J \? . 2 6 . Warszawa, d. 28 Czerwca 1885 r. T o m I V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRO DNICZYM .
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."
W W arszawie: r o c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocziow ą: r o c z n ie „ 10 p ó łr o c z n ie „ 5
P r e n u m e r o w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W s z e c h ś w ia ta i w c w s z y s t k ic h k się g a r n ia c h w k r a ju i za g ra n icą .
Komitet Redakcyjny sta n o w ią P. P. D r. T . C h a łu b iń sk i, J. A le k sa n d r o w ic z b. <!"' k an U n iw ., m a g . K. D eik e, m ag. S. K r a m sz ty k , W ł. K w ie tn ie w sk i, B . R e jc h m a n ,
m a g . A . S ló sa r s k i i p ro f. A . W r z e śn io w sk i.
„ W sz e c h św ia t" p r z y jm u je o g ło sz e n ia , k tó r y c h tr e ść m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą n a n a stę p u ją c y c h w a ru n k a ch : Z a 1 w ie r s z z w y k łe g o d ru k u w sz p a lc ie a lb o je g o m ie js c e p o b ie r a się za p ie r w s z y ra z kop. 7 */2,
za sz e ść n a stę p n y c h r a z y kop . G, za d a lsz e k op . 5.
j^.dres ZRed-siłsicyi: Podw ale 3> T r 2.
F ig . 1. A n te n n a r iu s m a r m o r a tu s. BI. Sch.
4 0 2 W SZECHŚW IAT. N r 26.
Ż T C I E
W' GŁĘBI MÓRZ.
W E D Ł U G I>. H. F lL I I O E .
Bogate plony, zebrane przez wyprawę od
bytą. na parostatku Talizmanie (zob. W szech
świat z roku 1884, str. 110, 161, 181, 203 i 215), liczą, bardzo wiele zwierząt osobli
wych i zupełnie nowych, złowionych na zna
cznych głębokościach oceanu Atlantyckiego.
Do najbardziej interesujących mieszkańców głębin oceanu należą, z kręgowych zwierząt ryby, które odznaczają się nietylko szcze
gólną budową, ale także i odrębnemi oby
czajami. W morzu Sargasowem podczas podróży Talizmana, złowioną została b ar
dzo dziwna ryba A ntennarius m arm oratus (BI. Sch.), która przebywa wyłącznie pomię
dzy wodorostami pływającemi na powie
rzchni oceanu, t. zw. gronorostami (Sargas- sum), czyli winogronami równikowemi—ja k je nazywają majtkowie. W odorost ten, skła
da się ze środkowej osi, od której promieni
sto roschodzą się liczne rozgałęzienia, zmniej - szające się stopniowo, w miarę posuwania się od podstawy osi ku wierzchołkowi. L i
ściaste wyrostki pokryw ają trzy czwarte części rozgałęzień bocznych i są koloru żół- to-brunatnego, gdy tymczasem w yrostki li
ściaste na końcach osi umieszczone, m ają barwę nieco zielonawą z odcieniem żółtym.
Zwierzęta mieszkające pośród tych wodoro
stów, przyjm ują te same barw y. Ryby, ra ki, mięczaki, wszystko to przyjm uje barwę Sargassum. A ntennarius marm oratus, któ
rego rysunek przedstaw ia fig. 1, ma ciało upstrzone plamkami brunatnem i i żółtemi;
posiada głowę olbrzym ią w stosunku do roz
miarów reszty ciała, na górnej powierzchni głowy znajdują się liczne, ruchome strzępki, spomiędzy których pewna liczba znacznie się wydłuża. Podobne strzępki, ale zna
cznie zmniejszone i mniej ponacinane na brzegach, w yrastają na dolnej powierzchni pyszczka. Płetw y są godne uwagi z tego powodu, że rozszerzają się na końcach i zu
pełnie przypominają ręce zakończone palca
mi. Udało się hodować te ryby pewien czas
w akwaryjuin i obserwować sposób ich po
ruszania się. Podczas pływania poruszają płetwami tak ja k zwyczajne ryby, ale gdy znajdują się na dnie, opierają się na dolnej rozszerzonej części płetwy i w ten sposób posuwają się; wtedy płetwy spełniają rolę łap. Rozmiary tej ryby nie są znaczne, bo nie przechodzą 10— 12 cm.
Obyczaje A ntennarius marm oratus są ści
śle związane z Sargassami, pewną jest bo
wiem rzeczą, że ta ryba rodzi się, żyje i umie
ra pośród Sargassum. Kępy tego wodoro
stu dają jej bespieczne schronienie przed napaścią innych ryb większych, a zabarwie
nie pozwala jej ukryw ać się tem bespie- czniej. Jeżeli tę rybę wydostać z wody i rzucić w pewnej odległości od masy Sar
gassum, na czystą wodę, wtedy okazuje ona nadzwyczajny niepokój i szybko płynie ku najbliższym kępkom wodorostu. W ślizguje się tak szybko i zręcznie pomiędzy listkowate wyrostki wodorostu, że często w okamgnie
niu znika bespowrotnie. Ryba ta buduje p ra
wdziwe gniazdo, a Sargassum dostarcza wy
łącznie do tej budowy materyjalu. Płetw a
mi gromadzi kupki wodorostów, na których składa naprzód swoją ikrę, opasuje lepkiemi nitkami, które sama wydziela. Tc gniazda pływające, okrągłe, wielkości orzecha koko
sowego, są rzucone na powierzchnię ocea
nu,—młode w nich wylęgają się i na pierw sze chwile niemowlęctwa znajdują w nich bespieczne schronienie.
Obok Antennarius, inne jeszcze ryby mie
szkają w Sargassum, są to iglicznie (Syngna- thus), o ciele wysmukłem, wydłużonem,dwu- ząb (Diodon), cały pokryty kolcami i Casta- gnolus.
Jeżeli z powierzchni oceanu zejdziemy do znacznych głębokości (1500 w), znajdziemy tam ryby całkiem odmienne od tych, jakie przywykliśmy widywać. AVogóle u tych zwierząt spotykamy nadzwyczajną ruchli
wość płetw i olbrzymi rozwój części prze
dniej ciała, w stosunku do tylnej, która jest
| niejako w zaniku. Melanocetus Johnstoni GHintli., którego rysunek w połowie natural
nej wielkości (na fig. 2), podany jest według wymiarów zdjętych na wybrzeżach Marok- ko, jest ciekawym okazem takiego przeobra
żenia. U tej ryby wyrostek położony na
głowie, a uważany za dodatek płetwy grzbie-
> N r 2 6 . WSZECHŚWIAT. 4 0 3
towej, jest długi i odgrywa rolę prawdziwe
go organu dotykowego. Ryba ta zagrzebuje się i ukryw a w piasku lub mule na dnie mo
rza, pokazując nazewnątrz tylko górną, część głowy z wyrostkiem, którym porusza bezu
stannie i tym sposobem wyrostek służy jej za przynętę dla ryb, na które zapewne rzu
ca się żarłocznie.
Pew na liczbę gatunków ryb, które dają się widywać w górnych warstwach wód oce
anu, odnajdują, i w znacznych głębokościach; |
ki zacięte, rybacy prawie od wieków roz
wiązali to wielkie zagadnienie.
Rybacy kierując się obserwacyją, wyciągali codziennie z głębokości 1 200 i 1500 m reki
ny, psy morskie, ja k je pospolicie nazywają, wzdłuż brzegów Portugalii. W iedzieli oni, że rekiny nie są wyłącznemi mieszkańcami wielkich głębin, bo zdarzało im się poławiać j czasem i inne gatunki ryb i co więcej, utrzy
mywali oni, że są w głębinach morza oso
bliwe istoty, które budują gniazda. P rzy-
F ig . 2. M ela n o c e tu s J o h n s to n i. G iinth.
do najbardziej zajmujących z tych ryb na
leżą rekiny. Zwierzęta te są reprezentowa
ne przez kilka gatunków na głębokości 1000 i 1500m , gdzie żyją one w nieprzeliczonych masach.
Ciekawy niezmiernie fakt zoologiczny zo
staje w związku z temi zwierzętami. W ia
domo, że naturaliści długo bardzo dyskuto
wali nad kwestyją, czy poza głębią 400 — 500 m, istnieje życie w jakiejbądź formie.
W tedy właśnie gdy stronnicy lub przeciwni
cy obecności życia zwierzęcego toczyli wal-
wozili oni często uczepione do wędki gąbki, nazwane Holtenia, których wygląd przypo
mina gniazda ptasie. Podczas innych poło
wów, rybacy podawali sobie z rąk do rąk istoty kłosowate, podobne do splecionych nitek szkła, które są innemi pięknemi gąbka
mi, zwanemi Hyalonema. Zadawali sobie
wówczas pytanie z ciekawością, pomięszaną
z pewną zabobonną obawą, która nigdy nie
opuszcza żeglarzy, gdy się znajdą wobec
nieznanego przedmiotu, co to za wróżka
tam na dnie oceanu przędzie te długie nitki
4 0 4 W SZECH ŚW IAT. N r 26.
kryształowe i,plecie je z taką. nadzwyczajną zręcznością.
W Setubal, w Cezimbra, nieco poniżej Liz
bony, od niepamiętnych czasów odbywa się ten potów rekinów. Ludzie, którzy się tem zajm ują, mają najwyżej pięć do sześciu stat
ków. Każdy statek ma dziewięciu rybaków i jednego młodego m ajtka na nauce (chłop
ca okrętowego). Statki te m ają długości 5'—6 rn, a ładunek taki, żeby mogły wypły
wać na morze naw et podczas burzy. N arzę
dzie, którego używają, nosi tam w k ra ju n a
zwę espenheis. Składa on się z 30 lub 40 lin, połączonych końcami. K ażda lina ma
szczają także główną linę i gdy połowa jej już jest w wodzie, zawieszają dalszą czyn
ność, załoga wypływa by przyrząd wszedł w ruch; następnie zanurzają w wodę resztę.
Te przygotowania zabierają półtorej godzi
ny czasu. Godzinę i trzy kwadranse przy
rząd leży pod wodą; „wtedy, mówi p. Yail- lant, czas go napowrót wyciągnąć, co stano
wi najprzykrzejszą część operacyi, z powo
du, że mieszkańcy Setubal używają' do tego najbardziej pierwotnych sposobów. N ap rzo dzie statku jest umieszczona tarcica, a na jej końcu umocowany blok drewniany; drugi koniec tarcicy opiera się o maszt, a wszystko
F ig . 3. C e n tr o p h o r u s c a lc e u s . L o w .
w równych odległościach 20 sznureczków, na końcu których są przyczepione haczyki wędkowe, podobne do tych, jak ich używają do połowu stokfiszów. Każda lina ma dłu
gości 30 m. Liny połączone tw orzą splot mający 400 do 800 haczyków, które przy
czepiają do liny głównej, wynoszącej 1200 lub 1 500 m. Za przynętę służą solone sar
dynki. P a n Y aillant, który m iał sposobność brać udział w takim połowie w Setubal, po
dał bardzo ciekawy opis połowu. G dyprzy- stępują do zanurzenia, obciążają przyrząd 1 kamieniem, niezbyt naw et wielkich rozmia- row, •— potem rzucają jeden po drugim ha
czyki. Gdy wszystkie są ju ż w wodzie, opu-
jest stale umocowane do dna (spodu) statku.
Główna lina jest umieszczona na bloku, d u dzie siadają po dwu na ławeczkę, a mając ręce opatrzone kawałkami sukna, ciągną ra zem i wprowadzają tym sposobem linę głó
wną na tył statku.“
Potrzeba prawie dwu godzin by wycią
gnąć linę i dostać się do haczyków. Haczy
ki i sznury, które je podtrzym ują, rzucają, na dno statku, w miarę ja k są wyciągane.
Skoro się zjawi ryba, naczelnik majtków za
głębia jej hak w gębę, w ysuw ają na brzeg
i podaje rybakowi. Przedstawiliśmy jeden
gatunek rekina, łowionego w Setubal w zna-
cznern zmniejszeniu (na fig. 3)—Centropho-
N r 2 6 . w s z e c h ś w i a t . 4 0 5
rus calceus (Low). Podczas wyprawy Ta- lizmana, odnajdowano zawsze tę rybę w zna
cznych głębokościach na rozmaitych punk
tach oceanu.
(clok. nast.)
Orogieiiiczua teoryja Snossa i Heima
W Z A ST O S O W A N IU D O
GIEOLOGlCZlfJ BUDOWY ANDÓW
s k r e ś l ił
Józef Siemiradzki.
(D o k o ń c z e n ie ).
1) K o r d y l i j e r a z a c h o d n i a bierze początek w pobliżu międzymorza Panam - skiego i przebiegłszy, przy przeciętnej wyso
kości około 12 000 stóp, wzdłuż wybrzeży Kolumbii i E kw adoru, zniża się do 9000' w północnej Peruw ii, podnosi znowuż na granicy Chilijskiej do dawnej wysokości, poczem raptownie się zniża, aż wreszcie na szerokości 41°50' ginie w morzu, tworząc grupy wysp de los Chaugues, Guaytecas i t. d.
Główną, masę, jąd ro tego łańcucha, two
rzą. granity, syjenity, gneisy, łupki krystali
czne, z żyłami diorytu, melafiru i kwarcu złotonośnego, z przysłoniętemi do nich od strony zachodniej pokładami czarnych łup
ków marglowych, piaskowców i wapieni, należących do formacyi jurajskiej i kredo
wej. W północnej części południowo-amery
kańskiego lądu, w granicach Nowej G rena
dy i Ekw adoru, zachodni stok Andów, zło
żony ze skał metamorficznych i przykrywa
jących je łupków kredowej formacyi, od
dziela od morza szerokie pasmo wybrzeża, rospadające się na dwa ogniwa: pierwsze—
są to niskie, faliste wzgórza, niepołączone w żaden system przedgórza Andów, złożone z grubych żwirów i konglomeratów granito
wych, zawierających na całej przestrzeni ławice złotonośne, niekiedy bardzo bogate (prowincyje Im babuia i Esmeraldas), oprócz złota zawierają też ziarnka platyny i metali
je j towarzyszących. Utwory te należą do formacyi trzeciorzędowej i są pokryte na
pływami nowszemi, tworzącemi ogniwo dru gie, gładką ja k stół równinę pomorską, w znacznój części złożoną ze szlamu ryzofo- rowego, wśród której wznoszą się małe p a semka wzgórz kredowej formacyi lub poje
dyncze wysepki skał wybuchowych, diory- tów i melafirów, zapewne również kredowej epoki (prowincyje Manabi i Guayarjuil). Od j Panam y aż do granic Peruwii, całe to pasmo
jest pokryte lasem.
Pasmo pomorskie zwęża się ku południo
wi coraz bardziej, przez co K ordylijera się zbliża ku morzu; jednocześnie też na połu
dnie Guayaquilu nikną osadowe pokłady i krystaliczne masy jej ją d ra , obfitujące w złotonośne żyły (Zaruma, Cuenca i Loja), są na całej przestrzeni-obniżone. Od Tuin- bezu poczyna się pasmo bezleśnej, nieznają- cej kropli deszczu poru wij ańskiej i chilij
skiej „costy“. W północnem P eru tworzą j ą też same żwiry i konglemeraty, któreśmy widzieli w przedgórzach Kordylij ery E kw a
dorskiej; w departamencie Arecpiipa, grani
towe masy Kordylij ery dochodzą do samego morza; — dalej zaś, wzdłuż wybrzeża aż do 25° szer. połudn., spotykamy białe i czarne wapienie lijasowe i jurajskie, szerokiem pa
smem ciągnące się ukośnie od pomorzą ku grzbietom Andów w kierunku Pd.-W . i prze
rzucające się przez wschodni łańcuch K or
dylijerów na równiny Argentyńskich pam- pasów. Początek pokładów wapiennych jest zarazem północną granicą nowego regijonu lasów, ciągnącego się wąskiem pasmem na znacznej wysokości na zachodnich stokach obu równoległych grzbietów Andejskich. Są to tak zwane brwi leśne (cejas de montana).
W zmiankowane wapienie spoczywają na porfiroidach wulkanicznego pochodzenia, znanych w nauce pod problematyczną na
zwą pstrych porfirów (porfiros abigarrados).
Tyle o skałach tych tylko powiedzieć mo
żna, że epoka ich wybuchu przypadła w okre
sie pomiędzy dolnym lijasem i najniższemi ogniwami neokoinu — przerzynają bowiem te pokłady w postaci żył i ławic.
Od 25° na południe, znowu granity i dio- ryty panują wyłącznie w budowie K ordyli- je ry zachodniej, aż do najdalszych, ginących
w morzu, jej rozgałęzień.
4 0 6 W SZECHŚW IAT. N r 2 6 .
2) K ordylijera wschodnia znacznie wię
kszą pod względem gieologicznym przed stawia rozmaitość. Długość jej jest cokol
wiek od zachodniej większa, poczyna się bo
wiem na wybrzeżu W enezueli koło Caracas, jako pasmo granitowe na 7—9000 stóp wy
sokie, przebiega w kierunku Pd.-Z. aż do granic Ekw adoru, poczem zwraca ku p ołu
dniowi i biegnie równolegle do K ordylijery zachodniej, przecięta głębokiemi poprzeczne- mi dolinami Napo, Pastazy, Maraiionu, łą
czy się z nią. w C erro de Pasco w węzeł gór
ski, poczem oddala w Boliwii i północnem Chile ku wschodowi, rozszerzając znacznie wysoką równinę międzyandową. Od 20°
szer. poł. zawraca znowu na zachód, przy bliża się około 30° na kilkanaście kilome
trów do K ordylijery nadmorskiój, odtąd zaś, usiana wznoszącemi się na kilkanaście do 22 tysięcy stóp nad poziom morza wullcaniczne- mi szczytami, odgranicza od wschodu środ
kową dolinę Chilijską (Liano intermedio), a od 40° szer. połudn. biegnie przy samem wybrzeżu aż do cieśniny M agellana, gdzie lodowce K ordylijerskie wpadają do morza, płynąc wśród zielonych borów jodłowych.
Oś K ordylijery wschodniej, tak samo ja k i poprzedzającej, tworzą granity, dioryty i łupki krystaliczne, nie mają jed n ak ta
kiej rosciągłości ja k w K ordylijerze nad
morskiej — znajdujem y je na całej linii, po
czynając od wyspy Trinidad, będącej naj da
lej wysuni ętym jej cyplem, na samym grzbiecie lub na dnie głębokich dolin poprzecznych;—
nierównie większą rolę w budowie wschodnie
go łańcucha grają utw ory kredowe, w wie
lu okolicach bogate w skamieniałości, które na obu stokach, od W enezueli do A rgentyń
skich Pampasów wszędzie są obnażone. Są to też same czarne łupki marglowe, k tó re
śmy widzieli w zachodnim Ekwadorze i K o
lumbii. Znacznie mniejszą rozległość po
siadają warstwy ju rajskie, stanowiące pod
kład utworów kredowych na obu stokach K ordylijery południowo-chilijskiej; pokła
dy te składają się z m argli i piaskowców, często obfitujących w złoża gipsu i soli. P o dobne pokłady znamy również w dolinie H uallagi. W środkowej części K ordylijery, od Cerro de Pasco aż do 33° sz. poł., na za
chodnim stoku wschodniej K ordylij ery odnaj - dujemy oparte na granitach wąskie pasemko
pokładów paleozoicznych, w których skamie
niałości cechujące okres dewoński, węglowy i tryjasowy odnaleziono. W arstw y te, stano
wiące pokład pasma wapieni lijasowych, wraz z tem pasmem około 25° szer. przerzucają się na wschodni stok Andów.
W schodni stok Andów jest na całej prze
strzeni do wysokości 7 — 8000' porosły la
sem, stanowiącym część niezmiernej puszczy, pokrywającej porzecze Amazonki. Poczy
nając od granic Guyanny ciągną się te lasy przez całą Kolumbiją, Ekw ador (system rzek Napo i Pastaza), P e ru wiją (pampa del Sa- cramento i lasy Maynańskie) aż do granic Boliwii i Argentyny. Lasy te dziewicze, do dziś, są przytułkiem dzikich plemion indyj
skich, znanych pod ogólną n. „jivaros“ lub
„indios bravos“, z sarbakaną i zatrutą strza
łą w sajdaku broniących swych posiadłości przed chciwością białych przybyszów; zale
dwie gdzieniegdzie po brzegach rzek spła- wnych Magdaleny, Napo, Pastazy, Huallagi, Ucayali, rozrzucone są drobne osady i mi- syje białych — reszta jest dziką i bezludną:
zaledwie kilka dróg i to dostępnych dla pie
szych w suchej porze roku tylko, prowadzi od brzegów tych rzek w góry, od czasów przedhistorycznych będące przytułkiem cy- wilizacyi w Ameryce południowej.
3) P a s m i ę d z y a n d o w y , b e z l e ś n y . Pas ten cechuje przede wszystkiem obfitość wulkanów, które pokryły go z wyjątkiem północnej Peruwii, na całej długości grubą warstwą law, m artwic wulkanicznych, pia
sku i popiołu, pod któremi gdzieniegdzie tylko spostrzegać się daje dno doliny, złożo
ne, ja k i obie K ordylijery ją ograniczające, z mas granitowych, z przysłoniętemi do nich warstwami pokładów osadowych kredowej opoki na północy i jurajskiej na południu.
Pod stosami gruzu wulkanicznego odnajdu
jem y też gdzieniegdzie nowsze osady trze
ciorzędowe i dylu wij alne, z dobrze zacho- wanemi szczątkami w części zaginionych, w części dziś jeszcze tam żyjących ssaw- ców •— prawdopodobnie utwory górskich je zior.
Dolina międzyandowa bowiem bogatą jest i dziś jeszcze w jeziora, widać jednak wszę
dzie, że w dawniejszych epokach gieologi- cznych, jeziora te większą niż dzisiaj posia
dały rozległość.
N r 2 6 . WSZECHŚWIAT. 4 0 7
Jakkolw iek sporadycznie znaleść można tu i owdzie na zachodnim stoku pojedyncze strumienie lawy, np. koło San-Pablo w do
linie Chimbo w Ekwadorze,-— jakkolwiek również z drugiej strony część wulkaniczne
go kółka wieńczącego płaskowzgórze Qui- teńskie, za wschodni stok Andów zachodzi—
jednakże pominąwszy nieliczne w yjątki, w ogólności rzec można, że olbrzymia wię
kszość szczytów wulkanicznych nie przecho
dzi poza granicę doliny między allilowej.
Pośród niziny północnej części Nowej Grenady wznosi się pasmo wulkaniczne w postaci wąskiego grzbietu górskiego, po
nad którym góruje szereg stożkowatych szczytów wulkanów czynnych i wygasłych, z których naj ważniej szemi są: Tolima (5000 to), Quinindó, Puracó i Pasto. Dalej idzie wysoka równina północnego Ekwadoru, dłu
ga na 200 km, którą otacza eliptyczny pier
ścień 16 wulkanów; od zachodu, na samej linii wododziału dwu oceanów: Pichincha (4700 to), Imbabura, Cayambe, Chimborazo (6400 to), K araguairazo, C apac-U rca, od wschodu A ntisana (5700m), Cotopaxi (5950 to), Janchalagua, Tunghuraghua (4900 m), A ltar, Sangay (5300 m) i parę drobniej
szych; — pierścień wulkaniczny zamyka pod 2°30' szer. połudn., dziwacznie poszarpany wygasły wulkan Asuay. Cała ta przestrzeń jest pokryta utworami wulkanicznemi — la
wa, martwicami i lotnym czarnym piaskiem.
Jedną z najpospolitszych odmian martwic wulkanicznych jest nadzwyczaj delikatny tuf żółtej barwy, tak zw. cańaliua, wypeł
niający wszystkie kotliny i płaszczyzny w tym regijonie. Dno doliny stanowią po
kłady trzeciorzędowe, spoczywające w łup
kach krystalicznych i syjenitach.
Na południe od A suayu dolina między- andowa, dotychczas zaledwie o kilkaset stóp niższa od otaczających j ą grzbietów Andej- sltich, zniżać się zaczyna, zarysowując wy
raźniej, a wypełniają j ą tutaj dioryty i pia
skowce niewiadomego pochodzenia; stosun
ki gieologiczne okolicy aż do górskiego wę
zła Savanilla,obejmującej prowincyje Cuen- ca i L oja są nadzwyczaj powikłane, — po
przeczne rozgałęzienia Andów tworzą kilka nieznacznych węzłów górskich, ja k Portete, Tinajilla etc. Pasmo wulkaniczne i tu je szcze jest wyraźnem i to w samym środku
pomiędzy dwiema Kordylij erami, gdzie się wznoszą dwa nieznane nam z nazwy wyga
słe wulkany: jeden w okolicy Azoijues i Cuenca, drugi nad brzegiem rzeki Leon, na granicy prowincyi Loja, około 3° 30' szer. połud.
g r a n ity i l u p k i k r y s ta lic z n e .
form . p a le o - z o ic z n e .
fo rm a cy ja j u r a j s k a .
fo rm a c y ja k r e d o w a
fo rm . trz e c io rz ę d o w e .
fo rm a cy je w u lk a n ic z n e .
G ie o lo g ic z n a m a p k a K o r d y lije r ó w .
P od 4° szer. połudn. przecina'dolinę gra
nitowy węzeł górski Savanilla, dalej zaś zniża się ona coraz bardziej, zupełnie wol
na od utworów wulkanicznych, dochodząc pomiędzy 5 — 10° szer. połudn. w dolinie Marańonu, wyżłobionej w łupkach kredo
wej formacyi, prawie do poziomu morza.
Pod 10° szer połudn. dwie równoległe K o r
dylij ery zbiegają się w węzeł górski, słynny
z bogatych kopalni srebra Cerro de Pasco,
4 0 8 W SZECHŚW IAT. N r 26.
poczem znów idzie głęboko wycięta w po
kładach paleozoicznych wschodniej K ordy
lijery dolina A purim aku. Od 15° szer. czy
li od węzła A zangaro g ru n t się znowu pod
nosi, a jednocześnie pojaw iają wulkany, których brak na całej przestrzeni od półno
cnych granic prowincyi L oja w Ekw adorze, aż do A reąuipa w południowem P eru. W ul
kan Misti kolo A reąuipa (5 500 m) i regijon wulkaniczny nad brzegami jeziora Titicaca, rospoczyna nową tę seryją, •— w ulkany pła
sko wzgórza Titicaca w P e ru i Boliwii oraz wulkany wschodniej K ordylijery chilijskiej, liczącej 23 w ulkany czynne i znacznie wię- | kszą liczbę wygasłych; naj ważniej szemi z nich są: Misti, Ubines, Tutupaca, Sajama,
dnięć, wywołanych nieustannem wznosze
niem się K ordylijerów i nicrozłącznemi ze zjawiskami orogienicznemi wstrząśnieniami.
Zapadającą się stroną rospadliny, którą na
znacza szereg wulkanów Andejskich jest strona zachodnia—a trzęsienia ziemi niezna
ne na wschodnim stoku, ■ — w regijonie po
między zachodnią K ordylijerą a wybrzeżem oceanu Spokojnego należą do niemal co
dziennych zjawisk.
Oś obu łańcuchów Andejskich, obnażoną w i ni ę d z y a n (1 o wej dolinie, tworzą skały gra
nitowe a, przechodzące na wschodzie w łup
ki krystaliczne b, które tworzą grzbiet wscho
dni C; łupki te przecina znowuż podłużna rospadlina, naznaczona szeregiem wulkanów
S c h e m a ty c z n y p r zek ró j A n d ó w E k w a d o r s k ic h .
G ualatieri (6 700 m), Ysluga, Olca, Ollagua, San-Pedro, Aconcagua, Tupungato, Antuco, Villarica, Lajaro, Osorno, Corcobado. Od 30° szer. połudn. szereg wulkanów wieńczy szczyty wschodniej K ordylijery, dolina zaś międzyandowa, złożona ze skał diorytowych i granitowych, zwęża się stopniowo aż do poziomu morza, którego dosięga pod 40° sz.
połudn.
Chcąc w krótkości streścić to, cośmy do-
Jtychczas o gieologicznój budowie Andów po
wiedzieli, załączamy przytem schematyczny przekrój poprzeczny A ndów Ekw adorskich.
W idzim y tu nasam przód małe pasemko
jwzgórz pomorskich A, sterczące spomiędzy napływów, oraz towarzyszące im skały wy- j buchowe u stóp ich stromego spadku wscho- | dniego.
K ordylijerę zachodnią B, tw orzą stromo - k u zachodowi upadające warstw y łupków kredowych z mnóstwem uskoków i zapa- i
(Tungurhaghua, Antisana, Sangay), tworzą
ca prawdopodobnie granicę pomiędzy K or
dylijerą wschodnią, a trzeciem pasmem gór- skiem, zaledwie ze słyszenia nauce znanem, które się ciągnie od brzegów Napo do źró
deł Ucayali. Znajdowanie w lasach dziewi
czych tych okolic, niezwiedzonych przez żadnego z gieologów, soli kamiennej—prze
mawia za tem, że znajdują się we wzmian
kowanych górach pokłady lijaso we i prawdo
podobnie kredowe—ja k w dolinie H uallagi i w Chile.
Uderzającą jest jednostajność skał wulka
nicznych na całej przestrzeni pasma mię- dzyandowego — niema tu ani bazaltów, ani trachitów ortoklazowych, ani liparytów •—
wcale nierzadkich w górach Skalistych i na Antyllach, ani fenilitów i skał im pokre
wnych: wszystkie law y Andejskie tworzą typ odrębny, należący do kategoryi tak zw.
andezytów, oraz towarzyszących im od-
N r 2 6 . W SZECHŚWIAT. 4 0 9
mian szklistych obsydyjanu i pumeksu, to jest skał trachitowych, zawierających conaj- mniej 56% krzemionki, złożonych z piro
ksenu w znacznej części nierównoosiowego (hiperstenu i bronzytu), amfibolu, szkliste
go tła i dwu rodzajów felspatów trójsko- śnych •— porfirowo wydzielonego andezytu o 55% S i0 2 i drobniutkich, zaledwie pod mikroskopem dostrzegalnych igiełek oligo- klazu. Oba te felspaty zawierają, znaczny procent potasu. Co dziwniejsza, gdziekol
wiek sporadycznie pojawia się w tych lasach ortoklaz-—zawsze zawiera trzy razy więcej sodu niż potasu. Ilość krzemionki w lawach andezytowycli je s t bardzo zmienną — od 56 do 75% , rzadko jednakże kwarc się w nich znajduje, —• najbogatszą, w krzemionkę czę
ścią tych skał jest szkliste tło, złożone z mię
szaniny oligoklazu i bezkształtnej krze
mionki.
Całkiem odrębny typ przedstawiają skały wybuchowe,' rozsiane na pomorzu oceanu Spokojnego i należące, ja k ju ż mieliśmy spo
sobność nadmienić-—do epoki kredowej. P o
wszechnie dawniej mniemano, że okres kre
dowy odznaczał się zupełnym brakiem wy
buchów wulkanicznych, że skały wybucho
we paleozoicznego okresu mają znacznie od
mienny od dzisiejszych law charakter, — od
dzielono je pod nazwą, skał plutonicznych, podnoszących, od law wulkanicznych, któ
re uważano za wyłączną właściwość epoki kenozoicznej. Od czasu jednak, gdy stwier
dzono, że cieszynity, z pozoru najzupełniej do plutonicznych diorytów podobne, podczas epoki kredowej na powierzchnię ziemi się wylały,-—zwrócono na fakt ten uwagę i uda
ło się odnaleść wybuchowe skały tego okre
su w innych okolicach — mianowicie zaś w Krymie, a wreszcie w południowej Ame
ryce. Skały te łączą w sobie charaktery skał plutonicznych dawnych z cechami no
wych law wulkanicznych, uniemożliwiając tem samem dawniejszy podział skał wybu
chowych na dwie wybitne kategoryje. Ża
łować należy, że na kredowe lawy A m ery
kańskie tak mało zwrócono uwagi, pomimo, że, o ile mi wiadomo, są one nadzwyczaj sze
roko w pobrzeżu Ekwadorskiem i Chilijskiem rospowszechnione—próbki ich prawdopodo
bnie, ja k to często bywa, odpoczywają po muzeach pod nazwą, diorytów, melafirów,
pstrych porfirów i t. p . —■ oczekując grunto
wnego opracowania.
Na zakończenie dodam jeszcze parę słów 0 bogactwach mineralnych Andów. Naj- większem z nich jest bez wątpienia złoto — obfitujące w łupkach krystalicznych i grani
tach Kolumbii, W enuzueli, Ekw adoru i P e ruwii, w których się znajduje bądź rozrzu
cone w postaci drobnych ziar,nek, bądź też nagromadzone w żyłach białego gąbczastego kwarcu, — z rozmycia tych skał powstałe żwiry na pomorzu Kolumbijskicm i Ekwa- dorskiem, ja k również na wschodnim stoku w systemie dopływu górnej Amazonki, ró
wnież w złoto obfitują.. Z drogich kamieni w łupkach talkowych południowej Kolum
bii znajdują się bogate kopalnie szmaragdów, dochodzących niekiedy do potwornych roz
miarów—bo do dwu stóp długości.
Kopalnie srebra, znajdowanego zwykle w związku z arsenem, antymonem i bizmu
tem, rzadziej w stanie rodzimym-—są na ca
łej długości Andów znane i wyłącznie przy- wią.zane do łupków lijasowych i kredowych, które przecinają w postaci żył kruszcowych.
W tycli samych łupkach oprócz rud sre
brnych znajdujemy też często rudy mie
dziane.
Rtęć jest rzadką i nigdzie nie wydobywa się w większej ilości.
W ęgiel kamienny znaleziono w kilku miej
scowościach w pokładach jurajskich i kredo
wych; lignit jest pospolitym w utw orach trzeciorzędowych.
Z innych minerałów użytecznych wymie
nimy jeszcze rudy żelaza, ołowiu, cynku (prowineya Esmeraldas).
Większość tycli kopalni, które podbudza- ły niegdyś do niesłychanych granic chci
wość hiszpańskich zdobywców— prowadzo
na jest nieumiejętnie, wiele zarzucono dla braku robotnika i kapitałów, wiele leży od
łogiem, opracowywane na własną rękę przez kilkunastu indyjan, o wielu innych nawet tradycyja zaginęła. Mam tu przeważnie na myśli Ekw ador, pod względem bogactw mi
neralnych w niczem nieustępujący Peruw ii 1 Chile, chociaż bogactwa te czekają od wie
ków i długo jeszcze czekać będą napływu
pracow itej, wytrwałej ludności roboczej,
4 1 0 W SZECHŚW IAT. N r 2 6 .
przed którą, ziemia skarby swoje rostworzy.
Tymczasem zaś górnictwo tam prawie nie istnieje.
T R Z E Z