• Nie Znaleziono Wyników

Wilhelm Feldman - historyk literatury polskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wilhelm Feldman - historyk literatury polskiej"

Copied!
43
0
0

Pełen tekst

(1)

Teresa Walas

Wilhelm Feldman - historyk

literatury polskiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 73/1/2, 47-88

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I I I , 1982, z. 1/2 P L I S S N 0031-0514

TERESA WALAS

W ILHELM FELDM AN — HISTORYK LITERATURY P O L S K IE J Można sądzić, iż nie m a sytuacji szczęśliwszej i bardziej sp rz y ja ją ­ cej porozum ieniu niż ta, gdy jeden h istory k lite ra tu ry opisuje dzieło drugiego. P isarz bowiem, tak że ten najbliższy i najlep iej rozum iany, za­ wsze będzie dla badacza cudotw órcą; in n y badacz, naw et jeśli w rze­ miośle uchodzi za m istrza, pozostaje wciąż fachow cem należącym do te ­ go sam ego cechu, a w yprodukow ane przezeń przedm ioty ju ż od p ierw ­ szego w ejrzenia w y d ają się bardziej przejrzyste. N ie bez znaczenia jest rów nież powszechne dość przekonanie, że historycy lite ra tu ry , podob­ nie jak szczęśliwe n aro d y i kobiety cnotliw e, obyw ają się bez biografii, a na ich życiorys składają się głównie przeczytane (potem zaś n apisa­ ne) książki oraz zaakceptow ane bądź odrzucone idee, w yznaczające g ra­ nice obiektyw ności ich refleksji. W szystko to spraw ia, iż opisy syntez literack ich czy książek k ry ty czn y ch posiadają zazwyczaj podobną s tru k ­ tu rę , odpow iadającą, w m niem aniu autorów , n atu rze opisyw anych przed­ miotów, jak też działań, k tó ry ch przedm ioty te są rezu ltatam i. W opi­ sach ty c h zn ajd u ją najczęściej m iejsce poglądy filozoficzne badacza, jego stanow isko m etodologiczne, w końcu — k o n kretne zabiegi w a r­ tościujące, porządkujące i ściśle kom pozycyjne, któ ry ch owoc stanow i tak ie a nie inne ujęcie całości lite ra tu ry czy wydzielonego jej obszaru. Dobrze jest p rzy okazji pokazać, że pom iędzy różnym i aspektam i opisu i analizy u jaw n iają się- związki i zachodzą odpowiedniości, postępow a­ nie zaś badacza (w ystępującego w roli badanego) cechuje konsekw encja. Otóż W spółczesna literatura polska W ilhelm a F eldm ana z tru d em poddaje się ty m powszechnie stosow anym zabiegom. Nie znaczy to, że nie m ożna ich, i to z powodzeniem , w ykonać. K łopot w tym , że nie sa­ ty sfak cjo n u ją one w pełni um ysłu. W m iarę bowiem, ja k posuw am y się naprzód w sw ym dziele, a obraz książki poczyna się nam zaokrąglać i coraz lepiej w ypełniać, ogarnia nas, jeśli nie dajem y się zbyt łatw o zwodzić w ytw orom w łasnych m yśli, poczucie rażącej niespójności m ię­ dzy pow stającym opisem a żywą tk an k ą czytanego tekstu. Poczucie to przechodzi w panikę, gdy w końcu, co nieuniknione, w dam y się w w a r­ tościowanie. K siążka Feldm ana w ydaje się niezw ykle cenna, ale złożona z sądów na pierw szy rzu t oka sprzecznych lub nie w pełni ze sobą

(3)

uzgodnionych. P o w staje w rażenie, jak b y książkę tę pisała nie jedna, lecz wiele osób o różnych zap atry w an iach , i nie chce się w ierzyć, że w szyst­ kie jej zdania w jed nak o w y sposób opatrzone zostały znakiem asercji. S y tu ację pogarsza jeszcze fak t, że Feldm an był postacią niezw ykle kon­ tro w e rsy jn ą i w ysłuchanie głosów współczesnej m u opinii literackiej nie ułatw ia, ale u tru d n ia rozeznanie. Łatw o zlekceważyć osobistych je ­ go wrogów, jak im i sta li się z biegiem czasu T e tm a je r czy Żuław ski; m ożna od biedy przy m k nąć oko na ataki przeciw ników politycznych — Bełcikow skiego, R osnera czy A ntoniego Potockiego. Ale Irzykow ski? Ale Brzozowski? Obaj m ówią o F eldm anie ze zgryźliw ą i r o n ią x, obaj nie cenią wysoko jego dzieła, obaj w sposób dość podobny fo rm u łu ją sw oje zarzuty , i to z arzu ty niebłahe. Brzozowski, posłużyw szy się przy pisaniu c h a ra k te ry sty k i F eldm ana form ą dialogu m iędzy C zytelnikiem (zw olennik k ry ty k a ) a Żółciowcem (przeciw nik tegoż), w usta pierw sze­ go w kłada ta k ą oto p rzew ro tn ą obronę:

nikomu spośród nas, piszących, nie zawdzięczam tyle, ile w łaśnie W ilhelmowi Feldmanowi. Posiada on niezbędne, najniezbędniejsze w łaściw ości krytyka: nie podlega żadnym przesądom, dogmatom, jest wielostronny. Odczucie plastycz­ nego piękna i zmysłowego życia poezji Tetmajera nie przeszkadza mu lubować się w intelektualnie wyrafinowanej poezji Staffa lub m ęczeńsko-ekstatycznej prozie Żeromskiego. W yspiański i Heine, N ietzsche i Orzeszkowa, Sienkiewicz nawet i Dostojewski: wszystko to jest on w stanie zrozumieć. Pojm uje w iel­ kość Spinozy, ale i Bismarcka, socjalizm Marksa, ale i Jaurèsa, K antowi w y­ bacza oportunizm, a Heglow i brak treści; słowem, jest on ruchliwy, rzutki, bogaty i zm ienny jak świadomość nowoczesnego człowieka 2.

Wreszcie, u stam i Żółciowca, Brzozowski a ta k u je F eldm ana w prost, widząc w nim egzem plarz okazowy g a tu n k u inteligentów , którzy d e p ra ­ w u ją m yślenie przez odryw anie pojęć od podłoża życia i dow olną nim i żonglerkę. W rezu ltacie

za praw dziwą zostaje uznana każda m yśl, która daje się wypowiedzieć za po­ mocą w yrazów cieszących się dla tych lub innych powodów sympatią w da­ nym środowisku.

1 Takie stanowisko zajm uje B r z o z o w s k i w latach późniejszych. Pierwsza bowiem jego wypow iedź o Feldm anie, recenzja Współczesnej literatury polskiej

1880—1901, drukowana w „Głosie” (1903, nr 13), utrzymana jest w tonie niemal

entuzjastycznym : „Ta książka jest wym owna w ielką w ym ową faktów: bije z niej duma uświadom ionego przekonania o własnej mocy; zaczyna się ona jak historia, a kończy jak hym n”. Brzozowski spiera się wówczas z Feldmanem głów nie o wartość twórczego indywiduum . Literatura nie jest dlań wytworem gromady, jak podług Brzozowskiego w idzi rzecz Feldman, lecz wyrazem jednostki i zapisem jej indy­ widualnego zmagania się ze światem. Z biegiem czasu jednak stosunek Brzozow­ skiego do Feldm ana ulegnie zmianie, co widać w szkicu Wilhelm Feldman, za­ mieszczonym w tomie Współczesna k r y ty k a literacka w Polsce (Stanisław ów 1907). 2 S. B r z o z o w s k i , Wilhelm Feldman. W: Współczesna powieść i k ry ty k a

literacka. Opracował i w stępem opatrzył J. Z. J a k u b o w s k i . Warszawa 1971,

(4)

W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 40

I dalej:

W. Feldman za punkt wyjścia miał pewien zasób uczuć i pojęć cieszą­ cych się sympatią w kołach postępowych. Z wolna [...] rozszerzył go. To jest nauczył się mówić np. o m istyce w sposób nie rażący ludzi wychowanych na broszurkowanym darwinizmie lub socjalizmie, o symbolizmie w sposób nie rażący eklektycznych naturalistów, o nietzscheanizmie w terminach zdawko­ wego, demokratycznego prometeizmu, o romantyce w terminach zwyrodnia­ łego w sentym entalną kaszę humanitarną pozytywizmu s.

Brzozowski uderza boleśnie, mówiąc o „felietonow ym sy n k rety zm ie” Feldm ana, boleśnie, ale chyba i celnie, skoro jedyny, jak dotąd, mono- g rafista au to ra Współczesnej literatury polskiej, A ndrzej Jazow ski, uży­ wa, nie w atak u walcząc, lecz w obronie, bardzo podobnego sform uło- w ania-zaklęcia: e k le k ty z m 4, nie m ającego przecież najlepszej m arki w świecie w artości m etodologicznych 5.

Kim że był więc ów osobnik, k tó ry napisał tę tak rozchw ytyw aną, pod innym i także ty tu łam i, Współczesną literaturę polską? K ry ty k iem o rozległych horyzontach czy hochsztaplerem -dyletantem ? człowiekiem o szerokim św iatopoglądzie czy pow ierzchow nym kom pilatorem idei? K to do nas mówi: chłonny czytelnik czy sp ry tn y kom iw ojażer frazesu? o biektyw ny h isto ry k lite ra tu ry czy nieszczęśnik, k tó ry przehandlow ał swój gust? Oczywiście, m ożna pisząc o książce Feldm ana obejść się bez odpowiedzi na te pytania: odtw orzyć jej architektonikę, zdać spraw ę z trafności sądów szczegółowych, wskazać jej wartość. Nie da się jednak, z pytaniem ty m się nie rozpraw iw szy, Współczesnej literatury polskiej n apraw dę zrozum ieć ani naw et napraw dę z o b a c z y ć .

Posłużm y się przykładem : oto w prow adzeni zostaliśm y do pokoju, k tó ry w idzim y po raz pierw szy i k tó ry m am y obowiązek opisać. Są w nim sprzęty, obrazy, większe i małe przedm ioty. Chcem y pokój ten potraktow ać jako całość i scharakteryzow ać jego właściciela, nie w iem y jednak, czego się uchwycić. Sprzęty i obrazy pochodzą z różnych epok: obok cennych m alow ideł wiszą oleodruki, obok pięknych w yrobów sztu­ ki snycerskiej — najzw yczajniejsza tandeta; przy rokokow ym stole stoi tab o re t dentystyczny, na m arm urow ym blacie leży kupione u ulicznego han d larza pudełko na szpilki. Pokój urządzony jest z w yraźną troską o harm onię barw , ale równocześnie tu i ówdzie rozrzucone plam y ko­ lorystyczne harm onię tę zakłócają w sposób w yjątkow o p rzykry. Ta­ jem niczy w łaściciel m a więc dobry gust i rów nocześnie go nie ma, jest znaw cą i nim nie bywa, kocha dzieła sztuki, ale najw idoczniej nie je sam e tylko. Można pom ieszczenie to określić jako całość

nieuporządko--3 Ibidem, s. 267, 268.

4 A. J a z o w s k i , Poglądy Wilhelma Feldmana jako kryt yka literackiego. Wrocław 1970.

5 Opinię tę usiłował ostatnio podważyć J. S ł a w i ń s k i w zamieszczonej w „Tekstach” (1980, z. 1) Wzmiance o eklektyzmie.

(5)

w aną, m ożna, zm ierzając ku aprobacie, zobaczyć w nim uroczy bałagan, a w łaściciela nazw ać ek scentrycznym kolekcjonerem . Oba w erd y k ty będą upraw nione, choć każdy o p arty na innym system ie w artościow ania (porządek — oryginalność). W olno n a ty m poprzestać lub sporządzić jeszcze kilk a in w e n ta rzy szczegółowych, np. m alarstw o ścienne w po­ m ieszczeniu czy stosu n k i b arw n e oraz ich zakłócenia. Niech jed n ak oko obserw atora — znużone nieco, m niej przeto uległe naw ykom w ytw o­ rzonym p rzy oglądaniu różnych in n ych pokojów — zagapi się trochę i zacznie sw obodniej przesuw ać się z elem entu na elem ent; wówczas o dkryje, iż w szystko, co z n ajd u je się w pom ieszczeniu, posiada cechę falistości, form ę zaś d o m inującą stanow i koło. A w ięc m ieszkaniec tego dom u nie był ani b ałaganiarzem , ani kolekcjonerem (choć jedn ym i d ru ­ gim po troch u) — b y ł fan aty k iem okręgu i nieprzyjacielem linii pro­ stej! Jak że inaczej p rzed staw ia się teraz ów pokój, choć nie przybyły przecież żadne now e przedm ioty! Ja k i stał się logiczny, jak i ko herentn y. J a k też pozbaw ione znaczenia okazały się w cześniejsze opisy cząstkowe, choć przecież nie u tra c iły swej praw dziw ości.

Ze Współczesną literaturą polską rzecz m a się podobnie. Jeśli opisać jej kom pozycję, jej w ąsko p o jętą m etodę, uw zględnioną w niej h ie ra r­ chię w artości, widoczne w niej w pływ y i pokrew ień stw a m yśli, wciąż pozostanie ona przedm iotem , w obec którego czujem y się niesw ojo, w ie­ dząc, że ro zjaśniam y tylko jego aspekty, wciąż zaś nie um iem y sobie zdać spraw y , jak w ogóle m o ż l i w y jest tak i przedm iot, jak ie in ­ ten c je głębokie zdeterm ino w ały n ap raw d ę jego kształt.

P ierw szy bój, jak i p rzyjdzie stoczyć, czysto zresztą ćwiczebny, to bój z przesądem obiektyw izm u poznawczego. N ajostrzejszą form ą ta ­ kiego p rzesąd u byłoby tw ierdzenie, że h isto ry k lite ra tu ry oddaje zja­ wiska, jak im i one są, o ty m zaś, jakie są, m ówią fak ty . Zw olenników ta k postaw ionej tezy nie znajdzie się jed n ak zbyt w ielu. Częściej też w y stęp u je ona w w e rsji złagodzonej: h isto ry k lite ra tu ry k sz ta łtu je jej obraz, przepuszczając dostępne swej w iedzy i dośw iadczeniu fa k ty przez filtr św iatopoglądu i m etodologii, k tó ry ch w ybór określony byw a za­ zwyczaj przez obow iązujący w danym m om encie sposób m yślenia i sy­ stem w artości. Dzięki tem u w ypełnia się nam p rzestrzeń m iędzy okiem a przedm iotem : w iem y już, jak ą rolę o d gryw ają św iatło i odległość, po trafim y odróżnić krótkow idza od dalekow idza. M ożna wszakże posu­ n ą ć się o k ro k dalej i zapytać, co jest dla oka układem sterow niczym ,

czyli dotrzeć do tej sfery , k tó ra często k ie ru je w yborem m etod i św ia­ topoglądów , a k tó rej udział pom ijan y byw a zazw yczaj m ilczeniem . Tym ­ czasem nie jest tak, czy nie ta k jedynie, iż rzeczyw istość gotow ych fak­ tów i m yśli naciera na nasz um ysł, ten zaś, bezinteresow ny i n ieprze­ kupny, dąży do w prow adzenia w nich porządku i uzyskania obiektyw ­ nej praw dy. W chodzim y przecież w ciem ny gąszcz rzeczyw istości z w ła­ snym i o niej w yobrażeniam i, z św iadom ym i i podśw iadom ym i

(6)

pragnie-W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 51

niam i, z osobistym i ideam i ładu, k tóre chcem y odnaleźć lub zrealizo­ wać. Toteż każde praw ie poznanie jest w alką indyw idualnych dyspozy­ cji jednostkow ej psychiki z przeczuw aną obiektyw nością św iata, czyli, w yrażając się bardziej elegancko: każde poznanie jest m odelow aniem . I tu ta j pora n a pow rót do Feldm ana i na przeform ułow anie pytań, k tó ­ re teraz p rzy jm ą tak ą postać: jakie są jego zasady m odelow ania rzeczy­ w istości literack iej? czy uznać je trzeba za ch arak terysty czne dla ja ­ kiejś form acji um ysłow ej, czy też dają się one w yprow adzić z zasobów jego indyw id ualn ej psychiki? jeśli ta k — jak w spółgrają z zasadam i ogólnymi?

Brzozowski gotów był tw ierdzić, iż w um yśle Feldm ana, jak w n a j­ w ierniejszym zw ierciadle, z n ajd u ją swoje odbicie powszechne tendencje rządzące m yśleniem in teligenta, tendencje, któ re Brzozowski oceniał ja ­ ko ujem ne. O n ieprzeciętną przeciętność pom ów iłby też chętnie Feldm ana Irzykow ski. Cecha ta w istocie łatw o zjednuje słuchaczy, nie w ystarcza jed n ak do osiągnięcia sukcesu, nie w yzw ala też odruchów tak iej agresji, na jak ą F eldm an wciąż się w ystaw iał.

Trzeba więc będzie popaść w grzech do niedaw na śm iertelny, powoli zaś sta ją cy się powszednim , grzech biograf izm u i psychologizmu: okreś­ lić nie tylko ty p um ysłowości Feldm ana, ale i rodzaj jego duchowości. Toteż przez biografię rozum ieć się tu będzie nie sam ciąg życiowych przypadków , ale sposób ich organizow ania oraz siły, te świadom e i te nie w pełni podległe świadomości, organizow aniem ty m sterujące. W za­ kres biografii w ejdą także trw ałe dyspozycje intelektualno-psychiczne, k tóre zaw ażyły na form ow aniu się szeroko pojętego św iatopoglądu.

Taką podstaw ow ą dyspozycją, decydującą o przebiegu um ysłowej i em ocjonalnej biografii Feldm ana, dyspozycją determ inu jącą, miesz­ czącą się bowiem na sty k u sfery biologicznej i psychicznej, byłyby a k ­ t y w i z m i e k s t r a w e r t y z m ® . Obie te cechy rozpatryw ać się zw y­ kło w aspekcie ch arak teru , ich jednak obecność uw idocznia się rów nież w aktach poznania. A ktyw ista i ek straw erty k stara się m odelować św iat w tak i sposób, by uzyskany przezeń obraz stw arzał możliwość w yłado­ w ania się jego osobowości, by więc otw ierał pole działaniu. Jego m yśl i w yobraźnia a ta k u ją przeszkody wcześniej, nim n a tra fi na nie zaan­ gażow ana w czyn wola, zderzając się z rzeczywistością. Z góry też wol­ no się spodziewać, że św iatopogląd ek stra w e rty k a będzie bardziej ot­ w a rty i może w ykazać m niejszą spójność niż św iatopogląd kogoś o za­ m kn iętej naturze. Także osobowość akty w isty zm ierza do tego, by za­ gw arantow ać sobie w aru n k i pozytyw nego w ydatkow ania energii, i jego

6 J. S t e n [L. B r u n e r ] (Dusze współczesne. Lwów 1902, s. 129) tak charak­ teryzował Feldmana: „żywiołem Feldmana jest walka. [...] Ruchliwa, energiczna, nie zmęczona dusza, nie wyczerpana porażką, nie zniechęcona zawodem. [...] Nie wiedzie go ani narzucony obowiązek, ani jakaś wiara w m isję, którą ma spełnić, a tylko najsilniejszy tryb wewnętrzny, konieczność ruchu”.

(7)

um ysł często podporządkow uje się ow em u głów nem u celowi. Toteż z jednej stro n y dąży on do poznania praw dy, z drugiej — do zachow ania podm iotow ej żywotności. Spośród więc dostępnych sobie idei i p rze­ św iadczeń w y biera te przede w szystkim , k tóre żyw otność tę będą go­ tow e podtrzym ać i p rzydać jej in te le k tu a ln e uzasadnienie. Z darza się bowiem , że aktyw ności człow ieka sta ją na przeszkodzie nie ko n k retn e w a ru n k i zew nętrzne — rodzinne, środow iskow e, społeczne, lecz przeciw ­ staw ne jej pędow i lu b pęd te n ham ujące koncepcje i system y w artości, posiadające dla danej g ru p y społecznej czy pokoleniow ej w ysoki sto­ pień oczywistości i przekonyw ania, czyli składające się na u w ew n ętrz- n ian ą przez poszczególne jed n ostk i tzw. praw dę o świecie. U m ysł a k ty ­ w isty może pozostać głuchy n a idee swojego czasu i skupić się na bez­ pośrednim działaniu, gdzie indziej zn ajd u jąc dlań m otyw ację. Jeśli jed ­ n a k świadom ość przynależności do historycznie określonej w spólnoty będzie w nim dostatecznie m ocna, poszuka innego w yjścia: zm odyfikuje idee i p rzy k ro i je do w łasnych potrzeb. W w yniku ty ch o peracji po­ w stać może znów, choć nie musi, św iatopogląd niespójny lub rażący fi­ lozoficzną. bezcerem onialnością.

B iografia F eldm an a poucza, iż w zetknięciu z przeciw nościam i ze­ w n ętrzn y m i w ykazał on niezw ykłą odporność i siłę, p ierw otn y zaś w y­ bór, jakiego w sferze życia i w sferze idei dokonał, jest w yraźnie w ybo­ rem u łatw iający m w zm ożoną aktyw ność: F eldm an porzuca zam knięty i w yizolow any św iat żydowskiego g e tta i przechodzi n a drugą stronę, w rzeczyw istość, teorety cznie p rzy n ajm n iej, bogatszą i bardziej uroz­ m aiconą. D ecyzja ta nie w yw oływ ała u niego poczucia w iny z dw u, jak się w ydaje, powodów. Po pierw sze, ze w zględu na w łaściw ą m u, a cha­ rak te ry sty cz n ą dla jego ty p u psychicznego, optykę in tele k tu a ln ą , k tó rą m ożna nazw ać o p t y k ą w ł ą c z a n i a i s y m b i o z y ; po drugie dlatego, że w ybór, o k tó ry m mowa, posiadał, obok aspektu w italistycz- nego, bardzo w y raźn y aspekt a k s j o l o g i c z n y .

Zasada w łączania i sym biozy to jedn a z naczelnych zasad m odelow a­ nia zjaw isk, jak ą da się u F eldm an a odnaleźć. Polega ona na tym , iż w elem entach różniących się od siebie szuka on zawsze p otencjalnej ich łączliwości. Dzięki ta k ie j skłonności swego um ysłu mógł stać się F eld ­ m an u p a rty m orędow nikiem idei asym ilatorskich, choć nik t lepiej od niego nie wiedział, ja k głęboka jest przepaść dzieląca wówczas oba św ia­ ty , żydow ski i polski. Dzięki tem u też p o tra fił F eldm an zaprojektow ać w łasną k o n stru k cję m yślow ą tak , by w szystkie akceptow ane przezeń i opatrzone znakiem dodatnim treści zazębiały się o siebie i m otyw o­ w ały w zajem nie. Toteż jego technikę życia duchowego można, konsek­ w entnie, nazw ać tech n ik ą w łączeń i zachow ania ciągłości, w przeciw ień­ stw ie do tech n ik i zerw ań lub akceptow ania porządku niescalonego, co w śród p rzedstaw icieli Młodej Polski było zjaw iskiem nagm innym .

(8)

W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 53

cji św iatopoglądow ej Feldm ana, jej nie liniow y, lecz k u m u lacyjn y i k o n ­ centryczny przebieg. Dyspozycja ta została, jak się w ydaje, rozw inięta dzięki sposobowi, w jaki Feldm an zdobył większą część swojego w y­ kształcenia, m ianowicie przez samouctwo. Ten rodzaj k o n tak tu z w ie­ dzą, nie ukierunkow any, niezależny od bezpośrednich auto ry tetów , po­ woduje, iż św iat m yśli w ydaje się bardziej otw arty, a idee przed sta­ w iają się um ysłow i przede w szystkim od strony swych ponęt. I F eldm an rzeczywiście odznaczał się w łaściwą często sam oukom zachłannością: z żadną książką nie chciał się spotkać na darm o, każdy pogląd p rag n ął jakoś w yzyskać i w m ontow ać we w łasny system ; pojęcia ortodoksji, czystości doktryny, sztyw nej schem atyzacji były m u z g ru n tu obce, znaki zakazu um ieszczał zupełnie inaczej. Takie nastaw ienie dopuszcza­ ło m aksym alną szerokość perspektyw y, ono· też ułatw iło Feldm anow i — być może faktycznie w stopniu niekiedy n adm iernym — obcowanie z rzeczyw istością m niem ań i w artości, zm niejszając, nieraz niebezpiecz­ nie, staw iany przez nie opór. Nie znaczy to przecież, iż F eldm an pozo­ staw iał sobie całkow itą swobodę w igraniu z pojęciam i, nie znaczy też — ty m bardziej — że kierow ała nim moda lub prosta chęć przypodobania się in telig entn em u ogółowi.

Pow iedziano wcześniej, iż w italizm Feldm ana posiadał bardzo w y­ razisty kom ponent aksjologiczny; oznacza to, że zasadzie łączenia i sym ­ biozy tow arzyszy zazwyczaj, a naw et o działaniu jej decyduje, zasada inna: z a c h o w a n i a w a r t o ś c i .

Ja k w yglądało w prak ty ce takie w łaśnie m odelowanie św iata? P ię t­ nastoletni chłopiec, w ygłaszający w synagodze zbaraskiej m owę na cześć Sobieskiego i w zyw ający swoich współwyznawców, by stali się polskim i patriotam i, m usiał działać pod w pływ em silnego im pulsu em ocjonalne­ go. Co spraw iło, że idea polskości okazała się dlań bardziej urzekająca i m ocniej pobudziła jego w yobraźnię niż, powiedzmy, idea państw a ży­ dowskiego, nie m niej przecież atrak cy jn a dla poszukującego swego celu młodzieńczego aktyw izm u? Feldm an tw ierdził, iż spraw ił to M ickiewicz i ojcowie b ern ard yn i, prow adzący szkołę lu d o w ą 7. Nie m a powodu, by m u nie wierzyć. Trzeba jed nak dobrze zdać sobie spraw ę z tego, co n a ­ praw dę potem zaszło. Oto polskość została przez Feldm ana przesunięta ze sfery zjaw isk w sferę w artości. Przesunięcia zaś tego dokonać m usiał nie tylko w planie em ocjonalnym , lecz także intelektu alny m . M usiał więc zarów no znaleźć środki łagodzące drastyczność odejścia, k tó re można m u było poczytać za zdradę, jak i um otyw ow ać w ew nętrznie ten ak t swojego w yboru.

7 Pisząc około r. 1888 swoje curriculum vitae dla wybitnego działacza ży­ dowskiego Nahuma Sokołowa zaznacza F e l d m a n („Wiadomości Literackie” <Londyn) 1950, nr 210/211): „U bernardynów zaś przejąłem się polskością i pa­ triotyzmem”. Mowa tu o szkole ludowej prowadzonej przez zakon bernardynów, do której uczęszczał Feldman od dwunastego roku życia.

(9)

P ierw sze nie było, w obrębie m odelu zacieranych przeciw ieństw , spraw ą tru d n ą i idea polonizacji Żydów p rzy jm u je w um yśle F eldm ana postać konieczności, w brew em pirii, k tó ra w krótce dostarczyła dowo­ dów, iż p ro je k t jego m iał c h a ra k te r dość pro stej idealizacji. Je d n a k pro­ pagu jąc h asła asym ilacyjne m łody F eld m an rek la m u je Polskę przede w szystkim jako uczciwego p a rtn e ra ; sta ra się pokazać, iż położenie lu d ­ ności żydow skiej k orzystniejsze było tu ta j niż w in ny ch krajach , że Pol­ skę i Izrael łączy podobieństw o losów 8.

P raw d ziw ą n ato m iast w artością, o jak ą zrazu w alczy, jest postęp, św iatło now oczesnej wiedzy, k tó ry m pragnie rozpędzić m roki żydow­ skiej ortodoksji. O duszę jego zabiegają wówczas trz y co n ajm n iej kon­ k u ru ją c e ze sobą idee: pozytyw izm utożsam iany z postępem cyw ili­ zacji, socjalizm i ro m an ty zm niepodległościow y. K ażdej z nich F eldm an po trosze ulega, ale m ając lat dw adzieścia w prow adza już w śród tych idei hierarch iczn y porządek podpisując się w liście do p rzy jaciela jako „ro m anty czno-pozytyw istyczno-socjalistyczny” W ilh e lm 9, by w końcu ostatecznie zostać nie „postępow ym Ż y d em ”, lecz p a trio tą polskim . Nad fak tem ty m zwykło się przechodzić do porządku, a przecież jest to gest niecodzienny. W śród Polaków pochodzenia żydowskiego w ielu da się w y­ liczyć patrio tów , ale p a trio ty z m ich uznać m ożna za n a tu ra ln y , nie róż­ niący się w swej uczuciow ej postaw ie od p a trio ty z m u każdego innego obyw atela, m ieszczący się w obszarze tak ich oczywistości em ocjonalnych, jak miłość do b ra ta czy sen ty m en t do m iejsca urodzenia. Tym czasem jeśli dla Polaka, z racji ta k a nie inaczej układających się w arun kó w histo­ rycznych, p atrio ty zm z uczucia przyrodzonego staw ał się coraz częściej św iadom ie budow aną k o n stru k cją — ,dla F eldm ana m usi on być, ze w zględu n a m om ent w yboru, p r z e d e w s z y s t k i m k o n s t r u k - c j ą.

Widać też w yraźnie, że zacieśniając sw e zw iązki z polskością, do­ konał F eldm an bardzo ch arak tery sty czneg o zabiegu: u t o ż s a m i ł ją w dużym stop n iu z r o m a n t y z m e m czy też rom an ty zm uznał za

8 Biografia głównego bohatera now eli Historia jednego z wielu, drukowanej w „Izraelicie” w r. 1885 (nr 17), wykazująca znaczne podobieństwo do życiorysu Feldm ana, zawiera taki moment narodowego uświadom ienia: „Wielkie wrażenie na nim uczyniło czytanie dziejów polskich i opowiadania nauczyciela o przeszłoś­ ci narodu polskiego. D zieje Polski, nieraz tak zbliżone w faktach do dziejów Izrae­ litów, głęboko utkw iły mu w pamięci, a następnie w sercu; zaznajom iwszy się z historią sw ych w spółwyznaw ców, ocenił sprawiedliwie ich położenie w dawnej Polsce, o w iele lepsze i korzystniejsze niż gdzie indziej”. Zarówno jednak w tym utworze, jak w ogłoszonej w trzy lata później pierwszej części powieści Zydziak (opublikowanej w „Ojczyźnie” <1888, nry 8—24) pt. Jeden z szarego tłu m u ) war­ tością w ysuw ającą się na plan pierwszy jest postęp, w iedza naukowa, walka z ortodoksyjnym zabobonem. Jicchok jest żydowskim pierwowzorem Judyma i re­ pliką Ezofowicza: chce opuścić sw oje środowisko po to, by znalazłszy św iatło w ie­ dzy, wrócić tu i oświecać w spółwyznawców.

(10)

W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 55

kw intesencję polskości. Rozum iał zaś rom antyzm nie tylko jako zja­ wisko historyczne, lecz także jako z tam tego dającą się w yprow adzić ogólną koncepcję m oralno-estetyczną i postaw ę duchową. Do tak iej też przede w szystkim polskości zgłasza Feldm an swój akces, w ty m to d u ­ chow ym p aństw ie pragnie być n aturalizow anym obyw atelem . T utaj je ­ go w ybór odsłania swój aspekt aksjologiczny, nie m niej od prag m atycz­ nego w ażny, choć nak łan iając innych do polonizacji nie rezy gn uje F eld ­ m an z argu m en tó w czerpanych z tego drugiego porządku. Dla niego sa­ mego rom antyzm , d ający się ująć najogólniej jako idealizm , dążenie do wielkości, doskonałości i wolności, nieu stann e poszerzanie fo rm atu ży­ cia, w ysoki altruizm , stanie się w artością cen tralną św iatopoglądu, sub specie k tó rej ostatecznie przem odeluje całą jego resztę i k tó ra w p rzy ­ szłości określi stosunek au to ra W spółczesnej literatu ry polskiej do w szel­ kich now ych propozycji filozoficznych czy literackich. To jest trw a ły zw ornik jego in te le k tu i psychiki, idea rządząca jego w yobraźnią, sk u ­ piająca różne p rzejaw y jego aktyw ności i aktyw ność tę w yzw alająca. W ydaje się, że ta sy tu acja duchow a nie nosi znam ion szczególnej o ry ­ ginalności: łatw o przyznać, iż polska lite ra tu ra rom antyczna jest bo­ gata i może stać się źródłem silnego prom ieniow ania. O ryginalność ta jednak uw idocznia się, gdy sytu ację Feldm ana porów nać z typow ą sy­ tu ac ją św iatopoglądow ą przedstaw icieli pokolenia, do którego F eldm an m etrykaln ie, a potem i środowiskowo należał.

W pływ rom an ty zm u polskiego na Feldm ana oddać mogą w p rzy b li­ żeniu takie tylko słowa, ja k „oczarow anie” czy „ilu m inacja”. Dzięki niem u jego rozchw iany św iat pojęć ustabilizow ał się, energia życia od­ nalazła trw ałe łożysko, w yobraźnia — w zór i oparcie. M ałe jest praw do­ podobieństwo, by tak ie zajście em ocjonalno-intelektualne p rzy trafiło się w ty m m om encie kom uś, kto od dziecka w yrósł w polskiej k ultu rze, w y ­ chow ał się na poezji rom antycznej, słuchał w dom u pow stańczych w spom nień. Z tak ich doświadczeń zrodzić się może poszanow anie dla w artości czy k u lt trad y cji, nie zaś taki jak u Feldm ana coup de foudre, k tó ry przeszedł w niegasnący zachw yt i trw a łą wierność. P o trzebę w iel­ kości, idealizm u, poryw ającego celu odczuwali wszyscy, o czym świadczy publicy sty ka końca w ieku. W idać jednak w yraźnie, że bezpośrednie dojś­ cie do rom antyzm u było dla większości rep rezen tan tó w młodego pokolenia z jakichś względów odcięte 10 i naw oływ ania A rtu ra Górskiego, by w ró ­

10 Stwierdzenie takie może wzbudzić sprzeciw każdego, kto ma za sobą lektu­ rę książki T. W e i s s a Romantyczna genealogia polskiego modernizmu. Reko­

nesans (Warszawa 1974). Idzie m i jednak o następujące rozróżnienie: czym innym

było ożywianie tradycji romantycznej w celu stworzenia filozoficzno-estetycznej przeciwwagi w stosunku do prądów modernistycznych, a takie zamierzenie da się odczytać z pism np. Szczepanowskiego, czym innym jej interioryzacja przez pisarzy reprezentujących światopogląd modernistyczny — np. Przybyszewskiego. To drugie działanie miało przebieg o w iele bardziej skomplikowany i dokonać się mogło dopiero w drugiej fazie modernizmu, gdy sami jego przedstawiciele w

(11)

y-cić po zgubiony w ątek do duszy M ickiewicza, pozostały n a razie bez echa. D om y rom antycznego k u ltu , ja k „O drodzenie” i skupiona wokół niego g rup a, budow ane były z dala od głównego tra k tu M łodej Polski.

T utaj też rzuca się w oczy dość istotna rozbieżność m iędzy k ształ­ tem biografii duchow ej F eldm ana a linią, jak ą p rzy b rała biografia du­ chowa większości jego rów ieśników : fazie negacji i braku, tak ch arak ­ tery sty czn ej dla pokolenia m odernistycznego, odpow iada u F eldm ana fa ­ za odnalezienia i akceptacji. Przeszedł więc późniejszy a u to r W spół­ czesnej litera tu ry p o lskiej przez odm ienne nieco dośw iadczenie ducho­ w e i gdy jego rów ieśnicy wciąż w ykłócali się z ojcam i, on, od kłótni ty ch b y n ajm n iej nie stroniąc, poza plecam i rów ieśników zaw arł porozu­ m ienie z pokoleniem dziadków , k tó ry ch dziedzictwo przejm ow ał bez goryczy i z m łodzieńczą w iarą.

Ten alians z n a jd u je swe potw ierdzenie w sferze dosłownego kon­ k re tu , lw ow skiem u bow iem kręgow i Zw iązku Młodzieży Polskiej, w k tó ­ ry m F eldm an był b ratem , p atro n o w ali ludzie-m ity: M ieczysław D arow - ski i A gaton G iller. Ów archaiczny wówczas rom antyzm był dla F eld­ m ana m onetą błyszczącą i nową, nie s ta rtą przez patrio ty czn y frazes, nigdy w jego pam ięci nie zdew aluow aną, co także różnić go m usiało od in ny ch p rzedstaw icieli jego pokolenia. D latego p u n k t w idzenia, jak i p rzy ­ jął Feldm an, odm ienny był do p ersp ekty w y, k tó rą w yw alczyć sobie chcieli m oderniści. G dy oni próbow ali wznieść się ponad trad y cję, unie­ w ażnić lokalne ograniczenia, stanąć n a stanow isku uniw ersalizm u, F eld­ m an na ołtarze w ynosił w artości rodzim e, acz pochodzące z bardzo ściśle określonego porządku tra d y c ji, m ówił o duchu naro d u z tak ą pew ­ nością, z jak ą botanik opisuje roślinę. Toteż w ty m to w arzy stw ie on był p a trio tą , oni — Europejczykam i. N a to w łaśnie zżym ał się Irzykow ski, k tó ry w swoim w yim aginow anym tea trz e m yśli polskiej w idział F eld­ m ana w zupełnie in n ej roli: roli „obcego”, co k u ltu rę polską ogląda z boku, sądzi ją podług europejskich standardów ; kogoś, kto w olny od kom pleksów , nie obciążony w spom nieniam i i poczuciem w iny wobec um arły ch, w yprow adza tę k u ltu rę z zatęchłego zaścianka, otw iera okna w dawno nie w ietrzonym dom ostwie, ap lik u je udręczonej duszy polskiej w itam in y i szw edzką gim nastykę. W C zynie i słowie pisał:

Naturalnym zadaniem Żyda w Polsce jest: nie będąc żywiołowo związa­ nym z przeszłością narodu, nie uginając się pod brzemieniem różnych przyka­ zań narodowych, może on być czynnikiem otrzeźwiającym, może zdejmować

kryli podobieństwo między własnym stanem świadomości a treściami romantycz­ nymi. Póki do tego nie doszło, romantyzm był w artościową częścią tradycji, ale nie pozwalał się uwewnętrznić w danym horyzoncie m yśli i odczuć. Górski po­ stępow ał trafnie akcentując w Młodej Polsce rom antyczny indywidualizm jako punkt spotkania obu duchowych formacji, ale zanim doprowadził do końca sw e rozumowanie, już zapragnął wrócić do duszy Mickiewicza i wywód jego ugrzązł w patriotycznym pragmatyzmie.

(12)

W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 57

niepotrzebne hipnozy, pośredniczyć i popychać do mocniejszego kontaktu z kulturą obcych narodów.

I dodawał:

P. Feldman [...] nie jest Żydem, lecz Polakiem, takim jednak, który nie zapomniał o tym, że jest Żydem, i dlatego chciałby się wydawać jeszcze bar­ dziej polskim niż każdy Polak 11.

Nie da się w tej diagnozie nie zauważyć dysk retn ej insynuacji, k tó ­ rą przeciw nicy Feldm ana posługiwać się będą w sposób bardziej o tw ar­ ty , dając do zrozum ienia, iż cały jego rom antyzm pochodzi z m im ikry, że Feldm an chce zakrzyczeć w łasną obcość, wmówić sobie i w szystkim , że od dziecka nosił konfederatkę. Być może w sam ym zachow aniu F eldm a­ na było coś, co sądy takie choć w części uspraw iedliw iało; być może su­ gestie te są zw ykłą bronią w niew ybrednej walce, jak ą m u wydano. J e st to m ateria delikatna i tru d n o tu o niezbite arg u m en ty czy w ia ry ­ godne św iadectw a. Jeśli jedn ak przyjrzeć się uw ażnie biografii Feld­ m ana i jego sposobowi m yślenia, skłaniać się raczej można ku poglądo­ wi, iż rzecz się m iała a k u ra t odw rotnie, niż sugerow ał Irzykow ski. F eld­ m an nie dlatego stał się rom antykiem , by być łudząco podobnym do Po­ laka; to lite ra tu ra i m yśl rom antyczna ukazały m u a tra k cy jn ą stronę polskości, a ich spontaniczne przyjęcie i zaakceptow anie ułatw iło m u tę now ą identyfikację. Dlatego Feldm ana ta k żywo obchodzą losy ro ­ m antyzm u: gdy widzi jego odpływ, traci g ru n t pod nogami, a otaczająca go k u ltu ra odsłania nagle nieprzyjazne oblicze; jak b y rom antyzm gw a­ ran to w ał nie tylko wielkość polskiej litera tu ry , ale i jego osobistą w świe­ cie tym egzystencję.

W ten sposób, paradoksalnie, Feldm an odegrał w końcu tę rolę „ob­ cego”, jaką w yznaczył m u Irzykow ski, acz wedle innego, niż ten chciał, scenariusza. Jako ktoś w chodzący do k u ltu ry polskiej z zew nątrz, nie m iał żadnych rachunków z tradycją, nie czuł rezerw y w stosunku do uznanych świętości ani ich ciężaru, nie chciał też za w szelką cenę zo­ stać Europejczykiem . Dlatego nie zrozum iał w pełni Przybyszew skiego, Irzykow skiego czy Brzozowskiego, dlatego też mógł zostać apologetą Młodej Polski, gdy tylko m inął jej atak europeizm u i m elancholii, a na horyzoncie zajaśniały takie nazwiska, jak W yspiański, Żerom ski czy M iciński.

P rzy jąć więc można, iż rom antyzm zajm uje w św iatopoglądzie Feld­ m ana m iejsce centralne; nie znaczy to jednak, że um ysł jego niczego poza rom antyzm em nie absorbuje; wręcz przeciw nie — jest otw arty i chłonny, przyciąga jed n ak i selekcjonuje idee w tak i sposób, by nie

11 K. I r z y k o w s k i , Czyn i słowo. W: Czyn i słowo oraz Fryderyk Hebbel

jako poeta konieczności. Lemiesz i szpada przed sądem publicznym. Prolegomena do charakterologii. Wstęp: A. L a m . Tekst opracowała i indeks sporządziła Z. G ó-

(13)

naru szy ć owego cen tru m rom antycznego, w yłuskać zaś w szystko, co m ogłoby je wzm ocnić i wzbogacić. W ty m też duchu po sw ojem u in ­ te rp re tu je zarysow ujące się w spółcześnie stanow iska filozoficzne i p ro ­ pozycje arty sty czn e. Szybko a n e k tu je język sym bolizm u i poszerza sw ó j słow nik o tak ie pojęcia, jak „abso lut”, „istota b y tu ” , „mi­ stycyzm ”, „m etafizy k a”, puszczone w obieg przez k ry ty k ę m odern i­ styczną. Z aokrągla też swój św iatopogląd w prow adzając doń duch a n a ­ rodu, posiadającego co n ajm n iej trz y m etry k i filozoficzne: potoczną po­ zytyw istyczną, o rto d o k sy jn ą rom an ty czn ą oraz nową, w ystaw ioną około 1903 r. m e try k ę m odernistyczno-polityczną. Taka m odyfikacja rom an ­ ty z m u nie w y d aje się niczym zdum iew ającym , choć bardziej c h a ra k te ry ­ styczne dla M łodej P o lsk i było postępow anie odw rotne: to raczej no­ w ej sztuce w yszukiw ano rom an ty czn ych antenatów . Niepokój budzi co innego: w ystępow anie w św iatopoglądzie F eldm ana innych obok ro ­ m an ty zm u składników , u trzy m u jąca się afirm acja idei z odm iennego pochodzących zasobu.

C zytał bow iem F eld m an nie ty lk o M ickiewicza i nie z D arow skim jed yn ie przestaw ał. C zytał tak że M arksa, Engelsa i L asalle’a, o tarł się ъ bliska o środow isko socjalistyczne Lw owa, zasiadał na ław ie oskarżo­ ny ch nie z byle kim , lecz z sam ym Ignacym D aszyńskim . Większość pokolenia M łodej P olski poddała się we w czesnych latach ed uk acji po­ zytyw isty cznej, choć n iew ątp liw ie częściej ju ż czytano D arw ina niż Mil- la, H aeckla niż C om te’a; w ielu też m łodych w ybrało nau k i ścisłe i p rzy ­ rodnicze jako przedm iot swoich studiów . P ierw szy wszakże w łasny, d o jrz a ły w y b ó r ideologiczny prow adził najczęściej w stro nę socjaliz­ m u, dającego szansę odcięcia się od pokolenia ojców zarów no tym , którzy w ychow ali się na chlebie organiczników , jak i ty m , k tórzy w zrośli w dom ach p atrio ty czn o -k o n serw aty w n y ch ; w stron ę tę zm ierzać będą w reszcie i ci także, k tó rz y ze w zględu n a swe pochodzenie społeczne czuli się w sposób szczególny zw iązani z ludem i iden tyfiko w ali się z jego in teresam i. Toteż na w czesny epizod socjalistyczny n aty k am y się ta k u G órskiego, T e tm a je ra czy Langego, ja k i u Przybyszew skiego czy K asprow icza. D w aj pierw si zw iążą się, ja k Feldm an, z krakow skim ,,O gniskiem ” , Lange w sp ó łp racu je z em igracyjną „P ob u d k ą”, P rz y b y ­ szew ski red a g u je „G azetę R obotniczą” , K asprow icz, niedoszły tłum acz Kapitału, płaci za sw oje sy m p atie w ięzieniem . P rob lem w tym , iż nikt w autorze Confiteor nie rozpozna re d a k to ra pism a socjalistycznego, w Sonetach w e d y c kic h nie znajdzie śladów Pierwszego dnia stw orze­ nia 12 i nie przypisze M onsalvatu m łodzieńcow i oskarżonem u w k rak o w ­ skim procesie socjalistów . Ów epizod m ożna odciąć — i w biografii nie będzie n a w e t blizny po przeprow adzonej am putacji.

12 Do tem atów m łodości powrócił wprawdzie L a n g e w wydanym w 1907 r. tom ie P ie rw szy dzień stworzenia, ale 10-lecie jego twórczości 1895—1905 posia­ dało charakter całkiem odmienny: raczej więc mamy do czynienia z przem ien- nością w ątków niż z jednolitą całością.

(14)

W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 59

F eldm ana zbliżyły do socjalizm u w tak im sam ym stopniu spekula­ cje ideowe, jak i osobiste życiowe doświadczenie. Pochodząc z ubogiej rodziny żydow skiej, żył w krajobrazie nędzy m ałego galicyjskiego m ia­ steczka. Opuściwszy to środowisko skazał się na jeszcze tru d n iejsze w a­ run ki m aterialn e. Zdobyw ał wiedzę za cenę najw iększych w yrzeczeń, wciąż w alcząc z niedostatkiem dochodzącym do sk rajn ej nędzy, a sens zw iązku frazeologicznego „um ierać z głodu” poznał w całym bogactw ie jego żyw ej dosłowności. O brazy biedy podsuw ała m u pam ięć dzieciń­ stw a, na nowo z nim i się sty k ał prow adząc działalność ośw iatow ą w śród galicyjskiej biedoty żydowskiej.

Istnienie takiego stanu rzeczy aktyw ność F eldm ana i jego bardzo silna w rażliw ość m oralna p rzy jm u ją jako w yzw anie, którego przyszły k ry ty k i histo ry k lite ra tu ry nigdy nie usunie poza obręb swego pola w idzenia. Socjalizm w skazuje sposób zlikw idow ania owego stanu, F eld­ m an więc wiąże się z ruchem socjalistycznym , co oznacza, iż ak ceptuje takie idee i pojęcia, jak równość, spraw iedliw ość, w alka klasow a, po­ słannictw o p ro le taria tu , konieczność historyczna; ten zaś pogląd nie po­ k ryw a się potem w pełni z zaw artością rom antycznego centrum . Zgod­ nie więc z rządzącą jego duchowością zasadą zachow ania w artości F eld ­ m an usiłow ał będzie ta k przem odelow ać oba porządki, by m ogły zróść się w jed n ą całość.

Jeśli rom antyzm utożsam ić z treściam i, jakie M ickiewicz zam knął w prelek cjach paryskich (co już jest rodzajem in te rp re ta c ji i sam o­ zw ańczym wyborem ), i ta k pozostają jeszcze nietk n ięte co n ajm niej dwa problem y: ja k powiązać ideologię rom antyczną z in teresem p ro le ta ria tu oraz ja k połączyć „bezpaństw ow ość” robotnika z w alką o niepodległość Polski, k tó rej odzyskanie było w dekalogu rom antyzm u politycznego przykazaniem najw ażniejszym . Nie sam em u tylko Feldm anow i p rzy ­ chodziło się porać z ty m ostatnim dylem atem . S tał się on w krótce, jak wiadomo, przedm iotem sporu w ew nątrz sam ej p artii, stanow isko zaś, jakie zajęło jej skrzydło niepodległościowe, F eldm an mógł zaaprobow ać bez przeszkód, z nim też najw yraźniej sym patyzow ał, program ow o stro ­ niąc od w szelkiej ortodoksji, jak ą narzucała i do jakiej zobow iązyw ała form alna przynależność p a r t y j n a 18. Podłączenie idei w yzw olenia p ro le­ ta ria tu do rom anty zm u rów nież nie nastręczało Feldm anow i większych kłopotów : skoro rom antyzm oznacza m. in. pow ołanie człowieka do wielkości, w szelka egzystencja kaleka, pozbawiona praw , jest widomą jego obrazą.

13 Poglądy polityczne Feldmana omówili dokładniej J. M i ś (Idea niepo­

dległości w m yśli politycznej Wilhelma Feldmana. W zbiorze: T w órcy polskiej myśli politycznej. Wrocław 1978) i A. R o m a n o w s k i w artykule Ideał pań­ stwowości polskiej w publicystyce Wilhelma Feldmana („Rocznik Komisji H isto­

(15)

Na dnie socjalizmu, nie w ciasnym, sekciarskim tego słowa znaczeniu, kryje się jedna nieskończona tęsknota, jeden cel olbrzymi,

— pisał F eldm an w „ K ry ty c e ” w 1902 r o k u 14. To obraz ludzkości wol­ nej od jarzm a.

Wolnym, silnym, twórczym i pięknym ma być człowiek. Dobrem jest wszystko, co celom tym sprzyja, złem wszystko, co je neguje i wypacza

— dodaw ał w p arę la t później, w yraźnie wzbogaciw szy swój język 0 nietzscheańską frazeologię 15.

Nieco zaw ilej rysow ała się spraw a, gdy ro zpatryw ało się ją od d ru ­ giej strony: czy sk u tk iem w yzw olenia p ro le ta ria tu nie będzie zanik w a r­ tości rom antycznych, czy rozprostow aw szy grzbiet, p ro letariu sz nie w y­ rzuci tej tra d y c ji na śm ietnik? Takie obaw y w yrażali głośno ko nserw a­ tyści, z czym F eldm an w a rty k u le Dziedzictwo k u ltu r y polskiej próbo­ w ał polem izować, w skazując na zbieżność m iędzy pism am i rom antyków , głów nie M ickiewicza, a stanow iskiem polskich s o c ja listó w 16. K tóż ma praw o do ty ch m yśli — p y tał reto rycznie — cytując a rty k u ł M ickiewi­ cza o socjalizm ie. I odpow iadał: p ro le taria t, ru ch socjalistyczny, nie ca­ ły jednak, lecz ten ty lk o jego odłam , k tó ry sp raw y w yzw olenia społecz­ nego nie oddziela od kw estii narodow ej; ideał spraw iedliw ości ziścić bo­ w iem może w całym bogactw ie i w całej p ełni jedynie niepodległe pań­ stw o polskie. Pow odu do obaw o k ształt przyszłej k u ltu ry spraw iedli­ wego państw a F eldm an nie dostrzegał. Po pierw sze dlatego, że daw ał się ponosić entuzjazm ow i, po drugie, poniew aż m yślenie jego bardziej m ia­ ło c h a ra k te r antropologizujący niż socjologiczny: człowiek w olny to czło­ w iek tw órczy; człow iek tw órczy — to rom antyzm w cielony. W spółczyn­ nik a oporu, jak i stanow ią m echanizm y nowoczesnego społeczeństw a, F eldm an nie b rał pod uwagę. Jego w yobraźnię angażow ały idee roz­ pędzone, poryw ające do lotu, nie zaś tech n ik i ich realizacji. To łączyło go z duchem epoki — lu b u jącej się w abstrakcie, sztucznie przyoble­ kany m w ciało sym bolicznego czy alegorycznego konkretu.

Praw dziw e n ato m iast zakłócenie spójności św iatopoglądow ej uw idocz­ nia się w inn y m m iejscu. Ideologia socjalistyczna zakorzeniona była w filozofii m aterialisty cznej i w naukow ym poglądzie na św iat, tak ie też, m aterialisty czn e i naukow e, było nastaw ienie większości rad y k a l­ nej inteligencji, za k tó re j rep re z e n ta n ta F eldm an m iałby praw o ucho­ dzić. Tę jed n ak postaw ę tru d n o pogodzić zarów no z szeroko pojm ow a­ n y m rom antyzm em , jak i z sojuszniczym i w zględem niego prądam i mo­ d ernistycznym i, k tó ry ch an ty po zy ty w istyczn ej prow eniencji nie trzeba udow adniać. A przecież F eldm an, jak w ielu jego rów ieśników , nie może 1 nie chce uw olnić się spod u rok u nauki. P rag n ie oddychać

krystalicz-14 (f) [W. F e l d m a n ] , Skarlowacenie ideału. „Krytyka” 1902, t. 1, s. 227. 15 (f), O w y zw olen ie człowieka. Jw., 1907, t. 2, s. 117.

(16)

nym pow ietrzem idealizm u, ale odwrócenie się od nauki oznacza dlań przym ierze z ciem nogrodem , a także zerw anie ciągłości własnego du­ chowego rozw oju. P rzykładów takich zerw ań m am y wśród pisarzy Mło­ dej Polski sporo; nie jeden Przybyszew ski zacierał ślady n atu ralizm u w sw ych spiry tualistyczn ych teoriach. P rzy p ad ek Feldm ana jest o ty le szczególny, że um ysł jego nie chciał się w yrzec szansy pojednania obu porządków , a akceptacja coniunctio oppositorum w ydaw ała m u się je­ dynym sposobem ustosunkow ania się do rzeczywistości.

Ta sy tu acja um ysłow a, ch arak tery sty czn a dla końcowych lat w. XIX, dała tu znać o sobie z w yjątkow ą w yrazistością ze w zględu na to, iż Feldm an p rzy jm u je wobec idealistycznych pojęć m odernizm u postaw ę w yznaw czą i w prow adza je w obręb form ułow anych przez siebie tw ie r­ dzeń, rów nocześnie u trzy m u jąc w pogotowiu, niejako na praw ach obocz­ ności, wiedzę pochodzącą z zasobu św iatopoglądu naukowego. Tu się powoła na H aeckla, ówdzie napisze zdanie o absolucie, na jednej stro ­ nicy pokaże społeczną genezę zjaw iska literackiego, na innej wszystko przypisze duszy narodu. P rag n ie zachować spadek po kry ty czn ej myśli X IX w ieku i korzystać w pełni ze słow nika m odernistycznego, ten bo­ wiem bliski jest jego emocjom i pasuje do projektow anego przezeń ideału rzeczyw istości uw znioślonej, poręczanej przez m etafizykę. Takie też słowa, jak „absolut” , „m istycyzm ”, „istota b y tu ” , „duch” , „siła kos­ m iczna”, są dlań, jak dla w ielu przedstaw icieli tego okresu, raczej za­ klęciam i otw ierającym i pew ną wizję św iata niż narzędziam i filozoficz­ nego opisu. I to zapew ne, nie zaś jedynie in te le k tu a ln a beztroska, św iad­ cząca o powierzchowności m yślenia, pozwala m u się z nim i obchodzić nieco bezcerem onialnie.

Z trudności, w jakie się uw ikłał, Feldm an zdaw ał sobie spraw ę i gnę­ biło go poczucie intelektualnego nieusatysfakcjonow ania. Próbow ał, jak inni, przebić się do sp iry tu alizm u poprzez przyrodniczy monizm, chw y­ ta ł się panteizm u, odgrzebyw ał ideę religii ludzkości; jego um ysł u d rę­ czony był sprzecznościam i, k tó re usiłował nie tyle pogodzić, co obdzie­ lić nie w ykluczającym i się rolam i; praw dy n acierają na siebie — rozu­ m ow ał — ale i uzupełniają się w zajem nie, każdem u „tak je s t” da się przeciw staw ić jakieś „ale” : indyw iduum jest w artością, ale realizuje się poprzez zbiorowość i w niej znajduje swoje dopełnienie; nie m a rze­ czy w ażniejszej niż jednostka ludzka, ale zm iana człowieka nie może się dokonać bez zm ian ty p u gospodarczego; na nic jednak refo rm a spo­ łeczna — bez odrodzenia ducha; uczucie i in tuicja są najlepszym i in­ stru m en ta m i poznania, nie wolno wszakże pogardzać rozum em , bo samo uczucie jest ślepe, jak sam rozum chrom y; dusza w szechśw iata — oto k u czem u pow inien kierow ać się nasz wzrok, nie należy go jednak zu­ pełnie odryw ać od ziemi; sztu k a w inna poszybować w bezkres ideału, ale nie może odw racać się od życia; itd.

Przyczyn tego stan u szukać można niew ątpliw ie w przyspieszonej

(17)

biografii in te le k tu a ln e j Feldm ana, w jego sam ouctw ie, w cechach oso­ bowości; stanow isko to odzw ierciedla jed n ak rów nież pew ną ogólną sy­ tu ac ję w łaściw ą przełom ow i w ieków , c h a ra k te ry z u ją c ą się chaosem po­ jęć i w y raźn ym p lu ralizm em w artości. Tyle tylko, że Feldm an, ze wzglę­ du na sw oją w ielokierunkow ą aktyw ność, sw oją elokw encję i rangę podejm ow anych przedsięw zięć, m usi zdradzić swoje stanow isko i obna­ żyć swą słabość, gdy inni, fu n k cjo n u jąc w rozm aitych porządkach lo­ k aln ych — tylk o ideow ym , tylko estetycznym , ty lk o filozoficznym — nie m ają obow iązku o dk ry w an ia w szystkich k a rt, zachow ują więc, siłą rzeczy, w iększą m onolityczność.

Spośród w yobrażeń, k tó re organizow ały Χ ΙΧ -w ieczne w idzenie św ia­ ta, jedno jeszcze m usiało się w ydać Feldm anow i niezw ykle ponętne, bliskie bow iem było jego w łasnej optyce i stanow ić mogło jej in te le k ­ tu a ln ą podbudow ę: pojęcie ew olucji. P rz e jm u je je F eld m an w raz z po­ zyty w isty czn y m dziedzictw em , przeform ułow aw szy nieco w duchu dia- lek ty ki, co sprow adza się do tw ierdzenia, iż każda zm iana zachodząca w świecie idei czy społecznej s tru k tu rz e pow oduje pew ien przy rost w artości n a w e t w tedy, gdy k ieru n e k tej zm iany nie je st zgodny z głów­ ną linią rozw oju, w yznaczaną zw ykle przez jak ąś w artość nadrzędną. Po każdym też „w y d arzen iu ” , za jak ie m ogą być uznane idea, szkoła literack a, p rąd arty sty czn y , pozostaje w k u ltu rz e ślad nie do w yw abie­ nia. Proces ew olucji cechuje się pam ięcią doskonałą i m aksym alnym spożytkow aniem swego budulca, każdy więc jego etap nie tylko usto­ sunkow u je się do poprzedzającego, ale rów nocześnie w chłania go w sie­ bie jak w szeregu k u m u laty w n y m . Je śli w ięc porów nyw ać dw a podob­ ne w kształcie, lecz przedzielone innym i ogniw a łańcu ch a ew olucji, to drugie przed staw iało będzie zawsze w yższy stopień kom plikacji.

W te n sposób godzi F eld m an koncepcję ew olucyjną z koncepcją ry t­ m iczną, jak a m u się narzuca, gdy o bserw uje przyp ływ i odpływ ro­ m anty cznej fali w k u ltu rz e polskiej. Dzięki tem u może też usytuow ać neorom anty zm w zględem rom antyzm u; nie będzie on echem trad y cji, lecz rom antyzm em fak ty czn ie now ym : zaharto w an ym , w zbogaconym o dośw iadczenie m yśli naukow ej, uodpornionym w szkole rzeczyw i­ stości przez realizm i n atu ralizm , w y sub telnio ny m ze w zględu na roz­ wój now oczesnej psychologii. Toteż choć w ustalonej przez Feldm ana hierarch ii w artości ro m an ty zm zajm uje pozycję n ienaruszalną i n a j­ wyższą, a każdy p rzejaw żyw otności rom antycznych idei au to r W spół­ czesnej literatury polskiej odnotow uje ze szczególną saty sfak cją — od­ d aje on także spraw iedliw ość kieru n ko m odm iennym , opisując je jako zjaw iska o pozytyw nej treści, nie zaś tylko obszary jałow e czy mo­ m en ty braku . Ta w yrozum iałość dla faktów , a n aw et pew ien wobec nich entuzjazm , oraz dążenie do znalezienia takiego p u n k tu w idzenia, z którego dałoby się ogarnąć jak najro zleglejszy horyzont, spraw ia, iż siatka w arto ści jest u F eldm an a dość zagm atw ana, co ujaw n ia się n a j­

(18)

W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 63

dobitniej w p rzy p d ku jego sądów szczegółowych, dotyczących k o n k ret­ nych postaci, pojedynczych książek, zjaw isk życia kultu ralneg o. Ale ta też postaw a um ożliw ia Feldm anow i zostanie historykiem lite ra tu ry n a j­ nowszej, nie tylko jej k ry ty k ie m i projektodaw cą.

W łączania n iek tó ry ch idei obiegowych w obręb swojego św iatopo­ glądu mógł więc Feldm an dokonyw ać za cenę pew nych m odyfikacji upodobniających. D otyczy to nie tylko socjalizm u czy pozytyw izm u; nie inaczej m a się rzecz z treściam i firm ow anym i przez m odernizm . O ty m , że F eldm an przysw oił sobie szybko język, k tó rem u początek dał sym bo­ lizm i zbliżone do niego teo rie sztuki, była już mowa. P ełn a jed n ak akceptacja psychicznej postaw y i p ro je k tu osobowości, z jak ą język ten się wiązał, była dlań, z racji choćby tak głęboko tkw iącego w jego n a ­ tu rz e aktyw izm u — nie do przyjęcia. Nic więc dziwnego, iż p rzyciągnę­ ły go idee inne, takie, które nie m niej nadaw ały się do w zm ocnienia rom antyczno-aktyw istycznego bastionu, a nie kłóciły się zbyt w yraźnie z resztą otoczenia.

Dosyć wcześnie zetk n ął się F eldm an z S c h o p e n h a u ere m 17, ale filo­ zofię tę po pew nym nam yśle odrzucił, co uznać trzeb a za całkiem zrozu­ m iałe, jego bowiem psychika nie mogła dopuścić takiego w yboru in te ­ lektualnego, którego n a tu ra ln ą konsekw encją życiową m iałyby być kon­ tem p lacja i bezruch. W tym też m iejscu F eldm an rozm inął się w yraźnie ze swoim pokoleniem , k tó re w sposób m niej lub bardziej szczery przeszło przez dośw iadczenie pesym izm u. Stosunkowo szybko nato m iast docenił N ietzschego: był jed n y m z pierw szych, k tó rzy bronili a u to ra Zaratustry przed zarzutem d ekadentyzm u, pokazując, że nie kto inny, jak N ietzsche w łaśnie z dekadentyzm em ty m pragnie się zm ierzyć 18. Świadom był też zawsze F eldm an roli, jaką filozofia N ietzscheańska odegrała w k ształ­ tow aniu się Młodej Polski:

Nad wszystkie inne wyrasta w Europie w połowie lat dziewięćdziesią­ tych — fascynuje, porywa potęga Fryderyka Nietzschego. Cień jego i na nas pada. Jest N ietzsche streszczeniem całego wieku, wszystkich jego ewolucyj naukowych, w szystkich jego szczytów artystycznych, które nareszcie przeżarły jego system nerw ow y i zemściły się na mózgu, tak nieludzko wymęczonym m yśleniem za całą ludzkość. [...] W dobrym i złym jest Nietzsche streszcze­ niem swego wieku, a równocześnie najsilniejszą jego n eg a cją 19.

Pom im o jed n ak całego nie skryw anego entuzjazm u dla niem ieckie­ go filozofa, jego idei Feldm an nie w prow adzi oficjalnie do swego św ia­ topoglądu; w prow adzi natom iast w jakim ś sensie pokątnie — co nie było wówczas zjaw iskiem odosobnionym — te w artości, k tó ry m nietz- scheanizm otw arł drogę, a k tóry m bardzo szybko, zacierając niekie­

17 W roku 1895 W. F e l d m a n zamieszcza w nrze 9 „Przeględu Tygodniowego” artykuł pt. Analiza charakteru i filozofii Schopenhauera.

18 W. F e l d m a n , F ryderyk Nietzsche. „Życie” 1898, nr 21.

(19)

dy ślady rzeczyw istego pochodzenia, sporządzono m etry k ę rom anty cz­ ną. W artości te to przede w szystkim heroizm i czyn, w ystaw iane na sprzedaż pod nie budzącym zastrzeżeń szyldem prom eteizm u. F eldm ana m usiała pociągać filozofia w italistyczna, szukał jednak, n ajw y raźniej, bezpieczniejszego niż N ietzsche p atrona, którego nie pom aw iano by o an ty d em o k raty zm i ju n k ie rsk ą butę. Toteż w krótce przyszły au to r Współczesnej literatury polskiej pow raca do S c h o p e n h a u e ra 20, próbując zrobić użytek z jego m yśli i zin terp reto w ać ją w duchu w oluntarysty cz- nym : pom inąw szy n eg aty w n e konsekw encje rozw ażań Schopenhauera, przyjąć ich p u n k t w yjścia — pojęcie woli jako siły pierw otnej. W roku 1909 pisał:

Trzeba stanąć na gruncie Schopenhauera i przezwyciężyć go. Wola ku życiu, potem wola ku potędze stworzyła sobie mnóstwo narzędzi i władz w e­ wnętrznych i zewnętrznych: w postaci organów i namiętności zwierzęcych, pojęć obskurnych, urządzeń i instynktów niewolniczych, itd. Tyranizują one człowieka, nie pozwalają mu wydobyć z duszy jej skarbów potencjalnych I...]. Wobec „najgorszego ze św iatów ” Schopenhauer w rozpaczy swojej chciał wraz z kąpielą w ylać i dziecko, wraz z organami w yciąć ich pień: zabić wolę. Zabicie naczelnej zasady życia jest jednak niem ożliwym — możliwym jest natom iast tępienie organów w oli atawistycznych, szczepienie na ich pniu pło­ nek szlachetnych, dostarczanych przez uniezależniającą się coraz bardziej od instynktów zw ierzęcych duszę, skierowanie całego pędu woli ku temu, co je­ dynie godnym jest człowieczeństwa: ku życiu bez w szystkich form niewoli i atawizm ów drapieżczych, ku oswobodzeniu i zakrólowaniu d u szy 21.

Widać więc dobrze, na czym owo przezw yciężenie S chopenhauera polegało: na w łączeniu części jego m yśli, zwłaszcza zaś w prow adzonego przezeń pojęcia woli, w ak ty w isty czn y i etycznie sch arak tery zow any mo­ del ś w ia ta 22. O ntologiczny, ab so lutn y pesym izm filozofa zastąpił F eld­ m an pesym izm em relaty w n y m , woli m etafizycznej nadał postać żywio­ łu, k tó ry m ożna i trz e b a ucywilizować: spraw ić, by przestał niszczyć zasiewy, a począł obracać m łyny, czyli w ychow ać wolę i przyuczyć ją do służby społecznej i etycznej, by pracow ała na rzecz ew olucji rodzaju ludzkiego, k tó rej zw ieńczeniem będzie człowiek nowoczesny, a zarazem w cielający m arzenia rom antyków . F akt, iż F eldm an w ogóle w p lątu je S ch openhauera w sw oje św iatopoglądow e zm agania, świadczy o bardzo istotnej i w łaściw ej Χ ΙΧ -w iecznem u inteligentow i potrzebie odw ołania się do filozoficznego a u to ry te tu , choćby a u to ry te tu „przezw yciężanego”,

20 J a z o w s k i (op. cit., s. 25) pow ołuje się na list Feldmana pisany w r. 1897 do przyjaciela, donoszący o powrocie do Schopenhauera.

21 W. F e l d m a n , Pro domo et pro arte. Polemika z powodu „Współczesnej

literatury polskiej”. K raków 1909, s. 37.

22 W jaki sposób Feldm an przechodził od Schopenhauera do optymistycznego w oluntaryzm u, od tego zaś odw oływał się do socjalizmu, widać choćby na przy­ kładzie takiego zdania (ibidem): „Dla mnie historia i kierunek pierwiastków woli, w yrażonych w dziełach artystów wielkich — to historia i kierunek w yzw a­ lania się człow ieczeństw a”.

(20)

W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J

o pragn ieniu n adan ia swoim m yślom jak iejś genealogii, zabezpieczenia ich przed przypadkow ością. Zgłaszając akces do odnalezionego u Scho­ penhauera, a przez siebie zmodyfikowanego w oluntaryzm u, zyskał F eld­ m an sporo: jego rom antyzm otrzym ał potw ierdzenie w języku now ych pojęć filozoficznych, jego zaś spontaniczny, w najgłębszych pokładach psychiki zakorzeniony aktyw izm — in telek tu aln ą sankcję. Dzięki przy ­ jęciu w olu n tary sty cznej koncepcji bytu um ysł Feldm ana mógł też p rzy ­ brać bardziej swobodną postaw ę wobec ty ch opisów rzeczywistości, k tó ­ re posługiw ały się k ategorią praw idłow ości czy praw a, mógł więc osta­ tecznie uporać się z determ inizm em , w ty m także z p rzy jem ną jego w ersją, jak ą był ewolucjonizm . Opisy takie Feldm an dopuszcza jako odzw ierciedlające procesy obiektyw ne, w skazuje jednak, iż św iat n a ­ rzuca się nam nie jako m echanizm , lecz jako szereg stanów św iado­ mości, k tó ry m tow arzyszą a k ty woli (byłaby to jakaś w olun tary sty czn a w ersja em piriokrytycyzm u?), wiedza więc obiektyw na nie jest tożsam a ze świadom ością podm iotową: św iat przem aw ia do nas jako wola i n a­ praw dę jako wola m u odpowiadam y. Nasze „ ja ” jest zatem identyczne z naju n iw ersaln iej po jętą zasadą wjszechżycia. Z tą różnicą, że wola, we wszechświecie ślepa, w człowieku rep rezen tu jący m w yższy stopień rozw oju p rzek u ta może być na samowiedzę.

Tak przekształciw szy swój św iatopogląd F eldm an m a praw o p rzy ­ znać autonom ię w iedzy obiektyw nej, rangę zaś najw yższą in tu icji i w o­ li; ra tu je m onizm (który nie jest już m onizm em m aterialistycznym , a nie m usi być także spirytualistycznym ) oraz uzasadnia dynam iczność św iata. W tym kontekście na nowo stabilizują się Feldm anow i tak ie w artości mieszczące się w obrębie historycznie pojętego rom antyzm u, jak tw ó r­ czość, indyw idualizm oraz m yśl p ro jek tu jąca w sparta na aksjologii, czy­ li ideał. Nie m a spokojnego i nieuchronnego, narzuconego przez praw a biegu w ypadków , m ożliwe są cuda woli, przyw rócona zostaje „godność idei czystej, nie będącej już tylko odbiciem życia”, znika fatalizm , liczy się przede w szystkim napięcie świadom ej woli ludzkiej, k tó ra przeciw ­ staw ia się „chaosowi życia”.

Do tak iej form uły doszedł Feldm an około roku 1908. Zm ieścił w niej nie tylko M ickiewicza i Schopenhauera, ale rów nież Bergsona, w którego osobie w itał w r. 1911 pow racający rom antyzm . Na pozór jest to for­ m uła niezw ykle szeroka i dość hybrydyczna, gdy jed n ak przeprow adzić analizę na głębszym jej poziomie, ujaw nia swoje konsekw encje i własne zasady spójności. W idać też wówczas, iż św iatopogląd Feldm ana, w swej pierw otnej postaci w jakim ś sensie anachroniczny i nie w pełni zsyn­ chronizow any z epoką, zaw ierał takie możliwości przekształceń i tak ą zarazem zdolność osmozy, iż F eldm an czuć się mógł nie tylko uczestni­ kiem swojego czasu, kro k w k ro k postępującym za rodzącą się Młodą Polską n am iętn y m jej apologetą, ale i jej potencjalnym , nieujaw nionym projektodaw cą. G dyby bowiem w r. 1900 zapytało się krytyków , jaki

Cytaty

Powiązane dokumenty

Widoki –rzuty odzwierciedlające zewnętrzny zarys przedmiotu Widok kompletny -odzwierciedla całą powierzchnię przedmiotu... Widoki –rzuty odzwierciedlające zewnętrzny

Śmierć Władysława Warneńczyka. Bitwa pod Płowcami. Nadanie przywileju koszyckiego przez Ludwika Węgierskiego. Ucieczka Bolesława II Śmiałego na Węgry. Zdobycie

�utor (Pietrzak 1989) w analizie struktury kra��obrazu powierzchni �odelowe�� Biskupice wykorzystał następu��ące wskaźniki: wskaźnik kolistości Rc,

Poprzez precyzyjne i związane z fizycznymi zjawiskami towarzyszącymi rozwojowi pożaru, określenie wymagań i ocenę właściwości ogniowych wyrobów, a następnie

Pokazac, że wartości własne ograniczonego operatora samosprzężonego są rzeczy- wiste.. Pokazać, że wartości własne operatora unitarnego leżą na

B adania lite ra tu ry dla dzieci upraw iane jako h isto ria k u ltu ry rozw ijają się od dłuższego czasu z dobrym skutkiem.. Ługow ska Literatura dla młodego odbiorcy -

Dlatego Tuđman bę- dzie się wcielał nie tylko w postać Zvonimira, ale również bana Jelačicia, a w niektórych sytuacjach nawet w samego Josipa Broza-Titę oraz będzie

Aby uzmysłowić sobie, o co chodzi, warto przytoczyć często pojawiający się w książce przykład: wiele osób, kiedy podróżuje, nie potrafi dzisiaj w żaden sposób od-