• Nie Znaleziono Wyników

Wenecka "Apokalipsa" w "Niedokończonym poemacie" Zygmunta Krasińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wenecka "Apokalipsa" w "Niedokończonym poemacie" Zygmunta Krasińskiego"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Ruszkowski

Wenecka "Apokalipsa" w

"Niedokończonym poemacie"

Zygmunta Krasińskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/3, 51-89

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X X I, 1990, z. 3 P L I S S N 0031-0514

JANUSZ RUSZKOWSKI

WENECKA „APOKALIPSA”

O „NIEDOKOŃCZONYM POEMACIE” ZYGMUNTA KRASIŃSKIEGO

Nie czytany poemat

Niedokończony poemat Z ygm unt K rasiński pisał, z przerwami, w la­

tach 1838— 1852. Tylko jeden fragm ent tego dzieła, Sen, został opubli­ kow any za życia autora — w roku 1852. Całość zachowanych fragm en­ tów utw oru, który sam K rasiński nazywał „pierwszą częścią Nie-Boskiej

komedii”, została w ydana już po jego śmierci, w roku I860.

Niedokończony poemat to jeden z zapoznanych utworów autora Iry­ diona. Nie spotkał się, z m ałym w yjątkiem , z uznaniem czytelników,

krytyków i historyków literatu ry . Za ważną pozycję w twórczości K ra­ sińskiego uważali Niedokończony poemat najbliżsi przyjaciele poety oraz C yprian Norwid. K onstanty Gaszyński był zdania, iż utw ór ten jest „pod względem artystycznym daleko wyższy” od Nie-Boskiej komedii (LG 565 1). Tak samo oceniał Niedokończony poemat Andrzej Edward

Koź-1 Tym skrótem odsyłam do: Z. K r a s i ń s k i , Listy do Konstantego G aszyń ­

skiego. Opracował i w stępem poprzedził Z. S u d o l s k i . W arszawa 1971. Inne

teksty Z. K r a s i ń s k i e g o oznaczone są tu skrótami: AV = A Venise. W: Pisma. Za zezw oleniem rodziny poety w ydał T. P i n i . T. 6. Lw ów 1904. — G = Gnosis. W : Pism a. Wyd. Jubileuszowe. T. 7. Kraków 1912. — I = Irydion. W : Dzieła lite­

rackie. Wybrał, notam i i uwagam i opatrzył P. H e r t z . T. 1. W arszawa 1973. LC = L isty do Augusta Cieszkowskiego, Edwarda Jaroszyńskiego, Bronisława Tren-

towskiego. Opracował i w stępem opatrzył Z. S u d o l s k i . T. 1—2. Warszawa

1988. — LDP — L isty do Delfin y Potockiej. Opracował i w stępem poprzedził Z. S u- d o l s k i . T. 1—3. W arszawa 1975. — LK = L isty do Koźmia nów. Opracował i w stępem poprzedził Z. S u d o l s k i . Warszawa 1977. — LO = L is ty do ojca. Opracował i w stępem poprzedził S. P i g o ń . Warszawa 1963. — LR = L isty do

Henryka Reeve. Tłum aczenie A. O l ę d z k i e j - F r y b e s o w e j . Opracował, w stę­

pem, kroniką i notam i opatrzył P. H e r t z . T. 1—2. W arszawa 1980. — LS = L i­

s ty do A d a m a Sołtana. Opracował i w stępem poprzedził Z. S u d o l s k i . War­

szawa 1970. — NP = Niedokończony poemat. (Pierw sza część „Nie-Boskiej komedii"). W: Dzieła literackie, t. 1. — P = P rzedświt. W: jw. — TT == Trakta t o Trójcy (inny tytuł: O stanowisku Polski z Bożych i ludzkich w zględów ). W: Pisma,

(3)

m ian i nazywał go „najcelniejszym dziełem” (LK 626—627). Norwid z ko­ lei pisał z entuzjazm em do Wojciecha Gersona:

Żaden naród takiej tragedii jak Poem at — nieskończonym nazw any — nie w idział w piśm ien nictw ie swoim . Żaden. [...] Sam zarys wystarcza, aby arcydzieło poczuć, że arcydziełem j e s t 2.

Znacznie m niej entuzjazm u miał dla tego utw oru Ju lian K laczk o 3. Mimo przytoczonych sądów trudno mówić o zjawisku szerszej re ­ cepcji Niedokończonego poematu. W roku w ydania utw oru opublikowano tylko 3 jego recenzje. Z okazji w ydania 2 (1862) — ostatniego osobnego w ydania Niedokończonego poematu — w Bibliografii literatury polskiej

„N o w y Korbut” nie zanotowano już ani jednej. Także w następnych la ­

tach liczba odrębnych studiów poświęconych tem u dziełu jest nader skrom na: do końca w. XIX opublikowano 2, ale wspomnieć w arto jedy­ nie rzecz Tadeusza Piniego o genezie Niedokończonego poem atu; w w. XX ogłoszono 6 takich prac — ostatnią w r. 1930, pozostałe w r. 1912, w set­ ną rocznicę urodzin Krasińskiego.

Ciekawy i ważny kom entarz do „pierwszej części Nie-Boskiej kom e­

dii” odnaleźć można jedynie w dwóch obszernych m onografiach tw ór­

czości Krasińskiego, autorstw a Stanisław a Tarnowskiego (1892) oraz J u ­ liusza K leinera (1912).

Mimo tak nieznacznego zainteresow ania Niedokończony poemat w y­ daje się w art przypomnienia. Zawsze gdy chodzi o dzieło literackie innej epoki — a zwłaszcza w tym konkretnym w ypadku — obszar, po którym przyjdzie się poruszać, stanow i rodzaj labiryntu. L abirynt to szczególny. Nic nie zyska ten, kto za wszelką cenę będzie się starał odnaleźć n a j­ krótszą drogę pomiędzy obecnym a tam tym czasem. Wiele natom iast zyska ten, kto taki zam iar porzuci i podróż po labiryncie uzna za cel sam w sobie, z jednaką gorliwością badając okrężne ścieszki, ślepe zaułki i u k ry te pułapki.

W przypadku Niedokończonego poematu podróż ta zaczyna się w We­ necji.

W Wenecji

Goethe, który przyjechał do Włoch w r. 1786, w W enecji nie za­ trzym ał się długo. Zwiedzał ją jak inne miasta północnych Włoch, bez entuzjazm u i poniekąd przy okazji: pobyt w tej części k raju traktow ał

Wyd. Jubileuszowe, t. 7. — Prócz tego posługuję się skrótem PO [ = M. P o r ę b ­ s k i , O wielości przestrzeni. W zbiorze: Przestrzeń i literatura. W rocław 1978]. Liczby połączone ze skrótami łącznikiem oznaczają tomy, liczby następne — stro­ nice.

2 C. N o r w i d , Pism a w szystkie. T. 10. Zebrał, tekst ustalił, wstępem i u w a­ gam i krytycznym i opatrzył J. W. G o m u l i c k i . Warszawa 1971, s. 76.

8 Zob. J. K l a c z k o , Z yg m u n t Krasiński. W : Pisma polskie. W układzie

(4)

jedynie jako urozmaicenie podróży do Rzymu. Godna zainteresow ania w ydaw ała mu się wyłącznie sztuka antyczna i tylko po to, aby ją zo­ baczyć, podjął tę w yprawę. W roku 1805 przybyła do W enecji pani de Staël i towarzyszący jej A ugust Wilhelm Schlegel. Opis tego m iasta umieszczony w Korynnie jest wszakże dość banalny i mimo tem pera­ m entu autorki nie wykracza poza doświadczenie klasycyzmu.

Pierw szą praw dziw ie rom antyczną pielgrzymkę do W enecji odbył w 1816 r. Byron, pozostając w tym mieście, z krótkim i przerw am i, 3 lata. Za Byronem przyjechał tu Shelley. W krótce potem nastąpił — jak za­ pisał Chłędowski — „form alny najazd apostołów rom antyzm u, osobliwie

Francuzów i A nglików” 4. Do Wenecji przybyli: Chauteaubriand, L am ar­ tine, Elizabeth Browning i H azlitt. Dla następnych pokoleń rom antyków podróż do Wenecji, którą już znali z W ędrówek Childe Harolda, była przedm iotem marzeń i rodzajem artystycznego w tajemniczenia. Keats, choć um ierający, wołał jeszcze: „Do W enecji!”

Spośród polskich rom antyków pierw szy zobaczył W enecję Mickie­ wicz.

Zygm unt K rasiński po raz pierwszy do Wenecji przyjechał w m aju 1832 i potem jeszcze trzykrotnie: w r. 1834, 1835 i 1838.

Większość przybyszów w te strony zdawała się nie dostrzegać — aż do upadku R epubliki W eneckiej — równoległej ze schyłkiem ekonomicz­ nym i politycznym ru in y fizycznej m iasta. Podobno już M ontesquieu zauważył, że weneckie dzieła sztuki są zniszczone przez „m orskie po­ w ietrze”. Powszechnie jednak zaczęto na to zwracać uwagę, gdy euro­ pejską opinię publiczną poruszyły kolejno obalenie Republiki i później­ sza jej okupacja. Miasto, co prawda, i tak zaledwie pam iętało czasy świetności, jednak gw ałtowne zniknięcie z mapy politycznej „wiecznej Republiki” było w strząsem nie tylko dla jej mieszkańców. K iedy zauw a­ żono niszczejące obrazy, kruszące się tynki, domy zalewane przez wodę, zyskało konkretny kształt już istniejące przekonanie, że W enecja stała się ofiarą jakiejś niezrozum iałej, kosmicznej praw ie katastrofy. W Massi-

milla Doni Balzak pisał o „złowrogiej zieleni”, którą morze opasało pa­

łace i którą „jak czarną wstęgę n atu ra tam zawiązała na znak śm ier­ ci” 5. Zrozumiałe, że poczęto się zastanawiać nad przyczynam i tego nie­ sławnego upadku. Napisano wiele uczonych dzieł na ten tem at. N iektóre

z nich owe przyczyny wywodziły z niezbyt dobrego prow adzenia się W enecji w ciągu ostatnich wieków.

Powszechne było przekonanie, że w założeniu Wenecji w zięły udział siły nie tylko ludzkie. Przede wszystkim uważali tak sami W enecjanie.

4 K. C h ł ę d o w s k i , Lord Byron w e Włoszech. W : Rokoko w e Włoszech.

Ludzie, literatura, sztuka. W arszawa 1959, s. 411.

6 Cyt. z a : D . B r a u n s t e i n , J. D e l o r t , Venise. Portrait historique d ’une

(5)

Nie podkreślano tego jednak zbyt często, póki „potęga, bogactwo i p rze­ pych” Republiki mówiły sam e za siebie. K iedy już przem inął złoty wiek i w dawnych dziejach m iasta zobaczono ra j utracony na zawsze, m it nieziemskiej Wenecji ożył niepostrzeżenie i w jeszcze w spanialszych kształtach.

To, że najpiękniejsze miasto Włoch, potężna „Serenissim a”, podupa­ dło, zajmowało zwłaszcza historyków . W yobraźnię artystów częściej po­ ruszał ten fenomen Wenecji, że mimo upadku pozostała piękna, choć było to już piękno innego rodzaju. Rozmaite m ity i legendy zaczęto w ią­ zać z dziejami Republiki, jakby uznając, że w jej losach odbiły się wszystkie radości i troski ludzkości od początku świata.

Od dawna uważano W enecję za wcielony ideał republiki i ideał p ań ­ stw a w ogóle. W prawdzie pod koniec w. XVIII w politycznej publicy­ styce pojawiła się równolegle opinia o Wenecji jako o doskonałej ty ­ ranii, nie stała się jednak popularna. Powszechniejsze przekonanie, że była kiedyś W enecja czymś w rodzaju politycznego raju, daje się rów ­ nocześnie zauważyć w bardzo różnych środowiskach. O mieście „wolnym i pełnym rozkoszy” pisał M ickiew icz6. H istoryk Jacob B urckhardt w Kulturze Odrodzenia we Włoszech notował, że „wszelkie instytucje publiczne mogły się wzorować na W enecji” 7. Rządy Republiki W eneckiej były także jednym z ideałów XIX-wiecznego w olnomularstwa.

Myśl o politycznym ra ju była wszakże przytłum iona przez oczywistość L upadku miasta. Częściej więc niż jako ideał republiki traktow ano We-I necję jako arcydzieło sztuki. Stała się ona ulubionym miejscem pobytu artystów i zarazem „czymś więcej niż miejscem pobytu — m item sztuki, kuszenia przez sztukę i ocalenia przez sztukę” 8. Stała się „symbolem stworzonego przez sztukę utopijnego obszaru wcielającego pragnienia i nadzieje, których nie spełnia rzeczywistość” 9. W 1853 roku John Ruskin opublikował The Stones of Venice, dzieło, w którym rozważania o a r­ chitekturze i m alarstw ie W enecji uczynił punktem wyjścia do now ej teorii sztuki.

Mówiono wreszcie o W enecji jako o krainie szczęśliwej miłości. U Shelleya miasto w yłania się z m orza jak A frodyta 10. Nieco praktycz­ niej myślał o tym Byron, k tó ry po trzech zaledwie dniach pobytu w We­ necji pisał do przyjaciela, że nabył już dwa niezbędne tu ta j „przedmio­ ty: gondolę i przyjaciółkę” lł. W życiu i w literatu rze W enecja stała się miejscem najgłośniejszych rom ansów i równie głośnych skandali.

e A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Narodowe. T. 5. W arszawa 1952, s. 282. 7 J. B u r c k h a r d t , Ku ltu ra O drodzenia w e Włoszech. Przełożyła M. K r e - c z o w s к a. Kraków 1930, s. 67.

8 W. K a r p i ń s k i , Pam ięć Włoch. K raków 1982, s. 33.

®J. B i a ł o s t o c k i , R efleksje i s y n te z y ze św iata sztuki. W arszawa 1978, s. 55.

10 Zob. B r a u n s t e i n , D e l o r t , op. cit., s. 193. 11 Cyt. za: C h ł ę d o w s k i , op. cit., s. 416.

(6)

Żyła zatem W enecja podwójnym życiem: rzeczywistym i w yideali­ zowanym. O pierw szym rom antycy m yśleli ze sm utkiem i obawą, w d ru ­ gim znajdując obszar beztroskiego szczęścia. Józef K rem er notując w ra­ żenia z podróży do Włoch zaznaczał:

Wśród silenia się z ciężkim trudem rzeczyw istego św iata, wśród łam ania się sm ętnego a klęsk, którymi ją naw ied zał duch historii powszechnej, W e­ necja była zw rócona geniuszem do nadziem skiej dziedziny piękności, skąd jej grały tony jakby nadobłocznej harfy 12.

Sam K rasiński dziejam i W enecji zajm ował się, jeszcze zanim ją oglą­ dał na własne oczy. M arzył o n iej i dużo czytał. W jednym z listów, z października 1831, wśród ostatnio przeczytanych książek na pierw ­ szym miejscu w ym ienił „Wenecką historią p. D aru” (LO 254). Losy tego m iasta uczynił autor Niedokończonego poematu przedm iotem w ielu roz­ ważań z zakresu filozofii historii. O bejm owały one nie tylko historię sam ej Wenecji. Stanow iły p u n kt w yjścia do refleksji nad ^naturą dzie­ jów całego ludzkiego świata, i to nie tylko minionych, ale i przyszłych. Kluczem do tych zam kniętych światów było pojęcie „analogii”.

„Analogia” zajmowała w rom antycznym m yśleniu o historii miejsce bardzo ważne. Odkrycie, że coś się dzieje „podobnie jak...”, miało moc dowodu. Wskazywało istotę w ydarzeń i pozwalało przewidzieć ich dal­ szy rozwój. Novalis, chwaląc ten sposób badania dziejów, mówił o „cza­ rodziejskiej różdżce analogii” w ręk u historyka 13. W istocie, różdżka to czarodziejska, zwłaszcza gdy dotykała przyszłości. Zasada powszechnej analogii spraw iała bowiem, iż każde w yobrażenie przyszłych w ydarzeń, zbudowane w ten sposób, otrzym yw ało niejako gw arancję spełnienia.

Praw ie wszystko, co K rasiński napisał o Wenecji, było ciągłym po­ rów nyw aniem losu tego m iasta z dziejam i Polski. Pokusa takiego po­ rów nania m usiała być ogromna. Szczyt potęgi przypadający na czasy średniowiecza i renesansu, jak też późniejszy powolny rozkład orga­ nizmu państwowego, niechęć do jedynow ładztw a oraz rządy szlachty i arystokracji nie w yczerpują tych podobieństw. Oba państw a położone na granicy ku ltu r: wschodniej i zachodniej, pełniły w Europie rolę szczególną — przedm urza chrześcijaństw a. Ów fak t splótł zresztą losy Polski i Wenecji w w. XVII — w Św iętej Lidze.

P aralela ta obejm owała także, a może przede wszystkim, epokę dla Krasińskiego bardziej współczesną. Główne w ydarzenia w historii tego miasta w w. XVIII i XIX — upadek Republiki, epizod napoleoński, austriacka okupacja — narzucały skojarzenia z dziejami Polski, naw et gdy podobieństwa te były nieco powierzchowne u .

12 J. K r e m e r , Podróż do Włoch. Т. 1. W ilno 1859, s. 281.

18 N o v a l i s , Uczniowie z Sais. Przełożył J. P r o k o p i u k . W arszawa 1984, s. 162.

(7)

Historię Wenecji i Polski zestawiał też w Dziejach Polski potocznym

sposobem opowiedzianych Joachim Lelewel, będący również autorem

opracowania pt. Historyczna paralela Hiszpanii z Polską. Edm und Cho- jecki w wierszu Noc w Wenecji (1845) przedstaw ił obraz W enecji-W ar- szawy jako miejsca zagłady i śmierci, z którego „wielkość wyszła gdzieś na tułactw o”, jako olbrzymiego, rozkładającego się tru p a zżeranego przez zaborcze robactwo 15. Sam K rasiński w Wenecji widział ,„groby pierw ­ szej arystokracji, która upadła, spośród europejskich, m ających pójść jej śladami później” (LG 516), ale gdzie indziej przekonyw ał, że „W ene­ cja będzie!” — bo być m usi (AV 318). W ten sposób dla przyszłości Polski także wyznaczał dwie perspektyw y: bliższą — niewesołą, oraz dalszą — optymistyczną.

W latach 1831— 1832 K rasiński zetknął się już z em igracyjną publi­ cystyką polskich demokratów. W ydaje się, że obrona przeszłości, jakiej się podjął w krótkim utworze A Venise, była pośrednio odpowiedzią n a nowe elem enty polskiej polityki. Obrona to bardzo szczególna. Spośród dwóch legend o W enecji K rasiński przyw ołuje właśnie tę, k tó ra przed­ staw iała Republikę jako bezwzględną tyranię. Weneckie więzienie otrzy­ m uje kształty dantejskiego piekła.

Pojawia się w tym utworze myśl kluczowa do historiozofii autora

Niedokończonego poematu.

Przeznaczenie narodów w niczym n ie zdaje się różnić od doli pojedyn­ czych jednostek, ten sam los ciąży snadź na masach i na indywiduach [...]. [AV 314]

To kolejna postać myślenia przez analogię. Odpowiedniość dziejów jednostki i zbiorowości oznacza, że tak jak życie człowieka stanowi jed­ ność, jednością jest także życie narodu. Przeszłości narodu nie wolno się wyrzec, tak jak przeszłości osobistej. Je st ona wartością, która prze­ sądza o jego tożsamości. Wenecjanie, którzy próbowali tak uczynić, za­ gubili się w dziejach i dlatego ziemię ich „depce stopa obcego” (AV 316). Kiedy K rasiński przedstaw iał przeszłość Polski idealniejszą, niż była, nie m yślał cenzurować historii. Poszukiwał w niej tych postaci i wyda­ rzeń, w których odgadywał najważniejszą treść dziejów i które mogły poprzez wieki pokazać drogę narodowi zagubionemu w teraźniejszości.

W oczach szczególnego obserw atora, jakim był K rasiński, te odległe przecież wieki zdawały się ożywać. Przeszłość W enecji nie tylko żyła, była też w pewien sposób widzialna. J e j najpiękniejsze chwile trw ały wciąż, jakby zaklęte w krajobrazie i sztuce, która w ydaw ała się cząstką te j sam ej natury. K rasiński wiedział jednak, że za tą piękną zasłoną k ryje się rzeczywistość odmienna. Miasto niszczone przez morze, miesz­ kańcy zniepraw ieni przez okupację obcej armii. Pisał, że trzeba ich mieć

15 Zob. M. J a n i o n, M. Ż m i g r o d z k a , R o m a n ty zm i historia. W arszawa 1978, s. 320.

(8)

„za to samo co jaszczurki, które biegną po cm entarzach i weselą się w prom ieniach słońca” na grobie um arłej wielkości. W tedy — koń­ czył — „to m iasto przybiera postawę uroczystą, świętą i nie ma d ru ­ giego równego na świecie” (LG 517). Zarazem Wenecja była dla K ra­ sińskiego tym miejscem, w którym czas spotykał się z wiecznością* a o przyszłości, nie tylko tego miasta, można tu było myśleć z nadzieją.

„H istoryczną paralelę” K rasiński traktow ał poważnie i nie uważał* że jest sztuczna. Akcja dzieje się zatem nie „w Wenecji, czyli w Polsce”. Dzieje się i w Wenecji, i w Polsce, dzieje się wszędzie^JWene.cja wszakże pozostaje symbolicznym centrum w ydarzeń. Taką koncepcję/tego m iasta przedstawił K rasiński w Niedokończonym p o e m a c ie \^_

Spostrzeżenia hr. H enryka na tem at W enecji nie są zrazu szczególnie oryginalne wobec w yobrażenia o tym mieście spotykanego w utw orach pierw szych rom antyków. Gorszy go karnaw ał w mieście okupowanym przez obce wojska i bawiący się w przebraniu arlekina „najstarszy szlachcic całej republiki”. Nazywa go „ojców dziarskich znikczemnia- łym synem ” (NP 472—473). W tóruje bohaterowi Chór W enecjanek ża­ ląc się, że z daw nej świetności m iasta pozostały już tylko gondole, róże i szm ery m orskich fal (NP 469). „W enecja to najpiękniejsze m iasto Włoch” — przekonuje H enryka bankier-książę (NP 481), podczas gdy młodzieniec zakochuje się w pięknej Polce spotkanej w tym mieście,

zgodnie z zapowiedzią poety z listu do Delfiny Potockiej (LDL-1 201—

202).

Obok tych obserw acji pojaw iają się też inne, coraz bardziej n a ta r­ czywe, tworzące całkiem nowy obraz miasta. N akłada się on na reali­ styczne scenki wzbogacające W enecję w utw orze o nowy wymiar. Nie­ zwykłość, a naw et pew na nierealność tego w izerunku nie w ynika już z egzotyki krajobrazu czy obyczaju. Sam H enryk zaczyna poprzez „po­ w ietrze i wodę” dostrzegać „wzrok Boga”, co jest możliwe „osobliwie w tych stronach” (NP 471). Tu także w yjątkowo realnie odczuwa obec­ ność Boga w naturze, tej samej, jak mówi, od dnia stworzenia. To d ru ­ gie życie W enecji czuje także Aligier, gdy woła:

Jakżeż tw e niebiosa dziw ne, o Panie! [...] żywe, a takie spokojne! I ta W enecja jakżeż dziwna (...1 taka urodziwa, a taka umarła! — Lecz pod tą srebrną niew zruszonością głębie tajem nicze także, a w nich pęd i ruch, tak samo jak w górze tam! [NP 483]

Lśnienie „tajem niczych głębi” coraz to bardziej zmienia obraz miasta. Wcześniej, w górach w pobliżu Wenecji, Aligier próbuje nauczyć H enryka czytania znaków tego innego świata. Hrabia, chcąc zachęcić A ligiera do udziału w polowaniu, powiada, że z pobliskiego szczytu po­ dobno „świat cały w idać” (NP 424). Aligier odmawia, gdyż aby zobaczyć „cały św iat”, nie m usi wcale zdobywać górskiego szczytu.

Wysokie góry to miejsce, w którym niebo dotyka ziemi. W lite ra ­ turze rom antycznej często obdarzały one w ytrw ałego podróżnika zdol­

(9)

nością widzenia rzeczy niedostępnych komu innem u (Kordian). Położo­ ne „na granicy ziemi i nieba”, pozwalały tym, co do nich dotarli, objąć spraw y ziemskie, a niektórym w ybranym dane było przyjrzeć się naw et spraw om „tamtego św iata” (Manfred). Wiele daw nych k u ltu r uważało

je za symboliczny albo rzeczyw isty środek świata i miejsce święte. Młody hrabia chce oglądać św iat z wysokości górskiego szczytu, na którym może stanąć dzięki swej odwadze i wysiłkowi mięśni. A ligier przypom ina mu o innym sposobie poznawania rzeczy ukrytych. „I stąd można świat cały zobaczyć!” — mówi, po czym w yjaśnia: „Zamknąwszy oczy i ukorzywszy ducha przed Panem !” (NP 424). K iedy H enryk mimo to odchodzi, A ligier modli się o sen dla hrabiego, w którym będzie „praw da w iekuista [...] i praw da doczesna tej ziemi” (NP 426). Prośba Aligiera zostaje wysłuchana. W drodze pow rotnej z polowania, w ka­ plicy na weneckim cm entarzu, H enryk zasypia. We śnie Ojgląda „piekło i czyściec dni teraźniejszych”. „Cień D anta” pokazuje mu cały współ­ czesny św iat zdążający ku zagładzie i oczekujący jakiejś cudownej in­ terw encji.

Na koniec w podziemiach weneckiego pałacu H enryk zostaje p rzy ­ jęty do tajnego stowarzyszenia, którego celem jest „w ypracowanie p rzy ­ szłości”. W tych sam ych podziemiach ogląda „wszystkie dzieje ziem­ skie”. Żywe obrazy przeszłości przesuw ają się przed nim na jawie. Po­ dróż przez wieki Aligier i H enryk kończą u progu teraźniejszości, której tajemnicę, choć objawioną już we śnie, tłum aczy raz jeszcze Prezes ta j­ nego stowarzyszenia. On też zasiadając na tronie przepowiada przyszłość, obdarzony jest bowiem zdolnościami, które w ykraczają poza granice natu ry ludzkiej. Zgodnie z trad y cją miejsce, z którego widać przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, oznacza miejsce szczególnej obecności Boga (LDP-1 426—427).

Oto szkic w izerunku W enecji w Niedokończonym poemacie. Miasta, którego kształty są płynne, pulsującego tajemniczością, niby realnego, ale żyjącego zarazem w rzeczywistości innej. Tak malował W enecję T urner. A Józef K rem er w ten sposób opisywał Bazylikę

Sw.

Marka:

Niebo samo i w iekuistość stanęły śród doczesnego żywota, a Opatrzność sama pojaw iła się wśród lu d z iie.

Mieczysław Porębski pisząc o przestrzeni symbolicznej podaje, że jest to „przestrzeń koncentryczna, zam ykająca się wokół wyróżnionego punktu centralnego — jako właściwego środka” (PO 25). Takim środ­ kiem może być np. góra albo miasto. Od starożytności, na pewno aż po renesans, każde miasto uważano za centrum świata i lokalizowano je u stóp świętego wzgórza.

C entrum takiem u patronuje zazwyczaj „nadziemska w spólnota”.

(10)

Żeby jednak taką w spólnotę zawiązać, takie duchowe Centrum w w ybra­ nym m iejscu kreować, czy raczej rekreować, niezbędne jest stoczenie o to m iejsce Walki. [PO 26]

Walka może zakończyć się klęską. Stąd bierze początek, zauważa Po­ rębski, wiele w ątków literatu ry rozbiorowej.

Ś w ięte Centrum naw iedzone i zbezczeszczone przez złe moce. U piornie groteskow y w ielojęzyczny Karnawał w m iejscu inwazji, które otwarte i b ez­ bronne — pozostaje jednak środkiem kosmosu. [PO 26]

— kosmosu zniszczonego przez apokaliptyczną katastrofę. Jest też ów środek św iata „czarodziejskim kręgiem, w którym zbiega się nie tylko przestrzeń, ale i czas”. Nazywa go Porębski „Wielkim Czasem n ajb ar­ dziej istotnych Inform acji” (PO 27).

W enecja w Niedokończonym poemacie posiada wszystkie cechy tak określonej przestrzeni symbolicznej. Kolejne kręgi koncentryczne w y­ znaczają „góry w okolicach W enecji”, „plac Sw. M arka”, „dom” i „pod­ ziemia weneckiego pałacu” — stanowiące właściwy środek tej prze­ strzeni. W arto też zwrócić uwagę na typowe dla przedstaw ień symbolicz­ nych uproszczenie obrazu. Nie ma w nim nic zbędnego. Całość w izerun­ ku Wenecji tworzą: kościół (Bazylika Św. Marka) i pałac (Pałac Dożów) położone przy centralnym placu Wenecji (plac

Sw.

Marka) oraz dom i cm entarz. Miejsca te, wokół których koncentrowało się życie średnio­ wiecznych m iast, obdarzone są prócz tego w łasną symboliką. Kościół jest symbolem życia duchowego, pałac — życia społecznego, a dom — życia rodzinnego.

Tworzenie przestrzeni symbolicznej może odbywać się różnymi spo­ sobami. Porębski mówi o „otw ieraniu okien na przestrzenie inne, suge­ row ane środkam i scenicznej czy też m alarskiej iluzji” (PO 28). Można to uczynić np. poprzez umieszczenie w otoczeniu bohatera „w izerunków mieszkańców (czy wysłańców) tam tych innych przestrzeni” czy też przez »»wypełnienie jego otoczenia dźwiękami stanowiącymi głosy innego św ia­ ta ” (PO 28). Dość tu przypomnieć Aligiera, k tó ry jest aniołem stróżem H enryka, Chór Niewidzialny albo niebiańską muzykę, którą słyszy H en­ ry k przed bram ą siedziby tajnego stowarzyszenia.

Traktow anie W enecji w Niedokończonym poemacie jako przestrzeni symbolicznej jest zatem uzasadnione. Ta literacka przecież konstrukcja, czyniąca z W enecji środek świata, w którym ważą się losy całej ludzko­ ści, ma swoje naturalne źródła.

W W enecji odbyły się zrękowiny dwóch odwrotnych św iatów rozdzielo­ nych czasem i przestrzenią, to w tej mórz stolicy powiązał się wschód z za­ chodem, a społeczność starożytna z nowoczesną.

— pisał Józef K rem er 17.

(11)

Aby jednak znaczenie tak zbudowanej przestrzeni w Niedokończo­

n y m poemacie stało się w pełni jasne, trzeba ustalić jakąś regułę, która

rządzi tą przestrzenią. Mówiąc inaczej, trzeba określić źródło symboli komponujących ten utwór, ich pierwsze odniesienie. Je st nim Apoka­

lipsa.

Czas apokalipsy

K ulturę rom antyzm u ożywiło ogromne zainteresow anie chrześcijań­ stwem, a towarzyszyła mu silna fascynacja czasami, w których religia ta jednoczyła średniowieczną Europę. Biblia ponownie stała się jednym z najważniejszych źródeł natchnienia pisarzy i filozofów. N iektóre księ­ gi Pisma świętego czytano m niej chętnie, inne badano słowo po słowie, gdyż — jak uważano — w yrażały chrześcijaństwo najpełniej. Z aintere­ sowanie średniowieczem siłą rzeczy zwracało uwagę rom antyków na te

teksty, które najbardziej poruszały i kształtow ały wyobraźnię właśnie tych dawno minionych pokoleń. A zatem również n a Apokalipsę 18.

Poczucie schyłkowości czasów, w których żyli, było dla rom antyków najważniejszym uzasadnieniem tego olbrzym iego w ysiłku, jaki podjęli, aby przeniknąć sens dziejów i tajem nicę stworzonego świata. Ostrzegał Joseph de Maistre:

Musimy być przygotowani na w ypadek niezm ierny w porządku Boskim, ku któremu idziem y z szybkością przyspieszoną [...]. Groźne wróżby zapow ia­ dają, że nadeszły czasy. Liczni teologow ie, naw et katoliccy, doszli do przeko­ nania, że w ypadki pierwszorzędne a nied alek ie zapow iedziane są w O bja­

wieniu św. Jana [...]. Niektórzy pisarze protestanccy przyjm ują już zasadę: że

liczne proroctwa zawarte w Apokalipsie odnoszą się do czasów obecnych ie.

Przekonani, że dopełniają się czasy, oczekiwali rom antycy jakiejś istotnej przem iany, nadejścia nowej epoki. Używając określenia joachi- mitów, nazywali ją często Epoką Ducha Świętego. W yobrażali ją sobie jednak tak odmiennie od świata, który znali, że trudno było uwierzyć w bezkonfliktowe przejście granicy czasów. A zatem, zdaniem wielu, poprzedzić je miała apokaliptyczna katastrofa.

Obrazy przyszłych wypadków, które przesłaniał jednak płynący po­ woli czas, mogli oglądać tylko w ybrani, a więc przede wszystkim

18 Zob. przede w szystkim : N. С o h n, The Pursuit of the Millennium. New York 1970. — J. D e l u m e a u , Strach w kulturze Zachodu. Przełożył A. S z y ­ m a n o w s k i . W arszawa 1986.

lfl Cyt. za: J. K l e i n e r , Zygm un t Krasiński. Dzieje myśli. T. 1. Lwów 1912, s. 112. Zob. też Z. S t e f a n o w s k a , Historia i profecja. W arszawa 1962. — P. G o t t f r i e d , Conservative Millennarians. The R om antic Experience in Ba­

varia. New York 1979. — J. L. T a 1 m о n, Political Messianism. The Romantic Phase. N ew York 1960. — A. P. M e n d e l , Michael Bakunin. Roots of Apoca­ lypse. New York 1981.

(12)

poeci. Nic dziwnego więc, że literatu ra rom antyczna, która m iała być profecją, za niedościgniony wzór uznała proroków Starego Testam entu oraz Apokalipsę. Wśród autorów, o których mowa, znaleźli się praw ie wszyscy „w ielcy” europejskiego romantyzmu. Lamennais, Joseph de M aistre, Ballanche, Nodier, de Vigny, N erval i Chateaubriand, Nova­ lis, F riedrich Schlegel i Schelling, Blake i Byron, Krasiński, Mickiewicz i Słowacki i w ielu innych. Także Norwid uważał, że św. Jan jako au tor

Apokalipsy „był najogrom niejszym z poetów epicznych” i staw iał go

obok Dawida, k tó ry „celuje w liryce” 20.

K orzystano z tego tekstu na różne sposoby. Zajmowanie się Apoka­

lipsą jako dziełem sztuki nie kłóciło się z w iarą w jej proroctwo. A zatem

naśladowano styl, zapożyczano jej symbole i całe obrazy, niektóre mo­ tyw y rozbudowywano, inne były pomijane. Wpływ biblijnego tekstu na kształtow anie ówczesnych w yobrażeń był bardzo silny naw et w tedy, gdy treść była tylko luźno związana z Objawieniem św. Jana.

Analogiczne zjawisko w m alarstw ie opisał Jan Białostocki, nazyw a­ jąc je „bezwładnością ikonograficzną” 21. Mówienie o m alarstw ie ma tu swoje dodatkowe uzasadnienie, gdyż średniowieczna i późniejsza ikono­ grafia o tem atyce apokaliptycznej była rom antykom dobrze znana. Dużą popularnością cieszyła się w tedy „Apokalipsa” w obrazach A lbrechta D ürera. Za wzór dla współczesnych twórców staw iali tego arty stę W il­ helm W ackenroder i F riedrich S ch leg el22.

Szczególnie ważny przykład stanowi twórczość W illiama Blake’a, poety i m alarza. Obraz Sądu Ostatecznego (1808) tak oryginalnego prze­ cież tw órcy jest więcej niż tradycyjny. K opiuje on podstawowe schem aty i m otywy średniowiecznych fresków, których autorzy lojalnie trzym ali się słów Objawienia. Tymczasem in terp retacja tego obrazu w praw ia w zakłopotanie nie tylko teologów. „Ile razy dany Człowiek O drzuca Błąd i P rzyjm uje Praw dę, tyle razy odbywa się nad nim Sąd O statecz­ n y ” — objaśnia nam Blake 23.

Wśród literackich realizacji tem atu Apokalipsy znalazły się także i m niej poważne. Wizja sądu Byrona to podwójna satyra: na Jerzego III oraz na autora panegiryku na jego cześć, pod tym samym tytułem .

A pokaliptyka rom antyczna to oczywiście tylko jeden z n urtów w k u l­ turze tego czasu. W tym jednak nurcie mieści się twórczość au tora Nie­

dokończonego poematu.

20 N o r w i d , op. cit., t. 8, s. 319.

21 J. B i a ł o s t o c k i , S ym bole i obrazy. T. 1. W arszawa 1982, s. 54.

22 Zob. W. H. W а с k e n r ο d e r, Wspomnienie ku czci naszego szanownego

przodka, Albrechta Dürera, p rze z miłującego sztukę zakonnika. Przełożyła A. P

a-l i ń s k a . W antoa-logii: Teoretycy, artyści i k ry ty c y o sztuce. 1700—1870. Wybór, przedm owa i komentarze E. G r a b s k a i M. P o p r z ę c k a . W arszawa 1974, s. 238—245. — F. S c h l e g e l , Drugi przegląd dawnego malarstwa. Przełożyła A. P a l i ń s k a . W: jw., s. 247—250.

(13)

Zygm unt K rasiński jest wyjątkowo dobrym przykładem rom antycznej skłonności do widzenia św iata w apokaliptycznych dekoracjach. 21 m arca 1830 napisał list do ojca, w którym tak scharakteryzow ał niedawno po­ znanego H enri Reeve’a:

W ielkie on posiada talenta [...], ale z tym w szystkim trochę jest zanadto m istyczny, na przykład w ierzy co do słow a w A pokalypsis [...]. [LO 122]

Zaledwie kilka dni później (24 i 29 marca) pow stały dwa utw ory w języku francuskim : Fragment d’un journal oraz Fragment d’un rêve, w których po raz pierwszy pojaw iają się tak potem częste u poety wizje rozpadającego się świata i Sądu Ostatecznego. Ich źródłem było Obja­

wienie św. Jana.

H enri Reeve, który w ierzył „co do słow a” w Apokalipsą, um iał ją n a pamięć. Było to konieczne, aby nie zagubić się w naw ale w ydarzeń. Tem at ten kilkakrotnie powraca w jego korespondencji z Krasińskim. Tak np. w liście z października 1831 Reeve daje w yraz przekonaniu 0 nieuchronności kosmicznej katastrofy, m ającej się dokonać w roku na­ stępnym (LR-2 487). W tedy K rasiński już bardzo uważnie czytał słowa

Objawienia św. Jana. W liście do R eeve’a jako na potw ierdzenie w łasnej

teorii Przeznaczenia i Opatrzności w dziejach powołał się na proroctwo

Apokalipsy (LR-1 439—442, 473). Odtąd historię czytał jak biblijną księ­

gę i w ypatryw ał na niebie Reeve’owskiej „gwiazdy-mściciela” (LR-2 478). Początek literackiej twórczości Krasińskiego przypadł na 10-lecie, w którym praw ie każdy rok miał być ostatnim . Mimo że bliższe ko­ neksje z Reeve’em trw ały zaledwie lat 8, praw dy objawione św. Janow i niezm iennie kształtow ały wyobraźnię Krasińskiego już do końca życia 1 ta stałość była bardzo ważną cechą jego umysłowości.

Siady „w iary w Apokalipsą”, zafascynowania nią, można odnaleźć praw ie w całej twórczości Krasińskiego. Przede wszystkim w Niedokoń­

czonym poemacie, ale tak samo w jego „drugiej części” — Nie-Boskiej komedii. Dotyczy to zwłaszcza części 4 dram atu w raz z jej zakończe­

niem, zmienionym „według Apokalipsy” na rok przed śmiercią K rasiń­ skiego.

W Irydionie bohater przekonuje Kornelię, że „już bliskie czasy”, przytaczając słowa Apokalipsy (I 635). W ten sposób Objawienie św.

Jana staje się dla niego podstawowym uzasadnieniem wszelkiego dzia­

łania. Słowa Irydiona, który zapowiada upadek Rzymu (nazywa go Ba­ bilonem), K rasiński opatrzył dłuższym przypisem.

Od śm ierci Chrystusa aż do połowy praw ie średnich w iek ów — objaśniał — trw ała w chrześcijaństw ie posępna wiara, że św iat bliski ciągle końca i sądu ostatniego [...]. Osobliwie na W schodzie [...] panow ało to oczekiw anie [...], ale i na Zachodzie jednak w ielu w ierzyło w bliskie ukazanie się Chrystusa. N aj­ bardziej do ustalenia tej wiary przyłożyły się natchnienia św. Jana na w yspie Patm os, zawarte w znanej księdze Apokalypsis. W pierwszych i następnych w iekach m nóstwo było podobnych ksiąg, objawień, widzeń. (I 756—758]

(14)

Dalej w przypisie tym K rasiński krótko objaśnia zjawisko m illena- ryzm u i wspopaina o jego późniejszych reprezentantach. Bardzo trzeźwo in terp retu je przyczyny tego zjawiska. Wreszcie sam potw ierdza: „Na tych podaniach o końcu świata [...] zasadza się spisek Irydiona w k ata­ kum bach” (I 758).

Innym przykładem w pływ u lektury Apokalipsy jest pow stała na przełomie la t trzydziestych i czterdziestych Legenda, zapowiadająca „Kościół św. J a n a ”, który ma nastąpić po „Kościele Piotrow ym ”. M niej więcej z tego okresu pochodzą również 3 ważne listy. W jednym z nich K rasiński z entuzjazm em opowiada o teorii Herschela, znanego astro­ noma, która to teoria słowa Apokalipsy o „nowym niebie i now ej ziemi’r zamienia, zdaniem uczonego, w „m atem atyczny pew nik” (LDP-1 234).

N astępne listy adresowane były do Cieszkowskiego. W jednym K ra­ siński dowodzi, że Apokalipsa —

Jako objaw ienie prawdą jest — jako natchnienie, w najw yższym stopniu arcydziełem romantycznej poezji. [...] To jest jedną z najw yższych form poe­ tycznych, które znam. M alarstwo średnich w iek ów używać jej będzie, i[...] pyszną, pyszną jak ta genesis przyszłości.

Nazywa także K rasiński Apokalipsą „niebieską Epopeą losów zgoto­ w anych ludzkości” (LC-1 88). W innym liście „rozbiera” szczegółowo „ge­

nesis przyszłości”, odnosząc kolejne rozdziały do właściwej epoki w dzie­

jach. Rozdziałom 4—8 odpowiadać miały czasy „upadku starożytnego św iata”, rozdziałom 8— 10 „średnie w ieki”, od rozdziału 10 — objaśnia K rasiński — Apokalipsa „nas się tyczy”. Za najważniejsze rozdziały trak tujące o współczesnych mu w ydarzeniach uważał: 11, 12, 19 i 20 (LC-1 86).

Liczne obrazy, których źródłem jest Apokalipsa, znajdują się także w Przedświcie (P 146, 158, 170, 175, 179, 190). F ak t ten trudno przece­ nić, pierw otnie bowiem ów poem at miał być w ydany jako całość razem ze Snem, którego pierwsza w ersja powstała już w roku 1837. Z pom ysłu tego K rasiński zrezygnował z przyczyn artystycznych, włączając póź­ niejszą redakcję S nu do Niedokończonego poematu. Wśród utw orów w y­ raźnie inspirow anych przez Objawienie św. Jana wymienić trzeba także

Psalmy przyszłości.

W drugiej połowie la t czterdziestych, kiedy zdarzenia nabierały za­ w rotnej prędkości, szczególnie ważne ślady fascynacji K rasińskiego Apo­ kalipsą znalazły się w jego korespondencji. Właśnie te bieżące obserw a­ cje, nastroje zm ieniające się z dnia na dzień, dają ciekawy obraz ro ­ m antycznej le k tu ry Objawienia św. Jana.

L ata 1845— 1848 były czasem rosnącego niepokoju K rasińskiego o losy św iata, wypadki r. 1846 w Galicji tylko potw ierdziły te obawy. Na bie­ żąco czytał autor Psalmów przyszłości prasę i teoretyczne dzieła socja­ listów. W nadchodzących latach dostrzegał początek nowej epoki, epoki „Nie-Boskiej w najpiekielniejszym znaczeniu”. Obserwując pilnie sy tu a­

(15)

cję polityczną i społeczną w Europie pisał na początku r. 1847, że „stan całego świata arcydziw ny i zda się zdążać ku dniom bardzo w ażnym ” (LS 514).

Rewolucje europejskie r. 1840, których części K rasiński był naocznym świadkiem, stały się m om entem przełomowym. 25 m arca tego roku pisał do Delfiny Potockiej:

św iat ten stał się św iatem niepojętym od czasu jakiegoś — w szystko się w nim dzieje m istycznie, niezaw odnie potęgi anielskie i czartowskie w alczą w tej chw ili o to, czyje będzie zw ycięstw o na ziemi, l[...] ja czuję w alk ę an io­ łów z czartami w powietrzu i w każdym zdarzeniu ziem skim ·[...]. [LDP-3 761]

K ilka dni potem K rasiński powiadomił Cieszkowskiego: „Przepow ie­ dziane w Apokalipsis [...] nadeszły czasy”. Rzeczowo wszak wskazał, że chodzi o teksty „od XII rozdz. do X X ” (LC-1 333).

Na zawsze już opuściła K rasińskiego w iara, że doskonaląca się w mi­ łości ludzkość bez rozlewu krw i osiągnie oczekiwane Królestwo Boże. W styczniu 1849 pisał: „Kościół się nie myli, św. Jan dobrze przewidział, że dopiero po A nty-C hryście królestwo Boże nastąpi na ziemi — nie wprzód!” (LC-1 485).

O ile zatem K rasiński przyznawał, że nieunikniona jest „oczyszczają­ ca katastrofa” , o tyle w finalne zwycięstwo dobra nie w ątpił. Tymcza­ sem jednak zwracał uwagę k u w ydarzeniom, w których czytał znaki Apo­

kalipsy. Przykładem tego dw a napisane w tym czasie wiersze: Mord elektryczn ym prądem się rozpostrze... oraz „relacja” z w iedeńskich roz­

ruchów, Nad m iastem chm ury apokaliptyczne, zapisana, nim do K ra­ sińskiego dotarły wiadomości o w ydarzeniach w Wiedniu. W tedy też poeta kończy ostatnie sceny Niedokończonego poematu. Kluczowy pod tym względem fragm ent utw oru to „sen H enryka”.

Aligier powraca z H enrykiem z w ypraw y z góry, gdzie modlił się o zesłanie snu na swego podopiecznego. Zanim jeszcze H enryk zasypia, widzi, jak w gęstej mgle cienie układają się w niezwykły obraz. Woła do Aligiera:

Przeklęta mgła buchnęła mi spod sam ych stóp, zaćm iła oczy [...]. Patrzaj! czy to nie stary król na tronie, z berłem w ręku? — Za nim zaraz wąż ogromny — nie — smok raczej — nie, już teraz czteroskrzydlny cheru­ bin [...] — widzisz? — cały naród cieniów spieszy na sąd ostateczny! [NP 432]

Mgły się rozwiewają, apokaliptyczny obraz znika. A ligier doprowa­ dza oszołomionego H enryka do cm entarnej kaplicy, gdzie ten, w scenerii z obrazów Caspara Davida Friedricha, w krótce zasypia. W tedy to pod postacią snu powraca do H enryka widzenie, które miał już na jawie.

Przewodnikiem hrabiego w jego wędrówce przez „piekło i czyściec na ziemi” jest A ligier-Dante, k tó ry jak Anioł z Apokalipsy został po­ słany w tym celu przez Boga (NP 435; por. Ap 12, 16)24. Także jak

(16)

Je-Anioł u św. Jana, Aligier przenosi H enryka z miejsca na miejsce (NP 442, 453; por. Ap 17,3; 21,10) albo też spraw ia, że to postaci i w ydarze­ nia w niepojęty sposób przesuw ają się przed jego oczami, zaraz ustępu­ jąc miejsca następnym (NP 436, 440, 452; por. Ap 4,1; 5,1; 6,1). Jak w Biblii, poszczególne obrazy nie tw orzą logicznego ciągu: jedne giną na zawsze, inne kilkakrotnie pow racają, nagle i niespodziewanie.

Ziemia, którą pokazuje H enrykow i Aligier, pełna jest zła i nieszczęść zapowiedzianych w Apokalipsie. M ają one towarzyszyć ostatnim chwi­ lom ziemskiego świata. Są to: deszcz i potoki krw i (NP 462—463; por. Ap 8,7), niszczący ogień (NP 453, 463; por. Ap 8,7), spadające gwiazdy (NP 464; por. Ap 6,13), zaćmienie słońca (NP 459; por. Ap 9,2), burze i potop (NP 454; por. Ap 11,19), w ojny i zbrodnie (NP 454; por. Ap 6,4—8), rządy A ntychrysta i bałwochwalstwo (NP 455—460; por. Ap 18,1— 19). Ten apokaliptyczny pejzaż nie powstał zatem przez przypad­ kowe mnożenie nieszczęść i kataklizm ów spadających na niepopraw ną ludzkość. K lim at „weneckiej A pokalipsy” budow any jest za pomocą przejrzystych aluzji.

Oto jeden przykład. Mówi św. Ja n o „studni przepaści”, z której w y ­ dobywa się piekielna arm ia czyniąc w ielki hałas, a „tw arzy ich” — dopowiada Apostoł — „jako tw arzy człowiecze”. Wszystko to dzieje się w kłębach dymu, od którego ciem nieje „słońce i pow ietrze” (Ap 9,1— 11). Także H enryk we śnie widzi „otw ór przepaści” (NP 452) i od „węgli palących się krw aw e światło tam, od węgli dymiących jak żużle w ulka­ n u ” (NP 442). Stam tąd „grzechocząc karabinam i” wychodzą żołnierze służący kupcom, „wszyscy jednakowi tym sam ym liców w yrazem ” (NP 435, 454). Łuna na niebie, gdy gaśnie, „czarną kopułą dym u” przesłania słońce (NP 459).

Nawiązania te nie ograniczają się do apokaliptycznego krajobrazu w Śnie. Także postaci, o których mówi Objawienie św. Jana, w ystępują w Niedokończonym poemacie. Są zatem najw ierniejsi słudzy Bestii: K up ­ cy, Królowie i K at. Używając w ojska i policji, ale także „pochlebstwem i w ym ow ą” przym uszają innych, aby służyli Bestii (NP 438, 456, 464; por. Ap 2, 10; 13, 8—4). Zgodnie z Apokalipsą ci, co ze strachu lub dla korzyści dołączają się do orszaku Bestii, pozbawieni są imienia i o trzy ­ m ują w zamian liczbę Bestii (NP 455; por. Ap 13, 17). Każdy, kto się odważy jej oprzeć, zostaje zabity (NP 438, 439; por. Ap 13, 15). W ładza ziemska należy do Kupców, którzy zgubili swe dusze i z wysokości tro ­ nów, jak szatan objawiony św. Janow i, dowolnie dysponują życiem i cierpieniem ludzi (NP 453; por. Ap 2, 13; 13).

Właśnie ten obraz w Śnie w ydaje się najważniejszy. H enryk, k tó ry

zusa Chrystusa Testament. Przez ks. J. W u j k a , Societatis Jesu, na polski język

przełożony [...]. Poznań 1820. Z tego w ydania także cytat z Ewangelii św. M ateu­ sza. ,

(17)

już zwiedził praw ie cały upodlony świat, widzi, jak „wszystkie narody ziemi” podążają ku „żółtemu słońcu”, a słońce to „jakoby ze złota i ze sztucznych płom ieni”. Pod tym słońcem dostrzega „w ystaw ę” z czar­ nego m arm uru, ze schodami prowadzącymi do „tronów świecących”. Tam zasiadają Kupcy.

Na dźwięk „niewidzialnych dzwonów” wszyscy ludzie spieszą do tego miejsca, tratu jąc się i przeklinając nawzajem, i są jak „trąby morskie, jak walący się potop wód i chm ur”. Obrazu dopełniają wiszące nad tłu ­ mem „ogromy mgieł czarnych, poprzerzynane pasm am i rudej jasności”. Jest to łuna „wszystkich dusz ludzkich”.

Wtedy rozpoczyna się „sąd Kupców”, który jest „giełdą i targiem ”. Kupcy, którzy czczą bogactwo i przemoc, ustalają ceny obowiązujące na całym świecie. „Zm iany cen” powodują zamieszki i rzezie, wielu um iera z głodu. Kupcy, obok innych towarów, kupują ludzką chwałę, zdradę i krew. Są władcami ziemskiego piekła i jego sędziami.

Nie brak jednak sprawiedliwych, gotowych w ybrać śmierć zamiast posłuszeństwa bezwzględnym Kupcom. Dla nich to wzniesiono „las krzy­ żów”. U m ierającym K at obiecuje wybawienie, o ile uznają w nim Boga. Inni stoją pod krzyżami ubrani w białe szaty. Ja k u św. Jana, doznali „ucisku wielkiego, i obmyli szaty swoje, i w ybielili je we krw i baranko­ w ej” (Ap 7, 14). U Krasińskiego jest to krew zabitego narodu. Tym oto cierpiącym — pod koniec snu — ukazuje się Chrystus, który przem ie­ niając potoki krw i w gwiazdy zapowiada, że męczeńską śm ierć przem ie­ ni w tryum f (NP 452—465).

Sen nie jest uspraw iedliwieniem niezwykłości wizji H enryka. O w y­ borze tej konwencji mogły zadecydować względy form alne: sen pozwala na skrót i niejasność, bez troski o szczegółowe uzasadnienie. To wszakże nie wszystko.

Sen H enryka nie jest zwykłym snem, wskazuje na to choćby modlitwa Aligiera (NP 425—426). Jest objawieniem H enrykow i „praw dy doczes­ nej i w iecznej” albo, mówiąc słowami Apokalipsy, tego, „co jest i co się dziać ma po ty m ” (Ap 1, 19). Odbywa się to z dala od św iata i jego zgiełku. Sen to wyspa Patm os H enryka. Sen wreszcie, jako sposób w ta­ jemniczenia człowieka przez Boga w sek rety świata i historii, to stały motyw literatu ry apokaliptycznej25.

Św iat współczesny jako dziedzinę rządów zła i ciemności K rasiński przedstawił już w Herburcie (1837). Utwór ten, poza ogólną myślą i na­ strojem , nie daje jeszcze powodu, aby za źródło pomysłu uznać Apoka­

lipsę. Pierw sza redakcja Sn u — rozbudowana w ersja snu H erb u rta —

powstała na początku la t czterdziestych, a pierwsze osobne wydanie tego fragm entu ukazało się w roku 1852. L ata 1843— 1852, kiedy K ra­ siński dokonał poważnych zmian w tekście Snu, znacznie go także roz­

(18)

budowując, były więc czasem nadzwyczaj dokładnej lek tu ry Objawienia

św. Jana, co w ynika z cytowanych listów. Bardzo ważne jest i to, że

można wskazać przynajm niej jeszcze jeden utw ór, w którym K rasiński dokonał analogicznych poprawek, zgodnie z tekstem Apokalipsy. Chodzi 0 zakończenie N ie-Boskiej komedii.

W Niedokończonym poemacie pełni Sen ważną rolę. W liście do Del­ finy Potockiej napisał K rasiński, że jest on „niczym innym , jak w pro­ w adzeniem aktora na scenę i opisem dekoracji na tejże scenie będącej” (LDP-1 201). Te dekoracje, o czym była mowa, K rasiński wziął od św. Jana.

W przedostatniej scenie Niedokończonego poem atu H enryk i A ligier kończą swoją wędrówkę po weneckich podziemiach przed „ogromnymi [...] drzw iam i żelaznymi w m urze”, które ośw ietlają dwie pochodnie. Stojąc u progu słyszą głos Niewidzialnego Chóru oraz dobiegającą zza drzw i nieziemską muzykę. H enryk mówi:

Takich tonów n ie słyszałem nigdy, pow ietrze całe w muzykę się roze­ drgało [...] znów w piersiach Nieskończoność czuję! O! błogosław ione akorda! [NP 532]

Znaczenie tych drzwi podkreśla Aligier mówiąc, że dzielą one prze­ szłość od teraźniejszości. Także Prezes później — powie o „tajem niczym progu”. Tymczasem w słuchanem u w „błogosławione akorda” H enryko­

wi każe A ligier odczytać napis nad drzwiami: „Gens aeterna in qua

nem o nascitur”.

Ogromne drzwi w murze, które ośw ietlają dwie pochodnie i zdobi zagadkowa inskrypcja i spoza których dobiegają H enryka głosy nie z tego świata, można uznać za w yobrażenie symboliczne. A rgum entów 1 teraz dostarcza ikonografia.

Symbolikę drzw i zawsze określało pojęcie granicy. Bardzo często np. granicę życia i śmierci przedstaw iano jako „drzwi śm ierci” bądź też, gdy ciekawość arty sty sięgała pośm iertnej wędrówki duszy, w zależności od jej ziemskiej zasługi b y ły to „drzwi piekła” albo „drzw i r a ju ”. Motyw ten szczególnie wielu realizacji doczekał się w m alarstw ie i rzeźbie. Pisze Jan Białostocki:

Drzwi prowadzące w zaświaty pojaw iają się w różnych okresach sztuki chrześcijańskiej, najczęściej w przedstaw ieniach Sądu Ostatecznego. Z dwojga drzw i Brama Raju ma szczególnie istotne znaczenie w ikonografii chrześcijań­ skiej. Przedstaw ienia jej rozw ijane w opowieści o wygnaniu z Raju, w m i­ niaturach do Civitas Dei św. A ugustyna i w ilustracjach do Boskiej K om edii; idea Drzwi Raju znalazła najw spanialszy w yraz w fasadach gotyckich katedr dojrzałego średniowiecza **.

W w ieku XVI m otyw ten pojaw ia się m.in. w cenionym przez ro­ m antyków cyklu drzeworytów „Apokalipsa” w obrazach A lberta D ürera.

(19)

Bardzo popularny w epoce baroku, m otyw drzwi ra ju w ystępuje często także w sztuce X IX wieku. W arto tu zwrócić uwagę na dwa obrazy Caspara Davida Friedricha, oba zatytułow ane Brama cmentarna. P rzez taką cm entarną bram ę m usiał przejść H enryk, aby zwiedzić w e śnie św iat współczesnej apokalipsy. Spośród dzieł sztuki polskiej w ym ienić można Drzwi Raju rzeźbione przez Teofila Lenartowicza.

Tak jak w N iedokończonym poemacie, drzwi ra ju zdobi zazwyczaj bardziej lub m niej tajem nicza inskrypcja, a przejścia przez nie strzegą dw aj aniołowie lub święoi (dwie pochodnie).

Ważny dowód żywotności tego sym bolu w sztuce XIX w. można odnaleźć również w The Stones of Venice Johna Ruskina. Opis fasady Bazyliki Sw. Marka, wzorowany na opisie Niebieskiej Jeruzalem z A po­

kalipsy, zawiera taki fragm ent:

Uroczyste postaci aniołów z berłem w ręku [...], pochylone ku sobie w po­ przek wrót, rysują się n iew yraźnie m iędzy liśćm i, z przebłyskiem złotego tła, przerywanego i zamglonego, jakby św it w idziany za drzewam i raju, w cza­ sach gdy aniołow ie bram jego strzegli*7.

Wszystko to pozwala przypuszczać, że drzwi, przed którym i zatrzy­ m ali się H enryk i Aligier, to przetw orzony motyw drzwi raju. To samo chyba oznaczają zagadkowe drzw i dla H enryka, gdy przed przestąpie­ niem progu mówi: „Gotów jestem jak do nieba” (NP 533).

A ligier puka zatem do drzw i i — gdy słyszy zaproszenie Chóru — wchodzi prowadząc ze sobą H enryka. Niezwykłość tego, co zobaczył H enryk, najłatw iej objaśnić przyw ołując inne dzieła literackie, których bohater znalazł się w podobnej sytuacji.

W literaturze rom antycznej często opisywano obrady tajn y ch związ­ ków, spiski i sprzysiężenia. Spośród polskich autorów wymienić trzeba zwłaszcza Juliusza Słowackiego, którego scena „w lochu podziem nym ” z Kordiana oddziałała na wyobraźnię i przydała wzorów zachowań spi­ skowcom kilku następnych pokoleń. Porów nanie z Kordianem ma tu jeszcze inne uzasadnienie: „Scena w podziemiach w eneckich” zawiera oczywiste aluzje do tego dram atu i jego autora.

U Słowackiego „spiskowi” schodzą się w miejscu, które tak zostało opisane w didaskaliach:

Loch podziemny, [...] w k o ło tru m n y [...], w głębi m a ły ołtarz. Przed ołta­ rze m stół okrągły — jedna lampa, i krzesło. Prezes spisku sam je d e n siedzi za sto łem — w czarnej masce [...]**.

Także pozostali uczestnicy zebrania przychodzą zamaskowani. W szyst­ ko to daje obraz dość stereotypow y. Przew aża czerń: loch jest ciemny,

27 Cyt. za: M. P r a z , Mnemosyne. Przełożył W. J e k i e l . W arszawa 1981, s. 42—44. Zob. też R. E. F i t c h, The Poison Sky. M y th and Apocalypse in

Ruskin. Ohio U niversity Press 1982.

28 J. S ł o w a c k i , Kordian. W : Dzieła w szystkie. Pod redakcją J. K l e i n e ­ ra. T. 2. W rocław 1952, s. 156.

(20)

czarne m aski zasłaniają twarze. N iew iele tam sprzętów, ale są trum ny. Odpowiedni n astrój w ywołany jest również przez dźwięk: słychać roz­ mowy spiskowców, grzechot kul do głosowania, upadek ciała szpiega, kopanie grobu, uderzenia zegara. Lęk przenikający powietrze i um ysły raz po raz paraliżuje zebranych.

W podziemiach Krasińskiego brak takich rekwizytów, nie ma też nic z nastroju panującego w lochach kościoła Sw. Jana. Sala, do której weszli A ligier i H enryk, jest ogrom na i dobrze oświetlona: ściany i skle­ pienia obwieszone są lampionami. Pośrodku na tronie zasiada Prezes u brany w białą togę. Po obu stronach tronu, wzdłuż ścian, stoją Chóry Narodów odziane w różnobarw ne stroje. Wszyscy w ystępują z odsłonię­ tym i tw arzam i (NP 534).

Mimo podobieństwa akcji są to obrazy całkowicie kontrastow e. U Słowackiego ciemność i czerń, u Krasińskiego jasność, biel i wielo- barwność. W Kordianie szept, głuchy stukot, bicie zegara, w Niedokoń­

czonym poemacie niebiańska m uzyka, głosy Niewidzialnego Chóru, prze­

mowy.

Spór K ordiana z Prezesem i Prezesa z Pankracym jest w gruncie rzeczy tym sam ym sporem, choć przedstaw ionym z dwóch różnych sta­ nowisk. Tym bardziej znacząca jest niezgodność ich literackich realiza­ cji. O ile jednak opis tajnego zebrania nie jest niczym niezwykłym w kontekście lite ra tu ry tego czasu, o tyle analogiczna scena u K rasiń ­ skiego nie przystaje do tego schem atu. Wzoru dla ostatniej sceny N ie­

dokończonego poem atu dostarczyła bowiem Apokalipsa.

Scenografia tego fragm entu zam ienia weneckie podziemia w ra j z przedstaw ień Sądu Ostatecznego. Na nich to we w spaniałym blasku w idnieje biała postać Stw órcy na tronie, po obu stronach tronu stoją lub siedzą rzędy proroków i świętych w różnobarw nych szatach. W śród nich unoszą się aniołowie. Ich rolę w Niedokończonym poemacie pełni Nie­ w idzialny Chór, k tó ry sam o sobie mówi, że nie jest chórem ziemskim (NP 534—535; por. Ap 7, 9— 15). Ta scena Apokalipsy od 1836 r. zdobi tym panon Bazyliki Sw. M arka w W enecji.

U staw ieni w żywy obraz, uczestnicy zgromadzenia otrzym ują w ten sposób jakby podwójne życie. Każde ich działanie, gest, słowo ma n atu rę symbolu: ważne samo w sobie, odsyła do rzeczywistości innej. Są to niejako dwa równoległe ciągi w ydarzeń, które teologia nazywa historią i m etahistorią. Sugestia te j równoległości, zaw arta już w didaskaliach, w raz z rozwojem wypadków staje się coraz to bardziej natarczyw a.

W czasie przyjm ow ania H enryka do tajn ej organizacji dochodzi do konfliktu. Część spiskowców z P ankracym na czele nie w ierzy w sk u ­ teczność działań proponow anych przez Prezesa. Postanaw iają działać na własną rękę, nam aw iają H enryka, aby się do nich przyłączył. Z tego powodu zostają w ykluczeni z tajnego związku i opuszczają podziemia.

(21)

tąd bowiem odpowiedniość porządku historii i m etahistorii, ich przenika­ nie się widać chyba najdokładniej.

A zatem kiedy przyjęty do „zboru” H enryk słucha nauki Prezesa, któ ry z wysokości swojego tronu objaśnia przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, przeryw a mu Pankracy. Zarzuca Prezesowi, że ten naraża „młodocianą duszę” H enryka na zgubę mamiąc go swoimi ideam i (NP 543—544). Nie treść sporu jest teraz ważna, ale jego motywacja. Je st nią w alka o duszę H enryka.

Motyw psychomachii, w alki o duszę ludzką, rozw ijała ikonografia chrześcijańska począwszy od wczesnego średniowiecza, przede w szyst­ kim w przedstaw ieniach zwanych ars m oriendi oraz w łaśnie Apokalipsy. W literaturze rom antyzm u starczy przypomnieć III część Dziadów. W al­ kę tę ukazywano jako fizyczne zmaganie się czarta i anioła, z któ­ rych każdy usiłuje w yrwać z rąk przeciw nika przerażonego człowieka. Symbolika była powszechnie zrozumiała: takie są dzieje życia ludzkiego na ziemi.

To, co się teraz stało w w eneckich podziemiach, Aligier zapowiadał już w pierw szej scenie utw oru. Mówił o H enryku:

dziecię śm iertelne [...]. Ono {...] o życiu nic nie w ie. Jak eter, z którego błękity uwite, zróść się m oże w bryłę ciem ną lub w jasne słońce [...], tak i ono w szyst­ kim być może lub niczym! — w ybranym niebios lub ofiarą piekła! [NP 424— 425]

Krótko potem Aligier był już pewny:

pora jego niew inności przem ija — m ów i o Henryku — [...] serce mu w krótce rozedrze w alka dobrego i złego [...]. [NP 425]

W ypada zatem zająć się bliżej uczestnikam i tej walki: postaciami Prezesa, Aligiera i Pankracego. H enryk, kurczowo trzym ający się Ali- giera, jest tu postacią drugoplanową.

W scenerii, która naśladuje w yobrażenie raju z Apokalipsy, Prezes zajm uje miejsce przynależne Bogu. Wiedza Prezesa obejm uje całe dzie­ je: przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. Zgromadzeni w podziemiach nazy­ w ają go „arcyprzew ielebnym ”, „ojcem” albo „ojcem arcyprzew ielebnym ” (NP 543, 544, 545). U brany w białą togę spraw uje wśród zebranych urząd Nauczyciela i Sędziego. O taczają go oni, w yjąw szy Pankracego i jego zwolenników, najw yższą czcią: Aligier prosząc o głos przyklęka „na znak uszanow ania” (NP 545). Posiada wreszcie Prezes nad uczestni­ kam i zboru władzę bardzo szczególną: może „odebrać duszę” P ankrace­ mu, ale nie może zmusić go do posłuszeństw a (NP 554—557). Tak doktry­ na chrześcijańska opisuje władzę Boga. Nadto w ielokrotnie Prezes w y­ pow iada słowa, które są cytatem bądź też parafrazą słów Chrystusa zapisanych w Biblii (NP 539, 554, 555 n.).

W sporze z Pankracym Aligier w ystępuje w im ieniu Prezesa. Swój udział objaśnia bardzo w yraźnie: „Ojcze, mnie idzie o tę duszę jasną

(22)

i czystą, pow ierzoną m i” (NP 545). Już wcześniej, w górach, spotkana dziewczynka mówiła o Aligierze, że „wygląda jak ten biały anioł” nad ołtarzem w kościele (NP 428). Sam Aligier mówi o sobie jako o aniele stróżu (NP 548). Tak nazyw a go również K rasiński w jednym z listów (LDP-1 200). Jako taki w Śnie Aligier oprowadza H enryka po „ziem­ skim piek le”. Rolę duchowego opiekuna pełni aż do ostatniej sceny, kiedy to broni H enryka przed Pankracym .

Nie m niej w yraźnie rysuje się postać Pankracego. W raz z rozwojem w ypadków jest on określany jako: „duch niesforny”, „zbuntow any duch”, „zawiścią zdjęty, [...] chciwy władzy, [...] możny zmysłami i n a ­ miętnością i siłą jakąś okropną” (NP 544—547), dalej jako geniusz i „duch potężny”, chociaż — jak zaznacza Aligier — to „niecna potęga” (NP 552). N azyw any jest P ankracy także „potępieńcem kuszonym przez pychę i czyniącym zniszczenie”, „duchem zgubionym”, „zdrajcą” i „ka- cerzem ” (NP 555— 557). Wiele tych określeń P ankracy akceptuje. Mówi do Prezesa: „Dobrześ powiedział — ja niszczycielem!” (NP 557). Po­ rów nuje się do Tytanów, którzy walczyli z wojskam i niebieskim i (NP 544—545). Tytanem, można dodać, był Prometeusz, źródłem natchnienia „rom antycznego satanizm u”.

Zatem ostrzegają Pankracego i Aligier, i Prezes. N ajpierw A ligier mówi, że skutkiem swego nieposłuszeństwa P ankracy „przepadnie przed Bogiem i ślad jego w sercu Boga odnaleziony nie będzie” (NP 551). P re ­ zes z kolei zapowiada:

Pankracy! [...] Ty zdradzisz Chrystusa! ty zdradzisz Ducha Świętego! (...] Czego by nie dokonał w szystkich mocarzy przebieg, moc, gwałt, ty dokonasz! [NP 555]

Ostatecznie A ligier przyznaje, że Pankracy może będzie „potężny przed ludźm i”, ale trw ać to będzie jedynie przez „czas i pół czasu”, a potem czeka go zguba (NP 551).

Ta ostatnia inform acja odsyła wprost do rozdziału 12 Apokalipsy, gdzie mowa o Smoku (jedno z wcieleń szatana) prześladującym Kościół „przez czas i czasy, i przez połowicę czasu” (Ap 12, 14).

Tak oto p rezentują się walczące strony: w obliczu Boga anioł i sza­ tan walczą o duszę człowieka. W ypada teraz zająć się zakończeniem tego sporu.

Staje się on coraz gwałtowniejszy. P ankracy rozw ija swoją teorię odnowy św iata „przez krew i zniszczenie”. Wzywa uczestników zebrania, aby go poparli i wypowiedzieli posłuszeństwo Prezesowi. To decyduje. P ankracy zostaje w yrzucony z podziemi. Towarzyszą tem u słow a i ge­ sty, nad którym i w arto się zatrzymać.

O kreślona zostaje wina Pankracego i jego zwolenników. A w inni są nie tylko nieposłuszeństwa i pychy, ale — pow tarza Prezes — są także spraw cam i „zgorszenia”. Usiłowali bowiem zgubić duszę H enryka (NP 554). Ogłasza zatem Prezes:

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wniosek końcowy zawiera się zatem w sądzie, iż wiedza jest możliwa, ponieważ istnieje Bóg, będący jej źródłem i nie ma przy tym znaczenia, czy wiedza ta dotyczy samego

rym wiedza nie dominowała i nie była traktowana jako najważniejszy element kapitału ludzkiego oraz nowego, w którym dominuje wiedza i pracownik wiedzy oraz organizacje uczące się

Stara się przekonać, że jest to możliwe, jednak zdaje sobie sprawę, że wiedza ta może tylko częściowo zbliżyć do żywej sytuacji kontaktu ze sztuką..

Wyciągi policyjne z „G azety” rozszerzają zatem bazę źródłow ą dla jej dziejów w latach wielkiej wojny, ale nie w takim stopniu, w jakim moglibyśmy się spodziewać, nie

operowania kategorią „antyku” na oznaczenie w yraź­ n ie przecież różnicowanych w świadomości romantycznej elem entów kultury gre­ ckiej i rzymskiej (do tego

Korespondencja dostarcza cennych in­ formacji o tym, że Mickiewicz starał się kształtować jego rzemiosło pisarskie wykazując niestosowność nadmiernie ozdobnego stylu w

Przemieszczanie się w granicach Prowansji i relacja z tej podróży wpisują się w odnotowany przez Fernanda Braudela fenomen regionu śródziemnomorskiego, który:.. stanowi

wizjê dziejów ludzkoœci zestawionych z kolejami ¿ycia ludzkiego podsumowuje Cieszkiewicz nastêpuj¹cym pytaniem: istota ludzka koñczy swe ¿ycie œmierci¹, co zatem siê stanie