• Nie Znaleziono Wyników

Nurt : dwutygodnik Młodej Demokracji Polskiej. 1926, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nurt : dwutygodnik Młodej Demokracji Polskiej. 1926, nr 4"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Oplata pocztowa uEszozorts ryczałtem.

4 W arszawa, 15 Lutego 1926 r. R ok III.

Redaktor i Wydawca:

W a c ła w Syruczek

Redaktor sdpouneiimfny:

W a c ła w Szyszkowski

Jo d z in y urzęd. fldm in. codz. od 12— 1 Godziny urząd. Redakcii codz. od 1— 2

wyjąwszy niedziele i święta.

„ N u r t ” ukazuje się 1 i 15 k a ż ­ d e g o miesiąca, z w y j ąt k i em Iipca,

sierpnia i września.

NURT

, D W U T Y G O D N I K =

M Ł O D E J D E M O K R A C J I P O L S K I E J

ADRES REDAKCI i ADMINISTRACJI:

Szpitalna 1 m. 3.

tel. 2 9 5 -6 7

Ceny p r e n u m e r a t y : Rocznie 4 zi.

Związki i instytucje o charakterze pu­

blicznym mają 2 5 % zniżki.

Ceny o g ł o s z e ń : zł. 200 za stronę Mniejsze ogłoszenia proporcjonalnie

Konto P. K. O. 8-618. ---- -

Bena H-u 30 gr.

e b s W A R S Z A W A — L W Ó W — K R A K Ó W — P O Z N A Ń — W I L N O — G D A Ń S K — L U B L I N .

TRESC: O p o m o c s po ł e c z n ą dla a a de m i ka — Feliks D ą b r o w s k i ; O a u t o n o m j ę w d o ma c h a k a d e mi ck i ch — E d m u n d S z a bł o w s k i ’ Kota pr o w i n c j o n a l ne w o b e c z eg a d n i eń s a m o p o m o c o w y c h — Ka z i mi e r z St ańczykowski ; P r z e d w y b o r a m i w Br at ni ej p o m o c y S. U. W . — W ł a d y s ł a w Si eroszewski ; P o o g ó l n o - po l s k i m Zj e ź d z i e Bratnich P o m o c y — Juljan First enberg; W odcinku:

W i ę z i e n i a Pol ski e — E d mu n d Szabł owski ; Ob s z e r n a k r . n i k a kr a j o w a i zagrani czna i t. p.

Numer niniejszy naszego pisma poświęcamy w całości zagadnieniom akcji samopomocowej młodzieży akademickiej W głębokiej trosce o umożliwienie dalszych studjów naszym niezamożnym kolegom, którym się odmówić usiłuje prawa do nauki w myśl zasady: „Oświata dla bogatych!” w wytrwałem dążeniu do podania pomocnej dłoni wszystkim współakademikom pozbawionym możno­

ści zarobkowania zagrożonym utratą stypendjów, borykającym się z opłatami równie wysokiemi, jak bezpodstawnie pobleranemi, walczącym bohatersko z niewygodami i niedostatkiem po nędznych „ogniskach” lub przeludnionych Domach a k a d e m , głodujących po kuchniach studenckich, pozostawionym bez opieki lekarskiej poruszyliśmy tutaj szereg spraw niezwykłej wagi, które do­

czekać się muszą za wszelką cenę w najbliższej już przyszłości ostatecznego rozstrzygnięcia w sposób słuszny i zdecydowany. Nie wstępując na koturny frazesów, nie uciekając się do ogólników, staraliśmy się ująć jaknajbardziej kon­

kretnie wszystkie palące kwest]e samopomocy koleżeńskiej. Stojąc niewzruszenie na straży apolityczności „B R A T N IC H P O M O C Y ”, stanowiących własność ogółu młodzieży, przeciwstawiać się będziemy na przyszłość z całą mocą tak, jak, do­

tychczas, wszelkim próbom wprowadzenia na ich teren waśni partyjnych lub uczynienia z nędzy akademika przedmiotu targów politycznych.

20 fyfBgo-dofoczne Wsine Zebr. „Br. Potu.” ommersylsfu.

K o m ite t R e fo rm Sam opom ocow ych w y d a ł odezwę, z k tórej n a jw a żn iejsze Avyjątki p rzy ta cza m y pon iżej:

K O L E Ż A N K I I K O L E D Z Y !

W z y w a m y w szystkich u czciw ych i zdrow o m yślących kole­

gów — członków naszego T-w a do glosow ania na tę listę do władz

„ B r. P o m .“ , która, w ystaw i albo poprze K o m ite t R e fo rm Sam opo­

m ocow ych.

Oto nasze n ajw ażn iejsze postulaty, o których rea liza cję w a l­

czyć zdecydow anie będziem y:

au ton om ja dom ów Akad. — dopuszczenie p rzed staw icieli m iesz­

kańców do zarządu, ca łk o w ity sam orząd w ew nętrzny, usu­

n ięcie dotychczasowych niedopuszczalnych „p r a k ty k " adm i­

n is tra cyjn ych (re w iz je nocne i „n u m erk i" kon troln e);

ra cjon a ln a p o lity k a budowlana — przyspieszenie 'budowy następ­

nych pa w ilon ów k o lo n ji na G rójeckiej, ściślejsza, kontrola nad w ykonaniem robót, rozw iązan ie um ów z firm a m i nieobo­

w iązkow em u

współpraca z K o ła m i P r o w in c ji — ścisła k oordyn acja i w spółdzia­

łanie, op injow anie przez K o ła podań kolegów z p ro w in c ji na korzystan ie ze świadczeń, zapew nienie rep rezen tacji w Cen­

tra li A . B. P.;

red u k cja opłat akadem ickich — pozostaw ienie ty lk o tych pozycji, które idą bezpośrednino na cele pom ocy m łodzieży, (na D om y A kad., pomoc doraźną, K a sę Chorych i fundusz sty p en d ia l­

n y ) zniesienie w szelkich innych (egzam in acyjn ych , ąa dom y profesorskie i t. d.), decydujące zw aln ian ie przez organ izacje

akadem ickie, u w zględn ian ie przedew szytkiem położenia m a ­ teria ln eg o studenta;

u trz y m a n ie stypend jów — w y p ła ty punktualne i w pew n ej w yso­

kości w m yśl przep isów u staw y;

reorga n iza cja „T y go d n ia A k a d e m ik a “ — zupełne usunięcie m o­

m entów społecznej fila n tro p ji, potraktow anie przedewszyst- kiem jego a k cji propagandow ej;

reorga n iza cja S tu d e n ck ie j K a sy C h ory ch — p rzyw rócen ie porad u p ry w a tn y ch lek a rzy i dopuszczeń ie p rzed staw icieli m ło­

dzieży do Zarządu K a s y ;

zmiana, system u wydawniczego — przejście na system uprzednich zapisów, co pozw oli ściśle oznaczyć n akład i przez to znacznie zn iżyć cenę; przechodzenie w m iarę możności na w y d a w n i­

ctwo książek;

k ó le g ja ln e kw a lifikow . — zwłaszcza na pomoc m ieszkaniow ą i in ­ ne św iadczenia w ażniejsze;

rozdział zakresu działalności Zw. „B r. P o m .“ i R a d y N a cze ln ej po­

m ocy m łod zieży;

w zm ocnienie stanowiska R a d y Nadz. B r. Potu. — stanie na straży pow agi i upraw nień R a d y ; przestrzeganie pu bliczn ego cha­

rakteru zebrań R a d y, wyflbór K o m is ji R e w iz y jn e j przez Radę.

K L U B R E F O R M S A M O P O M O C O W Y C H Rada Nadz. „B r. P o m .“ S. U. W .

K O M I T E T W Y B O R C Z Y R e fo rm S am opom ocow y c li.

(2)

2 N U R T Rok H I.

0 pomoc społeczną dla akademika

N a p rop ozycje R e d a k c ji pod­

ją łe m się skreślić tych k ilk a u- w a g na p ow yższy temat.

P rzy zn a m się jednak szczerze, że zawsze w olę coś robić dla tej sp raw y, niż pisać.

T y le się m ów iło i pisało w tej ma.terji, tak oklepaliśm y ten te­

mat, że dla nas To. samopomocow- ców będzie on prawdopodobnie jeszcze przez dłu gie lata w y d a ­ w ał sie wszechstronnie om ów io­

nym i przeto nudnym./

W y s ta rc z y w zią ć do ręk i „Sa- m opom oc“ , „Ś w ia t11, „R zeczp o­

sp olitą", „K alen darz"*), z dodat­

kiem „A k a d e m ic k ie "), a znale­

ź lib y śm y w odpow iedzi na po­

w yższy tytu ł najszczegółow sze p ro g ra m y a k cji społecznej, środ­

k i je j podniety, sposoby zo rg a n i­

zow ania i t. d. I w szystko to jest aktualne, brać tylko, iść do społeczeństwa i robić.

A le trudno, kazano — w ięc p i­

szę. P ostan ow iłem sobie jednak z g ó r y nie cofać się ani na ch w ilę m yślą wstecz, nie szukać w zorów i p rogra m ó w w naszej przeszłej p racy, a ustosunkować się do za­

gadnien ia w jeg o obecnem sta- djum . U c h w a ły ostatniego Z ja ­ zdu O gólnopolskiego Zw iązku B ra tn ich P o m o cy dają ku temu n a jw ła ściw szy materiał.. S kw a­

p liw ie w ięc zabieram sie do ich studiow ania.

C zytam raz, dru gi, trzeci, cz w a rty — zaczynam wreszcie szukać, czy czego m ięd zy w ie r­

szami nie znajdę... N iestety, po­

zostaję p rz y pierw szem w ra że­

niu ; uchwalono dużo i nic. F o r ­ ma zabiła w szelką treść!

C zy ta ją c postanow ienia Z jazdu ma się w rażenie, że zjech a li się na ob rady nie tędzy przed staw i­

ciele m łodzi, a ja cy ś w y ja ło w ie ­ ni d y g n ita rz e i duch b iu ro k ra ty ­ zmu znalazł dla siebie pole ido spłatania złośliw ego fig la .

I n ietylk o d o tyczy to uchw ał sam opom ocowych, m ożna to za­

stosować rów nież i do innych wniosków. W y ją te k stanow ią m oże postulaty, skierow ane pod adresem rządu i u ch w ały w sp raw ie w spółpracy z kołam i prow incjonalnem i.

A le m oże m i ktoś zarzucić, żem zapom niał o tem acie — otóż w ła ­ śnie, w tem co pow iedziałem , jest sedno rzeczy : ja k w yg lą d a m ój wstęp — taka pomoc, społeczna.

_ Społeczeństwo zorga n izow ało się i gotow e iść z pomocą, można w yk orzysta ć jego w p ły w y i do­

świadczenie, ale m łodzież m usi dać pracę i im puls robocie, stw o­

rzy ć w ie lk i p rog ra m a k cji spo­

łecznej i wnieść do n iej ożyAYie- nie i zapał m łodzieńczy.

T e g o społeczeństwo dać nie m o­

że. Jem u raczej należało pozo­

staw ić troskę o tę form ę, o te ra ­ m y, w k tórych obracać się ma m łodzież, a o które tak g o r liw ie Z ja zd zatroszczył się. M łodzież niech p om yśli o sposobach, które u m ożliw ią je j zdobycie środków na pomoc niezam ożnym kole­

gom.

Trzeb a przyznać, że Z ja zd to p rzeoczył i społeczeństwo nie u- słyszało, czego m łodzież od niego chce i czego się'spodziew a.

Całe szczęście, że pozostawiono na pam iątkę po sobie, ż y w y o r­

gan, dosyć ru c h liw y i przedsię­

biorczy, ja k można przypu sz­

czać, k tó ry to „m ałe przeocze­

n ie" zjazdow e może odrobi, cho­

ciaż n ie będzie m ógł lic zy ć na poparcie swoich poczynań w aż­

kich i a u to ry ta ty w n y ch uchw ał u p rzed staw icieli w ielotysięcz­

nych rzesz m łodzieży.

W'ięc czego m am y się spodzie­

w ać od tego organ ki, zwanego P re zy d ju m Zw iązku?

P rz y zn a ć się muszę, że ła tw ie j k rytyk ow ać, niż odpow iedzieć na to pytan ie, zwłaszcza g d y n ie­

zbyt jest się w tajem n iczon ym w całokształt tej „ro b o ty dla aka­

dem ika". — A le itrudno, coś na­

pisać trzeba, może kto w następ­

nym num erze odpowie, u zupełni­

m y się i coś nieco pew n ie się w ykrzesze.

Podkreślam , iż całk ow icie po­

m ijam kw estję sam opom ocy ko­

leżeńskiej i pom ocy rządowej.

M n ie ma interesow ać tylk o po­

moc społeczna, do k tórej p rze­

chodzę.

Społeczeństwo zorgan izow ało

się dla tej pom ocy w R a d zie N a ­ czelnej, K o m iteta ch W o je w ó d z ­ kich i K oła ch P r z y ja c ió ł. R a z do roku z bólam i i z m n iejszym lub w iększym k rzy k iem o rg a n i­

zuje T y d zie ń A k a d em ik a z łote- rią, a poitem m ało robi i naw et m ało m ów i, np. chociażby w po­

równaniu z m n iej żyw otną, zda­

w ałoby się, L. O. P . P.

K a żd y , kto się zetknął z tą działalnością, nie zaprzeczy, że o rgan iza cje te n ależy o ży w ić przez ja k iś m ocn iejszy zastrzyk, a w p ły w y i środki m ożnych tego św iata, tam skupionych, w ięcej w ykorzystać.

W ja k i sposób?...

N ie od rzeczy byłoby, g d y b y P re zy d ju m Zw iązku w yjed n a ło u któregoś z m ocarzy pióra, p ło ­ m ienną i rzeczow ą odezwę i ro ­ zesłało ją w tysiącach egzem pla­

rzy do ob yw a teli z apelem o po­

moc o rg a n iza cy jn ą (broń Boże o gotów kę).

C hociażby z nudów niejeden odezwę p rzeczyta i spraw ą sie zainteresuje. W odezwie podsu­

nąć m yśl zebrania się na gru n ­ cie tow arzyskim i pogaw ędzenia o spraw ie akadem ickiej. W w y ­ niku tych rozm ów, flir tó w i in­

nych przyjem ności posypią się pom ysły, ia k pomóc akadem iko­

w i i, pomnożą się członkow ie w sp iera ją cy z m inim alną, ale stałą składką kw artalną.

W w iększych m iastach człon­

ków w sp ierają cych n ależałoby zysk iw ać przez tw orzenie K ó ł p r z y ja c ió ł z pralcowników po­

szczególnych dużych in stytu cyj.

Więzienia polskie

W ra żen ia z u c i e c z e k ,

(C ią g d a lszy) W I Ę Z I E N I E K O B IE C E .

W jed n ym z budynków w ię z ie ­ n ia śledczego p rz y u lic y D zieln ej m ieści się w ięzien ie kobiece, no­

szące u rzędow ą nazwę „od działu kobiecego" p rz y w arszaw skiem w ięzien iu śledczem, g d y ż objęte jest jedną adm inistracją. W ię ­ zienie kobiece rów n ież posiada sw oją sp opu laryzow an ą nazwę, u żyw an ą zarów no przez w ięź­

niów, ja k i przez fu nkcjonariu - szów w ięzien n ych ; nazw a ta, nie m ająca zresztą swrego w ytłom a- czenia, jest dość dziw na i brzm i

— „S e rb ja ".

W dniu naszego pobytu liczeb­

n y stan w ięzien ia przed staw iał się, ja k następuje: w ięźn iarek śledczych 122, karnych 83, niem o­

w lą t 13, chorych 21. N a le ży za­

znaczyć, że om aw iane w ięzien ie kobiece jest typ em w ięzienia m ieszanego, t. zn. przeznaczonego jednocześnie do odsiadyw ania k a r y praw om ocnej i aresztu p re­

w encyjn ego.

T. zw. od działów „S e r b ja " lic z y trzy. Obsługę w ięzie n ia stano­

w ią w yłączn ie kobiety, umundo- row ane w edług odpowiednich przepisów nodobnież ja k w szyscy fu nk cjonariu sze w ięzienni, no­

szą w ięc: m undur ciemno - bron- zow ego koloru z błyszczącem i gu zikam i, takąż sukienką oraz czap ke z orzołkiem . T rzeb a przyznać, że w ubiorze tym w yglądają- o- kazale.

W ię zie n ie kobiece zasadniczo nie różni się od opisanego p o ­

przednio w ięzien ia śledczego, a to chociażby dlatego, że m ieści się w jed n ym z budynków tego w ięzien ia i nie ma odrębnej ad­

m in istracji. Jeśli jednak jakieś różnice istnieją, to w y u ik a ią one w yłączn ie ze sw oistego charakte­

ru w ięzienia, jako w ięzien ia ko­

biecego. O bow iązu ją w ięc tu taj te same zasady pobytu (praca, rozkład dnia,, kąpiele, nauczanie analfabetów i t. p.); urządzenie cel i ich z e w n ę tr z n y 'w y g lą d jest zupełnie ten sam.

R óżn ica w ystępu je przedew szy stkiem co do charakteru p ra cy w ięźn iarek, które rzecz oczyw ista nie m ogą w ykonać takich robót ja k w ięźniow ie. Is tn ie ją zatem w

„S e r b ii" odm ienne zak ła d y pra­

cy, m ian ow icie: pończoszarnia, szw alnia, pralnia, t. zw. b ia ła (b ie lizn y ). Z a k ła d y te pracu ją w yłączn ie na zam ów ienia osób p ryw atn ych . S p ecy ficzn y charalt ter w ięzien ia kobiecego szczegól­

n iej w ystępu je p rz y oglądaniu

cel dla w ięźn iarek z niem ow lęta­

m i. W celach tych prócz z w y ­ kłych sprzętów w ięzien n ych sto­

ją również... kołyski. Podczas pra cy m atek dzieci dogląda sp ecjal­

nie w tym celu pozostaw iona w ięźn iark a.

W ię zie n ie posiada własne am ­ bu latoriu m i szpital na 28 łóżek.

W I Ę Z I E N I E M O K O T O W S K IE W ię zie n ie m okotow skie jest w ięzien iem karnem sensu stricto W y ią tk o w o ty lk o i to w stosunku

do bardzo niebezpiecznych prze-

;jest do zam knięć prew en cyjn ych . W ię zie n ie położone jest w M o ­ kotow ie p rz y u lic y R a k o w ieck iej zajm u jąc sw em i zabudowaniam i p ra w ie ca ły kw artał. W dniu zw iedzenia w ięzien ia od siadyw a­

ło k a rę 1085 przestępców. Cele wspólne m ieszczą się w gm achu głów n ym , k tó r y składa się w łaś­

ciw ie z trzech podłużnych p a w i­

lonów, schodzących się razem w kształcie krzyża, stąd w ięzien ie to zalicza się do t. zw. systemu k rzyżow ego, jako p ry m ity w n e g o systemu w achlarzow ego. K s zta łt k rzy ża nadan y jest poto, ażeby z m iejsca, od którego biegną p a w i­

lony, jeden dozorca m ó g ł jedno­

cześnie obserw ow ać w szystkie trz y od działy na piętrze, t. zn. ko ry ta rze paw ilonów , na które w y ­ chodzą d rzw i z cel w spólnych.

O ddziałów takich jest 9.

I tu taj na gm achu głów nem p rz y w ejściu w m urow ana iest ta­

blica z napisem tej sam ej treści, co i w w ięzien iu śledczem.

Oddział cel pp jed yń ezych m ie­

ści się w osobnym p ię tro w y m bu­

dynku i pod w zględ em czystości oraz u rządzenia w ew nętrznego robi w rażen ie raczei ja k iegoś dzi w acznego hotelu niż w ięzienia.

B udynek ten podzielony jest na dw ie części bardzo obszernym i dosłow nie pełnym św ia tła k o r y ­ tarzem o wysokości, odpow iada­

ją cej m n iej w ięcej w ysokości bu­

dynku. Cele d rzw ia m i sw em i w s ­ chodzą na ten w łaśnie k o ry ta rz piętram i, tak że zdołu doskonale widać, naprz'. d rzw i cel pierw sze­

go piętra. W zd łu ż d rzw i cel na piętrach biegną żelazne ażurowe g a le r ja połączone z p arterem ta- k im iż schodami. Jeśli do tego do­

dać, że*zarów rno g a le r ja i scho­

dy, ja k w ogóle ca ły ten k o ry ­ tarz u trzy m y w a n y iest w n a d zw ycza jn ej czystości, odpo­

w ia d a ją cej n a jzu p ełn iei określe­

niu aż b łyszczy", to zrozum iałem się stanie nasze porównanie tei części w ięzien ia m okotow skiego do hotelu, p o m ija ją c oczyw iście sp ecyficzn ą atm osferę tego „h o ­ telu", m ian ow icie grobow ą w prost ciszę w nim panującą, o- raz spacerow anie straży.

W budynku cel wrspólnych t.

zw. od d ziały rów n ież są u trzy m y wane w n a leży tej czystości i po­

rządku, jednak budynek ten we w nątrz w y g lą d a prędzej na kosza­

r y niż hotel.

W ię zie n ie m okotow skie iest w ięzieniem iu ż now szego typu, budowanem pod częściowem w p ły w e m nowocezsnej p o lity k i k ry m in a ln ei i penitenciarnei. T o też pom iędzy niem a P a w ia k ie m istn ieje bardzo pow ażna różnica pod w zględem u rządzenia w ew ­ nętrznego. R eg u la m in w ięzien ­ ny, ok reśla ją cy p ob yt lub, ia k się w y ra ża ją sam i w ięźniow ie, „s ie ­ dzenie" w w ięzieniu , w7 zasadzie jed n a k ow y dla w szystkich w ię ­ zień w R zeczyp osp olitej, o tyle tylk o różni się od regu lam inu w ięzien ia śledczego, o ile tego w y

■maga sam charakter w ięzien ia karn ego; pobyt w la k ie m w ię z ie ­ niu ulega w iększym , obostrze­

niom, bow iem m a się tu do c z y ­ nienia iuż w y łą c zn ie z przestęp­

cam i i to naiczęściei r e c y d y w i­

stami.

Cele w w ięzien iu m okotow- skiem za w ie ra ją znakom icie w ię ­

cej św ia tła n iź li na P a w ia k u , g d y ż zaopatrzone są w duże o- kna. C ałe w ięzien ie iest sk an ali­

zowane, d zięk i czemu w każdej stępców w yk o rzy s ty w a n e ono

(3)

Rok III. N U R T 3

Pierwszą, próbę pod ty m w zg lą ­ dem m og ła b y u czyn ić W arsza­

wa.

B y odróżnić tycli, k tó rzy złożą dow ody troski o nasze ju tro, na­

leży w p row a d zić oznaki zew nę­

trzne w fo rm ie m ałych pom ysło­

w ych a rtystyczn ych żetonów.

P o d tym w zględ em in ic ja ty w a w inna w yjś ć od Z w iązku B ra t­

nich P o m o cy i R a d y N aczeln ej, poparcie n a leży się od prasy, a robota od K o m ite tó w W o je w ó d z­

kich, K ó ł P r z y ja c ió ł i K ó ł P r o ­ w incjon alnych.

N astępnie R ada i Z w ią zek w in ­ n y się zatroszczyć o stałe źródło , dochodu z ja k iegoś powszechńi- so, chociażby m inim alnego, opo­

datkow ania n iektórych instytu- c y j i pew nych k a te g o ry j ob yw a ­ teli. P o m y słów jest tysiące: spe­

cjalne dodaitki w kaw iarniach, restauracjach, kinach, teatrach;

n adru ki na znaczkach poczto­

w ych i biletach k o lejo w y ch ; da­

n in y ze stolików karcianych, u- roczystości publicznych i p r y w a ­ tnych i t. p.

P rzed ysku tow ać to, przem yśleć i coś nieco z tego wziąć, czy to w drodze przym usu m oralnego, czy

to uchw ał w ładz sam orządo­

wych, czy też n a jw yższych ciał ustawodawczych.

W reszcie ostatnia spraw a: ob- m yśleć jed ną doroczną, w ielką, tra d y c y jn ą im prezę akadem icką.

P e w n e posunięcia w tym k ie­

runku i dośw iadczenia ju ż po­

czyniono z T y g od n iem A k a d e m i­

ka i loterją. N a le ża ło b y te im ­ prezy uzupełnić i rozw inąć, bądź też stw orzyć coś nowego, w ie l­

kiego w pom yśle i rozw iązaniu, a ob fitego w w y n ik i gotówTkowe.

Jakiś konkurs na projekt, czy też ankieta m ogła b y b yć w tym w ypadku pomocne. A może coś nieco p rzyn iesie przeprow adzana obecnie ankieta przez R a d ę N a ­ czelną w zw iązku z ostatnią lo ­ te rją akadem icką i Tygod n iem . W ię c czekam y in ic ja ty w y i w y tr w a łe j św iadom ej celów p ra ­ cy P re zy d ju m Związku, którego obecny skład nie pow inien za­

wieść pokładanych w nim na­

dziei.

R a d a N aczeln a i K o m ite ty W o ­ jew ód zk ie n ie w ą tp liw ie swego poparcia ru c h liw ym poczyna­

niom m łod zieży nie poskąpią.

F e lik s D ąbrow ski.

W śród bolączek studenckiego życia.

Sympatyków naszego pisma prosimy o nad­

syłanie zamówień na prenumeratę. Oplata roczna wynosi tylko 4 złote.

C z y t a j c i e , p r e n u m e r u j c i e i r>oz- p o w s z e c h n i a j c i e 9fH !JflT ” J

celi nawTet p ojed yn czej zn ajd u ją się klozety. W e -wszystkich ce­

lach w ięźn iow ie śpią na t. zw. łe- gim atach.

D alsze różnice dotyczą u rzą­

dzenia ka p licy, szkoły, zakładów p racy, które w w ięzien iu moko- tow skiem w yglądają, ok azalej niż na P aw łaku , albow iem zajm u ją obszerno pomieszczenia, n a jzu ­ p ełn iej przystosow ane do p rze­

znaczonego celu. N a le ż y zazna­

czyć, że w w ięzien iu tem istnieje rów n ież dom m o d litw y dla w ięź­

n iów m ojżeszow ego w yznania.

N a iteczególn iejszą u w agę za­

słu gu je jeszcze t. zw. rozm ów n i­

ca, t. zn. pokój, w którem się od­

b y w a ją w idzen ia i rozm ow y w ięź n ia z je g o rodziną. S p ra w ia on p rzy gn ęb ia ją ce w rażenie, g d y ż u niem ożliw ia swem urządzeniem naw et p rzy w ita n ie się z w ięź­

niem . C ały pokój w zdłuż p rze­

d zielon y jest się.gającem i do su fi­

tu dość gęstem i dwom a siatkam i Żelaznem i, pom iędzy którem i. w czasie w idzeń spaceruje dozorca, k o n trolu ją cy pom iędzy w ięź­

niem, zn ajd u jącym się w jed n ej części pokoju, a odw iedzającym , oddzielonym siatkam i w d ru g ie j części pokoju.

Ż zak ładów pracy, zorganizo­

w anych p rz y om awiauem w ię z ie ­ niu, n a leży na pierw sżem m ie j­

scu w ym ien ić m echaniczną fa ­ b ry k ę obuw ia, istniejącą ju ż od roku 1911. F a b ry k a ta przed w o j­

ną produkow ała 300 par obuwia dziennie, obecnie jednak liczb a ta spadła do 150. W zw iązku z o g ó l­

ną sy tu a cją w dziedzinie p rzem y­

słu, fa b r y k a av e w ili naszego po­

bytu w w ięzien iu zn ajd ow ała się w stadju m pow olnego zam arcia.

Pozatem w ięzien ie m okotow skie zatru d n ia w ięźn iów w następu­

jących zakładach: w w arsztacie ślusarskim, kow alskim i bla­

charskim , w stolarni, kotłowni, i we w łasnej elektrow ni. P ra c u ­ ją c y w ięźn iow ie prócz zw y k łeg o w yn agrodzen ia o trzym u ją ró w ­ nież prem je po zam knięciu b i­

lansu-

Szpital w w ięzien iu mokotow- skiem , o którem już wspom ina­

liśm y opisując w ięzien ie śledcze, jest dość obszerny, o czem św iad­

czy liczba 75 łóżek.

W. m iesiącach letnich na dzie­

dzińcu w ięzien ia urządzana jest dla w ięźn iów plaża, k tórej ślady w id zieliśm y, p o d ziw ia ją c dba­

łość a d m in istracji w ięzien n ej o zdrow ie i h y g jen ę wśród w ięź­

niów, k tó ry w ten sposób u m ożli­

w ione jest pobieranie naw et ką­

p ie li słonecznych.

Jeśli chodzi o-inne s z c z e g ó ły dotyczące w iezien ia m okotow ­ skiego, to w przew ażn ej m ierze są one identyczne z temi, ja k ie przed staw iliśm y, opisując w ię­

zienie śledcze.

W y c ie c z k i nasze o g ra n ic z y ły się do trzech w y ż e j opisanych w ięzień warszawskich. Sądzim y, że w m n iejszym lub w iększym stopniu spostrzeżenia powyższe m ogą stanow ić pewną podstawę do w yro b ien ia sobie sądu o sta­

nie naszego w ięzien n ictw a wogó- le. Jeśli nawet przypuścić, że pro w in cjon aln e w ięzien ia nie stoją na rów n ym poziom ie z w ięzie n ia ­ m i w arszaw skiem i, to jednak nie należałoby upatrywać^ w tem z łej w oli, lecz co n a jw y ż e j n iep rze­

zw yciężon ych na razie przeszkód n a tu ry technicznej.

E d m un d Szabłowski

Z agadn ien ie t. zw. autonom ji domów akadem ickich stało się aktualnem wskutek pew nych n iefortu nn ych posunięć C. A . B.

P. z przed dwóch lat, zdążają­

cych do zm ian y dotychczasowe­

go sposobu rządzenia dom am i akadem ickiem i. , D ziś szczegól­

n iej kw est ja ta wzbudza powsze­

chne zainteresow anie, g d y ż pró­

by C. A . B. P. oparcia zarządu K o lo n ji G rójeck iej na now ych zasadach nie dają zad aw aln iają- cych w yn ików .

W ła śn ie p ra g n iem y pokrótce w yjaśn ić, na czem ta autonom ja polega i czy jest pożądana z pun­

ktu w idzenia racjonalnego.

Dotychczas system rządzenia dom am i akadem ickiem i datuje się od. czasu ich powstania, t. zn.

m n iej w ięcej od r. 1918 — 1919, i nosi m iano autonom ji dlatego, że zarząd dom am i spoczyw ał ca ł­

k ow icie w rękach mieszkańców.

Gospodarka oparta b y ła na zasa­

dzie. sam ow ystarczalności z w y ­ ją tk iem w yd atk ó w in w e s ty c y j­

nych, które p o k ry w a ła C entra­

la. M ieszkańcy poszczególnych dom ów w y ła n ia li co rok na W al­

ii cm Zebraniu t. zw. R adę N a d ­ zorczą, która adm in istrow ała do­

m em za pośrednictwem m ian o­

w anego przez nią płatnego go­

spodarza (z w y k le studenta).

D ziałalność R a d y N ad zorczej p o dlegała k on troli K o m is ji R e ­ w izy jn e j, w y b iera n ej rów nież przez W a ln e Zebranie m ieszkań­

ców. Pozatem pra w o kon troli w sprawach gospodarczych i f i ­ nansowych p rzy słu g iw a ło ró w ­ nież Centrali, która, jak się zda­

je, nie skorzystała z tego praw a ani razu. T r y b życia w domu akadem ickim n orm ow an y b y ł u- chw alonym przez m ieszkańców regu lam inem w ew nętrznym , a także zw y cza ja m i koleżeńskiem i, które się u tr w a liły od czasu po­

w stania domów akadem ickich.

T a k i system rządzenia zapo­

czą tk ow a li ci k oledzy nasi, któ­

ry m zaw dzięczać w in n iśm y po­

siadanie obecnych domów i o g ­ nisk akadem ickich.

D w a la ta temu C. A . B. P . w y ­ stąpiła z p rojek tem zm ia n y po­

w yższego status quo i to zm ian y kardyn aln ej. W e d łu g tego p ro­

jektu dom y akadem ickie m ia ły b yć rządzone bezpośrednio przez C entralę za pomocą w yzn aczo­

nych. przez n ią urzędników.

Zniesienie R a d N ad zorczych i odsunięcie m ieszkańców od u- działu w zarządzaniu domem m iało zabezpieczyć C en trali sa­

m owładne decydow anie o w szy­

stkich bez w y ją tk u (naw et w e­

w n ętrznych) spraw ach w domu akadem ickim .

N o w y ten system adm inistro­

w ania w y w o ła ł zrozu m iałe obu­

rzenie w śród m ieszkańców do-, m ów akadem ickich, k tó rzy się s p rzeciw ili w prow adzeniu go w życie. Stanow isko zainteresow a­

n ych k o legów było n ajzu pełniej słuszne. No;wy system stw arzał jakieś biu rokratyczne stosunki m ięd zy C entralą a dom am i aka­

dem ickiem i oraz m ięd zy miesz­

kańcam i domu i jego adm inistra­

cją. D aleki b y ł p rzy tem od zro­

zum ienia istotnych potrzeb m ie­

szkańców. Czyż nie prościej jest, g d y tem i rzeczam i zajm u ją się k oledzy zainteresow ani? K tó ż lep iej od nich m oże znać stosun­

k i w ew nętrzne w domu akade­

m ickim , wszelkie braki, niedo­

kładności etc.? W szak przede- w szystkiem w interesie m iesz­

kańców leży jakn ajsp raw n iejsze fu n k cjon ow an ie domu i ta rzecz nie może być im obojętna.

Jednakże z ch w ilą powstania I paw ilonu K o lo n ji G rójeck iej Centrala oparła zarząd w n iej na n ow ym projekcie, nieznacznie zm odyfik ow an ym . N ied aw n e skandaliczne fa k ty, które m ia ły m iejsce na terenie tej K o lo n ji (re w izje nocne, kontrolne nu­

m erki dla gości) w dostatecznej m ierze w y k a za ły , że ten system gospodarow ania jest b łęd n y i nie pow inien być w dalszym cią g u utrzym any, ja k o daleki od życia.

P o g lą d o w i temu dała w y ra z uchw ała ostatniego W a ln eg o Ze­

brania Br. Pom . Stud. P o lite c h ­ niki, w yp ow iad ają ca się katego­

ryczn ie za u trzym an iem autono­

m ji domów akadem ickich. W tym też kierunku zdąża Rada N ad zorcza p rz y Br. Pom . S. II.

W ., k tóra przed dw om a ty g o d ­ niam i p ra w ie jednom yślnie po­

w zięła uchw ałę o konieczności autonom ji.

N ie w ątp im y, że w k rótkim czasie pogląd ten zw y cięży , usu­

w ają c jedną z n a jw ięk szych bo­

lączek w życiu akadem ickiem . E d m u n d Szabłowski.

Z życia O rganizacji [Młodzieży N aro do w ej.

D n ia 5 . I I b . r . d e le g m -g a O M N <w s k ł a d z i e : k o l, P fek to ira k i To m a is® , Z a ­ g ó r s k i C a e s t a w , G i e r a t S t a n i s ł a w — u- d a ł a iS.iq d o b. p r e z e s a . .R a d y M i n i s t r ó w , p r o - r e k t o r a P o l i tocihn ik j W a r s z a w s k i e j 1>. A n ito n d e g o P o n i k o w s k i e g o -a p r o ś b ą o o b j e c i e p r o t e k t o r a t u n a d O M N . P . P o n i k o w s k i , j a k o .b y t y •e zyn .n y c z ło n e k o r g a n i z a c j i p r z y j ą ł d e le g a c je * .b. iżywzfó1- w iie i w y r a z i ł .g o t o w o ś ć -o b ję c ia p r o t e k ­ t o r a t u .

W y d z i a ł W y k o n a w c z y .z w o łu je na.

d z ie ń 20 -i 21 l u t e g o r. b . I V Z j a z d O g ó l n y O M N . .N a Z je ź d z iie w y ig ł o s z o - n e b ę d ą .n a s t ę p u ją c e r e f e r a t y : „ P r o ­ g r a m O M N n a t e r e n i e a k a d e m ic k im i" ,

„ Z a d a n i a i m e t o d y ip ra e.y w e w n ę t r z n e j O M 1N " , „ P r a c e O M N n a .t e r e n ie r o b o t ­ n i c z y m " , „ P r a c e O M N n a t e r e n i e .w ie j­

s k i m " o r a z „ O b e c n a s y t u a c j a p a ń s t w a p o l s k i e g o " . N a z a k o ń c z e n ie — p i e r w ­

szego d n ia Zjazdu (odbędzie się 'wie­

czornica tow arzyska.

D r u g i e g o d n i a Z ja iz d u o d b ę d z ie seię u r o c z y s t y o b c h ó d 40-le ę d a o r g a n i z a c j i . ’

30 r a n o : N a b o ż e ń s t w o z a d u s z e p o ­ l e g ł y c h i z m a r ł y c h c z ło n k ó w ’ O M N .

11 r a n o : Z ł o ż e n i e w i e ń c a ma" g r o b i e N i e z n a n e g o Ż o łn ie r z a .

12 ra m o : U a -o teyis ta a k a d e m j a w s a li R a d y . M i e j s k i e j { R a t u s z ) .

z n a s t ę p u j ą c y m p o r z ą d k i e m d z ie n n y m ■

1) Z a g a j e n i e — p r e z e s k o m i t e t u o b ­ c h o d u k o l. T o m a s z P i s k o r s k i .

2) P o w o ł a n i e P r e z y d i u m .

3) O d c z y t a n i e l i s t y p o l e g ł y c h i z m a r ­ ł y c h w o k r e s ie w o j n y .c izło n k ó w O M N . 4) „ O r g a n i z a c j a ;w o k r e s i e .1886 — 1908“ — P . W ł o d z i m i e r a B o c lh e n e k .

5) .jO r g a n iz a c ija w o k r e s i e 1907 — 1920“ — p . T a d e u s z J a n k o w s k i .

6 ) „ O r g a n i z a c j ą iw o k r e s i e 19:?1 — 1920“ — k o l. W i t o l d W y s z y ń s k i .

(4)

4 N U R T Rok III.

0 a p o l i t y c z n o ś ć i f a c h o w o ś ć

Koła Prowincjonalne wobec zagadnień samopomocowych.

OgłasBaijąb nadesłany iną®! iparaea jed n eg o » n a jb a rd zie j zasłużo­

nych d zia ła c zy Zrzeszenia K ó ł P ro w in c jo n a ln ych , artyku ł, są­

dzim y, że .sprawy po m ezon e ipo- n iż e j odezw ą ;siQ szerszeni eehem w «ipołęe»eńsitwiie akadeanieikiein i wzbudzą n ie w ą tp liw ie ciekaw ą dyskusją, (Od R edakcji).

W ś ró d szeregu organ iza cyj, ja ­ kie na terenie akademickim, d zia ­ ła ją w ostatnim czasie — dzia­

łalność jednej z nich stała się bardzo intensywną, oraz zain te­

resow ała ona szeroki ogół m ło­

d zieży akadem ickiej. M ó w ię w tej ch w ili o K o ła ch P r o w in c jo ­ nalnych. Z a p y tu ją koledzy, dla­

czegóż tak późno organ iza cja ta w zięła in ten syw n iejszy u- d zia l w życiu akadem ickim ? K o ­ ła P r o w. jako organ iza cja tery- . torjaln a, skupiająca w szystkich studentów w danej okolicy, m ia ­ sta, pow iatu (zależnie od terenu w p ły w ó w ), bez w zględu na ich przekonania polityczne, wskutek w yk oń czan ia sw ych form o rg a ­ n iza c y jn y ch i program ow ych , o ra z prow adzenia p r a c y społecz­

nej i sam opom ocowej na p ro­

w in c ji — nie z a b iera ły głosu w spraw ach akadem ickich na tere­

nie m iast uniw ersyteckich.

U k oń czeń ie" p ra cy organ iza cy j- n e j i p rog ra m o w ej p ozw oliło nam w ejść na teren zew nętrzny. P r z y ­ spieszeniem naszego w ejścia na teren zagadnień ogólnoakadem i- ckich b y ły nienorm alne stosunki panu jące na terenie tegoż życia.

Chaos w życiu akadem ickim , p rzeja sk ra w ion a p olityk o m a n ją brak rzeczyw istego planu i w ska­

źnika postępowania, b y ł dla nas podniętą, aby tam iść i praco­

w ać nad usunięciem tych złych stron. T o też za zasadę p r z y ję ­ liś m y sobie, aby w życiu samo- pom ocow em m łod zieży a p o lity cz ­ ność, fachow ość, planow ość i ko­

o rd y n a cja b y ły na pierw szem m iejscu.

D laczego p rop a g u jem y te ha­

sła?

O m ów ię je pokolei.

Zasadę a polityczn ości w ysu w a ­ m y dlatego, iż żs^cie sam opomo­

cowe, m a przedew szystkiem na celu zabezpieczenie niezam oż­

nym kolegom , m ożliw ych w aru n ­ k ów studiów , a niema być polem do w alk i . o rg a n iza c ji p o lity c z ­ nych. P rz e z te w a lk i osłabia się sam ą intensywność pracy, jak rów n ież usuwa, sie szereg jedno­

stek, które .p rzy n io s ły b y _ dużo in ic ja t y w y lub p ra c y w tej dzie­

dzinie. U w ażam , iż tu taj t. zn.

w sprawach sam opom ocowych K o ła P ro w in c jo n a ln e w in n y m ieć decydu jący glos, g d y ż ich członkow ie są n a jb a rd ziej zain ­ teresowani w n a leżytej o rg a n i­

z a c ji tej akcji.

Z zasadą tą łą czy się zasada fachowości. M iarodajn em , czy ktoś n adaje się na to łub inne stanow isko, w inna być w zięta pod u w agę jeg o dotychczasowa praca, ja k rów n ież je j w yn ik i, a nie jak dotychczas przew ażnie zdarzało się, taka lub inna p r z y ­ należność polityczna.

P rz e z obsadzanie różnych b a r­

dzo odpow ied zialn ych stanowisk

przez lu dzi nie posiadających do tego k w a lifik a c ji, naraża się o- gół m łodzieży na znaczne szko- dy.

J eżeli te dw ie zasady będą w cielone w życie, w ted y w7 dzie­

dzin ie sam opom ocowej m łod zie­

ż y zapanuje planow ość i n a leży ­ te je j postawienie.

P rz e z w ysu w an ie różnych lu ­ dzi, często nie m ających zupełnie nic -wspólnego z tą dziedziną, w k tórej m ają pracow ać, narażam y się na to, że robią oni z tej tak w ażnej dziedziny, — pole do róż­

nych eksperym entów, które się szkodliw ie o d b ija ją na rzeszach akadem ickich, potrzebu jących pom ocy. C zyż ludzie ci wiedzą, ja k ie p otrzeb y m a terja ln e m łodzieży? Owszem, w iedzą, że buduje się domy, że są kuchnie i t. p. Lecz to jest mało. Samo- pom ocowiec musi stykać się z tą m łodzieżą, która potrzebuje po­

m ocy, musi znać je j potrzeby o- .raz musi w iedzieć, ja k one k o le j­

no w in n y być zaspakajane. Tu nie można pracow ać od w yp a d ­ ku do wypadku.

Przechodząc do in n ej spraw y, a m ian ow icie koordyn acji, musi- mu stw ierdzić, iż w naszej R z p li- tej akadem ickiej panuje pew ien chaos. N iem a n a leżytego po­

działu kom petencji i niema w spółdziałania. N ie będę tu n i­

kogo w in ił, jednak uważam , iż stan ten w in ien zniknąć jakn aj- prędzej.

W tak w ażnej dziedzinie, jaką jest bezsprzecznie dziedzina ż y ­ cia sam opomocowego, nie w id z i­

m y dotychczas skoordynow ania a k cji cłwu org a n iza cji, które w in n y się uzupełniać. M ó w ię tu o B ratn ich Pom ocach i K o ­ lach P ro w in cjon a ln y ch . M am nadzieję, iż obecnie przez w e j­

ście do w ładz Br. P o m o cy praco­

w n ik ów z K ó ł P r o w in c jo n a l­

nych, będzie te sp raw y można postaw ić na tak iej p la tform ie, na k tórej ten w ażn y postulat będzie można przeprow adzić.

K o ła P ro w in cjon a ln e w ystępu ­ jąc z takim program em , u w ażają się, za powołane przedew szyst­

kiem do W prowadzenia go w ż y ­ cie, jak rów n ież do objęcia steru życ ia sam opom ocowego w swe ręce, g d y ż one n ajbardziej, a w ła ściw ie p ra w ie całkow icie, są zainteresow ane w n a leżytej ich o rgan iza cji, a prócz tego przez sw ój charakter decentralistycz- ny, będą m o g ły całk ow icie znać potrzeby kolegów , ja k rów nież w iedzieć ja k ą w inna być k o le j­

ność ich zaspakajania.

Ponadto i ten w ażn y w zgląd p rzem aw ia za tem, iż przez w e j­

ście tych, k tó rz y potrzebu ją po­

m ocy do w ładz B r. Pom ocy, nie będziem y m ieli tego odsunięcia się „rzą d zą cy ch " od „rzą d zo­

n ych ", co się obecnie bardzo czę­

sto zdarza. U n ik n iem y w tedy tych sm utnych w yp ad ków nie­

znajomości. sposobów w p ły w u nań, nie będziem y m ieli w D o­

mach A k a d em ick ich r e w iz ji no­

cnych i innych temu podobnych pom ysłów.

N a zakończenie chcę zaznaczyć, iż w in n iśm y śię starać odzyskać to zaufanie, ja k ie posiadaliśm y u starszego społeczeństwa, aby to nie potrzebow ało w yznaczać nam sw ych opiekunów. Jeśli w ięc tw ardo staniem y p rz y tych postulatach i zre a lizu jem y je, to ż y c ie akadem ickie sam opomo­

cowe w ejd zie na inne tory.

Oby to nastąpiło jakn ajprę- dzej.

K a z im ie rz Stańczykow ski.

Przed wyborami w Br. Pomocy S. U. W.

ii ? leiofoi leispiumiGii i islie i

W życiu sam opom ocy akade­

m ick iej w W a rs za w ie W alne Z e­

branie B ra tn ie j P o m o cy jest, a p rzy n a jm n ie j powinno b yć w y ­ darzeniem n iezm iern ej w agi. Tu m łodzież n a jliczn iejszej w R z e ­ czypospolitej u czelni dokumentu­

je swe zainteresow an ie — lub o- bojętność — n a jżyw otn iejszem i sp raw am i studenta; tu kształto­

w ać może dalszy rozw ój sw ej idei sam opom ocowej.

R o z e jr z y jm y się w ię c .w sytua­

cji. N ie jest ona wesoła. Od k il­

ku lat, od czasów sław etnego za­

rządu kol. Rabskiego, którego w yn iosła na czoło B ratn ia k a fa ­ la w zb ałw an ion ego nacjonalizm u czyn n ik i, dążące do nadania ak­

c ji sam opom ocowej czysto rze­

czow ego i apolityczn ego ch arak­

teru stale usuwane b y ły od prac k ierow n iczych .

T r z y razy z rzędu W a ln e Zebra

nie głuche na w szelkie argum en­

ty rzeczowe, podjudzone kw estja- m i politycznem i. m ało m ojącem i w spólnego z istotą samopomocy, p ow ierzało ster rządów lu dziom desygnow an ym przez p a rty jn e k lik i, m ięd zy którem i b y li zapew nie i lu dzie uczciw i, ale grubo przesypan i rok rocznie p lew ą w rodzaju M aniszewskich, Słupec­

kich, Kuczborskich...

Obóz apolityczności i pracy, zgru pow an y ostatnio - w klubie R e fo rm Sam opom ocow ych (Klreis) jed y n ie przez R adę N a d zo r­

czą u siłow ał nadać ja k i tak i roz­

sądny bieg zeszłym na m anowce spraw om B ratniaka.

A le samo istnienie R a d y N a d ­ zorczej zostało podkopane. N a wiosnę 1924 r. wskutek sk an dali­

cznego załatw ien ia, a raczej nie- za ła tw ien ia sp raw y D ru k a rn i A - kadem ickiej, którem u p rzew od ził

naówczas kol. Jeżew ski (na ok re­

ślenie metod działania tego osła­

w ionego „d zia ła cza " u żył kol.

L u ty k w ostatnim num erze „N u r tu“ w yra zó w bardzo łagodn ych i b. dżentelm eńskich) przed staw i­

ciele K lu bu R e fo rm w raz z apo­

lityczn ą rep rezen tacją m edyków b y li zmuszeni opuścić R adę Nadzorczą. N a placu boju pozo­

stali W szech p olacy i „O drodze­

nie". Z da w a łob y się, że teraz p rzy n a jm n ie j k ied y opozycja przestała, „u tru d n ia ć" prace R a ­ dy p o p łyn ą w artkim choć m ało ow ocnym potokiem . Gdzież tam ; zła w ia ra u jednych, dążących do zniesienia n iew ygod n ej im R a d y, niedołęstw o i niedbalstw o u d ru gich sp raw iły, że przez pół roku z górą okaleczona R ada nie zebrała się ani razu na rzeczow e posiedzenie, a wóz B ra tn ia ck i jak m ógł tak się k o rz y ł w brew w szelkim statutom i uchwałom.

N ic w ięc dziw nego, że na W a i- nem Zebraniu p o ja w ił się w nio­

sek o zniesienie B a d y Nadzor­

czej. M u sieliśm y ją jednak ra ­ tow ać; m usieliśm y w ykazać, że R a d a N ad zorcza n ie m oże istnieć i panować bez nas, ale że przy naszym w spółudziale je s t in sty- tu ją żywotna, i zdolną do ow oc­

nej działalności.

I dzisiaj, po roku pracy, z du­

mą stw ierdzam , że tego dokazali- śmy. Zm uszeni b y liś m y pójść na ciężki kom prom is z „O drod ze­

niem ". C iężki podw ójnie. R a z że K lu b R e fo rm z n a tu ry rzeczy organ iza cja apolityczna bloko­

w ał się z pew n ym odłamem po­

lity c zn y m ; dwa że z r a c ji ilo ­ ściow ej form alne kierow n ictw o przyp a d ło temu odłam owi, m ało z punktu w idzenia rzeczow ego p rzygo tow a n ego do tak ciężk iej odpow iedzialności i ob a w ia ją ce­

go się każdego śm ielszego kroku na drodze u zdrow ienia stosun­

ków B ratniackich.

P o sta ra liśm y się nu kładem pra i in ic ja ty w y zastąpić naszą sła­

bość liczebną. U d a ło się to w znacznej m ierze. N a terenie Cen­

tr a li A k a d em ick ich B ratn ich P o m ocy reprezentanci nasi zd ob yli sobie uznanie m im o upądku w roku bieżącym znaczenia d e le g a ­ c ji u n iw ersyteck iej (jeden został w icep rzew od n iczącym Rad v dru g i delegatem na Ogólnopolską R a d ę D elegatów Br. Pom .). B ada N ad zorcza okazała się instytu cją zdolną do pracy. N ie m ów iąc o takich rzeczach ja k spraw a sek­

c ji k w a lifik a c y jn e j, k tóra w y k a ­ zała konieczność istnienia stałe­

go organu kon trolu ją cego w po­

staci R a d y N ad zorczej, szereg w ażnych kw estji, ja k planow a gospodarka przez system k w a r­

taln ych p re lim in a rz y i spraw o­

zdań, opracow anie (nareszcie!) regu lam inu R a d y , obniżenie ce­

n y skryptów , przeprow adzenie now ej u ch w ały w a lo rv za c y jn e j m ogą być w znacznej m ierze za­

pisane na konto prac K lu b u R e ­ form .

A le p ra w d ziw ym sukcesem b y ł try u m f apolityczności. I V R ada N ad zorcza przez ca ły czas sw ego istnienia nie b y ła ani razu tere­

nem zatargu polityczn ego. P r z e ­ p row a d ziliśm y skutecznie zasa­

dę, że ludzie różnych obozów m o­

gą zgodnie- w spółpracow ać b y ­ leb y od rzu cili niepotrzebny b a ­ last p a r ty jn e j dem agogji.

D zisia j ten sam człow iek, k tó ­ ry ro k tem u staw iał loniasek o rozw iązanie R a d y N a d zorczej o-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ce- lem artykułu jest ocena sytuacji osób w wieku okołoemerytalnym na pomorskim rynku pracy oraz systematyka działań podejmowanych w regionie, aktywizujących zawodowo osoby w

Jesteś Warszawo miastem pokoju, marzeń i pracy taką cię pragnął widzieć Starzyński i warszawiacy niech opromienia jego legendę wdzięczność i sława Patrz prezydencie, jak

Electricity markets operation planning with risk-averse agents Stochastic decomposition and equilibrium.. Jovanovic, Nenad DOI

Szczególnie owocne okazały się poszukiwania archiwalne w Związku Radzieckim: w Centralnym Państwowym Historycznym Archiwum URS oraz w dziale rękopisów Biblioteki

[r]

M ożna przypuszczać, że treść tego utworu wiąże się z osobi­ stymi doświadczeniam i życiowymi Tołstoja, którego A leksander II obdarował stanowiskami i

Zmiana aktualnej pozycji punktów A, B, C minimodelu tak, aby zmniejszyła się liczba próbek m znajdujących się wewnątrz MM oraz zmniejszył się średni błąd bezwzględny B ś