• Nie Znaleziono Wyników

W kręgu "Genezis z ducha"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W kręgu "Genezis z ducha""

Copied!
41
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Wyka

W kręgu "Genezis z ducha"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/4, 343-382

(2)

KAZIM IERZ W YKA

W KRĘGU „GEN EZIS Z DUCHA“

„Poza tym dowody przykrej interwen­ cji obcej nosi kartka 4, która po w y­ darciu k. 1 w pierwotnej oprawie zna­ lazła się na pierwszym m iejscu opraw­ nego rękopisu. Kartka ta zaplamiona jest błotem i w kilkunastu miejscach przedziurawiona w skutek nadeptania butem uzbrojonym gwoździami. Ślady to zawieruchy wojennej, autograf bo­ wiem zawędrował w r. 1944 na za­ rządzenie ewakuacyjne władz niem iec­ kich ze Lwowa do Adelina na Ślą­ sku“ *.

Wraz z przypomnieniem powyższej cytaty szkic niniejszy pozwalam sobie ofiarować Wydawcom tomu czterna­ stego D zieł w szystk ich Juliusza Sło­ wackiego — prof. prof. W ładysławowi Floryanowi i Juliuszowi Kleinerowi.

K. W.

1

W latach, kiedy k o n stru k cje m istyczne Słowackiego sta ją się o ty le samodzielne, że oderw ane od d o k try n y Towiańskiego, k tóra była ich pierw szym zapłonem — ko n stru kcjam i ty m i rządzi tro ja ­ ka zasada. Poeta w ielokrotnie ją wypow iada, stanow i ona całkow icie uśw iadom ioną część jego system u m istycznego, tw orzy coś w ro ­ dzaju (jeżeli przym iotnika tego wolno użyć!) m etodologicznego fu n ­ dam entu.

Prezento w an y system m istyczny jest w ynikiem pożarny ślowej rew elacji. To człon pierw szy owej zasady. R ew elacja je st jed n a

* Z opisu autografu pierwszej redakcji Genezis z ducha w e w stępie Wła­ dysława F l o r y a n a do t. 14 D zieł w szystk ich Juliusza S ł o w a c k i e g o pod red. Juliusza K l e i n e r a (Wrocław 1954, s. 22).

(3)

i taż sam a dla w szelkich dziedzin w iedzy i zakresów historii. Taki je s t człon drugi. R ew elacja je s t jed n a i taż sama, poniew aż zawsze i bezw zględnie nosi w sobie treść spirytualistyczną.

Ten dobitnie trójczłonow y c h a ra k te r „m etodologiczny“ m ógłby budzić p o d ejrzen ia o p o k rew ień stw o z heglizm em — w dziesięcio­ leciu 1840— 1850, w okresie szerokiej recepcji H egla przez m yśl pol­ ską, szczególnie w k ra ju , podejrzenia to całkow icie upraw nione. S p raw a tym czasem n ie je s t prosta. Nie p ojaw ia się przecież u Sło­ w ackiego w ie rn e odw zorow anie tria d y heglow skiej jako in stru m en ­ tu poznawczego, ta k siln e w k ręg u Cieszkowskiego i K rasińskiego, w kołach zatem polskiej praw icy heglow skiej. N aw et w pełnym o kresie m istycznym , k ied y tria d a ta k a m ogłaby w prow adzić po­ zorny ład w żywioł rew e la c ji i w tajem niczeń, Słow acki po nią nie sięga. N ato m iast isto tn ą tre ść heglizm u, m ianow icie dynam ikę p rze­ m ian i d iale k ty k ę rozw oju, rozpościera on n a w szystkie zjaw iska dziejów i p rzy ro d y — rzecz jasna, że w sposób sw oisty i poetycki, d aleki od e ru d y c ji i naukow ej zdolności uogólnień m istrza histo rio- zofii ro m an ty czn ej. W te n sposób postępując, strzegąc dialektycz­ nego ducha system u, a nie lite ry jego w ykładu, Słow acki rep rezen ­ tu je w pew nym stopniu polską lew icę heglow ską.

P rzesy łając R em bow skiem u G enezis z ducha po eta oświadcza, że p raca ta „m i b y ła p o dyktow ana n a d m orzem , bez przyzw olenia na to m yśli moich, p rzy uśpionych w ładzach rozum u...“ (DW 395) h Oto zasada rew elacji!

K reśląc szkic przedm ow y do zam ierzonego w ydania drukiem

G enezis z ducha, Słow acki zapow iada:

Aczkolw iek błahym i niedostatecznym w ykładem tej filozofii ducha... nie w iele pomogę... sądzę jednak, że przyprowadzenie jej do jedności... to jest do form uły jednej a tak prostej — jak owo w system acie gw iaz- dziarskim: słońce stoi a św iat się obraca... już będzie ogromnym krokiem w sprawie rewolucyjnej św iata nowego... [DW 88].

Oto zasada jedności rew elacji dla w szystkich dziedzin w iedzy i historii!

Jest w ięc respublika ducha pod formami ciał, o której w y nie wiecie... 1 Cytaty oznaczone literam i DW przytaczane są w g wyd.: J. S ł o w a c k i ,

D zieła w szystk ie. Pod red. Juliusza K l e i n e r a . T. 14. Wrocław 1954. Liczba

przy literach w skazuje stronę. Cytaty oznaczone literą D przytaczane są wg wyd.: J. S ł o w a c k i , D zieła. Pod red. Juliana K r z y ż a n o w s k i e g o . Wyd. 2. T. 1—14. W rocław 1952. Pierwsza liczba przy literze w skazuje tom, druga — stronę.

(4)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A ' 345 Jest także hierarchija duchów, walcząca z hierarchiją postanowioną z ciał na świecie, z której to w alki wychodzą w szystkie wojny, zam ięsza- nia, rew olucje — i te nie skończą się, aż na h[i]erarchii duchów zbuduje się wszelka forma... Dlatego przez rewolucje leczą się przestarzałe na­ rody — albowiem rozbicie czarów formy, która duchy ugniatała, dopo­ maga w yjściu na wierszch większych duchów... a na w łaściw e niższe miejsca strąca te niedołężne — a uprzywilejowane [DW 316].

Oto spiry tualisty czn a treść rew elacji!

Słowacki był subiektyw nie przekonany o przełom ow ym ch arak ­ terze sw ych rew elatorskich wysiłków. To nie m etafora, kiedy po­ rów nyw a je z odkryciem kopernikańskim . W ierny Szczęsny Feliński do au to g rafu Genezis z ducha dołączył n a oddzielnej k a rtc e napis:

Pism o zdaniem Autora najważniejsze ze wszystkich, jakie kiedykolwiek napisał, zawiera bowiem A lfę i Omegę świata [DW 30].

P rzekonanie poety w tej m ierze było tym m ocniejsze, że do w szystkich w skazanych już m om entów ideologicznych dołączyło się jeszcze prześw iadczenie o niezastąpionej m isji każdego narodu. Prześw iadczenie typow e dla rom antycznej filozofii dziejów. U Sło­ wackiego w latach poprzedzających m istyczne załam anie nie docie­ rało ono do głosu z siłą sp otykaną u inn ych tw órców epoki. P rz y tłu ­ m iał je kry ty cy zm poety w spraw ach historii i teraźniejszości n a ­ rodu. D opiero teraz, w okresie m istycznym , w iara w m isję n arod u polskiego gw ałtow nie w ybuchnęła, ale w ybuchnęła w e w spólnym składzie z rew elatorskim i i subiek tyw n ym i w ypow iedziam i poety. Stąd czytam y w zakończeniu pierw szej red ak cji G enezis z d ucha:

Boże mój! oto wiem , że który naród pierwszy się wedrze w tajemne na teraz królestwo ducha, który pierwszy poczuje, jak oto ja czuję w piersi mojej prawdziwe przeznaczenie ducha na ziemi, miss ją jego, i końcowe cele, a w yrw ie je z głębokości, a nie weźm ie od drugich — ten będzie pierwszym u Ciebie, ten przemieni św iat i stanie przewodnikiem w ludz­ kości... I to w iem także, że nie przez naukę rozumową w ieje się ta wiedza narodowi — ale przez ducha wszczepiona być musi, jakoby mimo wiedzy, w duch narodu... [DW 81].

Rzecz znam ienna, że m yśl tak a — usu nięta z ostatecznej re ­ dakcji, a więc w m omencie, kiedy Słowacki zdecydow anie odchylił się od tow ianizm u i zaniechał pierw otnej m yśli dedykow ania G e­

nezis z ducha A ndrzejow i T o w iań sk iem u 2 — w pism âch później­

szych, rozw ijających księgę genezyjską w k ieru nk u historiozoficz­ nym , jed n ak pow raca. I to coraz uporczyw iej pow raca, zapow iadając

2 Por. W. F l o r y an, N ieznany fragm ent p ierw szej redakcji „G enezis

(5)

już podówczas tw ierdzenia, jak ie Słow acki ostatecznie rozw inie w Liście do A d a m a ks. C zartoryskiego.

I tak n a p rzy k ła d w sp raw ach lib eru m veto poeta, a u to r Sam uela

Z borow skiego dowodzić będzie, że ,,jeden duch n ajśw iętszy mógł

jed n y m zaprzeczeniem cofnąć całe Jo rd a n y toczącego się m a te ria ­ lizm u “ (DW 254). N iew ola ojczyzny „dowodzi, że jesteśm y grom a­ dą n ajw yższych i n ajsta rsz y ch duchów na św iecie“ (DW 255). To w reszcie do ojczyzny m inionej, szlacheckiej zawoła: „pierw sza C h rystusow a republikanko! w praw ach ducha m ająca p raw a zie­ mi... i w olność“ (DW 276).

O ile z całkow itych szczątków m ożna wnosić, u tw orem obrazu­ jący m tę stro n ę p rzek o n ań Słowackiego m iała być dokonana w om a­ w ianych latach p a ra fra z a Konrada W allenroda. W ystępujący w niej groźni wieszczkowie, Ż yrm un as i H alban, to niew ątpliw ie transpo- zycje poety, m istycznego rew elato ra, za jakiego Słow acki siebie uw ażał, p o e ty -rew e la to ra obdarzonego m isją wobec w łasnego n a­ rodu. W skreślonych frag m en tach Konrada W allenroda H alban po­ w iada:

„O moi bracia, starzy wajdeloci, Świat ten jest do ogromnej podobien stokroci: Białe listki — narody, posłane na końce, W środku zaś m yśl litew ska gore jako słońce. Ta m yśl jest w e mnie... cała w eszła m i do łona, Boga użyje za moc, ludy za ramiona;

Jeszcze mała, w ludowych śpiąca tajemnicach,

A jednak już w e słońcach w alczy i księżycach...“ [D 4, 290].

U ryw ek ten stan o w i poetycką transpozycję ty ch frag m entó w fi­ lozoficznych (O idei p olskiej, Idee narodów ), w których pod piórem Słowackiego, całkow icie n a w zór ew angelii św. Jana, m isje narodów o trzy m u ją skończenie idealistyczny w ykład:

Podobnie jak przed św iatem stworzone było słowo, czyli duch mający się formami objaw ić widzialnym i, podobnież poczęcie każdego narodu poprzedzało stworzenie idei, dla której następnie ludzie w form ę pewną — tej idei w łaściw ą — skrystalizow ani pracowali [D 12, 253].

W iększość ty ch poglądów , a m ianow icie pochw alną ocenę szla­ checkiej przeszłości, lib eru m veto, a tak że specyficznie kon struo w a­ ną definicję n a ro d u zn ajd u jem y u M ickiewicza w L itera tu rze sło­

w iańskiej. Zbieżność tę w arto podkreślić, nie w nikając n a razie

w jej p ełn e w ytłum aczenie. Zw łaszcza że należałoby w p ierw w y jaś­ nić, kogo z ideologów em ig racyjn ych M ickiewicz m iał na m yśli

(6)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A “,. 347

(Lelewela? Siem ieńskiego nie, poniew aż P a m iętn iki o S am u elu Z b o­

ro w sk im w ydaje on dopiero w r. 1844), kiedy powiada:

niektórzy śm ielsi pisarze ze szkoły demokratycznej dostrzegają już, że w iększość nie może stanowić praw absolutnych, że niepodobna przy­ puszczać, jakoby większość ludności czy jakiegoś stowarzyszenia była w posiadaniu najwyższej wiedzy i światła i by każda jednostka wyrokom jej nieodwołalnie poddać się musiała 3.

P row adziło to dalej M ickiewicza do sądu, że p rak ty k o w an ie u rządzeń politycznych i ko n sty tu cji Rzeczypospolitej szlacheckiej w ym agało cnót niezw ykłych, a jed n ak podówczas rzeczyw iście spo­ tykanych. „K ażdy poseł, każdy n a w e t szlachcic podług m yśli tej k o n sty tu cji spełniał niejako obrządek kapłański“ 4. Innym i słowy to samo w yraża Słow acki w ołając do ojczyzny szlacheckiej: „p ierw ­ sza C hrystusow a rep u b lik an k o “.

A poniew aż w ykład poetycki tych idei o narodow ości dokonyw a się w p a ra fra z ie Konrada W allenroda, poprzez aluzję zatem do M ickiewicza, kto wie, czy ta aluzja nie posiada rów nież c h a ra k te ru dotyczącego L ite ra tu ry słow iańskiej. W niej to bowiem, i przy pom ocy ulubionych przez Słowackiego jako tw órcę G enezis z ducha m etafo r i dowodów przyrodniczych, Mickiewicz precyzuje pow szech­ n ą w okres’ie w alk narodow o-w yzw oleńczych i rom antyzm u kon­ cepcję narodu:

nowożytna nauka o przyrodzie dostrzegła już związek tajemny między cząstkam i jednego organizmu a całością przedstawiającą jego ideę. Wia­ domo na przykład, że soki roślinne, jak wino, w swojej fermentacji w ykazują objawy odpowiadające tym, jakie zachodzą w życiu rośliny, z której ongi sok został wyciśnięty. Wiadomo, że krzew północny prze­ niesiony na południe rozwija się i zakw ita zawsze jednocześnie z roz­ w ojem roślin w kraju, z którego pochodzi. Na przykład brzoza, to drzewo poetyczne naszych stron, zasadzona w e Włoszech lub w Szwajcarii, długo stoi naga pośród rozkwitłych migdałów i kasztanów i dopiero bardzo późno okrywa się liśćmi. [...] spójnia niewidoma związuje narodowości. Narodowość, w najw yższym rozumieniu tego wyrazu, znaczy posłannictwo narodu, znaczy zespół ludzi powołanych przez Boga do spełnienia jakiegoś dzieła, którzy pracują jedni dla drugich i połączeni są z sobą tym głębo­ kim związkiem uczuciowym, jaki wskazaliśm y w królestw ie roślinnym i jakiego istnienie stwierdzaliśm y na przykładach dobytych z dziejów narodu p olsk iego5.

3 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wydanie Narodowe. T. 10. Warszawa 1952, s 64.

4 Tamże.

(7)

K iedy M ickiewicz i Słow acki w kraczają w au rę m istyczną, ich m yśl historiozoficzna k rąży po zbliżonych orbitach. Zachow ując pojęcie n arodu, narodow ości, jego m isji, zachow ując je jako sw oiste dla rom antycznej historiozofii odbicie procesu pow staw ania naro d u burżuazyjnego — jednocześnie pojęcie to sprow adzają na m an o w ­ ce. Bo n aró d ten k ształto w ał się w ostrej w alce z feu daln ym i pozo­ stałościam i, a tym czasem obydw aj tw órcy w c e n tru m politycznej n adbudow y feud aln ej, w u stro ju p raw n y m Rzeczypospolitej szla­ checkiej p rag n ą ukazać drogow skaz ideow y tego procesu. Chw ilowy zastój ru chó w rew o lucy jny ch prow adzi ich do złudnej idealizacji przeszłości.

M iarę am bicji poznaw czo-naukow ych żyw ionych przez poetę w ram ach jego m istycznego sy stem u m ocniej od G enezis z ducha w skazuje późniejszy o dw a la ta L ist do J. N. Rem bow skiego. W nim bow iem Słow acki u siłu je stw orzyć jak ąś rew elatorską, podręczną m etodologię p raw id eł m ający ch obow iązyw ać poszczególne dyscypli­ ny n aukow e — fizykę, chem ię, ekonom ię polityczną, pedagogikę — a także sztuki piękne. Oczywista, że przedsięw zięcie podobne gubi się w sp iry tu alisty czn y ch ogólnikach, ginie od b rak u konkretów , rozpływ a się w ap riorycznym p o dstaw ianiu w ciąż ty ch sam ych zało­ żeń pod fakty.

K ap italn y p rzy k ład idealistycznego aprioryzm u, w ynikającego z rew elato rsk ich założeń ślepych n a fa k ty i konkrety, z p rzeko na­ nia o tym , że idealistyczna sy stem aty k a m usi określać, w yczerpy­ w ać i w yjaśniać rzeczyw iste w yglądy zjaw isk, przynosi ta k a np. k a r­ ta z R a p tu la rza :

Chcąc poznać np. florę Pornik, rozważyłbym a priori, jaka wym agalność była natury — jakie znaki walki ducha z tą naturą i a priori opisałbym głów ne formy plant... I tak planty w ięcej z ziemi biorące niż z powietrza mało są kolorowane, a gdy to powietrze przesiąkłe jest wodą, jeszcze są bladsze, stąd — m a ł a k o l o r o w o ś ć plant. — 2-do. Walka z wichram i m usi gniew ać ducha, rodzić w nim zło — stąd k o l c z a t o ś ć , w ł ó k - n i s t o ś ć . Natura ziemi nad morzem dopiero użyźniającej się pracą w iek ów — m usi planty rodzić, dające w iele z g n i l i z n y o p a d u . — Potrzeba mocnej posady rodzi b u k i e t o w o ś ć , czyli g w i a z d z i s t o ś ć k s z t a ł t u l i s t k ó w . — Pow ietrznego pierwiastka czystego m ało — sprzeciwia się całej klasie p a p i l i a n o n ó w , czyli g r o c h ó w . Dzia­ łanie soli w powietrzu m usi rodzić m nóstw o roślin, których najdelikat­ niejsze cząstki są w łupinach, niby ostrzygł otwierające się na czas ła ­ godny [D 11, 197].

(8)

W K R Ę G U ,,G E N E Z I S Z D U C H A “ 349

2

Co oznaczają te fak ty m yślow e w yprzedzające pow stanie Gene-

zis z ducha lub tow arzyszące tem u tra k tato w i poetyckiem u, stano­

wiące jego bezpośredni pogłos?

W latach 1844— 1845 dokonyw a się w m yśli Słowackiego w y raź­ na zm iana k ieru n k u m istycznego uderzenia. Nie p rzestaje ono roz­ w ijać się po linii wyznaczonej takim i utw oram i z la t poprzednich, ja k K siądz M arek i Książę N iezłom ny, po linii zm ierzającej do stw orzenia m istycznego b o h atera pozytyw nego o obliczu n ieu gięty m m oralnie i p o n ad p arty jn y m wobec konkretnego życia em igracji i k ra ­ ju. D alsze ogniwa tego łańcucha stanow ią bowiem takie d ram a­ ty okresu 1844— 1845, jak A gezylausz, Zaw isza C zarny i S am uel

Zborow ski.

W m istycznym u d erzeniu n astęp u je m im o to ch arak tery sty czn a zm iana kieru nk u . P od pozorem poszukiw ania obiektyw nych p r a ­ w ideł i rew elacji n a tem a t przy rod y w jej najszerszym w ym iarze, od kosm ogonii po botaniczne szczegóły, n astępuje pogłębienie czysto subiektyw nego, w yłącznie z indyw idualnością poety związanego c h a ra k te ru ty ch rew elacji i praw d. Bo ich objaw icielem staje się sam Słowacki, on zostaje m edium , przez k tóre przem aw ia p raw da rew elacji:

. Na skałach Oceanowych postawiłeś mię, Boże, abym przypomniał w iekow e dzieje ducha mojego, a jam się nagle uczuł w przeszłości N ie­ śm iertelnym, Synem Bożym stwórcą widzialności i jednym z tych, którzy Ci m iłość dobrowolną oddają na złotych słońc i gwiazd girlandach [DW 47].

Nowa filozofia przyro d y zatem tylko sw ojem u objaw icielow i zaw dzięcza istnienie i dąży do jedności z nim, stanow i część dziejów jego ducha. K iedy Słow acki doda w początkow ych w ersetach Ge-

nezis z ducha, że jego duch jako duch poety „przed początkiem

stw orzenia był w S ł o w i e , a S ł o w o było w Tobie — a j a m był w S ł o w i e “ (DW 47), n astęp u je całkow ite utożsam ienie bytu obiektyw nego, świadom ości sub iek tyw n ej oraz twórczości poetyc­ kiej.

U tożsam ienie dokonało się w ty m celu, ażeby poeta poprzez dzieła swoje zagłębiając się w e w łasnej świadomości, m ógł w ty m sam ym akcie głosić obiektyw ne rzekom o p raw dy bytu. P o w stają stąd przeciw ieństw a o skali i rozpiętości nieznanej takim k ie ru n ­ kom m istycznym , k tó re nie zw racały swoich zainteresow ań ku p rzy ­

(9)

rodzie. Bo z jed n ej stro n y n a stę p u je u Słowackiego zw rot ku p ra ­ w idłom obiek ty w n y m k ieru jąc y m życiem przy ro d y (lek tu ry poety s ta ją się przed e w szystkim lek tu ram i przyrodniczym i), z drugiej n a­ to m iast —■ obiek ty w izm tych p raw id e ł jest całkow icie złudny i nic w spólnego nie m a z m y ślen iem naukow ym i szacunkiem dla faktów .

K onsekw encją p rze to takiego tra k to w a n ia p rzy ro d y s ta je się skończenie su b iekty w na, z żadnym i spraw d zian am i w fak ta ch nie licząca się dowolność rew elacji. Na sk u tek tego ro zjątrzen ia i za­ ognienia przeciw ień stw m yślow ych odejście Słow ackiego ku zagad­ nieniom p rzy ro d y n a p ra w d ę niczym innym nie jest, ja k jeszcze dal­ szym w kroczeniem w głąb w łasnej jaźni i jej pseudonaukow ych uro- szczeń. D latego też w lata ch 1844— 1845 p ro b le m aty k a genezyjskiej filozofii p rzy ro d y w spółżyć może z p ro b lem aty k ą K sięcia N iezło m n e­

go i S a m u ela Zborow skiego. Bo pom iędzy ty m i dw om a w arian tam i

m istycznym i jest jed y n ie różnica w przedm iocie, n a k tó ry p ad a św ia­ tło rew elacji: t u przy ro da, tam h istoria. Nie m a różnicy w źródle i pochodzeniu tego św iatła: jaźń p oety i jej praw o do rew elacji. Do isto ty zaś p oznania m istycznego n ależy to, że źródło, z którego tr y ­ ska, w ażniejsze je st od przedm iotu, jak i ogarnia.

Idealizm Słow ackiego nig dy n ie posiadał c h a ra k te ru dualistycz­ nego w staty czn y m sensie tego stanow iska. P rzep ojo ny był stale d ialek ty k ą — o w yglądzie w praw dzie idealistycznym , niem niej ży­ w iołową i n iep o w strzy m an ą d ialekty ką. U derzający tego dowód przynosi G enezis z ducha. Hegel m ianow icie p rzy jm o w ał wieczny ru c h w p rzyro d zie jak o odzw ierciedlenie u rzeczyw istn iającej się idei, ale ten ru ch nie odbyw ał się w czasie. D latego filozofię p rzy ­ rody Hegla F ry d e ry k Engels oceniał w zdaniach:

przyroda [...] niezdolna jest do rozwoju w czasie, lecz jedynie do roz­ pościerania swej różnorodności w przestrzeni, tak że w szystkie zawarte w sobie szczeble rozwojowe rozmieszcza jednocześnie i obok siebie i ska­ zana jest na w ieczne powtarzanie ciągle tych sam ych procesów. I taką niedorzeczność — rozwój w przestrzeni, lecz poza czasem, który jest podstaw owym w arunkiem w szelkiego rozwoju — narzuca Hegel przy­ rodzie w łaśnie wówczas, kiedy rozw inęły się geologia, embriologia, fizjo­ logia roślin i zwierząt oraz chem ia organiczna i kiedy na podstaw ie tych nowych nauk w szędzie w yłaniały się genialne antycypacje późniejszej teorii e w o lu c ji6.

Tym czasem w G enezis z ducha cała ew olucja i rozw ój p rzy ro ­ dy odbyw a się w czasie. K oncepcja tra k ta tu genezyjskiego n a innej

8 F. E n g e l s , L u d w ik Feuerbach i zm ierzch klasyczn ej filozofii n iem iec­

(10)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A '

351

płaszczyźnie pom yśleć się nie daje. Coraz to Słow acki podkreśla, że rew elacja genezyjska to rew elacja w czasie, tycząca się tego, co było, i tego, co nastanie.

Gdy oto tu, z przeszłości wychodząc, stanąłem niby na skale stworzenia... Widzę, com wypracował i co mi jeszcze do wypracowania pozostało... [...] pozwól, że się odwrócę jeszcze raz ku sześciodniowym otchłaniom spo­ czywającej i stężałej natury i pożegnam ją w przyszłość idący [DW 61].

T aka koncepcja czasu i ew olucji była przyczyną, że opiera­ no na niej — w sposób będący dużym nieporozum ieniem — analo­ gie m iędzy Słow ackim a B ergsonem 7. P rzy pew nej zbieżności a rg u ­ m en ta cji inna bowiem była fu n k cja podobnych poglądów ja k sy­ stem genezyjski Słowackiego na tle nauki i filozofii w pobliżu poł. X IX stulecia — nie ham ow ały one nadejścia m aterialistycznych do k try n ew olucyjnych; inna nato m iast na tle już całkow icie roz­ w in ięty ch d o k try n nowoczesnego ew olucjonizm u b yła rola Bergso­ na — sprzeczna z ich m aterialistyczn y m ch ara k te re m i nienaukow a. W pism ach filozoficznych tow arzyszących Genezis z ducha Słow acki stanow czo przeciw staw ia się Heglowi. Streszczenie pole­ m iczne system u hegeliańskiego, jakiego dokonywa w im aginacyjnych dyskusjach z Helionem , nie świadczy, ażeby poeta system ten n a­ p raw dę zrozum iał. Chyba że w ykład m a być ironiczny:

Podług Hegla idea czysta wszędy w sw oim innobycie jest źródłem w szyst­ kich objawów na świecie; św iat w ięc jest niby pełen skier czystych, więc równych sobie idei, rodzących się co chw ila m ilijonam i milijonów... z których jedna rożą, druga motylem, trzecia lwem, inna Helijonem zagasa [DW 368].

W ażniejsze je st bowiem, co Słowacki przeciw staw ia źle zro­ zum ianem u Heglowi czy też doskonale podpatrzonym rep re z en ta n ­ tom praw icy filozoficzno-klerykalnej, kiedy w dow cipnym ry su ­ neczku słow nym

ukazuje się nam postać filozofa-studenta któregoś z niem ieckich uni­ wersytetów... dialektyka, który wreszcie przyjął objawienie jako pod­ porę — a doskonałość praw natury przez Boga położoną kładzie za podstawę niezaprzeczoną — w szelkie antynomije widzialne topiąc w do­ skonałości Bożej [DW 283—284].

P rzeciw staw ia im w szystkim — żywiołową, nie liczącą się ze schem atycznym i p raw id łam i dialektykę. W p rzepięknym u ry w k u

7 Por. B. S z y s z k o w s k i , S łow acki i Bergson. Ewolucja ducha. N o w y P r z e g l ą d L i t e r a t u r y i S z t u k i , II, 1921, t. 1, nr 1—3, s. 35—68.

(11)

autobio g raficzn ym w iąże ją z w łasn ą osobowością, z w łasnym du ­ chem poetyckim : „w róg w szelkich p ry n cy p ijó w i skończonej fo r­ m y “ (DW 328). H eglow i bow iem i inny m system om filozoficznym epoki przeciw staw ia stanow isko, k tó re je s t ja k po etycka m gław i­ ca k ry ją c a w sobie żyw iołow o d ialektyczną treść:

W ypracowani pracą w ieków , pełni echa mąk dawniej wycierpianych, pełni przeczucia przyszłych radości — gotowi przez cierpienie dodzierać się do szczęścia, przez pracę form zdobywać coraz w iększą ciał naszych niebieskość... razem z ziem ią w yanieloną w yanielać się... nie znieważamy ciała teraźniejszego pomnąc, że nas drogo kosztuje, nie oczekujem od Boga połamania praw św[iatem] rządzących, bo czujem y siłę w sobie zwyciężającą te praw[a] zawsze i wszędzie... [DW 368].

W n o tatk a ch z ra p tu la rz a to samo, ale prościej:

Podług Hegla — ta sama idea czysta w szędy w sw oim innobycie — jest pierw iastkiem św iata. —• W inien by był dodać i d e a c z y s t a r o z w i j a j ą c a s i ę , c z y l i r o s n ą c a do finalnego celu — w ten ­ czas natura byłaby zrozumiana [D 11, 208].

Stopień tego p rzep o jen ia m yśli żyw iołow ą dialek ty k ą w zrastał u poety, n a w e t kiedy w szedł on w k rąg m istyki. S tanow ił bowiem sw oisty w ram ach tego kręg u odpow iednik dążeń rew olucy jny ch n a ra stają cy c h w dziesięcioleciu, ja k ie przyniosło rok 1846 i ro k 1848. Na sk u tek tego stał się m ożliw y nag ły i m ało oczekiwany, jeżeli go m ierzyć bezpośrednio politycznym i 'w ypow iedziam i tw órcy, by­ n ajm n iej nie zaskakujący, skoro pam iętać o jego filozofii i dialek­ tyczn ych skłonnościach — przeskok do rzeczyw istej dialek ty k i p rze­ m ian rew olucyjnych, przeskok do po lity k i i aktualności.

S tan ie się to widoczne n a podobieństw ach m iędzy G enezis z d u ­

cha a O dpow iedzią na P salm y przyszłości. W św ietle ty ch podo­

b ień stw rzec można, że n a w e t genezyjska dialek ty k a d uch a-rew ela- to ra stanow iła m niejszą przeszkodę dla postępow ych i rzeczyw iście historycznych k o nsekw encji aniżeli tria d a hegeliańska i jej ścisła bądź sk lery k alizo w an a litera u re p re z e n ta n tó w polskiej praw icy heglow skiej. Bo d u ch -rew elato r, n a w e t gdy w obłokach genezyjskich był zaw ieszony, nie znał oportun izm u społecznego i politycznego zręcznie p rzy k ry teg o ow ą lite rą i m niem aniem , że postęp w y n i­ k ając z konieczności dziejów — sam się zrobi i niczego nie n a ­ ruszy w istn iejący m porządku.

P rzedsięw zięcie poznaw cze, k tó re w ychodząc z osiągniętych przez Słow ackiego podstaw m iało ogarnąć całą h isto rię i wiedzę

(12)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A '

353

ludzką, p rzerastało m ożliwości jednego um ysłu. D latego rozsypało się w zarys budow li nieukończonej, ale dającej dokładnie poznać zam ierzenia arc h ite k ta. Je d e n ty lk o u tw ó r u n ik n ął tego losu —

Genezis z ducha.

3

T ra k ta t genezy jski, jeżeli chodzi o p rzem iany poety n a planie czysto m istycznym , stanow i przede w szystkim św iadectw o odejścia od tow ianizm u. Podczas kiedy towiańczycy, odryw ając w zrok od człow ieka historycznego i społecznego, po jasnych i ciem nych ko­ lum nach duchów tra fia li w kłębow isko m ętn ych popraw ek i dopeł­ nień do trad y c y jn e j etyki chrześcijańskiej, Słowacki, oderw aw szy w zrok od historii, poprow adził go w przeciw nym i bardziej od nich now atorskim k ieru n k u — ku genezie m aterii, życia organicznego i człow ieka n a ziemi. N a tej linii n a tra fił n a p ro b lem atykę ewo- lucjonizm u przyrodniczego w jej stanie p rzed D arw inem ; n ap otkał coraz m niej liczące się z rzeczyw istością w izje w łasnej fan ta zji poetyckiej; p rz y ją ł za sw oje dobro spiry tualizm różnych system ów rom antycznej filozofii przyrody; pobudził do poetyckiego działa­ nia b ib lijn e w yobrażenia o dniach stw orzenia; w reszcie — z w szy­ stkich ty ch składników spróbow ał ukuć jedn olitą koncepcję kosm o- goniczną. Z ap rag n ął w niej w yjaśnić całość życia p rzy ro d y z czło­ w iekiem u jej szczytu, p o trakto w an ym w yłącznie jak o w y n ik ew o­ lucji.

Poem atem tym rządzi k ieru n e k m yślow y na filozofię przyrody, na szukanie rządzących nią praw , n a m iejsce człow ieka w świecie tw orów organicznych. K ieru n ek ten zawdzięcza Słow acki atm osfe­ rze naukow ej dziesięciolecia 1840— 1850. W ypowiedzieli się ju ż pod­ ówczas w szyscy w ielcy przyrodnicy, poprzednicy K arola D arw ina (Lam arck, Cuvier, G eoffroy Saint-H ilaire). Wiadomo, że poeta znał ich pism a. Ew olucjonizm b ył n a porządku postępow ej m yśli n au k o ­ w ej. W e w spom nianym dziesięcioleciu swoje najw cześniejsze i ge­ nialne spostrzeżenia botaniczne, zoologiczne i geologiczne ogłasza D arw in (Podróż na okręcie Beagle, 1845), a w r. 1844, roku pow sta­ nia Genezis z ducha, kreśli pierw szy szkic teorii p ow staw ania g a tu n ­ ków.

Byłoby niedopuszczalnym naciąganiem faktów tw ierdzić na tle tych zestaw ień czysto chronologicznych, że Genezis z ducha zm ierza ku podobnym w nioskom m aterialistycznym , co darw inizm , że ist­ nieją w tym tra k tac ie poetyckim świadom ie podkreślone przez tw

(13)

cę zalążki podobnego ew o lu c jo n izm u 8. Jeżeli istnieją, to w sam ej w ym ow ie faktów , zw yciężając niek iedy Słowackiego, ale nie w jego intencjach , n ie w u m iejętn ości m aterialistyczn eg o spojrzenia na fa k ty przyrodnicze.

O co innego chodzi w ty ch zestaw ieniach: rom antycy, szczegól­ nie niem ieccy pisarze i filozofowie, w niem niej dow olny sposób u żytk o w ali w swoich sp ek u lacjach z dziedziny filozofii p rzyro dy fa k ty em piryczne dostarczone przez rozwój w spółczesnych im nau k przyrodniczych. D la N ovalisa m yślenie było procesem galw anizacy j- n y m ducha ziem skiego p rzez ponadziem ski, ziem ia w e w n ę trz u sw oim m iała być diam entem etc. M agiczny idealizm Novalisa po­ dobnie m iał p rzen ik ać w szystkie ta je m n ic e b y tu , ja k u Słow ackiego zasada genezyjska. W sp ek u laty w n ej fizyce S chellinga rządzą b y ­ tem dw ie siły: p o zyty w na i n egaty w na, w szystkie zaś zjaw iska fi­

8 Genezis z ducha nie została dotąd rozpatrzona przez fachowca-biologa lub historyka nauki w tym zakresie, który by ocenił, jaką w artość historycz­ ną posiadają pom ysły S ł o w a c k i e g o na tle stanu nauk przyrodniczych w Europie oraz w Polsce w dziesięcioleciu 1840—1850. Podstaw ow e prace Jana Gwalberta P a w l i k o w s k i e g o (1: M istyka Słowackiego. Lw ów 1909, s. 379—445. Rozdział: Źródła i p o k re w ie ń stw a ew ołucjonizm u „G enezy z D u­

cha“. — 2: Na m arginesie pism gen ezyjskich Słow ackiego. I. Zawartość przy­

rodnicza „Genezis z ducha“. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , XXV, 1928, z. 4, s. 523—537) oraz Juliusza K l e i n e r a (1: Z badań nad źródłam i filozofii

Słow ackiego. Słow acki a Boucher de Perthes. W wyd: K sięga pam iątkow a ku czci B olesław a O rzechow icza. T. 1. Lw ów 1916, s. 449—465. — 2: Twórca w ie lk ie j fa n ta zji naukow ej. T y g o d n i k P o w s z e c h n y , V, 1949, nr 13. —

3: Juliusz S łow acki. Dzieje twórczości. T. 4, cz. 2. Warszawa 1927, passim ) na­

grom adziły i prawdopodobnie w yczerpały m ateriał dowodowy w tym

względzie, z uw agi na stanow isko m etodologiczne autorów n ie mogąc podać jego m aterialistycznej oceny. Także w dziele, gdzie dla poglądów Słow ac­ kiego mogła się była znaleźć bodaj wzm ianka (J. N u s b a u m , Z arys d ziejów

ew olu cjon izm u do końca X I X w ieku . Warszawa 1952. I d e a E w o l u c j i

w B i o l o g i i . T. 1. Kom isja Ewolucjonizm u PAN), niestety ani słowa na ten tem at n ie napotkamy. Mimo to z pełnym pożytkiem przy konfrontacji pom ysłów Słow ackiego z m aterialistyczną oceną idei ew olucji wyprzedza­ jących Darwina korzystać m ożna z w spom nianego dzieła, szczególnie z takich rozdziałów, jak Filozofia biologii w X V III i początkach X I X w ieku , ocena uznawanego przez poetę Karola Bonnet, N atu rfilozofow ie oraz rozdziały pośw ięcone Lamarckowi, Geoffroy Saint-H ilaire i Cuvierowi. Z konfron­ tacji tej dobitnie "wynika, że pośród w ielu kierunków wyprzedzających Dar­ w in a — Słowacki naw iązyw ał do tego, od Spinozy do Geoffroy Saint-H ilaire, który posiadał najdobitniejszy w ów czesnych w arunkach nauki charakter anty kreacjonistyczny i ew olucjonistyczny, a w ięc n iew ątpliw ie postępowy.

(14)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A " 355

zyczne dają się sprow adzić do k ategorii m agnetyzm u, elektryczności i procesów chem icznych 9.

U żytkując dowolnie fak ty — jednocześnie pełnym zaufaniem darzono praw o poezji do ich in te rp re ta c ji. W A t h e n a e u m braci Schleglów pisano:

Wszelka sztuka powinna być wiedzą, a każda wiedza sztuką; poezja i filozofia powinny się połączyć. [...] Jeśli chcesz zgłębić fizykę, daj się wprowadzić w tajemnice p o e z ji10.

B yły te słow a konsekw encją tw ierdzenia Schellinga w S y s te m

des transzendentalen Id ea lism u s:

To co zowiem y naturą jest poezją, która spoczywa utajona w tajem ni­ czym i cudownym piśmie. Gdyby zagadka mogła się odsłonić, odczytali­ byśmy odyseję ducha, który, cudownie omamiony, sam siebie szuka, sam za sobą dąży; albowiem w św iecie zm ysłowym prześwieca on niczym sens poza słowam i, niczym upragniona przez nas kraina fantazji poza nieprzejrzystą m głą u .

W roku 1844 o związkach m iędzy kreacjonizmem a klasowym ustrojem społecznym pisze Karol M a r k s (Oeuvres philosophiques. T. 6. Paris 1937, s. 38): „Un être ne se donne pour indépendant que lorsqu’il est son propre

m aître, e t il n’est son propre m a ître que lorsque c’est à lu i-m êm e qu’il doit son e x i s t e n c e . Un hom m e qui v it par la grâce d’un autre se considère com me un être dépendant. Mais je vis com plètem ent par la grâce d ’un autre quand je ne lui dois pas seulem ent l’en tretien de m a vie, m ais que c’est en outre lui qui a c r é é m a v i e , qu’il est la s o u r c e de m a vie, et m a vie a nécessairem ent une telle raison en dehors d’elle si elle n’est pas ma propre création. La c r é a t i o n est donc une représentation difficile à éli­ m in er de la conscience populaire. C ette conscience n e c o m p r e n d p a s que la nature et l’hom m e ex isten t de leur propre chef, parce qu’une telle existence v a contre tou tes les d o n n é e s é v i d e n t e s de la vie pratique.

Un rude coup a été porté à la c r é a t i o n par la g é о g n o s i e , c’est-à - dire par la science qui a représen té la form ation de la terre, le d even ir de la terre com m e un phénom ène de génération spontanée. La génération spon ­ tanée est la seule réfu tation pratiqu e de la théorie de la création“.

9 R. H a y m , Die rom antische Schule. Berlin 1870, s. 359—369, 583—590. — N u s b a u m , op. cit., s. 316—318. — W. K u b a c k i , Pierw iosn ki polskiego

rom antyzm u. Kraków 1949, s. 135—145.

M i c k i e w i c z pisma S c h e l l i n g a znał i użytkował od młodości, nawet w okresie w ykładów paryskich referował jego system (zob. Dzieła, t. 10, s. 392—393; t. 11, s. 133—136) i oceniał: „Schelling największy ze w szystkich filozofów niem ieckich...“ (tamże, t. 10, s. 392).

10 R. H u с h, D ie Rom antik. T. 1. Leipzig 1934, s. 52, 57. Za K u b a c k i m ,

op. cit., s. 137.

11 Schelling, sein W eltbild aus den Schriften. Herausgegeben und eingelei­ tet von G. K l a u . Leipzig 1925, s. 39.

(15)

P o w staje stąd zagadnienie, jak ie obecnie tylko sygnalizujem y, w ym aga ono bow iem ponow nego ro zp atrzen ia m a te ria łu n ag ro m a­ dzonego p rzez J a n a G w a lb e rta Paw likow skiego i pom nożenia tego m a te ria łu o dalsze szczegółowe studia. Takie m ianow icie: o ile s ta ­ now isko Słow ackiego było n a w ro te m do początkow ego stadiu m u ro ­ jonej w szechw ładzy poznaw czej rom antycznego tw órcy, o ile zaś, przeciw staw iając się p raw ic y heglow skiej z now ych pozycji ideo­ wych, a nie m ając dostatecznej dla nich a rg u m en tacji społecznej, Słow acki sięgał także do arsen ału sąsiadującego z m agicznym ide­ alizm em ?

O dpow iedź całkow icie tw ierd ząca na pierw sze p y tan ie nie w y ­ gląda n a m ożliw ą. Przecież najbliższy now y podm uch rew o lu cy jn y po derw ał poetę. S tąd w y d a je się, że raczej w y stęp u je tu ta j d ru ga m ożliwość: dla tw ó rcy G enezis z ducha d obry był każdy argum ent, k tó ry w im ię d u c h a (w jem u w łaściw ym sensie) u d erzał w с i a ł o (w podobnym sensie) i p o d trzy m y w ał w iarę w postęp jak o w alkę. Raczej b y ł to zw ro t k u tem u, co w N aturphilosophie było n a jb a r­ dziej istotne, a um ysłow i Słow ackiego bez przeszkód w ew nętrzn ych dostępne:

Natur filozof o w ie pierw si zw rócili uwagę na jedność przeciwieństw w przyrodzie jako na motor rozwoju św iata organicznego, chociaż fa ł­ szyw ie pojm ow ali to prawo jako prawo rozwoju rozumu, stosując je następnie do przyrody 12.

W ystarczy z G enezis zestaw ić polską prób kę N aturphilosophie, liczne stronice M ochnackiego w jego dziełku O litera tu rze p olskiej

X I X w ieku , b y dostrzec, o ile bardziej ujęcie Słow ackiego przesyco­

ne zostało fak tam i em pirycznym i, tokiem naukow ego k ojarzenia przyczyn i skutków , chociaż ta k sam ow olnie poeta je kom binuje. P o ­ nadto G enezis z ducha na tle tem atycznego kręg u lite ra tu ry późne­ go rom an ty zm u w Polsce je s t czymś zgoła w yjątkow ym , o ileż bliższym w ielkim n u rto m n aukow ym epoki od w ałkow ania tria d y heglow skiej po raz se tn y i pierw szy!

W yp raw a m yślow a poety poszła więc po linii o dużej ak tu aln o ­ ści naukow ej, ku w spaniale poszerzającym się horyzontom w iedzy ludzkiej. S tąd ew olucjonizm nie p rzy b ie ra w ujęciu Słow ackiego p o n urej i determ in isty cznej barw y, jakiej nabędzie u natu ralistó w . Pod jego znakiem staw ał bow iem w ielki i postępow y ro m antyk, nie b a n k ru tu ją c y drobnom ieszczanin. R om antyk, k tó ry w ierzy ł jeszcze

(16)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A *' 357

w historię i postęp, a przez to — w przyrodę. D latego opowiadając, ja k to pierw sze zw ierzęta poczęły się pożerać, konkludow ał:

nie czynił się przez to żaden uszczerbek w łańcuchu przyrodzenia, bo przez przyspieszenie śmierci ciał przyspieszał się pęd duchowy żywota, a ś m i e r ć jakp p r a w o f o r m y została, że tak powiem, krolową mask, powłok i szat duchowych i dotychczas jest marą bez żadnej rzeczywistej władzy nad stworzeniem [DW 53].

S kładniki genealogiczne poem atu były jednakow oż zbytnio skłó­ cone, in ten cje ideowe tw ó rcy zanadto przesycone w ew nętrznym i sprzecznościam i, ażeby Genezis z ducha m ogła się stać dziełem jednolitym . P ow stał poem at pełen zupełnie fantastycznych dowolno­ ści, a zarazem — w izji paleontologicznych i botanicznych, m im o całą ich dowolność i niespraw dzalność ud erzających swoim w izjo­ nerstw em , siłą słowa i m ocą kreacji poprzez słowo. Tak samo n ie­ spraw dzalne je s t P iekło Dantego, a przecież — istnieje, istniejąc w poetyckiej wizji. P ow stała w izjonerska baśń o wiedzy, o w iedzy prow adzonej busolą poezji w p radzieje ziemi, gatun kó w i czło­ wieka.

Ta busola prow adzi w głąb i zarazem jeszcze bardziej u p raw n ia całkow itą dowolność argum entów . Była ju ż m owa o podstaw ow ej sprzeczności m yślen ia m istycznego u poety, tej m ianowicie, że zw rot do p rzyrod y je s t n a p raw d ę tylko zw rotem do w łasnej jaźni. Nie przym usza liczyć się z faktam i, pozw ala operow ać nim i w sposób całkow icie dowolny. N apraw dę bowiem łączy te fak ty nie ty le po­ stulow an a przez poetę jedność rew elacji m istycznej, ile całkiem po p ro stu — jedność poetyckiego w idzenia. Jedność niew yczerpanej zaiste w yobraźni tw órcy, n a której żeruje, k tó rą się pasie arg u m en ­ tac ja m istyczna, u siłu jąc przesłonić tę oczyw istą praw dę, że bez zasobów owej w yobraźni cała arg u m entacja nic nie znaczy, jest uboga m yślowo, żenująca i naiw na.

Oto dw a u d erzające przykłady. Poniższy -wywód z tek stu G ene­ zis z ducha na pew no nic w spólnego nie posiada z przew odem m yślo­ w ym zaw ierającym naukow e pierw iastki. Cała jego zasadność jest czysto w izualna, czysto poetycka:

O! Panie! a ileż to jeszcze mądrości widzę w pierwszych a spełnionych prośbach ducha roślinnego! jakie doskonałe rzem ieślnictwo jego na ziemi! Tam, nadmorskie duchy, gdzie sól w rosach gryząca cegły naw et pomni­ ków ludzkich wyjada, w ym yśliły sobie aksamity, w które się ubierają, i Nim fom podobne, na w łosach niby zjeżonych utrzymują w powietrzu nad głowami srebrne perły z Oceanid warkocze lecące; i tak powietrzne

(17)

te brylanty słońce wypija, te łzy zjadliw e morza osy cha ją wprzód, nim na serce roślinne upadną... Owdzie zaś przeciwko palącym słońca pro­ m ieniom zwierciadła sobie porobiły cytryn Dryjady i złotem i strzałami obsypane, odstrzelają się słońcu gładkim i błyszczącym liścia lakierem... [DW 58—59].

G ładkie i m ięsiste liście c y try n trak to w ać jak o zw ierciadła od- słoneczne, w kosm atej roślinności diun oceanicznych odczytyw ać lęk przed słonością m orskich w ód — m ożna tylko w św iecie poetyckiej m etafory. Słow acki k o n stru u je tak ie m etafo ry i p rzesłaniając całko­ w icie ich p o ety cką istotę, p o daje jako dowody i nau ko w e dostrzeże­ nia. W po trzeb ie idzie on jeszcze dalej — gotow ą m etafo rę innego tw ó rcy tra k tu je jak o n auk ow ą zapowiedź. W ówczas to okazuje się, ja k m izern a i nieznacząca je st treść owych dostrzeżeń, jeżeli ją pozbaw ić m etafory cznej łu p in y i w y łusk ane z niej ziarenko poda­ w ać za praw dę. N aw iązując do znanego p orów nania M ickiewiczow­ skiego Słow acki n a stę p u jąc o je in te rp re tu je w W ykła d zie nauki:

Coż było to nagłe um iłow anie natury przez poetów aż do przesytu gło­ szone... Zaprawdę nie form ę kam ieni ani pnie i kawałki drzew ukochać powoływała poezja... ale ducha, który jest wszędy... a czasem rewelator- stw em w ieszcza w yw ołany — jak błyskaw ica jaw ił się w drzewie... brzozę ukraińską zam ieniał nagle w poczciwą w ieśniaczkę syna płaczącą... • i w jednym oka m gnieniu dawał uczuć rozwidnionej m yśli ludzkiej... że ta ogromna zielona m uzykantka lasów — jest prawdziwą siostrą młodszą... pełna jaki[ej]ś przyszłej ludzkiej postaci — która już w niej jest — a objaw i się dopiero po wiekach... [DW 302].

Słow acki nie p op rzestaje n a jednorazow ym podobnym dostrze­ żeniu. Z b iera ich w ięcej, z zakresów zgoła nieoczekiw anych. P sy ­ chikę nieskom plikow aną b o h ateró w hom ery ckich tra k tu je jak o dal­ szy ciąg g enezyjski cnót ukształconych w św iecie zw ierzęcym (DW 324— 325). M ity sta ro ż y tn e zdają się m u być zapow iedzią dogm a­ tów ch rześcijańskich (DW 293). N agrom adzone alegorie i m etafo ry in te rp re tu je w reszcie jako św iadectw o genezyjskiego p rzen ik an ia fo rm i że św iadectw a, w istocie rzeczy dotyczącego jed y n ie p ra w w y ­ obraźni i jej działania, czyni praw idło filozoficzne. S tąd w odpow ied­ nim m iejscu pow rócim y do konsekw encji tego rzekom ego p raw a fi­ lozoficznego, n ap ra w d ę zaś pró b y u czynienia z w yobraźni poetyc­ kiej czegoś ab so lu tn ie odm iennego, aniżeli m oże ona być n aw et u najw yższego w izjonera: „ Je śli chcesz zgłębić fizykę, daj się w pro ­ wadzić w tajem n ice p o ezji“. N a razie zanotu jm y :

Więc gdy rzekł poeta: g ł o w a k o l u m n y — toć zaraz i kolum nę ujrza­ łeś żywą, niby... oczyma zapatrzoną na m ogiły Maratonu, z sercem, które

(18)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A “ 359 w niej biło, niby serce Greczyna. Więc w ł o s y p a l m. . . więc p i e r s i r ó ż ... w ięc łany w y z ł o c o n e ż y t e m świadczyły o m etampsychicznej w iedzy w poecie, która się w nachnieniu objawiała, a w powszechnym czuciu duchowym na ziemi echo niby potwierdzenia znalazła... [DW 302—303].

N ietru d no przeto w skazać w Genezis z ducha elem enty, k tó re nie w y trzy m u ją jak iejk o lw iek k ry ty k i naukow ej. Główne, czysto spi­ ry tu alisty czn e założenie G enezis z ducha je st na pierw szym m iej­ scu tak im elem entem . P o eta cały łańcuch ew olucji przyrodniczej tra k tu je jako ustaw iczne p arcie ducha, k tó ry n ie chce zleniw ieć i poprzestać n a form ach już w y pracow anych i ustaw icznie dąży do now ych kształtó w organicznych. N ajczystszy spirytualizm w szacie przyrodniczego ew olucjonizm u, zwłaszcza kiedy pod koniec poem atu Słow acki dopowie z całą stanowczością:

Albowiem na tych słowach, iż w s z y s t k o p r z e z D u c h a i d l a D u c h a s t w o r z o n e j e s t , a n i c d l a c i e l e s n e g o c e l u n i e i s t n i e j e . . . stanie ugruntowana przyszła w iedza św ięta Narodu mojego...

[DW 64].

Słowackiego w szakże nie należy chw ytać za słówka. Pam iętać za to należy, co dany te rm in oznacza w jego słow nictw ie filozoficznym i politycznym . „W s z y s t k o p r z e z D u c h a i d l a D u c h a “ —

oznacza zaś także:

Każda rewolucja — nim w ciele zjawiona, musi wprzódy objawić się w duchu. — Największa w ięc przemiana świata i czyn najwyższy — poprzedzon być powinien — przez rewolucją wiedzy ludzkiej, przez postaw ienie na pew nych prawach uczucia ludzkiego, które to oboje dziś było pod zarządem opinii lub instynktu. [...]

Z słów tych, że wszystko przez Ducha i dla Ducha zostało stworzo- nem — a nic dla cielesnego celu nie istnieje... w yjdzie przyszły twórczy lud Boży — przewodnik narodów — i prawodawca [DW 451].

Spraw a jasna! Przecież to te n — z O dpow iedzi na P sa lm y p r z y ­

szłości — „pod m ęką ciał leżący duch — wieczny rew o lucjo nista“

ściele drogi oceanicznym i paleontologicznym w izjom poety. Bo w filozoficzno-politycznej term inologii Słowackiego ciało i m ate­ ria zarów no siebie oznaczają, ja k — t o , c o j e s t , a b y ć n i e p o w i n n o , podobnie ja k duch znaczy — to , c z e g o j e s z c z e n i e ma , a b y ć p o w i n n o . W term inologii poznaw czo-m istycz- nej ciało oznacza i s t n i e j ą c y s t a n z j a w i s k i r z e c z y , duch — w i e d z ę d o z d o b y c i a o t y m s t a n i e . I w jed ­ nej, i w drugiej term inologii d u c h jest dopiero c z y m ś d o

(19)

z d o b y c i a i łączyć p rzeto m oże przyro dę z historią, wiedzę o przyrodzie z w iedzą o postępie.

4

W tej łączności zaw iera się najw ażniejszy chyba problem Ge­

n ezis z ducha. D zięki niej ta rew elato rsk a i pozahistoryczna m o­

d litw a p oetycka nie stała się zaporą uniem ożliw iającą podjęcie m yśli rew olucyjnej p rzez tw órcę, w chw ili gdy podniety rzeczyw i­ ste — sy tu a c ja rew o lu cy jn a p rzed r. 1846, i ideologia K rasiń skie­ go — p rze d a rły się poprzez m istyczne ciemności. Ona to w yróżnia Słow ackiego od w yznaw ców m agicznego idealizm u i czysto obiek­ tyw n y ch sp eku lacji przyrodniczych.

W Genezis z ducha n ie napotyk am y już, ja k m iało to m iejsce np. w K siędzu M arku, a częściowo w Ś n ie sreb rn y m Salom ei, re ­ lik tó w postępow ości Słow ackiego sprzed okresu m istycznego. Ele­ m en ty postępu historycznego w y stę p u ją tu ta j w całkow icie now ej postaci i dlatego dom agają się innego aniżeli dotąd w yjaśnienia.

P ew n e tw ierd zenia G enezis z ducha w p ad ają n iew ątpliw ie w ło­ żysko rew olucyjnego dem okratyzm u, żłobiące się m ozolnie w utw o ­ rach, k tóre bezpośrednio w yp rzed zają polem ikę z K rasińskim . D ru ­ gim podobnym u tw o rem będzie S a m u e l Zborow ski. W żadnym w szakże w y p ad ku nie w pada w to łożysko całość genezyjskiej kon­ cepcji, jej m etodologiczne zasady, jej bardzo su b iek ty w n e cele.

Cóż więc, p recy zu jąc kw estię, z założeń m yślow ych Genezis

z ducha um ożliw iało now e koncepcje rew olucyjne? Co zaś żadną

m iarą pogodzić się nie dało, stając się jed n ą z przyczyn tego faktu, że n a w e t w yrzuciw szy n a p ap ier O dpow iedź na P salm y przyszłości poeta nie w y rw ie z siebie korzeni obcych tem u rew olucy jnem u m a­ nifestow i?

G enezis z ducha dowodzi niezachw ianej w iary Słow ackiego w po­

stęp, w rozwój życia, w jego rew olu cyjn e przem iany. Podkreślało się już, że m im o siły heglizm u w system ach filozoficznych epoki, m im o przyjęcia d ed u k cyjn ej i apriorycznej filozofii przyrody, Sło­ w acki d ialek ty k i przem ian nie u k ład a w e w zór heglow skiej triad y . N adaje jej ciągłość ew olucyjną, nie w prow adza m yślow ych p rze­ gród. I to w łaśn ie w idzenie p rzy ro d y w n ieu sta n n y m rozw oju, w i­ dzenie skoków, poprzez k tó re dokonyw a się postęp, pow oduje, że Słow acki bez tru d u za jm u je podobne stanow isko n a płaszczyź­ nie historiozoficznej. D latego te sam e term in y , o zaw artości oczy­

(20)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A ' 361

wiście idealistycznej, obsługują u niego postęp w dziejach i roz­ wój w przyrodzie.

Oto dlaczego założenia m yślow e Genezis z ducha um ożliw iały nie tylk o p rze trw a n ie dyspozycji ideow ych poety dotyczących zrozum ie­ nia p ra w postęp u i rew olucji, ale dalszy skok w ich obrębie. Bo treścią ty ch założeń była przecież gw ałtow na, wzmożona, burzliw a w ia ra w przem ianę św iata stw orzeń i m aterii, konsekw encją zaś takiej w iary stać się m ogła akceptacja podobnych przem ian w św ie­ cie historii. Stąd, kiedy p o d niety rzeczyw iste z aatak u ją sy stem m y ­ ślow y m isty k a-rew elato ra, w ynikiem om aw ianej zgodności stanie się rew olu cy jn y dem okratyzm , a nie jedna więcej odm iana b u rzli­ wego n u rtu burżuazyjno-dem okratycznego.

K onsekw encje tak ie sięgnęły nie tylko w św iat historii. Rów nież i w sam ej G enezis z ducha zn ajd u jem y ich znam ienne objaw y. W y­ m ow a faktów przyrodniczych dostrzeżonych przez poetę ud erzy ła także w pojęcia relig ijn e i w yobrażenia filozoficzne, którym i Sło­ w acki jeszcze ciągle się posługuje, nie uśw iadam iając sobie, do ja ­ kiego stopnia przek reślen ie to już nastąpiło.

P o em at nosi p o d ty tu ł M o d l i t w a . Toczy się w nim u sta ­ w iczny dialog z Bogiem, całość stanow i ja k gdyby spraw ozdanie składane Bogu z p rac globowych, w ykonanych przez ducha globu. Poeta u siłu je ponadto zachow ać w kom pozycji ideologicznej sche­ m at siedm iu b ib lijn y ch dni stw orzenia. Ale pod natłok iem p rz y ro d ­ niczych faktów co n ap raw d ę stało się z Bogiem, z jego rep rezen ­ tan tem — globowym duchem , z b ib lijn ym kalendarzem stw orzenia? Bóg w G enezis z ducha nie jest Stw órcą, nie je s t chrześcijań­ skim Bogiem — stw orzycielem . Je st to jakiś nieokreślony duch św iata, któ rem u odjęte zostało praw o bezpośredniej kreacji. P o ­ przez globowego ducha słow a nadał on ew olucji określone praw o i kierunek, ale sam w nich absolutnie nie in te rw e n iu je i niczego nie jest zdolny popraw ić czy ulepszyć. G dyby św iat rządzony u s ta ­ now ionym przez niego praw em stanow ił m echanizm , raz na zawsze u stalo n y i niepodległy zm ianie, jak m echanizm zegaru, tak i Bóg p rzy po m in ałb y w ielkiego zegarm istrza deistów. Lecz św iat w u ję ­ ciu genezyjskim nie je s t podobnym zegarem , rozrasta się i zm ienia, stąd poprzez duch a globowego czuwa nad nim ktoś inny od rac jo ­ nalistycznej W ielkiej Istności.

Co w ażniejsze, w śród siedm iu dni stw orzenia, k tó re w w izji poety sta ły się po p ro stu epokam i ewolucji, b rak je s t w łaściw ie siódmego dnia, kiedy to na obraz i podobieństw o S tw órcy człowiek

(21)

m iał być pow ołanym do życia. K re a cja człow ieka w koncepcji Słow ackiego nie istn ieje. Ściślej m ówiąc, w y stęp u je ona w takiej postaci, że w łaściw e cechy k rea c ji zostają w niej przekreślone, albow iem w szystko, co człow iek jak o g a tu n e k posiada i co go w y­ różnia, zostało ju ż poprzednio u k ształtow an e p racą p rzyrody. Ten w yw ód Słow acki szeroko p rzeprow ad za i kończy go tw ierdzeniem , k tó re stanow i po p ro stu poety ck ą tran sp o zy cję tezy przyrodniczej, że w rozw oju osobniczym pow tórzony je st w skrócie rozwój całego g atu n k u :

I była to jedyna chw ila spokojności i Edenu na ziemi, i oto Ty, Panie, w yw ołałeś ku sobie tego ducha, który już był w art ludzkości, w ysłucha­ łeś go, osądziłeś i pozw oliłeś mu wziąć formę now ą na ziemi, a w ciało jego, jak w jedną księgę w pisałeś w szystkie tajem nice dawnej przed- ludzkiej pracy. Ta księga do dziś dnia złożoną jest na dnie ducha w szel­ kiego w człow ieczeństw ie, a gdyby ród cały i stw orzenie zaginęło, o! Panie, to jeden człow iek ostatni znajdzie w duchu sw oim pracę prze­ szłości; i oprócz form żadnej straty nie poniesie globu dziedzictwo

[DW 61].

W yw ód zam y ka p oeta okrzykiem :

Hosanna w ięc Tobie, o! Panie, albow iem Tyś jest Stw orzyciel — i mój duch ma zarazem zasługę w łasnego stworzenia... [DW 61].

Cóż za rażąca sprzeczność, te n ukłon w stron ę Stw orzyciela, o dartego z jego w szystkich atry b u tó w , u k ło n d rug ą połow ą zdania całkow icie uniew ażniony! W ym ow a fak tó w przyrodniczych, chociaż p o eta je p o d aje w idealistyczn ym otoku, przem aw ia pon ad tonem m o dlitw y i resztk am i w ia ry w kreacjonizm .

Sprzeczność ta k ą w y k ry w a m y dopiero w in te rp re ta c ji. Sam poe­ ta n ie b ył jej św iadom . N ie schodzi on bow iem nigdy ze stanow iska czysto idealistycznego w in te rp re to w a n iu i w iązaniu zjaw isk za­ chodzących w p rzyrodzie, a sprzeczność owa dowodzi jedynie, jak tru d n e było ono do u trz y m a n ia pod n acisk iem faktów . D ow odzi ta k ­ że czegoś w ięcej ta niekonsekw encja: dzięki niej m ożem y odpow ie­ dzieć, dlaczego to d iale k ty k a p rzem ian nie staje się d ialek tyk ą p rzem ian m ate ria ln y c h , dlaczego m yśl Słow ackiego sty k ając się jed n y m bokiem z rew o lu cy jn y m dem o k raty zmem, od in n y ch stron pozostaje m u daleka. D ia le k ty k a rep re z en to w a n a w G enezis z du ­

cha nie je st d iale k ty k ą rozw oju społecznego an i pow staw ania w ie­

dzy w określonych dialektycznie w aru nk ach, darm o w niej szukać treści m aterialisty czn y ch . P o e ta rzu cając te rm in d u c h n ap raw d ę w ierzy, że duch, że b ard ziej postępow a idea, że stan historyczny,

(22)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A 1 363

k tó ry nastąp ić pow inien — sam e z siebie nadać m uszą dziejom po­ stępow y bieg. K ró tk a n o ta tk a aforystyczna m ów i niekiedy więcej

od skom plikow anego w yw odu: „Ideą w yrżniem się ja k ząb z łona Rosji...“ (D 11, 203). Cały S łow acki-m istyk je st w ty m zdaniu!

Tego rodzaju idealistyczna dialektyka, pozbaw iona k o nk retn ej treści społecznej i jej m aterialn eg o w ykład nik a w dziejach, może oczyw iście — w skazyw aliśm y już, dlaczego może i w jakich oko­ licznościach — p rzy jąć w siebie stanow isko rew olucyjnego dem okra­ ty zmu, ale bez jego m aterialistyczn y ch konsekw encji i bez zrozu­ m ienia roli postępu m aterialnego. Tylko funk cję now ych klas spo­ łecznych Słow acki aprobuje. Tw órca O dpow iedzi na P salm y p r z y ­

szłości je s t też autorem takich w ątpliw ości H eliona z W yk ła d u n a ­ u k i, k tó ry ch nie pow stydziłby się żaden z profeudalnych k ry ty k ó w

cyw ilizacji burżuazyjn o-k ap italisty czn ej :

Czy wyobrazić sobie ludzkość całą skrystalizowaną w oddzielne grona pracujących assocjacji... bez bohatyrów już, bez geniuszowych twarzy i figur — bez narodowości żadnej — złożoną niby z w ielkich zakładów fabrycznych — rumianej twarzy ludzkość — nakarmioną do syta — pod chorągwiam i dymu czarnego, który z industrialnych kominów w ylatuje, w w ojsko jedwabników zamienioną?... [DW 267; por. także 248, 254].

Może w ięc podobna d ialek ty k a u łatw iać drogę i doprow adzić do rew olucyjnego dem okratyzm u, ale nie staw ia też przeszkód te ­ m u, by d u c h , by i d e a , pod w pływ em zm ienionych okolicz­ ności h istorycznych czy też n a sk u tek ograniczeń zaw arty ch w tym typ ie m yślenia, zostały przez tw órcę napełnione zgoła odm ienną treścią. Skoro bow iem on sam, skoro jego jaźń je s t rew elatorem praw dy, w sam ym system ie idealistycznej rew elacji nie m a ku te ­ m u przeszkód. D latego Słow acki po O dpow iedzi na P salm y p rzyszło ­

ści będzie w racał ku rozw iązaniom zdaw ałoby się przezw yciężonym

w tym polem icznym m anifeście. Mało tego, w jego koncepcjach h i­ storiozoficznych duch będzie w spółżył z nieznaną dotąd poecie idea- lizacją przeszłości szlacheckiej.

Z jed n ej więc stro n y — droga od idealistycznej lecz w całej pełni żyw iołow ej d ialek ty ki do rew olucyjnego dem okratyzm u. Z drugiej stro n y — droga do pochw ały szlacheckiej przeszłości od tejże sam ej dialektyki. D rogow skaz był widocznie dw uznaczny i nie określał dokładnie celu. Tę d ru g ą drogę m oże najdow odniej w skazu ­ je tak i fra g m en t z W yk ła d u nauki:

głosząc ideę jedności duchowej — przekonany jestem , że obudzoną w du­ chu m oim nagle w iedzę i w iarę przodków moich tłómaczę... w iarę, która

(23)

w duchu na kształt poczuć instynktow ych leżąca — w czynach się wielkich i poświęconych Bogu objawiała — w iedzę — która stare Polaki przed Europą zdziwioną ubierała niby w poważną filozofów szatę... a korony starych Zygm untów dziwnie podobnemi do Salom onowych z lilijam i i perłam i koron uczyniła... Więcej powiem — Pitagorejską mądrość, jako sen nad św iatem ulatującą — a ojczyźnie mojej niby do uchwycenia duchem przeznaczoną. — Tę trójcę, którą w ducha św iecie ów filozof tworzącą w szelką w idzialność zobaczył — jam ujrzał — i ojczyznę m cję proszę, aby w idziała — albowiem po raz drugi to, co między gwiazdami było jednością — dziś w św iecie duchowym objawia się zarodem wiedzy nowej i porządku nowego [DW 337—338].

N astępow ało ju ż u Słow ackiego utożsam ienie b y tu obiektyw n e­ go ze św iadom ością su b iek ty w n ą oraz tw órczością poetycką. P rzy zagadnieniu h isto rii narodow ej dokonyw a się ono raz jeszcze. S k ład n ik i są obecnie odm ienne, sam a dążność identyczna. T ow arzy­ szy jej od stro n y tw ó rcy bodajże dobitniejsza, w yraźniej zaznaczona ap ro b ata ideologiczna. H istoria narodu, idea tej h isto rii dostępna jej w ykonaw com w przeszłości, idea ta o d k ry ta na nowo przez po­ etę — u k ła d a ją się w now ą tro istą jedność.

Z asada rządzącej tą jednością rew elacji pozostaje jednakow oż niezm ieniona: „obudzoną w duchu m oim nagle wiedzę i w iarę przod ­ ków m oich tłóm aczę“ . D uch poety tłum aczy więc dzieje narodu, od­ k ry w a ją c w n ich p raw d y rzekom o ta m daw no istniejące, ty le że za­ słonięte p rze d oczym a drugich. Słow acki obecnie bardziej sobie uśw iadam ia proces sw ego dow odzenia i m yślenia, stąd jego w y raź­ niejsza i dobitn iejsza ap ro b ata. P ow iada przecież dosłow nie: „po raz d ru g i to, co m iędzy gw iazdam i było jednością — dziś w św iecie d u ­ chow ym objaw ia się zarodem w iedzy now ej i po rząd ku now ego“.

W iele z p rzed staw ion ych w y d arzeń m yślow ych rozg ryw a się po­ za tek stem G enezis z ducha, w in ny ch pism ach poety z okresu m istycznego. Lecz ju ż w kosm ogonicznym tra k ta c ie poetyck im tk w ią tak p rzeciw staw n e zarodki. Głosząc genezyjskie rew elacje, Słow acki przy g o tow y w ał się k u tem u, ażeby z tego sam ego kru szcu w ykuć zasadnicze p ra w d y historiozoficzne — od n ajp ierw szych dzie­ jów g a tu n k u ludzkiego w p rzyrodzie po chw ilę współczesną. To gi­ gan tyczne przedsięw zięcie nie zostało przez poetę przeprow adzone. Ono jed n a k w yjaśnia, dlaczego Słow acki b y ł ta k niezw ykle p rz y ­ w iązany do G enezis z ducha, dlaczego w idział w niej alfę i om egę swego p o glądu n a św ia t i dlaczego zapow iadał w przedm ow ie, że dziełko jego — „będzie ogrom nym k rok iem w sp raw ie rew o lu ­ cyjnego św iata now ego“ .

(24)

W K R Ę G U „ G E N E Z I S Z D U C H A “

365

5

N ajbardziej jask raw y m św iadectw em niemożności pogodzenia przeciw ieństw ry su jący ch się w kręgu G enezis z ducha jest o statnia chronologicznie (przełom ro k u 1847/1848) próba w yłożenia całego system u w poem acie filozoficznym , n azyw anym przez w ydaw ców Teogonią bądź Poem atem o Sofos i Szczęsnym.

P a rtia sub iekty w n o -rew elato rsk a poglądów Słow ackiego oraz p artia, k tó rej konsekw encję tw orzy rew olucyjny dem okratyzm poe­ ty, zaw ierają się w ty m poem acie — zwłaszcza jeśli uw zględnić jego w a ria n ty naw iązujące w p ro st do Genezis z ducha — niepołą­ czone żadnym w ęzłem m yślow ym . Niemożność doprow adzenia do końca m istycznych rew elacji, niejako organicznie w ynikająca z sy ­ stem u, k tó ry Słow acki usiłow ał stw orzyć, jakże dobitnie pozw ala do­ strzec sw oje przyczyny, kiedy z P oem atu w ydobyć u stępy n a jb a r­ dziej ciem ne i rew elato rsk ie i u stępy najbliższe postępow em u ro ­ zum ieniu historii, takiem u oczywiście, na jak ie stać było ideologa nie schodzącego z p latfo rm y historycznego idealizm u.

P rzy k ład em ustępów przynależnych do pierw szego g atu n k u mo­ gą być stro fy ze skreślonych w arian tó w pieśni pierw szej:

A na początku był Pan, a my — w Panu, Miłością w ielką i wolą wzruszeni, Objawiliśm y się w kształtach z promieni, Duchowie... każdy podług swego stanu, Liczni jako piaski oceanu —

W parach i w siedmi, w trzynastkach i stami, Słońca — przy słońcach ziemie z księżycami, Gwiazdy podobne krzyżowi i wianu...

Pozwólże, Panie, że ja, duch, opieję Straszliwą pracę — i bolesną drogę, I swoje dawne wiekuiste dzieje

Opowiem... ucisk... i zachwyt, i trwogę, A one ciemne opiszę otchłanie,

Przez które ciągle szedł do Ciebie, Panie, Aż się nareszcie... w e mnie dzisiaj czuje,

We m nie się modli — i na św iatło boże Jako jaskółka z oczów w ylatuje.

Ja, trójca, król-duch — w szafirow e morze Leciałem, bracią wezwawszy ku sobie, Bo na początku był Bóg, a m y — duchy W Słow ie, a Słow o mięszkało u Boga I było Bogiem... [D 4, 296, 298].

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ujęciu matki Ledóchowskiej pogoda ducha jest dojrzałą syntezą radości i cierpie- nia, jest doświadczeniem mocy Boga działającej w słabości człowieka; stanowi dar, który

Tomasz Majewski jako czło- wiek kryształowej uczciwości złożył wówczas rezygnację z mandatu członka NRA, podając w uzasadnieniu: „Czuję się moralnie odpowiedzialny za wydanie

The enforcement of norms requires monitoring the agents ’ behaviour in order to detect and cope with norm violations.. As we will review, some existing work on norm monitoring assumes

Autorka przypomniała w zasadzie ustalenia Маха Bära i fakty znane nam od Stefana Cackowskiego, odnoszące się do powstania katastru, oraz jego późniejszych losów..

Urzeczywistnienie zbawczego planu Boga dokonało się w Jezusie Chrystusie, który jest jedynym Pośrednikiem zbawienia dla wszystkich ludzi. On to dla naszego

człowiek wierny głosowi swego sumienia, odnajdując w nim głos samego Boga, staje się coraz bardziej wrażliwy na jego napomnienia i nakazy.. zatem im bardziej człowiek słucha głosu

Pisząc o języku holenderskim znajdującym się podczas brytyjskiej aneksji Transwalu (1877-1881) „w poniewierce” oraz o tym, że również w Kolonii Przylądkowej, choć „był

Stw ierdzenie takie świadczy o niezrozum ieniu istoty tom izm u, który żadną m iarą nie o p iera się na doktrynie religijnej Kościoła, ani nie jest tożsam y ze