PI S MO P R Z Y R O D N I C Z E
Zalecono do bibliotek nauczycielskich i licealnych pismem Ministra Oświaty nr IV/Oc-2734/47
Wydano z pomocą finansową Polskiej Akademii Nauk
TREŚĆ ZESZYTU 11 (2156)
W o j t u s i a k R. J., Chemiczne zatrucie wód m o r s k ic h ... 269
S t ę ś l i c k a - M y d l a r s k a W., Dwiie fazy w ewolucji gatunku Homo sapiens 272 M o d r z e j e w s k i P., S z c z y p e k T., W ulkany błotne i ich związek z w y stępow aniem ropy naftow ej i gazu ziemnego (na przykładzie w ulkanów błotnych w A z e r b e jd ż a n ie ) ... 275
S z y m u r a J. M., Św ietliki nie zawsze rom antyczne ... 279
R o s i ń s k i F. M., Nowe dane o rybie Latim eria c h a lu m n a e ...280
K a c z m a r c z u k R., L. S. B erg (1876—1950) — setna rocznica urodzin w y bitnego p r z y r o d n i k a ...281
S t a w i ń s k i W., Biologia w szkole 1 0 - le tn ie j... 283
C z a r n o w s k i M. S., 15 la t Polskiego Tow arzystw a Biometrycznego . . . 285
Drobiazgi przyrodnicze Zim owanie łabędzi w okolicach Szczeciina (J. Płotkowiak) . . . . 287
Skrzydlaci kolekcjonerzy (L. P o m a r n a c k i) ... 288
A plysia — zając m orski (E. K r a s o w s k a ) ... 289
Recenzje Surow ce m ineralne regionu krakow skiego (K. Maślankiewicz) . . . 289
B. A. K u z n i e c o v : O predelitel pozvonochnykh zhivotnych fauny SSSR (A. Ż y ł k a ) ... 291
P. R a t h s : Tiere im W interschlaf (R. J. W o jtu s ia k )... 291
R. P e r r y : M ir biełogo m iedviedia (K. Z. K a m iń s k i)...291
F. D. O m m a n e y : Ryby (K. Z. K a m iń s k i) ...292
J. Z. Y o u n g , M. J. H o b s : The Life of M ammals (A. Jasiński) . . 292
G. S t e r b a: A ąuarienkunde (R. J. W o jtu s ia k )...292
Olim piady biologiczne VI O lim piada Biologiczna (J. Z .- S .) ...293
Spraw ozdania Spraw ozdanie z wycieczki do In sty tu tu Sadow nictw a w Skierniewicach (L. Z a n ie w s k i) ... 295 Listy do R edakcji
N adesłane książki
III. PUSZCZAŃSKIE WYŁOMY i w ykroty w zimowej szacie. Fot. J. H ereźniak S p i s p l a n s z
I. PORTRET ŁOSIA-CIELAKA, Alces alces (L.). Fot. W. Dudziński II a, b. ZIMOWISKO ŁABĘDZI na jez. Miedwie (1975 r.). Fot. J. Płotkow iak
III. PUSZCZAŃSKIE WYŁOMY i w ykroty w zimowej szacie. Fot. J. Hereźn IV. KOPER OGRODOWY, A n eth u m graveoleus, nasiona. Fot. J. Płotkow iak
O k ł a d k a : JEM IOŁA n a brzozie w rezerw acie pokazowym żubrów i tarpanów w Puszczy Białowieskiej. Fot. J. H ereźniak
O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W I M. K O P E R N I K A
(R o k z a ło ż e n ia 1875)
LISTOPAD 1976 ZESZYT 11 (2156)
ROMAN J. WOJTUSIAK (Kraków)
CHEM ICZNE ZATRUCIE WÓD MORSKICH
W ostatnich latach wiele uwagi poświęca się niebezpieczeństwu stosowania pestycydów na ziemi i w m orzu oraz chlorków organicznych stosowanych w przemyśle. Zarówno chlorki organiczne, jak i związki fosforowe są silnie toksyczne, odznaczają się dużą trwałością i ni
skim stopniem rozkładu na związki prostsze w organizmach. W zagadnieniu stosowania tych środków należy więc uwzględnić sprawę korzyści- i strat. Z jednej strony całkowite zre
zygnowanie z tych środków mogło by spowo
dować inne nieszczęścia np. wzrost chorób czy zmniejszenie się zapasów żywności. Zagadnie
nie to zostało dobrze ujęte przez B u t l e r a z Bureau of Commercial Fisheries na Flory
dzie w postaci zapytania: „...czy DDT jest n a j
większym osiągnięciem ludzkości czy n ajb ar
dziej szkodliwą trucizną?”.
Z drugiej strony pestycydy w postaci chlor
ków organicznych zagrażają obu środowiskom, lądowem u i morskiemu, natom iast PCB (poli
chlorki dw ufenylu) zagrażają specjalnie środo
w isku i życiu morskiemu. Ostatnie związki od
gryw ają dużą rolę w przemyśle i mogą zastę
pować oleje m ineralne, m. in. w przemyśle elektrycznym . Odprowadzone do rzek, dostają się do morza i tam wchodzą w cykl życiowy organizmów morskich. Ich obecność w orga
nizmach w ykryto przypadkiem dopiero w 1966
roku (metodami chromatograficznymi). Analiza chromatograficzna jest tu jednak trudna, gdyż istnieje wiele typów tych związków, dlatego też dotychczasowe dane dotyczące występowa
nia ich w ciele zw ierząt morskich są przybli
żone. Są one absorbowane przez osady denne, gdzie się rozkładają powoli oraz kumulowane są w organizmach zw ierząt morskich. U pta
ków w ywołują one porażenie układu nerwo
wego i paraliż, drgaw ki i choroby nerek. Na skutek zatrucia ptaków -m atek chlorkami orga
nicznymi, jaja ich posiadają cienką skorupę i ulegają zniszczeniu. Epidemia rybitw z ga
tunku Sterna sandvicensis u ujścia Renu w la
tach 60 została wywołana chlorkami orga
nicznymi. Jako indykatorów stopnia zatrucia używa się także glonów i ostryg, gdyż orga
nizmy te kum ulują te związki w swym ciele.
Nie znam y jeszcze poziomu dawek subletal- nych. Stwierdzono jednak, że niektóre z chlor
ków organicznych zmniejszają zdolności akli
m atyzacyjne i m ają zgubny wpływ na młode łososie w ędrujące do chłodniejszych wód. Zmie
niają również wrodzone reakcje ryb. Przeba
dano dotąd wpływ 240 pestycydów na faunę ujść rzecznych. Okazało się, że związki fosfo
rowe są bardziej toksyczne niż chlorki orga
niczne, te drugie utrzym ują się jednak dłużej ( B u t l e r ) . K rew etki reagują silniej na chlorki
1
organiczne niż ryby i ulegają paraliżowi.
O strygi p rzestają jeść i** w ytw arzają gorsze skorupy. Wpływ tych substancji na człowieka nie jest dotąd w ystarczająco poznany.
Zagadnienie PCB wywołało alarm w Szwe
cji, gdy odkryto, że w B ałtyku w ystępuje duża ilość tych związków. Okazało się, że w ciele ryb, ptaków i fok zaw artość ich je st 10 razy większa niż w Morzu Północnym . N ajbardziej narażone są na zatrucie drapieżniki, np. ryb o- łowy, k tó re — podobnie ja k człowiek — zn aj
dują się na szczycie piram idy pokarm ow ej.
G atunki ptaków ginące na B ałtyku zaw ierały w mózgu aż 100 mg DDT i 47 mg PCB na 1 kg wagi ciała. Różne gatunki ryb śledziow atycn m ają w B ałtyku ponad 2— 3 mg pestycydów i chlorków organicznych i 1 mg PCB na 1 kg ciała. Te same liczby dla łososi bałtyckich w y
noszą 3,5 i 1,5 m g /l kg. Liczby odnoszące się do zaw artości tych związków w tkance tłusz
czowej są jeszcze bardziej groźne i na B ałtyku są znacznie wyższe niż na Morzu Północnym . Badania P r e s t a i w spółpracow ników p rze
prowadzone w Wielkiej B rytanii, wykazały, że związki PCB w ystępują zarów no w ptakach lą dowych ja k i morskich, przy czym najw iększe ilości trucizn w ystępują w w ątrobach ptaków żywiących się ry b am i oraz ptaków polujących na inne ptaki. D yskusja n ad zagrożeniem om a
w ianym i wyżej zw iązkam i trw a, ale obaw a 0 konsekwencje dalszego zatrucia nim i je st po
ważna.
Gdy część ludności Japonii zam ieszkująca wybrzeża Zatoki M inam ata zachorowała z ob ja
w am i ciężkiego porażenia układu nerwowego, szukano początkowo przyczyny w jakim ś za
każeniu wirusowym . Po przeprow adzeniu od
pow iednich badań okazało się, że przyczyną było zatrucie związkiem m etylow ym rtęci (me- thyim ercurium ). Poniew aż podobne zatrucia m ogły w ystąpić i w innych krajach, zaitereso- wano się tym w Szwecji, K anadzie i USA.
W M inam ata i Niigeta w Japonii zm arło na skutek zatrucia rtęcią 50 osób, a 250 zapadło na ciężką chorobę. Okazało się, że związki te w ystępują w rejon ie W ielkich Jezior w Ame
ryce Północnej oraz w w odach przybrzeżnych 1 śródlądowych Szwecji. W Japonii trucizna pochodziła z fabryk i związków azotowych Ja- _pan N itrogen Company, k tó ra zaczęła w ypusz
czać ścieki z fab ryk i związków poliw inylu i oktanolu do morza. Ścieki te zaw ierały dużo ciężkich metali, m. in. też rtęci. W r. 1957 za
broniono połowów w zatoce i epidemia ustała.
W r. 1959 rybacy na skutek wiadomości, że za
trucie spowodowała w ym ieniona fabryka, oskar
żyli ją. Mimo w ypierania się przem ysłu, p raw da została stopniowo ujaw niona.
W międzyczasie dr K arl B o r g zaalarm ow ał władze w Szwecji, że ptak i i inne zw ierzęta giną z powodu zatrucia rtęcią. W r. 1965 Szwe
dzi zwołali odpowiednią konferencję, a w n a stępnym roku konferencję m iędzynarodow ą na tem at zatrucia środowiska rtęcią. W e s t o ó tw ierdził, że zw iązki nieorganiczne rtę c i mogą być przekształcone w w ątrobie ryb i ssaków w związki organiczne bardziej toksyczne. Wia
domość ta zaalarm ow ała opinię publiczną. Glo
ny czerpią rtęciow e związki z osadów, ryby zjadają glony, a człowiek spożywa ryby. Za każdym razem zwiększa się koncentracja rtęci.
IN a dodatek stwierdzono w 1968 r., że bakterie bentosowe zam ieniają w m ułach nieorganiczne związki rtęci w związki organiczne jeszcze bardziej trujące.
W Ameryce Północnej stwierdzono na pod
staw ie badań przeprowadzonych w jeziorze St.
Claire, koło D etroit, że koncentracja rtęci w rybach wynosi 1,34 do 7 ppm (milionowych części). Było to wynikiem wypuszczania przez przem ysł kanadyjski około 125 000 kg ścieków rtęciow ych rocznie do Wielkich Jezior, a przez przem ysł USA jeszcze więcej. Część rtęci w pływ a do morza, a część zostaje w osadach dennycn przez dziesiątki lat. Dalsze badania wykazały, że wody śródlądowe A m eryki są skażone związkami organicznymi rtęci. Wiado
mość ta wywołała panikę i obawę przed spo
żyw aniem tuńczyków i ry b włóczników, które m ają zdolność dużej koncentracji związków rtęci. A dm inistracja podała wówczas, że normą bezpieczeństwa jest 0,5 części rtęci na milion.
Szwedzi ustalili tę norm ę na 1,0 ppm. Anglicy stw ierdzili, że am erykańskie tuńczyki m ają 0,1— 0,6 ppm, ale że nie ma powodu do obaw.
Natom iast Szwedzi polecili, aby nie spożywać ry b częściej niż raz w tygodniu. U trzym ują oni, że na B ałtyku niezatrutym przez przem ysł ry b y zaw ierają 0,01— 0,1 ppm, u wybrzeży 0,05—0,2 ppm, natom iast na obszarach połud
niowej i środkowej Szwecji 0,5—5 ppm . J a pończycy, którzy ulegli uprzednio zatruciu, zjadali dziennie 20—40 ppm m etylku rtęci.
W r. 1971 grupa ekspertów am erykańskich i szwedzkich ogłosiła raport, że ryby w Szwe
cji i Finlandii nie zagrażają zatruciem i nor
ma 0,5 ppm Obowiązuje. N otuje się jednak róż
nice indyw idualne w reagow aniu na zatrucie rtęcią. Głównymi źródłami skażenia rtęcią są fabryki papieru, przem ysłu farbiarskiego i ko
smetycznego. R aport szwedzki stw ierdza, że proces transform acji związków nieorganicz
nych rtęci na organiczne nie m usi być tylko w ynikiem działalności bakterii. Związki rtęci w organizm ach krążą i kum ulow ane są w ciał
kach krw i, gdzie pozostają do 70 dni (u ryb 200 dni). Związki rtęci mogą atakować płód, mimo że u m atki nie było Objawów zatrucia.
U 10% świeżo urodzonych występowały poważ
ne opóźnienia rozwoju umysłowego. Nie w ia
domo także jaki może być zakres szkód gene
tycznych w ywołanych związkami rtęci.
Jednym z bardzo groźnych w ostatnich la
tach niebezpieczeństw dla mórz i oceanów jest ropa naftow a i jej pochodne. Zajął się tym za
gadnieniem ostatnio E. B. C o w e l l z Oil Pol- lution Research Unit w Orielton, w Południo
wej Walii. Zanieczyszczenie ropą i olejami przynosi skutk i widoczne dla każdego, ale poza tym także inne, mniej widoczne, niemniej b ar
dzo niebezpieczne. Spraw a ta ciągnie się od
dość daw na, ale nabrała znaczenia dopiero po
r. 1930, gdy coraz więcej statków przeszło
z opalania węglem na ropę. Od tego czasu
Ryc. 1. Tankowiec „Torrey Canyoin” przełam any, spo
czywający n a skałach Land’s End w Anglii
wzrosło zapotrzebowanie na ten surowiec ener
getyczny, co doprowadziło do obecnego bardzo groźnego zagrożenia środowiska morskiego.
Rozpoczęto mianowicie budować nowe szyby naftow e nad brzegami mórz, a naw et na mo
rzach, a ponadto dla zmniejszenia kosztów przewozu ropy zaczęto konstruow ać coraz to większe tankowce. Corocznie notuje się coraz znaczniejsze zwiększanie się wydobycia ropy i intensyw niejszy transp o rt tego surowca mo
rzem. Początkowo nie zwracano uwagi na za
nieczyszczenia ropą aż do czasu wypadków, jakie miały miejsce w Europie i w USA. In teresow ały one ornitologów i specjalistów od ochrony przyrody, którzy ubolewali nad wy
sokim oblepieniem piór, niezdolnością do lotu i wreszcie śm iercią wielu gatunków ptaków pływ ających na zanieczyszczonym ropą morzu.
Zatonięcie tankowca „Torrey Canyon” i wy
padek z „Santa B arb ara” w USA zmusiły do zajęcia się tą spraw ą także w odniesieniu do ludzi i całego środowiska morskiego. W r. 1967 grecki tankowiec w ylał 250—500 ton lekkiej ropy do M ilford Haven i spowodował śmierć całej populacji łabędzi. Ekologom nie udało się wówczas oznaczyć zasięgu szkód, ale od prze
m ysłu uzyskano w tedy fundację The World W ilflite Found, Oil Pollution Research Unit w Orielton, k tó ra umożliwiła badania. Po k ata
strofie „Torrey Canyon” nastąpiło zanieczysz
czenie tysięcy mil plaży i tysiące ptactw a zgi
nęło. P róby ocalenia tych zw ierząt nie powio
dły się. Gdy ptaki same próbowały czyścić się, ropa dostawała się do ich płuc i zwierzęta gi
nęły z uduszenia. D r J. V. B e e s ze Slim
bridge wykazał, że ptaki padłe były w ychu
dzone, m iały atrofię mięśni piersiowych, uszko
dzone jelita i narządy oddechowe, a także ule
gły zakażeniu mikroorganizm ami z gatunków:
Ryic. 2. P tak i pokryte Oliwą
Escherichia coli, Proteus vulgaris, Pseudomonas pyocyanea i Staphylococcus albus. Śmierć na
stępowała powoli, czasem przez kres 300 dni.
Próby uratow ania ptaków tylko w 5% dały po
zytyw ny wynik, u ptaków wodnych w 25%, reszta ptaków ginie i lepiej je zabić. Ponadto ekosystem, w którym dotąd żyły ptaki ulega zniszczeniu przez ropę i ptaki giną śmiercią głodową.
Lotne substancje arom atyczne z ropy zawie
rają składniki toksyczne dla zw ierząt morskich.
Substancje te ulatn iają się, a pozostaje frakcja 0 tem peraturze wrzenia 370°C. Po dłuższym czasie rozwodnienie, utlenienie i rozkład przez mikroorganizmy prowadzą do zniknięcia ropy z morza. N atom iast czyszczenie plaży przy po
mocy detergentów je st bardziej toksyczne niż sama ropa. Dlatego też biologowie są zdania, że zam iast czyszczenia lepiej pozostawić plażę zalaną ropą działaniu warunków atmosferycz
nych i mikroorganizmów takich jak: Coryne- bacterium, Nocardia, Streptom yces, Penicil- lium, Candida, Mycobacterium, Micrococcus 1 Pseudomonas, które normalnie w ystępują w morzu i na plażach.
Plaże zaoliwione ropą są jednak nieodpo
wiednie dla kąpiących się i upraw iających sporty wodne, a także dla rybaków i dlatego dąży się do szybkiego usunięcia zanieczyszczeń.
Dzieje się to w sposób mechaniczny za pomocą pomp, szufli, albo za pomocą metody adsorp- cyjnej przy użyciu słomy, popiołu, kredy lub chrustu. Metody chemiczne, jak wspomnieliś
my wyżej, nie są wskazane, a w każdym razie nie nadają się do tego celu detergenty toKsycz- ne. Obecnie wytworzono nowe środki 1000 razy mniej toksyczne, ale mimo to biologowie uwa
żają, że zam iast nich lepiej ropę niszczyć, gdy jest ona n a morzu niż na plaży. W przypadku plaży w M ilford Haven (Pembrockshire) użyto tylko niewielkiej ilości detergentów i to po konsultacji z organizacjami ochroniarskimi.
Szkody wyrządzone ropą lub em ulsjam i mo
gą być różne w różnych okresach i zależne są od typu zw ierząt i roślin, które zostały ropą zaatakowane. Przy brzegach skalistych w zi
mie może wystąpić większa śmiertelność nie
których zw ierząt niż w lecie. Również niektóre rośliny mogą być odporne w zimie, a podatne
1*
na wiosnę lub na początku lata. Ze zw ierząt głównie ślim aki mogą znieść przez pew ien czas działanie detergentów , natom iast rośliny słono- roślowe giną. Największe szkody notowano, gdy koncentracja wynosiła powyżej 10% sub
stancji em ulsyjnej, np. w przypadku „Torrey Canyon”. Okazało się, że ślim aki czaszołki (Pa- tella) mogą mieć znaczenie kontrolne w ocenie skażenia, gdyż zjadają glony porastające skały.
Gdy czaszołka, podczas oczyszczania zaoliwio- nych brzegów ginęła, rozw ijały się glony szyb
ko rosnące, np. Enteromorpha i Fucus vesicu- losus. W takich m iejscach młode czaszołki nie mogą się osadzić; gdyż potrzebują nagiej skały.
Tak więc śmierć czaszołek pow oduje duże zm iany w zespołach brzegów morskich. P ow rót tych ślim aków n astępuje dopiero po 10|—,15 la tach. Ze stosunku wieku czaszołek można więc wnioskować o ekologii wybrzeża i jego pow ro
cie do naturalnego wyglądu.
Największe niebezpieczeństwo w ynikające z zanieczyszczeń morza w ystępuje nie przy sporadycznym rozlaniu się ropy, lecz tam, gdzie instalacje techniczne, np. rafin e rie ropy, porty zam knięte molami oraz nabrzeża służące do przeładow yw ania ropy pow odują stałe za
nieczyszczenia i trw ałe uszkodzenie ekosyste
mów. Jeżeli substancje te w ylew ane są na rośliny bagien lub torfowisk, prow adzi to do całkowitej ich zagłady, a następnie do erozji mułów. Proces ten zależy od tzw. w spółczyn
nika różnorodności gatunkow ej, k tó rą określa wzór:
ilo ś ć g a tn n k ó w W s k a ź n ik r ó ż n o r o d n o ś c i g a tu n k o w e j — - — - . — .
y
c a łe j lic z b y o s o b n ik ó wZ odnośnych obliczeń okazało się, że dla A r
ktyki wskaźnik ten jest bardzo niski i wobec tego kraje polarne są szczególnie zagrożone ropą. Tymczasem ropę z Alaski ma się tran s
portować rurociągam i setki mil przez ląd do portów leżących na południu oraz ma się ją transportow ać tankowcami lodołamaczami pół- nocno-wschodnią drogą wodną. Może to spo
wodować katastrofę w ekosystemie A rktyki.
W arty kułach zamieszczonych w Nautilusie niie poruszono jeszcze jednego ważnego aspek
tu zanieczyszczenia mórz i oceanów ropą, ole
jam i i innym i substancjam i, które powodują masowe ginięcie fitoplanktonu, o czym wspo
m nieliśm y na wstępie. Rośliny planktonowe w morzach są zaś głównym dostarczycielem wolnego tlenu do atm osfery. Toteż notuje się w ostatnich latach spadek tlenu w atmosferze, a wzrost dw utlenku węgla. Jakie zm iany może to spowodować, jeżeli zachwianie równowagi w zaw artości gazów w atm osferze będzie po
stępować, trudno w tej chwili orzec. Mad w szystkim i tym i spraw am i prowadzone są ba
dania w różnych stronach świata i dyskusje na kongresach i sympozjach. Oby doprowa
dziły one do pozytywnego załatw ienia spraw y życia człowieka na tle naturalnego środowiska, w jakim żyć powinien.
WANDA STĘSLICKA-M YDLARSKA (Wrocław)
D W IE FA ZY W EW O LU CJI G A TU N K U H O M O SA P IE N S
W południow ym .przedgórzu H im alajów , w paśm ie górskim Sziwalik, odkryto szczątki kopalne niezw y
kle interesujących przedstaw icieli najw yższych N a
czelnych z przełom u m iocenu i pliocenu. Pierw sze znaleziska pochodzą z la t trzydziestych, następnie jednak przerw ano eksploracją i dopiero w ostatnich k ilk u n astu latach podjęto pow tórne poszukiw ania.
K ilka kolejnych ekspedycji am erykańskich ustaliło olbrzymią liczbę kopalnych rodzajów m ałp człeko
kształtnych w ykazujących w yraźne naw iązania do człowiekowatych. W 1966 D. P i l b e a m (USA) p rze
prow adził w nikliw ą analizę odkrytych tam szczątków, stw ierdził duże w zajem ne ich podobieństw o i sk ry ty kow ał tendencję w yodrębniania zbyt w ielu rodzajów kopalnych; w konkluzji zaproponow ał włączenie większości do jednego tylko rodzaju Ram apithecus.
Pogląd ten w ydaje się całkowicie uzasadniony. N ie
stety, szczątki są fragm entaryczne, b ra k w ielu ele
m entów szkieletowych, niem niej można przyjąć, że były to istoty zbliżone do afrykańskich, dwunożnych Australopithecinae, a więc m iały cechy istot przed- ludzkich. Z zachowanych szczęk i zębów w ynika, że u Ram apithecus odcinek siekaczy i kłów był raczej słabo rozwinięty, dominowały natom iast szerokie ko
rony zęibóiw 'trzonowych. Ram ię żuchwy wznosiło się strom o i było wysokie, a jak w ynika z przyczepów m ięśni skroniowych, były one przesunięte w k ieru n ku czołowym. Przy takim układzie pow staw ała duża siła zgryzu n a jednostkę nacisku mięśniowego. Jest ciekawe, że podobne proporcje ap aratu szczękowego i uzębienia w ykazuje także odkryty przez L. S. B.
L e a k e y ’ a afrykański Kenyapithecus (Fort Ternan) z dolnego pliocenu. Opisane cechy w ystępują również u większości Australopithecinae, szczególnie u wy- sokorosłych przedstaw icieli rodzaju Paranthropus.
Istn ieją poważne przesłanki pozw alające uznać ro dzaj Ram apithecus za przodka linii rozwojowej wio
dącej w następnych okresach geologicznych do dw u
nożnych m ałp stepowych włączanych do podrodziny Australopithecinae w obrębie rodziny Hominidae.
W edług opinii geologów pasm a gór Sziw alik w y
kazyw ały n a przełam ie miocenu i pliocenu środow i
ska bardzo urozmaicone. Obszar ten leży w strefie ciepłej, tym silniej zaznaczały się różnice klim atycz
ne w zależności od wzniesienia npm. Można przyjąć, że w dużej części w ystępow ały lasostepy i stepy, a może naw et pustynie tropikalne. W tych w aru n kach Ram apithecus, wywodzący się jak w szystkie
Naczelne z form leśnych, zaczął w poszukiwaniu że
ru, z biegiem pokoleń, przechodzić coraz wyłączmiej do try b u życia w otw artych przestrzeniach. Rodzaj Ram apithecus odznaczał siię stosunkowo dużymi roz
m iaram i ciała, co wynika z zachowanych fragm en
tów kości kończyn. Uprzednio, w ciągu długich ty siącleci życia nadrzewnego, w ytw orzył przystosowa
nia do rozkładania ciężaru ciała na dwóch pozio- maoh gałęai — stopy umieszczone były niżej, a ręce chw ytały zaczepów wyżej położonych. Szkielet tych istot m usiał wobec tego wykazywać bodaj częściowe adaptacje do pioniiaowania tułow ia. Taki zespół cech stanow ił odpowiednią podstawę do w ytworzenia dwu- nożności typu ludzkiego w ciągu dalszej historii ro
dowej.
Zacihodzd pytanie, jaki tryb życia musiały sobie przyswoić ramaipiteki przechodząc w środowisko bez
leśne? Zaznaczają się wśród autorów dwa rozbieżne poglądy. T. B i e l i c k i (1969) rozważając mechanikę procesu hominizacji w yjaśnia genezę dwunożności i spionliizowania ciała przejściem istot przedludzkioh d!o drapieżnego trybu życia, bezpośrednio po opusz
czeniu środowiska leśnego. Uważa on, że impuls do w yprostowania tułow ia dało równoczesne oddziaływa
nie dwóch czynników: zachowań narzędziowych i ak
tywnego łowiectwa. Ewolucję dwuniożności opisuje autor za pomocą sprzężeń zwrotnych między trzem a elem entam i układu przyjm ując, że rosnąca częstość zachowań narzędziow ych i równocześnie rosnąca czę
stość zachowań łowieckich stw arzały nacisk selek
cyjny w kieru n k u lokomocji dwunożnej. Inna grupa autorów — przyznając zasadniczą słuszność tem u ro
zumowaniu — przyjm uje jednak dwufazową adapta
cję do życia naziemnego. Pierw sza faza, znacznie b ar
dziej długotrw ała, przyniosła adaptacje morfologiczne do dwunożności. D ruga faza dopiero przyniosła ze sobą łowiectwo i produkcję narzędzi. Osobiście przy
chylam się do opinii autorów drugiej grupy.
W yprostow aną postawę i chód dwunożny stw ier- dzlono na podstaw ie szczątków kostnych pochodzących z górnego pliocenu. O dkryto k ilk a egzemplarzy kości miednic należących do Australopithecinae oraz w y
starczające fragm enty kości kończyn, aby taki wnio
sek w pełni uzasadnić. Talerze biodrowe w ykazują typowo ludzką morfologię: są rozszerzone ku tyłowi, wcięcie kulszowe jest głębokie, a kolce biodrowe są w yraźnie rozwinięte. W szkielecie stopy (odkrytym w 1962 r.) paluch nie był przeciwstawny, lecz dosu- nięty do reszty palców. U derzają przyczepy w skazu
jące na rozrost m ięśnia pośladkowego wielkiego i je
go przesunięcie poza panew kę staw u biodrowego (a nie bocznie do niego, jak u małp). W ynika z tego, że mięsień zaczął działać w ustalaniu miednicy d pro
stow aniu uda, a nie jako ■odwodzieiel uda, jak u form nadrzew nych. Przyczepy n a miednicy i kości udowej w skazują na olbrzym i rozrost mięśnia czworogło- wego uda, wielkiego prostow nika staw u kolanowego, a także mięśni przywodzących udo. U A ustralopithe
cinae istniała więc całkowita pionizacja ciała przy pełnym w yprostow aniu nóg w staw ie kolanowym.
Zaznaczyć wypada, że jest to zespół nie spotykany w świecie ssaków.
■ Dwunożność zaw iera sporo niedogodności, przede wszystkim wysokie położenie środka ciężkości stosun
kowo dużego organizmu przy oparciu na dwóch ty l
ko stopach, co stw arza trudności w zachowaniu rów nowagi, nie sprzyja także rozw ijaniu dużych szyb
kości w biegu, nie mówiąc już o trudnościach dla układu krążenia, o obciążeniu kręgosłupa itd. Musiał wobec tego istnieć bardzo silny czynnik doboru na
turalnego, który w ynagradzał z nadwyżką te braki dwunożności. Wymienić należy: rozszerzenie pola w i
dzenia oraz uwolnienie rąk, co z pewnością dawało korzystne możliwości w walce o byt.
Czy jednak w związku z tym można przyjąć hipo
tezę o bezpośrednim przejściu z trybu życia leśnego, z dietą przeważnie roślinną, do trybu życia drapież
nego z aktyw nym łowiectwem i dietą przeważnie mięsną? W ydaje się, że rozpoczęcie aktywnego ło
wiectwa, w bezpośredniej konkurencji z licznie w y
stępującym i przedstaw icielam i drapieżnych ssaków mięsożernych, byłoby dla mioceńskich praform czło- wiekowatych chyba nie do przyjęcia. Wobec braku odpowiednich przystosowań nie mogłyby one mieć szains przeżycia. Jak można wobec tego określić hipo
tetyczną fazę w stępną w życiu na otw artych p rze
strzeniach?
Z omówionych poprzednio proporcji uzębienia i szczęk wynika, że dieta istot wyposażonych w takie cechy m usiała się składać z pokanmów drobnych, a zarazem twardych i staw iających duży opór przy żuciu. Działać musiały przeto mechanizmy selekcyjne prowadzące do poszerzania koron zębów trzonowych przy równoczesnym zaham ow aniu rozwoju siekaczy i kłów. Te rozważania prowadzą do przyjęcia hipote
tycznego modelu trybu życia, który by sprzyjał opi
sanym adaptacjom . Hipoteza taka istnieje. W 1970 Clifford J. J o l l y z U niw ersytetu nowojorskiego ogłosił niezmiernie interesującą pracę dotyczącą wstępnych etapów antropogenezy. Przeprowadził a n a
logię między zespołem przystosowań spotykanych u dziś żyjącej grupy naziemnych pawianowatycih ży
wiących się głównie ziarnam i traw zbożowych, a przy stosowaniam i stwierdzonymi, u kopalnych istot przed- ludzkich. O parł się na obserwacjach m ałp gatunku Theropithecus gelada (dżelada) żyjących na otw ar
tych, bezdrzewnych stepach łąkowych. Przeprowadził porów nania z innymi pawianowatymi, a miariowicie z rodzajem Papio zamieszkującym lesiste saw anny i rodzajem M andrillus o trybie życia raczej wyłącz
nie leśnym. U dżelady kły oraz siekacze są w porów naniu z zębami innych paw ianowatyeh stosunkowo drobne, natom iast zęby trzonowe i przedtrzonowe od
znaczają się w ybitnie szerokimi koronami, o płaskich powierzchniach zgryzowych. J o l l y w yjaśnia te ce
chy jako przystosowania korzystne dla „ziarnojadów”
(seed eater). Dżelady żywią się istotnie nasionami i źdźbłami rozm aitych traw , prócz tego zbierają kłą
cze i bulw y oraz rozmaitego rodzaju drobne zdoby
cze. Pokarm żują powoli i długo, są to wszakże obiekty tw arde, nie poddające się szybko obróbce mechanicznej. Podczas żucia mięsisty język jest w stałym ruchu podsuw ając miazgę pokarm ową m ię
dzy zęby. Chwytność ręki tych małp jest bardzo do
b ra i przewyższa znacznie sprawnością rękę szym pansa. Dżelada żeruje siedząc, z tułowiem w yprosto
w anym i stosuje precyzyjne chwyty kciukiem i p al
cem wskazującym przy zbieraniu pokarmów.
J o l l y zanalizował szczegółowo budowę szczęk i zębów kopalnego Ramapithecus oraz pokrewnych australopiteków i w ykazał daleko idące zbieżności z budową tych elementów u dżelady. Wyciąga z tego wniosek o adaptacjach do podobnej diety sk ła d ają
cej się z pokarm ów drobnych, a zarazem tw ardych
2 7 4
i odpornych na miażdżenie. U istoty człowiekowatej przystosującej się do diety „ziarnojada typu dżelady”
dobór n aturalny doprowadził również do ch a ra k te ry stycznych specjalizacji redukujących wielkość sieka
czy i kłów i poszerzających korony trzonowców, a sprzyjających zarazem rozwojowi mięsistego języka.
Dalsze przystosow ania związane z życiem naziem nym u Ram apithecus nakładały się na s tru k tu rę szkieletu częściowo już adaptow anego do pionizacji ciała, o czym uprzednio była mowa.
U dziś żyjących ssaków o w iększych rozm iarach ciała nie spotykam y w ykorzystyw ania nasion tra w jako pod
staw y pożywienia. P rzyjąć możemy, że podobny stan rzeczy istniał też w miocenie. Wysoko uorgani- aowana istota przedludzka, wyposażona w uprzednim życiu nadrzew nym w ruchliw e, chw ytne ręce i dos
konałą koordynację ruchow o-w zrokow ą, m iała w y
starczające p read ap tacje do zbierania m ałych łupów i to w tem pie dość szybkim, by stosunkow o duże ziwierizę mogło się nasycić. A oo najw ażniejsze: isto
ty przedludzkie nie napotykały n a jakąś groźną k o n kurencję w eksploatow aniu pokarm u wartościowego, skoncentrow anego i wysoko energetycznego. Istoty te mogły przeto zająć niszę ekologiczną stosunkow o p u stą. W tym środowisku przez okres k ilk u n astu m ilio
nów la t kum ulow ały się następnie u nich fizjologicz
ne i morfologiczne ad aptacje korzystne w życiu n a ziemnym w otw artych przestrzeniach. K om binacja dziedziczności i przystosow ania m ogła w toku ew olu
cji zdeterm inow ać dalszy rozwój w k ie ru n k u pełnej dwunożności.
Proponow any przez J o 11 y’ e g o model „ziarnoja
da typu dżelady” rozkłada proces uczłowieczenia na dwtie fazy. Pionow a postaw a, zręcznie ręce i zreduko
w ane zęby przednie stanow iły w tym ujęciu zespół cech pierw szej, bardzo długotrw ałej fazy antropoge- nezy. N astępna faza w ytw arzała się stopniowo, na Skutek praw dopodobnych przem ian zachodzących w środowisku. Można przyjąć, że nastały w arunki, w których prem iow ana była przez dobór natu raln y eksploatacja pokarm ów mięsnych. Przedludzkie czło- wiekow ate nie porzuciły z pew nością zbieractw a i wBzystkożerności, ale obok tego zaczęły przechodzić do aktyw nego łowiectwa, czyli do polow ania na sto
sunkowo dużą i szybką zwierzynę. Zaczęła się w y
tw arzać nowa technika zdobyw ania żywności, przy Czym — ja k u drapieżnych Carnivora — w ystępuje trapienie zwierzyny, podkradanie się do niej, zasadz
ki, napady zbiorowe i również zbiorowy pościg. Roz
wój łow iectw a przyczynił się bezw arunkow o do wzbogacenia i kom plikacji życia społecznego, w spół
pracy, w zajem nej pomocy, z czego wywodzić łatw o rozwój produkcji narzędzi i broni, a w zw iązku z tym mowy i m yślenia koncepcyjnego.
Należy jednak z całym naciskiem podkreślić, że archeologicznie w sposób niew ątpliw y stw ierdzam y istnienie łow iectw a dopiero w środkow ym plejstoce
nie, a w ięc Stosunkowo późno.
O kres wstępny, poprzedzający pełny rozwój ak ty w nego łowiectwa, sięgał swymii początkam i w górny pliocen i trw a ł — w yrażając to w latach bezwzględ
nych — około 3—4 min lat. Istniały wówiczas sze
roko rozprzestrzenione A ustralopithecinae znane nam z licznych stanow isk kopalnych (patrz W szechświat n r 1, 1976). Była to grupa niezw ykle zróżnicowana, k tó rej wysokość ciała w ahała się od ok. 100 do Ok.
200 cm. Przypisuje im się także zróżnicowany tryb
życia; przy zasadniczej wszystkożerności jedne w y
kazywały zwiększoną roślinożerność (Paranthropus), inne zwiększoną mięsożemość (A ustralopithecus). Dy
m orfizm płciowy był bardzo wyraźny, a okres dzie
ciństwa trw ał znacznie dłużej niż u w ielkich małp.
W ykazano to n a podstaw ie badań uzębienia. U po
szczególnych osobników pierwszy trw ały ząb trzono
wy byw ał starty aż niem al do korzenia, drugi w yka
zywał lekkie ślady starcia, a trzeci mógł być zupeł
nie nietknięty. W ynika z tego, że występowały b a r
dzo długie przerw y w ich w yrzynaniu, czyli okres dojrzew ania organizm u m usiał być długotrwały.
Przedłużenie dzieciństwa miało zasadnicze znacze
nie, przedłużał się ty m sam ym okres uczenia się, co sprzyjało w ytw arzaniu nawyków korzystnych w ży
ciu społecznym. Dzięki tem u mogły się rozw ijać w grorńadach iatoit przedludzkich reguły współżycia i kooperacji z innym i osobnikami.
W antropogenezie najw ażniejszym czynnikiem był proces uspołecznienia stada przedludzkiego. W ykopa
liska archeologiczne dowodzą istnienia prym ityw nej obróbki pranarzędzi u Australopithecinae z górnego pliocenu. Dalszy rozw ój uspołecznionego gatunku ludzkiego pojm ujem y jako tzw. trend długofalowy, czyli ciąg ukierunkow any, wywołany stałością czyn
ników „napędow ych”. Tego rodzaju suiriowanie się zmian w rozwoju rodow ym nazywa H. S z a ars k i (1967) ew olucją łańcuchową, przez analogię do reakcji łańcuchow ej w fizyce jądrow ej. Rozwój gatunku ludzkiego w -czasie geologicznym dowodzi, że przy stosow ania do ż y d a społecznego musiały być czyn
nikiem zwiększającym szanse przedłużenia życia jed
nostek oraz wzmożenia ich rozrodczości. K ierunko- wość procesów przystosowaw czych dlo życia społecz
nego w ynikała z kierunkow ości doboru naturalnego, k tó ry faw oryzow ał w walce o b y t cechy społecznie
korzystne.
Istoty wczesnoludzkie żyły w niew ielkich zespołach, m ożna je określić raczej jako „hordy”, były bowiem wyżej uorganizbw ane niż stada zwierzęce. Życie ze
społowe, podział pracy, ochrona potom stw a — były podstaw ow ym i postulatam i wym agającym i współdzia
łania i zgtody pomiędzy poszczególnymi członkami zefepołu. Życie w m ałych hordach istnieć musiało z konieczności przez długie tysiąclecia ze względu na pierw otny stan gospodarki; w szakże początkowo nie produkow ano żywności i tryb życia był raczej r a bunkowy. Współżycie w większych skupiskach mogło się rozpocząć dopiero z postępem ekonomicznym.
A daptacje społeczne tworzyły się wobec tego u istot wczesnoludlzkich w stosunku do m ałych zbiorowisk.
Nie było w historii naszego gatunku możliwości w y
tw orzenia adaptacji do współżycia i współdziałania n a skalę globu, w stosunku do całej ludzkości. T a
kie możliwości zarysowały się dopiero od bardzo nie
daw na — i raczej b ra k nam odpowiednich adaptacji.
Je st to sw oją drogą zagadnienie o najw iększej wadze dla dalszego rozwoju naszego gatunku.
Można w ym ienić kolejno zasadnicze motory w pły
w ające n a zachowanie się zarówno zwierzęcia jak człowieka, są to: głód, płeć i strach. Z jednej strony spowodowały one — w ażną dla zachowania ciągłości życia — -konieczność przekazyw ania odpowiednich in
form acji między osobnikami danego gatunku i obser
w ujem y też w całym świecie zwierzęcym najro z
m aitsze sposoby sygnalizacji związane z tym i czynni
kami. U ludzi, z tych zaczątków rozw inęła się w cią-
gu filogenezy mowa artykułow ana. Inną stroną tego zagadnienia jest fakt, że zarówno głód, jak płeć i Strach są zdolne do wywoływania agresji. Oczywiście Strach może również powodować odruch ucieczki, jest to reakcja często spotykana w przyrodzie i w efekcie jest najbardziej „pokojowa”. Niemniej przeważają ra
czej odruchy agresyw ne naw et pod wpływem strachu.
W adaptacjach do życia społecznego najistotniejszą spraw ą jest tłum ienie agresji. Wspomniany uprzednio T. B i e l i c k i (1969) widzi tak ą adaptację w filo
genezie naszego gatunku w tw orzeniu się rodziny opartej na monogamicznym związku pary rodziciel
skiej.
U samic m ałpich obserwuje się wyraźny związek popędu płciowego z fazą cyklu jajnikowego, w któ
rym jest najw iększa możliwość zapłodnienia. U ludzi stwierdzono (drogą licznych ankiet), że popęd płciowy jest niecykliczny. B i e l i c k i wysuwa hipotezę, że jeszcze na etapie przedludzkim , czy wczesnoludzkim, nastąpiła u przodków Homo sapiens m utacja powo
dująca zanik zależności popędu płciowego u prakobiet od cyklu jajnikowego. Było to — jego zdaniem — ge
netyczne przystosowanie do monogamii. W skutek tej
korzystnej zmiany zaistniała więc możliwość u trw a lenia się więzi rodzinnej w mcmogamicznym stadle, co było podstaw ą dla dalszego rozwoju społeczeństwa typu ludzkiego.
Hipoteza Bielickiego została przyjęta z dużym uzna
niem zarówno w k raju jak i za granicą. Stanow i ona niewątpliwe osiągnięcie polskiej antropologii. Dalsze możliwości tłum ienia agresji leżą w wyzwoleniu na
szego gatunku od głodu i od strachu. W tym kierunku idą też solidarne wysiłki całej ludzkości.
Dalszy b y t gatunku Homo sapiens jest ściśle uza
leżniony od rozwoju coraz lepszych adaptacji do życia społecznego, do kooperacji i wzajem nej pomocy na skalę całej ludzkości na naszej planecie. Ponieważ jesteśmy istotam i rozumnymi — wyposażeni w pamięć zdarzeń z przeszłości i zdolność do przewidywania zdarzeń przyszłych — nie musimy czekać na efekty doboru naturalnego, lecz możemy pokierować odpo
wiednio procesami wychowania społecznego, aby ko
rzystne adaptacje zwielokrotnić i utrwalić. Tylko na tej drodze zapewnimy naszemu gatunkow i pomyślne trwanie.
PIOTR MODRZEJEWSKI, TADEUSZ SZCZYPEK (Sosnowiec)
W ULKANY BŁOTNE I ICH ZWIĄZEK
Z WYSTĘPOW ANIEM ROPY NAFTOW EJ I GAZU ZIEM NEGO (na przykładzie wulkanów błotnych w Azerbejdżanie)1
W ulkany błotne stanow ią niezwykle charaktery
styczny elem ent krajobrazow y. W ystępowanie tych form rzeźby pow ierzchni Ziemi ogranicza się do nie
wielkich obszarów w Rumunii, Włoszech, północnym Iranie, na Nowej Zelandii, w Indiach, na Malajach, Jaw ie, Borne1©, w południowej części USA, na w y
brzeżach Zatoki M eksykańskiej, na Trynidadzie, w Wenezueli, 'K olum bii i ZSRR. Na terytorium tego ostatniego państw a w ulkany błotne znane są z Płw.
Karcz oraz przylegającego do niego od Wschodu Płw.
Tamańsfciego, z Gruzji, Turkm enii i Sachalihu, a nade wszystko z A zerbejdżanu, k tó ry stanowi wręcz kla
syczny obszar ich rozwoju. Naliczono tu ponad 220 tego rodzaju form.
Na terenie A zerbejdżanu w ulkany błotne rozwinęły się n a Płw. Apszerońsfcim, n a południowych stokach wschodniej części Wielkiego Kaukazu, na obszarach nizinnych nad M. K aspijskim (Niziina K urańska) oraz n a międzyrzeczu K ury i Jotri w zachodniej części republiki. W ystępują również w przybrzeżnym pasie na dnie M. Kaspijskiego. W tym przypadku są to aflfoo form y podwodne albo też nadwodne, tworzące niew ielkie w ysepki (ryc. 1).
Omawiane form y rzeźby powierzchni Ziemi od dawna przyciągały uwagę badaczy. W pierwszej po-
ł A rty k u ł o p raco w an o n a p o d sta w ie: G riazew yje w u lk a n y A zerb ajd żan sk o j SSR. A tłas. Izd. AN Az. SSH, B ak u 1971 oraz p ra c y W. A. G orina — G riazew yje w u łk an y A zerbajdżana.
P riro d a , 10, 1953. R y su n k i i fo to g rafie w ykonano na podstaw ie p ierw szej z w /w p ozycji.
łowię XIX w. jednym z najsłynniejszych z nich był G. W. A b i c h , a w pierwszej połowie obecnego stu lecia — I. M. G u b fc i n 2. Z badaczy współczesnych wymienić należy przede wszystkim A. A. J a k u b o w a , A. A. A 1 i z a d e oraz M. M. Z e j n a ł o w a.
R ezultaty najwcześniejszych badań w ulkanów błot
nych przypisyw ały ich genezę zjawiskom magmowym, zachodzącym we w nętrzu skorupy ziemskiej. Uważa
no, że wulkanizm błotny ściśle związany jest z proce
sami magmowymi i rozw ija się wg tych samych praw, jaiklim podlega w ulkanizm magmowy. Później
sze, bardziej szczegółowe obserwacje wulkanów błot
nych, a zwłaszcza dokładniejsze poznanie budowy geologicznej obszarów, na których one występują, po
zwoliły na skorygowanie wcześniejszych poglądów.
Dowiedziono bowiem, że wulkanizm błotny sensu stricto nie m a nic wspólnego z procesami magmo
wymi, jest natom iast pewną form ą wycieku węglo
wodorów, a więc powiązany jest ściśle z występo
waniem ropy naftowej i gazu ziemnego (dla ścisłości należy zaznaczyć, że spotyka się, choć bardizo rzadko, w ulkany błotne tworzące się w miejscach występo
w ania gejzerów, a więc związane ze zjawiskam i po-
! W u lkany b łotne i ich w y buchy b y ły przedm iotem k ilk u ro zp raw z o kresu m iędzyw ojennego S tan isław a Z u b e r a (syna p ro f. R udolfa Z ubera); m . in. o bszerną ro zp raw ą o w y b uchu w u lk a n u błotnego n a w yspie Łoś na M orzu K asp ij
sk im ogłosił w 1924 r. w K osm osie (R. 49: 1924, s. 232—290).
p rz yp . red.
276
Ryc. 1. Obszary w ystępow ania w ulkanów błotnych w A zerbejdżanie
magmowymi. W spom inają o nich C. A. C o 11 o n [1949] i K. M a ś 1 a n k i e w i c z [1961],
Badania geologiczne prow adzone w K aukazie i na terenach przyległych, a więc i w Azerbejdżanie, po
zwoliły n a ustalenie stra ty g ra fii i tektoniki b u d u ją cych je utworów, czyli na określenie w ieku skał oraz charakteru ich ułożenia. Stwierdzono, że południow e stoki Wielkiego K aukazu oraz obszar Niziny Kubań
skiej zbudowane są przede wszystkim ze skał osado
wych pochodzących z górnego mezozoiku (kreda) oraz z trzeciorzędu (paleocen, eocen, oligocen, miocen, pliocen) ery kenozoicznej. U tw ory czwartorzędowe, najmłodsze, są rozprzestrzenione na stosunkow o n ie
wielką skalę. Ustalono również, że pod względem tektonicznym omawiany obszar zbudow any jest z sze
regu w ypiętrzeń antyklinalnych porozdzielanych p ła skim i nieckam i i synklinam i. Godny podkreślenia jest fakt, iż południow o-w schodni K aukaz i Nizina K u- rańsfca ulegają pow olnem u obniżaniu.
Znając rozmieszczenie w ulkanów błotnych oraz tektonikę podłoża, określono ich w zajem ny stosunek.
O kazuje się, że w ulkany te są związane z osiami w ypiętrzeń antyklinalnych.
Można w ięc powiedzieć, że w ulkanizm błotny w A zerbejdżanie rozw inął się n a obszarach zbudo
w anych ze sikał trzeciorzędowych i kredow ych (ryc. 2 i 3). „K orzenie” większości w ulkanów sięgają skał spągowej części górnej kredy, a niekiedy n aw et do utw orów jurajskich. Zauważyć można pew ną p raw i
dłowość, k tó ra polega n a obniżaniu się w ieku skał, z którym i związane są w ulkany błotne, w -kierunku półnoano-za-chodinim. W ynika z tego, że im dalej na północo-zachód, tym młodsze „źródło” w ulkanów .
Tereny przyległe do basenu M. K aspijskiego są znanym obszarem ropo- i gazonośnym. W trak cie b a d ań geologicznych ustalono, że złoża owych bogactw m ineralnych wspom nianego regionu m ają c h a rak ter złóż o stru k tu rz e diapirow ej. J e s t to jeden ze sposo
bów w ystępow ania ropy i gazu, bowiem bogactw a te, jako węglowodory, k o n cen tru ją się niem al zawsze w strefach antyklinalnych i są podścielone przez wodę.
Ropo- i gazonośne fałdy w A zerbejdżanie zaliczane są do ty p u fałdów nieciągłych. Są one zaburzone przez szczeliny o charakterze poprzecznym i podłuż
nym, k tó re pow stały w trakcie ruchów tektonicznych skorupy ziem skiej jednocześnie z obniżaniem się po
dłoża. Owe ruchy tektoniczne doprowadziły do roz
w oju zjaw isk wulkanizm u błotnego, a ich początek określa się na późny oligocen. Wg I. M. Gubkina w okresiie ty m rozpoczął się proces form ow ania wy
piętrzeń antyklinalnych. W yodrębniły się strefy o w y
raźnie zróżnicowanym ciśnieniu. Doprowadziły one do tego, że plastyczne utw ory ilaste, znajdujące się pod w ielkim ciśnieniem, zostały przesunięte wzdłuż linii najm niejszego oporu w strefy obniżonego ciśnienia, a w ięc w jąd ra tworzących się antyklin. M ateriał ila
sty został wyciśnięty spod niecek rozdzielających stru k tu ry antyklinalne i przesunięty w jąd ra tych ostatnich. M iejsca te podlegały stałym nieciągłym ruchom. W rezultacie nastąpił początek rozw oju p ro cesu w yciskania wspomnianego m ateriału k u górze, poprzez coraz młodsze utw ory. W ten sposób zaczęły form ować się stru k tu ry diapiirowe, a jądra antyklin uległy znacznemu w ypiętrzeniu, zgnieceniu i rozluź
nieniu. W tym momencie do jąder antyklin nastąpiła m igracja wody, gazu i ropy. Na początku podążała woda i gaz, jako utw ory najbardziej ruchliw e. Rola Wody sprow adzała się do rozm iękczania skał budu
jących jądro. Pod ciśnieniem gazu wychodziła ona poprzez w ierzchołki stru k tu r diapirowych, jako nie
w ielkie źródła przesycone gazem. Jeśli dopływ gazu do jąder antykliny był bardzo obfity, wówczas gaz ten nie zdążał u latn iać się i następow ała jego kon-
Zigilpiri Kejreki
Touragaj
Ryc. 3. Przekrój geologiczny przez w ulkan błotny Touragaj
o o o
8
Ryc. 2. Przekrój przez w ulkany błotne Zigilpiri i K ej- reki. 1 — kanał w ulkanu błotnego, wypełniony brek- cją, 2. uskok, 3. pliocen, 4. miocen środkowy i górny, 5. miocen dolny i oligocen, 6. eocen, 7. paleocen,
8. górna k red a
centraoja i ogrom ny wzrost ciśnienia. Rozładowanie ciśnienia następowało w postaci wybuchu d gw ałtow nego w ydobywania się gazu. Wybuch gazu powoduje rozdrobnienie m ateriału budującego zarówno jądro antykliny jak d sąsiednich utw orów oraz wyrzucenie ich na powierzchnię w postaci błotnistych potoków.
W ybuchający gaz ulega z reguły zapaleniu, co obja
wia się w ytw orzeniem wysokiego do 300 m ognistego słupa. Wylew błotnistych m as oraz wydobywanie się gazu daje początek w ulkanow i błotnem u (ryc. 4).
Można więc stwierdzić, że główną przyczyną po
w staw ania w ulkanów błotnych są fałdowe ruchy te k toniczne, zachodzące n a obniżających się obszarach ropo- i gazonośnych. Pozostałe czynniki — ilaste ultwcwy jąder aintyfclinalnych, woda i gaz — m ają znaczenie drugorzędne.
W ulkany błotne rozw ijają się n a szczelinach po
wstałych w ibratecie ruchów tektonicznych ii z jedną szczeliną może być czasem związanych kilka w ulka
nów. Wybuchy w ulkanów w Azerbejdżanie zachodzą z pew ną prawidłowością. Objawia się ona określaną okresowością ich działania, bowiem w czasie od 1810 r.
Sz o ng ar
Ryc. 4. E tapy rozwoju w ulkanu błotnego Szongar.
1. kanał w ulkanu błotnego, wypełniony brekcją, 2. li
nia rozłam u, 3. stre fa kruszenia skał, 4. czwartorzęd, 5. pliocen, 6. miocen środkowy i górny, 7. miocen dolny i oligocen, 8. paleocen i eocen, 9. kreda górna
do 1967 r. zanotowan-o 24 wybuchy wulkanów, za
równo lądowych, jak i morskich. Pomiędzy posizcze- gólnymi w ybucham i stwierdzono okresy spokoju, które liczą 12—14 lat. Okresowość wybuchów w ulka
nów błotnych zależy od ruchów tektonicznych oraz od tem pa grom adzenia się a także wzrostu ciśnienia gazów w jądrach antyklin. Stwierdzono, że w ulkany błotne w ybuchają pojedynczo, albo po dwa lu b trzy.
Grupowe wybuchy wulkanów m ają m iejsce głównie w przypadku, gdy rozwinęły się na jednej szczelinie.
M e jest to jednak regułą, bowiem notowano również jednocześnie wybuchy w ulkanów związanych z róż
nymi szczelinami, a także pojedyncze wybuchy na jednej szczelinie.
W budowie w ulkanów błotnych, analogicznie do w ulkanów magmowych, wyróżnia się kilka elemen
tów. Są nim i: we w nętrzu skorupy ziemskiej — ogni
sko, czyli miejsce, skąd biorą początek w ulkany b łot
ne, oraz komin, tj. przew ód łączący ognisko z po
wierzchnią Ziemi, gdzie w ystępuje stożek w ulkanicz
ny, a na jego szczycie — okrągły lub owalny otwór, zwany kraterem , stanowiący miejsce wydobywania się produktów wybuchu.
Produkty wybuchu w ulkanów błotnych, podobnie jak w przypadku w ulkanów magmowych, podzielono na trzy grupy: na produkty stałe, ciekłe i gazowe.
P rodukt stały stanow i tzw. brekcja stożkowa w u l
kanu błotnego (sopocznaja briekczija). Charakteryzuje się ona zróżnicowaną konsystencją. Może być ona rzadka i jednorodna, a także gęsta z fragm entam i tw ardych skał o różnych rozm iarach. Fragm enty owych skał, zaw artych w brekeji stożkowej, pozwa
lają n a zapoznanie się z litologią podłoża, bowiem odpowiadają one przekrojowa utworów rozwiniętych w obszarach występow ania w ulkanizm u błotnego.
Można więc stwierdzić, iż w skład brekeji stożkowej wchodzą: 1. fragm enty skał o różnych rozm iarach, które uległy pokruszeniu w skutek gwałtownego wy
dobywania się gazów n a powierzchnię Ziemi, 2. szlam stożkowy o zdecydowanie heteroklastycznej, zróżnico
w anej stru k tu rze oraz 3. ił stożkowy, składający się z najdrobniejszych cząstek.
W ypływająca i rozlewająca się na powierzchni Zie
m i brekcja stożkowa zajmować może obszary o róż
nej wielkości oraz tworzyć pokrywy o zróżnicowanej miąższości. Brekcja stożkowa cechująca się rzadką konsystencją tworzyć będzie pokrywy o niewielkiej miąższości, lecz zajm ujące znaczne obszary, natom iast w (przypadku brekeji gęstej — powstaną pokrywy błotne stosunkowo grube, ale o małej powierzchni.
Pom iary pokryw w ulkanów błotnych w A zerbejdża
nie dostarczyły wielu m ateriałów pozwalających w nio
skować o ich zróżnicowanej wielkości. Stwierdzono, że obszar zajęty przez brekcję Stożkową w ulkanu A jazachtarm a wynosi ok. 31 km 2, A chtarm a-paszały — 40 km2, Ł okbatana — 4,25 km 2, Demirczi — 0,6 km2.
Miąższość pokryw wulkanów błotnych w aha się w granicach od 20 m (Demirczi), poprzez 90 m (Kała- dżalar), 130 m (Maraza), 200 m (Szychzagirli) do 400 m (Achtarma-paszały).
Do ciekłych produktów wybuchu w ulkanów b łot
nych zaliczana jest woda. Przedzierając się przez róż
norodne litologicznie typy skał ku powierzchni grun
tu, rozpuszcza w sobie rozm aite sole m ineralne i w y
dostaje się n a powierzchnię w znacznym stopniu zmi- neralizowana. We w nętrzu skorupy ziemskiej powo
duje ona, ja k wspomniano wcześniej, rozmiękczanie 2
skał, czyniąc je bardziej plastycznym i. Od jej ilości zależy konsystencja b rekeji stożkowej.
Trzecim rodzajem prooduktów w ydobyw ających się w trak cie w ybuchu w ulkanu błotnego są gazy.
W Azerbejdżanie sk ład ają się one w 90% z m etanu (CH4), 6—7% z C 0 2, a pozostałą część stanow ią ciężkie węglowodory oraz azot. Źródłam i gazu są utw ory kredow e oraz paleogeńskie. Pod w zględem składu, gazy w ydobywające się podczas wybuchów w ulkanów błotnych niczym nie różnią się od gazów tow arzy
szących złożom ropy naftow ej. S tąd też fa k t w ydzie
lania się gazów mówi o tym , że we w n ętrzu skorupy ziemskiej znajdują się porow ate rezerw uary, w k tó rych .gromadzą się złoża gazu ziemnego, a obecność w niektórych przypadkach b aniek ropy naftow ej świadczy o w ystępow aniu w głębinach skorupy ziem skiej ropy naftow ej.
Można więc twierdzić, że tam , gdzie rozw inięte są zjaw iska w ulkanizm u błotnego, w ystępują na pew nych głębokościach złoża ropy naftow ej i gazu ziem nego. Wychodząc z tego założenia dokonano już sze
regu opracowań perspektyw icznej eksploatacji w spo
m nianych złóż, szczególnie na obszarze Niziny K urań- skiej.
Analiza m orfologii w ulkanów błotnych oraz rodzaju wyrzucanego przez nie m ateriału, pozwoliła na w y dzielenie w Azerbejdżanie czterech typów w ulkanów . W yróżnia się więc: 1. w ulkany błotne, 2. błotne sapki (griazew yje sopki), 3. salzy oraz 4. gryfony.
W ulkany błotne są form am i o znacznych rozm ia
rach (ryc. 5). P rzybierają izaiawyczaj postać ściętego stożka o wysokości w zględnej od 5—150 do 400—500 m.
Średnica podstaw y tych stożków sięga 3000—3500 m, a k ra te ró w — ok. 400—500 m.
Błotne sopki (ryc. 6) są jak gdyby m in iatu rą w u l
kanów błotnych, bowiem w tym przypadku wysokość
Ryc. 7. Salzy na w ulkanie C zailachtarm a stożka w ah a się w granicach od 0,5 do 40—50 m, średnica podstaw y wynosi 5—150 m, natom iast k r a teru — od kilku cm do 20—30 m.
Salzy (ryc. 7) wyksiztałcone są w postaci nierozwi- niętego półstożka o w yraźnym lejkow atym zagłębie
niu. Średnica tych zagłębień wynosi od kilk u n astu cm do 120 m. W budowie salz notuje się b rak wielkich fragm entów skał.
Giryfony (ryc. 8), to oddzielne m iejsca w ydobywa
nia się gazu, wody i ropy naftow ej. Nie wydobywa się przez nie brekcja stożkowa. 'v
Salzy i gryfony uw ażane są za pasożytnicze k ra tery, k tó re w ystępują przede w szystkim n a stożkach w ulkanów oraz błotnych sopek. Jednakże w niek tó rych przypadkach mogą występować oddzielnie.
Ryc. 5. W ulkan błotny Buransyz-D żulga
Ryc. 6. Sopka błotna w u lk an u B achar Ryc. 8. G ryf on na w ulkanie K aradagskaja P ilpila
1 I—: - ^ 2
3 L |4 l ° l 5
8 !—****! 9 S i o 1 * ^ 11Ryc. 9. Szkic geomorfologiczny wyspy Swinoj. 1. po
w ierzchnia ostańca starego stożka wulkanicznego, po
chylona na SW, 2. obszar m łodej brekeji stożkowej, 3. strom y stok ostańca, 4. obniżenie erozyjne w brek- cji, w ytw orzone przez ciekłą maź wypływającą z czyn
nych sa>lz, 5. obniżenie kraterow e wypełnione wodą, 6. czynne salzy, 7. terasa wysokości 4—5 m, 8. n a j
młodsza terasa abrazyjno-akuim ułacyjna, 9. czynny klif ahrazyjny, 10. stok zamarłego klifu abrazyjnego,
11. kraw ędź zamarłego klifu abrazyjnego
zbudowane są, jak wspomniano, ze stosunkowo m ięk
kiego m ateriału osadowego. W związku z tym od momentu ich uform owania następuje rozwój rzeźby ich stoków. Na w ielką skalę zachodzą procesy denu- dacyjne, prowadzące do obniżania, niwelowania form stożkowych. Wśród tych procesów najbardziej cha
rakterystyczne jest spłukiw anie stożków, odbywające się przy udziale wody opadowej. W rezultacie spłu
kiwania tworzą się bardzo charakterystyczne (dla wszelkiego rodzaju form stożkowych) linijne zagłębie
nia, żłobki deszczowe, zwane barrancos. Wzdłuż owych barrancos odbywa się transport najdrobniejszego m a
teriału ilastego z górnych części stożka ku dolnym.
U podstawy stożka, w skutek gwałtownego załamania spadku n a granicy stożka i płaskiego obszaru, ma miejsce intensyw na akum ulacja tego m ateriału. Na tych obszarach, przy słonecznej, ciepłej i suchej po
godzie rozw ija się batrdziej lub mniej gęsta sieć szczelin z wysychania, zbliżonych wyglądem do stru k tur pustynnych takyrótw.
Na terytorium Azerbejdżanu naliczono, jak wspo
mniano, ponad 220 wulkanów błotnych. Do najw aż
niejszych zalicza się: Kajnardż, Maraza, Szychikaja, Touragaj, Gekmały, Binagadi, Buzowninskaja sopka, G riazew aja sopka, Nieftianyje Karnni, Obliwnoj, Swi
noj (ryc. 9), Glinianyj, Kałmas, Boz-dag, Atasiz, Szon
gar. Nazwy niektórych z nich nadaw ane są n a pod
staw ie barw y wyrzucanego przez nie m ateriału ila
stego lub innych jego cech fizycznych, np. Boz-dag znaczy Szara Góra, A chtarm a — biała pokrywa.
JACEK M. SZYMURA (Kraków)
ŚW IETLIKI NIE ZAWSZE ROM ANTYCZNE
Rodzime św ietliki zawdzięczają swą nazw ę zdol
ności w ydaw ania światła. Zwane są także „robacz
kam i św iętojańskim i” ze względu na okres pojaw ia
nia się, a n a naszych przodkach, hasających wokół ogni sobótkowych wyw ierały zapewne w ielkie w raże
nie, dzięki tajem niczem u świeceniu. Wiemy obecnie, że zdolność lum inescencji zawdzięczają św ietliki obec
ności narządów świetlnych, położonych na spodniej stronie odwłoka. Głównym składnikiem narządów, pokrytych przezroczystą kutikulą, są kom órki w ytw a
rzające światło. Pod nim i leży w arstw a kom órek sil
nie prom ienie św ietle odbijająca. N arządy są po
nadto obficie unerw ione i zaopatrzone w tchawki.
Św iatło pow staje w w yniku utleniania lucyferyny w oksylucyferynę przez enzym zwany lucyferazą, w obecności A TP. Dodać trzeba, że 98% uwolnionej energii to światło, (w żarówce tylko 4%), a jedynie 2% przem ienia się w ciepło. Niezapłodniona sam ica
\ io ź e świecić w ciągu jednego wieczoru ponad dwie i pół godziny!
Rodzina Lam pyridae liczy około dw a tysiące g a
tunków, żyjących głównie w krajach tropikalnych, z czego trzy g atunki w ystępują w Polsce. U naszego gatunku, L am pyris noctiluca, świecą osobniki obu płci, oraz, co je st w yjątkow e u świetlików, także larw y.
W ciepłe czerwcowe wieczory, tuż po zachodzie słoń
ca, bezskrzydłe samice przypom inające wyglądem la r
wy, w ypełzają z kryjów ek i świecą ciągłym, zielono
żółtym św iatłem u kryte wśród tra w ozy ziół. Skrzy
dlate sam ce la ta ją wokoło, m igając raz za razem.
Gdy samiec dostrzeże samicę, ląduje koło niej, po czym następuje kopulacja, w czasie której samica
„przygasza latarenkę” i świeci znacznie słabiej. Za
płodniona samica przestaje świecić. Nie wiadomo jaką funkcję pełni zdolność świecenia u żywiących się ślim akam i larw świetlików.
Z badań nad świetlikami, przeprowadzonymi głów
nie w USA, gdzie występuje ich kilkanaście gatun
ków, jasno wynika, że lum inescencja służy odszuki
w aniu się płci. U gatunków am erykańskich osobniki obu płci posiadają skrzydła, lecz podobnie jak u n a
szych świetlików, la ta ją tylko samce. Samice w y
chodzą o zmierzchu z ukrycia, siedzą na ziemi lub roślinach. Reagują świeceniem na błyski przelatują
cych samców. Okazuje się, iż każdy gatunek św ietli
ków, posiada właściwy dla siebie sposób świecenia, charakteryzujący się barwą, częstością, czasem trw a
nia i natężeniem błysków. Samice odpowiadają tylko na sygnały samców własnego gatunku, także w spo
sób charakterystyczny. Tak więc, po trw ającej przez pewien czas wym ianie błysków, samiec ląduje osta
tecznie koło samicy. Bardzo specyficzny dla gatunku sposób świecenia, służy więc nie tylko odnajdywaniu się płci, lecz spełnia również rolę mechanizmu izolu-
2*