• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1948.08.08-15 nr 32-33

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1948.08.08-15 nr 32-33"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stron 12

Optote pocztowa alszesona ryczałtem .

Cena 20 zł,

T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I

Rok V Łód i, 8 — 15 sierpnia 1948 r. N r 3 2 - 3 3 (1 6 1 -1 6 2 )

--- --- W NUMERZE --- między innymi:

L. B azylow — Pi'zed Zjazdem H is to ry k ó w we W roc­

ła w iu

Z. N ałkow ska — Ze „Z w ie rz e ń “

L. S obierajski — Z W ysta w y W ro cła w skie j — o re ­ portażu

A. K am ieńska — „In te lig e n t ch ło p ski“ — bez do­

gm atu!

W. S trze m iń ski — Obraz Łodzi ka p ita listyczn e j E. M ałanczówna, J. Pierzchała, T. Urgacz — Wiersze A. O lechnow icz — Oto wieś!

J. F ale ń cia k — R ezerw aty

Seweryn Wysłouch

W ystawa H istoryczna Ziem O dzyskanych

W najbliższych num erach „W si“ ukaże się cykl artykułó w , poświęconych histo­

rycznym , ekonomicznym i ku lturalnym problemom Ziem Odzyskanych.

C y k l rozpoczyna szereg artyk u łó w P ro - ' re kto ra U n iw ersytetu W rocławskiego Prof.

D ra Sew eryna Wysłoucha, któ ry, jako P eł­

nomocnik Rządu, p rzy współdziałaniu pro­

fesorów U niw ersytetu W rocławskiego, zo r­

ganizował W ystawę Historyczną Z iem Odzyskanych.

R E D A K C J A

W ystawa Historyczna Ziem Od­

zyskanych, w ramach ogólnej Wystawy, Ziem Odzyskanych we Wrocławiu, została zorga­

nizowana przez grono pracow­

ników naukowych pod kierun­

kiem profesorów Uniwersytetu Wrocław­

skiego. Ma ona za zadanie przedstawienie dziejów Ziem Odzyskanych oraz ludności polskiej odwiecznie je zamieszkującej.

Zadanie trudne, zważywszy na szczup­

łość miejsca i wielość tematów, jakie win­

n y były być tu poruszone. Znaczną tru d ­ ność stanowi ponadto fakt, że losy polsko­

ści na Ziemiach Odzyskanych to temat do­

tychczas bardzo słabo opracowany w nauce polskiej. Na upośledzenie badali w zakresie dziejów polskości w dużej mierze złożyło się : brak dostępu do materiałów źródło­

wych, zazdrośnie strzeżonych w niemiec­

kich archiwach, oraz wybitnie tendrncyj’u charakter prac uczonych niemieckie;,y na­

świetlających dzieje wschodnich p ro w n cyj Niemiec pod kątem widzenia interesów na­

rodowych i politycznych niemieckiej racji stanu.

Zadanie więc wystawy wrocławskiej to nie ty lk o syntetyczne zestawienie dotych­

czasowych wiadomości o tych ziemiach, ale w dużym stopniu samodzielne prace ba­

dawcze, odkrywające nowe, prawie całko­

wicie nieznane k a rty historii polskości pod zaborem pruskim.

W tych warunkach organizatorzy Wysta­

w y Historycznej Z. O. musieli s ę ograni­

czyć do wskazania pewnych zasadniczych lin ii rozwojowych w życiu Polaków pod pa­

nowaniem pruskim, rezygnując z możliwo­

ści bardziej analitycznego przedstawienia poszczególnych zagadnień.

Do zagadnień najbardziej znanych należą dzieje polityczne Ziem Odzyskanych. Pro­

ces ekspansji niemieckiej na wschód, próby odcięcia Polski od morza, zaciskanie się kleszczy niemieckich dookoła Polski, wynikłe stąd wieloletnie zmagania o dostęp dó mo­

rza, wreszcie rozbiory Polski i najdalszy zasięg niemieckiego pochodu na wschód — to fa k ty nie budzące wątpliwości w nauce polskiej.

Inaczej wygląda sprawa całokształtu ży­

cia polskiego na Śląsku i Pomorzu pod władztwem niemieckim. Te zagadnienia są na ogół mało znane, zwłaszcza w szerszych kołach społeczeństwa polskiego.

Nie zdajemy sobie sprawy, ja k naprawdę bujne i bogate było życie polskie na Zie­

miach Odzyskanych i to nie tylko w śred­

niowieczu, kiedy Śląsk stał się jednym z głównych ośrodków k u ltu ry artystycznej, umysłowej i politycznej Polski, ale i później kiedy to pod obcym panowaniem polskość nie zamarła, odwrotnie utrzymywała bliskie węzły kulturalne, gospodarcze i umysłowe z Macierzą i kiedy w ybitni synowie Śląska i Pomorza rozsławiali w świecie imię Pol­

ski swymi pracami i odkryciami naukowy­

mi i artystycznymi.

Przedstawienie i wykazanie przy pomocy licznych zdjęć fotograficznych k u ltu ry ar­

tystycznej wspaniałych budowli fundowa­

nych i wznoszonych przez polskich budow­

niczych i rzemieślników na całym terenie Ziem Odzyskanych, często opartych o wzo­

r y budownictwa Polski centralnej — to je­

dno z zadań Wrocławskiej Wystawy H isto­

rycznej.

Niemniejsze znaczenie ma wykazanie, jak żywe więzy łączyły życie umysłowe Slaska i Pomorza z Macierzą, ja k często słowo i druk polski z Ziem Odzyskanych promie­

O ltarz św. Łukasza z kościoła M a rii M agdaleny we W rocław iu, w ykonany w/g ryciny W ita Stwosza

niowały na całą Polskę zarówno w wieku X H I ja k i X V I — X V II. Łączność umysło­

wą może najdobitniej ilustruje mapa zasię­

gu Uniwersytetu Jagiellońskiego w X V w., kiedy to wśród studentów krakowskich wi-.

dzimy liczne rzesze młodzieży ze wszystkich ośrodków Ziem Odzyskanych.

Niemniejsze znaczenie mają więzy go­

spodarcze : dobrobyt Gdańska wyrósł na eksporcie zboża polskiego, rozwój handlowy Wrocławia na jego udziale w w !elkim han­

dlu tranzytowym z Krakowem f. innym miastami Polski. Żywy kontakt handlowy sprowadzał kupców Ziem Odzyskanych do Polski i odwrotnie — ro iły się miasta Śląska i Pomorza od gości z Macierzy.

Wzajemne zaś stosunki wymienne ponad granicami politycznymi utwierdzały związ­

ki i łączność ogólno-narodową Polaków.

Mimo niewątpliwie bardzo ciekawą pro­

blematykę życia polskiego na Ziemiach Od zyskanych we wczesnym i późnym średnio­

wieczu, na czoło Wrocławskiej Wystawy Historycznej wysuwa się okres ostatnich lat dwustu.

W pierwszej połowie X V III w. zostały położone podwaliny pod gmach pruskiego imperializmu. Okres ten inicjuje budowni­

czy nowoczesnego państwa pruskiego — Fryderyk II. Z momentem wcielenia Śląska w 1742 roku rozpoczyna się z całą preme­

dytacją prowadzony proces eksterminacji żywiołu polskiego na obszarach państwa pruskiego. Hasło germanizacji bez ogląda­

nia się na środki staje się kamieniem wę­

gielnym całej polityki Berlina w stosunku do Polaków przez okres la t dwustu.

Dzieje tego okresu to niewątpliwie naj­

mniej znany fragment dziejów Polski.

Stąd organizatorzy Wystawy Wrocławskiej ześrodkowali maksimum wysiłky, by w y­

pełnić istniejące luki w literaturze nauko­

wej polskiej i by pokazać, ja k kon­

sekwentna i nieubłagana w środkach była polityka pruskiego imperializmu i jak nie­

prawdopodobnie odporna była postawa lu­

du polskiego, k tó ry osamotniony, pozba­

wiony swej inteligencji, całkowicie podno- rządkowany wielkim obszarnikom i kapita­

listom niemieckim, bronił zacięcie swej pol­

W A R S Z A W A 8 — 14 S I E R P N I A

MIĘDZYNARODOWA KONFERENCJA M Ł O D Z I E Ż Y P R A C U J Ą C E J

W R O C Ł A W 25 - 28 S I E R P N I A

Ś W I A T O W Y KONGRES I N T E L E K T UA L I S T ÓW W O B R O N I E P O K O J U

skości 1 trw ał, by po latach dwustu w znacznie wprawdzie zmniejszonej liczbie doczekać powrotu do Macierzy.

Bohaterem tego okresu są bezimienne masy polskich robotników i chłopów, które 0 polskość walczyły, ginęły i zwyciężyły, mimo że pozostawione sanie sobie, skazane były na całkowitą zagładę.

Dzieje tej walki Wystawa Wrocławska u j­

muje w ramy chronologiczne. W pierwszej części zostały zgromadzone edykty i rozpo­

rządzenia germanzacy jne Fryderyka I I 1 Fryderyka Wilhelma, oraz znaczna ilość materiałów archiwalnych, ilustrujących metody wprowadzania‘ich w życie.

Znany edykt Fryderyka I I z dn. 8. VI.

1764 ,r. -inicjuje plan germanizacji ludności polskiej bezceremonialnie stanowiąc: „Po­

nieważ usilnie pragniemy, aby w tych oko­

licach i miejscoweściach, gdzie podwładni władają tylko językiem polskim (cały Śląsk Górny i większość Śląska Dolnego), język niemiecki coraz więcej się rozpo­

wszechniał...“ aby:

„1 ) żadne dominium pod karą 10 tal. za wypadek wykroczenia nie odważyło się od dzisiejszego dnia ze swoich poddanych obo­

je j płci przyjmować kogokolwiek za słu­

żących lub -za czeladź folwarczną, k tó ry by po niemiecku n‘e rozumiał; 2) żadnej dziew czynie, która Ki roku jeszcze nie ukończy­

ła, nie wolno z ogłoszeniem tego rozporzą­

dzeń','; udzielić zezwolenia na- małżeństwo, dopóki! ;£■' niemiecku się nie nauczy;

3) podwładnemu płci męskiej, k tó ry nie ukończył 20 roku życia nie należy również udzielić pozwolenia na ożenienie się, dopó­

k i się po niemiecku nie nauczy...“

W cyrkularzu z dn. 24. V. 1764 r. Fryde­

ry k I I stw erdza: „z największym niezado­

woleniem -dow;eda*Kśiny. się, że na Śląsku we wsiach, w okolicach całkowicie polskich są zatrudnieni nauczyciele nie będący w stanie nauczać języka niemieckiego, tak, że młodzież wzrasta ja k bydło“ .

Stąd cały aparat urzędniczy, szkolny i duchowny musi się podporządkować za­

sadom polityki germanizacyjnej. Polacy w inni być zę wszystkich stanowisk usunię­

ci, by ,nie mogli oddziaływać na .masy lu­

dowe.

Niewiele się różnią rozporządzenia F ry ­ deryka Wilhelma. WT dn. 30. IV. 1789 r., a więc w okresie t. zw. przymierza polsko- pruskiego czasu sejmu czteroletniego, na­

kazuje. on KonsyStorzowi we W rocławiu:

„uważamy za konieczne zniesienie języka polskiego i wprowadzenie niemieckiego na całym Śląsku i że od te j chwili nie należy dopuścić nikogo do nauki religiii i do św.

komunii, kto nie posiada pewnej biegłości w języku niemieckim“ ...

Postanowienia edyktów królewskich nie były tylko pogróżkami. Zachowane przeka­

zy źródłowe stwierdzają, że były one wpro­

wadzane w życie i że spotykały się już wówczas ze zdecydowanym oporem ludno­

ści polskiej.

Zdecydowana postawa chłopów w walce z uciskiem socjalnym i narodowym dopro­

wadzała niejednokrotnie do wybuchu t. zw.

buntów chłopskich, surowo uśmierzanych przez władze pruskie. Tak np. w 1765 r.

przyszło z powodu ucisku do znanego wiel­

kiego buntu chłopów pod Glupczycami przeciw panom: całe wsie poszły w lasy, a chłopi starali się także zbuntować swoich towarzyszów niedoli w powiatach: bytom­

skim, toszeckim i pszczyńskim.

Wypadki czynnego oporu zdarzały się częściej, o czym świadczy rozporządzenie królewskie z 7. X II. 1775 r. normujące ka­

ry, na jakie poddani buntujący się przeciw dziedzicom mieli być skazywani. Mimo to w 1780 r. wybuchają rozruchy chłopskie przeciw panom na Górnym Śląsku, zaś w 1785 r. w kluczu odmuchowskim i po­

wiecie wałbrzyskim powstały groźne bunty, które trzeba było uśmierzać wojskiem, ka­

ram i cielesnymi i więzieniem.

Wypadki czynnego oporu i buntów chłop­

skich przeciwko uciskowi niemieckich ob­

(2)

V '

„W I E S' Str. 2

szarników, to reakcja ludzi doprowadzonych do ostateczności. Natomiast o wiele bar­

dziej charakterystyczny jest upór i walka, jaką toczy ludność Ziem Odzyskanych 0 zachowanie języka polskiego. Występuję to zwłaszcza jaskrawo w walce o język na­

bożeństw w kościołach ewangelickich na Dolnym Śląsku.

Licznie zachowane raporty pastorów do władz konsystorskich we Wrocławiu wpro­

wadzają nas w zupełnie nieznany świat tra - gedyj przeżywanych przez ludność polską na tle akcji germanizacyjnej władz pru­

skich w kościele. Bowiem zgodnie z rozpo­

rządzeniami rządu pruskiego ' „kościół ł szkoło, muszą, działać równocześnie 1 wspólnie, także jeśli idzie o rozpowszech­

nianie języka niemieckiego“.

Obok kościoła i szkoły akcji germaniza­

cyjnej służyli przede wszystkim niemieccy obszarnicy. Zasługi ich na tym polu pod­

kreśla pastor König w raporcie do rządu z dn. 5. X. 1835 r. „Kościół i szkoła mogą zdziałać wiele dla rozszerzenia języka nie­

mieckiego i wypareja języka polskiego, ale nie wszystko. Część najważniejszą mogą spełnić właściciele majątków ziemskich, je­

żeli sam] nie rozumiejąc języka polskiego, będą angażowali takich wójtów, urzędni­

ków i t. p., którzy nie rozumieją po polsku i będą popierał] robotników, mówiących po niemiecku, W sąsiednich powiatach, szcze­

gólnie w oleśnickim (pod Wrocławiem) ta­

kie postępowanie zdziałało więcej niż nabo­

żeństwa i nauka szkolna“ .

Bezwzględne zarządzenia germanizacyjne w kościele budziły opór wśród .światłejsze- go duchowieństwa ewangelickiego. Świad­

czy o tym sprawozdanie pastora Michaeli3a z Oleśnicy do rządu z dn. 29. IX . 1835. W y­

starczy je zacytować jako bardzo charakte­

rystyczne: „mężczyźni, którzy wychodzą więcej w świat rozumieją po niemiecku, ale nie kobiety. W demu mówił się i módl] się wyłącznie po polsku. Spotkałem w szkole dzieci, które wprawdzie dostatecznie czyta­

ły po niemiecku, ale nie rozumiały mnie, gdy pytałem je o ich wiek... Dlatego też ludzie prawie że obiegali mnie z prośbami do królewskiego rządu.

Naczelnicy wsi rzucili się grafow i do nóg 5 oświadczyli, że we wszystkich domach jest ty lk o płacz i narzekanie z powodu utrace­

nia przez nich polskich nabożeństw.

Następnego dnia cała masa kobiet... pro­

siła mnie z obfitym i łzami w oczach, abym ja prosił w ich iMiiteniu...“

Zmiękczony łzami kobiet pastor Michae- ks wnosi o pozostawienie nabożeństw pol­

skich w Oleśnicy jeszcze na la t kilka.

Również superintendent Jany ze Strze­

lina w raporcie z 1822 r. stwierdza: „Lubieś

(pow. brzeski, D. Śląsk) jest gminą prawie całkowicie polską a mało kto rozumie choć­

by słowo po niemiecku... Byłoby naprawdę nieodpowiedzialnym okrucieństwem tak wielką liczbą ludzi pozostawić bez nauki, kazań i pociechy w ich mowie ojczystej, którą oni tylko i jedynie rozumieją“, lub pastor Moldy „przez bezwzględne przepro­

wadzanie najnowszych rozporządzeń ger- maiuzaeyjnych nauka religij przekształci sOę w bezduszną tresurę języka niemieckie­

go.“

Nie brak i oryginalnych petycyj składa­

nych przez ludność do władz o zachowanie polskich nabożeństw.

Z braku miejsca zacytuję tylko jedno z pow. Oławskiego z 16. I I I . 1811 roku do miejscowego pastora: '„Z głęboko ściśnię­

tym sercem przedkładamy Panu nasze skargi. Nie przypuszczaliśmy, że Pan nie będzie nam odprawiał nabożeństw polskich, a ty lk o zawsze cieszyliśmy się tym , że u nas pozostanie jeszcze tak, jak to było za naszych przodków. Gdy ogłosił nam Pan z ambony, że nie będzie tutaj nabożeństw polskich, przestraszyło nas to tak bardzo i poruszyło do tego stopnia, że Pański ko­

ściół, do którego tak chętnie chodziliśmy opuściliśmy z gorzkimi łzami. Czy jest to Pańską wolą, że musimy się rozłączyć u tym kościołem; do którego należeli nasi ojcowie i praojcowie ? Będzie to dla nas

N r 32— 33 (161—162)’

bardzo ciężkie, a!c będziemy do tego zmu­

szeń;, jeżeli nie będzie dłużej nabożeństw

polskich“...

*

Petycje tego rodzaju możnaby mnożyć, a wszystkie one stwierdzają, ja k i zdecydo­

wany opór stawiała ludność polska akcji germanizacyjnej. Oczywiście stulecie bez­

względnej polityki germanizacyjnej zrobiło swoje.

Pod uderzeniami pruskiej szkoły, admi­

nistracji, kościoła, obszarników i kapitali­

stów kurczył się polski obszar językowy, coraz bardziej spychany na wschód, za Odrę. Minio to lud polski w walce nie usta­

wał i

W

masie swej przetrwał lata najbez- nadziejniejszego osamotnienia 1742— 1848.

Wiosna Ludów obudziła w ludzie polskim nadzieję ua lepszą przyszłość.

Stąd żywy oddźwięk haseł wolnościo­

wych wśród ludu polskiego Śląska i Pomo­

rza. Rok 1848 to równocześnie przejście do nowego okresu. Łączy się ten okres z t. zw.

Odrodzeniem Narodowym o wiekopomnym znaczeniu dla dziejów polskości Ziem Od­

zyskanych.

Wystawa Wrocławska Wiośnie Ludów i Odrodzeniu Narodowemu poświęciła dużo miejsca ze względu na szczególne znaczenie tego okresu w dziejach polskości na Śląsku i Pomorzu.

Seweryn Wysłouch (c. d. n.)

Ludwik Bazylow

Przed Zjiazdem Historyków we W rocławiu

W

D N IA C H 19— 22 w rz e ś n ia . 1948 r. z b io rą się w e W ro c ła w iu ! p rz e d s ta w ic ie le p o ls k ie j na uki, h is to ry c z n e j, b y po r a z s ió d m y p u b lic z n ie p rz e d y s k u to w a ć n a j­

b a rd z ie j obecnie ż y w o tn e i a k ­ tu a ln e zagadnienia z zakresu d z ie jó w P o ls k i.’

Z s z e ś c iu "p o p rz e d n ic h zja zd ó w t r z y o d b y ły się jeszcze prze d p ie rw szą w o jn ą ś w ia to w ą (p ie rw s z y w K ra k o w ie w r. 1884), tr z y zaś w okre sie m ię d z y w o je n n y m , w 1925 w P oz- , n a n iu , w 1930 w W arszaw ie i w 1935 w W iln ie . D z ie je p o ls k ic h z ja z d ó w h is to ry c z ­ n y c h lic z ą zatem la t z górą sześćdziesiąt.

N ie n a le ż y je d n a k sądzić, że p o m i­

m o tego dług ieg o okre su oraz dość ró w n o ­ m ie rn y c h odstępów czasowych p o m ię d z y p o ­ szczeg ólnym i zja z d a m i, łą c z y ły się one stale ja k ą ś je d n o litą id e ą p rz e w o d n ią ; b y ło n ią co n a jw y ż e j stałe a k tu a liz o w a n ie te m a ty k i re fe ­ r a tó w zja z d o w y c h , słuszne zresztą i n ie o d ­ zowne. In n e k w e s tie z a p rz ą ta ły bez w ą tp ie n ia h is to r y k ó w p o ls k ic h p rze d p ie rw s z ą w o jn ą św ia to w ą , in n e zag ad nie nia w y s u n ę ły się n a czoło z aintere sow a ń w dobie m ię d z y w o je n - . n e j. D la te g o też r e z u lta ty o b ra d każdego z ja z d u są całością pod p e w n y m w zg lęd em zam k n ię tą , s tan ow iąc z je d n e j s tro n y skon­

densow any zarys d o ro b k u h isto ryczn e g o z o- k re s u m ię d z y zjazdem bie ż ą c y m a po p rze d ­ n im , z d ru g ie j zaś w y k ła d n ik tego, co w d a ­ n e j c h w ili uw ażano za a k tu a ln e i um ieszcza­

no n a p ie rw s z y m p la n ie .

W szystkie n ie m a l dotychczasow e z ja z d y w sposób tro c h ę s che m atyczny i n ie zawsze c a ł­

k ie m n a tu r a ln y n a w ią z y w a ły do ró ż n y c h j u ­ b ile u s z ó w i roczn ic. T a k w ię c o b ra d y zja zd u w ile ń s k ie g o z r. 1935 o b ra c a ły się g łó w n ie do­

k o ła s to s u n k ó w p o ls k o - lite w s k ic h w p rz e ­ szłości, p rz y czym za p u n k t w y jś c ia w z ię to pięćsetną roczn icę b itw y pod W iłk o m ie rz e m n a d rz e k ą Ś w iętą, gdzie ro z g ro m ie n i z o s ta li p rz e c iw n ic y u n ii p o ls k o - lite w s k ie j. B itw a n a d Ś w ię tą b y ła zatem tr iu m fe m id e i ja ­ g ie llo ń s k ie j, p o ję te j ja k o k o n c e p c ja u tw o rz e ­ n ia je d n o lite g o p a ń stw a p o ls k o -lite w s k ie g o . T en p ro b le m s ta n o w ił podówczas trz o n te m a ­ t y k i o b ra d zjazdu. W ą tp liw e , czy spo dziew a ł

się k to ś w te d y , że ju ż po k ilk u la ta c h ukaża się w ta k tra g ic z n y m ś w ie tle fa k ty , k tó re pod

■ n ie je d n y m w zg lęd em spro w a dzić będzie m oż­

n a w ła ś n ie do ja g ie llo ń s k ie j e k s p a n s ji na wschód, e k s p a n s ji o k ilk u s e tle tn im w p r a w ­ dzie e fe k c ie — lecz bez tre ści 1 znaczenia d z i­

s ia j. D o p ie ro n a jn ow sze b a da nia w y k a z u ją i w n a jb liż s z e j p rzyszłości p ra w d o p o d o b n ie w s to p n iu jeszcze in te n s y w n ie js z y m w y k a ż ą w s z y s tk ie aspekty, w ła ś c iw y c a ło k s z ta łt p o li­

t y k i ja g ie llo ń s k ie j, n ie po zb a w io n e j po w a ż­

n y c h b łęd ów , je ś li chodzi o sferę je j za in te ­ reso w a ń w schodem , lecz p rz y ty m poszczycić się m ogącej w ie lo m a e le m e n ta m i p o z y ty w n y ­ m i, zwłaszcza wobec zagadnień zachodnich.

O becny Z ja z d H is to ry k ó w P olskich- we W ro c ła w iu s ta je n ie ty lk o wobec tra d y c y jn e j konieczności p rz e d s ta w ie n ia i p rz e d y s k u to ­ w a n ia k ilk u d z ie s ię c iu te m a tó w , o bardzo w y ­ b itn y m , po dobnie ja k i poprze dnio, w y d ź w ię ­ k u a k tu a ln y m ; staje ró w n ie ż w obec no w e j rz e czyw isto ści d z ie jo w e j, k tó ra k s z ta łto w a ć będzie od tą d całe nasze życie k u ltu ra ln e . W o g n iu d ru g ie j w o jn y ś w ia to w e j z a ja ś n ia ły p e ł­

n y m b la s k ie m m om e nty, na k tó re prze dtem m a ło zw racano u w a g i, pew ne n a to m ia s t k o n ­ cepcje p rz e p a d ły b e zpo w rotnie. Jeśli dzieje ro z w o ju społeczeństw są rzeczyw iście k o re - la te m otaczającej je. u c h w y tn e j i zm ie nn ej rzeczyw istości, to m ożem y sfrę przecież pocie­

szyć, że b łęd y, ja k ie czasem w osadzie dzie­

jó w p o pe łniam y, n ie zawsze muszą b yć naszą w in ą : n ie ie d n o k ro tn ie w ła ś n ie d z ię k i ta k im a n ie in n y m w a ru n k o m w y c ią g a m y w n io s k i w rę c z odm ienne od ty c h , k tó re należało w y ­

p ro w a d z ić . P ra w d z iw y postęp naszej n a u k i polegać może ty lk o n a n ie u s ta n n e j k o n fro n ta ­ c j i naszych sądów z tą rzeczyw istością , w ty m

w y p a d k u z rze czyw isto ścią m in io n ą . Z daje . się, że p o d ty m w zg lęd em m ożna będzie h o ry ­

z on tom naszej obecnej n a u k i h is to ry c z n e j za­

rz u c ić m n ie i, n iż k ie d y k o lw ie k . W ty m k r ó t -

; k im okresie, ia k i u p ły n ą ł od zakończenia dzia­

ła ń w o je n n y c h , p o ja w iło się ta k ie m n ó stw o p ra c h is to ry c z n y c h o te m a ty c e ta k ró ż n o ro d ­ n e j, że o b fito ś ć tę p rz y p is a ć chyb a n a le ż y nie t y lk o n o rm a ln ie po ka ż d e j w o jn ie n a s tę p u ją ­ c e j epoce la t tłu s ty c h ; n ie uleg a w ą tp liw o ś c i, że p rz e ło m o w y okres, w ja k im .ż y je m y obec­

n ie , n ie o d z w ie rc ie d la się w y łą c z n ie w u n a ro ­ d o w ie n iu p rz e m y s łu i w up o w sze ch n ie n iu k u ltu r y ; m ie jm y na dzieję , że p e w ie n p rz e ło m do kona się ró w n ie ż w g a bineta ch uczonych, k tó r z y do w y ś c ig u o dalsze k s z ta łto w a n ie n a ­ szej n o w e j rze c z y w is to ś c i w y s ta r tu ją z n o w ą po części p ro b le m a ty k ą : p o s ta w ić je j będzie trz e b a jeszcze p e w n ie b a rdzo w ie le zarzu tó w , ale n a le ż y w ie rz y ć , że o rę d o w n ic y je j n ie bę­

dą o s ta tn i n a mecie.

Z ja z d ob rad ow a ć będzie w 5 sekcjach.

P ie rw s z a z a jm ie się d z ie ja m i Śląska i W ie l­

k ie g o P om orza, d ru g a — d z ie ja m i S ło w ia ń ­ szczyzny, trz e c ia — W iosną L u d ó w , c z w a rta —•

genezą współczesnego społeczeństw a i p a ń ­ s tw a po lskie go , p ią ta — p o ls k ą n a u k ą h is to r y ­ czną po d ru g ie j w o jn ie ś w ia to w e j. P o d z ia ł na s ekcje w y d a je się słu szny a je ż e li cho dzi o ca­

ło k s z ta łt p ie rw s z o p la n o w y c h obecnie zagad­

n ie ń , o to, czego współczesne społeczeństwo p o ls k ie rz e c z y w iś c ie p o trz e b u je i od h is to r y ­ k ó w oczekuje — w y c z e rp u ją c y . U s ta łe m ju ż n ie m a l te m a ty k a ob ra d poszczególnych sek- c y j p o tw ie rd z a to przypuszczenie. W ieko w a

ry w a liz a c ja P o ls k i i N ie m ie c na te re n ie n a ­ szych obecnych p r c w in c y j zachodnich zako ń­

czyła się ostatecznie c a łk o w ity m ro z g ro m ie ­ n ie m ty s ią c le tn ie g o agresora i p e łn y m t r iu m ­ fe m p ie rw o tn e j i je d y n ie re a ln e j k o n c e p c ii p ia s to w s k ie j. Z b y t cię żkie b y ły je d n a k zm aga­

n ia i z b y t s k o m p lik o w a n e s to s u n k i p o ls k o - n ie m ie c k ie podczas dziesięciu u b ie g ły c h w ie ­ k ó w , ażeby m ożn a b y ło prze jść na ty m o d c in ­ k u n o w e j rze c z y w is to ś c i do p o rz ą d k u dzien ne­

go bez d ro b ia z g o w e j, su m ie n n e j i m e to d o lo ­ g icznie n ie s k a z ite ln e j a n a liz y tego n a w a łu p ro b le m ó w . Z b y t w ie le w ło ż y liś m y w nasze z ie m ie zachodnie w przeszłości, ażeby p rz y ­ ją ć stan obecny t y lk o ja k o re z u lta t szczęśli­

w ie zakończanej w o jn y , lu b co gorsza, ja k o cud. P otrze ba n a m dokła dne go ob razu w s z y s t­

k ic h fa k tó w i prz e m ia n . W d w u d z ie s tu re fe ra ­ tach , począw szy od z arysu s tr u k tu r y geogra­

fic z n o - h is to ry c z n e j p o ls k ie j g ra n ie jt zachod­

n ie j, poprzez c h a ra k te ry s ty k ę fo rm p rz e n ik a ­ n ia nie m c z y z n y na zie m ie p o lskie , zagadnienie p o lit y k i k rz y ż a c k ie j, k o lo n iz a c y jn e j, polskości na Śląsku, poprzez ob razy ru c h ó w n a ro d o ­ w y c h , s to s u n k ó w w y z n a n io w y c h i k u lt u r a l­

nych , aż do p ro b le m ó w p o lity c z n y c h na p rz e ­ ło m ie w . X I X i X X — jorzedstaw ione zostaną r e z u lta ty do tychczaso w ych w y s iłk ó w uczo­

nych p o ls k ic h i co jeszcze w a żnie jsze — p e r­

s p e k ty w y dalszej ro z b u d o w y ty c h badań.

Posiedzenia s e k c ji pośw ięconej dzdeiom S łow iańszczyzny w p ro w a d z ą nas w p ro b le ­

m a ty k ę , przechodzącą obecnie sw ó j p e łn y a ta k zasłużony renesans, Zasadnicze znacze­

nie n a le ża ło b y tu p rzyzn a ć re fe ra to m , k tó ry c h a u to rz y s p re cyzu ją d zie je s to su n kó w k u lt u ­ ra ln y c h po lsko - ro s y js k ic h i po lsko - czes­

kic h , p rz y czym u w zglę dn io ne będą ró w n ie ż

W y s ta w y W ro c ła w s k ie j

sto s u n k i re w o lu c jo n is tó w p o ls k ic h z ro s y j­

s k im i. K onieczność op arcia się P o ls k i o p a ń­

s tw a s ło w ia ń s k ie w obecnej k o n s te la c ji p o li­

ty c z n e j E u ro p y n ic ulega ju ż chyba d la n ik o ­ go w ą tp liw o ś c i. R o zw ój s to su n kó w P o ls k i z resztą S ło w ia ńszczyzn y p o jm o w a n o n a to m ia s t często opacznie, a m nogość w ę złów , ja k ie łą ­ c z y ły nas z p a ń s tw a m i s ło w ia ń s k im ; w p rz e ­ szłości, aż z a d z iw ia ją c a po p ro s tu , dom aga się ja k n a jp e łn ie jsze g o w y d o b y c ia na ś w ia tło dzienne. I t u w ię c o b ra d y Z ja z d u przyn io są w p e łn i m a te ria ł k o n k re tn ie p o trze bn y.

R e fe ra ty s e k c ji ro k u 1848 s c h a ra k te ry z u ją p o ls k i do ro b e k r e w o lu c y jn y w ty m n a jw a ż ­

n ie js z y m bo d a j d la dzie w ię tn a s to w ie c z n e j E u ­ ro p y okresie, k ie d y to po ra z p ie rw s z y obok b u rż u a z ji w y s tą p iła kla s a rob otnicza, ja k o cz y n n y m o to r re w o lu c ji. N ie z w y k le ciekaw e p o w in n y być dane, dotyczące ówczesnych w y ­ p a d k ó w w P o zn a ń skim ' i na Ś lą sku oręż cha­

r a k te ry s ty k a stosu nków , ja k ie łą c z y ły P o la ­ k ó w z in n y m i S ło w ia n a m i i z a p a try w a ń t w ó r ­ ców s o c ja liz m u n a uko w eg o na spra w ę polską.

R e fe ra ty s e k c ji c z w a rte j zazn ajom ią nas z p ro b le m e m genezy współczesnego społeczeń­

s tw a polskiego, p rz y czy m s p e c ja ln y _ n a cisk po łożony będzie na k w e s tię ro b o tn ic z ą i c h ło p ­ ską w Polsce w w . X I X i X X ora z na po cząt­

k i s o c ja liz m u w K ró le s tw ie P o ls k im i w G a li­

c ji. T em ate m o b ra d s e k c ji p ią te j w reszcie bę­

dą zag ad nie nia n a tu r y te o re ty c z n e j i m etod o­

lo g ic z n e j. W b re w u ta rte m u m n ie m a n iu , ro z ­ w a ża n ia teo re tyczne p o w in n y być w ty m w y ­ p a d k u bodajże n a jb a rd z ie j interesujące., nie t y lk o ze w zg lę d u na sugestyw ność n ie k tó ry c h te m a tó w , ja k „R o la k u lt u r y h is to ry c z n e j w dobie p rz e b u d o w y u s tr o ju społecznego“ , lu b

„U w a ru n k o w a n ie społeczne fa k tó w h is to ry c z ­ n y c h i ic h oceny“ , lecz i dlatego, że pew ne te m a ty z ja w ia ją się, w ogóle po raz p ie rw s z y w h is to r ii w s z y s tk ic h zjazdów , ja k np. „Z a ­ ga dn ien ie m a te ria liz m u h is to ry c z n e g o i po­

trze b a po lskiego d z ie jo p is a rs tw a “ . P o zw a la ­ ło b y to w y s n u w a ć najlepsze p rp m w s ty ju n a przyszłość, je ś li cho dzi o po lska na uko h is to ­ ry c z n ą , k tó ra w y d a je się z ry w a ć w r e s r - '* na p e w n y c h od c in k a c h z kon cep cją iz o la c ji m e ­ tod olo giczn ej.

T e m a ty k a Z ja z d u dow odzi zatem w y s ta r-l czająco zbieżności n a u k i h is to ry c z n e j z ż y ­

ciem i łączności ze społeczeństwem , z ty m społeczeństwem , k tó re stan ęło lora/, w obec konieczności z ro z u m ie n ia zagadnień "a cho d- n ic h i s ło w ia ń s k ic h i m u s i czerpać sw oje s iły od tych , k tó rz y w jego im ie n iu b r o n ili przed stu la ty postępu lu dzko ści. P oincie postępu je d n a kże zm ie nia sie, podobnie ja k w s z y s tk ie e le m e n ty rzeczyw istości. N ic w szystko, co b y ło postępem w ro k u 1C48, je s t postępowe dzisiaj.

P olska m y ś l histo ryczna . . a b s tra h u ją c od je j szerokich h o ry z o n tó w i w s p rn ia le g a ro z ­

w o ju , m ia ła , n ie ste ty, często ten den cjo do fa ­ w o ry z o w a n ia ty c h w steczn ych w ła ś n ib s fo r­

m u ło w a ń i n ie zawsze d o trz y m y w a ła k ro k u d o k o n u ją c e j się dokoła n ie j e w o lu c ji. W oln o przypuszczać, żc Z ja z d W ro c ła w s k i s ta n o w ić będzie w ła ś n ie m o m e n t pod p e w n y m w zg lę ­ dem p rz e ło m o w y .

I n ie trzeba do tego z re w o lu c jo n iz o w a n ia w s z y s tk ic h p o g lą d ó w lu b og ran iczen ia w o l­

ności badań na u k o w y c h . W ysta rczy, je ś li n a u ­ k a dążyć będzie do p ra w d y jasną i pro stą d ro ­ gą. a w yzbędzie się w sze lkie go ir r a c jo n a liz ­ m u i m is ty k i. N iestety, p c m y l.ił clę ó w m in i­

ster, k t ó r y przed osiem nastu la ty podczas o tw a rc ia Z ja z d u H is to ry k ó w w W arszaw ie z w ró c ił h ę do n ic h z apelem , ażeby w y c h o w u ­ ją c m ło de pokolenie, d z ia ła li r/.e t v lk o na um ysł, lesz i na nerce, bo „ t y lk o uczucie nie podlega d y s k u s ji“ . H is to ria m a n ie w ie le w spólnego z

sercem.

(3)

N r 32— 33 (161—162)

„W I E S" Str. 3 Leonard Soblerajski

Z WYSTAWY WROCŁAWSKIEJ — O REPORTAŻU

Obywatelu Ministrze!

R A G N Ę dziś P a n u p rz y p o m n ie ć Z ja z d P is a rz y C h ło p s k ic h w R y t­

w ia n a c h w ro k u u b ie g ły m , p ra gn ę p rz y p o m n ie ć atm osferę, w ja k ie j zn a le ź li się uczestnicy Z ja z d u po w y s łu c h a n iu P ańskiego re fe ra tu . B y ła to atm osfe ra en tuzja zm u. P oka zał n a m Pan is to tn y sens d o k o n u ją c e j się re ­ w o lu c ji gosDodarczej w n o w e j P o l­

sce, u n a o c z n ił k o lo s a ln y w y s iłe k , ja k i ju ż został do kon an y przez lu d z i nowego u - s t r ó j u w dzied zinie naszej o d b u d o w y gospo­

darczej. W zruszeni b y li nasi s ta rz y pisarze lu d o w i — P io tr S topczyk, s ta ry chłoń ale i ro b o tn ik , zahaczaiący w . la ta c h m łodości o p rz e m y s ł łó d z k i, M a c ie j Czuła, chłop ale o- b ija ją c y się ju ż ja k o d w u d z ie s to le tn i ch ło p a k ńo w ie lk ic h n ie m ie c k ic h zakładach pra cy, b y ł w zru szon y ró w n ie ż i Józe f K a p u ś c iń s k i,

«tU uziasta w szystkie go co lu d c w e , co z c h ło p ­ s k ie j i w s io w e j d u m y pochodzi, w zru szo n y b y ł ten nasz s ta ry lu d o w y lib e ra ł, a cóż m ó­

w ić do piero o nas — m ło d y c h c h ło p s k ic h in te le k tu a lis ta c h .

To. ro od Pana usłyszeliśm y, Panie M in i­

strze, n a k ła d a ło na nas, pisarzy, pew ne zobo­

w ią z a n ia . W k o ń c o w e j p a r tii swego re fe ra tu p o w ie d z ia ł P ań: „C h ce z w ró c ić uw agę na to.

ż ° abv w ieś dobrze zrozum .ała... e w o lu c ję gospodarcza, zachodzącą w Polsce, w y pisa­

rze chłopscy m usicie o ty m pisać. S karżą się in ż y n ie ro w ie i ro b o tn ic y , że o ic h p ra y y się n ie pisze“ . P o w ie d z ia ł Pan d a le j: „trz e b a u- m ie ć pew ne p ro b le m y prz e d s ta w ić ta k c h ło ­ p u na w si. ja k i ro b o tn ik o w i w fab ryce ...

czas ju ż d o jrza ł..., byśm y z n a li po d s ta w y za­

g a dn ień polityczn o-go spo da rczych . N ie będzie W ty m a n i k r z ty przesady, je ż e li p o w ie m , że iest to k w e s tia n a jw a ż n ie js z a “ . P o s tu lo w a ł P an d a le j, by p is a rs tw o nasze b y ło pro ste i zrozu m iałe. P o w ie d z ia ł Pan. że ..naród nod ty m w zględem lic z y na p is a rz y c h ło p s k ic h “ .

S ta n ą ł przed n a m i jasno p ro b le m . Z d a w a ­ liś m y sobie spraw ę, że p is a n ie pro ste i zrozu­

m ia łe w y m a g a spe łn ien ia podstaw ow ego w a ­ r u n k u : „b y ś m y z n a li p o d s ta w y zagadnień po­

lity c z n o - gospodarczych“ . B y ło d la nas rze­

czą o czyw istą, że zagadnienie to n ie p rz e d ­ s ta w ia się ła tw o , w ła ś n ie dla m ło d y c h pisa­

rz y na ro d u , k tó r y w y tw o r z y ł h is to ry c z n ą w a rs tw ę in te lig e n c .ii o a n ty te c h n ic z n y m n a ­ s ta w ie n iu . w a rs tw ę in te lig e n c ji w y ro s łe j w tra d y c ja c h id e a lis ty c z n e j te o rii k u ltu r y U - d o w o d n iła na m to ksią żka pro fe so ra C h a ia - siń skieg o:. „Genealogia in te lig e n c ji p o ls k ie j“ , u d o w o d n ił na m to re fe ra t Jana. A le k s a n d ra K r ó la : „In te lig e n c k ie ge tto c h ło p s k ie “ ,

* *

Po dw óch ty g o d n ia c h od zakończenia Z ja z ­ d u g ru p a p is a rz y zespołu „W s i“ znalazła się n a szlaku.: B y to m — Z abrze — G liw ic e — Ła bę dy, W ro c ła w •— Opole, W a łb rz y c h — Je­

le nia G óra. W g ru p ie zn a le ź li się m ło d z i p ro ­ zaicy, poeci, k r y ty c y lite ra c c y . Jako cel w y ­ c ie c z k i p o s ta w iliś m y sobie — p rz y jrz e ć się pro c e s o w i o d b u d o w y naszego prz e m y s łu na Z ie m ia c h O dzyska nych — ocz y w is ta s konse­

k w e n c ja m i p is a rs k im i. S p o d zie w a liśm y s;ę,_ ze ow ocem w y c ie c z k i będzie szereg re p o rta ż ó w , k tó re b y s p e łn iły p o stu la t, z a w a rty w P a ń skim , O b y w a te lu M in is trz e , re fe ra c ie ry tw ia ń s k im . Z g ó ry , a p rio ry c z n ie u s ta liliś m y pew ną m eto­

dę pra cy. M ożna b y to u ją ć w k ilk u p u n k ­ ta ch : obejrzeć z a k ła d y pra cy, u s ta lić stopień ic h o d bu do w y, p rz y jrz e ć się procesow i p ro ­ d u k c ji, n o i przede w s z y s tk im do jrze ć czło­

w ie k a . do jrze ć ro b o tn ik a . B y ła to rz e c z y w i­

stość d la nas p is a rz y c h ło p s k ic h nieznana, i z a u to p s ji, i źle znana Z dośw iadczeń lite r a c ­ k ic h . G dy z n a le ź liś m y się „ w te re n ie “ zasko­

cz y ło nas je dn o: h u ty , k o p a ln ie , w ie lk ie za­

k ła d y m etalow e, fa b r y k i w łó k ie n n ic z e — o- k a z a ły się p rz e d m io te m n ie s ły c h a n ie skom ­ p lik o w a n y m m o g liś m y dośw iadczyć tu na w ła s n e j skórze, co znaczy filo z o fic z n y te rm in Le ona ' C h w is tk a : „w ie lo ś ć rz e c z y w is to ś c i‘.

S ta n ę liś m y w obec s k łę b io n y c h p ro b le m ó w , d o m ag ają cych się ja k ie jś o s tre j s e le kcji, ja ­ kie go ś p re c y z y jn e g o u s ta w ie n ia . Od razu w p ie rw s z e j c h w ili z a ta rły się prze d n a m i p e r­

s p e k ty w y P o s ta w ie n i w obec nowego zadania z łę k ie m s tw ie rd z a liś m y , że spra w ę m ożna b v rozegrać ty lk o w w y p a d k u posiadania o- k reślon ego system u lite ra c k ie g o w id z e n ia te j n o w e j rz e czyw isto ści A ja k dotychczas nie m ie liś m y żad nych ja s n y c h d y r e k ty w ja k p a ­ trzeć. ja k selekcjo no w a ć m a te ria ł, ja k o rg a ­ n izo w a ć ten og rom w rażeń, spa da jących na osiadającego.

C zu liśm y, że d o sta liśm y się na te re n u o a r- te j w a lk i o p la n gospodarczy. Przez Ś ląsk G ó rn y i D o ln y przebiegała ju ż fa la w sp ółza­

w o d n ic tw a Radość z od b u d o w y, radość z u- ru c h o m ie n ia w a rs z ta tó w p ra c y b y ła ju ż poza ro b o tn ik ie m i in ż y n ie re m . O g lą d a liś m y k o ­ p a ln ię „ B y to m “ , k tó ra a k u ra t ś w ię c iła dzień zdobycia sztan daru p ra c y za prze krocze nie n o rm w y d o b y c ia w m ie siącu lip c u . D o w ia d y ­ w a liś m y się żę r o b o tn ik h u ty „K o ś c iu s z k o “ n a klę czka ch p rzysięg ał, że załoga jego za­

k ła d u nie p o z w o li w y rw a ć sobie z r ą k zdo­

b y te g o ró w rre ż sztan daru pra cy. W id z ie liś ­ m y ja k h u ta „ J u lia “ b o ry k a się z k o lo s a ln y ­ m i tru d n c & c ia m i odbu do w y, b ra k u ro b o tn ik a fachow ego P rz y stanie z a tru d n ie n ia około 5 ty s ię c y osób, za dw a o sta tn ie la ta b y ł tu p rz e p ły w lud;:, do trz y d z ie s tu p ię ciu tysięcy.

Brak m ieszkań. D y re k to r naczelny m ó w ił m i:

„A n g a ż u je czło w ie ka, g w a ra n tu ją c m u, że dam m u m ieszkanie, z g ó ry w ie m , że o b ie tn i­

cy nie d o trz y m a m , ale zdo byw am p r z y n a j­

m n ie j tr z y m iesiące p ra cy tego czło w ie ka dla

(List otwarty do Eugeniusza Szyra,

s w o je j h u ty N ieuczciw ość, tak. ale cóż m am zro b ić — p o trz e b u ję r o b o tn ik ó w d la w y k o n a ­ nia p la n u , a m am niedostateczne k r e d y ty na od bu do w ę do m ów m ie s z k a ln y c h . N ie mogę stanąć ze s w o im z akład em do w s p ó łz a w o d ­ n ic tw a : je d e n z w ie lk ic h p ie c ó w w od bu do­

w ie , k o k s o w n ia — n a jw ię k s z a w Polsce w s k u te k ra b u n k o w e j g o s p o d a rk i N ie m c ó w w czasie w o jn y , m u s i pra c o w a ć te ra z z n a j­

w iększą ostrożnością, cią gle z a trz y m u je m y p ro d u k c ję d la r e m o n tó w “ W k o p a ln i „ B y to m ” og lą dam y nowoczesną płu c z k ę — ogrom ne w ie lo p ię tro w e urządzenie o s k łę b io n y m w y ­ gląd zie r u r . p rz e ta k ó w , d z iw n y c h in s ta la c ji, po p ro s tu d la nas „a b ra k a d a b ra “ . P iln u je tego m ło d y , p ro s ty ro b o tn ik . Ze swobodą i nonsza lan cją tłu m a c z y na m d z ia ła n ie te j apo­

k a lip ty c z n e j a p a ra tu ry . P a n u je nad p rz e d m io ­ tem zna kom icie, z du m ą w sp om in a, że i on w to ccś w ło ż y ł, m ia n o w ic ie w y n a la z ł w ła s ­ ny, z surow ca dostępnego na m ie jscu , iz o la ­ to r. s p a ja ją c y ja k ie ś dw a p rz e w o d y w skom ­ p lik o w a n y m system ie płuczek.

Tłoczą się na nas różne m o m e n ty . W Ł a ­ będach, gdzie za sta liśm y h u tę w odbudow ie, gd-';e jo u n a k ju ż p ro d u k c ja idzie, w w a rs z ta ­ tach stała im p o n u ją c a k o n s tru k c ja m ostow a, a

(W związku z Wrocławskim Woj - a ostc.tr,ia, tak w swej istocie i przebiegu odmienna od wojen dawnych, stanowi wciąż jeszcze m ateriał tematycz­

ny dzisiejszej twórczości literackiej. Jest też czynnikiem, wyznaczającym je j uczu­

ciowe napięcia i formalne środki wyrazu.

M ożnaby powiedzieć, że domaga się środ­

ków wciąż nowych — jakgdyby wszystkie dotychczasowe b y ły wciąż nie wystarczają­

ce do oddania niezwykłości i wymiarów zjawiska.

Na to co się stało szukamy nazw. Ale dzikość i okrucieństwo, barbarzyństwo i zgroza — te nazwy są nie tylko oznaką niewybrednych środków wyrazu, są po­

nadto niedostateczne. Stanowią też nie­

ścisłą diagnozę rzeczywistości.

Dzikość i barbarzyństwo nie b y ły rze­

czą nową w tej wojnie. Cechami, odróż­

niającym i ją od barbarzyństwa i dzikości wojen dawnych, zaskakującymi i wstrzą­

sającymi przez swą nowość, b y ły : naprzód je j oparta na ostatnich zdobyczach wie­

dzy czystej technika bojowa i statystycz­

nie planowana śmiercionośność, powtóre

— całkowita dla napastnika opłacalność, nawet rentowność imprezy, wreszcie sta­

ranna historiozoficzna i filozoficzna mo­

tywacja.

Akustyczność haseł, zrodzonych z berg- sonowskiej in tu ic ji i k u ltu podświadomości, zapewniła szeroki posłuch propagandzie, korzystającej umiejętnie ze zdobyczy psy­

chologii doświadczalnej do szerzenia m i­

styki rasy i nadludzkich uprawnień indy­

widualności. Uroczyste palenie dziel k u l­

tury, zarażonych intelektualizmem i hu­

m anitarnym nowatorstwem, m iało zapew­

nić bezpieczeństwo władaniu tego systemu wierzeń na daleką przyszłość.

Nie wydaje się pożądane ani możliwe, by dzisiejsza twórczość literacka m iała od­

rzucić wszystkie zdobycze pisarskiej u- miejętności czasów m inionych, by wyrzekła się — w przededniu wypracowania form nowych — całego stanu posiadania w zakresie techniki warsztatowej swego za­

wodu.

Ale trudno też przystać na to, że arcy­

dzieła powieściowe sprzed lat stu z górą mają nadal stanowić jedyny i obowiązu­

jący wzór dla dzisiejszego pisarza.

Te wskazania k ry ty k i nie są szczęśliwe ani pod względem pedagogicznym, ani praktycznym . Urzeczywistnione bowiem uw alniałyby pisarza od szukania słów własnych do wyrażenia własnego ujrzenia rzeczy i skłaniały go do tworzenia dzieł epigonicznych.

pisarzem i jego czasem. I to właśnie w e- poce przemian, gdy przeobrażają się kształty życia, a człowiek z największym wysiłkiem, w trudzie nieustannym i wal-

Wice-ministra Przemysłu i Handlu)

na potężnych le w a ra c h ry s o w a ł się ostrą stalą m aszt l i n ii w y s o k ie g o n a p ię cia — m ech an ik, a u to c h to n z w a rs z ta tó w re p a ra c y jn y c h m ó w i m i: „C ie s z y m y się, że ju ż p ro d u k c ja ru szyła , a le re d a k to rz e , k o n ie czn ie p o p ra w y dla nas.

ja koch am s w ó j zaw ód, w y s ta rc z y m i, że o such ym Chlebie s to ję p rz y o b rab iarce , ale m a m dzieci, c h c ia łb y m im dać m le k a i tłu s z ­ czu“ . Cóż m og łe m od pow iedzieć, każde zdanie k rz y c z a ło b y o b rz y d liw ą , d z ie n n ik a rs k ą szta m ­ pą. Oh, M in is trz e ! proszę m i w yb a c z y ć m e lo - d ra m a ty c z n y akcent, ale czułem w ów czas

„n ó ż w sercu“ . T o b y ło r o k tem u. H u ta „ Ł a ­ b ę d y “ c a ły s w ó j w y s iłe k s k o n c e n tro w a ła na pierw szym , eta pie o d b u d o w y, nie m ia ła jesz­

cze żłobka, nie m ia ła przedszkola, a przecież og lądałem te w s p a n ia łe urządzenia wszędzie in d z ie j. T ru d n o je d n a k b y ło m ó w ić o ty m z m o im in te rlo k u to re m , on p o trz e b o w a ł ju ż za­

raz, n a ty c h m ia s t — k o c h a ł sw oje dzieci.

W w ro c ła w s k im „P a fa w a g u “ g a w ę dziłem p rz y o b ra b ia rk a c h z m ło d y m i, z d o ln y m i m a j­

s tra m i. C zuło się, że są p a trio ta m i zakład u, że c a łk o w ic ie są w jego spra w ę zaangażowa­

n i. „R o z u m ie m — m ó w ił je d e n — naszą tru d n ą sy tu a c ję ekonom iczną, ro zu m ie m , dlaczego p r y w a tn y prze d się b io rca d a łb y m i w iększe

Kongresem Intelektualistów)

ce,

stwarza nowe w arunki dla jego kształ­

tów wciąż doskonalszych.

Przebieg zjawiska, w którego zasięgu trw ała Europa przez te lata, dostarczył pisarzom m ateriału tematycznego, jedy­

nego w dziejach. N ic dziwnego, że nawet wbrew pragnieniom wydawców, nie mogą się nadal ustrzec przed jego fascynacją.

Żadna dotąd epoka nie zadała im takiej paszy.

Ale rzecz nie ogranicza się do tematu.

Epopeja hitleroyzska, wstrząsnęła głęboko poczuciem bezpieczeństwa w ramach do­

tychczasowego urządzenia świata. Za­

głuszyła muzykę sfer i melodię szeptów międzygwiezdnych, regulujących wskaza­

nia moralne ludzkości. To jest nie ty lk o temat, ale odkrycie.

Ta niezwykłych rozmiarów kom prom i­

tacja irracjonalizm u domaga się przyw ró­

cenia autorytetu m yśli, a bezprzykładne bezprawie — rygorów moralności ludzkiej.

Wydaje się rzeczą zrozumiałą, że w czasach zagrożenia prawa człowieka zaw­

sze intelektualiści i pisarze łączyli się w proteście i akcji przeciwko wojnie.

Obeznanie się bliższe z całokształtem młodej, dzisiejszej twórczości nie odkrywa dążenia do realizmu, a ambicje oddania w jednym dziele c a ł e j rzeczywistości są raczej w yjątkiem . I nie na tym zdaje się. polega nowoczesność i „postępowość“

dzieła, jego wartość socjalna. W iemy wszyscy, czemu zdarzało się służyć n a j­

bardziej wzorowym egzemplarzom powie­

ściowego realizmu.

Dopiero zespół dzieł danej epoki jest — niezależnie od tego, czy tak chcemy, czy nie — tej epoki całkow itym , literac­

kim odbiciem. A obraz powinien być tym bogatszy, im bardziej różnorodne w te­

matyce i barwie form alnej są poszczegól­

ne dzieła. Im bardziej wyłam any z rze­

czywistości temat leży w kompetencji p i­

sarza, to znaczy — im bardziej jest auten­

tyczny.

Pisarz podobny jest raczej nie do piani­

sty, grającego na gotowych klawiszach, ty lk o do skrzypka, k tó ry w czasie gry bezustannie wyznacza tony strunom, przyspasabiając swój instrum ent do na­

tu ry m uzyki. To temat określa formę, nie ,,mocne postanowienie“ pisarza.

M łoda twórczość dzisiejsza daje nam bogatą relację zbiorową z przeżytego cza­

su. W nurtach ideologicznych, przenika­

jących tę twórczość, można wyodrębnić dwa m otyw y równoległe. Jeden podejmu­

je zagadnienia moralne w ich planie so­

cjalnym , jako odpowiedzialność człowie­

ka wobec człowieka i zespołu ludzkiego.

wyraża postawę poznawczą, inte­

lektualną, stawia diagnozy. Oba wydają m i się ściśle związane z przeżywaną epo­

ką i przez nią, że tak powiemt zdetermi­

nowane,.

uposażenie, nie prze jd ę do niego, zostanę

w

P a fa w ag u, bo to je s t w ła ś n ie m ó j P afaw ag, b y łe m tu od m om entu, gd y z a kła d y prze dsta­

w ia ły je d n ą w ie lk ą k u p ę g ru zó w , śm ie ci i po­

g ię ty c h k o n s tru k c ji m aszyn — nie ro z u m ie m t y lk o jednego, dlaczego na uszycie g a r n itu r u m uszę w y d a ć całą s w o ją pensję, ja d o b ry , w y ­ k w a lifik o w a n y to k a rz “ .

Z w ie d z a łe m do m y k u ltu r y , p re w e n to ria , ż ło b k i, ro b o tn icze do m y wczasów. Ż ło b k i są pełne, początkow o sta w ia n o on ory, p re w e n to ­ r ia są pełne — dsr.eci się w n ic h bardzo do­

brze czują, m a lc y w żło bka ch ś w ie tn ie w y g lą d a ją , m a ją n a js ta ra n n ie js z ą fach ow ą opiekę. R o bo tn ice z h u ty „ J u lia “ — autoch- to n k i bez m ężów, k tó rz y p o g in ę ii na w o jn ie , z zad ow oleniem ro z m a w ia ją ju ż te ra z o żło bka ch. D o m y k u ltu r y je d n a k świecą jesz­

cze p u s tk a m i, b ib lio te k i i c z y te ln ie czasopism są m a ło uczęszczane, co n a jw y ż e j zachodzą tu m ło d z i — u c z n io w ie szkół p rze m ysłow ych, zachodzi m łodzież zorganizow ana.

A k t y w p a r ty jn y , ta k — ale ro b o tn ic y w s w o je j m asie nie docen iają jeszcze, nie p o tra fią w e jść i z u ż y tk o w a ć w p e łn i ty c h zdobyczy s o c ja l­

n ych , ja k ie im da je n o w y u s tró j U rlo p spę­

dza ją jeszcze n ie ra c jo n a ln ie . Z a n o to w a łe m w ie le w y p a d k ó w , że r o b o tn ik sw oje wczasy z u ż y w a ł na ja k iś re m o n t w łasnego m ieszka­

nia, czy je c h a ł gdzieś do ro d z in y , do. in ne go m iasta: P e n s io n a ty w p ię k n y c h m ie jscach u z d ro w is k o w y c h to je st coś. co nie m ie ści się jeszcze w jego św iadom ości, ja k o m ie jsce do zużytkow anie..

* • *

K łę b iły się przed n a m i p ro b le m y : po strze­

żenia procesów p ro d u k c ji o d c h o d z iły na bok, coraz bardziej, p a s jo n o w a ł nas czło w ie k, sta­

ra liś m y się je d n a k u trz y m a ć naszą lin ię , za­

d a w a liś m y męczące ju ż dla d y r e k c ji i ro b o t­

n ik ó w p y ta n ia : w ja k im s to p n iu zniszczenia zastano zakład, o ile posunęła się odbudow a, ja k w y g lą d a p ro d u k c ja , ja k i s ta n o w i u d z ia ł w o g ólnej p r o d u k c ji da ne j gałęzi p rze m ysłu , w ja k ic h re la c ja c h pozostaje z In n y m i za k ła ­ dam i. O dp ow iada no na m u p rz e jm ie , ale z le k ­ k im , zm ęczonym uśm iechem . R ozm ow ę ciągle p rz e ry w a ły te le fo n y : „ b r a k pasów tra n s m i­

s y jn y c h “ , „ o b ra b ia rk a na ścianie X uszkodzo­

n a “ , „ b r a k b u d u lc a na p rz o d k u Y “ , nagle go­

rą c z k o w a , te le fo n ic z n a ro zm o w a — „a w a ria w m aszynach na s o rto w n i!“ D y re k to r te c h ­ n ic z n y , z k tó r y m p ro w a d z iliś m y ro z m o w ę p o d­

r y w a się g w a łto w n ie i w y b ie g a z p o k o ju . Sa­

m i d ą żym y w je go ślady. Ń a s o rto w n i za­

m ieszanie., Z a trz y m a ły się w ó z k i, o d b ija n e

z

w in d y w y c ią g o w e j na nadszybiu, je s t godzina 9 wieczór,: o ka zu je się,- że na te re n ie k o p a ln i n ie m a w te j c h w ili in ż y n ie ra od m aszyn.

D y r e k to r te c h n ic z n y , bryg a d zista z c z o łó w k i p rz e m y s ło w e j, k tó r y p rz e jm o w a ł k o p a ln ię

„ B y to m “ tu ż po prz e s u n ię c iu się l i n i i fr o n tu

— d a w n y i ro b o tn ik , zakasuje sam rę k a w y . T w a rz m a ściętą, w ie , że nie m ożna za żadną cenę w s trz y m a ć na czas dłuższy w y d o b y c ia , jego k o p a ln ia przecież zdo była „s z ta n d a r p ra ­ c y “ . Po go dzinie k o ła w ie ż y w y c ią g o w e j za­

cz y n a ją się obracać, w ó z k i na nadszyb iu z trz a s k ie m 1 k ie r u ją się do b ę b n ó w s o rto w n i, p rz e ta k i ry tm ic z n ie p o trzą sają, zsypu je się w ę ­ g ie l do w a go nów , na k tó ry c h p rz y k le jo n a je s t k a rta : „F ra n c e “ .

D o pó źne j g o d z in y s ie d zim y w p r y w a tn y m już^ m ie s z k a n iu d y re k to ra K oć m y . T eraz ju ż m ożna sw obodnie gawędzić, zdaleka dochodzi je d n o s ta jn y , r y tm ic z n y szum p ra c u ją c e j k o ­ p a ln i. S n u je się h is to ria d ziw n a , h is to ria p ra ­ w ie ta k ą sama iy dzie sią tka ch h u t, k o p a lń i w ie lk ic h z a k ła d ó w m e ta lo w y c h i w łó k ie n n i­

czych. R o k 45. „N asza czo łó w ka skła da jąca się z 18 osób n rz v b y ła na k o o a ln ię , zastała tu k ilk u d z ie s ię c iu g ó rn ik ó w - a u tochton ów . G dy z je c h a liś m y Dod ziem ię z c h o d n ik ó w w ia ło p u s tk ą , z każdego k ą ta c z y h a ł n ie p o k ó j, k r o ­ c z y liś m y p o c h y ln ia m i z na ga na m i w rę k u . Rozpoczęła się s tra s z liw a praca. B ra k łu d z i, b ra k urządzeń, b ra k n a jn ry m ity w n ie js z y c h w a ru n k ó w d la n o rm a ln e j, lu d z k ie j egzysten­

c ji. Po k ilk u n a s tu dniach m ie liś m y o ie rw s z y

„ u ro b e k “ K r z y w a w y d o b y c ia z k a ż d y m m ie ­ siącem w z ra s ta ła !-

* * *

O b y w a te lu M in is trz e ! P an te s p ra w y zna n a jd o g łę b n ie j, n ie p o trze ba o n ic h na w e t p rz y p o m in a ć . Na trz e c im Z jeźd zie Z ie m O d­

zyskan ych w Szczecinie p o w ie d z ia ł P an:

„D w a la ta m in ę ły od P ierw szego Z ja z d u P rzem ysłow e go Z iem O dzyskanych, d w a la ta od okresu, w k tó r y m u ru c h o m ie n ie setek za­

k ła d ó w pra cy, fa b ry k , k o p a lń i h u t z r u i n i zniszczeń w o je n n y c h n r z y b ra k u bazy a p ro - w iz a c y jn e i, p rz y b ra k u n o rm a ln y c h w a ru n ­ k ó w bezpieczeństwa. w ś ró d chaosu a d m in i­

s tra c y jn e g o — w y d a w a ło się zadaniem ponad s iły n a jb a rd z ie j d o tk n ię te g o przez w o jn ę i o k u p a c ję n a ro d u “ .

J a k a b y ła s ytu a cja nas, m ło d y c h pisarzy, gd y s ta n ę liś m y wobec tego o g rom u d o k o n y ­ w a n e j i do kon an ej pra cy. Co w y b ie ra ć do u- c h w y tu pisarskiego? W ciąg ał nas i osaczał ta k bo ga ty sp lo t zagadnień, że c z u liś m y się po p ro s tu be zrad ni w s w o je j fu n k c ji obser­

w a to ró w W iro w a ły przed n a m i s p ra w y — co w a żnie jsze b y liś m y pod u ro k ie m sam ych czynności p ro d u k c y jn y c h . A le ja k się d o k o ­ n y w a ła w nas ich nercepcja?

Potężna h u ta „ J u lia " w B o b rk u k o ło B y ­ to m ia czaro w a ła nas nocą g e jz e ra m i ogni, k łę b a m i n a ś w ie tlo n e j p a ry i d y m u : nocą h u ­ ta dyszała, z a c ie ra ły sie je j k o n tu ry zdaw a­

ła sie w y ry w a ć k u górze R o b o tn ic y na k o ­ k s o w n i spuszczający „ła d u n e k “ z piecó w k o ­ ks o w n ic z y c h , w y g lą d a li w c z e rw o n y m żarze Z o f i a f a ł k o w s k a

Z e „ Z w i e r z e ń “

Zostają ponadto w sprzeczności z pra­

wami, ustanawiającymi łączność między D rugi

Cytaty

Powiązane dokumenty

nych robotników, którzy ściągnęli do Wrocławia ze średnich miast Polski cen­.. tralnej — ze Skarżyska, Starachowic, Ostrowca, Częstochowy i z wielkich

śred niow iecza!... Tylko regularne

Iżby z świętego poddania się serc polskich i .życia polskiego pod słodkie panowanie Chrystusa i sumien­. nego zachowania Jego przykazań spływały na Naród

przy odwołaniach do elementów tablicy kompilator nie sprawdza poprawności indeksów.

•znacznie mniejszą pojemność ludnościową aniżeli gospodarstwa włościańskie.. 74 II ludnościowymi, dla których musi być opracowany szczegółowy plan osadniczy.

Dziś już siwizna przyprósza im skro nie, trud życia zbruździł rysy ich twa ­ rzy, dziś rozproszyli się po całej Polsce i pracują na najróżniejszych posterun ­

Iżby z świętego poddania się serc polskich i życia polskiego pod. słodkie panowanie Chrystusa

wolnoœæ pozytywna stwarza zagro¿enie nie tylko dla negatywnej, ale tak¿e dla innych wymiarów wolnoœci „do” 30 , to sk¹d bierze siê ignorowanie znaczenia wolnoœci „od”