Wincenty Grajewski
Maszyny dialogowe
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (26), 69-85
Wincenty G rajewski
Maszyny dialogowe
1. W yobraźm y sobie, że te k s ty są m a s z y n a m i1 dialogow ym i: urządzeniam i, któ re ta k tną p otok m o w y , że jako p ro d u k t pow staje zdarzenie dialogowe lub cala seria ta kich zdarzeń. D otąd w yo brażaliśm y sobie, że te k sty są czymś in nym . N a przykład, ostatnio, że są k aw ałkam i za stygłego procesu m ow y, k tó re m ożna przedstaw ić jako s tru k tu ry . C h arak tery zo w aliśm y w ięc tek sty jako całości złożone z w zajem nie po d trzy m u jący ch się elem entów . S ku pialiśm y naszą uw agę n a k ry sta li zacji tekstow ej: nie n a tym , że coś się w y darza, coś p rzepływ a, coś żyje, lecz w łaśnie na śm ierci, która p rzyd a rzy ła się m ow ie.
W yobrażenie te k s tu -s tru k tu ry k o n ty n u u je , w p rze kształconej, ześw iecczonej postaci, dziedzictw o w ielo wiekowego p restiżu m ow y znieruchom iałej. K iedyś tek st zjaw iał się otw arcie pod znakiem świętości śm ierci: był w śród fak tó w m ow y tym , czym
pira-1 W prowadzenie konceptu „m aszyny” do języka rozważań teoretycznych dokonało się za sprawą G illesa D eleuze’a. Por. zwłaszcza G. Deleuze, F. Guattari: U Anti-Oedipe. Paryż 1972.
Życie i śm ierć tekstów
W IN C E N T Y G R A JE W SK I 70
Historia i funkcjono w anie
mida w śród rzeczy. Także dzisiaj nie jesteśm y w olni od przesądnego lęku przed poruszeniem m a r tw e j litery, i dla nas te k st byw a rodzajem testa m entu , pom nikiem , k tó ry trw a w pam ięci, nie analizow any, niezniszczalny. Również bardziej świeckie w y o b ra żenia tek stu : jako dokum entu, śladu rzeczyw istości m inionej lub inn ej, czy też — jako obrazu, podo bizny, k tó ra rzeczyw istości te zastępuje, zak ład ają u nieruchom ienie m owy, n a d a ją jej tw ardość p rz e d m iotu, w yłączają z dialogowej gry.
S p ró b u jm y w szystkie te w yobrażenia odrzucić. Nie dlatego, że są niesłuszne, bo ta k powiedzieć nie można, lecz dlatego, że przeszkadzają w dostrzeżeniu innego m om entu istn ien ia tek stu . M om ent ten to, m ówiąc m etaforycznie, „życie te k s tu ” , to tek st jako poruszenie m owy, jako uruchomienie m a s z y n y dialo gowej, którą jest tekst.
„Życie te k s tu ” rozum iem y tu ta j inaczej niż w tra d y cy jny ch użyciach tej m etafory. Tekst, jak w sk azu ją te użycia, m iałby żyć w um yśle a u to ra i, potem , w duszy czytelnika, poza nim i — osierocony, uśpio ny, m artw y . Dla nas — „życie te k s tu ” dokonuje się w łaśnie pom iędzy au to rem a czytelnikiem : w in n y m , n iż s u b ie k ty w n y , w ym iarze życia.
2. Przysłow ie jest p ro stą m aszyna d ia lo g o w ą 2. Ale, także w tej bardzo elem en tarn ej m aszynie, trzeba odróżnić dialogową historię od dialogowego funkcjonowania. Formuła przysłow iow a zjaw ia się jako dialog zm agazynow any: to nazw iem y jej d ialo gową h istorią. U żyta w okolicznościach, k tó re ogólnie dadzą się przew idzieć, form uła przekształca się w zdarzenie dialogowe: to nazw iem y jej dialogow ym funkcjonow aniem . W spółzależność pom iędzy h isto rią a funkcjonow aniem przysłow ia nie jest prosta, nie polega na pow tórzeniu zm agazynow anego dialogu. Tekst nie je st k a ta ry n k ą, k tó ra rep ro d u k u je tę sam ą
2 Część druga i trzecia opiera się na pracy S. Meleuca: Structure de la maxim e. „Langages” 13 III 1969, s. 69—99.
71 M A S Z Y N Y D IA L O G O W E m elodię. Jest, pow tórzm y, m aszyną, k tó ra p ro d u k u je now e zdarzenie: dialog zm agazynow any n ad aje fo rm ę tem u zdarzeniu.
P rzy sło w ie „Z próżnego i Salom on nie n a le je ” jest, jak o fo rm uła, p u n k tem dojścia procesu, którego początkiem było jakieś dew iacyjne (z p u n k tu w i dzenia se m a n ty k i języka) zdanie w rodzaju: ,,X n a lew a z próżnego” . Oczywiście, jako dew iacyjne, ta k ie zdanie nie może stanow ić p rostego początku: n a ru sz a przecież norm ę sem antyczną zw iązaną z czasow nikiem „nalew ać” . Tak, w h isto rii form uły, o d tw arzam y p ierw szy m o m e n t dialogowy. Polega on na negacji elem entu, którego obecność a firm u je no rm a sem antyczna. Chociaż w yda się to może zbyteczną ped an terią, sp ró b u jem y sprecyzow ać n a tu rę w spom nianej negacji.
U życiem czasow nika „nalew ać” rządzi zbiór reg uł u sta la ją c y ch elem en ty pełniące określone role w w y d a rz e n iu „n alew ania” . „N alew ać” o kreśla role: 1) kogoś, kto nalew a;
2) kogoś, kom u się nalew a; 3) tego, co się nalew a; 4) tego, w co się nalew a; 5) tego, z czego się nalew a.
Role te są z sobą zw iązane w ten sposób, że 3 (to, co się nalew a) u stan aw ia przyległość pom iędzy p a rą 1—5 (nalew ający i „naczynie”, z k tó reg o się n a lewa) z jednej stro n y a p a rą 2—4 (ten, kom u się nalew a i jego „naczynie”) — z drugiej. P a r y m ożna zin terp reto w ać jako niezm ienne fu n k cje posiadania (stałe m etonim ie), ro lą elem entu trzeciego jest po średniczenie pom iędzy „posiadaczam i” , nazw ijm y ten elem ent zm ienną fu n k cją posiadania. A by z sen sem mówić o nalew aniu, trzeb a mieć na m yśti w łaś nie tak i sp ek tak l z pięciom a rolam i. Je śli na p rz y kład zabrakłoby elem en tu drugiego, zam iast o „n a lew an iu ” m ów ilibyśm y o „przelew an iu ” . U sunięcie elem entu czw artego przekształciłoby „n alew an ie” w „rozlew anie” lub „w y lew an ie” . Usunięcije ele
Pięć ról
„Nalewać” to nie „przelewać”
W IN C E N T Y G R A JE W SK I 72
Pierwszy...
... i drugi moment dialogowy
m en tu trzeciego (tego, co się nalew a) przekształca dynam iczny sp ektak l w staty czn y obraz dw u „po siadaczy naczy ń ” .
Użycie czasow nika „nalew ać” nie w ym aga, rzecz jasna, eksplicytnego w skazyw ania w szystkich w y znaczonych przez ten czasow nik ról. K iedy o g ran i czym y się do w zm iankow ania tego, k to nalew a i te go, co się nalew a, otrzym am y układ ról taki, jak dla czasow nika „daw ać” : „ktoś m a coś, potem — nie m a ” . W ty m sensie „nalew ać” jest uszczegółow ie niem „daw ać” .
D ew iacyjne „X nalew a z próżnego” łam ie reg u ły sem antyczne czasow nika „nalew ać” na ty m poziom ie uogólnienia, na k tó ry m jest on synonim em „daw ać” . D ew iacja im p liku je tu ta j rów nie dew iacyjną in te r p re ta c ję synonim u: „daw ać” jako tyle co „nie m ieć i potem ... nie m ieć”. Z auw ażm y na m arginesie, że paradoks „nie mieć i daw ać” jest tra d y c y jn ą fig u rą su g erującą m ak sy m aln ą szczodrość.
N egacja tw orząca pierw szy m om ent dialogow y (od noto w an y przez nas jako rozszczepienie na „m ieć” i „nie m ieć”) pojaw ia się nie w prost, lecz za po średnictw em leksykalizacji („próżne” jako d ew iacy j na realizacja elem entu piątego), i to leksykalizacji nie sam ego negow anego elem entu, lecz elem en tu m etonim icznie z nim związanego. W ten sposób pow ierzchow na gram atyczność zdania k a m u flu je jego isto tn ą dew iacyjność.
Drugi m o m e n t dialogowy trzeb a określić jako ne gację negacji. J e st to m om ent aktyw ny, a nie pow rót do norm y, k tó rą n aru szyła pierw sza negacja. Z daniu „X nalew a z próżnego” zostaje przeciw staw ione ,,X z próżnego nie n alew a” (dwuznaczność negacji lik w id u je się przez zm ianę szyku). Przejście od tego zdania do fo rm u ły przysłow ia jest spraw ą sw oistej g ram aty k i przysłów . „X ” po podw ójnej lek sy k ali zacji (n ajp ierw zm iana na „ n ik t” , potem n a *„i Salo m on”) zostaje zastąpione k o n k retn y m im ieniem w fu n k cji u n iw ersalnej. Czas przyszły (w form ie
73 M A SZ Y N Y DIALO G O W E „n a le je ”) pełn i analogiczną funkcję, co leksykalizacja podm iotu; nie oznacza k o n k retn ej prognozy, lecz u n iw ersaln ą w arto ść sem antyczną (jest to czas p rzy szły w sensie n a stę p stw a elem entów sem antycznych, a nie w sensie odniesienia do zew nętrznego procesu). W reszcie em fatyczne w ydzielenie elem entu, k tó ry b ył kam uflażem pierw szej negacji, m a c h a ra k te ry styczn ą dla przysłow ia w artość stylistyczną: w artość euforycznej pew ności panow ania nad językiem . „P oetyckość” przysłów jest jak b y nagrodą za w ie r ność zasadniczym regułom języka.
Pow yższa p rzy k łado w a in te rp re ta c ja dialogowej hi sto rii przysłow ia je st dem ontażem m aszyny dialogo w ej. W niosek z tej analizy jest n astęp u jący : dialog zm agazynow any w form ule przysłow iow ej jest dia logiem języka z próbam i zbudow ania wypow iedzi dew iacy jnej. A firm acja regu ł języka jest w p rzy słow iu dialogowo zapośredniczona, w ypow iada się jako negacja negacji.
D em ontaż m aszy n y dialogowej jest przy kład em jej funk cjon ow an ia. Będąc dialogiem języka z in d y w i d u aln ą w ypow iedzią, k tó ra usiłuje zlekcew ażyć re g uły języka, przysłow ie stało się p a rtn e re m w tym szczególnym dialogu, k tó ry m ógł z nim naw iązać an ality k . A n a lity k a bow iem nie interesow ał król Salom on, a n i też pełne czy puste naczynia. In te reso w ał go „języ k p rzy sło w ia”, lingw istyczne czy — szerzej — sem iotyczne obiekty i relacje (krótko m ówiąc, to, co um ie dostrzegać i nazywać). Z ajm ując się przysłow iem , a n a lity k kon ty n uo w ał swój dialog z językiem . W ty m dialogu przysłow ie okazałe się m aszyną, k tó ra odpowiada.
T akie au to an ality czn e fu nkcjonow anie m aszyny dia logowej jest jed n ak dosyć szczególnym przypadkiem fu n k cjono w an ia. A by naszkicować inne, bardziej „zw y czajn e” p rzy p ad k i dialogowego funkcjonow ania przysłow ia, trz e b a pom yśleć nie o „dialogu z języ k iem ” , ale o dialogu z ludźm i.
P rz y p ad e k n a jp ro stsz y dotyczy określenia sy tuacji.
Dialog m ię dzy językiem a wypowiedzią
W IN C E N T Y G R A JE W S K I 74
Zdarzenie na stacji benzynowej
W sw ojej form ule: „przysłow ie jest stały m orzecze niem dla zm iennych podm iotów ” P otiebnia 3 uw zględ niał tak ie funkcjonow anie przysłow ia. W edług P o - tiebni um ożliw ia ono spojrzenie na zm ienne sy tu a c je poprzez u n iw ersaln e lub obrazow e określenie z a w a r te w przysłow iu. P rodu kty w ność przysłow ia to, w ty m ujęciu, podstaw ialność na m iejsca orzeczenia w zdaniach o różnych sytuacjach. B yłaby to bard ziej p roduktyw ność szablonu niż produktyw ność m aszyny dialogowej.
W ydaje się jednak, że przysłow ie fu n k cjo n u je in a czej. W yobraźm y sobie sy tuację m ożliwie try w ia ln ą: na stacji benzynow ej zabrakło benzyny, podjeżdża samochód, w ychodzi szofer i w daje się w d y sk u sję z pracow nikiem stacji, ten — w ygłasza przysłow ie o Salom onie.
Oczywiście nie chodzi wówczas o określenie sy tu acji w aspekcie przedm iotow ym . P rzysłow ie służy do zam knięcia dyskusji: jest użyte jako m aszyna dialogow a zam ykająca dialog. Rozmówca zostaje przychw ycony na w ypow iedzi czy in tencji analo gicznej do pierw szego m om entu dialogow ej histo rii przysłow ia, w ygłaszający przysłow ie od tw arza d ru g i jej m om ent. Dla tego, tryw ialnego, p rzy p ad k u fu n k cjonow ania m aszyny dialogowej znam ienna jest zbieżność sy tuacji i treści przysłow ia (i tu, i tam : ten, k tó ry nalew a, i ten, kom u się nalew a), a także zbieżność sy tu acji i dialogow ej historii (i tu, i tam : jeden zaprzecza oczywistości, drugi n eg uje to za przeczenie).
Można sobie wyobrazić, sytu acje m niej k on fo rm i- styczne wobec przysłow iow ego wzoru. K iedy p rzy słowie w ygłasza nie ten, o kogo w przysłow iu chodzi, lecz ktoś z zew nątrz, na przyk ład k o m entu jąc czyjąś nadzieję otrzy m an ia pew nych dóbr, to polem iczne
75 M A SZ Y N Y DIA LO G O W E o strze przysłow ia zw róci się przeciw ko naiw ności pe te n ta , k tó ry opiera sw oją nadzieję n a szczodrości daw cy. P rzysłow ie będzie tu ta j m aszyną, k tó ra dialogowo p rzeciw staw i chęć daw ania i możliwość daw ania, człow ieka i jego zasoby, w ypow iedź w y rażającą in d y w id u a ln ą postaw ę i w ypow iedź potw ierdzającą u n iw e rsa ln ą oczywistość języka. W inn ej sy tu a c ji także i d ru gi p a rtn e r dialogowego funkcjonow ania znajdzie się poza rolą przew idzianą w treści p rzy słow ia. P rzysłow ie będzie w tedy m aszyną, k tó ra połączy d ialogujących jako w idzów tego samego sp e k ta k lu zdegradow anej szczodrości i rozczarow anej nadziei.
Z arysow ane d o tąd sy tu a c je w łączały przysłow ie w m om encie, w k tó ry m w ygłaszający form ułę p rz y słow iow ą id en ty fik o w ał się z „p u n k tem w idzenia p rzysło w ia” : podejm ow ał, n a swój rachunek, d rug ą z negacji w yznaczających dialogow ą historię p rzy słowia. Tak fu n k cjo n u je przysłow ie w sw ojej m a cierzystej k u ltu rz e, czy też: w swoim p ry m a rn y m użyciu. M ożna jed n ak znaleźć sytuacje, w k tó ry ch przysłow ie zostaje „w yw rócone” : w ypow iadający je ak cep tu je pierw szą negację, d ru gą zaś rozgryw a iro nicznie, p aro diu jąc stanow isko swego rozm ówcjf lub kogoś trzeciego. W ym yślm y przyk ład rów nie try w ia l ny, jak ten ze stacją benzynow ą: niech w ykonaw ca przysłow ia będzie iluzjonistą, k tó ry w łaśnie p rze chylił p u stą k a ra fk ę i n apełn ia szklankę arom atycz nym płynem . W ty m szczególnym użyciu m aszyna dialogowa dokona a u to d estru k cji; zauw ażm y, że n a w et to sam obójstw o jest ak tem dialogow ym , jest bow iem śm iercią ze w sty d u , a nie m a w stydu bez dialogu.
F o rm uła „Z próżnego i Salom on nie n a le je ” jest przy kład em przysłow ia kom pletnego i eksplicytnego. Oba m om enty neg aty w ne, pozw alające odtw orzyć dialogową histo rię form uły, są w niej dane: pierw szy w zaw artości sem antycznej słowa, drugi — jako
Nie ma w sty du bez dialogu
W IN C E N T Y G R A JE W SK I
76
Różnice stylistyczne
osobny m orfem . Także dialogowe fu n k cjo now an ie d aje się łatw o przew idzieć w relacji do p a ry ról w yznaczonej przez treść przysłow ia i w rela cji do m om entów dialogowej historii. P onadto jest to p rz y słowie u niw ersalne, łatw o p arafrazow aln e nad jaw n e zdanie analityczne.
Nie w szystkie przysłow ia są takie. Naszą form ułę: przysłow ie jest dialogiem języka z próbam i n a ru sz a nia reg u ł języka, trzeba zapew ne skom plikow ać. W przysłow iu „Baba z wozu, koniom lże j” m ożna by, oczywiście, dopatryw ać się śladów dialogow ej h isto rii podobnej jak w przysłow iu o Salom onie (tj. pierw szej negacji w rodzaju „baba nie jest ciężarem ” i drug iej, k o rygującej, k tó ra przyw raca babie jej oczyw istą wagę). Tyle że w przysłow iu o babie nie chodzi o n aru szen ie reg u ł sem antycznych o k reśla jących użycie p re d y k a tu „być ciężkim ”, lecz, ty m razem , rzeczyw iście o „babę” . D latego zarów no w dialogow ej h isto rii tego przysłow ia, jak i w jego funkcjo n ow an iu lepiej w ydobyw ać różnicę s ty li stycznych p e rsp ek ty w niż n aruszenie reg u ły g ram a tycznej. W ydaje się, że w m aszynie dialogow ej, któ rą jest przysłow ie o babie, k o n tro w ersja zm agazyno w ana dotyczy różnej oceny „b aby”. N egacją „baby ” w sensie nie ty le naruszenia reg u ły językow ej, co zm iany w artości sty listyczn ej, b y łab y „k o b ieta” (dla ż a rtu przypo m nijm y sobie kliszę „k o b ieta-m o ty l” i b ajk ę K rasickiego o m otylu, k tó ry opuszcza obła dow any wóz, by ulżyć strudzonym wołom). W p e r spek tyw ie tej negacji nieprzyzw oitością byłoby spojrzenie z p e rsp e k ty w y koni: konie się nie liczą, kiedy w grę wchodzi „kobieta” . Ale w m izogynistycz- ny m św iatopoglądzie ludow ych przysłów (p rzy n aj m niej — pew nej ich części) koń jest bliższy pod m iotow i niż kobieta-baba. S tąd pow tórna (stylistycz na) negacja, k tó ra z „ko b iety ” czyni na pow rót „babę” .
.M aszyny dialogowe, k tó ry m i są przysłow ia, doko n u ją więc przeciw staw ień nie tylko w dziedzinie
77 M A S Z Y N Y DIA LO G O W E „g ram aty czn y ch ” i „ag ram aty czn y ch ” wypowiedzi, lecz także w dziedzinie w ypow iedzi ku ltu ro w o akcep to w anych i w ypow iedzi odrzucanych jako obce. M ożna p rzy ty m sform ułow ać hipotezę, że przysłow ie jak o gatunek, jako ty p m aszyny dialogow ej zm ierza do id entyfikacji lub, p rzy n ajm n iej, zbliżenia obu przeciw staw ień. Z tego p u n k tu w idzenia c h a ra k te ry styczne są p a ry przysłów , z k tó ry c h jedno stw ierdza coś przeciw nego niż drugie. Takie niezdecydow anie odzw ierciedla niechęć do przy jm ow an ia nakazów k u ltu ry , jeśli języ k pozw ala sform ułow ać przeciw - nakaz; św iadczy ono, że d o m inan tą dziejącego się w przysłow iach dialogu jest porządek języka. Osobno należałoby omówić w y rażenia przysłow iow e, k tó re nie m ają składniow ej autonom ii, lecz w chodzą w m niej lub bardziej ścisłe określone kom binacje z in n y m i elem entam i. Nie są one m aszynam i dialo gow ym i w ty m sensie, w jak im ok reślam y ta k sa m odzielne fo rm u ły przysłow iow e. Można jed n a k przypuszczać, że zachow ują one pew ne właściwości ty ch ostatnich. Jeśli pow iem o kim ś, że z kim ś żyje „jak pies z k o tem ” , to pew na em faza, nieodłączna od tego trad y cy jn eg o porów nania, tłu m aczy łaby się tym , że używ am go dla podw ażania opinii przeciw nej, używ am więc jako ekw iw alen tu neg acji negacji. 3. Przysłow ie dosyć łatw o poddaje się in te rp re tac ji jak o m aszyna dialogowa, jest bow iem p rzy stosow ane do funkcjo n o w ania w u stn y m dialogu: jest tyleż tekstem , co „ ru ty n ą ” (w sensie cy b ern e tycznym ) do użycia w dialogow ej rozgryw ce. Co więcej, pozycja języka, w k tó rej um ieszcza się przysłow ie, zakłada k on fro n tację z przypadkam i m owy; z kolei użyte w m owie przysłow ie zawsze dialogowo w skazu je na język.
M aksym a jest antyprzysłow iem . Ma indyw idualnego au to ra. J e s t napisana. P rz y pom ocy przysłów się rozm aw ia, m ak sy m y się czyta.
S y tu acja lek tu ry , zwłaszcza le k tu ry te k stu litera c kiego, jest sy tu a c ją sztuczną. C zytelnik m ógłby po
Wyrażenia przysłowiowe
O anty- przysłowiach
W IN C E N T Y G R A JE W SK I 78
Analiza 266 maksym y
wiedzieć: „ja nie py tam , nie prow okuję w ypow iedzi, a to mówi, jak by m iało mi coś do pow iedzen ia” . Znalezienie się w pozycji ad resata jest pierw szym problem em czytelnika.
Można przypuszczać, że różne ty p y tekstów — róż ne m aszyny dialogowe, w yznaczają różne pozycje ad resata. W u stn y m dialogu pozycja a d re sa ta jest dana, w tekście czytanym — zadana: trzeb a ją zająć w łaśnie na czas lek tu ry .
M aksym a jest tak ą m aszyną dialogow ą, w k tó re j czytelnik um ieszczony jest po stron ie języka: ma odczuć siebie jako re p re z e n ta n ta językow ej k om pe tencji. M aksym a p ró b u je tę pozycję podw ażyć. P o niew aż językow a ko m petencja poprzedza p ró b y jej naruszenia, w dialogow ej historii m ak sy m y kw estia czytelnika nie ty lk o będzie pierw sza (jak k w estia ad resata w przysłow iu), będzie też p ro sty m począt kiem , a nie pierw szym m om entem dialogow ym . Dialog w prow adzi dopiero fo rm u ła m aksym y d y stansująca się wobec kw estii czytelnika. Podobnie jak w przysłow iu dystans ten m ożna ująć jako n e gację.
Z m aksym ą 266 La Rochefoucaulda: „D w orność jest pragnieniem , by się dw ornie z nam i obchodzono i uw ażano nas za ogładzonych” 4 m ożem y związać n astęp u jącą dialogową historię.
A. Ktoś, kto po p rostu zna język, p anu je nad zna czeniem słowa „dw orność” w ten sposób, że um ie je zestaw ić z jego ekw iw alentam i znaczeniow ym i. Um ie więc skonstruow ać definicje ty p u : d w or ność = (to ty le co) cecha bycia dw ornym , d w o r ność X -a = (to ty le co) X jest d w o rny (obchodzi się dw ornie), a także w skazać synonim y (dw or ność = ogłada).. Ten ktoś może powiedzieć: „D w or ność jest cechą X -a, k tó ry jest d w o rn y i ogładzony” .
4 Przekład Leopolda Staffa (La Rochefoucauld: Zdania i uwagi moralne. Lw ów 1910).
79 M A SZ Y N Y DIALO G O W E B. M aksym a dokonuje negacji tego zdania, przy czym operacja dotyczy trzech jego elem entów : a) „dworność jest cechą” zm ienia się w dw orność nie jest cechą,
b) „X jest d w orny” zm ienia się w X nie jest dw orny, c) „X jest ogładzony” zm ienia się w X nie jest ogładzony.
W form ule m aksym y negow ane człony zostają za stąpione przez leksykalizacje opozycyjne w sto su n k u do w yjściow ych: cecha staje się pragnieniem ,
(dworne) działanie sta je się doznaw aniem (dwor- ności), ogłada sta je się czyjąś opinią o ogładzie. Zasadą ty ch uruchom ionych przez m aksym ę opo zycji je st swego ro d zaju dialog z językiem . P rz y słowie określiliśm y jako dialog języka likw idujący p rete n sje w ypow iedzi, k tó re chciałyby się wobec języka zdystansow ać. M aksym a, dialogując z języ kiem , k o n stru u je pew ien przeciw język, k tó ry de m askuje złudzenia języka.
C h a rak tery sty czn y m gestem m aksym y jest podw a żanie językow ej konw encji (rzeczy są „źle nazw a n e ”); m aksym a przeciw staw ia jej sw oje określenia. Dialogowa m aszyna m aksym y przem ieszcza katego- rialne, przede w szystkim g ram atyczne znaczenia ele m entów języka. Przem ieszczenia w naszym p rzy kładzie są pod ty m w zględem typow e. Są to p rze jś cia od „być” do „chcieć” (przem ieszczenie kategorii try b u), od stro n y czynnej do stro n y biernej oraz przejście od „być” do „w ydaw ać się”, któ re nie m a jąc ek w iw alentu w postaci językow ej opozycji g ra m atycznej, jest — ja k pokazał to chociażby Tzvetan Todoroy — czym ś podstaw ow ym dla „g ram atyki li te r a tu r y ” .
L ek tu ro w e funkcjonow anie m aksym y jest dośw iad czeniem zm iany pozycji w edług scenariusza dialo gowej historii m aksym y. C zytelnik zaczyna od w y powiedzi, na k tó re j sform ułow anie pozw alają mu: 1) lek sy k aln y szkielet m aksym y, 2) kom petencja ję zykowa. M aksym a n egu je tę w ypow iedź i reo rg a
Przem ieszcze nia znaczeń
W IN C E N T Y G R A JE W SK I 80
Rozważania aforystyczne
nizuje jej składniki. C zytelnik, ak cep tując tę r e a li zację, porzuca sw oją pierw szą pozycję.
S tając się podm iotem m aksym y, opanow uje fra g m en t przeciw języka (system u „M aksym ”) i zdoby w a narzędzia k ry ty c z n ej oceny „w ładzy słów ” . Możliwe są także inne funkcjonow ania m ak sy m y jako m aszyny dialogow ej. W rzeczyw istym dialogu m aksym a może w ystąpić w ro li repliki: kied y w y powiedź negow ana (zaw arta w sam ej m aksym ie) okaże się synonim iczna pod jakim ś w zględem z po przedzającą k w estią rozm ówcy, w yk o rzy stu je się to zazębienie i w ygłasza m aksym ę, k tó ra d e s tru u je p ro pozycję sem antyczną rozm ówcy. In n y m p rz y p a d kiem będzie m aksym a użyta jako rea k c ja na w y p o wiedź zakładającą dokonanie negacji podobnej do negacji tw orzącej m aksym ę. Tak w yrażon a so lid a r ność m a jed n ak sw oje konsekw encje: m aksym a p rz e kształca przedm iot, o k tó ry m się dialoguje, w fa k t dyskursu, w coś, co nie jest splotem spraw , lecz splotem kategorii. W tej sw ojej fu n k cji m aszyna dialogow a m aksym y przekształca dialog „życiow y” w dialog „filozoficzny” . M ożliwe jest zresztą f u n k cjonow anie w odw rotnym kieru n k u : w ted y m ak sy m a rozw ija się w opow iadanie.
4
.
M arie von E bner-E schenbach 5 jest a u to rk ą n a stę pującego aforyzm u o aforyzm ach: „A foryzm jest o statnim ogniw em długiego łańcucha m y śli” . D ialogow a historia tego aforyzm u, jakkolw iek by ś m y ją przedstaw ili, będzie zaw ierać p rzeciw staw ie nie m yśli p ro stej, czy też „m yśli po p ro stu ” , jaką m iałby być aforyzm , i m yśli z m yśli, owego „ o sta t niego ogniw a” . Można by więc aforyzm in te rp re to wać podobnie ja k m aksym ę: jako form ułę, k tó ra k o n ty n u u je negację zastosow aną do w ypow iedzi czy teln ik a (opartej na kom petencji językow ej). A fo ry zm różni się jed n ak od m aksym y tym , że mecha-5 M. von Ebner Eschenbach: A fory zm y. Wybrał, przełożył i wstępem opatrzył Marian Dobrosielski. Warszawa 1974.
81 M A S Z Y N Y DIA LO G O W E niżm y negacji w y stęp u jące w dialogow ej h isto rii aforyzm u nie są nastaw io ne n a tw orzenie „przeciw - języ k a”, na re d y stry b u c je ogólnych kategorii. Język proponuje nam , żeby „ u p ó r” przeciw staw iać „sła bości” . Jeśliby tę opozycję próbow ała zn eutralizo wać m aksym a, u ciekłaby się zapew ne do k atego rial- nej tran sfo rm acji któregoś z pojęć. A foryzm łączy te pojęcia w sposób b ru ta ln y , ich in klu zję u sta n a w ia m etafora: aforyzm E bner-E schenbach: „U pór — kręgosłup słabego” .
M aszyna dialogowa aforyzm u p rac u je raczej na kon tra sta c h sty listy czny ch niż na opozycjach gram a tycznych, działa w e w n ątrz języka, w ydobyw ając z niego m om enty dialogow ych rozszczepień. „Płacić za złudzenia” i „robić d obry in te re s ” to dw a se m antycznie nieskom plikow ane frazeologizm y, od dzielone w p rak ty c e językow ej, zw iązane z dw om a różnym i tem atam i. A foryzm E bner-E schenbach zde rza je w sposób, k tó ry zm usza do red efinicji w szyst kich elem entów .
„Ile byś zapłacił za tw e piękne złudzenia, zawsze dokonasz dobrego in te re s u ” .
W w y n ik u działania takiego afo ry zm u pow staje kon fig u racja tem atyczna, k tó re j nie było: określano to jako indyw idualny, em piryczny c h a ra k te r afory z mu. R ed ystry bucji kateg orii dokonyw anej przez m aksym ę aforyzm przeciw staw ia in terw encję, k tó ra w ydobyw a (nowe) znaczeniow e k o nk rety.
F unkcjonow anie aforyzm u m ożna sch arakteryzo wać jako w pew ien sposób em piryczne. Aforyzm jest negacją ogólników, prow adzi do k o n fro n tacji z rzeczyw istym dośw iadczeniem , plastyczność ję zyka w y k o rzy stu je do likw idacji tych czysto języ ko w y ch k o n stru k cji, k tó re p rzesłan iają „nagi fak t ży cia” .
5. C h a ra k te ry sty k a w y b ran y ch „prostych form ” ja ko m aszyn dialogow ych jest w stępem do pracy, k tó rą m ożem y zarysow ać jedynie w postaci nad er ogól nego projektu. Proste form y różnicują się w zależ
Negacja ogólników
W IN C E N T Y G R A JE W SK I 82
Opowiadanie odpowiada niem
ności od pozycji, k tó rą w ich dialogowej h isto rii zajm u je w ypow iedź rep re z en tu ją c a język. D ialog języka, dialog z językiem i tak i dialog stylów , k tó r y odsuw a język, by wskazać na spraw y, o k tó ry c h język nie pam ięta (czyli, rzec można, dialog „obok języ k a”), to „gatu n k o w e” fo rm uły p rostych form . To, co w pro stej form ie jest określeniem g a tu n k u , może w in n y ch (bardziej złożonych) g atu n k ach w y stępow ać jako ten d en cja stylistyczna. T rzeba b y w ięc spróbow ać uchw ycić na przykład w o dm ianach powieści zróżnicow ania analogiczne do dialogow ej typologii p rostych form . Trzeba b y także zanalizo wać sposoby w prow adzenia do s tru k tu ry te k s tu p ro sty ch m aszyn dialogow ych, opisać ich fu n k c je w ro zw ijan iu tek stu, krótko mówiąc: p rzed staw ić tek st jako zbiór m aszyn dialogowych.
In n y m zadaniem badaw czym b y łab y próba u s ta le nia, w jakim sensie całe te k sty są m aszynam i d ia logowym i, w szczególności, o ile k ry te ria g a tu n k o we p o k ry w ają się z k ry te ria m i pozw alającym i n a w ydzielenie typów m aszyn dialogowych.
6. Z anim w ym ienione zadania badaw cze zostaną podjęte, w ypada nam poprzestać n a k ilku ogólnych reflek sjac h dotyczących dialogowej n a tu ry opow ia dania i u tw o ru lirycznego.
6.1. Opowiadanie to udzielanie odpowiedzi na nie zadane pytan ia: „Muszę ci wyznać, łaskaw y c z y t e l n i k u — pisze E. T. A. H offm ann w jednej z Opo wieści nocnych — że n i k t m nie właściwie o historię młodego Nataniela nie pytał, wiesz jednak, że na leżę do tego osobliwego ga tu n ku autorów, k tó r z y (...) czują się tak, jak g d y b y k a żd y w ich pobliżu, ja k b y cały świat pytał. Cóż to takiego? Opowiedz p rzyjacielu” 6.
S tw ierdziw szy cokolwiek, n a rra to r o trzy m uje zbiór py tań , z k tó ry ch każde może być ro zstrzy g nięte n
a-6 Przekład Felicjana Faleńskiego (E. T. A. Hoffmann: Opo wieści fantastyczne. Warszawa 1959, s. 260).
83 M A S Z Y N Y D IA LO G O W E stę p n y m zdaniem . Sw oboda n a rra to ra — ta k w za k resie w y m y ślan ia fab uły , jak i w sposobie jej przed staw ienia — polega na m ożliwości w y b ran ia któregokolw iek z ty c h p y tań . S ław ne „m arkiza w y szła o p ią te j”, m oże sprow okow ać p y tan ia w ro dzaju: „dokąd?, dlaczego?, czy zawsze w ychodzi o p iątej? jak była u bran a? a co z m arkizem ? co z in n y m i” itd . itp. W ybór p y ta n ia d ecyduje o tem acie następu jącego zdania, k tó re, z kolei, prow okuje n a stę p n y zbiór p y tań . Do pew nego m om en tu ty lko od pow iedź w yb iera to z py tań , k tó re jest właściwe. P otem , zwłaszcza k ied y jak ieś p y tan ie pow raca, a n ty cypo w an a jest określona co do tem a tu odpo wiedź.
O pow iadanie jest więc m aszyną dialogow ą reg u lu jącą proces staw ian ia p y tań , jest odroczeniem Od powiedzi.
6.2. U tw ó r liryczny pow inien, zgodnie z u ta rty m m niem aniem , być, nareszcie, p rzy k ład em monologu: w ypow iedzią jednego podm iotu jeśli nie w sam ot ności, to bez w idocznej in g ere n cji in terlo k u to ra. S p ró b u jem y uzasadnić pogląd odm ienny: także mo w a liry czna jest podw ójna i jej m otorem jest dia logowa sprzeczność. Jeśli pom inąć ko m unikacyjną ram ę poem atu, k tó ra może być rozm aita, czasem o tw arcie dialogowa, czasem zredukow ana, i mówić ty lk o o w ypow iedzi jako „przedm iocie ze słów ” , jeśli ab strahow ać od ew entualnego n arracy jn eg o uporządkow ania zdań poem atu, korzystającego z m a szyny dialogow ej „odraczającej odpow iedź” , o trzy m am y, być może, „czy sty” obiekt liryczny.
Z ałóżm y dodatkow o, że nie m a w nim w yrażeń d e w iacyjnych, zawsze w aloryzow anych w dialogow ym zestaw ien iu z n aru szo n ą norm ą. Tak uogólniona li ry k a, w y łu sk an a z dialogow ych form , k tó re mogła p rzyb ierać, u kazu je się nam jako czyste słowo, sło wo, rzec m ożna, nie użyte, lecz — po p ro stu — istn iejące. I to w łaśnie słowo m usi okazać się w ielo rak o podw ójne. Rozszczepi się więc na brzm ienie
Liryka jest podwójna
W IN C E N T Y G R A JE W SK I 84
O dpow ie dzialność tekstu
i znaczenie: „róża” 7 będzie oscylować pom iędzy cielesnym zdarzeniem w ym ów ienia czterech głosek a sensem pow stający m jako p rzy pły w słów, od k tó ry ch „róża” jest jed n a k silniejsza. D alej, w śró d słów, k tó re „ró ża” przyciąga, dojdzie do podziału na sło w a bliskie fonetycznie i słow a fonetycznie obce. „Róża” z a triu m fu je i w ty m konflikcie. Będzie też m ediatorem w sporze pom iędzy sw ym i w arto ściam i sym bolicznym i a, nieładnie mówiąc, odniesieniem przedm iotow ym . Taka jest, w uproszczeniu, dialogo w a h isto ria „róży” . N aw et jeśli słowo „ró ża” w ypo w iada jed en głos, będzie to głos rozszczepionego podm iotu, k tó ry odkrył szczelinę m iędzy słow em a rzeczą, m iędzy m ate rią zn aku a jego w artością, m iędzy tym , co m ówi a tym , o czym mówi. L iry k a jest, w ty m sensie, te a tre m słowa, w ew n ątrzsło w - n ym dialogiem , w k tó ry m słowo się spraw dza. 7. Na zakończenie chciałbym zastanow ić się nad k il kom a m ożliw ym i konsekw encjam i ujęcia tek stó w (literackich) jako m aszyn dialogowych.
A. U jęcie tak ie pozw ala inaczej postaw ić problem ideologicznej p rod u ktyw ności tekstu: skupia ono n a szą uw agę nie n a tym , co te k st mówi, co d e k la ru je , ale n a ty m , co robi, w szczególności — jak w yk o rz y s tu je sw oje zasoby oddziaływ ania na odbiorcę. Tekst w idziany jako m aszyna dialogowa uw rażliw ia nas n a m om ent specyficznej in terw en cji, k tó re j p rzedm iotem jest d yskurs odbiorcy tek stu . T ekst nie jest bow iem czym ś pasyw nie przy jm o w anym , lek tu ra te k s tu jest zdarzeniem w dyskursie czytelnika. Tekst odpow iada nie ty le za „sw ój” sens, co za działania sem antyczne, do k tó ry c h skłoni czy teln i ka; u jm u jąc rzecz w term in ach otw arcie etycznych: te k s t jest odpowiedzialny za wolność czytelnika. B. A naliza m aszyn dialogow ych nie polega n a in
7 Myślimy tutaj o róży Rilkego, róży G. Stein, lecz przede wszystkim o róży z „Widzenia E w y” mówionego przez Annę Polony (Kraków 1973).
85 M A S Z Y N Y DIA LO G O W E w e n ta ry z a cji znaczeń w ypow iedzi poprzez uw zględ nianie dialogow ych k o n tek stów będących ram ą tej w ypow iedzi. Chodzi w niej, przeciw nie, o uw olnie nie w ypow iedzi z ra m danego dialogu, b y wskazać m ożliwości in nych fu nkcjonow ań dialogow ych. W ty m sensie reflek sja nad m aszynam i dialogow ym i łączy się z poszukiw aniam i sem iotycznym i, k tó re — jak pisał R. B arth es — z a jm u ją się „nie in d y w id u alnością tekstu, lecz jego grą,y 8.
C. K oncept „m aszyny dialogow ej” nie prow adzi do ujęcia tw órczości literack iej jako swego rod zaju „kom u nikacyjnej technologii” . P rzeciw nie, zm ierza on do przew artościow ania sam ego pojęcia kom uni kacji, widząc w dialogow ym fu n k cjo n o w an iu tek s tów nie tylko p rzepły w inform acji, nie tylko p ro d uk cję i k o nsum pcję przedm iotów artystycznych, lecz tak że przekształcania się podm iotów — p a rt neró w dialogu. D latego też re fle k sja n ad m aszynam i dialogow ym i może być sposobem w łączenia teorii lite ra tu ry do szerszej p ro b lem aty k i antropologicz nej.
8 R. Barthes: S/Z. Paryż 1970, s. 9.
Przemiana podmiotów