jsr*}. i ( i 4 9 i ) . W arszaw a, d nia 1 sty cznia 1911 r. Tom X X X .
TYGODNIK P 0 P U L IW , POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZECH ŚW IATA".
W Warszawie: ro c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.
Z przesyłką pocztową ro c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.
PRENUMEROWAĆ MOŻNA:
W R ed ak cy i „ W s z e c h św ia ta " i we w sz y stk ic h k s ię g a r
niach w k ra ju i za g ran icą.
R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p rz y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ieczo rem w lo k alu re d a k c y i.
A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A Jsn>. 37. T e le fo n u 83-14.
ST AN O B E C N Y ZAGADNIENIA WZRUSZEŃ.
W zruszenie p r z e d s ta w ia je d n o z n a j częściej p o strz e g a n y c h przez n a s zjaw isk biologicznych: j e s t ono zarazem z ja w is
kiem pierwszorzędnego znaczenia zaró
wno pod względem społecznym i m oral
nym , j a k i z p u n k t u w idzenia przyrod
niczego, wiąże się bowiem ściśle z b u dową i funk cy ono w an iem zarówno u s tr o j u czującego osobnika, j a k i środow iska, w którem ten osobnik przebyw a. Dziś j e s t rzeczą pow szechnie znaną, j a k wiel
ki w pływ n a s ta n naszej zdolności wzru
szeń w y w ie ra rozwój lub zanik rozm a
ity c h gruczołów tak ich j a k j ą d r a , j a j n i ki, gruczoł ta rc z y k o w y i t. p., w a d y w ro
dzone lub c’noroby mózgu, s ta n organów traw ien ia, z a b u rz e n ia w układzie k r ą ż e nia, o d dych an ia, w ydzielniczym i t. p.
Podo bnież zm iany atm osferyczne, stan te r m o m e tr u i b a rom e tru, stopień w ilgot
ności pow ietrza, napięcie e lektryczności w ś ro d o w is k u —słowem, w sz y stk ie c z y n niki Oddziaływające n a ustrój fizyologi-
czny-^-znajdują swój oddźwięk w sferze
naszych wzruszeń. Pomimo oczyw istości powyższych faktów, n a u k a od niedaw na dopiero zwróciła uw agę na podścielisko fizyologiczne naszy ch stanów wzruszenia.
D aw niejsi badacze zajmowali się w y łą c z nie s ta n a m i psychicznem i we w z ru sze niu, uw a ż a ją c je g o elem enty fizyologicz
ne za w tórne, następcze lub n a w e t z u pełnie niezależne od stanów psy c h ic z nych. Tak, n aprzykład , H e r b a rt uważa wzruszenie za w ypadk ow ą spółistn ien ia w um yśle zgodnych ze sobą lub z w a l
czających się czuć lub wyobrażeń. W z ru sz e n ie —w edług n ie g o — je s tto bezpośred
nia świadomość chwilowego wzmożenia się lub u p a d k u działalności psychicznej, s ta n u swobodnego lub otam ow anego n a pięcia e n e rg ii psychicznej. W zruszenie nie j e s t stanem sam oistnym , lecz z a wdzięcza swój b y t stano m i n te le k tu a l
nym. S ta no w i coś n a k s z ta łt a k o rd u m u zycznego lub dysonansu, które, aczkol
wiek różnią się od dźwięków, niemniej nie istnieją jako s ta n y samodzielne, lecz tylko j a k o w yraz zgodności łub przeciw- staw ności ty c h ostatnich. N ahlo w sk y zmodyfikował teoryę H erbarta, w p ro w a dzając tak zwane czucia zaakcentow ane;
czyniąc j e d n a k to ustępstw o na korzyść
w s z e c h s w i a t
biologii, nie u trz y m a ł się k o n s e k w e n tn ie n a z a ję te m stan ow isku . W u n d t, p r z y j
m u ją c za e le m e n t św iad o m o ści czucie, uw aża z a b arw ie n ie a fektow e za jeg o ce
chę, pod o bnie j a k j a k o ś ć i natężenie.
W e d łu g W u n d ta k a ż d y dźwięk, b a rw a p o s ia d a ją sw o is ty ton afe k to w y . W z ru szenie b yłoby s y n te z ą ty c h e lem entów afekto w y ch. W s z y s tk ie te teorye, acz
k o lw iek ró żniące się od siebie, m a ją tę cechę wspólną, że nie u w zg lęd n iają w s w y c h b a d a n ia c h s tr o n y fizyologicznej s ta n ó w w zru szen ia. Dziś ju ż zresztą n a leżą one do h isto ry i, rozwój bow iem n a u k i s tw ie rd z ił niezbicie, że b adanie w z r u szeń bez zw iązku ich z p o d k ład em ana- tom o - fizyologicznym j e s t b u do w lą bez fu nd am entów , k tó ra z a p ad a się pod w ła s n y m ciężarem. W z ru s z e n ie j e s t je d n e m z n a jb a rd zie j złożonych i zaw iłych od
d ziały w ań na p o d n ie ty naszego u stro ju , należy więc do zjaw isk psycho - fizyolo- gicznych i j a k o ta k ie p ow inno być t r a k towane. T ylko u w z g lę d n ia ją c je g o pod
kład flzyologiczny. m ożem y oprzeć nasze b a d a n ia n a p e w n y m g r u n c ie d o św ia d c z e nia i u n ik n ą ć b e z p ło d n y c h spekulacyj.
W obecnej rozprawrce p o s ta r a m y się p rze d s taw ić stan dzisiejszy z a g ad n ie n ia wzruszeń, p o m ijają c całkow icie h isto ry ę p rze d m io tu . Dla u n ik n ię c ia g m a t w a n i ny, j a k a pa nu je u w ielu badaczów z p o wodu b r a k u definicyi t e r m in u „ w z ru sz e nie" p o s ta r a m y się p rze d e w s z y s tk ie m określić, co ro zu m iem y przez to pojęcie.
P rz e d te m j e d n a k zazn aczy ć m usim y, że is tn ie ją dwie k a te g o r y e s ta n ó w w z ru s ze nia: w zru szen ia chwilow e, k r ó tk o trw a łe , m ające c h a r a k te r m niej lub bardziej wy- | buchow y, t a k zw ane w z ru sze n ia -w strzą - sy i w zruszenia stałe, d łu g o tr w a łe - wzru- szenia-uczucia. Te o s ta tn ie zresztą, z w y j ą t k i e m p rzy p a d k ó w ściśle patologicz- I
nych, nie są n ig d y s ta n a m i ciągłemi, w y s tę p u ją c e m i wciąż z j e d n a k o w e m na- i pięciem bez k ró ts z y c h lub dłuższych p rze rw i sp adków , lecz raczej szeregiem w zru szeń chw ilow ych o je d n a k o w e j tona- cyi ustrojo w o -afe k to w e j, przedzielonych chw ila m i w zględnego spokoju. Spokój ów w praw dzie nie sp ad a do poziomu, na k tó ry m p rz e b y w a u stró j biologiczny czło-
jw ie k a nie podlegającego uczuciu, gdyż p o w tarzające się w k ró tk ic h odstępach po sobie w zruszenia - w s trz ą s y p o z o s ta w ia ją ślad u ta jo n y w organizm ie nie po
z w alający mu powrócić całkowicie do norm y, niem niej j e d n a k w p orów naniu z napięciem zjaw isk, w y stęp ujących w chw ilach w z ru sze n ia -w strzą su , s ta n o wi pewien odpoczynek. Bądźcobądź n a w e t w ch w ilach owego w zględnego spo
koju ustrój posiada w iększą pobudliw ość afektow ą w zględem danego uczucia, p r z e d s ta w ia on j a k b y s u b s ta n c y ę w y b u c how ą zapalającą się od lada iskry.
Z tego, cośmy powiedzieli wyżej, w yn i
ka, ■ że pom iędzy w zruszeniam i krótko- a dług o-trw ałem i zachodzą tylko różnice ilościowe, a przeto analiza je d n e j z tych k a te g o ry j zjaw isk da n a m w przybliże
niu obraz i drugiej. W obecnym a r t y kule zwrócim y g łó w n ą u w a g ę n a wzru- szenie-w strząs, nie zrzekając się je d n a k w ycieczek w dziedzinę uczuć, skoro tego zajdzie potrzeba dla u w y p u k le n ia w y k ładu.
W z ru s z e n ie -w s trz ą s sta n o w i splot psy- chofizyologiczny, w k tó ry m d ro g ą a n a li
zy można wydzielić na s tę p u jąc e pier
w iastki składow e: 1) s ta n afe k to w y m a
j ą c y cechę przy je m n o śc i lub przykrości, uw ażan y często za samo wzruszenie, w rze c z y w isto śc i zaś sta n o w ią c y je d y n ie je g o p ie rw ia s te k podmiotowy; 2) stany in te le k tu a ln e , ta k ie j a k postrzeżenia, w y obrażenia, idee, u w a ż a n e zw ykle za p rzy czynę w zruszenia; 3) z ja w is k a fizyologi- czne — zm iany w fu nk cya c h naszego u stroju , uchodzące za s k u tk i wzruszenia.
K ażda z ty c h trzech k a te g o ry j zjaw isk w odpowiednich w a r u n k a c h może być prim um m ovens dwu inn ych, zespolo
n y ch z nią, i w yw oływ ać p ow stanie owe
go splotu, k tó ry n a z w a liś m y w z ru sze niem; nie może więc być m owy w d a nym p r z y p a d k u o stałej przyezynow ości pomiędzy niemi, lecz raczej o spółistnie niu. Zm iany fizyologiczne, w y stępu jące we w zruszeniu, z n a jd u ją oddźw ięk we w s z y s tk ic h je g o funk cyach. W dziedzi
nie ru ch u pojaw ia się sk u rc z m ięśni z a
równo dowolnych, j a k i gładkich, albo
ich zwolnienie, pow odujące szereg* t a
JMa 1 W SZ E C H SW IA T 3
kich zjawisk, j a k m im ika tw a rz y , ru ch y kończyn, chwilowe u nieruc ho m ie n ie ca
łego ciała lub gw ałtow n e ru ch y ucieczki, wzm ożenie lub upośledzenie r u c h u r o baczkow ego kiszek, skurcz lub rozluź
nienie zw ieraczy i t. p.; w dziedzinie wydzielniczej: wzmożenie lub upośledze
nie w ydzielania soku żołądkowego, k i
szek, gruczołów i t. p.; w dziedzinie k r ą żenia: zm iany w akcyi serca, ciśnieniu krw i, napięciu ś cian ek naczyń i t. p.;
w dziedzinie oddychania: przyśpieszenie lub zwolnienie oddychania, zm iany w j e go rytm ie , duszność, z a trzy m a n ie odde
chu i t. p.; w dziedzinie czuciowości za
rów no poszczególnych zmysłów j a k i ogólnej t. zw. cenestezyi: znieczulenie, nadczułość, rozm aitego rodzaju pareste- zye i t. p.; wreszcie w dziedzinie prze
m ian y materyi: wzmożenie lub upośle
dzenie u tle n ia n ia tk a n e k oraz w y tw a rz a nie się n iep raw idło w y ch p ro d u k tó w w y
m iany. Nie będziemy cytow ali p r z y k ła dów: są one aż n a d to znane badaczom, powiemy tylko, że wszystkie owe zmia
ny w f u n k c y a c h flzyologicznych uw ido
cz n ia ją się najw y ra ź n ie j we w z ru s z e niach patologicznych, w y s tę p u ją c y c h w cho ro bach u m y sło w ych , k tó re jak o n a jb a rd zie j in te n s y w n e i długotrw ałe s ta n o w ią najlepszy m ate ry a ł dla podob
n y c h badań. G. D um as w swej ro zp ra wie „La tris te s s e e t la j o ie “ zebrał wiele faktów7 z tej dziedziny, do niej więc od
s y ła m y ciekawych.
Zanim p rzy s tą p im y do analizy w z ru szeń, m usim y wspom nieć w k ilk u sło
w ach o m etodach ich b a d a n ia oraz źró
dłach, z k tó ry c h czerpiem y m ateryał.
W e wszelkich dociekaniach n au k o w ych n a jp e w n ie js z ą m etodą badań j e s t e k spe
r y m e n t, pozwala n a m bowiem usunąć z ja w is k a dodatkow e, zaciem niające ob- s e rw a c y ę i po strzeg ać zjaw isko uprosz
czone, z n a jd u jąc e się w w a ru n k a c h do
k ładnie znanych. Metoda doświadczalna j e d n a k w z a sto so w a n iu do sfery w z ru
szenia n a p o ty k a d p tych czas wiele t r u dności i używana j e s t w zakresie o g ra niczonym w zastosow aniu głównie do w zru szeń n a jp ro stsz y c h . Z konieczności przeto posługiw ać się obecnie musimy
także i in n e m i m eto d am i takiem i, j a k bezpośrednia obserw acya sta n ó w w z r u szenia n orm alnych i patologicznych, d a ne historyczne, s k ry sta liz o w a n e w lite ra tu rz e i podan iach oraz m eto da porów nawcza w zruszeń ludzkich ze w z ru s ze niami najbardziej zbliżonych zw ierząt.
Szczególniejszą w arto ść dla badacza w zru szeń m a również m etodyczna o b s e r w a c y a *roz woj u niem ow ląt i wogóle dzie
ci, u nich bowiem znajd ujem y znacznie uproszczone s to s u n k i psychiczne przez to, że in te le k t w ich życiu w yw iera w pływ m inim alny, ty m c z ase m in s t y n k t y i związane z niemi ściśle w zruszenia m ają znaczenie naczelne. J e d n a k ż e , z po
wodu trudności p oro zu m iew an ia się z dziećmi, wnioskowanie n a p o ty k a tu większe niż gdzieindziej przeszkody i w y m ag a szczególnych ostrożności. To sa mo mniej więcej można powiedzieć o b a daniach, przep row adzan ych n a d ludam i pierw otnem i, k tó ry c h um ysłow ość z w ie
lu względów podobna j e s t do umysłowo- ści dziecka.
Co dotyczę genezy wzruszeń, to za
gadnienie to, j a k wogóle dotyczące po
chodzenia, należy do najtru d niejszych.
A czkolwiek i tutaj antropologia, etn o lo gia, a szczególniej psychologia zw ierząt m ogą nam oddać p ew ne usługi, niem niej w dziedzinie tej, bardziej niż gdzieindziej, skazani j e s t e ś m y na dopełnianie braku d a n y c h fakty cznych przez wnioskowanie spekulacyjne. Bądźcobądź w obecnym stan ie wiedzy niepodobna zaprzeczyć ge netycznego związku wzruszeń z żądzami, k tó re ze swej s tr o n y wiążą się ściśle z in sty n k ta m i. Tem się tłum aczy znacze
nie wzruszeń dla zachow ania osobnika i g a tu n k u oraz głęboki oddźwięk, ja k i z n a jd u ją one w całym naszym ustroju, a ja k ie g o nie mają, albo przynajm niej m ają w znacznie m niejszym stopniu s ta ny in te le k tu a ln e . W e w zruszeniach sto
sunkow o mniej złożonych, takich j a k strach , gniew, miłość w je j mniej skom plikowanej postaci, doszukać się łatwo zw iązku z odpowiedniemi in sty n k tam i.
Tak s tr a c h — w e d łu g R i b o t a j e s t w z ru
szeniem obronnem i przeto z n a jd uje się
w zw iązku z in s t y n k t e m zachow ania
4 W SZEC H SW IA T JV« 1
osobnika, p odobnież gniew , j a k o w z ru szenie napastnicze; pochodzenie miłości od i n s t y n k t u płciowego i je j związek z z a cho w an iem g a t u n k u rzu ca się w oczy samo przez się. Co dotyczę w zruszeń n a jw y ż sz y c h , złożonych, ta k ic h j a k reli
gijne, m oralne, este ty cz n e , in te le k tu a ln e , to związek ich z in s t y n k t a m i nie j e s t n a tyle oczyw isty , niem niej j e d n a k i one o sta te cz n ie d ro g ą analizy spro w ad zić się d a ją do je d n e g o lub k ilk u i n s ty n k tó w p ierw o tn y c h .
Co do fizyologicznej s tr o n y w zruszeń, to p ierw sz ą próbę n a u k o w e g o jej w y t ł u m aczen ia podjęli L an g e w D anii i J a m es w A m e ry c e . D o ty ch czaso w i b a d a cze sta n ó w w z rusze nia o g raniczali się w s w y c h w y w o d a ch do z ja w isk p sy c h i
cznych we w zruszeniu, u w a ż a ją c zja w is
k a flzyologiczne za d o d a tk o w e nie zaś zespolone n ie ro z erw aln ie z pierwszemi.
T a k j e d n a k nie j e s t: z ja w is k a u stro jo w e s p ó łistn ie ją stale we w zru szen iu ze s t a nami psy ch iczn em i i badacz, k tó ry ich w swej teo ry i nie uwzględnia, nie u j m u je całości m a te ry a łu , danego n a m w bez- p o ś re d n ie m dośw iadczeniu. L a n g e i J a m es pierw si włączyli z ja w is k a u s tro jo w e do z a k re s u sw y ch b a d a ń i położyli na nie n a c isk w sw y c h w nioskach. L a n g e w swej b roszurze „ W z r u s z e n i a 11, ogłoszo
nej poraź p ierw sz y po d u ń s k u w roku 1885, za zasad nicze z ja w is k a we w z r u szeniu u w a ż a je g o p r z e ja w y flzyologicz
ne. r W z ru s z e n ie — w e d łu g n i e g o — j e s t św iado m o ścią zm ian n aczynionerw o- w yc h ł) “. One są zja w isk iem istotnem zasadn iczem , s ta n zaś p syc hic z n y j e s t ty lk o ich odbiciem w św iadom ości. L a n ge ogran icza z re s z tą s w ą te o ry ę do w z ru szeń p ro stych , do k t ó r y c h zalicza: s m u tek, radość, s tr a c h i gniew , o innych w spom ina tylko m im ochodem , nie z a t r z y m u ją c się dłużej nad niem i i z a zn a czając, że nie w s z y s tk ie z nich d a ją się z a w rz e ć w r a m a c h j e g o teoryi. Rozpa
t r u j e szczegółowo po kolei p rze jaw y u s tro jo w e każdego z pow yższych c z te
rech w z ru sze ń i tw o rz y n a w e t sch em at, w edług którego: zm niejszenie in e rw a c y i m ięśni dowolnych -)- zwężenie naczyń odpow iada w zruszen iu s m u tk u , to samo + skurcz m ięśni g ład k ic h — w zruszeniu stra c h u , wzmożenie in erw a c y i dowolnej -)- rozszerzenie n aczy ń — radości, to sa
mo -f- niezborność ru ch ó w — gniew ow i i t. d. T e o ry a n aczyn ioruch ow a w z r u szeń nie może się ostać wobec zarzutów k ry ty k i, n a d a je bowiem zbyt wielkie z n a
czenie jednej z kate g o ry j z ja w isk fizyo- lo g iczny ch w zruszenia z u szczerb kiem dla innych niem niej w ażnych. Sam L a n ge z re sz tą uw aża j ą raczej za p ra w d o podobną niż p ew n ą i z a strze g a się, że, n a w e t g d y b y została obalona, pozostanie n ie n a ru szo n e m je g o tw ierdzenie, że zja w iska flzyologiczne sta n o w ią isto tn ą część w zruszenia 1). Co dotyczę m ec h a nizmu sta n ó w w zruszenia, to — w ed ług L a n g e g o — s p rę ż y n ą puszczającą j e w ruch j e s t „czucie, które działa zw ykle za po
ś re d n ic tw e m wspom nienia lub sk ojarze
nia p o jęć “, bezpośrednim s k u tk ie m czu
cia są zm iany naczynionerw ow e, ich zaś odbiciem w świadomości — wzruszenie.
L a n g e przeto, ta k samo j a k i je g o po
przednicy, nie u n ik n ą ł w swej teo ryi s ta n o w is k a dualisty czn eg o , z t ą różnicą, że przyczynow ość u niego j e s t o d w ro tn a od powszechnie przy jm o w an ej przed nim:
nie w zruszenie sp ra w ia z m ia n y w n a szym u stro ju , lecz zmiany ustrojow e w yw ołują wzruszenie. J e s t to p u n k t w i
dzenia tak samo błęd n y, j a k i s ta n o w is ko zajm ow ane przez p o przedników L a n gego. Co j e d n a k j e s t słusznem w jego teoryi i stanow i n iesp o ży tą zasługę n a szego badacza, to uznanie z ja w is k fizyo- logicznych za i s to tn ą tre ść wzruszenia, bez której istn ieć ono nie może. „Po
z b a w m y s t r a c h —m ówi L a n g e —je g o cech fizyologicznych, uspokójm y przyspieszo
ne tętno, przyw ró ćm y ja s n o ś ć wzroku, n orm alne za b arw ie n ie skóry, szybkość i ję d rn o ś ć ruchów , działalność głosu, j a sność myśli 2) “, a z a tr a c i on swój cha-
P a trz LaDge, Les emotions (przekł. franc.) str. 93.
') Dzieło cytow ane str. 94.
3) Dz, cyt. str. 102.
Ne 5 W SZECHSW IAT
r a k t e r afe k to w y — słowem zniknie. O ś c i
sły m zw iązku sta n ó w w zruszenia z p o d kładem fizyologicznym św iadczy — w e dług L a n g e g o — między innemi ten ogól
nie z n a n y fakt, że wiele śro dkó w f a r m a kologicznych, tak ic h j a k narcotica, afro- disiaca i t. p. w y w o łuje w nas specyfi
czny na strój afektowy, sp ra w ia ją c zm ia
ny w fizyologicznych funk cya c h ustro ju . W rzeczy samej czyż nie p o strz e g am y niem al codziennie w pły w u tak ic h t r u cizn j a k alkohol, m akow iec i t. p. na s t a n naszy ch wzruszeń? De P le u ry e m u udało s ię —j a k tw ie rd z i—o trz y m ać przez m eto dyc zn e w s trz y k iw a n ia soli k u c h e n nej całą gam ę w zruszeń 1), z resztą wpływ przelotny owych w s trz y k iw a ń na zmianę n a s tro ju w s ta n a c h de pre syi pato lo g icz
nej u m elaneholików i n e u ra sten ik ó w j e s t ju ż dziś rzeczą powszechnie znaną.
Pom im o błędów, nieuniknionych u pio
nierów now ych poglądów w nauce, te- o ry a L a n g e g o nie u tra c iła dotychczas swego znaczenia ja k o drogow skaz nowej m e to d y zastosow anej przezeń poraź pier
w szy w b a d a n ia c h nad wzruszeniami.
Niezależnie od L angego zn a k o m ity p s y cholog a m e r y k a ń s k i J a m e s dochodzi w sw y c h poszuk iw aniach do bardzo zbli
żonych w niosków co do znaczenia zja w isk fizyologicznych we wzruszeniu.
W ro zp ra w a c h „Na czem polega w z ru sze nie", ogłoszonej w 1884 r„ oraz „Zasa
dach p s y c h o lo g ii' w 1890 roku, wreszcie w a rty k u le „ P o dstaw y fizyczne w z ru s ze nia", d ru k o w a n y m w 1894 roku, Ja m e s w y p ow ia da pogląd, że „zmiany cielesne z n a jd u ją się w bezpośrednim zw iązku z postrzeżeniem fak tu , stanow iąceg o pod
nietę, wzruszenie zaś j e s t uczuciem ty c h zmian, p o w sta ją c em w m iarę ich w y tw a rz an ia " 2). Mamy tu więc p u n k t w y jśc ia zasad niczo zgodny z teo ry ą L a n gego z t ą różnicą, że J a m e s nie s t a r a się sprow adzić zja w isk o rg aniczn y ch we w z ru s z e n iu do zm ian n aczyn ion erw ow y ch ,
*) P a trz De F leury, Introduction a la me- decine de 1’esprit.
5) P a trz L a theorie de 1’emotion (przekł.
franc.) str. 60.
lecz t r a k t u j e j e w szy stk ie ja k o f a k ty r ó wnorzędne. Rów norzędność ta z re sz tą nie j e s t całkowita. J a m e s kładzie nacisk w sw ych w nioskach na z ja w is k a wnę- trznościowe, cenestetyczne, u w ażając, że one we w z ru sze nia ch m ają w ażniejsze znaczenie, niż ru ch y w yrazu i t. p. Za dowód m ogą służyć przypadki patologicz
ne, w któ ry c h w zruszenia nie m ają p rzy czyn zew nętrzn ych , w y s tę p u ją c j a k o s t a ny bezprzedmiotow e. „W każdym z a k ła dzie dla o b łą k a n y c h — pow iada J a m e s — s p o ty k a m y przy k ła d y zupełnie nieumo- tyw o w anego s tra c h u , gniew u, m ela n ch o lii, d u m y “. W p rzypadk ach ty c h sta n y wzruszenia są, oczywiście, w y nik iem czuć u s tro jo w y c h głębokich, niez a le ż n yc h od woli. W s tanach n orm a ln y ch u stroju owe czucia c e n este ty c z n e dochodzą do naszej świadomości, jak o pewien ogół—
uczucie dobrego lub złego m ie w a n ia się, w sta n a c h zaś pa tologicznych bądź u le g a ją powiększeniu, przyb ierając postaci p o tw orne bądź g r u p u ją się bez żadnego sy stem u, w yw ołując chaos uczuć.
Późniejsze doświadczenia Solliera nad osobnikam i, u k tó ry c h w yw oły w ał s z tu czną a n e s te z y ę —w s ta n a c h hypnozy, z a równo obwodową, j a k i w ew nętrzn ą, tę o s ta tn ią z re sz tą nie całkow itą, p o tw ier
dziły i częściowo uzupełniły wnioski J a m esa co do roli czuć c e n es te ty c z n y c h w p o w sta w a n iu w zruszeń. Oto ich w y niki:
„l-o. A ne stez ya obwodowa z upełna zno
si całkowicie zdolność ruchow ą.
2
-
0. Skoro dołączy się do tego a n e s t e zya wnętrzności, b a d a n y ma wrażenie, j a k b y nie żył.
3-o. W sta n ie anestezyi całkow itej pa- c y e n t nie doświadcza żadnych wzruszeń.
4-o. Gdy an e ste zy a j e s t tylko obwodo
w a w y s tę p u je w zruszenie o sile norm al
nej.
5-o. Skoro a n e ste z y a dotyczę w y łą c z nie organów w e w n ętrzn y c h , wzruszenie nie istn ieje praw ie t a k samo całkowicie, j a k w p r z y p a d k u ane ste zy i kom pletnej" *).
J) P a trz Le mecanisme des emotions rozdz. I I I
str. 164 i nast.
6 W SZEC H SW IA T A& 1
E k s p e r y m e n ty Solliera p rze m aw ia ły b y za w y łączną rolą zja w isk cenestetycz- n y c h w p o w s ta w a n iu wzruszeń, sam b a dacz j e d n a k nie w y p ro w a d z ił z nich od
pow ied n ich wniosków, w s k u te k czego — j a k to z o baczym y niżej — popadł w nie- ko nse kw e n c y e. Co dotyczę lokalizacyi w zruszeń, to w e d łu g J a m e s a , w zruszen ia nie posindają s p e cy alnego o środ k a w m óz
gu. C ała pow ierzch n ia k o ry mózgowej, j a k o r z u t czuć poszczególnych części or
g a nizm u bierze udział w ich p o w s ta w a niu.
A czkolwiek J a m e s w sw y c h o s ta te c z nych w nioskach u n ik n ą ł zb y tn iej je d n o stronności L angego, je d n a k ż e i je g o teo- r y a nie może nas całkow icie zadowolić.
P r z e d e w sz y s tk ie m pepełnił błąd, p r z y j m ując za c e n tr a ln y o rg an w z ru sze ń całą pow ierzchnię k o ry mózgowej, g d y t y m czasem z jeg o w ła s n y c h b a d a ń w y n i k a łoby raczej, że o rg an e m tak im j e s t tylko p e w n a część kory, o d pow iadająca w r a ż e niom c e n es tety c z n y m . N adto J a m e s nie tłum aczy nam m e c h a n iz m u p o w sta w a n ia w zruszeń. Mamy tu ty lk o pierw sze i o s t a t nie og n iw a procesu, cały zaś ów proces zostaje przem ilczany. N a d to na dnie j e go teoryi leży n ie u b ła g a n y dualizm , j a k i tk w ił w d a w n y c h pog ląd a c h o oddziały
w a n i u d u c h a na ciało i o dw rotnie. W y nika on z b łędnego p rz e d s ta w ie n ia kwe- styi, z chęci u s ta n o w ie n ia pom iędzy z ja w iskam i p sy ch icznem i a fizyologicznemi s to s u n k u przyczynow ego. Ribot w swej
„Psychologii u c z u ć 1*,będącej dalszem roz
w inięciem i uzu p e łn ien ie m teo ry i J a m e sa i L angego, u n ik n ą ł w spólnego błęd u obu pow y ższych badaczów. N a m iejsce s to s u n k u p rzy c z yn o w e go w y s u w a on s to s u n e k w sp ó łistn ie n ia z ja w is k fizyologicz
n y c h i p sy c h ic z n y c h w s ta n a c h w z ru sze n ia i u w a ż a w zruszenie za ko m p lek s psy- chofizyologiczny je d n o lity , k tóreg o j e d n ę s tr o n ę s ta n o w ią z ja w isk a ustrojow e, d r u g ą zaś s t a n y psychiczne, czuciowe i a fe k t o w i , zespolone z pierwszemi. T ak ie mo- n is ty c z n e stan ow isko R ib o ta odpowiada całkow icie w y m a g a n io m , ja k ie m am y w zględem h y p o te z n a u k o w y c h . Dzieło Ri
b o ta u zupełnia rów n ież b a d a n ia pop rzed ników rozb iorem m n ó s tw a w a ż n y c h z a
gadnień, poruszon ych tylk o m im ochodem lub całkiem po m in iętych przez J a m e s a i Langego.
Geneza wzruszeń, poczynając od in
stynktów, zagad nienie pom inięte całko
wicie przez L angego i zaledwie po
ruszone przez Ja m e sa , z n a jd u je sze
rokie uw zględnienie u Ribota. A u to r ten drogą subtelnej analizy sp ro w a dza w sz y stk ie wzruszenia, zarówno p ro ste j a k i złożone, do k ilk u z a sa d n i
czych in sty n k tó w i t r a k t u je obszernie ich ewolucyę od postaci n a jp ro stsz y c h do bardziej złożonych, uzu p e łn iają c badania rozpatrzeniem w z ru s ze ń nienorm alnych.
K ażda z poszczególnych postaci w z r u szenia ob jaw ia się inaczej u dzikiego A u s tra lc zy k a , inaczej u osobnika mało ucywilizowanego, a inaczej u człowieka stojącego n a w yso kim poziomie i n te le k tualn ym . P ie rw o tn ie w zruszenie j e s t re fleksem psychofizyologicznym, k tórego s tro n ę flzyologiczną stano w ią zjaw iska ustrojow e, s tro n ę zaś p s y c h i c z n ą — stan afektow y. W m ia rę rozwoju wzruszenia do p ierw ia stk ó w u stro jow y ch i afekto- w y c h dołącza się coraz więcej p ie rw ia s t
ków i n te le k tu a ln y c h —w rażeń, pojęć itp.
W z ruszenie rozszerza się i subtylizuje, lecz jed n o c z e śn ie t ra c i n a sile napięcia i bezpośredniości. W zruszenie intelektua- lizuje się, z a tra c a ją c coraz bardziej swój p ierw otn y c h a r a k te r afektowy, ta k iż n a n a jw y ż sz y c h szczeblach rozwoju doszuki
wać go się m usim y. T ak ie wzruszenia, j a k e ste ty c z n e , m oralne, naukow e — w swych w yższy ch p o staciach dostępne z resztą ty lko dla um ysłów wysoce roz
w in ię ty c h —m ają w sobie mało p ierw ia s tk ó w u stro jo w y c h i p rzechodzą praw ie w bezn am iętne idee in te le k tu a ln e . Są one w luźnym zw iązk u z zachow aniem osobnika i g a tu n k u , stan o w ią zbytek, na k tó ry nie każdego stać. W rozw oju ży
cia psychiczneg o j e d n o s tk i ewolucya
w zruszeń przechodzi te sam e koleje, co
w rozw oju pokoleń. U dziecka pojaw iają
się z początku w zruszen ia proste, mało
skom plikow ane i dopiero z rozwojem
u m y słu w y s tę p u ją w zruszenia bardziej
złożone. W sto p n io w y m z a nik u życia p s y
chicznego J a k i widzimy, liaprzykład, w p a
JM® 1 W SZEC H SW IA T 7
raliżu postępow ym zachodzi proces o d
wrotny: z a n ikają t u n a jp ie rw wzruszenia najwyższe, n a jm nie j trw ałe, najniższe zaś pozostają do końca.
Kazi mi erz Okuszko.
(Dok. nast.).
CZ Y ISTNIEJĄ ELEKTRONY?
W iadomo, że ważne znaczenie w no
woczesnej fizyce ma te o ry a elektronów.
T e o ry a elek tronó w przy jm u je, że elek
t r y c z n o ś ć — p odobnie j a k m a te ry a — nie j e s t bez g ra n ic podzielna, ale s k ła d a się z c z ąs tek niepodzielnych, z elektronów.
O statnie niepodzielne cząstki m ateryi, atom y pierw iastk u, posiadają w sz y stk ie tę s am ę ilość masy; t a k samo o statnie niepodzielne cząstki elektryczności, elek
tro n y p o siad ają wszystkie — wredług t e oryi e le k tro n ó w —ten sam ła d u n e k elek
try c z n y . Liczbę oznaczającą wielkość ła d u n k u e le k tro n u e uważano obok s zyb kości św ia tła za najw ażniejszą s ta łą u n i
w ersalną. Liczne p om iary tej wielkości da w a ły w arto ści 3 — 5 . 1 0 ~ 10 j e d n o s te k e le k tro s ta ty c z n y c h . W nioskom z owych po m iarów w y c ią g n ię ty m bardzo poważne z a r z u ty czyni badacz w ied eń sk i Feliks E h r e n h a f t wr swej najnowszej rozprawie:
„U eb er die Messung von Elek trizitats- m engen, die kleiner zu sein scheinen ais die L a d u n g des e in w e rtig e n Wasserstoff- ions un d von dessen Vielfachen abwei- c h e n “ 1). Liczby otrzymywane- przez do ty c h c z a so w y c h badaczów na ła d u n e k e lektronu, to były średnie w artości z wię
kszej ilości liczb, z któ ry c h je d n a k ż e po
szczególne różniły się dosyć znacznie po
m iędzy sobą, nieraz n a w e t o k ilk a s e t od
setek. I ta k o trzy m y w ano liczby pom ię
dzy 1 a 6 X 10~10 je d n . e le k tro s ta ty c z nych; praw da, że liczby te sk u p ia ły się na jb a rdzie j około w artości 4 . 1 o-10, p r a w d a też, że tru d n o ś c i techn iczn e, j a k i e j
!) Sitzungsberichte der W iener Akademie der W igsensthaften. Maj 1910. Osobne odb.
w tych dośw iadczeniach w y pad ało z w a l
czać, były dosyć znaczne, p ew n e zatem b łęd y dośw iadczenia i o b se rw ac y i b y ły n i e u n i k n i o n e — je d n a k ż e p. E h r e n h a f t uważa, że z takich pom iarów nie można z w ie lk ą pewnością w yciągać w niosku o istn ien iu ostatniej najm niejszej niepo
dzielnej c ząstki elektryczności, zwłasz
cza, że we w sz y s tk ic h do tych c z a so w y c h p om iarach obserw ow ano nie pojedyńcze e lek tro ny , ale całe g ru p y elektronów , za
w ierające bardzo dużo ind y w id u aln y c h elektronów .
W eźmy n a p rz y k ła d pod u w agę m e todę Thomsona. Polega ona na nastę- pującem: Niechaj w n a c zy n iu z n a jd u je się p o w ietrze przesycone parą wodną, ale jeszcze nie do tego stopnia, aby k o n d e n sac y a tej pary sa m orz u tn ie n a s tą pić mogła. Gdy w owem pow ietrzu w y tw o rzy m y (np. zapomocą n a św ie tle n ia p ro m ie n ia m i R ontgena) jony, to one dzia
ła ją ja k o j ą d r a kondensacyi p a ry w o d nej: k o n d e n sac y a n a stę p u je i w n a c z y niu pow staje mgła. W y o b ra ź m y sobie, że n aśw ietliliśm y tylko pew ną w a rstw ę p o w ie trz a w górnej części naczynia: n a ten czas k o ndensacya nastąp i ty lko w owej w a rstw ie powietrza, powstanie w a rs tw a m gły dokładnie odg raniczon a od reszty powietrza, w której k o n den sacy a nie n a stąpiła. Owa m gła składa się z wielkiej ilości k ro pele k wody, z k tó ry c h każda p osiada w śro d k u j o n —niby ją d r o . Mgła t a w s k u te k ciężkości będzie spadała;
m ierzm y szybkość (jednostajną), z j a k ą ona spada, a o trzym am y z niej (zapomo
cą form ułki S tokesa *) prom ień kuli, j a
!) Treść formułki Stokesa je s t następująca.
Mi och aj kula o promieniu a spada w skutek cięż
kości w pewnym ośrodku o współczynniku ta r
cia u,. G dyby owego ośrodka nie było, toby ku
la spadała ruchem przyśpieszonym. Sile ciężko
ści ośrodek przeciw staw ia siłę tarcia; siła tarcia je s t tem większa, im większa szybkość spadają
cego ciała. Szybkość spadającego ciała będzie ted y tylko tak długo rosła, aż siła tarcia zrówna się z siłą ciężkości; od owej chw ili ciało będzie się poruszało na mocy bezwładności z szybko
ścią jednostajną (mianowicie tą, ja k ą posiadało w chwili zrównania się siły tarcia z siłą ciężko
ści). Tm \v;ększy promień spadającej kuli, tem
8 W SZECHSW IAT Na 1
k ą średn io p r z e d s ta w ia k ro p elk a mgły.
J e ś li n a s tę p n ie z m ie rz y m y ilość wody w owej m gle z a w a rtą , to — z n ając p ro m ień ś re d n ie j k ro p elk i mgły, z a te m i jej ciężar — b ę d z ie m y m ogli oznaczyć ilość k ro p ele k , z a te m i jo n ó w , b ę d ą c y c h j ą d ra m i ty ch k rop elek, z a w a rty c h w mgle;
n a z w ijm y tę ilość N. Z m ierzm y n a s t ę p nie ilość e lek try czn o ści, j a k ą c ała m g ła posiada i n a z w ijm y j ą Q. Jeśli teraz p rz y jm ie m y , że w s z y s tk ie j o n y p r z e d s t a w ia ją ła d u n k i e le k try c z n e jed n a k o w ej w ielkości e, to iloraz da nam ową liczbę e. J e d n a k ż e n ależy n a c is k poło
żyć na to, że rów ność ła d u n k ó w poszcze
gólny ch jo n ó w założyliśm y i dopiero n a owem założeniu się z a sa d z a ją c obliczyli
śm y liczbę e , t. j. w ielkość ła d u n k u e le k tro nu. Zatem z o w y c h pom iarów s a m y ch nie w y n ik a jesz c ze rów ność ł a d u n k ó w w sz y s tk ic h jonów . To j e s t d ru g i zarzut, j a k i E h r e n h a f t czyni d o ty c h c z a sow ym rozum ow aniom . To zw ażyw szy, z apytuje, czy też owe powyżej w s p o m niane różnice pom iędzy poszczególnemi liczbami, o t r z y m y w a n e m i p rzez ró żn y c h badaczów ró ż n e m i m etodam i, a przede- w sz y s tk ie m p o m ię d z y poszczególnem i liczbami, o trz y m y w a n e m i przez ty c h s a m ych badaczów t ą s a m ą m e to d ą —nie le
żą w n a tu r z e rzeczy. A b y tę k w e s ty ę r o zstrzy g n ąć, należało o b serw ow ać nie całe g ru p y e le k tro n ó w , ale poszczególne e le k tro n y zosobna.
większa jej powierzchnia, zatem i tarcie, ale z prom ieniem zwiększa się i objętość zatem cię
żar kuli. Objętość rośnie z sześcianem prom ie
nia, pow ierzchnia z kw adratem jego tylko; jeśli zatem prom ień kuli rośnie, to je j ciężar stosun
kowo bardziej rośnie niż pow ierzchnia. N azw ij
m y ostateczną szybkość spadającej kuli v, jej gęstość ę, przyśpieszenie ziemskie g, to formuła Stokesa brzmi: — • ę 9 = 6 n \
lcivczyli y =
3
= a2 . ---- — C .9 • ~z • Szybkość ostateczna
3 6 Jt [J.
spadającej k uli rośnie proporcyonalnie z k w a dratem promienia. N aodw rót, z obserwowanej szybkości ostatecznej jednostajnej kuli spadają
cej można obliczyć je j prom ień w edług tej for
muły.
Metodę służącą do p om iaru ła d u n k u p oszczególnych in d y w id u a ln y c h e le k tro nów udało się stw orzyć p. Eh ren hafto - wi. Podam t u tylko k ró tk o jej zasadę.
P. E h r e n h a f t za e le k tro n y la m p y ł u k o wej u żyw a m e ta li s z la c h e tn y c h (złoto, srebro, platyna); w s k u t e k rozgrzania, m etal rozpyla się n a n a d e r dro b ne c z ą s t
ki i p o w s ta je — sit v en ia verbo — roz
tw ó r koloidalny złota, s re b r a albo p la t y n y — w pow ietrzu. Te drobne cząstki m eta li są widzialne pod u ltra m ik ro sk o - pem; okazuje się, że są one w szystk ie n a łado w ane elektrycznością. P. E h r e n h a ft m ierzył zapomocą u ltra m ik ro sko pu n a każdej poszczególnej cząstce z jed n e j s tr o n y szybkość, z j a k ą t a k a cząsteczka s p a d a w p o w ie trz u w s k u t e k siły ciężko
ści, z drugiej s tr o n y szybkość tej samej cząsteczki w polu elek try czn em . Siła e le k try c z n a E m iała w d ośw iadcze
n iac h E h r e n h a f ta k ie ru n e k pionowy; n a zw ijm y szybkość cząsteczki w polu e le k try c z n e m v u szy bko ść tejże c z ą s te czki bez pola e le k try c z n e g o — v2 , a e ła d u n e k tej cząsteczki, to można z ró w n a ń
„ , 4 f l ! i .
e E - 1---. ę ^ = 6 it( J .a V j
34 a 3 Jt „
— — . ę g = 6 TC [Ł av
.2O
gdzie a, ę, g, ^ m ają to samo znaczenie, j a k pow yżej—obliczyć a i e t. j. promień i ład u n e k cząsteczki. Główną zaletą tej m eto dy j e s t to, że przedm io tem bezpo
średniej obserwracyi i pom iarów j e s t t u taj in d y w id u a ln a cząsteczka, g d y w do
ty ch c z a so w y c h p om iarach obserw ow ano bezpośrednio całe grup y, zaw ierające b a r dzo wiele jonów. D o ty c h c za s E h r e n h a f t zmierzył prom ień i ła d u n e k k ilk u s e t t a k ich ku lek m etalow y ch. Podam dla p rz y kład u kilka t a k ic h liczb.
N um er protokułu
P laty n a Prom ień
w cm
Ładunek w jedn.
elektrostat.
53 4 ,4 2 .10- 6 1, 5 .1 0 —10
99 4 ,5 0 .1 0 ~ 6 1 ,2 2 .1 0 —10
6 4,96.10-® 3 ,0 2 .1 0 —10
142 6 ,5 5 .1 0 “ 6 1,54.10—10
80 6 ,5 9 .10- 6 3 ,1 8 .1 0 - 10
Ns 1 W SZ E C H SW IA T 9
70 8,0 8 .1 0 “ 6 4 ,3 8 .1 0 - 162 8 ,3 7 .1 0 “ 6 1 ,7 4 .1 0 -
160 10,58.10—6 1,60.10
57 1 0 ,5 8 .1 0 ~ 6 11,47.10—
Srebro
113 6 ,04.10—6 0 ,9 4 .1 0 - : 68 6 ,5 1 .1 0 - fi 2 ,4 4 .1 0 - 73 16,66.10—s 5,9 8 .1 0 —1 40 1 6 ,6 6 .1 0 -6 9 ,3 5 .1 0 -
Złoto
24 3 ,5 2 .1 0 “ 6 0 ,5 3 .1 0 - 5 4 ,4 2 .1 0 “ 6 1,73.10“
41 8 ,1 1 .1 0 - s 0 ,9 8 .1 0 - 1 49 8 ,6 5 .1 0 -6 3 ,7 4 .1 0 —:
Człowiek n ieuprzedzony, p r z e g ląd a ją c tab e lę o trz y m a n ą przez E h re n h a fta , z w ą t pi o istn ien iu atomów e lektryczności w d otych czasow em pojmowaniu. Liczby bowiem, o trzym an e przez p. E h r e n h a f ta dla ła d u n k u e, są rozdzielone interw ałem l — 25.10-10. Praw da, że liczby te s k u piają się bardziej około 3,5. 1O“ 10 i około w ielokrotności tejże liczby; je d n a k ż e zboczenia od tej liczby i je j w ielo k ro t
ności są ta k znaczne, że ich stanow czo nie można złożyć na k a r b błędów do
świadczenia, tem b a rdz iej, że m eto d a p.
E h r e n h a f ta j e s t w w ysokim sto p n iu p r e cyzyjna. W nioski, ja k ie on ze sw ych dotychczaso w y ch pomiarów w yciąga, są nastę p u jąc e : 1) W n a tu rz e istn ieją ła d u n k i m niejsze niż ład u n e k j o n u wodoru (elektrolitycznego) czyli „niepodzielnego11 elektronu; 2) w n a tu rz e istn ieją ła d u n k i różne od w ielokrotności ła d u n k u d o ty c h czasowego elektronu; 3) liczby o trz y m a ne dla ład u n k ów różnych cząsteczek s k u p ia ją się dokoła liczby oznaczającej ła d u n e k dotychczasow ego e le k tro n u i do
koła w ielokrotności tej liczby, co j e d n a k byn ajm niej nie dowodzi, zd aniem E h r e n h a fta , ato m istyczn ej s t r u k t u r y e le k try czności; 4) jeśli istnieje atom e l e k t r y czności, to w ielkość je g o ła d u n k u m u sia ła b y być m niejsza niż 1 . lO“ 10 jedn.
e le k tro s ta t.
Ostatniem i czasy teo ry a ato m isty c zn a święciła i święci try u m fy . Mówiło się i mówi nie ty lko o ato m ach m atery i, ale
o a tom ach elektryczności, a to m a ch e n e r gii — poddaw ano ato m y te b ezp o śred niej obserw acyi. J e d n a k ż e zw yciężyć nie można bez walki. T ak i atom izm nie je d n ę jeszcze tru d n o ś ć będzie musiał zwalczyć, zanim dojdzie do o stateczn eg o zwycięstwa.
J . L. Salpeter.
W A L K A P O R O S T Ó W .
Znane są w sz ystkim po rosty rosnące na drzew ach dzikich lub u trz y m y w a n y c h n ie s ta ra n n ie w ogrodach. Odznaczają się one obfitością kształtów i barw. N aj
pospolitsze, w kształcie s k ó re k żółtych lub szarych, pną się po korze lub też, w postaci m ałych szaro - sinych krzacz
ków, zw isają z gałęzi. Szczególnie pię
kne i wielkie okazy łatw o s p o tk a ć mo
żna w s ta r y c h lasach. Niekiedy p o rosty całkowicie p o k r y w a ją gałęzi drzew; zwi
sające krzaczki dochodzą często długości 3 d m i w y g lą d a ją j a k długie, sine brody.
Eldoradem porostów są j e d n a k góry.
Na s k a ła c h granito w ych , piaskowcowych lub w ap iennych spotkać ich można setki w p rzeciągu jed n e j przechadzki. Prze
w a ż a ją tam porosty skorupiaste, t. j. ście
lące się na podobieństw o s k oru pki po skale i dokładnie do niej przylegające (rys. 1). Malują one dziko ste rc zą c e
(Fig. i).
P o ro st skorupiasty Lecanora Villarsii.
sk a ły bardzo różnemi, niekiedy ja s k r a -
wemi barwami. Do w n ę trz a s k a ł g r a n i
to w y c h p rze d o stają się z tru d n o ś c ią w y
10 W SZEC H SW IA T No 1
łącznie zapom ocą m ały c h w yro stkó w , z w a n y c h c h w y tn ik a m i. S k o ru p k i tych porostów nie są jed n o lite lecz s k ła d a ją się z m n ó stw a w ie lo k ą tn y c h „pólek", poprzedzielanych w ą sk iem i szczelinami (rys. 1); czyni to w ra ż e n ie ry só w — s k o r u p k a w yd aje się popękaną.
Na świeżo obnażonej skale p o ro sty są nieliczne. Powoli u k a z u ją się coraz to n owe o sobniki i g a tu n k i, i z czasem s k a ła z o sta je p o k r y ta przez nie całko
wicie. W te d y po m ięd zy różnem i o so b n i
k a m i je d n e g o zarów no j a k i ró żn y c h g a tu n k ó w rozpoczyna się walka. M echa
nizm tej w alki (dotąd nieznany) udało mi się w y k r y ć ubiegłeg o lata w T a tra c h .
J e s t on bardzo p r o s ty .
W y o b ra ź m y sobie d w a osobniki zbli
żające się do siebie brzegam i. P r z y puśćm y, że oba są s k o ru p ia s te i j e d n a kowej mniej więcej grubości. Oczywi
ście, z c hw ilą s p o tk a n ia się brzegów p o ro s ty nie będą m ogły posuw ać się poza p u n k t z e tk n ię c ia (rys. 2, B). K ażdy z nich
0.0
ó )
E — ^ (Fig. 2).
Mechanizm w alki porostów (schem atycznie).
Miejsca zakreskow ane oznaczają odregene- row ane części skorupek.
n a tra fi n a p rzeszk odę w osobie swego sąsiada.
P o ro s ty będą się m im o to rozszerzały brze g a m i wolnem i. L in ia g r a n ic z n a p o m iędzy n iem i s ta n ie się p ro stą (rys. 2, C ), o ile p o rosty będą je d n a k o w o silne. T a kie w y p a d k i są częste podczas s p o ty k a
nia się z sobą osobników je d n e g o g a t u n ku. W razie s p o tk a n ia się dw u różtlych g a tu n k ó w , j e d e n z nich, silniejszy, w r z y n a się w ciało słabszego (rys. 2, D, E).
P ólk a w alczących porostów, leżące w pobliżu linii g ran icznej, r o z r a s ta ją się znacznie silniej od pozostałych. Rosną n a grubość i na szerokość, j a k g d y b y chciały przero snąć i zalać przeciw nika.
W n a s tę p s tw ie tego szczeliny pomiędzy niemi s ta j ą się coraz węższe. Podczas deszczów pólka te n a s ią k a ją wodą i roz
s z erz a ją się, a w te d y u c is k a ją się w z a jem nie i rozluźniają. Często m ożna wi
dzieć podczas deszczu skorupki porostów n a s k ałach p o w y d y m a n e w miejscach gdzie biegnie linia graniczna. Rozluźnie
nie pólek byw a t a k znaczne, że lekki w i a tr z łatwrością w y d m u c h u je je z m iej
sca. W te d y pozostała część s k orup ki po
c zyna reg e n e ro w a ć część w yd m u c h n ię tą.
P o rost, k tó ry szybciej re g e n e r u je u t r a coną część skoru pk i, oczywiście z cza
sem zwycięża, t. j. zajm uje cały teren n ieg d y ś p o k r y ty przez zwyciężonego.
Zwycięscam i są też te porosty, k tó r y c h s k o ru p k a tru d n ie j się rozluźnia i t a kie w y p a d k i bodaj że są częstsze od po
p rzednich. W ogóle zaś opisany wyżej m echanizm w alki o bserw ow ać można tylko śród porostów s k o ru p ia sty c h . J e s t on ta m bardzo pospolity.
P o p rz esta ję dziś na tej krótkiej w z m ia n ce o dkładając na później (do czasu u k o ń czenia sw y c h badań) opis bardziej szcze
gółowy tej n iez m ie rn ie ciekawej choć prostej walki oraz zw iązanych z nią za
gadnień.
E d mu n d Malinowski.
PRÓCHNICA Z Ę B Ó W W EPOCE NEOL ITYCZNEJ.
Sp raw ie tej j e s t poświęcony ciekawy a r t y k u ł p. C am usa, ogłoszony w „Bułle- tin s e t Memoires de la Soc. d ’Anthropo- logie de P a r i s “
19 1 0r. A u tor tej roz
p ra w k i przypom ina, że w czasie, gdy
A'ó 1 W SZECHSW IAT 11
p ra w o fra n c u skie wyłączało ze służby wojskowej w sz y stk ic h poborowych ze złem u z ę b ie n ie m , j e d e n z uczonych, Ma-, gitot, p rze stu dy ow a ł s ta ra n n ie według spisów w ojskowych s ta t y s ty k ę przypad
ków chorobow ych w t y m zakresie. W y n ik ie m t y c h b a d a ń było ułożenie m apki d e p a rta m e n tó w francuskich, z której m o żna wnosić o większej lub mniejszej czę
stości próch nicy zębów w danej okolicy.
S t a ty t y s ty k a , k tó rą Magitot się posługi
wał, prow adzona była od r. 1831 do ro k u 1849 i zaw ierała spis 3 295 202 osobni
ków, a pośród nich 25 918 wyłączonych ze służby z powodu złego sta n u u z ę b ie nia. Zdaje się, że s ta t y s ty k a ta, p r o w a dzona w czasach, g dy k o m u n ik a c y a była u tru d n io n a , k ie d y nie było t a k wielkich środow isk miejskich, daje więcej pew n o ści z p u n k tu widzenia badań etnicznych, niż s ta ty s ty k i obecne. Dziś, we w s z y s t
kich częściach p a ń s tw a żywioły ras ró
ż nych m ieszają się coraz bardziej. S t a t y s t y k a zaś, u k ład a n a przeszło pół wieku te m u mówi o ludności osiadłej o d d aw n a n a miejscu swego zam ieszkania, a więc przedstaw iającej t y p y etniczne czystsze i doskonalsze, j a k o takie, niż ludność dzisiejsza.
Wiadomo, że p róch nica zębów s p oty k a się we w sz y stk ic h epokach życia ludzko
ści, choć daleko rzadziej w czasach przed
histo ry cz n y c h . W y s tę p u je j e d n a k w sto p niu różnym, zależnym od okolic i ras, lub grom ad ludzkich, w yk a z u jąc y c h mniej lub więcej blizkie pokrew ieństw o.
W ed ług b a d a ń M agitota okazuje się, że położenie geograficzne nie może być uwrażane za p rzy c z y n ę próchnicy. To sa
mo rzec m ożna o wpływ ach geologicz
n ych, rzecznych, m orskich i t. p. Może
m y ty lko powiedzieć, że wschód i pół
noc F r a n c y i stanow ią okolice najb ardziej d o tk n ię te tą chorobą, gdy ty m czasem płaskowrzgórze śro dk o w a aż do morza Śródziem nego (z w yjątkiem Pro w an cyi) i cały kraj zachodni tw o rz ą pas, gdzie pró ch nica ukazuje się najrzadziej.
Jeżeli j e d n a k z podziałem g eograficz
n y m ze sta w im y podział w edług wrzrostu ludności, u derzy nas fak t, że okolicom o najw iększej częstości p róchn ien ia od
powiadają pasy na jw ię k sz eg o w zrostu Przeciwnie, osobniki małego w z r o s tu do
s ta rc z a ją najm niejszej ilości p rzy pa dkó w próchnicy zębów. Niektórzy badacze x) przypisują n aw et wysokim blondynom większą skłonność do tej choroby. Np.
w P uy de Dóme naliczono n ajm n iej, bo 36 przypadków, a w sąsiedniej C r e u s e — 356, co przypisy w'ano rasie j a s n o w ło s e j a).
O b serw ujem y również, że p asy małego w z ro stu i m inim um próchnienia odpo
w ia d a ją przew ażnie okolicom o lud no ści k rótkogłow ej, gdy elem en t dawny dłu- gogłowy o dużym wzroście odpowiada w ystępow aniu największej ilości p rzy
padków. t
Byłoby bardzo ciekaw em zbadać w y
stępo w anie próchnicy zębów u ras p rze d historycznych, up. u ras neolitycznych, g dzie s to s u n k i etniczn e były mniej zło
żone, niż w epokach n a s tę p n y c h . Prof.
Camus zachęca do tego ro d za ju badań i sam się zajm uje tą spraw ą.
Po ró w n y w a on p rz e d e w s z y s tk ie m m a p kę M agitota z tem, co wiemy o rozpo
w szechnieniu ras p rzed histo ry czn y ch w Galii w epoce neolitycznej. Okazuje się, że pewne pasy, pew ne granice, zga dza ją się praw ie ściśle ze sobą, zwłaszcza jeśli zdamy sobie spraw ę ze zmian etnicznych, które zachodziły w wiekach późniejszych.
T ak np. w epoce neolitycznej cała za
chodnia część Galii j e s t pasem dolm e
nów. Zam ieszkiw ała j ą ra s a długogjowa, której szczątki, znalezione w grobow cach tej epoki, dowodzą, że p rz e d s ta w ia ona 90°/0 ludności autochtonicznej W tejże epoce B re ta nia i Płaskow zgórze Środ ko we było zaludnione przez tęż sarnę rasę.
Krótkogłowość s p o ty k a się tu n a d e r rzad ko. Częstsze w y stęp ow an ie tej cechy w wyżej w ym ienionych okolicach j e s t już objaw em późniejszym. Przeciw nie w wododziałach wschodniej Galii, t. j.
w całym biegu Rodanu, Saonny i w czę-
J) Lagneau, Recherches sur Tanthropologie de la France.
a) Vincent, E tude anthropologiąue sur le de- p artem ent de la Creuse.
8) Ph. Salomon, Les races hum aines prehi-
storiąues.
12 W SZEC H SW IA T Nk 1
ści S e k w a n y k r ó tk o g ło w o ść j e s t bardzo rozpow szechniona w tej epoce. P odług p .C a m u s a w y s tę p o w a n ie próchnicy w o k r e sie p r z e d h is to r y c z n y m w Galii odpowia
da sto sun ko m , o trz y m a n y m przez Magi
to ta dla lu dn ośc i współczesnej Pran cy i.
R e z u lta t ta k i zd a je się w sk azyw ać, że o b ja w pró ch n ie n ia zębów j e s t cechą e t niczną.
Dr. P. R a y m o n d ró w nież stw ierd ził w swej ro zp ra w ie ’), że p ró ch n ic a zębów b y ła n a d e r r z a d k a w d olm enach dolnej L a n g w e d o c y i, k tó ra to okolica w ed łu g M agitota i obecnie w y k a z u je rza d k ie w y stę p o w an ie próchnicy. O bserw acy a d-ra R a y m o n d a odpowiada więc tem u, co b y ło wyżej powiedziane.
W d y sk u sy i nad tą s p ra w ą prot. Za
b oro w sk i zauważył, że rzeczy w iście s ta n uzęb ien ia może słu żyć za w ażn ą w s k a zów kę w b ad a n iu lu d ó w p rz e d h is to ry c z ny c h . U znając słuszność u w a g C a m u sa co do większej skłonności r a s ja s n o w ło sych do próchnicy, prof. Zaborowski do d a je od siebie, że rodzaj pożyw ienia w p ły w a w znacznej mierze n a p o w sta n ie tej choroby. Np. n a d u ż y c ie ja b łe c z n ik a po
w oduje j a k b y ścięcie zębów do dziąseł.
W czasach p r z e d h is to r y c z n y c h je d n a k ż e , g dy woda była je d y n y m napojem, uznać tr z e b a w p ływ y etniczn e za d e c y d ujące w ty m względzie.
Dr. D eyrolle p o tw ie rd z a zdanie prof.
C am usa, p rz y ta c z a ją c f a k t y z ry b ac k ich okolic Kornwalii, gdzie d z iew częta j a s n o włose m a ją zęby bardziej spróchniałe, niż r a s y inne. W w y m ie n io n y c h okolicach picie ja b ł e c z n i k a nie może mieć w pływu, tem b a rd z ie j że r y b a c y u ż y w a ją tego n a p oju znacznie mniej, niż rolnicy zamie sz kali wewmątrz kraju.
M arta Rzewuska.
Dr. P au l Raym ond, N ote sur la carie den- taire a l ’ópoque prehistoriąue.
A k a d e m i a U m i e j ę t n o ś c i .
III. W y d ział matematyczno-przyrodniczy.
Posiedzenie dnia
5
grudnia 1 91 0 r.P rz e w o d n ic z ą c y : D y r e k to r E . Janczew ski-
P rz e w o d n ic z ą c y zaw iadam ia W y d ział o bo
lesn ej, n ie p o w eto w an ej s tra c ie , którą, n a u k a i A k a d e m ia poniosły p rzez zgon p rzed w cze
sn y św. p. S ta n isła w a K o stan eck ie g o , p ro fesora u n iw e rs y te tu w B ernie S zw ajcarsk iem , od r. 1905-go czło n k a czy n n eg o z a g ra n ic z n eg o A k ad em ii U m iejętn o ści w K rakow ie.
Ozł. J. N iedźw iedzki p rz e d sta w ia ro z p ra wę w łasną p. t.: „ P rz y c z y n e k do w iadom o
ści o m ło d szy ch u tw o ra c h trz e c io rz ę d n y c h w p ó łnocnej B u k o w in ie".
N a p o d sta w ie b ad ań w n a tu r z e prof. N.
podaje w iązkę u z u p e łn ie ń i sp ro sto w ań do
ty c h c z a so w y c h w iadom ości o w y stę p o w a n iu u tw o ró w n eo g u ń sk ich i o lig o ceń sk ich w p ó ł
n o cn ej części B u k o w in y . M ianow icie s tw ie r
dza n a p o d staw ie o znaczenia z b io rk u s k a m ieniałości, że p o d sta w a p a g ó ru B erdo-H o- ro d y szcze zb u d o w an a je s t z u tw o ró w d r u giego p ię tr a m e d y te ra ń s k ie g o i w y k azu je, że przez obszar m ia ste c z k a W yżnica p rz e chodzi ciąg niższo-m ioceńskiej p o d k a rp a c kiej fo rm acy i solnej, k tó re j od płd. zachodn.
stro n y , p o dobnie ja k w G alicyi w schodniej, to w a rz y sz ą w a rstw y „ d o b ro to w sk ie “ ze zle
p ień cam i.
Czł. E . J a n c z e w s k i p rz e d sta w ia ro zp raw ę w spólną z dr. N a m y sło w sk im p. t.: „Gloeo-
j