• Nie Znaleziono Wyników

Z rozważań nad moralnymi aspektami mowy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z rozważań nad moralnymi aspektami mowy"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Rodziński

Z rozważań nad moralnymi

aspektami mowy

Studia Philosophiae Christianae 25/1, 111-115

1989

(2)

Studia Philosophiae Christianae ATK

25(1989)1

ADAM RODZIŃSKI

Z ROZWAŻAŃ NAD MORALNYMI ASPEKTAMI MOWY W cenną i skondensow aną treścią nasyconym a rty k u le pt. Prawda — k ła m stw o — n iepraw da zam ieszczonym n a ła­ m ach Chrześcijanina w Sw iecie ks. Tadeusz Ślipko naw iązu je do analogii „pom iędzy obroną sek retu a obroną życia” i —- pom im o swoich w cześniejszych, jakże in stru k ty w n y c h i k o n ­ stru k ty w n y c h w yw odów n a ten w łaśnie te m a t —· pisze: „Z a­ rysow ana tru d n o ść stanow i doniosły p roblem filozoficzno- -etyczny, k tó rem u trz e b a by poświęcić osobny a rty k u ł” . Skoro tak , sta ra się A u to r ukazać n a razie dalszy — pożądany jego zdaniem — k ieru n e k rozw ażań w tej m aterii, sygnalizując przy ty m ich najdogodniejsze p u n k ty w yjścia i p rzew idując z grubsza n ajw ażn iejsze w nioski к P rzypom inam , że chodzi 0 słuszną, dopuszczalną, czy w ręcz konieczną m oralnie obronę sek retu przed ew id entną agresją ze s tro n y ludzi nie przebie­ rający ch w środkach zdobycia, czy raczej „w ydobycia” u ż y ­ tecznych dla kogoś „nieprzekazyw alnych m o raln ie” inform acji. Chodzi tu w dodatku o tak ie ty lk o m iędzyosobow e sytuacje, w k tó ry c h żadne przem ilczenia, ogólniki czy dw uznaczniki na nic się nie zdadzą, boć i one p o tra fią „m ów ić”, m ają sw oją „w ym ow ę”, n iekied y n ajz u p e łn ie j jednoznaczną. Z darza się to najczęściej w okolicznościach sk ra jn ie d ram atycznych, p o ru ­ szona kw estia posiada więc sw ój pow ażny „ciężar g a tu n k o w y ” ; skoro zaś w dalszym ciągu o tw a rta jest i k o n tro w ersy jn a , za­ chęca każdego m yślącego etycznie człow ieka do przem y śleń 1 propozycji w łasny ch lu b choćby ty lk o do poczynienia luź­ ny ch uw ag n a jej m arginesie. Może więc także i m nie o takie jakieś przysłow iow e „ trz y grosze” w a rto się pokusić — w n a ­ dziei, że n a w e t jeśli kruszec nie okaże się w nich „pierw szej p ró b y ”, obieg ich u zn an y będzie za legalny, co w ięcej, m

iesz-1 Chrześcijanin w Swiecie iesz-1985 n r iesz-1iesz-1 s. 67. Por tegoż: Kłam stw o

a słuszna obrona sekretu, Roczniki Filozoficzne 6(1958)3 z. 2; A k tu a ln y stan poglądów etyków i moralistów katolickich na zagadnienie godzi­ w ej obrony sekretu, Studia Philosophiae Christianae 3(1967)2.

(3)

czący się z grubsza i n a ogół w ram ach p rzekonująco u zasad­ n ian ej przez A u to ra i tw órczo w ym odelow anej teo rii „m ow y d e fe n sy w n e j”.

We w zm iankow anym w yżej a rty k u le (s. 26) T. Ślipko pisze tak : „W arto w szakże zaznaczyć, że te rm in „m ow a” oznacza tu nie ty lk o „słow o” czy „zd anie”, ale w szelką fo rm ę zew ­ n ę trz n e j ekspresji m yśli (...)” . U w aga ta zapobiega z pew no­ ścią nieporozum ieniom i słusznie sugeruje, że in fo rm a c ji w jakiś określony sposób zw erbalizow anej nie należy ro z p a try ­ w ać w oderw aniu od m o raln y ch aspektów jakiejk olw iek „m o­ w y ”, u sytuow ać więc trzeb a całe zagadnienie na szerokim tle p ro b lem aty k i takich środków przekazu, jak pism o obrazkow e, g e sty k u la cja pantom im iczna czy jakieś rodzaje zachow ań da­ jących się „odczytać”, niosących określoną inform ację. K ażdy przecież znak może się okazać stosow ny i pożądany, jeżeli niesie pożądaną treść i może ją przekazać w sposób dostatecz­ nie selektyw ny. E w en tu aln a deb ata co do tego, k tó re z tych sposobów inform ow ania są dla nas „ n a tu ra ln e ”, a k tó re m niej lu b w ięcej „sztuczne”, p rzy p o m in ałab y zresztą debatę n ad po­ ru szan iem się człow ieka: na ile np; chodzenie na czw orakach odbiega od bard ziej zapew ne ludzkiego sposobu posługiw ania się w ty m celu w yłącznie nogam i.

W m o raln y m atoli aspekcie sp raw a nie jest p rosta: znak zn a­ kow i isto tn ie nie jest rów ny, ani „słow o” słow u. „Słow a a rm a tn ie ” z w iersza W ładysław a Broniew skiego o czym ś m ó­ w ią n ieprzyjacielow i, to jest niew ątpliw e. W ypow iadane w w obronie ojczyzny m ów ią w pierw szym rzędzie o chęci jej obrony, n ato m ia st odzyw ając się przed w alną bitw ą pow ie­ dzieć m u m ogą w iele n a te m a t k ie ru n k u , w jak im rozw inie się n atarcie, choć „ a d re sa t” nie m a o b iektyw nych danych u za­ sad niający ch u znanie tego k ie ru n k u za w ięcej niż p raw d o p o ­ d obny w yłącznie z p rzy czy n y tak ie j kanonady. N ie m ożna przecież zakładać, że jest k o m p letn y m w spraw ach m ilita r­ ny ch ig n o rantem . D ziałania pozorow ane z re g u ły stosow ane są podczas w iększej b itw y i skutecznie nieraz od w racają uw agę przeciw nika od m iejsca, w k tó ry m nastąpić m a jej ro zstrzy g ­ nięcie. W szystko to jest pozorem rozm ow y m iędzy człow iekiem a człow iekiem — w gru n cie rzeczy jest to ty lk o gra.

G dyby jakiś dowódca bro n iący — d a jm y n a to — sw ojego k r a ju przed ag resją an i sam nie stosow ał tego ro d zaju „za­ biegów ”, an i nie p rzew id y w ał ich ze stro n y przeciw nika, słusz­ n ie b y m ógł zostać obw iniony (w najlep szy m razie) o g ru n ­ to w n y b ra k k w a lifik ac ji zaw odow ych, a co za ty m idzie, o w y ­

(4)

sta w ia n ie n a szw ank zdrow ia i życia pow ierzonych m u żoł­ n ierz y . C ałkiem n ato m iast in n a — rów nież w m o raln y m sen­ sie, o ' jak i n a m tu chodzi — w y tw a rz a się sy tu a c ja, gdy na polu w alk i dojdzie do „u m o w y ”, choćby incy d en taln ie z a ara n ­ żow anej, zasygnalizow anej np. w yw ieszeniem flagi k a p itu ła - cy jn ej albo in fo rm u ją ce j p rzeciw nika o zam iarze czy propo­ zycji w ysłania parlam en tariu szy . P o ja w iają się wówczas racje, k tó re w „cyw ilizow anym św iecie” uchodzą za w ystarczające d o tego — w aspekcie psychologicznym i etycznym — ab y znak ta k i oraz k ry ją c y się pod n im sens po trak to w ać serio. E w en tu aln e jego nadużycie, fak ty czne lu b dom niem ane, w y­ w o łu je też ze zrozum iałych w zględów gniew i oburzenie tych, k tó rz y ty m znakom „dobrych in te n c ji” zaufali; w tak ich w y­ padk ach łam ią się n iek ied y b a rie ry w szelkich obyczajów i z „człow ieka” w y n u rza się „zw ierz” . U w ażny czy telnik dob­ rze u d o k u m en to w an ej książki Czesław a K łak a pt. P olski Leo­

nidas (W arszaw a 1986) n ab rać może zgodnego zapew ne z rze ­

czyw istością p rzekonania co do tego, ja k n ap raw d ę zginął gen. Jó zef Sow iński, b o h atersk i obrońca podw arszaw skiej Woli. Otóż gdy n a p rzykościelnym „cm e n ta rz u ” za jego zgodą m ała już g a rstk a n iedobitków ośw iadczyła M oskalom , że oddaje broń, ukazała się nag le spoza fa r y in n a g ru p a obrońców r e ­ d u ty i nie w iedząc co się w ydarzyło, otw orzyła ogień dość znienacka. Poczytane to zostało za podstęp i naruszenie p ra ­ w a w ojennego, sk u te k zaś w iadom y: w róg uczynił w szystko, ab y oszczędzić żonie w idoku zw łok męża.

Czego to nas uczy? Otóż tego, że n aw et w ta k im jak te n w yp adk u obow iązuje — i fu n k cjo n u je de iure, jeśli nie de

facto — jakieś e lem en tarn e porozum ienie m oralne m iędzy

człow iekiem a człow iekiem , na g ru n cie którego w ojujące stro ­ n y m ogą próbow ać dojść do porozum ienia, w ty m rów nież aspekcie, w jakim m a ono już sens ściśle inform atyczny. Z chw ilą więc, gdy tak ie dom yślne choćby i w stępne „p o ru - m ienie co do porozum iew ania się ” n a jak iś te m a t okazuje się a k tu a ln e, ktoś z kim ś od tąd będzie się porozum iew ał, podczas g dy w e w zm iankow anym poprzednio zakresie działań ludzkich n ik t z n ik im się nie porozum iew a, m im o że m a tam m iejsce jak ieś w ysyłanie i odbieranie in form acji. K rzy w d a czy n ie ­ lojalność m ająca sens m oralnie an ty w arto ściow y zaistnieć m o­ że m iędzy osobą ludzką a osobą (niekoniecznie ludzką), ale nie m iędzy osobą a sam ym znakiem czy znakiem a osobą. T a k ą nielojalnością, w y n atu rzen iem porozum iew ania się osoby z osobą jest kłam stw o. G dy w ty m k ie ru n k u uściślim y jego

(5)

definicję, okazać się ono m usi niegodziw e zawsze i b ezw aru n ­ kowo, zgodnie zresztą z sam ego tego w yrazu p e jo ra ty w n y m w ydźw iękiem sem antycznym .

W ściśle m o ralny m sensie tak i ty lk o czyn ludzki określić w olno jako „niegodziw y”, jak i nie jest do pogodzenia ze ściśle osobową, rów ną u w szystkich osób ludzkich, n ieu trac a ln ą , więc i niezbyw alną godnością człowieka. Godność ta to w artość p rio ry te to w a jako naczelna „ n o rm a ” całej m oralności n a tu ­ raln ej.

W tak ą k o n sta ta cją zainspirow anej etyce personalistycznej nie m a po p ro stu m iejsca na żadne kłam stw o, k tó re b y mogło być w ostatecznym ro zrach u n k u „uży teczne”, każde bowiem

e x defin itio n e okazać się m usi szkodliw e jako rad y k aln ie

uw łaszczające te j w artości, k tó ra tu jest n a jb a rd zie j podsta- wowo, bo przed w szelkim i in n y m i w artościam i ko m p eten tn a i m iaro d ajn a. D otyczy to zresztą każdej „sp raw y sum ien ia” . I ta k np. z uw agi na tę w artość w łaśnie, ew en tu aln a zgoda jak iejś kobiety, k tó re j dziećm i zaw ładnęli terro ry ści, n a w spół­ życie seksualne z kim ś, k to ją ich u śm ierceniem szantażuje, jest etycznie nie do przy jęcia w żadnym razie i pod żadnym i w aru n kam i, choćby „ n a tu ra ” m atk i podszeptyw ała jej co in n e ­ go, a „ n a tu ra ” tego po k ro ju zalotnika odpow iadała jej z w ielu inn y ch względów.

A u to r w zm iankow anego n a w stępie a rty k u łu słusznie za A. V erm eerschem w skazuje n a analogię zachodzącą pom iędzy k onieczną m oralnie obroną se k re tu a obroną życia; pozostaje ty lk o ukazać w języku b ardziej niż scholastyczny p rzem aw ia­ jącym do w spółczesnych ludzi, że ów jedynie godziw y środek obrony, po jak i wolno tu sięgnąć w razie konieczności, a n a ­ zw any dość tra fn ie „m ow ą d efen sy w n ą”, nie może m ieścić się pojęciow o w zakresie tego, co trzeb a nazw ać k łam stw em i uznać za bezw arunkow o zabronione. W etyce chrześcijań­ skiej nie m a m iejsca n a pojęcie kłam stw a dopuszczalnego choćby w yjątkow o i w okolicznościach zgoła nadzw yczajnych, podobnie jak nie m a w n iej m iejsca na m oralnie dopuszczalne zabójstw o czy m orderstw o.

„Zabicie człow ieka” i „dopuszczenie się zbrodni zab ójstw a” są to określenia różne co do sensu, jak dobrze n am wiadomo. W m iasteczku pew nym daw no tem u, na w yjątk o w o stro m ym zjeździe ku ry n k ow i ham ulce w ypełnionego lu d źm i auto busu uleg ły nagle aw arii. K ierow ca s ta ra ł się je włączyć, ale w ty m czasie pojazd n a b ra ł ty lk o pędu; ta k że kolizja z n ie ru ­ chom ością jakąkolw iek na pew no skończyłaby się jego ro z­

(6)

trzaskaniem ; plac b y ł p ełen ludzi, kierow ca mógł więc tylko w ybierać, kogo tam zabije. W rezu ltacie kogoś „z całym roz­ m y słem ” zabił. N ik t tego jed n a k nie nazw ał zabójstw em .

W róćm y do naszej spraw y. Je śli tzw. m owa form aln a zawsze w inna służyć do w y rażania w łasnej m yśli mówiącego, to jaką „m yśl w ła sn ą ” w y rażają n ajprzeróżn iejsze zm yślenia jedynie skuteczne w obronie jakiegoś ważnego sek retu przed agresją, choćby ty lk o „słow ną” ? C hyba ty lk o podobną do tej, jaką w ypow iadają ru ch y w ojsk i „słow a a rm a tn ie ” , k tó re — choć często dezorien tujące — niosą jed n ak coś n u rtu ją ce g o św ia­ domość „n ad aw cy ”. M yśl m niej w ięcej tak ą: w tej chw ili się ze sobą nie porozum iew am y — m im o że p rzek azu jem y sobie p ew ne określone inform acje; ag resja bow iem na m oją nieprze- kazyw alną tajem n icę w yprow adza nas obu całkow icie z tere n u p orozum ienia elem entarnego, na gru n cie którego człow iek z człow iekiem może „porozum iew ać się” n ap raw d ę 2.

AUS DEN ÜBERLEGUNGEN ÜBER DIE ETHISCHE ASPEKTE DER SPRACHE

Zusam m enfassung

Der Aufsatz, der den „Bemerkungen am R ande” C harakter hat, bie­ tet und unterzeichnet die G rundübereinstim m ung der Auffassungen vom Verfasser über das Thema des Rechtes zur Verbalverteidigund des Geheimnisses dar m it den Meinungen, die T. Slipko in dem Auf­ satz u nter dem Titel: Prawda — kłam stw o — nieprawda, „Chrześcijanin w świecie” 1985 n r 11 (W ahrheit — Lüge — Unwahrheit, „Der Christ in der W elt”) darstellt.

Jede Lüge ist, Verfassers Meinung nach, nichtsw ürdig und als eine moralische Deviation der V erständigung m it jemandem unzulässig. Falle w enn die einzige Weise des erfolgreichen Bewahrens des m o­ ralisch nichtüberm ittelnden Wissens dem Aggressor die Angabe der nicht w ahrheitsm ässig Inform ation ist, gibt es im Grunde genommen und tatsächlich keine Verständigung. Es kom m t dort also keine Devia­ tion dieser A rt überhaupt vor.

2 Byłaby to stosowna odpowiedź na „myśli” agresywnego interloku­ tora, który wcześniej, równie obiektywnie i faktycznie, bo całą swą postawą, mówi m niej więcej tak: upraw nienie twoje do zachowania sekretu nic mnie nie obchodzi, tra k tu ję cię jak rzecz zaw ierającą infor­ mację, na jakiej mi zależy z powodów, które mogą cię nie intereso­ wać albo i nie powinny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

The Core Probability Model (CPM) is a full probabilistic model for modelling variations in capacity and traffic demand in macroscopic traffic flow.. The CPM extends a

11 Za najbardziej spektakularny przejaw postępującej w owym okresie polaryzacji francuskiego system u partyjnego przyjmuje się porozum ienie polityczno-programowe,

Diese drei Prozesse: das Sammeln, das künstlerische Schaffen und die Aus- stellung der „primitiven Kunst” enthüllt – nach Ansicht der Autorin – drei weitere Etappen ihrer

Ein gen au eres Studium der w irtschaftlichen Entw icklung der Sovet- U nion ist ohne B erücksichtigung der Statistik nicht m öglich. W ohl kann man ohne sie zu

gung jebem (Seiftlidreu täglidr ein .floren fu rK oft, S ie r, X£)ein unb £id]t, fü r jebe K oppenreife alfo sroei (Sulben sugefprodien, im (Sansen b afü r sroeiunbsmansig

Die Kurve hat in jedem neuen Punkte eine neue Richtung, und für die Gewinnung derselben können nicht mehr zwei beliebig von einander entfernte, sondern nur noch zwei

Am andern Tago (den 8.) wurde in Praga von einem Kriegsrathe unter Vorsiz Małachowski’ s eine wirkliche Capitulation unterzeichnet, wodurch den Russen gegen die

Underneath a surface layer and a thin layer of gray earth with pieces of cement and cement powder, a sequence of Late Modern rubble layers of brown soil with fragments of