Edward Ozorowski
Teologia w zespole nauk o
małżeństwie i rodzinie
Studia nad Rodziną 5/1 (8), 53-64
2001
2001 R . 5 n r 1(8)
bp Edward OZOROWSKI
T E O L O G IA W Z E S P O L E NAUK O M A ŁŻEŃ STW IE I R O D Z IN IE 1 Jedną z cech współczesnych nauk jest ich postępująca specjalizacja. Po ciąga ona za sobą zawężanie się przedm iotu badań oraz technizację języka. Skutkiem tego badania uczonych są coraz bardziej fragm entaryczne, a oni sami nie m ają możliwości osiągnięcia porozum ienia między sobą w swym języku. R ezultaty tych badań wykorzystują najczęściej politycy i różnego rodzaju biznesm eni. N ie jest to zjawisko zdrowe. U czonego bowiem trak tu je się instrum entalnie, a on sam, zam knięty w wąskim kręgu własnych zain teresow ań, nie m a możliwości pogłębienia swoich dociekań. Uczony w tak ukształtow anym świecie jest sam otnikiem , naw et jeśli pracuje w zespole kolegów i m a do dyspozycji arsenał potrzebnych m u środków.
D latego zachodzi potrzeba interdyscyplinarności w sensie wąskim (w obrębie nauk mających ten sam przedm iot form alny) i szerokim (wśród nauk o różnych przedm iotach form alnych). Interdyscyplinarność jest czymś innym niż multidyscyplinarność, tj. sum ow anie osiągniętych indywi dualnie danych. J. Kłys pojm uje ją jako osiąganie „funkcjonalnie powiąza nej wizji całościowej, przybliżanej i objaśnianej przez ujęcia cząstkowe, ale nie dające się sprowadzić do ich sumy”2. W ydaje się, iż ten ogólny ogląd n a leży uszczegółowić przez stwierdzenie, iż interdyscyplinarność powinna się znajdow ać nie tylko u końca procesów badawczych, lecz także, a m oże n a w et zwłaszcza w ich punkcie wyjścia. Czy jest to możliwe?
W dużym stopniu zależy to od przedm iotu m aterialnego danych nauk. N ajogólniej m ożna powiedzieć, iż znajduje się on na następujących pozio
' A rtykuł niniejszy pow stał w następstw ie b ad ań , dyskusji i innych form przekazyw ania my śli podejm ow anych w Instytucie Studiów n ad R o d z in ą UKSW . Instytut ten , założony przez ks. arcybiskupa prof. dr. hab. K azim ierza M ajdańskiego i prow adzony p o m istrzow sku przez N ie go, od p o n ad już 25 lat realizuje praktycznie interdyscyplinarność w studiach n ad rodziną. Z n a jd u je w tym wiele uznania. Praktyka ta, dziś ju ż pow szechnie ak cep to w an a po trzeb u je te o retycznej podbudow y, tj. u stalonej i przyjętej m etodologii. A u to r m a nadzieję, iż jeg o studium zachęci innych do podjęcia dalszych badań.
2 N auki o ro d zin ie w służbie ew angelizacji, pr. zb., W arszaw a 1995, s. 70; D ziałalność n a ukow o-dydaktyczna In sty tu tu Studiów nad R o d z in ą A TK 1975-1998, red. K. Wolski, Ł o m ia n ki 1999, s. 13; J. Szymczak, Interdyscyplinarność In sty tu tu , w: R o d z in a n a p rzeło m ie wieków, Ł o m ian k i 2000, s. 378-386.
mach: rzeczy, osoby, Bóg. W obrębie świata rzeczy, od m ikrokosm osu po m akrokosm os, sprawa jest stosunkow o prosta. B adanie na tym poziom ie bowiem sprow adza się do wykrycia relacji ilościowych, tj. do poznania tego, czym coś jest, z czego się składa i jak istnieje lub ew entualnie działa. Z aj m ują się tym nauki eksperym entalne, dla których doświadczenie jest drogą i spraw dzianem prow adzonych badań.
O wiele trudniej poruszać się w świecie osób. Tu już nie wystarcza tzw. rozum ienie rachujące. Człowiek bowiem stawia pytanie o sens swego ist nienia i wszystkiego, co istnieje. Bez odpowiedzi na to pytanie wszelka w ie dza o nim samym jest m u niewystarczająca3. Uzyskać zaś tę odpow iedź m ożna tylko przez wyjście poza świat rzeczy, a także poniekąd poza sam e go człowieka i przez przyjęcie tego, co wieczne i nieskończone. Sens życia ludzkiego zawiera w sobie pytanie o cel ostateczny.
W ten sposób nauki zajm ujące się człowiekiem z konieczności dotykają problem u Boga. I od tego, jak go rozwiązują, zależy ich przydatność prak tyczna. Poziom, na który m uszą się wznieść, jest najwyższy ze wszystkich możliwych. Nie dla każdej nauki jest on do osiągnięcia. Ż ad n a jed n ak n a uka nie może go wykluczyć ani apriori, ani aposterioń. M oże natom iast go dzić się z jego istnieniem lub uwzględniać go jako p u nkt odniesienia we wszystkich swoich procesach badawczych.
N auka o m ałżeństw ie i rodzinie jest antropologią, tj. nauką o człowieku w jego kom unijnych relacjach. A ntropologia ta m oże być: teologiczna, filo zoficzna, przyrodnicza lub społeczno-praw na. W ym ienione działy angażu ją zespoły nauk, k tóre m ają ten sam przedm iot m aterialny, jakim jest m ał żeństwo i rodzina. Problem polega na tym, czy da się z nich utworzyć zinte grow aną całość, tak aby była to wiązka światła, a nie pojedyncze rozproszo ne prom ienie4.
1. Kierunek nauk o małżeństwie i rodzinie
Podejm ow ane od lat wysiłki w ielostronnego badania problem atyki m ał żeństwa i rodziny zostały w Polsce uw ieńczone decyzją R ady Głównej z 12.01.1995 r. o utw orzeniu nowego kierunku studiów nauki o rodzinie. Decyzja ta norm alizuje praw nie to, co dotychczas istniało na zasadzie o d dolnych inicjatyw, i przyspiesza potrzebę teoretycznego rozwiązania p ro blem u interdyscyplinarności.
3 Por. kard. J. R atzinger, W p row adzenie w chrześcijaństw o, K raków 1970, s. 542. 4 „M ów im y «nauki o rodzinie», a nie « n au k a o rodzinie», bo nie m o żn a rozśw ietlać krysz ta łu pojedynczym p ro m ie n ie m św iatła, lecz ich stru m ie n ie m ”, M. W ójcik, Evangelium vitae a nauki o rodzinie, w: E vangelium vitae - E ncyklika o calen ia w spółczesnej rodziny i św iata, W arszaw a 1997, s. 174.
W dotychczasowym ukiadzie nauki o m ałżeństw ie i rodzinie różniły się między sobą przedm iotem form alnym . W spólny jest im natom iast p rzed m iot m aterialny: m ałżeństw o i rodzina. K ażda z nauk bada ten przedm iot pod sobie właściwym kątem widzenia. Różni je od innych nie tylko obrany wycinek badań, lecz także sposób ich prow adzenia, tzn. źródło światła i m e toda wykorzystania tego światła do osiągnięcia konkretnego celu.
M ałżeństw o i rodzina są cząstką świata przyrody i ludzkości, skutkiem czego podlegają one praw om fizycznym, biologicznym i społecznym. Prawa te przenikają się wzajem nie, lecz jednocześnie zachowują sobie właściwą autonom ię. Jest tak dlatego, że każdy człowiek jest całością, chociaż w jego istnieniu da się w yodrębnić warstwę fizyczną, biologiczną i psychiczną. Po dobną całością jest małżeństwo i rodzina, z tym że w ich istnieniu ujawnia się jeszcze warstwa życia społecznego (kom unijnego). M ałżeństw o i rodzi na jest związkiem ludzi, lecz pow stała w następstw ie tego kom unia jest czymś więcej niż sum ą jednostek. Posiada ona w łasną, nieredukow alną do poszczególnych części całość. Sprawia to, że każda nauka szczegółowa zaj m ująca się m ałżeństw em i rodziną m usi prow adzić swoje badania widząc stale obok siebie inne nauki. Wynika z tego, m ożna powiedzieć, pierwszy wymóg interdyscyplinarności. Co ją tworzy?
N auki o m ałżeństw ie i rodzinie m ożna podzielić na te, k tó re światło dla siebie czerpią z O bjaw ienia, i na te, k tó re tego światła poszukują w świecie, z przynależnym i do niego m ałżeństw em i rodziną. Teologia dziś je st już bogatym zespołem n au k zbliżonych swymi m etodam i do nauk świeckich. K orzysta ona zwłaszcza z osiągnięć n au k hum anistycznych (fi lologia, h istoria), przyrodniczych (kosm ologia, antropologia, arch eo lo gia), filozoficznych (m etafizyka, logika, etyka), społecznych i prawnych. M im o je d n a k zróżnicow ania w swoich poszczególnych dyscyplinach, sta nowi o na je d n o ro d n ą całość. Jej zw ornikiem je st O bjaw ienie, przechow y w ane i in terp reto w an e w K ościele5. Je st o na scientia fid ei i fides in statu
scientiae6. Z ajm ujący się problem atyką m ałżeństw a i rodziny teologow ie
różnych specjalności m uszą w spółpracow ać ze sobą tak, aby zawsze u k a zywać swój przed m io t w św ietle O bjaw ienia i by ich nau k a była nau k ą K o ścioła. O derw anie się w nauczaniu od O bjaw ienia i au to ry tetu Kościoła unicestw ia teologię.
Inaczej nieco jest z filozofią. W iąże się o na bowiem z m yśleniem ludzkim jako takim , wyrasta z recta ratio (orthos logos) człowieka i występuje, jako wiedza podstawowa (metafizyczna, logiczna i etyczna), przed wszelkimi systemami myślowymi (por. F eR , 4).
5 P isaiem o tym szerzej w. T eologia ja k o n au k a, W K A B 1999, R . 8, n r 4, s. 150-153. 6 M. D . C h e n u , W ybór pism , W arszaw a 1971, s. 30-56.
Na tym etapie żadna nauka ani naw et w iara nie m oże obejść się bez filo zofii. Bez niej też nie ma jakiejkolw iek interdyscyplinarności. Gdy n a to m iast filozofię zawęża się do dyscypliny akadem ickiej, spraw a się kom pli kuje. Z jednej bowiem strony filozofia ta dzieli się na cały szereg nauk i jej samej potrzebna jest interdyscyplinarność, z drugiej ulega ona często m o dom niefilozoficznym. W relacji do Objawienia filozofia m oże być nieza leżna, lecz szanująca zdrowy rozum m oże w spom agać interpretację O bja wienia i m oże wykluczać Objawienie. Jan Paweł fi jako szczególnie niebez pieczne widzi następujące prądy myślowe: eklektyzm, historyzm, scjen- tyzm, pragm atyzm i nihilizm (por. tam że, n. 86-90). Prądy te stanowią oczy wiście zagrożenie dla m ałżeństw a i rodziny. Aby ustrzec się przed ich zgub nymi skutkam i, potrzeba interdyscyplinarności skierowanej ku dobru. Nie chodzi tu o powoływanie nadrzędnego trybunału orzekającego, lecz o taką wzajemność, k tóra wykorzystując doświadczenie historyczne pom aga czło wiekowi utrzym ać się w granicach zdrow ego rozum u.
N auki społeczne i praw ne o m ałżeństw ie i rodzinie korzystają z danych dostarczanych im przez doświadczenie, filozofię i teologię. N ie m ogą one poprzestać na samym tylko doświadczeniu, gdyż to jest zawsze jed n o stk o we. Sum ow anie doświadczeń nie daje wiedzy ogólnej. D ośw iadczenie to jest potw ierdzeniem zasad, a nie ich źródłem . Zasady natom iast wykrywa rozum , posługując się różnorakim m ateriałem , w którego porządkow aniu pom aga m u filozofia, zwłaszcza ze swoimi pojęciam i natury, osoby i kom u nii. Nie m oże on też pozostać głuchy na to, co o człowieku, m ałżeństwie i rodzinie mówi teologia. Rezygnacja bowiem z tych danych oznaczałaby postępow anie nierozum ne.
N auki przyrodnicze o m ałżeństw ie i rodzinie wydają się najm niej zależ n e od innych. W szak m ają o ne do czynienia z konkretnym i zjawiskami przeżywania przez ludzi narodzin, wzrostu, starzenia się i śmierci, z życiem jednostkow ym i w spólnotowym człowieka w jego warstwie cielesnej i d u chowej. N aukom medycznym, wydawałoby się, bardziej je st potrzebna technika niż filozofia lub teologia. A jed n ak w istocie rzeczy tak nie jest, dlatego że człowiek, m ałżeństw o i rodzina jest zawsze osobową całością, a nie agregatem m aterialnych lub duchowych cząstek. N aw et technika p o trzebuje usensow niającego oglądu, gdyż inaczej stanie się aktywnością niszczącą człowieka7. A cóż dopiero takie działania, jak: w spom aganie wzrostu, wychowywanie, leczenie i zapobieganie chorobom . N auki m e dyczne, pedagogiczne i psychologiczne, będąc autonom iczne sam e w sobie, potrzebują interdyscyplinarności ad, intra i ad extra. Byłoby bowiem nie
7 Por. bp E. O zorow ski, T echnika a ro zu m i w iara w n au cza n iu Ja n a Pawła II, W K A B 1999, R. 8, n r 4, s. 135-149.
szczęściem dla człowieka, gdyby one widziały w nim tylko fragm ent, a nie dostrzegały całości. Im także potrzebny jest filozoficzny i teologiczny hory zont patrzenia.
2. Wiele nauk jedna prawda
Interdyscyplinarność między naukam i o m ałżeństw ie i rodzinie jest możliwa pod w arunkiem , że wszystkie one za cel postaw ią poznanie praw dy, która zawiera się w rzeczywistości m ałżeństw a i rodziny. Chodzi tu o praw dę ontyczną, a nie tylko logiczną lub etyczną. Odkrycie takiej praw dy daje człowiekowi poczucie mocy, stabilności i siły (hebr. emet) oraz roz jaśnia jego istnienie (gr. aletheiaf.
Poszukiwanie to zaczyna się od pytania, czym jest m ałżeństwo i rodzina. Jest to pytanie najważniejsze ze wszystkich możliwych, bo dotyka istoty rze czy. Różni się ono od pytań o warunki, czynniki, okoliczności i sposoby ist nienia m ałżeństw a i rodziny. N ie m ożna na nie odpowiedzieć, opisując od zew nątrz m ałżeństw o i rodzinę, ani też stosując psychologiczną analizę ko munii m alżeńsko-rodzinnej. Pytanie to nie zatrzym uje się na sferze zjawi skowej, lecz sięga samych fundam entów bytu. Uzyskana na nie odpow iedź orzekająca staje się postulatem . Stwierdzenie: „to je st”, przechodzi w im peratyw: „takim być pow inno” .
Rzeczywistość, jaką jest małżeństwo i rodzina, określa drogę do jej pozna nia. Nie można jej zamknąć w schem atach sztucznie tworzonych przez umysł ludzki, kończących się zwykle tanimi ideologiami. Rzeczywistość każe uczo nem u uczyć się jej od niej samej i korzystać ze wszystkich istniejących świateł, w tym także ze światła Objawienia. Zdobywana w ten sposób wiedza w pew nym sensie wyprzedza myślenie, jako konstrukcję intelektualną. Ta ostatnia często usiłuje narzucić rzeczywistości pojęcia odlegle od tego, czym jest ona sam a w sobie. Prawdziwa wiedza jest w arunkiem owocnego myślenia, pod czas gdy myślenie nie wynikające z wiedzy kończy się zwykle fałszywymi kon strukcjami umysłowymi, pojęciowymi i wyobrażeniowymi9.
Byt posiada swoją wartość. W odniesieniu do człowieka w artość ta jest godnością. Swoją godność posiada także m ałżeństw o i rodzina. W łaści wość ta wyznacza m ałżeństw u i rodzinie niezbyw alne m iejsce w życiu czło w ieka i w społeczeństwie. G odność jest podstaw ą wszelkich odniesień i za chowań, k tó re powinny tę godność szanować, a nie poniew ierać. Z godno ści też wynikają przywileje i powinności. W iedza o godności i bycie jest w iedzą zw rotną. Tylko poznając, czym je st rzeczywistość m ałżeństw a i
ro-8 H . W aldenfels, Praw da religijna, w: L eksykon religii, W arszaw a 1997, s. 354-355; A. Z u- b erb ier, Praw da, w: Słownik teologiczny, K atow ice 1998, s. 451-454.
dżiny, m ożem y określić jej godność. Czy m ożna taką w iedzę osiągnąć na drodze naukow ej?
Poczynając od epoki oświecenia w kulturze zachodnioeuropejskiej we szło w m odę uważać za naukow e tylko to, co m ożna udow odnić em pirycz nie. D o tego obrębu zawężono też konsekw entnie pojęcie nauki (science). Skutkiem tego ograniczono możliwość naukow ego poznaw ania prawdy. N auka wprawdzie osiągała spraw dzalną oczywistość, ale mieściła się w tak wąskim odcinku, że nie m ogła zaspokoić pragnień ludzkiego ducha. Z d ro wy rozum mówił, iż rzeczywistość jest większa, szersza i bogatsza niż ta, 0 której mówi nauka. Przy takim zawężającym znaczenie pojęcia „nauka” założeniu interdyscyplinarność w naukach o m ałżeństw ie i rodzinie jest właściwie niemożliwa.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej trudna, gdy zainteresow ania przesu nięto z bytu na wytwory człowieka, zwłaszcza na to, co należy czynić. Verum
quia ens zam ieniono na verum quia fa ctu m , a potem na verum quia facien d u m 10. K onsekw entnie do tego, m ałżeństw o i rodzinę zaczęto traktow ać ja
ko wytwór człowieka i jako jed n ą z instytucji życia społecznego. N auka zaj m ow ała się nim i tylko pod kątem dobrego ich funkcjonow ania w społe czeństwie. D opuszczała o na możliwość m anipulow ania tymi instytucjami w edług racji większości parlam entarnej. To, co przypadkow e, stało się ab solutnym. O praw dzie zaczęło decydować zdanie większości. W ślad za tym szła legalizacja związków hom oseksualnych, aborcji, eutanazji, rozwodów 1 tzw. wolnej miłości. M ałżeństw o i rodzina zostały p o d d an e m anipulacji w imię rzekom ej wolności człowieka i dem okracji. D o tego przypięto jesz cze hasło tolerancji.
W tendencjach tych ujaw nia się fałszywa pokora człowieka i jednocze śnie chorobliwa pycha. „Pod wpływem fałszywej skrom ności człowiek za dowala się praw dam i cząstkowymi i tymczasowymi i nie próbuje już stawiać zasadniczych pytań o sens i najgłębszy fundam ent ludzkiego życia osobo wego i społecznego” (FeR , 5). K ierując się zaś chorobliwą pychą, człowiek wynosi siebie ponad rzeczywistość i czyni siebie arbitrem wszelkiej praw dy11. Liberalizm myślowy przechodzi wówczas w relatywizm, a przypadko wość zajm uje m iejsce A bsolutu.
Bez przyjęcia obiektywnej prawdy, w stosunku do człowieka transcen dentnej i im m anentnej zarazem , m ałżeństw o i rodzina zostają wystawione na samowolę ludzkiego osądu i podporządkow ane pragmatycznym kryte riom danej chwili (por. F eR , 5). N auki, które nimi się zajm ują, kierują się bardziej ku technice niż ku poznaniu rzeczywistości. U ginają się one nieraz
10 K ard. J. R atzinger, W p ro w ad zen ie w chrześcijaństw o, dz. cyt., s. 22-31. 11 K ard. J. R a tz in g e r, F ed e, v e rita e cu ltu ra, M ilano 2000, s. 8.
pod ciężarem nagrom adzonych wiadomości, z którym i nie wiedzą, co zro bić. Zdobyta przez nie wiedza nie m a odniesienia do swego punktu wyjścia i dojścia. Wszystko jest względne, bez trw ałego fundam entu.
N a szczęście, tendencje te nie są powszechne. Pojawiły się o ne w oświe ceniowym kręgu kultury zachodniej, a dziś należą do typu m yślenia zwane go postm odernistycznym . H istoria wielkich religii, filozofii greckiej i myśli chrześcijańskiej szła natom iast inną drogą. Zwłaszcza Kościół katolicki ma w tej dziedzinie swoje osiągnięcia. Na Soborze W atykańskim I orzekł on, że „istnieje podwójny porządek poznania, różniący się nie tylko źródłem , ale i przedm iotem . Różni się źródłem , bo w pierwszym wypadku poznajem y przy pom ocy naturalnego rozum u, a w drugim przy pomocy wiary Boskiej. R óżni się przedm iotem , bo oprócz prawdy, do której m oże dojść rozum n a turalny, przedłożone nam są również do w ierzenia tajem nice zakryte w B o gu, których nie m ożna poznać bez O bjaw ienia Bożego. W iara i rozum nie tylko nie m ogą się nigdy z sobą kłócić, ale się wzajem nie w spom agają”12.
Z a taką wizją świata opowiedział się rów nież Sobór Watykański II. Stwierdził on, że „wszystkie rzeczy z sam ego faktu, że są stworzone, mają w łasną trwałość, prawdziwość, dobroć i rów nocześnie w łasne prawa i p o rządek, k tóre człowiek w inien uszanować, uznawszy właściwe m etody p o szczególnych n auk czy sztuk. D latego też badanie m etodyczne we wszel kich dyscyplinach naukowych, jeżeli tylko prow adzi się je w sposób praw dziwie naukowy i z poszanow aniem norm m oralnych, napraw dę nigdy nie będzie się sprzeciwiać wierze, sprawy bowiem świeckie i sprawy wiary wy wodzą swój początek od tego sam ego B oga” (KDK, 36). Jest to także ob raz, którego broni w swoim nauczaniu Jan Paweł I I 13.
Przenosząc tę naukę na m ałżeństw o i rodzinę, m ożna sform ułow ać tezy rozum iane jako fundam ent interdyscyplinarności: 1. M ałżeństw o i rodzi na są rzeczywistością autonom iczną, związaną nierozerw alnie z człowie kiem od początku jego istnienia; 2. W szystkie pytania o m ałżeństw o i ro dzinę są zawsze pytaniam i o człowieka; 3. D o poznania m ałżeństw a i ro dziny m ożna iść drogą wiary i rozum u; 4. D rogi te dopełniają się w zajem nie, a nie wykluczają, przy czym droga wiary prow adzi dalej niż droga ro zum u; 5. D rogam i tymi kroczy wszelki człowiek, nie tylko uczony. Pozna nie naukow e wszakże posiada największą pewność; 6. N auki o p a rte na w ierze nazywają się teologią, zacieśnione n ato m iast tylko do rozum u - n a ukam i świeckimi; 7. K ażda nauka o m ałżeństw ie i rodzinie m a rację bytu, byle tylko prow adziła swe badania w sposób prawdziwie naukowy i z p o szanow aniem norm m oralnych; 8. Pytanie o praw dę jest najważniejszym
12 B reviarium fidei, Poznań 1998, s. 26-27.
pytaniem stawianym przez nauki i żadna nauka nie m oże z niego zrezy gnować pod groźbą przestania bycia sobą; 9. K ażda nauka w inna wykorzy stywać wszystkie dostęp n e sobie źródła, by znaleźć odpow iedź na pytania o praw dę; 10. Prawdy cząstkowe o m ałżeństw ie i rodzinie zawsze u k ieru n kow ane są na całą praw dę.
3. Integracyjna rola teologii
Pod m ianem teologii rozum iem y tu teologię katolicką, a więc związaną z Jezusem Chrystusem i Jego nauką. N auka ta została zaproponow ana lu dziom do uwierzenia. W punkcie wyjścia więc m a ona wiarę, a nie rozum . N ie jest to wszakże w iara ślepa. O piera się bowiem na autorytecie C hrystu sa. O n zaś potw ierdzał ją swoimi czynami, wskazywaniem na w ypełnianie się w niej proroctw , przede wszystkim swoim zmartwychwstaniem. Było to w ydarzenie największe w historii, pozostające wprawdzie w obrębie wiary, lecz jednocześnie potw ierdzone rozum em . W szak widziano Zm artw ych w stałego i nie była to halucynacja.
O bjaw ienie chrześcijańskie jako zapis posiada swoją sprawdzalność hi storyczną. M ożna łatw o wykazać, gdzie i kiedy ono powstało. W swej za w artości zaś m a sobie właściwą siłę przekonywania. Najpierw skutecznie broni się przed zarzutem nierozum ności. Wszystkie zaw arte w nim prawdy nie przeciwstawiają się rozum owi i rozum nie m oże ich wykluczyć jako irra cjonalnych. Przewyższa ono nadto swoim uniwersalizm em i hum anizm em wszystkie inne religie. W tych, k tóre istniały przed Chrystusem , m ożna o d naleźć jakby tęsknotę za objaw ieniem Chrystusowym, w tych, k tóre istnieją obecnie, łatwo zobaczyć to, co stawia je niżej od chrześcijaństwa.
Sobór W atykański II bardzo jasno wyraził się na ten tem at: „Kościół ka tolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Z e szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, k tó re chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jed n ak odbija ją prom ień owej Prawdy, k tóra oświeca wszystkich ludzi. Głosi zaś i obo wiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest «drogą, praw dą i ży ciem » (J 14,6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą p o jed n ał” 14.
N auka Chrystusa jako propozycja na życie posiada swoją sprawdzalność w samym człowieku. Ten, kto ją przyjm uje i stara się według niej żyć, prze konuje się, że praw dą jest to, w co uwierzył. Ci, co na co dzień przystają z Chrystusem , mówią jak Sam arytanie do kobiety, która ich do Niego przy prowadziła: „Wierzymy już nie dzięki twem u opow iadaniu, na w łasne bo
wiem uszy usłyszeliśmy i jesteśm y przekonani, że O n prawdziwie jest Z b a wicielem świata” (J 4,42).
O bjaw ieniem Chrystusowym żyją chrześcijanie, którzy na przestrzeni wieków podzielili się na wyznania. Posiadają oni swoje teologie. Faktem jest jednak, że najbardziej relacją między w iarą a rozum em zajmował się Kościół katolicki i on też m a na tym polu największe osiągnięcia. W prze strzeni tego Kościoła wyrósł uniwersytet, w niej też kształtow ało się eu ro pejskie pojęcie nauki. O dchodzenie od K ościoła pociągało zwykle za sobą zm ianę w rozum ieniu nauki i możliwości poznawczych człowieka.
W ten sposób teologia w zespole nauk o m ałżeństw ie i rodzinie w ystępu je jako nauka, która posiada swoją historię i swoją tożsamość. B ada ona praw dę, przedkładając ją nie tylko wierze, lecz także rozumowi człowieka. Praw da ta dotyczy wszystkich m ałżeństw i ro d zin 15. N ie m ożna jej przeto odrzucić lub zlekceważyć. Zam ykanie się na nią byłoby przyzwoleniem na ubóstw o poznawcze bądź wręcz na niepraw dę.
C echą charakterystyczną m etody teologicznej jest docieranie do prawdy przez słowo. O piera się ona na założeniu, że Bóg zawarł swoje objawienie w słowie ludzkim i że jest możliwość dotarcia do N iego poprzez to słowo. Na pozór wydaje się to niemożliwe. Praw da Boża bowiem jest zawsze abso lutna i uniw ersalna, a słowo ludzkie je st zawsze ograniczone w swojej p o jem ności treściowej i uw arunkow ane konkretnym miejscem i czasem. W ie lu dziś z tego pow odu zadowala się badaniem sam ego słowa bez docierania w ogóle do zawartej w nim prawdy. Niektórzy zatrzym ują się na in terp re ta cji słownego zapisu, rezygnując z odkrywania jego treści. Z drow a teologia natom iast zakłada, że w O bjawieniu język ludzki ucieleśnia język Boga i że „dzięki zastosowaniu herm eneutyki otw artej na wymiar metafizyczny m oż na ukazać, w jaki sposób dokonuje się przejście od historycznych i ze w nętrznych okoliczności, w których powstały dane teksty, do prawdy w nich wyrażonej, która wykracza poza te uwarunkow ania. Praw da nigdy nie m o że być zam knięta w granicach czasu i kultury; daje się poznać w historii, ale przerasta sam ą historię” (FeR , 94-95).
Praw da biblijna nie jest ani żydowska, ani europejska, chociaż utrw alona została w języku hebrajskim (aram ejskim ) i greckim. Przezwycięża ona wszelkie partykularyzmy i jest zawsze dla wszystkich ludzi wszystkich cza sów. Każdy język m oże j ą wyrażać i zarazem żaden nie m oże j ej uwięzić w so bie. W idać to wyraźnie w wydarzeniu Pięćdziesiątnicy: Apostołow ie głosili praw dę Bożą własnym językiem, a przybysze z różnych stron świata słyszeli ich w swoich językach (por. Dz 2,4-13). Podobnie i teologia katolicka. Stara się ona przekazywać praw dę tak, aby mogli ją przyjąć wszyscy ludzie.
Prawda, z k tórą teologia gości pośród nauk o m ałżeństw ie i rodzinie, nie jest jed n ą z wielu. W yznacza ona horyzont dla wszystkich praw d szczegóło wych, także dla tych, do których dochodzi filozofia. Ż ad n a nauka świecka nie m oże wznieść się wyżej ani też objąć szerszego zakresu zagadnień niż teologia. D latego też teologia, będąc pośród innych n auk o m ałżeństwie i rodzinie, zaprasza je do siebie, udziela im gościny i prow adzi z nim i owoc ny dialog. Jest to dialog, a nie kłótnia. G dzie bowiem znajduje się praw da, tam nie m a waśni. Teologia przede wszystkim pragnie, by inne nauki chcia ły słyszeć jej glos i przyjrzeć się jej propozycjom.
Teologia proponuje innym naukom zobaczenie m ałżeństwa i rodziny w porządku stworzenia, zbawienia i celu ostatecznego16. Jest to najszersze tlo, na którym m ożna widzieć m ałżeństwo i rodzinę, a zarazem k o ntur tej rzeczywistości. Teologia pokazuje, jak małżeństwo zaistniało, jakiej zostało p o ddane próbie, jak z niej wyszło, jakim i dysponuje możliwościami i do ja kiego zdąża celu. N a tym planie m ożna umieścić wszystkie prawdy szczegó łowe, dostarczane przez nauki świeckie. Nie przesłaniają one teologicznego obrazu m ałżeństwa i rodziny, odw rotnie - jeszcze bardziej go uwyraźniają.
Teologia, mówiąc o m ałżeństw ie i rodzinie w aspekcie godnościowym, wskazuje naukom , w jakim kierunku m ają prowadzić swoje badania, by ta godność nie doznała uszczerbku, i czego winny unikać, by jej nie podeptać. N ie sprzeciwia się to wolności badań.
Teorie filozoficzne prow adzące do degradacji m ałżeństwa i rodziny nigdy nie zostaną uznane za naukowe. Także eksperym enty medyczne, przeciwne godności człowieka, chociażby posługiwały się najnowszą aparaturą tech niczną, zawsze będą uw ażane za pseudonaukow e. Ani nauki społeczne, ani praw ne, ani jakiekolwiek inne nie m ogą uważać za praw dę poglądów w ro gich dobru m ałżeństwa i rodziny. Jeżeli ostrzeżenie to nie m oże przyjść od filozofii, co już świadczy o tym, że jest ona w stadium degeneracji, wtedy mi sję tę musi pełnić teologia i nie m oże z niej się wycofać. Z drow a teologia za wsze je st po stronie prawdy objawionej, która prowadzi człowieka ku Bogu i nie pozwala mu, aby na skutek słabości się zatrzymał lub na skutek pomył ki zbłądził. Misją teologii jest być w służbie małżeństwa i rodziny.
4. W zajem ność
Relacje teologii do n auk świeckich o m ałżeństw ie i rodzinie są zwrotne. Jest ona pośród nich jako ta, k tóra daje, i jako ta, która bierze. N ie sprzeci wia się to jej naturze, więcej - pozwala to jej prowadzić z naukam i dialog, a nie tylko wygłaszać do nich m onolog.
16 Z ob. b p E . O zorow ski, Z am ysł Boży o rodzinie, w: R o d z in a n a p rzeło m ie wieków , Ł o m ianki 2000, s. 33-46.
Teologia wie, że jedynym jej źródłem jest Objawienie. Swej wiedzy nie m oże ona czerpać skądinąd tak, że wiedza ta wykraczałaby poza O bjawie nie lub byłaby z Nim sprzeczna. Zawsze, ilekroć teologow ie w m iejsce O b jaw ienia wstawiali co innego, następow ał u p adek teologii. Już E razm z R o tterd am u pisał, że „szczególnym zadaniem teologów jest wykładać m ą drze Pismo Święte, zdawać sprawę z wiary, nie z czczych dociekań, ro zp ra w iać poważnie i skutecznie o pobożności, Izy wyciskać, do rzeczy niebiań skich zapalać umysły”17. N ie przeszkadzało m u to, by zachęcać nowicjuszy do uczenia się wszystkiego, co im pom oże lepiej zrozum ieć święty tekst.
Pismo Święte uczy, że Bóg jest Bogiem stw orzenia i historii zbawienia. Jego księgą jest stworzony przez N iego świat i podyktow ana przez D ucha Świętego Biblia18. W Nim swój początek m ają dwa porządki poznania: n ad przyrodzony i przyrodzony. „Ten sam jedyny Bóg jest fundam entem oraz rękojm ią poznawalności i racjonalności naturalnego porządku rzeczy, na którym z ufnością opierają się ludzkie nauki, oraz objawia się jako Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa” (FeR , 34).
M ałżeństw o i rodzina należą do porządku naturalnego i nadprzyrodzo nego. Znaczy to, że posiadają one zapisaną w sobie praw dę, którą m ożna odkryć przyrodzonym rozum em , i przydaną im praw dę objawioną, in ter pretow aną w wierze. M ało tego, Pismo Święte, gdy mówi o relacji Boga do m ałżeństw a i rodziny, posługuje się term inam i wziętymi z życia m ałżeń skiego i rodzinnego. Tak na przykład uczy ono, że Bóg, który sam jest m iło ścią (1J 4,8.16), stworzył człowieka z miłości, dał m u zdolność miłowania i chciał, aby w ludzkiej i miłości urzeczywistniała się Jego m iłość19. Co w ię cej, Pismo Święte określa relacje „Bóg - ludzkość” (Pnp cała) i „Chrystus - Kościół” (E f 5,21-32) term inam i wziętymi z życia narzeczeńskiego i m ał żeńskiego. Takie term iny jak miłość, życie, kom unia, ojcostwo, m acierzyń stwo, rodzenie, orzekają zarówno o m ałżeństw ie i rodzinie, jak i o Bogu. Funkcjonują one oczywiście na zasadzie analogii, w której znajom ość je d nego analogatu pom aga lepiej zrozum ieć drugi.
D roga, k tórą kroczy teologia, prow adzi od O bjaw ienia do doświadcze nia. Poznajem y z Objawienia, czym jest dostępna nam rzeczywistość ziem ska, by m óc ją w edle tego w zoru kształtować. N ie narzucam y natom iast wiedzy czerpanej z doświadczenia rozum ieniu pojęć, którym i posługuje się
17 E razm z R o tte rd a m u , S posób, czyli m eto d a szybkiego i łatw ego do ch o d zen ia d o p raw dziwej teologii, w: Trzy rozpraw y, W arszaw a 1960, s. 94.
18 „Pism o św. i przy ro d a p o ch o d zą od Słowa Bożego. P ierw sze jak o podyktow ane przez D u ch a Św iętego, a ta druga ja k o w ierna wykonawczyni nakazów B ożych” . List G alileusza do B e n e d e tto C astellego z 21.12.1613 r. cyt. za F eR , 34, przypis 29.
19 Pisałem o tym szerzej w. D a r życia w p o rz ą d k u stw o rzen ia i zbaw ienia, w: Evangelium vi
Objawienie. Bywa jed n ak tak, że dośw iadczenie pom aga rozum ieć O bja wienie. Czym jest m iiość na przykład, dowiadujem y się, miłując. „O dpusz czone są jej liczne grzechy, poniew aż bardzo um iłow ała” (Łk 7,47). Trakta ty wielkich mistrzów życia w ew nętrznego są zwykle syntezą wiedzy czerpa nej z Objaw ienia i doświadczenia.
Teologia tak się m a do nauk świeckich o m ałżeństw ie i rodzinie, jak ła ska do natury. Klasyczna zaś zasada w tym względzie brzmi: „łaska nie nisz czy natury, lecz ją zakłada, doskonali i podnosi na wyższy poziom istnie n ia”. Teologia nie tylko nie lekceważy danych nauk o m ałżeństwie i rodzi nie, lecz przywołuje je, by ukazać ich ostateczne ukierunkow anie. Postępy wiedzy o życiu, miłości, kom unii, czynione przez nauki świeckie, pozwalają teologii lepiej zobaczyć swój przedm iot i rozkoszować się nim aż do za chwytu.
Teologia, jakkolw iek jest nauką teoretyczną, to jed n ak ciągle zwraca się ku życiu. Jej ideałem nie jest zam knięcie się w bibliotecznych foliałach, lecz przebywanie między ludźmi. Tomasz à Kem pis pisał: „Cóż ci przyjdzie ze wzniosłej dysputy o Trójcy Świętej, jeśli nie masz współczucia dla ludzi, a więc nie możesz podobać się Bogu w Trójcy Świętej. Choćbyś znał całą Bi blię na wyrywki i wszystkie m ąd re zdania filozofów, cóż ci z tego przyjdzie, jeśli nie m asz miłości i laski B oga”20.
W pewnym sensie wszystkie nauki o człowieku m ają cel praktyczny. Teo logia między nimi je st jako ta, która mówi i k tóra słucha. W ie ona, iż jest służebnicą Prawdy Bożej. Jednocześnie jed n ak zdaje sobie spraw ę z tego, że i wśród n auk świeckich odbijają się prom ienie tej Prawdy. Traktuje je przeto jako współpracow nice, a nie konkurentki, i pragnie w tym spotykać się z wzajemnością.
Bishop Edward Ozorowski: Theology in the system of marriage and family sciences
T he interdisciplinariness o f m arriage and fam ily sciences is possible on condi tion th a t they all set them selves th e targ et o f learning th e tru th em braced in the r e ality o f m arriage and th e family. T h e tru th in question is ontological and n o t logical o r ethical. T heology offers o th e r sciences seeing m arriage and th e fam ily in th e o r d er of creation, salvation and the u ltim ate goal. N ot only does it n o t ignore the fin dings o f o th e r m arriage and fam ily sciences, but recalls them to give th em a defini tive direction.