale Burcewa, także praw - dz; v^a. Na prawdopodobieństwo w spółpracy Brzozowskiego z Ochraną w skazywała wreszcie przeszłość Brzozowskiego — jego zachowanie się na przesłuchaniach w 1898 r. Za prawdomówność B akaja ręczyli zresztą -tak w ybitni rew olucjoniści rosyjscy, jak W łodzimierz Burcew, W iera Figner i H erm an Lopatin. Obrońca polityczny, adw okat K ułakow ski, stw ierdził jako świadek, że w spraw ie Brzozowskiego jest upoważniony do złożenia zeznania, przy czym na kartce podał sądowi nazw iska osób, które go do tego upoważniły. Pierw sze nazwisko należało do osoby, k tó rej spraw a dotyczyła, a drugie do jego inform atora.

Jesienią 1908 r. proponowano w X Paw ilonie Cytadeli owej osobie (A) w stąpienie na służbę Ochrany. Powiedziano jej w ten sposób: „Niech P an będzie spokojny, taki casus, jak z Brzozowskim nie powtórzy się,

17 BiUW D ział R ęk op isów , teczk a „SF IO ”, 379, A KC, (cyt. d alej teczk a SPIO ).

W yrok ten b y w a p rzem ilcza n y p rzez b io g r a fó w B rzo zo w sk ieg o , a M . S roka n a w e t go n ie w y m ien ia .

(7)

albowiem papierków żadnych nie będzie i wszystko tylko będzie pole­

gało na słowach. P an ten (B), k tó ry do mnie się zwrócił, oświadczył mi, że upoważnia mnie specjalnie do zużytkow ania tego na sądzie” 18.

Niemałe w rażenie na sędziach w yw arł list członka paryskiej sekcji SDKPiL E. K rymskiego, w którym pisał, że Brzozowski bawiąc w czerw­

cu lub lipcu 1906 r. w Lozannie zwrócił się do działacza litewskiego Jó ­ zefa G abrysa o napisanie arty k u łu o ruchu litew skim dla „Przeglądu Społecznego”. Brzozowski kładł przy ty m nacisk, „aby arty k u ł opierał się na zupełnie pew nych konkretnych fak tach odnośnie do osób i dat i zaznaczył, aby nie krępować się zbytnio cenzurą [!], bo przejdzie. Po w tóre zapytał mnie, czy honorarium m a mi zapłacić zaraz”. Propozycja Brzozowskiego zdziwiła Gabrysa, który przypuszczał, że w ynika ona z nieznajomości konspiracji. Zdziwił się też, że Brzozowski proponuje m u natychm iast honorarium , gdyż żadne czasopismo nie płaciło z góry.

A rtykuł mu jednak dał pod w arunkiem , że w razie niew ydrukow ania go, zostanie mu zwrócony. Na prośbę Brzozowskiego dał mu również adresy litew skich działaczy społecznych rzekomo dla przesłania ich redakcji

„Przeglądu Społecznego” . A rtykuł G abrysa nigdy nie został w ydruko­

w any, a Brzozowski nie zwrócił mu go 19.

Rozprawa sądowa rzuca również znam ienne światło na dwulicowość Brzozowskiego.

W liście do Wuli i R afała Buberów, prawdopodobnie na skutek ich prośby, by odciął się od paszkw ilu O rtw ina i Irzykowskiego na partie socjalistyczne, Brzozowski stw ierdził: „Byłbym kłamcą, gdybym z. góry już nie napisał moim przyjaciołom, że skoro tylko odzyszczę możność publicznego działania, z całą siłą, na jaką mnie stać będzie, w ystąpię i występować będą nieustannie przeciwko w szystkim istniejącym odła­

mom polskiego· socjalizmu; zapewniam, że partyjnikom dogodniej byłoby skończyć ze mną, gdyż spokoju, jeżeli żyć będę, przyw ódcy socjalistyczni mieć ode mnie nigdy nie będą” 20.

Tak więc Brzozowski w liście tym zapowiedział walkę na śm ierć i życie ze wszystkimi odłam am i socjalizm u polskiego. Gdy jednak nieco później znalazł się w tarapatach, na Sądzie O byw atelskim usiłował górnolotną frazeologią przekonać sędziów, że cios w ym ierzony w niego godzi w socja­

lizm polski, k tó ry chce się skompromitować, a który stanow i treść jego życia. Powiedział mianowicie: „Dziś moją spraw ę w yzyskuje prasa an ty ­ socjalistyczna, by ukuć broń z niej przeciw partiom . Spraw ę klasy robot­

niczej pokochałem całym sercem. T łukła się dusza m oja w granicach mieszczańskiego św iata, a socjalizm i spraw a klasy robotniczej były je­

dynym. moim ratu n k iem duchowym. Jeśli i to mi się odbierze, będę tylko żywym trupem . Wy i ja padliśm y ofiarą wspólnej tragedii” 21.

Słabością oskarżenia była niemożność przedstaw ienia dokum entów z Ochrany, potw ierdzających w spółpracę Brzozowskiego z tą instytucją.

Poza ty m obrona starała się w ychw ytać pozorne nieścisłości w zezna­

niach Bakaja, które mogły w yniknąć albo z uw agi na to, że po upływie pięciu lat B akaja zawiodła pamięć w niektórych szczegółach, albo też

18 S p r a w a St. B r z o z o w s k i e g o . A k t a S ą d u O b y w a t e l s k i e g o , „D roga” nr 4, 1935, s. 373—374. M. S r o k a (L i s t y t. II, s. 834) b a g a te liz u je .zeznania K u ła k o w sk ieg o , stw ierd za ją c, że w ia d o m o ść p od an a p rzez K u ła k o w sk ie g o p och od zi z trzeciej ręk i.

19 T am że, nr 7і— 8, s. 6Э2/—S9'3.

20 L is t do d r B u b e r ó w p r z e d p i e r w s z y m s ą d e m , „V erb u m ” 1935, nr 3, s. &8Ö—592;

L i s t y t. I, s. 648— 649.

21 L i s t y t. Π, s . 73.

(8)

N A M A R G IN E S IE „ L IS T Ö W ” S T . B R Z O Z O W S K IE G O 689 mogły być zupełnie dobrze w yjaśnione zgodnie z tw ierdzeniam i Bakaja.

Sąd odroczył obrady n a życzenie obrony, któ ra pragnęła uporządkować dokum entację. Dalsze obrady nie doszły do skutku z powodu pisma Brzozowskiego, iż stan zdrow ia nie pozwala mu na przyjazd do K rakowa.

W krótce zresztą, 30 kw ietnia 1911, Brzozowski zm arł i tym sam ym dzia­

łalność Sądu Obywatelskiego została przerw ana.

Przedw ojenny działacz PPS, A dam P r a g i e r, pisze: „Po wielu la­

tach, gdy Brzozowski już nie żył, zapytałem D iam anda [prezesa Sądu Obywatelskiego], czemu trzeba przypisać to dziwne odroczenie sądu. Po­

wiedział bez w ahania, że sąd był najgłębiej przekonany o w inie Brzo­

zowskiego, że gdyby doszło do w yroku, m usiałby być potępiający. N ikt z pięciu sędziów nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Więc D iam and licząc się z bliskim końcem Brzozowskiego [zmarł po dwóch latach] chciał mu oszczędzić tej ostatniej klęski i doprowadził do w strzym ania w yroku.

Znałem D iam anda od w ielu lat i zawsze w ierzyłem w jego prawość i dobroć” 22.

Okres m iędzyw ojenny, w którym apologeci Brzozowskiego czynili nadludzkie w ysiłki, by go zrehabilitow ać, nie przyniósł żadnych osiąg­

nięć. Próba presji n a Burcewa, b y nie ręczył za prawdomówność Bakaja, zakończyła się fiaskiem. Przeciwnie, Burcew nie tylko w całej rozciąg­

łości poparł B akaja, ale w liście do Stanisław a Stempowskiego z 15 m aja 1930 stw ierdził, że spotkaw szy się niedawno z Bakajem , na połowę już sfrancuziałym inżynierem odległym od wszelkiej polityki, zapytał go:

„Minęło już tyle czasu od spraw y Brzozowskiego. Pom yśl Pan, czy nie mógłbyś się niechcąco dopuścić jakiejś omyłki w swoich zeznaniach.

Bakaj mi w tedy odpowiedział: «Nie żywiłem żadnej nienaw iści ani do Brzozowskiego, ani do innych, których zdemaskowałem. Mówiłem to, o czym byłem przekonany. J a jeszcze teraz widzę postać Brzozowskiego, słyszę jego głos, przekazałem mu pieniądze. Nie m am żadnych w ątpli­

wości, że to był on». J a i w chwili obecnej mogę z całym przekonaniem mówić o rzetelności B akaja w w ysuniętym przez niego oskarżeniu prze­

ciw Brzozowskiemu i pozostawiam obrońcom Brzozowskiego poszukiw a­

nie jakichkolw iek w yjaśnień inform acji B akaja o Brzozowskim prócz zarzutów nierzetelności z jego stro n y ” . Wreszcie Burcew dodał:

„W 1917 r. po rew olucji, widziałem się pryw atnie z Petersonem [rotm istrz w służbie Ochrany] i oczywiście zaczęliśmy mówić o Brzozowskim. On nie tylko nie oponował przeciwko moim dem askatorskim inform acjom , ale pow tórzył słowa, które kiedyś o Brzozowskim powiedział Bakajowi.

Bakaj zacytow ał m i je jeszcze w latach 1906— 1907: «Tak, tak, Brzo­

zowski był bardzo ciekaw ym rozmówcą». Zrozum iałem jednak, że szcze­

gółowych danych o swoim agencie, chociaż już zm arłym , nie chce udzie­

lić, i nie nalegałem. M ówiliśmy jednak o Brzozowskim jako o jego agencie” 23.

Należy zauważyć, że również m oskiewska „T rybuna K om unistyczna” , publikując na przełomie 1918— 1919 r. na podstawie dokum entów archi­

w alnych D epartam entu Policji listę prowokatorów, którzy działali wśród polskich partii rew olucyjnych, w ym ieniła w śród nich Stanisław a Brzo­

zowskiego.

Poważne osiągnięcia miał do zanotowania w m iędzyw ojennych bada-

2? A. P r a g i e r , T r u d n e ż y c i e S t a n i s ł a w a B r z o z o w s k i e g o , „W iad om ości” L ondyn nr 50 z 2,8 lip ca 1S82.

23 T eczka SDPTO.

(9)

niach nad spraw ą Brzozowskiego pepeesowski historyk J. C y n a r s k i . [ K r z e s ł a w s k i ] . Prócz odszukania dobrze poinform owanych rap o r­

tów ochrany o w iecach A ndrzeja Niemojewskiego, k tórych przebieg;

i uczestników Brzozowski doskonale znał, C ynarski znalazł również po­

zostawioną w W ilnie w 1920 r. kopię rapo rtu naczelnika O chrany w ar­

szawskiej A ntona Kowalewskiego do d y rek to ra D epartam entu P olicji z 31 grudnia 1902 (12 stycznia 1903), w którym to raporcie Brzozowski jest w ym ieniony jako jeden ze stałych tajn y ch współpracowników O chra­

ny. Kopia ta była zakw estionowana jako nie uw ierzytelniona; obecnie, gdy został ujaw niony oryginał, jej prawdziwość nie ulega żadnej w ątpli­

wości.

Obrońcy Brzozowskiego uznali za w ielkie osiągnięcie oświadczenie K arola Radka, że w archiwach radzieckich nie znaleziono żadnych do­

kum entów kom prom itujących Brzozowskiego. Radek, nie będąc history­

kiem, był oczywiście najm niej kom petentny do złożenia takiego oświad­

czenia, ale dla „pokrzepienia serc” uchodziło ono za dobrą monetę.

O wiele ostrożniejszy w swej wypowiedzi był jeden z członków Sądu O bywatelskiego Feliks Kon, k tó ry w rozmowie z korespondentem „W ia­

domości L iterackich” w Moskwie — Paw łem Ettingerem stw ierdził, że dotychczas archiw a radzieckie nie są jeszcze uporządkow ane i dlatego na ostateczne w yjaśnienie spraw y Brzozowskiego należy jeszcze pocze­

kać 24.

Obrońcy Brzozowskiego wobec nieugiętości Burcew a usiłowali skom­

prom itować tego żarliwego dem askatora agentów i prow okatorów jako w spółpracownika D epartam entu Policji. Do tego celu w ykorzystali nie­

jakiego I. G. Dobkowskiego, białogwardzistę, który stw ierdził, że Burcew jest „prow okatorem i że, o dziwo, sam Bakaj m u się przyznał, iż Brzo­

zowskiego w ogóle nie znał” . Była to prow okacja szyta tak grubym i nićmi przez szarlatana i pijaczynę, że sami obrońcy mało. w nią w ierzyli.

W ykorzystano również fakt, że carski m inister spraw w ew nętrznych Stołypin 24 lutego 1909, a więc w czasie obrad Sądu Obywatelskiego w Krakowie, oświadczył w Dumie Państw ow ej, że Bakaj niedawno napi­

sał do niego list, w którym proponował m u nie m niej nie w ięcej, tylko dalszą współpracę 25. Listu tego oczywiście nie zademonstrował, a ośw iad­

czenie Stołypina było jaw nie kłam liwe, bo gdyby Bakaj doskonale w pro­

wadzony w em igranckie koła rew olucyjne rzeczywiście zaproponował mu współpracę, byłby z niej skwapliwie skorzystał, a nie demaskował go.

Oświadczenie Stołypina było zw ykłą dyw ersją, m ającą podważyć zaufa­

nie do B akaja i tym sam ym przyjść z pomocą zdem askowanym przez niego agentom i prowokatorom.

W tej sytuacji obrońcom Brzozowskiego nie udało się uzyskać jego rehabilitacji w okresie m iędzyw ojennym . M. Sroka tłum aczy fiasko tych wysiłków okolicznością, że prezesem Polskiej A kadem ii L iteratu ry był W acław Sieroszewski, niechętny Brzozowskiemu i w ierzący w jego w i­

nę 2e. Ale przecież Sieroszewski nie był dyktatorem w PAL, zapewne więc większość jej członków przekonana była o w inie Brzozowskiego i dlatego- jego rehabilitacja nie doszła do skutku.

W okresie Polski Ludowej kilku pisarzy i publicystów (T. Podoska, L. W u d z k i, S. S a n d 1 e r, M. Sroka i inni) podjęli się niewdzięcznego

24 „W iadom ości L ite r a c k ie ” n r 10, 1927.

25 L i s t y t. И , s. 730.

26 T am że, s·. 767—768.

(10)

N A M A R G IN E S IE „ L IS T Ó W ” S T . B R Z O Z O W S K IE G O 691 tru du rehabilitacji Brzozowskiego. W odróżnieniu jednak od trzech pierwszych, którzy czyniąc to nie silili się na uzasadnienie, M. Sroka usiłuje „naukow o” udowodnić niewinność Brzozowskiego. Ju ż w 1957 r.

uprzedziłem go po powrocie z Moskwy, gdzie prow adziłem badania archiw alne, że pokazano mi w CAPRP k artę ew idencyjną Stanisław a Brzozowskiego jako agenta D epartam entu Policji. Zainteresow ałem się tą spraw ą na prośbę samego Sroki, który mnie prosił, abym próbował za­

sięgnąć w Moskwie inform acji o dokum entach w spraw ie Brzozowskiego.

Wiadomość, jaką uzyskał ode mnie, nie przeszkodziła m u opublikować w rok później w czasopiśmie „Św iat” czterech artykułów usiłujących zre­

habilitować autora „Idei” 27. Ukoronowaniem ich był umieszczony w tym ­ że „Świecie” a rty k u ł pt. „Tajem niczy list B akaja”. M. Sroka relacjonow ał w nim przekaz inżyniera M ieczysława Pietraszka, który studiow ał w uczelni belgijskiej w Verviers-lez-Liége razem z M ichaiłem Bakajem.

Otóż w edług P ietraszka w 1910 r. przyjechał do B akaja Burcew, który miał z nim gorąco dyskutow ać w spraw ie „jakiegoś Brzozowskiego” . Pod koniec zaś tego roku Bakaj miał przyjść do Pietraszka i prosić go o prze­

tłum aczenie na język polski listu, w którym jakoby tw ierdził, że „oskar­

żenie Brzozowskiego, iż był szpiegiem, polegało na nieporozumieniu i że Brzozowski jest niew inny” . List m iał być w ysłany do K rakow a w związ­

ku z planow anym wznowieniem rozpraw y Sądu Obywatelskiego w spra­

wie Brzozowskiego i o ile Pietraszek się nie myli, m iał być adresow any do Feliksa Kona. A rty k u ł Sroki kończy się stw ierdzeniem : „Rew elacyjną inform ację inż. P ietraszka ocenić można jako najbardziej zasadniczy z dotychczasowych dowodów podw ażających oskarżenie Brzozowskiego z 1908 r.” 28.

Przekaz inż. P ietraszka o liście Bakaja, k tó ry do nikogo nie dotarł, brzm i po prostu jak bajka. Inż. Pietraszek, jeden z bliskich w spółpra­

cowników gen. Wł. Sikorskiego, jeden z jego pełnomocników na k raj po w rześniu 1939 r., generał lotnictwa, prezes K lubu Seniorów Lotnictw a A eroklubu PRL, inżynier, w ykładow ca na Politechnice W arszawskiej w ciągu niem al 50 lat, w czasie których toczył się zażarty spór o Brzo­

zowskiego, zachował w tajem nicy tak w ażny przekaz, mogący zrehabili­

tować autora „Idei” jeszcze za życia Bakaja. Dopiero przypadkow o po przeczytaniu artykułów Sroki w „Świecie” uważał za stosowne przekaz ten ujawnić. Ja k już pisałem w yżej, B urcew oświadczył w 1930 r., iż Bakaj nieugięcie tw ierdzi, że w łaśnie Stanisław Brzozowski był współ­

pracow nikiem O chrany. Bakaj wiedział, że dwóch sędziów Sądu Oby­

watelskiego: Feliks Kon i Feliks P erl, którzy studiow ali w wyższych uczelniach rosyjskich, a przypuszczalnie i reszta sędziów zna św ietnie język rosyjski. Zresztą on i Burcew rok przedtem zeznawali po rosyjsku w Sądzie O bywatelskim w K rakow ie i doskonale ich zrozumiano. Po co mu więc potrzebny b ył przekład polski?

W 1961 r. nadeszła z Moskwy do W arszawy, częściowo w w yniku moich badań archiw alnych, pew na ilość dokum entów rzucających jedno­

znaczne światło na spraw ę Brzozowskiego. Pomimo to M. Sroka nie

27 M. S r о к a, S p r a w a S t a n i s ł a w a B r z o z o w s k i e g o : O s k a r ż o n y , ,,Ś w ia t” nr 15 z 12 k w ietn ia 1959; P r z e d s ą d e m , tam że, nr 16 z 19 k w ie tn ia 1959; R e h a b il it a c ja , tam że, nr H7 z 26 k w ie tn ia 1'959.

28 M . S r о к a, T a j e m n i c z y li s t B a k a ja , „ Ś w ia t” nr 2 z 21 czerw ca 19>5‘9. W L i ­ stach M . S ro k a już n ie je s t ta k i p e w n y i w y s u w a szereg w ą tp liw o ś c i, k tóre jed n ak n ie p od w ażają sa m eg o fa k tu w y n u r z e ń B a k a ja przed P ie tr a sz k ie m (L i s t y t. II, s. 538—540).

(11)

zmienił stanow iska. M iał przed sobą, fotokopie oryginałów: m.in. k a rty ew idencyjnej Brzozowskiego — w spółpracow nika O chrany w arszaw skiej, rap o rtu naczelnika O chrany A ntona Kowalewskiego do d y rek tora De­

partam entu Policji A leksieja Łopuchina z 31 grudnia 1902 (12 stycz­

nia 1903), w którym Kowalewski w śród swoich stałych tajn y ch współ­

pracowników w ym ienia literata Leopolda Brzozowskiego oraz listę skła­

du osobowego tajn ej agentury O chrany w arszaw skiej, podpisaną przez rtm . Petersona. Zakwestionować te dokum enty było niemożliwością.

Cóż więc czyni kom entator „Listów” Brzozowskiego? Otóż tw ierdzi on, że wym ienienie Brzozowskiego jako tajnego w spółpracownika O chrany odnosi się do lat 1898— 1901, kiedy szantażow any przez żandarm erię m u­

siał dostarczyć im jakieś wiadomości. Nie mogły zaś one przedstaw iać w ar­

tości, gdyż w tym okresie Brzozowski nie m iał już żadnych kontaktów ze studentam i, jako w ykluczony z ich grona, a nie był jeszcze w prowadzony do kół postępowej inteligencji w arszaw skiej. Określenie Brzozowskiego jako literata a nie jako studenta, którym był w owym czasie, miało być zdaniem Sroki dowolnie dopisane przez Kowalewskiego. Że w tym okresie Brzozowski już nie był na usługach O chrany „świadczy” w edług M. Sroki fakt, iż „obejm ujący urząd naczelnika rotm istrz Peterson w tym sam ym dokumencie przesyła listę osobowego składu tajnej agentury w arszaw skie­

go oddziału O chrany liczącą 15 osób, w której nazwisko literata Leopolda Brzozowskiego nie fig u ru je” 29.

Zacznijm y od tezy M. Sroki, że Brzozowski w latach 1898— 1901 był w spółpracow nikiem Ochrany. W świetle dokum entu, który jest w moim posiadaniu, okazuje się to zupełnie bezpodstawne. Nie znaczy to, że żan­

darm eria, m iędzy k tó rą a Brzozowskim doszło do tak „czystoserdecznego”

zbliżenia w X Paw ilonie w październiku 1898 r., nie nalegała na niego, by przeszedł na jej służbę. Brzozowski jednak nie był jeszcze zdecydowany.

Mógł się też w ykręcać, bo b y ł chory, przebyw ał w sanatorium w Otwocku, a więc chwilowo nie nadaw ał się do tej pracy. U padek m oralny Brzozow­

skiego m iał jednak się pogłębić. Z początku przebyw ał w sanatorium Geislera na koszt in sty tu cji dobroczynnych. Gdy jednak okres ten się skończył, Brzozowski czy to ze względów chorobowych, czy też dla unik­

nięcia konfrontacji z żandarm am i, przyjął proponowaną mu posadę bu­

chaltera w tym że sanatorium . Na tym stanow isku powinęła mu się znów noga. Zdefraudow ał z kasy sanatorium 800 rb. i sfałszował podpis na pokw itow aniu, iż w płacił kom orne pew nem u chłopu za m ieszkanie let­

nie 30. Groziła mu spraw a czysto krym inalna. Trzeba więc było zniknąć z Otwocka. Ochrannicy, którzy chyba dobrze byli poinform owani o jego perypetiach, nie omieszkali zapewne w ykorzystać tego potknięcia się Brzozowskiego, by zmusić go do w spółpracy. Jednocześnie zastosowali

29 L i s t y t. III, s. 796—7Θ7.

30 L ist S ta n isła w a P oan era do S tem pow sikich (?) z 26-sie r p n ia Ί905, T eczka S03IO, nr 4: „potem p r z e b y w a ł ja k iś czas w za k ła d zie d la su ch o tn ik ó w G eislera w O tw ock u i ok rad ł go na 800 rb., p o tem sfa łsz o w a ł ja k ie ś p o k w ito w a n ie , k tó re d a ł ch łop u pod W arszaw ą n a m ie sz k a n ie le t n ie ”. M. S r o k a u siłu je o sła b ić t ę w ia d o m o ść, p o n iew a ż P o sn er stw ierd za w ty m liśc ie , że otrzy m a ł ją od k ilk u m ło d y ch lu d zi i d la teg o n ie m oże ręczy ć za ic h p ra w d ziw o ść. D od aje w sz a k ż e , iż „zdaje się jed n ak , że B r z o z o w ­ ski] sam n ie zaprzecza ty m fak tom . P o sn e r b y ł bardzo u jem n eg o zd an ia o B rzo­

zow sk im , k tó r y d e n u n c jo w a ł go i L u d w ik a K r z y w ic k ie g o jako w sp ó łp r a c o w n ik ó w czasop ism a „ O g n iw o ”. P ó źn iej jako ob serw ator S ą d u O b y w a telsk ieg o w K ra k o w ie p isa ł: „B rzozfow ski] je s t sp ryciarzem (tak ie zd an ie p ra w n ik ó w ) i pod w z g lę d e m p s y ­

ch o lo g iczn y m n a leży do r a sy B a k a ja i A z e fó w ” (St. P o sn er do L. K r z y w ic k ie g o z 31 m arca 1£09, T eczk a SPilO·).

(12)

N A M A R G IN E S IE „ L IS T Ó W ” S T . B R Z O Z O W S K IE G O 693 wobec niego nową represję. Na podstaw ie w yroku w spraw ie Tow arzy­

stw a O św iaty Ludowej z 20 października (1 listopada) 1900 spośród 22 obwinionych oddanych pod nadzór policji, tylko wobec siedmiu, w tym również i wobec Brzozowskiego, nie zastosowano dodatkowego zakazu zam ieszkania w stolicach, w guberniach stołecznych i taurydzkiej, oraz w m iastach uniw ersyteckich K raju Nadwiślańskiego, Północnego i P ołud­

niowo-Zachodniego. Tymczasem 12 (25) listopada 1901, a więc kiedy już m inął rok od tego w yroku, wezwano Brzozowskiego do O chrany w ar­

szawskiej i przedstaw iono mu w ydane przez D epartam ent Policji rozpo­

rządzenie z 20 w rześnia (3 października) 1901, zakazujące mu zamiesz­

kania w stolicach i w całej guberni petersburskiej bezterminowo i aż do odwołania 31. R epresja ta m ogłaby być zapowiedzią, iż może się spodzie­

wać dalszych, jeżeli się nie ugnie, a być może dano mu to naw et do zro­

zumienia. Brzozowski w padł najpraw dopodobniej w panikę, zwłaszcza, że żaden ze współoskarżonych takiego zakazu nie otrzym ał. Świadczy to zarazem, że żandarm eria w ty m czasie odnosiła się doń nieprzychylnie.

Gdyby już w tedy by ł na jej usługach, takiego zakazu by nie otrzym ał.

Tymczasem, jak sam stw ierdził na Sądzie O bywatelskim w K rakowie w 1909 r., przeniósł się na stałe do W arszawy w styczniu 1902 r. W tym miesiącu uchylono potajem ne inwigilowanie go. Z tego w ynikałoby, iż w ciągu dwóch ostatnich miesięcy stosunki między Brzozowskim a O chra­

ną m usiały się rad ykalnie zmienić. Jednoznaczne światło na tę zmianę rzuca rap o rt ppłk A ntona Kowalewskiego z 31 grudnia 1902, w którym Stanisław Brzozowski jest w ym ieniony jako jeden ze stałych w spółpra­

cowników jego agentury 32.

Należy tu dobitnie podkreślić, iż nie należy utożsamiać „sypaka” ze stałym agentem w ywiadu. „Sypak” w ydaje, obciąża tow arzyszy dla uzys­

kania względów aparatu przemocy, a naw et całkowitego zwolnienia go od grożącej mu kary. Nie staje się jednak przez to autom atycznie agen­

tem w yw iadu. Władze przem ocy mogą w ywrzeć nań presję, usiłować go zwerbować, proponując mu m aterialne korzyści, ale nie mogą go zmusić do w ykonania tego procederu. „Sypak” nigdy nie znajdzie się w k arto ­ tece agentów, gdyż jego rola kończy się z chwilą rozstrzygnięcia sprawy, w którą został zamieszany. W kartotece tej będzie figurow ać tylko w tedy, jeżeli zgodził się współpracować z w ywiadem na określonych w arunkach i podpisał odpowiednie zobowiązanie.

Nie można też tłum aczyć figurow ania Brzozowskiego w spisie agen­

tów O chrany w 1902 r. jakąś prow okacją. Brzozowski był w tym czasie zbyt m ałą osobistością, by go w ten sposób usiłowano skompromitować.

W 1901 r. um ieścił w czasopismach zaledwie dwa arty k u ły publicystycz­

ne, nie m iał jeszcze żadnej pozycji w życiu intelektualnym i społecznym.

Zresztą O chrana nigdy nie usiłowała go skompromitować. Dopiero w tedy, gdy Bakaj zdradził Ochranę, działalność Brzozowskiego została u jaw ­ niona. O chrana natom iast zachwala grobowe milczenie.

Tak więc za cofnięcie represji Brzozowski zgodził się na działalność agenturalną. Mógł odpowiedzieć na represje ucieczką za granicę, był jed­

nak człowiekiem o słabym charakterze, k tó ry daw ał się łatw o załamać.

Poszedł więc po linii najm niejszego oporu. Zgodził się na współpracę z Ochraną, k tó ra przypuszczalnie gw arantow ała mu zatuszowanie spra­

wy otwockiej, praw o zam ieszkania w W arszawie, gdzie czekała go kariera

31 'САРЕЯР, z. 102, 19Ю1, poz. in w . 1488, k. 20.

32 C A PR P, z. 102, 1902, poz. in w . B .

(13)

literack a i pobory miesięczne w wysokości 150 rb., co rów nież nie było ,do pogardzenia.

Dla uzasadnienia sztucznie skonstruow anej tezy, że Brzozowski św iad-

■czył usługi żandarm eri najw yżej do 1901 r., M. Sroka powołuje się także na „Pam iętnik” , w którym pod datą 21 stycznia 1911 Brzozowski pisze:

„Gdy rodzice w 1897 roku przyjechali do W arszawy, los mój był posta­

nowiony, już był tylko w ybór form y zguby i ta trw ała aż do roku 1901.

Gdybym nie spotkał Toni, najpraw dopodobniej fizycznie bym nie żył, .a może w yrósłbym na zbrodniarza i zgnił w krym inale, w szpitalu w a­

riató w ”. A więc w edług M. Sroki poznanie przez Brzozowskiego A ntoniny

■Colberg i poślubienie jej zadecydowało o jego odrodzeniu i ostatecznym zerw aniu z agenturą.

Zauważmy, że za współpracę z O chraną nie groziło w tym czasie „zgni­

cie w krym inale” ; n otatka ta mogła odnosić się więc tylko do daw nych po­

czynań krym inalnych Brzozowskiego. Dlaczego jednak nie powołać się na n o tatk ę z 12 lutego 1911 w tym że „P am iętniku” , w którym autor „Idei”

pisze: „Tak w yzuta z praw dy jest m oja dusza, z praw dy i odwagi w y­

trw ania przy niej, tak w ielka przemoc zimnych godzin, zelżywych chwil .sceptycyzmu — a przede w szystkim życia mojego, życia tak pełnego błędu i słabości” 33. W ydaje mi się, że ta n otatka jest o wiele wy­

mowniejsza.

I jeszcze jedno: gdyby teza M. Sroki m iała w sobie chociażby cząstkę praw dopodobieństwa, jest rzeczą nie do pom yślenia, by człowiek, który raz położył swój podpis pod zgodą na współpracę z agenturą, mógł kie­

dykolwiek odmówić dalszej w spółpracy, jeśli pozostał w jej zasięgu. Mo­

gło to nastąpić tylko wówczas, gdyby agentura sama zrezygnowała z jego w spółpracy na skutek nieudolności, dostarczania fałszyw ych wiadomości lub nieprzydatności z powodu skom prom itow ania się. W przeciw nym ra - .zie tylko po wyjeździe za granicę i w yjściu z orbity agentury można było uwolnić się od niej. Ale i wówczas groziło zdemaskowanie przez agentu­

rę i pod Wpływem takiego szantażu naw et za granicą rzadko kto od­

mawiał dalszej w spółpracy, jeżeli nie zdobył się na odwagę i nie przy­

znał się publicznie do działalności agenturalnej w przeszłości.

Żandarm eria w sam ow ładnym caracie m iała nieograniczoną władzę.

Brzozowski był zaś zw ykłym płatnym agentem, a jego działalność agen- tu raln a nie m iała oparcia w żadnej grupie społecznej, która by w razie jego odmowy w spółpracy mogła go bronić przed prześladOwaniami ze stro­

ny żandarm erii.

Przejdźm y teraz do tezy M. Sroki, że dwa oddzielne dokum enty 34 po­

chodzące z różnych okresów, a znajdujące się w jednej teczce obok sie­

bie jako resztka z całkowicie niem al przetrzebionego archiw um w arszaw ­ skiej Ochrany, stanow ią jeden dokum ent. M. Sroka, powołując się na rozmowę Cynarskiego (Krzesławskiego) z Bakajem , podczas której ten ostatni stw ierdził, że ustępujący naczelnik O chrany przesyła do D epar­

tam entu Policji listę składu osobowego swojej agentury, obejm ujący zaś po nim stanowisko czyni to samo, stw ierdza, że wymienione wyżej dw a dokum enty, które uważa za jedną całość, stanow ią w łaśnie taki wspólny dokum ent zdawczo-odbiorczy zestawiony przez ustępującego Kowalew­

skiego i obejmującego urząd Petersona 35.

33 S. B r z o z o w s ;k i, P a m i ę t n i k , L w ó w 1913, s. 119—11®, 147—148.

34 GAiPRP, z. 102, 1902, poz. iinw. 1. B.

35 L i s t y t. II, s. 694.

(14)

N A M A R G IN E S IE „ L IS T Ó W ” S T . B R Z O Z O W S K IE G O 695 Skąd jednak M. Sroka wie, że K owalewski ustąpił ze swego stanow i­

ska 31 grudnia 1902 (13 stycznia 1903)? R aport Kowalewskiego zawiera 25 nazwisk (w „Listach” m ylnie 27), a lista Petersona tylko 15, przy czym zaledwie 5 osób z pierw szej listy wchodzi w skład nowej, najw yżej zaś jeszcze czterech, których nazw iska się zgadzają, a imiona są inne. Gdzie się podziało 10 osób z pierw szej listy, które w ogóle nie są w ym ienione w drugiej? Czy w yrazili vo tu m nieufności Petersonow i, czy też on ich zdyskwalifikował? Skąd wreszcie naprędce, ledwo objąw szy stanowisko, Peterson zdobył co najm niej sześciu now ych agentów? Wreszcie, czyżby płk. Kowalewski zgodził się na to, by w ym ieniony w jego raporcie skład osobowy agentury różnił się od składu osobowego podanego przez P e­

tersona? Te oto w ątpliw ości wcale nie m artw ią M. Sroki, ale przeciwnie, nieobecność Brzozowskiego na liście Petersona służy mu jako potw ierdze­

nie tezy, że autor „Idei” w 1902 r. już nie m iał nic wspólnego z Ochraną, a w raporcie Kowalewskiego figurow ał już tylko jako „m artw a dusza” .

Wyżej dowiodłem że w spółpraca Brzozowskiego z O chraną mogła się zacząć na przełomie 190] i 1902 r. Pozostaje mi tylko w yjaśnić p raw ­ dziwy charakter powyższych dwóch dokumentów. Pierw szy, na urzędo­

wym blankiecie z nagłówkiem: „Naczelnik Oddziału W arszawskiego Och­

ra n y ” stanow i zw ykły raport, k tó ry pod koniec roku każdy naczelnik O chrany w ysyłał do D epartam entu Policji w P etersburgu; jest też da­

tow any 31 grudnia 1902 (3 stycznia 1903) i adresow any bezpośrednio do d y rek tora tejże in sty tu cji A. A. Łopuchina. W raporcie tym figuruje wśród s t a ł y c h (podkr. m oje —■ L. B.) agentów, dostarczających wiado­

mości ze środowiska studenckiego i inteligenckiego, literat Leopold Brzo­

zowski. U góry n a pierw szej stronie arkusza figuruje data nadejścia pis­

ma do odpowiedniej kancelarii — 8 (21) stycznia w raz z szyfrem O chra­

ny: OO bez roku. Jasne jednak jest, że jest to 8 (21) stycznia 1903. U do­

łu na tej samej stronie figuruje napis, że 1 grudnia 1907 w ym ienione w raporcie osoby zostały wpisane do centralnej kartoteki osobowej De­

partam en tu Policji (в алфавит — 1.X II.1907).

Drugi dokum ent, noszący tytuł: „Lista składu osobowego tajn ej agen­

tu ry Warszawskiego Oddziału O chrany” jest pisany na zw ykłym arkuszu papieru, bez adresata i nagłówka, ma tylko podpis: R otm istrz Peterson.

Z boku u góry figuruje liczba 1901, następnie data otrzym ania pisma — 18 października bez roku i n r 7735. U dołu m a również napis, że w nie­

siony został do centralnej karto tek i osobowej 1 grudnia 1907 в алфави

— 1.XII.1907). L ista ta nosi więc ch arakter nieoficjalny i robi w rażenie notatki Petersona napisanej podczas bytności w D epartam encie Policji w Petersburgu, a przepisanej potem na maszynie. Istniał bowiem zwyczaj w tej instytucji, że od pracowników terenow ych podczas pobytu w cen­

trali domagano się jakiejś bieżącej notatki o stanie spraw w ich oddziale lub jakiejś określonej inform acji.

P rzy jrzy jm y się bliżej tem u dokum entowi. Stw ierdzam y w nim nie­

ścisłości. Zam iast: Beniam in Sznajderm an, figuruje Beniam in Szender- man, zamiast: N usyn Cukrowicz — D aniel Cukrowicz. Zam iast: W iktor Załęski — Bolesław Załęski. Im ienia Tregubowa w ogóle nie ma, cho­

ciaż w raporcie Kowalewskiego figuruje jego im ię Elia.

W ymienione błędy w skazują, że Peterson nie sporządził tej listy w Warszawie, gdyż mógłby wówczas łatw o sprawdzić swoje dane. W P e­

tersburgu pisał zapewne na podstawie zabranych ze sobą niekom pletnych notatek lub z pamięci.

(15)

Na liście tej, podobnie jak w raporcie Kowalewskiego, fig uruje agent Kazim ierz Lichosiak; obok tego nazw iska znajduje się adnotacja: „W y­

drukow any w n r 8 »Czerwonego Sztandaru«. N r 8 tego pisma nosi datę:

sierpień 1903 r. W num erze tym w notatce „Ostrzeżenie” czytamy: „K a­

zimierz Lichosiak, zw any Kozakiem, zdrajca, prow okator, stolarz, lat 35, w zrost średni, szatyn, bródka n a szpic, budow y krępej. W 1900 r. kilka m iesięcy siedział w X Paw ilonie, potem mieszkał w Moskwie; przed ro ­ kiem wrócił do W arszawy i zajm uje się prow okatorstw em ”.

W ten sposób dowolnie przez M. Srokę podana data sporządzenia li­

sty Petersona — 31 stycznia 1902 — okazuje się bezpostawna. Idźmy da­

lej: Zarówno w raporcie Kowalewskiego, jak i na liście Petersona figu­

ru je agent Tadeusz Plebiński, tylko że w raporcie podany jest jako uczeń starszej klasy, zaznaczam — starszej, a nie ostatniej, na liście zaś figu ru je jako absolwent.

Na liście Petersona figuruje też agent Feliks Lewandowski z adnotac­

ją: „jest członkiem PPS, ale obecnie stracił zaufanie”. Głównym orga­

nizatorem tajnego U niw ersytetu Robotniczego jesienią 1904 r., jak to zobaczymy niżej, był nauczyciel deklam acji czy dykcji, były stu d en t U ni­

w ersy tetu Krakowskiego Czesław Lewandowski. W trakcie prac organi­

zacyjnych stracono do niego zaufanie. Z początku przedstawiciele PPS P ro letariat w kom isji organizacyjnej oświadczyli, że nie chcą w spółpra­

cować z Lewandowskim, a potem ich nieufność podzieliła cała kom isja organizacyjna. Czesław Lewandowski nie przestrzegał bowiem zasad kon­

spiracji, sporządził samowolnie pieczęć U niw ersytetu Robotniczego, w y ­ drukow ał odezwy wzywające do zapisyw ania się na U niw ersytet, nie w ia­

domo przy tym było, w jakiej d rukarni i za jakie pieniądze skrom ny nau­

czyciel mógł to zrealizować, przy czym samowolne jego poczynania zde- konspirow ały m ający dopiero powstać nielegalny U niw ersytet. N aw ia­

sem mówiąc, już w październiku 1904 r. Peterson m iał odbitkę pieczęci i wzór jej przesłał do P etersburga. W związku z podejrzeniem , które pa­

dło na Lewandowskiego, kom itet organizacyjny rozwiązał się, a następ­

nie na skutek dodatkowych rozbieżności zawiesił swoją działalność.

Oczywiście Feliks Lewandowski to nie Czesław Lewandowski, ale fakt, że Peterson pisze, iż obecnie stracił zaufanie, nasuw a przypuszcze­

nie, że Feliks b ył spokrew niony z Czesławem Lew andow skim i na skutek podejrzew ania tego o zdradę, stracono i do niego zresztą notorycznego agenta, również zaufanie. Możliwe też, że Peterson sporządzając listę z pa­

mięci mógł podobnie jak u innych osób, podać mylne imię Feliks za­

m iast Czesław.

Przytoczone przeze mnie okoliczności nasuw ają wniosek, że Peterson sporządził swoją listę w październiku 1905 r. We w rześniu tegoż roku zdjęto go bowiem ze stanow iska szefa O chrany w arszaw skiej. Udał się wówczas do C entrali w P etersburgu w celu uzyskania innej nominacji.

Podczas pobytu w D epartam encie Policji zażądano od niego sporządzenia aktualnej listy agentury. Peterson podyktow ał ją z-notatek lub z pamięci, a następnie przepisano ją na maszynie. Nie adresow ał jej, bo jej nie w y­

syłał. W odpowiednim oddziale zanotowano tylko datę jej otrzym ania, 28 października, co zgadza się z czasem pobytu Petersona w P etersburgu w 1905 r. Nie był już w tedy naczelnikiem O chrany w arszawskiej i dla­

tego podpisał się tylko rtm . Peterson, a notatka nie jest sporządzona na urzędow ym blankcie.

Stąd takie rozbieżności między składem osobowym agentury, podanym

(16)

N A M A R G IN E S IE „ L IS T Ó W ” S T . B R Z O Z O W S K IE G O 697 przez Kowalewskiego i Petersona. W ciągu trzech lat wielu agentów mo­

gło być ujaw nionych i unieszkodliwionych. Inni skompromitowani, prze­

stali być użyteczni dla O chrany, więc usunięto ich a zwerbowano in ­ nych.

Z tej też przyczyny b rak na liście P etersona Stanisław a Brzozow­

skiego. Jak wiadomo, w yjechał on w lutym 1905 r. do Zakopanego, czyli za granicę. W początkowym okresie, gdy O chrana była przekonana, iż Brzozowski w yjechał na krótkoterm inow ą k urację zdrow otną, mógł on, jak zeznał B akaj, być nadal uw ażany za współpracow nika agentury w ar­

szawskiej i otrzym ywać pobory 36. Gdy jednak jego pobyt przedłużył się i zaczęto przypuszczać, że na stałe osiedlił się w Galicji, nie mógł więcej figurow ać jako pracow nik O chrany w arszaw skiej. Mógł być najw yżej przekazany agenturze zagranicznej, działającej na terenie Galicji.

W swoich aneksach do „Listów” (t. II, s. 826—828) M. Sroka opowia­

da, jak to dr Michał G rodzieński.na podstawie przekazów B akaja został fałszyw ie napiętnow any w „Czerwonym Sztandarze”, jako agent Och­

rany. W związku z tym Grodzieński wszczął ogromną kam panię w celu uzyskania rehabilitacji. Zwrócił się do znanych m u członków SDKPiL.

W jego im ieniu N. Dawidson zwrócił się do Róży Luksem burg, która p rzy ­ rzekła, że „Czerwony S ztandar” po spraw dzeniu danych z pewnością go zrehabilituje. Gdy interw encja w SDKPiL nie odniosła skutku, Grodzień­

ski zwrócił się do „B undu” , który w swoim organie „Die Stim m e” , „po spraw dzeniu”, zrehabilitow ał Grodzieńskiego. Grodzieński zwrócił się również do Burcewa podczas jego pobytu w K rakowie i ten obiecał mu, że się spraw ą jego zajmie. Gdy jednak Burcew milczał, pewien działacz SDKPiL w ystępujący pod pseudonim em Jakub zwrócił się do Burcewa i uzyskał od niego stw ierdzenie, że „po ściślejszym spraw dzeniu” ustalo­

no niewinność oskarżonego. Wobec tego zredagowano tekst rehabilitacji, potem przeredagowano go, następnie żądano nowych zmian, wreszcie od­

łożono całą spraw ę i oświadczenia rehabilitacyjnego nie w ydrukow ano.

Całe to opowiadanie o dr Grodzieńskim potrzebne było M. Sroce, by w y­

kazać, że Bakaj jednak podawał również nieścisłe wiadomości, a SDKPiL z powodu dogmatycznej niechęci do przyznania się do błędów nie ogłosiła oświadczenia rehabilitacyjnego.

A przecież tenże M. Sroka m iał w ręku listę składu osobowego tajn ej agentury warszawskiego oddziału Ochrany, podpisaną przez Petersona, w której na pierw szym m iejscu figuruje „lekarz M ichał M arków (s. M ar­

ka) Grodzieński, zam ieszkały przy ul. Dzikiej 84” z adnotacją: „nie wcho­

dząc w skład organizacji rew olucyjnych dostarcza wiadomości o nastro­

jach panujących w śród młodzieży uniw ersyteckiej. Posiada w ielu znajo­

mych wśród inteligencji żydow skiej” . D r M ichał Grodzieński wchodził jednak w skład tajn ej agentury. Przekaz Bakaja był praw dziw y, a podda­

nie się presji przez Burcewa było niesłuszne. SDKPiL m iała więc rację nie ogłaszając rehabilitacji.

Dla ścisłości muszę stwierdzić, że między oświadczeniem w „Czerwo­

nym Sztandarze” a listą Petersona zachodzi tylko różnica jeśli idzie o n u ­ m er domu, w którym mieszkał Grodzieński. Należy pam iętać jednak, że Bakaj, a przypuszczalnie i Peterson, podali num er domu z pamięci. I je­

den i drugi mógł nie zapam iętać dokładnego adresu. Mógł też popełnić błąd m aszynista, któ ry przepisał notatkę Petersona. Jest przy tym dość

36 „D roga”, 1'935, nr 1, is. 81—82.

(17)

duży odstęp m iędzy cyfrą 8 a cyfrą 4, co może nasunąć przypuszczenie, że faktycznie liczba 84 m a oznaczać dom n r 8 m 4.

Czy Brzozowski związał się również z carską agenturą zagraniczną?

Na to pytanie trudno odpowiedzieć definityw nie. F aktem jednak jest, że agentura zagraniczna nim się zainteresow ała.

I tak pod datą 19 stycznia (2 grudnia) 1906 kierow nik carskiej agen­

tu ry zagranicznej, A. H arting, w związku z Sądem O byw atelskim nad Brzozowskim na Politechnice Lwowskiej, po opublikowaniu przez N aro­

dową D em okrację jego zeznań z 1898 r., pisze z P aryża do D epartam entu Policji w Petersburgu: ,,W chwili o’becnej odbywa się we Lwowie roz­

praw a przeciwko studentow i miejscowej Politechniki Leopoldowi S ta­

nisławowi Brzozowskiemu (Brzozowski), k tóry należy do najczynniejszych członków Polskiej P a rtii Socjalistycznej (PPS). W ym ieniona osoba była aresztow ana w 1898 r. w W arszawie, obwiniona o przynależność do To­

w arzystw a Oświaty Ludowej, więziona była w C ytadeli w arszaw skiej około jednego roku i swoimi zeznaniam i pomogła policji w w ykryciu całej sprawy. Rewolucjoniści uzyskali obecnie w szystkie oryginały jego przesłuchań o szpiegostwo” 37. Sama w sobie notatka ta o związkach Brzo­

zowskiego z O chraną nie świadczy; zw raca jednakże uwagę na zainte­

resowanie O chrany jego osobą.

Poważniejszą poszlaką, że Brzozowski w 1906 r. był jeszcze związany z agenturą, było w spom niane spotkanie jego w Lozannie z Józefem Ga- brysem. Tajemnicza spraw a arty k ułu G abrysa z dokładnym i danym i o ru ­ chu litewskim, jaki zamówił u niego Brzozowski, rzuca na niego cień i stanow i dalszą wskazówkę, że jeszcze w 1906 r. mógł on być związany z agenturą carską i świadczyć jej usługi.

Poszlaką może być również fak t, iż ostatni zapis w karcie ew idencyj­

nej Brzozowskiego w kartotece agentów D epartam entu Policji nosi datę 1906 r.

Rok 1906 należy więc uważać za końcowy w karierze Brzozowskiego jako współpracownika w yw iadu carskiego. Skom prom itow any w kołach społeczno-politycznych i k u ltu raln y ch nie tylko Polski, ale i m iędzynaro­

dowego ruchu rew olucyjnego, w dodatku przebyw ający w osam otnieniu we Włoszech, stał się po prostu agenturalnie nieużyteczny i dlatego w y ­ wiad carski przypuszczalnie sam zrezygnował z jego dalszej współpracy.

W arto przytoczyć jeszcze jeden dokum ent O chrany w arszaw skiej.

W lutym 1908 r. na dwa miesiące przed opublikowaniem przez „Czerwo­

ny S ztandar” listy prow okatorów z Brzozowskim na czele, O chrana zo­

stała już o tym poinform owana przez swoich konfidentów. W związku z tym ściśle ta jn a „Inform acja o uzyskanych wiadomościach ag entural- nych na terenie m. W arszaw y” donosiła: „W krótce we w szystkich p a rty j­

nych czasopismach ukaże się wiadomość, iż urzędnik D epartam entu Po­

licji w P etersburgu sprzedał p artii SR za 300 rb. listę osób dostarczają­

cych wiadomości agenturalnych. Listę tę przekazano już w szystkim p ar­

tiom. Na pierw szym m iejscu na liście fig u ru je Stanisław Brzozowski” . D alej jest mowa, że urzędnik D epartam entu Policji podał o nim na­

stępujące dane: „Stanisław Brzozowski, literat, oświetla wierzchołki PPS i Bundu; otrzym ał zapomogę na w yjazd do Zakopanego w wysokości 300 rb.; istnieje podpis jego, iż otrzym ał te pieniądze. Na liście figuruje tak ­ że nazwisko tego, k tóry w ydał dru karnię przy ul. Żuraw iej w W arszawie.

37 CAlPRiP, z. 102, 1906, in w . 1, cz. 1, t. 3, s. '98'r—99.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kłopoty zaczynają się, kiedy media cyfrowe, zamiast uzupełniać relacje społeczne, zaczynają w nich dominować.. nastolatek zamiast wychodzić, by spotkać się z

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

W przypadku biskupstwa lubuskiego, zanim rozw ażym y zasadność hipotez tyczących się jego misji ruskiej, zatrzymać się należy nad jego początkami. Gębarowicza,

Wpływ myśli Williama Jamesa na filozofię religii Stanisława Brzozowskiego 321 Jak zauważyliśmy powyżej, Doświadczenia religijne Jamesa doczekały się znacz­.. nego odzewu

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

W matematyce natomiast, akceptując osłabiony logicyzm, uznawał możliwość sprowadzenia jej pojęć (pierwotnych) do pojęć logicznych - przy niesprowadzalności

Jeśli coś istnieje intuicyjnie (dla zdrowego rozsądku), to jest zarazem niezależne od spostrzeżenia i takie, jakie się w nim przedstawia.. Z tego względu

- Nie, jest ich dwa razy więcej, bo do parzystych dochodzą jeszcze liczby nieparzyste, których jest tyle samo, co parzystych.. Ale jednocześnie jest ich dwa