• Nie Znaleziono Wyników

Dzieje literatury polskiej : przegląd krytyczny za rok 1907.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dzieje literatury polskiej : przegląd krytyczny za rok 1907."

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Dzieje literatury polskiej : przegląd

krytyczny za rok 1907.

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 7/1/4, 194-223

(2)

Recenzye i Sprawozdania.

iDzieje literatury polskiej.

P r z e g l qö k r y t y c z n y z a r o k 1907.

Na wprowadzenie nowego działu do „ P a m ię tn ik a “ złożyło się raz to, że liczne a rty k u ły , po Rozprawach, i Spraw ozdaniach, akade­ m ickich i gim nazyalnych , po czasopism ach ro z p ró szo n e, nieraz nie roszczą, wcale preten sy i do osobnych, obszernych recenzyi ; mimo to należy im się w zm ianka , zanotow anie ich wyników, zastrzeżenia co do treści czy formy i nie w y starcza w ypisyw anie ich ty tu łó w w prze­ glądzie bibliograficznym ; trzeba więc dla nich jak iejś ru b ry k i oso­ bnej , coby je streszczała czy k ry ty k o w ała. D ru g i powód dla otw o­ rzenia podobnej ru b ry k i k ry ty czn ej b y ł jeszcze w ażniejszy: całe dzieła , rozpraw y obszerne , w ydaw nictw a wielotomowe n a w e t, nie mogą się, wobec przysłow iow ej naszych recenzentów opieszałości, do­ stać na porządek dzienny w P am iętn ik u ; próżno nieraz wyczekiw a czytelnik (wraz z autorem lub w y d a w c ą ), fachowej ich oceny, coby b y ła omawianiem, nie obmawianiem tylko ; w tece red ak to rsk iej pa­ n u ją stale takie p u stk i k ry ty c z n e , że moźuaby w niej z kopią go­ nić. Obu brakom może poniekąd zaradzić a rty k u ł obszerniejszy, o g arn iający całoroczną produkcyę h isto ry c z n o -lite rac k ą , pośw ięcający po zdań k ilk a lub kilkanaście — wedle potrzeby i możności — auto­ rom, dziełom, w ydaw nictwom . D a ty ściśle nie stosujem y, szczególniej p rz y pierw szym tego rodzaju arty k u le ; tu i ówdzie zaczepiam y o rze­ czy nieco daw niejsze, nie omówione dotąd w „ P a m ię tn ik u “. T reść układam y system atycznie ; zaczynam y wTięc od sam ych w ydaw nictw m ateryałów ; przechodzim y do rzeczy ogólnych, potem do prac szcze­ gółowych ; porządek zachow aliśm y przytem chronologiczny, t. j. roz­ poczynam y wiekiem X V .; rzeczy w „ P a m ię tn ik u “ osobno ocenianych nie pow tarzam y, odsyłając czytelnika do ocen obszerniejszych ; ma­ teryałów filologicznych, h isto ry czn y ch czy praw niczych, nie uw

(3)

zglę-R ecenzye i Sprawozdania. 1 9 6

dniarny z zasady, ch yb a p rzygod n ie o nich w spom nim y ; zu p ełn ie pomijamy prace czy n otatk i, um ieszczone w P am iętn ik u samym.

I.

Prof. J a n o w i Ł o s i o w i zaw dzięczam y sp łacenie d łu g u , od dawna zaległego ; trak tat Jakóba P ark oszew ica o ortografii polskiej, n ap isan y około 1445 rok u , źle przepisany jak ie 20 — 30 lat później, lich o w ydany i objaśniony przez B an dtk iego 18 3 0 r., przedrukował on poprawnie i o b jaśn ił n ależycie w II. tom ie „M ateryałów i Prac K o m isy i języ k o w ej“ (K raków 1907, str. 3 7 9 — 42 5 ). W ocenę pism a i projektu sam ego nie w chodzim y ; projekt utrzym ać się nie m ógł, g d y ż sprawę pisow ni gm a tw a ł i utrudniał n iesłych an ie. D la h istoryi lite ra tu r y o w iele w ażn iejszy, niż pismo i projekt P a r k o sz a , jest w stęp an on im a, polecający to pismo , sta ją cy gorąco w obronie j ę ­ zyk a narodowego, przeciw d u c h o w ie ń stw u , niszczącem u k sią żk i pol­ sk ie (z obaw y h erezyi m ożliwej) ; przeciw D łu g o szo m , Miechowitom, Ostrorogom, piszącym o rzeczach narodowych w obcym język u i fa ł­ szującym je tylk o. Bardzo żałow ać w yp ad a, że nie możemy n azw i­ sk a w ym ienić św ia tłe g o patryoty, górującego nad D łu goszem , O stro­ rogiem e tu tti quanti żądaniem pisania o rzeczach polskich po pol­ sku, niezaciem niania ich po ła cin ie. Świetnej argum entacyi jeg o nic zarzucić nie można — chyba to jed n o, źe sam ją po łacin ie sp isa ł (naw yczka cią g n ie w ilk a do lasu ), chociaż trudnoby było trak tat ła ­ ciń sk i w polski w stęp oprawić. Autora tego w stęp u n ależy szuk ać m ięd zy m istrzam i krakow skim i — już dla samej jeg o w ied zy rozle­ g łej i m etody um iejętnej. N ieste ty , mądre jeg o żądanie przebrzm iało n iew ysłn ch an e przez w ieki, grzeszące ob rzyd liw ą sk azą, poniewiera­ niem w łasn ego żyw eg o języ k a na korzyść m artwego obcego ! ! Łacinę i liberum veto dopiero K onarski usunął.

W porównaniu z tym traktatem tracą na w artości inne, drobne zab ytk i język ow e, jak ie o g ło sił (tamże, str. 311 — 3 2 7 ) prof. J. Ł o ś wraz z ks. K. ć z a y k o w s k i m , p. t. „Z ab ytk i A u g u sty a ń sk ie “ t. j. z b iblioteki 0 0 . A u g u sty a n ó w w K rakow ie ; głów n ie g lo sy ; je s t i tłum aczenie m ięd zyw ierszow e kanonu m szaln ego; w ydaw cy w skazali ty lk o przedruk u M aciejow sk iego, ale A . B r ü c k n e r w y ­ dał na p od staw ie starszych i liczn iejszy ch rękopisów tłum aczenie to, sięgające początku X V w ieku, w Rozpraw ach filologiczn ych (Drobne zab ytk i jęz y k a polskiego). C iekaw sze je s t tłum aczenie dwu kazań a raczej części i c h , jednej a leg o ry i (o królu, sy n ie i filozofach), a d ru giego w ykładu e w a n ie lii, z czasu około r. 1 4 8 0 , przed „bra­ c ią “, nie „zak on ną“, jak podano, lecz przed ludem ; wTyk ład w k rót­ k ich zdaniach , przerywanych pytaniam i , daje n iez łą próbkę ówcze­ sn e g o kazn odziejstw a p olskiego.

„B ib lio tek a pisarzów p o lsk ich “, znane w ydaw n ictw o A kadem ii, p om ieszczała dotąd w yłączn ie te k sty X V I. i X V I I . w ieku ; o statn i

(4)

jej numer, 5 4 , je s t jednak śred n iow ieczn y: „R ozm yślanie o żyw ocie P ana Jezu sa z rękopisu grecko - katol. k a p itu ły przem yskiej w ydał A l e k s a n d e r B r ü c k n e r “ (1907, str. 4 8 4 ); do poprawności druku p rzy ło ży ł się w alnie prof. J a n C z u b e k , prowadząc u ciążliw ą ko­ rektę na podstaw ie rękopisu. Gruba to średniow iecczyzna , chociaż rękopis sam, z początku X V I w ieku pochodzi; je s t to najobszerniej­ sza h istorya Maryi i C hrystusa , opowiadana z dodatkami apokryfi­ cznym i i z wwkładem doktorów ; kom pilacya autora Polaka , K rako­ w ian ina chyba, z V ita m etrica Mariae V irg in is, z ew an ielii. z H is to ­ ria scholastica Comestora, z Glosa ordinaria, z ew an gelii Nikodemo- wej i t. d., ciekaw a dla tr e śc i, mniej dla ję z y k a ; najciekaw sza tem, że w cielała w idocznie i d aw niejsze te k sty p o lsk ie , np. ów fragm ent z czasu około 1420 г ., o męce Pańskiej (w ogrojcti), w ydrukow any przez M aciejow skiego w „D odatkach“ , powtarza się tutaj w całości, acz nieco zm odernizow any co do języka a rozszerzony co do treści. J u ż pierw otn y rękopis, z którego odpisy, przem yski i Czartoryskich (pierw szych siedm rozdziałów ) p ow stały, nie m iał początku ani końca ; odnalazła się i karta pergam inowa z ciągu d alszego (Ecce homo), k tórego brak ju ż w tek ście przem yskim ; dowód to najlepszy, że d zieło obszerne znalazło liczn iejszych cz yteln ik ów : najobszerniejsze t o , co po naszem średniow ieczu (prócz b iblii) pozostało. T reść m iej­ scam i w cale ciekawTa ; w ydaw ca, co się już dawniej (w „A pokryfach śred n iow ieczn ych “) , na podstaw ie notât ks. kanonika A. P e t r u - s z e w i c z a (któremu nauka od nalezienie i ocenę rękopisu za w d zię­ cza), „R ozm yślan iem “ zajm yw ał, zapowiada obszerne studyum o tre­ ści cz y li raczej o źródłach. W przedmowie bowiem uzasadnia ty lk o sposób w ydan ia , odm ienny od zw yk łego ; zm odernizował m ianow icie p iso w n ię , nie tykając języ k a sam ego. N aszem zdaniem posunął w y ­ dawca skrupulatność zb y t dalek o; można b yło jeszcze bardziej uje­ dnostajn ić pisow nię, bez szkody dla rzeczy, n. p. zam iast k r ó l e w - s t w o i k r ó l e s t w o w prow adzić jednę formę, usuw ać i zam iast ie ( d z i w k a itp ), d zielić słow a na nasz sposób, nie dbać o t o , jak rę­ kopis u j r z a ł i t. p. w y p isy w a ł, albo czy p o g a ń s t w o i p o g a ń ­ s t w o m ieszał itd. Z achow yw anie bowiem rozgardyaszu rękopiśm ien­ nego szczególn iej przy obszernych tek stach do n iczego nie prowadzi, chyba do utrudnienia zrozum ienia — co in n e g o , jeżeli tek st krótki lub w iekiem czy inną osobliw ością się odznacza. W ydaw ca dał zre­ sz tą kilk a prób , powtarzających pisow nię rękopisu : kt.o je od czyta, chyba więcej ich nie zapragnie.

T a k sa m o , t. j. w szacie zm odernizowanej , ale bez w szelk ich u w ag o ortografii rękopisu, w y d a ł prof. O. B a l z e r w Corpus iu ris polonici I I I . , 19 0 6 , str 4 6 2 — 5 3 8 , n ajdaw niejszy przekład praw orm iańskich z r. 1528 (obok teg o tek st z r. 1 6 0 1 , znany z w y d a ­ nia W ójcickiego). W yd aw n ictw o , oparte i na innych liczn ych ręko­ pisach, wzorowe, nadaje się do stu d yów językow ych , bo przedstaw ia ten sam tek st w dwu odm iennych tłu m a cz en ia c h , przedzielonych okresem niem al ośm dziesięcioletn im , i u w yd atn ia postęp czy odmianę

(5)

Recenzye i Spraw ozdania. 197

ję z y k o w ą , jakie zaszły w tym czasie; starszem u tłum aczeniu w adzi niew olnicze trzym anie się te k stu łacińskiego, naw et szyku słów jego, ja k b y było m iędzorządkową w e rs y ą , zre sz tą wcale sta ra n n e , popra­

wne, jęd rn e. Tran sk ry pcya trafna, chyba a b o c z y m , a b o c z e m n a ­ leżało przez a b o c i e m (bowiem) pisać a przyim ki w naw iasach do­ d a w a ć , n. p. w i ę z i e n i u c h o w a n je s t przecież w w i ę z i e n i u c h o w a n wedle dawnej pisowni. Z resztą nie zaw iera tom o l b r z y m i n i c polskiego i dlatego go pomijamy.

Do tych sam ych czasów, co przepis R ozm yślania i tłum aczenie S ta tu tu o rm iań sk ieg o , należy i rękopis A kadem ii krakow skiej n r. 1588 (por. niż.), z początku X V I w ieku, z tym samym naw et „J e ­ zus N azarenus Rex Iudeorum “ , co i w R ozm yślaniu. R ękopis za­ w iera tłum aczenie S ta tu tu K azim ierzow ego (W iślicyi) , tłum aczenie polskie O rtylów m agdeburskich , P raw a żydow skie (toż co w kodek­ sie Ossolińskim Ortylów) i reg u ły praw a rzym skiego (po polsku) ; na- koniec polską h isto ry ę J u d y t i Z uzany (z k sią g D anielowych). T a­ kim sposobem uzupełniają się powoli lu k i dotkliw e naszego dawnego p iśm ien n ictw a, pod względem treści ja k i języka. Spodziewamy się, że K rakow ianie w ydadzą przynajm niej oba opow iadania bib lijn e (przed L eopolitą !).

N aszym studyom polonistycznym w adzi bardzo b rak słow nika historycznego ; „L in d e “ o b jął tylko czas od r. 1 5 5 0 — 1800 i to b a r­ dzo niezupełnie ; w arszaw ski „Słow nik ję z y k a polskiego“ dotąd nie uporał się z lite rą P a już przekroczył rozm iary, na jak ie b y ł p ier­ w otnie obliczony: daje isto tn ie olbrzym i m a te r y a ł, ale z b y t ściśle i również co do starszy ch dzieł i p isarz y niezupełnie. K a r ł o w i c z a „Słow nik w yrazów obcych“ niestety , dla przedw czesnego zgonu autora, przerw ano na literach L, M ; ty lk o jego „Słow nik g w aro w y “ dobiega szczęśliw ie do końca (teraz pod redakcyą prof. Ł o s i a). S ta­ ropolskiem u słownikowi akadem ickiem u daleko jeszcze do początku, cóż dopiero do końca! Pozostajem y więc w ty le za Czechami i in ­ nym i Słow ianam i i m usim y b rak i dotkliw e ła tać jako tako t. z. spu­ szczać się k ażd y na w łasne zbiory.

Dla ich uzupełnienia p rzybyła świeżo znakom ita p raca, is tn a oaza w Saharze filologii polskiej, u n ik a t od ćw ierć wieku, n ajn iesp ra- wiedliwiej pom inięta zupełnie na ko n k u rsie L indego w r. 1907 , co tu ta j publicznie skarcić musimy, a oraz energicznie zaprotestow ać, ab y nam kom isya tego funduszu podobnych niespodzianek więcej nie urządzała. Mowa tu o pracy młodego uczonego w rocław skiego, ucznia N ehringa. Dr. A. B a b i a c z y k a „L exikon der altpolnischen B ibel 1455 (Sophienbibel, A usgabe von M ałecki), b e arb eitet sowie m it einer te x tk ritisc h e n E in leitu n g v erseh en “ (W rocław , 1906, str. 8 53), z a ­ w iera o wiele więcej , niż ty tu ł zapow iada : te k s t daw ny porów nano z Leopolitą, z bibliam i czeskiemi i niem iecką, na byle tru d n iejszem miejscu ; brzmienie w u lg a ty przy p isan o w szędzie ; dzieło wykonano z benedy k ty ń sk ą pilnością. W stęp objaśnia głów nie w ady przekładu, z nieporozumień rozm aitych w y n ik łe , np. z te k s tu czeskiego, i

(6)

wy-dzieła liczne glosy z samego te k stu . T akim sposobem obok glosa- ry u sza psałterzow ego prof. N e h r i n g a , o t r z y m a l i ś m j ^ po 22 latach, w yczerpujący słow nik biblijny, co nam zastępyw ać musi i nadal ów b ra k coraz dotkliw szy historycznego słow nika, bróźdzący na każdym kroku naszej pracy naukow ej ; lecz po tym ekskursie filologicznym w racam y do lite ra tu ry .

Do X V I w ieku , w całym jego ciągu , należy nr. 24 Biblio­ te k i zapom nianych poetów “ itd. prof. T e o d . W i e r z b o w s k i e g o (W arszaw a, 1907), m ieszczący wiersze, s a ty ry i paszkw ile polityczne X V I wieku.

Z połowy w ieku w ydał świeżo S t . P t a s z y c k i „W ielkiego K się stw a L itew skiego i Źmódzkiego k ro n ik ę“ (W ilno 1907, V I I I , 49 i 19 str.). R ękopis Olszewski Chom ińskich (po łowczym w ileń­ skim Dobkiewiczu, po którym i inne rękopisy, np. u C zartoryskich, ocalały) , pisany w głów nej części r. 1550 , zaw iera polskie tłu m a­ czenia s ta tu tu i przyw ilejów litew skich a w dalszym ciąg u ową kro­ nikę : nie znał polskich jej tekstów S tryjkow ski, co tylko z ru sk ich ko­ rz y sta ł. P olski te k s t dosłownie p rz e k ła d a , więc obfituje w form y i słowa ruskie. W y d an ie nadzw yczaj sta ra n n e , różni się korzystnie od w ydania R ozm yślania i Praw a orm iańskiego tem , że dodaje zna­ komicie wykonane facsim ile jednej k a rty rękopisu ; inni nasi w y­ dawcy, np. B rückner, z jaw n ą szkodą dla rzeczy samej, o podobizny nie dbają. W stęp ch arakteryzuje krótko zasoby roczników litew sko- ru sk ic h ; noty w y k azu ją odmianki i dopełnienia z innych tekstów a w dodatkach umieszczono próby i u stęp y z kodeksów ruskich.

Z re g u ły um ierają u nas czasopisma i w y d a w n ic tw a , czego świeże p rzy k ła d y sm utne niżej przytoczym y, ale niema reg u ły bez w yjątków . Oto więc zm artw ychw stały nadspodziew anie „Prace filolo­ g ic zn e“ , w ydaw ane teraz przez J a n a B a u d o u i n a d e C o u r t e ­ n a y i A d a m a A n t o n i e g o K r y ń s k i e g o ; po siedm ioletniej przerw ie ukazał się nowy tom ( V I , 1 , W arszaw a 1907, str. 4 2 5 ); wym ienim y z niego to, co byłoby się do P am iętn ik a dostało, g d y b y w ted y t. j. w czasie p isania tych rzeczy, już b y ł istn ia ł. M ianowi­ cie przyczynek do powieści ludow ych, do najsłynniejszej, o Siedm iu M ędrcach czyli o Poncyanie. W iadomo ja k strasznie rozszarpano d a­ w ne te k sty , ta k że z pierw otnych, z X V I wieku, albo nic albo u ry ­ w ki ocalały, w yjątkow o jeden i d ru g i całkow ity egzem plarz ; w prze­ k ład ach rosyjskich, np. H isto ry i R zym skich, m ieliśm y najdaw niejsze brzm ienie polskie zacho-wane ! Podobnie było i z Siedmiu M ędrcami ; w iedzieliśm y, źe w yłożył je zasłużony niezm iernie tłum acz, J a n z K o­ szyczek , r. 1528 dla d ru k u , lecz resz tk i najdaw niejszego znanego egzem plarza b y ły z g ó rą o półtora w ieku m łodsze; tłum aczenie zaś ro sy jsk ie w rozm aitych (40 !) odpisach znaczniejszym uległo odm ia­ nom i do re sty tu c y i te k s tu polskiego się nie nadaw ało.

O praw a k sią ż k i z r. 1538 obdarzyła nas, m iędzy innym i cen­ nym i p rz y c z y n k a m i, i dwoma arkuszykam i , В i M , pierw otnego „ P o n c y an a“ (może z r. 1528 , może o parę la t późniejszego). Z nany

(7)

R ecenzye i S praw ozdania. 1 9 9

zbieracz, p. Z. W o l s k i , n a b y ł k a rty owej opraw y i oba a rk u sz y k i oddał A. B r ü c k n e r o w i do ogłoszenia. Pokazało s i ę , że n aw et najpóźniejsze te k sty , np. chełm iński około r. 1885, pow tarzają p ier­ w otne tłum aczenie ; zm ieniają je głów nie , gdzie naiwności X V I w. dla n aszych uszu b y ły b y zb y t drażliw e ; zresztą dają nieznaczne po­ p r a w k i, t. j. m odernizacye (n. p z n a l e ź l i zam iast n a l e ź l i , g o ­ n i t w y l ub t u r n i e j zam iast k o l b y itp .) i sty listy czn e odm ianki. T a k zapełniono lukę co do najciekaw szej powieści ; oby i z innem i rów nie się poszczęściło. N adm ieniam y, że z tej samej opraw y pocho­ dzi i ów d ru k (nie u n ik a t z re s z tą ), „Spraw a a le k arstw a końskie i t. d. r. 1532, w ydany przez D r. B e r e z o w s k i e g o w B ibliotece P isarzów Polskich nr. 53 (por. L. B e r n a c k i w P a m ię tn ik u V I).

D ru g i przyczynek w P racach F ilo lo g iczn y c h , również A l e k s . B r i i c k n e r a , „D robiazgi k ry ty c z n e “, objaśnia dw a w iersze K ocha­ now skiego (F rag m en t o W arneńskiej , z aluzyą do p rzysłow ia łaciń ­ skiego : nos poma natam us , i „Łazarzow e k s ię g i“) ; Spitam egerano- machię K m ity, pełną ciekaw ych szczegółów, literack ich i ludoznaw ­ czych ; u zupełnia w reszcie notatkę Chmielowskiego o (m niem anych) dwu dram atach polskich, Comoedia lepidissim a de m atrim onio sacer­ dotum 1550 r. (ale to w ęgierskie, nie p o lsk ie !), i N ig ra : tra g o e d ia de libero a rb itrio 1559 r. (ale to w łosko·łacińskie dzieło; ofiarowane R adziw iłłow i, zaw iera ciekaw e w zm ianki o „ K u p c u “ Rejowym z epi­ gram em łacińskim na to dzieło jakiegoś tegoż „amici non v u lg a r is “ , raczej T rzecieskiego niż M urzynow skiego, i w zm ianki o T rzecieskim samym).

Z ty c h sam ych la t pochodzą nieznane d otąd zupełnie d ru k i R adziw iłłow skie, brzeskie, B iern ata W ojewódki, n ab y te świeżo przez B ibliotekę O rdynacyi K rasiń sk ich , o któ ry ch p. F r . P u ł a s k i k ró tk ą spraw ę zdał w B ibl. W arsz. 1907, listo p a d , str. 3 9 3 — 3 9 5 ; jeden, to K atech ism u s m niejszy i w iętszy (ociec z synem ro zm aw ia, więc może to ów R ejow y katechizm , dyalogiem n apisany, co dotąd za za­ gin io n y uchodził) ; dw a inne, tłum aczenia z łacin y luterskiej, Suma- ryusz dziesięciora przykazania H adam aryusza z r. 1553 i Sposoby mówienia o krześciańskiej nauce R h eg iu sa z r. 1554 (z obszernym w stępem B. W ojewódki do tej R adziw iłłow ej , której K ochanow ski Susanę przypisał). T enże, w B ibliot. W arsz. 1907, g ru d z ie ń , str. 591 — 594, o dalszych n ab y tk ac h bibliotecznych w spom ina; je s t m ię­ dzy nim i początek tłum aczenia E u tro p iu sza przez G licnera z r. 1581 (nieco odm ienny od innego egzem plarza tegoż sam ego w ydania, ja k i Lelewel o p isał); S zepsiusa deklam acya szkolna k rakow ska „De vera g lo ria“ z r. 1562 i i., lecz nie m ogą się rów nać z poprzednim i.

L w ia część w ydaw nictw p rzy p ad a na w iek X V II ; zanim je je d n ak wyliczym y, nastręcza się uw aga. N ieznuźony pracow nik , na którego znowu głów na praca w owych w ydaw nictw ach w ypadła, prof. J a n C z u b e k , ogłosił „ K atalo g rękopisów A kadem ii U m ieję­ tności w K rak o w ie“ (K raków 1906, s tr . I I I i 313, nr. 15 8 8 ; o osta­ tn im n r. w spom inaliśm y w yżej). Z biór akadem icki nie obfituje w

(8)

rze-czy lite ra c k ie , przew ażają w nim listy i dokum enty, prace naukowe i au to g ra fy n ajrozm aitsze. Pomimoto w skażem y k ilk a numerów, na dowód, ile m atery ału , w obrębie tego w ieku tylko, na podstaw ie tego jednego zbioru tylko , opracowania się domaga. I ta k pośw ięcił dr. T u r o w s k i W esp. Kochowskiem u obszerne studyum , ale nie pofa- ty g o w ał się zag ląd n ąć do nr. 1273 i 1274, zbiorów wierszów (z po­ siadania W . K ochow skiego), jego samego i innych poetów (M iasko- w skiego , H . M o rs z ty n a ), a może tam być niejedno ciekawe. Zaraz n a stę p n y n r . , 1275 , bez początku i końca , je s t nadzw yczaj obfita kro n ik a rym ow ana (w w ierszu 16 - zgłoskowym p rz e w a ż n ie), la t 1 6 4 8 — 1672 , godna sta n ą ć obok „ T ań ca“ K rasiń sk ieg o i S. T w a r­ dow skiego „W o jn y Domowej“ , skarbiec szczegółów najrozm aitszych, chociaż w formie zdaje się bardzo nieudolnej podanych. N r. 1276 je s t przek ład prozaiczny „ A rg en id y “ B arklajuszow ej , tom pierw szy (pięć k sią g ) z r. 1698, dedykow any pani L ubom irskiej (?). N r. 1277 i 1300 to „Jó z e f“ G hrościńskiego (drukow any bezim iennie r. 1745), lecz i ty t u ł odm ienny całkiem i dodano w n im : „przez w ielkiego z panów polskich senatora w yprow adzony“ (niby to do St. H . L u ­ bom irskiego aluzya, z którym Chrościńskiego, p atrz tegoż „A m an a“ , nieraz m ieszano — o Z ałuskim i mowy być nie może !). Bardzo za­ in try g o w a ł n r. 612, „A m arylla, opera w 5 ak tach w ierszem z X Y I I w ie k u !“ D zieł St. H . L ubom irskiego zbiór tu n a jp ełn iejszy : trz y kom edye (nr. 2 9 5 ), szczególniej zaś nr. 9 7 9 , gdzie od k. 22 — 111 w szystko, zdaje się, jego pióra w yłącznie (Erm ida, O rfeusz i t. d.) ; nr. 1077 (mowy i listy ) itd . J a k i b o g aty zbiór dyalogów jezuickich mieści np n r. 729 (już z X V III wieku, co praw da), a co się po roz­ m aitych Silw ach tego zbioru mieści utworów, paszkw ilów i t. d. ! W obec ta k iej obfitości nasuw a się mimowoli sm utna uw aga: kiedyż się to opracuje a kiedyż wybór z tego w szystkiego u jrzy św iatło d z ien n e? „B iblioteka pisarzów polskich“ w yczerpała na razie fun­ dusze, więc niem a gdzie drukow ać rzeczy literac k ich . N p. posiadają k sięża A u g u sty a n ie rękopisy c ie k a w sz e , niż owe średniowieczne, o k tó ry ch wyżej mowa b y ła ; szczególnie jeden z X V I I w ieku , bo­ g a ty w interm edya hum orystyczne , lecz któż się nad tym zm iłuje ? In n i inne rzeczy przygotow ali do dru k u i m uszą w szystko odkładać ad calendas graecas. T a k np. za jął się spuścizną poetycką po g ład - komownym Ja n ie R y bińskim , poecie-laureacie (z łask i Zam oyskiego), p. K . B a d e c k i i w y d ał w facsim ile u n ik a t z O ssolineum , p an eg i­ ry k „K u Czci IW P . P . Lwowi Sapieże it d .“ (w W iln ie 1607 ; we Lwowie 1907, k a r t 6), z licznych w ierszydeł „R y b y “ może n a jb ła h ­ szy, pew nie n a jk ró tszy , dla osobistych przym ów ek i w ynurzań je d ­ n ak ciekaw y. Zapom nieliśm y o R y b iń sk im , wyszkolonym znakomicie poecie i czas jego przypomnieć, kiedy ty lu innych się odgrzebyw a.

D waj n ajznakom itsi poeci X V II w ieku doczekali się nareszcie w y p ła ty daw nej zaległości. P uściznę po Piotrze K ochanow skim ogło­ s ił prof, J . C z u b e k ; z „Goffredem“, którego jeszcze D r. L . R y ­ d e l (w B ibliotece pisarzów polskich, nr. 41 i 46) w ydał, szło łatw o,

(9)

Recenzye i Sprawozdania. 20 1

skoroż tylko d ru k pierw otny pow tórzyć należało; lecz „O rland Sza­ lony“ , w d ru g iej części całkiem jeszcze- w rękopisach pozostający, w ym agał olbrzym iego n akładu pracy. Św ietnie w yw iązał się w y­ dawca z swego zadania ; zebrał wTszy stk ie rękopisy, u s ta lił te k st, dodał w yjaśnienia (geograficzne i t. p.), a przedew szystkiem n ap isał w stęp , w którym rozwiódł się nietylko nad A riostem , ale d ał nam zarazem w yczerpującą monografię o tłum aczu. Z poprzednich prac biograficznych, o Potockim, Kochowskim i Pasku , wiemy, ja k au to r umie ko rzy stać z aktów sądowych , ja k z ich mozaiki uk ład a zu ­ pełne w izerunki ; tym razem m usiał walczyć z nadzw yczajnem skąp- stw em m atery ału ak to w eg o , ale i ta k wTydobył o wiele więcej , niż poprzednicy. N ajobszerniejsze to , ja k d o tą d , w ydaw nictw o z całej poezyi tego w ie k u , zajęło n r. 5 0 — 52 B ib lio tek i; tom pierw szy, X C IV i 379 str. (pieśń 1 — 16); tom d ru g i, str. 456 ipieśń 17 — 3 1 ); tom trz e c i, s tr. 474 (pieśń 32 — 4 6 ; od str. 398 najpierw O bjaśnie­ n ia rozm aitych a lu z y i, przysłów , obrazów i t. d . , potem sp is imion w łasnych, dokładnie objaśnionych i słow niczek) — w szystko w K ra ­ kowie 1905. Podobnego drugiego w ydania daw nych poetów dotąd nie posiadam y ; żaden inny wydaw ca nie dorównał prof. C z u b k o w i w staranności i w szechstronności opracow ania te k stu . Pomnikowe to iście dzieło, w ystaw ione na cześć P io tra Kochanowskiego, spłaca za­ sta rz a ły d łu g wdzięczności. W obszerniejszą ocenę samego tłum acze­ nia nie w dajem y się ; mimo pewnej niewykończoności (brak i stro f nieraz , szczególnie w pieśniach końcowych) , dokazał K ochanow ski i tu w ielkiej sz tu k i i przenosi wydaw ca jego tłum aczenie nad próbki nowszych tłum aczy, Paleńskiego i i. A try u m f to i lite ra tu ry pol­ skiej , przysw ajającej sobie dzieło podobne ta k rychło , n. p. w po­ rów naniu z lite ra tu rą niemiecką, i ta k dobrze.

Bez porów nania ła tw ie jsz e , niż prof. C z u b e k m iał zadanie A. B r i i c k n e r , w ydając „Ogród F ra sz e k “ W acław a Potockiego (Lwów, nakładem Tow arz. dla popierania nauki polskiej, 1907, tom pierw szy, X X X II i 586 s t r . , księga pierw sza i d ru g a ; tom d ru g i, X X V i 549 str. , k sięga trzecia i czw arta , p ią ta je s t ty lk o dodat­ kiem ; od str. 445 do końca id ą uw agi w ydaw cy i słow niczek ; sp isu imion niema , choć b y łb y się p rz y d a ł ; niem a i facsim ile żadnego). Należało tylko ręk o p is-au to g raf (t. j. w yszły z kancelaryi Potockiego, sporządzony pod jego nadzorem ), bez zmian przedrukow ać , ale i to nie obeszło się bez błędów, w czem w ydaw ca mniej z a w in ił, nie m ając rękopisu przy ręce, ko rzy stając z odpisu obcego. Z adanie było łatwdejsze i w dzięczniejsze, skoro o pracę o ry g in aln ą chodziło, uroz­ maiconą nadzw yczaj co do treści. N ajb o g atszy t o , n ajp ięk n iejszy zbiór fraszek, z którym K o ch o w sk i, G aw iński e t u t t i q u an ti „para- gonow ać“ nie mogą ; tem aty najbardziej swojskie, dośw iadczenia ży­ ciowe , refleksye , napom inania ; wiele i przyw oźnego , anegdot w ła­ snych i obcych ; rzeczy relig ijn e i polityczne , niejedna z zacięciem nadzw yczajnem , z wymową i siłą , nie prześcignioną wówczas przez nikogo ; są i p a n e g iry k i, ale tych najm niej ; symbole i alegorye ;

(10)

ż a rty z łysych (najliczniejsze) , nieuków, utracyuszów , babożeniów itd . ; najgorliw iej u praw ia poeta g rę słów, niew yczerpany w kalam ­ burach , polskich i łaciń sk ich . Całość , to istn y kalejdoskop podgór­ skiego życia szlacheckiego , w którym wesołe obrazki , mimo klęsk publicznych i nieszczęść p ry w a tn y c h , przew ażają; skarbiec to daw ­ nego życia polskiego , mimo obcych naleciałości. W ydaw ca nie w y­ konał całej pracy, ja k ie jb y od niego w ym agać można ; w podobnym razie uchodzi, przynajm niej zagranicą jako conditio sine qua non, w ym ienianie źródeł czy paralel do facecyi, co nasz wydaw ca zanie­ d b ał ; zadowolił się przytaczaniem najbliższych źródeł polskich , Fi- glików R ejow ych, Facecyi 1624 r. i Coś nowego 1650 r. N ie prze­ czym y, że do w łaściw ych źródeł Potockiego tem tru d n iej się dobrać, im częściej pewnie z ustnej trad y cy i czy przeróbki k o rzy stał , im dowolniej z treścią sobie poczynał, odnosząc n. p. do siebie samego, co o innych opowiadano, łudząc zupełnie czytelnika takiem i pseudo- osobistem i anegdotam i : na k ilk u przykładach wydaw ca w ykazał to dowmdnie. W każdy sposób niedobór to tego zresztą bardzo cennego w ydaw nictw a, którym młode Towmrzystwo lwowskie około lite ra tu ry znakomicie się p rzy słu ży ło , w yręczając a raczej uprzedzając A kade­ mię ; oby to było pom yślną w różbą na przyszłość.

B iblioteka przem yskiej k a p itu ły unickiej zaw iera cenne ręko­ p isy polskie , głów nie n a b y tk i ks. kanonika Ł aw row skiego z pierw ­ szej ćwierci X IX wieku, np. obok „R ozm yślania“ odpis S ta tu tu Or­ m iańskiego z r. 1686 (z zakupna Ław row skiego) i i. Jed en z jej rę ­ kopisów opisał W . S z c z u r a t , w Zapiskach T ow arzystw a Szew- czeńkowego, tom 74, rękopis przewmźnie z w ierszam i, po r. 1650 po­ w stały, z paszkw ilam i (znanym i, np. o buław ie krochm alnej J . Osso­ lińskiego, i nieznanym i, na kozaków, Mazurów i t. d.) ; autor, nieuk naiw ny, w yczerpująco go scharakteryzow ać nie potrafił, więc trzeba po nim rzecz jeszcze raz rozpatrzyć, choćby dla w ierszy m iłosnych.

H istorycznych publikacyi A kadem ii nie oceniamy szczegółowo ; należy tu w ydaw nictw o dyaryuszów sejmowych r. 1597 D r. E u g . B a r w i ń s k i e g o , nadzw yczaj stara n n ie opracowane, zebrane z n a j­ rozm aitszych rękopisów ; n ie ste ty nie może się rów nać n. p. z daw ­ niej (1901) w ydanym dyaryuszem sejmu r. 1 5 8 5 : główne jego źró­ dło polskie , to praca niew praw nego now icyusza (poświęcona księciu O stro sk iem u ), ani co do żywości stylow ej ani co do w yczerpania momentów głów niejszych z dyaryuszem 1585 roku porów nania nie znosi. Rozczarow ała nas nieco naw et w ielka mowa Zam oyskiego ; „żak padew ski“ w y cisn ął na niej piętno, hum anista bierze miejscami górę nad s ta ty s tą . Prof. W . С z e r m a к w ydał d yaryusze S tan isław a Oświęcima od 1643 do 1661 r. i poprzedził je bardzo obszernym, bardzo staran n y m w stępem , gdzie zebrał i k ry ty czn ie spraw dził w szelkie wiadomości o autorze (słynnym z najfałszyw szej legendy), i o dziele jego, n ie ste ty zdekompletowanem (brak mu całych roczni­ ków7). P am iętn ik i Oświęcima literackiej w artości nie m ają, jako zb y t treściw e, suche (podróże jego np. to najczęściej gołe w yliczania

(11)

sta-Recenzye i Spraw ozdania. 2 0 3

cyi , nic więcej) , w p latają jed n ak miejscami obce relacye , wiersze (np. paszkw il ów na O ssolińskiego) a miejscami obszerniej się i nad stronam i cudzym i rozwodzą.

D la ośm nastego i dziew iętnastego wieku ruch w ydaw niczy (ma- tery ałó w surow ych) n atu raln ie się z m n ie jsz a , chyba historycznych p rzy b y w a wiele. T u należałoby w yróżnić nowe przedsiębiorstw o A ka­ demii , dziejom porozbiorowym polskim do r. 1863 w łącznie poświę­ cone , ak ty , pam iętniki , opracowania źródłowe. K ażdy dział już się pow ażnie p rze d sta w ił; z aktów wym ieniam y d yaryusz sejmowy roku 1831 , w ydaw any przez prof. R o z t w o r o w s k i e g o (tom I ) ; z pa­ m iętników w yszedł P am iętn ik M ikołaja M alinowskiego a n a stą p ią w n ajkrótszym czasie prace jen era ła P rądzyńskiego i Domeyki ; „M a­ lin o w sk i“ i „Dom eyko“ dla czasów w ileńskich , m ickiewiczowskich, p rzy b y w ają, ja k i ów skarb filarecki, w papierach po P ietraszk iew i­ czu szczęśliw ie zachowany, o którym jed n ak nie tu miejsce rozpra­ wiać. Z działu opracowań w yszła św ietn a co do sty lu a nadzw yczaj co do treści ciekaw a monografia prof. S t. S m o l k i , „P o lity k a Lu- beckiego przed powstaniem listopadow em “ ( I , K raków 1907, X V I i 554 s t r .; I I , V I I I i 624). Są to luźne stu d y a i sz k ice; najcieka­ w szy dla nas , c h a ra k te ry s ty k a Nowosilcowa (II , 239— 328) , Sena­ to ra z Dziadów, ale i poprzedni, P rzed K ongresem W iedeńskim (II, 3 — 238), rzuca ciekawe św iatło na C zartoryskiego, Niemcewicza itd . a kulm inuje w „Pam iętnej W iośnie“ ; pierw szy tom poświęcony Lu- beckiem u samemu, mniej dla nas bezpośrednio ciekawego zaw arł ma- te ry ału . W szystko zaś, to n ib y exposé głów nej rzeczy, h isto ry i pow stan ia listopadow ego. Osobno dru k u je się korespondencya Lu- beckiego.

Z ty tu łu korespondencyi w ym ieńm yż i w ydaw nictw o filologa rosyjskiego. Ja k o „M ateryały do h isto ry i filologii słow iańskiej“ ogło­ sił profesor w arszaw ski W . A. F r a n c e w „ L isty do W acław a H a n k i z ziem słow iańskich“ , tom olbrzym o 1296, V str. w ielkiego form atu (W arszaw a 1905); p rz y stą p i potem do ogłoszenia podobnej korespondencyi Szafarzykowej a w y d ał tym czasem spory tom o po­ c zątk ach slaw isty k i polskiej (L in d e , Rakow iecki itd .) , k tó ry osobno omówić należy. Niema nudniejszych listów , niż lis ty uczonych ; w y­ daw anie ich uw ażam y zawrsze za s tr a tę czasu i papieru — przykład Ja g ic z a , w ydającego korespondencyę Dobrowskiego, u sta lił nas w tem przekonaniu a „ L isty H a n k i“ n a su n ę ły b y nam chyba prośbę do uczo­ nych , aby palili stara n n ie całą korespondencyę swoję , aby nie do­ sta w a ła się kiedyś do d ru k u ! Rozumiemy, że ktoś czyta takie listy, chcąc n. p skleić biografię, ale pocóż je in extenso w ydaje ? n ajb a r­ dziej nic nie znaczące zaw iadom ienia n. p . , k iedy kto do K arlsbadu przyjedzie i gdzie się zatrzym a ? albo różne nieciekaw e w ynurzenia i babie plotki niepotrzebne? jeżeli się te plew y wydaw ać miało, toż chyba w skróceniu i w yciągach a dodać raczej indeks rzeczowy (np. P am iętn ik i Jan czara, Elearowie polscy itd.), ab y obcy czytelnik mógł u jść katordze przerzucania całego tomu. N aszych je s t sporo, Macie­

(12)

jow sk i (99 listó w !), H ube, K ucharski, hr. B orkow ski (pod Duninem um ieszczony), baron Chaudoir (znany zbieracz-num izm atyk w ołyński), B andtkie, B ie lo w s k i, M ickiew icz (liśc ik polecający z r. 1 8 4 4 ), Ma­ lew sk i, J a strzęb sk i (z powodu ew an gelii słow iań sk iej w R eim s ; daje i k rótkie w zm ianki o M ickiewiczu) i i. P y ta n. p. D zia ły ń sk i (str. 2 9 5 ) , czy je st czeski opis przew ag L isow czyk ów ? odpowdedzmyż za H ankę, źe Czesi dopiero tego roku p rzetłum aczyli sobie naszego Dę- b ołęckiego („Panaeti o vÿpravâch L isovciku proti odbojnÿm Ćechum a jejich spojencüm v letech 1609 — 1 6 2 2 “, P raga 1 9 0 8 , str. 79 — w y d a w c a , p. A n t. K o t i k , przerobił go, nie dał dosłow nego prze­ kładu). O Polakach i rzeczach polskich mówią i obcy, n. p, R osya- nie : oto taki DubrowTsk ij (nauczyciel języ k a rosyjsk iego warszaw­ ski), informuje H an kę o stanie literatu ry polskiej, głó w n ie o B ib lio ­ tece W arszaw skiej i o fiasco w łasn ego wydawm ictwa, w szechsłow iań- skiej D ien n icy. Ł aw row skij (późniejszy p ierw szy rektor „u niw ersy­ te tu “ w arszaw sk iego) tłum aczy, dlaczego mimo d w u tygod n iow ego po­ b ytu w K rakow ie nie zszedł się z żadnym Polakiem — w łasn e złe sum ienie zw7ala w in ę na Strońskiego, że go tjdko przez słu żącego po b ibliotece dał oprow adzić i na a rty k u ł an tyrusk i w „D zienniku L i­ terack im “ — lw o w sk im !! M a ciejo w sk i— ale dajmy pokój tym komera­ żom, nie zazdraszczając wydawcom, co tak ie św istk i, zam iast je pa­ lić, drukują — zapom inają w idocznie, że w iek X I X , to nie średnie w iek i , źe n ależy się przetrzebianie energiczn e jeg o rupieciom , zale­ gającym niepotrzebnie sza fy i półki biblioteczne. K iedyśm y już przy literaturze rosyjsk iej , to w spom nijm y, że w nowej R osyi pojawiają się rzeczy ciekaw e, h istoryczne p r z y c z y n k i, gd y ż zerwano nakoniec pieczęci od dziejów carskich (pryw atnych), zabronionych dotąd, teraz zaś (aż do czasów M ikołaja Pawłowdcza) dozw olonych ; w ięc w ydała Akadem ia petersburska tek st au ten tyczn y Pam iętników K atarzyny II, jak ie Herzen z odpisu błędnego w yd ał , a w styczn iow ym tomie „W iestn ik a J ew r o p y “ znajdujemy a rty k u ł p. S. G o r j a i n o w a o pa­ pierach po P oniatow sk im .

D la samej literatu ry pięknej należałoby z tych czasów7 chyba w ym ien ić ty lk o now7e wydanie zapom nianych d oszczętn ie „Puław7“ J . U. Niemcewdcza , jakiego prof. J . K a l l e n b a c h d o k o n a ł, n ie w edle kopii M o r a w sk ieg o , wydrukowanej w P rzegląd zie Poznańskim r. 1 8 5 5 , lecz w edle autentycznej kopii (odautorskiej) C zartoryskich (A rcyd zieła polskich i obcych pisarzy, Brody, W e s t, 1 9 0 8 , nr. 61, str. 5 6 ; tam że w y d a ł prof. В. K ą s i n o w s k i F ircyk a w zalotach, nr. 58) ; krótki, ale treściwry w stęp oznacza „Puław om “ w łaściw e ich m iejsce obok a raczej nad „Zofiówką“, „ Ś w iątyn ią S y b illi“ , „Okoli­ cami K rakow a“ i podkreśla now7y moment ich , uczu ciow y i patryo- ty cz n y . W „ B ib liotece pow szechnej“ (Zuckerkandla w Złoczowde) od now ił prof. A. Z i p p e r „L isa M y k itę“ (str. 2 2 0 ) , w esołą prze­ róbkę poematu Goethe, w ydanego r. 18 6 0 i również zapom nianego — naw et nazw isk o autorskie m ylnie podawano ; nie M aurycego K raiń- sk ieg o to, lecz oficera napoleońskiego, Marcina Sm arzew skiego. Zeby

(13)

Recenzye i Sprawozdania.

205

n ie w racać osobno do „ B ib lio te k i“, w ym ien im y tu dwa in n e tom iki, obchodzące nas jeszcze bliżej. „B ib lio tek a “ ogła sza bowiem całą se- ryę „C harakterystyk literackich pisarzów p o lsk ich “, g łó w n ie pióra braci M azan ow sk ich ; nr. X V I tej seryi (6 0 2 i 6 0 3 B ib lio te k i, str. 9 6 ) zaw iera „S tan isław a W y sp ia ń sk ie g o “ A. M a z a n o w s k i e g o , prócz streszczen ia d zieł i oceny d osyć powierzchownej n ie przyno­ szącego n ic nowego, mimo widocznej ż y c z liw o ś c i, jak ą się ku boha­ terow i przejął autor. Lepiej w y p a d ł nr. X V I I (nr. 6 2 2 i 6 2 3 , str. 8 3 ) , D r . M. J a n i k a „L iteratura polska sy b er y jsk a “ c ie p ło , sy m ­ p a tyczn ie napisana ; omawia najpierw krótko same dzieje tej m arty­ rologii polskiej, od Barszczan p ocząw szy, potem jej p a m ię tn ik i; bar­ dzo słu sz n ie i trafnie przypomina w ysoką ich w artość , g łó w n ie na­ rodową i etyczn ą i sk arży się na ich zapom nienie ; św ieżo w yda­ nych pam iętników Szym . T okarzew skiego („Siedm lat k a to r g i“, 1У07, W arszaw a) jeszcze nie m ógł u w z g lę d n ić ; ciekaw e nam one ju ż choćby dla w zm ianki o D ostojew skim .

Z X I X w ieku nie przyb yło , prócz dokończenia lw o w sk ieg o „ S łow ack iego“, nic nowego — nie nazw iem y chyba n abytkiem p la­ giatu , jak iego się d opu ścił p. H. Gr al i e przeciwko prof. P i n i e m u, przysw ajając sobie brevi manu w y n ik i obcej mozolnej pracy w y d a w ­ niczej , g d y pisma K rasiń sk iego , ani za p y ta w szy p ierw otn ego w y ­ dawcy, w tegoż układ zie i tek ście przedrukował, m arny w stęp i n ie ­ potrzebne objaśnienia ze sw ego dodając — otóż taką bezcerem onial- n ość w ypada tylk o surowo napiętnow ać. Z resztą N orw id jed y n y z d aw niejszych ma powodzenie, co na krw aw ą ironię zakrawa, skoro za życia nie m ógł się doprosić w ydaw ców ! O zasłu gach Chimery i p. P rzesm yckiego, o bogatych, cennych p rzyczynkach, p raw dziw ych skarbach dla poznania tego poety, nader do ujęcia tru dn ego , nie w spom inam y osobno (K leopatra, lis ty i t. d., ogłoszon e w o statn ich trzech tomach „C him ery“) , ale i w „ K r y ty c e “ p. W . F e l d m a n o g ło sił dramat jeg o w ło sk i, m iłosn y, „Noc ty sią cz n a d ru ga“ a prof. J . K a l l e n b a c h w „Przew odniku N aukow ym i L ite ra c k im “ (1 9 0 7 , L isto p a d , str. 961 — 988) „A ssu n tę , spojrzenie ku n ieb u “, poemat m iłosn y w czteru krótkich p ieśn iach (po d w ad zieścia oktaw w k aż­ dej) — jedna z bardzo niew ielu m iłosn ych pieśn i daw n iejszej lite ra ­ tu ry naszej , pełna w dzięku i m yśli, sm utna bólem sw ym dojmują­ cym, nader co do form y zw ięzła.

D robnych m ateryałów , listó w , w ierszy i t. d. p rzyb yw a sporo, ale tych w yliczać nie sposób; k ażd y m iesięczn ik , d zien n ik i t d. je przynosi. To Dr. B. E r z e p k i w dodatkach do „D zien n ik a P ozn ań ­ sk ie g o “ odgrzebie w ielkop olsk iego poetę (Z ak rzew skiego) z n iezły m i w ierszam i marki ob yw atelskiej , satyryczn ej ; to w „Przew odniku naukowym i lite ra ck im “ ogło szą lis ty „Z korespondencyi W in cen ­ tego P ola“ , od 1837 — 1871, niektóre w cale ciek aw e (do K raińskich, hr. Wł. D zied u szy ck ieg o i i.) ; to w „P rzeg lą d zie P olsk im “ uzu ­ p ełn i p. F. H o e s i c к w ydanie P ism p olsk ich J. K la czk i (1902), przedrukiem zapom nianych zu pełnie L istó w w ło sk ich tegoż, co w Ga­

(14)

zecie codziennej z r. 1860 bezim iennie w ychodziły — tu w platam y w zm iankę i o pięknym studyum — nekrologu S t. T a r n o w s k i e g o 0 Klaczce , zaw ierającym również lis ty tegoż do Koźm iana Ja n a (P rze g ląd 1907, G ru d zie ń ); lecz dalsze w yliczanie takich rozprószo­ nych m ateryałów odstąpić należy bibliografii.

II.

Z dzieł ogólnych w ym ieniam y najpierw dwa bibliograficzne. Prof. L. P i n k e l ukończył świeżo „B ibliografię h isto ry i polskiej“ , obejm ującą 2150 stron czyli 4S00 kolumn i X L Y I II stron w stępu w raz ze spisem głów nych przedmiotów, u łatw iający m w znacznej m ierze oryentacyę. M a te ry a łe m , w porów naniu z objętością , olbrzy­ m im można było tylko ze znacznym i skróceniam i (tytułów ) zaw ład­ nąć ; skrócenia spowodowały też niejeden b łąd a byw ają i inne, w sk u tek n ie d o p a trz e n ia , o co przy takim kolosie nie trudno. Nas zajm uje specyalnie lite ra tu r a , uw zględniona znakomicie, co tem b ar­ dziej uznać należy, im skąpiej nasze histo ry e lite ra tu ry (prócz „ T a r­ now skiego“ , i na tym punkcie bardzo obfitego i starannego), biblio­ grafię upraw iają : wiemy teraz p rz y n ajm n iej, dokąd dla dawniejszej lite ra tu ry się udawać ; wymówek, dotychczas aż nadto upraw nionych, nadal nie będzie, albo przynajm niej być nie powinno.

„B ibliografia P o lsk a “ K . E s t r e i c h e r a posunęła się o spory krok naprzód. W r. 1906 w yszedł Tom X X I, lite ra L —Łz, str. 550 lex. 8° (dwułamowych) i d odatku s tr . I X ; w 1907 tomu X X I I pier­ wsze trz y zeszyty, M — M elanyusz, s tr. 272. Cóż o tym nieocenionym sk arb ie dla h isto ry k a lite ra tu ry powiedzieć nowego? Z am iast w y­ czerpyw ania się w pochwałach, lepiej na przykładzie doniosłość tego dzieła w ykazać. Prof. B r ü c k n e r , zw iedziony au torytetem Z ału­ skiego i literam i początkowymi (S. L . itd.), przypisał, mimo ja s k ra ­ wego niepraw dopodobieństw a, „Classicum nieśm iertelnej s ła w y “ itd . (na Chocim) z r. 1674 , poem at wcale ciekaw y pod każdym w zglę­ dem , dyszący Marsem , p e łn y szczegółów ch ara k tery sty czn y c h , L u ­ bom irskiem u ; je s t to poprostu niemożliwe i wywód E s t r e i c h e r a , źe to Samuela L eszczyńskiego dzieło, jedynie tra fn y ; zarazem u staje bajka, jakoby L ubom irski i potrzebę cudnow ską wierszem opisał (na podstaw ie w zm ianki o tym w poemacie Classicum i t. d.) ; odtąd L e­ szczyńskiem u i tę „Potrzebę z Szerem etem “ r. 1661 p rzy p isy w ać n a ­ leży i do lite ra tu ry w prow adzić nowego, nie najgorszego autora. Ze 1 E s t r e i c h e r nie mógł nieraz zaw iłych w ątpliw ości ro z strzy g n ąć , n ik t mu z tego zarzutu nie uczyni ; co bowiem najw ażniejsze, n ig d y nie w ydaw ał za p e w n e, co pewnem nie je s t — można to najlepiej np. przy S tanisław ie L ubom irskim stw ierdzić, gdzie ty le m ieszaniny z Hadziewiczem , Chrościńskim i i.; tjdko „ S a ty ru s r u d is “ etc. nie naleźałoź kłaść przy jego im ieniu. U w zględnia i najnow sze publika- cye i rzadko cośkolwiek uszło jego uw agi. R ozczytyw anie się w ty ch

(15)

Recenzye i Sprawozdania. 2 0 7

k a rta c h i rozryw a i poucza niesłychanie , boć to nie nagie ty tu ły , lecz obszerne nieraz w ypisy, co przy fataln y m braku książek pol­ sk ich (stary ch ) sam e egzem plarze zastą p ić mogą albo muszą. W eźm y n. p. L u te ra — co za obfitość źródeł i ciekaw a lite ra tu ra ; w ty tu le jednym (z r. 1591) czytam y „k u n szt m orow y“ , co za „m orowy“ ? i przypom ina się mimo woli in n y przym iotnik , inne m orow e, co z W arszaw y po świecie polskim się ro zn io sło ; katechizm u K aszub­ skiego z roku 1758 je s t k ilk a egzem plarzy, w B erlinie i Szczecinie (bibliotek p ru sk ich , szczególniej Królew ieckich, nie uw zględniał au to r wcale) ; niepotrzebnie w p ląta ł się katechizm serbski (w endyjski) na s tr . 537 (z r. 1 7 9 4 ); P a rv u s C atechism us z str. 536, jak to z badań k s. W arm ińskiego w ypłynęło, należało na czoło w szystkich innych w ystaw ić. P rz y M atlaszew skiego (pseudonim !) „B abie“ etc. należa­ łoby w y m ie n ić , źe cytuje „Z łote J a rz m o “ Żydowskiego i do tej g ru p y d z ie łe k , try sk ając y ch dow cipem , najbardziej w arty ch prze­ d ru k u , należy („ P ie p rz y c k i“ tamże, nie „ P ie trz y c k i“) itd . Lecz nie sposób w yliczać dalej ciekawsze okazy i naw iązyw ać do nich uw agi. K ażdego nowego zeszytu z upragnieniem czekamy, z każdego czer­ piemy w ażnych inform acyi pełną g a rśc ią .

Z czasopism w ypada nam pożegnać jedno , przyw itać nowych kilka. K s. St. О к o n i e w s k i , znużony żm udną, p rzykrą, kosztow ną p racą w ydaw niczą, „P rzeg ląd k ościelny“ (poznański) świeżo zam knął, zebraw szy w sześciu jego rocznikach wiele cennych prac. Zdawano o nich spraw ę swego czasu w P a m ię tn ik u ; nie będziem y na nowo w yliczali w ażnych przyczynków ks. prof. J . F i j a ł k a (o Paw le W łodkow icu z B ru d zen ia ; o kulcie narodowym M aryjnym ) ; ks. M i a - s k o w s k i e g o o osobach (R ydzyńskim i i.) i dziełach X V I w ieku ; opisu rękopisów biblioteki sem inaryjnej poznańskiej ; tu się poja­ w iały pierw sze rozdziały znakom itej ks. W a r m i ń s k i e g o k s ię g i; sam w ydaw ca w każdym zeszycie um ieszczał prace swego pióra ; miejmy n a d z ie ję , że miejsce opróżnione zajmie niebawem kto in n y a ks. O koniew skiem u zachowajmy w dzięczne uznanie i pamięć. Z n a ­ szych kresow ych czasopism „R o c z n ik i“ poznańskiego Tow arzystw a T rzyjaciół N auk w ychodzą z b y t n iereg u larn ie i w znacznych odstę­ pach : n a to m iast Tow arzystw o Naukowe T oruńskie zjaw ia się rok rocznie z swoim rocznikiem , tom X I I I (T oruń 1906, str. 338) i X IV (1907, str. 222). Z aw ierają one głów nie przyczynki do dziejów pro­ w in c jo n aln y ch , P ru s Z achodnich, i b o g a tą odnośną bibliografię (i n ie­ miecką) ; dziejów literackich w prost dotyczy rozpraw a ks. Alf. M a ń ­ k o w s k i e g o , Dzieje d ru k a rstw a i piśm iennictw a polskiego w P ru - siech Z achodnich w raz z szczegółową bibliografią druków polskich zachodniopruskich , ciągnąca się przez oba roczniki , podzielona na „gniazda“ , je śli je ta k nazw ać wolno (dotąd Brodnica i Chełmno) a w nich om aw iająca najpierw d ru k a rn ie , potem pisarzy (z w y p i­ sam i i datam i) , nakoniec bibliografię — dowiadujemy się o wielu ciekawych , acz skrom nych pracow nikach , ogółowi naszemu całkiem nieznanych ; przypom nijm y osobno w y d aw n ictw a F ija łk a powieści lu

(16)

-dow ych. O sp ustoszen iach , ja k ie n ow y t. j . w ieczn ie stary kierunek „w a rsza w sk i“ w yrządził w czasopism ach , nie m y ślim y rozprawiać ; u leg ła mu np. M yśl P o lsk a , gd zie się n iejeden cen n y artykuł litera­ cki ukazał (por. niź.), ja k dawniej ju ż O gniw o itd. Mimo nieprzyjaz­ nych, ba coraz gorszych w arunków, nie tracim y o d w agi i chęci, ale o czasopism ach n ow ych, p rzygotow anych w ciągu 1 9 0 7 г., co z s t y ­ czniem 1 9 0 8 św iatło dzienne ujrzały, np. o lw ow sk im Ateneum P ol­ skim , albo o W arszaw sk im Sfinksie i o P rzeg lą d zie B ibliotecznym nie pora jeszcze rozprawiać. A rty k u ły in n ych m iesięczn ików w ym ie­ nim y przy rubrykach w ła ściw y ch . P o tej wry cieczce na pole czasopi- śm ienne wracam y do d zieł ogólniejszej treści.

Zaznaczm yź n ajod leglejsze najpierw . A l e k s a n d r a P o l i ń - s k i e g o „D zieje m uzyki polskiej w z a r y sie “, w yd aw n ictw o Tow a­ rzystw a N au czycieli S zk ół w y ższy ch w e L w o w ie p. t. N auka i Sztuka, tom V II, 1 9 0 7 , 2 8 0 str., bogato ilustrow ane, p ierw sze łam ią te lod y u nas ; n ie p osiad aliśm y bowiem dotąd nic podobnego, słow n ik i mu­ zyczne i luźne stu d ya na całość dziejów się nie sk ład ały, którą te­ raz otrzym aliśm y, d zięki zabiegom i b ogatym zbiorom autora. Te zbiory w ła śn ie kw alifikują dzieło je g o dla naszych celów ; pomijamy w yd ob ycie kilku p ieśn i łaciń sk ich X V w iek u z m elodyam i M ikołaja z Radom ia , w iadom ości o dziełach m u zy czn y ch , o m uzykach i kom­ pozytorach , p łynące szczególn iej obficie dla X V I w iek u , ale n. p. w zm ianka o rękop isie z r. 1 5 4 0 , „w którym dochowało się szczęśli­ w ie kilk a już zapom nianych p ieśn i lu d ow ych “ (str. 65 , por. 6 4

„p rzykłady z polskich p ieśn i św ie ck ich “), a jeszcze bardziej w zm ianka (str. 1 0 4 — 106) o rękop isie p ułtuskim z eklogam i ła c iń sk im i, dyalo- gam i łacińskim i (przy rozdawaniu nagród) i polskim (O drzewie ż y ­ w ota , je z u ity Marcina Ł aszcza , w ystaw ion ym r. 15 7 8 w P ułtu sku ) należą w prost do dziejów literackich. A ileż innych ciekaw ych w zm ia­ nek , od Gromołki do K am ień sk iego i p ierw szych libretów oper p ol­ sk ich i t . d. Przypom inam y, że w ydrukow ane św ieżo w „P am iętn ik u “ d yalogi p u łtu sk ie rów nież ze zbiorów p. P oliń sk iego pochodzą. N ad­ m ieniam y jeszcze i to , że p ierw szy rozdział k siążk i p. P o liń sk ieg o zaw iera u stęp o początkach m uzyki ludowej , o pierw otnych in stru ­ m entach , o p ieśn i ludow ej , ile m ożności jeszcze pogańskiej. N iefor­ tunnie tam w skrzeszono Olimp pogańsk i i różne szczegóły pseudom i- to lo g ic zn e; nie przekonała nas rów nież poprawka znanego tek stu Joachim a B ielsk ie g o „Śm ierć się w ije po p łotu “ na „Ś n ieg się w ieje po p ło cin ie“ d zisiejszej p ieśn i „ g a ik o w ej“ . A leż to pierw sza u n as próba czegoś podobnego, w ięc i zatośm y bardzo w dzięczni. Mniej do­ ty cz y literatury drugi numer tegoż w y d a w n ictw a , prof. A. B r ü c k ­ n e r a D zieje jęz y k a p olsk iego 19 0 6 r.; pierwszym b y ł przedruk zna­ komitej monografii o Orzechowskim prof. L u d w i k a K u b a l i : bo­ g a ty d ział ilu stracyjn y, o jaki redaktor w ydaw n ictw a całego , prof. T. P i n i , trosk liw ie dba, stanow i w alną zaletę tych książek.

W projektow anej encyklopedyi krakow skiej udzielono w iele m iejsca i dziejom lite ra tu ry ; zanim jed n ak encyklopedya się naro­

(17)

Recenzye i Sprawozdania. 2 0 9

dziła , poniosła ju ż ciężką s tra tę , ta k ja k i p etersb u rsk a , chociaż z innych powodów i z innym skutkiem . J a k w p etersb u rsk iej bo­ wiem prof. F l o r i ń s k i j w ycofał i ogłosił osobno rzecz s ta ty s ty - czno-polityczną o szczepach sło w ia ń sk ic h , ta k p. W ł a d . Ł o z i ń ­ s k i , nie chcąc długo czekać z pracą gotową, w y d ał osobno przezna­ czone dla encyklopedyi „Z ycie polskie w daw nych w iekach (W iek X V I — X V I I I ) “ (Lw ów 1907, 232 str. — po k ilk u tygo d n iach oka­ zało się d rugie w ydanie !) i uczynił dobrze , chociaż encyklopedyę najcenniejszego przyczynku pozbawił. T a rzecz należała się najszer­ szej publiczności : barw nie i św ietnie , krótko a dosadnie , w ystaw ił au to r życie m agnackie i szlacheckie (innego n ie ste ty nie było „w da­ w nych w iekach“) , w pałacach i dw orkach , w domu i poza domem, u biory i splendory, zabaw y i tańce , festy n y i pompy, obiady i toa­ sty , podróże i pogrzeby itd ., na podstaw ie źródeł, archiw alnych i li­ terackich , na podstaw ie autopsyi pałaców (a raczej ich rozwalin) i w szelakich zabytków autentycznych. Odm alował więc tło , od któ­ rego odbija lite ra tu ra sama, jej epopeja i p anegiryki, jej sa ty ra i li­ ry k i , i do dziejów sm aku i s t y l u , do trafn ej ich oceny, nadzwyczaj się przyczynił.

Z w ydaw nictw akadem ickich historycznych w spom nijm y o pracy ks. J a n a A m b r . W a d o w s k i e g o , „K ościoły lubelskie na podsta­ wie źródeł archiw alnych“ , K raków 1907, str. 5 9 8 ; są tam wzm ianki 0 dom inikanach lubelskich, pracujących na polu literackim , o rękopi­ śm iennych kronikach klasztornych , o napisach nagrobnych , prozą 1 wierszami, łacińskich i polskich ; o szkołach, szczególniej o projek- towanem studyum dom inikańskim X V II w. ; o księgozbiorach i ich pustoszeniu itd.

Przechodzim y do h is to r y i, podręczników, wypisów . A l e k s a n ­ d r a B r ü c k n e r a „Dzieje lite ra tu ry polskiej w z a ry sie “ , pojaw iły się w w ydaniu drugiem (dwa tom y, W arszaw a 1908, str. 485 i 499) ; tom pierw szy różni się od poprzedniego w y d an ia tylko popraw kam i i uzupełnieniam i; tom drugi znaczniejszej u leg ł odm ianie; skrócono p arty ę trak tu ją cą o prozie naukowej , przestaw iono rozdziały, rozbito zb y t długie, np. o „spółczesnej“ (nie „społecznej“) literatu rze krajo­ wej 1831 — 1863 na dwa (15 i 16); now y u k ład nieco p rzejrzystszy; dodano uw agi o dziełach najnowszych. W ielk ie dzieło S t a n i s ł a w a h r . T a r n o w s k i e g o , „H isto ry a L ite ra tu ry P o lsk ie j“ , dobiegła do końca; g d y poprzednie jego tom y pojaw iają się już w nowem , nie- zmienionem w y d a n iu , o s ta tn i, szósty, dla la t 1850 — 1 9 0 0 , w ydał autor w dwu częściach; p ie rw sza , K raków 1 9 0 5 , X I i 367 str., objęła lata do 1863; d r u g a , 1 9 0 7 , str. X IV i 6 5 4 , la ta następne. Na część tę sk ład ają się dwa rozdziały, rozbite znowu na g ru p y ; pierwszy, zb y t obszerny, objął w szystkich starszych , z Sienkiew i­ czem i i. ; drugi nowym kierunkom (K onopnickiej, T etm ajerow i, K a­ sprowiczowi itd.) poświęcony ; może polecałby się bardziej inny nieco układ, w ytknięcie jak ie jś linii średniej w obrębie la t ośm dziesiątych, je śli nie podział na dziesiątki la t, w ygodny bardzo. J a k poprzednie

(18)

tom y, tak i s z ó sty należy oceniać nie w yłączn ie z punktu estety ­ cznego czy h istoryczn ego : autor pełni św iadom ie służbę obyw atel­ ską, w ięc p yta i bada, nieraz może zanadto skrupulatnie, co za m yśli i tendencye ożyw iają dzieło, dokąd nas prowadzą ; nie zadowala się piękną formą, lecz dochodzi tego, co się pod nią ukryw a i stanowczo j e odrzuca, skoro o szkodliw ości jego czy n iew łaściw ości p olitycz­ nej, narodowej, religijnej, społecznej je st przekonany. Ta otwartość i szczerość p ostęp yw an ia god zi i tego, coby nie p rzystaw ał na za­ sad y czy w y w o d y autora, bardzo na modernizm n iełaskaw ego, hoł­ dującego dawnej este ty c e. W ielk ie oczytanie, smak w yk w in tn y, ocena spokojna, zrównoważona, cechują i ten tom, jak poprzednie ; w ykład o żyw ia się jak zaw sze m iłością przedmiotu, m iłością ziem i i ludzi, żajem, że m łode pokolenie w yłam yw a się z trad ycyi, że w pogoni za nowością, za efektem , manierze u lega, ułudom b łyszczącym się oddaje, sum ienia mąci, zam iast je pokrzepiać. A le i zarzuty w ypo­ w iada nie ostro, nie drażni, raczej p yta tylk o i pow ątpiew a. I o co się inni darem nie k usili, tego dokonał autor: najobszerniejszego i naj­ bardziej jed n olitego w ykładu literatury ojczystej, co w n ajszerszych kołach w znieca chęć i ciekawość jej poznania, u łatw ia jej zrozum ie­ nie, jej sk arb y zaw sze w ym ow nie i pięknie, nieraz porywająco i z na­ tchnieniem p rzedstaw ia. W ostatniej części niema bibliografii (t. j. nie w ym ienia się prac o autorach i dziełach), dodawanej w częściach poprzednich; biografii, jak słusznie, i przedtem już nie b yło wcale.

W porównaniu z częścią pierwszą ( 1 8 5 0 — 1863), ta część jak b y skrócona nieco, ja k b y autor ku końcowi sp ie sz y ł — w porównaniu z ustępam i tam, n. p. o Polu, u stęp y tutaj n. p. o S ienkiew iczu, w y ­ dają się ob ciętym i nieco, kusym i. A le może autor w łaśn ie m iał ra- cyę, mówi przecież o żyjących. W każdy sposób dokończył dzieła, jak iego żadna litoratura słow iańska w y sta w ić nie może, najmniej ro­

syjsk a z jej arcynudnym P ypinem . Cześć mu i w dzięczność!

„H isto ry a literatury polskiej. K siążk a dla m łodzieży (z w y p i­ s a m i/1 I g n a c e g o C h r z a n o w s k i e g o , której początek już św ie ­ tn ie się zapow iadał, rozwija się znakomicie. Tak, n ibyto k siążk a dla m łodzieży, rozbita na paragrafy, przetykana w ypisam i, ale jej cha­ rak terystyk i ogólne, jej portrety literackie, w ybór w reszcie w y p isó w tak trafne, że i starzy w iele z niej skorzystają. W y k ła d bardzo p rzystępn y, um yślnie niby ziem i się tr z y m a , górnych frazesów unika, ale za to tak i żyw y, tak pi'zejęty najzacniejszą tendencyą, m iłością — w olną od w szelk iego zaślepienia, taki praw dom ówny, że n ależy tylko zazdrościć m łodzieży, co z takiej k siążki dzieje lite ra ­ tury ojczystej pozna — jak daleko do niej w ypisom g a lic y jsk im ! N ow y ze sz y t objął w iek X V II. (str. 249 - 3 7 3 ) i czasy sask ie (do str. 400) ; czy można trafniej, dobitniej, a zarazem krócej w iek ten ciek aw y, buńczuczny, m arsow y, kom iczny charakteryzow ać, w ątp im y. Co za sz częśliw y pom ysł n. p., osław ioną (najniesłuszniej) K okosz M ijakow skiego jako próbkę fantazyi i sty lu kaznodziejskiego p rzyto­ czyć, ale obok tego i przejmującą skargę Z b ygn iew a M orsztyna na

(19)

Recenzye i Spraw ozdania.

211

s tr a sz n y u cisk sum ienia. Zupełna sam odzielność sądu, obszerność cha­ ra k ter y sty k i, jej dokładność, m nogość rysów w yb itn ych zalecają k a­ żd y poi'tret literack i: należy porównać n. р., co T arnow ski lub Brück­ ner (o Chm ielow skim w tej p artyi niem a co i mówić), o Tw ardow ­ skim lub K ochow skim n a p is a li, z tem co C hrzanowski podał, ab y trafność jeg o oceny sobie uświadom ić. Źe tu i ów dzie w drobnych szczegółach czy objaśnieniach autora poprawiać można, nie ujmuje n ic -wartości nadzwyczajnej całego dzieła, co już stylem swoim , n ib y przem ową do m łodzieży, od su ch ych naszych podręczników zupełnie od skak iw a. D zieli z nimi chyba to, źe uw zględnia, acz w skrom nych rozm iarach, biografię — po co to ? czy nie należało zerwać z starą ru tyną ?

In ne zbiorowe w yd aw n ictw o posuw a się szybko naprzód a roz­ w ija rów nie p om yśln ie; z p ierw szego tomu zdawano spraw ę w „ P a ­ m iętn ik u “ ; p ojaw iły się dwa now e : „W iek X IX . Sto lat m yśli pol­ sk iej. Ż yciorysy, streszczenia, w y ją tk i. Pod R ed akcyą B r . C h l e ­ b o w s k i e g o , I g n . C h r z a n o w s k i e g o , H. Gr a l l e g o , Gr. K o r ­ b u t a , St. K r z e m i ń s k i e g o “ , tom II., w y p isy nr. 1 4 8 — 273, str. 4 6 0 ; tom I I I ., w y p isy nr. 2 7 4 - 4 6 2 , str. 5 2 6 ; W arszaw a 1 9 0 7 . N r. 53., to Adam M ickiew icz (III. str. 82 — 25 9 ), korona całego dzieła, choćby dla znakom itego ustępu w ytraw n ego pióra p. Br. C h l e b o w ­ s k i e g o . W stęp objął ca ły żyw ot i dzieła w ieszc za ; krócej a lepiej n ik tb y te g o nie n ap isał; prawda, że ustęp ten n ajobszerniejszy ze w szy stk ich , to całe studyum (str. 82 128 zb itego druku !) raczej, ależ czego tam niem a ! N ig d zie przesada ; nie sk ąpił naw et autor słów dotkliw ej k ry ty k i, np. dla historyozofii K sią g Narodu i P ielgrzym - stw a, albo dla etym ologii w H isto r y i i w w ykładach ; nic dla fra­ zesu, dla pięknego słów k a ; w szystk o rzeczow e, obm yślane głęboko, w ypow iedzian e starannie a pięknie. Ż yczy lib y śm y , ab y te słow a, w yjęte z całego zbioru, rozeszły się ja k najdalej i najrychlej, u c zy ły m iłować i rozum ieć w ieszcza; poniew aż je tak w ysoko staw iam y, zw rócim y u w agę na kilka u chybień czy niedomówień. Jak wiadomo, np. z pięknego artykułu w „M yśli P o lsk iej“ (1 9 0 7 , nr. 24., Idea, układ i artyzm „D ziad ów “ k ow ień skich i „F ragm en tów “ pośm ier­ tn ych , str. 3 7 5 —3 8 1 ), p. C h l e b o w s k i , za J. K o s t k ą (B ibl. W arsz. 19 0 5 , grudzień, Fragm ent lozański D ziadów ), fragm entom pierwszej części naznacza lata 1 8 3 3 — 1 8 3 8 ; figurują w ięc w w y p i­ sach po Panu T ad eu szu ; w e w stęp ie (str. 120) uzasadnia krótko atitor to ich um ieszczenie pod r. 1 8 3 8 .

Tym czasem , na co już zw racał u w agę profesor D o b r z y c к i (Pam iętn. V I, 4 1 3 ), należało się, przed staw ianiem hipotez, p rzy­ p atrzyć w pierw ow ym fragm entom t. j. papierow i, na jakim spisane, i należało o to zap ytać tych , co je m ieli w ręce i w iedzą, że to fragm en ty kow ieńskie, nie lozańskie, nie „pożegnanie to ulatującego g e n iu sz u !“ (str. 121), lecz ju trzen n y jeg o śp iew . „Griaura“ w ym ien ia autor po Panu Tadeuszu, ależ on tylk o później w y szed ł, napisan y przed kw ietniem 1833. Z b yt ryzyk ow n e w ydaje się przypuszczenie

(20)

(str. 116) o „cofnięciu tła dziejow ego z r. 1815 (około) na r. 1 8 1 1 “ w P anu Tadeuszu. „O w y czerp an iu potężnych zasobów tw órczości“ mówi autor słusznie, nie zaznacza jednak, źe w yczerpania tego nie spowodowały ani kłopoty ani pro fesu ry ani tow ianizm , że nastąpiło ono juź w r. 1834, że M ickiewicz w yczerpał się ju ź po 15 la ta c h tw órczości: twórczość to b y ła żywiołowa, w ulkaniczna — zupełnie odmienna od ciągłej tw órczości Słowackiego ; poniki to głęboko kryjącej się poezyi, w ybuchającej po przerw ach d ługotrw ałych („ b a ­ nia z poezyą rozbiła się n ad em n ą“). I P u szk in tylko przez la t pię­ tnaście tw orzył, w yczerpał się dawno przed śm iercią, choć go a n i profesury ani tow ianizm nie tra p iły ; i tem przypom ina w ielkiego ryw ala. P rotestujem y w reszcie przeciw użyciu w yrazu „psy ch o zy “ 0 towdanizmie M ickiew iczow ym ; w y n ik to całej jego ewolucyi d u ­ chowej, nie sz arlatan ery i sztuczek Tow iańskiego ani newrozy czy psychozy jakiejś : tak im sposobem m ożnaby i o „psychozie“ Słow a­ ckiego, Goszczyńskiego, Hoene - W rońskiego, Schellinga rozpraw iać! Z atrzym aliśm y się ta k długo n ad jednym artykułem , a je s t ich k il­ kadziesiąt ! Nadm ienim y, że nie podobał się nam u k ład I I I . tomu, gdzie Bernatowicz, M oraw ski P r., Jaracz ew sk a i t. d. p o — M ickie­ wiczu ! należało koniecznie rzecz przestaw ić. Tu i ówdzie m ożnaby się spierać o tra fn y dobór w ypisów , p ragnęłoby się ich p rzedew szyst­ kiem więcej, więcej m y ś l i niż f a n t a z y i polskiej (zob. ty tu ł w y ­ daw nictw a !), więcej prozy niż wderszów ; pism a francuskie, zdaje się, wykluczono zasadniczo, na tem najbardziej ucierpi (czyli ucierpiał raczej) Mickiewicz. Ze w ykonanie nierównom ierne, nie dziw, skoro 1 spółpracowników ty lu i sam przedm iot bardzo odm ienny ; w tomie I I ., w ydawało się nam, utrafiono lepiej rozm iary. Z trzeciego tom u w yróżniam y jeszcze Kaz. B rodzińskiego w opracow aniu J . C h r z a ­ n o w s k i e g o , F redrę H ., G a l l e g o ; w drugim k lasycy w arszaw scy niezgorzej przedstaw ieni.

I I I .

Przechodzim y do opracow ań szczegółowych. G dy co do m ate ryałów przew ażały w ieki daw n iejsze, teraz naodw rót u stęp u ją c a ł­ kiem dziew iętnastem u. I słu szn ie ; niech antykw aryusze-archeolodzy grzebią się w rzadkościach rękopiśm iennych czy drukow anych, spleśniałych, m artw ych ; lite ra ta żyw e słowo i sztu k a w ielka pocią­ gać w inna. Niech R osyanie szp erają w swoich daw nych rękopisach — je s t ich, do czasów P io tra W ielkiego, około 80.000, ale lite ra tu ry u nich nie było żadnej ; m y u p raw iajm y z zasady i zam iłowania wiek X IX . W ięc tylko niew iele prac o daw niejszych potrafimy tu zszeregować.

I ta k za całe średnie wieki starczy ć nam m usi jed n a „B oguro­ dzica“ , a pisano o niej tylko w obcych językach ! W A rch iv f. sla- vische Philologie X X IX ., B erlin 1907, str. 1 2 1 — 135, zdaw ał spraw ę

Cytaty

Powiązane dokumenty

1 Liczba dni nie przepracowanych według działów gospodarki narodowej tworzących dochód narodowy w podziale na płeć oraz na pracowników umysłowych i fizycznych.. w II kwartale

W miarę rozwoju choroby stawało się coraz bardziej pewne, że Pani Profesor już nie wróci do Krakowa, by znowu zamieszkać „na Alejach”.. Gdzie teraz

Al escuchar música relajante en la mañana y tarde, las personas con presión arterial alta pueden entrenarse para reducir su presión arterial y mantenerla baja.. Según una

Medycyna wielkopolska w medalier- stwie – jak wielką historię zgromadził, a z jaką swadą opowiadał Janusz Sob- czyński – to warto było zobaczyć, tego warto

[r]

Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się nietypowymi pytaniami, które znajdują się na końcu zdania, czyli Question Tags?. Są to krótkie formy pytające, które umieszczamy na końcu

Sprawność szkoły była więc niska (na poziomie 37,5%). Były to najgorsze wyniki nauczania po 15 latach istnienia szkoły. Odbiło się to natychmiast na zapisach i liczbie uczniów

Wówczas zamawiający nie posiada jeszcze dokumentacji projektowej i wartość takiego zamówienia ustala się na podstawie planowanych kosztów prac projektowych oraz planowanych