• Nie Znaleziono Wyników

O "Genezis z Ducha"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O "Genezis z Ducha""

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Kowalczykowa

O "Genezis z Ducha"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 61/1, 139-160

(2)

A L IN A K O W ALC ZYK O W A

O „GENEZIS Z DUCHA”

Słowacki przyznał Genezis z Ducha rangę niezwykłą — m iał to być klucz do poznania wszechświata, w yjaw iający sens filozoficzny dziejów. Badacze ze swej strony uznali Genezis za podstawę dla interpretacji mistycznej twórczości poety. Ocena głównych założeń utw oru nie powin­ na wzbudzać wątpliwości: Słowacki jednoznacznie sformułował i celowo uwypuklił ideę nadrzędną, powtórzoną za Towiańskim, że „ w s z y s t k o p r z e z D u c h a i d l a D u c h a s t w o r z o n e j e s t , a n i c d l a c i e l e s n e g o c e l u n i e i s t n i e j e... [...]” (790—793) 1. To założe­ nie ogólne jest jednak tak szerokie, że byw a dowolnie komentowane.

Sporna bywa in terp retacja spraw tak podstawowych, jak cele finalne ducha, jak stosunek przedstawionego w Genezis system u do założeń reli- gii chrześcijańskiej, jak rozum ienie B o g a2. Zupełnie brak zgody co do funkcji pełnionej w Genezis przez pojęcia z zakresu nauk przyrodni­ czych 3. Ogromne rozbieżności zdań widać w ocenie stopnia systemowości 1 W szy stk ie c y ta ty z G e n e zis z D u ch a poch od zą z w yd .: J. S ł o w a c k i , D zieła

w s z y s tk ie . Pod red a k cją J. K l e i n e r a . T. 14. W rocław 1954. C yfry w n a w ia sa ch

w sk a z u ją w ersy .

2 Z asad n icze rozb ieżności in te r p r e ta c y jn e u ja w n ia ją d w ie p o d sta w o w e m o n o ­ g r a fie tw órczości m isty czn ej S ło w a ck ieg o . J. G. P a w l i k o w s k i (M is ty k a S ło ­

w a c k ie g o . L w ó w 1999) p rzek on u jąco u d o w a d n ia ł, że w g e n ezy jsk im sy ste m ie p o ety

c e le m fin a ln y m d la d ucha g lo b o w eg o m a b yć zró w n a n ie z A b solu tem . P rzestrzeg a ł ró w n ież przed p o ch o p n y m u to żsa m ia n iem re lig ijn o śc i — z ortodoksją, p o d k reśla ją c ro m a n ty czn e m o d ern iza cje w iz ji B oga u S ło w a ck ieg o . Inaczej J. K l e i n e r (J u ­

liu s z S ło w a c k i. T. 1— 4. W arszaw a 1925— 1927). W y czerp u ją ce i n ie z w y k le su m ien n e

z r e la cjo n o w a n ie p o g lą d ó w S ło w a c k ie g o -m is ty k a p ro w a d zi do osta teczn ej k o n k lu zji o k a to lic y z m ie p o ety (t. 4, cz. 2, s. 326): „K ościół, w k tórym się m o d lił, p o zo sta ł p o m im o m o d litw n a d o cea n o w y ch o w y m k o ścio łem k a to lick im , co n ieg d y ś tło da­ w a ł m o d litw o m eg za lto w a n eg o d zieck a . P o d ło że d u ch o w e re lig ijn o śc i [...] p ozostało k a to lic k im ”.

3 K reow an o sw e g o czasu S ło w a c k ie g o na u czon ego p rzyrod n ik a: „często p o ­ w ra ca łem do p orów n an ia S ło w a c k ie g o z D a rw in em , przy czym za w sze o k a zy w a ła s ię w ię k sz a głęb o k o ść i tra fn o ść m y ś li p o lsk ieg o w ie sz c z a ” — o rzek ał W. L u t o ­

(3)

i spójności tekstu 4. A naw et fakt, że Słowacki opatrzył dzieło podtytu­ łem „m odlitwa”, zamiast wyjaśniać kom plikuje sprawę, gdyż kwestia przynależności gatunkowej wciąż pozostaje o tw a rta 5. P rzy tym jest to tekst, w którym badacze z łatwością znajdują obfitą dokum entację dla poparcia rozmaitych, opozycyjnych wobec siebie tez.

Czy jest więc Genezis z Ducha dziełem im m anentnie sprzecznym, odbijającym niezdecydowanie myśli poety, czy też przeciwnie, ukazuje system złożony, lecz spójny? Czy istnieje jakaś zasada porządkująca kon­ cepcję filozoficzną poety?

Sądzę, że pewne wskazówki w tej mierze są zaw arte w w ew nętrznym systemie językowym utw oru. Chodzi mi tu o jedną tylko cechę swoistą tego systemu, a bynajm niej nie o analizę języka. Sądzę bowiem, że kon­ cepcja filozoficzna Słowackiego wiąże się w dużym stopniu ze szczegól­ nym stosunkiem do ję z y k a 6. W ynika to z przeświadczenia poety, że naz­ wa znaczy więcej niż jej desygnat, gdyż rzecz m aterialna kry je w sobie rzeczywistość duchową, w której dopiero zaw arta jest istotna wiedza o świecie.

System językowy w Genezis został sfunkcjonalizow any nietypowo. Mianowicie: każdej wprowadzonej do tekstu nazwie poeta nadaw ał dwa równoległe znaczenia. To nie specyficzne użycie słowa ani nie rozszerze­ s ł a w s k i (D a rw in i S ło w a c k i. W arszaw a 1909, s. 25). O b ecn ie d ok u m en tacje przyrod n iczą u zn aje się raczej ty lk o za ilu stra cję m y ś li filo z o fic z n e j: „odejście S ło w a ck ieg o ku za g a d n ien io m przyrod y n a p ra w d ę n iczy m in n y m n ie jest, jak jeszcze dalszym w k ro czen iem w głąb w ła sn e j jaźn i i jej p seu d o n a u k o w y ch u rosz- czeń ” — p isz e K. W y k a (W k rę g u „ G e n e zis z D u ch a ”. „ P a m iętn ik L itera c k i’’ 1955, z. 4, s. 350).

4 P rzy czym zw y cięża raczej p ogląd, że G e n e zis z D u ch a z a ch w y ca rozległością id e i i p ięk n em a rty sty czn eg o w y ra zu , lecz że „nie zasp ok oi p o stu la tó w lo g iczn y ch ’’ ( K l e i n e r , op. cit., s. 12i9). N ie o d n ajd u je w u tw o rze z w a r te g o sy ste m u W y k a (op. cit.). Z w raca u w a g ę na p seu d o n a u k o w y , su b ie k ty w n y ch a r a k te r p r z e d sta w io ­ n y ch praw d, w zn ak om itej a n a lizie s ty lu w y k a z u je pozorn ość je g o in te le k tu a li- zacji. T oteż bardzo w y so k o o cen iając w a lo r y a rty sty czn e G e n e zis, tr a k tu je utw ór jak o w sp a n ia łą m e ta fo rę p oetyck ą, jak o „ w izjo n ersk ą baśń o w ie d z y ”.

5 W ja k im sto p n iu G e n e zis z D u ch a m ożna uznać za m o d litw ę , to rzecz d y sk u ­ sy jn a . N a to m ia st p o w ią za n ia utw oru z tra d y cją w y b ra n y ch , g łó w n ie m o d litew n y ch , g a tu n k ó w litera ck ich w y czerp u ją co o m ó w iła S. S k w a r c z y ń s k a w studium

S tr u k tu r a r o d z a jo w a „ G en ezis z D u ch a” S ło w a c k ie g o i j e j tr a d y c ja litera ck a

(w zbiorze: J u liu s z S ło w a c k i. W sto p ię ć d z ie s ię c io le c ie u ro d zin . W arszaw a 1959). 6 S p raw a p o w ią za ń m ięd zy filo z o fią a ję zy k iem sp o tk a ła s ię z ż y w y m za in te­ reso w a n iem rom an tyk ów , od p ow iad ała d u ch o w i epoki. D o sk o n a ły m p rzyk ład em są w czesn e prace F ab re’a d ’O livet, k tóry k o lo sa ln ą w założen iu p racę h istoriozo­ fic z n ą rozpoczął od szczeg ó ło w y ch stu d ió w nad stru k tu rą d a w n y c h ję z y k ó w . T eo rie te , w y r a sta ją c z o cen ia n y ch dziś jako n ien a u k o w e założeń, p r o w a d z iły jed n ak często do nader in teresu ją cy ch rezu lta tó w — ja k ch oćb y r o z w in ię ta p rzez F abre’a teo ria znaku, w w ie lu m om en tach zask ak u jąca n o w o czesn o ścią u ję c ia (zob. L. C e l ­ l i e r , F ah re d ’O liv e t. P aris 1953, s. 137 п.).

(4)

nie jego sensu. Każda nazwa w w ew nętrznym systemie językowym utw o­ ru ma znaczenie d w o jak ie7. Pierwsze jest zgodne z konw encjonalną po­ zycją słowa w system ie ogólno językowym. D rugie oznacza pewien zespół cech spirytualnej n atury, w yraża osiągnięcie jakiegoś stopnia w h ie ra r­ chii wartości m oralnych w ew nątrz zwartego systemu „genezyjskiego”. Pierw sze znaczenia tw orzą fabułę tekstu: utwór, czytany pod tym kątem , ukazuje np. przem iany tw orów przyrody, rysuje wiedzę o następstw ie epok i rozwoju biologicznym. Poziom drugi — w ykład nauki istotnej — to dzieje ducha globowego, jego droga ku doskonałości. Właściwe zrozu­ mienie potocznie naw et używanych wyrazów zakłada równoczesną akcep­ tację ich „konwencjonalnego” i „spirytualnego” znaczenia 8.

„Dwuznaczeniowość” — bo tak to trzeba chyba określić — nie m a nic wspólnego z dwuznacznością, a naw et wręcz przeciwnie, elim inuje ją, ponieważ stwierdzenie, że nazwa zawiera w w ew nętrznym system ie językowym Genezis dwa znaczenia i możność ich w yróżnienia redukuje niejasność, nieprecyzyjność sło w a9. Nie m a także nic wspólnego ze sty ­ listyczną ozdobnością — ponieważ dwuznaczeniowość to włączenie słowa w dwa szeregi znaczeniowe, a nie obdarzenie go dodatkowymi w alora­ m i poetyckimi czy m etaforycznym i (choć w ram ach każdego z tych sze­ regów znaczeniowych m etaforyzacja czy poetyzacja jest możliwa).

7 S to su n ek S ło w a c k ie g o do tw o r z y w a ję zy k o w eg o jest ta k ż e — jak sąd zę — w y n ik ie m p rzy n a leżn o ści do o k r e śla n e j tr a d y c ji filo zo ficzn ej. W ty ch m ia n o w ic ie sy ste m a c h , w k tó ry ch z gó ry za k ła d a się k o n ieczn o ść istn ien ia p ew n y ch n ie d o ­ p o w ied zeń , ta jem n ic, n ie o d sła n ia n y ch p rzed ogółem , w a ru n k iem k la ro w n o ści w y ­ k ład u — jak się zd aje — jest u zn a n ie m o ż liw o śc i n iejed n ozn aczn ego od czytan ia znaczeń sło w a . M ożna b y zn a leźć p odobny sty l zapisu np. w d zieła ch K ie r k e - gaarda, N ietzsch eg o , B ergson a. „ D w u zn a czen io w y ” sy stem filo z o fii ezo tery czn ej Słowackiego n a cech o w a n y je s t n a to m ia st n ie w ą tp liw y m rygoryzm em , n ie w ie m , c zy często w tym sto p n iu g d z ie indziej sp o ty k a n y m . D la teg o w ła ś n ie filo z o fic z n e k o n se k w e n c je ję z y k o w y c h w ła ś c iw o ś c i te k s tu w przyp ad k u G e n e zis z D u ch a w y ­ d ają s ię szczeg ó ln ie in teresu ją ce.

a N ie jest to zresztą sp o strzeżen ie zu p ełn ie n ow e. W y ra źn ie „ d w u zn a czen io ­ w o ś ć ” n a z w y m ia ł n a m y ś li P a w l i k o w s k i , gd y k o m en to w a ł ro lę św ia tła w p ism ach filo z o fic z n y c h S ło w a c k ie g o n a stęp u ją co (op. cit., s. 472): „Jak w sz ę d z ie u S ło w a ck ieg o , ś w ia tło m a d w o ja k ie, fiz y c z n e i d u ch ow e, znaczen ie. T y lk o ż e ty ch d u c h o w y c h zn aczeń n ie trzeb a ro zu m ieć jako m e ta fo ry ani ty ch fizy czn y ch jako środ ek ty lk o ob razow ego u z m y s ło w ie n ia fig u rą p oetyck ą; zn a czen ia fiz y c z n e z e ­ sp o lo n e są z d u ch o w y m i tu ta j ta k s iln ie , jak cia ło iz duszą; p ie r w sz e s ą sza tą o b ja ­ w u drugich, d ru gie tr e ś c ią d u ch o w ą p ierw szy ch . J ed n e i d ru g ie p o ję te są zgoła r e a ln ie ”.

9 N ad er ch a ra k tery sty czn e, że W. E m p s o n (S e w e n T y p e s o f A m b ig u ity .

E d in b u rgh 1961), w y lic z a ją c p o d sta w o w e ty p y d w u zn a czn o ści sp o ty k a n e w te k ś c ie lite r a c k im , n ie w sp o m in a o zja w isk a c h 'bliskich „ d w u zn a czen io w o ści” języ k a G e ­

n e zis. P o ję c ie d w u zn a czn o ści w y r a ź n ie łą czy ty lk o z m o żliw o ścią różnorodnych

(5)

Dwuznaczeniowość słów najłatw iej zauważyć na przykładzie nazw kolorystycznych. Tu także można odwołać się do stosunkowo obszernej literatu ry przedmiotu. K rytycy — poczynając od Ignacego M atuszew ­ skiego — podkreślają, że barw y w twórczości Słowackiego z okresu m i­ stycznego spełniają naraz dwojaką, realną i emocjonalną, funkcję. M ają one nie tylko oddawać koloryt obrazu, lecz — z biegiem czasu coraz wyłączniej — tworzyć atm osferę uczuciową. „Wraz z epitetem barw nym otrzym uje postać i kolor, i jakoby atryb u t duchowy” 10 — zwracał u w a­ gę Józef Spytkowski, a Stefania Skwarczyńska, pisząc o „ewolucji w a­ lorów uczuciowych barw y”, również wyraźnie w ysuw ała na plan p ierw ­ szy właśnie stronę emocjonalną, twierdząc nawet, że kolory „zatracają swe walory istotne, barwne, a stają się epitetam i uczuciowymi” n .

Podkreślano także, że Słowacki w ykorzystuje wówczas epitet barw ny w sposób szczególny, prowadzący — w brew naśladowczej zasadzie stoso­ wania koloru — do silniejszego uw ydatnienia raczej spirytualnych niż fizycznych cech zjawiska. W ówczesnej poezji polskiej m etaforyczne funkcje kolorów są zazwyczaj — jak stw ierdza Spytkowski — spraw ą marginalną; np. w Słow niku ję zyka Adama M ickiewicza odpowiednie hasła („Biały”, „Błękitny”, „Czarny”, „Czerwony”) niem al zupełnie nie zawierają przykładów przenośnego użycia słowa. A Słowacki przeciw ­ nie — praw ie nigdy nie w ykorzystuje barw do oddania tylko kolorytu lokalnego, dla niego są, tak jak i światła, przede wszystkim w yrazem wartości duchowych. Sięga więc również do jakości m etaforycznych — lecz rygorystycznie podporządkowuje je wymogom własnego systemu językowego. Nasuwają się tu analogie z symboliką kolorów w m alarstw ie i z powszechnie przyjętym , konw encjonalnym łączeniem barw z określo­ nymi doznaniami emocjonalnymi: biel oznacza czystość intencji, czerń sm utek i zło, a niebieski kojarzy się z niebiańskością. Słowacki przeważ­ nie respektuje ten typ skojarzeń, który można by także łączyć ze sztuką klasycystyczną. Lecz nie zawsze, jak świadczy choćby przykład koloru zielonego, niekonwencjonalnie uosabiającego w jego późnych utw orach przewrotność i zgniliznę m oralną 12.

Przy czym — paradoksalnie — przypisanie kolorystyce ogromnej 10 J. S p y t k o w s k i , B a r w y , k s z ta łty i ru c h w „ K ró lu -D u c h u ”. K rak ów 1936, s. 34.

11 S. S k w a r c z y ń s k a , E w o lu c ja o b r a z ó w u S ło w a c k ie g o . L w ów 1925, s. 60. 12 M ożna jednak w tra d y cji e stety czn ej o d n aleźć te n d en cje do p r z y p isy w a n ia b a rw ie zielo n ej p od ob n ych jak u S ło w a ck ieg o w a r to śc i sp iry tu a ln y ch ; czasem łą ­ czona z zielen ią sy m b o lik a jest a m b iw a len tn a . Zob. R .-L . R o u s s e a u , L es C o u ­

leu rs. P aris 1959, s. 39): „ S w e d e n b o rg se r e p r é s e n ta it a v e c d e s y e u x v e r ts les d ém o n s d e l’E n fer e t le s p e in tr e s du M o y e n -Â g e d o n n a ie n t à leu rs d ia b le s u n e co u leu r v e r te . [...] L e v e r t [...] é v o q u e é g a le m e n t les co u le u rs d e r e p tile s r é p u ­ g n a n ts, d es v e rs , d e bea u co u p d e p o iso n s e t c e lle s d e p u tr é fa c tio n ”.

(6)

rangi, trw ałe obdarzenie każdej nazwy z tego zakresu dwoma sensami, znacznie zubożyło leksykę. Słowacki eliminował nazwy odcieni, w yraź­ nie preferow ał kolory podstawowe: „ilość tonów barwnych, k tó rym i posługuje się Słowacki, jest niewielka, bogactwo barw w ynika z pow ta­ rzalności [...]” 13. Tak jest i w Genezis z Ducha, choć tu epitety kolory­ styczne (które ustąpiły miejsca pełniącym podobne funkcje światłom i blaskom) są stosunkowo nieliczne 14.

Rzecz bardzo istotna: oboczność sensów jest stała i Słowacki przepro­ wadza zabieg konsekwentnie. Danym kolorom odpowiadają zawsze jedne i te same wartości emocjonalne — czyli spirytualnej natury. P rzy k ła­ dowo:

R ubin, purpura są u S ło w a ck ieg o sy n o n im a m i czy sy m b o la m i p o tęg i i grozy tragiczn ej [ ...] 15.

B arw a „zielo n a ” jest w K ró lu -D u c h u sy m b o le m zbrodni, p od stęp u [...], z b arw ą „czarną” sk o ja rzy ł poeta ja k ieś p rzykre, ta jem n icze u czucia [..-.]16. Barwy zyskały więc w alory emocjonalne. Lecz, jak sądzą krytycy, nie zatraciły przy tym znaczenia pierwotnego. Gdyż to nie przesunięcie zna­ czenia — rzeczy zielone czy rubinow e zachowują pierw otny w alor kolo­ rystyczny — ale równoległe obdarzenie nazwy drugim sensem. B arw a m a dwa znaczenia — lecz nie można uznać tego za symbol ani tylko za metaforę. Spełnia równocześnie dwie role: naśladowczą i syndrom u w ar­ tości ideowych.

A zatem „dwuznaczeniowość” słów w nazwach kolorystycznych — czyli pełniących funkcje epitetów — łatwo daje się zauważyć i określić. Jakie wnioski stąd się nasuwają? Po pierwsze: danem u słowu, w tym przypadku nazwie barw y, odpowiada więcej niż jedna funkcja. Po w tó­ re: jedna funkcja określa bezpośrednio rzeczywistość m aterialną, d ru ­ ga — świat ducha. Po trzecie: obie funkcje, konkretna i spirytualna, współtworzą konsekw entnie swoisty system językowy utw oru.

Czy jednak „dwuznaczeniowość” obejm uje także słowa, dla których istnieją określone desy gnaty? Sprawdźmy rzecz na następnym zespole pojęć — tym razem z dziedziny nauk przyrodniczych. To grupa słów obszerna i ważna ze względu na szczególną rolę, jaką przyroda odgryw a w systemie m yśli Słowackiego.

13 S p y t k o w s k i , ap. cit., s. 34.

14 M ożna tu w id z ie ć sw o is tą w y m ie n n o ś ć fu n k cjo n a ln ą k o lo ry sty czn y ch p o jęć o ch arak terze 'k w a n ty ta ty w n y m (typu: ja sn e — ciem n e) i k w a lita ty w n y m (typu: b ia łe — czarne). W alory u c z u c io w e zdają się b yć podobne; ty m bardziej że b a r w y w G e n e zis są w ła ś c iw ie b a rw a m i id ea ln y m i, i to p rzed e w sz y stk im b arw y g łó w n e , z k tó ry m i zw y cza jo w o zw ią za n e są n a jsiln iej w a r to śc i a so cja c y jn o -e m o c jo n a ln e (zob. M . R z e p i ń s k a , S tu d ia z te o r ii i h is to r ii k o lo ru . K rak ów 1966, s. 21— 35).

15 I. M a t u s z e w s k i , S ło w a c k i i n o w a sz tu k a . W arszaw a 1902, s. 146. 16 S p y t k o w s k i , op. cit., s. 30.

(7)

Słowacki objawienie intuicyjne uznał za główne źródło poznania. „Z ducha mego opowiem tę modlitwę [...]” (554—555) — pisał, trak tu jąc stale przeżycie w ew nętrzne jako jedyną podstawę wiedzy istotnej, sy n te­ tycznej. Mniej jasno wygląda w Genezis rola poznawcza objawienia bos­ kiego. Bezpośrednich wzmianek o rozświetlającej mroki istnienia roli Boga brak; kom plikuje spraw ę jednoczesność bytu ducha globowego z ab­ solutem i Bogiem — przez co i granice między objawieniem w ew nętrz­ nym a zesłaną z zewnątrz rew elacją stają się nie tak wyraźne. Natom iast z pewnością wszelka wiedza, jaką duch może zdobyć, także dzięki obja­ w ieniu w ew nętrznem u, dopuszczalna jest tylko w wyznaczonym przez Boga zakresie. Albowiem

p rzera ziłb y się d u ch lu d zk i, g d y b y ś m u od razu, P an ie, p ok azał te w s z y stk ie d z ie je jego. M u sia łb y ś go za ręk ę trzy m a ć jak d ziecie, o tw o rzy w szy m u n a g le pod n ogam i ta k ą p rzep aść w ie d z y i o lśn iw sz y m u oczy ta k ie m i b ły sk a w ic a m i . p r a w d y T w o jej. i[311— 316]

Sferą m ediacyjną między Bogiem a dążeniami poznawczymi ducha ;stała się przyroda. Tylko dzięki niej, dzięki zachowanym kształtom n a tu ­ ry, duch globowy może poznać swe przeszłe i przyszłe dzieje. Duch jest tw órcą tych form; lecz od woli Boga zależy zachowanie ich lub unices­ tw ienie. To Bóg wyznacza więc kierunek i granice dociekań naukowych.

To Bóg „wszystkie te praw ie pośrzednie formy poniszczył, chcąc jakoby większą tajemniczością dodać naturze powagi [...]” (342—344). N atura jest tw orem ducha, a jednocześnie z łaski Boga objawia duchowi praw dę o nim samym — jest zatem sferą pośrednią między Bogiem a duchem globowym. Toteż i stosunek autora do nauk ścisłych nie zawsze bywa jednoznaczny 17. Raz są to sarkastyczne wzmianki o próżnych usiłowa­ niach „foremnych dostrzegaczy”, niezdolnych zrozumieć tajem nic n a­ tury; drugi raz Słowacki podkreśla ich wielkie zasługi jako tych, którzy „wydobyli tę dziwną pierwotworów n atu rę” i „oświecili ją latarn ią ro ­ zum u”, ukazuje pożytek, jaki z tych odkryć płynie dla wiedzy syntetycz­ nej:

L atarn ia, 'którą po so b ie w ty c h ciem n y ch p o d ziem ia ch z o sta w ili, ś w ie ­ ciła m i, k ied y m w n ie w stą p ił; k o śc ie zn a la złem złożone, w sz y stk o ju ż p ra w ie w ży cia porządku, o p ró cz D u ch a T w o jeg o [...]. [210— 213]

Koncepcja poznania świata ma u Słowackiego charakterystyczne ce­ chy myśli późnego romantyzmu: w ynika z wysiłku zsyntetyzow ania po­ 17 W k oń cow ym fra g m en cie G en ezis, w y ty c z a ją c drogę d a lszy m b a d a n io m n a u ­ k o w y m , S ło w a c k i g ło s ił w y ższo ść p o zn a n ia in tu ic y jn e g o nad sz c z e g ó ło w y m i d o c ie ­ k a n ia m i n a u k o w y m i: „ su m n ien ie ci tw o je za św ia d czy , żeś p r a w d z iw ą m y ś l B oga w form ach za m k n iętą w y c z y ta ł. [...] i m iej w ia r ę w su m n ie n ie p r a w d y p rzeciw k o n a ło g o w i z n a u k i” (763— 771).

(8)

glądów przeciwstawnych, dąży do w eryfikacji wiedzy objawionej — osiągnięciami nauk analitycznych. Gdyż rew elacje mistyczne m iały nie tylko nie być sprzeczne z odkryciami nauki, ale m iały zgadzać się z nim i i wyjaśniać je. W Genezis z Ducha Słowacki sam w ykorzystuje cały a r­ senał wiedzy, także empirycznej. Sięga do spekulacji matematycznych, do introspekcji, a przede wszystkim — do odkryć przyrodniczych.

Szeroko ówcześnie dyskutow ana teoria rozwoju biologicznego pełniła rolę dokum entacji naukowej. K ształty n atu ry — skały bazaltowe, rośli­ ny, zwierzęta, człowieka — poeta uznał za zew nętrzny w yraz ducha na poszczególnych szczeblach jego rozwoju. Stąd pojawia się w Genezis cały zespół pojęć naukowych. Nazwy roślin i zwierząt. Ilu stru ją teorię ewo­ lucji — to okazy z poszczególnych epok, kolejno (mniej więcej zgodnie z odkryciami współczesnej Słowackiemu nauki): stw ory oceanowe, kształ­ ty roślinne, gady, ptaki, ssaki i człowiek. To nazw y mające zachować swe konkretne, z biologii zaczerpnięte znaczenie.

Lecz oczywiście konfrontacja opisu Słowackiego z opisem przyrodni­ ka jem u współczesnego ukazuje ogromną odmienność stylistyczną te k ­ stów. Oto fragm ent Genezis z Ducha opowiadający o narodzinach mol- lusków, czyli mięczaków:

S tary O cea n ie, p o w ied z m i, jak o w ło n ie tw o im o d b y w a ły się p ie r w sz e ta jem n ice organizm u? p ie r w sz e ro zw in ięc ia s ię k w ia tó w n erw o w y ch , w k tó ­ rych D uch ro zk w ita ł? — A le t y po d w a k ro ć zmaizałeś z o b licza ziem i te d z i- w o tw o r n e i n ie u m iję tn e ducha p ierw szeg o k sz ta łty i dziś z a p ew n e n ie w y j a ­ w is z dziw ów , k tó re w ło n ie tw o im O czy B o że o g lą d a ły . G ąbczaki o lb rzy m ie i roślin op łazy w y c h o d z iły z fa l sreb rn ych ; z o o fity se tn e m i n ogam i sta w a ły na ziem i usta ku d n ow i ziem n em u o b ró ciw szy . Ś lim a k i ostrzygą u głazu ojca sw eg o w z ią w sz y cia ła obronę p r z y lg n ę ły do sk ał, zd ziw io n e ży ciem , k a m ie n - n em i tarczam i n ak ryte. O strożność p o k azała się n a jp ierw sza w rogach ś lim a ­ czych, potrzeba o p iek i i p rzestrach sp ra w io n y ru ch em ż y w o ta p r z y le p iły do sk a ł ostrzygę. I p o ro d ziły się w ło n ie w o d n ém m on stra ostrożne, le n iw e , z im ­ n e, op ierające się z rozpaczą ru c h o w i fa l, o czek u ją ce śm ierci na m iejscu , g d zie się p orodziły, n ie w ied zą ce zgoła n ic o d alszej n aturze. A Ty p o w ied z m i, P a n ie, ja k ie b y ły w ty c h tw o ra ch p ie r w sz e p ro śb y do C ieb ie, ja k ie d ziw n e i p o tw o rn e żąd an ia? [136—1155]

A oto określający molluski cytat z dzieła Lamarcka:

Z w ierzęta jajorod n e, o m ięk k im ciele, n ieczło n o w a ty ch częściach ciała, m a ją ce rozm aity płaszcz; o d d y ch a n ie sk rzela m i zró żn ic o w a n y m i pod w z g lę ­ d em k sz ta łtu i położen ia; brak rd zen ia p a cierz o w eg o i p od łu żn ego rd zenia zw o jo w eg o , n a to m ia st n e r w y doch od zą do m ózgu 18.

Różnice naturalnie są kardynalne. Lecz i tak zaskakuje scjentyficz- ność tekstu Słowackiego. W rażenie to poeta uzyskał kilkom a drogami.

18 [J. B.] L a m a r c k , F ilo zo fia zo o lo g ii. W arszaw a 1960, s. 201.

(9)

Przede wszystkim przez obfitość nazewnictwa naukowego, obejmującego nazwy stworzeń i nazwy pojęć kierujących uwagę ku procesom biolo­ gicznym — jak tajem nice organizmu, rozwinięcie się kw iatów nerw o­ wych, ostrożność przejaw iająca się w rogach ślimaczych. Leksyka utw oru potwierdza uwagi badaczy o dużym oczytaniu Słowackiego w zakresie dzieł przyrodniczych. M arginalnie można zauważyć, że są to nie tylko nazwy stworów obrazujących tok ewolucji. Intelektualizują tekst liczne słowa i zwroty zaczerpnięte z biologii, fizyki, m atem atyki. To, przykła­ dowo, zwroty tak obce słownictwu poetyckiemu, jak „klassa annelid”, „zapłodnik”, „tkanka roślinna”, „działanie woni na zmysł powonienia”, „skondensowane”, „rozwiązanie matematycznego zadania”, „średnica”,, „bodące k ąty ”, „zaokrąglone w ykąty”, „linia śrzodkująca” i wiele in­ nych. W tych fragm entach, w których Słowacki sięga do odkryć wiedzy racjonalnej, styl utw oru staje się bardziej zwięzły i klarowny, zdania składają się z mniejszej stosunkowo ilości okresów, a m etaforyka jest prostsza. Ze stylem naukowym korelują zainteresowania Słowackiego, zm ierzające do uchwycenia istoty procesu biologicznego — próby zna­ lezienia m otywacji dla powstawania nowych organów zwierzęcych, wy­ kształcenia się serca, oczu, głosu.

Lecz Słowacki, zgodnie z potrzebam i swej koncepcji filozoficznej, stale spirytualizuje tw ory biologiczne. Określane są one epitetam i nale­ żącymi do innej niż przyrodnicza kategorii zapisu. Np. według cytowa­ nego powyżej fragm entu Genezis m ają to być stwory: „dziwotworne”, „nieum ijętne”, „olbrzymie”, „zdziwione życiem”, „przestraszone”, opie­ rające się ruchowi „m onstra ostrożne, leniwe, zimne”, przedstaw iające Bogu „dziwne i potw orne żądania”.

Epitety zamiast podkreślać cechy biologiczne stworów kierują uw a­ gę ku ich właściwościom psychicznym, nadają nazwom przyrodniczym drugi, „spirytualny” sens. Prawidłowość takiej charakterystyki jest da­ lej w Genezis uzasadniana; Słowacki pisał: „kolor każdy i kształt listka każdego [...] odkrywa mi ducha natu rę i pracę mi w łasną niegdyś w ro­ ślinie odbytą opowiada...” (438—441).

Oczywiście nie wszystkie cechy biologiczne interesują poetę w jedna­ kowym stopniu. M otywację ideową uzyskuje przede wszystkim wygląd zewnętrzny, a także narodziny zmysłów i narządów ruchu. Właściwości „spirytualne”, psychiczne, nie są przypisyw ane do cech biologicznych dowolnie, lecz według pewnych kryteriów nadrzędnych i według ustalo­ nego schematu systemowego wartości.

Im stw ór w ydaje się bardziej uzdolniony do czynnego uczestniczenia w procesie rozwojowym (czyli im jest aktywniejszy, im doskonalej ma rozwinięte zmysły), tym wyżej znajduje się w hierarchii genezyjskiej. Ważne są głównie wrażenia wizualne, pozwalające ocenić, czy jest zwin­

(10)

ny i ruchliwy, czy też jego powolność (ślimak) lub trw ałe przywiązanie do miejsca („ostrzygą”) kojarzą się z niechybnym zaleniwieniem ducha. Powolność ruchów, trwałość form y (kryształ, diament) są oznaką leni­ stwa, grożą ham owaniem genezyjskiego procesu przemian; decydują więc o nikczemnej pozycji stw oru w hierarchii kształtów.

Zaryzykować można by twierdzenie, że Słowacki uznał za istotne również te cechy anatomiczne, które m ają świadczyć o łatwości lub utrudnieniu naw iązania przez zwierzę kontaktu ze światem zewnętrznym. Skorupa ślim aka czy żółwia zamyka je w obrębie doznań w ew nętrznych, izoluje ze wspólnoty. A wszelka dążność do w yodrębnienia czy zaakcen­ towania indywidualności jest szkodliwa, bywa karana; z tego przecież powodu w Genezis kot, pragnący odmian tylko w ubarwieniu, został uz­ nany za tw ór gorszy np. od psa, który nigdy nie prosił o jakiekolwiek zróżnicowanie w ram ach gatunku. To zrozumiałe. Duch globowy bo­ wiem, przebyw ając na pewnym etapie rozwojowym kolejno szczeble ga­ tunków biologicznych, jest jednością, aw ansuje w raz z całym gatunkiem. Żadna indyw idualizacja w zakresie gatunku nie jest m u zatem potrzebna.

Spirytualizacja pojęć biologicznych, nadaw anie nazwom z tego za­ kresu drugich sensów, oparta jest także na powszechnie funkcjonujących stereotypach wyobraźni. Mniejsze czy większe zaawansowanie na drodze postępu genezyjskiego łączy się więc z pojęciami ciemni lub jasności, z głębinami oceanu (kolebki pierwszych istot żywych) lub swobodą w przestworzach, z przywiązaniem do ziemi lub zdolnością lotu. Rów­ nież ew entualne skojarzenia wywoływane przez brzmienie nazw są nie bez znaczenia przy ocenianiu ideowych właściwości stworów biologicz­ nych. Okazały się decydujące np. przy zaszeregowaniu lam antyn, które na tej podstawie zajęły miejsce przysługujące istotom lam entującym , płaczliwym.

Cechy „spirytualne” są więc kojarzone z nazwami przyrodniczymi według ustalonych reguł. P rzy tym istnieje tu ścisła odpowiedniość: stw ory na wyższych szczeblach rozwoju biologicznego autor obdarza stopniowo w aloram i m oralnym i — także coraz wyżej przez siebie cenio­ nymi. „Dziwotworność” przem ienia się w piękno kształtów, strach w od­ wagę, lenistwo w gwałtowność czynu.

I tak grupę pojęć przyrodniczych, podobnie jak kolorystykę, cechuje „dwuznaczeniowość” słów. Zgodnie ze znaczeniem pierwszym funkcjonu­ ją jako elem enty system u przyrodniczego, jako stw ory o ustalonych wła­ ściwościach biologicznych. Znaczenie drugie określa ich pozycję w pro­ cesie doskonalenia się ducha. Lecz istnieje oczywiście liczna grupa pojęć ani nie będących nazwam i kolorystycznymi, ani nie przynależnych bio­ logii. Czy w nich również w ystępuje zjawisko oboczności sensów?

(11)

stały bezpośrednio wskazane, potencjalnie je zawiera. Gdyż nie ma n a ­ zwy, której nie można by wciągnąć do procesu ewolucji i skojarzyć z t a ­ kim i w alo ram i19. We wczesnym etapie rozwoju uczestniczą np. „kryształy tw ard e”, przypom inające o tych, którzy „na lat tysiące ciała sobie budo­ wali, ruchem pogardzili, w trw aniu i w spoczynku rozmiłowali się je d y ­ nie” (79—81); zwaloryzowany m oralnie został krąg ognia, gdy poeta wspomina, że „krąg duchów świecących” był „kręgowi ognia podobny, lecz czystszej i odkupionej n a tu ry ” (45— 47). Podobnych przykładów jest w tekście wiele. Można wytyczyć naw et zasady, które decydowały o przyznaniu słowu odpowiedniej rangi w hierarchii „spirytualnej” syste­ mu Słowackiego. W alory estetyczne, kolor, a bardziej jeszcze nasycenie świetlistością, brzm ienie wyrazu, jakiekolw iek skojarzenia z potęgą lub słabością woli, z ruchem lub spoczynkiem — to widome względy ustala­ jące gradację na płaszczyźnie doskonałości ducha. Można więc ustaw iać kolejno słowa takie, jak ziemia, p e r ła 20, słońce — które przekształcają się w znaki ideograficzne — a także można ustaw ić na kolejnych szcze­ blach hierarchii doskonałości ducha epitety i czasowniki. W chwili gdy stają się elementem w procesie rozwojowym, nazwy uzyskują dw uzna- czeniowość w w ew nętrznym systemie znaczeniowym Genezis z Ducha.

Każdy szczebel postępu genezyjskiego zawiera pew ną formę (np. tw ór biologiczny) oraz ducha globowego na odpowiednim etapie rozwo­ jowym. Oba te elem enty na raz obejmuje pojęcie wobec nich nadrzędne, wspólna nazwa. Każda nazwa m a zatem dwie równoległe realizacje — w planie form y i w planie ducha, więzi w równej m ierze i formę, i ducha.

Awansować na drodze genezyjskiego postępu mogą tylko równolegle. Zachodzi tu więc współdziałanie obu — „konwencjonalnego” i „spiry­ tualnego” — aspektów nazwy, w ynikające ze wspólnoty dążeń do wspól­ nego celu. Lecz jednocześnie to ustawiczny konflikt. Duch może rozwi­ 19 To o c z y w iśc ie w a r to ść c a łk o w ic ie su b iek ty w n a . N arzuca się analogia z tr a ­ d y cy jn y m , ogóln ym ro zu m ien iem p o ję c ia w a rto ści. H. M a r k i e w i c z (G łó w n e p r o b le m y w ie d z y o lite r a tu r z e . K ra k ó w 1965, s. 312) stw ierd za : „W artość je s t w ię c

za w sze w a rto ścią dla kogoś — jed n o stk i czy gru p y sp o łeczn ej, i w ty m sen sie je s t su b iek ty w n a , a le jed n o cześn ie m a sw ój a sp ek t o b ie k ty w n y , bo u zależn ion a je st od w ła śc iw o ś c i dan ego p rzed m io tu [...]. W artość zatem is tn ie je w przed m iocie p o te n c ja ln ie , u ja w n ia się zaś, a k tu a lizu je w za sp o k a ja ją cy m p otrzeb ę jego u żyt­ k o w a n iu ”. M ożna b y w ię c n a jw y ż e j za u w a ży ć, ż e S ło w a ck i od k ryw a w p raw d zie w n a zw a ch w a r to śc i n ieo cze k iw a n e, le c z sp osob y ich sfu n k cj a n alizow an ia n ie od­ b ie g a ją od k o n w en cji.

20 D la u sta w ie n ia danej n a zw y na o d p ow ied n im szczeb lu ew o lu c y jn y m w h ie ­ rarch ii g en ezy jsk iej cech y sp ir y tu a ln e okazują się w a ż n ie js z e n a w e t n iż jej m iejsce r z e c z y w iste w ła ń cu ch u e w o lu c ji b io lo g iczn ej. N p. p e r ła — ze w z g lę d u n a jej tr w a ło ś ć i m a rtw o tę — m ia ła b y ć w sp ó łc z e sn a sk a ło m i d ia m en to m , w yprzedzać o ep ok i c a łe n arod zin y ostrygi, b ez k tórej w m y ś l w ie d z y p rzyrod n iczej nie m ogła p rzecież istn ieć.

(12)

jać się tylko w ram ach formy. Wówczas gdy znajduje się poza nią (uka­ rany za „zaleniw ienie” lub oczekując na otrzym anie nowego, w ym arzo­ nego kształtu), przebyw a w „bezczasie”, wyrzucony poza historię, pozba­ wiony szans doskonalenia, właściwie nie istnieje, lecz czeka na istnienie. Nie ma nazwy. Istotą jego bytu jest w alka z form«ą, przezwyciężanie jej. Form a zaś samodzielnie pod żadnym względem nie może się dosko­ nalić, uzależniona jest całkowicie od pracy ducha, który nowe kształty wyobraża i tym sam ym osiąga. Nowe kształty dla doskonalszego ducha — czyli nową nazwę. Nazwa jest syntezą m aterii i ducha; w obrębie nazw y odbywają się w alki o jego kosmiczne doskonalenie. Rozwój dokonuje się więc w ram ach nazw — od prym ityw nych, odpowiadających prym ityw ­ nemu stanow i form y i ducha, ku coraz wyższym.

Duch globowy zdobywa pełną świadomość historyczną poprzez odczy­ tanie swych dziejów z zachowanych form, czyli przez odgadnięcie zna­ czenia kolejnych nazw, przez odgadnięcie samych nazw. Nasuwa się tu analogia z działalnością Adama w Mojżeszowej księdze Genezis, odga­ dującego właściwe nazwy rzeczy. Duch globowy w Genezis z Ducha od­ gaduje swą przeszłą historię, a na wyobrażeniu — czyli odgadnięciu — nowych nazw polega jego przyszła droga postępu genezyjskiego.

W ynikają stąd ważkie konsekwencje dla zrozumienia roli podstawo­ wych pojęć koncepcji filozoficznej Słowackiego. Chciałabym pokazać je na przykładzie analizy roli dwóch słów: „człowiek” i „naród”.

Nazwa „człowiek” w znaczeniu pierwszym oznacza istotę ziemską — formę biologiczną na określonym szczeblu rozwoju, obdarzoną zdolnoś­ ciami intelektualnym i i indyw idualną duszą ludzką. Drugi, „spirytualny” sens nazw y „człowiek” — to oznaczenie pewnego stopnia w procesie rozwojowym ducha. Poszerzył się zakres znaczeniowy, dodany został d ru ­ gi sens, i stale m am y do czynienia z obu realizacjam i nazw y n a raz. W szelki proces rozwojowy ducha odbywa się w ram ach nazw; słowo „człowiek” także podlega tem u praw u. Oba — konkretne i spirytualne — znaczenia pojęcia są od siebie ściśle uzależnione. Toteż człowiek jest uw ikłany w dwa ciągi przem ian równolegle. Uczestniczy w ludzkim biegu historii — od praojca Noe, przez form y pośrednie, jak „respublika ateńska”, aż do przyszłego narodu polskiego. Uczestniczy i w globowej ewolucji ducha, będąc tw orem n atury, który „o tajem nicach jej, w głębi ducha własnego z pewnością się dowie” (415—416), gdyż Pan w ciało jego w pisał „wszystkie tajem nice dawnej przedludzkiej pracy” (670). To dwojakie funkcje, które nie zawsze w oczywisty sposób w ydają się zgodne. Zasadnicze znaczenie ma więc pytanie o status człowieka wobec perspektyw y „celów finalnych” ducha. To zarazem pytanie o stosunek m yśli Słowackiego do religii chrześcijańskiej i do katolicyzmu.

(13)

ich dokładnie — daje tylko kilkakrotnie wskazówki, że człowiek jest tw orem przejściowym. Bo „Człowiek był przez długi czas finalnym ce­ lem ducha tworzącego na ziemi” (336—337) — b y ł , a więc już nie jest. To kształt, który ustąpi następnym , lecz który ducha rozbudził, jak pisze poeta, „ogniem miłości Bożej rozpalił i do nowej twórczości prowadził...” (610—611), gdyż, według redakcji pierwszej tekstu, „Duchy zda się za­ wsze zachowały w stręt do form y uprzednio przez nie zrobionej... i tą form ą pasły się... fenomen ten dziś i w świecie form y i w duchowym porządku pow tarza się” (656—659). Drogę dalszą wskazują w Genezis tylko wzmianki o przew idyw anym „przeanielaniu” formy.

W innych pismach filozoficznych z tego okresu Słowacki przedsta­ wił cele finalne ducha o wiele jaśniej. Pawlikowski w M istyce Słow ac­ kiego pokazał, jak „przeanielanie” form y prowadzi do emanowania świetlistości, do staw ania się świetlistością i ostatecznie — do przejścia w stan „czystego bezkoloru”. Czyli do absolutu. Rzecz nadzwyczaj in te­ resująca, że do absolutu ma dążyć forma. Nie tylko duch. Czyli oba aspekty nazwy — konkretny i spirytualny — równolegle. I ten właśnie fak t wyznacza rangę człowieka jako gatunku. G atunku przejściowego. Gdyż po m aksym alnym udoskonaleniu w ram ach człowieczego kształtu trzeba go przezwyciężyć — jak inne — i, w przyszłość idąc, radośnie odrzucić. Zarówno formę fizyczną jak i wykształcone na tym etapie właściwości duchowe. Całość obejmowana nazwą „człowiek” ustąpi m iej­ sca nazwom wyższym, bardziej zaawansowanym w hierarchii doskona­ łości. Tym trybem , utożsam iając dzieje gatunku przyrodniczego i ducha, Słowacki unicestwił w Genezis antynom ię między duchem i m aterią, zrównał historię ludzkości z rozwojem natury.

Takie są perspektyw y ogólne. A z nich w ynika w izja i ocena działań człowieka indywidualnego. Ocena zadziwiająco ostra i odmienna od system u konwencji utrzym yw anych przez form y instytucjonalne religii chrześcijańskiej. Przede wszystkim człowiek, także indyw idualny, został utożsamiony z duchem globowym, jednostka została zrów nana z całością. Przez to ma zapewnione nie tylko wieczne trw anie, ale i wieczny roz­ wój. Bóg obdarował ducha „wiecznością odradzających się kształtów [...], duch otrzym uje nad śmiercią panowanie, a omijając niby praw a bez­ władnej m aterii, zwycięża je i niszczy” (699—715). Znika) więc lęk przed niepewnością życia pozagrobowego i przed śmiercią. Co jeszcze waż­ niejsze: pełna współzależność między dwoma znaczeniami nazwy — człowiekiem jako istotą ziemską i jako zespołem pew nych idei — w y­ klucza chrześcijańską w iarę w możliwość zbawienia indywidualnego. Gdyż w procesie kosmicznym jednostka jako taka nie istnieje (jest częś­ cią gatunku, wraz z nim bierze udział w procesie rozwojowym); jed­ nostka nie istnieje w ogóle poza duchem globowym; nie może dążyć ku

(14)

Bogu-Absolutowi samotnie, w oderwaniu od innych indywiduów. W sy­ stem ie genezyjskim Słowackiego być zbawionym można tylko zbiorowo i w realizującej się przyszłości, zawsze w uzależnieniu od innych, z k tó ­ rym i stanow i się nierozerw alną całość.

Indyw iduum boryka się przy tym z dw ustronnym i obciążeniami: jest uw ikłane w powłokę formy cielesnej, a podporządkowane prawom roz­ woju ducha. Składa się z ciała, z tradycyjnie rozumianej duszy i z prze­ nikającego człowieka ducha globowego. Ciało i dusza jednostkowa należą w genezyjskim systemie do planu formy, gdyż są w ytw orem ducha; a duch globowy — oczywiście do planu „spirytualnego”, czyli do planu ducha. Człowiek znajduje się więc w dwóch opozycjach: między ciałem a duszą oraz między ciałem i duszą z jednej: strony a duchem — z d ru ­ giej. W tekście w ystępuje stale jako synteza tych opozycyjnych.znaczeń. Jego szczególne uw ikłanie ukazuje np. następujący fragm ent G enezis: zm y sł w o n i św ia d e c tw e m m i jest — p rzed w iek o w eg o w form ach ro ślin n y ch p o b y tu , gd zie duch cia ła (które m am teraz) k r w iste n a czy n k a zarazem z u czu ­ ciem p ięk n o ści lu b b ezk ształtu i jadu w y p r a c o w y w a ł. U czu w szy w o ń ró ży , zap om in am na c h w ilę , jak b y w odurzen iu , żądz i sm u tk ó w lu d żk iej m ojej n a tu ry , a p o w r a c a m niby w te czasy, w k tó ry ch celem dla ducha m eg o b y ło u tw o r z e n ie p ięk n o ści, a o d etch n ięcie w o n ią b yło m u jed y n ą u lgą w p racy i rozkoszą... [562— 570]

Człowiek oznacza tu: w planie ducha — ducha globowego, tego, który był niegdyś w formach roślinnych, a teraz przebyw a etap człowieczy; to ja = duch globowy. Lecz to także ja — form a człowiecza, jak pisze Słowacki, „ciało, które mam teraz”; tu z kolei jest ja — „duch ciała”, czyli dusza, jest ja — człowiek konkretny, i jest ja — wcielenie ludzkiej n a tu ry , jej „żądz i sm utków ”. Jest człowiek w dodatku przejściowym tylko ogniwem w łańcuchu kształtów; toteż pochwalać należy postępo­ w anie mądrego ducha, który „doskonalszy kształt sobie wysłużywszy, uczuł podległość porzuconej przez siebie formy, wzgardził nią i n a j­ częściej położył się jak Kaimita, aby gryzł mózg i ocierał usta krw aw e włosam i swojego młodszego b ra ta ” (294—298), gdyż wszelkie działania zm ierzające do utrw alenia gatunku są zgubne z punktu widzenia postępu ducha. A to wzgląd najważniejszy.

Dlatego Słowacki wprowadza w łasną hierarchię moralną, osadzoną w jego genezyjskim systemie myśli. Jej rzecznikam i są kreow ani wów­ czas bohaterzy literaccy, przede wszystkim w dram atach z okresu m i­ stycznego. Uderza odrębność proponowanych przez poetę zasad od kon­ w encjonalnego kodeksu etycznego; są to rzeczy znane, lecz z reguły opacznie rozumiane. Tymczasem korzenie tych źle rozumianych poglą­ dów Słowackiego tkw ią w Genezis. I lucyferyzm, i upojenie szaleń­ stw em , pochwała zbrodniczości i apologia liberum veto to nie w ybryki w yobraźni poetyckiej, ale spójne elem enty systemu.

(15)

H ierarchia wartości m oralnych podporządkowana jest całkowicie idei ciągłej ewolucji ducha ku doskonałości absolutnej. Siła woli ducha wpraw ia w ruch mechanizm postępu. Lecz żeby duch mógł się dosko­ nalić, muszą wraz z nim doskonalić się — czyli przem ieniać — kształty. Tym samym wyznaczona zostaje ranga i sens czynu. W system ie gene­ zy jskim za czyn jest uznany przede wszystkim wysiłek duchowy, w ysi­ łek kreacyjnej wyobraźni; gdyż kształt raz w yobrażony — staje się. Potęga w yobraźni jest najwspanialszą siłą twórczą. Lecz liczy się także konkretny czyn fizyczny: unicestwianie kształtów istniejących, ham u­ jących rozwój — a tym samym wyzwalanie ducha z ucisku form i tw o­ rzenie miejsca dla form nowych. Toteż w hierarchii społecznej najw yżej są cenieni poeci, filozofowie — i rycerze. Ci, którzy mogą najskuteczniej przyspieszać proces ewolucji ducha — wysiłkiem w ew nętrznym lub czynem zbrojnym. Spośród nich pochodzą duchy wiodące.

Genezyjski kodeks etyczny autom atycznie staje się niezgodny z kon­ wencjonalnym systemem moralności chrześcijańskiej, tak samo jak ze zlaicyzowaną moralnością wieku Oświecenia. Funkcjonują w nim oczy­ wiście katolickie kategorie etyczne, którym i Słowacki operował w spo­ sób naturalny. Stale w ystępują pojęcia ofiary, cnoty, kary, grzechu, zbrodni i wiele innych. Lecz sens, podkładany pod te słowa, często jest zupełnie odmienny niż w nauce chrześcijańskiej. Grzechem np. jest nie w ystępek przeciw prawom boskim lub ludzkim, ale ham ująca rozwój ducha pasywność: „zleniwienie się jego w drodze postępu, chęć poby- towania dłuższego w m aterii, dbanie o trw ałość i o form y wygodę, były i są dotąd jedynym grzechem braci moich [...]” (191— 194). Lenistwo — jako zaprzeczenie ruchu, aktywności — jest grzechem głównym, co więcej, jedynym; w trakcie całego procesu genezyjskiego wyłącznie za lenistwo spada na ducha gniew Boży, a formy ulegają kataklizmom.

Podobnie i inne pojęcia z zakresu etyki m ają także sens narzucany nie przez tradycję chrześcijańską, lecz przez w ym agania genezyjskiego rozwoju ducha. Cnota pozostaje cnotą, a występek w ystępkiem — jed­ nak według innej niż katolicka kw alifikacji m oralnej.

Moralność genezyjska nie jest uniwersalistyczna, nie m a obowiązy­ wać wszystkich jednakowo. Są duchy przeciętne, um ierające i rodzące się w ramach podobnych, już istniejących, form. Dla nich rozwój ozna­ cza tylko doskonalenie się w zakresie danej nazwy — a do awansu globowego dążą drogą wytyczoną przez ducha „wiodącego”. To dla nich istnieją pewne reguły i oceny postępowania. Duchów bowiem wyższych żadne ograniczenia nie obowiązują, respektow ać one m ają tylko nakazy własnej intuicji. Zbrodnia przez ducha wyższego popełniona pozostaje wprawdzie zbrodnią, lecz będąc zbrodnią konieczną, jest z góry apro­ bowana, tak jak w cytowanym fragmencie o owym Kaimicie, który

(16)

gryzł mózg młodszego b rata i ocierał zakrwawione usta jego włosami w imię racji istotnych.

Oceny stosowane do wszelkich czynów, także do zbrodni, zawsze m ają dwa aspekty: dokonywane są w planie ludzkim i w planie gene- zyjskim. Cele genezyjskie oczywiście są wobec celów ziemskich n ad ­ rzędne. Dlatego czyny niewybaczalne z punktu widzenia etyki ludzkiej, a także niosące szkodę czy naw et zagładę gatunkowi, jeśli podejm ow ane były w imię przyspieszenia postępu genezyjskiego, dla dobra nowych idei, nowych form i nowych nazw, zyskują pełną aprobatę m oralną. Genezyjski rozwój ducha zakłada odrzucanie starych kształtów wówczas, gdy tylko nowe zostały wyobrażone, gdy ta przem iana jest celowa, gdy i w planie form, i w planie idei niesie w yraźne korzyści. Gdy prowadząc na wyższy stopień doskonalenia, pozwala zastąpić starą nazwę — nową. Moralność genezyjska nie propaguje nihilizm u — duchom wyższym poruczono decyzję, kiedy i w jakim zakresie m a się dokonywać znisz­ czenie.

W arto m arginalnie zauważyć, że kw estia dalszych losów form od­ rzuconych prowadzi system genezyjski Słowackiego do pew nych nie­ jasności, zostawia istotne niedopowiedzenia. Duch, przechodząc do no­ wych form, stare opuszcza. Bóg je (z m ałym i w yjątkam i) zachowuje, by zawsze uświadam iały duchowi jego historię. Nie są to jednak form y m artw e — z pewnością ożywione są choćby tw ory biologiczne. Musi więc przebywać w nich jakiś duch. Jaki? Czy to duch opóźniony, czy może karnie cofnięty w rozwoju? Odpowiedź byłaby prosta, gdyby Słowacki uznawał powszechne w filozoficznych systemach rom antyzm u pojęcie regresu — karnego wcielania duchów w istoty niższe. Lecz w Genezis takie rozwiązanie nie było możliwe: duch zbyt w yraźnie stanowi jedność, by można jakieś jego cząstki wyodrębniać i cofać do kształtów prym ityw niejszych. W każdej form ie przebyw a duch; istotą bytu ducha jest ustaw iczna aktywność rozwojowa. Należałoby więc założyć, że postęp genezyjski odbywa się stale i równolegle na w szyst­ kich poziomach form, że wszędzie, za i przed człowiekiem, są duchy „wiodące”. Byłaby to wizja koszmarnej cykliczności, bezsensownej, właściwie eliminującej pojęcie postępu, jeśli i tak na każdym szczeblu będzie on pow tarzany w nieskończoność. Oczywiście to absurd, sprzeczny z poglądami Słowackiego — unicestwiający koncepcję duchów „wiodą­ cych”. Tym niemniej pytanie o byt kształtów już przeżytych przez ducha globowego to jedno z pytań ważnych dla systemu genezyjskiego, na które tekst nie daje odpowiedzi.

Genezyjski, rom antyczny kodeks m oralny zawiera paragrafy pro­ gramowo nie podlegające w yjaśnieniu. Rządzi nim wprawdzie przejrzy­ sta idea nadrzędna — podporządkowująca praw a człowieka praw om

(17)

doskonalenia się ducha, lecz nie istnieją ogólnie obowiązujące zasady postępowania; zależą zawsze od poziomu i jakości ducha i mogą być tak różne, jak różne jest jedno indyw iduum od drugiego.

Nazwa „człowiek” określa naturalnie także autora. On też podpo­ rządkowany jest praw om form y — a zarazem jest duchem „wiodącym”. Ambiwalencja, która tłumaczy m. in. pozornie niekonsekw entną i dla­ tego dezorientującą krytyków wizję Boga i jego relacji z autorem G e­ nezis.

Autor zwraca się do Boga raz z pozycji nędznego przem ijającego kształtu — raz z pozycji ducha zbliżającego się do doskonałości abso­ lutu. Raz to po prostu Juliusz Słowacki — raz drugi to czysta świado­ mość na poziomie rozwoju człowieka. Gdyż jest równocześnie i jednym,

i drugim. Toteż i styl wypowiedzi musi podlegać wahaniom, i w yłania­ jący się obraz jej adresata — Boga, nie jest jednolity.

Jeden w izerunek Boga tw orzy w arstw a fabularna utw oru. Mamy tu więc, zgodnie z tradycją zwrotów modlitewnych, postać — przynajm niej stylistycznie — upersonifikowaną. Pełni ona w tekście określoną funkcję kompozycyjną. Będąc adresatem utw oru, jest w ykorzystyw any jako w iarygodny świadek,* którego milczenie potw ierdza prawdziwość przed­ stawianego toku zdarzeń. Liczne inwokacje przypom inają obecność Boga („postawiłeś mnie, Boże”, „pozwól mi, Boże, że [...] w yjąkam ”, „To w oczach Twoich, o Boże, było”), który teoretycznie słucha, a nie pro­ testuje, zatem akceptuje opowieść. W konwencji utw oru milcząca obec­ ność Boga ma być świadectwem prawdy. Jego postać jest zgodna z pro- w idencjalną koncepcją; i przy zachowaniu należytego szacunku, duch przem awia do Pana w sposób, w jaki można by się zwracać do każdego godnego— i cierpliwego — słuchacza.

Ten Bóg, choć nie jest sam bezpośrednim tw órcą nowo powstających kształtów, bierze jednak czynny udział w procesie twórczym. Wspo­ m aga ducha. Nie jest siłą zachowawczą wobec świata, nie pełni funkcji konserwatorskich, lecz wpływa na proces rozwojowy jako czynnik ru ­ chu. Bóg stw orzył w arunki, w których duch może się rozwijać; później, ograniczając swą bezpośrednią ingerencję do minimum, daje mu szanse samodzielnego rozwinięcia aktywności. W tej wizji Bóg podporządko­ w uje się wymogom toku dziejów: tylko nagradza lub zsyła kary na ducha rozleniwionego, a jego postępowanie jest zrozumiałe i konse­ kw entne. Działalność Boga przejaw ia się w dziedzinie form, tam jest widzialna. Jest to więc znaczenie nazwy „Bóg” odpowiadające — w ra ­ mach „dwuznaczeniowego” wewnętrznego system u Genezis — „kon­ wencjonalnem u” znaczeniu innych nazw.

D rugi w izerunek Boga w Genezis to Bóg-Absolut, nieskończoność wszelkiej doskonałości i nieosiągalny cel ostateczny ducha (będącego

(18)

przecież także em anacją absolutu) w jego genezyjskim rozwoju 21. A za­ razem jego relacje z duchem globowym cechuje niezm ierny dystans. Szczególnie początkowe fragm enty utw oru, określające Boga jako Słowo i twórcę pierwszego Słowa, bardzo patetyczne, uw ydatniają przepaść między duchem a Bogiem, tym, który „na skałach oceanowych” ustaw ił narratora. Ale akcentując ów dystans, poeta ukazuje jednocześnie nie­ zawisłość ducha. Pisze: „albowiem Tyś jest Stworzyciel — i mój duch m a zarazem zasługę własnego stworzenia...” (676—677), w toku opowieści koryguje słowa otw ierające utwór, podkreślając — wbrew nim — samo­ dzielność ducha: „oto tu, z przeszłości wychodząc, stanąłem niby na skale stworzenia...” (681—682) (początkowo była mowa o ustaw ieniu przez Boga), a w pierwszej redakcji tekstu dobitnie stwierdza, że w dziele kreacji świata jest partnerem równorzędnym, że jest twórcą, a nie istotą tworzoną. Duch globowy to „nie robak ani igraszka rąk Twoich, o P a­ nie [...]” (89).

W w ersji pierwszej Bóg, jako siła twórcza przejaw iająca się w n a­ turze, jest istotą całkowicie zew nętrzną wobec człowieka. Ogranicza się do ingerencji z zew nątrz w jego sprawy. W w ersji drugiej — jako abso­ lu t jest sferą najwyższych wartości, ku którym dąży i którym i staje się duch w swej historycznej realizacji. Są to zatem dwa znaczenia nazwy, przejaw iające się w dziedzinie form i w dziedzinie idei; lecz będące tym samym, gdyż i jedno, i drugie oznacza — czy w yraża — Boga.

Dwa oblicza Boga w Genezis z Ducha odpowiadają antynomiom jego w izji w mistycznych koncepcjach romantyków. Podstawowa rom an­ tyczna oboczność: Bóg-siła m otoryczna historii i Bóg-Absolut, to u Sło­ wackiego Bóg działający w planie form i Bóg jako cel działalności spi­ rytualnego planu ducha.

A więc „Bóg” to pojęcie dwuznaczeniowe — lecz funkcjonujące konsekw entnie w ram ach przyjętego dwuznaczeniowego systemu języ­ kowego. Rzecz ważna z punktu widzenia oceny roli dziejowej człowieka. Czy uw ydatnienie dwuznaczeniowości nazwy „człowiek” w Genezis niesie konkretne korzyści dla zrozumienia utw oru? Sądzę, że są one nie­ w ątpliw e.

Po pierwsze — rozświetla się mechanizm postępu w systemie gene- zyjskim. I kw estia rangi człowieka. Gdyż jeśli nazwa więzi ducha i for­

21 B óg jest p rzez S ło w a ck ieg o zró w n a n y z A b so lu tem , pod ob n ie jak w in n ych sy stem a ch filo zo ficzn y ch rom an tyzm u . M ożna się tu od w ołać do są d ó w A. O. L o - v e j o y a (T he G je a t C h ain of B ein g. N ew Y ork 1960, s. 317): “G od h im se lf w a s

te m p o r a liz e d — w a s, in d e e d , id e n tif ie d w ith th e p ro c e s s b y w h ic h th e w h o le c r e a tio n s lo w ly an d p a in fu lly a scen d s th e scale of p o s s ib ility ; or, if th e n a m e is to be r e s e r v e d fo r th e s u m m it o f th e sca le, G od w a s c o n c e iv e d as th e n o t y e t r e a liz e d fin a l te r m o f th e p r o c e s s”.

(19)

mę zarazem, to nazwa „człowiek” i kształt człowieka muszą zostać przezwyciężone, by otw arły się dla ducha dalsze szanse doskonalenia. Pominięcie tej ścisłej współzależności, istniejącej w obrębie nazw y w łaś­ nie, prowadzi badaczy do mylącego uniezależniania swobodnie rozw ija­ jącego się ducha od tworzonych przez niego form.

Po w tóre — nazwa staje się polem walki ducha o postęp, jego aw ans jest awansem całości do nazwy wyższej; to tłumaczy wszelkie konflikty przebiegające w ram ach tejże nazwy, a więc także zachowania czło­ wiecze i ich oceny.

Po trzecie — można odtworzyć system, w jakim funkcjonują pod­ stawowe pojęcia myśli filozoficznej poety; można ustalić hierarchię nazw i określić znaczenie — także „spirytualne” — człowieka wobec istot niżej i wyżej od niego postawionych.

Po czwarte wreszcie — tylko w yraźne rozgraniczenie dwóch aspek­ tów nazwy tłumaczy Słowackiemu wizję człowieka w historii i kosmosie na raz, a więc także sytuację autora tekstu: ukazuje nacisk dwojakich sił, jakim został poddany. Czyli: dwuznaczeniowość nazw służy Słowac­ kiemu do właściwego rozumienia człowieka, który, jak duch globowy,, jest czymś wiecznym, był i będzie. My z kolei, aby zrozumieć tekst, musim y tę dwuznaczeniowość uwzględniać.

Człowiek w systemie genezyjskim Słowackiego to człowiek w rozu­ m ieniu romantycznym . Jego indyw idualna dusza, n atu ra i historia nie jest już, jak w oświeceniowych systemach antropocentrycznych, głów­ nym ośrodkiem zainteresowania. Człowiek — to tylko wycinek ogrom­ nej, kosmologicznej drogi rozwoju. Lecz jednocześnie człowiek rom an­ tyczny Słowackiego spełnia w dziejach rolę w yjątkową, pozostał n aj­ ważniejszym ogniwem procesu genezyjskiego: gdyż właśnie on stanow i p u n k t odniesienia dla przeszłości i przyszłości, gdyż właśnie na szczeblu człowieka duch globowy zdobywa pełną samoświadomość.

Dwuznaczeniowość nazwy „człowiek” okiazała się dla interpretacji tekstu spraw ą istotną; jeszcze ważniejsza jest dwuznaczeniowość nazwy „naród”, kategorii fundam entalnej dla rom antyzm u. Nazwy, która, jak wszystkie inne, posiada dwa aspekty: konkretny i spirytualny. Znaczenie konkretne, w ynikające z planu form y słowa „naród”, to pojęcie zbio­ rowe, składające się w systemie genezyjskim Słowackiego z ludzi i spo­ sobów ich organizacji, czyli ustroju, instytucji itp. Plan form y zawiera człowieka — ale oczywiście człowieka w całości, ciała i dusze; zawiera więc i dusze jednostkowe. Naród w planie form y oznacza sumę jedno­ stek. Naród polski to organizm sum ujący wszystkich Polaków. Genezis podaje naw et wzór takiej organizacji, zdradzając poglądy ustrojow e Słowackiego. Obrazem państw a doskonałego m a być kw iat koniczyny, w którym układ płatków ponoć odzwierciedla dem okratyczne zrównanie

(20)

obywateli, podporządkowanych jednak całkowicie władzy jednostki „wiodącej”.

Obok planu form y istnieje „spirytualny” plan nazwy — pojęcie d u ­ cha narodu. Ma to być następny po człowieku indyw idualnym etap rozwoju ducha globowego. To już nie proste zbiorowisko ludzi. Gdyż przem iana nazwy „człowiek” w nazwę zbiorową „naród” jest przem ianą jakościową; dokonuje się stopienie — a nie zsumowanie — duchów jed ­ nostkowych w całość. Duch człowieczy staje się częścią ducha obszer­ niejszego i niepodzielnego. Doszło tym samym do zrównania jedności — z mnogością.

Owo pojęcie ducha narodu, współtworzonego przez duchy indyw i­ dualne, a nie. będącego ich mechanicznym połączeniem, tłum aczy cel spekulacji m atem atycznych Słowackiego. Niesłusznie badacze traktow ali je jako pseudonaukowe ozdobniki tekstu. Dywagacje m atem atyczne były podporządkowane potrzebom światopoglądowym systemu genezyjskiego, prowadziły stale do „rozwiązania mnogości przez jedność”. Pow inny z nich wynikać nie tylko ogólne założenia filozoficzne 22, lecz pozwalać one m iały naw et na przeprowadzanie szczegółowych analogii między zjawiskami z dziedziny przyrody i ducha. Odnalezienie mnogości w jed ­ ności nadaje sens np. porównaniu narodu ze stokrocią, która „jednym się kw iatkiem wydaje, w rzeczy zaś samej jest n a r o d e m k w iat­ ków [...]” (472—473).

Filozoficzne ujęcie kategorii narodu zdradza, jak dalece odbiegły koncepcje Słowackiego od towianizmu. Genezyjski „duch narodu” to pojęcie w ogóle wykraczające poza historiozofię Towiańskiego. Dla autora Biesiady naród jest sumą jednostek, „dusza narodu” sum uje poszcze­ gólne dusze człowiecze i ich historyczne doświadczenia. Naród nie jest zatem pojęciem ponadindywidualnym . Według systemu Słowackiego — duch narodu przynależy nie do indywiduów, lecz do pojęcia zbiorowego „naród” i jest tw orem niezależnym i nadrzędnym wobec jednostek. Duch narodu jest jednym z kolejnych sposobów bytu ducha globowego. A kon­ kretnie: duch narodu polskiego to cele, które duch globowy osiągnął i osiąga poprzez całą polską historię.

Takie są więc relacje między nazwą „człowiek” a doskonalszą od niej nazwą „naród”. Jednak — jak w ynika z nauki genezyjskiej Słowackie­

22 N ie z w y k le in teresu ją ce sp o strzeżen ia na tem a t w p ły w u rozw oju w ie d z y m a ­ te m a ty c z n e j na k o n cep cje filo z o fic z n e p o c z y n ił J. V u i l l e m i n (P h ilo so p h ie de

l'A lg è b re . T. 1. P a r is 1962). Z w raca u w a g ę np. na p o w ią za n ia m ięd zy od k ryciem

s p ir a li lo g a ry tm iczn ej a n ow ym ro zu m ien iem zagad n ien ia p rzy czy n o w o ści w ro ­ m a n ty zm ie, na zależność m ięd zy m a tem a ty czn ą te o r ią stru k tu r a n ow ym , ro m a n ­ ty c z n y m sp ojrzen iem na przestrzeń , p o zw a la ją cy m w y r a ź n ie o d d zielić „ n ieo g ra ­ n ic z o n e ” od „n iesk o ń czo n eg o ”.

(21)

go — naród jest także przejściowym tylko etapem rozwoju ducha, ska­ zanym na przem ienienie w form y wyższe, wiodące ostatecznie ku „czy­ stem u bezkolorowi”. Jak ą pozycję zajm uje w ciągu kosmologicznym? Droga genezyjska prowadzi od absolutu-Słowa do absolutu-Doskona- łości. To rozwój równoczesny ducha i kształtów odbywający się w ra ­ mach wspólnych nazw. W szystkie nazwy ulegają przezwyciężeniu, u stę­ pują wyższym; lecz niektóre z nich posiadają znaczenie kluczowe. Tak jest z nazwą „człowiek”, której ukoronowaniem stało się pojęcie narodu. Albowiem „w historii ludzi powtórzyła się jak w zwierciedle cała histo­ ria ducha w przyrodzeniu” (405—406). Czyli dwa razy — w historii przedludzkiej i w dziejach ludzkości, powtórzył się pewien ciąg; naród, wieńczący nazwę „człowiek”, poprzedza więc bezpośrednio następną, zasadniczą przemianę. To form a przem ijająca — jednak o nadzw yczaj­ nym znaczeniu dla dziejów genezyjskich.

Już w tej koncepcji zaw arte jest podłoże dla mistycznego prześw iad­ czenia o niezwykłości aktualnej chwili dziejowej — poprzedzającej w iel­ kie przem iany — i dla mesjanicznej wizji narodu. Tu Słowacki bliski jest Towiańskiemu — w ukazaniu Polski jako narodu „wiodącego”, który ma za sobą pociągnąć inne narody ku zbawieniu. Lecz m otywacja, dlaczego tym narodem będzie właśnie Polska, jest już całkowicie od­ mienna. Różnice w ynikają z innego pojęcia ducha narodu i czynu dosko­ nalącego. Według Towiańskiego narodem „wiodącym” będzie ten, który zasłużył się długotrw ałym cierpieniem i w którym znajdzie się choć kilku ludzi oczyszczonych całkowicie przez wysiłek w ew nętrzny i poku­ tę. Tylko usilna indyw idualna praca nad sobą i akt skruchy sprowadzić może na ziemię kolum nę światła i królestwo Boże. P rzy czym ponieważ wszelkie zachodzące na ziemi przem iany są rezultatem irracjonalnej ingerencji sił pozaziem skich23, człowiekowi przypada wobec św iata ze­ wnętrznego rola całkowicie bierna: oczekiwania na łaskę Bożą, obejm u­ jącą m. in. także wyzwolenie narodu.

W systemie Słowackiego niemożliwe jest zejście Boga na ziemię, nie­ możliwe jest uzyskanie czegokolwiek drogą inną niż drogą czynu. Do królestw a Bożego — czyli do A bsolutu — samemu trzeba się przedzie­ rać 24. Jeśli więc dla Towiańskiego Polska mogła stać się narodem „wio­

23 W h isto rio zo fii T o w ia ń sk ieg o „ n a stęp stw a epok tnie m ożn a w ię c tłu m a czy ć w ew n ę tr z n y m m ech an izm em h istorii ziem sk iej. J est on o z a w sze fa k te m irracjo­ n a ln y m i cu d o w n y m ” (A. S i k o r a , P o sła n n ic y S ło w a . H o e n e -W ro ń s k i. T o w ia ń s k i.

M ic k ie w ic z . W arszaw a 1967, s. 192).

24 Na s w o is te ro zu m ien ie przez (Słow ackiego p o jęcia czyn u p row ad zącego ku zb a w ien iu tr a fn ie zw racał u w a g ę S i k o r a (op. cit., s. 174): „D la n ieg o b o w iem z b a w ie n ie b yło siprawą czło w ie k a i ty lk o c zło w ie k a , m iarą osiągan ej trudem w ła sn y m zasługi. D ok on u je się ono b ez u d ziału B oga, k tó r y zo sta ł p ozb aw ion y

Cytaty

Powiązane dokumenty

Warto zwrócić uwagę, że miłość jawi się jako siła, której nie można się przeciwstawić, jest ona ponad człowiekiem.. Uczucie ma wymiar nadprzyrodzony, a

Funkcja zespolona f określona w otwartym podzbiorze Ω płaszczyzny ma pier- wotną, wtedy i tylko wtedy gdy jej całka nie zależy od

Redakcja zwraca się z prośbą do wszystkich Kolegów Adwokatów, jak również do innych osób (w szczególności do rodzin po zmarłych adwoka­ tach) o nadsyłanie

rzadko kto go czytał. Nie jest to zresztą zbyt wielka wina tych kryty­ ków, jeśli się zważy, że np. na język polski przetłumaczono zaledwie pięć prac tego autora, a

Pompa ciepła typu powietrze/woda jest przeznaczona wyłącz- nie do podgrzewania wody grzewczej i ciepłej wody użytkowej.. Może być ona wykorzystana w już istniejących lub też

Uzasadniając takie stanowisko, Sąd Najwyższy podkreślił, że w sytuacji, w któ- rej Polski i państwa pochodzenia nie łączy umowa międzynarodowa, jak również nie można

Wyrażenie znajdujące się wewnątrz znacznika <pattern> jest prostym wyrażeniem regularnym języka AIML, jest więc pisane w całości wielkimi literami i może zawierać

B anach, Sur les operations dans les ensembles abstraits et leur application uax equations intógrales,