Teresa Walas
Wilhelm Feldman - historyk
literatury polskiej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 73/1/2, 47-88
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I I I , 1982, z. 1/2 P L I S S N 0031-0514
TERESA WALAS
W ILHELM FELDM AN — HISTORYK LITERATURY P O L S K IE J Można sądzić, iż nie m a sytuacji szczęśliwszej i bardziej sp rz y ja ją cej porozum ieniu niż ta, gdy jeden h istory k lite ra tu ry opisuje dzieło drugiego. P isarz bowiem, tak że ten najbliższy i najlep iej rozum iany, za wsze będzie dla badacza cudotw órcą; in n y badacz, naw et jeśli w rze miośle uchodzi za m istrza, pozostaje wciąż fachow cem należącym do te go sam ego cechu, a w yprodukow ane przezeń przedm ioty ju ż od p ierw szego w ejrzenia w y d ają się bardziej przejrzyste. N ie bez znaczenia jest rów nież powszechne dość przekonanie, że historycy lite ra tu ry , podob nie jak szczęśliwe n aro d y i kobiety cnotliw e, obyw ają się bez biografii, a na ich życiorys składają się głównie przeczytane (potem zaś n apisa ne) książki oraz zaakceptow ane bądź odrzucone idee, w yznaczające g ra nice obiektyw ności ich refleksji. W szystko to spraw ia, iż opisy syntez literack ich czy książek k ry ty czn y ch posiadają zazwyczaj podobną s tru k tu rę , odpow iadającą, w m niem aniu autorów , n atu rze opisyw anych przed miotów, jak też działań, k tó ry ch przedm ioty te są rezu ltatam i. W opi sach ty c h zn ajd u ją najczęściej m iejsce poglądy filozoficzne badacza, jego stanow isko m etodologiczne, w końcu — k o n kretne zabiegi w a r tościujące, porządkujące i ściśle kom pozycyjne, któ ry ch owoc stanow i tak ie a nie inne ujęcie całości lite ra tu ry czy wydzielonego jej obszaru. Dobrze jest p rzy okazji pokazać, że pom iędzy różnym i aspektam i opisu i analizy u jaw n iają się- związki i zachodzą odpowiedniości, postępow a nie zaś badacza (w ystępującego w roli badanego) cechuje konsekw encja. Otóż W spółczesna literatura polska W ilhelm a F eldm ana z tru d em poddaje się ty m powszechnie stosow anym zabiegom. Nie znaczy to, że nie m ożna ich, i to z powodzeniem , w ykonać. K łopot w tym , że nie sa ty sfak cjo n u ją one w pełni um ysłu. W m iarę bowiem, ja k posuw am y się naprzód w sw ym dziele, a obraz książki poczyna się nam zaokrąglać i coraz lepiej w ypełniać, ogarnia nas, jeśli nie dajem y się zbyt łatw o zwodzić w ytw orom w łasnych m yśli, poczucie rażącej niespójności m ię dzy pow stającym opisem a żywą tk an k ą czytanego tekstu. Poczucie to przechodzi w panikę, gdy w końcu, co nieuniknione, w dam y się w w a r tościowanie. K siążka Feldm ana w ydaje się niezw ykle cenna, ale złożona z sądów na pierw szy rzu t oka sprzecznych lub nie w pełni ze sobą
uzgodnionych. P o w staje w rażenie, jak b y książkę tę pisała nie jedna, lecz wiele osób o różnych zap atry w an iach , i nie chce się w ierzyć, że w szyst kie jej zdania w jed nak o w y sposób opatrzone zostały znakiem asercji. S y tu ację pogarsza jeszcze fak t, że Feldm an był postacią niezw ykle kon tro w e rsy jn ą i w ysłuchanie głosów współczesnej m u opinii literackiej nie ułatw ia, ale u tru d n ia rozeznanie. Łatw o zlekceważyć osobistych je go wrogów, jak im i sta li się z biegiem czasu T e tm a je r czy Żuław ski; m ożna od biedy przy m k nąć oko na ataki przeciw ników politycznych — Bełcikow skiego, R osnera czy A ntoniego Potockiego. Ale Irzykow ski? Ale Brzozowski? Obaj m ówią o F eldm anie ze zgryźliw ą i r o n ią x, obaj nie cenią wysoko jego dzieła, obaj w sposób dość podobny fo rm u łu ją sw oje zarzuty , i to z arzu ty niebłahe. Brzozowski, posłużyw szy się przy pisaniu c h a ra k te ry sty k i F eldm ana form ą dialogu m iędzy C zytelnikiem (zw olennik k ry ty k a ) a Żółciowcem (przeciw nik tegoż), w usta pierw sze go w kłada ta k ą oto p rzew ro tn ą obronę:
nikomu spośród nas, piszących, nie zawdzięczam tyle, ile w łaśnie W ilhelmowi Feldmanowi. Posiada on niezbędne, najniezbędniejsze w łaściw ości krytyka: nie podlega żadnym przesądom, dogmatom, jest wielostronny. Odczucie plastycz nego piękna i zmysłowego życia poezji Tetmajera nie przeszkadza mu lubować się w intelektualnie wyrafinowanej poezji Staffa lub m ęczeńsko-ekstatycznej prozie Żeromskiego. W yspiański i Heine, N ietzsche i Orzeszkowa, Sienkiewicz nawet i Dostojewski: wszystko to jest on w stanie zrozumieć. Pojm uje w iel kość Spinozy, ale i Bismarcka, socjalizm Marksa, ale i Jaurèsa, K antowi w y bacza oportunizm, a Heglow i brak treści; słowem, jest on ruchliwy, rzutki, bogaty i zm ienny jak świadomość nowoczesnego człowieka 2.
Wreszcie, u stam i Żółciowca, Brzozowski a ta k u je F eldm ana w prost, widząc w nim egzem plarz okazowy g a tu n k u inteligentów , którzy d e p ra w u ją m yślenie przez odryw anie pojęć od podłoża życia i dow olną nim i żonglerkę. W rezu ltacie
za praw dziwą zostaje uznana każda m yśl, która daje się wypowiedzieć za po mocą w yrazów cieszących się dla tych lub innych powodów sympatią w da nym środowisku.
1 Takie stanowisko zajm uje B r z o z o w s k i w latach późniejszych. Pierwsza bowiem jego wypow iedź o Feldm anie, recenzja Współczesnej literatury polskiej
1880—1901, drukowana w „Głosie” (1903, nr 13), utrzymana jest w tonie niemal
entuzjastycznym : „Ta książka jest wym owna w ielką w ym ową faktów: bije z niej duma uświadom ionego przekonania o własnej mocy; zaczyna się ona jak historia, a kończy jak hym n”. Brzozowski spiera się wówczas z Feldmanem głów nie o wartość twórczego indywiduum . Literatura nie jest dlań wytworem gromady, jak podług Brzozowskiego w idzi rzecz Feldman, lecz wyrazem jednostki i zapisem jej indy widualnego zmagania się ze światem. Z biegiem czasu jednak stosunek Brzozow skiego do Feldm ana ulegnie zmianie, co widać w szkicu Wilhelm Feldman, za mieszczonym w tomie Współczesna k r y ty k a literacka w Polsce (Stanisław ów 1907). 2 S. B r z o z o w s k i , Wilhelm Feldman. W: Współczesna powieść i k ry ty k a
literacka. Opracował i w stępem opatrzył J. Z. J a k u b o w s k i . Warszawa 1971,
W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 40
I dalej:
W. Feldman za punkt wyjścia miał pewien zasób uczuć i pojęć cieszą cych się sympatią w kołach postępowych. Z wolna [...] rozszerzył go. To jest nauczył się mówić np. o m istyce w sposób nie rażący ludzi wychowanych na broszurkowanym darwinizmie lub socjalizmie, o symbolizmie w sposób nie rażący eklektycznych naturalistów, o nietzscheanizmie w terminach zdawko wego, demokratycznego prometeizmu, o romantyce w terminach zwyrodnia łego w sentym entalną kaszę humanitarną pozytywizmu s.
Brzozowski uderza boleśnie, mówiąc o „felietonow ym sy n k rety zm ie” Feldm ana, boleśnie, ale chyba i celnie, skoro jedyny, jak dotąd, mono- g rafista au to ra Współczesnej literatury polskiej, A ndrzej Jazow ski, uży wa, nie w atak u walcząc, lecz w obronie, bardzo podobnego sform uło- w ania-zaklęcia: e k le k ty z m 4, nie m ającego przecież najlepszej m arki w świecie w artości m etodologicznych 5.
Kim że był więc ów osobnik, k tó ry napisał tę tak rozchw ytyw aną, pod innym i także ty tu łam i, Współczesną literaturę polską? K ry ty k iem o rozległych horyzontach czy hochsztaplerem -dyletantem ? człowiekiem o szerokim św iatopoglądzie czy pow ierzchow nym kom pilatorem idei? K to do nas mówi: chłonny czytelnik czy sp ry tn y kom iw ojażer frazesu? o biektyw ny h isto ry k lite ra tu ry czy nieszczęśnik, k tó ry przehandlow ał swój gust? Oczywiście, m ożna pisząc o książce Feldm ana obejść się bez odpowiedzi na te pytania: odtw orzyć jej architektonikę, zdać spraw ę z trafności sądów szczegółowych, wskazać jej wartość. Nie da się jednak, z pytaniem ty m się nie rozpraw iw szy, Współczesnej literatury polskiej n apraw dę zrozum ieć ani naw et napraw dę z o b a c z y ć .
Posłużm y się przykładem : oto w prow adzeni zostaliśm y do pokoju, k tó ry w idzim y po raz pierw szy i k tó ry m am y obowiązek opisać. Są w nim sprzęty, obrazy, większe i małe przedm ioty. Chcem y pokój ten potraktow ać jako całość i scharakteryzow ać jego właściciela, nie w iem y jednak, czego się uchwycić. Sprzęty i obrazy pochodzą z różnych epok: obok cennych m alow ideł wiszą oleodruki, obok pięknych w yrobów sztu ki snycerskiej — najzw yczajniejsza tandeta; przy rokokow ym stole stoi tab o re t dentystyczny, na m arm urow ym blacie leży kupione u ulicznego han d larza pudełko na szpilki. Pokój urządzony jest z w yraźną troską o harm onię barw , ale równocześnie tu i ówdzie rozrzucone plam y ko lorystyczne harm onię tę zakłócają w sposób w yjątkow o p rzykry. Ta jem niczy w łaściciel m a więc dobry gust i rów nocześnie go nie ma, jest znaw cą i nim nie bywa, kocha dzieła sztuki, ale najw idoczniej nie je sam e tylko. Można pom ieszczenie to określić jako całość
nieuporządko--3 Ibidem, s. 267, 268.
4 A. J a z o w s k i , Poglądy Wilhelma Feldmana jako kryt yka literackiego. Wrocław 1970.
5 Opinię tę usiłował ostatnio podważyć J. S ł a w i ń s k i w zamieszczonej w „Tekstach” (1980, z. 1) Wzmiance o eklektyzmie.
w aną, m ożna, zm ierzając ku aprobacie, zobaczyć w nim uroczy bałagan, a w łaściciela nazw ać ek scentrycznym kolekcjonerem . Oba w erd y k ty będą upraw nione, choć każdy o p arty na innym system ie w artościow ania (porządek — oryginalność). W olno n a ty m poprzestać lub sporządzić jeszcze kilk a in w e n ta rzy szczegółowych, np. m alarstw o ścienne w po m ieszczeniu czy stosu n k i b arw n e oraz ich zakłócenia. Niech jed n ak oko obserw atora — znużone nieco, m niej przeto uległe naw ykom w ytw o rzonym p rzy oglądaniu różnych in n ych pokojów — zagapi się trochę i zacznie sw obodniej przesuw ać się z elem entu na elem ent; wówczas o dkryje, iż w szystko, co z n ajd u je się w pom ieszczeniu, posiada cechę falistości, form ę zaś d o m inującą stanow i koło. A w ięc m ieszkaniec tego dom u nie był ani b ałaganiarzem , ani kolekcjonerem (choć jedn ym i d ru gim po troch u) — b y ł fan aty k iem okręgu i nieprzyjacielem linii pro stej! Jak że inaczej p rzed staw ia się teraz ów pokój, choć nie przybyły przecież żadne now e przedm ioty! Ja k i stał się logiczny, jak i ko herentn y. J a k też pozbaw ione znaczenia okazały się w cześniejsze opisy cząstkowe, choć przecież nie u tra c iły swej praw dziw ości.
Ze Współczesną literaturą polską rzecz m a się podobnie. Jeśli opisać jej kom pozycję, jej w ąsko p o jętą m etodę, uw zględnioną w niej h ie ra r chię w artości, widoczne w niej w pływ y i pokrew ień stw a m yśli, wciąż pozostanie ona przedm iotem , w obec którego czujem y się niesw ojo, w ie dząc, że ro zjaśniam y tylko jego aspekty, wciąż zaś nie um iem y sobie zdać spraw y , jak w ogóle m o ż l i w y jest tak i przedm iot, jak ie in ten c je głębokie zdeterm ino w ały n ap raw d ę jego kształt.
P ierw szy bój, jak i p rzyjdzie stoczyć, czysto zresztą ćwiczebny, to bój z przesądem obiektyw izm u poznawczego. N ajostrzejszą form ą ta kiego p rzesąd u byłoby tw ierdzenie, że h isto ry k lite ra tu ry oddaje zja wiska, jak im i one są, o ty m zaś, jakie są, m ówią fak ty . Zw olenników ta k postaw ionej tezy nie znajdzie się jed n ak zbyt w ielu. Częściej też w y stęp u je ona w w e rsji złagodzonej: h isto ry k lite ra tu ry k sz ta łtu je jej obraz, przepuszczając dostępne swej w iedzy i dośw iadczeniu fa k ty przez filtr św iatopoglądu i m etodologii, k tó ry ch w ybór określony byw a za zwyczaj przez obow iązujący w danym m om encie sposób m yślenia i sy stem w artości. Dzięki tem u w ypełnia się nam p rzestrzeń m iędzy okiem a przedm iotem : w iem y już, jak ą rolę o d gryw ają św iatło i odległość, po trafim y odróżnić krótkow idza od dalekow idza. M ożna wszakże posu n ą ć się o k ro k dalej i zapytać, co jest dla oka układem sterow niczym ,
czyli dotrzeć do tej sfery , k tó ra często k ie ru je w yborem m etod i św ia topoglądów , a k tó rej udział pom ijan y byw a zazw yczaj m ilczeniem . Tym czasem nie jest tak, czy nie ta k jedynie, iż rzeczyw istość gotow ych fak tów i m yśli naciera na nasz um ysł, ten zaś, bezinteresow ny i n ieprze kupny, dąży do w prow adzenia w nich porządku i uzyskania obiektyw nej praw dy. W chodzim y przecież w ciem ny gąszcz rzeczyw istości z w ła snym i o niej w yobrażeniam i, z św iadom ym i i podśw iadom ym i
pragnie-W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 51
niam i, z osobistym i ideam i ładu, k tóre chcem y odnaleźć lub zrealizo wać. Toteż każde praw ie poznanie jest w alką indyw idualnych dyspozy cji jednostkow ej psychiki z przeczuw aną obiektyw nością św iata, czyli, w yrażając się bardziej elegancko: każde poznanie jest m odelow aniem . I tu ta j pora n a pow rót do Feldm ana i na przeform ułow anie pytań, k tó re teraz p rzy jm ą tak ą postać: jakie są jego zasady m odelow ania rzeczy w istości literack iej? czy uznać je trzeba za ch arak terysty czne dla ja kiejś form acji um ysłow ej, czy też dają się one w yprow adzić z zasobów jego indyw id ualn ej psychiki? jeśli ta k — jak w spółgrają z zasadam i ogólnymi?
Brzozowski gotów był tw ierdzić, iż w um yśle Feldm ana, jak w n a j w ierniejszym zw ierciadle, z n ajd u ją swoje odbicie powszechne tendencje rządzące m yśleniem in teligenta, tendencje, któ re Brzozowski oceniał ja ko ujem ne. O n ieprzeciętną przeciętność pom ów iłby też chętnie Feldm ana Irzykow ski. Cecha ta w istocie łatw o zjednuje słuchaczy, nie w ystarcza jed n ak do osiągnięcia sukcesu, nie w yzw ala też odruchów tak iej agresji, na jak ą F eldm an wciąż się w ystaw iał.
Trzeba więc będzie popaść w grzech do niedaw na śm iertelny, powoli zaś sta ją cy się powszednim , grzech biograf izm u i psychologizmu: okreś lić nie tylko ty p um ysłowości Feldm ana, ale i rodzaj jego duchowości. Toteż przez biografię rozum ieć się tu będzie nie sam ciąg życiowych przypadków , ale sposób ich organizow ania oraz siły, te świadom e i te nie w pełni podległe świadomości, organizow aniem ty m sterujące. W za kres biografii w ejdą także trw ałe dyspozycje intelektualno-psychiczne, k tóre zaw ażyły na form ow aniu się szeroko pojętego św iatopoglądu.
Taką podstaw ow ą dyspozycją, decydującą o przebiegu um ysłowej i em ocjonalnej biografii Feldm ana, dyspozycją determ inu jącą, miesz czącą się bowiem na sty k u sfery biologicznej i psychicznej, byłyby a k t y w i z m i e k s t r a w e r t y z m ® . Obie te cechy rozpatryw ać się zw y kło w aspekcie ch arak teru , ich jednak obecność uw idocznia się rów nież w aktach poznania. A ktyw ista i ek straw erty k stara się m odelować św iat w tak i sposób, by uzyskany przezeń obraz stw arzał możliwość w yłado w ania się jego osobowości, by więc otw ierał pole działaniu. Jego m yśl i w yobraźnia a ta k u ją przeszkody wcześniej, nim n a tra fi na nie zaan gażow ana w czyn wola, zderzając się z rzeczywistością. Z góry też wol no się spodziewać, że św iatopogląd ek stra w e rty k a będzie bardziej ot w a rty i może w ykazać m niejszą spójność niż św iatopogląd kogoś o za m kn iętej naturze. Także osobowość akty w isty zm ierza do tego, by za gw arantow ać sobie w aru n k i pozytyw nego w ydatkow ania energii, i jego
6 J. S t e n [L. B r u n e r ] (Dusze współczesne. Lwów 1902, s. 129) tak charak teryzował Feldmana: „żywiołem Feldmana jest walka. [...] Ruchliwa, energiczna, nie zmęczona dusza, nie wyczerpana porażką, nie zniechęcona zawodem. [...] Nie wiedzie go ani narzucony obowiązek, ani jakaś wiara w m isję, którą ma spełnić, a tylko najsilniejszy tryb wewnętrzny, konieczność ruchu”.
um ysł często podporządkow uje się ow em u głów nem u celowi. Toteż z jednej stro n y dąży on do poznania praw dy, z drugiej — do zachow ania podm iotow ej żywotności. Spośród więc dostępnych sobie idei i p rze św iadczeń w y biera te przede w szystkim , k tóre żyw otność tę będą go tow e podtrzym ać i p rzydać jej in te le k tu a ln e uzasadnienie. Z darza się bowiem , że aktyw ności człow ieka sta ją na przeszkodzie nie ko n k retn e w a ru n k i zew nętrzne — rodzinne, środow iskow e, społeczne, lecz przeciw staw ne jej pędow i lu b pęd te n ham ujące koncepcje i system y w artości, posiadające dla danej g ru p y społecznej czy pokoleniow ej w ysoki sto pień oczywistości i przekonyw ania, czyli składające się na u w ew n ętrz- n ian ą przez poszczególne jed n ostk i tzw. praw dę o świecie. U m ysł a k ty w isty może pozostać głuchy n a idee swojego czasu i skupić się na bez pośrednim działaniu, gdzie indziej zn ajd u jąc dlań m otyw ację. Jeśli jed n a k świadom ość przynależności do historycznie określonej w spólnoty będzie w nim dostatecznie m ocna, poszuka innego w yjścia: zm odyfikuje idee i p rzy k ro i je do w łasnych potrzeb. W w yniku ty ch o peracji po w stać może znów, choć nie musi, św iatopogląd niespójny lub rażący fi lozoficzną. bezcerem onialnością.
B iografia F eldm an a poucza, iż w zetknięciu z przeciw nościam i ze w n ętrzn y m i w ykazał on niezw ykłą odporność i siłę, p ierw otn y zaś w y bór, jakiego w sferze życia i w sferze idei dokonał, jest w yraźnie w ybo rem u łatw iający m w zm ożoną aktyw ność: F eldm an porzuca zam knięty i w yizolow any św iat żydowskiego g e tta i przechodzi n a drugą stronę, w rzeczyw istość, teorety cznie p rzy n ajm n iej, bogatszą i bardziej uroz m aiconą. D ecyzja ta nie w yw oływ ała u niego poczucia w iny z dw u, jak się w ydaje, powodów. Po pierw sze, ze w zględu na w łaściw ą m u, a cha rak te ry sty cz n ą dla jego ty p u psychicznego, optykę in tele k tu a ln ą , k tó rą m ożna nazw ać o p t y k ą w ł ą c z a n i a i s y m b i o z y ; po drugie dlatego, że w ybór, o k tó ry m mowa, posiadał, obok aspektu w italistycz- nego, bardzo w y raźn y aspekt a k s j o l o g i c z n y .
Zasada w łączania i sym biozy to jedn a z naczelnych zasad m odelow a nia zjaw isk, jak ą da się u F eldm an a odnaleźć. Polega ona na tym , iż w elem entach różniących się od siebie szuka on zawsze p otencjalnej ich łączliwości. Dzięki ta k ie j skłonności swego um ysłu mógł stać się F eld m an u p a rty m orędow nikiem idei asym ilatorskich, choć nik t lepiej od niego nie wiedział, ja k głęboka jest przepaść dzieląca wówczas oba św ia ty , żydow ski i polski. Dzięki tem u też p o tra fił F eldm an zaprojektow ać w łasną k o n stru k cję m yślow ą tak , by w szystkie akceptow ane przezeń i opatrzone znakiem dodatnim treści zazębiały się o siebie i m otyw o w ały w zajem nie. Toteż jego technikę życia duchowego można, konsek w entnie, nazw ać tech n ik ą w łączeń i zachow ania ciągłości, w przeciw ień stw ie do tech n ik i zerw ań lub akceptow ania porządku niescalonego, co w śród p rzedstaw icieli Młodej Polski było zjaw iskiem nagm innym .
W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 53
cji św iatopoglądow ej Feldm ana, jej nie liniow y, lecz k u m u lacyjn y i k o n centryczny przebieg. Dyspozycja ta została, jak się w ydaje, rozw inięta dzięki sposobowi, w jaki Feldm an zdobył większą część swojego w y kształcenia, m ianowicie przez samouctwo. Ten rodzaj k o n tak tu z w ie dzą, nie ukierunkow any, niezależny od bezpośrednich auto ry tetów , po woduje, iż św iat m yśli w ydaje się bardziej otw arty, a idee przed sta w iają się um ysłow i przede w szystkim od strony swych ponęt. I F eldm an rzeczywiście odznaczał się w łaściwą często sam oukom zachłannością: z żadną książką nie chciał się spotkać na darm o, każdy pogląd p rag n ął jakoś w yzyskać i w m ontow ać we w łasny system ; pojęcia ortodoksji, czystości doktryny, sztyw nej schem atyzacji były m u z g ru n tu obce, znaki zakazu um ieszczał zupełnie inaczej. Takie nastaw ienie dopuszcza ło m aksym alną szerokość perspektyw y, ono· też ułatw iło Feldm anow i — być może faktycznie w stopniu niekiedy n adm iernym — obcowanie z rzeczyw istością m niem ań i w artości, zm niejszając, nieraz niebezpiecz nie, staw iany przez nie opór. Nie znaczy to przecież, iż F eldm an pozo staw iał sobie całkow itą swobodę w igraniu z pojęciam i, nie znaczy też — ty m bardziej — że kierow ała nim moda lub prosta chęć przypodobania się in telig entn em u ogółowi.
Pow iedziano wcześniej, iż w italizm Feldm ana posiadał bardzo w y razisty kom ponent aksjologiczny; oznacza to, że zasadzie łączenia i sym biozy tow arzyszy zazwyczaj, a naw et o działaniu jej decyduje, zasada inna: z a c h o w a n i a w a r t o ś c i .
Ja k w yglądało w prak ty ce takie w łaśnie m odelowanie św iata? P ię t nastoletni chłopiec, w ygłaszający w synagodze zbaraskiej m owę na cześć Sobieskiego i w zyw ający swoich współwyznawców, by stali się polskim i patriotam i, m usiał działać pod w pływ em silnego im pulsu em ocjonalne go. Co spraw iło, że idea polskości okazała się dlań bardziej urzekająca i m ocniej pobudziła jego w yobraźnię niż, powiedzmy, idea państw a ży dowskiego, nie m niej przecież atrak cy jn a dla poszukującego swego celu młodzieńczego aktyw izm u? Feldm an tw ierdził, iż spraw ił to M ickiewicz i ojcowie b ern ard yn i, prow adzący szkołę lu d o w ą 7. Nie m a powodu, by m u nie wierzyć. Trzeba jed nak dobrze zdać sobie spraw ę z tego, co n a praw dę potem zaszło. Oto polskość została przez Feldm ana przesunięta ze sfery zjaw isk w sferę w artości. Przesunięcia zaś tego dokonać m usiał nie tylko w planie em ocjonalnym , lecz także intelektu alny m . M usiał więc zarów no znaleźć środki łagodzące drastyczność odejścia, k tó re można m u było poczytać za zdradę, jak i um otyw ow ać w ew nętrznie ten ak t swojego w yboru.
7 Pisząc około r. 1888 swoje curriculum vitae dla wybitnego działacza ży dowskiego Nahuma Sokołowa zaznacza F e l d m a n („Wiadomości Literackie” <Londyn) 1950, nr 210/211): „U bernardynów zaś przejąłem się polskością i pa triotyzmem”. Mowa tu o szkole ludowej prowadzonej przez zakon bernardynów, do której uczęszczał Feldman od dwunastego roku życia.
P ierw sze nie było, w obrębie m odelu zacieranych przeciw ieństw , spraw ą tru d n ą i idea polonizacji Żydów p rzy jm u je w um yśle F eldm ana postać konieczności, w brew em pirii, k tó ra w krótce dostarczyła dowo dów, iż p ro je k t jego m iał c h a ra k te r dość pro stej idealizacji. Je d n a k pro pagu jąc h asła asym ilacyjne m łody F eld m an rek la m u je Polskę przede w szystkim jako uczciwego p a rtn e ra ; sta ra się pokazać, iż położenie lu d ności żydow skiej k orzystniejsze było tu ta j niż w in ny ch krajach , że Pol skę i Izrael łączy podobieństw o losów 8.
P raw d ziw ą n ato m iast w artością, o jak ą zrazu w alczy, jest postęp, św iatło now oczesnej wiedzy, k tó ry m pragnie rozpędzić m roki żydow skiej ortodoksji. O duszę jego zabiegają wówczas trz y co n ajm n iej kon k u ru ją c e ze sobą idee: pozytyw izm utożsam iany z postępem cyw ili zacji, socjalizm i ro m an ty zm niepodległościow y. K ażdej z nich F eldm an po trosze ulega, ale m ając lat dw adzieścia w prow adza już w śród tych idei hierarch iczn y porządek podpisując się w liście do p rzy jaciela jako „ro m anty czno-pozytyw istyczno-socjalistyczny” W ilh e lm 9, by w końcu ostatecznie zostać nie „postępow ym Ż y d em ”, lecz p a trio tą polskim . Nad fak tem ty m zwykło się przechodzić do porządku, a przecież jest to gest niecodzienny. W śród Polaków pochodzenia żydowskiego w ielu da się w y liczyć patrio tów , ale p a trio ty z m ich uznać m ożna za n a tu ra ln y , nie róż niący się w swej uczuciow ej postaw ie od p a trio ty z m u każdego innego obyw atela, m ieszczący się w obszarze tak ich oczywistości em ocjonalnych, jak miłość do b ra ta czy sen ty m en t do m iejsca urodzenia. Tym czasem jeśli dla Polaka, z racji ta k a nie inaczej układających się w arun kó w histo rycznych, p atrio ty zm z uczucia przyrodzonego staw ał się coraz częściej św iadom ie budow aną k o n stru k cją — ,dla F eldm ana m usi on być, ze w zględu n a m om ent w yboru, p r z e d e w s z y s t k i m k o n s t r u k - c j ą.
Widać też w yraźnie, że zacieśniając sw e zw iązki z polskością, do konał F eldm an bardzo ch arak tery sty czneg o zabiegu: u t o ż s a m i ł ją w dużym stop n iu z r o m a n t y z m e m czy też rom an ty zm uznał za
8 Biografia głównego bohatera now eli Historia jednego z wielu, drukowanej w „Izraelicie” w r. 1885 (nr 17), wykazująca znaczne podobieństwo do życiorysu Feldm ana, zawiera taki moment narodowego uświadom ienia: „Wielkie wrażenie na nim uczyniło czytanie dziejów polskich i opowiadania nauczyciela o przeszłoś ci narodu polskiego. D zieje Polski, nieraz tak zbliżone w faktach do dziejów Izrae litów, głęboko utkw iły mu w pamięci, a następnie w sercu; zaznajom iwszy się z historią sw ych w spółwyznaw ców, ocenił sprawiedliwie ich położenie w dawnej Polsce, o w iele lepsze i korzystniejsze niż gdzie indziej”. Zarówno jednak w tym utworze, jak w ogłoszonej w trzy lata później pierwszej części powieści Zydziak (opublikowanej w „Ojczyźnie” <1888, nry 8—24) pt. Jeden z szarego tłu m u ) war tością w ysuw ającą się na plan pierwszy jest postęp, w iedza naukowa, walka z ortodoksyjnym zabobonem. Jicchok jest żydowskim pierwowzorem Judyma i re pliką Ezofowicza: chce opuścić sw oje środowisko po to, by znalazłszy św iatło w ie dzy, wrócić tu i oświecać w spółwyznawców.
W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 55
kw intesencję polskości. Rozum iał zaś rom antyzm nie tylko jako zja wisko historyczne, lecz także jako z tam tego dającą się w yprow adzić ogólną koncepcję m oralno-estetyczną i postaw ę duchową. Do tak iej też przede w szystkim polskości zgłasza Feldm an swój akces, w ty m to d u chow ym p aństw ie pragnie być n aturalizow anym obyw atelem . T utaj je go w ybór odsłania swój aspekt aksjologiczny, nie m niej od prag m atycz nego w ażny, choć nak łan iając innych do polonizacji nie rezy gn uje F eld m an z argu m en tó w czerpanych z tego drugiego porządku. Dla niego sa mego rom antyzm , d ający się ująć najogólniej jako idealizm , dążenie do wielkości, doskonałości i wolności, nieu stann e poszerzanie fo rm atu ży cia, w ysoki altruizm , stanie się w artością cen tralną św iatopoglądu, sub specie k tó rej ostatecznie przem odeluje całą jego resztę i k tó ra w p rzy szłości określi stosunek au to ra W spółczesnej literatu ry polskiej do w szel kich now ych propozycji filozoficznych czy literackich. To jest trw a ły zw ornik jego in te le k tu i psychiki, idea rządząca jego w yobraźnią, sk u piająca różne p rzejaw y jego aktyw ności i aktyw ność tę w yzw alająca. W ydaje się, że ta sy tu acja duchow a nie nosi znam ion szczególnej o ry ginalności: łatw o przyznać, iż polska lite ra tu ra rom antyczna jest bo gata i może stać się źródłem silnego prom ieniow ania. O ryginalność ta jednak uw idocznia się, gdy sytu ację Feldm ana porów nać z typow ą sy tu ac ją św iatopoglądow ą przedstaw icieli pokolenia, do którego F eldm an m etrykaln ie, a potem i środowiskowo należał.
W pływ rom an ty zm u polskiego na Feldm ana oddać mogą w p rzy b li żeniu takie tylko słowa, ja k „oczarow anie” czy „ilu m inacja”. Dzięki niem u jego rozchw iany św iat pojęć ustabilizow ał się, energia życia od nalazła trw ałe łożysko, w yobraźnia — w zór i oparcie. M ałe jest praw do podobieństwo, by tak ie zajście em ocjonalno-intelektualne p rzy trafiło się w ty m m om encie kom uś, kto od dziecka w yrósł w polskiej k ultu rze, w y chow ał się na poezji rom antycznej, słuchał w dom u pow stańczych w spom nień. Z tak ich doświadczeń zrodzić się może poszanow anie dla w artości czy k u lt trad y cji, nie zaś taki jak u Feldm ana coup de foudre, k tó ry przeszedł w niegasnący zachw yt i trw a łą wierność. P o trzebę w iel kości, idealizm u, poryw ającego celu odczuwali wszyscy, o czym świadczy publicy sty ka końca w ieku. W idać jednak w yraźnie, że bezpośrednie dojś cie do rom antyzm u było dla większości rep rezen tan tó w młodego pokolenia z jakichś względów odcięte 10 i naw oływ ania A rtu ra Górskiego, by w ró
10 Stwierdzenie takie może wzbudzić sprzeciw każdego, kto ma za sobą lektu rę książki T. W e i s s a Romantyczna genealogia polskiego modernizmu. Reko
nesans (Warszawa 1974). Idzie m i jednak o następujące rozróżnienie: czym innym
było ożywianie tradycji romantycznej w celu stworzenia filozoficzno-estetycznej przeciwwagi w stosunku do prądów modernistycznych, a takie zamierzenie da się odczytać z pism np. Szczepanowskiego, czym innym jej interioryzacja przez pisarzy reprezentujących światopogląd modernistyczny — np. Przybyszewskiego. To drugie działanie miało przebieg o w iele bardziej skomplikowany i dokonać się mogło dopiero w drugiej fazie modernizmu, gdy sami jego przedstawiciele w
y-cić po zgubiony w ątek do duszy M ickiewicza, pozostały n a razie bez echa. D om y rom antycznego k u ltu , ja k „O drodzenie” i skupiona wokół niego g rup a, budow ane były z dala od głównego tra k tu M łodej Polski.
T utaj też rzuca się w oczy dość istotna rozbieżność m iędzy k ształ tem biografii duchow ej F eldm ana a linią, jak ą p rzy b rała biografia du chowa większości jego rów ieśników : fazie negacji i braku, tak ch arak tery sty czn ej dla pokolenia m odernistycznego, odpow iada u F eldm ana fa za odnalezienia i akceptacji. Przeszedł więc późniejszy a u to r W spół czesnej litera tu ry p o lskiej przez odm ienne nieco dośw iadczenie ducho w e i gdy jego rów ieśnicy wciąż w ykłócali się z ojcam i, on, od kłótni ty ch b y n ajm n iej nie stroniąc, poza plecam i rów ieśników zaw arł porozu m ienie z pokoleniem dziadków , k tó ry ch dziedzictwo przejm ow ał bez goryczy i z m łodzieńczą w iarą.
Ten alians z n a jd u je swe potw ierdzenie w sferze dosłownego kon k re tu , lw ow skiem u bow iem kręgow i Zw iązku Młodzieży Polskiej, w k tó ry m F eldm an był b ratem , p atro n o w ali ludzie-m ity: M ieczysław D arow - ski i A gaton G iller. Ów archaiczny wówczas rom antyzm był dla F eld m ana m onetą błyszczącą i nową, nie s ta rtą przez patrio ty czn y frazes, nigdy w jego pam ięci nie zdew aluow aną, co także różnić go m usiało od in ny ch p rzedstaw icieli jego pokolenia. D latego p u n k t w idzenia, jak i p rzy jął Feldm an, odm ienny był do p ersp ekty w y, k tó rą w yw alczyć sobie chcieli m oderniści. G dy oni próbow ali wznieść się ponad trad y cję, unie w ażnić lokalne ograniczenia, stanąć n a stanow isku uniw ersalizm u, F eld m an na ołtarze w ynosił w artości rodzim e, acz pochodzące z bardzo ściśle określonego porządku tra d y c ji, m ówił o duchu naro d u z tak ą pew nością, z jak ą botanik opisuje roślinę. Toteż w ty m to w arzy stw ie on był p a trio tą , oni — Europejczykam i. N a to w łaśnie zżym ał się Irzykow ski, k tó ry w swoim w yim aginow anym tea trz e m yśli polskiej w idział F eld m ana w zupełnie in n ej roli: roli „obcego”, co k u ltu rę polską ogląda z boku, sądzi ją podług europejskich standardów ; kogoś, kto w olny od kom pleksów , nie obciążony w spom nieniam i i poczuciem w iny wobec um arły ch, w yprow adza tę k u ltu rę z zatęchłego zaścianka, otw iera okna w dawno nie w ietrzonym dom ostwie, ap lik u je udręczonej duszy polskiej w itam in y i szw edzką gim nastykę. W C zynie i słowie pisał:
Naturalnym zadaniem Żyda w Polsce jest: nie będąc żywiołowo związa nym z przeszłością narodu, nie uginając się pod brzemieniem różnych przyka zań narodowych, może on być czynnikiem otrzeźwiającym, może zdejmować
kryli podobieństwo między własnym stanem świadomości a treściami romantycz nymi. Póki do tego nie doszło, romantyzm był w artościową częścią tradycji, ale nie pozwalał się uwewnętrznić w danym horyzoncie m yśli i odczuć. Górski po stępow ał trafnie akcentując w Młodej Polsce rom antyczny indywidualizm jako punkt spotkania obu duchowych formacji, ale zanim doprowadził do końca sw e rozumowanie, już zapragnął wrócić do duszy Mickiewicza i wywód jego ugrzązł w patriotycznym pragmatyzmie.
W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 57
niepotrzebne hipnozy, pośredniczyć i popychać do mocniejszego kontaktu z kulturą obcych narodów.
I dodawał:
P. Feldman [...] nie jest Żydem, lecz Polakiem, takim jednak, który nie zapomniał o tym, że jest Żydem, i dlatego chciałby się wydawać jeszcze bar dziej polskim niż każdy Polak 11.
Nie da się w tej diagnozie nie zauważyć dysk retn ej insynuacji, k tó rą przeciw nicy Feldm ana posługiwać się będą w sposób bardziej o tw ar ty , dając do zrozum ienia, iż cały jego rom antyzm pochodzi z m im ikry, że Feldm an chce zakrzyczeć w łasną obcość, wmówić sobie i w szystkim , że od dziecka nosił konfederatkę. Być może w sam ym zachow aniu F eldm a na było coś, co sądy takie choć w części uspraw iedliw iało; być może su gestie te są zw ykłą bronią w niew ybrednej walce, jak ą m u wydano. J e st to m ateria delikatna i tru d n o tu o niezbite arg u m en ty czy w ia ry godne św iadectw a. Jeśli jedn ak przyjrzeć się uw ażnie biografii Feld m ana i jego sposobowi m yślenia, skłaniać się raczej można ku poglądo wi, iż rzecz się m iała a k u ra t odw rotnie, niż sugerow ał Irzykow ski. F eld m an nie dlatego stał się rom antykiem , by być łudząco podobnym do Po laka; to lite ra tu ra i m yśl rom antyczna ukazały m u a tra k cy jn ą stronę polskości, a ich spontaniczne przyjęcie i zaakceptow anie ułatw iło m u tę now ą identyfikację. Dlatego Feldm ana ta k żywo obchodzą losy ro m antyzm u: gdy widzi jego odpływ, traci g ru n t pod nogami, a otaczająca go k u ltu ra odsłania nagle nieprzyjazne oblicze; jak b y rom antyzm gw a ran to w ał nie tylko wielkość polskiej litera tu ry , ale i jego osobistą w świe cie tym egzystencję.
W ten sposób, paradoksalnie, Feldm an odegrał w końcu tę rolę „ob cego”, jaką w yznaczył m u Irzykow ski, acz wedle innego, niż ten chciał, scenariusza. Jako ktoś w chodzący do k u ltu ry polskiej z zew nątrz, nie m iał żadnych rachunków z tradycją, nie czuł rezerw y w stosunku do uznanych świętości ani ich ciężaru, nie chciał też za w szelką cenę zo stać Europejczykiem . Dlatego nie zrozum iał w pełni Przybyszew skiego, Irzykow skiego czy Brzozowskiego, dlatego też mógł zostać apologetą Młodej Polski, gdy tylko m inął jej atak europeizm u i m elancholii, a na horyzoncie zajaśniały takie nazwiska, jak W yspiański, Żerom ski czy M iciński.
P rzy jąć więc można, iż rom antyzm zajm uje w św iatopoglądzie Feld m ana m iejsce centralne; nie znaczy to jednak, że um ysł jego niczego poza rom antyzm em nie absorbuje; wręcz przeciw nie — jest otw arty i chłonny, przyciąga jed n ak i selekcjonuje idee w tak i sposób, by nie
11 K. I r z y k o w s k i , Czyn i słowo. W: Czyn i słowo oraz Fryderyk Hebbel
jako poeta konieczności. Lemiesz i szpada przed sądem publicznym. Prolegomena do charakterologii. Wstęp: A. L a m . Tekst opracowała i indeks sporządziła Z. G ó-
naru szy ć owego cen tru m rom antycznego, w yłuskać zaś w szystko, co m ogłoby je wzm ocnić i wzbogacić. W ty m też duchu po sw ojem u in te rp re tu je zarysow ujące się w spółcześnie stanow iska filozoficzne i p ro pozycje arty sty czn e. Szybko a n e k tu je język sym bolizm u i poszerza sw ó j słow nik o tak ie pojęcia, jak „abso lut”, „istota b y tu ” , „mi stycyzm ”, „m etafizy k a”, puszczone w obieg przez k ry ty k ę m odern i styczną. Z aokrągla też swój św iatopogląd w prow adzając doń duch a n a rodu, posiadającego co n ajm n iej trz y m etry k i filozoficzne: potoczną po zytyw istyczną, o rto d o k sy jn ą rom an ty czn ą oraz nową, w ystaw ioną około 1903 r. m e try k ę m odernistyczno-polityczną. Taka m odyfikacja rom an ty z m u nie w y d aje się niczym zdum iew ającym , choć bardziej c h a ra k te ry styczne dla M łodej P o lsk i było postępow anie odw rotne: to raczej no w ej sztuce w yszukiw ano rom an ty czn ych antenatów . Niepokój budzi co innego: w ystępow anie w św iatopoglądzie F eldm ana innych obok ro m an ty zm u składników , u trzy m u jąca się afirm acja idei z odm iennego pochodzących zasobu.
C zytał bow iem F eld m an nie ty lk o M ickiewicza i nie z D arow skim jed yn ie przestaw ał. C zytał tak że M arksa, Engelsa i L asalle’a, o tarł się ъ bliska o środow isko socjalistyczne Lw owa, zasiadał na ław ie oskarżo ny ch nie z byle kim , lecz z sam ym Ignacym D aszyńskim . Większość pokolenia M łodej P olski poddała się we w czesnych latach ed uk acji po zytyw isty cznej, choć n iew ątp liw ie częściej ju ż czytano D arw ina niż Mil- la, H aeckla niż C om te’a; w ielu też m łodych w ybrało nau k i ścisłe i p rzy rodnicze jako przedm iot swoich studiów . P ierw szy wszakże w łasny, d o jrz a ły w y b ó r ideologiczny prow adził najczęściej w stro nę socjaliz m u, dającego szansę odcięcia się od pokolenia ojców zarów no tym , którzy w ychow ali się na chlebie organiczników , jak i ty m , k tórzy w zrośli w dom ach p atrio ty czn o -k o n serw aty w n y ch ; w stron ę tę zm ierzać będą w reszcie i ci także, k tó rz y ze w zględu n a swe pochodzenie społeczne czuli się w sposób szczególny zw iązani z ludem i iden tyfiko w ali się z jego in teresam i. Toteż na w czesny epizod socjalistyczny n aty k am y się ta k u G órskiego, T e tm a je ra czy Langego, ja k i u Przybyszew skiego czy K asprow icza. D w aj pierw si zw iążą się, ja k Feldm an, z krakow skim ,,O gniskiem ” , Lange w sp ó łp racu je z em igracyjną „P ob u d k ą”, P rz y b y szew ski red a g u je „G azetę R obotniczą” , K asprow icz, niedoszły tłum acz Kapitału, płaci za sw oje sy m p atie w ięzieniem . P rob lem w tym , iż nikt w autorze Confiteor nie rozpozna re d a k to ra pism a socjalistycznego, w Sonetach w e d y c kic h nie znajdzie śladów Pierwszego dnia stw orze nia 12 i nie przypisze M onsalvatu m łodzieńcow i oskarżonem u w k rak o w skim procesie socjalistów . Ów epizod m ożna odciąć — i w biografii nie będzie n a w e t blizny po przeprow adzonej am putacji.
12 Do tem atów m łodości powrócił wprawdzie L a n g e w wydanym w 1907 r. tom ie P ie rw szy dzień stworzenia, ale 10-lecie jego twórczości 1895—1905 posia dało charakter całkiem odmienny: raczej więc mamy do czynienia z przem ien- nością w ątków niż z jednolitą całością.
W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 59
F eldm ana zbliżyły do socjalizm u w tak im sam ym stopniu spekula cje ideowe, jak i osobiste życiowe doświadczenie. Pochodząc z ubogiej rodziny żydow skiej, żył w krajobrazie nędzy m ałego galicyjskiego m ia steczka. Opuściwszy to środowisko skazał się na jeszcze tru d n iejsze w a run ki m aterialn e. Zdobyw ał wiedzę za cenę najw iększych w yrzeczeń, wciąż w alcząc z niedostatkiem dochodzącym do sk rajn ej nędzy, a sens zw iązku frazeologicznego „um ierać z głodu” poznał w całym bogactw ie jego żyw ej dosłowności. O brazy biedy podsuw ała m u pam ięć dzieciń stw a, na nowo z nim i się sty k ał prow adząc działalność ośw iatow ą w śród galicyjskiej biedoty żydowskiej.
Istnienie takiego stanu rzeczy aktyw ność F eldm ana i jego bardzo silna w rażliw ość m oralna p rzy jm u ją jako w yzw anie, którego przyszły k ry ty k i histo ry k lite ra tu ry nigdy nie usunie poza obręb swego pola w idzenia. Socjalizm w skazuje sposób zlikw idow ania owego stanu, F eld m an więc wiąże się z ruchem socjalistycznym , co oznacza, iż ak ceptuje takie idee i pojęcia, jak równość, spraw iedliw ość, w alka klasow a, po słannictw o p ro le taria tu , konieczność historyczna; ten zaś pogląd nie po k ryw a się potem w pełni z zaw artością rom antycznego centrum . Zgod nie więc z rządzącą jego duchowością zasadą zachow ania w artości F eld m an usiłow ał będzie ta k przem odelow ać oba porządki, by m ogły zróść się w jed n ą całość.
Jeśli rom antyzm utożsam ić z treściam i, jakie M ickiewicz zam knął w prelek cjach paryskich (co już jest rodzajem in te rp re ta c ji i sam o zw ańczym wyborem ), i ta k pozostają jeszcze nietk n ięte co n ajm niej dwa problem y: ja k powiązać ideologię rom antyczną z in teresem p ro le ta ria tu oraz ja k połączyć „bezpaństw ow ość” robotnika z w alką o niepodległość Polski, k tó rej odzyskanie było w dekalogu rom antyzm u politycznego przykazaniem najw ażniejszym . Nie sam em u tylko Feldm anow i p rzy chodziło się porać z ty m ostatnim dylem atem . S tał się on w krótce, jak wiadomo, przedm iotem sporu w ew nątrz sam ej p artii, stanow isko zaś, jakie zajęło jej skrzydło niepodległościowe, F eldm an mógł zaaprobow ać bez przeszkód, z nim też najw yraźniej sym patyzow ał, program ow o stro niąc od w szelkiej ortodoksji, jak ą narzucała i do jakiej zobow iązyw ała form alna przynależność p a r t y j n a 18. Podłączenie idei w yzw olenia p ro le ta ria tu do rom anty zm u rów nież nie nastręczało Feldm anow i większych kłopotów : skoro rom antyzm oznacza m. in. pow ołanie człowieka do wielkości, w szelka egzystencja kaleka, pozbawiona praw , jest widomą jego obrazą.
13 Poglądy polityczne Feldmana omówili dokładniej J. M i ś (Idea niepo
dległości w m yśli politycznej Wilhelma Feldmana. W zbiorze: T w órcy polskiej myśli politycznej. Wrocław 1978) i A. R o m a n o w s k i w artykule Ideał pań stwowości polskiej w publicystyce Wilhelma Feldmana („Rocznik Komisji H isto
Na dnie socjalizmu, nie w ciasnym, sekciarskim tego słowa znaczeniu, kryje się jedna nieskończona tęsknota, jeden cel olbrzymi,
— pisał F eldm an w „ K ry ty c e ” w 1902 r o k u 14. To obraz ludzkości wol nej od jarzm a.
Wolnym, silnym, twórczym i pięknym ma być człowiek. Dobrem jest wszystko, co celom tym sprzyja, złem wszystko, co je neguje i wypacza
— dodaw ał w p arę la t później, w yraźnie wzbogaciw szy swój język 0 nietzscheańską frazeologię 15.
Nieco zaw ilej rysow ała się spraw a, gdy ro zpatryw ało się ją od d ru giej strony: czy sk u tk iem w yzw olenia p ro le ta ria tu nie będzie zanik w a r tości rom antycznych, czy rozprostow aw szy grzbiet, p ro letariu sz nie w y rzuci tej tra d y c ji na śm ietnik? Takie obaw y w yrażali głośno ko nserw a tyści, z czym F eldm an w a rty k u le Dziedzictwo k u ltu r y polskiej próbo w ał polem izować, w skazując na zbieżność m iędzy pism am i rom antyków , głów nie M ickiewicza, a stanow iskiem polskich s o c ja listó w 16. K tóż ma praw o do ty ch m yśli — p y tał reto rycznie — cytując a rty k u ł M ickiewi cza o socjalizm ie. I odpow iadał: p ro le taria t, ru ch socjalistyczny, nie ca ły jednak, lecz ten ty lk o jego odłam , k tó ry sp raw y w yzw olenia społecz nego nie oddziela od kw estii narodow ej; ideał spraw iedliw ości ziścić bo w iem może w całym bogactw ie i w całej p ełni jedynie niepodległe pań stw o polskie. Pow odu do obaw o k ształt przyszłej k u ltu ry spraw iedli wego państw a F eldm an nie dostrzegał. Po pierw sze dlatego, że daw ał się ponosić entuzjazm ow i, po drugie, poniew aż m yślenie jego bardziej m ia ło c h a ra k te r antropologizujący niż socjologiczny: człowiek w olny to czło w iek tw órczy; człow iek tw órczy — to rom antyzm w cielony. W spółczyn nik a oporu, jak i stanow ią m echanizm y nowoczesnego społeczeństw a, F eldm an nie b rał pod uwagę. Jego w yobraźnię angażow ały idee roz pędzone, poryw ające do lotu, nie zaś tech n ik i ich realizacji. To łączyło go z duchem epoki — lu b u jącej się w abstrakcie, sztucznie przyoble kany m w ciało sym bolicznego czy alegorycznego konkretu.
Praw dziw e n ato m iast zakłócenie spójności św iatopoglądow ej uw idocz nia się w inn y m m iejscu. Ideologia socjalistyczna zakorzeniona była w filozofii m aterialisty cznej i w naukow ym poglądzie na św iat, tak ie też, m aterialisty czn e i naukow e, było nastaw ienie większości rad y k a l nej inteligencji, za k tó re j rep re z e n ta n ta F eldm an m iałby praw o ucho dzić. Tę jed n ak postaw ę tru d n o pogodzić zarów no z szeroko pojm ow a n y m rom antyzm em , jak i z sojuszniczym i w zględem niego prądam i mo d ernistycznym i, k tó ry ch an ty po zy ty w istyczn ej prow eniencji nie trzeba udow adniać. A przecież F eldm an, jak w ielu jego rów ieśników , nie może 1 nie chce uw olnić się spod u rok u nauki. P rag n ie oddychać
krystalicz-14 (f) [W. F e l d m a n ] , Skarlowacenie ideału. „Krytyka” 1902, t. 1, s. 227. 15 (f), O w y zw olen ie człowieka. Jw., 1907, t. 2, s. 117.
nym pow ietrzem idealizm u, ale odwrócenie się od nauki oznacza dlań przym ierze z ciem nogrodem , a także zerw anie ciągłości własnego du chowego rozw oju. P rzykładów takich zerw ań m am y wśród pisarzy Mło dej Polski sporo; nie jeden Przybyszew ski zacierał ślady n atu ralizm u w sw ych spiry tualistyczn ych teoriach. P rzy p ad ek Feldm ana jest o ty le szczególny, że um ysł jego nie chciał się w yrzec szansy pojednania obu porządków , a akceptacja coniunctio oppositorum w ydaw ała m u się je dynym sposobem ustosunkow ania się do rzeczywistości.
Ta sy tu acja um ysłow a, ch arak tery sty czn a dla końcowych lat w. XIX, dała tu znać o sobie z w yjątkow ą w yrazistością ze w zględu na to, iż Feldm an p rzy jm u je wobec idealistycznych pojęć m odernizm u postaw ę w yznaw czą i w prow adza je w obręb form ułow anych przez siebie tw ie r dzeń, rów nocześnie u trzy m u jąc w pogotowiu, niejako na praw ach obocz ności, wiedzę pochodzącą z zasobu św iatopoglądu naukowego. Tu się powoła na H aeckla, ówdzie napisze zdanie o absolucie, na jednej stro nicy pokaże społeczną genezę zjaw iska literackiego, na innej wszystko przypisze duszy narodu. P rag n ie zachować spadek po kry ty czn ej myśli X IX w ieku i korzystać w pełni ze słow nika m odernistycznego, ten bo wiem bliski jest jego emocjom i pasuje do projektow anego przezeń ideału rzeczyw istości uw znioślonej, poręczanej przez m etafizykę. Takie też słowa, jak „absolut” , „m istycyzm ”, „istota b y tu ” , „duch” , „siła kos m iczna”, są dlań, jak dla w ielu przedstaw icieli tego okresu, raczej za klęciam i otw ierającym i pew ną wizję św iata niż narzędziam i filozoficz nego opisu. I to zapew ne, nie zaś jedynie in te le k tu a ln a beztroska, św iad cząca o powierzchowności m yślenia, pozwala m u się z nim i obchodzić nieco bezcerem onialnie.
Z trudności, w jakie się uw ikłał, Feldm an zdaw ał sobie spraw ę i gnę biło go poczucie intelektualnego nieusatysfakcjonow ania. Próbow ał, jak inni, przebić się do sp iry tu alizm u poprzez przyrodniczy monizm, chw y ta ł się panteizm u, odgrzebyw ał ideę religii ludzkości; jego um ysł u d rę czony był sprzecznościam i, k tó re usiłował nie tyle pogodzić, co obdzie lić nie w ykluczającym i się rolam i; praw dy n acierają na siebie — rozu m ow ał — ale i uzupełniają się w zajem nie, każdem u „tak je s t” da się przeciw staw ić jakieś „ale” : indyw iduum jest w artością, ale realizuje się poprzez zbiorowość i w niej znajduje swoje dopełnienie; nie m a rze czy w ażniejszej niż jednostka ludzka, ale zm iana człowieka nie może się dokonać bez zm ian ty p u gospodarczego; na nic jednak refo rm a spo łeczna — bez odrodzenia ducha; uczucie i in tuicja są najlepszym i in stru m en ta m i poznania, nie wolno wszakże pogardzać rozum em , bo samo uczucie jest ślepe, jak sam rozum chrom y; dusza w szechśw iata — oto k u czem u pow inien kierow ać się nasz wzrok, nie należy go jednak zu pełnie odryw ać od ziemi; sztu k a w inna poszybować w bezkres ideału, ale nie może odw racać się od życia; itd.
Przyczyn tego stan u szukać można niew ątpliw ie w przyspieszonej
biografii in te le k tu a ln e j Feldm ana, w jego sam ouctw ie, w cechach oso bowości; stanow isko to odzw ierciedla jed n ak rów nież pew ną ogólną sy tu ac ję w łaściw ą przełom ow i w ieków , c h a ra k te ry z u ją c ą się chaosem po jęć i w y raźn ym p lu ralizm em w artości. Tyle tylko, że Feldm an, ze wzglę du na sw oją w ielokierunkow ą aktyw ność, sw oją elokw encję i rangę podejm ow anych przedsięw zięć, m usi zdradzić swoje stanow isko i obna żyć swą słabość, gdy inni, fu n k cjo n u jąc w rozm aitych porządkach lo k aln ych — tylk o ideow ym , tylko estetycznym , ty lk o filozoficznym — nie m ają obow iązku o dk ry w an ia w szystkich k a rt, zachow ują więc, siłą rzeczy, w iększą m onolityczność.
Spośród w yobrażeń, k tó re organizow ały Χ ΙΧ -w ieczne w idzenie św ia ta, jedno jeszcze m usiało się w ydać Feldm anow i niezw ykle ponętne, bliskie bow iem było jego w łasnej optyce i stanow ić mogło jej in te le k tu a ln ą podbudow ę: pojęcie ew olucji. P rz e jm u je je F eld m an w raz z po zyty w isty czn y m dziedzictw em , przeform ułow aw szy nieco w duchu dia- lek ty ki, co sprow adza się do tw ierdzenia, iż każda zm iana zachodząca w świecie idei czy społecznej s tru k tu rz e pow oduje pew ien przy rost w artości n a w e t w tedy, gdy k ieru n e k tej zm iany nie je st zgodny z głów ną linią rozw oju, w yznaczaną zw ykle przez jak ąś w artość nadrzędną. Po każdym też „w y d arzen iu ” , za jak ie m ogą być uznane idea, szkoła literack a, p rąd arty sty czn y , pozostaje w k u ltu rz e ślad nie do w yw abie nia. Proces ew olucji cechuje się pam ięcią doskonałą i m aksym alnym spożytkow aniem swego budulca, każdy więc jego etap nie tylko usto sunkow u je się do poprzedzającego, ale rów nocześnie w chłania go w sie bie jak w szeregu k u m u laty w n y m . Je śli w ięc porów nyw ać dw a podob ne w kształcie, lecz przedzielone innym i ogniw a łańcu ch a ew olucji, to drugie przed staw iało będzie zawsze w yższy stopień kom plikacji.
W te n sposób godzi F eld m an koncepcję ew olucyjną z koncepcją ry t m iczną, jak a m u się narzuca, gdy o bserw uje przyp ływ i odpływ ro m anty cznej fali w k u ltu rz e polskiej. Dzięki tem u może też usytuow ać neorom anty zm w zględem rom antyzm u; nie będzie on echem trad y cji, lecz rom antyzm em fak ty czn ie now ym : zaharto w an ym , w zbogaconym o dośw iadczenie m yśli naukow ej, uodpornionym w szkole rzeczyw i stości przez realizm i n atu ralizm , w y sub telnio ny m ze w zględu na roz wój now oczesnej psychologii. Toteż choć w ustalonej przez Feldm ana hierarch ii w artości ro m an ty zm zajm uje pozycję n ienaruszalną i n a j wyższą, a każdy p rzejaw żyw otności rom antycznych idei au to r W spół czesnej literatury polskiej odnotow uje ze szczególną saty sfak cją — od d aje on także spraw iedliw ość kieru n ko m odm iennym , opisując je jako zjaw iska o pozytyw nej treści, nie zaś tylko obszary jałow e czy mo m en ty braku . Ta w yrozum iałość dla faktów , a n aw et pew ien wobec nich entuzjazm , oraz dążenie do znalezienia takiego p u n k tu w idzenia, z którego dałoby się ogarnąć jak najro zleglejszy horyzont, spraw ia, iż siatka w arto ści jest u F eldm an a dość zagm atw ana, co ujaw n ia się n a j
W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J 63
dobitniej w p rzy p d ku jego sądów szczegółowych, dotyczących k o n k ret nych postaci, pojedynczych książek, zjaw isk życia kultu ralneg o. Ale ta też postaw a um ożliw ia Feldm anow i zostanie historykiem lite ra tu ry n a j nowszej, nie tylko jej k ry ty k ie m i projektodaw cą.
W łączania n iek tó ry ch idei obiegowych w obręb swojego św iatopo glądu mógł więc Feldm an dokonyw ać za cenę pew nych m odyfikacji upodobniających. D otyczy to nie tylko socjalizm u czy pozytyw izm u; nie inaczej m a się rzecz z treściam i firm ow anym i przez m odernizm . O ty m , że F eldm an przysw oił sobie szybko język, k tó rem u początek dał sym bo lizm i zbliżone do niego teo rie sztuki, była już mowa. P ełn a jed n ak akceptacja psychicznej postaw y i p ro je k tu osobowości, z jak ą język ten się wiązał, była dlań, z racji choćby tak głęboko tkw iącego w jego n a tu rz e aktyw izm u — nie do przyjęcia. Nic więc dziwnego, iż p rzyciągnę ły go idee inne, takie, które nie m niej nadaw ały się do w zm ocnienia rom antyczno-aktyw istycznego bastionu, a nie kłóciły się zbyt w yraźnie z resztą otoczenia.
Dosyć wcześnie zetk n ął się F eldm an z S c h o p e n h a u ere m 17, ale filo zofię tę po pew nym nam yśle odrzucił, co uznać trzeb a za całkiem zrozu m iałe, jego bowiem psychika nie mogła dopuścić takiego w yboru in te lektualnego, którego n a tu ra ln ą konsekw encją życiową m iałyby być kon tem p lacja i bezruch. W tym też m iejscu F eldm an rozm inął się w yraźnie ze swoim pokoleniem , k tó re w sposób m niej lub bardziej szczery przeszło przez dośw iadczenie pesym izm u. Stosunkowo szybko nato m iast docenił N ietzschego: był jed n y m z pierw szych, k tó rzy bronili a u to ra Zaratustry przed zarzutem d ekadentyzm u, pokazując, że nie kto inny, jak N ietzsche w łaśnie z dekadentyzm em ty m pragnie się zm ierzyć 18. Świadom był też zawsze F eldm an roli, jaką filozofia N ietzscheańska odegrała w k ształ tow aniu się Młodej Polski:
Nad wszystkie inne wyrasta w Europie w połowie lat dziewięćdziesią tych — fascynuje, porywa potęga Fryderyka Nietzschego. Cień jego i na nas pada. Jest N ietzsche streszczeniem całego wieku, wszystkich jego ewolucyj naukowych, w szystkich jego szczytów artystycznych, które nareszcie przeżarły jego system nerw ow y i zemściły się na mózgu, tak nieludzko wymęczonym m yśleniem za całą ludzkość. [...] W dobrym i złym jest Nietzsche streszcze niem swego wieku, a równocześnie najsilniejszą jego n eg a cją 19.
Pom im o jed n ak całego nie skryw anego entuzjazm u dla niem ieckie go filozofa, jego idei Feldm an nie w prow adzi oficjalnie do swego św ia topoglądu; w prow adzi natom iast w jakim ś sensie pokątnie — co nie było wówczas zjaw iskiem odosobnionym — te w artości, k tó ry m nietz- scheanizm otw arł drogę, a k tóry m bardzo szybko, zacierając niekie
17 W roku 1895 W. F e l d m a n zamieszcza w nrze 9 „Przeględu Tygodniowego” artykuł pt. Analiza charakteru i filozofii Schopenhauera.
18 W. F e l d m a n , F ryderyk Nietzsche. „Życie” 1898, nr 21.
dy ślady rzeczyw istego pochodzenia, sporządzono m etry k ę rom anty cz ną. W artości te to przede w szystkim heroizm i czyn, w ystaw iane na sprzedaż pod nie budzącym zastrzeżeń szyldem prom eteizm u. F eldm ana m usiała pociągać filozofia w italistyczna, szukał jednak, n ajw y raźniej, bezpieczniejszego niż N ietzsche p atrona, którego nie pom aw iano by o an ty d em o k raty zm i ju n k ie rsk ą butę. Toteż w krótce przyszły au to r Współczesnej literatury polskiej pow raca do S c h o p e n h a u e ra 20, próbując zrobić użytek z jego m yśli i zin terp reto w ać ją w duchu w oluntarysty cz- nym : pom inąw szy n eg aty w n e konsekw encje rozw ażań Schopenhauera, przyjąć ich p u n k t w yjścia — pojęcie woli jako siły pierw otnej. W roku 1909 pisał:
Trzeba stanąć na gruncie Schopenhauera i przezwyciężyć go. Wola ku życiu, potem wola ku potędze stworzyła sobie mnóstwo narzędzi i władz w e wnętrznych i zewnętrznych: w postaci organów i namiętności zwierzęcych, pojęć obskurnych, urządzeń i instynktów niewolniczych, itd. Tyranizują one człowieka, nie pozwalają mu wydobyć z duszy jej skarbów potencjalnych I...]. Wobec „najgorszego ze św iatów ” Schopenhauer w rozpaczy swojej chciał wraz z kąpielą w ylać i dziecko, wraz z organami w yciąć ich pień: zabić wolę. Zabicie naczelnej zasady życia jest jednak niem ożliwym — możliwym jest natom iast tępienie organów w oli atawistycznych, szczepienie na ich pniu pło nek szlachetnych, dostarczanych przez uniezależniającą się coraz bardziej od instynktów zw ierzęcych duszę, skierowanie całego pędu woli ku temu, co je dynie godnym jest człowieczeństwa: ku życiu bez w szystkich form niewoli i atawizm ów drapieżczych, ku oswobodzeniu i zakrólowaniu d u szy 21.
Widać więc dobrze, na czym owo przezw yciężenie S chopenhauera polegało: na w łączeniu części jego m yśli, zwłaszcza zaś w prow adzonego przezeń pojęcia woli, w ak ty w isty czn y i etycznie sch arak tery zow any mo del ś w ia ta 22. O ntologiczny, ab so lutn y pesym izm filozofa zastąpił F eld m an pesym izm em relaty w n y m , woli m etafizycznej nadał postać żywio łu, k tó ry m ożna i trz e b a ucywilizować: spraw ić, by przestał niszczyć zasiewy, a począł obracać m łyny, czyli w ychow ać wolę i przyuczyć ją do służby społecznej i etycznej, by pracow ała na rzecz ew olucji rodzaju ludzkiego, k tó rej zw ieńczeniem będzie człowiek nowoczesny, a zarazem w cielający m arzenia rom antyków . F akt, iż F eldm an w ogóle w p lątu je S ch openhauera w sw oje św iatopoglądow e zm agania, świadczy o bardzo istotnej i w łaściw ej Χ ΙΧ -w iecznem u inteligentow i potrzebie odw ołania się do filozoficznego a u to ry te tu , choćby a u to ry te tu „przezw yciężanego”,
20 J a z o w s k i (op. cit., s. 25) pow ołuje się na list Feldmana pisany w r. 1897 do przyjaciela, donoszący o powrocie do Schopenhauera.
21 W. F e l d m a n , Pro domo et pro arte. Polemika z powodu „Współczesnej
literatury polskiej”. K raków 1909, s. 37.
22 W jaki sposób Feldm an przechodził od Schopenhauera do optymistycznego w oluntaryzm u, od tego zaś odw oływał się do socjalizmu, widać choćby na przy kładzie takiego zdania (ibidem): „Dla mnie historia i kierunek pierwiastków woli, w yrażonych w dziełach artystów wielkich — to historia i kierunek w yzw a lania się człow ieczeństw a”.
W . F E L D M A N — H I S T O R Y K L I T E R A T U R Y P O L S K I E J
o pragn ieniu n adan ia swoim m yślom jak iejś genealogii, zabezpieczenia ich przed przypadkow ością. Zgłaszając akces do odnalezionego u Scho penhauera, a przez siebie zmodyfikowanego w oluntaryzm u, zyskał F eld m an sporo: jego rom antyzm otrzym ał potw ierdzenie w języku now ych pojęć filozoficznych, jego zaś spontaniczny, w najgłębszych pokładach psychiki zakorzeniony aktyw izm — in telek tu aln ą sankcję. Dzięki przy jęciu w olu n tary sty cznej koncepcji bytu um ysł Feldm ana mógł też p rzy brać bardziej swobodną postaw ę wobec ty ch opisów rzeczywistości, k tó re posługiw ały się k ategorią praw idłow ości czy praw a, mógł więc osta tecznie uporać się z determ inizm em , w ty m także z p rzy jem ną jego w ersją, jak ą był ewolucjonizm . Opisy takie Feldm an dopuszcza jako odzw ierciedlające procesy obiektyw ne, w skazuje jednak, iż św iat n a rzuca się nam nie jako m echanizm , lecz jako szereg stanów św iado mości, k tó ry m tow arzyszą a k ty woli (byłaby to jakaś w olun tary sty czn a w ersja em piriokrytycyzm u?), wiedza więc obiektyw na nie jest tożsam a ze świadom ością podm iotową: św iat przem aw ia do nas jako wola i n a praw dę jako wola m u odpowiadam y. Nasze „ ja ” jest zatem identyczne z naju n iw ersaln iej po jętą zasadą wjszechżycia. Z tą różnicą, że wola, we wszechświecie ślepa, w człowieku rep rezen tu jący m w yższy stopień rozw oju p rzek u ta może być na samowiedzę.
Tak przekształciw szy swój św iatopogląd F eldm an m a praw o p rzy znać autonom ię w iedzy obiektyw nej, rangę zaś najw yższą in tu icji i w o li; ra tu je m onizm (który nie jest już m onizm em m aterialistycznym , a nie m usi być także spirytualistycznym ) oraz uzasadnia dynam iczność św iata. W tym kontekście na nowo stabilizują się Feldm anow i tak ie w artości mieszczące się w obrębie historycznie pojętego rom antyzm u, jak tw ó r czość, indyw idualizm oraz m yśl p ro jek tu jąca w sparta na aksjologii, czy li ideał. Nie m a spokojnego i nieuchronnego, narzuconego przez praw a biegu w ypadków , m ożliwe są cuda woli, przyw rócona zostaje „godność idei czystej, nie będącej już tylko odbiciem życia”, znika fatalizm , liczy się przede w szystkim napięcie świadom ej woli ludzkiej, k tó ra przeciw staw ia się „chaosowi życia”.
Do tak iej form uły doszedł Feldm an około roku 1908. Zm ieścił w niej nie tylko M ickiewicza i Schopenhauera, ale rów nież Bergsona, w którego osobie w itał w r. 1911 pow racający rom antyzm . Na pozór jest to for m uła niezw ykle szeroka i dość hybrydyczna, gdy jed n ak przeprow adzić analizę na głębszym jej poziomie, ujaw nia swoje konsekw encje i własne zasady spójności. W idać też wówczas, iż św iatopogląd Feldm ana, w swej pierw otnej postaci w jakim ś sensie anachroniczny i nie w pełni zsyn chronizow any z epoką, zaw ierał takie możliwości przekształceń i tak ą zarazem zdolność osmozy, iż F eldm an czuć się mógł nie tylko uczestni kiem swojego czasu, kro k w k ro k postępującym za rodzącą się Młodą Polską n am iętn y m jej apologetą, ale i jej potencjalnym , nieujaw nionym projektodaw cą. G dyby bowiem w r. 1900 zapytało się krytyków , jaki