• Nie Znaleziono Wyników

Niewielkie ekrany dotykowe, gogle rzeczywistości wirtualnej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Niewielkie ekrany dotykowe, gogle rzeczywistości wirtualnej"

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

KONRAD WOJNOWSKI

GRANIE W PRZYPOMINANIE.

SYMREALIZM I KONIEC HISTORII

N

iewielkie ekrany dotykowe, gogle rzeczywistości wirtualnej (VR), gry wykorzystujące technologię rzeczywistości rozsze­

rzonej (AR) oraz wirtualne platformy, służącepracy ikomuni­ kacji społecznej, stają siędziś corazbardziej powszechne. W konse­ kwencjitych zmian tracą na aktualności dawne konwencjerealizmu istopniowo zastępują je nowe formy postcyfrowych estetyk. Wsku­

tek eksplozji popularności przenośnych technologii komunikacyj­ nychi nakładania się na siebiekolejnych warstw wirtualnościnieda sięjuż konceptualizować rzeczywistości jako posiadającegoesencję i zasadniczo mało skomplikowanego przedmiotureprezentacji -ist­

nieje ona tylko jako coś nieuchronniezmieszanego (mixed),wzboga­ conego opiętra medialnych zapośredniczeń1. Mediacja- nawet pod postaciąreprezentacji indeksalnych - staje się tym samym częścią rzeczywistości,która podlega następniekolejnym mediacjom, i tak dalej.Cyfrowe symulacje i wirtualne światy - w przeciwieństwie do obrazów - nie kopiują jednak świata, ukrywając ten gest, lecz po­

szerzają jegozasięg. Jak przekonywał już w latachosiemdziesiątych

Por. MarkB.N. Hansen, Bodies inCode, Routledge2006, s. 1-14.

(2)

XX wiekuVilemFlusser, obrazy techniczne to projekcje(nowych re­ alności), a niereprezentacje(jużistniejących)12.

1 Vilem FLUSSER, Intothe Universeof Technical Images, tłum.Nancy Ann Roth, University ofMinnesotaPress2011, s. 47.

3 „Internetowi tubylcy (natives) w przeciwieństwie do internetowych imigran­ tów większość życia spędzająonline, nie rozróżniając między tym, co w sieci, a co poza nią. Nie myśląwcale o dwóch tożsamościach -tej internetowej i tejprawdzi­

wej. Mają po prostujedną tożsamość (i różnejej reprezentacjena różnych platfor­ mach). Jon Palfrey, UrsGasser, Bom Digital:UnderstandingtheFirst Generation of Digital Natives, Basic Books 2008, s. 4. Jeślinie zaznaczono inaczej,wszystkie cytaty w tłumaczeniu autora tekstu.

4 Por.PhilipAusländer,Liveness: Performancein Mediatized Culture, Routledge 1999·

Dla pokolenia urodzonegow epoce intemetu - tak zwanych internetowych tubylców3,którzy większość świadomego życia spę­ dzająwpatrzeniwciekłokrystalicznyekran-pojęcierzeczywistości nie musi nieuchronnie odnosić się do tego, co namacalne i znajdu­ je się na wyciągnięcie ręki, tu i teraz4. Uwagę widzów na wielkim koncercie przyciąga raczej ogromnytelebim niż ledwie widoczna syl­

wetka wykonawcyna scenie, dobrze zrobionyhorror w goglach VR możedostarczyć bardziej intensywnych bodźców niż wycieczka do lunaparku, zaś wirtualnypojedynek na serwerze więcej adrenaliny niż mecz na podwórku. Źródławspółczesnejnam metamorfozy re­ alizmu niesprowadzają sięzresztąjedyniedointensywności samych wirtualnych doświadczeń lub bliskościrelacji między użytkownika­

miaróżnymisymulatorami (przestrzeni publicznej,inteligencji czy teżfizycznych światów). Sam fakt rozpowszechnienia się urządzeń elektronicznych i możliwośćwchodzeniawinterakcje ze światem za ichpomocą - a nie jedynie przedstawiania go - sprawia, żeaktualne wyobrażenia o tym, czym jest rzeczywistość, nie muszą odnosić się przez negację do takich kategorii, jak reprezentacja, fikcja czynie­ prawdopodobieństwo .

Tekst ten podejmuje temat jednej z takich nowych form, któ­

rą będę określał mianem realizmu symulacyjnego, mając na my­

śliszczególny rodzaj postcyfrowej estetyki, która sprzyja immersji

(3)

239

w wirtualnym świecie, uwydatniając realność symulacji lub symulato­

ra,niezaśreprezentowanej rzeczywistości. Dziejesiętak ze względu na zapośredniczenie doświadczenia odbiorcy przez estetyczną ramę wirtualnej pamięci,która nie pozwala odróżnić świata realnego od wirtualnego. Choć zacznę od przedstawienia definicji pojęcia i omó­

wienia genezy zjawiska, to punktemodniesieniadla moich rozważań stanie się przedewszystkim to, jak estetyczne ramy„symrealizmu”

kształtują obraz przeszłości. Świat prezentowany w tych hybry- dycznych i niepokojących symulacjach jest bowiem rozpięty między dwiema wirtualnościami:zniekształconejpamięciużytkownikaoraz przestrzeni symulatora, służącego mujako proteza aparatu percep- cyjnego. Dzieje się tak, ponieważ metafora naruszonej i otwartej pamięci osobistej, służąca personalizacji i humanizacji maszyno­

wych rzeczywistości, produkowanychprzezsymulatory, niesprzyja powstawaniuiluzji realnościstabilnie umocowanejw paradygmacie reprezentacji i mimesis.Wrazz kryzysem dualistycznejepistemologii, która każę przeciwstawiać rzeczywistość jej rozmaitym reprezen­

tacjom, do lamusaodchodzi myślenie o przeszłości w kategoriach

„minionego świata”. Historia staje sięjednocześnienieludzkai sper­

sonalizowana, namacalna jak nigdydotądi jaknigdy dotąd obca.

NOWY REALIZM

R

ealizm jako pojęcie „starej humanistyki, wyrosłej na gruncie metafizyki obecnościi paradygmatu reprezentacji, nie cieszy się szczególnąpopularnością wśród terminów, które służą doopisuzja­ wisk w kulturzecyfrowej. Słowoto w codziennym języku kojarzy się dziś przedewszystkim ztechnicznąsprawnością wykonania grafiki gier lub efektów specjalnych w filmie. Z kolei sztuka współczesna, zainteresowana problemami technologii cyfrowych, podąża jedną z dwóch ścieżek: albo interesuje się samym medium, albo skupia uwagę na estetyzacji niesamowitych (uncanny), postludzkich form egzystencji.

(4)

Kilka lat temu Boris Groys, jeden z najbardziej wpływowych teoretyków i krytykówsztuki współczesnej, wyraził przekonanie, że dopiero w chwili,kiedy kultura zdążyłajuż okrzepnąć po szoku no­

wych mediów, ainternetstał siędojrzałym systemem komunikacji, realistyczna sztuka zaczęła powracać do łask5. Rzecz jasna,Groysowi nie chodziło wcale o ten typ estetyki, która zasadza się na wierze w siłę autentycznego spojrzenia: „nieuzbrojone oko”, brak ideolo­

gicznych lubreligijnych uprzedzeń czyprzekonanie o transparent- nym charakterze medium. Jego diagnoza niezmierzała też w stronę celebracji technicznych wynalazków, zdolnych do coraz bardziej wiernej reprodukcji fizycznego świata, na przykład, dzięki wyko­

rzystaniu obrazów o wysokiej rozdzielczości (UltraHD) lub kamer 360”. Dla Groysa realizm powraca wepoce cyfrowej „niemimetycz- nie”, choćpod pewnymi względami przypominaswoje wcześniejsze wcielenie w sztucemieszczańskiej XIXwieku, któremu na rozmaite sposoby starała się zaprzeczać późniejszaawangarda. Po pierwsze, nowy realizm sięga do psychologizmu i kładzie nacisk na prezen­ tację konfliktujednostki ze światem. Jak, powołując się namark­

sistowską teorię Gyòrgy’egoLukàcsa,przekonujeGroys,wyróżniało to powieści Gustava Flauberta i Fiodora Dostojewskiego, którzy tworzyli swoich bohaterów jako wyraziste osobowości o wysocewy­ eksponowanej psychice i pokazywali w nieustannym konflikcieze społeczeństwem,które zagrażało ichjednostkowości. Obiektywizm realistycznych utworów niepolegałprzecieżnazawierzeniu pozyty­

wistycznym metodom poznanianaukowego, lecz na wydobyciuna planpierwszy zmagańmiędzy indywiduum a rzeczywistością, rozu­ mianą jakodławiącaje materia społeczna. Po drugie, nowy realizm urzeczywistnia marzenie niegdysiejszej utopijnej sztuki awangardo­

wej, któraodrzucając mieszczańską estetykęreprezentacji i dążąc do zmianyświata,postulowała zniesienie artystycznej dystynkcji i roz­

proszenie sztuki w rzeczywistości. Tego celunigdy nie udało sięjej

5 BorisGROYS, Towardsthe New Realism, „e-flux Journal2016, nr 77,http://www.

e-flux.com/journal/77/771o9/towards-the-new-realism/ (22.02.2018).

(5)

241

spełnić, gdyż - jaktrafnie zauważa Groys-burżuazjai jej konserwa­ tywneinstytucjebezprzerwy ją estetyzowały.Choć konstruktywiści, surrealiści, dadaiści czy futuryścipróbowali angażowaćsięw sprawę rewolucji społecznej, ich starania rozbijały się nie tylko o ścianę

„realnej polityki", lecz przede wszystkim o mury galerii i muzeów, w których eksponowanoich dzieła, uświęconewbrewwoli autorów.

Sztuka tworzona i upowszechniana w epoce intemetu może tymczasemzpowodzeniem omijać konserwatywne i„konserwujące” instytucje,nietracącniezbędnej widzialności i krążąc wspołecznym obiegu informacji. Ponadto życie artysty -jego osobiste relacje, wy­ bory konsumpcyjne, aktywność społeczna - często są zapośredni- czone przezte sameplatformy, co jegosztuka. Na przykład, na in- stagramowym profilu Jona Rafmana, najważniejszego dziś artysty postinternetowego, Znajdziemy obrazki z wakacji obok zdjęć książek, które właśnie czyta, informacje o nadchodzących wystawach oraz same dzieła sztuki, na przykład, serię filmówprzedstawiającychjego cyfrowe sny. Sztuka na Instagramie staje sięwięc integralną częścią fragmentarycznego i zarazemtotalnegoobrazu życia człowieka-ar- tysty. Wystudiowana grafika komputerowa, „wystawiona” razem z niedbałymi fotografiami z kolacji ze znajomymi w medium słu­

żącym przede wszystkim dzieleniu się intymnymdoświadczeniem, nabiera znamion nowego realizmu:granicemiędzy autokreacją ar­ tystyczną a autokreacjąspołeczną wyraźnie się zacierają.Jednocze­

śnie sztuka, która została wpuszczonawstrumień zapisanej w obra­ zach świadomości na Instagramie, staje się hiperosobistai - zgodnie ztym,co piszę Groys- jej realizmuznaćmożna zakrytycznyw tym sensie, że ukazuje medium (czyli rzeczywistość) jakoźródłocierpień (depresji), a nie jakoekstazęwolnościwcyberprzestrzeni.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że instagramo- wy realizm to w gruncie rzeczy powrót do porządku reprezentacji iponowne dowartościowanie jako sztuki tego, co zwykłe i przecięt­

ne. Jestjednakinaczej - obrazy, filmy i sztuczne światywirtualne, prezentowane wmediach społecznościowych, stają się realistyczne właśnie dlatego, że odnoszą siędo obrazów,postów i innychinfor­

(6)

macji, publikowanych w danym medium, a nie do „prawdziwego życia”. Wtym sensie okazująsięone idealnie autoreferencyjne: nie potrzebują umocowania wiluzji autentycznego świata. Wystarczy, żemieszają ze sobą różne porządki i klasy informacji. Efektytego pomieszania zazwyczaj jednak dezorientują. Mieszczański realizm końca XIX wieku prezentował świat, rządzony przez twarde regu­

ły i brutalną materialność, z myślą o zadowoleniu oka statecznego i skupionego widza. Z kolei niepewna i chybotliwa realność sztuki nowych realistów zgadzać się winna ze stanem ciągłego pobudzenia i oszołomienia wartkimstrumieniem elektronicznej informacji. Au- toreferencyjność (samowystarczalność), która przyprawiaużytkow­

nika o zawrót głowy,łączy też niecodzienną sztukępostinternetową z innym rodzajem cyfrowej estetyki, którazaczęłasię kształtować w głównym nurcie gier wideo.

Przez długi czas gry, przede wszystkim wysokobudżetowe strzelanki, w kwestii realizmupolegały na technicznej sprawności grafików. W powszechnym języku graczy pojęcie realizmu kojarzy sięwięc z czysto warsztatowymi przymiotamiprogramów: doskona­

łą rozdzielczością tekstur lubnajwyższymstopniem odwzorowania cieni i fizycznych reguł, rządzącychobiektami w wirtualnymświecie.

Kiedy na początku drugiej dekady XXI wieku ewolucjaprocesorów i kart graficznych zauważalnie wyhamowała6, także twórcy wyso- kobudżetowych gier zaczęli eksperymentować z formą i nowymi estetykami. Takie gry, jak Assassin’s Creed (2007, Ubisoft), Callof Duty: Black Ops (2010, Activision), BioShock: Infinite (2013, Irratio­

nal Games) czy SOMA (2015, Frictional Games), nie tyle po prostu dążą do stworzenia wiarygodnej reprezentacji rzeczywistości, ile oferują graczom światy o skomplikowanej iproblematycznej onto- logii, wktórych mieszająsię realność, symulacja i halucynacja. Co jednak jeszcze ciekawsze, te złożone,„mieszane” wirtualności sprzy­ jają raczej immersjigraczy niż wyobcowaniu. Możnaonich myśleć

6 Przez ostatnie pięć lat żadnej nowej grze nie udałosię pod względem graficznej doskonałości prześcignąć Crysisj (2013, Crytek).

(7)

243

zasadniejakooświatach realistycznych, ponieważ każdatego typu wirtualność stara się na swój sposób zamaskować własną „ramę” estetyczną,co Mateusz Borowski wpracy W poszukiwaniu realności określiłjakokonstytutywną cechę realizmu7. Odwołał się przytym do teorii Rolanda Barthesa, który w S/Z pisał jednoznacznie, że prozarealistycznanigdynie reprezentuje rzeczywistości jako takiej, leczzawszedostarczaskadrowany wcześniej obrazświata:

7 MateuszBOROWSKI, W poszukiwaniurealności, Księgarnia Akademicka 2005, s. 24.

8 Roland BARTHES, S/Z [1970], tłum. Maria Gołębiewska, Michał Paweł Markow­

ski, KR1999, s.91.

Opisywać więc, to stawiać pustą ramę, którą autor realista zawsze nosi ze sobą (sztalugi nie są już takie ważne) przed zbiorem czy continuum przedmiotów, niedostępnych dla sło­

wa, które musi odwołać się do owej maniakalnej operacji (wy­

wołującej salwy śmiechu); by o tym wszystkim mówić, pisarz, niczym w rytualnym obrzędzie, musi najpierw przekształcić

«rzeczywistość» [le «réel»] w przedmiot namalowany (skadro­

wany); następnie może ten przedmiot odczepić, wyciągnąć ze swego obrazu: słowem, może go od-malować (odmalować, czyli rozwinąć kobierzec kodów, nie troszcząc się o relację między ję­

zykiem a przedmiotem odniesienia [un référent], lecz odsyłając jeden kod do innego kodu)”8.

Wynika z tego,że realizm nie przedstawia światatakim,jaki on jest, a wykonuje kopię kopii, zaś efekt realizmubierze się właśnie stąd, że prawdziwy przedmiotzostajeusunięty zpola widzenia, co nadaje reprezentacji oczekiwaną spójność. Twórca musi zatem bezustan­ nie uciekać przedzastanąformą i zacierać ślady, jakie pozostawili inni realiści. Kiedydana konwencja przedstawieniowa opatrzy się już odbiorcom, rama - dostosowana do nieaktualnego już obrazu świata - stajesię widoczna i nadmiernie rzuca się woczy.Kiedy więc symulacja staje się częściąpowszechnieuznawanego obrazurzeczy­

wistości -lubnawet sama rzeczywistośćzaczyna być postrzegana

(8)

jako symulacja’-realizm musi dopasować siędo nowego statusąuo.

We wszystkich analizowanych przezemnie poniżejgrach dochodzi do takiego właśnie zniknięcia ramy, która wyznacza perspektywę oglądu wirtualnego świata.

ZA DUŻO RZECZYWISTOŚCI

K

iedy gracz założy gogle Oculus Rift, przez dobrą chwilę może czućsię mocno rozczarowany. Choć gra Alone (2014) w interneto­ wym sklepie Steam znajdujesięw kategoriihorror,to na pierwszy rzut oka jej wirtualnyświat nie różni się takbardzo odtypowego otoczenia gracza w świecie realnym, a przecież nie po to zakładał immersyjny hełmna głowę, żebywokółnic się nie zmieniło. Rzecz dzieje się bowiem wprzestronnym salonie domu jednorodzinnego na przedmieściach amerykańskiego miasta. Gracz, wcielający się w gracza z padem w rękach,siedzi na kanapie,aprzednim znajduje się włączony telewizor. Po chwilijednaksię orientuje, że tona (wir­

tualnym) ekranie znajduje się oczekiwany horrorimożna w niego zagrać. Inaczej mówiąc, tuż pozanurzeniu się w jednymwirtualnym świecie gracz musi zanurzyć się w kolejnym, gdyż w pełni trójwy­

miarowe i immersyjne środowisko VR pozwala emulować starszą technologię gier, wyświetlanychna zwykłym, płaskim ekranie. Sku­

pienie uwagi na grze w grze bardzo szybko dezorientuje użytkowni­

ka, przyzwyczajonego do istnienia dwóch przestrzeni: symulacji na ekraniei faktycznego środowiska wokół niego. WAlone immersja w świecie emulowanej gry i spowodowana tym faktem konfuzja prowadzi dotego,że realności nabieraświat symulacji „pierwszego

Ostatnio wielkąkarierę w mediach społecznościowych, zwłaszcza wśród gra­

czy i entuzjastów technologii, robi teoriaNicka Bostroma, filozofa z Uniwersytetu wOksfordzie. Na początku XXIwieku opublikował on tekst, w którymdowodzi bardzo wysokiego prawdopodobieństwatego, żeznany nam świat jest symulacją (Nick Bostrom, Are YouLiving in Computer Simulation?, „Philosophical Quarterly 2003, nr 53, s. 243-255). Jego teorięspopularyzowałcelebryta ElonMusk.

(9)

245

poziomu”. Jaksię zresztąszybko okazuje, obaświaty są ze sobą ści­ ślepowiązane, a działania w horrorze na ekraniemająswoje reper­

kusjewsalonie domkujednorodzinnego. Zewsząd słychać trzaski, kroki, okna same się otwierają, a unieruchomiony na sofie gracz możejedynie poruszać wirtualnym (dopotęgi)awatarem. Alone oka­ zuje się więc grą realistyczną w takim sensie, w jakim realistyczne sąnajgorsze koszmary, które towarzyszą porażeniu przysennemu, bardzo rzadkiemu i nieprzyjemnemu stanowi cielesnego paraliżu na granicy między jawą a snem. Jemu także częstobowiem towa­

rzyszą intensywne halucynacje dźwiękowe i wzrokowe. Potworna realność doświadczenia gryw Alonenie polega w związku z tym na skutecznej reprezentacjijakiegośświata (jej grafika przypominara­ czej produkcje sprzed dwóch dekad), a na wpędzeniu gracza w stan pełnej dezorientacji. Funkcją symulatora- w tymwypadku Oculusa Rift - jest dostarczenie mu intensywnego przeżycia,lecznieprzez przekonanie o tym, że znajduje się w prawdopodobnym, koherent­

nym czy nawet realistycznie wykonanym świecie. W Alone chodzi raczejowmówieniegraczowi, żewłaśnie ten niedoskonały, niedbale wykonanyświat symulacjijest prawdziwyipozanim nieistnieje już żadnainna realność. Typowydla horroru efekt przerażeniabierze się zatem nie z tego, że gracz w pojedynkę musi stawić czoło czy­ hającemu złu, araczejztego, że znika rama, któradotąd oddzielała porządki reprezentacji (między wirtualnym horrorem na ekranie ipodobniewirtualnymhorrorem w symulatorze VR), a wraz z nią jakiekolwiek zewnętrze jakoprzestrzeń potencjalnej ucieczki.

O realności symulacji - w świecie pokońcu świata - jeszcze lepiej opowiada inna gra-horror: SOMA. Ona także zaczyna się od bardzo codziennej sceny: główny bohater, Simon Jarrett, wstaje z kanapy we własnym mieszkaniu, które tu przypomina typową, nieposprzątaną kawalerkę, ze zlewem pełnym brudnych naczyń i pustymi pudełkami popizzy,walającymi się po podłodze. Pierwsze zadania, jakiestoją przedgraczem, przypominają zaś raczej Simsy niż grę akcji: zebrać się złóżka,znaleźć klucze, przyjąć lek potrzebny przed badaniem iwyjść z domu. Simon spieszy się na wizytę u lęka-

(10)

rza, gdyż nękają go koszmary i bóle głowy powypadku samochodo­

wym, w którymucierpiałkilka tygodni wcześniej. Kiedy dociera na miejsce, sytuacja staje się mniej codzienna, apowoli staje się coraz bardziej kafkowska: szpital stoipusty, wszystkie drzwi sąpozamy­ kane i na własnąrękętrzebadostaćsiędoukrytegogdzieśgabinetu lekarza. Gdy wkońcu się to udaje, a Simon trafia na fotel ekspery­ mentalnego skanera głowy, film nagle się urywa, a po serii trzasków akcja przenosisię do zrujnowanego i mrocznego laboratoriumpod powierzchnią oceanu. Wwielu miejscach ze ścian i sufitówwylewa się lepka, czarna ciecz nieznanego pochodzenia, a po korytarzach snują się różne dziwne monstra. Zabawa wchowanego z potwora­ mito jednak mniej istotna i frapująca część gry: prawdziwym celem Simona jest raczej znalezienie odpowiedzi na pytanie o to, gdzie się teraz znajduje ijak doszło do tej niespodziewanej zmiany. Krok po kroku z niewysłanych maili i nagrań rozmów nieobecnych na­

ukowcówzaczyna klarować się bardziej zrozumiały obraz sytuacji:

znajdujemysię wpodwodnej baziePATHOS-II, sto lat potym, jak meteoryt uderzył w Ziemię, uśmiercając wszystkie organizmy na jejpowierzchni. Zatopione pod powierzchnią oceanu laboratorium jest więc prawdopodobnieostatnim miejscem,zamieszkałym przez człowieka. Wkrótceokazuje się jednak, żeprawdawygląda inaczej:

pod wodą żyjątylko roboty, zasiedlone przez sztuczne inteligencje.

Nawet Simonjuż nie żyje, lecz jest własną symulacją, wykonanąna podstawie skanu mózgu i wgraną do hybrydowego organizmu, który jedynie przypomina człowieka. „Prawdziwy” Simon zmarł niedługo po wizycie u lekarza wskutek powikłań po wypadku. Gra mnoży wątpliwości i daje niejednoznaczne odpowiedzi na pytanie, co wła­

ściwie konstytuuje tożsamość i świadomość. Nicdziwnego zatem, że właśnie ten wątek doczekał sięnajwiększej uwagi zestrony twórców.

Jednak inna kwestia-mniej wyeksponowana-wydaje się równie istotna. Wchwili, kiedy Simon zakłada na głowę skaner, którynota bene przypomina staromodne urządzenia VR, właściwie niemożli­ we staje się odróżnienie porządkurzeczywistości od symulacji. Re­ troaktywnie problematyczna okazuje się wtedy również pierwsza

(11)

247

scena w jego mieszkaniu, która mogła przecieżzostaćdopisana,by tchnąć życiew sfabrykowaną wcałości cyfrową tożsamość.W tym sensie apokalipsę na Ziemi łatwo potraktować jako metaforyczną .śmierć zewnętrza”, zabitego przez symulację. Co więcej, Simon Jarrett wfikcyjnymświecienie różni sięwcaleod rzeczywistego: tu i tu pozostajewyłącznieprogramem komputerowym,który dajesię kopiować, rozpowszechniać, wielokrotnie odtwarzać i przeżywać.

Jako fikcyjny bohater pochodzi z Kanady i jakimś trafem został uruchomiony 100lat później; jako kod grykomputerowej pochodzi ze Szwecji (tam znajduje się siedziba FrictionalGames)i można go uruchomić w dowolnym czasie i miejscu na świecie, dopóki syste­

my operacyjnekomputerówpozostają kompatybilne zprogramem.

Twórcygry zdają sięzresztą świadomi tego faktu,gdyż każdemu jej zapisowi towarzyszy animowana ikona,która przedstawia skan mó­ zgu. Save’y- lub też momentyświadomego życia Simona - można przecież przenosić i uruchamiać nadowolnych maszynach.Tak też dziejesię wgrzeSOMA, kiedygłówny bohatermusi zmienićciałona inne, bardziej przystosowane do ekstremalnych warunków. Widzi wtedyprzez szybę, jakjego poprzednie „ja”egzystujejeszczeprzez kilka sekund i czeka je śmierć tylko dlatego,żeby on poczuł się „jedy­ nym egzemplarzem” samego siebie. Trudno o lepszy dowód tego, że największy problem Simona - oraz wielupostaci, które poznajemy w tejgrze - niepolega na tym, żenie żyje lub jest„nierzeczywisty”, lecz właśnie na tym, że może istnieć w nadmiarze.

Alone i SOMA stanowią bardzo ciekawy komentarz do wyda­

nej w połowie lat dziewięćdziesiątych książki-manifestu Micheala Heima Virtual Realism. Heim przedstawił w niej własny program .realizmu jako formy artystycznej, wrażliwości oraz sposobu życia z nową technologią”10. Zrobił to w przekonaniu,że „do 2015 roku rzeczywistość wirtualna dostarczy nam funkcjonalnych rzeczywi­ stości, które wyłonią się po tym, jak przestaniemyzauważać soft-

Michael HEIM, Virtual Realism,Oxford University Press1998, s.IX.

(12)

ware i hardware jako coś obcego”*11. Jak bowiem sądził, w nowym świecie, poszerzonym o symulacje, urządzenia i programy stanąsię niewidoczne, to znaczy, zostaną znaturalizowane wrównym stop­

niu jak, na przykład, miejska infrastruktura. Tak naprawdę reali­ zacja celów, jakieprzed sobą postawił autor VirtualRealism, miała jednak niewiele wspólnego zestetyką. By ostudzić lęki przed utratą poczucia rzeczywistości, postulował zdroworozsądkowe podejście do technologii VR i przewartościowanie takich kategorii, jak sy­ mulacja czy wirtualność. Jego zdaniem, pogodzenie dwóch świa­ tów - rzeczywistościrealnej i wirtualnej - stanie się możliwe, jeśli zachowamy chłodne,pragmatyczne podejście: „U podstaw realizmu znajduje się afirmacja tego, corealne, godne zaufania, funkcjonalne.

Dziś musimy realistycznie podchodzić dowirtualnej rzeczywistości, pozostawaćnieustannie podejrzliwiwobec górnolotnego idealizmu oraz komercyjnych fantazji najej temat’’12.GraSOMA,która powsta­ ław2015 roku - podobniejakwiele innych współczesnych dzieł na podobnytemat, na przykład, powieść Resztki Toma McCarthy’ego - klarownie pokazuje, że mimo popularyzacji różnego rodzaju symu­ latorów i wirtualnych rzeczywistości nie zostały wcale uśmierzone obawy przed przyszłością tych technologii i ichwpływem nakształt kultury. Wręczprzeciwnie, dzieła tewyrażają po prostu nowy typ sceptycyzmu - czy nawetlęku -wobliczu elektronicznych fanto­ mów. Utrata rzeczywistości nie niepokoi tymczasem młodszego pokolenia, które nie znaświataprzed mediami społecznościowymi.

Dorangiproblemu urastajednak informacyjnynadmiar odczuwany jako niekontrolowane mnożenie się światów. Kiedyhoryzonty in­ dywidualnejpercepcji wciążsię poszerzają, zaczyna sięwydawać,że kulturowe wzorce mocnej podmiotowości coraz bardziej ograniczają, a rzeczywistość widziana z jednostkowej perspektywy znajduje się wpermanentnym kryzysie.

11 Ibidem,s.48.

11 Ibidem, s. 44.

(13)

249

W tym sensie SOMA znajdujesię na antypodach takich filmów, jak Mrocznemiasto (.Dark City,1998, reż. Alex Proyas),TrumanShow (The TrumanShow, 1998, reż. PeterWeir)i Matrix (TheMatrix, 1999, reż. The WachowskiBrothers), które pod koniec lat dziewięćdziesią­

tych wyrażały jeszcze niepokój możliwością zafałszowania świata przez technologię, który zagłuszać starał się Heim. Choć wymie­ nionewyżejfilmy odnosiły się wprost do ówczesnych najnowszych

„osiągnięć technologicznych”, czyli symulatorów rzeczywistości wirtualnej oraz „reality TV”, to w gruncie rzeczy - na poziomie diagnoz ikonstruowanego obrazu świata - tkwiły jeszcze głęboko wramach starego porządku reprezentacji, gdyżprzeciwstawiałyrze­ czywistośćjej kopiom (wirtualności). Tymsamympowtarzałystarą i utartą diagnozę Guy Déborda z połowy XX wieku, który ostrze­

gał przed światem zamienionym w spektakl, alienującym jednostki i całespołeczeństwa13. To prawda, w Matriksie znalazło się miejsce na odniesieniedo SymulakrówisymulacjiJeana Baudrillarda, który pisał, że ponowoczesnahiperrealność znosipodział naświatijego oblicze14. Jednak samfilmwciąż odróżniał to, co prawdziwe („pusty­

nia realnego”),od tego, cofałszywe (cyfroweuniwersum Matriksa).

Jaksięzatemwydaje, grom i filmom, w których „rama znika”, blisko doparanoicznegorealizmu prozy Philipa K. Dicka, gdzie też brakuje granicy, oddzielającej rzeczywistość od jej przedstawień. W wielu jegopowieściach- na przykład, w Ubiku(1969) lub Valis (1981) - roz­

szerzenie świata o symulacje okazuje się procesem nieodwracalnym;

komputera nie da się tak po prostu wyłączyć. Raz uruchomiona wirtualna rzeczywistość zaraża i zmienia świat, pozostawiając bo­

hateróww stanie nierozstrzygalnego zwątpienia.W prozie Dicka, na którą do pewnego stopnia wpłynęło jego wieloletnie uzależnienie

To wczesnadiagnoza - Debord dostrzegł później, że wraz z nadejściem nowej ekonomii neoliberalnej sprawa się komplikuje inie dasię już walczyć ze spekta­ klem w imię prawdy, rzeczywistościi autentyczności. Jednak zprzywiązania do tych kategorii wybrał życiena wygnaniuod cywilizacji.

14 Por. Jean Baudrillard, Symulakry i symulacja[1981], tłum. Sławomir Królak, Wydawnictwo Sic!2005.

(14)

od amfetaminy,powodującej napaści psychozy,symulacjato zawsze forma halucynacji. Co istotne, wirtualna rzeczywistość nie jest tu ni­

gdy tematem dlapisarza, który racjonalniekonstruuje wyobrażone technoświaty przyszłości, jak w przypadku prozyStanisława Lema czy jednej z pierwszych powieści science-fiction na ten temat: Simu- lacron-3 Daniela F. Galouyea (1964). Fantastycznonaukowa kanwa pozwalaraczejopowiadać o doświadczeniu postępującej dezintegra­ cjipsychiki pod wpływem otaczającego świata. W tym sensie Dick okazuje się realistą „spektaklu dezintegracji”15, którynie przysłania tego, co prawdziwe, ale wchłania i tak przetwarza każdy skrawek materii,że rzeczywistość powolirozpuszcza się w wirtualności16.

15 Podobno sam Dick mówił o sobiejako o pisarzu realistycznym- przynajmniej tak twierdzi jego wydawca Charles N. Brown. Por. Radosław Kot, Gniewnadekon­

strukcja świata, [w:] Philip K. Dick, Roger Żelazny, DeusIrae,tłum. Paweł Kruk, Rebis 2009, s. 14.

16 McKenzieWark, Spektakldezintegracji [2013],tłum. Katarzyna Makaruk, Fun­ dacja Bęc Zmiana 2014.

REALIZMAIMMERSJA

P

od jednym względem filozoficzna spekulacja Heimawytrzymuje dziśpróbę czasu- jako wróg cyfrowegoidealizmu uparcie twier­

dziłon, że wirtualne rzeczywistości i różnej maści symulacje posze­ rzają spektrum tego, co możemy postrzegać jako rzeczywiste, lecz nie prowadzą do magicznego oddzielenia światów materii i infor­ macji. Sądziłon jednak, że wystarczy zdrowy realizm, by zachować dystanswobecnowych technologii. Zasadniczy błąd takiej diagnozy polegałwięc na tym,żerealizm jako pewna estetyka nigdy niesłużył do budowania dystansu: aniw malarstwie, ani w powieści,anitym bardziej w filmie. Podobnie realistyczne światy wirtualnei ich in­

terfejsynie chcą dziś wcalekierować uwagi na własną materialność i budowaćracjonalnego dystansu, a wręcz przeciwnie -mająprzede wszystkimzniknąć z polawidzenia użytkownika, umożliwiając mu

(15)

251

płynne doświadczenie (immersję). Nawet jeśli materiapowinnasta­ wiać opór,to informacjajuż nie.

Dowartościowanie immersji jako najważniejszego efektu od­

działywania medium na użytkownika doprowadziło dziś do poja­ wieniasię nowych form realizmu. W grach komputerowych realizm pełnibowiemnieco innąfunkcję niżwnieinteraktywnych formach reprezentacji. W powieści czy filmie służy on przede wszystkimdo usuwaniawątpliwości czytelnika, że dany światnie jest prawdziwy, a następnie pomagazanurzyć gobezreszty w świecie przedstawio­ nym (wielotomowe powieści, wydawane w XIX wieku to również pewien model konsumpcji tekstu). Jednak wprzypadku gier kom­

puterowych najważniejszym czynnikiem zaangażowania nie jest wcale stworzeniewiarygodnego obrazu rzeczywistości. Najbardziej angażuje samamożliwość interakcji(kiedy podejmujemy działanie, dostajemy nagrodę w postaci odpowiedzi maszyny), a wszczegól­

ności ruch wprzestrzeni. Właśnie dlatego realizm wcale nie musi dostarczać iluzji transparentnego i obiektywnego obrazu świata.

Wystarczy, że będzie naturalizował doświadczenie gracza, czyniąc z wirtualnej rzeczywistości i jej interfejsu koherentną całość. Pełną transparencjęwgrach trudno zresztąosiągnąć - interfejs w postaci paskazdrowia,mini-mapy,informacji o ilościamunicjii tym podob­ nych niemożezupełnie zniknąć, ponieważ gracz zostałby wtedy bez danych kluczowych dla rywalizacji. Ponadto realizm w grach,które prezentują świat z perspektywy pierwszej osoby, musi urealniać sam procespatrzenia, a niejego przedmiot17.

" Jeszcze w latach sześćdziesiątych XXwieku Stanisław Lem przekonywał,że lo­

giczną koniecznością w świecie symulacji jestsamotność:„Wszelkie bowiem zwra­ canie się do innych osób o pomoc jest, a raczej może być w istocie przekazywaniem maszynie informacjistrategicznie cennej. (...) A zatem osoba przeżywająca nie może ufać nikomu prócz siebie. (...) Zczego wynikazarazem,że świat fantoma- tyczny jestświatem całkowitego osamotnienia. Nie może się w nimjednocześnie znajdowaćwięcej niżjeden człowiek - tak samojak niemożliwe jest, aby dwie real­ neosoby znajdowały sięwtym samym śnie (Stanisław Lem, Summa technologiae, Agora 2010, s. 210). Realizm symulacji musi więcpozostać subiektywy.

(16)

Koherencja między interfejsem a symulacją rzeczywistości okazuje się więc tak istotna, gdyż właśnie ona sprawia, że użyt­

kownik symulatorapozostaje zanurzony w wirtualnym środowisku.

Immersja - lub mówiąc dokładniej „przestrzenna obecność" - to rodzaj doświadczenia delokalizacji, które - intencjonalnie lub nie- następuje pod wpływem kilku czynników18. Najważniejszym znich jest kontrastobrazu, pozwalający zauważać krawędzieiprzedmioty oraz ustalać relacje międzynimi. Drugi czynnik stanowi względna integracja napływających bodźców: zgodność dźwięku z obrazem, konsekwentna estetyka,spójność zasad rządzących danym światem i tak dalej. Trzeci to znaczenie, czyli możliwość nadania sensu sy­ mulowanym zdarzeniom i przedmiotom. Im bardziej spójnaokaże się wirtualna rzeczywistość, im bardziej realistyczna i sensowna (znacząca), tymłatwiej przyjdzie jej użytkownikowi podtrzymywać stan „zawieszenia niewiary” i immersji. Spójność jest tak istot­

na, ponieważjej mechanizm polega naciągłymtworzeniu hipotez percepcyjnych (wirtualnego modelu otoczenia) i sprawdzaniu ich poprzez interakcje zeświatem. Realizm - jako estetyka „znikającej ramy” - operuje więc jednocześniena poziomie spójnościi znacze­

nia. W przypadku różnych mediów jego rola w „zawieszaniu niewia­

ry” różnisię jednak diametralnie. W grach komputerowych funkcja interaktywności wsprawdzaniu hipotez percepcyjnych okazuje się tak duża,że realistyczneprzedstawienie - w sensiestworzeniaspój­ nego świata, którywydaje sięznajomy lub wiarygodny - schodzi na drugi plan. I to właśnie otwieramożliwość zupełnieinnegomyślenia o realizmie: realizmienieprzedstawiającym, a jedynie zabezpiecza­

jącym koherencję doświadczenia gracza poprzez zintegrowanie ze sobą interfejsu i przestrzeni. Ten rodzaj symulowanego realizmu (symrealizmu) musi być, rzecz jasna, „bezkrytyczny” ito odróżnia go choćby od prozy Dicka, pokazującej skomplikowaną ontologię świata, rozpadającego się pod wpływem symulacji. Przez „bezkry-

18 Werner Wirthetal.,AProcess Model of theFormation of Spatial Presence Expe­

riences, „Media Psychology” 2007, nr 9, s. 493-525.

(17)

253

tyczność"rozumiem tu zaś taki typ estetyki, która aninie problema- tyzuje złożonejnatury świata, ani niewywołuje uodbiorcy percep- cyjnegoszoku.

Najlepszyprzykład takiej estetyki stanowi pierwsza część.As­ sassin’s Creed, wydana przezUbisoft w2007roku, która zapisała się whistorii gierjako jeden z najlepiej sprzedających się produktów.

Nieco ponad dekadę później gra doczekałasię już osiemnastu kon­ tynuacji na różnych platformach oraz wysokobudżetowej ekrani­ zacji z Michaelem Fassbenderem w roli głównej (2016, reż. Justin Kurzel).Kolejne jej odsłony właściwie co roku znajdują się na listach najbardziej oczekiwanych tytułów. Głównym bohaterem pierwszej części jest Desmond Miles, potomekklanu Asasynów,który stara się prowadzić normalne życiejakobarman w NowymJorku.Grę otwie­

ra scena pojmania go przez korporację farmaceutyczną Abstergo, której członkowie od wielu dekadowładnięci są ideą naprawienia świata poprzez pozbawienie wszystkich wolności (i produkcję anty- depresantów). Potrzebują oni Desmonda w jednym celu: za pomocą symulatoragenetycznejpamięci o nazwie Animus pragną wydobyć informacje zapisane w jego DNA, które pomogą odkryć miejsce, gdzie przed wiekami bractwoAsasynów ukryłomityczną Arkę Przy­

mierza.Wbrew własnej woli Desmond zostajezamknięty w symula­ torzei odbywa kolejne podróże,nie tyle w czasie czy przestrzeni, ile wgłąb genetycznejnieświadomości. Grający w Assassin’s Creed wcie­ la się więc w zniewolonegoDesmonda i za pomocąAnimusa udaje sięw wirtualną rzeczywistość, ulokowaną wewnątrz wirtualnej rze­ czywistości.Z perspektywy analizyformalnej tej gry Animus stano­

wi fikcyjneurządzenie w świecie symulacji, którym gracz może się posługiwaćza pośrednictwem awatara Desmonda. Animus nie jest jednak zwykłym ozdobnikiem lub szeregowym elementem świata przedstawionego. Jego funkcja polega na przełączaniu między dwie­

mawirtualnościami: współczesnego Nowego Jorku oraz wczesnośre­ dniowiecznego Bliskiego Wschodu,gdzie żyli przodkowieDesmonda.

Rzeczywistość wirtualna Assasin's Creedjest więc dalece nie­ jednorodna, podobnie jak i realizm gry. Współczesny Nowy Jork

(18)

został przedstawionyw sposób, którynie odbiega od konwencji wy- sokobudżetowego kina rozrywkowego, a większość zdarzeń dzieje sięwcentrali korporacji,gdzieDesmond jestprzetrzymywany. Do tego świata powracamy po każdej udanej misji, by dowiedzieć się, dlaczegozostaliśmy porwani oraz zaplanować, jak wyrwać się z rąk korporacji. Tutaj gracz jedynie z rzadka może się wykazać spraw­

nością manualną, gdyżwiększość historiizostaje opowiedziana za pomocą dialogów oraz krótkich, nieinteraktywnych filmów. Pod względem konstrukcji i wyglądu świat ten do złudzenia przypo­

mina rzeczywistość znaną z filmów akcji: laboratorium Abstergo wygląda właściwie jak każde laboratorium z filmów sensacyjnych, bohaterowie zostają wyraziście zarysowani od samego początku, wątpliwości nie pozostawia to, kto znajduje się po której stronie konfliktu dramatycznego itd. Główny bohater to zresztą transpa- rentny everymanfilmów akcji - Desmondjest białym, muskularnym mężczyzną, który mieszka w wielkiej metropolii, pragnie uwolnić się z rąk prześladowców i cieszyć spokojnym życiem. Nie dość, że w całą intrygę został wplątany wbrewwłasnej woli, to na dodatek zdaje się nie do końca wiedzieć, jak właściwie do tego doszło, to zaś łączy go z większością bohaterów współczesnych filmów sen­

sacyjnych, jak Jason Bourne czy John McClane zeSzklanejpułapki (Die Hard, 1988, reż. John McTiernan). Jakwidać, nic szczególnie nie wyróżnia tej częściAssassin's Creed na tle rozpowszechnionych w kiniegłównego nurtu standardówprzedstawieniowych, a sposób prezentacji świata Desmonda pasożytuje na utartych konwencjach filmu sensacyjnego.

Co jednak istotne, ledwie niewielki fragmentakcji rozgrywa się w Nowym Jorku. Gracz większość czasu spędza zanurzony w Ani- musie, z którego pomocą sięgawspomnieńswojego przodka, Altaira, z 1191roku, czyliburzliwego okresu trzeciejkrucjatydoZiemiŚwię­ tej. Choćpod względem graficznego realizmuświat tennieróżnisię niczym od rzeczywistości Nowego Jorku- obaprojektowali przecież ci samigraficyna bazie tego samego silnika - to jego estetyczne ion- tologiczne ramy cechuje zasadniczo odmienna konstrukcja. Warto

(19)

255

zaznaczyć, że Desmond pojawiasię tu na ekranie jedynie sporadycz­ nie - w przerwach międzywłaściwymi misjami. Jeżeliwięc gracz przerwie grę w świecie Animusa i powróci do niej później, zosta­

nie bezpośrednio przekierowany do miejsca, w którym skończył.

W praktyce Desmond jakoawatar,którego funkcjapolegała na ureal­ nianiuwirtualnegoświatai łączeniu współczesności z historią, staje się po prostu zbędny. Dzieje się tak, gdyż funkcję portalu między światami przejmuje interfejs oraz ekran menu, dozłudzeniaprzypo­ minający interfejs Animusa, z którego korzysta Desmond. Na przy­ kład, pasek zdrowia, sygnalizującyobrażenia, których doznał awatar, staje się tutaj przedstawieniem stopnia synchronizacji między pa­

mięcią Desmondai Altaira. Kiedy ten drugi ginie, ekranpokazuje to jakoniemożnośćprzypomnienia sobie właściwej sekwencji zdarzeń, a niejako rzeczywistąśmierć w symulowanym świecie.W takiej sy­

tuacjigraczpowracado ostatniego miejsca zapisu lub, innymi słowy, ostatniego wspomnienia Desmonda. Natomiast kiedy poziom syn­

chronizacji jest doskonały, gracz otrzymuje specjalnąumiejętność, tak zwany orli wzrok, który pozwala mu z łatwością rozróżniać i oznaczać jako sojuszników lub przeciwników wszystkie postaci w polu widzenia. Zważywszy zaś na to, żewspomnieniaAltairanie są „prawdziwe”, a stanowiąjedynie symulowane adaptacje informa­ cjizapisanych w DNA, realizmu światanie zaburza fakt,że postaci wśredniowiecznej Jerozolimie mówią po angielsku. Zresztą twórcy grymanifestacyjnie wręcz podkreślają symulacyjny charakter wspo­

mnień poprzez celowe zakodowanie cyfrowych zakłóceń, wynikają­ cych rzekomoz błędów symulatora oraz nieczytelności kodu DNA.

Jednak najbardziej czytelnym chwytem, służącym powiązaniu świa­ ta gry z interfejsem, okazuje się ekran przejściowy, towarzyszący ładowaniusię mapygry(przenoszeniu plików z dyskutwardego do pamięci podręcznej). Do złudzenia przypominaon ikonicznąscenę zMatriksa, kiedy Neospotyka się z Morfeuszem w programie tre­ ningowym. Bohaterowie, stojąc pośród śnieżnobiałego pustkowia, obserwująjak kolejne przedmioty wyłaniają sięzcyfrowego niebytu.

WAssassin sCreed ładowanie symulatora wygląda podobnie - Altair

(20)

poruszasię na tle białejmgły programu treningowego,póki średnio­

wieczny świat nie nabierze wyraźnych konturów19.

19 Posługując się pojęciem „ergodycznej ciągłości” (ergodic continuum) Jamesa Newmana, można powiedzieć, że funkcjątakzaprojektowanego interfejsu jest jej podtrzymywanie, czyliukrywanie przeskoków międzyinteraktywnymii nie- interaktywnymi częściami gry. Por. James Newman, The Myth of Ergodic Video­ game, „Games Studies” 2002, nr 2, http://www.gamestudies.org/0102/newman/

(22.02.2018).

Jakwidać, osoba przed komputeremjuż przez sam fakt uru­

chomienia grywciela się w rolę głównego bohatera, który przecież takżejestgraczem, grającym w grę (za pomocą odpowiedniego sy­ mulatora pamięci). Interfejs, spełniający jednocześnie funkcję czy­ sto użytkową, jaki osadzony w fikcyjnym świecie symulacji, staje się więc portalem, któryumożliwia płynne przejściemiędzy światami:

gracza przy komputerze, Desmondaw Nowym Jorku oraz Altaira na Bliskim Wschodzie. Jak to się jednakma do samego realizmu?

Łączącainterfejsy programu ifikcyjnego Animusasymrealistyczna rama w grze Ubisoftu nie udziwnia odbioruinie wyobcowuje gracza.

Wręcz przeciwnie - oferuje strukturę, która zapewnia koherencję między wirtualnym światem(przestrzeń diegetyczna),narzędziami do jego obsługi (przestrzeń pozadiegetyczna) a działaniami gracza.

Naprzykład, zamiana paska zdrowia na poziom synchronizacji spra­

wia, że śmierć wirtualnego awatara znajduje wytłumaczenie (ramę) jako błąd pamięci. Rozwiązuje to jeden z największych problemów z realizmemw grachkomputerowych: zwykle śmierć awatara, która przydarza siędosyć często, zaburza immersję i właściwie nigdynie otrzymujemy racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego może on po­

wrócić do życia po wirtualnej śmierci. W Assassin s Creed wypadek przy wspinaniu się na budynekczy śmierć od sztyletu wbitegow ple­ cy nie jestpo prostu śmiercią, ale racjonalizacjąbłędu pamięci,wyge­ nerowaną w czasie rzeczywistymprzezAnimusa. Oznacza to, że tu­ taj - nieco paradoksalnie - symulacja nieodnosisiędoprawdziwego świata, a do innejsymulacji, co sprawia, że realizmprzedstawienia wzrasta. Innymi słowy, symrealizm oznacza podobieństwo między

(21)

257

wirtualnym światem gry (Desmond w Animusie) a rzeczywistym światem gracza („ja”przedkomputerem). Gra nie odnosi się do żad­ nego faktycznego świata, a po prostu oswaja symulację w Animusie jako coś rzeczywistego, to znaczy generowanego w czasie rzeczy­

wistym. Można wręczpowiedzieć, że rama wAssassin’s Creed znika z pola gracza, gdyż zlewa sięz samym obrazem (zamiast przekony­ wać graczao prawdziwości światawewnątrzramy). Zwrócenie uwagi na ramę nie służy więc do osiągania efektu obcości, jak w teatrze epickim Bertolta Brechta, lecz pogłębia immersję, gdyż wzmacnia koherencję świata i nadaje większąpłynnośćdoświadczeniu20.

30 Mateusz Borowski dokonuje podobnej obserwacji w kontekście współczesnych praktyk na scenach teatralnych. Por. Mateusz Borowski, W poszukiwaniurealności, s. 25-28.

REALIZM BEZ HISTORII

A

utoreferencyjna forma Assassin'sCreed,która podkreśla realność czasu teraźniejszego i samego aktu grania, wpływa również decy­

dująco na naturę przeszłości przedstawionejw grze. Co szczególnie istotne w tym kontekście, twórcy każdej odsłonygrywspółpracują zgrupą akademickichkonsultantów, specjalizujących się whistorii wieków średnich, włoskiego renesansu, rewolucji francuskiej itd.

Zkolei projektancimap tworzą wirtualne miasta w oparciuo doku­

menty historyczne: dzienniki, staremapy, literaturę piękną, malar­

stwo zepoki itd. Choć światgier Assassin sCreed powstajew oparciu otwarde dane naukowe,niesłużą onejednak do tego, by przekonać gracza, żeobcuje ze światem, którybył - lub nawet mógłby być-re­ alny. Nie mamy tutaj do czynienia nawet zfikcjąhistoryczną, która uzupełnia fakty o literacki naddatek, tworząc - powiedzmy - al­ ternatywną opowieść o przeszłości, w której jakaś teoria spiskowa dramatyzuje wiedzęnaukową. To prawda, taka rama istnieje i po­

zwala spiąćze sobąkolejne części serii, ale to nieona determinuje

(22)

obraz przeszłości, prezentowany wgrze. W Assassins Creed prze­ szłość jako taką zastąpił bezczasowy wymiar generowanej przez komputer przestrzeni,wktórej miejsce faktów zajmują algorytmy i skrypty21. W tym sensie rzeczywista -lub potencjalnie rzeczywi­ sta - przeszłość,jako istniejące kiedyś następstwo obiektywnych

„stanów świata”, nie stanowi dla gracza istotnego punktu odniesie­ nia. Wirtualny świat, w którymsię on zanurza, to bowiem oblicze­ niowy produkt wiecznej teraźniejszości, a gra nieustannie mu o tym przypomina.

“ Inwariantne i realizujące się automatycznie zdarzenia, których nie można zmienić w świecie gry. Na przykład, krótka animacja po wykonaniu zadania lub zawalenie się budynku, kiedy tylko bohaterwkroczy na zdefiniowanyobszar.

Jeżeli więc realizm gry i koherencja świata przedstawionego wynika z autoreferencji, a nie sprawnej iluzji i reprezentacji, to w takim razie przeszłość ulega unicestwieniu w bezczasowejwirtu- alności. Alboujmującto jeszcze inaczej, w ramach symrealistycznej estetyki przeszłość nie jest reprezentowana i doświadczana jako linearne następstwo stanów rzeczy, które pozostawiają po sobie

„fakty”. Dlatego symrealizm ostatecznie znosi obiektywność prze­ szłości jako „minionej rzeczywistości”, choć gra nadal odnosi się do danych historycznych. Animus - jako maszynę pamięci - moż­ na zatem z powodzeniemporównać do wehikułów czasu, tak po­

wszechnych we wszelkich utworach z gatunku science-fiction,które podobnie problematyzują relację między przeszłością a teraźniej­ szością w kontekście nowych technologii.Jako fikcyjne urządzenia, służące doprzenoszenia się wczasie, nieuchronnie ustanawiają one i potęgują realność przeszłości. Albowiem niezależnie odtego,jak skomplikowany okazuje się obraz czasu w danym utworze, sama idea podróży wczasie zakłada, że istnieje jakaś rzeczywistość,do której możemy dotrzeć, na przykład, w równoległym uniwersum.

Właśnie dlatego fantazje o podróży w czasie można akceptować z punktu widzeniatradycyjnej historiografii,która ustanawiaswój naukowy autorytetoraz koncepcję wiedzy napojęciu faktu oraz -

(23)

259

jak przekonuje Hayden White - na mocno już przeterminowanej korespondencyjnej teorii prawdy’’22. Rzecz jasna, historycy wcale nie muszą wierzyć w nieustającą realność przeszłości. Mimoto,je­

dynieuznając rzeczywistość iobiektywność zdarzeń historycznych, mogą mówić o faktyczności i weryfikować fakty jako prawdziwe.

Wirtualny świat Assassins Creed proponuje zasadniczo odmienną ontologię. ChoćDesmond, a razem znimgracz, podróżuje do odle­

głych światów i niemalich dotyka, są one: 1) zawsze produkowane wczasieteraźniejszym; 2) intymne i osobiste. Nikt poza Desmon- dem nie może przecież skorzystać zjego pamięci i użyćAnimusa.

A więc nawet jeżeli wjego kodzie genetycznym zachowały sięślady minionego świata, istnieją one w formie (niereferencyjnej) infor­

macji23 do prywatnego użytku (Desmonda i Abstergo). Nikt poza niminie może do nich dotrzeć, gdyż pamięć zapisana w DNA ma sens jedynie dla potomkaw linii prostej. Przeszłość jako odległa rzeczywistość odchodzizatemw epocesymulatorów isymulacjido lamusa, a jej miejsce zajmuje bezczasowa wirtualność, obliczana iemulowana za pomocą maszyny. W tej hybrydycznej, postludzkiej przestrzeni, powstałej zcyfrowejpamięci, prawdziwarzeczywistość jako punkt odniesienia staje się kompletnie zbędna. Liczą się je­

dynie informacje - potrzebne do pracy symulatora i pozyskiwane w efekcie jegopracy. Korespondujeto z tym, co na tematbezwymia­ rowegocharakteruprocesówobliczeniowychpisałFlusser. Według niego, wiedzahistoryczna - jako rodzaj porządkowania i koncep- tualizowania rzeczywistości w kulturze Zachodu - stanowiła wy­

" Hayden WHITE, Teoria literatury i pisarstwo historyczne, tłum. Tomasz Do- brogoszcz, [w:] IDEM,Proza historyczna,red. Ewa DOMAŃSKA, Universitas 2009, s. 57-60.

’’ Jak pisałWarren Weaver, pojęciecyfrowejinformacji tylko pośredniowiąże się zpowszechnym użyciem tego słowa. Informacja jestniepodzielna(na znaczące i znaczone),ajako najmniejsza możliwaróżnicastanu odnosi siętylkodosąsia­

dujących z niąinformacji.Por. WarrenWEAVER, Introductory Note on the General Settingof the AnalyticalCommunication Studies, [w:] Claude E. SHANNON, Warren WEAVER, The MathematicalTheoryofCommunication, The University of Illinois Press1964.

(24)

twór linearnego i referencyjnego pisma. Historia jako pewne wy­ obrażenie o przeszłościto odbicie książki,która - jako technologia komunikacji- narzuca myślenie w kategoriach następstwaczasów ireprezentacji (znaczące - znaczone - referent). Flusser spekulował, żewepocecyfrowej obrazytechniczneiprogramy komputerowe za- czną zagrażać kulturze literackiej linearności i zasadniczo zmienią sposób, w jaki ludzie odnoszą się doprzeszłości24. Zatem w posthi- storycznym uniwersum obrazów cyfrowych także realność da się pomyśleć tylkow czasieteraźniejszym: „Tylkochwilateraźniejsza może być realna - stanowi ona węzełwpolu możliwości. Przypo­ mina ono grę w kości: możliwościtworząprzypadkowekombinacje, a zatem w miarę rozwijaniasięgry nawet najbardziej przypadkowe rezultatystają się konieczne”25.Jakz tego wynika, droga realizmu wiedzieod estetykiobiektywizacji świata w literaturze - o dowol­ nej temporalności- ku subiektywizacjiteraźniejszości w dobiegier i symulacji. Dla mnie Assassins Creed stanowijedną z pierwszych, rozpowszechnionych na masową skalę, oznak tej kulturowej este- tyczno-epistemologicznejzmiany.

14 Vilem FLUSSER, Writings, tłum. Erik Eisel, University of MinnesotaPress2002, s.39·

15 Ibidem,s. 118.

PAMIĘĆ BEZ DNAI NIEPEWNA RZECZYWISTOŚĆWDJNY

szystkie gryzserii AssassinsCreed -a także niedawny filmna ich motywach - możnatakże sytuować w ramach szerszego trendu wkulturze popularnej, który podejmuje tematprzeszłości przepusz­ czonej przez filtr pamięci, rozumianej performatywnie: niepewnej, procesualnej, fragmentarycznej, nierzadko posttraumatycznej i za­

każonej wirusem cyfrowych technologii. Mamtuprzede wszystkim na myśli filmy zgatunkumind-game - Zakochany bezpamięci(Eternal Sunshine of the Spotless Mind, 2004, reż. Michel Gondry), eXistenZ

(25)

(1999, reż. David Cronenberg), Incepcja (Inception, 2010, reż. Chri­ stopher Nolan) i Kodnieśmiertelności (Source Code, 2011, reż. Dun- can Jones). W każdym z nich pamięć okazuje sięwiedzą wrażliwą, podatną na manipulację i programowanie, gdyżjej fundamentami wstrząsnęłatrauma nowych technologii, zwłaszcza różnego rodza­ ju symulatorów.Najlepiejtrendten ilustruje jednak inna gra, która przyokazji stanowirównież bardzo ciekawy przykład nietypowego wykorzystania wiedzyhistorycznej.

Cali ofDuty:Black Opstopierwszoosobowa strzelanka, siódma odsłona bardzopopularnej serii gier, któraopowiadao losach żołnie­

rzy,rzuconych nafront rozmaitychkonfliktów XX i XXI wieku. W tej części rolę głównego bohatera gra Alex Mason, którypodobnie jak Desmond Miles został pojmany, byzdradzić porywaczom kluczowe dla nich informacje. Jak w przypadku Assassins Creedgracz bawisię tu więc z pamięcią. Tym razem w roli porywaczywystępujejednak CIA, a cała historia dzieje się w latach sześćdziesiątych XX wieku, kiedy USA i ZSRRznajdują się nakrawędzi konfliktu nuklearnego.

Choć fabuła może wydawać się na pierwszy rzut oka zupełnąfan­

tazją, to -jak twierdzą twórcy gry - bardzo zależało imstworzeniu atrakcyjnego, ale jednocześnie autentycznego widowiska26. Dlatego w Cali ofDuty: Black OpsOdnajdziemy dziesiątkiodniesień dohisto­ rycznych wydarzeń, postaci i miejsc. Nawirtualnej scenie goszczą John F.Kennedy,Fidel Castro i Robert McNamara,sekretarz obrony USA w latach 1961-1968. Główny bohater trafia zaś do Wietnamu i Laosu, jest więziony w gułagu w Workucie, apóźniej gościnawet w Pentagonie. W przerwach odstrzelaniagrawyświetlaanimacje stylizowane na obrazy, pochodzące zarchiwówfilmowych z czasów wojnywWietnamie. ClemensReisner, analizując obraz zimnej woj­

nywtej grze,przekonująco piszę, że „ukazana naekranie kompute­ rahistoria została potraktowanajak symulacja, którazawierawiele

16 Christopher Grant, Interview: Call of Duty:Black Ops producerDanBunting, https://www.engadget.com/20io/o5/28/interview-call-of-duty-black-ops-produc er-dan-bunting/ (18.02.2018).

(26)

elementów uwiarygadniających przekaz i zabiera użytkownikado miejsc, kojarzących sięzfaktycznymi zdarzeniami z historii. Logika przekazuprzypominawycieczkędoparkurozrywki”27. Dokumental­ nemateriały i przerysowanysensacyjny spektakl, osobistą opowieść iobrazyzkronikifilmowej w koherentną całość spaja jednak dopie­ ro symrealistyczna rama.

27 ClemensREISNER, “The Reality BehindIt AllIs Very True": “Callof Duty: Black Ops" and theRemembrance of the Cold War, [w:JPlaying with the Past: Digital Games and the Simulation ofHistory, red.Matthew KAPELL, Bloomsbury2013, s. 248.

28 Ibidem, s. 253.

Każda misja zaczyna się tu odsceny przesłuchania, poktórej gracz zagłębia się w meandrypamięci Alexa i stara się dotrzeć do jego kluczowych wspomnień. Jakjednak szybko się okazuje,onto- logiczny status tych wirtualnychświatów jest równie niepewny, jak w przypadku Assassin’sCreed.Raz za razem obraz i dźwięk podczas misjisązakłócanerozmowami z pokoju przesłuchań, adwierzeczy­ wistości nakładają się na siebiei wzbudzają ontologiczną niepew­

ność: świat, wktórym porusza się gracz, odsłania się jako pękająca w szwach hybryda. Ponadto,po raz kolejny jakw Assassin’s Creed, menu gry w CallofDuty zostało organicznie powiązane z wirtual­

ną rzeczywistością symulacji. Opcje - rozpoczęcie gry, ustawienia, wyjście z gry i tym podobne-wyświetlają się na jednymze śnieżą­

cych ekranów, które otaczająAlexa. Gracz dokonuje więc wyboru niejako w jego imieniu. Jak można siędomyślać, za tą decyzją stała intencjaprogramistów, byjaknajściślej powiązać świat gry zsytu­ acją gracza, zdezorientować go i zatrzećwyraźną granicę między sferą interfejsua rzeczywistością wirtualną. Takąfunkcjęspełnia­

ją też krótkie scenki, które towarzyszą wgrywaniu kolejnychmisji.

Widzimy wtedy, jak główny bohater przeszukuje swoją pamięć: na ekranie szybko migają fragmenty filmów dokumentalnych, animo­

wane mapy, urwanerozmowy. Wszystkie te obrazyzostały jednak wykonane w programach graficznych, co w gruncie rzeczy służy uwiarygodnieniu symulacji i zatarciu granicy między dokumen­ tacją a grafikąkomputerową28. Ramy, oddzielające różne porządki

(27)

263

reprezentacji, zostałycelowo ukryte. Dezorientujący efekt wywiera również jedna zfinałowych scen: wpewnym momencie okazuje się bowiem,że wspomnieniaAlexapoddała manipulacji grupa sowiec­ kichterrorystów, zatem to, w czym braliśmy aktywny udział, wcale nie polegało na docieraniu do rzeczywistychwspomnień, lecz było raczej błądzeniem w symulacyjnej przestrzeni posttraumatycznej pamięci. Wiele szczegółówdawnych misji wojskowych okazuje się tym samym dalekich odprawdy, a przede wszystkim kłamstwem jest jego wieloletnia przyjaźń z Wiktorem Reznowem, który rze­ komo muw nich towarzyszył. Pamięć zaczynawięc przypominać rodzaj przestrzeniwirtualnej, podatnejnatechnologiczną manipu­ lację iprogramowanie.

Takie formalne rozwiązanianie wyrażają jedynieartystycznej wizjizespołu Activision, leczposiadają praktyczne uzasadnienie. Po pierwsze,poprzezużycieramy indywidualnej pamięci,poszukującej ukrytych wspomnień,udajesię aż do bólu znaturalizować linearną strukturę gry - gracz w Call ofDuty może poruszać się jedynie poli­ nii prostej, co chwilęnapotyka na oskryptowane zdarzenia, których nie da się uniknąć, a zejście z wyznaczonej ścieżki kończysię bły­

skawicznym powrotem do ostatnio zapisanego stanu gry. Po drugie, takie rozwiązaniapozwalają na skojarzenie interfejsuzwirtualnym światem, a tym samym sprzyjają immersji użytkownika. Potrzecie, konstrukcjagryumiejętnie zwodzi grającego, oferującmu doświad­ czenie subiektywnejanagnorezy. Moment rozpoznania, kiedy gracz i główny bohater odkrywają, że ich pamięć zostałasfabrykowana, służy głównie wzmocnieniu realności świata w pokoju przesłuchań (i zrośniętego z nim interfejsu gry), a nie powstaniu krytycznego dystansu. Zarazem - choć trudno wyrokować, naile tozabieg celo­ wy - Callof Dutyproblematyzuje kilka istotnych i zupełnie poważ­ nychkwestii, związanych z doświadczeniemwojnyw epoce mediów elektronicznych, takich jak i) ulotna natura wspomnień żołnierzy, cierpiących na zespół stresu pourazowego; 2) niepewnaontologia działańwojennych. Zamiast kłaść nacisk namaterialny i brutalny aspekt konfliktu, jak czyni wiele filmówwojennych - Szeregowiec

(28)

Ryan (SavingPrivateRyan, 1998, reż. Steven Spielberg) czy bardziej współczesny Snajper (AmericanSniper, 2014, reż. Clint Eastwood) - Call of Duty opowiada historię z mocno subiektywnego, ale także fantazmatycznego punktu widzenia. Wtym sensierealizm gry oka­

zujesię nietylko autoreferencyjny, ale także odnosisię do złożonej i symulacyjnejontologiiwojnyw epoce informacji.

Zjawisko to bardzociekawiezobrazowałHarun Farocki wse­

rii paradokumentalnych filmów artystycznych, zatytułowanych Serious Games (2009). Jej cztery części, pokazywane w galeriach sztuki jako multimedialna instalacja, w różny sposób odnoszą się do tego, jak media determinują kształt dzisiejszych konfliktów oraz przenikajądo codziennej rzeczywistości amerykańskich żołnierzy w XXI wieku. W pierwszym z nich, Watson isDown, Farocki przy­ gląda się nowym praktykom szkoleniowym warmii, a zwłaszcza powszechnemu użyciu różnej maści symulatorów, służących tre­ ningowi na wirtualnym froncie. W drugim, Three Dead, zatrudnił trzystu statystów orazwykorzystałpomalowanekontenery trans­ portowe, by odtworzyć miasteczko na Bliskim Wschodzie, które wniczym nie przypominaprawdziwego miejsca, a raczejzłejjakości komputerową symulację. Jednak z mojej perspektywy najciekaw­ szywydaje się trzeci film,Immersion, dokument nakręcony podczas wizyty artysty w Institute for Creative Technologies w Południo­

wej Kalifornii, centrum badawczym, pracującym z technologiami wirtualnej rzeczywistości i organizującym sesje terapeutyczne dla weteranów powracających zfrontuw Iraku i Afganistanie. Projekt, który zwrócił szczególną uwagę Farockiego, polegał na opracowa­ niu eksperymentalnejterapii leczenia zespołu stresu pourazowego (PTSD) przy użyciu technologii VR. Film pokazuje, jak dotknięty traumą żołnierzprzechodzi skomplikowanyproces terapii, w któ­ rej - poza standardowymisesjami terapeutycznymi z psychiatrą - uczestniczy także w symulacji tragicznego zdarzenia. Zasadnicza idea tego eksperymentalnego leczenia zakłada powrót pacjentado momentu traumy, przeżycie jejna nowo - tym razem w bezpiecz­

nych warunkach - i „nadpisanie”niedoskonałego wspomnieniajego

Cytaty

Powiązane dokumenty

Technologia wirtualnej rzeczywistości to obraz rzeczywistości sztucznej, utwo- rzonej przy użyciu technologii informatycznych, oparty na multimedialnym kreo- waniu obrazu

Właśnie dlatego warsztaty poświęcone połączeniu teorii z praktyką cieszyły się takim zainteresowaniem, a wydawnictwo PWN poza prezentowanym urządzeniem SONDa

Pamiętajcie, aby wcześniej wybrać te miejsca i z odpowiednim wyprzedzeniem rozmieścić w nich oznaczenia i zagadki. Takim miejscem może być np. Zagadki musicie

W edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej te wymiary łączą się ze sobą, gdyż dorosły kieruje jednocześnie procesem uczenia się wszystkich dzieci w grupie i każdego dziecka

W kolejnych rozdziałach pracy Marecki ze swobodą właściwą badaczom, którzy znakomicie opanowali przedmiot swej refleksji, czyni odbiorcę świadkiem przygód książki i

Konieczne jest przygotowanie młodych ludzi do najważniejszych zmian związanych z procesem glo- balizacji: coraz większej liczby interakcji międzykulturowych, podobieństwa proble-

Bardzo wyraźnie jest to widoczne w wykorzystaniu przez niego motywu rycerskości, podwójnie istotnego, zarówno ze względu na centralne znaczenie dla powszechnych wyobrażeń

Sławomir Kalwinek podejmuje od lat ważne i interesujące inicjatywy badawcze oraz artystyczne, sprawdza współzależności istniejące pomiędzy różnymi mediami, przygląda