• Nie Znaleziono Wyników

O pojęciu literatury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O pojęciu literatury"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Monroe C. Beardsley

O pojęciu literatury

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 71/2, 287-300

(2)

MONROE C. BEA R DSLEY

O PO JĘ C IU LITERATURY

Użycia term in u „ lite ra tu ra ” podlegają zm ianie, ich zakresy k rzy ż u ją się ze sobą, różnice zaś m iędzy n im i nie są w yraźnie zarysow ane. N aj­ w idoczniej m am y tu do czynienia nie ty le z jednym pojęciem , co ze zbi'tką pojęciową. A jed n ak ty tu ł mojego a rty k u łu nie w prow adza czy­ te ln ik a w błąd, albow iem analiza pojęciowa może być zarów no k o n stru k ­ ty w n a, jak i opisowa. Z am iarem m oim jest n ie tylko uporządkow anie k ilk u obiegow ych pojęć, w y raźniejsze zarysow anie dzielących je różnic i w y tro p ien ie związków logicznych zachodzących m iędzy tym i pojęciam i, lecz także — o ile okaże się to m ożliwe — w y pracow anie pew nych w ska­ zów ek prak ty czn y ch . Nie nastręcza bow iem trudn o ści sform ułow anie definicji, k tó ra z pozoru w y d aje się trafn a, lecz gdy chcem y się nią po­ służyć, stw ierdzam y, że zaw iera d otkliw e lu ki bądź elem enty zbędne w naszym schem acie pojęciow ym albo też w ym aga n ad m iernych zm ian w innych defin icjach należących do tego sam ego system u. Z drugiej zaś s tro n y okazuje się czasem, że alte rn a ty w n e zbiory pojęć są zasadniczo rów now ażne i ró w n ie dogodne, poniew aż p rz y użyciu odm iennej term i­ nologii dokonują ty ch sam ych użytecznych, a naw et niezbędnych roz­ różnień.

C hciałbym też z g ó ry uprzedzić, że zagłębiając się w problem „czym je s t lite ra tu ra ? ”, będę m usiał poruszyć k w estie estetyczne. „O brońcy s fe r poezji i p o ety k i przed otaczającym je (choćby n aw et przyjacielskim ) ram ien iem e ste ty k i”, tacy jak W. K. W im s a tt*, mogą oskarżać m nie

[M onroe С. B e a r d s l e y — am eryk ań sk i estety k , ur. w 1915 r. w B ridgeport (Conn.). S tu d io w a ł w Y ale U n iv ersity , profesor k ilk u am eryk ań sk ich u n iw e r sy ­ tetó w . O głosił n astęp u jące książki: Pra ctica l L ogic, Th in kin g S tr a ig h t, A e s th e t ic s ,

A e s th e t ic s f r o m Classical G reece to th e P resen t, T h e P o s s i b il it y of C riticism .

P rzekład w ed łu g М. С. B e a r d s l e y , The C o n c e p t of L itera tu r e. W zbiorze:

L i t e r a r y T h e o r y and S tr u c tu re . Ed. F. B r a d y , J. P a l m e r , M. P r i c e . N ew

H aven and L ondon 1973, s. 23— 39.]

1 T h e D o m a in of C riticism . W: A e s th e t ic s In q u i r y : E ssa ys on A r t C r itic is m

a n d th e P h il o s o p h y of A rt. M. B e a r d s l e y , H. S c h u e l l e r (eds.). B elm ont,

(3)

0 asek uran ctw o. Lecz oznaczenie ty c h sfer, tra fn e ich rozgraniczenie 1 u stalen ie nie budzącej w ątpliw ości term inologii, już wchodzi w zakres estetyki.

S tw ierdzenie, że te rm in „ lite r a tu r a ” stano w i zbiorow ą nazw ę dla dzieł literackich , nie w zbudzi chy ba w iększych sprzeciw ów. Co praw da, k ry ty c y m ówią czasem o „literack o ści” [literary quality], a naw et w y ­ ró żniają stopnie owej literackości. T erm in te n rów nież może stanow ić przedm iot badań. Z azw yczaj jednak, co jest bardziej zrozum iałe, „ lite ­ r a t u r a ” oznacza pew ien rodzaj w ypow iedzi, tzn. pisan e lub m ówione zespoły słów, należące do języka n a tu ra ln e g o . W ypow iedź tak a jest bądź n ie jest dziełem litera c k im — może też znajdow ać się na p o g rani­ czu lite ra tu ry , u m y k ając w szelkim klasyfik acjom (i dlatego w łaśnie sk ło nni jeste śm y uważać, że m a ona „cechę literack o ści” , co oznacza, że z pew nym , choć nie stuprocentow ym uzasadnieniem , może p re te n ­ dow ać do m iana dzieła literackiego).

Załóżm y, że lite ra tu ra jest to zbiór dzieł literackich. Ja k ie w nioski nasuw a to stw ierd zen ie? W szystko zależy od tego, co rozum iem y pod słowem „dzieło” . Jeśli m a ono stanow ić s u b sty tu t term in u „w ypow iedź” , o trzy m u jem y j ę z у к o w ą к o n с e p с j ę lite r a tu r y i m usim y n a s tę p ­ nie ustalić w yznaczn iki odróżniające w ypow iedź litera c k ą od n ieliterac- k iej. Jeśli z d ru g ie j s tro n y u zn am y „dzieło lite ra c k ie ” za sk rót nazw y „literack ie dzieło s z tu k i”, o trz y m u je m y e s t e t y c z n ą k o n c e p c j ę lite ra tu ry , co staw ia p rzed nam i zupełnie inne zadania.

Druiga in te rp re ta c ja w y d aje się b ardziej n a tu ra ln a , a więc ro z p a trz ­ m y n ajp ierw , jakie w y p ły w a ją z n ie j wnioski. Z akłada ona, że nie m o­ żem y powiedzieć, czym je st lite ra tu ra , dopóki nie ustalim y, czym je st sztuka, tzn. co składa się na dzieło sz tu k i — słow nej, w izualnej bądź m uzycznej. M ożem y stw ierdzić, czy coś jest w ypow iedzią, pow iedzm y fra g m en te m p ro zy angielskiej, nie w iedząc, jak doszło^ do pow stania te j w ypow iedzi, nie m ożem y n ato m iast pow iedzieć, czy coś jest dziełem sztuki, nic n ie wiedząc o jego pochodzeniu. Cokolwiek bow iem d ałob y się jeszcze rzec o tym n a jb a rd zie j d y sk u to w an y m pojęciu, bezsprzecznie m ożem y u stalić chociaż tyle, że dzieło sztuki jest arte fa k tem , czym ś w ytw orzonym in tencjo n aln ie, a d o k ładn iej — z in te n c ją estetyczną. Bez w zględu na to, jakie fo rm y czy cechy zn am ionują d a n y przedm iot — np. głaz — pow iem y, że jeśli nie uzyskał ty ch form czy cech w w y n ik u zam ierzonej działalności człow ieka, nie jest dziełem sztuki.

J a k zatem zaklasyfikow ać w iersz, będący np. dziełem k o m p u tera? Poniższe stro fy są w y tw o rem k o m p u tera IBM 7094-7040 DCS z cen tru m kom puterow ego w Yale:

K rajobraz tw ojej g lin y poskram ia m nie. Zim no.

Tw ój rozp ozn aw aln y k ształt K rzyw dzi m nie.

(4)

Czy jest to dzieło literack ie (bądź jego fragm ent)? N asuw ają się nam d w a ro d zaje Odpowiedzi. A więc isto tn ie m ożem y uw ażać go za lite ra ­ tu rę , lecz nie za dzieło sztu k i literack iej, gdyż kom ,putery nie m ogą m ieć św iadom ych intencji. W ypowiedź tę można jed n a k uznać za u tw ó r lite ­ rac k i ze w zględu na pew ne jego cechy i w artości. A więc p rzep ro w a­ dzam y rozgraniczenie logiczne m iędzy „ lite ra tu rą ” a „dziełem lite ra c ­ k im ” i w konsekw encji zm uszeni jesteśm y oba te te rm in y definiow ać niezależnie od siebie. P osuw ając się dalej ty m torem , p rzyznajem y, że p rzedstaw iony w iersz istotnie jest utw orem poetyckim , lecz n ie w szyst­ kie w iersze są dziełam i literackim i: w iersz jest dziełem literack im tylko wówczas, gdy pow stał w w yniku działalności ludzkiej.

Jeśli p rzy jm iem y drugi w a ria n t term inologiczny, niekoniecznie m u­ sim y odmówić Krajobrazowi m iana u tw o ru literackiego. W szystko zale­ ży od tego, jak szeroko, pojm ujem y term in „tw orzyć” . M ożemy za tw ó r­ cę w iersza uznać k o m p u ter, lecz nie m ożna p rzy jąć, że w ścisłym tego słowa znaczeniu „ułożył” on w iersz, bowiem ze stro n y m aszyny nie w y­ stęp o w ały świadom e intencje. L ub też m ożem y uważać za poetę p ro g ra- m istkę, p rofesor M arie Boroff, i uznać ko m p u ter w yłącznie za dość skom plikow any m echanizm , k tó ry m posłużono się p rzy u kładan iu utw o­ ru, w te d y końcow y w ynik będzie stano w ił dzieło sztuki literack iej. Taki w niosek w ym agałby pew nych m odyfikacji p rz y ję te j term inologii, bo­ w iem in stru k cje p ro g ra m isty SNOBOL3 w yposażają ko m p u ter jedynie w pew ne ab strak cy jn e ograniczenia sy n tak ty czne oraz w zaisób słów, spośród k tó ry ch ma on dokonać przypadkow ej selekcji. Tak więc zapro­ gram ow ano, że w określonym m iejscu pojaw i się przysłów ek, lecz nie że będzie nim „zim no”. M ożemy jed n ak p rzyjąć, że u tw ó r jaiko taiki zo­ stał skom ponow any, poniew aż nie zrodził się przez przypadek, a pew ne jego cechy ukształto w ały isię w w y n ik u ludzkiej woli. A poniew aż pro­ fesor Boroff dokonała w y b o ru spośród różnych odbitek i ułożyła tek st w w ersy, w łożyła w sw ą p racę dość świadomego zam ysłu, by re z u lta t zasłużył na m iano „dzieła sztuki lite ra c k ie j”.

Taik więc estetyczne pojęcie lite ra tu ry można rozciągnąć na w iersze z kom pu tera. Pojęcie to w yklucza na razie ew entualne arcydzieła, jakie m ogłyby w ystukać na m aszynie pracow ite szym pansy (które jak dotąd m ają w iększe osiągnięcia w m alarstw ie niż w poezji). Dopóki te a rcy ­ dzieła nie pow staną, nie m usim y się kłopotać o ich zaklasyfikow anie, a skoro zaczną się pojaw iać, śmiało będzie m ożna odmówić im m ian a dzieła literackiego. Pcdohnie, jeśli szym pans przypadkow o złoży dw a patyk i, ta k by tw o rzyły lite rę T, nie pow iem y że ułożył ją celowo, choć­ by na4vet św iadom ie złączył patyki. Załóżm y jednaik, że zaczniem y sto p ­ niow o ograniczać ro lę p ro g ram isty w w ytw orach kom p utera IBM 7094- -7040 DCS i pozwolim y m aszynie n a sam odzielne działanie, zdając się coraz bardziej na jej inw encję. Szansa, że w ystąpi ona z czymś podob­ nym do Krajobrazu, zm niejszy się w ielokrotnie, co nie znaczy jednak, 19 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1980, z. 2

(5)

że będzie to niem ożliw e. A jeśli ta sam a w ypow iedź pow stanie całkow i­ cie lub praw ie całkow icie przypadkow o, nad al nazw iem y ją w ierszem , ta k ja k złożone przez szym pansa patyczki n azw aliśm y lite rą T. Wiensz ta k i m ożna byłoby p o trak tow ać ta k ja k tzw. p isanie au tom atyczne bądź te k s t p o d y k to w an y w tran sie.

A w ięc uzasadniane je st rozdzielenie elem entów o biektyw nych i psy­ chologicznych w n aszej d e fin icji w iersza, a także i całej lite ra tu ry . J a k widać, fu n k cjo n u ją tu d w ie koncepcje. K oncepcja estetyczna jest n a tu ry .genetycznej, poniew aż p o d staw y istnienia dzieła u p a tru je w tym , co tw órca zam ierzał zrobić, i co, jak m u się w ydaw ało, robił w czasie tw o ­ rzenia wypow iedzi. N ato m iast pojm ow anie w iersza jako- w ypow iedzi nie ma c h a ra k te ru genetycznego, ogranicza się ono do cech rozpoznaw alnych językow o. P rzejście od pierw szego do drugiego pojęcia nastąpiło· na d ro ­ dze ro zw o ju historycznego. Z anim podejm ie się szczegółowe, sy ste m a ­ tyczne b ad ania n a d językiem lite ra tu ry , n a tu ra ln e je st w iązanie lite ra ­ tu r y z jej źródłem lub sposobem pow stania. L ite ra tu ra oznacza to, co poeta opiewa, co p rez e n tu je się nam p rzy pew nych okazjach lub co (później) zostaje w y d ru k o w an e i posiada p ew n e sw oiste w yróżniki. Lecz w m iarę ja k w zrasta nasze rozum ienie lite ra tu ry , coraz bardziej u n ie­ zależnia się ją od w zględów genetycznych. M ożemy rozpoznać w iersz w każdym w yp ad k u, nic nie w iedząc o jego genezie. Swobodę tę pom o­ gło n am uzyskać rozszerzenie granic w spółczesnej poezji oraz w y n a la ­ zek kom putera.

Jeśli założym y, że m ożna starać się stw o rzy ć dzieło literack ie i po­ nieść porażkę lub że m ożna stw o rzy ć bądź spow odow ać pow stanie dzieła literack iego n ieja k o m im ochodem , bez z góry powziętego zam ysłu a rty ­ stycznego — wów czas oderw iem y pojęcie lite r a tu r y od jej genezy, n a ­ w e t jeśli p rzy zn am y , że w szystkie dzieła litera c k ie stanow iące bądź mo­ gące stanow ić przedm io t naszego zain teresow an ia są w ypow iedziam i, do k tó ry c h p ow stan ia p rzyczynił się człowiek. A więc m ożem y podjąć się an alizy pojęcia lite ra tu ry , ro zum ianej w następ ujący, ob iektyw ny spo­ sób: co zalicza się do te j klasy, co jest z n iej w yłączone i jak rozpoznać różnicę.

Je d en ze sposobów oddzielenia klasy w ypow iedzi litera c k ic h od w y ­ powiedzi innego ro d za ju k ry je się w sem an ty czn ej d e fin icji lite ra tu ry : na lite ra tu rę sk ła d a ją się te w ypow iedzi, k tó ry c h znaczenie w p rzew aża­ jącej m ierze jest Ukryte [im plicit] bądź w tó rn e 2. Ta zupełnie nieg ene- tyczna d efin icja uzależniona jest od w agi ukrytego' znaczenia, łctóre określono w k ateg o riach różnego ro d za ju pojęć konotacji i sugestii. De­ finicja owa m a za zadanie w yróżnić w iersze spośród m ow y w iązanej i eseje litera c k ie spośród prozy dyskunsyw nej. J e j celem jest zatem

2 A e sth etics : P r o b le m s in th e P h il o s o p h y of C riticism . N ew York 1958, s. 126— 128.

(6)

uchw ycenie tzw. r o z s z e r z o n e g o po jęcia lite ra tu ry , ukazanie, w jak im sensie term in u t£go używ a się w odniesieniu do n ie k tó ry ch dzieł historycznych, kazań, mów, listó w — esejów Bacona, imów Cyce­ ro n a i części Starego Testam entu.

Propozycję tę sk ry ty k o w ał bardzo ostro i zdecydow anie Colin A. Lyas. P rzyzn ając, że choć zgodna jest z „m njiem aniami n ie k tó ry ch k r y ­ ty k ó w ” 3, L yas u trzy m u je, iż nie spełnia ona wym ogów w ielu innych badaczy, m niej w yrafinow an y ch czy też rozsądniejszych, i gw ałci pod­ staw ow ą zasadę, k tó rą m usi spełniać ikażda m ożliwa do p rzy jęcia d e fi­ nicja „ lite ra tu ry ”. Lyas ro b i w iele słusznych uw ag i rzu c a sporo świiatła na całe zagadnienie. N ajostrzejsze zarzu ty w ysuw a przeciw n ie fo rtu n ­ n e m u i nie dającem u się obronić sposobowi sform ułow ania p ierw o tn ej definicji: „Dzieło* liiterackie stanow i wypow iedź, któreij znaczenie w w y ­ sokim sto pniu jest u k r y te ” . P rzy d aw k a „w ysoki” z pew nością jest m y ­ ląca, choć nie tak bardzo w kontekście, jak w ty m odizolow anym zda­ niu. Poniew aż istn ieje oczyw ista trudność z określeniem „ilości” zna­ czenia, d efin icja ta z zam ierzenia m iała w łaśnie eksponować ową m gli- stość, co też czyniła aż n azb y t dobrze. Lecz p orów nując dw ie w ypow ie­ dzi, m ożna stw ierdzić (z czym L yas n ajw y raźn iej się zgadza), że zna­ czenie jednej z nich w w iększym sto p n iu w yrażone jest za pom ocą ko­ n o tacji słów, im plikacji składniow ych czy tem atycznych odniesień jej przedm iotów i działań.

L yas w ysuw a dwa rodzaje argum entów przeciw d efin icji sem antycz­ nej. Do drugiego z nich jeszcze (powrócę. P ierw szy zaś głosi, że znacze­ nie w isto tn ej m ierze u k ry te nie jest niezbędnym ani w y starczający m w arunkiem , by d any u tw ó r nazwać dziełem literackim .

Z nam y już argu m en t, że znaczenie w isto tn ej miierze u k ry te nie jest niezbędne. In te resu jąc y p rzy p ad ek graniczny stanow i s ły n n y p rzy k ład The Red W heelbarrow. Ktoś, kto u zn ałb y ten u tw ó r za dzieło litera c k ie n a w e t najniższej rangi, m u siałb y wykazać, że k ry je się w nim godne uw agi znaczenie. Lyas przytacza frag m en t w iersza B rechta, k tó ry m ógł­ by służyć za przykład:

G dy W b iałej sali szpitala szarytek Zbudził m n ie św it

I u sły sza łem śp iew kosa

W ied ziałem już. Od jak iegoś czasu N ie bałem się śm ierci. Z w ażyw szy Że nic m i się nie sta n ie jeśli I m nie n ie stanie. T eraz

Zgadzam się na śp iew kosów n aw et po m nie 4.

3 C. A. L y a s , T h e S e m a n t ic D efin ition of L itera tu r e. „Journal of P h ilo ­ so p h y ”, 66 (1969), s. 90.

(7)

Lecz g d y L y as d o d aje: „ F rag m e n t te n nie zaw iera w ięcej ukry teg o znaczenia niiż jak ak o lw iek inna w ypow iedź” 5, zastanaw iam się, czy po­ jęcie u k ry te g o znaczenia zostało dostateczn ie w yjaśnione. Czym jest bo­ w iem uśw iadom ienie sobie, że kos to nie zw iastun nieszczęścia, lecz no­ siciel nowego se n su życia, jeśli n ie odnalezieniem ulkrytego znaczenia? A jak przedstaw iono c e n tra ln y parad o k s w iersza — nierozłączność s tr a ­ chu p rze d śm iercią i a firm a c ji życia? W łaśnie za pom ocą sensów im p li­ kow anych. Śpiew kosów m a nie ty lk o dosłow ny sens. Znaczenie w w y ­ sokim stopniu u k ry te w y d aje się co n ajm n iej jed n ą rzeczą, k tórej (przez ko ntrast) b ra k w poniższym fragm encie:

G dy ob u d ziłem się w szp italu L ankenau o szóstej rano I siostra w b iła w e m n ie jeszcze jed n ą igłę

Z ap ytałem o k tórej podadzą śniadanie.

W ersy te n a tu ra ln ie m ogą znaleźć się w kontekście, w 'którym zyska­ ją głębsze znaczenie, lecz sam e w sobie nie tw orzą ani w iersza, ani lite ­ r a tu r y .

L yas w ysuw a tezę, iż u k ry cie istotnego znaczenia n ie jest w y starcza­ jący m w a ru n k ie m lite ra tu ry . W celu p rzeprow adzenia dow odu w y biera on różn e ro d za je u k ry teg o znaczenia i w y k azu je, że k ażdy z nich w zięty z osobna m ożna znaleźć tak że i poza obrębem lite ra tu ry . J e st to p ra w ­ da, lecz n ie m a ona ,nie w spólnego z zaproponow aną definicją. N ależy je d n a k rozw ażyć arg u m en t, że i w zw ykłej w ypow iedzi znaczenie może być w „pow ażnej m ierze” u k ry te 6. To praw da, że w ym iana słow na w y ­ kraczająca poza poziom e le m e n ta rn y o b fitu je w aluzje, u k ry te p rze ­ słanki, w nioski itp. Lecz sądzę, że o rie n tu je m y się w przybliżeniu, jak i zachodzi tu sto su n e k treści w y rażan y ch jaw n ie i skrycie. R ozpoznaje­ m y w ypow iedź zm ierzającą w k ieru n k u m ożliw ie n a jd a le j posuniętej jasności, np. w technice czy w w y p ad k u w ypow iedzi o c h a ra k te rz e n a u ­ kow ym lub zaw odow ym . O dróżniam y odm ienny c h a ra k te r w ypow iedzi dążącej do w zbogacenia u k ry teg o znaczenia jak o w ypow iedź h ip erse - m antyczn ą. W k o resp o n d en cji h an d lo w ej jest m iejsce na u k ry te obiet­ nice, u jaw n ien ie in d y w id u aln y ch cech c h a ra k te ru , pogróżki, n aw et n a dow cip, lecz zasadnicza in fo rm acja podana jest w prost, nie m iędzy w ie r­ szam i. Z d ru g ie j zaś s tro n y dow cip oferu je bard zo niew iele w elem en ­ ta rn e j w a rstw ie znaczeniow ej w po ró w n an iu z poziomem, na k tó ry m sta je się zabaw ny. M etafora w ogóle n ie ma dosłow nego znaczenia, jej isto tn a w ym ow a je st u k ry ta . A w wiierszu liry czn y m o w iele w iększy ciężar g atun k o w y m ają reflek sje, jakie w zbudza w idok sam o tnej żni­ w ia rk i w um yśle obserw atora, niż jej w łasna osoba, jeśli n a tu ra ln ie te dw ie rzeczy dadzą się odróżnić.

5 I b id e m , s. 92.

6 Ib idem , s. 89, 90. R. O hm ann w y su n ą ł ten sam zarzut w: A k t m o w y a d e f i ­

(8)

Być może a rg u m e n ty nasze sta n ą się b ardziej przekonujące, jeśli uznam y, że n o rm y mogą mieć związek z gatu n k iem literack im . Po p rz e ­ czytan iu np. w iększej liczby książek historycznych m ożem y w ytw orzyć sobie pojęcie no rm y dla tej g rupy w ypow iedzi. Posługując się ową nor- mą, będziem y w stanie stw ierdzić, że pew ne książki o w ojnie dom owej czy n iek tóre biografie Napoleona należą do lite ra tu ry , inne zaś nie. Lecz norm a ta będzie nieco odm ienna od n o rm przy d atn y ch , załóżmy, w w ypow iedziach o ekologii, gastronom ii czy filozofii.

Być może powyższe uw agi w ydadzą siię zbyt luźne, by m ogły sta n o ­ wić m a te ria ł do dalszych rozw ażań. Poniew aż różnica m iędzy jak im i­ kolw iek dw iem a w ypow iedziam i jest w ty m w ypadku spraw ą stopnia, w idm o jest p rak ty czn ie ciągłe, a trudności w ustalen iu p recy zy jn y ch rozróżnień znaczne, dochodziimy do przekonania, że lepiej nie w p ro w a­ dzać term inologii, k tó ra ma- ponoć w ykazać różnice rodzajow e. M ożemy zatem mówić o stopniach literack ości bądź o n atężeniu cechy litera c k ie j jako właściwości porów nyw alnej — lecz nie o w ypow iedziach lite ra c ­ kich lub nieliiterackieh. Ale skoro zaszliśm y ta k daleko, n azw ijm y w y ­ powiedzi m ające znaczny stopień literackości, zdecydow anie w y biegają­ cy ponad norm ę — po p ro stu lite ra tu rą , co będzie i poręczne, i zgodne z p rzy n a jm n ie j jedną ten d encją term inologiczną.

Tak więc w m oim p rzekonaniu nadal m ożna bronić stanow iska, iż jeśli znaczenie danego u tw o ru jest u k ry te w stopniu w iększym niż p rze­ ciętny, m ożna go uznać za w ypow iedź litera c k ą — choć niekoniecznie bardzo dobrą. Ten fra g m en t d e fin icji w ydaje mi się najmniiej zadow a­ lający. Co praw d a o b ejm u je on znaczną część prozy, łącznie z tym i pow ieściam i i opow iadaniam i, k tó re są n ajb ard ziej godne uwagi z lite ­ rackiego p u n k tu w idzenia, lecz nie ogarnia w szystkich utw orów proza­ torskich. Jeśli zależy nam na definicji, k tó ra sp ełn iałab y ten w aru n ek — a pow inniśm y do niej dążyć — wówczas m usim y szukać dalej.

W ostatnich latach w yłoniła się now a koncepcja w ypow iedzi lite ­ rackiej. Wiiąże się ona z pojęciem p ierw otnie w prow adzonym przez J. L. A ustina, a n a stę p n ie ro zw in ięty m przez W illiam a A lstona, Johna B. S e a rle ’a i inn y ch 7. Będę używ ał te rm in u „w ypow iadanie” [utterance] w znaczeniu ,,aktu w ytw orzenia, w mowie lu b piśm ie, sekw encji cech należących do języka” . G dy w ypow iadanie m a m iejsce w pew nych okre­ ślonych w aru n k ach , m oże stanow ić tak że „akt illo k u cy jn y ”, np. jeśli osoba sp ełn iająca pew ne w ym agania w ypow iada pew ne słow a w czasie pew nej uroczystości, k ładąc jed n ą ręk ę na Biblii, zaprzysięga sw ój urząd. N orm alna w ypow iedź ma właściwości sem antyczne, syntak tyczn e, a n aw et stylistyczne. A ktem illokucyjnym s ta je się wówczas, gdy sp e ł­ nia w ym ogi zbioru reg u ł językow ych określających w aru n k i niezbędne 7 J. L. A u s t i n , H o w to Do Things w i t h Wor ds. C am bridge, M ass., 1962. — W. P. A l s t o n , P h ilo so p h y of Language. E nglew ood C liffs, N. Y., 1964. — J. R. S e a r l e , S pe e c h Acts. C am bridge 1969.

(9)

do dokon an ia tego ak tu . W ymogi te dotyczą mówiącego, słuchacza i s y ­ tu acji. W ypow iedź n ie liczy się jako ostrzeżenie, jeśli w ydarzenie, przed k tó ry m ostrzega się d a n ą osobę, uw ażane je st za k o rzy stn e dla niej („O strzegam cię, że będziesz d obrze tra k to w a n y ”), n ie liczy się też jako kom enda czy prośba, jeśli czynność, k tó re j dotyczy, została jiuż doko­ n an a („Zadzw oń do mniie w czo raj”). R eguły tego ro d za ju p recy zu ją k o n s t y t u t y w n e w a r u n k i a k tu illokucyjnego. Inne re g u ły określają w a r u n k i z a m i e r z o n e , n p. ostrzeżenie oznacza, że m ów iący p ragnie, by słuchacz u n ik n ął grożącego m u niebezpieczeństw a; jeśli m ów iący tego nie chce, jego ostrzeżenie je st nieszczere, n iem niej jed n ak je ^ t ostrzeżeniem , zakładając, iż zostały spełnione w a ru n k i k o n ­ sty tu ty w n e . I znowu, p ro śb a oznacza, że m ów iący doimaga się, by speł­ niono to, o 00 prosi, lecz nieszczera prośba n a d a l jest prośbą.

A by d a n a w ypow iedź stan o w iła a k t illokucyjny, m uszą zostać sp eł­ nione n a jp ie rw warunlki k o n sty tu ty w n e , a n astęp n ie zam ierzone. Nie zaw rze łatw o je ustalić, a n iek ie d y jest to w ogóle niem ożliw e — w ów ­ czas m am y do czynienia z p rzy p ad k iem w ieloznaczności — np. gdy osoba m ająca p ew n ą w ładzę prosi o w y k o nan ie czegoś, nie precyzując, •czy jest to rozkaz, czy n ieo ficjaln a prośba. Jeśli istn ie je jakaś ustalona •formuła („To rozkaz”), w ieloznaczność ta zostaje w yjaśniona. N iekiedy n asu w ają siię nam w ątpliw ości, czy d an a osoba w yraża swą w łasn ą opi­ nię, czy też jed y n ie p o w tarza bez k o m en tarza opinię kogoś innego. Cza­ sem m am y całkow itą pew ność, że nie dokonano a k tu illokucyjnego: jeśli ak to r w ypow iada na scenie u stalo ną form ułę „Przysięgam uroczyście, że będę w ie rn ie sp raw o w ał urząd p rez y d e n ta Stanów Zjednoczonych” , n ie zaprzysięga on u rzęd u , lecz n a śla d u je jedynie tę czynność, ucze­ stn iczy w grze pozorów.

G dy p a rę la t tem u opracow yw ałem cyk l w ykładów , uderzyło m nie, że na pew n ym poziom ie analizy podm iot m ów iący w w ierszu dokonuje szeregu ak tó w illokucyjnych, choć s ta ra się uform ow ać je w jeden akt z ło ż o n y 8. Podm iot ów sam prosi, p rzy m ila się, rozpacza, żałuje, błogo­ sław i, przek lina, błaga, m odli się, u pam iętnia, lam e n tu je , po stanaw ia i rezy g n u je. Lecz jeśli uznam y go za jed n o stk ę fikcyjną, w ów czas na­ tu ra ln ie te a k ty illo k u cy jn e nie b ęd ą praw dziw e, lecz udaw ane. Z apro ­ p onow ałem w te d y określemie lu b n a w e t defin icję w iersza jako n aślado ­ w anie złożonego a k tu illo k u c y jn e g o 9.

„N aśladow anie” rozu m iem tu ta j w sensie „o b razu jącym ” , a nie „p o r­ tre tu ją c y m ” 10. Z naczy to, że m ożna naśladow ać coś, co nigd y nie ist­ 8 N ie w sp o m n ia łem o stw ierd zen iu A u stin a (op. cit., s. 22, 92 n.), iż poezja sta n o w i jed en z p rzyk ład ów „ e tio la cji” języka, oraz o jego uw ad ze, że „W alt W h itm an w isto cie n ie pragnie pobudzić orła w o ln o śc i do lo tu ”.

9 M. C. B e a r d s l e y , T he P o s s i b i l i t y of C riticism . D etroit 1970, s. 57—61. 10 O m ów ien ie ty ch term in ó w w od n iesien iu do p rzed sta w ien ia w izu aln ego zn ajd u je się w A e s th e t ic s , s. 269—278.

(10)

niało, np. k rasn o lu d k i. T u k ry je się niedogodność tego term in u . Uży­ w any bez zastrzeżeń 'Staje się zbyt zobow iązujący dla teoretyka im ita ­ cji, i to do tego stopnia, że chciałoby się powiedzieć, iż P ru fro c k nie

jest im itacją, lecz został w ym yślony bądź stw orzony. Bezpieczniej by­ łoby nazw ać w iersz „naśladow czym aktem illo kucyjn ym ”, najbezpiecz­ niej zaś jest om inąć ten term in całkow icie i trzy m ać isię „gry pozorów ”. D w aj inni au to rzy niezależnie od siebie doszli do ty c h sam y ch w nio­ sków. M arcia Eaton akceptuje d o k try n ę ak tó w illokucyjnych, dodając, że tw órca często dokonuje tego, co nazyw a aktem translokucyjnym , z którego pom ocą p rzypisuje lub przenosi illo k u cję na osoby dram atu lub p rotagon istów (gdy H am let m ów i: „Idź do k la szto ru ”, p o lecen ie w yd aje nie Szekspir, lecz osoba m ów iąca w dram acie, tj. H am let) n .

Pojęcie „aktu tra n slo k u c y jn ego ’’ nie zostało zbyt jasno sform ułow a­ ne, lecz zasadnicza idea w ydaje się słuszna. G dy Szekspir napisał tę kw estię dialogu dla H am leta, nie „przy p isy w ał” m u a k tu illokucyjnego w ten sam sposób, w jak i d a n y pogląd p rzy p isu je siię „w ysokim sferom rząd o w y m ” . Lecz sięgając p o prostszy przykład, m ożna powiedzieć, po­ słu gując się term inologią M. Eaton, że B row ning dokonuje aktów tra n s- lokucyjnych, w ypow iadając słow a, które rzekom o m ają być słow am i bi­ sk u p a zam aw iającego grób lub (księcia tłum aczącego się z zabójstw a żony.

Eaton n a jw y ra ź n ie j wychodzi ze słusznego założenia, że a k t tran slo - k u c y jn y n ie jest ro d zajem a k tu lillo'kucyjnego. Przekaz ak tu illokucyj- -nego („P rezy den t poprosił o pow szechną w spółpracę w czasie zam roże­ nia cen i płac”) oznacza dokęnanie a k tu illokucyjnego. O pow iadanie bajiki („Ludzik z p iern ik a pow iedział: »Nie złapiiesz m nie!«”) nie jetst aktem illokucyjnym — to b ard ziej igranie słow am i niż p raca za ich pośrednictw em . Oczywiście, opow iadając bajkę, można spraw ić dziecku przyjem ność, lecz sprawiianie przyjem ności nie jest aktem illokucyjnym . W chodzi ono w zaikres a k tu perlokucyjnego, k tó ry oznacza uzyskiw anie pew nych rezu ltató w za pomocą języka.

Zastosow anie teorii a k tu illokucyjnego do d e fin icji lite ra tu ry bardzo sta ra n n ie opracow ał R ichard Ohm ann, k tó ry propozycję sw oją w yraził następująco:

D zieło literack ie jest w y p o w ied zią , której zdania są p ozbaw ione m ocy illo k u cy jn y ch , jak ie w zw y k ły ch w arunkach b y im to w a rzy szy ły . Jej moc illok u cyjn a jest m im etyczn a. Przez „m im etyczn a” rozum iem rzekom o n a śla ­ dow cza. Ś ciśle m ów iąc, dzieło litera ck ie r z e k o m o n a ś l a d u j e (lub r e ­ la cjon u je) serię ak tó w m ow y, k tóre w isto cie poza nim n ie is t n ie j ą 12.

11 M. E a t o n , A rt, A r ti f a c t s , and In tentions. „A m erican P h ilosop h ical Q uar­ te r ly ”, 6 (1969), s. 167. — M. E a t o n , Good and C o rrect In t e r p r e t a ti o n s of L i t e r a ­

ture. „Journal of A esth etics and A rt C riticism ”, 29 (zim a 1970), s. 226—233.

12 O h m a n n , op. cit., s. 262. — R. O h m a n n , Speech, Action, and S ty le. W: L i t e r a r y S ty l e : A S y m p o s iu m . S. C h a t m a n ed. L ondon—N ew York 1971.

(11)

O hm ann dowodzi, że w e w szelkich dziełach literack ich , a nie ty lk o w poezjii, ‘k o n sty tu ty w n e w a ru n k i dokonan ia kom pletnego i praw dziw e­ go a k tu illokucyjnego nie są sp ełn iane, a więc w ypow iedź jest w ed łu g term in o lo g ii A ustina „ n ie fo rtu n n a ”, n iek tó re jed n ak elem en ty w y stęp u ­ ją, czytelnik może zatem wy/pełnić w yobrażeniow y św iat, w k tó ry m fik c y jn y m ówca d okonuje fikcyjnego a k tu illokucyjnego. Gdy ro zw aży­ m y jeden rod zaj czynników (nie om aw iany przez O hm anna), stw ierd zi­ m y, że a k t .illokucyjny nie jelst k o m p letn y bez tego, co> A ustin nazyw a „u p ta ke ” (orientacja) — np. X n ie ostrzega Y, jeśli Y nie słyszy o strz e ­ żenia i n ie u z n a je go za ostrzeżenie. Jeśli w iersz sk ierow an y jest do skow ronka, p tac tw a w odnego, m yszy polnej, zm arłego atlety , wiosny, jesieni, zachodniego w iatru , księżyca czy m ostu brooklińskiego, nie

m ożna m ówić o o rie n ta c ji i w ypow iedź nie 'kw alifikuje się jako a k t illo­ kucyjny. J e s t to jed n a z n ajp rostszy ch fo rm n iefo rtu n n e j w ypow iedzi, a m ożna ich naliczyć w iele.

T w ierdzenie, że w dziele litera c k im „moc illok ucyjn a jest m irne- ty cz n a ”, w y d aje mi się błędne, jeśli m a ono oznaczać, że dokonanie im itacji a k tu illo k u cy jn eg o ró w n a się doko nan iu pew nego ro d zaju aktu illokucyjnego (udaw anie, że się spad a ze schodów , bądź odegranie ta k ie ­ go u p a d k u n ie jest rów noznaczne ze spadnięcie'm ze schodów), podobnie ja k niesłuszne w y d aje mi się m ów ienie o „illo ku cyjn ym akcie pisania dzieła lite ra c k ie g o ” 13. W iersz Shelley a np. stanow i kom pletną w yp o­ wiedź słow ną, k tó ra pod p ew nym i w a ru n k a m i (jak istn ien ie skow ronka rozum iejącego po angielsku) istotn ie m ogłaby stanow ić ak t illokucyjny.

K oncepcja ta zdaje się wnosić w iele now ych elem en tów poznaw czych i w istocie zaw iera czy n n ik w y starczający , b y d an ą w ypow iedź nazw ać dziełem literack im , choć — ja k zauw aża O hm ann — w aru n ek te n nie g w a ra n tu je jakości dzieła. Lecz uznanie go za w a r u n e k k o n i e c z - n y budzi zastrzeżenia, k tó re należy rozpatrzyć.

Po pierw sze, O hm ann w y raźn ie stw ierdza, że d efin icja „ lite r a tu r y ” jako a k tu illokucyjnego nie o g arn ia tzw. r o z s z e r z o n e g o pojęcia, obejm ującego n iek tó re eseje, k a z an ia itd. K aznodzieja, polem ista, filozof czy h isto ry k nie udaje, lecz n a p ra w d ę upom ina, naw ołuje, prosi, chw ali, dy sk u tu je, a ta k u je , a rg u m e n tu je , opowiada. D efinicja O hm anna, zgod­ nie z jego w łasny m i słow am i, w yró żnia k lasę „ lite ra tu ry fik c y jn e j” w przeciw ieństw ie do lite ra tu ry p ięk n e j; obejm ując prozę n a rra c y jn ą z w yłączeniem prozy n iefa b u la rn ej, określa ona w a ru n k i konieczne i w y starczające dla c e n t r a l n e g o pojęcia lite r a tu r y (poezji i prozy fab u larn ej). Z pew nością k o n cep cja O hm anna w yodrębnia w ażne róż-P rzek ład p olski: M ow a, d ziała nie, styl. róż-P rzełożyła K. R o s n e r . W tom ie zb io­ row ym : Z n ak, s t y l, k o n w e n c ja . W ybrał i w stęp em opatrzył M. G ł o w i ń s k i . W arszaw a 1977, s. 122— 145.

(12)

nice. A jeśli pójdzim y d alej toreim jego- rozum ow ania, nie będziem y m u­ sieli rezygnow ać z eseisty k i literack iej, z The Stones of Venice, Of Holy Dying, A Free M an’s Worship i Aes Triplex, choć u tw o ry te nie są dzie­ łam i lite ra c k im i14. Z d rug iej stro n y , chcąc pozostać p rzy rozszerzonym pojęciu 'literatu ry , m ożem y połączyć obie om aw iane definicje. Dzieło litera c k ie (w rozszerzonym sensie) stan ow iłab y wówczas każda w ypo­ wiedź, k tó ra a l b o jest im itacyjn y m aktem illokucyjnym (złożonym), a l b o sto su n ek zaw artego w niej znaczenia u kryteg o i jaw nego zdecy­ dowanie przew yższa norm ę.

Lecz czy d efinicja aiktu illokucyjnego u stala konieczny w a ru n e k lite ­ ra tu ry , n aw et w ujęciu nierozszerzonym ? W ydaje się, że w iersz może stanow ić a k t illokucyjny. O hm ann podaje jako p rzy k ła d E lizabeth B ar­ r e tt B row ning, k tó ra posłała czy też ofiarow ała Robertow i w iersz How do I love th e e ? [Jak m am cię kochać?], co w d a n e j sy tu a c ji n a tu ra ln ie stanow i w yznanie m iłosne. O hm ann sugeru je, że w m om encie ofiarow y­ w ania w iersz ten n ie stanow ił już dzieła literackiego. J a usiłow ałbym raczej odróżnić a k t pisania w iersza (pierw otną wypowiedź) od a k tu po­ służenia się nim w jak iś sposób. W końcu każda kobieta może dokonać tego sam ego ak tu illokucyjnego, ofiarow ując kom uś wiersz Elizabeth. W w ierszu liczy się a k t tw orzenia i można by dowieść, że n ie stanow i on ak tu illokucyjnego — po pierw sze dlatego, że n ie w y stę p u je elem ent orientacji, a ponadto proces p rezentow ania uczucia w form ie w ersu i ry m u o raz nadaw ania m u k sz ta łtu artystycznego pociąga za sobą pe­ w ien stopień o d erw an ia od roli lillokucyjnej, n aw et jeśli owo uczucie jest szczere. Użytek, jak i później zrobiono z tego w iersza, jest już s p ra ­ w ą odrębną, lecz w yk o rzy stan ie dzieła literackiego w jakim kolw iek celu — dla propagandy politycznej, rek la m y .lub inspiracji do m odłów — nie pozbaw ia go sta tu su dzieła literackiego.

W ątpię jednak, czy zdołalibyśm y poradzić sobie w te n sam sposób z innym i tru d n y m i p rzy p adk am i. Avenge O Lord t h y slaughter’d saints [Pomścij, o Panie, Tw e zabite sługi] to re a k c ja na pew ne w yd arzenie, co, jak sądzę, au tom atycznie zapew nia „ o rien tację”. D alej m ożem y p rzy ­ toczyć u tw o ry K iplinga i H ousm ana z okazji Złotego· Jubileuszu. Czy dopraw dy należy zakładać, że Adonais, English Bards and Scotch R e v ie w ­ ers, Pied Beauty, Ode to the Confederate Dead, to tylko udaw anie? Czyż nie zaw iera akcji illokucyjnej A m e r y k a A llena G insberga (1956)?

14 In teresu jącym przypadkiem granicznym jest k lasyczn e oratorstw o ep id eik - tyczn e, om ów ion e przez C. P e r e l m a n a i L. O l b r e c h t s - T y t e c a (The

N e w R heto ric. Tłum . J. W ilkinson i P. W eaver. N otre D am e 1969, s. 47—51).

P on iew aż było ono od erw an e od k on tek stów praw n iczych i p olityczn ych , „m iało w ięk szy zw iązek z litera tu rą niż z d o w o d zen iem ” (s. 48). Jednak P erelm an i Ol- b rech ts-T y teca m ają n ie w ą tp liw ie rację, tw ierdząc, że „oratorstw o ep id eik tyczn e sta n o w i g łó w n ą część sztu k i p rzek on yw an ia” (s. 49), pon iew aż stara się „um ocnić w iern ość dla p ew n ych w a rto ści” (s. 51). Na tym polega jego siła perlok u cyjn a, która tk w i jednak w y łą czn ie w argum entacji p raw d ziw ej, a nie udaw anej.

(13)

A m eryko, k ied y sk oń czym y w ie lk ą w ojnę? U d ław się bom bą atom ow ą.

Być może, nie je st to n ajlep szy przyk ład. Gdy m ówca dom aga się później:

A m eryko, u w oln ij Tom a M ooney A m eryk o, ocal h iszp a ń sk ich lo ja listó w A m eryk o, Sacco i V a n zetti n ie m ogą um rzeć,

w idzim y, że w y rażan e w try b ie ro zk azu jący m zdania zaw ierają pew ne niezręczności. Być m oże dzięki .nim c a ły p o em at nie sta je .się ak tem illokucyjnym . Lecz nie w szystkie w iersze m ają tę cechę. G dy m yślim y o w ierszach czy ta n y c h na zgrom adzeniach a n ty w o je n n y c h lub p ubliko­ w an ych w piśm ie „The N a tio n ” — albo n a w e t w m iesięczniku „Now yj m ir ” , jeśli isto tn ie dw a w iersze Eugeniusza F. M arkina z gru dnia 1971, Nieważkość i Biała boja, pow stały w obronie innego pisarza — tru d n ie j je st oddzielić a k t tw orzenia od a k tu prezento w ania. B rak któregoś z w a­ ru n k ó w koniecznych do p ow stania p ełnego a k tu illokucyjnego nie jest oczywisty. Być może w ięc ta k ie w iersze .należy um ieścić poza zasadni­ czą klasą dzieł litera c k ic h , choć (ponieważ bez w ątp ien ia są to w iersze) doskonale m ieszczą się one w k lasie rozszerzonej — co. stan ow i dalszy a rg u m e n t za rozszerzonym pojęciem lite ra tu ry .

Można by uniknąć tego w niosku jed y n ie wówczas, gdy ddąc n a k re ­ ślonym w cześniej to re m rozum ow ania, dow iedziem y, że już posiadanie pew nych cech fo rm aln y ch lub inn y ch oznak w ew n ętrzn y ch sam o w so­ bie stanow i w ycofanie siły illo k ucy jn ej. Lecz choć usiłow ałem bronić m ego stan o w isk a 15, nie jeste m już pew ien, c z y uda m i się je utrzym ać.

W ty m m iejscu m ógłbym zakończyć sw ój a rty k u ł — jakkolw iek zda­ ję sobie spraw ę, że w iele jeszcze kw estii w ym aga rozw ażenia — gdyby

nie w yzw anie, jakie stan o w i d ru g i z a rz u t Colina L yasa w zględem se­ m an ty c zn e j d efin icji lite ra tu ry . Z arzu t te n obciąża ró w n ie pow ażnie d e ­ fin icję lite r a tu r y jako a k tu illokucyjnego. „ L ite ra tu ra ” — mówi Lyas — „to term in w y ra ż ają cy ap ro b a tę ” . O patrzenie ni.m w ypow iedzi oznacza pochw ałę, a dokład niej pochw ałę jej cech estetycznych. Lyas w yciąga z tego założenia dw a w nioski. Po pierw sze, m ów i on, „definicja lite ra ­ tu ry jest tra f n a jedynie wówczas, gdy o k reśla n e przez nią w łaściwości prow adzą do p o zy ty w nej oceny każdego u tw o ru stanow iącego p rzy k ład om aw ianej cechy ” 16. E lim in u je to d efinicję sem antyczną, poniew aż fak t, że znaczenie jest w p rzew ażającej m ierze u k ry te , sam w sobie nie stan ow i cechy estety czn ej i nie w szy stkie cechy estetyczne w lite r a tu ­ rze zależą od u k ry te g o znaczenia. Po d rugie, m ówi Lyas, każdą w

łaści-13 B e a r d s l e y , The P o s s i b il it y of C riticism , s. 58— 61, i om ów ien ie prozy fab u larn ej w A e s th e t ic s , s. 411— 414, 420— 423.

(14)

wość, k tó ra stanow i cechę estety czn ą w ypow iedzi, m ożna uw ażać za k ry ­ te riu m lite r a tu r y — co znaczy, że cecha ta pom aga ow ej w ypow iedzi w u zyskaniu m ian a lite ra tu ry . L y as cy tu je ch y b a ze dw adzieścia p rz y ­ kładów ta k ic h cech: zwięzłość, w yszukanie, prostota, w dzięk, elegancja, em ocjonalność, do b ra k o n stru k cja, spostrzegaw czość psychologiczna, w rażliw ość, przenikliw ość, napięcie, ironia 17.

To· n o rm aty w n e pojęcie lite r a tu r y — jako w ypow iedzi w y ró żn iają­ cych się pod względem estetycznym — je st pojęciem pow racającym . L yas dobrze je sform ułow ał, lecz w istocie nie obronił go, po^ p ro stu zw rócił uw agę na fakt, że „ lite ra tu ra ” to te rm in n o rm a ty w n y 18. S tano­ wisko jego w ydaje się zrozum iałe, poniew aż w rzeczyw istości .nie w ie­ m y, czy d a n y te rm in je st n o rm aty w n y p e r se, czy też odpow iednio zastosow any w kontekście. Z agadnienie to staniowd przedm iot d y sk u sji filozoficznej. My m ożem y rzucić nieco św iatła na pojedynczy p rz y p a ­ dek, badając związki logiczne pojęcia „ lite ra tu ry ” z innym i term inam i. G dy np. chcem y n ieprzy ch y ln ie osądzić tak ą w ypow iedź jak Pe y to n Place, m ożem y czuć się niezręcznie, o k reślając ją jako „nędzną lite ra ­ tu r ę ” , i p rag n iem y powiedzieć w zam ian, że je s t ona „nędzna jako lite ­ r a t u r a ” lub „nędzna z literackiego p u n k tu w idzenia”. J a k z tego widać, te rm in „ lite ra tu ra ” rozum iem y jako pojęcie zaszczytne. Z d ru g ie j s tr o ­ ny, może nas pociągać logiczny związek m iędzy p ojęciem lite ra tu ry i r o ­ dzajów litera c k ic h — co nie znaczy, że cała lite r a tu r a należy do jak ie ­ goś rodzaju, lecz że w szystko, co należy do któregoś z rodzajów , jest lite ra tu rą . O dczuw am y potrzebę definicji o p a rte j na t e j zasadzie i w y­ daje mi się, że czasem ją stosujem y. W ówczas z pew nością m ożna by m ówić o .nędznych bądź złych wierszach, w ta k im czy innym sensie, a jeśli (jak to w ynika z zasady rodzajów ) każd y w iersz jest dziełem literackim , w ted y m iano „dzieła literack ieg o ” p rze staje w ydaw ać się zaszczytem . Z dow odu tego m ożna w yciągnąć inny w niosek: że lite ra tu ra nie jest je d n a k klasą dzieł literack ich — poniew aż jeden z ty ch te rm i­ nów jest no rm aty w n y , a drugi nie. Lecz jeśli odrzucim y to rozw iązanie, mój arg u m en t będzie m iał pew ną przew agę nad tw ierdzeniem , że „ lite ­ r a tu r a ” z isto ty sw ej jest n o rm aty w n a 19. Oczywiście, zdanie „X — to jest lite ra tu ra !” m ożna w ypow iedzieć dla dokonania illokucyjnego a k tu pochw ały, pom agając sobie k o n tekstem czy tonem głosu. Lecz m ożna ta k w ypow iedzieć szereg inn y ch zdań o podobnej form ie logicznej, w żadnym razie nie uw ażając rzeczow ników ty ch zdań za norm aty w ne, np. „ sern ik ” , „śnieg” , „pies” , „łóżko” . O ile p rzy jm u jem y dosłow ną możliwość istn ienia złego sern ika, słowo to sam o w sobie nie w yraża aprobaty.

17 Ibid em , s. 82, 86, 92, 93, 95. 18 Ib i d e m , s. 83.

19 O hm ann przyznaje, że obecnie w p ow szech n ym u ży ciu zn ajd u je się ow o n iezaszczytn e pojęcie literatu ry (A k t m o w y a d e fin icja li te r a tu r y , s. 249).

(15)

Choć m oim zdaniem n ie m a przek o n u jący ch dow odów na to, że t e r ­ m in „ lite r a tu r a ” , n o rm aln ie użyty, je s t p ojęciem n o rm aty w n y m , w yw ód L yasa zaw iera in te re su ją c y p u n k t. N adal bow iem nie udow odniono, dlaczego n a le ż y posługiw ać się je d n ą zasadą przeprow adzania ro z g ra ­ niczeń m iędzy w ypow iedziam i. Szczególnie dotyczy to tym czasow ej h i­ potezy, że „w ypow iedź lite ra c k ą ” m ożna określić jako „w ypow iedź, k tó ­ ra jest albo naślad ow an iem alktu illokucyjnego, albo stosunek jej zna­ czenia u kry teg o do jawnego· zdecydow anie w y k racza ponad n o rm ę” . Je śli nie udow odnim y, że m iędzy ty m i d w iem a koncepcjam i istnieje zw iązek z a w a rty w ro złączn y m predykacie, d efin icja owa w yda się ró w ­ nie a rb itra ln a i k a p ry śn a co d efin icja ,„kosm aczka” jako czegoś, co jest bądź kosm osem , bądź miaczkiem.

Na zakończenie ch ciałb y m zaznaczyć (choć nie będzie to dostateczną obroną m ego stano w isk a), że isto tn ie zachödizi u k ry ty związeik m iędzy 1) n aślad o w an iem a k tu illokucyjnego a 2) w ysokim stosu nkiem znacze­ nia u k ry teg o do jaw nego, zdecydow anie w ybiegającym ponad norm ę. Mimo że te d w ie w łaściw ości oznaczają zupełnie odm ienne źródła lite­ r a tu r y czy też impulsiu literackiego, ich zbieżność nie jest p rzy p a d k o ­ wa, toteż m ogą należeć do rozłącznej d e fin icji „ lite ra tu ry ” . Obie są for­ m am i g ry słów , k tó re oddzielają n a jb a rd zie j godną uw agi cechę w ypo­ w iedzi od fu n k cji p rag m aty czn y ch — jedna przez b ra k 1 mocy illokucyj- n ej, d ru g a przez n ad m ie rn e bogactw o sem antyczne. Obie przyczy niają się do tego, że w ypow iedź sk iero w u je się na siebie·, tra c ąc p rzejrzy sto ść i przyciągając uw agę ze w zględu n a sam ą siebie. Choć nie w szystkie cechy, k tó re L yas uznał za żyw otne z p u n k tu w idzenia estetyki (co do n iek tó ry ch z nich m am pew ne w ątpliw ości), zależą a k u ra t od b ra k u m ocy illotoucyjnej lub obecniości znaczenia w przew ażającej m ierze uk ry teg o, być może w łaśnie obie te w łaściw ości na p lan pierw szy w y­ su w a ją ową szczególną w artość lite r a tu r y j a k o lite ra tu ry . W artości estety czne n ajp ew n iej m ożna znaleźć pośród w ypow iedzi różniących się od p rzeciętn y ch albo ze w zględu na w ycofanie się ze sfe ry illokucyjnej, albo m ożliw ie p ełn y m w y k o rzy stan iem zasobów języka. A więc uzasad­ nion e jest oddzielen ie k la sy lite r a tu r y jako k lasy , w k tó re j obrębią ist­ n ieje n ajw iększe praw dopodobieństw o znalezienia dob rych w ypow iedzi literackich.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale skoro każdy podzbiór zbioru liczb naturalnych ma swój unikalny kod w postaci nieskończonego ciągu zer i jedynek (oraz każdy ciąg zer i jedynek odpowiada pewnemu podzbiorowi

Polskie tłumaczenie tego pojęcia wydaje się nietrafne i powinno być zastąpione terminem „surowiec deficytowy”.. chaos terminologiczny dotyczy także innych pojęć z

Prościej mówiąc, surowiec nazywany krytycznym (surowcem może być także pierwiastek) jest deficytowy w danym kraju (krajach), a w innym (innych) nie, albo jest deficytowy ak- tualnie,

Nadfioletu i podczerwieni oczywiście nie zobaczymy – ale emitowane fotony o takiej częstotliwości na jaką jest wrażliwe nasze oko (czyli światło widzialne)

Jednakże z tego względu, iż nie jesteśmy w stanie odczytać wszystkiego, zawsze pozostanie dla nas pewien margines, dzięki któremu możemy być i działać w

Chodzi tutaj przede wszystkim o zdanie sprawy z aktualnego stanu środowiska, źró­ deł zmian zachodzących w tym środowisku, jego wpływu na życie i zdrowie człowieka,

[r]

3-5-punktów -wszystkie elementy treści podjęte ale ilośc błędów uniemożliwia zrozumienie informacji przez czytelnika. 0-2-punkty- informacja o spotkaniu zawarta, ale