• Nie Znaleziono Wyników

Potomstwo literackie "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza (kontynuacje, parodie, pastisze, trawestacje)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Potomstwo literackie "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza (kontynuacje, parodie, pastisze, trawestacje)"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Dariusz Zarzycki

Potomstwo literackie "Pana

Tadeusza" Adama Mickiewicza

(kontynuacje, parodie, pastisze,

trawestacje)

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 30, 113-130

(2)

D ariusz Z arzycki

POTOMSTWO LITERACKIE

PANA TADEUSZA ADAMA MICKIEWICZA

(KONTYNUACJE, PARODIE, PASTISZE, TRAWESTACJE)

Pan Tadeusz stw arza ogrom ne m ożliwości literackiego dziedziczenia. Św iadczy o tym w ielość naw iązań, różnorodność sposobów w ykorzystania utw o­ ru M ickiew icza. M ożna w yróżnić cztery podstaw ow e typy naw iązań: kontynu­ acje akcji Pana Tadeusza, parodie, pastisze i traw estacje. N ie w yczerpują one, rzecz jasn a, listy utw orów naw iązujących do epopei. O grom m ateriału literac­ kiego narzuca konieczność jeg o ograniczenia. K ryterium wyboru je st tu potra­ ktow anie św iata przedstaw ianego w Panu Tadeuszu jak o pewnej podstaw y dla budow ania i funkcjonow ania św iata przedstaw ionego w utw orach dziedziczą­ cych. P om ija się tu wszystkie teksty, w których znaleźć m ożna cytaty, krypto- cytaty, aluzje do dzieła M ickiew icza, a także utw ory traktujące Pana Tadeusza jak o sw oistego „bohatera literackiego” (np. Latarnik, Omyłka, Chłopi).

Z różnorodnych sposobów dziedziczenia w ynika różnorodność celów , któ ­ rym owo dziedziczenie ma służyć: od całkow itej akceptacji do polem iki z prze­ konaniam i M ickiew icza w yrażonym i w Panu Tadeuszu.

Jednym z pierw szych utw orów kontynuujących M ickiew iczow skiego P ana Tadeusza są fragm enty napisane przez Juliusza Słow ackiego w 1847 roku W śród historyków literatury długo przew ażał pogląd, że utw ór ten jest prostą kontynuacją epopei2. Słow acki, co prawda, mówi o soplicow skich bohaterach, ale w sferze prezentacji św iata przedstaw ionego w idać m iędzy obom a tekstam i radykalne różnice. R zeczyw istość przedstaw iana przez autora fragm entów je s t inna, a - w obec tego - inaczej musi być opisyw ana:

Tym czasem nadchodziła ta okropna zima, Twarda - groźna - iskrząca się komet oczym a, Którą w Litwie przeczuwał w cześn ie naród cały; N iebo bladło - szron iskrzył - gw iazdy czerw ieniały, M iesięczne tęcze całe stawały w kolorach,

Mroźne kam eleony przy chatach - oborach.

(3)

Realistyczny opis zim y zw raca uw agę zm iennością obrazów , niekonw e­ ncjonalnym i połączeniam i kolorystycznym i. Iskrzenie się kom et i szronu, czer­ w ienienie się gwiazd na bladym niebie, gra kolorów stw arza podobną jak u M ickiew icza iluzję baśniow ą, ale iluzję sfunkcjonalizow aną inaczej. Poprzez opis św iata od strony zewnętrznej Słow acki usiłuje ujawniać jeg o spirytualne wnętrze, pracę genezyjskiego ducha. W e fragm entach naw iązujących do M ic­ kiew iczow skiego Pana Tadeusza opow iadana jest now a historia po to, by p o ­ kazać, jak pow inien wyglądać praw dziw y epos narodow y, czyli - epos gene- zyjski. Pan Tadeusz Słow ackiego jest kontrpropozycją wobec dzieła M ickiew i­ cza, jest pretekstem do ukazania innego św iata i zupełnie innych w artości. M am y do czynienia z oryginalnym pom ysłem dziedziczenia poprzez zaprzeczenie, kon­ trast i prezentację własnego, genezyjskiego, rozum ienia świata.

Próbę przezw yciężenia system u wartości zaproponow anego przez M ick ie­ w icza widać - przede wszystkim - w koncepcji przyrody zaprezentow anej we fragm entach. Słow acki odrzuca tradycyjny antropom orfizm uw ażając, że pod o­ bieństw o człow ieka do natury w ynika z dziedziczenia przez jeg o ducha pew nych właściw ości, zachowań i form z poprzednich wcieleń w przyrodę. N atura je st bow iem takim sam ym tw orem jak człow iek, tw orem znajdującym się tylko na niższym szczeblu rozw oju ducha. Duch doskonali się w naturze, by osiągnąć form ę człow ieka, która dziedziczy pew ne cechy po swoich poprzednich w cie­ leniach. Słow acki przedstaw ia zatem naturę w m om encie genezyjskiej przem iany, co sprawia, że św iat jest tu jeszcze bardziej niż u M ickiew icza baśniow y, ale zarazem - pełen w ew nętrznego niepokoju. O czyw iste jest przeciw staw ienie n a­ turze kwitnącej natury sm ętnej, groźnej, niezw ykłej, nacechow anej piętnem nie­ pokojącego piękna i - na zasadach genezyjskiego pokrew ieństw a - zespolonej z człow iekiem .

By osiągnąć bardziej doskonałą form ę każdy duch musi „przejść” przez śmierć. T a próba grobu jest niezw ykle istotna w genezyjskiej egzystencji. D latego akcja fragm entów toczy się zimą, która jest - według autora - synonim em śmierci:

W szystko smętne... a dom y stoją na kształt trumien Na podwalinach.

W szystko zamarło do czasu. -[...] O zim o! twoją piękność smętną - uciszenie

Lasów i rzadkie słońca złotego promienie Czuję dziś... na kształt czaru i na kształt uroku, Bom w życiu przyszedł na tę smętną porę roku, Która w szystko ucisza... i pod śniegiem chłonie; Z m iłością bym w ięc ciche zam ieszkał ustronie, W okrąg którego puszcza czerni się bezbrzeżna, Nad którem czuw a Św ięta Matka Boska Śnieżna.

(DW , t. XIII/2, s. 335)

(4)

Z jednej strony zim a w szystko ucisza, z drugiej jednak - zapow iada przem ianę 3. P oeta pokazuje świat w m om encie transgresji: soplicow skie dom y stoją „na kształt trum ien”, M atkę Boską K w ietną zastępuje M atka B oska Śnieżna, patronująca przejściu ducha z jednej formy w drugą.

D la Słow ackiego Pan Tadeusz M ickiew icza był tylko „pom nikiem kształ­ tów ”, brak w nim było natom iast ukazania pracy ducha. Genezyjski poeta pre­ zentuje cierpiących bohaterów (Napoleon 4), powiada, że w łaśnie w cierpieniu jest odnow a: ciało, w którym pracuje duch, musi przejść przez proces um ierania. D opiero śm ierć ujaw nia sens jednostkow ej i zbiorow ej egzystencji. Śm ierć jest bow iem dla d ucha końcem istnienia w jednej form ie i początkiem istnienia w innej, doskonalszej.

M ickiew iczow skiego Pana Tadeusza potraktow ał zatem Słow acki jako pre­ tekst do pokazania, jak powinien wyglądać - z perspektyw y genezyjskiego poety - praw dziw y epos narodowy. M ożna więc pow iedzieć, że utw ór Słow ackiego pow stał z M ickiew icza i - jednocześnie - przeciw M ickiew iczow i. Fragm enty, mimo że kontynuują fabułę M ickiew iczow ską, nie są prostą kontynuacją Pana T adeusza; są raczej próbą przezw yciężenia arcydzieła, próbą udow odnienia, że praw dziw a literatura musi dotykać istoty rzeczy, m ówić o duchu, który zaw sze i w szędzie tw orzy kształty cielesne. Sposobem dziedziczenia, który pozw ala na taką polem ikę, je s t kontrast w budowaniu św iata przedstaw ionego.

K azim ierz Laskow ski w kontynuacji pod tytułem W tym roku 1812-18135 w ykorzystuje natom iast wątek poboczny, by wyraźniej zaprezentow ać idee pa­ triotyczne i - przede wszystkim - dem okratyczne. Laskow ski przenosi „centrum polskości” z Soplicow a do zaścianka D obrzyńskich, a głów nym i bohateram i czyni jeg o m ieszkańców . Zapow iedzią problem atyki utworu jest skonstruow any ju ż we W stępie obraz chłopa-w odza.

Nagle wśród drużyny C hylą się czoła sosen, dębów i brzeziny... Hen! od piaskowej puszczy pow iał wiatr borowy, Z adzw onił niby w rogi orszak W itoldow y I na niem eńskim brzegu przy stuletniej barci

Stanął chłop w kornych łapciach, w szarej zgrzebnej parci I jął poglądać przed się macierzystą rzeką

Jakby chciał dojrzeć przyszłość i przeszłość daleką.

Stylizacja „chłopa w kornych łapciach” na gospodarza ziem nadniem eń- skich, na postać panującą nad tym światem , je st konsekw entnie rozw ijana i pogłębiana w konstrukcji poszczególnych bohaterów poem atu.

W części zatytułow anej Zim a w 1812 roku narrator ukazuje B rzytw ę i C hrzciciela pow racających znad Berezyny. W kraczają oni w zim ow y świat, gdzie śm iertelną ciszę przeryw a niekiedy gędźba studziennych żurawi lub w es­

(5)

tchnienia starego, litew skiego boru. Zim a, która jest w poem acie sym bolem śm ierci, zagląda pod strzechy, „znaczy krzyż żałoby” , „oplata w iejski św iat stalow ym pierścieniem . To jest istna inwazja. B rzytw a i C hrzciciel nazw ani są „synam i zim y” , czyli - „synam i śm ierci”, gdyż w racają stam tąd, gdzie była „śm ierć sam a” . D w óm bohaterom udało się wrócić do zaścianka, ale ten pow rót naznaczony jest piętnem cierpienia, zarów no fizycznego (kalectw o Brzytw y), ja k i psychicznego (śm ierć syna C hrzciciela - Saka). Poprzez sakralizację postaci (grom ada traktuje przybyszów jak św iętych) podkreśla się bohaterstw o, w yjąt­ kow ość, w ielkość ludzi prostych: biednej szlachty i chłopstw a biorących udział w kam panii napoleońskiej i w w alce o odzyskanie niepodległości.

Pierw szą część poem atu kończy śm ierć starego M aćka D obrzyńskiego, który wcześniej w ysłuchał relacji Brzytwy i C hrzciciela. Od m om entu przybycia b o ­ haterów Zabok „jakby w twardy sen zapada”, a zw iastunem tej śm ierci je st - oczyw iście - w szechw ładna zima. M aciek nie je st w stanie odpow iedzieć na pytanie C hrzciciela o sens wyrzeczeń i sens pośw ięceń jednostek i całego narodu. W ażny jest w szakże ostatni gest Zaboka. Przed śm iercią próbuje sięgnąć po wiszący na ścianie m iecz D obrzyńskich, podpisując w ten sposób sym boliczny testam ent i w skazując kierunek działania.

U koronow aniem pierw szej części poem atu jest śm ierć. N ie m oże więc dzi­ wić obraz płaczącej przyrody na początku części następnej, zatytułow anej W iosna 1813. W iosna w utw orze Laskow skiego nie jest „nadzieją brzem ienna” , ale m roczna, deszczow a, smutna. Ten nastrój potęguje wieść krążąca w śród m ie­ szkańców zaścianka o błądzących po okolicy duchach zm arłych żołnierzy n a­ poleońskich. Po częściow ym rozm arznięciu dróg to przypuszczenie potw ierdza się: pod lodem dojrzano „w idm a straszliwe, szkielety i trupy z oczym a otw artem i na śm ierć i po śm ierci, z bronią w m artwych rękach” . Żołnierze różnych nacji, choć „poćw iartow ani, z ciałem w krw aw ych ranach”, nie rozstają się z bronią. Ten obraz jest sym bolem w ielkiego m ęstwa, honoru i uporu ludzi gardzących śm iercią.

W ostatniej części utworu Laskow skiego, dotyczącej bitw y pod L ipskiem 6, rów nież są odw ołania do bohaterstw a prostych żołnierzy:

Ta wiara z podstrzesza, Ci, co krwią sw ą poleli darr. pobojowiska, 1 chyba jen o wiatrem zaniesione echo

W estchnęło za ich duszę pod słomianą strzechą, Lub stary pleban wiejski, różnych now in św iadom , W ypom inkiem z ambony przypomniał sąsiadom! Tak marli i mrą w szyscy!...

N ieznani żołnierze „spod strzechy” tow arzyszą Józefow i P oniatow skiem u, który stylizow any je s t tu na spadkobiercę wielkich w odzów polskich. Z księciem ,

(6)

który gotów jest na śmierć jednoczą się żołnierze „w ostatnim apelu Polski”. Nie jest to ju ż ani ostatni zajazd, ani ostatni polonez, ani ostatnie polowanie. To jest ostatni hołd i ostatnia ofiara oddawana udręczonej ojczyźnie. Rozpoczyna się bo­ wiem krwawa rozprawa, której nie chce oglądać nawet Bóg kryjący w chmurach smutne oczy. Przyjmuje On jednak ofiarę Polaków, którzy walczą w słusznej spra­ wie, w imię honoru i w imię pamięci narodowej. Ofiarę tę składa - między innymi - Chrzciciel, który w ten sposób zapewne wypełnia testament starego Maćka.

Po zniknięciu w falach Elstery ostatniego w ielkiego w odza-bohatera, nastaje „szara godzina narodu” . Epopeja napoleońska zakończyła okres walk o niepod­ ległość. D latego po ostatecznej klęsce cesarza nastaje ow a „szara godzina” . To aluzja do czasu, który trzeba przeczekać, okresu sm utnego, pośredniego m iędzy nocą klęski a św iatłem niepodległości.

Laskow ski w ykorzystuje legendę Poniatow skiego, ukształtow aną w epoce rom antyzm u, w yrastającą z tradycji tyrtejskich, po to, by zestaw ić z nią losy bohaterów chłopskich. Oni tow arzyszą w ielkim w odzom w w alce o honor i o godną śm ierć, kiedy ju ż nie m a nadziei na zw ycięstw o polityczne.

K azim ierz Laskow ski w ybrał z epopei M ickiew icza wątek poboczny, wątek zaścianka D obrzyńskich. A utor W tym roku 1812-1813 prezentuje chłopskich bohaterów , zdolnych do najw iększych pośw ięceń dla ojczyzny, bohaterów rów ­ nych w ielkim i sław nym wodzom , w spółtw orzących - tak jak oni - historię. Te dem okratyczne idee uznał Laskow ski za najw ażniejsze, za najbardziej aktu­ alne w Panu Tadeuszu A dam a M ickiewicza.

Do m otyw ów patriotycznych naw iązuje autor kontynuacji zatytułow anej Złota Chorągiew. Pana Tadeusza część druga. 1830-1837^. Edw ard Ligocki tak napisał w 1941 roku o swoim utworze: „jest w nim tyle wiary i tyle nadziei, że ukazać się w inien dziś właśnie. Zw łaszcza, że celem m oim była polskość poem atu, polskość nie zanieczyszczona żadnemi dom ieszkam i obcem i, żadnem szalejem w schodnim , żadnem przekleństw em obcego stem pla, żadnem kom pro­ misem jaw nem , czy ukrytym w stydliw ie”8. Słow a te kierują uwagę na m otyw szczególnie w ażny, podejm ow any w literaturze w chw ilach klęsk i nieszczęść narodow ych, na m otyw polskości kultyw ow anej zarów no przez M ickiew icza, jak i przez Ligockiego. A utor kontynuacji w idział konieczność napisania dzieła podobnego do P ana Tadeusza, „krzepiącego serca” . Ta konieczność jest deter­ m inow ana sytuacją historyczną narodu.

W ydaje się, że głów ną m etodą kontynuow ania dzieła M ickiew icza jest, w idoczny ju ż w w arstw ie zew nętrznej utworu, swoisty paralelizm . Złota C ho­ rągiew... podzielona je st na dw anaście pieśni. O tw ie ra ją Prolog pełen czytelnych aluzji do inw okacji, ale także - do M ickiew iczow skiego Epilogu:

O czem tu dumać na paryskim bruku,

(7)

Z ziem i praojców przez wroga jak ojce wygnany między cedry Libanu, czy wierzby Sekwany, w zdychałeś w ciąż, że zdrowiem jest ojczyzna miła, nim herb „Krzywda” przem ienił ci się w herb „M ogiła”. Sław o nasza żołnierska - w błękity, w błękity

w ydźw ignęłaś dzied zictw o R zeczypospolitej, a w tę sferę jasn ości, u lew y i grzmotu i ja śp ieszę za tobą, ptak małego lotu,

syt przekleństwa i kłam stwa, niew czesnych zamiarów, gorzkich, za późnych żalów , potępieńczych swarów...

Prolog przenosi czytelnika i autora do kraju lat dziecinnych, ale także odw ołuje się do sm utnej, em igracyjnej rzeczyw istości.

Ligocki w swojej kontynuacji łączy trzy perspektyw y czasow e: rok 1811- 1812, czyli czas akcji Pana Tadeusza A dam a M ickiew icza, lata 1830-1837, czyli czas zdarzeń relacjonow anych w Z łotej Chorągwi, w reszcie lata 1939-1941, czyli czasy w spółczesne autorow i.

Paralelizm m iędzy rokiem jedenastym a rokiem trzydziestym jest m ożliw y dzięki odw ołaniom do św iata przedstaw ionego w epopei M ickiew icza. N iezw y­ kle w ażna jest tu postać N apoleona. C esarz jest sym bolem tego radosnego czasu, kiedy w alczono o w olność Polski z nadzieją na pom yślny kres tej walki. Pytanie: „kiedy cesarz nie żyje, kto ma rozkazyw ać?” jest wyrazem tęsknoty za w spa­ niałym i czasam i. Jednak pojaw ia się także okrzyk przypom inający atm osferę w iosny „nadzieją brzem iennej” : „N apoleon nie żyje - lecz duch jego z nam i” . N a spadkobierców N apoleona Ligocki kreuje tw órców czynu listopadow ego, ale rów nież - bohaterów sobie w spółczesnych, m iędzy innymi Józefa Hallera. (Stąd hymn o Błękitnej Armii kończący utwór).

L istopad 1830 roku jest opisyw any przez Ligockiego jak o rok nieśm iertelny, poniew aż jest realizacją idei patriotycznych głoszonych także w M ickiew iczo­ wskiej epopei:

Któż z nas nie zapam iętał się w tych dni uroku, wielkiej naszej m iłości Nieśm iertelny Roku? Komu z nas się nie śniła ow a noc jesienna, krwią naszego szaleństw a dumna i bezcenna.

Rok trzydziesty to wielkie nadzieje na odzyskanie niepodległości i zrzucenie znienaw idzonego jarzm a zaborów . Przecież te same nadzieje w yzw alała w ojna rosyjska N apoleona. Rok 1812 był rokiem przełam ującym sm utny czas niedoli. Taką sam ą funkcję pełni wybuch pow stania listopadow ego, który przerw ał „nić czasu rozw ieszającego jak pająk sieć swą pajęczą” . „Rokiem urodzaju” jest więc zarów no czas kam panii napoleońskiej, jak i czas pow stania listopadow ego, ale także rok 1941. Tu Ligocki widzi kontynuację ideałów patriotycznych, ten czas

(8)

jest dla niego, a pow inien być dla wszystkich Polaków , rów nież „nadzieją brzem ienny” . W roku 1812, 1830, w 1941 walczy się o w olność ojczyzny. Ligocki pow iada, że ta w alka musi przynieść efekt choćby w postaci św iadectw a o polskości i nieśm iertelności narodu. Taki jest sens utworu pow stałego w czasie wojny.

W pieśni X, zatytułow anej Pan Tadeusz 1835, pojaw ia się M ickiew icz - sam otny, stary człow iek wypow iadający jednak znam ienne słowa:

Panie - daru Twej siły łaskę zw ól straszliwą, zw ól na gruncie jałow ym znaleźć w odę żywą. Panie, daj znak płom ienny - a to serce moje Tablicami Przykazań, jak twierdzę uzbroję!

Te słow a upodobniają M ickiew icza do biblijnego M ojżesza, który przew o­ dzi narodow i w ybranem u w jego w ędrów ce do wolności. Takie potraktow anie osoby w ieszcza św iadczy o przypisyw anej mu przez Ligockiego wielkiej roli w procesie odzyskiw ania przez Polskę niepodległości. N iezw ykłe i najw ażniejsze dla Polaków przykazanie zam ieszczone jest w Panu Tadeuszu, który jest je d ­ nocześnie antidotum na złe myśli, pozw ala zapom nieć o dniu dzisiejszym , a przypom ina arkadyjską przeszłość:

Litwo! Litwo! Zakwitłaś na now o

na tych kartkach, dzw oniących nutą kolorową, w eszłaś pod dach wygnańczy, nareszcie, nareszcie, żyjesz wśród obcych ludzi, żyjesz w obcym m ieście tysiące serc bezdom nych pod dach w iedziesz własny, rzucasz z łanów dalekich naręcz kłosów jasnych, wprowadzasz w sad kw itnący, jak nicią osnuty zapachem macierzanki i zielonej ruty - i w progi Soplicow sk ie, w znajome pokoje za tobą w ejdzie znowu ciche serce moje...

M ick iew iczo w ska epo peja jaw i się w ięc jak o najd osk on alsza form a re­ alizacji zadań, do których został pow ołany p o eta-M o jż esz: przenosi do „kraju lat d ziec in n y ch ” i nie pozw ala zapom nieć o pow innościach w obec niego, je s t w ielkim „p rzyk azan iem ” . Ż yczeniem M ickiew icza - postaci z utw oru pod tytułem Z łota C horągiew ... - i życzeniem L igockiego - autora kontyn uacji P ana Tadeusza - je s t ujrzeć „na forum ludów w olnych P olskę n iep o d leg łą” . Zasada paralelizm u w konstrukcji czasu służy więc Ligockiem u do p o d ­ kreślenia odpow iedniości m iędzy czasam i kam panii napoleońskiej, czasem p o ­ w stania listopadow ego, a czasem wojny. W 1941 roku podobne są nadzieje, podobny zapał, w reszcie - ten sam cel, jaki trzeba osiągnąć.

(9)

— 120 —

jak o czynnik pośredniczący w budowaniu paraleli między w ydarzeniam i roku 1811-1812, roku 1830 i roku 1841. O grom na moc Pana Tadeusza polega - zdaniem autora kontynuacji - na budzeniu świadom ości narodow ej, m obilizo­ waniu Polaków do czynu, na zdolności przenoszenia „duszy utęsknionej” do „kraju lat dziecinnych” .

Sposobem dziedziczenia dzieła M ickiew icza w Pani Z osi T adeusza M ako­ w ieckiego9 jest kontrast. Zabieg ten jest tu jednak zastosow any nie po to, by polem izow ać z w ym ow ą utworu, ale raczej po to, by ją w zbogacić i uzupełnić. M akow iecki nie przekreśla system u wartości zaprezentow anego w Panu T adeu­ szu.

Pani Zosia rozpoczyna się od opisu powrotu H rabiego do Soplicow a po przegranej kam panii napoleońskiej. W ten sposób naw iązuje się do zakończenia akcji w Panu Tadeuszu. Sceneria i okoliczności, w jakich przyszło w racać T adeuszow i i H rabiem u, są w szakże zupełnie odm ienne:

W łaśnie bryką w jednego konika, żydowską, Co ją biedą lub raczej biedką, niby troską Zwą, bo m ęczy i jęczy i na boki chyli W takt duhy, która skacze ponad łeb kobyli, Trząsł się Żyd, grzyb brodaty, garbaty, łaciaty. Trząsł się za nim pan chudy.

W opisie sytuacji i osób podkreślona jest nędza, udręka. Z resztą dw ór soplicow ski w poem acie M akow ieckiego jest cieniem dworu, z którym czytelnik Pana Tadeusza rozstaje się późną w iosną 1812 roku. W Pani Zosi panuje „um arła cisza” , a w rażenie śmierci pogłębia jeszcze gnijący na ziem i „liść strącony” i stare bezlistne drzew a „ciągnące się w tysiączne ram iony do nieba, puste” . Ta listopadow a aura odpow iada nastrojowi bohatera i nastrojowi całego utworu. W Panu Tadeuszu przyroda także w pływ ała na nastrój bohaterów . Letnią pogodę, ow ocujące drzew a, dojrzew ające w arzyw a zastępują „drzew a szare” i zgniłe liście kojarzące się z rozkładem , destrukcją. O ile w Panu Tadeuszu natura w spółgra z optym istyczną w ym ow ą utworu, o tyle w Pani Z osi potęguje ona przygnębiający nastrój panujący w większej części poem atu. To je st św iadom e skontrastow anie m otywów. W innych okolicznościach bow iem toczy się akcja utw oru M akow ieckiego: po definityw nej klęsce Napoleona, po śm ierci księcia Józefa Poniatow skiego, podczas odwrotu wojsk francuskich spod Lipska. W tych w ydarzeniach uczestniczył Hrabia, który zdaje z nich spraw ę Sędziem u, pierw szem u napotkanem u w sm utnym Soplicow ie człow iekow i:

Po czwartej szarży - wtedy - zjeżdżam ku Elsterze, Żołnierze, patrzę, niosą rotmistrza. Jak chusta Kula w płucach. Chciał m ów ić - krew sklejała usta. W skazał szkaplerz, uśmiechnął się i tak daleko

(10)

Zapatrzył, że oddech wstrzymał i już pow ieką N ie drgnął, nie odetchnął. W tem z sztabem pióropuszy K siążę Józef nadjeżdża, salutuje, ruszy...

Za godzinę był z nim tam. L ecz Tadeusz pierwszy.

K rew ny H oreszków przyjeżdża do Soplicow a z konkretnym zadaniem , do w ypełnienia którego zobow iązał go przed śm iercią Tadeusz: m usi oddać Zosi szkaplerzyk podarow any narzeczonem u w dniu rozstania. Przybysz nie m a pew ­ ności, czy pow inien tę „kom unię” zostaw ić w Soplicow ie. Nie dlatego, że nie znajduje Zosi we dworze. Spotyka się z nią nawet, a wcześniej w ydaje o niej ironiczną opinię:

O polska Penelopo! Wierna H eloizo!

K obieto-Polsko! Ty znasz lekarstwa od zgryzot. M łoda żonko Saka...

Tak, Z osia je st żoną Saka D obrzyńskiego, niebaw em będzie m atką jego dziecka. T ego m ałżeństw a, będącego, w edług przybysza, dow odem na niew ier­ ność Zosi, H rabia nie może kobiecie darować.

Sak je st faktycznym gospodarzem Soplicowa, a H rabia rozpoznaje w nim żołnierza, który uratow ał mu życie podczas bitwy nad B erezyną. Sw oje zaan­ gażow anie w walkę Dobrzyński przypłacił utratą ręki. Piętno wydarzeń także odcisnęło się na jeg o psychice. N ie jest ju ż beztroskim m łodzieńcem , choć pozostał prostym żołnierzem . M a św iadom ość, że serce Zosi posiadł daw no kto inny i zgadza się, by jego naturalny syn był duchow ym potom kiem Tadeusza.

W szyscy m ężczyźni w poem acie M akow ieckiego są w jakiś sposób ułomni: H rabia - św iadom y beznadziejności sytuacji i swego em igracyjnego losu; Sędzia - stary i zniedołężniały; Sak - ciągle gotowy do walki, lecz trw ale okaleczony. W 1818 roku w Soplicow ie spotykają się m ężczyźni kalecy pod w zględem fizycznym lub psychicznym . Jest tam tylko jed n a osoba, która ma siłę dźw igać w ielki ciężar spoczyw ający na jej barkach. Tą osobą jest Z o sia10.

Zosia w utworze Makowieckiego to kobieta, która - choć młoda - wiele przecierpiała, wie, jak smakują łzy, których powodem było także małżeństwo za­ warte po długich namowach Sędziego, a postrzegane powszechnie jako mezalians. Hrabia zapewne nie był pierwszym, który zaprzeczył Zosinej niewinności. O tym, że zaprzeczył niesłusznie, przekona się w czasie wieczerzy i bezpośrednio przed swym wyjazdem, kiedy zostanie sam na sam z młodą kobietą. Tytułowa bohaterka jest gospodynią prowadzącą dom, ale wielość obowiązków nie powoduje zaniedbań w jej edukacji kulturalnej. Tylko ona potrafi dotrzymać Hrabiemu kroku w kon­ wersacji, zna się na sztuce, na poezji, cytuje patriotyczne wiersze gościa. Dowodzi też, że nie zapomniała o Tadeuszu: pyta o okoliczności jego śmierci, o jego grób.

(11)

— 122 —

dziem u. G łów na bohaterka ukazuje mu się najpierw jako M atka B oska B olesna, której w izja jest przyw ołana przez „siedem m ieczy utkw ionych głęboko” . Ale zaraz potem w wizji tej pojaw iają się ram iona „otulające, kołyszące” , zapow ia­ dające m acierzyństw o, początek nowego życia, przezw yciężające ból i cierp ie­ nie. To sym boliczne zw ycięstw o daje nadzieję, jest rękojm ią dalszego rozw oju i trwania. Postać Zosi w yznacza więc przyszłość, tylko ona zdolna jest do uniesienia ciężaru poświęceń:

w ydźw igać pow agę, nieść apoteozę Twarz w twarz w szystkim mrokom, potęgom i grozom Przyszłości i w ieczności...

W izja kobiety, która w oczach Sędziego przem ienia się w synkretyczny obraz M atki Boskiej C zęstochow skiej i M atki Boskiej O strobram skiej, kojarzy się - oczyw iście - z inw okacją Pana Tadeusza.

U tw ór M akow ieckiego jest hołdem złożonym polskim kobietom , które m ają udział nie tylko w biologicznej odm ow ie narodu, ale - przede w szystkim - podtrzym ują jeg o życie duchow e. Poem at jest zw łaszcza hołdem złożonym m atce autora - Zofii M akow ieckiej - o czym zresztą świadczy także dedykacja.

H rabia przybyw a jesienią 1818 roku do zupełnie odm ienionego Soplicow a. Z niepokojem w stępow ał w progi dom u, odgarniając z tw arzy „pajęczynę czasu” . Te progi były mu przecież dobrze znane, przyw oływ ały w iele drogich w sp o­ mnień. W szystko jednak zastał zm ienione: i dwór, i jeg o m ieszkańców . D latego konstatacja opuszczającego Soplicow o H rabiego jest pełna sm utku i m elancholii, tęsknoty za czasem , który bezpow rotnie minął.

*

Pan Tadeusz jest rów nież źródłem wielu pastiszów , parodii i traw estacji przekształcających znane z epopei sytuacje, postacie i wątki. Pod w zględem tem atycznym da się je podzielić - generalnie rzecz ujm ując - na trzy podsta­ w ow e grupy: utw ory o szeroko pojętej tem atyce obyczajow ej, wśród których oddzielny typ stanow ią fragm enty erotyczne czy naw et obsceniczne, w reszcie - utw ory o tem atyce politycznej. W szystkie one są m iarą niegasnącej po p u ­ larności Pana Tadeusza.

T raw estację K lem ensa Bąkow skiego, zatytułow aną Pan M ateusz, czyli ostatni zajazd na K leparzu, przypom niał w roku 1935 T adeusz S in k o 1 \ W edług niego utw ór został wydany w 1835 roku, jest więc jed ny m z pierw szych tego typu naśladow nictw epopei.

U tw ór B ąkow skiego jest historią konfliktu m iędzy „akadem ikam i” czyli studentam i, a zw olennikam i księdza B ulian a12. A utor odw ołuje się do fabuły

(12)

św iata przedstaw ionego w epopei, ale przede wszystkim prezentuje now ą rze­ czyw istość, now ych bohaterów Pana Tadeusza. Służący Jakub przypom ina G er­ w azego, starego K lucznika nakręcającego ciągle zegar w H oreszkow skim zamku:

nakręcił zegar, posłuchał czy tyka, i zadumany usiadł u stolika.

M yśl je g o w przeszłość kasyna ulata, w niedawne ow e, tak szczęśliw e lata, w szczęśliw e chw ile, gdy walk tu nie było i o stronnictwach nikomu się śniło...

Jednym z celów naw iązania do Pana Tadeusza jest tu podkreślenie lokal­ nego patriotyzm u i m anifestacja poczucia własnej wartości, charakterystycznego dla ów czesnych m ieszkańców Krakowa:

Tak to, szanow ni panowie m ieszczanie, Kochali Polskę zaw sze krakowianie, zaw sze p o św ięcić się byli gotow i, kędy szło o to, by pom óc krajowi. Tutaj K ościuszko powstanie ogłosił, tu Poniatowski pow stanie ogłosił, tutaj rozbitki, zbiegi zza kordonów chronili g ło w ę spod wrogich zagonów. Z aw sze na Kraków patrzą się rodacy, bo dla ojczyzny pierwsi Krakowiacy.

W Panu M ateuszu przypom ina się czas m iniony, w raca się z sentym entem do sytuacji i w ydarzeń przeszłych, m ając św iadom ość, że ten świat, ta rzeczy­ wistość, nieodw ołalnie odeszła

W inny sposób tem atykę obyczajow ą(?) podejm uje palinodia E razm a Piltza

i o

L ist Telim eny z tam tego św iata , która jest m onologiem bohaterki epopei M ic­ kiew icza, m onologiem - ja k mówi tytuł tego żartu literackiego - zza grobu. T elim ena w spom ina sw oje spotkanie z A dam em M ickiew iczem , którego osoba je st przedm iotem rozw ażań tej światowej dam y.

Oh, quil était gauche, il avance, il recule,

Il lève les yeux au ciel! Mon D ieu, que c ’était ridicule!14 A przy tym ten frak jakiegoś dziw nego pokroju,

K ołnierzyk przekręcony, już niższego stroju N ie pamiętam.

Dla Telimeny strój był podstawą oceny człowieka. Ale ciocia Zosi wypowiada się nie tylko o zewnętrznym wyglądzie poety. Jako światowa dama, znająca się

(13)

— 124 —

na w szystkich zagadnieniach, a ju ż na pew no - na literaturze, poddaje ocenie także dorobek tw órczy M ickiew icza:

Czem uż w ięc pan M ickiew icz, co dziś w P olsce słynie, N ie szukał sobie w zorów w M olierze, Rasynie i nie wiązał sw ych rym ów w nadsekwańskiej m ow ie? M ógł był sw e w ielkie myśli w piękną formę przelać. Któż czyta polskie wiersze? - chyba tylko czeladź.

O pinie o M ickiew iczu jak o poecie wileńskich pom yw aczek nie je st nowa. W utw orze Piltza je st ona ośm ieszona, tak naprawdę bow iem L ist Telimeny... je st panegirykiem na cześć M ickiew icza, zabaw ą literacką, ale także - pochw ałą

w ielkiego poety i jeg o w spaniałego dzieła.

Z zabaw ną m istyfikacją mamy do czynienia w przypadku obyczajow ej parodii Zdzisław a Kunstm ana. F ragm ent nadesłany przez autora do redakcji „A nteny” m a być kontynuacją... Pana Tadeusza Juliusza S ło w ackiego15. W w arstw ie fabularnej rzeczyw iście kontynuow any jest w ątek fragm entów gene- zyjskich, ale - oczyw iście - nie m a tu m owy o genezyjskim pojm ow aniu świata. A utor natom iast daje wyraz swoim zainteresow aniom m uzycznym , a także po­ kazuje przem iany obyczajów zw iązane z postępem technicznym . W N ieznanym rękopisie Juliusza Słow ackiego K unstm an zestaw ia elem enty now e z elem entam i pochodzącym i z Pana Tadeusza, form ułując w ten sposób wniosek o roli tradycji. S paja się ona w jedno ze w spółczesnością: Tadeusz Soplica w kontuszu tańczy slow -foxa tak, jak Podkom orzy tańczył poloneza:

Już slow -foxa czas zacząć, w ięc Tadeusz rusza I z lekka zarzuciw szy w yloty kontusza Począł ze Zosią tańczyć. Coraz to zapala S ię w tańcu, to zbliża się, to się znów oddala, W znosząc nogi, dygając zgiętym i kolany W lew o, to znowu w prawo tańczy na przemiany.

Z m iana poloneza na slow -foxa m a zobrazow ać przem ianę obyczaju. P o­ chw ała tradycji zaw arta w Panu Tadeuszu, pochw ała polskości została zm ieniona przez K unstm ana na pochw ałę postępu.

O ddzielną grupę naw iązań do Pana Tadeusza stanow ią utw ory o tem atyce erotycznej. Jednym z najbardziej popularnych są M rówki, czyli Spotkanie się P ana Tadeusza z Telimeną w św iątyni dum ania i zgoda ułatw iona za p o śred ­ nictw em m ró w ek16. Ten pastisz A ntoniego O rłow skiego rozpoczyna się obszer­ nym cytatem z epopei, z jej piątej księgi, kiedy w św iątyni dum ania właśnie Tadeusz, łapiąc m rówki, „usta trafem ku skroniom Telim eny zbliżył...” D la O rłow skiego m om ent ten jest okazją do kontynuacji - ju ż teraz - erotycznej opow ieści. Opis miłosnej zabaw y T adeusza z pragnącą rozkoszy i nienasyconą

(14)

T elim eną m ożliw y je st dzięki hiperbolizacji sygnałów odczytanych z dzieła M ickiew icza. T elim ena nie grzeszyła skrom nością, nie czuła też wstrętu do płci brzydszej, T adeusza zaś darzyła dużą sym patią. Chłopiec pragnął tow arzystw a kobiet, a zdarzyło mu się zaznajom ić dość blisko z taką, która „prócz dośw iad­ czenia, spryt i rozum m iała” . O rłow ski, zgodnie z zarysow anym w epopei p ier­ wow zorem , ukazuje Telim enę jako trochę dw ulicow ą kokietkę:

Sądzę, że w tajemnicy w szystko pan zachowa Z w łaszcza, że i czyn pański nieco był zuchwały. M ów ię to nie dlatego, by prawić morały, L ecz postąpić w ten sposób z kobietą uczciwą, M oże nieco zalotną, m iłą i wrażliwą,

T o niegodne, mój panie... Jednak w iek twój młody, Dzień gorący i mrówki, które do sw obody Szerokie dały pole, biorąc pod uwagę,

Przebaczam... Cóż mam robić?... Kto taką odw agę W obec damy okazał, jak to pan uczynił,

Ten jedyn ie w jej oczach zyskał, nie zawinił.

H um orystyczna autocharakterystyka Telim eny i pochw ała sw aw olnego m ło­ dziana ujaw niają cel pastiszu - zabawę literacką.

Do zm agań m iłosnych Telim eny i Tadeusza w świątyni dum ania naw iązuje fragm ent znany z wydań obiegow ych trzeciego rzędu, a zatytułow any M rów ki czyli grzybobrania ciąg dalszy (fantazyje na tem at „Pana T a deu sza ”). Ta za­ baw ka literacka jest zupełnie nieźle od strony techniki pisarskiej skonstruow ana, choć przez niektórych uznana być może za utw ór pornograficzny. W spom nienia Telim eny o niegdysiejszych przew agach m iłosnych, kiedy to - jak się dosadnie stw ierdza - „chętnie się puszczała na sposoby przeróżne, których m nogość zna­ ła...” przeplatają się z doznaniam i dostarczanym i jej przez Tadeusza. C hodzi - rzecz ja sn a - o zabaw ę literacką, o czym świadczy stylizow ane na m oralne pouczenie, żartobliw e zakończenie utworu:

Trwają tak połączeni, pełni wyczerpania; Jej uda z w isły martwo, głow a jej się słania, O czy jeszcz e zam glone, usta wpółotwarte, Któremi szepce cicho: „To w szystkiego warte...” Teraz im dobrze, błogo i spokojnie w duszach. Tak się na razie skończył romans Tadeusza, B o nie ma w ątpliw ości, że będą się znali I choćby z samych nudów będą się ciupciali. Z tego morał: że takie natury nakazy, By kobiecie dogodzić - to trzeba dwa razy. Morał drugi: że m iłość, gdy ma być udana, N ie pow inna być w szatę przesądów odziana.

(15)

— 126 —

Morał trzeci, czy m oże myśl płocha i zdrożna: Gdy nie ma nic lepszego, to i z ciotką można.

Anonim ow y autor Mrówek, czyli grzybobrania ciągu dalszego wolny jest od przesądów i nie uznaje w literaturze tem atów tabu.

Jednym z najpopularniejszych utw orów naw iązujących do Pana Tadeusza je st obsceniczny tekst przypisyw any A leksandrowi Fredrze, a nazyw any po­ w szechnie Trzynastą księgą „Pana T a deu sza". Nie w ydaje się m ożliw e, by autorem był hrabia Fredro, tekst bow iem jest dw udziestow ieczny. N apisany bardzo sprawnie, m oże być dziełem jednego z tych znakom itych poetów , którzy zajm ow ali się taką tw órczością, baw ili się parodiam i i pastiszam i dzieł w ielkich i uznanych, słusznie tw ierdząc, że wielkość zaw sze się obroni, a „brązow nicy” przyczyniają się tylko do skostnienia i stagnacji w literaturze.

U tw ór opow iada o nocy poślubnej Zosi i Tadeusza, o pokonyw aniu przez Zosię strachu przed spełnieniem m ałżeńskich obow iązków i o sposobach, które stosow ał Tadeusz, by Zosia przekonała się o szczęściu, jakie będzie jej udziałem . U dało mu się to - rzecz oczyw ista - wszak

Zosieńka oczęta zamknęła I tuląc się do niego pow oli zasnęła. I śniła o niezm iernych rozkoszach zam ęścia Których zazna przez lata m ałżeńskiego szczęścia.

Tekst opow iadający o nocy poślubnej Tadeusza i Zosi dopisuje do fabuły Pana Tadeusza jeszcze jeden epizod, autor w ykorzystuje w ydarzenia zaw arte w epopei i prow adzi sw oistą ich kontynuację. Nie chodzi tu o jakieś dopełnienie treści czy w ym ow y dzieła dziedziczonego, a - jak zw ykle byw a w takich przy­ padkach - o zabaw ę i spraw dzenie własnych um iejętności pisarskich.

W 1984 roku w „Poezji” Bohdan D rozdow ski opublikow ał tekst nazw any

1 H

przez niego Opuszczonym fragm entem „Pana T adeu sza”(?) . I tytuł, i sam utw ór trzeba uznać za żartobliw ą m istyfikację. Pastisz D rozdow skiego naw iązuje nie tylko do Pana Tadeusza, ale także do M rówek... O rłow skiego: Z osia w spo­ m ina tu m iłosne igraszki Telim eny i Tadeusza, których była przypadkow ym św iadkiem . W spom ina je i zazdrości Telim enie przeżytych rozkoszy. Jej m a­ rzenia o zdobyciu podobnych dośw iadczeń spełniają się: gdy ksiądz Robak snuje w zruszającą W ojskiego i Podkom orzego opow ieść o hańbie Targow icy, Z osia przeżyw a za spraw ą T adeusza m iłosne uniesienia. W tekście D rozdow skiego prow adzone są dw a wątki: polityczny i erotyczny. Bernardyn Robak rozm aw ia ze szlachtą, uśw iadam ia, przekonuje o konieczności przezw yciężenia złych cech i podjęcia walki. W ypow iedzi księdza przeplatają się z opisam i m iłosnych zm a­ gań Zosi i Tadeusza. Kwestie polityczne zdają się być tylko pretekstem do śm iałych i realistycznych scen erotycznych. Kiedy Tadeusz kończy Zosinego

(16)

„dziew ictw a tortury”, porów nuje swoje poczynania na tym polu do działań w o­ jennych:

W idzi się: twardą ręką wojsko w kupę zbierze i wrzeszcząc: „Na nich” śród szczęku i mętu roznosi wraże pułki, jak hym en, do szczętu!

To egzotyczne połączenie wskazuje w oczyw isty sposób na próbę naw iązania do patriotycznej tem atyki Pana Tadeusza (być m oże m iała to być m etoda u po­ dobnienia tekstu do utworu dziedziczonego). N adrzędnym jedn ak celem - ja k się w ydaje - była tu znów zabaw a literacka.

K olejną grupę naw iązań do Pana Tadeusza stanowią utwory podejmujące tematykę polityczną. Jedną z nich jest trawestacja Antoniego Orłowskiego pod tytułem Koncert Soplicy 18. A utor zachęca czytelników do bojkotu ekonom icznego Żydów . K oncert Soplicy naw iązuje oczyw iście do koncertu Jankiela którego wysłuchali bohaterow ie epopei podczas zaręczyn Zosi i Tadeusza. Jankiel grał patriotyczne pieśni i m elodie polskie. Ten koncert charakteryzuje go jak o Polaka, człow ieka zasym ilow anego z m iejscow ą ludnością. W trawestacji O rłow skiego Jankiel nie jest ju ż arendarzem , klientem Sędziego. Ten ostatni „u Jankiela służy za pisarza” , co ma oczyw iście uwłaczać godności Polaka i obrazow ać dom inację Żydów w Polsce.

Z asadniczą częścią traw estacji O rłow skiego jest opis koncertu. Soplica gra utwory naw iązujące do historii narodu żydow skiego. Jest „m ajufes w tonach pięknych i w olnych” , jest żydow ska piosenka tułacza opow iadająca o losach litw aków , je st w reszcie tryum falny „judeo-polonez” m ówiący o w yborach do czw artej dum y, w wyniku których wybrano przeciw nika R om ana D m ow skiego, żydow skiego robotnika Eugeniusza Jagieło.

U koronow aniem koncertu jest postulat ekonom icznego bojkotu Żydów („fałszyw y akord jak syk w ęża”). Tylko bojkot bow iem m oże ochronić „od zżydzenia Sopliców zaścianek”, który jest tu synonim em polskości.

Okolicznościowy, propagandowy i antysemicki charakter utworu Orłowskiego nie budzi wątpliwości. Przypisując poszczególnym postaciom znanym z epopei odmienne funkcje, autor zabrał głos w dyskusji dotyczącej aktualnej sytuacji poli­ tycznej. Powstał utwór wpisujący się w krąg literatury antysemickiej, w krąg tradycji kultywowanej - przede wszystkim - przez sympatyków narodowej demokracji. Koncert Soplicy m a dziś tylko znaczenie dokumentu oddającego w pewnym stopniu atmosferę czasu, w którym powstał. Pod względem walorów literackich daleko mu - chociażby do słynnych Mrówek... tego samego autora.

W śród naw iązań o charakterze politycznym zw racają uw agę niezw ykłą zajadłością cztery parodie H enryka H artena, które ukazały się w zbiorze utw orów

(17)

— 128 —

tegoż autora zatytułow anym Ojciec zadżum ionych i inne p a ro d ie19, a wydanym w 1930 roku.

W e w szystkich fragm entach najistotniejsze są zm iany leksykalne prow a­ dzące do w ytw orzenia pożądanego przez autora efektu:

O roku ów ! Kto ciebie w idział w naszym kraju, C iebie lud zw ie taniego rokiem urodzaju - Bebek - rokiem rozgrywki; w ciąż konserwa smaży O tobie bajdy - ciągle dyktaturę marzy.

(O roku 1929-ym )

U tw ór m a krytykow ać sanacyjnych polityków i ich dążenia, dlatego okre­ ślenia pozytyw ne z tekstu M ickiew icza zam ienia się na wyrazy o zabarw ieniu negatyw nym . Zam ierzenie autora je st jasne: skontrastow ać opis roku 1929 z opisem roku 1812.

K rytyką i ośm ieszeniem sanacyjnej polityki zajm uje się Harten także w pozostałych trzech parodiach. W e fragm entach Z księgi I (naw iązanie do Pod­ kom orzego uwag nad m odam i), Z księgi II (naw iązanie do opisu sadu), Z księgi III (naw iązanie do opisu w ieczerzy w zam ku) autor posługuje się podobnym sposobem dziedziczenia, przyśw ieca mu też podobny cel. Dow odem niech będzie opis politycznego „sadu” :

Tu konserwa, sędziw e schylając łysiny, Siedzi smętna i wskrzesza nieśw ieskie godziny, Tu, plącząc się w Jehanny puszystym warkoczu, W ysm ukły bek obraca na nią dwoje oczu, O w dzie podnosi kitę w ieniawa - (pić pora), - G dzieniegdzie otyłego widać brzuch prystora, Który od swej łodygi aż w Kas Chorych stronę W toczył się, jak grom, między pepesy czerwone.

Parodie H enryka Hartena, ja k większość utworów politycznych, służą doraźnem u celow i - krytycznej ocenie elit spraw ujących władzę w P olsce po roku 1926. By ten cel osiągnąć, autor zm ienia strukturę leksykalną tekstu d zie­ dziczonego, w prow adzając elem enty uaktualniające i negatyw nie w artościujące. Jego zam iarem jest także - rzecz oczyw ista - kształtow anie opinii publicznej.

T raw estacja K onstantego Ildefonsa G ałczyńskiego pt.: Teatrzyk Zielona G ęś

90

ma zaszczyt p rzed staw ić „Pana T adeusza” ma także w ym ow ę polityczną: naw iązuje do referendum 1946 roku. Osobam i biorącym i udział w przedstaw ieniu są G erw azy i Protazy. G ałczyński naw iązuje do sytuacji rozm ow y niedaw nych adw ersarzy po zaręczynach Zosi i Tadeusza. U M ickiew icza G erw azy rozpo­ czyna w ypow iedź dw ukrotnym „tak”, na co Protazy odpow iada tym sam ym . Owo „tak” pełni funkcję fatyczną, ale m ieści się w nim także zdziw ienie nie­

(18)

spodziew anym finałem zajazdu i kłótni. Inna jest funkcja „tak” w ypow iedzianego trzykrotnie przez K lucznika i W oźnego w utw orze z roku 1946. M usi się ono kojarzyć (a raczej - wówczas m usiało) z referendow ym hasłem . Gałczyński uaktualnia politycznie sens słów w ypow iadanych przez bohaterów , przedstaw ia­ jąc referendum jak o antidotum na w szelkie kłopoty:

W szakże były przykłady. Pamiętam procesy dziejow e, w których działy się gorsze ekscesy A referendum cały zakończyło kłopot.

G ałczyński ośm iesza przeciw ników nowej władzy, ludzi, którzy - jeg o zdaniem - nie rozum ieją „procesów dziejow ych” . M am y do czynienia z satyrą polityczną, utw orem propagandow ym i pełniącym funkcje agitacyjne.

*

N aw iązania do Pana Tadeusza w literaturze polskiej są bardzo różnorodne. K ontynuacje rozw ijają fabułę M ickiew iczow ską w ykorzystując rozm aite wątki, dziedziczą w ielkie dzieło, by polem izow ać z poglądam i w yrażonym i w epopei, z w idzeniem literatury w niej zaw artym {Pan Tadeusz Juliusza Słow ackiego), by uw ydatnić idee dem okratyczne ( W tym roku 1812-1813 Laskow skiego), by ukazać nieśm iertelność utworu M ickiew icza i „krzepić serca” w trudnej sytuacji historycznej (Złota Chorągiew Ligockiego), by ukazać rolę polskich kobiet w życiu narodu, oddając jednocześnie hołd własnej m atce (Pani Zosia M akow iec­ kiego). W arto zauw ażyć, że w wielu w ypadkach cel dziedziczenia determ ino­ wany jest sytuacją, w której kontynuacja powstaje. Ta zależność - w rzeczy samej oczyw ista i banalna - kształtuje w dużej mierze w iększość utw orów dziedziczących M ickiew iczow ską epopeję.

R óżnorodne są także środki, którymi posługują się poszczególni autorzy do osiągnięcia swoich celów: kontrast na usługach krytyki, ale także - na usłu­ gach uzupełnienia wym owy dzieła, w ykorzystanie wątku epizodycznego do zre­ alizow ania zam ierzonych przez autora celów ideologicznych, przejęcie poglądów autora poprzez próbę stw orzenia paralelnej akcji, którą przenosi się w czasie. Ta różnorodność jest w idoczna także w wielu parodiach, pastiszach i traw esta- cjach odw ołujących się do Pana Tadeusza. W iele z tych utw orów m a charakter okolicznościow y, a ich cel jest doraźny, obliczony na daną sytuację. D otyczy to m oże - przede w szystkim utw orów propagandow ych, politycznych, rzadziej obyczajow ych i erotycznych. W tych ostatnich na czoło w ysuw a się cel ludyczny - zw ykle są one po prostu znakom itą, choć często sw aw olną zabaw ą literacką.

(19)

— 130 —

P r z y p i s y

1 Fragmenty nawiązujące do P ana Tadeusza Adama M ickiew icza pow stały rów nolegle z IV rapsodem K róla-D ucha. O głoszono je - nie w całości - w poznańskiej „W arcie” z 1881 roku, nr 335. Potem rozmaite urywki drukowano w czasopism ach (m.in. „Tydzień”, 1901, nr 7) i w wydaniach zbiorow ych dzieł Słow ackiego

2 Zob. T. Grabowski, Juliusz Słowacki. Jego żyw ot i dzieła na tle w sp ó łczesn ej epoki, t. II, Kraków 1912, s. 250; M. Kridl, A ntagonizm w ieszczów , W arszawa 1925, s. 530; J. Kleiner,

Juliusz Słowacki, D zieje tw órczości t. IV /2, Warszawa 1927, s. 341-345; P. M ączew ski, „P an T a d eu sz” Juliusza Słow ackiego, „Kurier W arszawski” 1934, nr. 137; W. Floryan, Wstęp do „P an a T a d eu sza ” w: J. Słowacki, D zieła w szystkie, W rocłąw 1963, t. XIII.2, s. 321.

3 Zob. S. M akowski, „Pan T a d eu sz” Juliusza Słow ackiego, „Poezja” 1984, nr 11-12. 4 Na postać N apoleona szczególną uwagę zwraca Alina W itkowska. Zob. A. W itkowska,

Jak Słow acki p is a ł M ickiew icza w: Słow acki m istyczny, red. M. Janion, M. Żm igrodzka, W arszawa

1981, s. 274-276.

5 Zob. K. Laskowski, W tym roku 1812-1813, Warszawa 1914.

6 Istnieje przynajmniej jeden in wariant tej części. Zob. K. Laskowski, (EL) P o d Lipskiem , „W ieś i D w ór”, 1913, z. V i VI.

7 E. Ligocki, Z łota Chorągiew. „P ana Tadeusza c zę ść druga. 1830-1837, Londyn 1941. 8 E. Ligocki, S łow o wstępne autora w: Z łota C horągiew ..., dz.cyt.

9 T. M akow iecki, Pani Zosia, Toruń 1988.

10 Zob. także: J. Budkowska, „P an i Z o s ia ” Tadeusza M akow ieckiego (p ró b a in terpretacji), w: K sięga pam iątkow a ku czci K onrada G órskiego, Toruń 1967.

11 Zob. T. Sinko, Z apom niana p a ro d ia „P ana T a d eu sza ” sp rze d 5 0 lat „Kurier Literac- ko-naukowy” 1935, nr 4.

12 W edług Sinki fabuła trawestacji jest oparta na wydarzeniach autentycznych. Zob. T. Sinko, dz.cyt.

13 Zob. F. Hoesick, Adam M ickiew icz w felieton ach literackich, W arszawa 1934, s. 201. 14 Oh, quil... - o jaki był niezgrabny. Idzie, cofa się, podnosi oc?y w niebo. Mój B oże, jaki był zabawny.

15 Z. Kunstman, N ieznany rękopis Juliusza Słow ackiego, „Antena” 1937, nr 14.

16 A. Orłowski, M rówki, c zyli Spotkanie się p an a Tadeusza z Telimeną i zgoda ułatw ion a

za pośredn ictw em m rówek, „M uchy” 1915, nr 12.

17 Zob. O pu szczon y fra g m en t „P ana T a d eu sza ”(?) „Poezja” 1984, nr 11-12, s. 193-198. D o druku podał B. Drozdowski.

18 Zob. A. Orłowski, K oncert Soplicy w: E ncyklopedia humoru i sa ty ry polskiej, wyd. A. Orłowski, W arszawa 1914, t. I, s. 101-103.

19 Zob. H. S. Harten (Harvey), O jciec zadżum ionych i inne p a ro d ie polityczn e, W arszawa 1930, s. 13-17.

20 K.I. G ałczyński, Teatrzyk Zielona G ę ś ma za szczyt p rzed sta w ić „P a n a T a d eu sza ”, „Prze­ krój” 1946, nr 62.

Cytaty

Powiązane dokumenty

o u.a., wobec czego rozpoznanie słuszności uchwał tych organów nie podlega w łaściw ości sądów (art.. NRA odmówiła przeniesienia siedziby z powodu trybu życia

O ile § 1 i 2 m ają na myśli funkcjonariusza publicznego, który choć wiąże wy­ konywanie swych czynności służbowych z korzyścią, to jednak nie dopuszcza

Rewolucja Październikowa bowiem, uzbrojona w naukową teorię marksizmu o prawach rządzących rozwojem społecznym, a nadto pomna błędów rewolucji francuskiej, w

Najpierw czytam wiersz w tym celu, aby uświadomić so­ bie akcent logiczny, akcent zdania; następnie ustalam akcent je- dnozgłoskowców na podstaw ie ich ważności

Jakubowskiego i jego działalność n a jp ierw jako- dzielnego artylerzysty (teoretyka a potem praktyka podczas insurekcji 1794 r.) z czasem jeszcze dzielniejszego

Five SSC specimens with indentation damage were tested at the NASA Langley Research Center to study the evolution of damage under quasi-static and cyclic compression loads..

Type 3 (OViN 1) In the trip questionnaire is asked which modes are used, and in the case two different modes are reported that include a public transport mode,

nader omschreven door de Commissie voor de m.e.r., waarbij men bijvoorbeeld als object mdicator-soorten (korstmossen, zalmen, zeldzame soorten) kiest waarvan de overlevingskans