• Nie Znaleziono Wyników

"Czarny karnawał : „Uwagi śmierci niechybnej” księdza Baki - poetyka tekstu i paradoksy recepcji", Aleksander Nawarecki, Wrocław-Warszawa-Kraków 1991 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Czarny karnawał : „Uwagi śmierci niechybnej” księdza Baki - poetyka tekstu i paradoksy recepcji", Aleksander Nawarecki, Wrocław-Warszawa-Kraków 1991 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Szczęsny

"Czarny karnawał : „Uwagi śmierci

niechybnej” księdza Baki - poetyka

tekstu i paradoksy recepcji",

Aleksander Nawarecki,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1991 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 83/4, 239-245

(2)

na pierwszym planie i wszechstronne jej ujęcie. Dzięki temu otrzym aliśm y tak cenne ustalenia, jak np. odtw orzenie „świadom ości urbanistycznej” podróżników (w rozdziale II), bez czego nie m ożna właściwie interpretować opisów miast. Dzięki tej perspektywie również stało się m ożliwe przekonujące wyjaśnienie podstaw ow ych różnic między tekstami polskim i a zachodnioeuropej­ skimi (zwłaszcza fenomenu rękopiśm iennego funkcjonowania naszych diariuszy). W tym miejscu w spom nieć należy o towarzyszącym wszystkim rozważaniom ujęciu kom paratystycznym . D opełnia ono znakom icie przyjętą formułę analizy i przyczynia się w rezultacie do stwierdzenia, mim o wszelkich obserwow anych różnic, swoistej jedności kulturowej europejskiego podróżopisarstw a X V I - X V I I wieku.

K siążka ma niestety także swoje minusy, o których w imię rzetelności oceny należy wspom nieć. Najpoważniejszym są chyba pewne chropow atości i zawikłania stylistyczne. Takie np. zdanie czytane we wstępie: „staropolskie podróżopisarstw o staram się tutaj ukazać w nieco odmiennej optyce. Interesuje mnie on o bowiem przede wszystkim jak o sw oista pochodna, a zarazem składnik pewnych zjawisk czy procesów społeczno-kulturow ych o charakterze general­ nym, nie tylko znamiennych dla sytuacji staropolskiej, lecz mających zasięg szerszy, ogólnoeuropej­ ski” (s. 5 — 6) — nie zachęca do dalszej lektury, a dopiero w jej trakcie m ożna zrozumieć, o co chodziło autorce. Specjaliści są przyzwyczajeni do zdań o wysokim stopniu ogólności, ale akurat ta książka, ze względu na swą tematykę m ogłaby mieć znacznie szerszy odbiór, dlaczego więc tę szansę niweczyć niepotrzebnie zawiłym stylem? Skoro już o odbiorze czytelniczym m owa, to trzeba w spom nieć o jeszcze jednym problemie, tym razem dotyczącym wydawcy. Jest nim Instytut Badań Literackich, skład zaś, druk i oprawę pow ierzono znanem u wydawnictwu „Verba”. N ikt jednak nie zatroszczył się o sprawną dystrybucję książki, co znakom icie utrudniło dostęp do niej, tym razem już naw et i specjalistom.

W reszcie kilka uwag o usterkach drobniejszych, ale denerwujących i przeszkadzających w lekturze. Razi nadużywanie przez autorkę cudzysłowu (np. na s. 11 i 12 pojawia się aż 9-krotnie, z czego co najmniej w 4 wypadkach niepotrzebnie), niewłaściwe jest chyba także stosow anie w tekście autorskim, przejętej zapewne od pamiętnikarza, formy: Wittemberg, zamiast powszechnej dziś: W ittenberga (s. 48). W indeksie nazwisk K rzysztof Zawisza został przechrzczony na Kazimierza. N a s. 50 chodzi zdaje się o „percypowanie”, a nie „partycypowanie” miast. Błędy druku wypełniłyby pokaźną erratę, której nie ma.

W ym ienione m ankam enty nie umniejszają, rzecz jasna, wartości książki, lecz właśnie kontrast, jaki tworzą z jej merytoryczną świetnością, sprawia, że tak bardzo rzucają się w oczy i zajęły tyle miejsca w recenzji, której konkluzją ostateczną jest przecież usilne polecenie pracy Hanny Dziechcińskiej uwadze czytelników (nie tylko z kręgu badaczy literatury).

P aw eł K aczyński

A l e k s a n d e r N a w a r e c k i, C Z A R N Y K ARN A W A Ł. „U W A G I ŚM IER CI N IE C H Y B N E J” K SIĘ D ZA BAKI - PO E T Y K A T E K ST U I P A R A D O K S Y RECEPCJI. W r o c ła w -W a r ­ sza w a —Kraków 1991. Zakład N arodow y imienia O ssolińskich — W ydaw nictw o Polskiej Akade­ mii N auk, ss. 380. „Rozprawy Literackie”. [T .] 67. K om itet redakcyjny: M ichał Głow iński (przewodniczący), Stanisław Jaworski, Przemysława M atuszewska, Marek G um kow ski (sekretarz), Aleksandra O kopień-Sław ińska, Edward Pieścikowski, Jadwiga Rytel, Alina W itkowska. Polska Akadem ia Nauk. Kom itet N auk o Literaturze Polskiej.

Bezkom prom isowy ksiądz Baka drogę na Parnas przebył nie od razu. D o niedawna jeszcze m ożna byłoby wątpić, czy w ogóle tak nobilitująca opinia na jego temat jest trafna, czy zasadnie wyw yższa twórczość, która — w ydaw ałoby się — ma bardziej poślednie miejsce w historii literatury polskiej. W ątpliwości takich nie uzasadnia jednak aktualny stan badań, zwłaszcza jeśli weźm iem y pod uwagę nowe tendencje studiów o Bace, przynoszących wspaniałe wyniki. Antoni Czyż pisał: „W szakże coś się dzieje. Staje się bowiem Baka fenomenem właśnie tu i teraz, jakby nadeszła oto chwila upragniona. Chwila dojrzałości kultury polskiej, zdolnej przyswoić sobie urok i jad U wag śmierci niechybnej. I zdolnej w ogóle tekst ów pojm ow ać” 1. Zdania te, pisane z dużą przenikliwością i wyczuciem chwili, odnoszą się do czasu teraźniejszego. Książka Aleksandra Naw areckiego, pierwsza w spółczesna publikacja pośw ięcona w całości Uwagom (i poecie), jest takiej dojrzałości przykładem, a zarazem przejawem dążności do coraz lepszego rozumienia tekstu.

(3)

Tytuł Czarnego karnawału wprowadza do św iadom ości odbiorcy termin znany, zdaje się nawiązywać do klasycznej już pracy M ichaiła B achtina2. M etaforyczne zestaw ienie ponurej „czerni” z „karnawałem” sygnalizuje głów ną w łaściwość Uwag śmierci niechybnej, ich niejedno­ znaczną spójność. Sam tytuł więc m ożna byłoby traktować jako znak rozpoznawczy, skupiający treści paradoksalne (lecz wyraźne); niepokojące przy próbie odczytania „pustej”, bliżej nie oznaczonej czerni, występującej w pierwszym składniku formuły tytułowej. Drugi nasuwający się wniosek dotyka zagadnień historycznoliterackich, gdyż wydaje się, że dzięki odniesieniu do studiów Bachtina nad Rabelais’m autor wyznaczył miejsce Baki w barokowej kulturze karnawału. Ta udana analogia historyczna utworzyła nowy kontekst, kulturowy i literacki, na pewno ważny dla dzieła jezuickiego poety. Będzie to w ym agało dalszych om ów ień, bardziej dokładnych, na co nie pozwala krótka recenzja.

P odtytuł książki, uściślając jej przedmiot, wywołuje pewne zaskoczenie. O kazuje się, iż dw uczęściow a monografia Naw areckiego dotyczy tylko jednego zbioru (prawda, że najsłynniej­ szego), iż pomija inne utwory literackie Baki. Ten arbitralny, ale um otyw ow any gest badacza sprawia zawód, odsłaniając przed czytelnikiem tylko jeden, m oże zresztą najważniejszy, obszar zjawisk. Trzeba pam iętać o tym, jak stosunkow o niedawno rehabilitow ano tę poezję. Druga część podtytułu: poetyka tekstu i paradoksy recepcji, wskazuje na ukierunkowania teoretyczne, bliskie poetyce historycznej. Czytamy o tym także we wstępie (s. 22). Najogólniej m ożna powiedzieć, że zamiarem tej pracy jest — jakże potrzebna — rekonstrukcja świata przedstawionego Uwag, wyrażająca się w pieczołowitej analizie języka i stylu, a poparta opisem różnorakich uwarunkowań historycznych.

N astępne z kolei zamierzenie Czarnego karnawału ma na celu pierwsze pełne rozpoznanie dziejów recepcji. U kierunkowanie autora kojarzy się tutaj z kręgiem fenografii, z badaniami prowadzonym i niegdyś przez Stefana K aw yn a3. Dawniejszą tradycję tych badań Nawarecki jednak rozszerzył. Opis zjawiska nieciągłej popularności Uwag, występującego w wielu środow i­ skach, na przemian gasnącej, to znów odżywającej poczytności tych wierszy, został wzbogacony o obserwacje kulturowe i odw ołania do rozmaitych m odeli wyobraźni poetyckiej. W tym wymiarze do głosu dochod zą refleksje o poezji tout court. (Przykładem drobiazgow o om ów ionej twórczości współczesnej jest poezja Jarosława Marka Rymkiewicza).

N a marginesie warto zaznaczyć, że przyjęte w książce założenia prowadzą do w niosków pozwalających skorygow ać sądy nieaktualne. Tak więc, przy pokrewnej m etodzie analizy, została uzupełniona luka w H istorycznej stylistyce ję z y k a polskiego Teresy Skubalanki, gdzie wiersze Baki są wyraźnie niedoceniane4. Zażyłość Naw areckiego z wątkami XX-wiecznej myśli krytycznej (nie tylko polskiej, wym ieńm y nazwiska Bachelarda i Zumthora) będzie mile zdum iewać podczas lektury, nawet wów czas, gdy stanie się pow odem do paru zdań polem icznych. Nawarstwiana stop niow o wiedza o Uwagach doprow adziła, jak czytamy we wstępie, do „sprzeczności rów noczes­ nego rozpoznania i zapoznania” (s. 11). Tak utrwalał się m ityczny obraz poety, nie zrozum ianego w swej krańcow o dw uwartościowej twórczości. M ówi o tym podrozdział wstępu pt. Paradoks

grafomana, gdzie badacz przypom ina sądy częściow o znane już historykom literatury. D o

najciekawszych rozważań kolejnego podrozdziału, Pułapki aksjologii (potem już autor nie idzie tym tropem), trzeba zaliczyć rozważania o przesłaniu Uwag śmierci niechybnej, zetknięte z poglądami uczonych, różniących się w ocenie wartości dzieła. Z akorzeniona w kulturze niechęć w obec Baki, zdanego na łaskę i niełaskę potocznych wyobrażeń, przerywana wystąpieniam i jego obrońców — przeważnie nie dopuszczała głębszej, filozofującej refleksji. G nuśny aprioryzm zawarty w tych wyobrażeniach wręcz uniem ożliwiał dotarcie do treści istotnych zbioru (w tym do pragmatycznie wpisanej weń funkcji misyjnej), zatrzymując się na tym, co zewnętrzne, na traktowanej ludycznie formie wersyfikacyjnej. A przecież było to postępow anie błędne i zubożające. Z tych wydarzeń z zakresu recepcji Baki, z całej niezwyczajnie pogmatwanej historii odbioru monografia N aw arec­ kiego przynosi im ponujące sprawozdanie, napisane ze znawstwem problemu i niekłamaną pasją odkrywcy.

2 M. B a c h t i n , Twórczość Franciszka R abelais’go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu. Przekład A. i A. G o r e n i o w e . Opracow anie, wstęp, kom entarze i weryfikacja przekładu S. В a lb us. Kraków 1975.

3 S. K a w y n , Dokoła pojęcia i problem atyki życia literackiego. W: Studia i szkice. Wstęp A. H u t n i k i e w i c z a . Kraków 1976.

4 T. S k u b a la n k a , H istoryczna stylistyk a ję z y k a polskiego. Przekroje. W rocław 1984, s. 58, 109, 130.

(4)

C zarn y karnawał składa się z dwóch części. Pierwsza, O tekście, ukazuje retoryczne możliwości

poety. A utor sw obodnie posługuje się metodam i poetyki opisowej i historycznej. Rezultaty swych analiz chętnie formułuje w sp osób obrazowy, co znajduje wyraz w tytułach rozdziałów. W jednym z nich (P oetycka machina persw azji) inteligentna technika Bakow skiego dyskursu zostaje rozpo­ znana przez porównanie do sloganów i antyreklamy. W arto podkreślić dużą wrażliwość badacza na brzm ieniową stronę tych wierszy, co łączy go z praktyką rosyjskiej szkoły form alnej5. Interpretacja używanych przez Bakę zretoryzowanych „chwytów” literackich dokonana została żyw o i z pietyzmem. Prowadzi ona do ukazania niepodważalnej już sprawności poetyckiej twórcy, zdolnego wykorzystać każdy szczegół, celow o przekształcić semantycznie, narzucić odbiorcy. Z racji „odm iennego użycia form gnom icznych”, dowiadujem y się, „U wagi trzeba by raczej nazwać »śm ietnikiem «” (s. 41). N aw et formułując wnioski skrajne (i adekwatne!) badacz nigdy nie zapom ina o ciągłej aktyw ności podm iotu poetyckiego: „Ćwiczy tu [B aka] umiejętność prze­ chw ytyw ania z języka literatury ukrytych pokładów potoczności i kolokw ialności. Jeżeli kogoś »okrada«, to nie zabiera mu »skarbów«. Sięga po własność zbiorow ości. Zabiera jedynie to, co anonim ow e lub zabarwione zwyczajnym, codziennym , trywialnym kontekstem . Wabią go formy spraw dzone, utarte i wytarte” (s. 33 — 34). M ożna zadać pytanie, dlaczego w takim razie autor nie przedstawił pełniej język ow ego tła epoki, widocznego w nim jakby „zmęczenia”, wyczerpania się właśnie językow ych m ożliw ości (u Juniewicza czy Rudnickiego, zresztą przywoływanych). Baka korzysta z tego sam ego języka, lecz tylko on umie — pośród poetów minorum gentium — osiągnąć nieporów nyw alny efekt. Obserwacja ta miałaby znaczenie dla rozpatrywania podłoża ideowego

Uwag. C zyżby Baka, w obec kulturow ego przesilenia, degradacji w sferze m owy dokładnie

przymyślał zasady swojej poetyki, choć — przeciwnie niż Sarbiewski — nie miał zamiaru ich spisywać? I co wynika z jego immanentnej nadśw iadom ości? Brakuje tu jakiejś konkluzji, jeśli oczyw iście okazałaby się m ożliwa, gdyż zarysowanie szerokiej panoram y ów czesnego języka (z bohaterem głów nym w środku) nie byłoby rzeczą łatwą. W łasne zdanie Nawarecki formułuje wykraczając czasem poza analizę stylu: „Ten wolteriański, a zarazem Bakowski efekt niszczącej galopady zagraża nie tylko pow adze, ale sensow ności świata i wtedy nawet najgłębsze myśli przemieniają się we frazesy, w drobne i połyskliw e porcje absurdu” (s. 49). Uzupełnieniem stosow anych w tym rozdziale zabiegów , skierowanych na opis budow y tekstu, pow inna stać się refleksja nad tradycją retoryczną Uwag. D la jasności dodajmy, że problem ten został już om ów iony gdzie indziej6.

Rozdział II jest bardziej wielowym iarowy. Sarmacki kanibalizm prócz ściśle pojętego opisu stylu pokazuje zakorzenienie m owy poetyckiej w obyczajowości. T ło historyczne sarmatyzmu oddaje obraz m entalny tej formacji, nie nawykłej do dyskursywnego myślenia, właściwie infantylnej w swym strywializowanym porządku trwania. Obserwacje Naw areckiego są tutaj bliskie badaniom nad m entalnością, cennym zarów no w nauce światowej, jak i w polsk iej7. Daje to nieraz porywające wyniki, sprzyja zachłannej lekturze. Zawarte w tym rozdziale analizy m.in. wersyfikacji i strofiki znajdują swe zwieńczenie w znaczących m etodologicznie podrozdziałach 3 i 4 (Sarmacka

uczta i pogrzeb oraz M ięd zy stołem a katafalkiem). Opis dokonyw any przez badacza, przejrzyście

i brawurow o prowadzony tok w yw odu dostarczają czytelnikowi wiele satysfakcji. Ikonograficzna

danse macabre nagle ożyw a w ponadczasow ym wirze, a taka lektura wierszy „mistrza jezuickiej

m oralistyki” prow okow ać m oże głębsze, a przede wszystkim osobiste refleksje dzisiejszego czytelnika. Tej zasługi C zarnego karnawału nie sposób przecenić.

Kolejny rozdział pracy, Bakowska umieranka, powraca do głów nych założeń. W dokładnym i dopraw dy wyczerpującym podrozdziale (K atalog zabaw) zapoznajem y się z tymi elementami wierszy, które poeta zorganizow ał na kształt zabawy. K om iczny obraz śmierci ma swoje rozwiązanie w takim lub innym końcu „zabawy”. W rzeczywistości wszystkie one czyniły z czytelnika ofiarę i biada temu, kto nie odgadł powagi „gry ze śmiercią”. Trudno byłoby się zatrzym ywać nad wszystkimi pom ysłam i autora. Przy niektórych („mufti") m ożna zapytać, czy Bakow ska „umieranka” ściśle współgra ze znawstwem interpretatora, czy też wyrafinowane koncepcje badacza tworzą sam odzielne sceny dodatkow e. Jednak w zasadzie pojedyncze za­ strzeżenia nie niweczą szczególnych (i pozornie ludycznych) w yników, jakie K atalog zabaw zgromadził.

5 Zob. W. S z k ł o w s k i , Sztuka ja k o chwyt. Tłum aczył R. Ł u ż n y . W antologii: Teoria badań

literackich za granicą. Pod redakcją S. S k W a r c z y ń s k ie j . T. 2, cz. 3. Kraków 1986.

6 A. C z y ż , R etoryka księdza Baki. W zbiorze: R etoryka a literatura. W rocław 1984. 7 Zob. A. C z y ż , K ilka słów o badaniach nad historią mentalności. „Przegląd Pow szechny” 1985, nr 12. Por. Ph. A r iè s , Człowiek i śmierć. Tłum aczyła E. B ą k o w s k a . Warszawa 1989.

(5)

Rozdziałem IV części pierwszej jest Bestiarium księdza Baki. Dylem at zniew olenia i w olności, okrucieństwo słąbnącej walki ze śmiercią (którą trzeba podejm ować), relacje człowieka i natury, jednostki i społeczeństwa — oto niektóre tematy poruszone w rozdziale. N a pierwszych stronicach tej książki świat bez wyjścia określony został jako „pułapka aksjologii” (s. 16). Teraz autor odkrywa aksjologicznie uw arunkowane, „dane”, istnienie przem ocy i tortur, ich przemyślną technikę, bolesną nawet w oddziaływaniu werbalnym. A w rzeczywistości? Ukryta w tytule „ciemna” strona karnawału nasycona jest panoszącym się złem, którego nic nie tłumaczy, nie usprawiedliwia, a jeżeli tak, to w sp osób absurdalny determinuje ono ludzkie działania, destruuje m ożliw ości wolnej woli, tak jak przedstawia to docelow y punkt filozofii Hartmanna. N ie wybiegając tak daleko zauważm y, że Nawarecki podjął śmiałą próbę opisu sadystycznej wyobraźni dominującej w Uwagach, a przywołana postać markiza de Sade’a patronow ałaby przynajmniej części dyspozycji psychicznych Baki. To trzeba przemyśleć.

Maria Janion w studium Z b ó jcy i upiory dokonała przeglądu wyobraźni destrukcyjnej — od O świecenia do czasów najnowszych — zakończonego na w ym ow nym przykładzie zbrodni hitleryzm u8. O dnalazła wyraźne strukturalne podobieństw a m iędzy wyobraźnią twórczą (pojedyn­ czą, „czystą”) a jej m asow ą i zbrukaną konkretyzacją, dem askującą „dodatkow e” wyniki cywilizacyjnej działalności człowieka. Wątek ten, poszerzający znaczenie wyobraźni sadystycznej, uczona wiąże z postacią „boskiego markiza”, który pojawia się także w Bestiarium. P ostępow anie Naw areckiego nie jest więc odosobnione. W żmudnej analizie tekstu przedstawia on znaczenie zdrobnień, najczęściej powtarzających się rzeczowników, zgłębia nad wyraz poufałą rolę apostrof, całą bezcerem onialność Uwag, w których śmierć pozwala sobie prawie na wszystko. N ie stawia jednak pytań, które, oddzielnie, dotyczyłyby koncepcji człow ieka (nie: kondycji, bo o niej pisze), człowieka-m arionetki, zastanaw iająco uprzedm iotow ionego, pozostającego nie tylko poza w ła­ ściwą dla epoki „złotą w olnością” (jej wątłymi pozostałościam i), lecz w ogóle poza sw obodą najprostszych ruchów. Czy takie byłyby konsekwencje poetyckiego m odelu wyobraźni księdza Baki?

R oland Barthes w głośnej książce Sade, Fourier, L oyola (1971) pokazał pokrewieństwa oddziaływ ania retorycznego Ćwiczeń duchownych Loyoli i rów nolegle — prozy pornograficznej Sade’a. Z rekonstrukcji dyskursów obydw u pisarzy Barthes nie wyciągał w niosków antropologicz­ nych, zadowalając się ukazaniem paralelności oddziaływ ania tych dzieł. Podobieństw o myśli ignacjańskiej (optym istyczny humanizm) i wyobraźni prozatorskiej Sade’a (sadom asochistyczne wizje seksualne, a w prostej linii — w oderwaniu od osobow ej w olności człow ieka — projekcja totalitaryzm u) byłoby zresztą wykluczone. Badanie strukturalne nie m iało (i nie m ogło) prowadzić do utożsam ienia tak różnych tekstów. Łączyła je analogiczna m etoda takiego sam ego osiągania zupełnie przeciwstawnych celów (o które w swym postępow aniu strukturalista nie pyta). W tej sytuacji byłoby warto poddać obserwacjom sam ego odbiorcę dyskursu, który — w każdym z tych przypadków — jednak ow o mu ulega. Łącząc myśl Barthes’a z Czarnym karnawałem m ożna powiedzieć, że tak Sade, jak Baka są w swej pragmatycznej m etodzie zgodni: jest skuteczna.

W tym miejscu trzeba pow rócić do problemu wolności, umieszczając go w odpow iednim kontekście. M yśl Sade’a w Polsce była tradycyjnie odczytyw ana przez pryzmat libertynizm u9, rozum ianego jako konsekwencja myśli kartezjańskiej, która — tak jak pierwszy z tych kierunków filozoficznych — wyrosła ze św iadom ości egocentrycznej i stała się jednym z najważniejszych zjawisk kultury XVIII w iek u 10. Istotne podobieństw a wyobraźni Baki i Sade’a (obydwie upiorne) znajdują m otywację działania odw ołując się d o podobnej struktury retorycznej. Pierwszy — do przemocy jakoś usprawiedliwionej, drugi — do absurdalnego skazania na przemoc w obec innych. Przejawy obu postaw dostrzec m ożna tak w Uwagach, jak i w prozie „boskiego markiza”, co oczywiście nie uprawnia do żadnych w niosków na temat skutków każdej z nich. Celem Uwag

śmierci niechybnej byłoby doświadczenie skrajne, wstrząs, który ma o c a la ć 11. Zbiór wierszy,

skierowany do „trudnego” penitenta, stawiał przed nim ostateczny argument: śmierć, która wręcz materialnie wdzierała się do wnętrza człowieka. Tylko jej autorytet, pod wpływem zw ielokrot­ nionego przerażenia, upraw dopodobniał misję księdza Baki, który rozpam iętując to, co złe,

8 M. J a n io n , Rom antyzm, rewolucja, marksizm. Colloąuia gdańskie. G dańsk 1972. 9 Zob. J. Ł o j e k , Wiek m arkiza de Sade. W arszawa 1974.

10 Zob. J. S p in k , Libertynizm francuski od Gassendiego do Voltaire’a. Tłum aczyła

A. N e u m a n . W arszawa 1974, zwłaszcza cz. 2: Descartes i racjonaliści.

11 Zob. A. C z y ż , J ó ze f Baka ( 1707 —1780). W antologii: Pisarze polskiego Oświecenia. Pod redakcją T. K o s t k i e w i c z o w e j i Z. G o l i ń s k i e g o . T. 1. W arszawa 1992.

(6)

nihilizujące, napisał nowy, znany w kulturze Europy „podręcznik dobrego umierania”. Tradycja tego rodzaju książek rozwinęła się wraz z rozwojem druku i była zbyt nęcąca, by nie chciał z niej skorzystać Józef B a k a 12.

Druga część Czarnego karnawału pośw ięcona została recepcji. Po wnikliwie przeprowadzo­ nych rozważaniach nad tekstem zmianie uległ przedmiot analizy. Rzeczą interesującą jest już sam fakt pow stania tak licznej grupy odbiorców , co prawda w nierównej mierze wiernych poecie. D opiero książka N aw areckiego pozw ala śledzić ten niezwykły proces, ujęty chronologicznie. Czytelnik zetknie się z sugerowanym dyskretnie pytaniem o miejsce Baki w polskim życiu literackim. T o ciągle aktualne pytanie poparte jest obszernym materiałem, którego tylko sam o przedstawienie trzeba byłoby zaliczyć do pow ażnych osiągnięć tej książki.

W stosunku do pierwszego wydania krytycznego P o e z y j13 część ta przynosi uzupełnienia dotyczące biografii i sylwetki psychologicznej poety. D op ow ied zią jest np. hipoteza Marii Janion, odtwarzająca atmosferę mentalną epoki, jej socjologizującą topografię, w której postać Baki z różnych pow odów nie m ogła być dobrze widziana. W ocenie Janion okoliczności narastania mitu, a następnie pow olne zapom inanie, były uwarunkowane dwojako. W yrażało je przede wszystkim „zderzenie »gorliwej« religijności ks. Baki z osobliw ą religijnością m iejscowego ludu” jako „zderzenie »dzikości« pogaństw a z »dzikością« fanatycznego misjonarza” (s. 148 — 149). Rzecz to wielce prawdopodobna, choć raczej nie do sprawdzenia. Taka intuicja m ogłaby tłumaczyć przyczynę wyciszenia Uwag wkrótce po śmierci ich autora, gdyż: „Autor tego dzieła-wybryku, człowiek zahartowany (porażony?) niezwyczajną działalnością misyjną, m ógł być postacią kon ­ trowersyjną, prowokującą, skandaliczną, a m oże tylko niew ygodną dla hierarchii kościelnej. Wtedy dobrze było o nim zapom nieć” (s. 149). A jednak zapom nieć się nie dał.

Paradoksy recepcji nastręczały historykom literatury dodatkow ych kłopotów . W przypadku księdza Baki była to jego własna osoba oraz teksty, zaczytane, podrabiane, bez reszty przepadłe, odnajdujące się ponownie. P oeta jak feniks — Nawarecki używa porównania Syrokom li — odra­ dzał się w kolejnych wcieleniach, pow odując tymi m etam orfozami popłoch lub dając okazję do szyderstw, wprawiając w konsternację publiczność. Baka „gwiazdor” ożyw ał w tekstach imitator- skich, wyzierał spod maski parodystów, odnajdywał się w apelach pisarzy, którzy, jak Syrokom la czy Kraszewski, stawali w jego obronie. A jaki był Baka „prawdziwy”? W dziejach recepcji mieszczą się jeszcze Pamiętniki Ewy Felińskiej, w których przedstawiony został trochę niesam ow i­ cie, a trochę zwyczajnie. Jowialny, pełen misyjnego temperamentu, był jednak do przejednania, zwłaszcza po sąsiedzku nie wzgardził poczęstunkiem . Taki byłby najdawniejszy, i to jeden z najbardziej unikatowych jego portretów literackich, tworzonych w następnych dziesięcioleciach tylko w oparciu o legendę.

Lata panowania Stanisława Augusta obdarzyły Uwagi zainteresowaniem w sposób pryn­ cypialnie użytkowy. W salonach przyjemnie było czasem się z nich pośmiać. Skazane były na pastwę wtórnego naśladownictwa. W karykaturze nie oddaw ały oczywiście niczego ze swej niepokojącej ambiwalencji. Wiek XVIII odchodził w przeszłość razem z co znakom itszym i poetami (m.in. z zamieszanym podobno w Bakow ską zabawę Naruszewiczem), umarł król, a żyły Uwagi, odnajdując swoje miejsce w sferze „niskiej”, prowincjonalnej, w późniejszej „wieści gminnej”, która być może głęboko, choć prostodusznie przejęła się ich realnością.

Z królewskiego G rodna U wagi trafiły do Warszawy. Trafiły — należy się tego dom yślać — jako literackie curiosum, podatne na przeróbki i stylizację, dzięki swemu odrębnemu, „siekanemu” rymowi, a także swoistej tradycji. N aśladow ać je było w pewien sposób „łatwo” (choć nikt nie potrafił tego robić doskonale), cóż dopiero m ówić o ocenach „śm iercionośnych” sensów. Lata na „fałszywym Parnasie” nie były jednak dla Baki stracone. U gruntow ały tam jego niekw estionow aną pozycję w charakterze wzorca do naśladowania. Tak prześmiewczego wzoru, ludycznego natural­ nie, nikt nie był w stanie zastąpić. Przeciwnie: zmieniały się nazwiska nieudolnych wierszokle­ tów — trwało nazwisko Baki. Obserwacja tego stanu rzeczy, poparta przykładami, pozwala w ysnuć badaczowi konkluzję. Lata klasycyzmu stanisław ow skiego przyjmowały za obowiązującą taką normę, którą niepodobna pogodzić z poetyką Baki. Decyzje estetyczne O sińskiego czy Koźmiana, już późniejsze, podejm ow ane w kręgu N ow ego Parnasu, były „próbą stylizacji na podręcznik poetyki normatywnej w rodzaju Boileau” (s. 167). W ybór jednej orientacji artystycznej dyskwalifikował — w ydaw ałoby się — przeciwstawną, zagrażającą w swej „niskości”. Uwagi 12 Dzieje wcześniejsze „artis m oriendi” w literaturze polskiej om awia M. W ł o d a r s k i (/1rs

moriendi. K raków 1987).

(7)

śmierci niechybnej szokow ały ekshibicjonizm em śmierci. O ceny zdecydowanie negatywne znaleźć

można także wśród XX-wiecznych historyków literatury.

Po G rodnie i W arszawie również W ilno ma swój udział w topografii odbioru. Kariera artystyczna Baki, jaka się tu dokonała, była co prawda dw uznaczna, lecz jej rozmach przekroczył wszelkie oczekiwania. Po żarcie wydawniczym Rajmunda Korsaka przyszedł czas na edycję Baki

odrodzonego. N astąpiła dalsza popularyzacja tekstu, pierwszy niezbędny warunek roztrząsania

jego wartości artystycznej. „Krąg popularyzatorów Uwag rozszerza się ze szczupłego i m ało znanego grona kilku m edyków wileńskich do liczniejszego i nieźle rozpoznanego zespołu osób związanych z Uniwersytetem , księgarnią Zawadzkiego, a zwłaszcza Towarzystwem Szubrawców i jego agendam i” (s. 185). W wileńskiej, kurdeszowej tradycji recepcji pojawił się now y gatunek: toast. N azw iska M ickiewicza, Czeczota, Syrokom li zajmują w tym czasie miejsce Korsaka, Borowskiego, Lelewela (!), widocznych tylko w początkach XIX wieku. W esołe tow arzystw o aż prześciga się w pom ysłach na „konkretyzow anie” cielesnego i duchow ego portretu poczciw ego „patra”. „Inwersja sem antyczna — czytam y — jest kluczową figurą całości recepcji wileńskiej. Ojciec Baka jest system atycznie ośm ieszany, rozbrajany i kom prom itow any” (s. 204). Z tego pow odu (obow iązyw ał kanon swoistej lektury) romantyzm pierwszych 30 lat w. XIX nie poświęcił

Uwagom zbyt wiele czasu; pom inął myśl, jak zauważy później Kraszewski, rozpoznając formy.

Dziedzictw o recepcji oświeceniowej wywrze wpływ, który tylko w przesunięciu akcentów (np. u Syrokomli) da niekiedy znać o uwewnętrznieniu treści istotnych wynikających z Uwag. Ich nadzwyczaj inteligentnym czytelnikiem okazuje się w rozdziale IV (Bohater rom antycznych

manowców) Józef Ignacy Kraszewski, który nieoczekiwanie trafnie oceni Bakę. (Jego opinię —

„narodowy nasz Y oung” — m ożna skojarzyć z pow stałym niezależnie od recepcji Baki rysunkiem N orwida N oce Younga.) D o poważnej i zaangażowanej refleksji K raszewskiego będą naw iązywać później badacze, jak W acław Borowy, któremu porównanie U wag z estetyką rom antyzm u wyda się zwykłą przesadą. Ale ich recepcja raczej nigdy nie przebiegała niezdecydowanie. Z „niskim” stylem

Uwag nie będą chcieli pogodzić się krytycy, w sm akow aniu pow oln ego umierania coś sobie

bliskiego odnajdą poeci. Wydaje się, że konflikt tych dw óch stron odnosi się do spraw zupełnie zasadniczych, takich jak wtajemniczenie w rozumienie poezji. N a innym poziom ie (gdyż niechęć krytyków obejmuje całą twórczość) będą podobnie przebiegały dzieje recepcji Norwida.

W om ów ionych przez Naw areckiego perypetiach romantycznych zbioru Baki nie zabrakło G rabow skiego, Pola, Stanisława Jachowicza, Henryka Rzewuskiego. Z dużym zm ysłem rekon­ strukcji potraktow any został Juliusz Słowacki, bohater rozdziału V. Ale podjęty przez N aw areckie­ go trud scalania uwypukla niewielkie w swym wymiarze pow iązania m iędzy Baką a twórcą

Beniowskiego. Pom im o ciekawych zabiegów analitycznych nie m ożna oprzeć się wrażeniu, że

czynności te noszą na sobie piętno doraźnej potrzeby. Pow odem wszelako m oże być sam rozmiar dzieła Słow ackiego, w obliczu którego nawet staranne studia nie pozwalają jednoznacznie określić doświadczeń autora Kordiana wiążących się z Baką.

M łodopolska recepcja U wag ześrodkowuje się w Bajkach Jana Lem ańskiego. Nawarecki słusznie przywołuje tu Freuda, jego koncepcję „kultury jako źródła cierpień”. W tym kontekście twórczość autora Ofiary królewny byłaby — pod względem formalnym — po części duchow o bliska Bace. Ciekawe są uwagi syntetyzujące: „Obaj poświęcili się głoszeniu fanatycznie w y­ znawanej prawdy: Lemański obw ieszczał prymat ducha nad materią, Baka — nieuchronność śmierci. I obaj w swym zapam iętaniu ulegli fascynacji tym, co zwalczali. Przed tw órczością postawili krańcowe zadania. Jeden chciał za pośrednictwem poezji zarażać śmiercią, drugi — uprawiać antykoncepcję. Lecz pisarstwo nie m ogło zaspokoić tak krańcowych ambicji” (s. 287). Aż do tej pory stosunkow o niewiele miejsca zajęło om ów ienie „paradoksalności” recepcji

Uwag śmierci niechybnej. Wyraża się ona zarów no poprzez niemal mityczny status zaczytanych

pierwodruków, jak i poprzez naprzemienną poczytność i drwinę, których U wagi doświadczały. Fakt, iż pewne style odbioru istniały równolegle, sprawiał, że zapom niany cykl wierszy wyw oływ ał niekiedy odświętny wręcz entuzjazm. P ostaw a Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej świadczy o rzadko spotykanym poczuciu pokrewieństw a i sympatii literackiej. Pierw otna groza Uwag, ośm ieszona przez klasyków, rozbrajana przez rom antyków , znalazła w Szkicowniku poetyckim Pawlikowskiej now y wyraz. „D osadn ość inwektywy albo dosadność żartu — oto dwa bieguny językowej ekspresji Bakowskich opracowań. Tymczasem ton kom entatorów Baki czytających go za pośrednictwem Pawlikowskiej ulega uderzającemu podwyższeniu i wydelikaceniu. N ie m oże być wątpliwości, to jest oddziaływanie estetyki Szkicownika. Zm iana krytycznego dyskursu jest oznaką zasadniczej, wręcz fundamentalnej przemiany stylu lektury. I rzeczywiście, Jasnorzewska wy­ kreowała now y paradygmat odbioru U wag [ . . . ] ” (s. 290). Skoczna poezja B akow skiego „siekańca” okazała się po raz kolejny kulturotwórcza. Naw arecki analizuje też pow iązania malarskie: „Prze­

(8)

strzenna wyobraźnia Pawlikowskiej obraca się często w okół ikonograficznego schematu martwej natury. C hętnie sięga po przedmioty, układa z nich całości, jakie łatwo rozpoznać na niderlandz­ kich obrazach realizujących alegoryczną kom pozycję vanitas” (s. 314). Autor recenzowanej książki w ym ienia nazwiska poetów współczesnych, takich jak G rochow iak, Białoszewski, Harasymowicz, którzy posługując się m etodą wyliczania naśladowali Uwagi. Niew ykluczone, że czerpali także ze

Szkicownika. O wszechstronnych kontaktach badacza z krytyką była już m owa. Recepcja miałaby

więc konteksty generacyjne, jako żywy ślad przekazywanej tradycji, jej przekształcanie przez kolejnych tw órców dla własnych celów poetyckich. Trudno o większą nobilitację. W sposób przewrotny Baka znalazłby się oto na Parnasie, ale czy nawet dziś m ożna przysiąc, że jego tam obecność jest śmiertelnie poważna?

O statni rozdział C zarnego karnawału autor poświęcił Jarosławowi M arkowi Rymkiewiczowi. Przy okazji obracania się w sferze literatury współczesnej zestaw ił pokaźną liczbę sądów o Bace, w yrażonych przez krytykę z pow odu wierszy Rymkiewicza. Okazuje się, że docieranie do jezuity, z którym związki Themae regium są widoczne — było dla krytyki dość trudne. Jeszcze do niedawna Baka był poetą znanym z legendy i skąpych cytatów , nie z wierszy. Towarzyszące Nawareckiem u przeświadczenie o stałym istnieniu Uwag w św iadom ości twórców współczesnej poezji polskiej jest prawdziwe. Ale czy zjawisko to w yw ołało — co zdaje się podpow iadać badacz — powstawanie określonych m echanizm ów życia literackiego, nakierowanego na „temat królew ski”? W przypadku Rym kiewicza — tak, lecz jest on poetą najbardziej w tym wypadku reprezentatywnym. Już m ożna byłoby wahać się, czy w toku przeprowadzonej przez Naw areckiego analizy istotnie objawia się związek księdza Baki ze w spółczesną kulturą polską. T o wahanie jest jednak wciąż wyczuwalne w pracach interpretacyjnych wynikających z zainteresowania samym tekstem Uwag. Tylko nieliczni, do których Rymkiewicz należy, mogliby zaakceptow ać tak skrajną poezję. M echanizmy literackie w swej podstawow ej funkcji stawały się nośnikam i ruchu intelektualnego, a jak m ożna chyba przypuścić, poezja Baki wym agała zbyt wiele, nawet w węższym obiegu polskiej poezji współczesnej. Historia odbioru U wag śmierci niechybnej dow odzi ich magnetycznej mocy, jednoczesnego ,jad u i uroku”, o których pisał Antoni Czyż. Sam o dzieło mieściłoby się może w koncepcji „utworu jako zasobnika”, sycącego utwory (i treści) uboższe niewyczerpaną pom ys­ łow ością i talentem, utworu, „w którym — cytuję Janusza Sławińskiego — nawarstwiają się i system atyzują odczytania”, a „znaczną część sw ego sensu dzieło zawdzięcza restrykcjom określającym m ow ę pisarza, regułom literackiego kodu nadawania” 14. M ożna powiedzieć, że

C zarny karnawał Aleksandra Naw areckiego stał się „spotkaniem obu »części« sensu” 15, spełniając

należycie zadanie dociekań historycznoliterackich.

W zakończeniu książki autor podsum owuje swe rozważania. Stwierdza, że skąpy materiał biograficzny nie pozw olił wnikliwiej poznać poetyckiej i ludzkiej osob ow ości misjonarza z Błonia. Są to jednak zastrzeżenia nieuzasadnione. Książka Naw areckiego przynosi wielostronne naświet­ lenie głów nego dzieła Baki i jego recepcji. Otwiera liczne m ożliw ości interpretacyjne całej twórczości, będąc w tym zakresie znakom itym punktem wyjścia. Atrakcyjność stylistyczna w yw odu, niemal sensacyjny miejscami ton, pojawianie się słów takich, jak: „tajemnica”, „dziw­ ność”, „fenomen” — sprzyja aktywnej lekturze. Zarów no sfera om ów ionych faktów kulturowych i literackich, jak i pom ysły m etodologiczno-interpretacyjne są dla odbiorcy frapujące i skłaniają go do zastanow ienia nad fenomenem Baki w kulturze polskiej, a także do osobistej refleksji nad egzystencjalnymi problemami, jakie jego dzieło w sp osób osobliw y podnosi i werbalizuje.

Stanisław Szczęsny

T a d e u s z B u d r e w ic z , „LA LK A ”. K O N T E K S T Y STY LU. (Recenzenci: T a d e u s z B u j n i ­ c k i, J ó z e f B a c h ó r z ) . Kraków 1990. W ydaw nictw o N au kow e Wyższej Szkoły Pedagogicznej, ss. 232. „Prace M onograficzne”. (K om itet Redakcyjny: J a n R ej m a n (p rzew od n iczący), Z y g ­ m u n t R u ta (w icep rzew odniczący), M a r ia n F o r t u n a (sek retarz), C z e s ł a w B a n a c h , J a n u s z H e n z e l, J e r z y J a r o w i e c k i , S t a n i s ł a w K r a w c z y k , J e r z y K r e in e r , Z e n o n M o s z n e r , J a n P o l a k o w s k i , J a n S z m y d ). Tom 113.

Podtytuł omawianej publikacji skłania do przypom nienia literaturoznawczej wykładni jego sensu, która m ogłaby stanow ić m otto recenzowanej książki: „Badanie kontekstów słow a jest jedyną drogą do poznania i uporządkowania jego sem antycznego zasięgu [ .. .] ; pokazuje, jak

14 J. S ł a w i ń s k i , Odbiór i odbiorca w procesie historycznoliterackim. W zbiorze: Publiczność

literacka. W rocław 1982, s. 69.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W celu zrealizowania tego zadania należy podejmować w szczególności działania w zakresie poprawy warunków loka­ lowych zespołów adwokackich. Wiąże się z tym

Omawiając prestiż adwokata wśród pracowników organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, autor zwraca na wstępie uwagę, że pod wpły­ wem różnego rodzaju

Security-sensitive structures, such as military facilities, government buildings, strategic industrial infrastructures, bridges, dams, etc. should be designed to

Co istotne, wśród tych proponowanych form współpra- cy znalazła się także możliwość dla reporterów zbierających informacje niezależnie, swo- bodnie poruszających się

The optimal solution for a FML lower wing skin and aluminium upper wing skin were obtained and different wing solutions were investigated and compared with respect to their

The graphs for remaining proposed allowances from the interval (3089;8000) are located between the presented graphs. As can be seen from Figure 2, the greatest financial

- używa lokalu, który wymaga zwolnienia w związku z koniecznością rozbiórki lub remontu budynku, przy czym opróżnienie (przeniesienie do lokalu zamiennego)

Wyraźne są procesy koncentracji przestrzennej budownictwa mieszkaniowego, zarówno w wielkościach względnych (wzglę­ dem liczby ludności oraz istniejących zasobów