• Nie Znaleziono Wyników

"Zmęczeni fabułą : narracje osobiste w prozie po 1976 roku", Jerzy Kandziora, Wrocław-Warszawa-Kraków 1993 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Zmęczeni fabułą : narracje osobiste w prozie po 1976 roku", Jerzy Kandziora, Wrocław-Warszawa-Kraków 1993 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Małgorzata Czermińska

"Zmęczeni fabułą : narracje osobiste

w prozie po 1976 roku", Jerzy

Kandziora,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1993 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 86/4, 190-194

(2)

190

R EC EN ZJE

A Henryk? Też wskazuje poza siebie:

Nie! Ja tu za nic nie jestem odpow iedzialny! Ja nie rozumiem własnych słów!

Ja nie panuję nad własnymi czy n a m i!19

W tekście Ślubu jest jeszcze wiele intertekstualnych gier z M akbetem i innymi dramatami Szekspira — M akbet i Ślub G om browicza są wszak utworam i na temat władzy, jakiej człowiek udziela sam sobie nad innymi. N ie m ogę ich tu, rzecz jasna, wszystkich analizować, ale kilka m otyw ów warto wymienić.

Fieguth przypuszcza, że w Ślubie „scena z Pandulfem przypom ina niektóre sceny ze Świętym Gwalbertem z Lilii Wenedy Słow ackiego” 20. Zapewne. Niemniej „kardynał P an d u lf’ był postacią historyczną, a G om brow icz „wypożyczył” ją z Szekspirowskiej kroniki Ż yc ie i śmierć króla Jana.

Także liczne m otywy Ślubu znajdują swe analogie w Henryku I V i Henryku V Szekspira (np. relacje Henryka z ojcem-królem przypominają relacje Henryka IV z Falstaffem, a m otyw „zdrady króla” w Ślubie zdaje się mieć swój pierwowzór w Henryku V; podobnie „plebejska” w ym owa ojca, matki i Pijaka ze Ślubu ma wiele analogii w dialogach Szekspirowskich — nawet „Henryś” jest zdrobnieniem Szekspi­ row skiego królewicza w Henryku IV). Slub jest dramatem szekspirowskim także w tym sensie, że przedstawia „historię rodzinną”, która jest równocześnie „historią dworską” i historią ludzkości w ogóle. A zakończenie? Czyż „czterech D ostojn ików ”, którzy stają iprzy W ładziu, nie przypom ina „czterech d ow ód ców ” podnoszących trupa Ham leta? A kondukt i marsz pogrzebowy, i m otyw słów, którymi nie m ożna normalnie m ówić? — czyż i u G om brow icza reszta nie jest „milczeniem”?

D o ść daleko odbiegłem od recenzowanej książki? Niezupełnie. To dzięki niej chce się po raz kolejny na nowo zagłębiać w G om brow iczow ski labirynt. Od wielu lat interpretacje Jana Błońskiego przemieniają przecież zam ilknięcia i milczenia, szepty i krzyki, furie i wrzaski G om brow iczow skich bohaterów w m owę pełną fascynujących znaczeń.

W łodzim ierz Bolecki

J e r z y K a n d z i o r a , ZM ĘC ZE N I FA B U Ł Ą . N ARRACJE O SO BISTE W P R O ­ ZIE PO 1976 R O K U . W rocław —Warszawa —K raków 1993. Zakład N arodow y im ienia O ssolińskich — W ydawnictwo Polskiej Akadem ii N auk, ss. 158, 2 nlb. „Rozprawy Literackie”. [T .] 71. K om itet Redakcyjny: M i c h a ł G ł o w i ń s k i (przewod­ niczący), M a r e k G u m k o w s k i (sekretarz), J a n i n a A b r a m o w s k a , A lin a K o w a l ­ c z y k o w a , P r z e m y s ł a w a M a t u s z e w s k a , A l e k s a n d r a O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a , E d w a r d P i e ś c i k o w s k i , R o m a n T a b o r s k i. Polska Akadem ia Nauk. K om itet N auk o Literaturze Polskiej.

Zręczna formuła w tytule książki Jerzego K andziory m ówi o zjawisku, które już utraciło w alor zaskakującej nowości, ale wciąż się rozwija. Badacze literatury na pewno nie są zm ęczeni pisaniem o „zm ęczonych fabułą” autorach „narracji osobistych”. Świeżym tego dow odem jest choćby książka Kazimierza Adam czyka o dziennikach Lechonia, G om brow icza i H erlinga-G rudzińskiego1, że nie wspom nim y o licznych publikacjach czasopiśm ienniczych.

19 G o m b r o w i c z , Ślub, s. 222. 20 F i e g u t h , op. cit., s. 27.

1 K. A d a m c z y k , Dziennik ja k o wyzwanie. Lechoń, Gom browicz, Herling-Grudziński. K raków 1994.

(3)

Bohaterami książki Jerzego Kandziory są trzej pisarze: Tadeusz Konwicki (przede wszystkim jako autor K alendarza i klepsydry, a następnie Wschodów i zachodów

księżyca oraz N ow ego Świata i okolic), Kazimierz Brandys (jako autor M iesięcy)

i W iktor W oroszylski (jako autor Literatury). Badacz wybiera i łączy w swej książce te teksty, poniew aż uważa je za należące do tej samej fali autobiografizmu, która wezbrała w polskiej prozie drugiej połow y lat siedemdziesiątych. W yróżnienie roku 1976 jako znaczącej cezury dziś już nie budzi wątpliwości. K andziora komentując umieszczenie tej daty w tytule swej książki powołuje się na swego nauczyciela i mistrza, Edwarda Balcerzana, który porów nał znaczenie roku 1976 dla literatury do przełomu w ro­ ku 1956. Przypom ina też wcześniejsze spostrzeżenia Stanisława Barańczaka, piszącego już w r. 1980 o cezurze periodyzacyjnej, jaka powstała wraz z utworzeniem się w kraju niezależnego obiegu literackiego. W porządku zainteresowania narracjami osobistym i m ożna by jednak spierać się o to, którą publikację należy uznać za sym boliczny początek wyraźnego przyboru fali autobiografizmu: czy dopiero wydanie K alendarza

i klepsydry (1976), czy np. już Fantomy Kuncewiczowej (1971).

Każdemu z autorów pośw ięcone jest jedno studium, tak więc na całość książki składają się trzy obszerne rozdziały, ujęte w ramę W prowadzenia i K ilku uwag

końcowych. N a pierwszy ogień idzie rozdział C zas kalendarza — czas paraboli. ( O cyklu autobiografii otw artych Tadeusza K on w ickiego). Badacz zaczyna od przedstawienia

dotychczasowej recepcji. Łatw o w takiej sytuacji napisać „stan badań” w postaci nudnej piły, na szczęście postępow anie Kandziory jest od tego najdalsze. Jego interpretacje tekstów krytycznych, nokautujących K onw ickiego z prawa i z lewa, odznaczają się zarów no temperamentem polem icznym, jak elegancją. Jest w jego w yw odach wyra­ zistość, wynikająca z własnej lektury książek K onw ickiego — wnikliwej, ale przepro­ wadzonej z pew nego dystansu. Sprzyja mu sytuacja obserwatora, który m oże spoglądać z pozycji już po przełom ie politycznym r. 1989 (książka została ukończona w r. 1991). Ten dystans pewnie był mu pom ocny w wydobywaniu uproszczeń wkradających się w teksty recenzentów reagujących na bieżąco, zarów no w Polsce gierkowskiej, Polsce stanu w ojennego, jak i w prasie emigracyjnej. Przekonywająco i wielostronnie ukazał Kandziora osobliw ość formuły autobiografii K onw ickiego jako prowokacji, której mechanizmy łączą tego pisarza przede wszystkim z G om browiczem i po części także z Witkacym.

Gdyby z tego punktu widzenia patrzeć na dzieje polskiego pisarstwa osobistego, można by rzeczywiście zgodzić się z Kandziorą i uznać rok wydania K alendarza

i klepsydry za punkt zwrotny. Trzeba by w ów czas jednak uwzględnić jeszcze inne

czynniki, którymi autor Zmęczonych fabułą już się nie zajmuje. N ależałoby m ianowicie zauważyć, że w pierwszej autobiograficznej książce K onw ickiego podjęty został pom ysł wypracowany przez G om brow icza w jego Dzienniku. Pom ysł ten polega na wyjściu poza alternatywę dotychczas znanych postaw autobiograficznych, tj. świadectwa i wyznania (nastawienia autobiografa na otaczający go świat lub na siebie samego), i znalezieniu drogi trzeciej, tj. przyjęciu postaw y prowokacji (nastawienia na czytelnika, któremu rzuca się wyzwanie). Pow stanie K alendarza i klepsydry, a następnie dalszych książek autobiograficznych K onw ickiego odjęło pom ysłow i G om brow icza charakter jednorazowej innowacji, ograniczonej m acierzystym kontekstem twórczości jej autora. Zaktualizowana została tkwiąca w tym pom yśle potencja rozwojowa tradycji literackiej, dająca początek nowem u nurtowi pisarstwa o so b isteg o 2.

Kandziora nie zajmuje się całym tym problemem, ale jego analiza odbioru „narracji osobistych” K onw ickiego, a następnie analiza ich poetyki doskonale potwierdzają h ipo­ tezę o trzecim typie postaw y autobiograficznej i roli K onw ickiego w jej utwierdzaniu. D la autora Zmęczonych fabułą ważniejsze jest znalezienie formuły opisującej niepow ta­

R EC E N Z JE

191

2 Zob. M. C z e r m i ń s k a , Autobiografia ja k o w yzw anie ( o „Dzienniku” G om brow icza). „Teksty Drugie” 1994, nr 1.

(4)

rzalność chw ytów K onwickiego. U znaje on, że to, co najistotniejsze dla autora

Kalendarza i klepsydry, to stworzenie a u t o b i o g r a f i i j a k o p a r a b o l i l u d z k i e g o

lo s u . Sens tego określenia wyjaśnia się bliżej w kontekście teoretycznego pomysłu dotyczącego istnienia dwu skrajnych m odeli paraboli autobiograficznej.

„Wariant pierwszy to całkow ite zrelatywizowanie własnego życiorysu wobec misji pisarza. [ ...] Tworzy się jakaś architektonika biografii, w której każdy obszar czy składnik życia pisarza pozostaje tak czy inaczej sfunkcjonalizowany wobec pisarstwa [...]. Wariant drugi to przewaga tendencji do prezentowania własnych dziejów jako ciągu zdarzeń suwerennych w obec profesji pisarskiej, jako »nagiej egzystencji«. W tym wariancie życiorys autora [ ...] staje się par excellence fabułą, [ ...] krok już dzieli taką sytuację od pełnej kreacji powieściowej” (s. 37). W tekstach K onw ickiego widzi autor konsekw entną realizację wariantu drugiego, a jako przykład pierwszego wariantu wymienia Zapiski bez da ty Przybosia.

Trudno się zgodzić z tym, że tylko drugi m odel autobiografii podatny jest na fabularyzację i m oże się zbliżać do powieści. W m oim przekonaniu pod tym względem nie ma żadnej różnicy między obu wariantami, tyle tylko, że odwołują się one do różnych m odeli powieściowych: ten drugi (i tu zgoda) zbliża się do fabuły opowiadającej po prostu o jakim ś ludzkim życiu, ale ten pierwszy też doskonale poddaje się upowieściowieniu, tyle że w myśl reguł „powieści o artyście”. Chyba trudno zaprzeczyć, że „Künstlerroman” ma swój wyraźny m odel gatunkowy i własną tradycję (sięgającą romantyzmu i tak znacząco podjętą przez Thom asa M anna, czyli właśnie tę, której Konwicki nie lubi, nic więc dziwnego, że sytuuje się na przeciwnym krańcu). Prawdę mówiąc, dobrze pasowałby tu również Brandys, z którym spotkam y się w następnym rozdziale recenzowanej książki, K andziora jednak już nie wraca do myśli o dwu wariantach autobiografii. U życie terminu „parabola” wydaje mi się pozbaw ione zarówno uzasadnień teoretycznoliterackich, jak i konsekwencji. Chyba równie dobrze (i równie niezobowiązująco) m ógłby autor m ówić o autobiograficznej „metaforze” lub „uogólnieniu”.

N ow ym i przekonywająco um otywowanym pom ysłem Kandziory wydaje mi się pokazanie, że „narracje osobiste” K onw ickiego dają obraz biografii m ieszkańca naszej części Europy jako biografii przełamanej, ale nie tak silnie przez wojnę (co dotychczas eksponow ali krytycy), jak przez stalinizm. Z analiz Kandziory wynika, że K onwicki, nie zawsze m ówiąc to wprost, właśnie doświadczenie lat pięćdziesiątych pokazuje jako coś, co utrwaliło szok poznawczy i moralny spow odow any przez wojnę, a losow i ludzi, którzy przez nie przeszli, nadało piętno nieusuwalne.

Rozszyfrowanie m echanizm ów perswazyjnych, którego dokonuje Kandziora w na­ stępnym rozdziale: R etoryka „M iesięcy” K azim ierza B randysa3, jest brawurowo i fine­ zyjnie przeprowadzonym zabiegiem interpretacyjnym. Chwilami badacz przybiera ton dem askatorsko-ironiczny, zresztą nie tylko wobec pisarza, ale i wobec kom plem en­ tujących go krytyków, w dyskusji z którymi idzie tak sam o zdecydowanie pod prąd jak w polem ikach z recenzentami K onwickiego; nigdy jednak nie pozwala sobie na to, by ów ton zdom inow ał kwestie merytoryczne. Unikając m oralistyczno-patriotycznej per­ spektywy, w której tkwiło wielu krytyków, autor stara się dociec, j a k Brandys pisze. Odnajduje u niego mechanizm y perswazyjne oddziaływania na czytelnika, odw ołujące się niekiedy do chw ytów właściwych sztuce popularnej, która stosuje na przemian gesty w ywyższania przedstawianego świata i gesty uwodzicielskiej poufałości narratora. Analizując strategie Brandysa w portretowaniu środowiska artystycznego W arszawy, pokazywaniu własnej pracy pisarskiej, kręgu lektur i obcow ania ze sztuką, a także w ątków zderzania się z trudami życia codziennego oraz dolegliwościam i w arunków politycznych, Kandziora pokazuje, jak zostają wprawione w ruch mechanizmy projekcji i identyfikacji (analogiczne do tych, które obserwowali badacze kultury masowej

192

R EC E N Z JE

(5)

odw ołujący się do Jungowskich kategorii). D ow odzi zatem, że w M iesiącach stosowana jest em ocjonalizacja oscylująca pom iędzy dwom a m elodram atycznym i wzorcami. N azy­ wa on je schem atam i „»nędzy uszczęśliwionej« (tj. czytelnika dopuszczonego do konfidencji z autorem)” i „»wielkości sponiewieranej« (tj. pisarza w stanie życiowych opresji)” (s. 81).

Z akończenie rozdziału przynosi wyw ażoną konkluzję, m ówiącą, że gra o czytelnika pow inna być dla badacza „nie jakim ś wstydliwym rewersem pisarstwa Brandysa, lecz rów nie jak treści dyskursywne — istotnym elementem analizy. Pisarstwo autora

M iesięcy [ ...] straci m oże nieco punktów w tabeli notow ań klasyków literatury polskiej,

lecz z całą pew nością stanie się zjawiskiem bardziej rzeczywistym, głębiej rozumianym, m ocniej zakorzenionym w tradycji niż wów czas, gdy trwać będzie spowite w nieprze­ jrzysty w oal arcydzieła” (s. 103).

Charakteryzując na początku rozdziału sytuację M iesięcy w obec wcześniejszej i/uasi-autobiograficznej prozy Brandysa i określając je jako całkow itą now ość w tej tw órczości z pow od u zerwania z kryptonim owaniem autora, badacz zapom niał o M ałej

księdze, wydanej w r. 1970, w której zerwanie z kryptonim owaniem już raz się dokonało.

Rozdział trzeci i ostatni nosi tytuł P oetycka formuła prozy autobiograficznej w „L iteratu rze” W iktora W oroszylskiego4. „Poetyckość prozy” jest tu obserwowana na poziom ie głębszym niż stylistyczny. Przede wszystkim narrator posiada cechy podm iotu lirycznego. W ystępuje w trzech rolach, które Kandziora określa jako świadka-uczest- nika, kom entatora i twórcę dzieła. Role te nie są stem atyzowane, badacz odnajduje ich istnienie na poziom ie organizacji wysłow ienia, jako swoiste ,języ k i” : odpow iednio ,jęz y k ” uczestnictwa, komentarza i metatekstu. We wszystkich tych trzech obszarach występuje organizacja językow a posunięta znacznie dalej, niż wymagałaby tego funkcja referencyjna. Nadorganizacja, nieustannie zdradzająca aktywność ,ja ” m ówiącego, typow a dla podm iotu liryki, przejawia się w kilku postaciach, a m ianowicie jako naruszanie norm składniowych, ograniczanie informatywności poprzez kryptonim owa­ nie realiów, wprowadzenie sekwencyjności epizodów w miejsce chronologii, wreszcie szczególne zastosow anie „cudzego słow a”. W szystkie te zjawiska wiążą się z niechęcią do fabularyzowania i z rozumieniem twórczości poetyckiej jako iluminacji.

D latego badacz polemizuje ze zdaniem Ryszarda N ycza dostrzegającego istnienie „subkodu p ow ieściow ego” w Literaturze, skądinąd respektującej pakt autobiograficzny. K andziora jest przekonany, że wchodzi tu w grę opozycja bardziej zasadnicza niż powieść —autobiografia, a m ianow icie opozycja: beletrystyka — poezja. Dopełnieniem interpretacji K andziory jest rekonstrukcja autorskiego image, którego obecność w L iteraturze badacz opisuje, dostrzegając złożon ość odcieni: „D zieło trudne w lekturze, poetycko w ieloznaczne, dozujące materię dokum entalną powściągliwie, jako budulec poetyckiej przypowieści, nie zaś jako impuls czytelniczych przygód deszyfratorskich. Czy jednak taka obecność autora w utworze, wyciszona i wycofana, uchylająca się od kreowania pisarskiego »ja« w obec literackiej widowni, nie jest także pewną formą autoprezentacji? [ ...] Jeśli ponadto uwzględnić fakt, że chodzi o autora, który wciąż silnie kojarzy się ze »strategią agitatora«, to postrzeganie Literatu ry jako podjętej w 1966 r. (data rozpoczęcia utworu) choćby m imowolnej repliki na tamto, stalinowskie,

image wydaje się uzasadnione” (s. 151).

Wybrane przez Kandziorę teksty nie są traktowane jako exempla ilustrujące ogólniejszą tendencję, choć kontekst pytań o literaturę dokum entu osobistego stale się pojawia. U tw ory każdego z pisarzy zostały dostrzeżone w swej indywidualności i sam oistności, brane są pod lupę osobno, z uwagą i powagą właściwą sztuce interpretacji. Procedury interpretacyjne stosow ane do poszczególnych tekstów łączą się też z postępow aniem właściwym historykowi literatury. W całej książce widać dosko­ nały warsztat: interpretacje precyzyjne i przenikliwe, w chodzą głęboko

R E C E N Z JE 1 9 3

4 Pierwsza wersja w: jw., 1992, z. 1.

(6)

w tekst i odsłaniają coś, czego wcześniej nie dostrzeżono. Autor umie skupić się na interpretacji immanentnej, dotknąć ważnego detalu, ale zawsze też panuje nad kontekstem. Sięga do innych dzieł analizowanego pisarza, do poświęconej mu literatury krytycznej. N iekiedy dotyka zagadnień czysto teoretycznych albo wchodzących w za­ kres poetyki historycznej.

Kandziora ma też dobrze rozwinięty zmysł historyczny. Om awiane przez niego książki nie zostają zawieszone w społecznej i historycznej próżni, niby wycinek preparatu oczyszczonego z przypadkowych powiązań. N ie zajmując się bynajmniej rekonstruowaniem „tła” (powojennej polskiej rzeczywistości, w której powstawały i o której traktowały analizowane „narracje osob iste”), badacz jednak daje do zrozumienia (niekiedy w przypisie, niekiedy drobną uwagą w tekście), że wie i pamięta o jego istnieniu.

Wydaje mi się to cennym „skutkiem ubocznym ” interpretacji przeprowadzonych przez Kandziorę i dlatego trochę żałuję, że nie zdecydow ał się na inną kolejność rozdziałów. W olałabym widzieć L iteraturę na drugim miejscu, a om ówienie M iesięcy na końcu sekwencji. To uwyraźniłoby ukryty nurt m yślenia historycznego. Właściwie powinno też wynikać logicznie z decyzji periodyzacyjnej, sygnalizowanej od razu w tytule: „po 1976 roku”. Chyba że autor tego właśnie chciał uniknąć, świadom, iż nie będzie zmierzał do oglądu wszystkich „narracji osobistych”, które powstały po tej dacie. N atom iast te wycinki, które wybrał, pokazał znakomicie.

M ałgorzata Czermińska

1 9 4 R EC EN ZJE

T e r e s a D o b r z y ń s k a , M Ó W IĄ C P R Z E N O Ś N IE ... ST U D IA O M E TA ­ FORZE. Warszawa 1994. Instytut Badań Literackich — W ydawnictwo, ss. 158, 2 nlb. Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii N auk.

Od lat ponad 20 z podziwu godną konsekwencją buduje Teresa D obrzyńska teorię lokującą zjawisko metafory w obrębie pragmatyki językowej; podstaw ow e etapy formowania tej koncepcji są czasow o mniej więcej jednakow e, a zamykają je dwie książki opublikowane w odstępie 10-letnim — M etafora z 1984 r. i M ów iąc p rze­

nośnie... z końca ubiegłego roku. Obie pozycje m ożna czytać razem, traktując drugą

jako rozwinięcie i dopełnienie w ątków m yślowych zawartych w pierwszej: taką łączną lekturę dyktują także względy formalne, są to bowiem książki gatunkow o różne, z których pierwsza ma charakter opracow ania monograficznego (encyklopedycznego), druga — luźno skom ponow anego zbioru studiów. Oryginalna propozycja teoretyczna (a o taką tu idzie) ma jednak to do siebie, że jest łatwa do uchwycenia i w opasłym tomie, i w kilkunastostronicowym artykule; jej głów ne kontury są rozpoznawalne zarówno tam, gdzie konwencja ujęcia m onograficznego narzuca autorce potrzebę szerokiego uwzględnienia cudzych poglądów (stanu badań), jak i tam gdzie forma wypowiedzi (cykl artykułów) częściow o zwalnia z tego rodzaju obowiązku, pozwalając silniej eksponow ać własny punkt widzenia. Jest rzeczą zrozumiałą, że w dzisiejszym pisaniu o metaforze, poddanym ciśnieniu 2500 lat tradycji badawczej, nie m ożna pozwolić sobie na luksus ignorowania cudzych opcji. D latego D obrzyńska w sp o­ mnianymi książkami chce, każdą w inny sposób, sprostać dwu zadaniom: skonstruow ać pragmatyczny model „komunikacji metaforycznej” i dać zarazem rzetelną informację o wielokierunkowości współczesnych poszukiw ań zogniskow anych na przenośnych użyciach języka. W M etaforze były to niewątpliwie zadania równorzędne: niemal na każdej stronicy myśl autorki sąsiaduje tu z poglądam i innych badaczy, referowanymi bądź polemicznie, bądź w trybie przywoływania wątków zbieżnych z prezentowanym w książce ujęciem; w M ów iąc przenośnie... proporcja wyraźnie się zmienia: składniki myślowo „obce” stają się w tym tom ie tylko rodzajem niezbędnej ramy, która służy autorce do zadem onstrowania własnej konstrukcji teoretycznej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Autorka, odwołując się do przykładu Balladyny Juliusza Słowackiego, starała się ustalić, jak działa tekst, czyli odsłonić, które z jego różnych aspektów są lub mogą

Gęstość właściwa wierzchnich poziomów genetycznych wzrasta od 2,56 lometryczny, ale również analiza składu mineralnego. Gęstość właściwa poszczególnych frakcji

realizować swoje zadania zgodnie ze zobowiązaniami podjętymi w ramach Procesu Stabi- lizacji i Stowarzyszenia z Unią Europejską, zwłaszcza w zakresie dotyczącym walki

VOLUME IV - ARCTIC/POLAR TECHNOLOGY Arctic Structures, Operations, and Analysis Applied Ice Mechanics.. Properties, Mechanics, and Analysis of Frozen Soil

Observed differences between the frequency comb distance measurement, based on spectral interferometry and the counting laser interferometer.. The error bars indicate twice

In the field of environmental psychology, pleasure, arousal and dominance are conceived as three basic dimensions of emotional responses that indicate peoples’ state of

W łaśnie w tych dniach przysłał nam Profesor ostatnie swoje dzieło, którego sam tytuł mówi już wiele: „Pour relever les défis du m onde m oderne.. L’enseignem