• Nie Znaleziono Wyników

STAN OBECNY ZAGADNIENIA WZRUSZEŃ.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "STAN OBECNY ZAGADNIENIA WZRUSZEŃ."

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

jsr*}. i ( i 4 9 i ) . W arszaw a, d nia 1 sty cznia 1911 r. Tom X X X .

TYGODNIK P 0 P U L IW , POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECH ŚW IATA".

W Warszawie: ro c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową ro c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R ed ak cy i „ W s z e c h św ia ta " i we w sz y stk ic h k s ię g a r­

niach w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p rz y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ieczo rem w lo k alu re d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A Jsn>. 37. T e le fo n u 83-14.

ST AN O B E C N Y ZAGADNIENIA WZRUSZEŃ.

W zruszenie p r z e d s ta w ia je d n o z n a j ­ częściej p o strz e g a n y c h przez n a s zjaw isk biologicznych: j e s t ono zarazem z ja w is­

kiem pierwszorzędnego znaczenia zaró­

wno pod względem społecznym i m oral­

nym , j a k i z p u n k t u w idzenia przyrod­

niczego, wiąże się bowiem ściśle z b u ­ dową i funk cy ono w an iem zarówno u s tr o ­ j u czującego osobnika, j a k i środow iska, w którem ten osobnik przebyw a. Dziś j e s t rzeczą pow szechnie znaną, j a k wiel­

ki w pływ n a s ta n naszej zdolności wzru­

szeń w y w ie ra rozwój lub zanik rozm a­

ity c h gruczołów tak ich j a k j ą d r a , j a j n i ­ ki, gruczoł ta rc z y k o w y i t. p., w a d y w ro­

dzone lub c’noroby mózgu, s ta n organów traw ien ia, z a b u rz e n ia w układzie k r ą ż e ­ nia, o d dych an ia, w ydzielniczym i t. p.

Podo bnież zm iany atm osferyczne, stan te r m o m e tr u i b a rom e tru, stopień w ilgot­

ności pow ietrza, napięcie e lektryczności w ś ro d o w is k u —słowem, w sz y stk ie c z y n ­ niki Oddziaływające n a ustrój fizyologi-

czny-^-znajdują swój oddźwięk w sferze

naszych wzruszeń. Pomimo oczyw istości powyższych faktów, n a u k a od niedaw na dopiero zwróciła uw agę na podścielisko fizyologiczne naszy ch stanów wzruszenia.

D aw niejsi badacze zajmowali się w y łą c z ­ nie s ta n a m i psychicznem i we w z ru sze ­ niu, uw a ż a ją c je g o elem enty fizyologicz­

ne za w tórne, następcze lub n a w e t z u ­ pełnie niezależne od stanów psy c h ic z ­ nych. Tak, n aprzykład , H e r b a rt uważa wzruszenie za w ypadk ow ą spółistn ien ia w um yśle zgodnych ze sobą lub z w a l­

czających się czuć lub wyobrażeń. W z ru ­ sz e n ie —w edług n ie g o — je s tto bezpośred­

nia świadomość chwilowego wzmożenia się lub u p a d k u działalności psychicznej, s ta n u swobodnego lub otam ow anego n a ­ pięcia e n e rg ii psychicznej. W zruszenie nie j e s t stanem sam oistnym , lecz z a ­ wdzięcza swój b y t stano m i n te le k tu a l­

nym. S ta no w i coś n a k s z ta łt a k o rd u m u ­ zycznego lub dysonansu, które, aczkol­

wiek różnią się od dźwięków, niemniej nie istnieją jako s ta n y samodzielne, lecz tylko j a k o w yraz zgodności łub przeciw- staw ności ty c h ostatnich. N ahlo w sk y zmodyfikował teoryę H erbarta, w p ro w a ­ dzając tak zwane czucia zaakcentow ane;

czyniąc j e d n a k to ustępstw o na korzyść

(2)

w s z e c h s w i a t

biologii, nie u trz y m a ł się k o n s e k w e n tn ie n a z a ję te m stan ow isku . W u n d t, p r z y j­

m u ją c za e le m e n t św iad o m o ści czucie, uw aża z a b arw ie n ie a fektow e za jeg o ce­

chę, pod o bnie j a k j a k o ś ć i natężenie.

W e d łu g W u n d ta k a ż d y dźwięk, b a rw a p o s ia d a ją sw o is ty ton afe k to w y . W z ru szenie b yłoby s y n te z ą ty c h e lem entów afekto w y ch. W s z y s tk ie te teorye, acz­

k o lw iek ró żniące się od siebie, m a ją tę cechę wspólną, że nie u w zg lęd n iają w s w y c h b a d a n ia c h s tr o n y fizyologicznej s ta n ó w w zru szen ia. Dziś ju ż zresztą n a ­ leżą one do h isto ry i, rozwój bow iem n a ­ u k i s tw ie rd z ił niezbicie, że b adanie w z r u ­ szeń bez zw iązku ich z p o d k ład em ana- tom o - fizyologicznym j e s t b u do w lą bez fu nd am entów , k tó ra z a p ad a się pod w ła ­ s n y m ciężarem. W z ru s z e n ie j e s t je d n e m z n a jb a rd zie j złożonych i zaw iłych od­

d ziały w ań na p o d n ie ty naszego u stro ju , należy więc do zjaw isk psycho - fizyolo- gicznych i j a k o ta k ie p ow inno być t r a k ­ towane. T ylko u w z g lę d n ia ją c je g o pod­

kład flzyologiczny. m ożem y oprzeć nasze b a d a n ia n a p e w n y m g r u n c ie d o św ia d c z e ­ nia i u n ik n ą ć b e z p ło d n y c h spekulacyj.

W obecnej rozprawrce p o s ta r a m y się p rze d s taw ić stan dzisiejszy z a g ad n ie n ia wzruszeń, p o m ijają c całkow icie h isto ry ę p rze d m io tu . Dla u n ik n ię c ia g m a t w a n i ­ ny, j a k a pa nu je u w ielu badaczów z p o ­ wodu b r a k u definicyi t e r m in u „ w z ru sz e ­ nie" p o s ta r a m y się p rze d e w s z y s tk ie m określić, co ro zu m iem y przez to pojęcie.

P rz e d te m j e d n a k zazn aczy ć m usim y, że is tn ie ją dwie k a te g o r y e s ta n ó w w z ru s ze ­ nia: w zru szen ia chwilow e, k r ó tk o trw a łe , m ające c h a r a k te r m niej lub bardziej wy- | buchow y, t a k zw ane w z ru sze n ia -w strzą - sy i w zruszenia stałe, d łu g o tr w a łe - wzru- szenia-uczucia. Te o s ta tn ie zresztą, z w y ­ j ą t k i e m p rzy p a d k ó w ściśle patologicz- I

nych, nie są n ig d y s ta n a m i ciągłemi, w y s tę p u ją c e m i wciąż z j e d n a k o w e m na- i pięciem bez k ró ts z y c h lub dłuższych p rze rw i sp adków , lecz raczej szeregiem w zru szeń chw ilow ych o je d n a k o w e j tona- cyi ustrojo w o -afe k to w e j, przedzielonych chw ila m i w zględnego spokoju. Spokój ów w praw dzie nie sp ad a do poziomu, na k tó ry m p rz e b y w a u stró j biologiczny czło-

j

w ie k a nie podlegającego uczuciu, gdyż p o w tarzające się w k ró tk ic h odstępach po sobie w zruszenia - w s trz ą s y p o z o s ta ­ w ia ją ślad u ta jo n y w organizm ie nie po­

z w alający mu powrócić całkowicie do norm y, niem niej j e d n a k w p orów naniu z napięciem zjaw isk, w y stęp ujących w chw ilach w z ru sze n ia -w strzą su , s ta n o ­ wi pewien odpoczynek. Bądźcobądź n a ­ w e t w ch w ilach owego w zględnego spo­

koju ustrój posiada w iększą pobudliw ość afektow ą w zględem danego uczucia, p r z e d s ta w ia on j a k b y s u b s ta n c y ę w y b u ­ c how ą zapalającą się od lada iskry.

Z tego, cośmy powiedzieli wyżej, w yn i­

ka, ■ że pom iędzy w zruszeniam i krótko- a dług o-trw ałem i zachodzą tylko różnice ilościowe, a przeto analiza je d n e j z tych k a te g o ry j zjaw isk da n a m w przybliże­

niu obraz i drugiej. W obecnym a r t y ­ kule zwrócim y g łó w n ą u w a g ę n a wzru- szenie-w strząs, nie zrzekając się je d n a k w ycieczek w dziedzinę uczuć, skoro tego zajdzie potrzeba dla u w y p u k le n ia w y ­ k ładu.

W z ru s z e n ie -w s trz ą s sta n o w i splot psy- chofizyologiczny, w k tó ry m d ro g ą a n a li­

zy można wydzielić na s tę p u jąc e pier­

w iastki składow e: 1) s ta n afe k to w y m a­

j ą c y cechę przy je m n o śc i lub przykrości, uw ażan y często za samo wzruszenie, w rze c z y w isto śc i zaś sta n o w ią c y je d y n ie je g o p ie rw ia s te k podmiotowy; 2) stany in te le k tu a ln e , ta k ie j a k postrzeżenia, w y ­ obrażenia, idee, u w a ż a n e zw ykle za p rzy ­ czynę w zruszenia; 3) z ja w is k a fizyologi- czne — zm iany w fu nk cya c h naszego u stroju , uchodzące za s k u tk i wzruszenia.

K ażda z ty c h trzech k a te g o ry j zjaw isk w odpowiednich w a r u n k a c h może być prim um m ovens dwu inn ych, zespolo­

n y ch z nią, i w yw oływ ać p ow stanie owe­

go splotu, k tó ry n a z w a liś m y w z ru sze ­ niem; nie może więc być m owy w d a ­ nym p r z y p a d k u o stałej przyezynow ości pomiędzy niemi, lecz raczej o spółistnie niu. Zm iany fizyologiczne, w y stępu jące we w zruszeniu, z n a jd u ją oddźw ięk we w s z y s tk ic h je g o funk cyach. W dziedzi­

nie ru ch u pojaw ia się sk u rc z m ięśni z a ­

równo dowolnych, j a k i gładkich, albo

ich zwolnienie, pow odujące szereg* t a ­

(3)

JMa 1 W SZ E C H SW IA T 3

kich zjawisk, j a k m im ika tw a rz y , ru ch y kończyn, chwilowe u nieruc ho m ie n ie ca­

łego ciała lub gw ałtow n e ru ch y ucieczki, wzm ożenie lub upośledzenie r u c h u r o ­ baczkow ego kiszek, skurcz lub rozluź­

nienie zw ieraczy i t. p.; w dziedzinie wydzielniczej: wzmożenie lub upośledze­

nie w ydzielania soku żołądkowego, k i­

szek, gruczołów i t. p.; w dziedzinie k r ą ­ żenia: zm iany w akcyi serca, ciśnieniu krw i, napięciu ś cian ek naczyń i t. p.;

w dziedzinie oddychania: przyśpieszenie lub zwolnienie oddychania, zm iany w j e ­ go rytm ie , duszność, z a trzy m a n ie odde­

chu i t. p.; w dziedzinie czuciowości za­

rów no poszczególnych zmysłów j a k i ogólnej t. zw. cenestezyi: znieczulenie, nadczułość, rozm aitego rodzaju pareste- zye i t. p.; wreszcie w dziedzinie prze­

m ian y materyi: wzmożenie lub upośle­

dzenie u tle n ia n ia tk a n e k oraz w y tw a rz a ­ nie się n iep raw idło w y ch p ro d u k tó w w y­

m iany. Nie będziemy cytow ali p r z y k ła ­ dów: są one aż n a d to znane badaczom, powiemy tylko, że wszystkie owe zmia­

ny w f u n k c y a c h flzyologicznych uw ido­

cz n ia ją się najw y ra ź n ie j we w z ru s z e ­ niach patologicznych, w y s tę p u ją c y c h w cho ro bach u m y sło w ych , k tó re jak o n a jb a rd zie j in te n s y w n e i długotrw ałe s ta n o w ią najlepszy m ate ry a ł dla podob­

n y c h badań. G. D um as w swej ro zp ra ­ wie „La tris te s s e e t la j o ie “ zebrał wiele faktów7 z tej dziedziny, do niej więc od­

s y ła m y ciekawych.

Zanim p rzy s tą p im y do analizy w z ru ­ szeń, m usim y wspom nieć w k ilk u sło­

w ach o m etodach ich b a d a n ia oraz źró­

dłach, z k tó ry c h czerpiem y m ateryał.

W e wszelkich dociekaniach n au k o w ych n a jp e w n ie js z ą m etodą badań j e s t e k spe­

r y m e n t, pozwala n a m bowiem usunąć z ja w is k a dodatkow e, zaciem niające ob- s e rw a c y ę i po strzeg ać zjaw isko uprosz­

czone, z n a jd u jąc e się w w a ru n k a c h do­

k ładnie znanych. Metoda doświadczalna j e d n a k w z a sto so w a n iu do sfery w z ru ­

szenia n a p o ty k a d p tych czas wiele t r u ­ dności i używana j e s t w zakresie o g ra ­ niczonym w zastosow aniu głównie do w zru szeń n a jp ro stsz y c h . Z konieczności przeto posługiw ać się obecnie musimy

także i in n e m i m eto d am i takiem i, j a k bezpośrednia obserw acya sta n ó w w z r u ­ szenia n orm alnych i patologicznych, d a ­ ne historyczne, s k ry sta liz o w a n e w lite ­ ra tu rz e i podan iach oraz m eto da porów ­ nawcza w zruszeń ludzkich ze w z ru s ze ­ niami najbardziej zbliżonych zw ierząt.

Szczególniejszą w arto ść dla badacza w zru szeń m a również m etodyczna o b s e r ­ w a c y a *roz woj u niem ow ląt i wogóle dzie­

ci, u nich bowiem znajd ujem y znacznie uproszczone s to s u n k i psychiczne przez to, że in te le k t w ich życiu w yw iera w pływ m inim alny, ty m c z ase m in s t y n k t y i związane z niemi ściśle w zruszenia m ają znaczenie naczelne. J e d n a k ż e , z po­

wodu trudności p oro zu m iew an ia się z dziećmi, wnioskowanie n a p o ty k a tu większe niż gdzieindziej przeszkody i w y ­ m ag a szczególnych ostrożności. To sa ­ mo mniej więcej można powiedzieć o b a ­ daniach, przep row adzan ych n a d ludam i pierw otnem i, k tó ry c h um ysłow ość z w ie­

lu względów podobna j e s t do umysłowo- ści dziecka.

Co dotyczę genezy wzruszeń, to za­

gadnienie to, j a k wogóle dotyczące po­

chodzenia, należy do najtru d niejszych.

A czkolwiek i tutaj antropologia, etn o lo ­ gia, a szczególniej psychologia zw ierząt m ogą nam oddać p ew ne usługi, niem niej w dziedzinie tej, bardziej niż gdzieindziej, skazani j e s t e ś m y na dopełnianie braku d a n y c h fakty cznych przez wnioskowanie spekulacyjne. Bądźcobądź w obecnym stan ie wiedzy niepodobna zaprzeczyć ge ­ netycznego związku wzruszeń z żądzami, k tó re ze swej s tr o n y wiążą się ściśle z in sty n k ta m i. Tem się tłum aczy znacze­

nie wzruszeń dla zachow ania osobnika i g a tu n k u oraz głęboki oddźwięk, ja k i z n a jd u ją one w całym naszym ustroju, a ja k ie g o nie mają, albo przynajm niej m ają w znacznie m niejszym stopniu s ta ­ ny in te le k tu a ln e . W e w zruszeniach sto­

sunkow o mniej złożonych, takich j a k strach , gniew, miłość w je j mniej skom ­ plikowanej postaci, doszukać się łatwo zw iązku z odpowiedniemi in sty n k tam i.

Tak s tr a c h — w e d łu g R i b o t a j e s t w z ru ­

szeniem obronnem i przeto z n a jd uje się

w zw iązku z in s t y n k t e m zachow ania

(4)

4 W SZEC H SW IA T JV« 1

osobnika, p odobnież gniew , j a k o w z ru ­ szenie napastnicze; pochodzenie miłości od i n s t y n k t u płciowego i je j związek z z a cho w an iem g a t u n k u rzu ca się w oczy samo przez się. Co dotyczę w zruszeń n a jw y ż sz y c h , złożonych, ta k ic h j a k reli­

gijne, m oralne, este ty cz n e , in te le k tu a ln e , to związek ich z in s t y n k t a m i nie j e s t n a tyle oczyw isty , niem niej j e d n a k i one o sta te cz n ie d ro g ą analizy spro w ad zić się d a ją do je d n e g o lub k ilk u i n s ty n k tó w p ierw o tn y c h .

Co do fizyologicznej s tr o n y w zruszeń, to p ierw sz ą próbę n a u k o w e g o jej w y t ł u ­ m aczen ia podjęli L an g e w D anii i J a ­ m es w A m e ry c e . D o ty ch czaso w i b a d a ­ cze sta n ó w w z rusze nia o g raniczali się w s w y c h w y w o d a ch do z ja w isk p sy c h i­

cznych we w zruszeniu, u w a ż a ją c zja w is­

k a flzyologiczne za d o d a tk o w e nie zaś zespolone n ie ro z erw aln ie z pierwszemi.

T a k j e d n a k nie j e s t: z ja w is k a u stro jo w e s p ó łistn ie ją stale we w zru szen iu ze s t a ­ nami psy ch iczn em i i badacz, k tó ry ich w swej teo ry i nie uwzględnia, nie u j m u ­ je całości m a te ry a łu , danego n a m w bez- p o ś re d n ie m dośw iadczeniu. L a n g e i J a ­ m es pierw si włączyli z ja w is k a u s tro jo w e do z a k re s u sw y ch b a d a ń i położyli na nie n a c isk w sw y c h w nioskach. L a n g e w swej b roszurze „ W z r u s z e n i a 11, ogłoszo­

nej poraź p ierw sz y po d u ń s k u w roku 1885, za zasad nicze z ja w is k a we w z r u ­ szeniu u w a ż a je g o p r z e ja w y flzyologicz­

ne. r W z ru s z e n ie — w e d łu g n i e g o — j e s t św iado m o ścią zm ian n aczynionerw o- w yc h ł) “. One są zja w isk iem istotnem zasadn iczem , s ta n zaś p syc hic z n y j e s t ty lk o ich odbiciem w św iadom ości. L a n ­ ge ogran icza z re s z tą s w ą te o ry ę do w z ru ­ szeń p ro stych , do k t ó r y c h zalicza: s m u ­ tek, radość, s tr a c h i gniew , o innych w spom ina tylko m im ochodem , nie z a ­ t r z y m u ją c się dłużej nad niem i i z a zn a ­ czając, że nie w s z y s tk ie z nich d a ją się z a w rz e ć w r a m a c h j e g o teoryi. Rozpa­

t r u j e szczegółowo po kolei p rze jaw y u s tro jo w e każdego z pow yższych c z te ­

rech w z ru sze ń i tw o rz y n a w e t sch em at, w edług którego: zm niejszenie in e rw a c y i m ięśni dowolnych -)- zwężenie naczyń odpow iada w zruszen iu s m u tk u , to samo + skurcz m ięśni g ład k ic h — w zruszeniu stra c h u , wzmożenie in erw a c y i dowolnej -)- rozszerzenie n aczy ń — radości, to sa­

mo -f- niezborność ru ch ó w — gniew ow i i t. d. T e o ry a n aczyn ioruch ow a w z r u ­ szeń nie może się ostać wobec zarzutów k ry ty k i, n a d a je bowiem zbyt wielkie z n a­

czenie jednej z kate g o ry j z ja w isk fizyo- lo g iczny ch w zruszenia z u szczerb kiem dla innych niem niej w ażnych. Sam L a n ­ ge z re sz tą uw aża j ą raczej za p ra w d o ­ podobną niż p ew n ą i z a strze g a się, że, n a w e t g d y b y została obalona, pozostanie n ie n a ru szo n e m je g o tw ierdzenie, że zja ­ w iska flzyologiczne sta n o w ią isto tn ą część w zruszenia 1). Co dotyczę m ec h a ­ nizmu sta n ó w w zruszenia, to — w ed ług L a n g e g o — s p rę ż y n ą puszczającą j e w ruch j e s t „czucie, które działa zw ykle za po­

ś re d n ic tw e m wspom nienia lub sk ojarze­

nia p o jęć “, bezpośrednim s k u tk ie m czu­

cia są zm iany naczynionerw ow e, ich zaś odbiciem w świadomości — wzruszenie.

L a n g e przeto, ta k samo j a k i je g o po­

przednicy, nie u n ik n ą ł w swej teo ryi s ta n o w is k a dualisty czn eg o , z t ą różnicą, że przyczynow ość u niego j e s t o d w ro tn a od powszechnie przy jm o w an ej przed nim:

nie w zruszenie sp ra w ia z m ia n y w n a ­ szym u stro ju , lecz zmiany ustrojow e w yw ołują wzruszenie. J e s t to p u n k t w i­

dzenia tak samo błęd n y, j a k i s ta n o w is ­ ko zajm ow ane przez p o przedników L a n ­ gego. Co j e d n a k j e s t słusznem w jego teoryi i stanow i n iesp o ży tą zasługę n a ­ szego badacza, to uznanie z ja w is k fizyo- logicznych za i s to tn ą tre ść wzruszenia, bez której istn ieć ono nie może. „Po­

z b a w m y s t r a c h —m ówi L a n g e —je g o cech fizyologicznych, uspokójm y przyspieszo­

ne tętno, przyw ró ćm y ja s n o ś ć wzroku, n orm alne za b arw ie n ie skóry, szybkość i ję d rn o ś ć ruchów , działalność głosu, j a ­ sność myśli 2) “, a z a tr a c i on swój cha-

P a trz LaDge, Les emotions (przekł. franc.) str. 93.

') Dzieło cytow ane str. 94.

3) Dz, cyt. str. 102.

(5)

Ne 5 W SZECHSW IAT

r a k t e r afe k to w y — słowem zniknie. O ś c i­

sły m zw iązku sta n ó w w zruszenia z p o d ­ kładem fizyologicznym św iadczy — w e ­ dług L a n g e g o — między innemi ten ogól­

nie z n a n y fakt, że wiele śro dkó w f a r m a ­ kologicznych, tak ic h j a k narcotica, afro- disiaca i t. p. w y w o łuje w nas specyfi­

czny na strój afektowy, sp ra w ia ją c zm ia­

ny w fizyologicznych funk cya c h ustro ju . W rzeczy samej czyż nie p o strz e g am y niem al codziennie w pły w u tak ic h t r u ­ cizn j a k alkohol, m akow iec i t. p. na s t a n naszy ch wzruszeń? De P le u ry e m u udało s ię —j a k tw ie rd z i—o trz y m ać przez m eto dyc zn e w s trz y k iw a n ia soli k u c h e n ­ nej całą gam ę w zruszeń 1), z resztą wpływ przelotny owych w s trz y k iw a ń na zmianę n a s tro ju w s ta n a c h de pre syi pato lo g icz­

nej u m elaneholików i n e u ra sten ik ó w j e s t ju ż dziś rzeczą powszechnie znaną.

Pom im o błędów, nieuniknionych u pio­

nierów now ych poglądów w nauce, te- o ry a L a n g e g o nie u tra c iła dotychczas swego znaczenia ja k o drogow skaz nowej m e to d y zastosow anej przezeń poraź pier­

w szy w b a d a n ia c h nad wzruszeniami.

Niezależnie od L angego zn a k o m ity p s y ­ cholog a m e r y k a ń s k i J a m e s dochodzi w sw y c h poszuk iw aniach do bardzo zbli­

żonych w niosków co do znaczenia zja ­ w isk fizyologicznych we wzruszeniu.

W ro zp ra w a c h „Na czem polega w z ru sze ­ nie", ogłoszonej w 1884 r„ oraz „Zasa­

dach p s y c h o lo g ii' w 1890 roku, wreszcie w a rty k u le „ P o dstaw y fizyczne w z ru s ze ­ nia", d ru k o w a n y m w 1894 roku, Ja m e s w y p ow ia da pogląd, że „zmiany cielesne z n a jd u ją się w bezpośrednim zw iązku z postrzeżeniem fak tu , stanow iąceg o pod­

nietę, wzruszenie zaś j e s t uczuciem ty c h zmian, p o w sta ją c em w m iarę ich w y tw a rz an ia " 2). Mamy tu więc p u n k t w y jśc ia zasad niczo zgodny z teo ry ą L a n ­ gego z t ą różnicą, że J a m e s nie s t a r a się sprow adzić zja w isk o rg aniczn y ch we w z ru s z e n iu do zm ian n aczyn ion erw ow y ch ,

*) P a trz De F leury, Introduction a la me- decine de 1’esprit.

5) P a trz L a theorie de 1’emotion (przekł.

franc.) str. 60.

lecz t r a k t u j e j e w szy stk ie ja k o f a k ty r ó ­ wnorzędne. Rów norzędność ta z re sz tą nie j e s t całkowita. J a m e s kładzie nacisk w sw ych w nioskach na z ja w is k a wnę- trznościowe, cenestetyczne, u w ażając, że one we w z ru sze nia ch m ają w ażniejsze znaczenie, niż ru ch y w yrazu i t. p. Za dowód m ogą służyć przypadki patologicz­

ne, w któ ry c h w zruszenia nie m ają p rzy ­ czyn zew nętrzn ych , w y s tę p u ją c j a k o s t a ­ ny bezprzedmiotow e. „W każdym z a k ła ­ dzie dla o b łą k a n y c h — pow iada J a m e s — s p o ty k a m y przy k ła d y zupełnie nieumo- tyw o w anego s tra c h u , gniew u, m ela n ch o ­ lii, d u m y “. W p rzypadk ach ty c h sta n y wzruszenia są, oczywiście, w y nik iem czuć u s tro jo w y c h głębokich, niez a le ż n yc h od woli. W s tanach n orm a ln y ch u stroju owe czucia c e n este ty c z n e dochodzą do naszej świadomości, jak o pewien ogół—

uczucie dobrego lub złego m ie w a n ia się, w sta n a c h zaś pa tologicznych bądź u le ­ g a ją powiększeniu, przyb ierając postaci p o tw orne bądź g r u p u ją się bez żadnego sy stem u, w yw ołując chaos uczuć.

Późniejsze doświadczenia Solliera nad osobnikam i, u k tó ry c h w yw oły w ał s z tu ­ czną a n e s te z y ę —w s ta n a c h hypnozy, z a ­ równo obwodową, j a k i w ew nętrzn ą, tę o s ta tn ią z re sz tą nie całkow itą, p o tw ier­

dziły i częściowo uzupełniły wnioski J a ­ m esa co do roli czuć c e n es te ty c z n y c h w p o w sta w a n iu w zruszeń. Oto ich w y ­ niki:

„l-o. A ne stez ya obwodowa z upełna zno­

si całkowicie zdolność ruchow ą.

2

-

0

. Skoro dołączy się do tego a n e s t e ­ zya wnętrzności, b a d a n y ma wrażenie, j a k b y nie żył.

3-o. W sta n ie anestezyi całkow itej pa- c y e n t nie doświadcza żadnych wzruszeń.

4-o. Gdy an e ste zy a j e s t tylko obwodo­

w a w y s tę p u je w zruszenie o sile norm al­

nej.

5-o. Skoro a n e ste z y a dotyczę w y łą c z ­ nie organów w e w n ętrzn y c h , wzruszenie nie istn ieje praw ie t a k samo całkowicie, j a k w p r z y p a d k u ane ste zy i kom pletnej" *).

J) P a trz Le mecanisme des emotions rozdz. I I I

str. 164 i nast.

(6)

6 W SZEC H SW IA T A& 1

E k s p e r y m e n ty Solliera p rze m aw ia ły b y za w y łączną rolą zja w isk cenestetycz- n y c h w p o w s ta w a n iu wzruszeń, sam b a ­ dacz j e d n a k nie w y p ro w a d z ił z nich od­

pow ied n ich wniosków, w s k u te k czego — j a k to z o baczym y niżej — popadł w nie- ko nse kw e n c y e. Co dotyczę lokalizacyi w zruszeń, to w e d łu g J a m e s a , w zruszen ia nie posindają s p e cy alnego o środ k a w m óz­

gu. C ała pow ierzch n ia k o ry mózgowej, j a k o r z u t czuć poszczególnych części or­

g a nizm u bierze udział w ich p o w s ta w a ­ niu.

A czkolwiek J a m e s w sw y c h o s ta te c z ­ nych w nioskach u n ik n ą ł zb y tn iej je d n o ­ stronności L angego, je d n a k ż e i je g o teo- r y a nie może nas całkow icie zadowolić.

P r z e d e w sz y s tk ie m pepełnił błąd, p r z y j ­ m ując za c e n tr a ln y o rg an w z ru sze ń całą pow ierzchnię k o ry mózgowej, g d y t y m ­ czasem z jeg o w ła s n y c h b a d a ń w y n i k a ­ łoby raczej, że o rg an e m tak im j e s t tylko p e w n a część kory, o d pow iadająca w r a ż e ­ niom c e n es tety c z n y m . N adto J a m e s nie tłum aczy nam m e c h a n iz m u p o w sta w a n ia w zruszeń. Mamy tu ty lk o pierw sze i o s t a t ­ nie og n iw a procesu, cały zaś ów proces zostaje przem ilczany. N a d to na dnie j e ­ go teoryi leży n ie u b ła g a n y dualizm , j a k i tk w ił w d a w n y c h pog ląd a c h o oddziały­

w a n i u d u c h a na ciało i o dw rotnie. W y ­ nika on z b łędnego p rz e d s ta w ie n ia kwe- styi, z chęci u s ta n o w ie n ia pom iędzy z ja ­ w iskam i p sy ch icznem i a fizyologicznemi s to s u n k u przyczynow ego. Ribot w swej

„Psychologii u c z u ć 1*,będącej dalszem roz­

w inięciem i uzu p e łn ien ie m teo ry i J a m e ­ sa i L angego, u n ik n ą ł w spólnego błęd u obu pow y ższych badaczów. N a m iejsce s to s u n k u p rzy c z yn o w e go w y s u w a on s to ­ s u n e k w sp ó łistn ie n ia z ja w is k fizyologicz­

n y c h i p sy c h ic z n y c h w s ta n a c h w z ru sze ­ n ia i u w a ż a w zruszenie za ko m p lek s psy- chofizyologiczny je d n o lity , k tóreg o j e d n ę s tr o n ę s ta n o w ią z ja w isk a ustrojow e, d r u ­ g ą zaś s t a n y psychiczne, czuciowe i a fe k ­ t o w i , zespolone z pierwszemi. T ak ie mo- n is ty c z n e stan ow isko R ib o ta odpowiada całkow icie w y m a g a n io m , ja k ie m am y w zględem h y p o te z n a u k o w y c h . Dzieło Ri­

b o ta u zupełnia rów n ież b a d a n ia pop rzed ­ ników rozb iorem m n ó s tw a w a ż n y c h z a ­

gadnień, poruszon ych tylk o m im ochodem lub całkiem po m in iętych przez J a m e s a i Langego.

Geneza wzruszeń, poczynając od in­

stynktów, zagad nienie pom inięte całko­

wicie przez L angego i zaledwie po­

ruszone przez Ja m e sa , z n a jd u je sze­

rokie uw zględnienie u Ribota. A u to r ten drogą subtelnej analizy sp ro w a ­ dza w sz y stk ie wzruszenia, zarówno p ro ste j a k i złożone, do k ilk u z a sa d n i­

czych in sty n k tó w i t r a k t u je obszernie ich ewolucyę od postaci n a jp ro stsz y c h do bardziej złożonych, uzu p e łn iają c badania rozpatrzeniem w z ru s ze ń nienorm alnych.

K ażda z poszczególnych postaci w z r u ­ szenia ob jaw ia się inaczej u dzikiego A u s tra lc zy k a , inaczej u osobnika mało ucywilizowanego, a inaczej u człowieka stojącego n a w yso kim poziomie i n te le k ­ tualn ym . P ie rw o tn ie w zruszenie j e s t re ­ fleksem psychofizyologicznym, k tórego s tro n ę flzyologiczną stano w ią zjaw iska ustrojow e, s tro n ę zaś p s y c h i c z n ą — stan afektow y. W m ia rę rozwoju wzruszenia do p ierw ia stk ó w u stro jow y ch i afekto- w y c h dołącza się coraz więcej p ie rw ia s t­

ków i n te le k tu a ln y c h —w rażeń, pojęć itp.

W z ruszenie rozszerza się i subtylizuje, lecz jed n o c z e śn ie t ra c i n a sile napięcia i bezpośredniości. W zruszenie intelektua- lizuje się, z a tra c a ją c coraz bardziej swój p ierw otn y c h a r a k te r afektowy, ta k iż n a n a jw y ż sz y c h szczeblach rozwoju doszuki­

wać go się m usim y. T ak ie wzruszenia, j a k e ste ty c z n e , m oralne, naukow e — w swych w yższy ch p o staciach dostępne z resztą ty lko dla um ysłów wysoce roz­

w in ię ty c h —m ają w sobie mało p ierw ia ­ s tk ó w u stro jo w y c h i p rzechodzą praw ie w bezn am iętne idee in te le k tu a ln e . Są one w luźnym zw iązk u z zachow aniem osobnika i g a tu n k u , stan o w ią zbytek, na k tó ry nie każdego stać. W rozw oju ży­

cia psychiczneg o j e d n o s tk i ewolucya

w zruszeń przechodzi te sam e koleje, co

w rozw oju pokoleń. U dziecka pojaw iają

się z początku w zruszen ia proste, mało

skom plikow ane i dopiero z rozwojem

u m y słu w y s tę p u ją w zruszenia bardziej

złożone. W sto p n io w y m z a nik u życia p s y ­

chicznego J a k i widzimy, liaprzykład, w p a ­

(7)

JM® 1 W SZEC H SW IA T 7

raliżu postępow ym zachodzi proces o d­

wrotny: z a n ikają t u n a jp ie rw wzruszenia najwyższe, n a jm nie j trw ałe, najniższe zaś pozostają do końca.

Kazi mi erz Okuszko.

(Dok. nast.).

CZ Y ISTNIEJĄ ELEKTRONY?

W iadomo, że ważne znaczenie w no­

woczesnej fizyce ma te o ry a elektronów.

T e o ry a elek tronó w przy jm u je, że elek­

t r y c z n o ś ć — p odobnie j a k m a te ry a — nie j e s t bez g ra n ic podzielna, ale s k ła d a się z c z ąs tek niepodzielnych, z elektronów.

O statnie niepodzielne cząstki m ateryi, atom y pierw iastk u, posiadają w sz y stk ie tę s am ę ilość masy; t a k samo o statnie niepodzielne cząstki elektryczności, elek­

tro n y p o siad ają wszystkie — wredług t e ­ oryi e le k tro n ó w —ten sam ła d u n e k elek­

try c z n y . Liczbę oznaczającą wielkość ła d u n k u e le k tro n u e uważano obok s zyb ­ kości św ia tła za najw ażniejszą s ta łą u n i­

w ersalną. Liczne p om iary tej wielkości da w a ły w arto ści 3 — 5 . 1 0 ~ 10 j e d n o s te k e le k tro s ta ty c z n y c h . W nioskom z owych po m iarów w y c ią g n ię ty m bardzo poważne z a r z u ty czyni badacz w ied eń sk i Feliks E h r e n h a f t wr swej najnowszej rozprawie:

„U eb er die Messung von Elek trizitats- m engen, die kleiner zu sein scheinen ais die L a d u n g des e in w e rtig e n Wasserstoff- ions un d von dessen Vielfachen abwei- c h e n “ 1). Liczby otrzymywane- przez do ­ ty c h c z a so w y c h badaczów na ła d u n e k e lektronu, to były średnie w artości z wię­

kszej ilości liczb, z któ ry c h je d n a k ż e po­

szczególne różniły się dosyć znacznie po­

m iędzy sobą, nieraz n a w e t o k ilk a s e t od­

setek. I ta k o trzy m y w ano liczby pom ię­

dzy 1 a 6 X 10~10 je d n . e le k tro s ta ty c z ­ nych; praw da, że liczby te sk u p ia ły się na jb a rdzie j około w artości 4 . 1 o-10, p r a ­ w d a też, że tru d n o ś c i techn iczn e, j a k i e j

!) Sitzungsberichte der W iener Akademie der W igsensthaften. Maj 1910. Osobne odb.

w tych dośw iadczeniach w y pad ało z w a l­

czać, były dosyć znaczne, p ew n e zatem b łęd y dośw iadczenia i o b se rw ac y i b y ły n i e u n i k n i o n e — je d n a k ż e p. E h r e n h a f t uważa, że z takich pom iarów nie można z w ie lk ą pewnością w yciągać w niosku o istn ien iu ostatniej najm niejszej niepo­

dzielnej c ząstki elektryczności, zwłasz­

cza, że we w sz y s tk ic h do tych c z a so w y c h p om iarach obserw ow ano nie pojedyńcze e lek tro ny , ale całe g ru p y elektronów , za­

w ierające bardzo dużo ind y w id u aln y c h elektronów .

W eźmy n a p rz y k ła d pod u w agę m e ­ todę Thomsona. Polega ona na nastę- pującem: Niechaj w n a c zy n iu z n a jd u je się p o w ietrze przesycone parą wodną, ale jeszcze nie do tego stopnia, aby k o n d e n sac y a tej pary sa m orz u tn ie n a s tą ­ pić mogła. Gdy w owem pow ietrzu w y ­ tw o rzy m y (np. zapomocą n a św ie tle n ia p ro m ie n ia m i R ontgena) jony, to one dzia­

ła ją ja k o j ą d r a kondensacyi p a ry w o d ­ nej: k o n d e n sac y a n a stę p u je i w n a c z y ­ niu pow staje mgła. W y o b ra ź m y sobie, że n aśw ietliliśm y tylko pew ną w a rstw ę p o w ie trz a w górnej części naczynia: n a ­ ten czas k o ndensacya nastąp i ty lko w owej w a rstw ie powietrza, powstanie w a rs tw a m gły dokładnie odg raniczon a od reszty powietrza, w której k o n den sacy a nie n a ­ stąpiła. Owa m gła składa się z wielkiej ilości k ro pele k wody, z k tó ry c h każda p osiada w śro d k u j o n —niby ją d r o . Mgła t a w s k u te k ciężkości będzie spadała;

m ierzm y szybkość (jednostajną), z j a k ą ona spada, a o trzym am y z niej (zapomo­

cą form ułki S tokesa *) prom ień kuli, j a ­

!) Treść formułki Stokesa je s t następująca.

Mi och aj kula o promieniu a spada w skutek cięż­

kości w pewnym ośrodku o współczynniku ta r­

cia u,. G dyby owego ośrodka nie było, toby ku­

la spadała ruchem przyśpieszonym. Sile ciężko­

ści ośrodek przeciw staw ia siłę tarcia; siła tarcia je s t tem większa, im większa szybkość spadają­

cego ciała. Szybkość spadającego ciała będzie ted y tylko tak długo rosła, aż siła tarcia zrówna się z siłą ciężkości; od owej chw ili ciało będzie się poruszało na mocy bezwładności z szybko­

ścią jednostajną (mianowicie tą, ja k ą posiadało w chwili zrównania się siły tarcia z siłą ciężko­

ści). Tm \v;ększy promień spadającej kuli, tem

(8)

8 W SZECHSW IAT Na 1

k ą średn io p r z e d s ta w ia k ro p elk a mgły.

J e ś li n a s tę p n ie z m ie rz y m y ilość wody w owej m gle z a w a rtą , to — z n ając p ro ­ m ień ś re d n ie j k ro p elk i mgły, z a te m i jej ciężar — b ę d z ie m y m ogli oznaczyć ilość k ro p ele k , z a te m i jo n ó w , b ę d ą c y c h j ą ­ d ra m i ty ch k rop elek, z a w a rty c h w mgle;

n a z w ijm y tę ilość N. Z m ierzm y n a s t ę p ­ nie ilość e lek try czn o ści, j a k ą c ała m g ła posiada i n a z w ijm y j ą Q. Jeśli teraz p rz y jm ie m y , że w s z y s tk ie j o n y p r z e d s t a ­ w ia ją ła d u n k i e le k try c z n e jed n a k o w ej w ielkości e, to iloraz da nam ową liczbę e. J e d n a k ż e n ależy n a c is k poło­

żyć na to, że rów ność ła d u n k ó w poszcze­

gólny ch jo n ó w założyliśm y i dopiero n a owem założeniu się z a sa d z a ją c obliczyli­

śm y liczbę e , t. j. w ielkość ła d u n k u e le k ­ tro nu. Zatem z o w y c h pom iarów s a ­ m y ch nie w y n ik a jesz c ze rów ność ł a d u n ­ k ó w w sz y s tk ic h jonów . To j e s t d ru g i zarzut, j a k i E h r e n h a f t czyni d o ty c h c z a ­ sow ym rozum ow aniom . To zw ażyw szy, z apytuje, czy też owe powyżej w s p o ­ m niane różnice pom iędzy poszczególnemi liczbami, o t r z y m y w a n e m i p rzez ró żn y c h badaczów ró ż n e m i m etodam i, a przede- w sz y s tk ie m p o m ię d z y poszczególnem i liczbami, o trz y m y w a n e m i przez ty c h s a ­ m ych badaczów t ą s a m ą m e to d ą —nie le­

żą w n a tu r z e rzeczy. A b y tę k w e s ty ę r o zstrzy g n ąć, należało o b serw ow ać nie całe g ru p y e le k tro n ó w , ale poszczególne e le k tro n y zosobna.

większa jej powierzchnia, zatem i tarcie, ale z prom ieniem zwiększa się i objętość zatem cię­

żar kuli. Objętość rośnie z sześcianem prom ie­

nia, pow ierzchnia z kw adratem jego tylko; jeśli zatem prom ień kuli rośnie, to je j ciężar stosun­

kowo bardziej rośnie niż pow ierzchnia. N azw ij­

m y ostateczną szybkość spadającej kuli v, jej gęstość ę, przyśpieszenie ziemskie g, to formuła Stokesa brzmi: — • ę 9 = 6 n \

lciv

czyli y =

3

= a2 . ---- — C .9 • ~z • Szybkość ostateczna

3 6 Jt [J.

spadającej k uli rośnie proporcyonalnie z k w a ­ dratem promienia. N aodw rót, z obserwowanej szybkości ostatecznej jednostajnej kuli spadają­

cej można obliczyć je j prom ień w edług tej for­

muły.

Metodę służącą do p om iaru ła d u n k u p oszczególnych in d y w id u a ln y c h e le k tro ­ nów udało się stw orzyć p. Eh ren hafto - wi. Podam t u tylko k ró tk o jej zasadę.

P. E h r e n h a f t za e le k tro n y la m p y ł u k o ­ wej u żyw a m e ta li s z la c h e tn y c h (złoto, srebro, platyna); w s k u t e k rozgrzania, m etal rozpyla się n a n a d e r dro b ne c z ą s t­

ki i p o w s ta je — sit v en ia verbo — roz­

tw ó r koloidalny złota, s re b r a albo p la ­ t y n y — w pow ietrzu. Te drobne cząstki m eta li są widzialne pod u ltra m ik ro sk o - pem; okazuje się, że są one w szystk ie n a łado w ane elektrycznością. P. E h r e n ­ h a ft m ierzył zapomocą u ltra m ik ro sko pu n a każdej poszczególnej cząstce z jed n e j s tr o n y szybkość, z j a k ą t a k a cząsteczka s p a d a w p o w ie trz u w s k u t e k siły ciężko­

ści, z drugiej s tr o n y szybkość tej samej cząsteczki w polu elek try czn em . Siła e le k try c z n a E m iała w d ośw iadcze­

n iac h E h r e n h a f ta k ie ru n e k pionowy; n a ­ zw ijm y szybkość cząsteczki w polu e le k try c z n e m v u szy bko ść tejże c z ą s te ­ czki bez pola e le k try c z n e g o — v2 , a e ła ­ d u n e k tej cząsteczki, to można z ró ­ w n a ń

„ , 4 f l ! i .

e E - 1---. ę ^ = 6 it( J .a V j

3

4 a 3 Jt „

— — . ę g = 6 TC [Ł av

.2

O

gdzie a, ę, g, ^ m ają to samo znaczenie, j a k pow yżej—obliczyć a i e t. j. promień i ład u n e k cząsteczki. Główną zaletą tej m eto dy j e s t to, że przedm io tem bezpo­

średniej obserwracyi i pom iarów j e s t t u ­ taj in d y w id u a ln a cząsteczka, g d y w do­

ty ch c z a so w y c h p om iarach obserw ow ano bezpośrednio całe grup y, zaw ierające b a r ­ dzo wiele jonów. D o ty c h c za s E h r e n h a f t zmierzył prom ień i ła d u n e k k ilk u s e t t a ­ k ich ku lek m etalow y ch. Podam dla p rz y ­ kład u kilka t a k ic h liczb.

N um er protokułu

P laty n a Prom ień

w cm

Ładunek w jedn.

elektrostat.

53 4 ,4 2 .10- 6 1, 5 .1 0 —10

99 4 ,5 0 .1 0 ~ 6 1 ,2 2 .1 0 —10

6 4,96.10-® 3 ,0 2 .1 0 —10

142 6 ,5 5 .1 0 “ 6 1,54.10—10

80 6 ,5 9 .10- 6 3 ,1 8 .1 0 - 10

(9)

Ns 1 W SZ E C H SW IA T 9

70 8,0 8 .1 0 “ 6 4 ,3 8 .1 0 - 162 8 ,3 7 .1 0 “ 6 1 ,7 4 .1 0 -

160 10,58.10—6 1,60.10

57 1 0 ,5 8 .1 0 ~ 6 11,47.10—

Srebro

113 6 ,04.10—6 0 ,9 4 .1 0 - : 68 6 ,5 1 .1 0 - fi 2 ,4 4 .1 0 - 73 16,66.10—s 5,9 8 .1 0 —1 40 1 6 ,6 6 .1 0 -6 9 ,3 5 .1 0 -

Złoto

24 3 ,5 2 .1 0 “ 6 0 ,5 3 .1 0 - 5 4 ,4 2 .1 0 “ 6 1,73.10“

41 8 ,1 1 .1 0 - s 0 ,9 8 .1 0 - 1 49 8 ,6 5 .1 0 -6 3 ,7 4 .1 0 —:

Człowiek n ieuprzedzony, p r z e g ląd a ją c tab e lę o trz y m a n ą przez E h re n h a fta , z w ą t ­ pi o istn ien iu atomów e lektryczności w d otych czasow em pojmowaniu. Liczby bowiem, o trzym an e przez p. E h r e n h a f ta dla ła d u n k u e, są rozdzielone interw ałem l — 25.10-10. Praw da, że liczby te s k u ­ piają się bardziej około 3,5. 1O“ 10 i około w ielokrotności tejże liczby; je d n a k ż e zboczenia od tej liczby i je j w ielo k ro t­

ności są ta k znaczne, że ich stanow czo nie można złożyć na k a r b błędów do­

świadczenia, tem b a rdz iej, że m eto d a p.

E h r e n h a f ta j e s t w w ysokim sto p n iu p r e ­ cyzyjna. W nioski, ja k ie on ze sw ych dotychczaso w y ch pomiarów w yciąga, są nastę p u jąc e : 1) W n a tu rz e istn ieją ła d u n ­ k i m niejsze niż ład u n e k j o n u wodoru (elektrolitycznego) czyli „niepodzielnego11 elektronu; 2) w n a tu rz e istn ieją ła d u n k i różne od w ielokrotności ła d u n k u d o ty c h ­ czasowego elektronu; 3) liczby o trz y m a ­ ne dla ład u n k ów różnych cząsteczek s k u p ia ją się dokoła liczby oznaczającej ła d u n e k dotychczasow ego e le k tro n u i do­

koła w ielokrotności tej liczby, co j e d n a k byn ajm niej nie dowodzi, zd aniem E h r e n ­ h a fta , ato m istyczn ej s t r u k t u r y e le k try ­ czności; 4) jeśli istnieje atom e l e k t r y ­ czności, to w ielkość je g o ła d u n k u m u ­ sia ła b y być m niejsza niż 1 . lO“ 10 jedn.

e le k tro s ta t.

Ostatniem i czasy teo ry a ato m isty c zn a święciła i święci try u m fy . Mówiło się i mówi nie ty lko o ato m ach m atery i, ale

o a tom ach elektryczności, a to m a ch e n e r ­ gii — poddaw ano ato m y te b ezp o śred ­ niej obserw acyi. J e d n a k ż e zw yciężyć nie można bez walki. T ak i atom izm nie je d n ę jeszcze tru d n o ś ć będzie musiał zwalczyć, zanim dojdzie do o stateczn eg o zwycięstwa.

J . L. Salpeter.

W A L K A P O R O S T Ó W .

Znane są w sz ystkim po rosty rosnące na drzew ach dzikich lub u trz y m y w a n y c h n ie s ta ra n n ie w ogrodach. Odznaczają się one obfitością kształtów i barw. N aj­

pospolitsze, w kształcie s k ó re k żółtych lub szarych, pną się po korze lub też, w postaci m ałych szaro - sinych krzacz­

ków, zw isają z gałęzi. Szczególnie pię­

kne i wielkie okazy łatw o s p o tk a ć mo­

żna w s ta r y c h lasach. Niekiedy p o rosty całkowicie p o k r y w a ją gałęzi drzew; zwi­

sające krzaczki dochodzą często długości 3 d m i w y g lą d a ją j a k długie, sine brody.

Eldoradem porostów są j e d n a k góry.

Na s k a ła c h granito w ych , piaskowcowych lub w ap iennych spotkać ich można setki w p rzeciągu jed n e j przechadzki. Prze­

w a ż a ją tam porosty skorupiaste, t. j. ście­

lące się na podobieństw o s k oru pki po skale i dokładnie do niej przylegające (rys. 1). Malują one dziko ste rc zą c e

(Fig. i).

P o ro st skorupiasty Lecanora Villarsii.

sk a ły bardzo różnemi, niekiedy ja s k r a -

wemi barwami. Do w n ę trz a s k a ł g r a n i ­

to w y c h p rze d o stają się z tru d n o ś c ią w y ­

(10)

10 W SZEC H SW IA T No 1

łącznie zapom ocą m ały c h w yro stkó w , z w a n y c h c h w y tn ik a m i. S k o ru p k i tych porostów nie są jed n o lite lecz s k ła d a ją się z m n ó stw a w ie lo k ą tn y c h „pólek", poprzedzielanych w ą sk iem i szczelinami (rys. 1); czyni to w ra ż e n ie ry só w — s k o ­ r u p k a w yd aje się popękaną.

Na świeżo obnażonej skale p o ro sty są nieliczne. Powoli u k a z u ją się coraz to n owe o sobniki i g a tu n k i, i z czasem s k a ła z o sta je p o k r y ta przez nie całko­

wicie. W te d y po m ięd zy różnem i o so b n i­

k a m i je d n e g o zarów no j a k i ró żn y c h g a ­ tu n k ó w rozpoczyna się walka. M echa­

nizm tej w alki (dotąd nieznany) udało mi się w y k r y ć ubiegłeg o lata w T a tra c h .

J e s t on bardzo p r o s ty .

W y o b ra ź m y sobie d w a osobniki zbli­

żające się do siebie brzegam i. P r z y ­ puśćm y, że oba są s k o ru p ia s te i j e d n a ­ kowej mniej więcej grubości. Oczywi­

ście, z c hw ilą s p o tk a n ia się brzegów p o ­ ro s ty nie będą m ogły posuw ać się poza p u n k t z e tk n ię c ia (rys. 2, B). K ażdy z nich

0.0

ó )

E — ^ (Fig. 2).

Mechanizm w alki porostów (schem atycznie).

Miejsca zakreskow ane oznaczają odregene- row ane części skorupek.

n a tra fi n a p rzeszk odę w osobie swego sąsiada.

P o ro s ty będą się m im o to rozszerzały brze g a m i wolnem i. L in ia g r a n ic z n a p o ­ m iędzy n iem i s ta n ie się p ro stą (rys. 2, C ), o ile p o rosty będą je d n a k o w o silne. T a ­ kie w y p a d k i są częste podczas s p o ty k a ­

nia się z sobą osobników je d n e g o g a t u n ­ ku. W razie s p o tk a n ia się dw u różtlych g a tu n k ó w , j e d e n z nich, silniejszy, w r z y ­ n a się w ciało słabszego (rys. 2, D, E).

P ólk a w alczących porostów, leżące w pobliżu linii g ran icznej, r o z r a s ta ją się znacznie silniej od pozostałych. Rosną n a grubość i na szerokość, j a k g d y b y chciały przero snąć i zalać przeciw nika.

W n a s tę p s tw ie tego szczeliny pomiędzy niemi s ta j ą się coraz węższe. Podczas deszczów pólka te n a s ią k a ją wodą i roz­

s z erz a ją się, a w te d y u c is k a ją się w z a ­ jem nie i rozluźniają. Często m ożna wi­

dzieć podczas deszczu skorupki porostów n a s k ałach p o w y d y m a n e w miejscach gdzie biegnie linia graniczna. Rozluźnie­

nie pólek byw a t a k znaczne, że lekki w i a tr z łatwrością w y d m u c h u je je z m iej­

sca. W te d y pozostała część s k orup ki po­

c zyna reg e n e ro w a ć część w yd m u c h n ię tą.

P o rost, k tó ry szybciej re g e n e r u je u t r a ­ coną część skoru pk i, oczywiście z cza­

sem zwycięża, t. j. zajm uje cały teren n ieg d y ś p o k r y ty przez zwyciężonego.

Zwycięscam i są też te porosty, k tó ­ r y c h s k o ru p k a tru d n ie j się rozluźnia i t a ­ kie w y p a d k i bodaj że są częstsze od po­

p rzednich. W ogóle zaś opisany wyżej m echanizm w alki o bserw ow ać można tylko śród porostów s k o ru p ia sty c h . J e s t on ta m bardzo pospolity.

P o p rz esta ję dziś na tej krótkiej w z m ia n ­ ce o dkładając na później (do czasu u k o ń ­ czenia sw y c h badań) opis bardziej szcze­

gółowy tej n iez m ie rn ie ciekawej choć prostej walki oraz zw iązanych z nią za­

gadnień.

E d mu n d Malinowski.

PRÓCHNICA Z Ę B Ó W W EPOCE NEOL ITYCZNEJ.

Sp raw ie tej j e s t poświęcony ciekawy a r t y k u ł p. C am usa, ogłoszony w „Bułle- tin s e t Memoires de la Soc. d ’Anthropo- logie de P a r i s “

19 1 0

r. A u tor tej roz­

p ra w k i przypom ina, że w czasie, gdy

(11)

A'ó 1 W SZECHSW IAT 11

p ra w o fra n c u skie wyłączało ze służby wojskowej w sz y stk ic h poborowych ze złem u z ę b ie n ie m , j e d e n z uczonych, Ma-, gitot, p rze stu dy ow a ł s ta ra n n ie według spisów w ojskowych s ta t y s ty k ę przypad­

ków chorobow ych w t y m zakresie. W y ­ n ik ie m t y c h b a d a ń było ułożenie m apki d e p a rta m e n tó w francuskich, z której m o ­ żna wnosić o większej lub mniejszej czę­

stości próch nicy zębów w danej okolicy.

S t a ty t y s ty k a , k tó rą Magitot się posługi­

wał, prow adzona była od r. 1831 do ro ­ k u 1849 i zaw ierała spis 3 295 202 osobni­

ków, a pośród nich 25 918 wyłączonych ze służby z powodu złego sta n u u z ę b ie ­ nia. Zdaje się, że s ta t y s ty k a ta, p r o w a ­ dzona w czasach, g dy k o m u n ik a c y a była u tru d n io n a , k ie d y nie było t a k wielkich środow isk miejskich, daje więcej pew n o ­ ści z p u n k tu widzenia badań etnicznych, niż s ta ty s ty k i obecne. Dziś, we w s z y s t­

kich częściach p a ń s tw a żywioły ras ró­

ż nych m ieszają się coraz bardziej. S t a t y ­ s t y k a zaś, u k ład a n a przeszło pół wieku te m u mówi o ludności osiadłej o d d aw n a n a miejscu swego zam ieszkania, a więc przedstaw iającej t y p y etniczne czystsze i doskonalsze, j a k o takie, niż ludność dzisiejsza.

Wiadomo, że p róch nica zębów s p oty k a się we w sz y stk ic h epokach życia ludzko­

ści, choć daleko rzadziej w czasach przed­

histo ry cz n y c h . W y s tę p u je j e d n a k w sto p ­ niu różnym, zależnym od okolic i ras, lub grom ad ludzkich, w yk a z u jąc y c h mniej lub więcej blizkie pokrew ieństw o.

W ed ług b a d a ń M agitota okazuje się, że położenie geograficzne nie może być uwrażane za p rzy c z y n ę próchnicy. To sa ­

mo rzec m ożna o wpływ ach geologicz­

n ych, rzecznych, m orskich i t. p. Może­

m y ty lko powiedzieć, że wschód i pół­

noc F r a n c y i stanow ią okolice najb ardziej d o tk n ię te tą chorobą, gdy ty m czasem płaskowrzgórze śro dk o w a aż do morza Śródziem nego (z w yjątkiem Pro w an cyi) i cały kraj zachodni tw o rz ą pas, gdzie pró ch nica ukazuje się najrzadziej.

Jeżeli j e d n a k z podziałem g eograficz­

n y m ze sta w im y podział w edług wrzrostu ludności, u derzy nas fak t, że okolicom o najw iększej częstości p róchn ien ia od­

powiadają pasy na jw ię k sz eg o w zrostu Przeciwnie, osobniki małego w z r o s tu do­

s ta rc z a ją najm niejszej ilości p rzy pa dkó w próchnicy zębów. Niektórzy badacze x) przypisują n aw et wysokim blondynom większą skłonność do tej choroby. Np.

w P uy de Dóme naliczono n ajm n iej, bo 36 przypadków, a w sąsiedniej C r e u s e — 356, co przypisy w'ano rasie j a s n o w ło s e j a).

O b serw ujem y również, że p asy małego w z ro stu i m inim um próchnienia odpo­

w ia d a ją przew ażnie okolicom o lud no ści k rótkogłow ej, gdy elem en t dawny dłu- gogłowy o dużym wzroście odpowiada w ystępow aniu największej ilości p rzy ­

padków. t

Byłoby bardzo ciekaw em zbadać w y­

stępo w anie próchnicy zębów u ras p rze d ­ historycznych, up. u ras neolitycznych, g dzie s to s u n k i etniczn e były mniej zło­

żone, niż w epokach n a s tę p n y c h . Prof.

Camus zachęca do tego ro d za ju badań i sam się zajm uje tą spraw ą.

Po ró w n y w a on p rz e d e w s z y s tk ie m m a p ­ kę M agitota z tem, co wiemy o rozpo­

w szechnieniu ras p rzed histo ry czn y ch w Galii w epoce neolitycznej. Okazuje się, że pewne pasy, pew ne granice, zga dza ją się praw ie ściśle ze sobą, zwłaszcza jeśli zdamy sobie spraw ę ze zmian etnicznych, które zachodziły w wiekach późniejszych.

T ak np. w epoce neolitycznej cała za­

chodnia część Galii j e s t pasem dolm e­

nów. Zam ieszkiw ała j ą ra s a długogjowa, której szczątki, znalezione w grobow cach tej epoki, dowodzą, że p rz e d s ta w ia ona 90°/0 ludności autochtonicznej W tejże epoce B re ta nia i Płaskow zgórze Środ ko ­ we było zaludnione przez tęż sarnę rasę.

Krótkogłowość s p o ty k a się tu n a d e r rzad ­ ko. Częstsze w y stęp ow an ie tej cechy w wyżej w ym ienionych okolicach j e s t już objaw em późniejszym. Przeciw nie w wododziałach wschodniej Galii, t. j.

w całym biegu Rodanu, Saonny i w czę-

J) Lagneau, Recherches sur Tanthropologie de la France.

a) Vincent, E tude anthropologiąue sur le de- p artem ent de la Creuse.

8) Ph. Salomon, Les races hum aines prehi-

storiąues.

(12)

12 W SZEC H SW IA T Nk 1

ści S e k w a n y k r ó tk o g ło w o ść j e s t bardzo rozpow szechniona w tej epoce. P odług p .C a m u s a w y s tę p o w a n ie próchnicy w o k r e ­ sie p r z e d h is to r y c z n y m w Galii odpowia­

da sto sun ko m , o trz y m a n y m przez Magi­

to ta dla lu dn ośc i współczesnej Pran cy i.

R e z u lta t ta k i zd a je się w sk azyw ać, że o b ja w pró ch n ie n ia zębów j e s t cechą e t ­ niczną.

Dr. P. R a y m o n d ró w nież stw ierd ził w swej ro zp ra w ie ’), że p ró ch n ic a zębów b y ła n a d e r r z a d k a w d olm enach dolnej L a n g w e d o c y i, k tó ra to okolica w ed łu g M agitota i obecnie w y k a z u je rza d k ie w y ­ stę p o w an ie próchnicy. O bserw acy a d-ra R a y m o n d a odpowiada więc tem u, co b y ­ ło wyżej powiedziane.

W d y sk u sy i nad tą s p ra w ą prot. Za­

b oro w sk i zauważył, że rzeczy w iście s ta n uzęb ien ia może słu żyć za w ażn ą w s k a ­ zów kę w b ad a n iu lu d ó w p rz e d h is to ry c z ­ ny c h . U znając słuszność u w a g C a m u sa co do większej skłonności r a s ja s n o w ło ­ sych do próchnicy, prof. Zaborowski do ­ d a je od siebie, że rodzaj pożyw ienia w p ły ­ w a w znacznej mierze n a p o w sta n ie tej choroby. Np. n a d u ż y c ie ja b łe c z n ik a po­

w oduje j a k b y ścięcie zębów do dziąseł.

W czasach p r z e d h is to r y c z n y c h je d n a k ż e , g dy woda była je d y n y m napojem, uznać tr z e b a w p ływ y etniczn e za d e c y d ujące w ty m względzie.

Dr. D eyrolle p o tw ie rd z a zdanie prof.

C am usa, p rz y ta c z a ją c f a k t y z ry b ac k ich okolic Kornwalii, gdzie d z iew częta j a s n o ­ włose m a ją zęby bardziej spróchniałe, niż r a s y inne. W w y m ie n io n y c h okolicach picie ja b ł e c z n i k a nie może mieć w pływu, tem b a rd z ie j że r y b a c y u ż y w a ją tego n a ­ p oju znacznie mniej, niż rolnicy zamie sz kali wewmątrz kraju.

M arta Rzewuska.

Dr. P au l Raym ond, N ote sur la carie den- taire a l ’ópoque prehistoriąue.

A k a d e m i a U m i e j ę t n o ś c i .

III. W y d ział matematyczno-przyrodniczy.

Posiedzenie dnia

5

grudnia 1 91 0 r.

P rz e w o d n ic z ą c y : D y r e k to r E . Janczew ski-

P rz e w o d n ic z ą c y zaw iadam ia W y d ział o bo­

lesn ej, n ie p o w eto w an ej s tra c ie , którą, n a u k a i A k a d e m ia poniosły p rzez zgon p rzed w cze­

sn y św. p. S ta n isła w a K o stan eck ie g o , p ro ­ fesora u n iw e rs y te tu w B ernie S zw ajcarsk iem , od r. 1905-go czło n k a czy n n eg o z a g ra n ic z ­ n eg o A k ad em ii U m iejętn o ści w K rakow ie.

Ozł. J. N iedźw iedzki p rz e d sta w ia ro z p ra ­ wę w łasną p. t.: „ P rz y c z y n e k do w iadom o­

ści o m ło d szy ch u tw o ra c h trz e c io rz ę d n y c h w p ó łnocnej B u k o w in ie".

N a p o d sta w ie b ad ań w n a tu r z e prof. N.

podaje w iązkę u z u p e łn ie ń i sp ro sto w ań do­

ty c h c z a so w y c h w iadom ości o w y stę p o w a n iu u tw o ró w n eo g u ń sk ich i o lig o ceń sk ich w p ó ł­

n o cn ej części B u k o w in y . M ianow icie s tw ie r­

dza n a p o d staw ie o znaczenia z b io rk u s k a ­ m ieniałości, że p o d sta w a p a g ó ru B erdo-H o- ro d y szcze zb u d o w an a je s t z u tw o ró w d r u ­ giego p ię tr a m e d y te ra ń s k ie g o i w y k azu je, że przez obszar m ia ste c z k a W yżnica p rz e ­ chodzi ciąg niższo-m ioceńskiej p o d k a rp a c ­ kiej fo rm acy i solnej, k tó re j od płd. zachodn.

stro n y , p o dobnie ja k w G alicyi w schodniej, to w a rz y sz ą w a rstw y „ d o b ro to w sk ie “ ze zle­

p ień cam i.

Czł. E . J a n c z e w s k i p rz e d sta w ia ro zp raw ę w spólną z dr. N a m y sło w sk im p. t.: „Gloeo-

j

sp o riu m R ib is v a r. P a r illa e “ .

P p . J . i N . znaleźli te g o p a so rz y ta w K ra ­ kow ie poraź p ierw sz y w je sie n i 1909 ro k u , na liściach k ilk u e g z o ty c z n y c h g a tu n k ó w ro d z a ju R ibes, n a le ż ą cy c h do p o d ro d zaju P a rilla . P a s o rz y t te n , często nieb ezp ieczn y dla h odow anej po rzeczk i czerw o n ej, nie w y­

stę p o w a ł je d n a k w cale n a g a tu n k a c h , n a le ­ żą c y c h do w sz y stk ic h in n y c h podrodzajów . N a p o d staw ie w ięc je g o w y sp ecy alizo w an ia, a n a d to i w łasności w ytw -arzania laseczko- w a ty c h m ik ro k o n id ió w n a liściu , zam iast sie rp o w a ty c h m ak ro k o n id ió w , co d o ty c h c z a s n ig d y u Gl. R ib is zau w ażan e nie było, w y ­ ró żn iają go ja k o osobną odm ian ę czy rasę te g o g a tu n k u , n a z y w a ją c ją P a rilla e P p.

J . i N . w sk az u ją trz y jeszcze in n e rasy: Ri-

besiae, G ro ssu lariae i C oreosm ae, zarażające

p o rzeczk ę czerw o n ą, a g re s t lub sm ro d y n ię,

poniew aż dośw iadczenia K le b a h n a w y k a z a ły ,

że p a s o rz y t p o rzeczk i nie je s t zdolny z a k a ­

zić a g r e s tu lub sm ro d y n i i n a o d w ró t. Są

to z atem 4 ra sy co n ajm n iej flzyologiczne

teg o ż sam ego Gl. R ibis.

(13)

JV» 1 W SZEC H SW IA T 18

Czł. E . Jan cz ew sk i p rz e d sta w ia ro z p raw ę p. P . J. B rzezińskiego p. t.: „O p ojaw ieniu się w P o lsce O idium T u c k e ri i U n c in u la a m e ric a n a “.

P a s o rz y t na winorośli, n a zw an y O idium T u c k e ri, pojaw ił się w E u ro p ie poraź p ie rw ­ szy w 1845 r. w A nglii, o d tą d rozszedł się po w sz y stk ic h k ra ja c h w inorośl u p ra w ia ją ­ c y c h i zagroził je j upraw ie. W ynaleziono je d n a k le k a rstw o p rzeciw niem u: siark o w a­

nie. U nas w y stęp o w ał n a w inorośli hodo­

w anej w sz k la rn ia c h , leoz n igdy groźnie.

W yższej w orkow ej form y ow ocow ania nie znan o przez czas dłuższy. De B a ry p ie rw ­ szy w y ra z ił p rzy p u szc zen ie, że m ączn iak U n c in u la a m e rican a, s p o ty k a n y n a w inoro­

śli w A m e ry c e , może b y ć w łaśnie ow ą w yż­

szą form ą ow ocow ania O idium T u c k e ri. J a ­ koż w 1892 ro k u C o n d erc w południow ej P r a n c y i zn alazł o to czn ie U n c in u la poraź p ie rw szy , p o tem zn ajdow ano go i w in n y ch cz ę ściach P ra n c y i, n a w e t L u s te r w y k ry ł je w 1901 r. w G eisenheim ie n ad R en em . Z a­

wsze je d n a k sądzono, że je g o o to c z n ie t y l ­ ko w w y jątk o w o c ie p ły c h la ta c h m ogą w E u ro p ie się w y k sz ta łc ić . P oza k lim a te m w inorośli U n c in u la d o ty c h c z a s p o zo stała n ie­

zn a n a. P . B. zau w aży ł n a P rą d n ik u C zer­

w onym w y stę p o w a n ie O idium ju ż w ro k u 1908, n a stę p n ie n ieró w n ie obfitsze w 1909 r o k u na w inorośli h odow anej bez szk ła, to sam o w całej okolicy K rak o w a, n a w e t w Z a­

le szczy k ach . Co w ażniejsza w ła d n e j jesieni 1909 r., w ciep lejszy ch m iejscach o g ro d u na P rą d n ik u i w sam em m ieście K rakow ie, w d ru g ie j połow ie p a ź d z iern ik a zaczęły się tw o rz y ć o to c zn ie U n c in u la ; p rz ec h o w u jąc liście zarażo n e, p. B. znalazł, że w niskiej te m p e ra tu rz e o tocznie w y tw a rz a ją w orki i za ro d n ik i daleko w cześniej niżeli w w y ż­

szej (L‘2°C w szk larn i). W r. 1910 pojaw iło się ta k ż e O idium T u c k e ri, ale p. B. nie od­

nalazł oto czn i, niezaw odnie z p o w o d u w cze­

sn eg o obniżenia się te m p e ra tu r y w p a ź d z ie r­

n ik u . P . B. podaje szczegółow o sposób w y ­ stę p o w a n ia w ro k u 1909 owej p ierw szy raz u nas i w ogóle poza s tre fą w inorośli zn ale­

zionej U n c in u la i p rz y p isu je je j p o su w an ie się k u k rajo m ch ło d n iejszy m pow olnej akli- m a ty z a c y i p a so rz y ta .

Czł. S. Z arem b a p rz e d sta w ia ro zp raw ę p.

W . S ie rp iń sk ieg o p. t.: „ P rz y c z y n e k do t e ­ o ry i fu n k c y j n ie c ią g ły c h ".

P . S. u z a sa d n ia tu ta j tw ie rd z e n ie n a s tę ­ p u ją c e : Jeżeli oznaczym y przez f ( x ) fu n k c y ę rz e c z y w istą zm iennej rze czy w istej x, okre- i śloną w p ew n y m p rzedziale i w ty m p rze­

dziale o g ran iczo n ą, to w c ią g u n a s tę p u ją ­ cym :

w(x) o)(oi(*)), <o(w(w(cc)), . . .

gdzie io(x) oznacza w ah an ie się fu n k c y i f ( x ) w p u n k c ie x, a każd y dalszy w yraz — w a­

h an ie się w y razu p o p rzed zająceg o go, p o ­ czy n ając od d ru g ie g o w y ra z u , w szy stk ie w y razy te g o c ią g u p rz e d sta w ia ć będą tę sam ę fu n k c y ę .

Czł. K. K o sta n e c k i p rz e d sta w ia ro zp raw ę p. E . G odlew skiego iun. p. t.: „O w pływ ie sp e rm y p ie rśc ie n n ic y C h a e to p te ru s na ja ja jeżow ców i o a n ta g o n isty c z n e m d z ia ła n iu sp e rm y o b c y c h klas zw ierz ęcy ch n a zdol­

ność zap ład n ia n ia elem en tó w p łc io w y c h " . (D oniesienie tym czasow e).

P . G. stw ierd ził, że ja ja jeżow ców z z w y ­ kłej w odzie m orskiej pod w pływ em d z ia ła ­ nia sp erm y p ierścien n icy C h a e to p te ru s tw o ­ rzą błonę z u p ełn ie ta k , ja k po z a p ło d n ien iu sp erm ą w łasnego g a tu n k u . J a ja ta k ie j e ­ d n ak , zw łaszcza ja ja S p h a e re c h in u s, zaled ­ wie w chodzą w p ierw sze o k resy rozw oju, a potem o b u m ie rają. N ieco dalej p osuw a się rozw ój jaj S tro n g y lo c e n tro tu s . T e m u w pływ ow i sp e rm y C h a e to p te ru s u le g a ją w sz y stk ie ja ja jeżo w ca, m ieszczące się w da- nem n a c z y n iu i działanie to u ja w n ia się od- ra z u w k ilk ad zie siąt se k u n d po d o d a n iu te j sp erm y . P . G. zastosow ał m eto d ę p o d w ó j­

nego p o b u d zen ia ja j do rozw oju: po zaple- m nieniu ja j obcą sp erm ą przen o sił je m ia ­ now icie, g d y ty lk o u tw o rz y ły błonę, do p ły ­ n u h y p erto n ic z n e g o . E k sp o n o w a n ie ja j w ty in p ły n ie, trw a ją c e 22 — 25 m in., okazało się n a jsk u te c z n ie jsze . Część zaro d k ó w d osięgała s ta d y u m p lu te u sa . W iadom o, że sp e rm ą w łasnego g a tu n k u m ożna zap ło d n ić sta le w szy stk ie ja ja jeżow ców , m ieszcząoe się w danej k u ltu rz e . G dy p. G. stw ierd ził, że w szy stk ie ja ja m ożna p obudzić do p o c z ą tk u rozw oju sp e rm ą p ie rścien n icy , co się odraził u jaw n ia u tw o rz e n ie m b łony, p rz e to m ożna b yło się spodziew ać, że m ieszan in a sp e rm jeżow ca i p ie rścien n icy będzie m iała te n sam w p ły w . T ym ozasem okazało się, że sp e rm y ty c h dw u d aleko s to ją c y c h od sie­

bie k las zw ierzęcy c h działają a n ta g o n is ty - cznie i k ie d y każda z n ich zosobna może spow odow ać u tw o rz e n ie b łony, obie razem zm ieszane z u p ełn ie z a tra c a ją tę zdolność.

P . G. w y k a z u je , że m am y t u do c z y n ien ia n ie ty lk o z oddziaływ aniem n a siebie s u b - s ta n c y j s p e rm a ty c z n y o h , ale ta k ż e z o d ­ d ziały w an iem tej m ieszaniny na ja ja , k tó re po pew n y m czasie tra c ą zdolność z a p ła d n ia ­ nia. P o d o b n e w łaściw ości a n ta g o n is ty c z n e - go d ziałan ia ma ta k ż e sp e rm a m ięczak a D en taliu m na sp erm ę jeżow ców . Do s p e r­

my d o stają się te s u b s ta n c y e w ed łu g w szel- k ie g o ^ p raw d o p o d o b ień stw a z k rw i ty c h zw ie­

rz ą t, g d y ż d o d a te k krw i do sp e rm y znosi jej zdolność zap ład n iającą. B a d a n ia p. G.

nad p o ru szo n em i t u p ro b le m a ta m i b ę d ą u z u ­

pełn io n e przez p o szu k iw an ia c y to lo g ic z n e ,

k tó re zo sta n ą ogłoszone później.

Cytaty

Powiązane dokumenty

rozdzielczego jest to rozszerzenie Galois. Niech F będzie ciałem, niech L będzie rozdzielczym rozszerzeniem przez dołączenie pierwiastków stopnia nie większego niż n lub

Przypomnijmy sobie teraz, że moment siły związany z siłą E F g przyłożoną do ciała w jego środku ciężkości jest równy wypadkowemu momentowi siły pocho- dzącemu od sił E F

Nauczyciel podaje równanie, z którego można obliczyć czas spadania, znając wysokość spadku. Przypomina wzór, z którego znając masę ciała można obliczyć

A.. Na walcu o średnicy 2R i masie M, nawinięto cienką i nieważką linkę o długości L, na końcu której zamocowano ciężarek m= ¼M. Walec obraca się bez tarcia na osi. a)

Wniosek z doświadczenia: Czym większa jest masa ciała, tym ……….. siła ciężkości działająca na

b) Jakie jest prawdopodobieństwo, że średnie zużycie wody w losowo wybranym tygodniu jest zawarte między 95 hl i 105 hl? Przyjmiemy, że zużycie wody ma rozkład normalny i

4. Rozkład miesięcznych wydatków studentów I roku studiów dziennych SGH na zakup książek jest rozkładem nor- malnym z wartością oczekiwaną równą 20 PLN, natomiast w

13. Koła samochodu jadącego z prędkością 80 km/h mają średnicę 75 cm. Koła samochodu jadącego z prędkością 80 km/h mają średnicę 75 cm. Samochód ten hamuje jednostajnie,