• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Kórnicka w okresie okupacji od r. 1939-1945

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biblioteka Kórnicka w okresie okupacji od r. 1939-1945"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisława Jasińska

Biblioteka Kórnicka w okresie

okupacji od r. 1939-1945

Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej 3, 306-314

(2)

W I A D O M O Ś C I

B IB L IO T E K A K Ó R N IC K A W O K R E S IE O K U P A C JI OD R. 1939— 1945

Po odjeździe p o d legająceg o m obilizacji dra S tan isław a B odn iak a 5. IX. 1939 r. objęłam na jego polecenie kierownictwo Biblioteki. O prócz mnie obecni byli jeszcze: bibliotekarka H elena O lszew ska, dr. Jó z e fa O rańska, kustosz muzeum, Stan isław M ałecki, dozorca zam ku i przew odnik, F ra n c isz­ k a Konieczna, odźw ierna, i stróż nocny Szym on Zięta. B ibliotekarze Irena K arolew sk a i K azim ierz M yśliński zaraz w pierw szych dniach w rześnia w y­ jechali do rodziny, a K azim ierz M ałecki, m agazynier, zo stał pow ołany do w o jsk a już w sierpniu tegoż roku. O statnie dnie sierpnia i pierw sze w rze­ śnia pośw ięcone były całkow icie pakow aniu, wywożeniu i zabezpieczaniu zbiorów. Z zaangażow anych do pom ocy robotników pozostali z nami dłużej, aż do zupełnego ukończenia tych prac, Antoni M olik i W ładysław P rzybył, p racu jąc bezinteresow nie wobec w y jazd u A d m in istracji C en ­ tralnej F u n d acji i niemożności regulow ania na razie jakichkolw iek r a ­ chunków.

O ddziały niemieckie w kroczyły do K órnika 1 0. IX . 1939 r. bez w alki. T ego sam ego dnia w eszli do zam ku w yżsi wojskow i i od ebrali broń St. M a ­ łeckiemu. W księdze zw iedzających uwiecznili ten fak t sw ym i auto­ grafam i, zatytułow anym i: „T a g der B efreiu n g". Zamek chcieli wyko­ rzy stać d la zakw aterow ania w ojska po wym oszczeniu podłóg słom ą. St. M ałeck i sprzeciw ił się temu, w ykazując m ożliw ość pożaru. A rgum enty jego przem ów iły do przekonania m ajorow i, który w ydaw ał rozkazy. Nie u d ało się natom iast obronić przed kw ateram i są sia d u ją c e j z zam kiem Szk o ły G ospodarczej i bibliotecznego budynku n ad jeziorem , gdzie z n a j­ dow ała się część księgozbioru, a n adto w szystkie n ak ład y Biblioteki K ó r­ nickiej. U cierpiały też one w tedy najw ięcej, gdyż żołnierze rozkładali je na posłanie, w ydzierali z nich ciekaw sze ryciny i k arty, a naw et niszczyli je rozm yślnie i złośliw ie. M im o tych kw aterunków do dnia 2 0 w rześnia trw ała w Bibliotece mniej więcej norm alna praca. W ym ienionego dnia przybyli do zam ku trzej Niemcy, jeden cywilny i dw aj gestapow cy, w celu

(3)

opieczętow ania gmachu. Z ażądaliśm y, aby pozwolono nam przenieść zbiory z powrotem na górę z piwnic, gdzie groziła im p ó źn iejszą jesien ią wilgoć. P o uzyskaniu zgody M ałecki zebrał na m ieście i w ogrodach 20 ludzi, k tórzy przenieśli książki i złożyli je z braku czasu na bezładne stosy w m a­ gazynie bibliotecznym. Niem cy pilnow ali nas p rzy te j pracy, nie zw ra­ c a ją c jed n ak uw agi na swych rodaków, w ałęsający ch się po gmachu. W tedy to w łaśnie dwóch oficerów niemieckich p rzy w łaszczyło sobie i w y­ niosło z zam ku wielki koncerz z X V w., w ażący 8 kg, z trzem a szczerbam i, który był jedn ą z ozdób zbrojowni kórnickiej i budził zaw sze żywe z a ­ interesow anie zw iedzających. W ieczorem opieczętow ano w ejścia do zamku, zaw iad am iając pracow niczki — H elenę O lszew ską i mnie — o przym u­ sowym, nieograniczonym „u rlop ie“ . N a m iejscu zostali K onieczna i M a­ łecki, który zd ołał przekonać Niemców, że ze w zględu na bezpieczeństw o zbiorów sta ła jego obecność w gmachu jest konieczna. Nie usunięto również stró ż a nocnego Zięty.

W ojsko, kw aterujące w budynkach obok zamku, zdejm ow ało i n ak ład ało parokrotnie pieczęcie p rzy oprow adzaniu starszyzn y w ojskow ej. N a skutek uw agi jednego ze zw iedzających generałów postanow iono stos książek w m agazynie ustaw ić na półkach. B rak u jące sz afy wnosił z piwnic na górę W ehrmacht, przy czym zagin ęła pew na ilość ładnie oprawnych książek z X V II i X V III w. O statecznie zd jęto pieczęcie na początku grudnia 1939 r. i w ydano zarazem n akaz ustaw ienia książek, w ypakow ania zbiorów ze skrzyń i ułożenia ich na m iejscach, co wykonali St. M ałecki z synem K a ­ zimierzem , który pow rócił do domu 1 2 października. Je sz c z e w ciągu w rześ­ n ia i ponownie w listo pad zie (1939) naw iedziło n as gestap o z Poznania i przeprow adziło śledztw o w spraw ie części zbiorów, wywiezionych przez kierow nika B-teki St. B odn iaka do W arszaw y 25. V III. 1939 i ukrytych w B-tece Zamoyskich. O wywiezieniu inform owali swoich m iejscow i Niemcy, nieliczni, ale dobrze przygotow ani p rzed w ojną do nowej roli „pan ów ". W pół roku p o śledztw ie odkryło gestapo m iejsce przechow yw ania zbiorów w W arszaw ie i przew iozło je z powrotem do K órnika w czerwcu 1940 roku. D o faktu tego przyw iązyw ano tak w ielką wagę, że zapito go n a­ w et z kuratorem Streitern szam panem w hallu I piętra. Z wywiezionych 13 skrzyń w róciło w tedy do zam ku 1 2, gdyż jedna, zaw ierająca srebrny rokoko­ w y stół i tak ąż zastaw ę, u legła spalen iu w W arszaw ie; o c alały tylko p rze p a­ lone srebrne blachy. W spom niany w yżej Streit był „kuratorem ” F u n d acji

(4)

z ram ienia utworzonego przez Niemców uniw ersytetu w Poznaniu. S a m ą bo­ wiem F u n d ację „Z a k ład y K órnickie" utrzym ał okupant, ale zmienił z gruntu jej zad an ia i nazwę, która brzm iała od r. 1940 „R eichsstiftung für O stfor­ schung". M ajątk i i zbiory naukowe podporządkow ano uniw ersytetowi w P o­ znaniu, dotychczasow ą adm in istrację p o lsk ą usunięto i obyczajem niem iec­ kim rozstrzelano na m iejscu 20. X. 1939 naczelnego zarządcę m ajątków ś.p. Antoniego Pacyńskiego, głównego buchaltera ś.p. J a n a G m ytrasiew icza oraz kierow nika tartaku ś. p. H ipolita Ellm ana.

St. M ałeckiem u udało się na stałe obronić zam ek od kw ater. T ylko „czarn ą s a lę “ m uzealną zarezerw ow ało w ojsko n a p rzy jęcia i posiedzenia kw ate­ rującego w pobliżu W ehrmachtu. B a sz ta zam kow a stanow iła punkt obser­ w acyjny, za ję ty stale przez Niemców.

Po zdjęciu pieczęci natychm iast zgłosiłam się do pracy. N ie pozwolono mi jed n ak wrócić do niej. Jakk olw iek odsunięta od Biblioteki, mimo n a­ legań i rad życzliw ych mi osób zdecydow ałam się nie w y jeżd żać z K órnika i pozostać tak długo, jak tylko będę m ogła, w pobliżu zbiorów, m ając prześw iadczenie, że obecność naw et jednego, dokładnie zorientowanego pracow nika, może być w tych okolicznościach bardzo dla nich w ażna. S ta ­ nowisko to ok azało się słuszne, zw łaszcza w końcowym momencie ok upacji p rzy opuszczaniu K órnika przez Niemców. P o została również n a m iejscu H elena O lszew ska, przesiedlon a jedn ak później w 1943 r. przez niem iecką adm in istrację F u n d acji do pobliskich Dw orzysk.

Nie m ogąc wrócić do z aję ć oficjaln ie utrzym yw ałam potajem nie kon­ takt z M ałeckim . N arad zaliśm y się w spólnie n ad pracam i w zamku, które następnie M ałecki w ykonyw ał w porozum ieniu z w ładzam i niemieckimi. Nie zaw sze daw ało to dostatecznie pom yślne rezultaty. I tak np. n apraw y dachu przep row ad zał sam M ałecki, poniew aż w ład ze niem ieckie nie reago­ w ały w ogóle n a jego przedstaw ienia w tej kw estii. W skutek tej niedba- łości Niemców pow ojenna n apraw a dachów m u siała być przeprow adzona w połączeniu z wielkimi kosztam i.

Kazim ierzow i M ałeckiem u poleciłam opieczętow ać w szystkie te książki, nawet dublety, które dotychczas nie m iały jeszcze pieczątki Biblioteki. K. M ałecki w ykonał tę pracę (kilkan aście tysięcy książek) sam jeden, w chodząc do m agazynów pod pretekstem innych zajęć. Zaproponow ałam również St. M ałeckiem u fotografow anie zabytków . B y ła to sp raw a trudna i niebezpieczna. M ałecki jedn ak p o d ją ł się jej w raz z synem W

(5)

łady-s ia wem i nocami przy m agnezji, w zględnie w dzień, dokonali obaj łady-szeregu zd jęć, stanow iących dziś pokaźny album zabytków kórnickich, częściowo

już przepadłych. K lisz d o starczał im potajem nie ob. Henryk D rożak z K ó r­ nika. Po aresztow aniu M ałeckiego jeden z egzem plarzy tego album u w zię­ łam do siebie, gdzie przetrw ał do końca wojny, drugi przechow ała żona M a­ łeckiego, trzeci zachow ał się zam urow any w zamku.

Do zam ku w eszłam raz potajem nie w 1941 r., w prow adzona w ejściem od parku przez M ałeckiego, aby skontrolow ać stan gm achu i zbiorów, a zw łaszcza zobaczyć, jak przechow ują się najcenn iejsze obrazy, ukryte w specjaln ie na ten cel przygotow anej skrzyni, wybitej blachą cynkową i pokrytej wewnątrz i zew nątrz preparatam i, chroniącymi przed w ilgocią i ogniem. S tan zachow ania o k azał się w tedy i aż do końca w ojny do­ skonały. Dwukrotnie byłam jeszcze w zam ku w 1942 r. na wiosnę z po le­ cenia adm inistracji niem ieckiej, która z a ż ą d a ła odemnie danych archiw al­ nych w spraw ie 2 rękopisów . K o rzy stając z o k azji przed łużyłam p racę w zamku blisko do dwóch tygodni, p o rząd k u jąc pewne partie archiwum. S ta le nad m ateriałam i archiw alnym i pracow ała H elena O lszew ska. D o­ starcz ał ich potajem nie S t. M ałecki w edług jej w skazów ek. W lipcu 1942 r. przy by ła do K órnika z W arszaw y dr O rańska, która spraw d ziła dokładnie stan zachow ania zbiorów, w prow adzona do zam ku potajem nie przez St. M ałeckiego.

Swoich urzędników-fachowców Niem cy nie przydzielili w ogóle ani bi­ bliotece ani muzeum. O dw iedzał je tylko kilkakrotnie z ram ienia uni­ w ersytetu kurator Streit i inni uczeni niemieccy, którzy p rzeg ląd ali ręko­ p isy. Z agląd ał także często do zam ku generał poznański Petzel, który rozm aw iał z M ałeckim bard zo uprzejm ie i to nieraz na tem aty polityczne. Zapew niał np. dwukrotnie, że P o lsk a będzie, ale razem z N iem cam i („ab er m it un s") ; dopiero w r. 1942, krótko przed aresztow aniem M ałeckich, oznajm ił, że jeżeli P o lacy nie za sto su ją się do życzeń Niemiec, to owszem, P olska będzie, ale bez Polaków . G reiser był także kilka razy w zamku. W 1942 r. na wiosnę w ybrał d la siebie meble zabytkow e. St. M ałeck i tłum aczył mu wówczas, że m ebli tych zabierać nie może, gdyż m ajątek F u n d acji, n a m ocy jej ustaw y, je st nienaruszalny, na co G reiser w yraził chęć zrobienia go V olksdeutschem .

Niem cy dopytyw ali się często o zabytkow ą porcelanę zam kow ą. St. M a­ łecki odpow iad ał zaw sze w ym ijająco, że jest zachow ana w zamku, nie

(6)

kw apiąc się bynajm niej z w skazaniem m iejsca przechow ania. T a sam a historia pow tarzała się przy wzmiankach o kórnickim T ycjan ie. W ogóle przytom ność um ysłu, zimna krew i nieprzeciętna odw aga S tan isław a M a­ łeckiego przyczyn iły się w ów czas w w ielkiej m ierze do uratow ania wielu n ajcenniejszych eksponatów.

W ładze niemieckie zab rały jedn ak z zam ku w różnych czasach c a ły szereg przedm iotów m uzealnych, mebli i obrazów, których sp isy nie zaw sze sk ła ­ dano w adm inistracji centralnej. P rzed e w szystkim urzędnicy niemieccy system atycznie ograbiali zam ek z pościeli, z bielizny pościelow ej i stołow ej, z mebli i przedm iotów użytkowych. K om plet m ebli zabytkow ych zabrał do sw ego pryw atnego m ieszkania ów czesny adm inistrator niemiecki. P rzy zbiórce m etali szlachetnych zabrano w szelkie naczynia m iedziane oraz b rą ­ zowy odlew po staci ks. A dam a C zartoryskiego. N a uw agę M ałeckiego,

źe zniszczyć chcą rzecz artystyczną, adm inistrator odpow iedział, iż m a ją

rozkaz zabierać w szystko od w. X V III, zachow anie więc reszty odlew ów jest tylko jego dobrą wolą.

W 1941 r. wywieziono, rzekom o na w ystaw ę do Poznania, 29 sztuk zbroi, uznanych przez Niemców za germ ańskie i hiszpańskie. Później zabran o 5 obrazów do restau racji. W róciły odnowione rzeczyw iście w 1944 r., ale jeden z nich zaginął ponownie w czasie rabunku zam ku w styczniu 1945 r. R esztę zbroi oraz zabytkow e ubiory wywieziono jesien ią 1944 r., niektóre cenniejsze m eble zabran o do willi G reisera wkrótce p o areszto ­ w aniu St. M ałeckiego, inne w ybierali dla siebie później jeszcze różni urzędnicy niemieccy.

D nia 26 w rześnia 1942 r. aresztow ano w nocy S t. M ałeckiego i synów jego K azim ierza i W ład y sław a za radio, redagow anie i kolportaż tajn e j gazetki. F r. K onieczną usunięto także z zamku. W czasie śledztw a sp ro ­ w adzono do zam ku żonę M ałeckiego, w ypytując ją o szafę ścienną, gdzie zachow ana b y ła biblioteczna m aszyn a do pisania, poszukiw ana przez ge­ stap o jak o dowód rzeczowy. Ob. M ałeck a zachow ała w ciągu p rzeszło godzinnego badan ia i ogląd an ia zam ku zim ną krew, nie d a ją c żadnych pozytyw nych w yjaśnień. P o m iesiącu pozw olono wrócić do zam ku F r. K o ­ niecznej. O gólną opiekę n ad zam kiem powierzono urzędnikow i Haunschil- dowi, który jed n ak żadnych funkcji, zw iązanych ze zbiorami, nie w y peł­ n iał. G d y H aunschild zo stał w zięty do w ojska, opiekę nad zbioram i p rzy ­ dzielono n iejakiem u Rosenthalow i. K onieczna, w ykorzystując to, że

(7)

Haun-Schild nie przekazyw ał szczegółow o zam ku Rosenthalow i, nie zawiadomiła, go o istnieniu k asy żelazn ej, zam askow anej uprzednio przez St. M ałeckiego ■wielką p ły tą do w yklejan ia m ap. A by nie dopuszczać nikogo do niszy, w k tó ­ rej sta ła k asa, K onieczna w czasie przy jęć niemieckich w zam ku sam a jedn a wynosiła z niej ciężki stół i u staw iała go na żądanym m iejscu. T o ocaliło zaw artość kasy, której Rosenthal nie m ógł wywieźć w chwili opuszczania

Kórnika. Konieczna pracow ała stale u urzędników niemieckich, zam ieszku­ jących budynek Szk o ły G ospodarczej, n adto utrzym yw ała porządek w zam ­ ku, do czego p rz y k ła d a ła niezm ierną wagę, wiedząc, że pew ne odłam y nie­ m ieckie pod pretekstem braku opieki chcą wywieźć zbiory. K om isja, spro w a­ dzona specjaln ie w tej spraw ie do Kórnika, uzn ała stan zachow ania za wzo­ rowy. Z asługę F ran ciszki K oniecznej trzeba tym silniej podkreślić, że była ■wtedy przepracow an a i schorow ana.

Ju ż latem 1942 r. po nalotach angielskich na Poznań polecono na rozkaz G reisera pakow anie zbiorów, co w ykonali w tedy St. M ałecki z synami. W 1944 r. przystąpiono ponownie do przepakow ania skrzyń celem wywie­ zienia reszty zbrojowni. S p is zabranych w ówczas przedm iotów był z e sta ­ wiony przez urzędników H aunschilda i H ahna. P o zo stałą część zbiorów spakow ali z powrotem w skrzynie Konieczna i Zięta. Jedn ocześn ie latem tegoż roku um ieszczono w zam ku k ilkaset skrzyń ze zbioram i Uniw er­ sytetu Poznańskiego.

Przedm ioty, wywiezione w ów czas z K órnika, przeszły n ajdziw n iejsze k oleje i dalekie nieraz wędrówki. Sm utny był los zbiorów, zgrupow anych w skrzyniach na p arterze zamku. U legły one bowiem rabunkow i w końcu stycznia 1945 r. p rzy przesuw aniu się frontu. B y ły to n ajcięższe d la zam ku chwile. W rócił na szczęście nieoczekiwanie, praw ie cudem, 25 styczn ia Stan isław M ałecki z w ięzienia w Raw iczu, pieszo, i zaledw ie p o dwudnio­ wym odpoczynku stan ął w raz ze m ną do obrony i ratunku muzeum. B a n d y rabusiów u siłow ały zak rad ać się do zam ku wielokrotnie i w alki z nimi trw ały praw ie dw a tygodnie. W tym sam ym czasie 4 lutego sp a d ł na n as drugi wielki cios — śm ierć Heleny O lszew skiej, na której pom oc i w spół­ p racę liczyliśm y bardzo. Zginęła zam ordow ana w domu w D w orzyskach p rz e z nieznanych spraw ców.

W nętrze zam ku przed staw iało w tedy widok okropny. W szystkie sk rzy­ nie zo stały rozbite, eksponaty zrabow ane lub potrzaskane i zdeptane. P o rcelan a kórnicka, schowana w szafie gdańskiej w sali jad a ln e j, zo stała

(8)

stam tąd wyrzucona i zdeptan a dosłow nie na m iazgę. Praw ie w szystkie szafy gdańskie były zupełnie zdem olow ane, w szelkie drzw i porozbijane, lu stra i szyby potłuczone S tra ty były b ard zo poważne. Że nie sta ły się wręcz katastrofalne, zaw dzięczać n ależy m iędzy innymi m iejscow ej S tra ż y O byw atelskiej i jej ów czesnem u komendantowi, Zygmuntowi K rasuskiem u oraz ob. T adeuszow i Urbanowskiemu, Zdzisław ow i Robińskiem u i inn. S tra ż O byw atelska, chociaż nieliczna, nie uchylała się od stałej opieki nad zam~ kiem. N a tym m iejscu należy także w yrazić w dzięczność dwom nieznanym mi z nazw iska żołnierzom sowieckim, którzy przy szli nam wówczas, w p ier­ w szej i n ajgroźn iejszej chwili, z czynną i w ydatn ą pom ocą. P o ostatecznym zabarykadow aniu w ejścia z piwnic u d ało się stopniowo doprow adzić zam ek m niej więcej do norm alnego w yglądu. P raca ta była szczególnie przykra w nieopalanym gmachu p rzy silnych m rozach, jak ie w łaśnie pan ow ały w końcu stycznia i początku lutego 1945 roku. Prow adziliśm y ją przew ażnie we dw oje tylko ze St. M ałeckim , gdyż Konieczna i Zięta zaję ci byli w p o ­ czątkow ym okresie w budynku Szko ły G o spo darczej, gdzie pękanie rur od mrozu wytw orzyło również stan groźny.

Znacznie m n iejsze niż w m uzeum o k azały się straty księgozbioru. P rzy ­ stęp u jąc w 1943 r. do przebudow y budynku n ad jeziorem , N iem cy p rze ­ nieśli zn a jd u ją c ą się tam część biblioteki i w ydaw nictw a kórnickie do pa- , wilonu w parku, sk ąd w r. 1944 przeniesiono je w prost do zamku, gdzie złożone zo stały na b ezładn y stos w pracow ni bibliotecznej. S to s ten sięgał aż po sufit. C iężar jego był tak znaczny, że podłoga tej sali ugięła się zu­ pełnie wyraźnie. Toteż wyniesienie tych książek i odciążenie sufitu było jed n ą z najpierw szych naszych trosk po doprow adzeniu zam ku do w zględ­ nego porządku. P racę tę w ykonyw ałyśm y głównie we dwie z F r. K o ­ nieczną. P rzy stąpiliśm y też zaraz do forsow nego w ietrzenia i p rzesuszan ia druków obcych X V I i X V II w., zgrom adzonych w szafach na parterze, gdzie u legły znacznem u zawilgoceniu. J e s t to n ajpow ażn iejsze uszko­ dzenie w zakresie starych druków. M inim alne uszkodzenia o k azały się w dziale rękopisów . Jed y n ie dyplom y średniowieczne, wyrzucone ze skrzyń na korytarz, w którym w łaśnie dokonyw ał się n ajw iększy rabunek zbiorów m uzealnych, u legły zdeptaniu i pobrudzeniu, a niektóre pieczęcie woskowe zupełnem u zniszczeniu.

Równolegle z tymi pracam i rozpoczęłam staran ia o możliwie szybkie usunięcie skrzyń ze zbioram i U niw ersytetu Poznańskiego, które obciążały

(9)

su fity I p ię tra i pow odow ały pow staw anie silniejszych rys. W toku tych 5 innych bieżących z aję ć doczekaliśm y się dnia 18 m arca 1945 upragnionego pow rotu daw nego kierow nika Biblioteki d ra S tan isław a Bodn iaka.

Pow yżej w spom niałam już mimochodem o złej opiece niemieckiej nad gm achem zamkowym, a także o rozpoczęciu przebudow y budynku n ad je ­ ziorem , która nie posunęła się d alej poza w stępne prace i w ydała mury

na pastw ę w arunków atm osferycznych. M uszę atoli na tym m iej­ scu nadmienić, że o fiarą okupacji p ad ły jeszcze w Kórniku i pobliskim Bninie dw a cenne zabytki architektoniczne. Jed n y m z nich był gotycki o pięknym żebrowym sklepieniu kościół bniński z w ysoką oryginalną wieżą, stan ow iącą dom inujący i charakterystyczny motyw pobliskiej okolicy. W ieża ta, jak stw ierdziłam w czasie okupacji przy poszukiw aniach w a r ­ chiwum kórnickim, b y ła w ykonana w edług projektu T y tu sa D ziałyńskiego- K ośció ł bniński z niew yjaśnionych powodów, praw dopodobnie wskutek w strząsu przy w ysadzaniu pobliskiego m ostu w pierw szych dniach wojny, a przy w spółudziale zupełnej obojętności niemieckich konserw atorów , z a ­ w alił się n^.gle dn. 4 m arca 1942 r. S ta ło się to w nocy — na szczęście, g d y ż grom adził on w sobie w ostatnich m iesiącach sw ego istnienia liczne rzesze wiernych z całego powiatu, poniew aż b ył jedynym czynnym kościo­ łem na pow iat śrem ski p o zam knięciu reszty św iątyń i przeznaczeniu ich n a śpichrze i tym podobne składy. W obec k atastro fy kościoła bnińskiego n a­ bożeństw a pozw olono przenieść do kórnickiej k aplicy cm entarnej, za m ałej, a b y pom ieścić tłum y ludzi, które mimo to bez w zględu na pogodę zbierały się zw ykle na stoku cm entarza, naprzeciw w ystaw ionego na zew nątrz o łta ­ rza. Sw oiste piękno tych nabożeństw i ich podniosły n astrój przy akom pa­ niam encie w arczących nad głowam i sam olotów niem ieckich z a p am ię tają n a pew no n a c a łą resztę życia w szyscy, którzy brali w nich udział.

D rugim zabytkiem architektonicznym, zniszczonym już zupełnie celowo przez Niemców, była znana żydow ska bożnica w Kórniku. B y ł to budynek m odrzew iow y z X V III w., w ystaw iony staraniem ów czesnej w łaścicielki K órnika Szołdrsk iej-P otulick iej (B iałej D am y). Zbudowany na planie kw a­ dratow ym przechodził z pom ocą bardzo ciekaw ych w iązań w kopułę drew ­ nianą, n ak rytą n a zew nątrz dachem czterospadow ym , poniżej którego pod gzym sem zn ajdo w ały się okrągłe m ałe okienka, ozdobione rzeźbionym i w drzewie wolutami. N ad w ejściem zn ajdow ał się tró jk ątn y daszek, op arty n a drewnianych słupach, wyciętych z jedn ej grubości pni modrzewiowych.

(10)

C iekaw a ta budow la znana była dobrze architektom niemieckim, k tórzy d la obejrzenia jej p rzy jeżd żali specjaln ie do K órn ika p rzed rokiem 1918» Z nała ją także Politechnika W arszaw ska, która z d ję ła sw ego czasu do­ k ładn e p lan y i przew ertow ała archiw a fundacyjne, p o szu kując budowni­ czego tego zabytku. Bożnica kórnicka p o siad a ła wewnątrz stary zab y t­ kow y ołtarz, p o którym nie p o zostało również śladu. Sam budynek roze­ brano i zużytkow ano jak o budulec ze w zględu na doskon ały stan m odrze­ wia przy staw ianiu p o se sji dla nowo w y rastających okolicznych poten­ tatów niemieckich.

W ym ieniając szkody kulturalne, w yrządzone Kórnikowi przez okupanta, nie n ależy zapom inać i o tych szczegółach, obciążających Niemców w stop­ niu wysokim z uw agi na w artość ogólnie znanego zabytku oraz na p o ­ wody, dla których go zniszczono.

S tan isław a Ja siń s k a

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bardziej wielostronny był nato- miast obraz Włoch i winno się podkreślić, że i DNN sporo uwagi poświęciły Benito Mussoliniemu porównując go z rzymskim cezarem (s. W ten

Poza materią dotyczącą kształcenia i wychowania, temat: społeczeństwo w służbie rodziny 95 jest poruszany w obecnym Kodeksie z 1983 r. także z oka- zji omawiania

Wie der Verfasser bei der Beschreibung von Västerbjers hervogehoben hat, weisen diese Platten eine grosse formale und ornamentale Ähnlich- keit mit einer Reihe von

*OGPSNBUJPO JT MPTU XIFO UIF TVSGBDF NVTU CF VOJRVFMZ QSPKFDUBCMF UP B IPSJ[POUBM QMBOF TFRVFOUMZ MFBE UP FSSPST JO BOZ GPMMPXVQ BOBM NPWFE JO PSEFS PG JODSFBTJOH FSSPS BOE FWFSZ

In chapter three the different models such as the dispersion model, POEM-PM model and atmospheric tracer technique are described, evaluated and their results are also discussed..

The definition of residence time (i.e. the time it takes for 95% of the mass input to leave the control region without returning at a later phase of the tide)

procesu produkcji oraz jego technicznego podziału, rozbicia na procesy cząstkowe realizowane szeregowo. Dochody pieniężne są kreowane przez nakłady pracy ponoszone w pro­