• Nie Znaleziono Wyników

"Z historii i teorii literatury", Konrad Górski, seria druga, Warszawa 1964, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 414, 2 nlb. + 1 wklejka ilustr. oraz 1 wklejka erraty : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Z historii i teorii literatury", Konrad Górski, seria druga, Warszawa 1964, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 414, 2 nlb. + 1 wklejka ilustr. oraz 1 wklejka erraty : [recenzja]"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Nowak

"Z historii i teorii literatury", Konrad

Górski, seria druga, Warszawa 1964,

Państwowe Wydawnictwo Naukowe,

s. 414, 2 nlb. + 1 wklejka ilustr. oraz 1

wklejka erraty : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 57/4, 653-665

(2)
(3)

III.

R E C E N Z J E

I

P R Z E G L Ą D Y

K o n r a d G ó r s k i , Z HISTORII I TEORII LITERATURY. Seria druga. W arszawa 1964. Państw ow e W ydawnictwo Naukowe, s. 414,'2 nlb. + 1 w klejka ilustr. oraz 1 w klejka erraty.

1

Seria druga publikacji Z historii i teorii literatury objęła prace Konrada G órskiego z lat 1955—1962. Podobnie jak seria pierwsza l, dotyczy przede w szyst­ kim literatury rom antycznej, szczególnie zaś twórczości M ickiewicza. Inne prace zostały pośw ięcone piśm iennictw u renesansow em u. Ponadto spotykam y proble­ m atykę teoretycznoliteracką i tekstologiczną. Tematyka obu serii jest w ięc w y ­ razem ciągłości zainteresowań, bo od zarania swej działalności naukowej profesor Górski był badaczem literatury rom antycznej i renesansow ej. A zagadnienia teore­ tyczne p ojaw iły się na jego w arsztacie przed 1939 r. jako w ynik opozycji do ów czesnego formalizmu. Wreszcie tem atyka tekstologiczną w yrosła w sposób naturalny -^na m arginesie w ieloletn iej pracy nad Słow n ikiem ję z y k a Adam a Mic­

kiewicza.

Trzeba to podkreślić na samym w stępie: podobnie jak serię pierwszą, i serię drugą znam ionuje ścisłe przym ierze analizy historycznoliterackiej z refleksją teoretyczną. Konrad Górski należy do tych stosunkowo nielicznych badaczy, którzy mogą się poszczycić bardzo rozległym i horyzontami teoretycznym i, obejm u­ jącym i w tym w ypadku zarówno poetykę jak m etodologię badań literackich, ponadto edytorstw o, a także i szczegółowe zagadnienia poetyki historycznej. To­ też tytu ł tej serii — identyczny z tytułem publikacji z r. 1959 — dobrze oddaje dw ukierunkow y w ysiłek badacza. Można by nawet m ówić o niejakim prymacie pro­ blem atyki teoretycznoliterackiej w serii drugiej, bo niezależnie od rozpraw o ta­ kim w yłącznie charakterze niem al każda z prac historycznoliterackich wyrasta z podłoża reflek sji teoretycznej.

2

N iew ątpliw ie do najcenniejszych osiągnięć om awianego tomu należą studia o aluzji: Aluzja literacka (Istota z ja w isk a i jego typologia) oraz Słowacki jako

poeta aluzji literackiej. W studium pierwszym zdefiniowano najpierw pojęcie

aluzji literackiej : „ a l u z y j n e n a w i ą z a n i e d o t e k s t u i n n e g o d z i e ł a l i t e r a c k i e g o , dzięki czemu dany utwór posługuje się w w iększym lub m niej­ szym stopniu zawartością drugiego utworu jako sposobem w yrażenia własnej treś­ c i” (s. 7—8).

1 Z historii i teorii literatury. [Seria pierwsza]. W rocław 1959. Zob. Z. S t e f a - n o w s k a , rec. w: „Pam iętnik Literacki” 1962, z. 1.

(4)

R E C E N Z J E

055

dynam iki życia literackiego. Związek historyczny m iędzy dwom a tek stam i za­ czyna być dla historyka literatury interesujący dopiero w tedy, gdy m ożem y go uznać za św iadom ie zam ierzony i celow y, innym i słow y, gdy się staje takim czy innym typem aluzji literack iej’’ (s. 183). Następująca potem znakomita analiza aluzyjności poezji Słow ackiego (zwłaszcza B alladyn y) w pełni potwierdza słuszność i oczyw istość takiej m etodologii. W ten sposób Górski ujaw nił działanie jednej z najw ażniejszych konw encji literackich romantyzmu, w spółtworzącej to, co autor nazw ał „niepisaną poetyką” tego okresu (s. 180).

Dla pełności obrazu przypom nijm y, że Górski już od dawna sw ym i bada­ niami objął tę w łaśn ie problem atykę, podejm ując w rozprawie Tadeusz z rę ką na

t e m b l a k u 3 próbę w yjaśnienia drobnych sprzeczności w realiach Pana Tadeusza —

stosowaną przez poetę „techniką świadomych niekonsekw encji” pochodzącą z po­ w ieści X V III-w ieczn ej. Jakkolw iek próba ta nie w szystkich za d o w o liła 4, zasługę Górskiego stanow i zwrócenie uwagi na doniosłą rolę konw encji literackich w dobie romantyzmu. Zaznaczmy, że jest to w ogóle jeden z najbardziej ważkich problem ów, z którym w in ien się uporać każdy badacz przeszłości literackiej. Chodzi bowiem w tym w ypadku o dotarcie do tych ponadindywidualnych obyczajów czy zasad, nie zawsze skodyfikow anych, ale powszechnie w danej epoce przyjętych, które w w y ­ sokim stopniu form ują sens i kształt utworu literackiego i które różnią się prze­ cież — o czym tak często zw ykło się zapominać! — od obyczajów i zasad k ształ­ tujących w spółczesne badaczowi życie literackie. Pam ięć o tym w inna uchronić badacza przed w ydaw aniem arbitralnych sądów w ynikających z podświadom ego niejako staw iania znaku równości między przeszłością a teraźniejszością literacką.

W nie istniejącej dotąd książce o dziejach polskiej historiografii literackiej w inien się znaleźć osobny rozdział o badaczach konw encji literackich. W rozdziale tym spotkalibyśm y na w stęp ie nazwisko Wilhelma Bruchnalskiego, który usiłow ał w ytłum aczyć panegiryzm literatury renesansu i baroku, podnosząc, że w ow ych epokach hołdow ano uznawanej w tedy powszechnie zasadzie: „Musa v e ta t m o r i” — kogo pochwalono w ierszem , ten m oże spokojnie oczekiw ać nieśm iertelności. Bruch- nalski w yjaśn ił też osobliw ą sym biozę elem entów chrześcijańskich i m itologicz­ nych w literaturze średniow iecznej, a zwłaszcza renesansowej: bo pisarze ów cześni traktow ali literaturę starożytną (o ile tylko nie sprzeciwiała się w jaskraw y spo­ sób zasadom m oralności) jako zbiór cennych alegorii czy sym boli, które m ogły być pomocne w przekazyw aniu prawd ch rześcijańskich5. W rzędzie nielicznych h is­

3 „Roczniki H um anistyczne” 1954/55 (1956), t. 5. Przedruk w: Z historii i teorii

literatury. [Seria pierwsza].

4 Z. S t e f a n o w s k a (rec. w: „Pam iętnik L iteracki” 1958, z. 1, s. 273—275) w zasadzie pozytyw nie oceniła twierdzenie Górskiego; podobnie K. W y k a

(„Pan Tadeusz”. Studia o poemacie. Warszawa 1963, s. 57—58), który zapytał o ge­

nezę historycznoliteracką tej M ickiewiczow skiej konwencji. Natom iast S. P i g o ń

(O „Panu Tadeuszu” opus magnum. W y k r z y k n ik i i pytajniki. „Ruch L iteracki”

1965, z. 3, s. 120) zgłosił zdecydow any sprzeciw: „Ludziom trafiają się potknięcia, ale m ówić o kim ś, że posługuje się »techniką« świadom ych potknięć, że m a na to wyrobiony sposób — tak m ówić można chyba tylko w nadmiernym rozpędzie.

„Osobiście byłbym zdania, że u M ickiewicza zachodzą — jakże często! — wypadki, w których, w ręcz przeciwnie, posługiw ał się techniką nieśw iadom ej, częstokroć niezauważalnej precyzji realistycznej”.

5 W. B r u c h n a l s k i : Parę uwag o poezji polskiej w średniowieczu i w epoce

Odrodzenia tu d zie ż o stosunku je j do p o e ty k i i retoryki. „Kwartalnik H istoryczny”

(5)

6 5 6 R E C E N Z J E

toryków literatury stanie Górski nie tylk o jako badacz w ym ienionych już kon­ w encji literatury rom antycznej, ale także jako ten, który przypom niał oczywistą dla daw niejszej literatury (aż po w iek X IX ) zasadę, że i proza typu retorycznego była pewną sztuką, rozporządzającą szerokim wachlarzem artystycznej ek sp r e sji6. Świadom ość istnienia tej zasady w yraźnie m aleje od czasów rom antyzmu, a zw łasz­ cza sym bolizmu, i dziś trzeba ją na now o przypominać. Można by na m arginesie tych spostrzeżeń zaryzykować tw ierdzenie, że tak żywe i w skutkach tak płodne zainteresowanie dzisiejszych badaczy konw encjam i dawniejszej literatury jest w y ­ razem jakiegoś nowego historyzmu, który wzdraga się naw et przed m im owolnym rzutowaniem w przeszłość aktualnych pojęć. Historyzm ów będzie n iew ątpliw ie oceniony jako św iadectw o istotnego postępu w spółczesnej nam hum anistyki, która w coraz doskonalszy sposób rozumie i interpretuje tw ory przeszłości.

3

Spośród prac poświęconych an alizie twórczości poetyckiej M ickiewicza na pierwszym planie um ieścić należy odkrywczą rozprawę o onomastyce. I ta roz­ prawa — jak niem al w szystk ie pozostałe w serii drugiej — rozpoczyna się od roz­ ważań teoretycznych na tem at funkcji pełnionych przez im ię w łasne w utworze lite ­ rackim 7 Z kolei autor przedstaw ił przedm ickiew iczow ską tradycję onomastyczną, zwłaszcza tę, która ustaliła się na przełom ie XVIII i X TX w ieku 8. W szczegółow ym obrazie onom astyki M ickiew iczow skiej zasługują na baczną uwagę głów nie roz­ w ażania o imionach, które nosili Dobrzyńscy (Maćki, Bartki, Kachny, Maryny). Okazało się, że źródłem tych im ion n ie są stosunki rzeczyw iste, lecz przysłowia zw iązane z życiem chłopskim (s. 130— 132). R ów nie interesująco (choć nie tak przekonywająco, czego zresztą sam autor nie kryje!) w ypadły gruntowne i erudy- cyjne dociekania genezy im ienia Telim ena. W edług Górskiego ma się ono m ia­ now icie w yw odzić z im ienia św. Filom eny, której kult na początku X IX w. szerzył się niebyw ale szybko. Imię to odczuwano na pograniczu polsko-białoruskim jako rzekomo ruskie, w ięc przez hiperpoprawność zm ieniono na Telim enę, przy czym mogła tu działać tendencja w yrów naw cza w zględem Celim eny, Dorymeny, a zwłaszcza K lim e n y 9. Im ię Telim ena w nowogródzkich zaściankach m iał spopu­ laryzować Ludwik Kropiński jako autor Emroda, a dopiero potem ośm ieszył je M ickiewicz. Nowością są także uw agi o paronomazji M ickiew iczow skiej, zwłaszcza w Panu T adeu szu ; godna jest podkreślenia hipoteza, że paronomastyczna para Gerwazy—Protazy w yw odzi się od starego paryskiego kościoła pod w ezwaniem

6 K. G ó r s k i : Poezja jako w y r a z . (Próba teorii poezji). Toruń 1946, s. 84 n.;

Jakub W u jek jako pisarz. W: Z historii i teorii literatury. [Seria pierwsza], s. 64 n.

7 Szerzej o gatunkach i funkcjach onom astyki literackiej pisał K. G ó r s k i w pracy O nom astyka w literaturze p o lsk ie j X JX i X X wieku. Zarys problematyki. „Pam iętnik Literacki” 1963, z. 2. Dodać warto, że obie rozprawy Górskiego o ono­ m astyce są pewną próbą uchwycenia obyczaju literackiego, który dawniej miał cha­ rakter konwencji o w iele silniej działającej niż dzisiaj.

8 Należałoby tu w spom nieć o pom iniętej przez autora rozprawie S. R e с z к a O nazwiskach bohaterów komedii polskiej XV III w ie k u („Pam iętnik Literacki” 1953, z. 3/4).

9 S. P i g o ń w komentarzu do Pana Tadeusza (wyd. 4, BN I, 83. W rocław 1962, s. 63, przypis) zakw estionow ał w yw ód Górskiego („Hipoteza nie w ydaje się dosta­ tecznie uzasadniona pod względem czy to fonetycznym , czy historyczno-obyczajo- w ym ”), ale szczegółow ej kontrargum entacji nie podał.

(6)

R E C E N Z J E 6 5 7

Sw. Gerwazego i Protazego, który poetę mógł zainteresować w początkowym okresie pobytu w Paryżu jako ciekaw y zabytek sztuki kościelnej.

Rozprawa o onom astyce M ickiew iczow ej, oparta jakże często na dokładnych w yliczeniach, zawdzięcza oczyw iście niejedno w ielkiem u warsztatow i naukowemu, którym profesor Górski od lat kieruje, tj. S łow n ikow i ję z y k a A dam a Mickiewicza. Pow stanie studium następnego, „M ądry”, „mądrość”, „mędrzec” i „m ędrek” w pisar­

skiej p ra k ty ce M ickiewicza, było m ożliw e dzięki materiałom Słownika, który

pomógł autorow i w sporządzeniu dwóch tablic ilustrujących częstość użycia w spom ­ nianych słów w poszczególnych latach oraz w różnych gatunkach pisarstwa poety. Z estawione w ten sposób tablice (a także subtelna analiza odcieni znaczeniowych rozpatrywanych haseł leksykalnych) prowadzą autora do w niosku, że owe hasła w ystępują głów nie w twórczości p oetyckiej, zwłaszcza w latach 1819—1823, 1832— 1835 i 1842— 1843, tzn. w tedy gdy w św iadom ości M ickiewicza ścierały się w yjątk o­ wo silnie pierw iastki racjonalizm u i irracjonalizm u. Pod w zględem m etodycznym jest to krok naprzód w porównaniu z rozprawą Miłość i e rotyka w twórczości

Mickiewicza okresu rosyjskiego pom ieszczoną w serii pierwszej: albowiem tym

razem autor uw zględnił częstość w ystęp ow an ia odpowiednich w yrazów w całej twórczości poety. Rozważania sw e zam knął Górski uogólnieniem o randze cennej w skazów ki m etodologicznej: „dokładne u stalen ie sem antyki poetyckiego słow nictw a i zrozum ienie jego funkcji stylistycznej m ożliw e jest dopiero w tedy, gdy posiadamy pełny m ateriał porównawczy, dający się określić liczbowo i ściśle zlokalizować w czasie. Jeśli takiego m ateriału nie posiadam y, w szystkie nasze obserwacje do­ tyczące interpretacji i artyzmu dzieła m ają charakter im presji, czasem trafnej, czasem m yln ej” (s. 351).

W spomnijmy także o zupełnie now ych zagadnieniach w ysuw anych przez Gór­ skiego na m arginesie roztrząsanej problem atyki m ickiewiczow skiej. Został w ięc np. postaw iony postulat, by opracować w sposób m onograficzny paremiografię M ickie­ wicza, w yjątkow o obfitą (s. 132). Albo w związku ze spostrzeżeniem , że im ię Tadeusz stało się popularne m. in. dzięki eposowi M ickiewiczowem u, mówi się o potrzebie opracowania arcyciekawego problem u z zakresu socjologii literackiej (s. 135): jak to literatura w pływ a na rozpowszechnianie się pewnych im io n 10. Czy też pytanie o genezę im ienia legendarnego w ładcy Tuhana (s. 128). ltd.

A ponadto ileż nowych drobniejszych ustaleń! Odnotujmy np. dopełnienie ko­ mentarza do księgi X Pana Tadeusza. Słow a Podkomorzego skierow ane do Rykowa: „Złóż broń, nim cię naszym i szablam i rozbroim, Zachowasz życie i cześć, jesteś w ięźniem m oim !”, są — jak się okazuje — aluzją do słów Gofreda, przed którym kapituluje pogański wódz Altam or (s. 181— 182). Albo nowy argument w ysnuty z pewnego szczegółu w rękopisie kórnickim Dziadów, dowodzący, że Ustęp powstał po napisaniu części dram atycznej Dziadów drezdeńskich; słow em , Ustępu nie pisał poeta w Rosji (s. 156— 157).

4

Osobną grupę tworzą rozprawy dotyczące tekstologii m ickiew iczow skiej: Historia

te k stu „O d y do m łodości” i próba jego ustalenia oraz Pisownia autoryzowanych w ydań Mickiewicza do r. 1829 ja ko w s k a źn ik tekstologiczny. Także i tezy rozprawy

10 Zgromadzony m ateriał oraz w nioski w ysnu te zeń przez J. S. B y s t r o n i a

(Księga imion w Polsce używanych. W arszawa 1938, zwłaszcza s. 39—42) składają się

(7)

6 5 8 R E C E N Z J E

teoretycznej Co rozumieć należy p rze z wolę autora p r z y sporządzaniu popraw nej

edycji te k s tu są ilustrow ane przykładami z utworów M ickiewicza. W ypadnie za­

trzymać się nieco dłużej przy ostatniej rozprawie, która stanow i istotne novum w naszej filologii. M ianowicie Górski form ułuje — dotąd bynajm niej nie jedno­ znaczne, a dla edytora tak istotne! — pojęcie w oli autora, tj. „jego in tencji tw ór­ czej, czy to w okresie powstaw ania całości dzieła, czy w okresach późniejszych, gdy autor powraca do w łasnego utworu, aby kształt jego jeszcze udoskonalić” (s. 264). Jeżeli autor przekształca swój utw ór stosow nie do cudzej rady, decyzję tę uznajemy rów nież za wyraz intencji twórczej. A le niekiedy bywa tak, że twórca, oddawszy komuś w opiekę swój tekst, nie reaguje na zm iany w prow adzone do tek stu przez opiekuna-edytora. Jeżeli ow e zm iany zniekształcają tekst autorski, to nie możemy przecież uważać ich za przejaw twórczej w oli autora, chociaż on przeciwko takim zmianom nie protestował. Filolog nie powinien iść w takim w ypadku drogą naj­ m niejszego oporu i traktow ać form alnego upoważnienia jako w yrazu pisarskiej intencji twórczej: w łaśnie obowiązkiem filologa jest w m iarę m ożności dotarcie do autentycznego tekstu, w olnego od przypadkowych zniekształceń, choćby niekiedy ów tek st należało zrekonstruować z niejednego przekazu. Sw ą doniosłą tezę uzasad­ nia Górski tekstam i Goethego, a przede w szystkim M ickiewicza, którego tek sty trudne są i do ustalania, i do wydawania, albow iem poeta w sposób dość beztroski upoważniał przyjaciół do ingerencji w sw e utwory; nie lubiąc korekt, obarczał nim i pom ocników nie zawsze najlepiej do tego przygotowanych; pisał w reszcie niedbale i nieczytelnie. Fakty te b yły znane od dawna (choćby z korespondencji poety, który nie taił, że korekta była dlań czynnością znienawidzoną), ale nie w ysnuw ano stąd w niosków . Do odpowiednich decyzji zachęca ponadto ogłoszony już częściowo

S ło wnik ję z y k a A dam a Mickiewicza, a także jego kartoteki. M ateriały słow nikow e

zaw ierają bowiem: 1) statystykę użycia w szystkich w yrazów i form fleksyjnych na przestrzeni całej pisarskiej spuścizny Mickiewicza; 2) pełną dokum entację w za­ kresie różnic m iędzy autografam i, jakie się dochowały, a drukami, co do których istnieje opinia pew na czy tylko domniemana, że b yły kontrolow ane przez poetę. Otóż to w szystko pozwala ponad w szelką w ątpliw ość ustalić, co jest w tekstach M ickiewicza obcym w trętem , a co rzeczyw iście pochodzi od sam ego autora.

Przykłady, które potem następują, dowodzą, że tek stolog m ickiew iczow ski ma prawo o.dtwarzać intencję twórczą poety nie tylko co do języka, ale i co do sensu, nieraz bardzo zniekształconego. Np. w św ietle Słownika j ę z y k a A dam a M ickiewicza okazuje się, że poeta używał z reguły wyrazu „m rok” (tak zawsze w autografach), a w druku pojawia się tylko cztery razy „zmrok”, w tym aż w trzech wypadkach w autografach owem u „zm rokowi” odpowiada „mrok”. Wolno w ięc z całą pewnością restytuow ać form ę „mrok” jako autentyczną języka poety. W opowiadaniu Cichow- skiego (D ziady, cz. III, sc. 7) Górski proponuje em endować „księgę herkulańską [...] spróchniałą” na „księgę herkulańską [...] sczerniałą”, bo: 1) tak jest w autogra­ fie kórnickim , który dla nas ma w iększą w agę niż kopia Dom ejki; 2) odkryte w ów czas w Herkulanum słynne zwoje papirusowe epikurejczyka Filodem osa z Gadary (które m ógł M ickiewicz w idzieć w czasie pobytu w e Włoszech) były częś­ ciowo zw ęglone, a zatem sczerniałe.

Teoria Górskiego stawia przed tekstologią m ickiew iczow ską zupełnie nowe perspektyw y: pokazano bowiem możliwości, jakie nastręcza słow nik języka pisa­ rza — oczyw iście pod warunkiem , że będzie to słow nik kom pletny, a tak jest rze­ czyw iście w w ypadku pomnikowego w ydaw nictw a — Sło wnik a j ę z y k a Adama.

(8)

R E C E N Z J E

W parze ze śm iałą teorią tek sto lo g iczn ą 11 idzie równie śm iała i w w ynikach w ręcz rew elacyjna praktyka, którą nam autor pokazał na przykładzie historii tekstu O d y do młodości, a także pokusił się o ustalenie tego tekstu. N ie sposób tutaj streszczać w szystkich w yw odów , dokum entowanych ponadto obszernym apa­ ratem krytycznym . W ypadnie w ięc tylko wspom nieć, że w brew dotychczasow ej pow szechnie przyjętej praktyce Górski zakw estionow ał wartość przekazu O dy w ed ycji paryskiej z r. 1838, jakkolw iek był on poprawiany przez poetę, ale z pa­ m ięci, która go zawiodła. W obec tego Górski stanął do rekonstrukcji tek stu Ody, respektując przede w szystkim przekazy rękopiśm ienne, które zachowały się w A r­ chiw um Filom atów i które są obrazem trzech redakcji tekstu z tego czasu, gdy poeta nad utworem pracował, licząc się z jego publikacją w tom ie 1 P oezy j. W yzy­ skanie wspom nianych przekazów, pomoc, jakiej dostarczył tekstologow i Słow n ik

ję z y k a A d a m a Mickiewicza, w n ik liw e obserwacje nad pokrewnym i Odzie utworam i

z okresu filom ackiego (H y m n na dzień Zwia sto wania N.P. Maryi i Pieśń filare­

tów) — to w szystko doprowadziło do szeregu em endacji, które objęły język utworu

(np. n ie „wśród”, ale „śród”), a przede w szystkim sferę sensu. Dość powiedzieć, że G órski w m iejsce dotychczasow ego wyrażenia w w. 34: „Jednością siln i”, pro­ ponuje restytucję pierwotnego oksymoronu: „Jednością liczni”, który jest w sp an ia­ łym paralelizm em do następującego potem oksymoronu: „rozumni szałem ”. A w . 56 (dotychczas: „Dalej, bryło, z posad św iata”) słusznie zm ienia na: „Dalej z posad, bryło św iata”.

W reszcie rozprawa o pisow ni autoryzowanych wydań M ickiewicza do r. 1829 przynosi nie tylko szczegółow e tw ierdzenia o niektórych tekstach poety, ale i tezę ogólną (w opozycji do W. Bruchnalskiego i S. Pigonia) o potrzebie uw zględniania w aparacie krytycznym naw et w ariantów ortograficznych, m ogących rzucić sporo św iatła i na w arunki w ydaw ania danego utworu, i na wartość konkretnego prze­ kazu 12.

W ten sposób — dzięki teorii i praktyce Górskiego — powstają cenne podniety do przygotow yw anej obecnie krytycznej edycji dzieł M ickiewicza, której profesor toruński magna pars erit jako edytor Pana Tadeusza. Prolegom ena do w ydania ow ego eposu wolno ponadto w id zieć w ogłoszonych już w cześniej rozprawach: o em endacji tekstów M ickiew iczow skich i o konstruowaniu aparatu krytycznego 1S.

11 Dodajm y, że K. G ó r s k i ustaw icznie doskonali tę teorię, jak w ynika ze streszczenia odczytu Dw a p o d sta w o w e znaczenia termin u „tekst” („Biuletyn P olo­ nistyczn y” 1964, z. 21, s. 70—72). Górski m ianow icie rozróżnił tekst: 1) w sensie „ostatecznego kształtu językow ego nadanego dziełu przez autora w w yniku tw ó r­ czego procesu i wyrażającego tę realizację intencji tw órczej” (s. 71); 2) w sensie „graficznego zapisu językcw o-brzm ieniow ej w arstw y utworu” (s. 71). Do tekstu dzieła literackiego docieram y w łaśn ie poprzez zapisy rozmaitej w artości, często błędne, jakkolw iek mogą być one sporządzone przez samego autora. Górski jest pionierem w ustalaniu tego podstawowego dla filologii term inu obok W y k i (op. cit., s. 13— 15).

12 Taki pogląd w ygłosił już K. G ó r s k i w cześniej (zob. Sztuka edy torska. Z a ­

r y s teorii. Warszawa 1956, s. 79 n.).

13 K. G ó r s k i : Zagadnienie em endacji te k s tó w Mickiewicza. W: Z historii i teorii literatury. [Seria pierwsza]; Zasady opracowania aparatu k ry ty c zn e g o do

w y d a n ia „Dzieł w s zy stk ic h ” A dam a Mickiewicza. W zbiorze: Z polskich s tu d ió w slaw istycznych. Seria 2: Nauka o literaturze. Prace na V M iędzyn arodow y Kongres S la w is tó w w Sofii 1963. Warszawa 1963.

(9)

6 6 0 R E C E N Z J E

5

W artykule „Irydio n” i „Konrad Wallenrod” (Próba re w izji pew ne go utartego

twierdzenia) Górski przeciw staw ił się dość żyw otnej sw ego czasu legendzie, jakoby Iry dion m iał stanow ić św iadom ie zamierzoną replikę na K onrada Wallenroda (przy­

czynili się do powstania tej legendy: Tarnowski, K allenbach, Pini; naw et K leiner do pewnego stopnia zbliżał się ku takiemu stanowisku). Jest rzeczą oczyw istą — dowodzi Górski — że Krasiński ukształtow ał fabułę sw ego dramatu pod w pływ em poematu M ickiewicza, ale z tego nie wynika, aby Irydio n był dziełem p olem izu­ jącym z pierwowzorem . Bo nie w skazuje na podobny zam iar polem iczny ani zachowana korespondencja Krasińskiego z R eeve’em, ani szczegółow a analiza pro­ blem atyki utworu. Zakończenie, które Krasiński dopisał do sw ego dramatu — głoszące „zm artw ychwstanie z pracy w iek ów ” — było tylko alegorią poglądów poety na zbrojną w alkę o niepodległość ojczyzny i nie w iązało się bynajm niej z K on radem Wallenrodem. Dopiero w okresie porom antycznym zaczęto p rzeciw ­ staw iać sobie oba utwory, upatrując w nich jakby dwa programy narodowego dzia­ łania. Taka interpretacja, zrodzona w szczególnie trudnych warunkach p olitycz­ nych po r. 1863, przyczyniła się do powstania legendy, jakoby K rasiński w I ry d io ­

nie rzucił rękaw icę M ickiew iczow i w im ię etyki chrześcijańskiej.

Artykuł zawiera ponadto cenną wskazów kę o znaczeniu ogólniejszym : „Stresz­ czenie fabuły dokonywane przez autora — pisze Górski w zw iązku ze streszcze­ niem Irydiona przesłanym przez Krasińskiego R eeve’ow i — jest zawsze in terp re­ tacją utworu, w tedy bowiem w ystępują z całą jaskraw ością różnice m iędzy tym i szczegółam i fabuły, które mają charakter decydujący dla przekazywanej przez dzieło treści, i tym i, które odgrywają rolę wtórną, jedynie pom ocniczą” (s. 209—210).

W osobnym studium Górski poddał w szechstronnej analizie now elę N orw ida

A d leones. Zajął się bowiem zarówno problem atyką utw oru („Chodziło o prze­

niknięcie tajem nicy psychologicznej i socjologicznej, dlaczego w spółczesna poecie sztuka jest tak straszliw ie bezideowa”, s. 220), jak i bohaterami, m iejscem akcji, środkami stylistycznym i, itp. W pełni się zgodzimy, że należy „uznać A d leones za jedną z najśw ietniej napisanych polskich n ow el” (s. 238).

Doskonale opracowane charakterystyki W acława Borowego i Tadeusza Mako­ w ieckiego tworzą now e odgałęzienie w praktyce pisarskiej Górskiego, który na ogół tego gatunku nie uprawiał. Św ietny jest zwłaszcza w izerunek Borowego. Charakterystyka ta dała Górskiemu sposobność do przypom nienia ulubionej tezy, głoszonej już d a w n ie j14, że historyka literatury ma cechować nie tylko erudycja, ale także uwrażliw ienie na ekspresję językową, słowem , w in ien on posiadać to, co Górski nazywa m etaforycznie „słuchem literackim ” (s. 239). Przedstaw iw szy sw oisty artyzm prac Borowego, Górski jak najsłuszniej stwierdza, że trzeba by napisać studium o w pływ ie w yw ieranym przez sztukę pisarską Borowego (s. 253).

W osobnym w reszcie artykule om ówiono m onografię Juliusza K leinera o S ło ­ wackim . Oddawszy pełną spraw iedliwość tem u w yjątkow em u dziełu w dziejach hum anistyki polskiej, Górski usiłow ał także spojrzeć z dzisiejszego punktu w i­ dzenia na m onografię sw ego uniw ersyteckiego mistrza. Otóż jakkolw iek K leiner uczynił przedmiotem badania przede w szystkim samo dzieło literackie jako twór artyzmu, hołdował jednak po części tendencjom biografizm u i psychologizm u. I to stanow i n iew ątpliw ie ujemną stronę monografii Kleinera, którego pokolenie — jak

(10)

R E C E N Z J E 6 6 1

gdzie indziej ponownie podkreślił G ó r sk i15 — w ierzyło w m ożliw ość rekonstrukcji procesu psychogenetycznego. Drugą ujem ną stroną jest n iew łaściw y stosunek do jednej z podstaw ow ych zasad poetyki rom antycznej, tj. do zasady aluzji.

Sporo uw agi pośw ięcił Górski kształtow i m onografii K leinerowskiej, cyzelo­ w anem u ze świadomą troską; m. in. stw ierdził, że uczony nie stosow ał jednej m e­ tody estetycznego rozbioru: tych m etod było w iele, bo K leiner żyw ił niechęć do ustalonego raz na zawsze schem atu analitycznego. A komentarz Górskiego? „Ar­ tyzm w ykładu oczyw iście na tym zyskuje, ale poznawcza strona monografii [...] n iew ątpliw ie traci” (s. 199). Na m arginesie ow ych spostrzeżeń chciałoby się p ostu lo­ w ać napisanie osobnego studium obrazującego K leinerowską sztukę przedstawiania w yników badań. Jeśli w olno tu postulow ać dalej, byłoby w ogóle rzeczą ciekaw ą i potrzebną nakreślenie typologii form w ypow iedzi, którymi posługiwała się i posłu ­ guje nauka o literaturze (np. takich jak opis, narracja, paralela, cytat). Można p rzy­ puszczać, że w tym zakresie istn ieją pew ne stale powtarzające się paradygmaty, niejednokrotnie krzyżujące się m iędzy sobą, a także oczyw iście i m odyfikujące sto­ sow nie do w yznaw anych przez badacza zasad m etodologicznych zakorzenionych w określonej filozofii. Trzeba by się też liczyć z fluktuacjam i mody, z in dyw id ual­ nym i um iejętnościam i i zdolnościam i badaczy, z których niejeden może być „za­ tajonym artystą”, jak nazw ał Borow ego K. W. Z aw od ziń sk i16.

ß

Om ów ienie prac dotyczących literatury renesansow ej wypada rozpocząć od stu ­ dium o N o w y m Testamencie w ydanym przez drukarza Mikołaja Scharffenbergera w 1556 roku. B ył to pierwszy w P olsce pełny katolicki przekład oparty na W ulga- cie. Autora przekładu nie znamy, ale można sądzić, że to jeszcze człowiek średnio­ wiecza. Tekst Scharffenbergerow ski został tylko lekko zm odernizowany przez Marcina Bielskiego, są w ięc podstaw y, by w idzieć w tym tek ście średniow ieczną tradycję biblijną, oddziaływającą na w szelk ie późniejsze przekłady katolickie i pro­ testanckie; „gdy czytamy rów noległe tek sty Scharffenbergera, Leopolity i W ujka — pisze Górski — uświadam iam y sobie, że jest to ten sam przekład, tylko coraz bardziej udoskonalany” (s. 114). Znaczenie edycji Scharffenbergera polega w ięc na tym, że — po pierw sze — jest ona jedynym pełnym przekładem średniow iecz­ nym, który doszedł do nas w całości; po wtóre — kształtow ała późniejszą polską tradycję biblijną w obu obozach religijnych. Te rew elacyjne w nioski w ysnu to z drobiazgowej analizy, która swym zasięgiem objęła zalety i niedostatki S ch arffen - bergerowskiego tekstu: jest to przekład w ierny, ale zawierający niejedną pom yłkę w realiach now otestam entow ych, co trzeba położyć na karb niezbyt w ysokiego p o­ ziomu ów czesnej biblistyki. Tak w ięc studium Górskiego stanow i w yjątkow ej w agi przyczynek do dziejów Biblii polskiej.

Praca następna przynosi próbę przedstaw ienia ew olucji poglądów religijn ych Andrzeja Frycza M odrzewskiego. Jakkolw iek autor się zastrzega, iż są to tylk o prolegom ena do m onografii, którą trzeba by napisać, w olno nam tw ierdzić, że studium to, skreślone przecież przez jednego z najlepszych naszych religioznawców , będzie z pew nością zastępowało postulow aną m onografię przez długie lata. Poglądy Frycza, jak w ynika ze szczegółow ego rozbioru Górskiego, są nacechowane duchem irenizmu, tolerancją i optym istyczną w iarą w skuteczność m ediacji m iędzy w alczą­

15 K. G ó r s k i , Juliusz K lein er jako h istoryk literatury. W: Juliusz Kleiner.

Księga zbiorow a o życiu i działalności. Lublin 1961, s. 24.

(11)

6 6 2 R E C E N Z J E

cym i ze sobą obozami religijnym i. Jeśli do tego dodamy bezstronność i um iarko­ w anie, z jakim Frycz prowadził sw e polem iki, nie wykraczając nigdy poza szranki ety k i chrześcijańskiej — widać, że był on jednym z nielicznych, którzy pod tym w zględem w yprzedzali swoją epokę. (Frycza, zaprzysięgłego koncyliarystę, m ogli­ byśm y dzisiaj z powodzeniem wyobrazić sobie na ławach soborowych V aticani se- cundi, zapewne w śród „braci odłączonych” !) Interesująco w ypadła paralela m iędzy Fryczem a Erazmem z Rotterdamu: bo i Frycz, zwłaszcza w początkowej fazie swej działalności pisarskiej, był przede w szystkim humanistą, filologiem , stąd jego re­ spekt dla tekstu biblijnego, stąd przekonanie, że Biblia w inna stanow ić norm ę dla Kościoła, co w ynikało z poglądów nie tyle zw olennika reform acji, ile typow ego hum anisty, dla którego ostatecznym argum entem był przekaz tekstow y.

Tylko tak św ietn y znawca dziejów reform acji polskiej, jakim jest Konrad Górski, mógł napisać pasjonujące studium o słow n ictw ie reform acyjnym i pokazać dowodnie w pływ reform acji na rozwój języka polskiego. Obok przygotow ania re li­ gioznawczego potrzebna jeszcze była kompetencja językoznawcza, która uchroniła badacza przed pochopnymi wnioskam i. U podstaw słow otw órstw a reform acyjnego leg ły tendencje ideow e: reformacja chciała się w yróżnić od obozu katolickiego neo­ logizm am i — jest to powszechne zjaw isko w XVI w ieku. A le owe ten dencje krzy­ żow ały się z procesem językowym , który w polszczyźnie X V I-w iecznej w yrażał się m. in. skłonnością do neologizm ów. Słowem , jak podnosi Górski, nie każdy neolo­ gizm m usiał być nacechow any ideowo. Nie tylko np. arianie zastępują „apostoła” „posłańcem ” czy „posłańcem C hrystusow ym ”; tak samo czyni również Piotr Skarga, albowiem tego rodzaju dążność polonizacyjna była w spólna dla w szystk ich ludzi X V I stulecia.

Studium Górskiego pokazuje wprost oszałam iające bogactwo leksykalne, które obserwow ać można zwłaszcza w tedy, gdy w obozie reform acyjnym nastąpił rozłam z powodu sporu o Trójcę Św iętą. Ale bogactwo to w yraziło się — jak autor udo­ w adnia — nie tylko w kuciu nowych term inów teologicznych: obóz reform acyjny bowiem tw orzył rów nież term inologię liturgiczną, etyczną i kościelno-organizacyjną. Co w ięcej, odpowiednia leksyka wyróżniała nie tylko obóz reform acyjny od k atolic­ kiego, ale i sygnalizowała w ew nętrzne podziały w śród zw olenników reform acji. K om petencja Górskiego jest posunięta do tego stopnia, że potrafi w skazać nawet niektórych twórców określonych neologizmów.

7

W spomnijmy w reszcie o szkicu Przegląd sta n ow isk metodologiczn ych w polskiej

historii literatury do 1939 roku. Jest to zarys łączący harm onijnie krytycyzm ba­

dacza wobec postaw m etodologicznych dziś już przezwyciężonych — z pietyzm em dla przeszłości, w ynikającym ze zrozumienia jakże trudnych warunków, w których spraw y owej przeszłości się rozgrywały. Mimo zw ięzłości w ynikającej z referato­ w ego charakteru p u b lik a cji17 jest ona syntezą, która zbyt w ielu uzupełnień potrze­ bować nie będzie. W przyjętych przez siebie granicach czasow ych autor uwzględnił bow iem najw ażniejsze szkoły m etodologiczne, poczynając od epoki pozytyw izm u, od narodzin historii literatury polskiej jako nauki w latach 1860—1880.

Stosunkowo dokładnie przedstawiono założenia m etodologii pozytyw istycznej, z kolei przełom antypozytyw istyczny, w reszcie kryzys m etodologiczny około r. 1930,

17 Zob. Zjazd N aukow y Polonistów. 10—13 grudnia 1958. W rocław 1960 (dys­ kusja nad referatem G ó r s k i e g o — s. 283 n.).

(12)

R E C E N Z J E

pogłębiony potem w w yniku działalności form alizmu w ileńskiego. Szczytowym prze­ jaw em kryzysu, a rów nocześnie w yrazem doniosłości problem atyki m etodologicznej była dyskusja lw ow ska na zjeździe naukowym im. Krasickiego w 1935 roku.

Godzi się tu w spom nieć o w ystąpieniu Konrada Górskiego na owym zjeździe. D ow odził on wów czas, że problem atyka i w arstw a stylistyczna dzieła literackiego są k ształtow an e niejednokrotnie przez określony w p ływ filozoficzny i zbadanie owego w p ływ u jest w arunkiem w łaściw ej interpretacji dzieła literackiego. Tezę sw ą Gór­ ski ilu strow ał rów nocześnie analizą W ie lk ie j Improwizacji, udowadniając, że u pod­ staw buntu K onradow ego leży przejęty z tradycji O św iecenia pogląd, niejako racjo­ n alistyczny truizm , że „cierpienie bez w iny jest czymś ze stanowiska porządku m o­ ralnego św iata niew ytłum aczalnym , czymś, co jako anomalia m usi postaw ić pod znakiem zapytania sam o istn ien ie takiego porządku [...]” 13. W dobie zw ycięskiej o fen syw y form alizm u, pomijającego, a w każdym razie lekceważącego elem ent k o ­ m unikacji treściow ej w dziele literackim , było to przypom nienie jak najbardziej na czasie. Toteż z tym stanow iskiem Górskiego solidaryzował się w ówczas K leiner, pisząc: „Dzieje literatury w pojęciu prawdziwie naukowym są w równej mierze historią form literackich, m otyw ów , środków w yrazowych, jak historią poglądów na św iat, postaw życiow ych, czy to jasno skrystalizow anych w kształty artystyczne, czy m gław icow o tkw iących w strukturze utworu literackiego” 19.

Z czasem — jak Górski słusznie zaznacza — bezpośrednio przed r. 1939, do­ szło do pew nego uzgodnienia założeń: zaczęto stronić od biografizmu czy psycholo- gizm u (zwłaszcza od badań nad genezą psychologiczną), od obciążania nauki o litera­ turze zadaniam i publicystyczno-m oralistycznym i; coraz powszechniej skłaniano się ku ergocentryzm ow i; podkreślano autonomiczność dyscypliny historycznoliterackiej w stosunku do innych dyscyplin historycznych; akcentowano niepodzielność dzieła literackiego: bo treść i form a są ściśle zespolone; itp. (zob. s. 59—60). Wolno oczy­ w iście mniemać, że niejedno z tych założeń było i jest podzielane przez autora, który — jak pam iętam y — krytykow ał np. pew ne relikty biografizmu i

psychologiz-18 K. G ó r s k i , Lite ratu ra a p rą d y filozoficzne. „Pam iętnik Literacki” 1936. Cyt. za: Literatu ra a p r ą d y u m ysłow e. Studia i arty k u ły literackie. W arszawa 1938, s. 20. Zob. też rozprawę z r. 1940, Przezw yciężen ie p rom eteizm u w „Dziadach”. W: Z historii i teorii literatury. [Seria pierwsza], s. 166.

19 J. K l e i n e r , rec. w: „Pam iętnik L iteracki” 1938, s. 314. Stanowisko to żyw o przypom ina rów noległą reakcję, która w owym czasie zachodziła na terenie historii sztuki (por. J. B i a ł o s t o c k i , Metoda ikonologiczna w badaniach nad

sztuką. W: Pięć w i e k ó w m y śli o sztuce. Studia i ro zp ra w y z d zie jów teorii i historii sztuki. W arszawa 1959). Historia sztuki m ianow icie, zajm ując się głów nie autono­

m icznie traktowaną form ą artystyczną, lekcew ażyła do niedawna jeszcze problem a­ tykę ideow ą dzieła sztuki. O czyw iście tego rodzaju postawa badawcza zubożała te zw łaszcza epoki, które posługując się np. alegorią jako podstawowym środkiem artystycznym , nasycały w ielom a sensam i dzieło sztuki, i to nie tylko m alarskie czy rzeźbiarskie, ale naw et architektoniczne. Sztukę tych epok usiłuje w yjaśnić metoda ikonologiczna, będąca „metodą badania znaczeń dzieła sztuki, jego interpretacji przez jego kontekst literacki lub filozoficzn y” (s. 279 — definicja C. Gilberta). M e­ toda ikonologiczna, która powstała w opozycji do badań rezygnujących z rozszyfro­ w ania sensów ukrytych w dziele sztuki, doprowadziła do cennych odkryć zw łasz­ cza w obrębie sztuki średniow iecznej i barokowej. Np. ujawniło się, że realistyczna sztuka niderlandzka XV i XVII w. jest obdarzona bogatym św iatem znaczeń: „mar­ tw e natury i obrazy kw iatów okazały się często rebusami, których rozwiązanie wyraża się w idei Vanitas” (s. 282).

(13)

6 6 4 R E C E N Z J E

m u w K leinerow skiej m onografii o Słow ackim albo akcentował, i to niejednokrot­ nie, ergocentryczny charakter badań literackich. A le ponadto — już po przedsta­ w ien iu rozwoju m etodologicznego polskiej historii literatury — autor w ypow iedział bezpośrednio od siebie szereg refleksji składających się w sum ie na jego aktualne stanowisko m etodologiczne.

Tak w ięc — po pierwsze — m etodologia badań literackich w inna respektow ać w yniki, do których dochodzi teoria dzieła literackiego, w szczególności zaś w nioski dotyczące „funkcji języka jako środka w yrazu artystycznego” (s. 60). Dodajm y, że w łaśnie w praktyce Górski już od dawna usiłuje realizow ać ten postulat, dążąc do oparcia badań historycznoliterackich na analizie językow ej dzieła litera ck ieg o 20. Po wtóre, historia literatury w inna się w yzw olić z charakterystycznej praw idło­ w ości polegającej na tym , że od czasów pozytywizm u badacze literatury polskiej są zależni w poglądzie na przeznaczenie dzieła literackiego od założeń i pojęć gene­ racji poprzedniej. Np. jest dzisiaj rzeczą jasną, że przedstaw iciele m iędzyw ojennego form alizmu hołdow ali w łaściw ie poetyce m łodopolskiej. Toteż — po trzecie — od historyka literatury w ym agać trzeba kontaktu z aktualnym życiem literackim , któ­ re może podyktować pew ien w ybór zagadnień — bardziej interesujący w spółczes­ nego odbiorcę, albow iem „nauka stwarzana jest przez ludzi dla ludzi i w żadnej w ieży z kości słoniow ej zam ykać się nie m oże” (s. 62).

8

Sprawozdanie niniejsze nie byłoby pełne, gdybyśm y na koniec nie scharaktery­ zow ali choć pokrótce sztuki pisarskiej Konrada Górskiego, do czego zachęca n ie­ daw ny jubileusz badacza, a om awiany tom daje w ystarczającą podstawę. Zauważ­ m y w ięc najpierw, że Górski stale dba, by w celnym wyborze podawać czytelniko­ w i i m ateriał dokum entacyjny, i w yniki badań. Np. w studium o onom astyce Mic­ kiew icza autor cofnął się przed zestaw ieniem indeksu, bo pełna rejestracja imion czy nazwisk w ielu postaci historycznych nie m iałaby głębszego sensu (s. 127). Samo zaś studium zamknął znam ienną uwagą: „Tak by się przedstawiała funkcja ono­ m astyki w twórczości M ickiewicza, jeśli chodzi o zjaw iska najbardziej istotne i god­ ne uwagi. O rzeczach pom niejszych dałoby się zawsze jeszcze coś powiedzieć, ale pytanie, czy nie zaczęlibyśm y się w tedy bawić w niepotrzebną pedanterię?” (s. 152). Ta sama zasada panuje i w aparacie erudycyjnym , jakkolw iek pragnęlibyśm y nie­ raz pełniejszej dokumentacji bibliograficznej: np. gdzie i kiedy to Stefan Kołacz­ kow ski m ówił o pisarstw ie Tadeusza M akowieckiego (s. 263). Ponadto pożądane byłoby pew ne ujednolicenie tego aparatu.

Autor pisze jasno i zw ięźle; w miarę możności nawet przystępnie: unika prze­ rostów specjalistycznego języka zapewne z m yślą nie tylko o fachowym odbiorcy, kom ponuje przejrzyście sw e w ypow iedzi — słowem , kształtuje nieskazitelną prozę p ojęciow o-dyskursyw ną. Widać w yraźnie nieustanną troskę, by uroków literatury nie przesłaniać urokami własnego stylu. A przecież św iadom i jesteśm y, że mamy do czynienia z jednym z najśw ietniejszych oratorów współczesnej hum anistyki pol­ skiej. Godne to szczególnej pochw ały dzisiaj, gdy obserwujem y w prozie huma­

20 Zob. w związku z tym znam ienne wyznanie w e w stęp ie do S łow n ika ję zy k a

Ad a m a Mickiewicza (t. 1. W rocław 1962, s. VIII): otóż już u schyłku okresu m iędzy­

wojennego K. Górski, snując plan m onografii, która objęłaby dorobek poetycki Mic­ kiew icza, doszedł do w niosku, że „tylko w oparciu o badania nad językiem poety będzie można zdobyć praw dziwie naukową podstawę w szelkich sądów o jego tw ór­ czości”.

(14)

R E C E N Z J E 6 6 5

nistycznej — także i w prozie historycznoliterackiej — inw azję nawyków kolokw ial- no-retorycznych, często ze szkodą dla przedm iotu rozważań. Tylko niekiedy sp oty­ kamy się u Górskiego z ujaw nieniem m ożliw ości tego rodzaju, jak choćby w po­ staci okresu, w którym przeciwstaw iono gorszące objawy polem ik reform acyj- nych — atm osferze moralnej pism Frycza M odrzewskiego (s. 65).

Tą św iadom ą rezygnacją została objęta sfera środków stylistycznych na ogół dopuszczalnych i typow ych dla prozy hum anistycznej. Toteż np. m etaforyka jest bardzo skąpa. Rów nież rzadkie u tego znaw cy i m iłośnika polszczyzny są pożyczki z zasobu przysłow iow ego. W yjątkowym zjaw iskiem jest przywołanie utartego p o­ równania tez Lutra do „kuli śnieżnej, która staczając się po ośnieżonym wzgórzu przem ienia się w law in ę” (s. 67). W szelkie inne porównania czy paralele, jeśli się w ogóle pojaw iają, to — rzecz znam ienna! — pochodzą ze sfery nauki. Np. w skazu ­ jąc na trudności zw iązane z korzystaniem z mało czytelnego aparatu krytycznego, autor posłużył się następującym porównaniem : „Nie w iem , czy technika edytorska w ym yśli kiedyś coś bardziej doskonałego, czy nie zdoła nic w ym yślić, na razie jednak aparaty krytyczne dadzą się porównać do tak złośliw ie urządzonego muzeum paleontologicznego, w którym szkielety zwierząt kopalnych nie byłyby pokazane w całości, lecz rozdrobnione na poszczególne kosteczki, z tym że każda jednostka anatomiczna m iałaby dla siebie osobną salę. Trzeba by posiadać pamięć i w yobraź­ nię szachisty, co potrafi grać jednocześnie dziesięć partii bez patrzenia się na sza­ chownicę, aby po kilkakrotnym naw et przejściu przez w szystkie sale takiego m u­ zeum odtworzyć z pamięci szkielet brontozaura czy ichtiozaura” (s. 312). Albo utrzy­ mana w podobnym rodząju paralela m iędzy historią literatury a geologią (s. 61—62). Słow em , pisarstw o Konrada G órskiego jest pisarstwem zdyscyplinow anym , re­ zygnującym św iadom ie z ornam entów stylistycznych, bo pełni ono bez przerw y w ierną służbę problem atyce n a u k o w e j21.

Z big n iew Jerzy N owak

21 Podobną dyscyplinę spostrzeżem y i w eseistyce K. G ó r s k i e g o ; dość powołać się tutaj na najciekawszą chyba w conradologii polskiej analizę Lorda

Jima (w: Literatura a p rą d y u m ysłow e) czy publikację: François Mauriac. S tudium literackie. (Poznań 1935).

J u l i u s z N o w a k-D ł u ż e w s к i, OKOLICZNOŚCIOWA POEZJA POLI­ TYCZNA W POLSCE. ŚREDNIOWIECZE. (Warszawa) 1963. Instytut W ydawniczy „Pax”, s. 152 + 12 w klejek ilustr.

Publikacja ta stanow i w bogatym dorobku Juliusza N ow aka-D łużew skiego ko­ lejn e studium nad dawną poezją polityczną — pierwsze, w którym autor pokazał jej losy sprzed XVI w ieku. Inne rozprawy historycznoliterackie i w ydania tek stów obejm owały bowiem sw ym zasięgiem głów nie w. XVII i XVIII (Związek Św ięcony i rokosz Lubom irskiego, Sejm Czteroletni, konfederacja targowicka i sejm gro­ dzieński, powstanie kościuszkowskie). Do okresu w cześniejszego nawiązuje także

Bibliografia staropolskiej okolicznościowej poezji politycznej (Warszawa 1964). W ten

sposób w kręgu naukowych zainteresow ań badacza znalazła się literatura okolicz­ nościowa od czasów jej pisanej historii aż do głębi XVIII stulecia.

Studium otw iera rozdział Okolicznościow a poezja polityczna w średniow iecz­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dlatego też w razie nowelizacji postanowień normujących ustrój adwokatury wydaje się celo­ we wprowadzenie następującego przepisu: „Należności członków

Sąd jednak uznał je za winne „współdziałania z nieprzyjacielem w czasie Powstania oraz grabieży mienia obywateli polskich”, a Komendant Okręgu — wbrew

[r]

zaryzykow ać p rzy jęcie koncep cji pełnom

Równie prosta będzie sytuacja, gdy nowe przestępstwo zostanie popełnione przed zatarciem wcześniejszego skazania i przed upływem tego okresu dojdzie do wydaniu

nika dyscyplinarnego,.. nadzoruje szkolenie aplikantów adwokackich w izbach adwokackich i orga­ nizuje szkolenie centralne;.. prezes Wyższej Komisji Dyscyplinarnej

Nidfco bardziej skorftplikowâne jest (rozstrzygnięcie sytuacji, w której sąd wzho- wieiiiowy musiałby orzekać nie tylko im Innej podstawie niż wskazana we wniosku

Jeżeli pominąć tę wyjątkową raczej możliwość, to w przedstawionych wyżej dwóch sytuacjach (część II — parking strzeżony prowadzony przez hotel i klient