R o k I W a r s z a w a , 3 1 . V I I. 1 9 6 0 N r 4
POWSTANIEC
Szesnaście lat tem u, dnia 1 sierpnia ld44 roku rozpoczęło się Pow stanie W arszaw skie. Uciem iężona ludność stolicy sta
nęła odw ażnie do nierów ne j w a lk i z N iem cam i. W śród ty sięcy walczących były i dzieci. M a li bohaterowie ginęli z rąk n ieprzy jaciół po to, abyśm y dziś w w olnej i pię k ne j W a r
szawie ży li spokojnie i szczęśliwie.
• * •
Tego ran k a A ndrzej zb u d ził się zły. L en iw ie w c iąg n ął b u ciory i przetarł k u ła k ie m zaczerwienione oczy. Z m arzł w nocy tak okrutnie, że n ie m óg ł teraz przyjść do siebie. Skulony, dreptał ja k k u ra w m iejscu, o tu lając się szczelnie p o dziura
w io n ą w iatrów k ą. Podszedł do okna, b y zlustrow ać ulicą.
... Cicho.
N ic n ie zm ie niło się od wczoraj. W ra k spalonego czołgu stał ciągle n a ty m sam ym m iejscu. T ylko po przeciwległej stronie ulicy, z o k n a n a trzecim piętrze, w ydobyw ał się czarny słup dym u.
— M uszę ju ż iść — u tw ierdzał się w postanow ieniu. O d tygodnia pracow ał z kolegam i przy zbieraniu m oździerzo
w ych niew ypałów . O d dział szturm ow y m ia ł przy ich pomocy zdobyć ja k iś niem iecki obiekt.
Pocisków leżało wszędzie pod dostatkiem . A n drze j u k ła dał je w raz z in n y m i chłopcam i ze S tarów k i w środku po
dw órka n a Freta, pod szesnastym. N ad k a żd ą sztuką m usieli się porządnie nasapać, z a n im przenieśli j ą poprzez w yryte pociskam i doły, dziury w m urach ii leje na M ostowej. W y
starczyła chw ila nieuw agi, jeden przedwczesny lu b spóźniony krok, b y dostać serię z niem ieckiego schmeissera.
A ndrzej należał ju ż do starych w iarusów . Nie n a darm o pirotechnik E dw a rd trak tow a! go ja k kolegę rów nego w ie
kiem. Chłopiec m iło w a ł starszego tow arzysza broni ja k ojca.
N ajw ięcej cem ł słow a otuchy i m ąd re rady E dw arda. P a m ię ta u lu b io n e zdanae tam tego — „staraj się, a będziesz p ra w dziw ym pow stańcem ".
• • •
B ie g ł szybko, aby zdązyc przed in ny m i. N iedaleko zn ajd o w ała się pozycja m em iecka. Z doświadczenia w iedział, że o tej porze zw ykle zaczyna się strzelanina. Trzeba być b a r
dzo ostrożnym.
— Szybciej, szybciej — chciałb y przejść tędy ja k n a jp r ę dzej. Jeszcze trzy kam ieniczki, m u r, podwórze — przypo m i
nał sobie. Co by p o m y śla ł E dw ard gdybym nie doszedł — przem knęło m u przez myśl. — Muszę, muszę być z nim i. Nie m a ją praw a zaczynać beze nm n
— N aprzód — w oła do siebie. Serce w a li gw ałtow nie.
A ndrzej w biegu odbezpiecza szturm ow y granat.
— Hailt! — okrzyk pada nagle, gdzieś z boku, ale zu pe ł
nie blisko. Chłopiec zam iera w bezruchu. B łyskaw icznym r u chem 'cofa d o ty łu rękę z granatem .
J u ż w id z i tam tych. Jest ich trzech. W rę k u trzy m a ją goto
we do w ystrzału, wycelow ane w niego m auzery. C hłopcu robi się gorąco. Czuje, że traci oddech.
— Stać spokojna! — to m ów i ten dziobaty wehrm achtow iec, który w ysunął się krok do przodu.
A ndrzej op ano w uje Się astaitkiem sił. Dobrze wie, że nie pow inien dopuścić N iem ca a n i p ó ł kroku bliże j. Lepiej...
D ecyduje się w lot.
— Jaw o h l, herr... schw eine — przez zaciśnięte zęby de
m onstruje wściekle całą znajom ość znienaw idzonego języka i gwałtown>-ra ruchem w yrzuca granat. Pow ’etrzem targa ogrom ny huk.
Na u liczn ym cho dn ik u leżą tru p y trzech Niemców. Opodal rozpościera się ciało -małego pow stańca. Jego głow a — to jeden w ielk i, czarny skrzep. Nienaruszone są tylko oczy, z k tóry ch w yziera zastygła, triu m fu jąc a radość. Zaczyna sią
pić przen ik liw y kapuśniaczek zacierając k o n tu ry potrzaska
nych m u rów .
Chłopcy ze S tarów k i rozpoczynają ja k codzień zbieranie
m oździerzowych n iew ypałów . S. P.
S T R A C H
> fC A L Y Jacuś pogniew ał się na m am usię. I nie tylko na
^ Y J . m am usię. N a w szystkich w dom u. Bo do czego to po
dobne, że wszyscy u w a ża ją go ciągle za dzidziuŁ.a. W y p ij m leko, ba w się grzecznie, tego nie rusz, tam nie chodź. A on m a ju ż przecież sześć lat. I ju ż zaczyna czytać. A w przyszłym roku pójdzie do szkoły.
Z b u n to w a ł się więc Jacuś. Postanow ił w szystkim zrobić na złość.. Postanow ił wyruszyć w świat.
Ś w iat jest jednak w ie lk i i nieznany. Do w ędrów ki po n im trzeba się przygotować. Jacuś dobrze o tym w iedział. Z an im w ięc wyruszy w tę praw dziw ą, daleką drogę — zobaczy n a j
p ierw ja k w ygląda bliższa okolica, co się dzieje w po blisk im lesie. T am tędy przecież będzie w iod ła jego pózniejsza trasa.
W czesnym rankiem , po śn iadaniu Jacuś w y m k n ął się chy ł
kiem z dom u. Nie zauw ażony przez nikogo raźnie maszerował dróżką, sw obodnie przytem pogw izdując. B ył pewny siebie i od
ważny. Im dalej jed nak odchodził od dom u, tym dotychczasowa wesołość zm niejszała się. Jacusiow i zrobiło się naraz sm utno
ze oto idzie tak samotnie, źe n ik o m u m e może się tym p o chw a
lić, przed n ik im ze swych zam iarów zwierzyć.
A więc zawrocie? O, nie. Jacuś jest m ęzczyzną, a m ęzczyzną nigdy nie tchórzy.
Obejrzaw szy się jeszcze k ilk ak ro tn ie za siebie, do tarł Jacuś do pierwszych drzew zagajnika. C zuł się nieco zmęczony. Z na l trochę ten ias, bo ju ż dw a razy przychodzi i tu z m am u sią na grzyby. A le teraz las by ł na pew no jak iś inny, groźniejszy.
Wysokie, ciemne drzewa chw iały się lekko w stronę chłopca, jak b y p y ta jąc — po cos tu przyszedł?
— Rzeczywiście — po co on tu przyszedł?
— Ja... tak sobie... probow ał tłum aczyć się Jacuś, gay w tem stanął w m iejscu ja k w ryty, a włosy na głowie zjezyły m u się ze strachu.
W p o b liżu drzew a pod k tóry m stał Jacuś, zaledw ie k ilk a k rok ów przed chłopcem łypało groźnym w zrokiem jakieś dziwne, ogrom ne zwierzę. B yło nastroszone i złe. W patryw ało się w Jacusia, jak b y chcąc pow iedzieć — spróbuj się zblizyć a cię zjem .
N iedźw iedź! przem knęło przez m yśl Jacusiow i. W jednej chw ili opuściła go cała odw aga
Zw ierzę poruszyło się. Jacuś k rzy k nął coś przeraźliw ie, za
w rócił i co tchu popędził do domu.
Stefan Poręba
TO W CA LE NIE TRUDNE
W czasie kilkudniow ego po
bytu na M azurach redaktor
„Słoneczka" spotkał się zupeł
nie przypadkow o z grupką kilkunastoletnich uriopowi- czow. Chłopcy op ow iadali o swych leśnych i w odniackich przygodach, ch w alili się wy
czynam i i w rażeniam i. O d sło
wa do słowa — zgadało się na tem at sposobow pływ ania. Po k ilk u m in u to w e j w ym ian ie zdań doszhsm y do w niosku, ze pływ anie (oczywiście przy za
chow aniu wszelkich w ym aga
nych srodkow ostroznosci) bylobv o wiele spraw niejsze i przyjem niejsze, gdyby się m ia ło płetw y. — Tak, ale skąd je w ziąć — b iad ali chłopcy. Re- aakto r postanow ił im pomoc.
Nie od razu, bo to przecież tak trudno zaradzić z miejsca. Re- daKtor w rócił do W arszaw y, porozm aw iał z fachow cam i płetw onurkam i i raazi, aby płetw y w ykonać sam odzielnie w następujący sposób:
Przed przystąpieniem do pracy zaopatrzyć się trzeba w k aw a łk i w odoodpornej sklejki, starą dętkę lu b gumę, brezent i drut. Płetw a składa się ze sztywnej podeszwy i połączo
nej z m ą płóciennej płetwy.
Podeszwa w ykonana jest z w odoodpornej sklejki i przy
stosowana w y m iaram i do sto
py płvw aka. D la zabezpiecze
nia przed oparzeniem podesz
wę dobrze jest w ybić skorą ta sam ą, co i paski sciskające stopę. Do podeszwy przym oco
w ujem y zaw iasow ą ram k ę z drutu. W ierzchołek ram ki le k ko w ygina się do góry. Na ram kę naszyw am y dość sztyw
no cienki brezent lu b lnian e nieprzepuszczalne płotno. Po naciągnięciu płetw y nasycamy ją z ob ydw u stron lakierem lotniczym . Celem zagw aran
tow ania właściwego k ąta od
chylenia płetw y (me więcej niż 50°) stosujem y sprężynki i 2yłkę rybacką (jak n a ry
sunku).
J. P.
D Z I E C I R E D A G U J Ą
„ S Ł O N E C Z K O "
Nasza ostatnia poczta redakcyjna przyniosła szereg listów i fotografii. Okoliczność ta bardzo nas cieszy, gdyż dowodzi ona, że M łodzi Czytelnicy przejęli się hasłem „Dzieci same redagują Słoneczko".
Fragm ent z uroczystości B ierzm ow ania w Baźanówce. Wszyst
kim . którzy przyjęli S akram ent Święty B ierzm ow ania R edakcja
„Słoneczka" życzy duzo m ęstw a i Łask Bożych w pokonyw aniu w szelkich trudności w życiu.
„SŁONECZKO” ODPOWIADA
Jurek W alas i A d a m B orucki z W arszaw y p la n u ją — ja k piszą — k ilk u dn io w y w ypad autostopem na M azury. W zw iązku z tym proszą o poradzenie im gdzie m ożna wypożyczyć sprzęt turystyczny. Z m yślą, że w skazów ki te m ogą się przy
dać i in n y m am atorom spływ ów i w ędrów ek podajem y je w ślad za S zkolnym Info rm atorem W ycieczkowym . D zięk u jem y i życzymy przyjem n ej w ędrów ki.
W y p o ż y c z a l n i e PTTK Iława n. jez. Jeziorak, PT: kajaki, namioty Jabłoń n. jez. Roś, SW: kajaki
Kamień n jez Bełdany, Schr.. Ukta 22: kajaki, namioty, plecaki Krutyń, Schr, tel. Ukta 23: kajaki
M ikołajki, Schr, pi. Wolności 6, tel, 28: kajaki namioty, plecaki Mrągowo, Schr, tel. 100: kajaki
Olsztyn, pl. Świerczewskiego 1, tel. 35—92: plecaki, namioty, kajaki, skafandry
Orzysz, Schr, ul. Ełcka 690: kajaki Pllawki, Schr, tel. 82—50: kajaki, namioty Płsz, Schr, tel. 258: kajaki, namioty, plecaki Ruciane, Schr, tel. 8: kajaki, namioty Sorkwity, OT, tel. 24: kajaki, namioty
Stare J a bionfci n. jez Mały Szeląg, SW: kajaki, namioty Wilkasy, Schr, tel. Giżycko 398: kajaki
Zgon n. W Mokrym, Schr. tel. Ukta 23: kajaki
Wtrlbt& irmYsfo1^
WYBIERANKA
A
8 2B
4C
71)
5I
91
1 1K
6H
3W podaną figurę wpisać wyrazy o następujących zn a
czeniach:
Poziom o: A — państw o na półw yspie S kandynaw skim , B
— m ieszkańcy daw nej Łotw y, C — razem z A u stralią tworzy najm niejszy kontynent n a k uli ziem skiej, D — leży w Afryce Zach., stolicą jest Lagos, E — jed na z repub lik radzieckich nad Bałtykiem , F — lu d za
m ieszkujący półwysep Czu-
kocki w A zji, G — m iasto — stolica C horw acji w Jugosła
w ii, H — m iasto pow iatow e w Polsce nad Nysą K łodzką, I — m iasto w półn. B elgii nad M orzem Półn. — głów ny port rybacki.
R ozw iązaniem jest zdanie, którego pierwszy w yraz utw o
rzą litery w kratkach tłustych czytane z góry n a dół. Następ
ne w yrazy otrzym acie podsta
w ia ją c pod cyfry w kratkach odpow iednie litery w oznaczo
nej kolejności od 1 do 9.
JA C Y TO PISARZE?
Z podanych niżej sylab ułóż nazw iska pięciu polskich pisa
rzy: ko, wac, ki, y, now, ski, re, kra, cki, m ont, cha, sło.
nop, ski, si, ko, n i, cka.
R ozw iązan ia należy nadsy
ła ć n a adres R ed ak cji do dn ia 15. V III. Z a praw idłow e roz
w iąza n ia zostaną rozlosowane nagrody książkowe.