Beata Przymuszała
"Czas wzbogacony" w późnej liryce
Aleksandra Wata
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 92/1, 137-159
BEATA PRZYM U SZA ŁA
„CZAS W Z B O G A C O N Y ” W PÓŹNEJ LIRYCE A LEK SA N D R A WATA „Czas, a szczególnie czas przeszły, jest dom eną i żyw iołem poezji - poezja je s t bow iem przypom inaniem i rozpam iętyw aniem Przypom inanie to się
ganie w przeszłość, natom iast rozpam iętywanie wiąże się z długotrwałym , dogłęb nym analizow aniem , skupieniem szukającym sensu, czyli z m edytacją. Te uwagi na tem at poezji, spisane przez Wata pod koniec życia, prow okują do odm iennego spojrzenia na jeg o w iersze - właśnie przez pryzm at szeroko rozum ianego zagad nienia czasu. P row okują tym bardziej, iż w w yraźny sposób naw iązują do refle ksji poety z roku 1948, wskazując tym sam ym , jak pojm ow ał on literaturę. Na zjeździe w N ieborow ie (przygotow anym dla „słusznego w yedukow ania pryszcza tych” 2) Wat w ygłosił referat Antyzoil, albo rekolekcje na koniec roku, w którym odsłonił niezborności teorii realizm u socjalistycznego, m ówiąc przy okazji o tym, czym je st literatura „w ogóle”, oraz co doprow adza do kryzysu kultury:
O tóż Dumas przyczynę degeneracji kultury upatruje w braku czasu w potocznym życiu Europejczyka (a były to lata siedem dziesiąte ubiegłego wieku!). W pośpiechu, który nie zosta wia m iejsca na refleksję i medytacje. O w o zatrzymanie się, medytacja, w ięcej, bo zapatrzenie (o wartości z a p a t r z e n i a w iedzą dobrze poeci) - jest nie tylko niezbędne dla normalnego rozwoju kultury, ale po prostu dla normalnego funkcjonowania psychiki. 1 jest to jedna z do niosłych funkcyj literatury3.
Sięganie w przeszłość, m edytow anie, zapatrzenie - jak te problem y przedsta w iają się w tw órczości Wata? Czy teoretyk „wcielał w poezję” swoje refleksje? I czy w ogóle m ożna m ów ić o Wata filozofii czasu? Te pytania stanow ią punkt w yjścia do interpretacji poetyckiego dzieła autora M ojego wieku.
Zanim to jedn ak nastąpi, należy zaakcentow ać pew ien problem . W roku 1990 W ojciech Ligęza powiedział:
Dzieje odbioru tw órczości Wata pełne są paradoksów. Watowi pośw ięcono w iele w nikli w ych i subtelnych krytycznych studiów, natomiast syntezy literatury w spółczesnej zw ykle prze m ilczają to nazw isko4.
1 A. W a t, O przetłum aczalności utworów poetyckich. „Literatura na Św iecie” 1983, nr 7, s. 327. 2 T. V e n c l o v a , A leksan der Wat obrazobu rca. Przełożył J. G o ś l i c k i . Kraków 1997, s. 248.
3 A. W a t, Antyzoil, albo rekolekcje na koniec roku. „Kuźnica” 1948, nr 7, s. 7.
4 W. L i g ę z a, P oezja ja k o czytanie znaków. W zb.: Pam ięć głosów. O tw órczości Aleksandra Wata. Studia. Red. W. Ligęza. Kraków 1992, s. 7.
I rzeczyw iście, tw órczość ta obrasta w bibliografię, ale znajom ość jej samej w ciąż pozostaje „elitarna” (jak stw ierdził w posłow iu do tom u 1 Pism zebranych Wata z 1997 roku Jan Zieliński). N ależy więc chyba postawić pytanie o m iejsce W ata w poezji polskiej5. Oczyw iście, będzie to raczej wstępne rozpoznanie doty czące powojennej twórczości autora Ciemnego świecidła, ponieważ, w porów naniu z dość w szechstronnie ju ż opisanym okresem futurystycznym, budzi ona u badaczy literatury w ciąż odm ienne opinie.
A naliza pojęcia czasu w ydaje się pom ocna dla znalezienia m iejsca W ata we w spółczesnej poezji.
Radość przykuwa nas do w ieczności, a ból - do cza su 6.
Stw ierdzenie, iż ból, cierpienie stanow ią je d n ą z dom inant spuścizny poetyc kiej Wata, je st nie tyle banalne, co konieczne. Szczególnie w yraźnie w idać to zw łaszcza w tom ie 1 Wierszy z 1957 roku - który otw iera się utw orem W czterech ścianach mego bólu... D okładniejsza jego analiza pozw ala w łaśnie zw rócić uw a gę na pow iązanie tem atu cierpienia z tem atem czasu.
W czterech ścianach m ego bólu [ ... ]
nie ma okien ani drzwi. A A
. , Gdzieś tam pewno lecą lata
Słyszę tylko: tam i nazad . A , . . .
. , . \ . .. . z ognistego krzaka życia,
chodzi strażnik za murami. „ ° ^ J ,
Tutaj chodzi tam i nazad
Odmierzają ślepe trwanie Strażnik - upiór z ślepą twarzą, [s. 1 7 5 ]7
jeg o głuche puste kroki. N oc to jeszcze czy już świt? Ciem no w m oich czterech ścianach.
C ierpienie je s t przedstaw ione za pom ocą m etaforycznego od niesien ia do sytuacji w ięźnia. Ból zam yka człow ieka na otaczający go świat. W ięzień m oże tylko słyszeć kroki strażnika, pilnującego, by nie uciekł poza „m ury b ólu” . W ten sposób podkreślone zostaje „skazanie na cierpienie” (sugerow ane przez w ię zien n ą m etaforykę). Strażnik pełni jed nak jeszcze je d n ą rolę: je s t u personifiko- w a n ą śm iercią. W skazuje na to trzym ana przez niego kosa - będąca od śred n io w iecza atrybutem Śm ierci (przedstaw ionej jak o kościotrup) i C z a su 8. Poprzez zm ianę alegorycznego przedstaw ienia (nie szkielet, ale strażnik m oże „d o sięg nąć k o są ”) Wat p rz y w o łu je trady cyjne w yo b rażen ia śm ierci i ró w n o c ześn ie odnosi je do sytuacji X X -w iecznej. Perspektyw a historyczna u w ypukla ciągły lęk przed śm iercią, który je st jed n ak przez każdego człow ieka przeżyw any „na now o ” .
Strażnik m oże też być upersonifikow anym Czasem, „odm ierzającym ślepe trw anie” , które podkreśla niezm ienność cierpienia, jego ponadczasow ość. T rw a
5 Naw iązuję tu do tytułów znanych studiów J. K w i a t k o w s k i e g o : M iejsce M iłosza w p o ezji p o lsk iej (w: M agia p o ezji. O p o eta ch polskich X X wieku. Wybór M. P o d r a z a - K w i a t k o w - s k a i A. Ł e b k o w s k a . P osłow ie M. S t a ł a . Kraków 1997) oraz M iejsce Iw aszkiew icza w p o ezji p o lsk iej X X wieku (w: jw.).
6 S. W e i 1, Ś w iadom ość nadprzyrodzona. Wybór myśli. Przełożyła A. O l ę d z k a - F r y b e - s o w a. Wyd. 3. Wybór i opracowanie A. W i e l o w i e y s k i . Warszawa 1996, s. 222.
7 W iersze A. W a t a cytuję z: P o ezje zebrane. W opracowaniu A. M i c i ń s k i e j i J. Z i e- l i ń s k i e g o . Kraków 1992.
nie zostało określone jako ślepe, czyli nie w idzące celu - bezsensow ne. A bezsen sow na ponadczasow ość odniesiona do cierpienia wskazuje, że je st ono stagnacją, zatrzym aniem i zam knięciem . U w ypukla to jeszcze m etafora przestrzenna: „ścia ny bólu” odgradzające od wszystkiego. T a m bowiem istnieje czas („Gdzieś tam pew no lecą lata”). Życie poza cierpieniem przem ija, dlatego w iąże się z ruchem , odchodzeniem 9.
C ierpienie je st zatem stanem narzuconym , zam ykającym człow ieka w świe- cie w łasnego bólu oraz w skazującym na istnienie śmierci. Poza tym uniem ożliw ia ono życie w czasie, a więc odczuw anie przem ijania, poniew aż w ytw arza okresy ponadczasow ości - czy raczej bezczasow ości, które zakłócają postrzeganie św ia ta. Co jed n ak najbardziej istotne, ból nie pozw ala na kontakt z B ogiem („ognisty krzak życia” to także obraz Boga objawiającego się M ojżeszowi). Przeciwstawienie „ognistego krzaku” celi więziennej nie pozw ala zatem na sakralizację cierpienia, je st przecież ono zam knięte, odgrodzone.
Brak uspraw iedliw ienia cierpienia, traktow anie go jak o zła, które nie pozw ala człow iekow i żyć, zam ykając go w „czterech ścianach bólu”, pow oduje podjęcie próby ucieczki, uw olnienia się od niego. Jedną z takich prób jest przeniesienie się w sen.
W w ierszu tak w łaśnie zatytułow anym - Sen - padają słowa: „Jest we m nie w y sp a /i nieba nad nią” . W yspę tę zam ieszkują rybak i m y śliw y -p o słań cy śmierci, dlatego też żyją oni w takim otoczeniu:
gdzie księżyc nie św ieci gdzie woda nie płynie gdzie nic nie przeminie choć w szystko przemija o, to ziem ia niczyja, [s. 193]
W ten sposób pojaw ia się kolejny W atowski paradoks - przem ijanie, które nie przem ija. Odnosić się ono m oże do czasu heraklitejskiego, przedstaw ianego jak o rzeka: wciąż ta sama i inna jednocześnie. N a „ziemi niczyjej” brakuje jakichkolw iek odniesień, które by pom ogły stwierdzić, ja k „płynie czas” . Dlatego jego m ijanie pozostaje paradoksalnie odczuw alne i nieodczuw alne rów nocześnie. Ta ziem ia ni czyja znajduje się jed nak przecież pod czyim ś panow aniem - należy ona do króle stwa śm ierci. Przypom ina się stare powiedzenie: „Gdy my jesteśm y, nie m a śm ier ci. Gdy je s t śm ierć, nie m a nas” . Tak samo paradoksalnie jak czas, który zm ienia się i nie zm ienia jednocześnie, śmierć jest i jej nie ma.
W iersz Sen kończy się przyw ołaniem takiego obrazu: „Kości się bielą / nad wodą. N ieczystą”. Wersy te naw iązują do M ickiewiczowskiej „wody wielkiej i czy stej”. Przeciw staw ienie polega na tym, iż u Wata „w oda łączy się [...] z niebezpie czeństw em , skażeniem , zbezczeszczeniem ” 10. N atom iast „kości nad w odą” 11 - to w anitatyw ny sym bol, którego rolą było przypom inanie o śmierci. W wierszu W ata
9 O w ierszu tym pisali m.in. J. Ł u k a s i e w i c z (W Dw udziestoleciu. (O p o e zji A leksandra Wata). „Pism o” 1981, nr 5/6, s. 12) oraz W. L i g ę z a („ H omo p a tien s ” Aleksandra Wata. „Znak” 1991, nr 2), który tak m ów i o cierpieniu - więzieniu: „oznacza to również unicestw ienie rytmu ży cia: rozwoju i zm iany” (s. 19).
10 V e n c 1 o v a, op. c it., s. 311.
11 Zob. T. M i c h a ł o w s k a , P oetyka i p oezja. Studia i szkice staropolskie. Warszawa 1982, s. 415.
śniący podm iot widzi wyspę, która je st w nim. A zatem śm ierć je st w człow ieku cały czas; zapom inanie o niej to oszukiw anie sam ego sieb ie12.
Tak więc: sny, zam iast pozw olić uciec od cierpienia - przypom inają o śm ier ci. Przecież je st ona ucieczką od cierpienia, kresem czasu, w którym doznaje się bólu. D latego też stale pojaw ia się w wierszach Wata.
W B alladzie letniego popołudnia śm ierć została upersonifikow ana: jest nią kobieta przechadzająca się po lasku Vincennes razem z autorem wiersza. Przyw o łano w ten sposób konw encję m łodopolską, w której śm ierć „to postać kobieca, mniej lub bardziej nierealna, niekiedy nasycona elem entam i erotyzm u, niosąca zaw sze ukojenie [...]” 13.
Dla poetów tamtej epoki umieranie było równoznaczne z wybawieniem od ży cia lub osiągnięciem stanu nirwany. Te odczucia - uspokojenia, ukojenia - podkre śla także rytm w iersza (jest to nieregularny wiersz toniczny, trójzestrojowiec). Ale w Balladzie letniego popołudnia piękna znajoma wsiadając na karuzelę budzi po płoch wśród ludzi, mimo że p rz ecież, je j nikt nie widzi”. Jeżeli nawet niewidoczna powoduje taki lęk - nie m oże być dobra. M łodopolska alegoria zostaje więc odrzu cona jako fałszywa. Ale nie tylko ona: w Balladzie letniego popołudnia Wat, na zasadzie pars p ro toto, podważa możliwość ucieczki w śmierć jako ucieczki przed cierpieniem. Śmierć zawsze będzie przerażać, budzić lęk, również wtedy, gdyby miała b y ć , jedynym wyjściem ”, jedynym sposobem na przerwanie odczuwania bólu.
W D zienniku bez sam ogłosek poeta pisze:
Teraz w iem , że m yliłem się: nie można nie bać się śmierci. N ie bać się śmierci, co za śm ieszne uroszczenie! Przez tyle ciężkich lat dawało mi ono rekompensatę za w olę przeżycia. Moja śm ieszna próżność, moja najintymniejsza próżność była nieporozum ieniem sem antycz nym: nie bałem się umrzeć, ale śmierci nie można się nie b a ć14.
W at-m yśliciel będzie więc próbow ał zrozum ieć, czym je st śm ierć, jaki je st jej sens:
N iebo - lazur bez skazy M orze - turkus zaspany,
[ ]
I oto cokolw iek poniżej zenitu
Na w klęsłej powierzchni nieba w yrysow uje się z wolna j a k w zór spod ręki kreślącej
-mandala: ju ż rozpoznaję
ogrom ną m acicę perłową, misternie karbowaną. N a niej trup podany. Kościotrup. Taki z Totentanzu. Długi. U gięty w kolanach. Uśm iechnięty. Żywy.
(W idzenie, s. 179)
12 Zob. P. C z a p l i ń s k i , Śm ierć, c zy li o n iedoskon ałości. W zb.: C zytan ie H erberta. Red. P. Czapliński, P. Śliw iński, E. Wiegandt. Poznań 1995, s. 60: „śm ierć jest w szech obecn a i n iezw y ciężon a, pon iew aż jej źródłem jest sam o ży cie ”. Czapliński odnosi H erb erto w sk ^ Ś m ierć p o s p o li tą do poezji R ilkego, w której występuje „m otyw śm ierci jako istoty uw ięzionej w ewnątrz nas” (s. 59).
13 M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , Sym bolizm i sym bolika w p o e zji M łodej Polski. Teoria i praktyka. Wyd. 2. Kraków 1994, s. 106. O wierszu tym pisze także M. K o z i e 1 s k i (Czerń, śm ierć i ciem ność. „N aG łos” 1991, nr 5, s. 32): „Śmierć nie jest w ytęsknioną kochanką, w niczym nie przy pomina nirwany” .
W spokojnym krajobrazie, przypom inającym rajski błogostan, pojaw ia się m andala (będąca „m istycznym sym bolem w szechśw iata, [...] kw adratem w pisa nym w koło, używ anym jak o pom oc w m edytacjach” 15 - co w skazuje na sugero wany w tytule sposób poznania). K ościotrup ze średniow iecznego Totentanz’w je st uśm iechnięty i żywy... Szkielet w tam tej epoce m iał przyw oływ ać „m yśl
0 przem ijaniu doczesnych w artości, o znikom ości i krótkości ludzkiego istnie nia” 16. Jan B łoński pisząc o „obrazie śm ierci w ruchu” , który to obraz pojaw ił się w poezji Sępa Szarzyńskiego, podkreśla, iż było to sw oiste novum , ponie w aż w cześniej „w w idoku śm ierci przerażała [...] m artw ota, nieruchom ość” 17. A w ięc „śm ierć ożyw iona” to m etafora i paradoks. W poezji autora R ytm ów w y rażona została w ten sposób śm ierć w ew nętrzna, śm ierć duszy. N atom iast u Wa ta oksym oroniczna alegoria żywej śm ierci służy podkreśleniu jej ciągłej obec ności: żyw a, a w ięc w ciąż zagrażająca; żyw a, bo tow arzyszy człow iekow i naw et wtedy, gdy m yśli on o jed nym z jej przeciw ieństw . Przecież kościotrup ukazuje się na „m acicy perłow ej, m isternie k arbow anej” - tak sam o jak na obrazie Bot- ticellego N arodziny Wenus. P aradoksy po jaw iają się w całym w ierszu W ata - zarów no jak o oksym oroniczne obrazow anie, ja k i w planie kom pozycyjnym (Et in A rcadia ego).
Przenikanie się m iłości i śmierci przypom ina barokow e zestaw ienia sprzecz ności (jakie prezentuje np. Jan Andrzej M orsztyn w wierszu Na trupa). Ale W ato wi nie chodzi o grę konceptam i, w nieom al ascetyczny sposób przedstaw ia swój rezultat „szukania śm ierci” : je st ona przy nas cały czas.
W analizow anych tu w ierszach często w skazyw ano na przyw oływ ane przez Wata średniow ieczne i barokowe sposoby obrazowania. „Nikt nie w chłania prze szłości tak gruntow nie jak poeta, choćby tylko ze strachu, że w ynajdzie coś, co ju ż zostało w ynalezione” - pisze B rodski18. A utor Ciemnego św iecidla nie boi się w szakże posądzenia o plagiatow ość. Św iadom ie w prow adza szkielety z kosą 1 uśm iechnięte kościotrupy; posługuje się - charakterystyczną zw łaszcza dla b a roku - poetyką paradoksów i oksymoronów. W szystko to razem m a właśnie suge rować, że tem at śm ierci, ale także i cierpienia, jest „stary jak św iat” . Podejm ując go, nie pozostaje się osam otnionym . Sięganie w przeszłość literatury nie równa się jednak prostem u gestowi powtórzenia: aby zrozum ieć myśl Wata, należy do strzec, iż „śm ierć z kosą” to zarazem „strażnik w w ięzieniu” (wiersz W czterech ścianach mego bólu...).
Ale refleksje o um ieraniu nie skłaniają przecież tylko do sięgania po tradycję literacką - w tym m iejscu m usiał pojawić się, i pojawił się, problem wiary.
„Śmierci nie m ożna się nie bać” - pisał Wat. W Trzech sonetach jej okrucień stwo zostaje podkreślone w szczególny sposób. W noc Zm artw ychw stania Pań skiego aniołow ie, którzy odrzucają kam ień zasłaniający w ejście do grobu, słyszą słowa Jezusa:
15 W. K o p a 1 i ń s k i, Słow nik w yra zó w obcych i zw ro tó w obcojęzycznych . Wyd. 20. Warsza wa 1990, s. 313.
16 M i c h a ł o w s k a, op. cit., s. 415.
17 J. B ł o ń s k i , M ikołaj Sęp Szarzyński a po czą tk i po lsk ieg o baroku. Wyd. 2, uzupełnione. Kraków 1996, s. 90.
18 J. B r o d s k i, M uza żałoby. W: Śpiew wahadła. Przełożyły K. T a r n o w s k a i A. K o n a - r e k. „Zeszyty Literackie” 1996, nr 55, s. 28.
N ie wstanę! - rzekł do nich. - N ie wstanę dopóty, dopóki i człow iek nie będzie w yzw olon
od śmierci i bolu. [s. 183]
Chrystus odm aw iający zm artwychwstania, by uwolnić ludzi od śmierci: ten paradoks m ożna by określić jako bluźnierczy. Jednakże Wat w tym wierszu zajm uje się postacią Jezusa jako człowieka, a nie Boga. Ireneusz Ziemiński pisał o lęku Je zusa, lęku „istnienia przed nieistnieniem, bytu przed nicością, tego, co żyje, przed zagładą” 19. Lęk Chrystusa jest lękiem każdego człowieka, bo umierający jest za wsze samotny. Dlatego Jezus woła: ,,£ loi, Ełoi, lema sab a ch th a n r (Mk 15, 3 4 )20.
W w ołaniu Jezusa ujawnia się nie tylko to, że pom im o B óstw a jest On naprawdę czło w ie kiem, lecz rów nież ostateczna prawda o tym, c z y m j e s t ś m i e r ć dla człow iek a21.
I w łaśnie tę przerażającą praw dę o ludzkiej śm ierci przekazuje Wat. Przeno sząc zm artw ychw stanie Jezusa na czas po unicestw ieniu ludzkiego bólu i um iera nia, poeta zdaje się nie dostrzegać w C hrystusie sensu własnej śmierci. W swoich w spom nieniach Wat zaznacza:
Gdy utożsam iałem siebie z Jezusem na krzyżu, nie było w tym nic z zuchwalstwa, nie obniżałem Jezusa do siebie, ale siebie ceną wewnętrznej męki w yw yższałem - był bow iem dla mnie tylko człow iekiem Jezusem, w nim urzeczywistniała się figuralnie dola człowieka i krzyż22.
O statnie słow a Chrystusa pozostają dla Wata tylko pytaniem o Boga, który opuścił człow ieka. Bo poeta tak sam o czuje się opuszczony:
Skoro raz jeden uw ierzyłem , to czy m ogę o sobie pow iedzieć teraz, że jestem niewierzą cy? Teraz, kiedy wiara tak zniknęła, [...] jak gdyby jej nigdy nie było? Obserwator-wyznawca pow iedziałby: B ó g skrył się przed tobą [...]23.
Problem „Boga, który skrył się”, będzie powracał w różnych utworach. W Ewo- kacji, opisującej narodziny w iary i jej odejście, poeta podkreśla sytuację „szuka nia” („ciem ny błąkam się w swych ciem nych przypom nieniach”). W iersz kończy się w yrażeniem nadziei, że Jezus „zabiegnie drogę” w Emaus, objawi się po sw o im Zm artw ychw staniu:
W ięc m oże wrócić mi w praojców moich grody? i m oże mi tam zabiegniesz drogę w Emaus, bym jeszcz e zdążył palce w łożyć w Twoje wrzody, te stare palce moje, ślepe, głuchoniem e, [s. 319]
Ale Wat boi się, że naw et w tedy pozostanie niew iernym Tomaszem, który do końca nie uwierzy. Ew angelijny Tomasz chciał zobaczyć i dotknąć - Wat w pro wadzając określenie „ślepe palce” sugeruje, że uw ierzyć nie m ożna (bo, w m eta foryczny sposób, palcom zostaje odebrana m ożliwość „zobaczenia”, czyli dotknię cia). Rów nocześnie jed nak zakończenie w iersza da się interpretow ać jako odrzu
19 I. Z i e m i ń s k i, Śm ierć Jezusa z N azaretu. „Znak” 1994, nr 7, s. 89.
20 Cytaty z B iblii podaję z: P ism o Św ięte Starego i N ow ego Testamentu. W przekładzie z ję z y ków oryginalnych. Opracował Zespół Biblistów Polskich [...]. B iblia Tysiąclecia. Wyd. 3, poprawio ne. Poznań-W arszawa 1980.
21 Z i e m i ń s k i, op. cit., s. 93.
22 A. Wa t , M ój wiek. P am iętnik mówiony. R ozm ow y przeprowadził i przedm ową opatrzył Cz. M i ł o s z. D o druku przygotowała L. C i o ł k o s z o w a . T. 2. Warszawa 1990, s. 318.
cenie w iary Tom aszowej (która „m usi zobaczyć”), bo zm ysły i ludzkie m ożliw o ści poznania są i tak ułom ne wobec Bożego objawienia (dlatego palce są „ślepe”). Ta dw uznaczność ukazuje zaw ieszenie m iędzy stanem wiary i niewiary.
Jarosław B orow ski, który zajm ow ał się problem em wiary w w ierszach Wata, dla zrozum ienia tego zagadnienia cytow ał słowa Paula Tillicha: „Jeśli przez w iarę rozum ie się stan ostatecznego zatroskania, w ątpienie stanowi jej nieodzow ny elem ent” 24.
Lecz ow o w ątpienie, zaw ieszenie, nie pozw oliło Watowi uczynić Chrystusa ośrodkiem sw ego czasu. Przyw ołanie Jezusa to tylko jed na z prób usensow nienia cierpienia i śm ierci. Poza tym w cielony Bóg był dla autora M ojego wieku przede w szystkim C złow iekiem . I w łaśnie jako Człowiek dośw iadczający bólu - okazał się dla W ata Postacią, do jakiej m ożna było odnieść ludzkie życie.
N atom iast pytanie dotyczące pow rotu do wiary przodków, które padło w ostat niej strofie Ew okacji i zostało odsunięte w niepam ięć przez przyw ołanie postaci Jezusa, znalazło sw oją odpow iedź w D zienniku poety:
A le na starość znalazłem w sobie to niemądre uczucie i łapią się na tym, że jestem dumny ze sw ojego żydostw a [...]. Żadna religia dawniejsza nie m ówi, a nawet późniejsze nie czyn iły z nakazu wierności naczelnego imperatywu. Odszedłem od niej do Chrystusa, aby przez Jezu sa do niej w rócić25.
I Wat w raca do w iary przodków, jednakże nie jest to typow y powrót. W C iem nym św iecidle (pośm iertnie wydanym tomie wierszy - 1968 r.) pojaw ia się cykl P rzypisy do K siąg Starego Testamentu. Zaw iera on następujący wiersz:
Tron mi ocalił wróżebny pastuszek, którego mój odw et ściga nadaremnie. I będzie odebrany przez chytrego pastucha. Moja w łócznia bezsilna w obec jego lutni. Moja m iłość plugawsza od mej nienawiści. Jemu chwała św ieci, a mnie potępienie. Kto pada niżej niż król potępiony?
(D o K sięg i K ró ló w I, s. 3 2 1 -3 2 2 )
Przyw ołana przez Wata historia Saula z I K sięgi Sam uela to historia pierw sze go króla Izraela, który nie posłuchał głosu Boga. K arą m iało być pozbaw ienie w ładzy królew skiej, lecz Saul nie potrafił się z tym pogodzić. Cytat z K sięgi S a muela, który poeta przytoczył na początku w iersza, odnosi się do chwili poprze dzającej próbę zabicia Dawida (następcy tronu) przez Saula. Ten kontekst historii biblijnej zostaje przez Wata pominięty, uw ypukla on natom iast m otyw odtrącenia przez króla, jeg o upadku.
C zęsto w skazyw ano na utożsam ianie się Wata z królem - w tym znaczeniu cytow any w iersz m ożna by uznać za próbę autora dotarcia do źródła swojej nie wiary: m iałaby ona być w ynikiem odtrącenia przez B o g a26.
Sięgając po Stary Testament próbuje Wat także określić epokę w spółczesną. W naw iązaniu do D aw idow ych psalm ów padają słowa: „Spraw iedliw y / jest mąż, który chodzi ścieżkam i Pana. / Kto sprawiedliwy, gdy ścieżki zarosły?” {Do p sa l
24 Cyt. w: J. B o r o w s k i, M ęczennik własnej konwersji - św iadectw o „porażonej" wiary. (O do św iadczeniu sacrum w p o e zji Aleksandra Wata). „Roczniki Humanistyczne” 1991/92, z. 1, s. 32.
25 Wa t , D zienn ik b ez sam ogłosek, s. 90.
mów, s. 381). Z arosły więc ścieżki - w dom yśle pozostaje stwierdzenie: gdy się je odnajdzie, odnajdzie się Pana, który skrył się, być może, nie tylko dla poety?
Szukanie Boga m ogącego nadać sens ludzkiem u życiu, cierpieniu i śmierci nieprzypadkow o odbyw a się na drodze poetyckiej. Już kiedyś było podobnie - zdaje się m ówić Wat, przyw ołując twórczość H ölderlina i próbując w ten sposób określić, czym je st poezja.
Z akończenie w iersza, w tytule m ającego nazwisko niem ieckiego poety, jest następujące:
Szalony, kto by w sens i w kształt Chimery myśl i serce wkreślił.
Eufratu grody puste! Pusta droga z Alp! i nie ma, nie ma
niebian w domu cieśli. - „Powaby tego świata dawno już strawione i radość m łodych lat - od lat! od lat! stracona. Już kw iecień minął, lato już się skryło. 1 ledw o jestem , i żyć mi niem iło”. Zm ęczonym kluczem odlatują ptaki, gdy złoto dzwonu czas obw ieszcza im. Ja w szęd zie w idzę złow różebne znaki, drogi są błędne, noc zstępuje w rym. Girlandy sów na jodłach, wiatr
na ciem nym lustrze w ód namarszcza twoją twarz, Diotym o Spow iną dym y mnie z porozpalanych watr.
Wołają fajfry mnie na długi nocny marsz. {H ölderlin, s. 3 3 9 -3 4 0 )
O błęd H ölderlina, o którym w spom ina Wat w kom entarzu do w iersza, w pro wadza sytuację niespełnienia. Doskonale ją przekazuje przytoczony w całości przez autora Ciemnego św iecidla utw ór niem ieckiego poety („Powaby tego świata [...]”). Ale niespełnienie odnosi się nie tylko do sytuacji jednostkow ej. „Eufratu grody puste” i nieobecność „niebian w dom u cieśli” : to opuszczony starożytny Babilon (zniszczone przez Boga miasto - tak przedstaw ione zostało w Odzie II Wata) i dom Józefa, w którym nie ma Chrystusa. W w yraźny sposób zarysow ane je st więc p o łożenie świata, który czeka swojego zbawienia, przebaczenia grzechów.
W strząsające wersy: „Ja w szędzie w idzę złow różebne znaki / drogi są błędne, noc zstępuje w rym ”, m uszą być odniesione do kontekstu tw órczości Hölderlina. Chyba najbardziej znana jeg o elegia Chleb i wino mówi o „nocy w sensie m etafi zycznym , epoce pozbawionej bogów i żyjącej niejasną nadzieją na ich powrót, przeczuw any przez poetów ” 27.Tak w łaśnie w wierszu Wata „noc zstępuje w rym ”, a więc staje się poezją, która je st tw orzeniem sensu, bo „Poezja gospodarzem zie m i” - pisze Wat wcześniej w tym wierszu, przyw ołując znow u fragm ent z utworu H ölderlina W rozkosznym b łękicie2*. Wers ten w yraźnie naw iązuje do słynnego zakończenia siódmej części Chleba i wina:
27 Z. Ż y g u l s\n \, F ryderyk H ölderlin (1 7 7 0 -1 8 4 3 ). Wrocław 1964, s. 131. Zob. też interpre tację tw órczości Hölderlina autorstwa K. Z aj a s a: M iłosz i filo zo fia . Kraków 1997, s. 156-163.
28 O czyw iście, jest to fragment w tłum aczeniu Wata; w przekładzie B. A n t o c h e w i c z a (cyt. z: F. H ö l d e r l i n , Wiersze. W rocław 1982, s. 100): „poetycznie m ies zk a /c zło w ie k na ziem i”.
N ie w iem , po co istnieją poeci w podłych czasach. Lecz oni są, pow iadasz, jak św ięci kapłani
boga winorośli, Którzy od kraju do kraju wędrowali św iętą nocą29.
N a ten „długi nocny m arsz” w ybrał się zarów no Hölderlin, ja k i Wat.
A utor Ciemnego św iecidla znał interpretację H eideggera dotyczącą twórczości niem ieckiego poety30, dlatego - być m oże - odnosił j ą także i do swego wiersza:
poeta stoi pośrodku - m iędzy bogami a ludem. Jest kimś wyrzuconym - wyrzuconym w to P o m i ę d z y , pom iędzy bogami i ludźmi. Jedynie tu zaś, tu po raz pierw szy rozstrzyga się, kim jest człow iek i gdzie osadza on sw oje istnienie, p o e t y c k o m i e s z k a c z ł o w i e k n a
t e j z i e m f m .
W ten sposób w iersz Wata o Hölderlinie staje się jeszcze jednym w yrazem poszukiw ań Boga, który „skrył się”, i jednocześnie staje się refleksją nad istotą poezji, zaw artym w niej w ym iarem transcendentalnym .
C ierpienie w poezji Wata, które kazało myśleć o śm ierci, zm usza do sięgania w przeszłość. Pragnie on je bow iem usensow nić (stąd obecność C hrystusa lub motyw szukania Boga), a także dośw iadczyć ciągłości odczuw ania ludzkich pro blem ów (dlatego przyw ołuje historyczne alegorie). W D zienniku zaw arty je st ob szerny kom entarz, w yjaśniający stosunek Wata do czasu:
Tego, tylko tego mi trzeba, w łaśnie m nie, niegdyś awanturniczemu awangardziście: w iedzieć, dotknąć, odczuć, że to, co jest, już było, że to, co w tej chwili przeżywam, było już przeżyte i przeżywane, że zatem jest w m ocy ludzkiej, zatem w mojej m ocy t o przeżyć. [...] Tego, w łaśnie tego stwierdzenia: du déjà vu, du déjà vécu, szukam stale i szukam nie tylko w „ż y c i u”, ale wbrew pozorom, w moich wierszach [...]. [...] Gdybym chciał (mętnie) pofilo- zofow ać: to samo dośw iadczenie, czy inaczej mówiąc: ta sama sytuacja czy układ rzeczy, po wtarza się na różnych płaszczyznach czasu [które przecinając się, wyznaczają figurę będącą] [...] w łaściw ym czasem teraźniejszym, obecnym na różnych płaszczyznach czasu, czasem te raźn iejszym w z b o g a c o n y m 32.
W łaśnie ta koncepcja „czasu teraźniejszego w zbogaconego” pozw oliła Wato wi utożsam ić w łasne cierpienie z cierpieniem innych; w pisane w kontekst dziejo wy - uczyniło z dośw iadczenia jednostkow ego uniw ersalne. W ten sposób ból został pokonany: „zam ykając” czas dla człow ieka {W czterech ścianach mego bólu...), „otw orzył” go dla poety.
Czas „w zbogacony” w iąże się z m yślą o nadziei - ona w łaśnie stanowi bo dziec do szukania w przeszłości takich „argumentów, racji”, które będą „podsta w ą dla dalszej nadziei” , gdy „teraźniejszość to m iejsce obecnej tragiczności” 33.
W iersze W ata o cierpieniu zaw ierają przecież pew ne „ślady nadziei” ; naj w ażniejszy z nich (ale nie jedyny) to ten pozostaw iony przez „ukrytego B oga” . Ale należy przyjrzeć się także innemu.
29 Cyt. z: H ö 1 d e r 1 i n, op. cit., s. 49. 30 Zob. Wa t , D ziennik bez sam ogłosek , s. 170.
31 M. H e i d e g g e r, H ölderlin i istota p o ezji. Przełożył K. M i c h a 1 s k i. „Twórczość” 1976, nr 5, s. 100. Podkreślenie w yróżnione dodatkowo kursywą - B. P.
32 Wa t , D zienn ik bez sa m ogłosek, s. 125, 127.
33 J. T i s c h n e r, Wiązania nadziei. W: Św iat ludzkiej nadziei. Wybór szk icó w filozoficzn ych 1 9 6 6 -1 9 7 5 . Wyd. 3. Kraków 1994, s. 295.
[...] nie każda kontemplacja czasu jest równie dobra [...],
rodzaj jej poznajemy po tym, jaki użytek zrobił z niej dany czło w iek 34.
W Wierszach śródziemnomorskich najważniejszym tematem jest znowu śmierć. U m ieranie nie dotyczy ju ż tylko jednostki, to stan, który „skaził” świat, jedn a z postaci zła. Lecz zło, choć występuje w świecie, okazuje się nie najistotniejszym przedm iotem rozw ażań tej poezji. Dwa poem aty Wata - Pieśni wędrowca i Sny sponad M orza Śródziem nego - składające się na tom Wierszy śródziem nom or skich , próbują objąć różnorodność ludzkiej wędrówki poprzez w skazanie najw aż niejszych jej celów i wydarzeń.
Pieśni wędrowca rozpoczynają się przywołaniem dwóch antytetycznych obra zów: „wszystkiego, co żyw e”, i „świata kam iennego” . Świat ten ma być miejscem ucieczki, celem wędrowca; „Ucieczka [...] wynika zatem z rozpaczliwego poszuki w ania punktu stałego i wiecznego, nad którym czas nie ma władzy” 35. W ten sposób kamień zostaje przeciwstaw iony przemijaniu. Owo „poszukiwanie punktu w iecz nego” uw ydatnia jeszcze chęć utożsam ienia się wędrowca z kam ieniem poprzez sen na nim. Scena ta (z pieśni III), jak trafnie zauważył Jacek Łukasiew icz36 - na wiązuje do snu Jakuba, w którym zobaczył on drabinę z aniołami i uzyskał Boże błogosławieństwo (Rdz 28, 10-17). W chrześcijańskiej egzegezie: „D rabina łączą ca ziem ię z niebem jest znakiem, że w gruncie rzeczy nie ma rozdziału m iędzy sie dzibą Boga a ziem ią” 37.
W utworze Wata wędrowiec zostaje zbudzony przez głosy - w XX wieku, w e dług poety, Bóg nie przemówi już do śpiącego, ale każe um arłym obudzić go. Sen, który m iał przynieść ucieczkę z czasu, przerwany jest nakazem: „Pam iętaj!” - a pa miętać m ożna tylko w czasie38. Zbudzenie oznacza więc nakaz życia (bo „sen ka m ienia” jest rów noznaczny ze śmiercią) i pamiętania. Poprzez odniesienie do K się g i Rodzaju, staje się też Bożym nakazem. Ucieczka w świat kam ienny jest niezgod na z zam ysłem Boga, który dał człowiekowi życie „dziejące się w czasie” .
Ponadto pieśń IV całkow icie unicestw ia m arzenie o m ożliwości ukrycia się w świecie, w którym nic się nie zmienia:
N ie erozja kruszy tu kamień. Bo w jeg o naturze próchnienie. Próchnieć, łuszczyć się, rozpadać: tak założono w prawie minerałów. W prawie m ięczaków. W prawie człow ieka, [s. 276]
Niszczenie, starzenie się i śmierć dotyka całą m aterię -o ży w io n ą i nieożywioną. W ędrowiec widzi „Gnój, grzybicę, próchno, konanie rzeczy żywych i nieożyw io nych” (s. 278), myśli więc o śmierci, która jest złem. Temat ten łączy kolejne pieśni. Pieśń V to sw oisty obrazek rodzajowy, w którym poszczególne osoby u zy s kują sym boliczne znaczenie. Do karczm y stojącej na rozstaju dróg (m iejsce m ające złą sław ę w ludow ych opow ieściach) schodzą się żołnierze. W ten sposób - na m etonim icznej zasadzie - zostaje w prow adzony do utworu obraz wojny; zło nie pojaw ia się w ięc nam acalnie, ale tylko potencjalnie.
34 Cz. M i ł o s z , P ia sek w klepsydrze. W: O gród nauk. Lublin 1991, s. 29.
35 K.. P i e t r y c h , O braz natury w „P ieśn iach w ędrow ca" Aleksandra Wata. „Prace P olon i styczne” t. 46 (1990), s. 77.
36 J. Ł u k a s i e w i c z, „ Wiersze śródziem nom orskie" - ob rzęd ofiary. W: Oko poem atu . Wro cław 1991, s. 192.
37 S tary Testament. H istoria zbaw ienia. Paryż 1987, s. 70. 38 Zob. P i e t r y c h, op. c it., s. 8 0 -8 1 .
Żołnierzyki gna się pod rynsztunkiem,
[ ]
odchodzą gęsiego, jeden się potknął, westchnął, puknął, leży, ryk kolegów, rykliwy dysonans w pogodnym koncercie pastoralnej ciszy. Hopla, utnij im głowy, śpiew a karczmarka. [...] [s. 2 7 8 -2 7 9 ]
Piosenka śpiew ana przez karczm arkę pow oduje jej przem ianę:
Piękna karczmarka z perłą w uchu
Czyta na progu A gatę Christie. Znudzona Dianą, Agatą w reszcie. [...]
[...] I znów
przechodzą żołnierze, jeden za drugim, parami, kupą. Jak oni śmierdzą. D ługą drogą.
I zdrowiem . Jak zaśmierdną w chorobach, w konaniu. Diana pobiegła za maruderem. Hopla,
uciąć mu głow ę, krzyczy Królowa Diana Hekata Luna. [...] [s. 279]
„D iana” , „H ekata”, „Luna” . Diana była rzym ską boginią, którą utożsam iano z grecką A rtem idą - boginią łowów. A „lud na Peloponezie czcił A rtem idę jako boginię płodności i śm ierci zarazem ” . Także w niektórych m iastach greckich A r tem idzie nadaw ano przydom ek Hekate - bogini z Azji M niejszej, będącej patron k ą śmierci. Kult Luny natom iast nie był w Grecji zbyt częsty, poniew aż, jak pisze Parandow ski, „pow szechnie uważano A rtem idę za boginię K siężyca” 39. A więc boginię łow ów należy utożsam ić z boginią śmierci. Śpiewająca karczm arka stała się grecko-rzym ską panią um ierania i jednocześnie sym bolem zła.
Śmierć jest w szędzie, widać j ą we wciąż zm ieniającym się krajobrazie, a alu zje m itologiczne każą pam iętać o je j obecności od początku ludzkiego istnienia. O czyw iste staje się, że w ędrow iec musiał dostrzec j ą także w karczm ie, wśród zw ykłych ludzi. Ale fakt, że właśnie tam ujrzał przem ianę karczm arki (będącej przecież prostą, znudzoną życiem kobietą), wskazuje, że zło pojaw ia się w zupeł nie „norm alnych” okolicznościach; nie jest w cale dem oniczne.
Pogląd ten został podkreślony w pieśni VI, która przedstaw ia „praktykę stali now skiego w ym iaru spraw iedliw ości”40. Podpisyw anie w yroków śmierci odbyw a się w „przyjem nej atm osferze” :
Trzej kumotrzy, przy samowarze, w ódce, ogórkach.
[ ]
Piją, czkają, przeglądają
akta, akt za aktem, stosy akt. [s. 2 8 0 -2 8 1 ]
O praw cy są przecież „zw ykłym i” ludźm i - któryś z nich nosi bure skarpetki, inny ładnie kaligrafuje i je st „przy kraw acie” . Te drobiazgi p o d kreślają potocz- ność zdarzeń określanych później jak o jed n a z najw iększych zbrodni przeciw ludzkości.
39 J. P a r a n d o w s k i , M itologia. Warszawa 1959, s. 342, 86, 88, 115.
40 V e n e 1 o v a , op. c it., s. 411. W takim w id zen iu g en ezy zła Wat bliski jest poglądom H. A r e n d t (Eichmann w Jerozolim ie. R zecz o banaln ości zła. Przełożył A. S z o s t a k i e w i c z . Wyd. 2. Kraków 1987).
Jakby nie było dość - w przestrzeni zła pogrąża się także w ędrow iec - p o d m iot utworu:
Gram w petanka. Klnę brudno.
[ ]
Gadam. M ętnieję trunkami. Potem
obrastam, potem, m ów ię, egzem ą, grzybicą, [s. 282]
W obec w szechogarniającego zła pojaw ia się pytanie o źródło ratunku. Scena w karczm ie odbyw a się w lutym, a w m iesiącu tym w starożytnym Rzym ie p rzy padał Dzień O czyszczenia z grzechu41. Ale ta m ożliw ość zm azyw ania win zostaje uchylona. W pieśni VIII ukazuje poeta dram atyczny obraz nieba: „Już nic się / stam tąd nie wysunie. Już nie m a ręki” (s. 282). Ręka, która nie w ysunie się z nieba - to synekdochiczne określenie B o g a42. Obraz ten należy interpretować jak o w ska zanie na niem ożność rozgrzeszenia albo jak o sugestię, iż Bóg opuścił świat, w któ rym jest zło. W kontekście całego utworu trzeba jednak opow iedzieć się za p ierw szym rozw iązaniem 43. Skażenie św iata przez ludzkie w iny nie oznacza bow iem , iż przestał on być jednocześnie m iejscem , w którym dośw iadcza się dobra, do św iadcza się Boga. Tylko że to o w iele trudniejsze.
Światu - m iejscu um ierania, m iejscu sam otności człow ieka - zostaje przeciw staw iony taki obraz (pieśń IX):
Pięknie, aż tchu brak płucom . Ręka wspomina: byłam skrzydłem.
N iebiesko. Szczyty w zaróżowionym złocie. K obiety tej ziem i -
m ałe oliw ki. Na spodku rozległym dymy, domy, pastwiska, drogi, przeploty dróg, święta pilności człow ieka. Jak gorąco! Powraca cud cienia. [...] [s. 283]
Opis natury i wszechobecnego w niej życia jest opisem pochwalnym. „Pięknie, aż tchu brak / płucom ” . Piękno, które zapiera dech, jest także pięknem , dla którego opisania brak słów (ten równoważnik zdania stanowi swego rodzaju synestezję: to, co dostrzega wzrok, nie pozwala oddychać i nie pozw ala mówić, wyrażenie „tchu brak” przywołuje bowiem oba te konteksty znaczeniowe, wprowadzając kontam i- nację dwóch zw iązków frazeologicznych). Lecz jednak zastosowany tu poetycki chw yt niem ożności opisu zostaje natychmiast podważony: ręka, która była skrzy dłem - synekdochiczne określenie sugeruje utraconą jedność człow ieka ze światem przyrody44. Ale naw et w doskonałości tego krajobrazu pow raca myśl o śmierci: „Gorzko umierać na obcym. / Słodko jest żyć we Francji” (s. 284).
Jeżeli zatem świat materii, który ulega „starzeniu i próchnieniu”, może być tak piękny, „aż tchu brak”, to czy ludzkie życie m oże być tylko pam iętaniem o śm ierci?
41 Zob. W. M a r k o w s k a , M ity G reków i Rzym ian. Warszawa 1968, s. 342.
42 Zob. komentarz W a t a do tego fragmentu (P o ezje zeb ra n e , s. 285, w powiązaniu ze s. 276 i 282).
43 Zob. też zakończenie pieśni VIII: „okadzenie się” okazuje się tylko „marzykowaniem ” (n eo logizm ten przyjmuje negatywny odcień znaczeniow y słow a „filozofujesz” - 'zm yślasz c o ś ’).
44 Zob. refleksje W a t a na temat poezji - „szukania harmonii przedustawnej” (M ó j w iek, t. 2, s. 73).
Jakby w naw iązaniu do pieśni IX pojaw ia się pieśń XI - pochw ała rodziny, a więc i m iłości, którą przeciw staw ić m ożna śmierci („i tak odnaw ia się ród w fe- stonach czasu” , s. 284).
Górski potoku K onwalio duszy
I dna bazalcie Ciszy contralto
W zlotu opoko [ ... ]
Domu wahadło Siostro moja syjamska
Serca imadło Oblubienico, [s. 2 8 4 -2 8 5 ]
Venclova w swojej m onografii opatruje ten w iersz przym iotnikam i: „m istycz ny” i „barokow y” 45. B arokow ość odnosi się do budow y w iersza, opartej na ze staw ieniu sprzecznych ze sobą wyrazów. Płynność potoku je st w ięc pow iązana z trw ało ścią opoki („potoku” || „opoko” - rym oparty na asonansie). W yrażenie „dom u w ah adło” (stałość m iejsca przeciw staw iona przyrządow i w skazującem u przem ijanie) je s t połączona antytetycznie z „serca im adłem ” (kruchość, d elikat ność - i narzędzie, które m oże m iażdżyć) poprzez dokładny żeński rym. R ym o we w spółbrzm ienia sp ajają także „dno bazaltu” z synestezyjnym określeniem „sm utku fiolecie” . To rym w ięc w iąże ze sobą oksym orony, a w szystkie one razem stanow ią epitety określające O blubienicę (bo jej w łaśnie pieśń je s t dedy kow ana). P ochw ała poprzez w yrażanie sprzeczności w skazuje na niew ystarczal- ność zw ykłych słów opisujących żonę. Jest p róbą „w yrażenia niew yrażalnego” - czyli miłości. W tym znaczeniu pieśń XI przeobraża się w pieśń m istyczną, po niew aż ukazuje tajem n icę46.
B arokow ość tego w iersza nie ogranicza się tylko do nagrom adzenia parado ksów. Litanijne epitety realizują zasadę „concors discordicC\ W ujęciu XVII-wiecz- nego teoretyka - Sarbiew skiego - koncept to „przeciw staw ienie sensów pojęciom ogólnym (niezgodność) i w ew nętrzna spoistość tych sensów w wypowiedzi (zgod ność)” 47. W w ierszu Wata oksym orony sprzeciw iają się potocznej logice, ale znaj dują swoje w ytłum aczenie, gdy czytelnik dow iaduje się, że w utworze w yrażają one trudno w yrażalne uczucie miłości i pochw ałę kobiety-żony.
Rozpatrując pieśń XI w kontekście całości Pieśni wędrowca zauważymy, że w skazuje ona na jeszcze jeden, oprócz piękna świata - ratunek dla człow ieka, który wie, iż zm ierza ku śmierci.
N atom iast w Snach sponad M orza Śródziem nego (które stanow ią drugą część Wierszy śródziem nom orskich) pojaw ia się m otyw Boga, który „skrył się” .
Pierw szy ze snów je st opow ieścią „krzepkiego A hasw era”, a więc także w ę drow ca, Żyda W iecznego Tułacza. Swojem u lekarzowi skarży się on, że uciekł mu z klatki m otyl. I pyta: „co robić z w olnością / bez m ojego m otyla?” (s. 289). D laczego ucieczka m otyla ma być aż tak w ielką stratą? A hasw er m ówi, że niósł go ja k latarnię, utracił zatem światło ośw ietlające drogę, pozostała sam a wolność. Światło w sym bolice biblijnej oznacza Chrystusa: „Światło na ośw iecenie pogan” (Lk 2, 32). U trata m otyla m oże być interpretow ana jak o utrata Boga, pytanie, co robić z w olnością, odnosiłoby się w tym kontekście do sentencji Dostojewskiego:
45 V e n c 1 o v a, op. cit., s. 414.
46 Zob. S. S a w i c k i , Sacrum w literaturze. W zb.: Sacrum w literaturze. Red. J. Gotfryd, M. Jasińska-W ojtkowska, S. Sawicki. Lublin 1983, s. 2 3 -2 4 .
„Jeżeli nie m a Boga, to w szystko je st dozw olone” 48. A hasw er nie pow tarza jednak tych słów, ale pyta, co robić bez Boga...
O Jego braku mówi też następny ze snów. Ahasw er utożsam ia się w nim z Jona szem - starotestam entow ym prorokiem . Ale w XX w. nie udaje się naw rócić m ia sta: „G łuchoniem iście w tym mieście. W przeklętym . [...] / W skazanym ” (s. 290). W św iecie skazanym , w czasie, w którym Bóg skrył się, pow raca znow u myśl o śm ierci - sym bolizuje j ą M yśliw y49:
[...] Ausrotten, skrzeczy
dama z papuzią głow ą, w śliznęła się w tłum falujących na trotuarach. A le pustym środkiem jezdni - ja, tylko ja, mały żydek, biedny algierczyk, ja, znów ja,
do uprzykrzenia. Ona: ausrotten. Tamci już ochrypli. Twoja ciepła dłoń na czole: „Obudź się” . Niezastąpiona jest kochająca dłoń na czole. [...]
[...] A le Ty byłaś obok! Bij-zabij, rzęził m otłoch za oknem. A ptaki milczą. I w górach M yśliw y. A le Ty jesteś ze mną, nam się już nic stać nie m oże. [s. 291]
Okrzyki „B ij-zabij”, ,A u sro tten ” przypom inają o istnieniu zła, które w Pieś niach wędrowca zostało przyw ołane śpiewem karczm arki: „H opla, uciąć mu gło w ę” . N atom iast M yśliw em u, który każe pam iętać o końcu życia, przeciw staw ia się żonę. Sam a jej obecność sprawia, że „nam się ju ż nic stać nie m oże”. Te słowa to w yznanie sam ego p o ety 50.
Ostatni, ósm y sen ukazuje koniec ludzkiej wędrówki. Pojaw iają się w nim aniołow ie - wysłannicy, którzy prow adzą ku śmierci: „Od zarania w ytyczona ich trasa”, a idący z nimi wędrowiec - Ahaswer, „znaczy m arszrutę dla innych” (s. 296). Droga przebiega znów wśród świata kam iennego (tak jak w pierw szych pieśniach), ale tym razem nie je s t to pustynny krajobraz. W szystko chwali córę Dione - A fro dytę; w śród kam iennego pejzażu podnosi się hym n do miłości.
[...] W szystko tu chwali córę
Dionę. Z bliżyć się do studni, niech popatrzę w oczy Rachel.
Lecz którzy prowadzą pod ręce, nie zboczą z traktu. A i ja pamiętam nazbyt dobrze przygodę kogoś, kto mnie poprzedził. O, nie w sól się obrócił, ale -
w ieczne serca rozdarcie! [s. 296]
W ędrow iec chce jeszcze raz spojrzeć w oczy biblijnej Rachel (ujrzawszy j ą przy studni Jakub zakochał się, R dz 29, 9-20 ), ale Rachel okazuje się jedn ocze śnie Eurydyką, której nie mógł zobaczyć Orfeusz. M it ten przypom ina o ludzkiej wierze, ludzkim pragnieniu pokonania śm ierci przez miłość.
Przed końcem życia A hasw er doznaje swoistego objaw ienia - dośw iadcza uczucia pam iętania głosów, które „przem inęły i trwają, i nie przem iną”, czyli obej m ują cały czas. Te głosy zm ierzają do „ciszy, / która jest głosem pragłosu” (s. 297). Cisza okazuje się „m iejscem ”, w którym rodzi się głos i ku którem u dąży. M ożna
48 Fraza zbliżona do sform ułowania F. D o s t o j e w s k i e g o (B racia K aram azow , cz. 1, ks. 1, rozdz. 7) - przytaczam ją za: H. M a r k i e w i c z , A. R o m a n o w s k i , Skrzydlate słow a. Warszawa
1990, s. 178.
49 Zob. V e n c 1 o v a, op. cit., s. 410, 411. - Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 199.
50 Autobiograficzny kontekst odczytania Wierszy sugerują i potwierdzają zw łaszcza sny IV i V. Zob. Wa t , M ó j w iek , t. 1, s. 3 5 3 -3 5 4 .
pow iedzieć, że zaw iera się w niej pełnia głosu. Ta pełnia łączy się u Wata z jego koncepcją „harm onii przedustaw nej”, której poeta szuka, ale której nigdy nie może w całości objąć słow em 51. Dlatego wędrow cow i idącem u ku śm ierci pozostaje tylko pam iętanie głosów. I właśnie tym pam iętaniem są oba poematy.
W ystępow anie głosów pozw ala m ówić o poezji „m edium ” 52. Podm iot obu poem atów - w ędrow iec, Żyd W ieczny Tułacz - na swojej drodze utożsam ia się z Jakubem z K sięgi R odzaju, z Jonaszem i z Orfeuszem; je st świadkiem stalinow skich zbrodni, słyszy głosy skazujących i osądzających tłum ów („Bij-zabij, rzęził m otłoch” - okrzyk ten przypom ina ewangelijne „Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj”); jest człow iekiem , który utracił Boga („co robić z w olnością [...]”), i A leksandrem Watem. Każda z przyw ołanych tu osób czy sytuacji stanowi w yraz dążenia do objęcia różnorodności dośw iadczeń, które przeżyw a „zm ierzający ku śm ierci” . Jednocześnie w szakże, poniew aż objęcie całości wydaje się niem ożliw e - poem a ty składają się z części różniących się tem atycznie i wersyfikacyjnie.
N a planie kom pozycyjnym próbą ujęcia tych często nieprzystających do sie bie fragm entów staje się m otyw w szechobecnej śmierci oraz w ersyfikacyjne i te m atyczne pow iązanie ostatniego ze snów z początkiem Pieśni wędrowca.
Venclova pisze, że w ersy drugiej z pieśni są „ciężkie, powolne, ciążące ku prozie” 53. Wat posługuje się zdaniam i podrzędnie złożonym i, charakterystyczny mi w łaśnie dla p ro z y 54. O bejm ują one po kilka wersów, a podział składniow y nie rzadko rozm ija się z wersyfikacyjnym . R ozbudow ane zdania łączą w ten sposób wersy w pew ne cząstki - całości tematyczne. Zakończenia i rozpoczęcia zdań przy padając w środkach w ersów pow odują ich w ew nętrzne spajanie. N atom iast ko niec zdania pokryw ający się z końcem wersu sygnalizuje najczęściej pojaw ienie się nowej refleksji - wyznaczającej kolejną cząstkę: całość tem atyczną (lub służy w yodrębnieniu danego zdania ze względu na jego funkcję znaczeniow ą). Te „cią gi zdań” m ają na celu dookreślenie spostrzeżeń podm iotu utworu - poprzez roz budow an ą analizę dokonuje się poszukiw anie istoty problem u. Wat tw órczość poetycką łączył zaw sze z refleksją: „Jedno i drugie odczuw ałem jako dwie strony jednego, poezja bez refleksji pusta, ot, igraszka słowna, a refleksja bez poezji,
ślepa [...]” 55. W iersz więc staje się graficznym wyrazem procesu m edytacji56. G łów nym przedm iotem m edytacji w Wierszach śró dziem no m orskich je s t śmierć. A le jednocześnie zaw ierają one pochw ałę m iłości, pochw ałę stworzonego świata. Śmierć i m iło ś ć -d w a wielkie tem aty lite ra tu ry -z o s ta ją w utworach Wata przeciw staw ione sobie w nieom al barokowy sposób, podobnie jak w znanym w ier szu Lechonia („Śm ierć chroni od miłości, a m iłość od śm ierci”). Antynom iczność tych słów jest sprow adzona przede wszystkim do podkreślenia siły m iłości, która m oże sprostać obaw om przed śmiercią. W iersz P oezja, kończący „śródziem no
51 Zob. Wa t , M ój wiek, t. 2, s. 73.
52 Zob. A. F i u t, U w ierzytelnić sw ą nieprzynależność. W zb.: P am ięć g ło só w , s. 25. 53 V e n c 1 o v a, op. c it., s. 406.
54 Chodzi tu oczy w iście o przewagę tych zdań nad zdaniami współrzędnie złożonym i. Zob. D. U r b a ń s k a , Wiersz wolny. P róba ch arakterystyki system o w ej. Warszawa 1995, s. 91.
55 Wa t , M ój wiek, t. 2, s. 76.
56 M edytacje. Hasło w :M . G ł o w i ń s k i , T. K o s t k i e w i c z o w a , A. O k o p i e ń - S ł a w i ń - s k a, J. S ł a w i ń s k i , Słow nik term inów literackich. Pod redakcją J. S ł a w i ń s k i e g o . Wyd. 2, poszerzone i poprawione. Wrocław 1989. Zob. też K. D y b c i a k, Poetycka fen om en ologia czło w ie ka religijnego. (O tw órczości K arola Wojtyły). W zb.: Sacrum w literaturze, s. 162.
m orski” tom Wata, uw ypukla owo przesłanie. Stanowi on także definicję poezji; m a ona być środkiem służącym ukazyw aniu sprzeczności:
B łysnąw szy z tęczow ych deszczów , skryłaś się w kulę, ciem ną po wierzchu, ale w środku racicami wyiskrzoną światła, i tam w drzemaniu lat - czasów zachodziłaś w pełnię, gw iazdo, by znów wypłynąć na niebo przetarte oddechem fal i błogosław ieństw - teraz jakżeś promienna, zasado promienności.
Radosna linio arielow ego lotu. Drzewo
wrośnięte w ziem ię korzeniem podobnym mandragorze z kształtu, a z siły Tytanom
-tak, ale w łosy twojej lwiej głow y w plecione w cumulonimbus, rozwiane w srebrny cirrus. Sprzeczności to oczyw iste, ale z ich oplotów
pow stajem y i w sprzeczność się obracamy, poeto, gw iazdo, drzewo, chmuro z trenem motyli nad wodami. Taka jest natura rzeczy. I Zegar, który ma w ybić twoją godzinę, wstrzymał wahadło śmiertelnie ostre, byś szybki zdążył zapuścić korzenie jeszc ze głębiej w dobry m iąższ ciem ności; a także - byś m ógł odpłynąć z białą chmurą jeszcze dalej, ponad łuską turkusową pieściw ej fali jonijskiej, której spodem,
żądzą skóry sparzony, szalony A lfeios dogania dziew częcia Aretuzy, [s. 299]
Poezja „skryła się / w kulę”, przypom inającą „ciem ne św iecidło” . Dopiero oksym oroniczność tego określenia pozw ala m ówić o osiąganiu całości („zacho dziłaś w pełnię”) - W atowskiej „harm onii przedustaw nej”. N atom iast przyw ołana przez autora w iersza kula m oże stanowić naw iązanie do Em pedoklesa. Jego filo zofia m ów i o dw óch siłach: Waśni i M iłości, których oddziaływ anie w pływ a na kolejne zm iany świata, w prow adzając cykliczny porządek chaosu i ładu. „Pod panow aniem M iłości [...] kosm os przybiera [...] postać doskonałej kuli”, w której są „zm ieszane i nierozróżnialne” 57 cztery pierw iastki tw orzące (w edług E m pedo klesa) Ja k o śc io w o różne składniki św iata” 58: woda, ziem ia, pow ietrze i ogień. Tak rozum iana poezja - ciem ne świecidło - jest w yrazem pogodzenia sprzeczno ści, próbą osiągnięcia harm onii, ale zawsze w zw iązku z M iłością. Interpretację tę podkreśla przyw ołana na końcu w iersza historia m itologiczna. Oto jej zarys:
K iedy nimfa Aretuza kąpała się w rzece A lfeios, bóg tej rzeki zapłonął ku niej m iłością i począł ją ścigać w głębinach morskich, aż w reszcie na jednej z wysp Artemida zam ieniła Aretuzę w źródło. Wody źródła złączyły się wtedy z wodami rzeki A lfe io s59.
M iłość łącząca kobietę i m ężczyznę staje się więc ukoronow aniem sprzecz ności, które d ążą do harm onii.
Przytoczony utw ór - jak o w ieńczący Wiersze śródziem nom orskie - jest też w skazaniem na „m iłość silniejszą od śm ierci” . Temat ten, w różnych ujęciach, często pojaw ia się w ostatnich w ierszach Wata.
57 G. E. R. L 1 o y d, C zas w m yśli greckiej. W zb.: Czas w kulturze. Wybrał, opracował, w stę pem opatrzył A. Z a j ą c z k o w s k i . Warszawa 1988, s. 233 (tłum. B. C h w e d e ń c z u k ) .
58 W. T a t a r k i e w i c z , H istoria filo zo fii. T. 1. Warszawa 1993, s. 41. 59 Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 226.
W O djeździe Anteusza, którego przew odnim m otywem je st pragnienie „zna lezienia spokojniejszej w ody”, padają słowa:
N ie wierzę w ciał zmartwychwstanie. A jeżeli (na wypadek że) w ierzę, nie chcę.
A nadiom eno, ty, co z perłowej nicości; końcem znalezienia
spokojniejszej wody; nad seledynow ym bazaltem; różow ą jutrznią świata; starzenie się
materii żywej i nieożyw ionej; z perłowej piany; Anadiom eno, powabie starym oczom; i pory przychylniejszej dla mnie niż ta, którą m iałem dotychczas.
Złoty głos klarnetu. Zmiłuj się nade mną. [s. 330]
O drzucenie chrześcijaństw a w iąże się ze złożeniem hołdu m iłości. Przyw oła ny „bazalt” łączy ten w iersz z m istyczną litanią do żony - O blubienicy z P ieśni w ędrow ca, oraz stanow i m etonim iczne odniesienie do obrazu B otticellego N a rodziny Wenus. W utw orze tym dokonuje Wat także reinterpretacji greckiego m itu o o lb rzy m ie A nteuszu, który sw oją siłę zyskiw ał przez kontakt z m atką, G a ją -Z iem ią60. Poeta piszący słowam i: „nam ziem ia niem iła” (s. 328), w skazuje na inne źródło siły: na m iłość. „M itologia nie je s t traktow ana przez W ata jak o poetycki ornam ent; poeta szuka w niej now ych znaczeń, nakładających się na d aw ne” 61. S tarożytna bogini pozw ala opisać piękno m iłości - przede w szystkim m ałżeńskiej.
Czy jednak przyw oływ anie Afrodyty, a więc gloryfikow anie uczucia, nie jest p ró b ą idealizacji świata, który przecież został „skażony złem ”? Zanim padnie od pow iedź na to pytanie, należy przedstaw ić dwa zupełnie odm ienne w swojej w y m ow ie wiersze Wata.
W tom ie W ierszy je s t kilka utw orów odnoszących się do m alarstw a. W yw o łujący zdziw ienie niektórych krytyków w iersz P rzed B o nn a rd em 62 je s t refle ksją na tem at trum ny (na obrazie m alarza), która nie została jed n ak w cale n am a low ana:
Blond św iatło zdm uchnęło szarość, cienie i zw iew n ości z ciała, co z wanny w yszło, a jeszcze nie chce do trumny. Ciało jest płow e flamiste, wanna - różowa cielista. A trumna? Jak trumna: głucho fioletowa.
(Trumny zresztą nie widać, wystarczą jej kolory.)
[ ]
W nim nasz artysta zamknął balet m ożliw ości,
gdzie on sam - i tyś - jest widzem , zarówno jest autorem,
kordebaletem, zapewne, lecz także tragicznym solistą, [s. 2 1 7 -2 1 8 ]
Myśli o śm ierci m oże nasuw ać naw et obraz im presjonisty. N ie stanowi to je d nak dowodu na psychologizowanie opisu - sw oistą nadinterpretację; poeta po prostu dostrzega ciągłość zjawisk. Kąpiąca się kobieta też jest śm iertelna, jak każdy z nas:
60 Zob. Z. K u b i a k, M itologia G reków i Rzym ian. Warszawa 1997, s. 4 6 0 -4 6 1 .
61 J. P i e s z c z a c h o w i c z , Wygnaniec w labiryn cie X X wieku. W: Wygnaniec w labiryn cie X X wieku. P oetyck ie rodow ody z D w u dziestolecia. Kraków 1994, s. 73.
62 Zob. M. W o j d y ł o, M alarstw o i kolor w p o e z ji Aleksandra Wata. „Ruch Literacki” 1985, nr 2, s. 117.
w idzów czy czytelników , którzy kiedyś będziem y „solistam i” . Stąd zakończenie utw oru sugerujące, iż w szyscy pow inniśm y być odbiorcam i w irtualnym i - „w i dzam i” dostrzegającym i całość zjaw iska w jego ciągłości.
Drugi ze w spom nianych w ierszy nosi tytuł P rzed w ystaw ą:
Świat nasz. Tak mały, znane z taroka;
że jedna gitara [ ...]
w ystarczy W szystko to widać
by go zaludnić dźwiękam i - Qprócz M jłośd
gdy gra na mej M iłość. której nie wjdać
M iłości nie widać choć jest obecna
choć jest obecna. na małej w ystaw ie
Obok gitary patera zjablkam i marchanda obrazów
- insygnium królew skie "a ^ u b o u r g Samt-Honore [s. 2 1 9 -2 2 0 ]
W iersz ten pozostał praw ie niezauw ażony przez piszących o W acie63. To „w y znanie w iary w m iłość”, której „nie widać / choć jest obecna”, każe inaczej pa trzeć na całą tw órczość Wata. Jeżeli m ówi on o śmierci, to nie je st to deklaracja „czarnego pesym izm u”, lecz tylko stw ierdzenie faktu - rzeczyw istego, a niechęt nie pam iętanego. Św iat bez śmierci nie byłby prawdziwy. Pisze Octavio Paz:
Kult życia, jeśli jest rzeczyw iście głęboki i całkowity, to także kult śmierci. Są one nie rozłączne. C yw ilizacja, która neguje śmierć, będzie także negow ać ż y c ie 64.
Św iadom ość śm ierci nie m oże w ykluczać pochw ały życia i m iłości. I tu w ła śnie tkwi kolejne źródło nadziei w poetyckim świecie Wata. Dlatego, nie przyw o łując ju ż A frodyty, pod koniec życia poeta podkreśla swoje przesłanie:
A choć zapuszczam na oko pow iekę, daremnie - poprzez skórę jej, grubą, ordynarną, dotyka mnie czułość. I męka ciała, która stoi m iędzy nami, na chw ilę osłabła i łączy nasze ręce pod sw oją stułą. Poczem znów tryumfalna, tryumfująca,
jak tamta dziewka, która ciężkim Buickiem z rozwrzeszczanym głośnikiem wjeżdżała w ogródek nasz na Bienvenue. Tak,
ale faktem jest, że ogień mój przygasł na chw ilę, na jedną, by od słon iły się oczy
m iłości,
które silniejsze od śmierci, [s. 427—428]
M iłość silniejsza od śm ierci to sprzeczność65, ale przecież:
F ilozof, m yśliciel, natrafiając w sw oim rozumowaniu na wewnętrzną sprzeczność, czasem porzucał m yśl, drogę, metodę, która być m oże doprowadziłaby go do najw yższych odkryć66.
63 Zob. jednak K. G r z y b o w s k a , P rzeciw ko przepisom . „Życie Literackie” 1958, nr 11: „Kto w ie, czy ten w iersz nie wyraża najpełniej całego tomu”.
64 Cyt. za: A . P a w e ł c z y ń s k a, C zas człow ieka. Warszawa 1986, s. 8 6 -8 7 .
65 Interesująco interpretuje ten wiersz L i g ę z a („H om o p a tie n s ” Aleksandra Wata, s. 24): „Bardzo przejmujące są powtórne zaślubiny przez ból, przez rozumienie sensu cierpienia” . Pisze on również o przezw yciężaniu cierpienia przez m iłość. Zob. też M. 0 1 b r o m s k i, Czarodziejska kula. Inspiracje antyczne w p o w o jen n ej liryce Aleksandra Wata. „Zeszyty Naukow e KUL” 1986, nr 3/4, s. 51.
W jednym z ostatnich w ierszy poeta pisze:
Uroda rzeczy nad ziem ska,
Gdy pada na nie ostatnie spojrzenie: talerz srebrny na m ahoniow ym blacie,
skrawek chmur i nieba różowy, świrk naszego ptaszka M aciusia
i twarz mojej żony. Jej oczy na w ieki w ieczne amen. [s. 338]
Św iadom ość śm ierci pow oduje, że każde spojrzenie staje się ostatnie. Ono dopiero pozw ala dostrzec, co rzeczyw iście ważne w życiu. To spojrzenie kogoś, kto um ie patrzeć; a żeby tak patrzeć, trzeba przystanąć: ja k pisał Wat w Antyzoilu, albo rekolekcjach na koniec roku - trzeba się „zapatrzyć” . Skupiając się, czyli m edytując nad tem atem śm ierci, poeta dostrzegł piękno świata.
C hw aląc m iłość, pisząc o sztuce, przyw ołując stare mity, znajdow ał Wat za korzenioną w ludzkiej naturze potrzebę życia - i to pięknego życia (potrzebę ro z w ijającą się często w brew różnym trudnościom ). Z drugiej w szakże strony w ie dział, że je st ona krucha, bo strach przed śm iercią m oże zniszczyć zdolność do strzegania urody rzeczy (ostatnie spojrzenie bywa przecież także spojrzeniem, które nie chce nic zobaczyć). Ratunek znajdow ał w koncepcji „czasu teraźniejszego w zbogaconego” . C zytając Biblię, pisząc o A nadiom edzie i przyw ołując średnio wieczne szkielety, w skazyw ał na trwałość europejskiej kultury, która pozw ala cią głemu tułaczowi na „zakorzenienie” 67. W kulturze tej odnajdywał dowód na w spól notę ludzkich losów, bo zm uszała do ciągłego staw iania pytań o Boga, sens śm ier ci, siłę m iłości i źródło zła; które to pytania zawsze pozostają ważne dla człow ieka, a odpow iedź na nie (czy naw et próba jej podjęcia) w yznacza to, co dla niego naj w ażniejsze - jeg o naturę. „Słow a uzasadniają swój ciężar gatunkow y poprzez wartości, do których się odnoszą. Dzieło to dochodzenie do istoty bytu ludzkie go” 68. Szukaniu tejże służy u Wata „czas w zbogacony”, bo nie jest prawdą, że „czas nie m a zw iązku ze zrozum ieniem istoty tego, co je st” 69. Ciągłość, trwałość są widoczne dopiero w czasie. Poznając je - człow iek odnajduje m iejsce w histo rii pokoleń (jak mówi o tym Stary Testament), a dostrzegając różnice (w zestaw ie niu z teraźniejszością) chce zrozum ieć, na ile są one ważne, w jakim stopniu zm ie niają postrzeganie i rozum ienie świata.
Sięgając w przeszłość, Wat kształtuje swój poetycki obraz świata jak o refle ksję nad w spółczesnością.
O m aw iana w niniejszym artykule koncepcja Wata w skazuje, że w łaściw y czas da się przeżyć tylko w konfrontacji „tego, co je st”, z „tym, co było” . W ten sposób - według poety - człow iek odnajduje się w „swoim czasie”, m ożna pow iedzieć,
67 V e n c l o v a (o p . cit., s. 398) pisze o „wykorzenieniu” poety jako „sym bolu całej ludzko ści”. W artykule tym przywołuje interpretację pojęcia „zakorzenienia” (autorstwa S. Weil) - doko naną przez A. L e g e ż y ń s k ą (Dom i po etyck a bezdom ność w liryce w spółczesn ej. Warszawa 1996, s. 17 -1 9 ), która określa też jeg o przeciw ieństwo: „wykorzenienie należy pojm ow ać jako sw oistą d e z o r i e n t a c j ę a k s j o l o g i c z n ą , w ynikłą z utraty nieprzestrzennego »centrum«: wiary, tra dycji, poczucia przynależności do wspólnoty przechowującej wartości” (s. 19).
6S L i g ę z a , P oezja ja k o czytan ie zn aków , s. 15. 69 O 1 b r o m s k i, op. cit., s. 5 2 -5 3 .