• Nie Znaleziono Wyników

Kieleckie muzeum - siedzibą muz : o nowych formach pracy oświatowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kieleckie muzeum - siedzibą muz : o nowych formach pracy oświatowej"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Bielawska

Kieleckie muzeum - siedzibą muz : o

nowych formach pracy oświatowej

Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach 12, 313-337

(2)

R ocznik M uzeum N aro d o w ego w K ie lcach Tom X II, K ra k ó w 1982

A L IN A B IE L A W S K A

KIELECKIE MUZEUM — SIEDZIBĄ MUZ

O NOWYCH FORMACH PRACY OŚWIATOWEJ

B A T A L IA O P R E S T IŻ

Z byt m ało pisze się o pracy ośw iatow ej w m uzeach, zbyt rzadko podkreśla się — zwłaszcza w p u blikacjach — że dział naukow o-ośw iatow y w m uzeum jest konieczny, niezbędny, spełniający niezm iernie w ażką rolę społeczną. Do tego stopnia za mało, że wiele osób (spoza środow iska m uzealnego, rzecz jasna) nie w ie n aw et o jego istnieniu, nie rozum ie, że p raca w szacownej in sty tu c ji m u ­ zealnej może polegać na pośpiechu, mieć cechy nerw ow ości z powodu „napię­ ty ch ” term inów , być odpow iedzialna i dynam iczna. A w szystko to wiąże się w łaśnie z działem , p o pularnie zw anym w skrócie N-O.

Usciślijmy — w istocie oświatowym przede w szystkim , któ ry jest jednocze­ śnie: inicjującym i organizującym (większość działań i imprez), k o o rd y n u ją­ cym (poczynania ośw iatow e innych działów), inform ującym (wszystkich p raw ie 0 wszystkim ), dbającym o frekw encję, oprow adzającym (zwiedzających, gości...), obsługującym (różne instytucje), usługującym (np. zakładom pracy w ram ach chociażby Sojuszu świata pracy z kulturą i sztuką), reklam ującym , upowszech­ niającym , popularyzującym — słowem, „zachw ycającym ” do muzeum. Na p ie r­ wszy zatem — „naukow y” — człon nie zostaje już po prostu m iejsca ani czasu. Chociaż tak zażarcie walczono o tę naukow ość i starano się ją uzasadnić — w sferze teorii jest to naw et możliwe — na ogólnopolskiej konferencji k ierow ­ ników i pracow ników działów naukow o-ośw iatow ych muzeów, która odbyła się w Poznaniu w listopadzie 1972 r. Było po tej konferencji wiele jeszcze innych — 1 co? Pozostała dwuczłonowa, im ponująca nad er nazwa, a tzw. „życie” w m u ­ zeach potoczyło się i toczy nadal po jednym tylko torze „kontrow ersyjnego” działu — oświatowym .

A może — rozw ażając w dalszym ciągu — i pisać nie było w arto, bo i o czym? O odczytach, w ykładach, pogadankach na ekspozycjach czy seansach film ów oświatowych? Czy też o sporadycznych koncertach przy stereotypow ych św ie­ cach? Jedynym i w ydarzeniam i były nowo otw ierane w ystaw y (a i to nie w szystkie przecież) i organizow ane z reguły przez in ne m uzealne działy m ery ­ toryczne. K ilka zresztą lat tak iej działalności w yw ołać może zrozum iałą m o­ notonię i znudzenie, cóż mówić, gdy trw a ona la t kilkanaście czy kilkadzie­ siąt?! .

„Spalić w szystkie m uzea!” — jak zaproponow ano na początku naszego stu ­ lecia — też nie byłoby chyba najlepszym w yjściem z sytuacji, ale: „zbom bardo­

(3)

314 Alina Bielawska

w ać” zaskakującym i pom ysłam i i inicjatyw am i, „ożywić” ekspozycje stałe i cza­ sowe, „tchnąć ducha” w stary ch w ybitnych m istrzów pędzla, „ograć” m uzealne eksponaty, „przyw ołać do życia” sp ortretow ane modele, zaprosić do złożenia wizyty koneserów z różnych dziedzin nau k i i sztuki — oto, co zrobić m ożna było, by hasło „Muzea — frontem do społeczeństw a” urzeczyw istnić i co uczy­ niło — w dużej m ierze dzięki operatyw ności i tw órczem u niepokojow i działu naukow o-ośw iatow ego — M uzeum N arodow e w Kielcach.

P odkreślm y p rzy tym od razu, uprzedzając wszelkie ew entualne zarzuty: oryginalne działania i now atorskie poczynania w kieleckim m uzeum m iały zawsze za podstaw ow y cel p r o p a g o w a n i e z b i o r ó w , u d o s t ę p ­ n i a n y c h n a w y s t a w a c h s t a ł y c h i c z a s o w y c h , w s k a z a n i e n a a t r a k c y j n o ś ć m u z e a l n e g o w n ę t r z a — n i e r o z e r w a l n i e w i ę c z w i ą z a n e b y ł y w s p o s ó b ś c i s ł y z m u z e u m , naw et w przypadku p a rateatra ln y ch , w idow iskow ych form , k tó re zostały zastosow a­ ne w kieleckim m uzeum , ale przedstaw ionem u celowi zawsze służyły.

Sprecyzujm y zatem , jakie rodzaje now ych form społecznego oddziaływ ania w prow adzono w M uzeum N arodow ym w Kielcach, dla kogo zostały przezn a­ czone, czy nie „rozm inęły się” z w łaściw ym adresatem i przede w szystkim — kto je przygotow yw ał i prezentow ał.

OD STAROPOLSKIEGO BIESIADOWANIA PRZY PAŁACOWYM KOMINKU DO TEATRUM NA WYSTAWOWEJ SALI

N iew ątpliw ie na pierw szym m iejscu w ym ienić należy m uzealne Biesiad y

Literackie przy K o m in k u i na W ystawie. P rzyszły w sam ą porę, bo film ow e za­

pasy nowości o sztuce Okręgowego P rzedsiębiorstw a R ozpow szechniania F il­ m ów w K ielcach zdecydow anie w yczerpyw ały się, a i w ykłady, odczyty, p re ­ lekcje (częstokroć w ybitnych specjalistów) nie m ogły ciągnąć się w nieskoń­ czoność, choć w K ielcach proponow ano je w atrak cy jn y ch — przyznać to n a­ leży — cyklach ośw iatow ych. Zawsze jednak istnieje potrzeba nowości, n a j ­ skuteczniej przyciągająca i zapew niająca stałych bywalców. Zwłaszcza w p ra ­ cy k u ltu raln ej, oświatowej-, artystycznej każda zm iana jest wręcz niezbędna, po prostu konieczna, decyduje o specyfice i re zu ltatach tej pracy.

Biesiady Literackie p rz y K om inku, k tó re zrazu pow stały dla nowo udo­

stępnionego zw iedzającym pałacu, niebaw em „objęły” i w ystaw y czasowe w kie­ leckim m uzeum przy placu P artyzantów . Z aprezentow ały one — w sposób do­ tychczas w m uzealnictw ie nie stosowany, zupełnie oryginalny — niektóre w nę­ trza X V II-w iecznej rezydencji kieleckiej oraz ich wyposażenie. B ezpośrednią inspiracją tem atyczną stały się nazw y pomieszczeń w raz z funkcją, jak ą peł­ niły. I tak : w P okoju C zw artym Zim owym odbyła się Biesiada Literacka przy

K o m in k u na tem at: M o tyw zim y w polskiej poezji renesansowej i barokowej,

Pokój P ierw szy Senatorski, zw any rów nież Pokojem P ierw szym K rólew skim , oraz plafon Przyjęcie posłów szw edzkich i mediatorów cudzoziemskich w obo­

zie pod K w id z y n ie m w 1635 r. stał się scenerią 11 Biesiady Literackiej przy K o m i n k u : Jak Jakub Zadzik do słusznego a rm istycjum ze Szwecją przywiódł. 111 Biesiada Literacka przy K o m i n k u : O stołach i bankietach. O trunkach i pi­ jatykach z prezentacją części zastaw y stołow ej z pałacow ego skarbca potoczyła

się oczywiście w M ałej Izbie Stołow ej Ich Mciów P rałató w K apitu ły K rak o w ­ skiej.

(4)

Kiele ckie m u zeu m — siedzibą muz 315

T akie to były „przyczyny”, dla których u jrza ły św iatło — nie tyle dzienne, co płynące ze świec um ieszczonych w zabytkow ych św iecznikach, k and elab rach i odblaśnicach — m uzealne Biesiady Literackie przy K o m in k u w kieleckim pałacu. Zrodziła je także w dużej m ierze chęć stw orzenia w yjątkow ego zupeł­ nie salonu literackiego (sam w ystrój pałacow ych pomieszczeń gw arantow ał już ekskluzywność), w któ ry m toczyć by się m iały dyskusje i spory w szerokim gronie artystycznego św iatk a Kielc.

B iesiada w yw iodła się ze staro-cerkiew no-słow iańskiej b e s e d y i ozna­ czała w łaśnie rozmowę w szerokim gronie (bies — mówić, -iada — przyrostek zbiorowego znaczenia). T rudno było od Polaków w ym agać sam ej tylko roz­ mowy, dysputy — zwłaszcza przy stole — a więc rychło obfite jedzenie i tęgi nap itek zaczęły tow arzyszyć tym mowom. S tąd biesiada kojarzy się wyłącznie jak o uczta, przeciw ko czemu „zaprotestow ały” dw ie pierw sze Biesiady L ite­

rackie przy K o m in ku , trzecia „przyzw oliła” na m ariaż dwóch ludzkich p rz y ­

jem ności: gadulstw a i objadania się. B iesiady m iały ponadto w ytw orzyć pew ­ nego rodzaju wspólnotę m iędzy ich uczestnikam i, swoistą więź in telektualno - -em ocjonalną, zaspokoić pew ne tęsknoty za daw nym i, pełnym i urok u czasami, w k tó ry ch nie było pośpiechu, pow ierzchow ności i innych zdobyczy cyw ilizacji dru g iej połow y X X w. P ałac zaś z m odrzew iow ym i stropam i, m arm urow ym i kom inkam i i portalam i, polichrom ią, fryzam i oraz m eblam i, tk an in am i i ob ra­ zam i znakom icie spełnił żądane w arunki. Nie m ożna pom inąć przy tych w szyst­ kich założeniach koncepcyjnych spraw zw iązanych z literack ą w arstw ą bie­ siadnych spotkań m uzealnych. Sam zresztą w czesnobarokow y pałac „podykto­ w ał” zakres czasowy utw orów literackich, sięgających oczywiście spuścizny staropolskiej.

Aby Biesiady stały się am bitnym i oryginalnym poczynaniem , został n a­ rzucony pew ien rygor: nie znani lub m ało znani autorzy, nie znane lub rzadko popularyzow ane utw ory, posiadające jeszcze przy tym rangę tek stu w artościo­ wego, dobrego pod względem literackim .

Z kolei m uzealne Biesiady Literackie na W ystaw ie ukazały w sposób od­ m ienny od dotychczasowego ekspozycje czasowe, w ykorzystując ich ty tu ł, te ­ m atykę, poszczególne eksponaty oraz ich zestaw y. N ależy tu koniecznie w y­ jaśnić, że nie w szystkie w ystaw y okresowe, a takich byw a kilka lub kilkanaście rocznie, staw ały się biesiadnym m ateriałem . Mogły nim być tylko w yjątkow o atra k cy jn e ze względu bądź na tem atykę, bądź w ystaw iane eksponaty, bądź na jedno i drugie. Ta ostatnia zwłaszcza — idealna sytuacja — w ystępow ała jed n ak rzadko, a n ajb ard ziej była przecież pożądana i oczekiwana. Bowiem tylko w ystaw y łączące aspekt w ybitnych i ciekaw ych dzieł sztuki z w alorem anegdoty obyczajow o-literacko-teatraln ej m ogły daw ać upragnione biesiadne rezultaty. .

Dość na dowód w ykazać, że w ystaw y tak ie gościły w kieleckim m uzeum od początku 1974 r. do końca 1977 r. tylko dw a razy i dały najdoskonalsze efekty. B yły to: w ystaw a Pan Tadeusz i Biesiada (czw arta z kolei, pierw sza na w y sta­ wie czasowej): K o n te rfe k t Polaka poćciwego, czyli zjazd w Soplicowie, oraz ekspozycja Secesja i szósta B iesiada (trzecia zaś na wystawie), k tó ra p rzy ­ b ra ła nazwę: Nastroje, refleksy, emanacje. Zabawa wokół secesji. W ym ienione ekspozycje czasowe stały się autentyczną, groźną kon k u ren cją dla pałacowego w nętrza i kom inka, gdzie narodziły się Biesiady. Nie była nią w tak im stopniu w ystaw a Cztery pory roku, k tó ra zainspirow ała V Biesiadą Literacką na W y ­

(5)

Alina Biela w ska

stawie, noszącą ty tu ł: Pory roku w poetyckiej palecie. Z tej też chyba p rz y ­

czyny (między innym i) p iąta B iesiada nie stała się rew elacją. Poza tym sam a w ystaw a eksponow ana była n ad e r krótko, co narzucało zaw rotne tem po przy­ gotow ania Biesiady. Nie udało się w zw iązku z tym uniknąć w ielu u sterek i niedopatrzeń już w sferze realizatorskiej, bo sam scenariusz opracow any zo­ stał n ad e r starannie.

NIEOFICJALNE KOŁO MŁODYCH PRZYJACIÓŁ MUZEUM, CZYLI AMBASADORZY JEGO NAJDOSKONALSI

W ykonawcam i Biesiad byli uczniow ie kieleckich szkół średnich, którzy n a ­ stępnie — po upływ ie la t — zostali studentam i wyższych uczelni w Kielcach, a także w innych m iastach Polski i za granicą. Ci, któ rzy pozostali n a miejscu, kontynuow ali działalność w Zespole Biesiad L iterackich przy Kom inku, p rze­ kształconym w dalszym etapie pracy w Zespół M ałych Form Teatralnych. W y­ m ieńm y wszystkich członków w kolejności, w jakiej zasilali zespół, bo na to n ie ­ w ątpliw ie zasłużyli: M ałgorzata Banasik, Inez Cebula, Grzegorz Chrapkiew icz, G rażyna Drezno, M ałgorzata Fiuk, Olga Kopeć, A ndrzej M atysiak, M arek P a- wełczyk, W iesława Tamioła, Leszek Czwakiel, Jarosław Banasik, K atarzyna Ś w i­ derska, Olga Darewicz, Janusz S ztobryn, Janusz Tam ioła, Dariusz Darewicz, M ałgorzata S tanek. Obecnie — w większości — po ukończeniu studiów są już w pełni, dojrzałym i, pracujący m i ludźm i, pozostając nadal członkam i m uzeal­ nego zespołu teatralnego, w żadnym innym m uzeum w Polsce nie istniejącego. To dzięki nim udało się bez dodatkow ych kosztów (bardzo ważne w m uzeal­ nictwie) prow adzić ciekawą, nietypow ą działalność.

P raca Zespołu M ałych F orm T ea traln y ch przy Muzeum N arodow ym w K iel­ cach to z pewnością tem at n a obszerniejszą i osobną publikację, ale już teraz podkreślić należy jego niew ątpliw e zasługi: bezinteresow ność, zaangażow anie i oddanie spraw om kieleckiego m uzeum , co przyszło oczywiście nie od razu, lecz dopiero po zastosow aniu pew nej „edukacji m u zealn ej”. Trzeba bowiem zdać sobie spraw ę z tego, że nie m uzeum przyciągnęło m łodzież do tej pracy. Uczyniła to raczej świadom ość pew nej przygody, tak potrzebnej m łodeińu wiekowi, ciekawość nowego, nieznanego, chęć „pokazania się” oraz na pew no ograniczenie szkolnej dyscypliny na rzecz pełnej swobody działania, w im ię jednakże odpowiedzialności i obowiązkowości na m iarę ludzi dorosłych. Do­ piero w następnym etapie doszło do poznania zbiorów i specyfiki działalności kieleckiego m uzeum , co było zresztą konieczne dla właściwego egzystow ania zespołu. A okazał się on bardzo potrzebny m uzealnej placówce. Młodzież tak silnie zw iązała się z m uzeum , z m uzealnym i zagadnieniam i i pracą, że rychło stała się autentycznym jego am basadorem .

Dzięki niej spraw niej przebiegała rek lam a wszelkich przedsięwzięć i doko­ nań kieleckiej placów ki m uzealnej, k tó ra zyskała sobie w ielu odbiorców wśród rów ieśników w ykonaw ców m uzealnych Biesiad. Wiadomo — n ik t i nic tak nie zachęca jak do bry kolega i jego opinia. Toteż m uzeum w K ielcach zaczęli od­ wiedzać i interesow ać się nim uczniow ie szkół średnich i studenci kieleckich uczelni — koledzy, przyjaciele, znajom i, sąsiedzi członków Zespołu M ałych Form T eatralnych. N astąpiła więc ak tyw izacja środow iska szkolnego i studenc­ kiego; dzięki niej m uzeum i zespół zyskiw ał nowego członka, w ykonaw cę lub co najm niej życzliwego doradcę czy odbiorcę.

(6)

Kieleckie m u zeu m — siedzibą muz 317

Ryc. .1. „Hajże na Soplicę!” — Jarosław Banasik, jeden z w ykonaw ców IV B iesia­

dy literackiej na w ystaw ie Pan Tadeusz

Istniało także w kieleckim m uzeum w ro k u ośw iatow ym 1975/76 oficjalne Koło M łodych Przyjaciół Muzeum. Składało się z uczniów ostatnich klas Tech­ nikum Geologicznego w Kielcach. Początki zapow iadały się interesująco i ro­ kow ały duże nadzieje. Rychło jedn ak okazało się, że młodzież ta nastaw iona była w yłącznie konsum pcyjnie — korzystała z w ykładów i spotkań, k tó re od­ byw ały się po kilkanaście godzin w m iesiącu, nic z siebie nie dając, nie a n ­ gażując się w żadne m uzealne prace. B rakiem zainteresow ania i aktyw ności tłum aczyć należy k ró tk o trw a ły żyw ot tego koła. W ysłuchanie bowiem w y k ła­ dów z historii k u ltu ry , sztuki i lite ra tu ry , zrobienie pod dyk tan do n o tatek , ko n­ spektów , k tóre przydać się mogły do m a tu ra ln e j pracy — to zdecydow anie za mało, by przyw iązać się do instytucji. Za dużo interesu , za mało serca! Koło M łodych M iłośników M uzeum nie m iało w tak iej sytuacji racji bytu.

B IE S IA D O W A Ć L U B I W IE L U !

Młodzież działająca w zespole pow inna zainteresow ać przede w szystkim m ło­ docianą widownię. Tak się też stało. Ale doszło rów nież do nieoczekiw anej nie­ spodzianki: w śród m łodych odbiorców Biesiad znaleźli się i dorośli: nauczyciele, bibliotekarze, pracow nicy i działacze placów ek kulturalno-ośw iatow ych, in ­ stru k to rzy te a tra ln i oraz artystyczni, a także młodzi robotnicy. Choć Biesiady w założeniu m iały być w yłącznie poetyckim i spotkaniam i kam eralnym i i r a ­ czej z jednorodnym odbiorcą (starsza m łodzież szkół średnich i studenci), nie­ w iele brakow ało, by stały się im prezam i niem al m asow ym i — tak ogrom ne

(7)

3'18 Alina B iela w ska

wzbudziły zainteresow anie. W czasie R obotniczych Dni K u ltu ry na kolejną V Biesiadę Literacką przybyło stu uczniów szkoły przyzakładow ej F abryk i S a­ mochodów Specjalizow anych „Polm o-SH L” w K ielcach — to tylko jeden, acz w ym owny przykład. Podobna zresztą sytuacja m iała m iejsce podczas „eks­ ploatow ania” Ví Biesiady Literackiej na w ystaw ie Secesja.

W niosek pow staje stąd chyba tak i: dobre, oryginalne przedsięwzięcia zain­ teresu ją szerokiego odbiorcę, tru d n o n aw et adresow ać je do k onk retnej grupy społecznej, zawrodowej czy w iekow ej, co rów nocześnie wcale nie znaczy, że nie należy w ogóle planow ać i organizow ać pod k ątem „co i dla kogo”. Nie ma przecież reguły bez w yjątku, a m uzealne Biesiady Literackie przy K o m in ku

i na W ystaw ie stały się po prostu ew enem entem : zainteresow ały znacznie szer­

szy od planow anego k rąg uczestników , w yrobiły aktyw nego odbiorcę, w spół­ tw órcę k u ltu ry w środow isku m uzealnym , m aksym alnie aktyw izując młodzież, która prezentow ała zabytkow e w nętrze, w ystaw ę, eksponat w zupełnie nie- m uzealny sposób. S tały się now atorską form ą ośw iatow ą n r 1 kieleckiego m u­ zeum, nie m ającą m iejsca gdzie indziej — a więc całkowicie oryginalną!

Z nane są powszechnie i organizow ane w w ielu m uzeach w Polsce „kon­ certy przy św iecach”, „w ieczory na zam ku”, m ałe form y te a tra ln e w w yko­ naniu aktorów zawodowych, gdzie w yko rzystu je się specyficzny nastrój za­ bytkowego w nętrza i przystosow uje do niego (albo i nie) prog ram muzyczny, połączony niejednokrotnie z częścią literacką. Tego ty pu Wieczory przy świe­

cach, później Wieczory na Z a m k u odbyw ały się i m ają m iejsce nadal w k ie­

leckiej siedzibie m uzealnej. W awel ma swoje ekskluzyw ne Wieczory W a w el­

skie, ale nigdzie indziej — poza K ielcam i w łaśnie — im prezy widowiskowe nie

zespoliły się tak ściśle z m iejscem , a zabytkow a „św iętość” nie zaczęła tak n a­ tu raln ie i u z a s a d n i e n i e ż y ć , tak sugestyw nie przem aw iać i tak spon­ tanicznie być odbierana, jak w p rzypadk u kieleckiego M uzeum W nętrz P a ła ­ cowych w „obecności” Biesiad Literackich przy K o m in k u oraz w ystaw czaso­ wych w m uzeum przy placu P artyzantów . To dzięki Biesiadom L iterackim na

Wystawie ekspozycje czasowe obejrzało każdorazow o o około tysiąca zw iedza­

jących więcej. Biesiady w kieleckim m uzeum przyczyniły się także do zrealizo­ wania sześciu oryginalnych bibliofilskich program ów , z któ ry ch większość w y­ drukow ana została z niezw ykłą starannością i sm akiem w niezaw odnej Oficynie D rukarskiej „D esa” w Jędrzejow ie.

I tak rzecz należałoby podsum ow ać i zakończyć, dodając tylko, że fragm en ­ ty dotyczące w y branych Biesiad odftajdzie C zytelnik w A neksie — tu ta j dla zw artości przedstaw ianych zagadnień i klarow ności w yw odu poprzestajem y na zaprezentow aniu w yłącznie m eritum spraw y.

POTRZEBA ODMIANY — MATKĄ WYNALAZKU, CZYLI JAK NARODZIŁY SIĘ INNE POMYSŁY

Równolegle z B iesiadam i przygotow yw ane były program y poetyckie i do­ kum entalne, składające się z tekstów literack ich i publicystycznych X X -w iecz- nych. K om entow ały one dla przyk ład u w ystaw y: ku czci 60-lecia W ielkiego P aździernika i 32 rocznicy w yzw olenia Kielc oraz Kielecczyzny. Wraz więc z ekspozycjam i: Rewolucja Październikow a w plastyce i W yzwolenie zrodziły się program y poetycko-dokum entalne: W am! i Pokolenie.

(8)

K ieleckie m uzeum — siedzibą m uz 3119 Ryc. 2. Program II m u zealn ej B ie sia ­ dy litera ck iej — druk w y ty p o w a n y na m ister roku 1973

O tym drugim n apisał na łam ach „Słowa L u d u ” z 25 stycznia 1977 r. w a r ­ tykule Wspomnienie z tam tych dni J a n T. Pilicki:

15 sty czn ia br. w sali przy pl. P a rty za n tó w zn a la zł m iejsce program d o k u m en tal- n o -p o ety ck i, ró w n o cześn ie z tym in teresu ją cy m p rogram em od b yło się o tw arcie w y ­ sta w y . N ie b yło w stę g i i nożyc, o tw iera ją cy ch i p rzem aw iających , była natom iast p u b liczn ość — w iern i m u zeu m p rzy ja ciele (g łó w n ie z L iceu m T ech n ik P lastyczn ych ), b yła w reszcie atm osfera, którą stw o rzy ła sied ząca na sa li m łod zież. Z ain teresow an a sło w a m i p ły n ą cy m i z p roscen iu m w y sta w y , z u w a g ą i w sk u p ien iu w y słu ch a ła p r a ­ w ie god zin n ego program u d o k u m en ta ln o -p o ety ck ieg o , op artego ,na pam iętn ik ach (m. in. marsziałka I. K on iew a) i w sp o m n ien ia ch (B. B ełczew sk ieg o ), dokum entach i rela cja ch oraz u tw orach p o ety ck ich K rzysztofa K am ila B a czy ń sk ieg o , L eopolda L e­ w in a , R yszarda M iernika, B ogdana P a stern a k a i in n ych . P rogram m ia ł n a z w ę Głos

p o k o le n i a i został za p rezen to w a n y przez Z espół M ałych Form T eatraln ych pod k ie ­

ru n k iem A lin y B ie la w sk ie j. G łos k iero w a n y do m ło d y ch zo sta ł ze w zru szen iem p rzy ­ jęty... S ło w a uznania dla zesp o łu i jego op iek u n a.

Tak, to było praw dziw ie w ielkie w zruszenie, jakiego nie odnotow ano ani wcześniej, ani później. W skupionej ciszy każdy z w ykonaw ców po skończonej k w estii podchodził do ogrom nego, w ygiętego w lite rę „S” świecznika, zdejm o­ w ał z niego w ielką świecę, niby grom nicę, k tó rą następnie osadzał n a podło­ dze — tu ż przed w idow nią, oddając w ten sposób hołd bohaterom — wyzwo­ licielom jego m iasta, jego ojczyzny.

(9)

азо Alina Bielawska

Zespół opuszczał salę w ystaw ow ą w kom pletnej, nab rzm iałej w zruszeniem ciszy. Zostaw iał za sobą sym boliczny „grób”, znaczony płonącym i świecami, i zam arłą w bezruchu m łodą widownię. O siągnięty został niespotykany su k ­ ces!

Inny był odbiór p rog ram u Wam!, składającego się z liry k i rew olucyjnej i osobistej W łodzim ierza M ajakow skiego — spontanicznie głośny, m asowy — taki, jak sam a poezja M ajakow skiego, często przez niego samego skandow ana, w ykrzykiw ana na zebraniach, m anifestacjach i wiecach. P ro g ram ten in sp i­ row any był nie tylko w ystaw ą, lecz rów nież rocznicą w ybuchu W ielkiej Re­ wolucji P aździernikow ej, toteż zaprezentow any został w iele razy w klubach zakładowych, spółdzielczych i innych na terenie m iasta oraz wojew ództwa, zyskując znaczną popularność.

W arto chyba tu taj przedstaw ić m echanizm pow stania in icjaty w y tych p ro ­ gramów . Zrodziła ją konieczność zastosow ania „płodozm ianu” — zajm ow anie się przez przeszło 5 lat lite ra tu rą przede wszystkim staropolską podczas przy­ gotowań Biesiad wyzwoliło n atu ra ln ą chęć przestaw ienia się na sk rajn ie od­ m ienne tory. Stąd więc potrzeba w ygłaszania utw orów autorów b liskich w spół­ czesności i tych najbliższych, bo żyjących. Stąd nowa, może już m niej orygi­ nalna, ale potrzebna i spraw dzona inicjatyw a program ów na w ystaw ach o te ­ m atyce współczesnej, prezentow ana rów nież przez "członków Zespołu Małych Form T eatralnych.

; Należy odnotować, że prasa kielecka i ogólnopolska, także ra d io i telewizja doceniły rangę pom ysłów oraz w artość pracow itego, często m ozolnego wręcz przedsięwzięcia. Liczne recenzje, relacje, a rty k u ły (w tym w periodykach spe­ cjalistycznych: w „Scenie” oraz „B iuletynie Z arządu Muzeów i O chrony Za­ bytków ”), n agrania fragm entów Biesiad, wypowiedzi au to rk i i członków ze­ społu, oceny widzów, program Telew izji Polskiej pt. Biesiady — najlepiej świadczą o uznaniu. A przecież ciągle należy pam iętać, iż w m uzeum nie do­ ty ka się eksponatów i że tylko ograniczona ilość osób może w ejść jednorazo­ wo do niew ielkiego pomieszczenia ekspozycyjnego, co n arzucają przepisy kon­ serw atorskie i wzgląd na bezpieczeństwo zbiorów. Ponadto — zespół am ato r­ ski zakładać m usi nieustan n ą rotację jego m łodych członków, którzy m ają praw o do podjęcia studiów czy pracy w innych miejscowościach. A jednak, mi­ mo wszystko, stw ierdzić należy dużą stabilność założonego przy m uzeum ze­ społu teatralnego, co jest praw dziw ą rzadkością w am atorskim ru c h u artysty cz­ nym.

K ontynuując zaś zagadnienie m otyw u narodzin innych pom ysłów — z chęci przeciw staw ienia się Biesiadom i całkow itego ich zaniechania (aby nie spowo­ dować przesytu!) — pow stała inicjatyw a następnych cykli artystyczno-ośw iato- w ych w kieleckiej siedzibie muz: Degustacji poetyckich (kam eralnych spotkań z poezją i anegdotą literacką), Wokół modela (program u na poły publicystycz­ nego, którego b o hateram i są postacie z p o rtretó w kieleckiej galerii) i przede w szystkim Seansu z duchem, którego w ykonaw cy to przede w szystkim aktorzy zawodowi.

P rzedstaw m y zatem , na czym polegać m ają najciekaw sze odskocznie od Biesiad.

(10)

Kieleckie m u zeu m — siedzibą muz 321 DEGUSTOWANIE POEZJI, CZYLI JESZCZE W KRĘGU

„STOŁÓW I BANKIETÓW”

Po Biesiadach Literackich przy K o m in k u i na W ystaw ie w kieleckim m u ­ zeum rozpoczęty został nowy cykl ośw iatow y, rów nież „sm akow icie” nazw a­ ny: Degustacje poetyckie. Aby adekw atności nazw y stało się zadość, poezja m a być tu ta j d e g u s t o w a n a w łaśnie, b ra n a na „spróbow anie” tylko, ot — na jeden ząb, by następnie — wzbudziwszy oskomę — być praw dziw ie sm ako­ w ana, „zja d an a” , ba, „pożerana” n aw et — już in dyw idualnie podczas domo­ w ej lek tu ry . W ytw orzenie więc apetytu, podrażnienie podniebienia niew ielkim , acz sm akow itym kąskiem stało się celem Degustacji poetyckich w M uzeum N arodow ym w K ielcach. Dlatego też poezji tow arzyszy w dużych porcjach an e­ gdota obyczajow a i literacka, k tó ra m a wyłowić ciekaw e m om enty biograficz­ ne, sensacyjne okoliczności pow stania w ierszy, n ajb ard ziej ko ntro w ersyjn e opi­ nie k ry ty k i w zestaw ieniu z oceną kręgu rodzinnego tw órcy, najcelniejsze i n a j­ oryginalniejsze p rzykłady poezji prezentow anego autora.

Te założenia teoretyczne wzbogaciła jeszcze pew na konieczność życiowa. Otóż zm niejszyła się nieco liczfoa członków Zespołu M ałych F orm T eatralnych,

działającego od siedm iu la t przy M uzeum N arodow ym w K ielcach i pod p a tro ­ n atem kieleckiego T ow arzystw a K u ltu ry T ea traln ej. M usiały zmienić się za­ tem m etody pracy z zespołem. S tąd pom ysł m aksym alnie kam eralny ch spotkań poetyckich z udziałem jednej, dwóch czy najw yżej trzech osób, w niezw ykłej, niecodziennej atm osferze.

Tę atm osferę stw orzyły p rzytulne w nętrza M uzeum L at Szkolnych S tefana Żeromskiego, byłego gim nazjum kieleckiego, do którego przez la t dw anaście uczęszczał p a tro n m uzeum , „klerykow ski p o eta”.

B ohaterką I Degustacji poetyckich stała się fascynująca niezw ykłością ko ­ biecą i poetycką M aria P aw likow ska-Jasnorzew ska, k tó rą z niekłam anym po­ dziwem p rz ed staw iła n a k a rta c h Marii i Magdaleny oraz Zalotnicy niebieskiej jej młodsza siostra, M agdalena Sam ozwaniec. W łaśnie Zalotnica niebieska S a­ mozwaniec doskonale spełniła w ym agania program ow e cyklu, stając się źró­ dłem biograficznym , kro n ik ą rodzinną i tow arzyską, skarbczykiem sensacyjek i ciekaw ostek, szkatułką bezcennych in form acji o znanych, w ielkich ludziach tej epoki, zbiorkiem nie w ydanych i m niej po pu larn y ch w ierszy w spaniałej „L ilki”. W ty m sm akow itym , zaw iesistym , m iejscam i p ik an tn y m sosie prozy

Zalotnicy niebieskiej popłynęły na okrasę poezje z tom ików : Etiudy wiosenne, Niebieskie migdały, Różowa magia, Pocałunki, Dancing — karnet balowy, Ba­ let powojów, S zkico w n ik poetycki.

Aby danie urozm aicić, wyłowiono kilkanaście Pocałunków („Kwiatów z W a­ terloo” — ta k zam ierzała poetka ochrzcić te o ryginalne m in iatu rk i liryczne, gdyż pisała je w okresie rozwodu z Jan em Paw likow skim ) i rozczęstowano nim i publikę (na jednej ozdobnej karteczce — jeden z Pocałunków), Dancing zaś odtańczono w ry tm ie samby, bluesa, charlestona, argentyńskiego tanga i walca. Obyło się w praw dzie bez karn etó w balow ych, były za to karneciki zaprosze- niowe w złotym kolorze z ty tu łem i m ottem I degustacji poetyc kich:

Poetka — czarodziejka o Zalotnicy N iebieskiej

poezji polskiej 21 — R o c z n ik M u z e u m N a r o d o w e g o

(11)

322 Alina Biela w ska

„Nudno jest tu bez Ciebie. Nudno do

obłędu!”

W ystąpił zaś Zespół M ałych F o rm T eatraln y ch pod kieru n k iem niżej pod­ pisanej, k tó ra też opracow ała i prow adziła całość tudzież rozdaw ała Pocałunki. Poezję {również z Pocałunkam i) p rezen tow ała Olga D arewicz, stu d en tk a IV roku filologii polskiej W SP w K ielcach, w ieloletnia i niezaw odna członkini zespołu, o k tó rej red. S tanisław M ijas w sw ej recenzji na łam ach „Słowa L u ­ du ” z 10 m aja 1978 r. pod dw uznacznym i dow cipnym ty tu łe m „Pocałunki”

w m u z e u m napisał, że „urzekała zw iewnością i subtelnością ta k w recy to w a­

nym słowie poetyckim , jak i w ta ń c u ”.

Red. Mijas zadziw iająco tra fn ie określił intencje degustacji, stw ierdzając w cytow anej już opinii:

Niestrudzona Alina Bielaw ska zgotowała nam, po sm akowitych Biesiadach L ite ­

rackich w Muzeum Narodowym w Kielcach, nową potrawę artystyczną, tym razem

w Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego. Impreza nazyw ała się Degustacje

poetyckie, poświęcona była poetce-czarodziejce, czyli Marii Paw likow skiej-Jasnorzew -

skiej, co zaś w ażniejsze, zapowiada nowy cykl artystyczno-m uzealny.

I dalej w ytłuszczonym d rukiem i w kilk u m iejscach w ersalikam i:

Muzeum jako ośrodek kultury. Muzeum ze sw ej natury jest ośrodkiem kultury, z tym wszakże drobnym a istotnym zastrzeżeniem: STATYCZNYM (żyjącym z poka­

zyw ania eksponatów), albo DYNAMICZNYM, prom ieniującym imprezami, w których ludzie wspom agani są atmosferą, nie zaś na odwrót. K ieleckie Muzeum Narodowe wypracowało sobie dobre tradycje żyw ego kontaktu z bywalcam i i m iłośnikam i sztuki.

W łaśnie w tym k ie ru n k u podążały dotychczasowe zam ierzenia i podążać będą nadal. Ta opinia utw ierd ziła ostatecznie o celowości i skuteczności dzia­ łań w m uzeum , noszących znak M elpom eny. Czas już bowiem, by m uzea stały się ośrodkam i k u ltu ry nie ty lk o grom adzącym i dzieła sztuki. W działalności oświatowej w inny w ykorzystyw ać specyfikę swoich zbiorów i na n ich bazować, propagow ać je i upowszechniać, a także starać się — o ile w ybitnych dzieł nie posiadają w iele — udostępniać pożyczone z w ielkich galerii i m uzeów całej Polski. Istnieje więc szansa stw orzenia większej ruchliw ości m iędzy m uzeam i, a może i naw iązania ściślejszych k o n tak tó w zagranicznych. T rudno uw ierzyć także w m arazm m ałych muzeów, k tó re przecież mogą „w ygryw ać” w łaśnie na im prezach i inicjatyw ach oświatowych, nim i „tuszow ać” braki, prow adząc oży­ w ioną działalność kulturalno-ośw iato w ą. Św ietnie m ożna tu ta j w ykorzystać w spółpracę z K u ra to riu m O św iaty i W ychow ania oraz bezpośrednio ze szko­ łami, by uczniowie — a więc przyszli odbiorcy sztuki w w ieku produkcyjnym , o któ ry ch nadal tak zabiegam y — stali się aktyw nym i uczestnikam i, a więc — w s p ó ł t w ó r c a m i , co m iało m iejsce w przyp adk u kieleckich m uzealnych

(12)

Kieleckie m u zeu m — siedzibą m u z 323 PAŁACOWE SPOTKANIA O PÓŁNOCY. CZYLI...

„SEANS Z DUCHEM”

Z upełną nowością w działalności Muzeum Narodowego w K ielcach jest — rów nież cykliczna — seria w y w o ł y w a n i a d u c h ó w w pałacu za ty tu ­ łow ana Seans z duchem. Realizację spektakli z tego cyklu przew iduje się na G alerii M alarstw a Polskiego, znajdującej się w pom ieszczeniach p a rte ru kie­ leckiego pałacu. M ają one być — w założeniu autorskim — spektaklam i z po­ granicza przedstaw ień ty p u „Św iatło i dźw ięk” oraz widowisk plenerow ych. R ozgryw ane około północy, a więc g o d z i n y d u c h ó w , przy odpowiednim ośw ietleniu, z „niesam ow itym i”, „m etafizycznym i” efektam i akustycznym i i w i­ zualnym i, spotęgow anym i ciem nościam i nocy, zagadkowością aury, tajem n i­ czością pałacowego „dzikiego” ogrodu oraz eksperym entaln ym i obrazam i m ul- tiw izji (rzadkość w m uzeach, k tóra oby stała się realnością na kieleckim g ru n ­ cie!), wywołać pow inny wśród odbiorców „m etafizyczny” dreszcz emocji.

DUCHAMI — b o hateram i seansów — mogą być tylko ci m alarze, którzy jednoczyli w sw ym tw órczym życiu kilka co najm niej sztuk, byli postaciam i niezw ykłym i dla swoich w spółczesnych i potom nych, indyw idualnościam i nie­ pospolitym i, często niezbyt wrłaściwie rozum ianym i i ocenianym i. A więc w k rę ­ gu zainteresow ań pozostaw ać będą tylko osobowości w yjątkow e, stale poszu­ kujące, zw alczające przeszkody życiowe i trudności tw orzenia, autorzy w y­ bitnych, oryginalnych dzieł, w yznaczających w sztuce nowe jej etapy i drogi rozw oju — słowem, W ielcy A rtyści. W dodatku — przede wszystkim ci tw ó r­ cy, k tó ry ch obrazy znalazły się w zbiorach M uzeum Narodowego w Kielcach. Za ta k ą w yjątkow ą osobowość tw órczą uznać należy Jacka M alczewskiego — m alarza, rysow nika, a k to ra -tran sw esty tę z urodzenia i upodobania, poetę z za­ m iłow ania, m iłośnika Polski i piewcy p o l s k o ś c i w m alarstw ie: „...gdybym nie był Polakiem , nie byłbym arty stą...” S pek tak l Malczewski w obrazach, poświęcony autorow j cyklu Polonia, pow staw ał w roku w ażkiej rocznicy 60- -lecia niepodległości Polski oraz w roku uroczystości jubileuszow ych 70-lecia kieleckiego m uzeum . I chyba godna to także o praw a dla obchodów 50 rocznicy śm ierci tw órcy Błędnego koła i Melancholii — m otyw u przewodniego spek­

taklu. ’

S pek tak le z nowego cyklu Seans z duchem w ykonyw ane będą przez ak to ­ rów zawodowych, k tórzy z racji zawodowej spraw ności mogą sprostać tru d ­ nem u, „m etafizycznem u” zadaniu. W spółpraca z P aństw ow ym T eatrem im. S te­ fana Żerom skiego w K ielcach została już naw iązana.

NOWOCZESNY PANTEON SZTUKI — Z NAJNOWSZĄ TECHNIKĄ NA TY

M uzeum N arodow e w K ielcach w pracy ośw iatow ej w znacznym stopniu zaufało zdobyczom techniki. Sprzęt audiow izualny w postaci m agnetofonów, rzutników , epidiaskopu, grafoskopu, a przede w szystkim przeźrocza w ykorzy­ styw ano tu ta j do działalności edukacyjno-pop ulary zato rsk iej szeroko i z po­ wodzeniem . Pokazy audiow izualne — nowa form a spek tak lu dźw iękow o-obra- zowego — stały się i atrak cy jn e, i pożyteczne, i potrzebne. Na płaszczyźnie tw o ­ rzenia przedstaw iają się najkrócej jako sum a następujących działań: opraco­

(13)

324 Alina B ielaw ska

w anie tek stu + w ybór przeźroczy + opracow anie dźw iękowom uzyczne + n a ­ g ra n ie + synchronizacja dźw ięku z obrazem . W sferze eksploatacji technicz­ nej to: m agnetofon + rz u tn ik karuzelow y + przystaw ka synchronizująca + m ikser dźwięku, co sk ład a się na obraz odpowiednio skom entow any, 'którem u tow arzyszy m uzyka (wcale nie m usi być „z epoki”, bo np. w pokazie Michał

A nioł rew elacyjnie w prost zabrzm iały n ag ran ia grup y P in k Floyd i C arlosa

S antany!) Pokazy audiow izualne w zięły górę nad film am i ośw iatow ym i, gdyż są od nich o w iele rzetelniejsze, szczegółowo om aw iają zagadnienie — p raw ie każ­ de przeźrocze jest dokładnie skom entow ane, m ożliwe jest także ukazanie sze­ re g u detali, zarejestrow anych na kolejnych przeźroczach, k tó re pokazyw ać m o­ żna równocześnie, jeżeli dysponuje się kilkom a m agnetofonam i, rzutnikam i oraz ek ran am i na raz. A trakcyjność to dodatkow a, zbliżająca pokaz do sp ektak lu ty p u „Św iatło i dźw ięk”. W alory estetyczne potęgują się jeszcze przy zastoso­ w an iu odpow iedniej przestrzeni, powiększonego ekranu , wzm ocnionej m uzyki oraz głosu zawodowego lektora, co zn a jd u je m iejsce w kieleckiej in sty tu c ji m u ­ zealnej, forującej te niezw ykłe dla uszu i oczu spektakle. Bo w istocie stanow ią one doskonałą pomoc w p ra cy ośw iatow ej m uzeum przy w szelkiego rodzaju k o n tak tach z młodzieżą i dorosłym i: lekcjach szkolnych, w ykładach u n iw ersy ­ teckich, spotkaniach na w ystaw ach i w sali kinowo-odczytowej. K ieleckie m u ­ zeum dysponuje kilkunastom a pokazam i audiow izualnym i, spośród 'których najciekaw szym i, n ajb ard ziej pom ocnym i w nauczaniu w ychow ania plastycznego i języka polskiego są te, k tó re p re zen tu ją k ie ru n k i i style w sztuce oraz m ono­ grafie w yb itn ych artystów polskich i europejskich, jak Gotyk, Malarstwo gotyc­

kie, Renesans we Włoszech, Michał Anioł, M anieryzm, Barok, K lasycyzm , Ro­ m a n ty z m , Impresjonizm, Stanisław Wyspiański. Inne, jak np. pokaz Pieniądz i ceny w dawnej Polsce, stały się cennym uzupełnieniem w ystaw y czasowej.

R easum ując: pokazy audiow izualne stanow ią trw a łą do kum entację sty ló w i ich tw órców ; bez większych kłopotów, zm ian, adaptacji w nętrza pozw alają n a sze­ ro k ą akcję upow szechnieniow ą, głów nie w środow isku szkolnym i akadem ic­ kim ; zastępują w ystąpienia publiczne, k tó re nie każdy lu bi i znosi (choć k on­ ta k t: człowiek — człowiek jest chyba najcenniejszy). Tej nowej form ie p ro ­ pagow ania sztuki ro k u je się dużą przyszłość, choćby ze względu na łatw ość do­ tarc ia z nią w tere n oraz możliwość częstego eksploatow ania.

PERTURBACJE Z SOJUSZEM, CZYLI JA K ZDOBYĆ „ŚWIAT PRACY”

P rac a ośw iatow a w kieleckim m uzeum to nie tylko now e form y, ale rów ­ nież now i odbiorcy. T em at to do oddzielnych dyw agacji, ale nie sposób go p rze­ cież tu ta j pom inąć. Zaproponow ane przez M inisterstw o K u ltu ry i Sztuki w ro ­ ku 1974 w spółdziałanie w ram ach pro g ram u Sojusz świata pracy z kulturą

i sztuką zostało podjęte przez m uzeum w Kielcach. Na początku w spółpraca

przebiegać m iała z jednym w ybranym zakładem pracy, którym w K ielcach zo­ stała F ab ry k a Sam ochodów Specjalizow anych „Polm o-SH L” im. S tanisław a Staszica. W następnych latach dołączono pozostałe przedsiębiorstw a z terenu m iasta, a naw et w ojew ództw a.

Było to dla m uzeum zadaniem niew ątpliw ie w ielkim i zaszczytnym , ale i n iezw ykle tru d n y m — nie m iano bow iem żadnych wzorców w tej dziedzi­ nie, żadnych tradycji, zwłaszcza w m uzealnictw ie.

(14)

K ieleckie m u zeu m — siedzibą muz 325

Kieleckie m uzeum „uderzyło” z dwóch stron, aby zainteresow ać zarów no dorosłych pracow ników zakładów, jak rów nież ich młodzież. „Z aatakow ane” zostały przede w szystkim zakładow e radiow ęzły i klub y k u ltu ry oraz n aw ią­ zane k o n tak ty ze szkołam i przyzakładow ym i. W początkow ej fazie w spółdzia­ łania M uzeum N arodow e w K ielcach zapoznało zakłady ze swoimi zbioram i i działalnością d la społeczeństw a. O dbywało się to zarów no drogą bezpośred­ niego k o n tak tu z zabytkiem , a więc głów nie przez organizow anie wycieczek do m uzeum , jak rów nież drogą pośrednią przez om aw ianie poszczególnych obiek­ tów m uzealnych, ciekaw szych eksponatów czy im prez k ulturalno-ośw iatow ych muzeum. W tym drugim przypadku dużą pomoc okazały w łaśnie radiow ęzły zakładowe, za k tó ry ch pośrednictw em w szelkie inform acje, kom unikaty, w y ­ w iady i rozm ow y b yły i są rów nież n adal przekazyw ane. Nic jed nak nie za­ stąpi k o n tak tu osobistego, na k tó ry głównie postaw iło kieleckie m uzeum . S tąd proponow ane specjalnie dla załóg zakładów pracy form y:

— seanse film ow e połączone ze zw iedzaniem odpow iednich ekspozycji m uze­ alnych lub ich części;

— seanse film ow e z cyklu Wstęp do w iedzy o sztuce;

— p rezentacje arcydzieł z polskich m uzeów narodow ych (cykl Galeria jednego

arcydzieła) — im prezy w wolne od pracy soboty i następujące po nich n ie ­

dziele;

— spotkania na w ystaw ach stałych z cyklu Cudze chwalicie — poznajcie w ła ­

sne!;

— spotkania na w ystaw ach czasowych z cyklu Pożegnanie z wystawą;

— cykl koncertów kam eraln y ch p rzy św iecach połączonych z w ieczornym o pro­ w adzaniem po kom natach pałacow ych (np. M uzyka rodziny Straussów czy

M u zy ka rosyjska i radziecka);

— spotkania z k ierow nikam i placów ek kulturalno-ośw iatow ych, przyzakłado­ wych domów k u ltu ry oraz klubów k u ltu ry ;

— wieczory klubow e — im prezy organizow ane w zakładow ych klubach k u l­ tu ry przy w spółudziale kierow nictw a bibliotek i red akto ró w gazet z a k ła­ dowych.

P ierszy etap — „kuszenia” i przyciągania do m uzeum — przebiegał dla obu stron na ogół zadow alająco. Z ainteresow anie zbioram i i działalnością m uzeum niew ątpliw ie wzrosło w śród pracow ników kieleckich zakładów , a niektórzy roz­ w iali swoje dotychczasow e w ątpliw ości na tem at, gdzie to m uzeum się w ogóle znajduje. N ieliczne w praw dzie, ale stałe grono zaczęło uczestniczyć i w innych m uzealnych im prezach, bo i na nie stale w ysyłane są zaproszenia. N ależały do nich: pokazy audiow izualne — now a form a spek taklu dźw iękow o-obrazo­ wego, otw arcia now ych w ystaw , kon certy z cyklu Wieczory na Z am ku, B iesia­ dy z cyklu Biesiady Literackie przy K o m i n k u i Biesiady Literackie na W y s ta ­

wie, M uzealne P rzeglądy Film ów, Dni Żeromskiego... Cóż, kiedy w izyty sk ła ­

dane w m uzeum nie były częste i liczne i sp raw iały w rażenie jak by „w ym u­ szonych”. W drugim zatem etapie realizow ania p rog ram u Sojusz... pracow nicy m uzeum (w większości działu N-O) spróbow ali bliżej poznać środowiska ro ­ botnicze przez k o n ta k ty w ich klubach oraz udział w organizow aniu R obotni­ czych Dni K u ltu ry . N ależy tu stw ierdzić, że spo tk ania z cyklu Wieczory k l u ­

bowe w m acierzystym zakładzie m iały lepszą frekw encję niż propagow ane

im prezy w m uzeum . Lecz am bicją kieleckich m uzealników stały się spotkania w łaśnie w m uzeum , w yrobienie n aw yku chodzenia w łaśnie do m uzeum , oglą­ dania w ystaw , rozum ienia sztuki. Zabiegi o ro bo tn ika wciąż więc trw ają.

(15)

326 Alina B iela w ska

Obecnie ta w spółpraca ak ty w n iej przebiega z uczniam i szkół p rz y zak ład o ­ wych, których nauczyciele w realizacji p rogram u nauczania ko rzystają z w y ­ staw i pracy oświatowej m uzeum . Może ta młodzież stanowić będzie rzesze odbiorców dzieł sztuki i odw iedzających m uzealne ekspozycje? K ieleckie m u ­ zeum, doceniając wagę edukacji od podstaw , w prow adziło przecież com iesięcz­ ne spotkania z przedszkolakam i! Może one zaow ocują w przyszłości? Bo z a u ­ tentycznym robotnikiem są p e rtu rb a c je mimo oferow ania przez m uzeum za­ kładom pracy wielu ciekaw ych, pożytecznych im prez tudzież odpow iedniej ich reklam y.

NOWA NAZWA DLA STAREJ TREŠCI, CZYLI O ATRAKCYJNOŚCI „OPAKOWANIA”

P rzy całym bogactw ie now ych pom ysłów i realizacji spróbowano także w k ie ­ leckim Muzeum N arodow ym u atra k cy jn ić stare, w ypróbow ane, „obow iązko­ w e” we w szystkich m uzeach form y działalności ośw iatow ej. Na p rzy k ład w y ­ m yślono i z pow odzeniem stosow ano now y sposób oprow adzania wycieczek pod nazw ą: Cudze chwalicie — poznajcie własne!, w czasie którego urozm aicano zw iedzanie w nętrz pałacow ych um iejętn ie do bran ym i fragm entam i daw nej p ro ­ zy, poezji, a naw et anegdotam i, facecjam i i przysłow iam i staropolskim i czy p re lek cją filmów (np. Jak dawniej mieszkano). Aby zaprezentow ać obrazy z p a ­ łacow ej galerii m alarstw a polskiego, w ym yślony został nowy cykl W okół m o ­

d e l a przedstaw iający ciekaw ostki, anegdoty, w spom nienia z kręgu rodzinnego,

zw iązane z osobą p o rtreto w an ą. Twórca i jego dzieło — to rów nież now a n a ­ zwa dla cyklu prezentującego m onografie artystyczne m alarzy, rzeźbiarzy, a r ­ chitektów zw iązanych z kieleckim i zasobam i m uzealnym i lub będących w szkol­ nym program ie nauczania. W celu rozpropagow ania w ystaw czasowych zasto­ sow ano spotkania z cyklu Pożegnanie z wystawą, podczas których au to r w y ­ staw y, żegnając w łasne „dzieło”, rozm aw iał z zaproszonym i zw iedzającym i, którzy w ten sposób w ykorzystyw ali „ostatnią szansę” obejrzenia w y staw y tu ż przed jej likw idacją, poznając w iele ciekaw ostek oraz szczegółów na tem at jej tw orzenia i pow stania. Tem u sam em u celowi służą w izyty składane w m u ­ zeum przez znakom itych specjalistów i znawców z najnowszego cyklu W izyta

konesera. Ten ostatn i cykl pom yślany został jako konfron tacje w ybitnych sp e­

cjalistów z dziedziny sztuki z odczuciami przeciętnych odbiorców danej w y ­ staw y, dziel zaprezentow anych na niej lub zjaw iska, k tóre ekspozycja sygna­ lizuje. Te dwa cykle: Pożegnanie z w ystaw ą i W izyta konesera, realizu ją p rz e ­ cież om aw ianie całych lub części ekspozycji w kieleckim muzeum!

F orm y to niby znane — a jednak nieznane, bo rzadko stosowane. Albo p ra ­ ca z film em ośw iatow ym — żelazna pozycja działalności oświatowej muzeów! W ystarczył nowy cykl: Flirt m u z e u m z Muzami, by w sali kinow o-odczytow ej kieleckiego m uzeum pojaw iły się tłu m y. A było to nic innego, jak w łaśnie od­ pow iednio dobrane tem atycznie film y z kró tk im kom entarzem w p row ad zają­ cym. Z realizow ane zostały — jak dotąd — cztery takie seanse film ow e z cyklu

Flirt...: z Melpomeną, T erpsychorą, P olihym nią i Klio. W cyklu F ilm y jednego reżysera zaprezentow ane zostały najcenniejsze film y K azim ierza M uchy, B oh­

d an a Mościckiego i S tanisław a G rabow skiego z zakresu h isto rii sztuki, k u l­ tu ry oraz rzem iosła artystycznego z udziałem ich twórców. D yskusje i rozm ow y

(16)

Kieleckie m uzeum — siedzibą muz 327

z reżyserem film ów przedstaw ionych w czasie pokazu, jego wypowiedzi na te ­ m at pow staw ania dzieła, zainteresow ań, uw ag i planów przyszłościowych były dodatkow ą — dużą atra k c ją dla uczestników tego cyklu. S tał się on podstaw ą rozwinięcia kontaktów z kieleckim i uczelniam i, k tóre dostarczyć pow inny słu­ chaczy aktyw nych i zainteresow anych problem am i nie tylko sztuki plastycz­ nej, ale także film owej.

W dziedzinie pracy z film em na oddzielny rozdział zasługują k o n tak ty k ie­ leckiego m uzeum z am basadam i, zagranicznym i czytelniam i, ośrodkam i i in ­ sty tu tam i k u ltu ry . F ilm y zagraniczne uzyskiw ane przy ich pomocy to ważna, niezw ykle licząca się część M uzealnych Przeglądów Film ów, a także w ielu w y­ kładów dla studentów kieleckich uczelni. Dla przyk ład u wym ienić należy nie­ zw ykle owocne k o n tak ty z C zytelnią F rancuską, z której film y z serii M uzyka

dla oczu stały się zaczynem pom ysłu cyklu w ykładów pod nazw ą M uzyka pędz­ lem malowana, ilustrow anych tym i w łaśnie filmami. Były to: Vivaldi na obra­ zach Breughla, Słuchanie Bacha przy obrazach Braque’a, Debussy na obrazach impresjonistów, Picasso i Strawiński.

PRZY PODSUMOWANIU — PROPOZYCJA

Po tym , co zostało napisane, w pełni uzasadniona staje się idea zaktyw izo­ w ania muzeów w całej Polsce, k tó rą prag nie „unieść” Muzeum N arodow e w Kielcach. A jest nią przyszłościowy p ro je k t M uzealnych K o nfro ntacji czy Przeglądów Nowych Form Ośw iatow ych i Pokazów A udiow izualnych, odbyw a­ jących się co dwra lata w łaśnie w K ielcach pod p atron atem M inisterstw a K u l­ tu ry i Sztuki. ■ "• ~

Ileż mogłoby w yniknąć stąd korzyści, bo po pierw sze: byłaby to grem ialna aktyw izacja działów naukow o-ośw iatow ych oraz innych działów w szystkich m uzeów, po drugie: możliwość wzajem nego poznania się i skonfrontow ania m u­ zealnej działalności i „egzystencji”, okazja naw iązania ściślejszej w spółpracy i przede w szystkim : to szansa konkurencyjności w ytw orzyłaby z pewnością zw iększenie am bicji i niew ątpliw e podniesienie poziomu "przedstawianych i p ro ­ jektow anych na przyszłość przedsięwzięć oraz inicjatyw .

I spraw a najw ażniejsza — może w reszcie w ludzkiej świadomości szacowna nazw a MUZEUM zaczęłaby się kojarzyć i z term inem „dynam izm ” oraz zna­ czyć to, co znaczy: „MUZEUM — SIEDZIBĄ MUZ” !

K ieleckie m uzeum sw oją działalnością potw ierdza to w łaśnie — w ynikłe z etym ologii — znaczenie.

(17)

328 Alina Bielawska

ANEKS

Miejscem I Biesiady Literackiej przy Kominku stał się „Pokoy Biskupi p ierw ­ szy... dla Pokoiowych” (oryginalna nazwa z inwentarza z 1645 г., a w ięc zapisana w kilka lat po zbudowaniu kieleckiej rezydencji), który — jak informują dalsze i n ­ wentarze: z r. 1668 i 1746 — uzyskał następnie nazwę: „Pokoy czwarty Zimowy”. Ta ostatnia nazwa i nastrój pomieszczenia stały się inspiracją zimowej Biesiady.

W grudniowy wieczór pod belkow anym stropem w dwóch półkolach w yściełanych krzeseł zasiedli pierwsi goście — uczestnicy I Biesiady Literackiej przy Kominku na temat: Motyw zimy w polskiej poezji renesansowej i barokowej.

Wystrój „Pokoju Zim owego” oraz zgromadzone w nim eksponaty stw orzyły n ie­ powtarzalną, pełną „ciepłego” uroku atm osferę dla mało znanych tekstów i autorów staropolskich. M odrzewiowy strop z belek, ozdobiony bogatą X V II-w ieczną polichro­ mią, przedłużający ją niejako fryz z herbami i m alow idłam i alegorycznym i oraz le ­ gendarnymi „przychylał się” w stronę widzów, stwarzał przytulne zabezpieczenie, w ra­ żenie domowego „dachu”, chroniącego przed zimą — ciężkim okresem, do którego należy się solidnie przygotować, aby go przetrwać. Dodatkow e ciepło em anowało z marmurowego kominka „szafiastego”, w ykonanego z marmuru chęcińskiego, a ozdo­ bionego herbem Łabędź, co zdaje się w skazyw ać na jego fundatora — biskupa A n­ drzeja Trzebickiego, w łaściciela tego w łaśnie herbu. Kominek ten — ze względów „technicznych” (obecnie zamurowany) — nie mógł w praw dzie ogrzewać autentycznym ogniem, ale ozdobiony św iecznikam i z zapalonymi św iecam i w yw oływ ał złudzenie „żyw ego”. Dwie pojedyncze św iece umieszczone w srebrnych św iecznikach po obydwu stronach górnej części kominka, biorące w ramę trzy cynow e finezyjnie ozdobione amforki, oraz kilkuram ienny św iecznik z płonącym i św iecam i w e wnętrzu tworzyły punkt skupiający uw agę słuchaczy. B yły także sym bolicznym w yznacznikiem nowego cyklu biesiadnego i równocześnie konkretnym, niem al „nam acalnym ” detalem archi­ tektury dawnego wnętrza, którego funkcje przypom inały zapalone św iece. Lekkie z nich skwierczenie ognia pozwalało spokojnie i „bezpiecznie” w ysłuchać utworów z pierwszego kręgu tem atycznego, przedstawiającego zimę jako ciężki okres: Bier­ nata z Lublina — Kto lecie próżnuje, zimie poczuje, Adama W ładysław iusza — Na zimę, Maurycjusza Trztyptyckiego lub Radopatrzka Gładkotw arskiego z Lekarze- wic — O mrozach, Anonim a — Grudzień. Wolne m iejsce w środku zimowej komnaty, zakreślone ustaw ionym i wkoło krzesłami, posłużyło w ykonaw com Biesiady za m iej­ sce m ięsopustnej zabawy tekstem Jana z Kijan — Mięsopust:

M ięsopusty, zapusty, Nie chce państwo kapusty, Wolą sarny, jelenie I żubrowe pieczenie. M ięsopusty, zapusty, Nie chcą panie kapusty, P ięknie za stołem siędą, Kuropatwy jeść będą. A kuropatwy zjadłszy, Do taneczka powstawszy, Po tańcu w małmazyją, I tak sobie podpiją...

(18)

Kieleckie m uzeum — siedzibą muz 329

Mięsopust otw orzył drugi krąg tem atyczny zimowej biesiady: Z ima — czas m ię­ sopustu, zabaw w maszkarach, czyli maskach, i w konsekw encji postu. Zmęczeni za­

bawą biesiadnicy odpoczywali, siedząc już na sw oich m iejscach wśród widzów — pod­ czas w spólnego z nim i słuchania tekstów Jana Żabczyca: L u ty ma dni X X V III i O pi­

sanie postów. W trzecim kręgu tem atycznym znalazła się zima i jej uroki w zesta­

wieniu z urodą kobiecą i m iłością, które byw ają opiew ane zazwyczaj na kanwie w io­ sny, nie zimy, stąd też w zim owym ujęciu okazały się bardziej oryginalne. Zabrzmia­ ły więc: Jana Sm olika — Na obraz królo w ej polskiej, Zygm un ta III pie rw szej m a ł­

żonki, Jana Andrzeja Morsztyna — Zima, Ogień i mróz, Na śniegową grę, zaaran­

żowane na zasadzie flirtu towarzyskiego m iędzy parą m łodziutkich biesiadników. Utw ory z następnego „bloku” tem atycznego: Z ima — czas bożonarodzeniowy, stały się sw oistym kom entarzem do zdobiącego centralną ścianę pom ieszczenia w spaniałe­ go gobelinu z końca w ieku XVII: Ś w ię ta Rodzina na tle krajobrazu ogrodowego. Na tle tej w łaśnie tkaniny w ypow iedziane zostały: Jana Żabczyca z Symfonii aniel­

skich — Symfonia IX, Kaspra Twardowskiego — Trzej Królowie i Jana Andrzeja

Morsztyna — Na Boże Narodzenie.

Zima w obyczajach szlachty polskiej znalazła wyraz w utworze Anonima — Zima oraz w trenie W acława Potockiego — Pieśń albo tren od zim y. Na zakończenie zim o­ w ej Biesiady zaprezentowany został fragm ent utworu Elżbiety Drużbackiej Opisanie

czterech c z ę & i roku, przedstaw iający zim ę w typow y dla baroku metaforyczny sp o­

sób, w form ie pytań retorycznych skierow anych do filozofa Arystypa, jako jedyny przykład opisu zim y li tylko jako pory roku.

Biesiada w zasadzie spełniła pierwotne założenia, choć i mogła w yw ołać frustra­ cje: przygotow yw ana przez trzy długie m iesiące, w nieustannym napięciu, bo nie w ia­ domo było, co z niej w yniknie, czy debiutujący w ykonaw cy opanują tremę, czy spo­ doba się sam pomysł, czy w yw oła pożądaną dyskusję — przebrzmiała w ciągu trochę w ięcej niż pół godziny! Ale to chyba tylko dowód na to, ile pracy (zwłaszcza z po­ czątkującym zespołem ) wym aga am bitne przedsięw zięcie, za które można chyba było uznać I Biesiadę Literacką p rzy K om inku z „zim ową” poezją w „Zimowym Pokoju”.

Biesiada ta odnotowana została jako ciekawa i oryginalna forma oświatowa k ie­ leckiego muzeum (w tedy Muzeum Św iętokrzyskiego w Kielcach) nie tylko przez „zw y­ kłych” jej odbiorców i m iejscową prasę; poza „Słowem Ludu” i „Echem Dnia” pi­ sały o niej: „Trybuna Ludu”, „Życie W arszawy”, „Wieczór” (katowicki), „Nowości — Dziennik Toruński”, „Gromada—Rolnik Polski”.

Dziennikarz z kieleckiego „Echa Dnia”, podpisany kryptonim em Kur., zam ieścił następnego dnia w numerze sobotnio-niedzielnym (2—3 grudnia 1972 r.) następującą ocenę biesiadnej imprezy:

„Dwanaście m iesięcy temu chcieliśm y w pierwszym numerze odnotować nieco­ dzienną, pom ysłową imprezę zaczynającą cykl następnych. Nie było wówczas nic god­ nego opisania, zaś wczoraj o godz. 18,00 w jednej z sal kieleckiego zamku zebrało się 60 m iłośników literatury staropolskiej. Dziew częta z pokaźnej grupy szkolnej młodzieży były w długich sukniach, uczniowie obowiązkowo przy białych koszulach — muszki. Pod stylow ym sufitem , w nastroju blasku św iec odbyła się Biesiada literacka zaty­ tułowana M o ty w z im y w polskiej poezji renesansowej i barokowej. Wiersze mniej znanych poetów sprzed stuleci recytow ali uczniowie I, III, V Liceum oraz jedna uczen­ nica Szkoły Podstaw ow ej nr 27. Starsi słuchacze, podczas dyskusji, wyrazili swój zachwyt im prezą”.

Autor notatki nie w ym ien ił istotnej tutaj nazwy: Pokój IV Z i m o w y , nazyw a­ jąc go „jedną z sal kieleckiego zamku”, nie podał również nazw isk wykonawców, w mojej nom enklaturze b i e s i a d n i k ó w , a byli nimi: Małgorzata Banasik, Inez

(19)

330

Cebula, Grzegorz Chrapkiewicz, Grażyna Drezno, Małgorzata Fiuk, Olga Kopeć, A n ­ drzej Matysiak, Marek Paw elczyk, W iesława Tamioła — i tak przedstawiał się p ier­ w szy skład zespołu Biesiad Literackich p rzy Kom inku, z którego więcej niż połowa (6 osób) kontynuowała pracę przez następnych 5 lat, stając się wykonawcam i k olej­ nych Biesiad, programów poetyckich i dokumentalno-poetyckich, degustacji p oety­ ckich — jako trzon Zespołu M ałych Form Teatralnych przy już Muzeum Narodo­ w ym w Kielcach (nazwa zespołu zm ieniona została w 1976 r.).

Tematem III Biesiady L iterackiej p rzy K om inku stało się staropolskie biesiado­ w anie pod nazwą: O stołach i bankietach. O trunkach i pijatykach, m iejscem — „Izba Stołowa Ich Mciów Prałatów Capituły C rakowskiey”.

W idzowie zostali wpuszczeni do Małej Izby Stołowej na krótko przed Biesiadą. Niektórzy z nich zajm owali jeszcze m iejsca wokół stołu (w kilku kręgach), a już w ykonaw cy wraz ze statystam i w chodzili gw arnie a hucznie. Ten korowód otw ie­ rała Gospodyni Biesiady z racji „wieku i urzędu”. Za nią podążali pozostali bohate­ rowie biesiadnej Biesiady, rozmawiając, a w łaściw ie przekomarzając się fragm en­ tami utworów lub staropolskim i przysłow iam i dla uzyskania charakterystycznego gwaru biesiadnego — i tak aż do momentu zajęcia miejsc przy ogromnym rozkła­ danym stole gdańskim z herbem Gdańska. U słyszeć w ięc można było w ykrzyknie- nia: „O stołach i bankietach!” „O trunkach i pijatykach” (tytuł Biesiady), „Bywaj, gościu, u mnie, kiedy pełno w gum nie!” „Czym chata bogata, tym gościowi rada”, „Ryby, grzyby, wieprzowina: potrzebują szklanki w ina”, „Wino dowcip zaostrza,

posiela człowieka...”, „Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!” .

Pom ysł takiego rozwiązania początku Biesiady zrodził się nie od razu, lecz do­ piero na niedługo przed premierą, kiedy to w czasie prób nastrój rozbawienia się ­ gnął sam ych wysokości i „m usiał” znaleźć naturalny upust. Pamiętam, że w tedy udał się znakomicie, bo w ynikł już z samego środka biesiadnej zabawy — nie był w ięc sztucznie podsycany. W czasie przedstawień w pałacu (Biesiada była powta­ rzana na Ogólnopolskim Festiw alu Teatrów Amatorskich) nie ' m iał już tego cha­ rakteru, ale był n iezw ykle potrzebny w ykonaw com dla „rozgrzewki”, dla nabrania rozpędu, wreszcie — dla niezbędnych kontrastów, zmian nastrojów, humorów, które przecież każda uczta posiada. Tę „krzywą” miała i pałacowa Biesiada, co było — uważam — jej silną stroną dramaturgiczną.

W ten w łaśnie gwar głosów, bo nie w szyscy zdążyli zasiąść do stołu lub w jego pobliżu, „wchodził” pełen statku, przestróg i dobrych rad Słota wierszem O zacho­

w aniu się p rzy stole. B iesiadnicy kontem plow ali jeszcze ze czcią ostatnie słowa

X V -w iecznego autora, by następnie ożyw ić się w biesiadnej dyspucie tekstem S ta­ nisław a Serafina Jagodyńskiego Biesiady bez przysady: „Nie wiem, dobrze li z pol­ ska nazwana biesiada...”

Wiersz Jagodyńskiego o znaczeniu biesiad, w którym autor zastanawia się, jak w łaściw ie uczty zwać się powinno, i podaje „projekt”, że najlepiej bankietami od ilości w ypitych baniek, m iał być rów nocześnie polemiką ze wstępem przed I. Bie­

siadą. Uzasadniona w nim została racja muzealnych Biesiad jako uczt s ł o w a ,

a na dowód podana etym ologia z języka staro-cerkiew no-słow iańskiego oraz przed­ staw ione funkcjonow anie znaczenia w innych językach i kulturze słowiańskiej. Czy zostało to jednak zauważone? Nieodgadniona jest często reakcja publiczności, która zresztą wpłynąć może zasadniczo na przebieg, nawet kształt spektaklu. Szcze­ gólnie dla w ykonaw ców -am atorów tem peratura na sali staje się ich w łasną tem ­ peraturą. Toteż śm iechy, czy naw et uśm iechy tylko, drobne brawa były — dla tej zw łaszcza Biesiady, w której, aby w ykonaw cy baw ili widzów, m usieli sami być roz­ bawieni niezw ykle pomocne. Stąd w przypadku tej Biesiady w iększe zadowo­

Cytaty

Powiązane dokumenty

wiednik użytego przez Filoksenosa rzeczownika metaniptr…j („kielich, któ­ ry spełnia się na koniec uczty, po umyciu rąk”, a więc w momencie, kiedy dobiegła końca

Pismo Jest redagowane i wydawane przez katechetę Piotra

W Rowie Nysy Kłodzkiej zalegają osady kredy górnej, począwszy od cenomanu aż po górny emszer.. W południowej części Rowu Nysy kreda leży bezpośrednio na skałach

[r]

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

In a single engine installation having an auxiliary means of propulsion and steering can be a comforting thought. A single engine may be more efficient than two engines, or t may

Since OpenMP and OpenCL are different in their parallelism approach, and given that OpenMP is the programming model for shared memory parallel machines for high- performance