• Nie Znaleziono Wyników

Żydzi w czasie wojny - Czesław Maj - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żydzi w czasie wojny - Czesław Maj - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CZESŁAW MAJ

ur. 1923; Motycz

Miejsce i czas wydarzeń Motycz, II wojna światowa

Słowa kluczowe Motycz, Żydzi, Holocaust, Bełżyce, ukrywanie Żydów

Żydzi w czasie wojny

Aaa to byli, to, przeważnie chrześcijanie byli, ale było kilka rodzin Żydów też [w Motyczu]. Bo to byli sa, co saniami handlowali, byli tacy co krowami handlowali. Oni tam mieli, powiązane było, że tam Żydzi to mieli wszędzie wstęp. Coś sprzedać, kupić, załatwić, to oni to lubili. Tak. Ale że… ich niewiele było, tam chyba ze trzy rodziny w Motycu były. Tak, handlowali. Łoni mieli takie działki, ale wzięli o, i nie robili. [...] A to później to był rozkaz z, zejść się yyy do Bełżyc i przecież wystrzelali wszystko w Bełżycach, tam co apteka jest i, to, to był park, i tam był dół. To później po wojnie to chyba, to ekshumację robili i na kierkut wywieźli. Tam w Bełżycach jest kierkut, ten cmentarz żydowski.

[A tutaj nie próbowali ludzie jakoś ratować?] Noo, to niektórzy próbowali, ale to była taka odpowiedzialność, że w razie jak był Żyd się gdzieś zamieszał iii wykryli Niemcy, to budynki spalili i na Majdanek wszy, wszyscy szli. To tego, to był strach naprawdę.

Tu w Tomaszowicach było tak, że coś, u Pietraków, moi znajomi byli tam, kolega był, chłopak i też tam Żydzi uciekali gdzieś, Niemcy ich gonili. Wpadli tam do niego, coś tam było, to Niemcy przyszli, rozstrzelali cało rodzine. Na podwórku. Iii nie było, nie było gadania.

No cóż, to był jeden wróg, dla Żyda i dla Polaka to był jeden wróg przecież Niemiec.

Wiadomo. I niektórzy to z Żydami żyli, bo tu, jak mówię, było Żydów sadowników paru, Żydzi skupowali zboże, skupowali krowy, świ, te, świń to nie, tylko cielęta, gęsi, to mieli znajomość też. Ale później wojna mieszała ludzi. Tylko czy ich trzymać wtedy było? To ryzyko. Bo, jak mówię, tu w Józefinie też wpadli Niemcy to chyba ze czworo Żydów zastrzelili, a gospodarzy tych zabrali na Majdanek. I spalili mieszkanie.

Straszna odpowiedzialność była.

Bo pamiętam, do ojca przychodził tutaj Żyd nasz znajomy, co handlował, tego. I mówi: „Janie, ja przyjdę z ko, z żoną, z kobitą i chłopak mały mój i przetrzymajcie trzy tygodnie ich, to ja później sobie dam radę już”. No ale ojciec mówi: „Jak? Tu, na polach widać daleko. Przecież niech najadą Niemcy, to wiesz co to będzie”. -„Tobie

(2)

darmo nie będzie”. Ojciec mówi: „Ja nie chcę pieniędzy”. A przecież niektórzy to sądzili się nawet później po wojnie, że za dużo brali z nich, że to. To wojna, to mieszała ludzi.

Ooo, to później to już [Żydzi] wyglądali tak jak i Polacy, to. Z początku to te, jarmułki były, te – pejsy, te chałaty takie błyszczące, a później to tak aby… żeby przeżyć to wszystko szło. Tu w Józefinie to dziesięciu chyba, Niemcy najechali, to zastrzelili od razu i jedną kobietę. A jeden ucik, to później w nocy przyszli, było podejrzenie, że sołtys oskarżył – spalili sołtysa. I już. To, tak było źle, i tak źle.

Data i miejsce nagrania 2011-03-24, Motycz

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Rafał Czekaj

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

No i Grzesiek wtedy też przyjechał i on cały czas był z nami, tłumaczył, no i to był ten przegląd jakiś.. A no „Martwa natura” była grana

Ale miał w sobie coś takiego szlacheckiego, że nawet kiedy koszula była trochę taka nieuporządkowana, czy marynarka, ale to coś było takiego w nim eleganckiego. Jako mężczyzna,

Jak wiadomo było, co jest, to się pojechało, więc jakoś tam sobie poradzili, ale już byli spóźnieni sporo.. Normalnie nie wolno im było, oczywiście, jechać na miejsce, czyli

Nie było też gdzie zrobić mąki, aż na Boryszów jeździliśmy i kieratem tam się kręciło, żeby trochę mąki zrobić, bo tu we młynie nie wolno było.. A oni robili te swoje

I to trwało czasami bardzo długo, bo oni tak dobrze się matematyki widocznie nie uczyli, ale za każdym razem mieli jakiś błąd i ponieważ to był błąd, brakowało im jednej,

I ja wpadłam do tej dziury i o mało nie utonęłam w tym gównie, przepraszam za wyrażenie, ale ja złapałam się w odpowiednim czasie jeszcze i chwyciłam to, że połowa mego

[Mimo to] dwa, trzy razy do roku jeździłem tam i w miarę możliwości na tyle, na ile można było, żeśmy z synem ten teren porządkowali. Z każdego roku

Spytałam się pani Pięciukowej: „Dlaczego tak jest?”, „No”, mówi, „Oni nie ratują tych co są słabi tylko dożywiają i dbają o tych co są mocniejsi w zdrowiu.”.. Także