• Nie Znaleziono Wyników

Brama III Tysiąclecia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Brama III Tysiąclecia"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Katarzyna Kolska

Brama III Tysiąclecia

Studia Lednickie 5, 377-379

(2)

STUDIA LEDNICKIE V Poznań — Lednica 1998

B R A M A Ш T Y S IĄ C L E C IA

2 czerw ca 1997 roku. O d ran a błękitne niebo. L ednicka łąk a robi w rażenie: je szcze k ilk a tygodni tem u było tu szczere pole, nogi grzęzły w b iocie a w iatr nie p ozostaw iał złudzeń, że je s t to k o m p letn e pustkow ie. W b iocie i k o lein ach trudno b yło p rzejech ać sam ochodem . T eraz droga je s t utw ardzona, częściow o posy p an a żw irem . D ookoła z ie ­ lona w ysoka traw a. K ilkanaście w ojskow ych nam iotów — grochów ka, kiełbasa, zim ne i gorące napoje. Porządku p iln u ją harcerze i żołnierze.

Do recepcji zg łaszają się kolejne grupy m łodzieży, k ilk a tysięcy m łodych ludzi rozlo k o w ało się ju ż w sektorach.

Z d alek a w idać niew ielkie w zniesienie, na którym stoi b ram a — w ygląda ja k m row isko, po k tórym kręcą się m rów ki.

D rew niany ołtarz, drew niany ponad 10 m etrow y krzyż, w iklinow y fotel, w iklinow e dekoracje, które p rzy p o m in ają m orskie fale. W d zb an ie ob o k fotela długie, żółto po­ m arańczow e róże. I sześć stągw i z w odą, k tó rą p rzeżeg n ają się w szyscy p rzechodzący przez Bram ę.

Przez ch w ilę m yślę o tych, którzy to przygotow ali — m am je szcze w pam ięci m ajow e przedpołudnie kiedy stalow e elem enty bram y p rzyw iezione ze S kierniew ic leżały b ezład n ie na polu, a o jciec Jan zachw ycał się nim i ja k dziecko i m ówił: — Popatrz tu je s t ogon, a tu dziób. I w iedziałam , że d la niego ta bram a, choć jeszcze w kaw ałkach, istnieje realnie. Ż e on ju ż w idzi tę m łodzież, która przechodzi pod nią. I m oże — tak ja k j a — zadaw ał sobie pytanie. — T y lk o kto ich przez n ią p rzep ro ­ w adzi? C i, którzy stoją teraz w sektorach przy sw oich sztandarach i o gniskach nie zd ają sobie spraw y ile czasu, ile w ysiłku ktoś m usiał w łożyć w to, żeby oni teraz w tych sektorach m ogli stać. Ż eby m ogli patrzeć n a bram ę — rybę, żeby m ogli śpie­ w ać, m odlić się. Ż eby m ogli czekać na O jca Św iętego. W ied zą o tym , ty lk o ci, którzy przez dłu g ie m iesiące m yśleli o L ednicy, m ów ili o L ednicy, je ź d z ili do L ednicy. Ci, którzy nadali jej konkretny, napraw dę piękny kształt.

W szystko, co do tej pory istniało ty lk o w w yobraźni, planach, zam ierzeniach, na papierze, w nie kończących się rozm ow ach telefonicznych, m arzeniach i dtugich d y s­ kusjach stało się rzeczy w iste, n am acalne. Z aczęło się dziać.

K ilkunastu kapłanów stoi w pobliżu bram y i spow iada, niektórzy — m oże ju ż zm ę­ czeni ludzkim i grzecham i przysiedli na traw ie i tam udzielają sakram entu pojednania.

T uż przed 17 ro zp o czy n a się różaniec. T y m c zasem z gnieźnieńskiej katedry w yrusza ju ż o rszak z law etą, n a której p rzy w iezio n a zostanie trum ienka z relikw iam i św. W o j­ ciecha. T o w ielki g est m etropolity g n ieźnieńskiego ks. abp. H enryka M uszyńskiego

(3)

378 KRONIKA

— ju ż w iele m iesięcy w cześniej obiecał, że na spotkanie m łodzieży „w ypożyczy” trum ienkę. Słow a na sz częście dotrzym ał.

Pół godziny później relikw ie stoją ju ż pod bram ą — straż przy szczątkach m ę ­ czen n ik a zaciągają harcerze.

Przy ołtarzu je s t rektor poznańskiego U niw ersytetu im. A dam a M ickiew icza prof. Stefan Jurga, są przedstaw iciele uczelnianego Senatu, są dziekani. U brani w togi w y­ g lądają w tym m iejscu w yjątkow o odśw iętnie i uroczyście. S w oją obecnością p otw ier­ dzają, że za chw ilę b ęd ą się tu działy napraw dę w ielkie rzeczy.

Przy ołtarzu je s t też ju ż ks. B iskup S tanisław G ądecki z G niezna — to on p rze­ w odniczy m szy św ., którą w spólnie z nim odpraw ia k ilkudziesięciu kapłanów , on też w ygłasza kazanie. M ów i o św. W o jciech u — je g o m ądrej i niepow tarzalnej m isji, m ęczeńskie śm ierci, o przesłaniu ja k ie nam zostaw ił.

W ieczorem na lednickim p olu zapłonęły ogniska, w ysoko nad głow am i m łodzieży pow iew ały sztandary z herbam i ich m iast. D ookoła bram y ustaw ili się zakonnicy z po­ chodniam i. P ow oli zachodziło słońce. C oraz częściej spoglądano na zegarek, coraz częściej rozglądano się po niebie. T y m czasem z G orzow a do ch o d zą w iadom ości, że p ap ież je sz c z e nie w ystartow ał. W szystko je s t opóźnione praw ie o godzinę. D z ien n i­ karze przez telefony kom órkow e nadają relacje do sw oich redakcji, R adio M aryja transm ituje na żyw o cały przebieg spotkania, telew izja — p o lsk a i zagraniczna — film uje. R obiło się ju ż ciem no. Z d alek a nie w idać było ludzi, tylko św iatło. D użo św iatła. Ci, którzy stali bliżej ognia grzali się w je g o cieple, inni okryw ali się sw etram i, kurtkam i, naw et kocam i. W ieczór, m im o, że ju ż czerw cow y, był w yjątkow o chłodny. W szyscy spokojnie siedzieli w sw oich sektorach. T ylko czasem ktoś p rzem knął do toalety czym prędzej w racając na sw oje m iejsce. N ie m ożna było przecież przegapić tej chw ili, na którą w szyscy czekali od sam ego rana — niektórzy od kilku m iesięcy.

D ochodziła 21.21 N a niebie pojaw iły się helikoptery. B yły je sz c z e daleko ale w se­ ktorach zrobił się ruch. L udzie w stali — każdy chciał być o te kilk ad ziesiąt c e n ty ­ m etrów bliżej nieba, bliżej helikoptera, w którym p rzecież leciał sam O jciec Św ięty. Śm igłow ce z w arkotem p rzeleciały nad tłum am i m łodzieży — najw yraźniej kierując się w stronę G niezna. W szyscy m achają chustam i zadzierając głow y w ysoko w niebo. — W którym leci papież — dopytuje m alec stojący koło sw ojego taty. — N ie wiem , ale papież nas na p ew n o w idzi. T ylko m achaj, m ocno m achaj. I nagle trzy helikoptery robią okrążenie nad lednicką łąką, jed en w yraźnie zniża się i kieruje w stronę bram y. — A w ięc jed n ak , papież nie zapom niał o m łodzieży, która tutaj na niego czeka. — Jest, jest! On leci nad nam i! R ew elacja. O n leci n a bram ę — krzyczy do m ikrofonu ojciec Jan. — N iepraw dopodobne, p ap ież przechodzi przez Bram ę III tysiąclecia.

W zruszenie udziela się naw et n ajw iększym tw ardzielom . N iektórzy n ie potrafią pow strzym ać łez. N ikt ju ż nie p am ięta o zm ęczeniu, dokuczliw ym chłodzie, o drodze, k tó rą trzeba było przejść. Papież nie zaw iódł. K olejny raz udow odnił, że je s t n ieprze­ w idyw alny, że lubi łam ać oficjalny program . Że je s t otw arty na pom ysły nie z tego św iata — za to w szyscy k o ch ają go je s z c z e bardziej.

P rzez te kilka m inut tw orzy się ja k a ś przedziw na, niew idzialna, k om unia nieba i ziem i. Papież je s t w śród kilkunastu tysięcy m łodych ludzi, choć przecież fizy czn ie go nie m a. N ie w idać g o n aw et przez okienko helikoptera. A le w szyscy się cieszą, krzyczą, śpiew ają, w iw atują. Bo p ap ież przyjął ich zaproszenie. B o był, choć go nie

(4)

KRONIKA 379

było.W ojskow y, potężny reflek to r o św ie tla snopem św ia tła ludzi zg rom adzonych na polu. Ż eb y papież m ógł dostrzec ze sw ego helikoptera, że są, że przyjechali. Że też nie zaw iedli.

Pod b ram ą stoi A nia i C z arek — A nia trzy m a św iecę, C zarek dębow y krzyż. I tak odbyw a się to historyczne, sym boliczne p rzejście w III T y siąclecie. R azem z papieżem .

H elikoptery o d latu ją w stronę G niezna a nad led n ick ą łąk ą słychać słow a O jca Ś w iętego, które on sam — specjalnie n a tę okazję nagrał na taśm ie m agnetofonow ej i przesłał do Poznania.

— D rodzy M łodzi P rzyjaciele! W szystkich Was obejm uję sercem i p ozdraw iam . — P rzez ch w ilę m a się w rażenie ja k b y p ap ież rzeczy w iście stał p o d b ram ą i prze­ m aw iał. N iektórzy n aw et zacz y n ają klaskać. A le kiedy słychać kolejne słow a szybko cichną.

— S to icie na P olach Lednickich, ja k b y u źró d e ł chrzcielnych Polski. P ra g n iecie

w zią ć w sw e ręce całą spuściznę ch rześcija ń skiej tradycji O jców, aby n ie ść j ą dalej w T rzecie T ysią c le cie!

W sym bolicznym geście przejdziecie przez bramę, w kształcie ryby, pam iętając o sło­ wach Chrystusa: „Ja je ste m bramą, je że li k to ś w ejdzie p rzeze m nie będzie zbaw iony."

N ie lękajcie się iść w p rzy s zło ść p rze z Bram ę, którą je s t Chrystus. W ierzcie Jego słow om , w ierzcie Jeg o m iłości. W N im je s t nasze zbaw ienie. Z a n ieście p rzyszłym p o ­ koleniom św iadectw o wiary, nadziei i m iłości. B ą d źcie wytrwali. N ie w ystarczy p r z e ­ kro c zy ć p róg, trzeba iść w głąb.

Chrystus j e s t Bram ą, a le je s t te ż drogą. D rogą, P raw dą i Życiem . Id źcie w iernie dro g ą C hrystusa w now e czasy. Jezu s C hrystus wczoraj, d ziś i na wieki.

Z se rca Wam błogosław ię. W Im ię O jca i Syn a i D u ch a Św iętego. A m en. P rz ed godz. 23 do Im io łek d ociera prym as P olski k ardynał Jó z e f G lem p. M łodzież w ita go en tu zjasty czn ie — w idać, że je s t zaskoczony, naw et w zruszony. O jciec Jan prow adzi go pod bram ę, m ło d zież w ita k w iatam i. I za ch w ilę w Je g o o b ecn o ść w szyscy pow tarzają słow a roty — A pelu III T ysiąclecia: „My, p rzed sta w iciele sp o łeczn o ści

a ka d em ick ie j Polski, w osobach rektorów , p ro fe so ró w i studentów , w raz z naszym i duszpasterzam i, ze b ra n i na p o lu lednickim , p rz y relikw iach św iętego W ojciecha, b i­ skupa i m ęczennika (...) uroczyście w yznajem y i ogłaszam y, że naszym P anem i Z b a ­ w icielem je s l Jezu s Chrystus... "

Prym as bierze za rękę A nię i C z ark a i razem z nim i przechodzi przez bram ę. D rogę, którą idą dalej w y zn ac za św iatło, słup św iatła w ciem ności nocy. Ku tem u św iatłu p o d ążają pozostali, którzy przyjechali tu — nad je z io ro L ednickie, by w ybrać C hrystusa. R oześm iani, w zruszeni, radośni...

Cały św iat usłyszał o m aleńkiej w iosce Im iołki. T eraz praw ie k ażda w ycieczka, która p rzy jeżd ża d o M uzeum P ierw szych P iastów na L ednicy, czy też do gnieźnieńskiej katedry zatrzym uje się też tutaj, w Im iołkach, przy bram ie. M kną autobusy, sam ochody. L udzie w ysiadają, p rzech o d zą pod bram ą-rybą. Jedni na kolanach, inni zw yczajnie, ot tak. R obią zdjęcia, m odlą się, odpoczyw ają. 1 tak ju ż zostanie. Jak zostały d rogo­ w skazy na szosie, żeby ludzie nie błądzili. Ż eby m ogli trafić. I przejść p rz e z B ram ę III T ysiąclecia.

(5)

Ryc. 1. Przywiezione z Gniezna relikwie św. Wojciecha towarzyszyły całej uroczystości na lednickich błoniach

Abb. 1. Die aus Gniezno mitgebrachten Reliquien von Sankt Adalbert haben die ganze Feier auf den Gefilden von Lednica begleitet

Ryc. 2, Grono profesorów wyższych uczelni u stóp krzyża przy bramie III Tysiąclecia Abb. 2. Der Professorenkreis aus den Hochschulen am Fuße des Kreuzes beim Tor des III. Jahrtausends

(6)

Ryc. 4. Ksiądz Kardynał Józef Glemp wraz z Ojcem Janem Górą przy stągwiach ze święconą wodą pod Bramą III Tysiąclecia

Abb. 4. Der Kardinal Józef Glemp mit dem Vater Jan Góra bei den Krügen mit dem geweihten Wasser unter dem Tor des III. Jahrtausends

Ryc. 3. Grono profesorów wyższych uczelni u stóp krzyża przy bramie III Tysiąclecia Abb. 3. Der Professorenkreis aus den Hochschulen am Fuße des Kreuzes beim Tor des­ i l i . Jahrtausends

Cytaty

Powiązane dokumenty

2) jako próba odwrócenia zjawiska w krajach rozwiniętych negujących for­ malne uznanie nieodpłatnych, produktywnych ról wielu starszych osób. Przy promocji aktywnego

III Synod Gdański Misja ewangelizacyjna Kościoła Gdańskiego na początku nowego tysiąclecia.. Liturgia drogą do świętości Maryja i

Problem wielokulturowości jak o współczynnika tożsamości pojaw ia się już w wyżej prezentow anych artykułach, staje się on jednak głównym przedm iotem uwagi dla

Na szczęście, wobec zbliżającego się terminu MILLE- NIUM (1966 r.) zapadła decyzja, że tłumaczenie biblistów polskich będzie nosiło nazwę «Biblii Tysiąclecia».

Bij grotere VvE’s moeten heel veel leden financiering regelen. Dit leidt tot groot risico op uitval en

W toku wcielania w życie idei społeczeństwa obywatelskiego, nierozerwalnie związanej z założeniami teoretycznymi nurtu pedagogiki krytycznej, niezwykle przydatne mogą

Jeśli chodzi o sektor bankowy, wiadomo już, że wzmocni się pozycja Frankfurtu nad Menem, nie tylko jako centrum europejskiej bankowości, ale także jako siedziby jednej

Czas nader często stanowi dla człowieka wymiar wiążący się z jego cierpieniem oraz zawsze z uwikłaniem w śmierć.. Filozofia ukazuje jednak drogę wyjścia poza