• Nie Znaleziono Wyników

Przesłanki humanistyczne katolickiej doktryny moralnej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przesłanki humanistyczne katolickiej doktryny moralnej"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Olejnik

Przesłanki humanistyczne katolickiej

doktryny moralnej

Studia Theologica Varsaviensia 4/2, 167-194

(2)

P R Z E SŁ A N K I H U M A N IST Y C Z N E K ATO LICK IEJ D O K T R Y N Y M O RA LNEJ

T r e ś ć : 1. P e r sp e k ty w a d ialogu ; 2. T ru d n o ści i zastrzeżen ia; 3. P rob ­ lem w e r y fik a c ji; 4. G od n ość czło w ie k a ; 5. Ś w ia t i d oczesn ość

1. P er sp e k ty w a dialogu

T ak dopiero n iedaw no rozpoczęty dialog m iędzy w ielkim i odłam am i ch rześcijań stw a ro zw ija się nadspodziew anie pom y­ ślnie i ro k u je n ad zieje całkow itego k ied y ś p o jed n an ia w du ch u p raw d y i m iło ś c i1. M niej w y raźn ie ry s u ją się p e rsp e k ty w y dia­ logu chrześcijań stw a z in n y m i w spółczesnym i relig iam i św iata. Ale i on zostanie naw iązan y, a o tw orzył doń drogę, ze stro n y k atolicyzm u, II sobór w a ty k a ń sk i sw ą k o n sty tu c ją dogm atycz­ ną o K o śc ie le 2 i in n y m i d o k u m en tam i tam o p ra c o w a n y m i3. W ty m oczekiw anym dialo gu stro n a k ato lick a będzie próbo­ w ała zrozum ieć i w y jaśn ić, ja k to, i o ile, religie h eterogen n e, w tak ic h lu b in n y ch sw oich w ierzen iach i fo rm ach k u ltu , są lu b m ogą być zw rócone k u jed n e m u i p raw dziw em u Bogu. Będzie też zapew ne, z d ru g iej stro n y , u siłow ała w ykazać, że

1 Por. D ek ret o ek u m en izm ie z II sob. w a ty k a ń sk ie g o , k tó ry n ie ty lk o d aje w y r a z p rzek o n a n iu o k o n ieczn o ści w zm o żen ia w y s iłk ó w dla p rzy w ró cen ia jed n o ści w śró d ch rześcija n , a le r y su je p o d sta w o w e za­

sa d y ek u m en izm u i w y ty c z a p ra k ty czn e w sk a z a n ia dla w p ro w a d zen ia go w życie.

2 Por. K o n sty tu c ję o K o ściele, rozdz. 2, p. 16.

3 Por. m. i. D e k la ra cję o sto su n k u K o ścio ła do r e lig ii n ie c h r z e śc i­ jań sk ich .

(3)

1 6 8 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [2]

w łaśnie relig ia ch rześcijań sk a w yraża, i to w n ajp ełn iejszy m stopniu, w ięzi człow ieka z Bogiem i że p o tra fi doskonale sp eł­ nić po trzeb y , n ad zieje i oczekiw ania relig ijn e w yznaw ców n a ­ w e t dalekich od chrześcijań sk iej relig ii 4.

W ty m dialogu — n a z w ijm y go teologicznym , bo w śród w ie­ rzący ch i oddający ch cześć Bogu, choć nie zawsze ochrzczo­ ny ch i bardzo n iera z różniący ch się w treści sw ej w ia ry — isto tn ą płaszczyzną w y m ian y m yśli i w zbogacenia treści bę­ dzie d o k try n a m o raln a. Będzie tu chodziło o m ożliw ie n a jle p ­ sze zrozum ienie w oli Bożej w sto su n k u do postępow ania czło­ w iek a i m ożliw ie p ełn e realizow anie jej w życiu ludzkim . W ezw anie Boże sk iero w an e do ludzi, ro zu m ny ch stw orzeń, i, ja k głosi chrześcijaństw o, dzieci Bożych, w sp a rte z góry id ącą pom ocą, n ad lu d zk im a u to ry te te m i ponadziem ską sa n k ­ cją, m u si się t u stać p u n k te m w yjścia, ośrodkiem b ad ań i ostateczny m k ry te riu m rozstrzygnięć. D ialog m ięd zyw y zn a­ niow y i m ię d z y re lig ijn y m oże stać się czym ś w ięcej niż okazją do głębszego zrozum ienia w oli Bożej, za w a rte j zarów no w po­ rz ą d k u n a tu r y ja k i p o rząd k u n ad przy rod zon ym , a w ięc no ­ w ego ro zw o ju teologicznej m y śli etycznej.

Istn ieje je d n a k jeszcze in n a p ersp e k ty w a sp o tkan ia i d ialo ­ gu: z ludźm i nie o d d ającym i św iadom ie czci Bogu lub nie po­ czuw ającym i się do w spóln o ty z jak im k o lw iek w yznaniem relig ijn y m . P o trz e b a sp o tk an ia ry su je się dziś z całą w y razis­ tością, n iezb y t w y raźn ie jed n a k w idać płaszczyznę tego sp o tk a­ nia. U p od staw dialogu nie m oże tu ju ż lec żadna id ea Boga, ani w iara w O patrzność, a n i oczekiw anie pom ocy z góry, an i obaw a san k cji pozaziem skich. Z ab rak nie też w danym razie z jed n ej stro n y , tzn. ze stro n y a re lig ijn e j, społecznej w spó ln oty zw iązanej tą sam ą w ia rą i spraw o w an y m publicznie k u lte m relig ijn y m . Może n a w e t zab rak n ąć zrozum ienia sensu osobis­ tego k u ltu , czyli w e w n ę trz n e j,·w y ra ż a n e j w ró żn y sposób n a zew nątrz, p o staw y poch y len ia się z głęboką czcią p rzed Isto tą P o n ad lu d zk ą. N a czym w ięc oprzeć pró b ę dialogu, do czego n a ­ wiązać, od czego rozpocząć?

(4)

A dialog te n m usi być p od jęty . D o jrzał do niego s ta n św ia­ dom ości K ościoła w y ra ż o n y w siposófb ja sn y i uro czy sty n a II soborze w a ty k a ń s k im 5. D om aga się go w n a ta rcz y w y spo­ sób św iat w spółczesny, w k tó ry m o tw iera się g etta, przekracza zam k n ięte d o tąd granice, p rze łam u je oddzielające ludzi b a rie ry i groźne do tąd b a ry k a d y . Coraz szerzej u trw a la się p rzek o n a­ nie, że dzisiejszy św iat, ab y zapew nić sobie rozw ój a naw et sam o istn ien ie, m usi zdobyć i zabezpieczyć pew ną, choćby nie m onolityczną, jedność duchow ą.

Jeżeli zam iast p otępienia, postulow anego przez n iek tó re odłam y opinii k ato lick iej, Kościół doby II so boru w a ty k a ń sk ie ­ go p ró b u je szukać dróg zbliżenia do ateistów , n atarczy w ie n arzu ca się problem , na jak ie j płaszczyźnie m ożna by oprzeć p ró b y dialogu z nim i. N ie m oże być nią, p rzy n a jm n ie j bez­ pośrednio, d iv i n u m — to co boskie, m usi być zatem h u m a -

n u m — to co ludzkie.

Nie m a oczywiście m ow y, by kato licyzm m iał się w yrzec boskiego p rze k a z u w zakresie w ia ry czy m oralności, albo skie­ ro w an ia k u Bogu w zak resie życia, bo przez to ugodziłby w sam e sw oje p o dstaw y i p rz e k re ślił siebie jak o religię. Ale nie od tego m usi zaczynać p ró b y spotk ania. P u n k te m w yjścia w dialog u z ty m i, k tó rz y z gó ry d e k la ru ją odrzucenie d i v i ­

n u m , może być h u m a n u m . A jeśli tru d n o b y łob y z nim i poro­

zum ieć się co do p ra w d w iary , w a rto b y łob y ich przekonać o w arto ści ch rześcijań sk ich zasad życia m oralnego.

2. T rudności i zastrzeżen ia

J e s t rzeczą znam ien n ą, że nie ty le „ateizm ” , z pow odu sw ej n eg a ty w n ej treści, ale „h u m a n izm ” s ta ł się w o sta tn ic h cza­ sach zaw ołaniem i sz ta n d a re m w spółczesnych k ieru n k ó w a re - ligijnych . N aw et n iek tó rzy p rotagoniści św iatopoglądu m a rk s i­ stow skiego ch ętn ie p rz y z n a ją się dziś do tego h a s ła 6, p rzy p i­ su ją c sobie, w sto p n iu szczególnym , n iekied y n aw et w y łącz­ 8 P or., oprócz w . w . d o k u m en tó w , D e k la r a c ję o w o ln o śc i r e lig ijn ej. 6 Por. r e fe r a t prof. A. S c h a ffa n a sp o tk a n iu zorgan izow . p rzez R e n ­

c o n tr e s I n t e r n a t i o n a l e s d e G e n è v e w r. 1961 i in te r e su ją c ą d y sk u sję

(5)

1 7 0 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [ 4 ]

nym , cechę h u m anizm u . Z te j też pozycji często dziś a ta k u ją d o k try n ę ch rześcijań sk ą, o dm aw iając jej w arto ści h u m a n i­ styczn y ch .

Rów nież i u nas w Polsce podnoszą się różne, n iek iedy n a ­ m iętn ie form u ło w an e, z a rz u ty w sto su n k u do n a u k i katolick iej co do jej rzekom ego n ieh u m an izm u lu b w ręcz a n ty h u m a n iz - m u. Z a rz u ty ta k ie staw iali, w ró żn ych w a ria n ta c h tre śc i i n a ­ silenia em ocjonalnego, K ołakow ski, Jan k o w sk i, K uczyński, L e- gowicz i w ielu in n y ch . J e s t w ięc rzeczą u sp raw iedliw io ną roz­ p a trz y ć tę sp ra w ę rze teln ie, zbadać ją od podstaw .

N ależy zatem spróbow ać i ocehić w arto ść chrześcijańskiej d o k try n y m o raln ej w jej aspekcie całkow icie i w yłącznie h u ­ m an isty czn y m . W arto m ieć p rzy ty m n a uw adze nie bezpo­ śred n ie korzyści polem iczne, lecz d alej sięgające zam ierzenia w k ie ru n k u k o n stru k ty w n e g o dialogu. P rz y ty m założeniu uch y len ie zastrzeżeń m a być w y ró w n an iem te re n u do p rz y ja z ­ nego sp otk an ia, stw o rzen iem przedpola do życzliw ej i nacecho­ w an ej w zajem n y m szacu nk iem w y m ian y m y śli 7.

Poniew aż nie o polem ikę tu chodzi, z a rz u ty i zastrzeżenia oponentów zostaną zeb ran e k rótko, i w p ew n ym n ad an y m im układzie. M ają stan o w ić ty lk o p u n k t w y jścia i w yznaczyć p e­ w ien k ie ru n e k w yw odów . W oparciu o nie m ożna będzie u s ta ­ lić, o co w łaściw ie chodzi w sporze o h u m an iz m c h rześcijań ­ skiej d o k try n y m o raln ej, a n a stę p n ie dowodzić, w oparciu o j a ­ kie p rze słan k i m ożna te j d o k try n ie przypisać cechę h u m a ­ nizm u.

U podłoża lu b szczytu zastrzeżeń k iero w an y ch pod a d re ­ co n féren ces e t d es en tr e tie n s, N eu ch â tel, Ed. d e la B a co n n ière, 1961, s. 77— 93 i 197— 236.

7 Sp osób i s ło w n ic tw o w y p o w ie d z i o p o n en tó w d a lek o n iera z o d ­ b ieg a ją od teg o p oziom u k u ltu r y m y ś li i sło w a , ja k i za p rezen to w a ł prof. S c h a ff n a w . w . sp o tk a n ia ch R e n c o n t r e s I n t e r n a t i o n a l e s d e G e n è ­

v e i n ie k ie d y z góry z n iech ęc a ją do w s z e lk ie j d y sk u sji. A le n a w et,

n a cech o w a n y z a p a lczy w o ścią i n ieo p a n o w a n iem w sło w a ch , sposób o d n o szen ia się do d o k try n y ch rześcija ń sk iej prof. L. K o ła k o w sk ieg o o b ecn ie b u d zi m n iej g o ry czy n iż w o k resie k ie d y d o ciek a ł isto tn eg o sen su p erso n a lizm u ch rześcija ń sk ieg o w s w y m a r ty k u le „P raw a o sob y p r zeciw p raw om c z ło w ie k a ”.

(6)

sem katolick iej d o k try n y m o raln ej leży p re te n sja w o dniesie­ niu do teonom icznego c h a ra k te ru te j d o k try n y . B rak jej rze­ kom o cechy h u m anizm u , bo odrzuca autonom ię m o ra ln ą czło­ w ieka. Ź ró dłem n o rm i ocen m o raln y ch je s t w ch rześcijań ­ stw ie Bóg a nie człow iek, n ajw y ższym zaś k ry te riu m w artości je s t w ola p o n adludzka, nie zaś im m an e n tn e dobro sam ego człow ieka — co m a deprecjonow ać to dobro i degradow ać tę g o d n o ść 8. M otyw acja d ziałania posiada c h a ra k te r relig ijn y , a w ięc w y su w a n a czoło ideę słu żb y Bożej, co m a wnosić, w m y śl zastrzeżeń, p rze k re śle n ie m o ty w acji h u m an isty czn ej, odw ołującej się do godności człow ieka i idei słu żb y człow ie­ kow i 9. W reszcie sak raln o ść i nadprzyrodzoność m oralności m a zacierać jej w arto ść h u m an isty c z n ą 10.

O ponenci głoszą p rz y ty m , że k ato licy zm u nie da się po­ godzić z w y m ag an iam i h u m an izm u z pow odu n au k i o czło­ w ieku 11. Człow iek w ed łu g d o k ty n y k atolick iej je s t bow iem isto tą zależną i słabą. W p lan ie swego zbaw ienia i szczęścia p rzejaw ia zu p ełn ą bezsilność. Ciąży na n im fatalizm l o s u 12. G rzech p ierw o ro d n y sp raw ił w n im w e w n ętrzn e u w ikłanie w zło. W życiu zaś i d z ia łan iu przeżyw a psychologiczną nie­ wolę, obsesję g rzech u 1S.

8 Por. J. K u c z y ń s k i , P orząd ek n ad ch od zącego św iata. K a to li­ cyzm — L aicyzm — H u m an izm , W arszaw a 1964, s. 134— 135; T. M r ó w ­ c z y ń s k i : P erso n a lizm M aritain a i w sp ó łc z e sn a m y ś l k a to lick a , W ar­ sza w a 1964, s. 55— 82; T. M. J a r o s z e w s k i , N eo to m isty c z n a k o n ­ cep cja w y z w o le n ia czło w ie k a , w : H u m a n i z m i k u l t u r a ś w ie c k a , pr. zbiór., W arszaw a 1958, s. 168— 177.

9 Por. H. J a n k o w s k i , S zk ice z e ty k i, W arszaw a 1965, s. 69— 72; T egoż, W ybór m o ra ln y , W arszaw a 1965, s. 71— 76.

10 Por. L. K o ł a k o w s k i , P ra w a o sob y p rzeciw p ra w o m cz ło ­ w ie k a , M y ś l F ilo zo fic zn a nr 1(15) r. 1955, p assim ; H. J a n k o w s k i , E tyk a L u d w ik a F eu erb a ch a . U źró d eł m a rk so w sk ieg o h u m an izm u , W ar­ sza w a 1963, p a ssim .

11 Por. M. J a r o s z e w s k i , art. cyt. s. 168; T. M r ó w c z y ń s k i , dz. cyt. s.‘'127— 138.

12 Por. D. T a n a lsk i, U źró d eł losu . A n ty n o m ie ch rześcija ń sk iej filo z o fii c zło w ie k a , Z e s z y t y A r g u m e n t ó w nr 1(6) r. 1963, s. 39— 58.

13 Por. J. K o s s a k , H u m an izm sk ręp o w a n y , W arszaw a 1963, s. 10>— —35; M. J a r o s z e w s k i , art. cyt. s. 168— 172.

(7)

1 7 2 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [6]

N ie m oże być, z a rzu cają d alej przeciw nicy, zgodna z h u m a ­ nizm em d o k try n a m o ralna, w k tó re j p roblem y, trud no ści, w y ­ siłki i n ad zieje ziem skie schodzą n a dalszy p la n w obec sp raw niebieskich. W kato licy zm ie nie w ażn y w y d aje się postęp św ia­ ta, rozw ój k u ltu ry , n au k i, urząd zeń społecznych i osiągnięć go­ spodarczych, w obec tego co pozaziem skie. Nie w ażne jest życie, sp ra w ą isto tn ą jest śm ierć. E ty k a k ato lick a k ie ru ją c a k u śm ierci nie p o tra fi usk rzy d lić w oli i w yzw olić en erg ii do czy­ nu. Nie jest z n a tu ry k u ltu ro tw ó rc z a , a jeżeli rodzi k u ltu rę , to tylko ubocznie i przypadkow o l4.

To skierow an ie pozadoczesne m a być d o b itn y m w y razem a n ty h u m a n iz m u k ato lick iej d o k try n y m o ra ln ej. Poniew aż na ziem i człow iek nie znajdzie szczęścia, czuje się tu zab łąk any m w ygnańcem . Idee n ieśm ierteln o ści i zasługi pozaziem skiej r o ­ dzą d lań pokusę „ ra jsk ie j ucieczki” , rezy g n acji z w alki, w ysiłków tw ó rczy ch i zdobyw czych 13. Z aciera się w rażliw ość n a potrzeb y , nędze, k rz y w d y i tra g e d ie ludzkie. D obrem n a j­ w yższym i ostateczn ym sta je się w łasne zbaw ienie, oczeki­ w ane n a drodze irra c jo n a ln e j, przez łaskę i m a te ria ln e znaki sa k ra m e n ta ln e . W ysublim ow any egoizm zajm u je m iejsce m o­ raln eg o poczucia w sp ó ln o ty z in n y m i i w spółodpow iedzialności za ich szczęście 16.

3. P rob lem w e ry fik a cji

A ta k u ją c y d o k try n ę chrześcijań sk ą z pow odu jej rzekom ego b ra k u tej w łasności, k tó rą o b ejm u ją m ian em „ h u m an izm ”, w y ­ s tę p u ją z pozycji, k tó ra im się w y d aje ja s n a i bezsporna. Na ogół więc nie o k reślają, co pod ty m te rm in e m należy rozum ieć.

14 Por. H. J a n k o w s k i , S z k ic e z e ty k i, dz. cyt. s. 60— 69; s. S o l ­ d e n h o f f, W y b ra n e za g a d n ien ia ety k i, w : P r o p e d e u t y k a filo zofii, pr. zbiór, pod red. i ze w stę p e m J. L egow icza, W arszaw a 1964, s. 289— —292; T en że, P e sy m iz m a ra cjo n a lizm , w : M o r a ln o ść i w y c h o w a n i e , pr. zbiór., W arszaw a 1959, s. 141— 144. 148— 154.

15 Por. H. J a n k o w s k i , D la czeg o ety k a św ieck a , Z e s z y t y A r g u ­

m e n t ó w nr 1(6) r. 1963, s. 7— 20; T en że, O w ła ś c iw y w y b ó r m oraln y,

W arszaw a 1960, s. 46— 49.

(8)

A sp raw a nie je s t ta k p ro sta, jak b y się to pozornie w ydaw ało. Co w ięcej, pod to pojęcie p o d staw iają treści bardzo różne, n ie­ spójne, niek iedy , p rz y bliższej analizie, sprzeczne z sobą. Nie o uchw ycenie jed n a k ty c h b rak ó w logicznych w arg u m en tacji a n tag o n istó w chodzi w te j pracy . W y starczy więc ty lk o s tw ie r­ dzić, że jeśli nie ła tw ą rzeczą jest ściśle określić, czym jest hum anizm , ty m b ardziej ostrożnie trz e b a postępow ać p rzy od m aw ian iu ja k ie jś d o k try n ie te j cechy.

Istn ie ją m yśliciele, k tó rz y o strzeg ają przed m ów ieniem o h u m an iźm ie jak o tak im . T w ierdzą oni, że tru d n o jest znaleźć tre ść sw oiście w spólną dla w ielu sposobów rozum ienia tego pojęcia, że istn ie je nie jeden, ale w iele hum anizm ów . T ak np. E tc h e v e r r y 17 w y ró żn ia k ilk a zu p ełn ie o d m iennych rodzajów hu m an izm u : racjonalistyczny, e g zystencjalistyczny, materiali-

s ty c z n y i chrześcijański. J a k n a to w sk azu je ty tu ł jego pracy,

u k azu je on k o n flik t m iędzy ty m i ty p a m i h u m anizm u, a u jego podłoża w idzi p rzede w szystk im rozbieżności dotyczące k o n ­ cepcji człow ieka.

M ożna je d n a k nie rezygnow ać z w y siłk u poszukiw ania cze­ goś, co — niezależnie od różnic — łączy różne ty p y h u m an iz ­ m u. N astaw ien ie an tag on isty czne, zaznaczające się często w w y p ad ach polem icznych, zazw yczaj a k c e n tu je to co różni, p rzy nied o strzeg an iu czy zacie ra n iu tego co łączy. P rz y pew ­ nym p ozy ty w n y m w y siłk u d aje się jed n a k uchw ycić pew ien w sp ólny ry s w szy stk ich d o k try n , k tó re roszczą sobie w sp ół­ cześnie p re te n sje do rep re z en to w a n ia idei h u m anizm u, lub e w e n tu aln ie m ogłyby ta k ie p re te n sje wnosić.

N iekiedy te roszczenia do rep re z en to w a n ia idei h u m an izm u po p ieran e są odw ołaniem się do h isto rii, m ianow icie do pew ­ n ych idei lu b fo rm życia c h a ra k te ry z u ją c y c h okres renesansu , dzięki n im w łaśn ie n a z y w an y też okresem h u m anizm u. To histo ry czn e k ry te riu m h u m an izm u stra c iło jed n a k w ciągu ostatniego półw iecza pow ażnie na znaczeniu. O kazuje się bo­ wiem , że to co uznaw ano do n ied aw n a za sw oiste cechy o kresu 17 Por. A. E t c h e v e r r y SJ, L e c o n flit a c tu e l des h u m an ism es, P a ris 1955.

(9)

1 7 4 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [8]

ren esansu, p rzy bliższym zb ad an iu w cale ty m nie jest. W spół­ czesne b ad an ia m ediew istyczne stw ie rd z ają w y stęp ow anie już w średniow ieczu p ew ny ch tre śc i ideow ych, k tó re daw niej u zn a­ w ane b y ły za sw oiste dla tzw epoki renesansu 18. R enesansow a filozofia c z ło w ie k a 19 nie może być zatem w yłączn y m i ad e­ k w a tn y m k ry te riu m h u m anizm u ; choć może być p u n k te m w y j­ ścia do jego poszukiw ania.

P e w n ą ogólną o rie n tac ją słu ży w ty m przedm iocie etym o lo­ gia słow a „h u m a n izm ”. Pochodzi ono n iew ątpliw ie od „homo” ( = człowiek) lu b „ h u m a n u m ” ( = to co ludzkie), p rzy czym końców ka „ izm ” w sk azu je n a ideologię lub sty l m y ślenia czy postępow ania. Chodzi tu w ięc o człow ieka, on jest w h um an iź- m ie ośrodkiem m y śli i c e n tru m ideologicznym .

O dniesienie do człow ieka jako ośrodka m yśli w y raża się już w p ew n y m ty p ie b a d ań i pew nej dziedzinie n au k i. Chodzi o dyscy p lin y „h u m a n isty c z n e ”, k tó ry c h p rzedm io tem jest człowiek, zarów no w sw oich czynnościach ludzkich, w in d y ­ w id u a ln y c h i społecznych fo rm ach swego działania, ja k i w y ­ tw o rach sw ej p ra c y i tw órczości. Tę dziedzinę określa się jed n a k m ian em „ h u m a n isty k a ”, to nie jest jeszcze „h u m a ­ nizm ” . W ty m o sta tn im człow iek nie je s t ty lk o p rzedm iotem bad an ia, lecz podm iotem , k tó ry w ysu w a się n a czoło, do k tó ­ rego w szystko chce się sprow adzić, k tó re m u w szystko m a być podporządkow ane.

H um anizm w y ra ż a p ew n ą ideologię, nie zam yka się więc w yłącznie w k rę g u bad an ia, an i racjo n aln ego m y ś le n ia 29. Ja k o

18 Por. np. E. G i l s o n , D u ch filo z o fii śred n io w ieczn ej, W arszaw a 1958, s. 192— 228. 370— 389.

19 Jej o p ra co w a n ie d a je m. i. B. S u c h o d o l s k i , N a ro d zin y n o w o ­ ż y tn ej filo z o fii czło w ie k a , W arszaw a 1963.

20 „L e X e C ongrès in te r n a tio n a l de P h ilo so p h ie d’A m sterd a m , en 1948 é ta it ce n tr é su r le s id é e s d’hom m e, d’h u m a n ité, d’h u m an ism e. La IV e R eco n tre in te r n a tio n a le de G én év e, en 1949, p ris pour su je t d ’etu d e „un n o u v el h u m a n ism e ”. P a rm i le s o u v ra g es p u b liés ces d ern ières a n ­ n ées cito n s q u elq u es titr e s au hąsard: B e r d ia e ff, D e la d e s t i n a t i o n de

l’h o m m e ; G. M arcel, H o m o v ia t o r ; G. T hibon, D e s t i n d e l’h o m m e ; F. C harm ot, L ’h u m a n i s m e e t l’h u m a in ; H. D e L ubac, L e d r a m e de

(10)

idea posiada dziś dodatni, i to znaczny, ład u n e k em ocjonalny, podobnie ja k d aw n iej m ogły się nim legitym ow ać tak ie idee jak : gniazdo rodzinne, honor, ojczyzna itp. N ik t jej nie a ta k u je , w ielu p rzy p isu je ją sobie, a n aw et, ja k to dało się stw ierdzić w yżej, sz erm u je nią w sta rc ia c h ideow ych 21.

W płaszczyźnie antropologii d a je h u m an izm pew ną w izję człow ieka, ok reśla jego rzeczyw istość, eg zy sten cjaln ą czy n a ­ w e t ontyczną. C zyni zeń ośrodek d ziałania, in ic ja ty w y i tw ó r­ czości. U znaje go za podm iot u p ra w n ie ń i obow iązków 22, do­ strzeg a w n im isto tę zarów no o k reślającą fo rm y rzeczyw istości ziem skiej, ja k i d ecy d u jącą o sobie i k sz ta łtu ją c ą sw ą osobo­ wość. W n im u p a tru je w ielką godność gospodarza św iata i tw ó rc y histo rii.

Ja k o ideologia, a więc p rzed e w szy stk im aksjologia i teo ria życia, po d k reśla h u m an izm w arto ść człow ieka, w nim sam ym u p a tru ją c pew ien ideał, a w ięc w zór i najw y ższą norm ę p o stę­ pow ania. Z tej pozycji, tzn. sam ego człow ieczeństw a, w ysuw a po stu laty , w y m ag an ia, zakazy czy zalecenia. W nim z n a jd u je k ry te riu m do oceny lu d zk ich poglądów i działań. T eorię a k sjo ­ logiczną i n o rm a ty w n ą ro zw ija zatem nie w sposób k o ncep tu - alistyczny, a p rio ri, lecz w oparciu o rzeczyw istość ontologiczną i eg zy sten cjaln ą człow ieka. Tę zależność fo rm u łu je się m niej

l’h u m a n i s m e a th é e ; J. M aritain , H u m a n i s m e in t e g r a l ; E. M asure,

L ’h u m a n i s m e ch r é t ie n ; J. M ou rou x, S en s c h r é t ie n de l’h o m m e ; C arrel

L ’H o m m e , c e t in connu; A . C am us, L ’h o m m e r é v o l t é , D. P errot, S t y l e

d ’h o m m e ; M. C arrouges, L a m y s t i q u e d u s u r h o m m e ; L eco m p te du N oü y, L ’h o m m e d e v a n t la science; L a d ig n i té h u m a in e ; l’h o m m e e t sa

d e s t i n é e ect. N o m b re d ’o u v ra g es o n t pour titre: L a c o n d it io n h u m a in e, de G. B a stid e a A. M a lr a u x ”. A. E tch ev erry , dz cyt. 3.

21 „D e n o s jours dans to u s le s d om ain es, l’h u m a n ism e e st à l ’h o n ­ neur. L e m ot a fa it fo rtu n e, a v a n t de su sc ite r de v iv e s co n tro v erses. Pour b é n é fic ie r de son p restig e, d es ten d a n ces d iffe r e n te s ou m êm e op p osées on t a d op té c e tte e n se ig n e ”. T am że, 2.

22 F. C a y r e od rzu cając p r z y ję te w p e w n y c h śro d o w isk a ch ro zu m ie­ n ie h u m a n izm u jako u b ó stw ia n ia czy k u ltu c z ło w ie c z e ń stw a (cu lte de l’h u m a n ité, d e ific a tio n de l ’h u m an ité), u zn aje, za C a lv etem , za isto tn ą dla h u m an izm u n a stęp u ją cą cechę: fois d a n s la v a l e u r p r o p r e d e l’h o m ­

m e — p rzy czy m w ia r ę n ie n a le ż y tu rozu m ieć w se n s ie relig ijn y m , lecz w se n s ie „ p rzek o n a n ia ” i „ za u fa n ia ”.

(11)

1 7 6 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [10]

w ięcej w n a stę p u ją c y sposób: człow iek m oże i pow inien być człow iekiem (czasem d odaje się dla w yrazistości: człow iekiem praw d ziw ym , lub w pełni), a życie m a być lu dzk im (napraw dę ludzkim , w łaściw ym człow iekowi, godnym człow ieka). Takie ujęcie im p lik u je p ew n ą „plasty czn o ść” człow ieczeństw a i u stopniow anie re a liz a c ji jego idei. P rz y jm u je się więc, że w jakich ś w y m iara ch człow iek m oże nie być człow iekiem , może nie zbliżyć się do lin ii granicznej w ym ag anej jako m inim um , lub spaść poniżej tej granicy. Ale m oże też, przeciw nie, u rz e ­ czyw istniać w w ysokim sto p n iu w y m ag an ia z a w arte w n a tu ­ rze lud zk iej i realizow ać m ożliwości, k tó re potencjalno ść tej n a tu r y o tw iera. W tłu m aczen iu jed n a k ty c h m ożliw ości i w y ­ m ag ań oraz w u sta w ia n iu h iera rc h ii w śród w artości ludzkich h u m an iz m w ik ła się w śród o dm iennych in te rp re ta c ji i dzieli się n a odłam y.

Człow ieka, będącego c e n tra ln y m p u n k te m odniesienia w h u - m aniźm ie, in te rp re tu je się w e w szy stk ich bodaj odłam ach tej ideologii jako isto tę pojm ow aną w ram a ch rzeczyw istości ziem skiej, osadzoną w p rze strz e n i i czasie. Chodzi w nim nie o o d erw an ą ideę człow ieczeństw a, ale o realn ego człow ieka, nie 0 duch a oderw anego od ciała, ale o isto tę cielesnoduchow ą, ży­ jącą w społeczności ziem skiej, osadzoną w św iecie doczesnym . C złow ieka p rz y jm u je się tu jak o w spółtw órcę k u ltu ry , cyw ili­ zacji, postępu tech n ik i, rozw oju gospodarczego, społecznego 1 politycznego. Nie je s t on isto tą ah istory czną, ani ty lk o p rze d ­ m iotem procesów histo ry czn y ch . On, w raz z inn ym i, podob­ n y m i m u isto tam i, tw o rzy historię. T w orzy ją w oparciu o m i­ nione dzieje, k tó ry c h rzeczyw istość w sk u tk a c h stw ierd za w świecie, a n a w e t nosi w sobie. J e st w sp ółtw órcą histo rii, k tó rą k sz ta łtu je, ale od k tó re j się uczy, k tó rą p o tra fi oceniać, cenić i tw órczo p rzełam yw ać.

T ym i stw ierd zen iam i dochodzi się ju ż do gran iczny ch p u n k ­ tów h um anizm u, od k tó ry c h kończy się jego ogólna c h a ra k te ­ ry sty k a , a zaczyna się podział n a odłam y i od ręb ne in te rp re ­ tacje. W yłusżczone tu założenia p rz y jm u ją , jak się w ydaje, w szy stk ie k ie ru n k i m y śli p rzy zn ające się do h u m anizm u, lub do jego rep re z en to w a n ia zaliczane. W y k re ślają one zarys dok­

(12)

try n y h u m an isty czn ej, c h a ra k te ry z u ją h um anizm jako taki. M ogą się w ięc ró w nież stać sp raw d zian em dla w ery fik acji, k ry te riu m p rzy ocenie, czy i o ile jak aś ideologia m oże rościć sobie p raw o do m ian a h u m an isty czn ej.

Taki sp raw d zian jest p o trz e b n y dla oceny d o k try n y k a to ­ lickiej. Po to b y ł on w łaśnie poszukiw any. Z adaniem bow iem m niejszej p ra c y jest ro zp atrzen ie, w k ontekście ze staw ian y m i nauce k ato lick iej zastrzeżeniam i, czy m ożna i o ile przypisać jej przy m io t hum anizm u . N ależy w ięc dokonać pew nej w e ry fi­ k acji 23. N ie m oże być ona p e ry fe ry jn a lub fra g m en ta ry c z n a , lecz po w in na objąć, choćby w sk ro m n ej syntezie, całość w y ­ znaczników cechy h u m an izm u . Będzie m ożna tego dokonać, sk u p iając całość dociekań w okół trz e c h po dstaw ow ych zagad­

23 S p raw a sto su n k u d o k try n y k a to lic k ie j do h u m an izm u , w różn ych p ła szczy zn a ch teg o sto su n k u , zn a la zła sw ó j w y r a z w w ie lu o p ra co w a ­ n iach. S p ośród prac n a jn o w sz y c h w y ró żn ić trzeba, prócz w y ż e j cyt., sz czeg ó ln ie n a stęp u ją ce: B o l k o w a c P., G eg en w a rt, H u m an ism u s, C h risten tu m , S t i m m e n d e r Z e i t 1946/47, 414— 425; C a y r é F., H u m a ­ n is m e fo n d a m en ta l, L ’a n n é e s T h é o lo g i q u e s 1942, 385— 396; D u b a r - l e D ., H u m a n ism e sc ie n tifiq u e et raison ch rétien n e, P a ris 1953; G e fa­ s a t t e l V. E., C h risten tu m und H u m a n ism u s, S tu ttg a rt 1947; H e r ­ m a n s F ., H isto ire d o ctrin a le de l ’h u m a n ism e ch rétien , t. 4, P aris, C on sécration . L e C h ristia n ism e et l’a c tiv ité hu m ain e, P aris 1945; s. 125; L a n z A. S J , U m a n esim o cristia n o e p er fe z io n e sp iritu a le,

C r e g o r i a n u m X X V III (1947) 134— 153; L o t t i n О., A u x so u rces de

n o tre gran d eu r m orale, L o u v a in , M ont C ésar, 1946, s. 159; L u b a c H ., D ie T ragäd ie des H u m a n ism u s o h n e G ott. F eu erb a ch — N ie tz sc h e — C om te und D o sto je w sk i als P ro p h et, S alzb u rg 1950; P a n i c i P. S J, C hrist et la gran d eu r hu m ain e. C o n feren ces de N o tr e -D a m e d e P aris (A n n ée 1941) s. 220; P r z y w a r a E., H u m an itas. D er M en sch g estern und m orgen , N ü rn b erg 1952; R a h n e r H. S J , A b en d lä n d isch er H u ­ m a n ism u s und k a th o lisc h e T h eologie, In n sbruck 1946; R i d e a u E., C on sécration . L e C h ristia n ism e et l ’a c tiv ité hum anine,. P aris 1945; S e l l m a i r J., H u m a n ita s C hristiana, 1948; S o r o k i n P. A ., D ie W id erh erstellu n g der M en sch en w ü rd e, F ra n k fu rt a. M. 1952; S ö h n - g e n G ., H u m a n itä t und C h risten tu m , E ssen 1946; T h i l s G., T h eo ­ logie d es ré a lité s terr e str e s, t. 2, P aris, D esc lé e de B rou ver, 1949. Z d zieł okresu p rzed w o jen n eg o na u w a g ę zasłu gu ją: praca ks. M a s u r e z r. 1936 pt. H u m a n ism e ch rétien oraz g ło ś n e d zieło M a r i t a i n a , z tego sam ego czasu, pt. H u m a n ism e in tegral.

(13)

1 7 8 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [12]

nień, k tó re sy g n alizu ją n astę p u jąc e pojęcia: człowiek, świat,

doczesność.

4. G odność człow ieka

D o k try n a k ato lick a głosi, że człow iek jest osobą 24. O bdarzo­ n y osobowością, stan ow i najw y ższą rzeczyw istość ziem ską i re p re z e n tu je szczytow ą w artość, w śród doczesnych jed yn ie bezw zględną 25, Jak o isto ta rozum na jest człow iek m ia rą w a r ­ tości rzeczy; sam zaś nie m oże być nig dy i nigdzie sprow adzo­ n y do poziom u rzeczy. P rz y słu g u je m u szczególne m iejsce w św iecie, p ry m a t w śró d w szy stk ich istot ziem skich. W ynika on z n a u k i o duszy lu d zk iej, rozum nej i w olnej, o św iadom ym

24 W śród prac d o ty czą cy ch o sob y i o sob ow ości, n a szczeg ó ln ą u w a g ę z a słu g u je d zieło ks·. W . G r a n a ta , O soba lu d zk a. P ró b a d e fin ic ji, S a n ­ d om ierz 1961. Z ob cy ch prac o k resu p o w o jen n eg o w y m ie n ić tu n a leży p rzy n a jm n iej ta k ie, k tó re tra k tu ją o o so b ie i o so b o w o ści w a sp ek cie ak sjo lo g iczn o -m o ra ln y m : B a s t i d e G ., M éd ita tio n s pour u n e É th i­ q u e de la p erso n n e, P a ris 1953, s. 200; B r e y s i g K ., D as R ech t a u f P e r sö n lic h k e it, B e r lin 1944, s. X V — 364; C r o n a n E., T he D ig n ity o f th e H u m a n P erso n , N e w Y ork 1955, s. X V I—207; D ’A g o s t i n o B ., P erso n a e m orale, R o v ig o , s. 292; D er M en sch a ls P e r sö n lic h k e it und P rob lem . G e d e n k s c h r i f t f ü r Il d e f o n s B e t s c h a r t OSB, pr. zbior., w yd . E. H erb rich , A. P u ste t, s. 463; E h r e n s t e i n W ., D ie E n tp ersö n ­ lich u n g , F ra n k fu rt, K ram er, 1952, s. 154; K u n i c i c J. OP, La m o ra le p ersö n a listica , S a c ra D o c tr i n a 1959, 156— 183; L a P i r a G., II v a lo r e d ella p erso n a um an a, M ilan o 1957; L a n d s b e r g P. L., P ro b lèm es du P erso n a lism e, P a ris 1952; L e n g e m e y e r E. von, D er d ia lo ­ g isc h e P e r so n a lism u s in der ev a n g e lisc h e n und k a th o lisc h e n T h eologie, P ad erb orn , B o n ifa c iu s-D r u c k e r e i V erlag, s. 288 (K o n f e s s i o n s k u n d l i c h e

u n d k o n t r o v e r s t h e o l o g i s c h e S tu d i e n , 8); S c h ü l e r A ., V era n tw o rtu n g . V om S ein und E th os der P erso n , K r a illin g vor M ü n ch en 1948, s. 262; S i m e c S., P h ilo so p h ic a l B a ses for H u m an D ig n ity and C hange in T h o m istic A m erica n N e o to m istic P h ilo so p h y , W ash in gton , Cath. U n iv . o f A m . P ress, 1953, s. V III— 232; S o u k u p L ., G ru n d zü ge ein er E th ik der P e r sö n lic h k e it. V om s ittlic h e n H a n d eln des M en sch en , G raz, P u s­ te t, 1951; S t e i n b ü c h e l T h., D ie p e r so n a listisc h e G ru n d h a ltu n g des c h r istlic h e n E th os, w : R e li g io n u n d M oral, F r a n k fu r t a. M. 1951, s. 153— 230.

25 „P erson a sig n ific a t id quod e st p e r fe c tissim u m in tota natura, sc ilic e t su b s iste n s in r a tio n a li n a tu ra ”. S. y h о m a s A ., S um m a th eo l. 1, q. 29, a. 3.

(14)

sta n o w ie n iu o sobie, o niezniszczalności człow ieka i pow ołaniu go do w ieczności 26.

Tej w arto ści i godności człow ieka nie podw aża afirm ow anie fa k tu jego zależności ontycznej, a w ięc d o k try n a o jego pocho­ dzeniu. Człow iek, w zięty zarów no jednostkow o ja k i g a tu n ­ kowo, m a swój początek; po w stał i p o w sta je — a to je st fa k t s tw a rz a ją c y re la c ję zależności w bycie. Zależność genetyczna każdego z lu d zi od jego rodziców i w cześniejszych przodków , bezsporna i oczyw ista, choć p rze k re śla dorzeczność jak ic h k o l­ w iek pró b u b ó stw ienia osoby lu d zk iej, nie podw aża je d n a k jej, godności. Rów nież i cały g a tu n e k homo sapiens m a sw ój po­ czątek. P rz y ję c ie tego początku, jak to głosi d o k try n a k a to ­ licka, w stw órczy m akcie B o g a 27 — obojętne, czy będzie się w nim w idzieć b ezpośredni a k t k re a c ji pierw szego człow ieka, czy ty lk o pośred n i, przez k iero w an ie rozw ojem ew olucji isto t żyw ych — nie staw ia pod znak iem zap y ta n ia godności isto t ludzkich. A jeśli n aw et ta k jest, to w k ażdym razie m n iej, niż p rzy odw ołaniu się w yłącznie do ich rzekom ych przodków zw ierzęcych.

Zależność człow ieka od Boga je st bardzo daleko idąca: nie ogranicza się do fa k tu stw orzen ia rozum ianego w sensie, po­ średniego co do ciała a bezpośredniego w o dniesieniu do duszy każdego człow ieka, a k tu k reacji. D otyczy ona p e rm a n en c ji w istn ien iu i w szelkiej m ożności działania. Zależność ta nie jest jed n a k n arzu co n a ludziom z zew n ątrz, lecz tk w i im m a- n e n tn ie w sam ej ich n a tu rz e jako stw orzeń, isto t przyg od ny ch i ograniczonych. Będąc re la c ją k o n n a tu ra ln ą nie godzi ona w godność człow ieka jak o isto ty najw y ższej i najdoskonalszej w św iecie w idzialnym . C złow iek jest w praw dzie stw orzeniem , ale nie postaw ion y m obok in n y ch stw orzeń ziem skich, lecz ponad nim i. O bdarzony rozum nością i w olnością w y b o ru nosi w sobie, w swej duchow ości, ry sy podobieństw a do sam ego

28 Por. ks. W. G r a n a t , P ro b lem c zło w ie k a , w jego dz.: B óg S tw ó r ­ ca. A n io ło w ie. C złow iek , L u b lin 1931, s. 209—227.

(15)

18Ö K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K

S tw ó rcy , obraz B o g a 28. D zięki ty m w łaściw ościom posiada d an e do p an ow an ia n ad św iatem . Tę m ożność w ła d a n ia n a d św iatem w id zialnym zag w aran tow ał m u Bóg p rzy stw o rze­ n iu 29. P o siad a więc zarów no n a tu ra ln e , ja k i n a d an e w o bja­ w ieniu, p raw o do k o rzy sta n ia z d ó b r tego św iata, do o g a rn ia ­ n ia i opanow yw ania jego m ocy. Ma n a w e t m oc p rze k sz ta łca ­ n ia go, w tw ó rczym w y siłk u , w edług w łasn y ch idei i zam y­ słów.

P odobnie ja k zależność od S tw órcy, rów nież podniesienie człow ieka do p o rząd k u nadprzyrodzonego, a w zw iązku z ty m f a k t o bjaw ien ia i dzieło zbaw cze dokonane przez C h ry stu sa, nie zaw iera w sobie nic takiego, co m ogłoby być rozum iane jako d e g ra d a c ja w arto ści człow ieka, co niosłoby z sobą pod­ w ażenie w ielkości osoby lud zkiej i w ażności życia ludzkiego. P rzeciw nie, niesie to z sobą p e rsp e k ty w ę w y n iesien ia człow ieka do w yższych, zupełn ie now ych w y m iarów b y tu i w artości. Bóg o k azuje tu ludziom szczególne w zględy. W praw dzie o bja­ w ienie pochodzi od Boga, a zbaw ienie jest niezasłużonym przez lu dzi, m iło siern y m d a re m C h ry stu sa, nie w nosi to jed n a k żad­ nego cienia n a człow ieka, k tó ry te n d a r id ący z góry p rz y j­ m u je . Ł aska nie jest bow iem zniew oleniem , lecz obdarzeniem i w ezw aniem , ap e lu jąc y m do dobrow olnej i godnej człow ieka odpow iedzi. Je śli m ożna tu m ówić o jak im ś poniżeniu, to ty l­ ko — Boga, ja k to ju ż p lastyczn ie w y raził św. P a w e ł 30. Czło­ w iekow i okazuje Bóg szczególne w zględy: nie łam ie jego w ol­ 28 Por. W. G r o n k o w s k i , S en s b ib lijn y zw rotu : U czy ń m y czło w ie k a na obraz nasz, A t e n e u m K a p l . X L IX (1948) 19— 32. 134— 143; L. А. К r u - p a, O braz B o ży w c z ło w ie k u w e d łu g n a u k i św . A u g u sty n a , L u b lin 1948, J. A n d r é - V i n c e n t , P our u n e T h é o lo g ie de l’im age, R e v u e

T h o m i s t e L IX (1959) 320— 338; D. C a i r u s, T he Im a g e o f God in Man,

L ondon 1953; E. G a g e r n , D er M ensch a ls B ild , F ra n k fu rt a. M ain 1954; J. H ü b s c h e r ; D e im a g in e D ei in h o m in e v ia to r e secu n d u m d octri- nam S. T h om ae A q u in a tis, L o v a n ii 1932.

29 Por. R.odz. 1, 28 n.

30 „... O gołocił sa m eg o sie b ie , p r z y ją w sz y p o sta ć słu g i, sta w sz y się p od ob n ym do lu d zi. A w z ew n ętrzn y m p rzeja w ie u zn an y za człow iek a, u n iży ł sam ego sieb ie, sta w sz y się p o słu szn y m aż do śm ierci — a śm ier­ c i k r z y ż o w e j”. Filip. 2,7 n.

(16)

ności, lecz ap elu je do jego sw obodnej decyzji, w zy w ając do osobowego obcow ania z sobą. P rz y ję c ie objaw ienia, choć jest odzew em n a w ezw anie z góry, nie ty lk o łaskaw ie o b d a rz a ją ­ cym ale i n ajg łęb iej zobow iązującym , pozostaje zawsze sw o­ bodnym ak te m zaw ierzenia, zau fan ia i miłości. S tano w i odpo­ w iedź lu d zkiej osoby — o sobie stanow iącej — na osobowe w o­ łanie Boga.

Głosząc w ielkość osoby lud zkiej i jej p ry m a t w świecie w i­ dzialnym , d o k try n a k ato lick a p rze jaw ia w ty m w ielk ą trz e ź ­ wość i realizm . N ie ubóstw ia człow ieka, ani n a w e t nie id eali­ zuje sl. N ie czyni go m onolitem , w k tó ry m każda cząstka w jed n ako w ej m ierze g ó ru je n a d św iatem . Człow ieczeństw o w y raża pew ne „złożenie”, com positum , w k tó ry m nie w szyst­ kie e le m en ty o d g ry w ają podobnie w ażn ą rolę w całości i m ają tę sam ą podstaw ow ą w arto ść obiektyw ną. Co w ięcej, s tr u k tu rę ontologiczną człow ieka cechuje p ew n a „an tynom iczność” , lu b co n a jm n ie j „parad o k saln o ść”, sw oiste połączenie m a te rii i d u ­ cha, zależności i sam oistości, zam knięcia się w sobie i o tw a r­ cia k u Bogu i in n y m lu d z io m 32. J e s t w ięc w człow ieku i to i tam to. W ielkość g raniczy tu z m ałością, lu b się z nią n a w e t p rzeplata.

B yłoby zatem niezgodne z p raw d ą, u p a try w a ć w e w szystkim , co stanow i człow ieka, m iarę w arto ści i k ry te riu m d o b r a 33. M iarą oceny i n o rm ą p o stępow ania w p o rzą d k u m o raln y m nie może być człow ieczeństw o — h u m a n u m — n a płaszczyźnie te ­ go, co w człow ieku jest „rzeczow e” lu b „zw ierzęce” . Może być nią n ato m ia st — i to u zn aje d o k try n a chrześcijańska, choć do

31 Por. H. d e L u b a c TJ, K atolicyzm . S p o łeczn e a sp ek ty d og­ m atu, przeł. M. S to k o w sk a , K ra k ó w 1961, s. 306— 310.

32 „II y a là, nous d it sa in t T hom as, u n e ’m ira b ilis c o n n e x io ’ de la m a tière e t de l ’esp rit q u i fa it to u t m y stè r e de l ’h o m m e”. C. J. G e f - f r é O P, S tru ctu re de la p erso n n e et rap p orts in terp erso n n els, R e v u e

T h o m i s te L V II (1957) 677; por. S. T h o m a s A ., Su m m a c. gen t. II,

c. 68.

33 Por. W. B r ü n i n g , In d iv id u a lism e et p erso n n a lism e dans la con cep tion de l ’hom m e, R e v u e d e Sc. Phil, e t Théol. X X X IX (1955)

(17)

182 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [16]

te j p e rsp e k ty w y się nie ogranicza — to co jest w nim swoiście ludzkie, a w ięc duchow e, bez p rze k re śle n ia jed n a k cielesności, jak o in te g ra ln e j części człow ieczeństw a, czyli p rz y liczeniu się z koniecznościam i niższej n a tu ry , należącym i do isto ty hu m a-

n u m 34.

N ajw ięcej zastrzeżeń co do h u m an isty czn ej tre śc i d o k try n y kato lick iej w y w o łu je jej n a u k a o grzech u pierw orod ny m . W iele

z n ich należy jed n a k do w y ra ź n y ch nieporozum ień, pły n ący ch

z w ypaczonej in te rp re ta c ji tej n au k i, in n e trz e b a przypisać jed n o stro n n e m u p a trz e n iu n a człow ieka i jego egzystencję. Z a­ rzu ca się w ięc d o k try n ie k ato lickiej, że u podstaw antropologii w idzi fa k t trag iczn ej i rzekom o n ieo d w racaln ej k a ta stro fy , ja k ie jś ru in y n a tu ry lud zk iej, w postaci grzechu prarodziców w ra ju . Z pow odu te j ru in y człow iek m a być rzekom o z g ru n tu zły. P oniew aż złość d o tk n ęła go u sam ych p o dstaw jego n a tu ­ ry , on sam nie może być m ia rą oceny w sto su n k u do dóbr ziem skich, an i n o rm ą m oralności w działaniu.

D o k try n a k ato lick a realisty czn ie u jm u je człow ieka, nie może w ięc bagatelizow ać jego słabości. B yłoby zaś rzeczą n ieu za­ sad n io ną m ieć do niej, z tego ty tu łu , p rete n sje . Nie trz e b a być a te isty c z n y m eg zy sten cjalistą, b y dostrzegać głębie osobistej, fizycznej, um ysłow ej czy m o raln ej, nędzy lud zk iej. Ju ż n ie­ jed n o k ro tn ie i z całą stanow czością, w oparciu o rz e te ln ą a n a ­ lizę losu ludzkiego, ostrzegano przed zaślepieniem , jak im grozi p a trz en ie na człow ieka w k ateg o riach op tym izm u an trop o lo - logicznego zaszczepionego um ysłow ości now ożytnej przez J. J. R ousseau. N ie doskonała h arm o n ia, ale w ew n ętrzn e roz­ darcie zn am ionu je istotę, aspiracje i poczynania człow ieka. G órne asp iracje i dobre p rag n ie n ia k o jarz ą się w nim nie ty lk o z ograniczonym i m ożliw ościam i, ale i z ciążeniem do zła, ro zk ład ającej rozkoszy, czy egoistycznej n iesp raw ied li­ wości. T ru d n o byłoby nie dostrzegać wT ludziach ograniczeń ze stro n y ich niew iedzy, a jeszcze bardziej obciążeń ze stro n y ślepych popędów , czy nieop an o w an y ch uczuć.

34 Por. W. G r a n a t , In teg ra ln a d e fin ic ja osob y lu d zk iej, R o c z n ik i

(18)

H u m a n u m p rze jaw ia w ięc pew n e ,-,rany” czy „ z g rz y ty ” i nie

trz e b a być koniecznie w yznaw cą n a u k i k atolickiej, a b y je stw ierdzić. S ą pew ne ry s y w n a tu rz e ludzk iej, św iadczące o ja ­ k iejś k a ta stro fie w w y m iara ch człow ieczeństw a. K atolicyzm in te rp re tu je je w k ateg o rii sk u tk ó w grzechu pierw orodnego.

Stanow czo je d n a k przeczy tem u , jak o b y grzech pierw o ro d ­ n y spow odow ał w człow ieku w y n a tu rz e n ie , jak ieś w y k rz y w ie ­ nie sięgające aż do n ajg łęb szy ch czynników jego n a t u r y 35. G rzech te n w yzw olił w praw dzie ślepe siły sfe ry popędow o- a fe k ty w n e j i poddał ich naporow i słabe siły w ładz duchow ych, a n aw et w pro w adził p ew n ą d y sh arm onię w działanie ty ch o statnich , nie zdegradow ał je d n a k c z ło w ie k a 36. N ie pozbaw ił go całkow icie w ład zy n a d sobą; je s t on panem sw oich czynów, o dpow iedzialnym za to, co robi — choć ta odpow iedzialność m oże być, n iek ie d y n a w e t znacznie, ograniczona. W ładanie sobą nie zostało p rzek reślo n e przez grzech p ierw o rodn y, choć nie jest rzeczą p ro stą ani łatw ą. J e s t w ró w nej m ierze fak te m co i zadaniem , realizo w an y m przez w ychow anie i sam ow ycho­ w anie, p rz y o tw a rte j m ożliw ości op arcia się, w dzisiejszym po­ rzą d k u zbaw ienia, o dzieło C h ry stu sa i pom oc jego łaski.

S p ra w a C h ry stu sa w chodzącego w życie ludzkie ze sw ym ak tem zbaw czym i u d zielan ą ludziom łask ą n adprzy rodzo ną o tw iera zupełn ie now ą, ju ż p o n a d n a tu ra ln ą , a więc i pon ad h u - m an isty czn ą płaszczyznę w idzenia 37. Nie je s t ona jed n a k w ol­ na od atak ó w p od ejm o w an y ch rzekom o w obronie h u m anizm u. W brew jed n a k zastrzeżeniom an tago n istó w należy stw ierdzić, że n a u k a o n adprzyrodzoności nie stano w i p rze k re śle n ia w a r­ tości h u m an isty c z n y c h i godności człow ieczeństw a. N ad p rzy -35 Por. E. L. M a s с a 11, C h rześcijań sk a k o n cep cja czło w ie k a . Z a­ g a d n ien ia w y b ra n e, przeł. z ang. H. B ed n a rek i S. Z a lew sk i, W arsza­ w a 1962, s. 102— 111.

36 Por. ks. W. G r a n a t , S k u tk i grzech u p ierw o ro d n eg o w p o to m ­ kach A dam a, w jego: B óg S tw ó rca . A n io ło w ie . C złow iek , dz. cyt. s. 385— 394.

37 Por. ks. W. G r a n a t, O ła s c e B ożej u d zielo n ej p rzez C h rystu sa O dk u p iciela, L u b lin 1959, s. 294—298. 394— 403.

(19)

1 8 4 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [ 1 8 ]

rodzoność nie p rze k re śla p rzyrodzonej w ielkości człow ieka, choć ją d y sta n su je i ja k b y p rzesłan ia jego w ielkością n a d p rz y ­ rodzoną jak o chrześcijanina. Ł aska obdarza człow ieka udzia­ łem w życiu Bożym, nie o d b ierając m u jego hum,anum. Nie znosi ona n a tu ry , ale ją zakłada, nie d e g ra d u je jej, ale pod­ nosi n a w yższy poziom on ty czny i udoskonala w d z ia ła n iu 3S. W działan iu sw oim m a się człow iek kierow ać, w edług n au k i katolickiej, nie w łasn y m ty lk o rozeznaniem sy tu acji, a ty m bardziej w łasn y m w idzim isię, ale w olą Bożą. J e s t więc zależ­ n y od Boga i w tej płaszczyźnie, pow inien w ypełniać to, co Bóg m u w yznaczył i n ak azał zachow yw ać. Zależność ta nie sta w ia jed n ak , w b rew pozorom i w y ra ż an y m tu i ówdzie za­ strzeżeniom , pod znakiem z ap y tan ia godności człow ieka. N ie m ożna w ięc z tego ty tu łu odm aw iać k ato lick iej d o k try n ie m o­ ra ln e j cechy hum anizm u . W praw dzie bow iem praw o, n a jakie w sk azuje i którego zachow ania się dom aga, nie m a c h a ra k ­ te ru autonom icznego, ale nie jest ono tak że p raw em h e tero n o - m icznym . Nie p rzychodzi ono do człow ieka z zew nątrz, jako zupełnie m u obce, niezgodne z jego n a tu rą , przeciw ne jego n ajgłębszym , lu dzk im w łaśnie, dążeniom i a s p ira c jo m 39. N ie jest ono w cale b a rie rą h a m u ją cą rozw ój człow ieczeństw a i jego n a tu ra ln ą ekspansję. Nie łam ie w sposób b ru ta ln y wolności człow ieka, choć ją obw arow uje, ani nie p rze k re śla osobistego, dobrze pojętego szczęścia.

P raw o boskie wnosi, jak każde praw o, ograniczenia w sw o­ bodne działanie ludzkie 40. A le każde praw o, godne oczywiście te j nazw y, nie ty lk o ogranicza, lecz rów nież o tw iera m ożliw ości i k ie ru je działaniem , chron iąc przed bezładem , k o lizją i k a ta ­ stro fą. P rz y ty m p raw o boskie m a szczególne d ane po tem u, by w idzieć w nim tę p o zy ty w n ą stro n ę, a nie m o m ent ogranicze­ nia. Nie może zaś podw ażać godności człow ieka, bo nie jest m u n arzu can e z zew n ątrz. W pow ażnej m ierze w y raża ono p rz y ­ rodzony p orządek m o raln y , w y p isan y nie ty lk o kiedy ś na gó­

38 Por. E. L. M a s c a l l , dz. cyt. s. 102—111.

39 Por. O. L o t t i n , M orale fo n d a m en ta le, 1954, s. 126 n. 40 Por. C. J. G e f f r é OP, art. cyt. s. 677 η.

(20)

rze Synai, na tab licach k am ien n y ch , ale w sam ej rozum nej n a tu rz e lud zkiej, czyli, ja k to w y raża św. P aw eł, „w sercach lu d zk ic h ” 41. A zachow anie tego p raw a g w a ra n tu je zarów no sp ełnien ie w oli Bożej, ja k i życie „po lu d z k u ”, w n ajlepszy m sty lu , w w y m iarach in d y w id u aln y ch i społecznych, ludzkie. N ie do pom y ślen ia je s t osiągnięcie sta n u doskonałości osobo­ w ej, jakiegoś pełnego sto p n ia człow ieczeństw a, p rzy nieliczeniu się z p lan e m m ądrości S tw ó rcy w cielonym w sam o dzieło s tw o rz e n ia 42. J e s t ono m ożliw e p rzy liczeniu się nie ty lk o z m ożliw ościam i w łaściw ym i człow iekow i jak o stw o rzen iu ro ­ zum nem u, ale i w ym ag an iam i sto su n k ó w o biektyw nych, w ja ­ kie w pleciona jest lu d zk a egzystencja, czyli w ram a ch bos­ kiego, w cielonego w p orządek n a tu ry , p raw a m o ra ln e g o 4S.

P ra w o boskie nie zam y k a się jed n a k w yłącznie w ram a ch w cielonego w n a tu rę p o rząd k u stw órczego. K atolicyzm p rz y j­ m u je także, czy n aw et p rzed e w szystkim , dziedzinę p raw a objaw ionego, a w jego ram a ch — boskie praw o pozytyw ne. To praw o nie zaw iera się w p o rzą d k u n a tu r y ludzkiej. P rz e k ra ­ cza ono człow ieczeństw o, w yznaczając inny, w yższy, n a d n a tu ­ ra ln y po rząd ek ocen i w skazań m o ra ln y c h 44. Nie w y stę p u je jed n a k przeciw n a tu rz e , nie znosi jej w y m ag ań ani nie p rz e ­ k re śla zachodzących tam isto tn y ch rela cji etycznych. Ono r a ­ czej podnosi, u zu p ełn ia i u doskonala n a tu ra ln y porządek m o­ raln y . N ie siląc się n a w yczerp an ie spraw y , choć sięgając do jej w n ętrza, m ożna pow iedzieć, że zachodzi tu zespolenie po­ rzą d k u spraw iedliw ości z po rządkiem m iłości. W objaw ionym praw ie Bożym m am y coś w ięcej, niż rozw inięcie zasady od­ dania k ażd em u co m u się należy, ściśle w edług m ia ry n ależ­ ności. Bóg w łącza tu człow ieka w7 sw oje życie m iłości i żąda od niego m iłości, tak że w sto su n k u do ludzi, życzliw ej, bez­

41 Por. R z y m 2, 15; H e b r 8, 10; 10, 16.

42 Por. J. M a r i t a i n ; L a p erso n n e et le b ien com m u n , P a ris 1947, s. 11— 20.

43 Por. L. J a n s s e n s , D roits p erso n n els et autorité, L o u v a in 1954, s. 7— 18.

44 Por. Ch. M o e l l e r , H u m a n ism e et sa in teté, T o u rn a i-P a ris 1946, s. 175— 230.

(21)

1 8 6 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [20]

intereso w n ej, p rzy ja zn e j — p rzy w y m ag an iu odeń jed n ak , w dalszym ciągu, tego co o kreśla i czego żąda spraw iedliw ość.

Przeciw ko hum anizm ow i d o k try n y m o raln ej odw ołującej się do p raw a Bożego w y stę p u ją często antag on iści z pozycji obron y p ra w su m ien ia ludzkiego, zagrożonego rzekom o w sw ych p ozycjach su w eren n y ch . S um ienie m a być, w ich p rzek o n an iu , a u te n ty c z n y m głosem człow ieczeństw a i w yrazem jego godności. Ja k o tak ie zaś pow inno być uznan e za jedynie m ia ro d ajn ą i o stateczn ą in sta n c ję p rzy ocenie m o raln ej, czem u sprzeciw ia się d o k try n a k ato lick a, o d d ająca p ry m a t p raw u Bo­ żem u w o k reśla n iu p o rząd k u m oralnego.

Nie tru d n o je st w ta k im sta w ia n iu sp ra w y do patrzeć się nieuzasadnionego h ip ostazow ania sum ienia. O brońcom jego su ­ w e re n n y ch p ra w nie chodzi przecież o fak ty czn ie u k sz ta łto ­ w a n y osąd m o ra ln y poszczególnych osób, bo p rzy ta k im ro zu ­ m ien iu su m ienia łatw o m ożna b y im zarzucić, że nie w idzą k o n sek w encji p ły n ąc y c h z takiego u staw ien ia spraw y. Osąd su m ien ia w k o n k re tn y c h sy tu a c jac h by w a w ypaczony, niebez­ pieczny i szkodliw y. Chodzi więc zapew ne o zdrow y osąd su ­ m ienia, a w ięc osąd obiek tyw n y , rozum ny, odpow iedzialny. To m a być w y ra z ro zsądk u liczącego się z w y m agan iam i rozum nej n a tu ry lud zk iej 45. A tak ie sum ienie p rz y jm u je za m iaro d ajn e w ocenie i kato lick a d o k try n a m oraln e 43. U znaje w nim głos Boży, w y ra z ponadludzkiego praw a.

45 Por. L. J a n s s e n s , dz. cyt. s. 9— 12.

40 S p ośród prac p o w o jen n y ch d o ty czą cy ch su m ien ia jako n orm y d zia ­ ła n ia por. szczeg ó ln ie: B r o u i l l a r s R., C o n scien ce m orale, enc. C ath olicism e, P a r is 1950, 48— 64; C a r p e n t i e r R. S J , C on scien ce, w : D iet, d e Spir it., t. II, s. 1459— 1575; D as G e w isse n als fr e ih e itlic h e s O rd n u n gsp rin zip , pr. zbior., W ürzburg, E ch ter V erlag, 1962, s. 105 (S t u ­

d i e n u n d B e r i c h t e d e r K a t h o l i s c h e n A k a d e m i e in B a y e r n , 18); D e l - h a y e P h ., L a co n sc ie n c e m o ra le du ch rétien , P a ris, D esclée, 1964, s. 250 (C oll. L e M y s t è r e c h r é t i e n ); E r m e c k e G., D as ch ristlich e G e w isse n und die ch r istlic h e G ew isse n sb ild u n g in M o ra lth eo lo g ie und M o ra lv erk ü n d ig u n g , T h e o lo g isc h e Q u a r ta l s c h r i f t C X X X I (1951) 385— — 413; G r o n e r J. E., G e iste s g e sc h ic h tlic h e W ürdigung der th o m is- tisc h e n G e w isse n sle h r e , D i v u s T h o m a s Frib. L X V II (1953) 299— 314; G r o n e r J. E., G e w isse n und K lu g h eit, A n i m a 1960, 16— 23; H i

(22)

r-J e s t ono m ia ro d ajn ą i w iążącą n o rm ą postępow ania m o ral­ nego. W edług su m ien ia należy oceniać i działać w życiu, tą m ia rą m a sądzić człow ieka n aw et Bóg. Nie jest to jed n a k n o r­ m a o stateczna, ab so lutnie pew n a i m iaro d ajn a. Poniew aż w tej in sta n c ji oceny n ie w yk lu czo n y jest błąd, stąd u sp raw ied liw io ­ n y w y d aje się p o stu la t k o n tro li. E ty k a k ato lick a zobow iązuje do k o n tro lo w an ia, ew ent. skory g ow ania sąd u sum ienia, oczy­ w iście ty lk o w sy tu a c jac h , w k tó ry c h m ożliw ość b łęd u tego są d u dochodzi do św iadom ości sam ego podm iotu te n sąd w y ­ dającego. S u m ienia nie m ożna więc uznać za ostateczn ą m iarę dob ra i zła m oralnego. J e s t to jed n a k m ia ra bezpośrednio m ia­ ro d ajn a. N ależy słu chać głosu w łasnego sum ienia, k o n tro lu ją c go i w m ia rę p o trzeb y k o ry g u jąc. T rzeba rów nież szanow ać su ­ m ienie in n y ch ludzi, nig dy nie posu w ając się do jego b r u ta l­ nego łam ania, w razie p o trz e b y tylk o , w m iarę oczywiście m

oż-s c h m a n n H.; G e w ioż-s oż-se n und G ew ioż-soż-sen oż-sb ild u n g . Ein W erk b u ch zur r e lig iö s e n G em ein sch a ftsa rb eit, K öln 1940; H o f m a n n E ., G e w is se n s­ fr e ih e it in th e o lo g isc h e r S ich t, w : D e r M e n s c h u n t e r G o t t e s A n r u f und

O r d n u n g , D ü sse ld o r f 1958, s. 13— 31; H o l l e n b a c h J. M. S J , S ein und G ew issen . Ü ber d ie U rsp ru n g der G ew issen sreg u n g . E in e B e g e g ­ nung z w isc h e n M artin H eid eg g er und th o m istisc h e r P h ilo so p h ie, B a - d en -B a d en , B ru n o G rim m , 1945, s. 373; H o m m e s J., D ie in n ere S tim m e. S ch am und G e w isse n a ls W esen sa u sd ru ck m e n sch lich er P e r ­ so n a litä t, F reib u rg 1948; K u h n H .. B eg eg n u n g m it dem S ein . M ed ita ­ tio n en zur M eta p h y sik d es G ew issen s, M ohr V erlag, 1954, s. V I— 226; L a b o u r d e t t e O. P ., M orale de la c o n scien ce et v ertu du p ru ­ d en ce, R e v u e T h o m i s t e L (1950) 209— 227; L o r s o n P. S J , U n ch rétien p e u t- il être ob jecteu r de co n scien ce? P a ris, Ed. du S eu il, 1950, s. 206; L u m b r e r a s P. O P , C o n scien tia recta v e n it p ru d en tia e actu s, D o c ­

to r C o m m u n i s V III (1955) 7—20; M a d i n i e r G., La co n cien ce m o ­ ra le, P aris, Pr. U n iv . de F ran ce, 1958, s. 120 (I n in iation P h il o s o p h iq u e , 14); M a r i t a i n R ., H isto ire d’A braham ou les p rem iers â g es de la co n sc ie n c e m o ra le, P aris, D esclée, 1947, s. 81; M ü n c k e r T h ., D ie p sy ch o lo g isch en G ru n d la g en der k a th o lisc h e n S itte n le h r e , D ü s s e ld o r f4 1953; P a l a z z i n i P ., L a coscien za, R om a, E d izion i A res, 1961, s. 400'; P e t e g h e m L. v a n , D e e le m e n tis in n a tis u n iv e r sa lib u s ac a cq u isitis v a ria b ilib u s co n sc ie n tia e m oralis, Col G and. X X X I I I (1950) 257— 262; P e t r i n J. OMI; L ’h ab itu s des p rin cip es sp é c u la tifs et la sy n d érèse,

(23)

1 8 8 K S . S T A N I S Ł A W O L E J N I K [221

liw ości, k o ry g u ją c jego e w e n tu a ln y błąd, lub b łąd ten , jeśli tego ż ąd ają w y m agan ia życia społecznego, to le ru ją c . W s p ra ­ w ach sum ien ia e ty k a k ato lick a uczulenie n a praw d ę zespala z m iłością do człow ieka i szacunkiem d la jego godności i w ol­ ności.

Może jeszcze b ard ziej, niż na strzeżen ie su w erenności su ­ m ienia, u w rażliw io n y jest h u m an izm n a sp raw ę szczęścia czło­ w ieka. Z te j też pozycji w ysuw a się tu i ówdzie zastrzeżenia w sto su n k u do d o k try n y k ato lick iej. Z astrzeżen ia te nie m ają je d n a k podstaw , d o k try n a ta bow iem zaw iera w sto p n iu po­ w ażn y m czynnik en d ajm o n isty czn y 47. L iczy się ona z p o d sta­ w ow ym , głęboko tk w iący m w lu d ziach i nie d ający m się za­ trzeć, dążeniem do szczęścia. Co w ięcej, n a d a je tej spraw ie znaczenie kluczow e w ram a ch p o rząd k u m oralnego. Staw ia po p ro stu szczęście jako n ajw y ższy cel życia. W idzi go u początku

C o n scien ce in th e N e w T esta m en t. A S tu d y o f S y n e id e sis in th e N e w T esta m en t, C hicago 1955; R o d r i g o L. SJ.; T ra cta tu s de c o n scien tia m o ra li (P r a e l e c t i o n e s t h e o l o g ic o m o r a l e s c o m ü l e n s e s , t. I l l — IV), pars prior: T h eoria g en era lis de c o n scien tia m orali, s. X X II I— 571; pars altera: T h eoria de co n sc ie n tia m o ra li r e fle x a , s. X V III— 900, S an tan d er, Ed. S a l T errae, 1954— 1956; R o h n e r A. O P., La lib e r té de so n sc ie n - ce, przeł. J. S c h n e u v ly , N o v a e t V e t e r a X V II (1942) 403—426; R o u s - s e t o 1 P. SJ, Q u a estio n es d e co n scien tia , P a ris 1947; S с e 1 h a m - m e r N ., G e w isse n und V e r a n tw o r tlic h k e it, T r i e r e r T h e o lo g i s c h e Z e i t ­

s c h r if t L V I (1947) 200—211. 288— 307; S t e l z e n b e r g e r J., D as G e­ w isse n . B e sin n lic h e s zur K la r ste llu n g e in e s B e g r iffe s, P ad erb orn , S c h ö - n in gh , 1961, s. 72; S t e 1 z e n b e r g e r J., S y n e id e s is. C on scien tia. G e ­ w iss e n . S tu d ie zum B e d e u tu n g sw a n d e l ein es m o ra lth eo lo g isch en B e g r if­ fe s , P ad erb orn . S ch ö n in g h , 1963, s. 203; S t e l z e n b e r g e r J., S y n e i­ d esis im N eu en T esta m en t, P ad erb orn , S ch ö n in g h s. 98 (A b h a n d lu g e n

z u r M o r a lth e o lo g ie , 1); S t e l z e n b e r g e r J., W ertnorm und G e ­ w iss e n , T h e o lo g isc h e Q u a r t a l s c h r i f t C X L III (1960) 175— 188; V e r g o - t e A ., L ’accès à D ieu par la co n sc ie n c e m orale, E p h e m e r i d e s T h e o lo -

gic ae L o v a n i e n s e s X X X V II (1961) 481— 502; Z a m b o n i G ., L a d o ttrin a d élia co scien za im m ed ia ta (stru ttu ra fu n z io n a le d élia p sich e um ana) ë scien za p o sitiv a fo n d a m en ta le, V eron a 1951, s. 94.

47 O e u d a jm o n isty czn y m ro zu m ien iu szczęścia , w p r z e c iw sta w ie n iu do u ty lita r y s ty c z n e g o i h ed o n isty czn eg o , por. S. O l e j n i k , E u d ajm onizm . S tu d iu m nad p o d sta w a m i e ty k i, L u b lin 1958, s. 123— 170.

(24)

i u k re su działań ludzkich, czyni pierw szym m otorem dążeń i o stateczn y m k resem człow ieka — n a w e t człow ieka podnie­ sionego do n ad przyrodzonego p o rząd k u życia.

Nie je s t w cale p raw dą, jakoby naczelną zasadą katolickiej d o k try n y m o raln ej było panow anie Boga n a d człow iekiem w sensie podbicia i u jarz m ie n ia człow ieka, jakiegoś rzu cen ia go do stóp N ajw yższego P an a. B y łab y to w ą tp liw a saty sfak c ja d la W ładcy św iata, coś w ro d zaju gorzkiej radości su w eren a ziem skiego n a w idok b u n tu jąceg o się, ale podbitego i zakutego w łańcuchy, w asala. T akie pojm ow anie sto su n k u Boga do czło­ w ieka, choćby p o kutow ało w te j lu b owej głowie, n aw et chrze­ ścijan in a, dalek ie jest od p raw d y , zak ra w a n aw et n a b lu źn ie r- stw o. W każd y m razie trzeb a je uznać za obce a u te n ty cz n e j d o k try n ie ch rześcijań sk iej 48.

W d o k try n ie te j p raw d a o u rzeczy w istn ien iu najw yższego obiek ty w n ego celu życia ludzkiego, k tó ry m jest chw ała Bo­ ża ·— określonego zresztą w szy stk im stw orzeniom , choć w róż­ n y sposób, sam y m fak te m stw o rzen ia — łączy się isto tn ie z w i­ z ją doskonałego uszczęśliw ienia człow ieka. To w łaśnie w peł­ nym , pozaziem skim uszczęśliw ieniu człow ieka m a się ostatecz­ nie zrealizow ać pełn ia oczekiw anej odeń chw ały Bożej.

T en fin a ln y sta n szczęścia posiada znam ię d aru , jest ak tem łaski, w y razem ojcow skiej dobroci Boga. D la człow ieka zaś s ta ­ now i szczególne ubogacenie. W m y śl n a u k i katolickiej jest on sta n e m zachow ania, nie u tra ty , i podniesienia człow ieczeństw a, sta n e m zarów no n a jb a rd zie j pożądanym , jak i n a jb a rd zie j god­ n y m pożądania. T en sta n n a jb a rd zie j szczęściodajny będzie jednocześnie stan o w ił realizację doskonałego człow ieczeństw a, pełnego w cielenia idei h u m a n u m 4Э. D o k try n a, k tó ra n a ń s ta ­ w ia i go głosi nie m oże być po m aw ian a o niezgodność z p o stu ­ la ta m i hum anizm u. W w izji w iekuistego szczęścia nie w idać nic, co by staw ało w p oprzek n ajg łęb szy m dążeniom człow ieka,

48 Por. Th. S t e i n b ü c h e l , D ie p h ilo so p h isch e G ru n d leg u n g der k a th o lisc h e n S itte n le h r e , D ü sse ld o r f 1938, t. I, s. 103 n.

49 Por. J. M a r i t a i n , La p erso n n e et le bien com m un, dz. cy t, s. 16 nn.

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Z poznawczo-teoretycznego określenia prawdziwości nie wynika bynajmniej jej powinność, moment ten zupełnie nie mieści się w jej określeniu i nie jest jego konsekwencją,

Innym jeszcze, choć równie ciekawym, przypadkiem różnic prawno-religijnych pomiędzy praktyką rabbanitów a karaimów jest ich stosunek do zarzynania chorych

Wydaje się, że nie tylko akty prawne niższego rzędu wykorzystują słownictwo aktów prawnych kluczowych dla danej gałęzi prawa (najczęściej kodeksów),

Tadeusz Radzik, Adam Andrzej

[r]

a number of valuable information about selection criteria of succinite among popula- tion groups dealing with its exploitation and about criteria which were followed while

Przyjęcie koncepcji teologii poli­ tycznej oznaczałoby istotną zmianę zadań Kościoła, które z pła­ szczyzny eschatologicznej przesunęłyby się, przynajmniej