• Nie Znaleziono Wyników

j^.dres ZRed-siłsicyi: Podwale 3>Tr 2.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "j^.dres ZRed-siłsicyi: Podwale 3>Tr 2."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J \? . 2 6 . Warszawa, d. 28 Czerwca 1885 r. T o m I V .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRO DNICZYM .

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."

W W arszawie: r o c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocziow ą: r o c z n ie „ 10 p ó łr o c z n ie „ 5

P r e n u m e r o w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W s z e c h ś w ia ta i w c w s z y s t k ic h k się g a r n ia c h w k r a ju i za g ra n icą .

Komitet Redakcyjny sta n o w ią P. P. D r. T . C h a łu b iń sk i, J. A le k sa n d r o w ic z b. <!"' k an U n iw ., m a g . K. D eik e, m ag. S. K r a m sz ty k , W ł. K w ie tn ie w sk i, B . R e jc h m a n ,

m a g . A . S ló sa r s k i i p ro f. A . W r z e śn io w sk i.

„ W sz e c h św ia t" p r z y jm u je o g ło sz e n ia , k tó r y c h tr e ść m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą n a n a stę p u ją c y c h w a ru n k a ch : Z a 1 w ie r s z z w y k łe g o d ru k u w sz p a lc ie a lb o je g o m ie js c e p o b ie r a się za p ie r w s z y ra z kop. 7 */2,

za sz e ść n a stę p n y c h r a z y kop . G, za d a lsz e k op . 5.

j^.dres ZRed-siłsicyi: Podw ale 3> T r 2.

F ig . 1. A n te n n a r iu s m a r m o r a tu s. BI. Sch.

(2)

4 0 2 W SZECHŚW IAT. N r 26.

Ż T C I E

W' GŁĘBI MÓRZ.

W E D Ł U G I>. H. F lL I I O E .

Bogate plony, zebrane przez wyprawę od­

bytą. na parostatku Talizmanie (zob. W szech­

świat z roku 1884, str. 110, 161, 181, 203 i 215), liczą, bardzo wiele zwierząt osobli­

wych i zupełnie nowych, złowionych na zna­

cznych głębokościach oceanu Atlantyckiego.

Do najbardziej interesujących mieszkańców głębin oceanu należą, z kręgowych zwierząt ryby, które odznaczają się nietylko szcze­

gólną budową, ale także i odrębnemi oby­

czajami. W morzu Sargasowem podczas podróży Talizmana, złowioną została b ar­

dzo dziwna ryba A ntennarius m arm oratus (BI. Sch.), która przebywa wyłącznie pomię­

dzy wodorostami pływającemi na powie­

rzchni oceanu, t. zw. gronorostami (Sargas- sum), czyli winogronami równikowemi—ja k je nazywają majtkowie. W odorost ten, skła­

da się ze środkowej osi, od której promieni­

sto roschodzą się liczne rozgałęzienia, zmniej - szające się stopniowo, w miarę posuwania się od podstawy osi ku wierzchołkowi. L i­

ściaste wyrostki pokryw ają trzy czwarte części rozgałęzień bocznych i są koloru żół- to-brunatnego, gdy tymczasem w yrostki li­

ściaste na końcach osi umieszczone, m ają barwę nieco zielonawą z odcieniem żółtym.

Zwierzęta mieszkające pośród tych wodoro­

stów, przyjm ują te same barw y. Ryby, ra ­ ki, mięczaki, wszystko to przyjm uje barwę Sargassum. A ntennarius marm oratus, któ­

rego rysunek przedstaw ia fig. 1, ma ciało upstrzone plamkami brunatnem i i żółtemi;

posiada głowę olbrzym ią w stosunku do roz­

miarów reszty ciała, na górnej powierzchni głowy znajdują się liczne, ruchome strzępki, spomiędzy których pewna liczba znacznie się wydłuża. Podobne strzępki, ale zna­

cznie zmniejszone i mniej ponacinane na brzegach, w yrastają na dolnej powierzchni pyszczka. Płetw y są godne uwagi z tego powodu, że rozszerzają się na końcach i zu­

pełnie przypominają ręce zakończone palca­

mi. Udało się hodować te ryby pewien czas

w akwaryjuin i obserwować sposób ich po­

ruszania się. Podczas pływania poruszają płetwami tak ja k zwyczajne ryby, ale gdy znajdują się na dnie, opierają się na dolnej rozszerzonej części płetwy i w ten sposób posuwają się; wtedy płetwy spełniają rolę łap. Rozmiary tej ryby nie są znaczne, bo nie przechodzą 10— 12 cm.

Obyczaje A ntennarius marm oratus są ści­

śle związane z Sargassami, pewną jest bo­

wiem rzeczą, że ta ryba rodzi się, żyje i umie­

ra pośród Sargassum. Kępy tego wodoro­

stu dają jej bespieczne schronienie przed napaścią innych ryb większych, a zabarwie­

nie pozwala jej ukryw ać się tem bespie- czniej. Jeżeli tę rybę wydostać z wody i rzucić w pewnej odległości od masy Sar­

gassum, na czystą wodę, wtedy okazuje ona nadzwyczajny niepokój i szybko płynie ku najbliższym kępkom wodorostu. W ślizguje się tak szybko i zręcznie pomiędzy listkowate wyrostki wodorostu, że często w okamgnie­

niu znika bespowrotnie. Ryba ta buduje p ra­

wdziwe gniazdo, a Sargassum dostarcza wy­

łącznie do tej budowy materyjalu. Płetw a­

mi gromadzi kupki wodorostów, na których składa naprzód swoją ikrę, opasuje lepkiemi nitkami, które sama wydziela. Tc gniazda pływające, okrągłe, wielkości orzecha koko­

sowego, są rzucone na powierzchnię ocea­

nu,—młode w nich wylęgają się i na pierw ­ sze chwile niemowlęctwa znajdują w nich bespieczne schronienie.

Obok Antennarius, inne jeszcze ryby mie­

szkają w Sargassum, są to iglicznie (Syngna- thus), o ciele wysmukłem, wydłużonem,dwu- ząb (Diodon), cały pokryty kolcami i Casta- gnolus.

Jeżeli z powierzchni oceanu zejdziemy do znacznych głębokości (1500 w), znajdziemy tam ryby całkiem odmienne od tych, jakie przywykliśmy widywać. AVogóle u tych zwierząt spotykamy nadzwyczajną ruchli­

wość płetw i olbrzymi rozwój części prze­

dniej ciała, w stosunku do tylnej, która jest

| niejako w zaniku. Melanocetus Johnstoni GHintli., którego rysunek w połowie natural­

nej wielkości (na fig. 2), podany jest według wymiarów zdjętych na wybrzeżach Marok- ko, jest ciekawym okazem takiego przeobra­

żenia. U tej ryby wyrostek położony na

głowie, a uważany za dodatek płetwy grzbie-

(3)

> N r 2 6 . WSZECHŚWIAT. 4 0 3

towej, jest długi i odgrywa rolę prawdziwe­

go organu dotykowego. Ryba ta zagrzebuje się i ukryw a w piasku lub mule na dnie mo­

rza, pokazując nazewnątrz tylko górną, część głowy z wyrostkiem, którym porusza bezu­

stannie i tym sposobem wyrostek służy jej za przynętę dla ryb, na które zapewne rzu­

ca się żarłocznie.

Pew na liczbę gatunków ryb, które dają się widywać w górnych warstwach wód oce­

anu, odnajdują, i w znacznych głębokościach; |

ki zacięte, rybacy prawie od wieków roz­

wiązali to wielkie zagadnienie.

Rybacy kierując się obserwacyją, wyciągali codziennie z głębokości 1 200 i 1500 m reki­

ny, psy morskie, ja k je pospolicie nazywają, wzdłuż brzegów Portugalii. W iedzieli oni, że rekiny nie są wyłącznemi mieszkańcami wielkich głębin, bo zdarzało im się poławiać j czasem i inne gatunki ryb i co więcej, utrzy­

mywali oni, że są w głębinach morza oso­

bliwe istoty, które budują gniazda. P rzy-

F ig . 2. M ela n o c e tu s J o h n s to n i. G iinth.

do najbardziej zajmujących z tych ryb na­

leżą rekiny. Zwierzęta te są reprezentowa­

ne przez kilka gatunków na głębokości 1000 i 1500m , gdzie żyją one w nieprzeliczonych masach.

Ciekawy niezmiernie fakt zoologiczny zo­

staje w związku z temi zwierzętami. W ia­

domo, że naturaliści długo bardzo dyskuto­

wali nad kwestyją, czy poza głębią 400 — 500 m, istnieje życie w jakiejbądź formie.

W tedy właśnie gdy stronnicy lub przeciwni­

cy obecności życia zwierzęcego toczyli wal-

wozili oni często uczepione do wędki gąbki, nazwane Holtenia, których wygląd przypo­

mina gniazda ptasie. Podczas innych poło­

wów, rybacy podawali sobie z rąk do rąk istoty kłosowate, podobne do splecionych nitek szkła, które są innemi pięknemi gąbka­

mi, zwanemi Hyalonema. Zadawali sobie

wówczas pytanie z ciekawością, pomięszaną

z pewną zabobonną obawą, która nigdy nie

opuszcza żeglarzy, gdy się znajdą wobec

nieznanego przedmiotu, co to za wróżka

tam na dnie oceanu przędzie te długie nitki

(4)

4 0 4 W SZECH ŚW IAT. N r 26.

kryształowe i,plecie je z taką. nadzwyczajną zręcznością.

W Setubal, w Cezimbra, nieco poniżej Liz­

bony, od niepamiętnych czasów odbywa się ten potów rekinów. Ludzie, którzy się tem zajm ują, mają najwyżej pięć do sześciu stat­

ków. Każdy statek ma dziewięciu rybaków i jednego młodego m ajtka na nauce (chłop­

ca okrętowego). Statki te m ają długości 5'—6 rn, a ładunek taki, żeby mogły wypły­

wać na morze naw et podczas burzy. N arzę­

dzie, którego używają, nosi tam w k ra ju n a­

zwę espenheis. Składa on się z 30 lub 40 lin, połączonych końcami. K ażda lina ma

szczają także główną linę i gdy połowa jej już jest w wodzie, zawieszają dalszą czyn­

ność, załoga wypływa by przyrząd wszedł w ruch; następnie zanurzają w wodę resztę.

Te przygotowania zabierają półtorej godzi­

ny czasu. Godzinę i trzy kwadranse przy­

rząd leży pod wodą; „wtedy, mówi p. Yail- lant, czas go napowrót wyciągnąć, co stano­

wi najprzykrzejszą część operacyi, z powo­

du, że mieszkańcy Setubal używają' do tego najbardziej pierwotnych sposobów. N ap rzo ­ dzie statku jest umieszczona tarcica, a na jej końcu umocowany blok drewniany; drugi koniec tarcicy opiera się o maszt, a wszystko

F ig . 3. C e n tr o p h o r u s c a lc e u s . L o w .

w równych odległościach 20 sznureczków, na końcu których są przyczepione haczyki wędkowe, podobne do tych, jak ich używają do połowu stokfiszów. Każda lina ma dłu­

gości 30 m. Liny połączone tw orzą splot mający 400 do 800 haczyków, które przy­

czepiają do liny głównej, wynoszącej 1200 lub 1 500 m. Za przynętę służą solone sar­

dynki. P a n Y aillant, który m iał sposobność brać udział w takim połowie w Setubal, po­

dał bardzo ciekawy opis połowu. G dyprzy- stępują do zanurzenia, obciążają przyrząd 1 kamieniem, niezbyt naw et wielkich rozmia- row, •— potem rzucają jeden po drugim ha­

czyki. Gdy wszystkie są ju ż w wodzie, opu-

jest stale umocowane do dna (spodu) statku.

Główna lina jest umieszczona na bloku, d u ­ dzie siadają po dwu na ławeczkę, a mając ręce opatrzone kawałkami sukna, ciągną ra ­ zem i wprowadzają tym sposobem linę głó­

wną na tył statku.“

Potrzeba prawie dwu godzin by wycią­

gnąć linę i dostać się do haczyków. Haczy­

ki i sznury, które je podtrzym ują, rzucają, na dno statku, w miarę ja k są wyciągane.

Skoro się zjawi ryba, naczelnik majtków za­

głębia jej hak w gębę, w ysuw ają na brzeg

i podaje rybakowi. Przedstawiliśmy jeden

gatunek rekina, łowionego w Setubal w zna-

cznern zmniejszeniu (na fig. 3)—Centropho-

(5)

N r 2 6 . w s z e c h ś w i a t . 4 0 5

rus calceus (Low). Podczas wyprawy Ta- lizmana, odnajdowano zawsze tę rybę w zna­

cznych głębokościach na rozmaitych punk­

tach oceanu.

(clok. nast.)

Orogieiiiczua teoryja Snossa i Heima

W Z A ST O S O W A N IU D O

GIEOLOGlCZlfJ BUDOWY ANDÓW

s k r e ś l ił

Józef Siemiradzki.

(D o k o ń c z e n ie ).

1) K o r d y l i j e r a z a c h o d n i a bierze początek w pobliżu międzymorza Panam - skiego i przebiegłszy, przy przeciętnej wyso­

kości około 12 000 stóp, wzdłuż wybrzeży Kolumbii i E kw adoru, zniża się do 9000' w północnej Peruw ii, podnosi znowuż na granicy Chilijskiej do dawnej wysokości, poczem raptownie się zniża, aż wreszcie na szerokości 41°50' ginie w morzu, tworząc grupy wysp de los Chaugues, Guaytecas i t. d.

Główną, masę, jąd ro tego łańcucha, two­

rzą. granity, syjenity, gneisy, łupki krystali­

czne, z żyłami diorytu, melafiru i kwarcu złotonośnego, z przysłoniętemi do nich od strony zachodniej pokładami czarnych łup­

ków marglowych, piaskowców i wapieni, należących do formacyi jurajskiej i kredo­

wej. W północnej części południowo-amery­

kańskiego lądu, w granicach Nowej G rena­

dy i Ekw adoru, zachodni stok Andów, zło­

żony ze skał metamorficznych i przykrywa­

jących je łupków kredowej formacyi, od­

dziela od morza szerokie pasmo wybrzeża, rospadające się na dwa ogniwa: pierwsze—

są to niskie, faliste wzgórza, niepołączone w żaden system przedgórza Andów, złożone z grubych żwirów i konglomeratów granito­

wych, zawierających na całej przestrzeni ławice złotonośne, niekiedy bardzo bogate (prowincyje Im babuia i Esmeraldas), oprócz złota zawierają też ziarnka platyny i metali

je j towarzyszących. Utwory te należą do formacyi trzeciorzędowej i są pokryte na­

pływami nowszemi, tworzącemi ogniwo dru ­ gie, gładką ja k stół równinę pomorską, w znacznój części złożoną ze szlamu ryzofo- rowego, wśród której wznoszą się małe p a ­ semka wzgórz kredowej formacyi lub poje­

dyncze wysepki skał wybuchowych, diory- tów i melafirów, zapewne również kredowej epoki (prowincyje Manabi i Guayarjuil). Od j Panam y aż do granic Peruwii, całe to pasmo

jest pokryte lasem.

Pasmo pomorskie zwęża się ku południo­

wi coraz bardziej, przez co K ordylijera się zbliża ku morzu; jednocześnie też na połu­

dnie Guayaquilu nikną osadowe pokłady i krystaliczne masy jej ją d ra , obfitujące w złotonośne żyły (Zaruma, Cuenca i Loja), są na całej przestrzeni-obniżone. Od Tuin- bezu poczyna się pasmo bezleśnej, nieznają- cej kropli deszczu poru wij ańskiej i chilij­

skiej „costy“. W północnem P eru tworzą j ą też same żwiry i konglemeraty, któreśmy widzieli w przedgórzach Kordylij ery E kw a­

dorskiej; w departamencie Arecpiipa, grani­

towe masy Kordylij ery dochodzą do samego morza; — dalej zaś, wzdłuż wybrzeża aż do 25° szer. połudn., spotykamy białe i czarne wapienie lijasowe i jurajskie, szerokiem pa­

smem ciągnące się ukośnie od pomorzą ku grzbietom Andów w kierunku Pd.-W . i prze­

rzucające się przez wschodni łańcuch K or­

dylijerów na równiny Argentyńskich pam- pasów. Początek pokładów wapiennych jest zarazem północną granicą nowego regijonu lasów, ciągnącego się wąskiem pasmem na znacznej wysokości na zachodnich stokach obu równoległych grzbietów Andejskich. Są to tak zwane brwi leśne (cejas de montana).

W zmiankowane wapienie spoczywają na porfiroidach wulkanicznego pochodzenia, znanych w nauce pod problematyczną na­

zwą pstrych porfirów (porfiros abigarrados).

Tyle o skałach tych tylko powiedzieć mo­

żna, że epoka ich wybuchu przypadła w okre­

sie pomiędzy dolnym lijasem i najniższemi ogniwami neokoinu — przerzynają bowiem te pokłady w postaci żył i ławic.

Od 25° na południe, znowu granity i dio- ryty panują wyłącznie w budowie K ordyli- je ry zachodniej, aż do najdalszych, ginących

w morzu, jej rozgałęzień.

(6)

4 0 6 W SZECHŚW IAT. N r 2 6 .

2) K ordylijera wschodnia znacznie wię­

kszą pod względem gieologicznym przed ­ stawia rozmaitość. Długość jej jest cokol­

wiek od zachodniej większa, poczyna się bo­

wiem na wybrzeżu W enezueli koło Caracas, jako pasmo granitowe na 7—9000 stóp wy­

sokie, przebiega w kierunku Pd.-Z. aż do granic Ekw adoru, poczem zwraca ku p ołu­

dniowi i biegnie równolegle do K ordylijery zachodniej, przecięta głębokiemi poprzeczne- mi dolinami Napo, Pastazy, Maraiionu, łą­

czy się z nią. w C erro de Pasco w węzeł gór­

ski, poczem oddala w Boliwii i północnem Chile ku wschodowi, rozszerzając znacznie wysoką równinę międzyandową. Od 20°

szer. poł. zawraca znowu na zachód, przy ­ bliża się około 30° na kilkanaście kilome­

trów do K ordylijery nadmorskiój, odtąd zaś, usiana wznoszącemi się na kilkanaście do 22 tysięcy stóp nad poziom morza wullcaniczne- mi szczytami, odgranicza od wschodu środ­

kową dolinę Chilijską (Liano intermedio), a od 40° szer. połudn. biegnie przy samem wybrzeżu aż do cieśniny M agellana, gdzie lodowce K ordylijerskie wpadają do morza, płynąc wśród zielonych borów jodłowych.

Oś K ordylijery wschodniej, tak samo ja k i poprzedzającej, tworzą granity, dioryty i łupki krystaliczne, nie mają jed n ak ta­

kiej rosciągłości ja k w K ordylijerze nad­

morskiej — znajdujem y je na całej linii, po­

czynając od wyspy Trinidad, będącej naj da­

lej wysuni ętym jej cyplem, na samym grzbiecie lub na dnie głębokich dolin poprzecznych;—

nierównie większą rolę w budowie wschodnie­

go łańcucha grają utw ory kredowe, w wie­

lu okolicach bogate w skamieniałości, które na obu stokach, od W enezueli do A rgentyń­

skich Pampasów wszędzie są obnażone. Są to też same czarne łupki marglowe, k tó re­

śmy widzieli w zachodnim Ekwadorze i K o­

lumbii. Znacznie mniejszą rozległość po­

siadają warstwy ju rajskie, stanowiące pod­

kład utworów kredowych na obu stokach K ordylijery południowo-chilijskiej; pokła­

dy te składają się z m argli i piaskowców, często obfitujących w złoża gipsu i soli. P o ­ dobne pokłady znamy również w dolinie H uallagi. W środkowej części K ordylijery, od Cerro de Pasco aż do 33° sz. poł., na za­

chodnim stoku wschodniej K ordylij ery odnaj - dujemy oparte na granitach wąskie pasemko

pokładów paleozoicznych, w których skamie­

niałości cechujące okres dewoński, węglowy i tryjasowy odnaleziono. W arstw y te, stano­

wiące pokład pasma wapieni lijasowych, wraz z tem pasmem około 25° szer. przerzucają się na wschodni stok Andów.

W schodni stok Andów jest na całej prze­

strzeni do wysokości 7 — 8000' porosły la­

sem, stanowiącym część niezmiernej puszczy, pokrywającej porzecze Amazonki. Poczy­

nając od granic Guyanny ciągną się te lasy przez całą Kolumbiją, Ekw ador (system rzek Napo i Pastaza), P e ru wiją (pampa del Sa- cramento i lasy Maynańskie) aż do granic Boliwii i Argentyny. Lasy te dziewicze, do dziś, są przytułkiem dzikich plemion indyj­

skich, znanych pod ogólną n. „jivaros“ lub

„indios bravos“, z sarbakaną i zatrutą strza­

łą w sajdaku broniących swych posiadłości przed chciwością białych przybyszów; zale­

dwie gdzieniegdzie po brzegach rzek spła- wnych Magdaleny, Napo, Pastazy, Huallagi, Ucayali, rozrzucone są drobne osady i mi- syje białych — reszta jest dziką i bezludną:

zaledwie kilka dróg i to dostępnych dla pie­

szych w suchej porze roku tylko, prowadzi od brzegów tych rzek w góry, od czasów przedhistorycznych będące przytułkiem cy- wilizacyi w Ameryce południowej.

3) P a s m i ę d z y a n d o w y , b e z l e ś n y . Pas ten cechuje przede wszystkiem obfitość wulkanów, które pokryły go z wyjątkiem północnej Peruwii, na całej długości grubą warstwą law, m artwic wulkanicznych, pia­

sku i popiołu, pod któremi gdzieniegdzie tylko spostrzegać się daje dno doliny, złożo­

ne, ja k i obie K ordylijery ją ograniczające, z mas granitowych, z przysłoniętemi do nich warstwami pokładów osadowych kredowej opoki na północy i jurajskiej na południu.

Pod stosami gruzu wulkanicznego odnajdu­

jem y też gdzieniegdzie nowsze osady trze­

ciorzędowe i dylu wij alne, z dobrze zacho- wanemi szczątkami w części zaginionych, w części dziś jeszcze tam żyjących ssaw- ców •— prawdopodobnie utwory górskich je ­ zior.

Dolina międzyandowa bowiem bogatą jest i dziś jeszcze w jeziora, widać jednak wszę­

dzie, że w dawniejszych epokach gieologi- cznych, jeziora te większą niż dzisiaj posia­

dały rozległość.

(7)

N r 2 6 . WSZECHŚWIAT. 4 0 7

Jakkolw iek sporadycznie znaleść można tu i owdzie na zachodnim stoku pojedyncze strumienie lawy, np. koło San-Pablo w do­

linie Chimbo w Ekwadorze,-— jakkolwiek również z drugiej strony część wulkaniczne­

go kółka wieńczącego płaskowzgórze Qui- teńskie, za wschodni stok Andów zachodzi—

jednakże pominąwszy nieliczne w yjątki, w ogólności rzec można, że olbrzymia wię­

kszość szczytów wulkanicznych nie przecho­

dzi poza granicę doliny między allilowej.

Pośród niziny północnej części Nowej Grenady wznosi się pasmo wulkaniczne w postaci wąskiego grzbietu górskiego, po­

nad którym góruje szereg stożkowatych szczytów wulkanów czynnych i wygasłych, z których naj ważniej szemi są: Tolima (5000 to), Quinindó, Puracó i Pasto. Dalej idzie wysoka równina północnego Ekwadoru, dłu­

ga na 200 km, którą otacza eliptyczny pier­

ścień 16 wulkanów; od zachodu, na samej linii wododziału dwu oceanów: Pichincha (4700 to), Imbabura, Cayambe, Chimborazo (6400 to), K araguairazo, C apac-U rca, od wschodu A ntisana (5700m), Cotopaxi (5950 to), Janchalagua, Tunghuraghua (4900 m), A ltar, Sangay (5300 m) i parę drobniej­

szych; — pierścień wulkaniczny zamyka pod 2°30' szer. połudn., dziwacznie poszarpany wygasły wulkan Asuay. Cała ta przestrzeń jest pokryta utworami wulkanicznemi — la­

wa, martwicami i lotnym czarnym piaskiem.

Jedną z najpospolitszych odmian martwic wulkanicznych jest nadzwyczaj delikatny tuf żółtej barwy, tak zw. cańaliua, wypeł­

niający wszystkie kotliny i płaszczyzny w tym regijonie. Dno doliny stanowią po­

kłady trzeciorzędowe, spoczywające w łup­

kach krystalicznych i syjenitach.

Na południe od A suayu dolina między- andowa, dotychczas zaledwie o kilkaset stóp niższa od otaczających j ą grzbietów Andej- sltich, zniżać się zaczyna, zarysowując wy­

raźniej, a wypełniają j ą tutaj dioryty i pia­

skowce niewiadomego pochodzenia; stosun­

ki gieologiczne okolicy aż do górskiego wę­

zła Savanilla,obejmującej prowincyje Cuen- ca i L oja są nadzwyczaj powikłane, — po­

przeczne rozgałęzienia Andów tworzą kilka nieznacznych węzłów górskich, ja k Portete, Tinajilla etc. Pasmo wulkaniczne i tu je ­ szcze jest wyraźnem i to w samym środku

pomiędzy dwiema Kordylij erami, gdzie się wznoszą dwa nieznane nam z nazwy wyga­

słe wulkany: jeden w okolicy Azoijues i Cuenca, drugi nad brzegiem rzeki Leon, na granicy prowincyi Loja, około 3° 30' szer. połud.

g r a n ity i l u p k i k r y s ta lic z n e .

form . p a le o - z o ic z n e .

fo rm a cy ja j u r a j s k a .

fo rm a c y ja k r e d o w a

fo rm . trz e c io rz ę d o w e .

fo rm a cy je w u lk a n ic z n e .

G ie o lo g ic z n a m a p k a K o r d y lije r ó w .

P od 4° szer. połudn. przecina'dolinę gra­

nitowy węzeł górski Savanilla, dalej zaś zniża się ona coraz bardziej, zupełnie wol­

na od utworów wulkanicznych, dochodząc pomiędzy 5 — 10° szer. połudn. w dolinie Marańonu, wyżłobionej w łupkach kredo­

wej formacyi, prawie do poziomu morza.

Pod 10° szer połudn. dwie równoległe K o r­

dylij ery zbiegają się w węzeł górski, słynny

z bogatych kopalni srebra Cerro de Pasco,

(8)

4 0 8 W SZECHŚW IAT. N r 26.

poczem znów idzie głęboko wycięta w po­

kładach paleozoicznych wschodniej K ordy­

lijery dolina A purim aku. Od 15° szer. czy­

li od węzła A zangaro g ru n t się znowu pod­

nosi, a jednocześnie pojaw iają wulkany, których brak na całej przestrzeni od półno­

cnych granic prowincyi L oja w Ekw adorze, aż do A reąuipa w południowem P eru. W ul­

kan Misti kolo A reąuipa (5 500 m) i regijon wulkaniczny nad brzegami jeziora Titicaca, rospoczyna nową tę seryją, •— w ulkany pła­

sko wzgórza Titicaca w P e ru i Boliwii oraz wulkany wschodniej K ordylijery chilijskiej, liczącej 23 w ulkany czynne i znacznie wię- | kszą liczbę wygasłych; naj ważniej szemi z nich są: Misti, Ubines, Tutupaca, Sajama,

dnięć, wywołanych nieustannem wznosze­

niem się K ordylijerów i nicrozłącznemi ze zjawiskami orogienicznemi wstrząśnieniami.

Zapadającą się stroną rospadliny, którą na­

znacza szereg wulkanów Andejskich jest strona zachodnia—a trzęsienia ziemi niezna­

ne na wschodnim stoku, ■ — w regijonie po­

między zachodnią K ordylijerą a wybrzeżem oceanu Spokojnego należą do niemal co­

dziennych zjawisk.

Oś obu łańcuchów Andejskich, obnażoną w i ni ę d z y a n (1 o wej dolinie, tworzą skały gra­

nitowe a, przechodzące na wschodzie w łup­

ki krystaliczne b, które tworzą grzbiet wscho­

dni C; łupki te przecina znowuż podłużna rospadlina, naznaczona szeregiem wulkanów

S c h e m a ty c z n y p r zek ró j A n d ó w E k w a d o r s k ic h .

G ualatieri (6 700 m), Ysluga, Olca, Ollagua, San-Pedro, Aconcagua, Tupungato, Antuco, Villarica, Lajaro, Osorno, Corcobado. Od 30° szer. połudn. szereg wulkanów wieńczy szczyty wschodniej K ordylijery, dolina zaś międzyandowa, złożona ze skał diorytowych i granitowych, zwęża się stopniowo aż do poziomu morza, którego dosięga pod 40° sz.

połudn.

Chcąc w krótkości streścić to, cośmy do-

J

tychczas o gieologicznój budowie Andów po­

wiedzieli, załączamy przytem schematyczny przekrój poprzeczny A ndów Ekw adorskich.

W idzim y tu nasam przód małe pasemko

j

wzgórz pomorskich A, sterczące spomiędzy napływów, oraz towarzyszące im skały wy- j buchowe u stóp ich stromego spadku wscho- | dniego.

K ordylijerę zachodnią B, tw orzą stromo - k u zachodowi upadające warstw y łupków kredowych z mnóstwem uskoków i zapa- i

(Tungurhaghua, Antisana, Sangay), tworzą­

ca prawdopodobnie granicę pomiędzy K or­

dylijerą wschodnią, a trzeciem pasmem gór- skiem, zaledwie ze słyszenia nauce znanem, które się ciągnie od brzegów Napo do źró­

deł Ucayali. Znajdowanie w lasach dziewi­

czych tych okolic, niezwiedzonych przez żadnego z gieologów, soli kamiennej—prze­

mawia za tem, że znajdują się we wzmian­

kowanych górach pokłady lijaso we i prawdo­

podobnie kredowe—ja k w dolinie H uallagi i w Chile.

Uderzającą jest jednostajność skał wulka­

nicznych na całej przestrzeni pasma mię- dzyandowego — niema tu ani bazaltów, ani trachitów ortoklazowych, ani liparytów •—

wcale nierzadkich w górach Skalistych i na Antyllach, ani fenilitów i skał im pokre­

wnych: wszystkie law y Andejskie tworzą typ odrębny, należący do kategoryi tak zw.

andezytów, oraz towarzyszących im od-

(9)

N r 2 6 . W SZECHŚWIAT. 4 0 9

mian szklistych obsydyjanu i pumeksu, to jest skał trachitowych, zawierających conaj- mniej 56% krzemionki, złożonych z piro­

ksenu w znacznej części nierównoosiowego (hiperstenu i bronzytu), amfibolu, szkliste­

go tła i dwu rodzajów felspatów trójsko- śnych •— porfirowo wydzielonego andezytu o 55% S i0 2 i drobniutkich, zaledwie pod mikroskopem dostrzegalnych igiełek oligo- klazu. Oba te felspaty zawierają, znaczny procent potasu. Co dziwniejsza, gdziekol­

wiek sporadycznie pojawia się w tych lasach ortoklaz-—zawsze zawiera trzy razy więcej sodu niż potasu. Ilość krzemionki w lawach andezytowycli je s t bardzo zmienną — od 56 do 75% , rzadko jednakże kwarc się w nich znajduje, —• najbogatszą, w krzemionkę czę­

ścią tych skał jest szkliste tło, złożone z mię­

szaniny oligoklazu i bezkształtnej krze­

mionki.

Całkiem odrębny typ przedstawiają skały wybuchowe,' rozsiane na pomorzu oceanu Spokojnego i należące, ja k ju ż mieliśmy spo­

sobność nadmienić-—do epoki kredowej. P o­

wszechnie dawniej mniemano, że okres kre­

dowy odznaczał się zupełnym brakiem wy­

buchów wulkanicznych, że skały wybucho­

we paleozoicznego okresu mają znacznie od­

mienny od dzisiejszych law charakter, — od­

dzielono je pod nazwą, skał plutonicznych, podnoszących, od law wulkanicznych, któ­

re uważano za wyłączną właściwość epoki kenozoicznej. Od czasu jednak, gdy stwier­

dzono, że cieszynity, z pozoru najzupełniej do plutonicznych diorytów podobne, podczas epoki kredowej na powierzchnię ziemi się wylały,-—zwrócono na fakt ten uwagę i uda­

ło się odnaleść wybuchowe skały tego okre­

su w innych okolicach — mianowicie zaś w Krymie, a wreszcie w południowej Ame­

ryce. Skały te łączą w sobie charaktery skał plutonicznych dawnych z cechami no­

wych law wulkanicznych, uniemożliwiając tem samem dawniejszy podział skał wybu­

chowych na dwie wybitne kategoryje. Ża­

łować należy, że na kredowe lawy A m ery­

kańskie tak mało zwrócono uwagi, pomimo, że, o ile mi wiadomo, są one nadzwyczaj sze­

roko w pobrzeżu Ekwadorskiem i Chilijskiem rospowszechnione—próbki ich prawdopodo­

bnie, ja k to często bywa, odpoczywają po muzeach pod nazwą, diorytów, melafirów,

pstrych porfirów i t. p . —■ oczekując grunto­

wnego opracowania.

Na zakończenie dodam jeszcze parę słów 0 bogactwach mineralnych Andów. Naj- większem z nich jest bez wątpienia złoto — obfitujące w łupkach krystalicznych i grani­

tach Kolumbii, W enuzueli, Ekw adoru i P e ­ ruwii, w których się znajduje bądź rozrzu­

cone w postaci drobnych ziar,nek, bądź też nagromadzone w żyłach białego gąbczastego kwarcu, — z rozmycia tych skał powstałe żwiry na pomorzu Kolumbijskicm i Ekwa- dorskiem, ja k również na wschodnim stoku w systemie dopływu górnej Amazonki, ró­

wnież w złoto obfitują.. Z drogich kamieni w łupkach talkowych południowej Kolum­

bii znajdują się bogate kopalnie szmaragdów, dochodzących niekiedy do potwornych roz­

miarów—bo do dwu stóp długości.

Kopalnie srebra, znajdowanego zwykle w związku z arsenem, antymonem i bizmu­

tem, rzadziej w stanie rodzimym-—są na ca­

łej długości Andów znane i wyłącznie przy- wią.zane do łupków lijasowych i kredowych, które przecinają w postaci żył kruszcowych.

W tycli samych łupkach oprócz rud sre­

brnych znajdujemy też często rudy mie­

dziane.

Rtęć jest rzadką i nigdzie nie wydobywa się w większej ilości.

W ęgiel kamienny znaleziono w kilku miej­

scowościach w pokładach jurajskich i kredo­

wych; lignit jest pospolitym w utw orach trzeciorzędowych.

Z innych minerałów użytecznych wymie­

nimy jeszcze rudy żelaza, ołowiu, cynku (prowineya Esmeraldas).

Większość tycli kopalni, które podbudza- ły niegdyś do niesłychanych granic chci­

wość hiszpańskich zdobywców— prowadzo­

na jest nieumiejętnie, wiele zarzucono dla braku robotnika i kapitałów, wiele leży od­

łogiem, opracowywane na własną rękę przez kilkunastu indyjan, o wielu innych nawet tradycyja zaginęła. Mam tu przeważnie na myśli Ekw ador, pod względem bogactw mi­

neralnych w niczem nieustępujący Peruw ii 1 Chile, chociaż bogactwa te czekają od wie­

ków i długo jeszcze czekać będą napływu

pracow itej, wytrwałej ludności roboczej,

(10)

4 1 0 W SZECHŚW IAT. N r 2 6 .

przed którą, ziemia skarby swoje rostworzy.

Tymczasem zaś górnictwo tam prawie nie istnieje.

T R Z E Z

Augusta Wrześniowskiego.

(C ią g d a lsz y ).

Anatomiczne badania wkrótce przekona­

ły o wielkiem podobieństwie dziobaka i kol­

czatki, obok znacznie odmienił<5j powierzcho­

wności, oraz o znacznej różnicy zachodzącej pomiędzy niemi i pozostałemi zwierzętami ssącemi, brakowało jed n ak stanowczych wiadomości o sposobie ich mnożenia się. Jedni uważali jednootw orne za zw ierzęta jajoro- dne, inni za jajo-żyw orodne. Pomimo, że oba te sposoby wydawania potomstwa w za­

sadzie nadzwyczaj są. do siebie podobne, w tym jednak razie, podobnie ja k w wielu innych, nie można powiedzieć, aby różnica tego rodzaju była rzeczą zupełnie obo­

jętną.

* # *

Jedne z najpierwszych wiadomości o pło­

dzeniu jednootw ornych ogłosił Lesson i G ar- not 1826 r. w dzienniku zoologicznym pod­

róży okrętu „la Coquille.“ W edług tych podróżników, koloniści zapewniali o jajoro- dności dziobaka, a jeden z nich oświadczył, że widział jego jajka, które są wielkości j aj a kurzego.

W edług świadectwa P a try k a H ill, chirurga okrętowego, krajow cy australscy świadczyli o jajorodności dziobaka, dodając, że samica znosi dwa ja jk a wielkości i koloru ja j k u­

rzych i długi czas wysiaduje w gnieździe, znajdowanem na powierzchni wody pomię­

dzy trzciną.

1829 r. Geoffroy St. H ilaire ogłosił list prof. R. G ranta, w którym tenże donosi mu o znalezieniu w norze dziobaka gniazda nie­

dbale usłanego z gałązek, w którem zebrano 10 jaj podługowatych, okrytych cienką i k ru ­

chą powłoką przeświecającą. List pro­

fesora G ranta, oraz inne podobne świa­

dectwa były dla Geoffroy St. H ilaire do­

statecznym dowodem jajorodności jedno­

otwornych, które dla tego powodu, oraz na zasadzie znanych wówczas różnic anatomi­

cznych, uważał za przedstawicieli odrębnój gromady zw ięrząt kręgowych. Przekona- nie jego o odrębności jednootwornych tak było silne, że nie mógł on uwierzyć, aby istniały u nich gruczoły mleczne. Nawet piękna praca Meckela o anatomii dziobaka (1826), nie mogła go o tem przekonać. Obsta­

jąc przy swojem zdaniu Geoffroy St. H i­

laire przypisywał sutkom dziobaka najro­

zmaitsze inne znaczenia, oprócz wydzielania mleka, o czem jednak przekonały potem ba­

dania Owena i spostrzeżenia Bennetta nad żywemi okazami samic dziobaka.

Porucznik Maule roslcopał w Nowej Galii południowej nory dziobaka i w gniazdach, które się tam znajdowały, zebrał kawałki substancyi podobnej do skorupy jajowej, 0 czem prof. W eatherhead 1832 r. zawiado­

mił londyńskie Towarzystwo zoologiczne.

D r Nicholson 1864 r. doniósł, że nad rzeką Goulburne w W iktoryi, u poborcy złota p.

Rumley, dziobak zniósł dwa ja jk a białe 1 miękkie wielkości jajek wronich, których bliżój nie badano, a nawet nierozważnie wkrótce po zniesieniu zniszczono.

Z*powyżój przytoczonych szczegółów oka­

zuje się, że świadectwa o jajorodności dzio­

baka dosyć były liczne, lecz pod pewnemi względami niezgodne; tak mianowicie za­

chodzi pewna sprzeczność co do wielkości jajek, gdyż jed ni porównywali je pod tym względem z jajkam i lcurzemi, inni z wronie- mi; dzicy krajowcy opowiadali o gnieździe dziobaka na wodzie zakładanem, wszyscy zaś inni jednozgodnie mówią o znajdowaniu jaj w norze tego zwierzęcia.

Zdawałoby się, że pomimo wykazanych sprzeczności świadectwa o jajorodności dzio­

baka zasługiwały na pewne uwzględnienie, tymczasem w rzeczywistości prawie zupeł­

nie były zapomniane, a przynajmniej nie znalazły uznania. Powodem tego była oko­

liczność, że przeciwko jajorodności dzioba­

ka i wogóle jednootwornych wystąpił Ry­

szard Owen, który wysokim talentem i nie­

zmordowaną pracą na polu anatomii poró­

(11)

N r 26. WSZECHŚW IAT. 4 1 1

wnawczej zjednał sobie zasłużoną powagę, zwłaszcza w rzeczach dotyczących zajm ują­

cych nas zwierząt, albowiem najwięcej przy­

czynił się do poznania ich anatomii i fizyjo­

logii. Pierwszą pracę o jednootwornych ogłosił Owen 1832 r., ostatnią w G ruduiu zeszłego roku; w ciągu tych pięćdziesięciu przeszło lat korzystał on z każdej sposobno­

ści, aby badać budowę i sposób płodzenia tych dziwnych zwierząt, o których nie można mówić bez wspominania na każdym kroku jego imienia tylu zasługami uwieńczonego.

Nie można się więc dziwić, że jego zdanie tak stanowczą zyskało przewagę.

Sir E verard Home, który 1802 r. ogłosił pierwsze bardzićj szczegółowe prace o ana­

tomii jednootwornych, ‘spostrzegł rzeczywi­

ste podobieństwo dziobaka i kolczatki, za­

kryte odmienną postacią zewnętrzną, oraz przyszedł do przekonania, że pod względem płodzenia muszą się jednootworne znacznie różnić od pozostałych ssących, gdyż posia­

dają jajow ody znacznie odmienne od ja jo ­ wodów u ssących, a bardzo podobne do ja ­ jowodów jaszczurek, które są jajo-żyworo-

dne.

R. Owen opierając się na tem podobień­

stwie anatomicznem, oraz na rozmaitych spostrzeżeniach, wykazujących żyworodność jednootwornych, jako to: nabrzmiewanie bło­

ny śluzo wejj ajników podczas obecności w nich jajek ; budowa jajka, która według Owena odpowiadała budowie ja jk a u innych ssących;

brak skorup jajow ych w gniazdach dzioba­

ka, zawierających potomstwo oczywiście świeżo urodzone, a zbadanych przez D -ra Bennetta; b rak stanowczo wiarogodnych świadectw o jajorodności lepićj znanego dziobaka i rozmaite inne względy, przyszedł do przekonania, że jednootworne są jajo-ży- worodne, podobnie ja k workowate. Z tego powodu Owen połączył obie te grupy zwie­

rząt ssących w jedno skupienie i nazwał je bezłożyskowemi (Implacentalia), gdy tym­

czasem pozostałe ssące połączył w skupie­

nie łożyskowych (Placentalia).

J a k wyżej nadmieniłem, zdanie Owena zyskało powszechne uznanie do tego stopnia, że zaledwie pamiętano o stronie przeciwnej i o jajorodności dziobaka, z takim zapałem bronionej przez Geoffroy St. Ililaire. Tem większą tedy niespodziankę sprawiły świeże,

autentyczne wiadomości o znoszeniu jaj przez dziobaka i kolczatkę, ogłoszone w koń­

cu roku zeszł., o czem w piśmie niniejszem tymczasową podano wzmiankę. (1884, N r 49, str. 783).

Dziwnym zbiegiem okoliczności, ostate­

czne rozstrzygnięcie sporu od tylu lat ocze­

kiwane, zawdzięczamy prawie jednoczesnym odkryciom dwu badaczy, którzy o sobie nic nie wiedzieli.

Dr. Haacke, uczeń Ernesta Haeckeła, ówczesny dyrektor muzeum południowo-au- stralijskiego w Adelajdzie, otrzymawszy pa­

rę żywych kolczatek, po pewnym czasie przedsięwziął oględziny torby sutkowój sa­

micy i dnia 25 Sierpnia roku zeszłego zna­

lazł w niej jajko koło dwu centymetrów dłu­

gie, pokryte pergaminową skorupą, podo­

bnie ja k ja jk a gadów. Zawartość jajk a by­

ła w stanie roskładu i skorupka pękła w pal­

cach D -ra Haacke (Zoologischer Anzeiger, 1 Grudnia 1884 r., N r 182, str. 647). Tym sposobem jajorodność kolczatki stała się w wysokim stopniu prawdopodobną, ale j e ­ szcze nie została dowiedzioną. Stanowczego dowodu dostarczył W . H . Caldwell.

W . H . Caldwell, wychowaniec uniwersy­

tetu w Cambridge, otrzym ał od Towarzy­

stwa Brytańskiego (British Association) sty- pendyjum celem odbycia podróży nauko wćj po A ustralii, a pomiędzy innemi celem zba­

dania historyi rozwoju jednootwornych.

W cztery dni po dokonaniu odkrycia przez D -ra Haacke, to jest dnia 29 Sierpnia r. z., drogą telegraficzną zawiadomił on Towa­

rzystwo Brytańslcie, zebrane podówczas w M ontreal w Kanadzie, że jednootworne, to jest dziobak i kolczatka, są jajorodneoraz wydają ja jk a meroblastyczne. Nieco później Caldwell podał dokładniejsze wiadomości, ogłoszone w australijskim dzienniku „Sydney H erald“ z d. 16 W rześ. 1884 r. W edług spo­

strzeżeń W . H. Caldwella, jajk o jednootwor­

nych zawiera znaczną ilość żółtka odżywcze­

go, a zatem ulega przewężaniu częściowemu, czyli innemi słowy, jest ono meroblastyczne.

Ja jk a zostają złożone w stanie rozwojowym, odpowiadającym stanowi trzydziestogodzin- nego płodu kurczęcia; są one pokryte tęgą, miękką, białą skorupą; ich dłuższa średnica wynosi koło 3/« cala, krótsza */2 cala (an­

gielskiego). Dziobak składa naraz dwa ta­

(12)

4 1 2 W SZECH ŚW IAT. N r 2 6 .

kie jajk a, gdy tymczasem kolczatka składa jedno jajko. Pierw szy umieszcza ja jk a w gnieździe w końcu nory, druga nosi jajk o w podbrzusznćj torbie sutkowej. (A nnals and Magazine of N atural 1 listory. Seryja V, tom 14, G rudzień 1884 r., str. 375). W i­

dzimy więc, że Caldw ell rozstrzygnął kwe­

styj ą z całą, stanowczością, niepozostawiają- cą żadnej wątpliwości; nie chodzi więc o to czy Caldwell lub Ilaacke, jeden drugiego uprzedzili o parę lub kilka dni, ja k to osta­

tni stara się obliczyć, ale chodzi o to, że

F ig . 9 . P łó d k u r c z ę c ia w d r u g im d n iu w y lę g a n ia ( s t a r s z y o d w s p o m n ia n e g o w t e k ś c ie ) . M ) p ę c h e r z e m ó z g o w e .

B p ) o tw a r ta c z ę ś ć r u r k i n e r w o w e j.

K p ) k r ę g i p ie r w o tn e . G r) g r a n ic a c ia ła p ło d o w e g o .

pierwszy zbadał i rozstrzygnął kwestyj ą, której drugi zaledwie dotknął, niczego nie- dowiódłszy.

P łód kurzy w pierwszej połowie drugiego

dnia, któremu mniej więcej pod względem rozwoju odpowiada zarodek jednootwor- nych, zawarty w zniesionem jajk u , posiada ru rk ę nerwową w znacznej części z przodu zamkniętą, oraz w przednim końcu rozsze­

rzoną jak o pęcherz mózgowy. W tym wie­

ku rozwijające się kurczę posiada rurkow a­

te serce, oraz główne naczynia krwionośne, jak o też zawiązki przewodów Wolffa, czyli przewodów nerek pierwotnych. Głowa jest w tym czasie ogromna, gdyż zajmuje blisko trzecią część długości całego zarodka (fig. 9).

D r Bennett, zamieszkały w Sydney, prze­

słał profesorowi Owenowi wyjątek z gazety australijskiej, zawierającej przytoczone po­

wyżej zawiadomienie W . H. Caldwella. Prof.

Owen ze swej strony ważną tę wiadomość dołączył do ostatniej swój p r a c y o j e d n o - otwornycli, a mianowicie o kolczatce. Tak więc, ci właśnie badacze, którzy utrw alili przekonanie o wydawaniu przez jedno- otworne żywego potomstwa, z całą otw arto­

ścią i bezstronnością prawdziwych badaczy natury, rospowszechnili w Europie wiado­

mość o spostrzeżeniach stanowczo obalają­

cych ich długo pielęgnowane przekonanie, oparte na starannych i mozolnych, lecz ja k się pokazuje niewystarczających badaniach.

Prof. Owen wyraża nawet radość z powodu, że doczekał rozwiązania zagadki bijologi- cznej, którą uważał za rozstrzygniętą od czasu, gdy 1832 rokn ogłosił pierwszą swą pracę o dziobaku (Philosophical Transac- tions).

(Dok. nast.)

P o s i e d z e n i e c z t e r n a s t e K o m i s y i t e o r y i o g r o d n i c t w a i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o m o - c n i c z y c h , o d b y ło się w d n iu 18 C zer w ca o g o d z in ie 8-ej w ie c z o r e m , w lo k a lu T o w . O grod n ., p o d p r z e w o ­ d n ic tw e m D ra W . S z o k a lsk ie g o . P r o to k u ł p o p rze­

d n ie g o p o sie d z e n ia , p o o d c z y ta n iu , b e z z m ia n y p r z y ­ j ę t y z o s ta ł. N a s tę p n ie p a n E d w a r d N a ta n so n m ó ­ w ił „o d y s o c y j a c y i e z te r o tie n k u a z o tu 11.

W y ja śn ie n ie z ja w isk , z n a n y c h p o d n a z w ą z m ie n ­

n o ś c i i n ie n o r m a ln o ś c i g ę s to ś c i p a r , j e s t d o n io słe m

d la c h e m ii te o r e ty c z n e j z t e g o w z g lę d u , że o d sp osob u ,

(13)

N r 2fi. W SZECHŚWIAT. 4 1 3 w j a k i z ja w isk a t e w y tłu m a c z o n e z o sta n ę , z a le ż y los

p ra w a A v o g a d r a -A m p e r e a . Z te g o p o w o d u c ią g n ie sig , s z c z e g ó ln ie j w e F r a n c y i, od la t w ie lu spór i w ta k w a żn ej k w e s ty i n ie m a p o m ię d z y u c z o n y m i z g o d y . S z k o ła W u r tz a w e F r a n c y i i z n a c z n a w ię ­ k sz o ś ć u c z o n y c h n ie m ie c k ic h i a n g ie ls k ic h t łu m a c z y g ę s to ś c i n ie n o r m a ln e p r z e z d y so c y ja c y ją c z ą s te c z e k n a a to m y lu b n a p r o sts z e g r u p y a to m o w e; n a to m ia s t n ie m a ły za stęp c h e m ik ó w fr a n c u sk ic h , z B e r th e lo - t e m i (d o n ie d a w n a ) S a in te -C la ir e -D e v ille m n a c z e le , p r z y p isu je z m ia n y g ę s to ś c i is tn ie n iu s ił k o h e z y jn y c h p o m ię d z y c z ą s te c z k a m i, in a c z e j m ó w ią c , n ie d o s k o ­ n a ło ś c i g a zó w , o k tó r e w d a n y m ra z ie c h o d z i, r, P r e le g ie n t z a k o m u n ik o w a ł w y n ik i d o św ia d c z e ń , w y k o n a n y c h n a d c z te r o tle n k ie m a zo tu , k tó r y c h c e ­ le m b y ło c z ę ś c io w e w y ś w ie tle n ie p o w y ż s z e g o p y t a ­ n ia n a d r o d z e z u p e łn ie o d m ie n n e j od d o ty c h c z a s o ­ w y c h m e to d b a d a n ia d y s o c y ja c y i. O k reśla n o p o d ­ c z a s d y so c y ja c y i g a z u je g o sto s u n e k c ie p lik ó w w ła ­ ś c iw y c h (Je); w ie lk o ś ć ta , j a k w y k a z a ła k in e ty c z n a te o r y ja g a z ó w , sto i w ś c is ły m zw ią z k u z lic z b ą a to ­ l ó w , z n a jd u ją c y c h się w c z ą s te c z c e p o łą c z e n ia . R o ­ z b ió r p y ta n ia o k a zu je , ż e sto s u n e k k w in ie n w z r a sta ć w r a z ze z m n ie js z a n ie m się g ę s to ś c i, j e ż e li słu szn ą j e s t h ip o te z a c h e m ic z n e j d y s o c y ja c y i, a n a to m ia st p o w i­

n ie n sig z m n ie jsz a ć w t y c h sa m y c h w a r u n k a c h , j e ­ ż e li p r a w d z iw e m j e s t p r z y p u s z c z e n ie o fizy czn ej n ie ­ d o sk o n a ło śc i p a ry .

D o ś w ia d c z e n ia w y k o n a n e o k a z a ły , ż e d la cztero- t le n k u a z o tu (p r z e d d y so c y j a c y j ą N 2 0 4, p o d y s o c y ­ j a c y i N 0 2) , sto su n e k c ie p lik ó w w ła ś c iw y c h w ra z ze z m n ie js z a n ie m sig g ę s to ś c i w z r a sta , a m ia n o w ic ie , że p r z e c h o d z i o d w a r to śc i, ja k ą p o sia d a za z w y c z a j dla g a z ó w o c z ą s te c z k a c h s z e śc io a to m o w y c h d o w a r to śc i c h a r a k te r y s ty c z n e j d la g a z ó w o c z ą s te c z k a c h trój- a to m o w y c h .

P r e le g e n t p o d a ł w a ż n ie js z e sz c z e g ó ły sp o so b ó w i m e to d d o ś w ia d c z a ln y c h , k tó r e p r z y te m b a d a n iu z a sto s o w a n e z o s ta ły .

O d c z y t b y ł o b ja ś n io n y za p o m o c ą ta b lic fotografij, p r z e d s ta w ia ją c y c h c a ł y p r z y r z ą d , u ż y w a n y d o d o ­ św ia d c z e ń , o ra z p r e p a r a tó w o tr z y m a n y c h .

N a s tę p n ie p. F r. K a m ie ń s k i m ó w ił „o r u c h u w o d y w ro ś lin a c h ." B o s p o c z ą ł o d w y ja śn ie n ia z n a c z e n ia w o d y w ż y c iu r o ś lin , z w r ó c ił u w a g ę n a z n a c z n ą w y ­ so k o ść r o ś lin i z a ją ł sig w y ja ś n ie n ie m p y ta n ia , w j a k i sp o só b w o d a d o c h o d z i d o w ie r z c h o łk ó w r o ś lin , c z ę ­ sto p o sia d a ją c y c h z n a c z n ą w y so k o ś ć . W ty m celu s t r e ś c ił i k r y t y c z n ie r o z e b r a ł te o r y ją ru ch u w o d y J . S a ch sa , B ó h m a , H a r tig a , W e s te r m a je r a i p rof. E . G o d le w sk ie g o , s ta r a ł s ię w y k a z a ć sła b e s tr o n y w s p o ­ m n ia n y c h te o r y j i w k o ń c u z w r ó c ił u w a g ę n a p r a c ę II. F r ie sa , o s z y b k o ś c i r u c h u w o d y w r o ś lin a c h , w k tó r e jto p r a c y a u to r p rz y p isu je z n a c z n y w p ły w r u c h u p r o to p la z m y w k o m ó r k a c h n a r u c h y w o d y w r o ś lin a c h . Z a k o ń c z y ł p. F r . K. z d a n ie m , ż e j a k ­ k o lw ie k , d z ię k i p r a c o m J . S a c h sa , B o h m a , H a r tig a , p r o f. E . G o d le w sk ie g o i in n y c h , k w e s ty ja r u c h u w o ­ d y w r o ś lin a c h z n a c z n ie p o s tą p iła n a p rzó d , to j e ­ d n a k sta n o w c z o n ie j e s t je s z c z e ro z ja śn io n ą .

K H O N f K A N A U K O W A *

(Fizyka).

— T e m p e r a t u r a s ł o ń c a . O zn a cza n ie t e m p e ­ r a tu r y sło ń c a , r o b io n e p rzez w ie lu z n a k o m ity c h u c z o n y c h j e s t j e d n y m z n a jb a r d z ie j c h a r a k t e r y s t y ­ c z n y c h p r z y k ła d ó w n ie p e w n o śc i w n a u c e .

Od c za só w N e w to n a c y fr a tej te m p e r a tu r y z m ie ­ n ia ła sig o d 1 5 0 0 d o 9 0 0 0 0 0 0 ° . O z n a c z e n ia fr a n c u s­

k ic h u c z o n y c h b y ły n a ju m ia r k o w a ń sz e . T y m c z a se m w k o ń cu 1884 rok u p. G. A . H irn p r z y s z e d ł do p r z e ­ k o n a n ia , ż e w e w n ę tr z n e w a r s tw y sło ń c a m a ją do 2 0 0 0 0 0 0 °. T o o b lic z e n ie z b liż a sig d o zr o b io n e g o p rzez prof. E r ic s s o n , k tó r y p o d a ł te m p e r a tu r ę s ło ń ­ ca na 1 7 0 0 0 0 0 ° C.

A. F. W.

C i ę ż a r w ł a ś c i w y e t e r u . L . G raetz, n a za sa d z ie t e o r y i M a x w e lla , w y p r o w a d z ił w z o r y i o b li­

c z y ł sto su n k o w ą w a r to ść p r o m ie n i w ir ó w c z ą s te c z k o ­ w y c h (M o le c u la r w ir b e l), oraz o z n a c z y ł n iż sz ą g r a n ic ę g ę s to ś c i e te r u . W e d łu g te g o o b lic z e n ia g g sto ść ete r u w y n o s i 1.10— ' « = • / , 000000000000000000 g g sto ś c i w o d y . O b lic z e n ie to n ie w ie le sig ró ż n i od p o d a n e g o p r z e z W . T h o m so n a , k tó r y w y ż sz ą g r a n ic ę p o d a je n a 9 .1 0 — lr>.

P o z e sta w ie n iu , r e z u lta tó w i o z n a c z e n iu p rzez S g ę ­ sto ś c i e te r u , o tr z y m a m y , że

90. 10— 11 < S > 0,1. 1 0 -

A w ig c m o ż n a p o w ie d z ie ć , że g g sto ś ć sw o b o d n e g o eteru j e s t sto r a z y m n ie js z ą lub w ię k sz ą ód '/je17 c z ę ­ ś c i g ę s to ś c i w o d y — w ie lk o ś ć , k tó r a d a le k o je s t w y ż ­ sz ą od te j, ja k ą n a p ie r w s z y rzu t ok a b y ć się z d a je . G dy c iś n ie n ie p o w ie tr z a a tm o sfe r y c z n e g o na p o ­ w ie r z c h n ię je d n e g o m k w a d r a to w e g o w y n o si w ię c e j n iż 1 0 0 0 0 kg — w aga w n iej z a w a r te g o ete r u a tm o s fe ­ ry , z o s ta ła p rzez G ra etza o b lic z o n a n a 0,0022 mg.

G raetz k o ń c z y sw ój a r ty k u ł u w a g ą T h o m so n a , ż e g ę ­ s to ś ć p o w ie tr z a , j e ś l i t y lk o o n o p o d d a je sig p raw u M a r io tte a i p r z y sta łe j te m p e r a tu r z e z o sta je , w w y ­ so k o ś c i ró w n ej p r o m ie n io w i z ie m i w y n o s iła b y ty lk o o k o ło 10— 350 g ę s to ś c i w o d y . P r z y w y ż e j w s p o m n ia ­ n y c h w a r u n k a c h , g ę s to ś c i ete r u i p o w ie tr z a b ęd ą s o ­ b ie r ó w n e n a w y s o k o ś c i 33 m il n a d p o w ie r z c h n ią z ie m i. (A n n a le n d e r P h y s ik e t C h em ie v o n G. W ie- d em a n n . 1 885, N r 6, sir . 1 6 5 — 172).

A. F. W.

— S t o s d z i a ł a j ą c y p o d w p ł y w e m ś w i a t ł a .

P. S te in e z W ie s b a d e n u zb u d o w a ł sto s p o le g a ją c y n a

te j z a sa d z ie , że s o le sr eb ra u le g a ją r e d u k c y i p o d

w p ły w e m św ia tła . J e d e n m o d e l sto su te g o ro d za ju

p o sia d a u r z ą d z e n ie n a stęp u ją c e: W e w n ą tr z n a c z y ­

n ia sz k la n e g o o p o k r y w c e h e r m e ty c z n e j, u m ie sz c z o ­

(14)

4 1 4 W SZECHŚW IAT. N r 2 6 .

n e j e s t n a c z y n ie d z iu r k o w a te , z a w ie r a ją c e k w a s a zo- t n y r o s c ie ń c z o n y , w k tó r y m z a n u r z o n y j e s t p r y z m a t z su r o w c a s iln ie n a w ę g lo n e g o ; p r z e s tr z e ń o ta c z a ją c a z a w ie r a r ó w n ie ż k w a s a z o tn y r o s c ie ń c z o n y , d o k tó ­ r e g o d o d a n y j e s t c h lo r e k , b r o m e k i j o d e k sr e b r a ,—

w ra z z p r y z m a te m w ę g lo w y m . Ś w ia tło r o s k ła d a c h lo r e k sr eb ra , a o sw o b o d z o n y m e ta l u le g a d z ia ła ­ n iu k w a su a z o tn e g o i p r z e c h o d z i w a z o ta n sreb ra;

p r o c e s te n c h e m ic z n y d a je p o c z ą te k p r ą d o w i g a lw a ­ n ic z n e m u . W y n a la s c a p r z e d s ta w ił i in n y je s z c z e m o d e l p o d o b n e g o sto su , k tó r y p r z e d s ta w ia w s z a k ż e tę siln ą u je m n o ść , ż e d z ia ła ć m o ż e t y lk o p r z y p e ł- n e m ś w ie t le s ło n e c z n e m , e o o d e jm u je m u w a r t o ś ć p r a k ty c z n ą . S iła e le k tr o w z b u d z a ją c a ta k ie g o o g n i­

w a w y n o s ić m a 0 ,7 2 w o lt. ( E le k t r o te c h n is c h e Z e it- s c h r ift).

S. IC.

(Fizylca kuli ziemskiej).

— 1’ r z y r o s t t e m p e r a t u r y w g ł ę b i z i e m i sta n o w i z ja w isk o b a r d z o n ie d o s t a te c z n ie d o tą d z b a ­ d a n e . P o sp o lic ie p r z y jm u je sig, że. t e m p e r a tu r a w z r a ­ sta śr e d n io o 1° n a k a ż d e 3 0 m g łę b o k o ś c i,— od lic z b y te j w s z a k ż e o d stę p stw a w j e d n ę i d r u g ą str o n ę są b a r d z o z n a c z n e w r ó ż n y c h m ie js c a c h . T o w a r z y stw o b r y ta ń s k ie („ B r itish A s s o c ia tio n u) w y z n a c z y ło k o ­ m is y ją d o z b ie r a n ia w p r z e d m io c ie t y m o b se r w a c y j, a c o r o c z n e sp r a w o z d a n ia z p r a e tej- k o m is y i sk ła d a T o w a r z y stw u E v e r e tt ; o k a z u je s ię z n ic h , ż e w e d łu g n a jn o w s z y c h b a d a ń w r ó ż n y c h k o p a ln ia c h a n g ie l­

s k ic h , p r z y r o s t 1° C. p r z y p a d a n a 2 6 ,6 m, 3 4 ,1 m, 42,1 m.

C ie k a w e b a r d z o s z c z e g ó ły w tej r z e c z y z a k o m u n i­

k o w a li n ie d a w n o T o w a r z y s tw u in ż y n ie r ó w c y w i l ­ n y c h w S ta n a c h Z j e d n o c z o n y c h , p. S m ith i D o r s e y . T a k n p . w k o p a ln i N e w -A m a ld e m w K a lifo r n ii, w g łę b i 180 m te m p e r a tu r a d o się g a 50° C., g d y w g ł ę ­ b o k o śc i d a le k o z n a c z n ie j s z e j, 4 5 0 m, te m p e r a tu r a j e s t z u p e łn ie z n o śn a ;—j e s t t o fa k t sp r z e c z n y z in n e m i o b se r w a c y ja m i. W k o p a ln ia c h z n ó w E u r e k a , w t e j ­ ż e o k o lic y , p o w ie tr z e w g łę b o k o ś c i 3 6 0 m n ie j e s t c i e ­ p le js z e , a n iż e li w g łę b o k o ś c i 3 0 m. K o p a ln ie C om - st o c k w N e w a d z ie są b a r d z o g o r ą c e ; t e r m o m e tr z a ­ p u sz c z o n y w o tw ó r ś w ie ż o w y b i t y , d o c h o d z ił 58°

w g łę b o k o ś c ia c h m ię d z y 68° a 70°. W r e s z c ie w je ­ d n e m z r o z g a łę z ie ń k o p a ln i O v erm a n d o strzeż o n o : od 3 0 d o 3 0 0 m g łę b o k o ś c i p r z y r o s t 1° C. n a k a ż d e 1 5,5 m, o d 30 d o 50 m p r z y r o s t 1° C. n a 16,5 m, a od 30 d o 1 2 0 0 m p r z y r o s t 1° C. n a 1 7,5 m.

D o d a ć tu j e s z c z e m o ż n a , ż e z e z b a d a n y c h d o tą d k o p a ln i i tuneló-w , n a jz im n ie js z e m i o k a z a ły się: k o ­ p a ln ia C h a n a r c illo i tu n e l M o n t-C e n is, k tó r e w y k o ­ p a n e są w w a p ie n iu ; n a jc ie p le js z e z a ś, j a k się zd a je, p r z y p a d a ją w tr a c h ita c li i w f o r m a c y ja c h w ę g lo ­ w y c h . Z z e s ta w ie ń ty c h w y s n u ć d a je s ię w o g ó ln o ­ ś c i w n io se k , że b u d o w a g ie o lo g ic z n ą g r u n tu m a

w pływ przew ażny na roskład te m p e ra tu r podzie­

m nych. (G iinther „L ehrbuch der Geophysik“, Rev.

des sciences11).

& K .

(Elektrotechnika).

— T e l e f o n i j a n a m o r z u . P rof. G rah am B e ll z d o ła ł z a p r o w a d z ić lco m u n ik a cy ją t e le fo n ic z n ą b ez d r u tu m ię d z y d w o m a s ta tk a m i, z n a jd u ją c e m i się w o d le g ło ś c i 2 kl n a r z e c e P o to m a k .

C iek a w e to d o ś w ia d c z e n ie p o le g a n a fa k ta c h n a ­ stę p u ją c y c h .

J e ż e l i d w a p u n k t y p o w ło k i w o d n ej p o łą c z y m y z b ie g u n a m i sto su o ra z z p r z e r y w a c z e m (in te r r u p to - r e m ) p r ą d u , d w a za ś in n e p u n k ty te jż e p o w ie r z c h n i w o d y p o łą c z y m y z d r u ta m i te le fo n u , u c h o s ły s z y d ź w ię k p o d o b n y d o to n u m u z y c z n e g o , j e ż e li ty lk o p r z e r y w a n ia p r ą d u n a stę p u ją d o sta te c z n ie s z y b k o i j e ż e li p u n k ty d o tk n ię te p rzez d r u ty te le fo n u p o s ia ­ d a ją r ó ż n y p o te n c y ja ł e le k t r y c z n y . G dy w ię c n a s ta tk u w y tw a r z a się s iln y p r ą d , k tó r e g o k ie r u n e k c z ę s to się z m ie n ia , a d w a b ie g u r y p o łą c z o n e są z w o ­ d ą w r ó ż n y c h m ie js c a c h ,—j e d e n w p r z e d n ie j a d r u ­ g i w t y ln e j c z ę ś c i sta tk u , w te d y o b se r w a to r zn a jd u ­ j ą c y s ię n a in n y m o k r ę c ie i» o p a tr zo n y w te le fo n , k tó ­ r e g o d r u ty r ó w n ie ż z łą c z o n e są z w o d ą w p r z e d n ie j i t y ln e j c z ę ś c i sta tk u , s ły s z e ć b ę d z ie d ź w ię k i, k tó r e m u z d r a d z ą o b e c n o ś ć sta tk u s ą s ie d n ie g o .

O d k r y c ie to p r o f. B e lla o d d a ć m o ż e is to tn e u słu g i w c z a s ie m g ły . M o żn a b y w te n sp o só b b o w ie m u tw o ­ r z y ć d o k ła d n ą k o m u n ik a c y ją te le fo n ic z n ą , j e ż e li p rą d p r z e r y w a n y b ę d z ie za p o m o c ą k lu c z a w e d łu g a lfa b e tu M orsea. („G en ie o iv il.“).

5. K.

(Chemija).

— W o d ó r w p y l e c y n k o w y m . G rewille W il­

liam s, p rz y dośw iadczeniach n ad syntezą ciał org a­

nicznych, zapomocą wodoru in statu nascendi zn a­

lazł, że pył cynkow y znajduje się w ty m sam ym stosunku do wodoru i gazu ośw ietlającego,’ ja k i pa- lad, albow iem obadw a te m etale p rzy pew nych w arunkach absorbują w odór i przy ogrzaniu oddają go w stanie działającym . Dwie rozm aite m etody użyte do oznaczenia ilości wodoru znajdującego się w p y le cynkow ym wykazały, że p y ł znajdujący się w h a n d lu zaw iera 3 7 ,5 i 38,75, zatem blisko 39 razy w iększą objętość niż sam cynk (palad może a b so r­

bować do 9 0 0 objętości w odoru), k tó ry po ogrzaniu do te m p e ra tu ry topliw ości szkła w ydziela się. O źró­

dle tego w odoru n ic napewno nie wiadomo. W illiam s

przypuszcza, że pochodzi z w ody. Ciekaw ym je st

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na koniec można zauważyć, że dalszych badań podjętych w niniejszej pracy wymagałby model działania, w którym działanie nie jest oparte na regułach, a więc model

ją w skutek topienia, następującego przy uderzeniach, a gdy znów m eteoryty stają się dosyć w ielkie i ciepło wyw iązujące się przy uderzeniu nie w ystarcza

N iek tóre tylko z tych roślin, chw ytających zw ierzęta, nie zadaw alniają się tem , lecz schw ytaw szy nieprzyjaciela, zjadają, go jeszcze.. Są to właściwe

W edług tego pojm ow ania form a zjadliw a bakteryi je s t dlatego zjadliw ą, że rozm naża się szyb­. ciej niż ciałka krw i pochłonąć i przetraw ić ją

P280 Stosować rękawice ochronne/ odzież ochronną/ ochronę oczu/ ochronę twarzy/ ochronę słuchu.. Spłukać skórę pod

P280 Stosować rękawice ochronne/ odzież ochronną/ ochronę oczu/ ochronę twarzy.. NIE

P210 Przechowywać z dala od źródeł ciepła, gorących powierzchni, źródeł iskrzenia, otwartego ognia i innych źródeł zapłonu.. P273 Unikać uwolnienia

W zadaniu, dosyć łatwe jest „odgadnięcie”, że mini- mum lokalnym jest stan symetryczny, w którym masy są rozłożone w wierzchołkach kwadratu wpisanego w okrąg..