• Nie Znaleziono Wyników

Problematyka partycypacji społeczeństwa w rewaloryzacji miast zabytkowych w Hiszpanii i we Włoszech (Toskania)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Problematyka partycypacji społeczeństwa w rewaloryzacji miast zabytkowych w Hiszpanii i we Włoszech (Toskania)"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Teresa Zarębska

Problematyka partycypacji

społeczeństwa w rewaloryzacji miast

zabytkowych w Hiszpanii i we

Włoszech (Toskania)

Ochrona Zabytków 36/3-4 (142-143), 169-174

(2)

TERESA ZARĘBSKA

PROBLEMATYKA PARTYCYPACJI SPOŁECZEŃSTWA W REWALORYZACJI

MIAST ZABYTKOWYCH W HISZPANII I WE WŁOSZECH (TOSKANIA)

Udział społeczeństw a w działan iach zm ierzających do zachow ania, praw idłow ego eksponow ania i po­ m nażania k u ltu ro w y c h w alorów m iast jest w a ru n ­ kiem pow odzenia ty ch działań. Są one przecież po­ dejm ow ane w in tere sie społeczeństw a i kierow an e przez in sty tu c je państw ow e, fu n k c jo n u ją ce w jego im ieniu. Nie zawsze je d n a k in tere s zbiorow y zbież­ n y jest z w ąsko pojm ow anym jednostkow ym , nie zawsze też społeczność je s t zdolna do rozró żn ia­ nia doraźnych k o n iu n k tu ra ln y c h celów od zadań długofalow ych, k tó re pozornie d ają się spychać na plan dalszy. Ś w iadom e w spółdziałanie szerokich kręgów społecznych w p ra c y „o rg an iczn ej” na rzecz m iast historycznie ukształtow anych, w tw órczym ro zw ijan iu ich o rganizm ów p rz estrzen n y ch podda­ nych dyscyplinie o ch ro n y w arto ści k u ltu ro w y ch stanow i fu n d a m e n t p ra c y zaw odow ej — a może częściej społeczno-zaw odow ej — pracow nik ów zw ią­ zanych p ro fesjo n aln ie z rew alo ry zacją m iast. W spiera się ona w sposób oczyw isty, tak że w H i­ szpanii i we W łoszech, n a system ie b ard ziej czy m niej skutecznych i udoskonalonych m echanizm ów p raw n y ch i ekonom icznych, apelu jący ch ńie tylko do serca i um ysłu, ale i do p o rtfe la osób z a in te re ­ sow anych, głów nie zaś obecnych lub p o tencjalnych w łaścicieli obiektów zabytkow ych, zwłaszcza do­ m ów m ieszkalnych. T w orzą one bow iem podstaw o­ wą stru k tu rę zabytkow ą m iast, ich substan cję n a j­ m niej dostępną dla działań kom unaln ych, szcze­ gólnie tru d n ą nie tylko do jednorazow ego re h ab i­ litow ania, lecz tak że do trw ałeg o u trzy m y w a n ia we w łaściw ym stanie. N iezbędna je st tu stała tro sk a i odpow iedzialność użytk o w n ik a. P rzek o n an ie w łaści­ ciela, że jest odpo w iedzialny za cząstkę spuścizny k u ltu ra ln e j całego n a ro d u , a także, że będzie m ógł sprostać w ysiłkow i in w esty cy jn e m u z pomocą p a ń ­ stw a, w yrażoną w subw encjach, k re d y ta c h u dzie­ lan y ch na dogodnych w a ru n k a c h , re d u k cji o p o d at­ kow ania, u ch y len iu obow iązujących pow szechnie no rm i przepisów stan o w ią podstaw ow e in s tru ­ m en ty d ziałania n a rzecz re alizacji planów re w a ­ loryzacji. In stru m e n te m ostatecznym , stosow anym jed n ak rzadko z b ra k u środków , jest przym usow e w yw łaszczenie.

Nie tylko jed n ak uczestnictw o w ponoszeniu kosz­ tów i tru d u o rg a n iz acji in w esty cji byw a w ty ch k ra ja c h tra k to w a n e jako p arty c y p acja społeczna. Ich u stró j gospodarczy sp raw ia, że pod p re sją bez­ w zględnych p ra w ekonom ii dokonuje się w iele a k ­ cji spekulacy jn ych, k tó ry c h sk u tk i obciążają szcze­ gólnie history czne o środki m iast. P o trzeb n a jest w ielka czujność lo k aln ej społeczności, w y stęp u ją­ cej w ob ro n ie bezcennych zespołów starom iejskich, b y skutecznie zapobiec b a rb a rz y ń stw u , za którym stoi potęga k ap itału . S zerzenie w iedzy o n ie o d w ra ­ calności s tra t i p rz ek o n an ia o konieczności tw o rz e­ nia' społecznych b a r ie r och ro nnych, a zarazem św ia­ dom ości niezw ykłego u p rz y w ile jo w an ia k u ltu ro w e ­ go obu k ra jó w — to rola działaczy społecznych,

k tó rzy s ta ra ją się pociągnąć za sobą n ajszersze k r ę ­ gi ludności. W pajają jej oni p rzekonanie, że p rz ed ­ m iotem tro sk i pow inien być nie tylko splen do r k a ­ te d r i w sp an iały ch rezydencji, lecz rów nież za n ie d ­ b an a i często pozornie nieefek to w n a tk a n k a zab u ­ dowy, jej h arm o n ia z k rajo brazem , zin teg ro w an ie z szerszym środow iskiem . Szerokie k am p an ie p r a ­ sowe, ro zw ijane w ostatn ich latac h w obu k ra ja c h , m ają tw orzyć atm osferę p re sji społecznej n a o r­ gany ad m in istracji państw ow ej, b y ze sw ej s tro n y udoskon alała system p ra w n o -ad m in istracy jn y , pod­ bu d o w u jący działania społeczne.

P oniew aż p ro b lem aty k a włoska została już szero ­ ko om ów iona, poprzestanę n a p rzed staw ien iu jej epizodu, ja k i było m i dane obserw ow ać. W iązał się on z w ażnym w ydarzen iem w p lan o w a n iu u rb a n i­ stycznym w Italii — w 1972 r. k o m p eten c je p lan o ­ w ania, dotąd przysługujące ce n traln em u a p a ra to ­ wi M inisterstw a Robót P ublicznych, zo stały p rz e ­ kazane w ładzom regionalnym . W yzwoliło to ogrom ­ ną aktyw ność zarów no ra d regionów , ja k lu d n o ­ ści, dając jej szansę o bserw ow ania z b lisk a p rac u rb anisty czn ych , a n aw et różnorodnych fo rm w spół­ p ra c y z lokalnym i k ad ram i planistów .

T oskania, kolebka k u ltu ry w łoskiej, znalazła się w szczęśliw ej sytuacji. Na floren ckim W ydziale A rc h i­ te k tu ry p racow ał pod k ieru n k ie m prof. E du ardo D etti zespół znakom itych specjalistów , k tó ry już od ro k u akadem ickiego 1965/1966 p rzyg oto w yw ał m a te ria ły stu dialn e do planów zagospodarow ania przestrzennego kom un tego regionu, a w n a s tę p ­ nym ro k u podjął także b ad an ia n ad elem en tam i planów in terk o m u n aln y ch w y bran y ch obszarów . K olejny n u rt badań, w y nikających z now ych m o­ żliwości p raw n y ch (legge ponte z 1967 r., praw o o dom u z 1971 r.), podjęto w 1971 r., ta k że p rz e ­ kazanie regionom zadania op racow y w ania planów lo kalny ch zastało u rb a n istó w i k o n serw ato ró w za­ by tk ó w T oskanii w p ełnej gotowości. P ie rw sz a s e ­ ria p lan ów k om unalnych i in terk o m u n aln y ch zo­ stała o pub liko w ana już w 1975 r. A utorzy, poko ­ naw szy w iele trudności, p rag n ęli p rzed staw ić swe prace środow iskom u rbanistów , zapoznać się z cu ­ dzym i opracow aniam i, w ym ienić poglądy. Tym ży­ czeniom wyszło nap rzeciw T ow arzystw o P rzy jaź n i W łosko-Polskiej i jego polski odpow iednik, do p ro ­ w adzając do w izyty w Polsce g ru p y u rb a n istó w toskańskich, k tó rzy w zięli udział w sem in ariu m , zorganizow anym w W arszaw ie, a n astęp n ie , w g ru d n iu 1977 r. — do rew izy ty g ru p y p olsk iej w Toskanii. S po tkania zorganizow ane we W łoszech

m iały n iezw y kły ch a rak ter.

Rozpoczęły się one od k o n feren cji w S an G im ig­ nano. W ydaw ało się oczyw iste, że p od jętą wówczas tem aty k ę rew alo ry zacji m iast om aw ia się w tym niezw ykłym m iejscu, ściągającym m ilio ny u czest­ nikó w tu ry s ty k i k u ltu ra ln e j. N astępne sesje b y ły jed n ak zaskakujące — odbyły się bow iem w m a ­ łych m iasteczkach, nikom u niem al nie znanych, li­

(3)

czących po p arę tysięcy m ieszkańców . Pierwsizym było C ertaldo, kam ienne m iasteczko na szczycie w zgórza, piętrzącego się ponad środkow ą doliną rzek i Elsa, zdom inow ane przez trzy nasto w ieczn y pałac P retorów , z kilkom a innym i budow lam i m o­ n u m en taln y m i, z pięknie przeprow adzoną szczytem w zniesienia, podobno śladem rzym skiej decum a- nus, głów ną ulicą. Zachow ało ono c h a ra k te r ś re d ­ niow iecznej tw ierdzy, nie skażonej przebudow am i. W połow ie X V II w. liczyło niew iele ponad 500 m ie­ szkańców , w 100 la t później — 650; rów nocześnie je d n a k do n iedaw na m ała osada u stóp w zgórza liczyła już 1 500 m ieszkańców . W la ta c h sześćdzie­ siąty ch naszego w ieku całe m iasteczko m iało już 8-tysięczną ludność i c h a ra k te r przem ysłow y. D y­ sponując niezbędnym i środkam i, am bitna, m łoda po p u lacja zbudow ała sobie okazały dom k u ltu ry i in n e u rząd zen ia re k rea cy jn e. T w órcy p lan u u r b a ­ nistycznego zdołali ją ta k zainteresow ać m ożliw o­ ścią u czestn ictw a w jego o p racow y w aniu i re a liz a ­ cji, że p o rw a n a p asją działania na rzecz za n ie d b a­ nego „C ertaldo A lta ” postanow iła dokonać jego r e ­ w aloryzacji i włączyć je do życia m iasta m.in. przez budow ę ko lejki górskiej, u łatw iając ej k o m u ­ n ik a c ję m iędzy m iastem w spółczesnym a w y lu d ­ nionym ośrodkiem historycznym , k tó re m u sław y przysparza m.in. w ieloletni pobyt i śm ierć Bocca­ ccia. Na w ieczorną sesję, połączoną z w y staw ą p la ­ nów, przybyło w ielu m ieszkańców m iasta, ciek a­ w ych d y skusji urbanistycznej. Część uczestników opuściła n aw et bardzo a tra k c y jn ą dyskotekę, od­ b y w ającą się w salach tegoż gm achu.

O b rad y w pobliskim Colle V al d’Eisa odbyły się w zabytko w ej części m iasta — Colle Alto, n a d a l ży­ w o tn ej, choć zdublow anej przez now szą dzielnicę Colle Basso; w połowie XVI w. obie części m iasta liczyły ok. 3 200 m ieszkańców , przy czym p ie rw ­ sza — 2 600. W latac h sześćdziesiątych całe m iasto m iało 8 500 ludności. Jego dum ą są liczne zabytki, m .in. pałac biskupów , pałac Priorów , P re to rsk i i w iele kościołów, a także w ieża m ieszkalna A rn o l­ fo di Cam bio. Istn ien ie ty ch obiektów , a co w aż­ n iejsze — daw nego u k ład u przestrzennego i w z n a ­ cznej m ierze — sta re j s tru k tu ry zabudow y nie w y ­ sta rc z a ły do nied aw n a do tra k to w a n ia m iasta jako zabytkow e. Jeszcze w przew odniku T ourig C lub-u z 1964 r. czytam y, że w zw iązku ze zniszczeniam i o statn iej w ojny, kied y N iem cy w y b u rzy li całe k w a rta ły , m iasto p re zen tu je się obecnie jako w znacznej m ierze nowe. T akiej oceny nie p rz y jm u ją już dziś m ieszkańcy. W iedzą, że ich m iasto było s ta rą siedzibą b iskupów z V olterry, przeżyło św ie t­ n y rozw ój zw łaszcza do czasu opanow ania go przez F lo ren cję w 1333 r. i p ra g n ą przez re w alo ry zację przyw rócić m u św ietność. O d restaurow ane b u d o ­ w le k o m u n aln e przejm ow ane są przez in sty tu c je użyteczności publicznej, m in . przez m uzeum , w któ ry m odbyła się nasza konferencja i w ystaw a. N ajm niejszym z m iasteczek, k tó re gościło u czest­ nikó w sem in ariu m , jest San M iniato liczące około 5 000 m ieszkańców , ale jest ono m oże n a jsta rsz e i szczególnie bogate w w alo ry ku ltu ro w e. U sy tu o ­ w ane n a trze ch wzgórzach, z m alow niczym tr ó jk ą t­ nym placyk iem w rozw idleniu dróg, pochodzi co n ajm n iej z V II w., n aw iązując do starszej osad y anty czn ej. Około 960 r. było już u fo rty fik o w an ą

siedzibą w ik ariu sz y cesarskich. W cielenie do p a ń ­ stw a florenckiego w 1367 r. zam knęło o kres sam o­ dzielnego rozw oju ośrodka; w połow ie X V I w . li­ czył on zaledw ie 1250 m ieszkańców , a w połow ie następnego stu lecia tylko 1100, wchodząc w k rótce potem w fazę pow olnego rozw oju. W cen tru m m ia­ sta zachow ała się k a te d ra z dzw onnicą — d aw ną wieżą zam ku cesarskiego, in tere su ją ce now ożytne sk rzyd ła te j rezydencji, liczne kościoły (francisz­ kański — rzekom o na ru in ie rzym skiej) i m alo w ­ nicza zabudow a m ieszczańska, opraw iona w k ra j­ obraz n a tu ra ln y niep o w tarzaln ej urody. Zapow ie­ dziana d ru k o w an y m i p la k a ta m i sesja, podczas k tó ­ re j debatow ano n ad m etod ą p ro w adzen ia p ra c r e ­ w a lo ryzacyjny ch w Polsce i we W łoszech o ra z nad tru dno ściam i, ja k ie one n ap o ty k ają , odbyła się w sali R ady M iejskiej — daw n ym gotyckim o ra to ­ rium , ozdobionym fresk am i ze schyłku X IV w . Do dy sku sji w łączył się sy nd yk , asesor k u ltu ra ln y (m iejscow a nauczycielka) i in n i przedstaw iciele lo­ kalnego społeczeństw a, w yk azu jąc n ie ty lko p ra w ­ dziw y entu zjazm dla ak c ji rew alo ry zacji, ale i p rz y ­ gotow anie, graniczące ze specjalistycznym .

O statnie spo tk an ie to sk ań sk ie, ty m razem we F lo­ ren cji, z w ysokim i przed staw icielam i w ładz re g io ­ n a ln y ch i uczelni, pozw oliło n a podsum ow anie w ra ­ żeń, w śród k tó ry ch n ajsiln iejszy m b yła nieoczeki­ w an ie a k ty w n a i św iadom a ra n g i celu d ziałan ia społecznego po staw a przed staw icieli m ały ch ośrod ­ ków m iejskich. O tym , że im p reza b yła pożytecz­ n a n ie ty lk o dla stro n y polskiej, może św iadczyć ponow ne zaproszenie (w 1980 r.) do in teresująceg o, 0 tra d y c ji antycznej, b ardzo zniszczonego w czasie w ojny, lecz prężnego i szczególnie angażującego się w akcję rew aloryzacji, um b ry jsk ieg o m iasta T em i. Odbyło się w nim z udziałem g ru p y polskiej k il­ k udniow e ogółnow łoskie sem inariu m , w pełni po­ tw ierd z ając e w rażen ia sprzed dw u la t o ak ty w n ej p arty c y p acji społeczeństw a w łoskiego w akcji re ­ w aloryzacji.

Mój k o n ta k t z tą p ro b lem a ty k ą w środow isku hisz­ p ańsk im m iał inn e podłoże. B yłam oficjalnym go­ ściem m iejscowego k o m itetu narodow ego ICOMOS w zw iązku z u czestnictw em w drug im sem in ariu m UNESCO i ICOMOS pośw ięconym rew alo ry zacji m iast w 1980 r. D w utygodniow y pobyt w H isz­ pan ii pozw olił m i na p rzep ro w ad zenie w ielu ofi­ cjalny ch rozm ów w M in isterstw ie K u ltu ry i w M i­ n isterstw ie R obót P ublicznych, na odbycie k ilk u podróży stu d ialn y ch i n a k o n ta k ty z lok alny m i ze­ społam i p ro jek tu jąc y m i o ra z przedstaw icielam i ra d m iejsk ich i w reszcie ludności.

O bserw acje dotyczące form u d ziału społeczeństw a w zachow aniu c h a ra k te ru sta ry c h m iast i ochronie ich k u ltu ro w y ch w artości p ozw alają określić dw a n u rty p arty c y p acji: spo ntaniczny i stero w an y , po­ zostające we w zajem nych zw iązkach.

P ie rw sz y w y n ik a z przy w iązan ia do tra d y c ji k ra ju 1 regionu, szanow ania sta ry c h o byczajów i n orm postępow ania, zw łaszcza n a pro w incji. O byczaje w za k resie b u d ow nictw a p o p arte są n iezw yk łym fu n k - cjonalizm em ty pó w dom u, dostosow anych do k li­ m a tu i sty lu życia, kształto w an y ch przez ty siącle­ cia rozw oju cyw ilizacji. W iara w m ądrość pokoleń przodków i dum a z k u ltu ry narod ow ej są fu n d a ­ m en tem p rzyw iązania do tra d y c ji, ty m p

(4)

iękniejsze-1. Fasada uniw ersytetu na prospekcie turystycznym Alcalà de Henares (Hiszpania) 1. Façade of the University in a tourist leaflet on Alcala de Henares (Spain)

go, że bez n u ty ksenofobii — w H iszpanii w szystkie w ątki k u ltu ry sp latały się od w ieków w h a rm o n ij­ ną całość. R elik ty tra d y c ji fenickiej i rzym skiej w spółżyły z u trzy m u jąc y m się do dziś n u rte m k u l­ tu ry a rab sk iej i w szystkim i etap am i ro zw o ju k u l­ tu ry chrześcijańskiej. W K ordobie m ost rzym ski p row adzi do k w a rta łu stołecznego m eczetu, w k tó ­ rego w n ę trzu zainstalow ano k ated rę chrześcijań ­ ską, w yposażając ją w wieżę i wznosząc u jej boku pałac arcybiskupów . O taczające cen tru m s ta re dziel­ nice m ieszkalne m ają tk a n k ę zabudow y rozw iniętą n a podobnej zasadzie. P ałac m arkizów de V illar osiadł n a te re n ie rzym skiego te a tru , in k o rp o ro w ał też wieżę arab sk ą, nie b u rząc żadnej z ty ch b u ­ dowli, a uliczki biegnące k ró tk im i odcinkam i, w ąs­ kie i zacienione, dają dostęp do dom ów o uk ład zie atria ln y m , k o n ty n u u jący c h tra d y c je śródziem no­ m orskie i arab sk ie, z w ew n ętrzn y m i ogródkam i, skupiającym i życie rodziny. Dziedzińce arkad ow e z różnych epok z n a jd u je m y w kolegiach, szpitalach , klasztorach. Ludność K ordoby u trzy m u je swe stare dom y z najw ięk szą pieczołow itością, gdyż idealn ie służą jej one nad al, i nie żąda „n ow inek” bud o ­ w lanych — dziś p o p arte je st to ochroną k o n se rw a ­ to rsk ą, jed n ak ob jęła ona, i to tylko częściowo, ze­ spół staro m iejsk i dopiero w 1929 r. Podobnie w S ew illi, k tó re j zespół m iejsk i został z a re je stro w a ­ n y jako zab y tk o w y dop iero w 1964 r. U żyw a się tu tra d y c y jn y ch m ateria łó w b udow lanych — zło­ cistego k am ien ia zestaw ionego z biały m ty n k iem , i o rg an izu je zabudow ę odw iecznym sposobem , w o­ kół dziedzińczyków — „pokojów dziennych”. P rz y k ła d G ra n ad y m ów i o udziale w k ształto w a­ n iu tra d y c ji m iejscow ej w spaniałego m odelu, fu n k ­ cjonującego przez w ieki jako wzorzec rozw iązania przestrzennego. Zespół A lh am b ry by ł dla ludności

niezw ykłą lek cją k ształtow ania a rc h ite k tu ry w k ra j­ obrazie, p y tan ie tylko — czy zdaw ała sobie ona sp ra w ę z te j d y d ak ty k i, czy też nie. S y lw eta zam ­ ku, p atro n u ją ceg o m iastu , zżyta b y ła z jego o b ra ­ zem ju ż od średniow iecza, a poszczególne jego ze­ społy, n a jp ię k n ie j w pisyw ane w te re n , o tw ie ra ły się k u n iem u i k u w łasnym k o lejn y m w nętrzom , tw orząc ich sekw encje, organizow ane p rzy udziale a rc h ite k tu ry , zieleni, lu ste r wody, rzeźby. A żurow a a rc h ite k tu ra o dsłania sale k u niebu. W śród sm u k ­ łych k o lu m n p o jaw iają się w idoki k o lejn y ch w nętrz, k tó re u k az u ją w spaniałości d etalu , nieocze­ k iw an e efek ty odbicia w wodzie, m alow nicze w e­ w n ę trzn e ogród ki. Liczne ganki, p rz eśw ity , okna, w ykusze k ie ru ją się k u m iastu , k tó re obecne jest w w ido kach z zam ku, podobnie ja k jego b ry ły i d e ta l — w w id ok ach z m iasta. Istn ie n ie te j n ie ­ zw ykłej do m in an ty , zakodow anej w św iadom ości m ieszkańców , m usiało w y w ierać w p ły w n a ich spo­ sób k ształto w a n ia zabudow y, rozw iązyw an ej n ie ­ rzadko n a te re n ie o znacznym spad ku , z ta ra sa m i, m ałym i ogródkam i, o tw arciam i w idokow ym i, b a l­ konam i. Choć A lh am b ra zn a jd u je się w re je strz e k o n serw ato rsk im ju ż od 1870 r. je j o g ro dy tra f iły tam dopiero w 1943 r. Część m iasta, z a re je s tro w a ­ na w 1929 r., zn a jd u je się od tego czasu pod o ch ro ­ ną k o n serw ato rsk ą. O rganiczność tk a n k i, nie n a ­ ru sz an ej od w ieków , zawdzięcza je d n a k głów nie sp on tan icznem u przy w iązy w an iu m iejscow ej lu d n o ­ ści do tra d y c ji, k tó re j n ie chce ona łam ać.

T en zbyt id ylliczn y ob raz trze b a je d n a k uzupełnić. N a obszarze poza stre fą zabytkow ą, n iesłu sznie za­ w ężoną, giną dziś i ro zp adają się całe k w a rta ły zabudow y, a n a m iejscu np. dom u arab sk ieg o , r e ­ jestro w an eg o jeszcze w „G uide B leu ” sprzed k ilk u lat, p o w stają k o n stru k c je żelbetow e. P rz y ty m sa ­ m ym p lacy ku M aria P ined a na próżno szukam y

(5)

2. Karta tytułow a B iuletynu Tow arzystw a Przyjaciół M onasterium w Aguilar (Hiszpania) (repr.: Zb. Dubiel) 2. T itle page of the B ulletin of the Society of the Friends

of M onastery in Aguilar (Spain)

dziś klasycystycznego te a tru im. C ervantesa; w zno­ si się tu n atom iast chyba 10-piętrow y biurow iec, n a ­ zw any — ja k n a ironię — „Edificio C erv an tes” ! M im o to n ależy uznać, że n a tu ra ln a k o n ty n u a c ja tra d y c ji budow y dom u ch a rak tery sty c zn eg o dla r e ­ gionu — innego oczyw iście w gorącej A ndaluzji, innego zaś w górsk iej G alicji (dla p rz y k ła d u p rz y ­ toczym y dom y z oszklonym i w e ran d am i w S a n tia ­ go de C om postela czy nieco in n e w B urgos1, P alen - cja) — je st podstaw ow ą fo rm ą spontanicznej p a r ­ ty cy p acji społeczeństw a w dziele u trz y m a n ia h a r ­ m onijnego o b razu zaby tk o w y ch m iast H iszpanii. W śród g ru p społecznych p rag n ący ch podtrzy m ać blask św ietności sta re j k u ltu r y u rb a n isty cz n ej tr z e ­ b a tak że w ym ienić arch itek tó w -p asjo n a tó w , k tó rz y służą te j idei sw ym ta le n te m i p racą w sto pn iu dużo w iększym niż w y m ag ałab y tego od nich za­ w odow a ru ty n a . N iezw ykłe przyw iązan ie do k u l­ tu r y swego k ra ju , a zw łaszcza — rodzinnej B a rc e ­ lony, porusza nas dziś w tw órczości A ntonio G audie­ go, k tó ry w sw ych dziełach s ta ra ł się o coś w ięcej niż p op raw n e w pisanie nowego obiektu do zastanego k o n te k stu p rzestrzen nego1. Jego „S agrada F a m ilia ” n ie w y ra sta na k an w ie m ia sta historycznego — po­

w stała na obszarze świeżo w ytyczonej przez Ilde- fonso C erda now ej stre fy m iasta, a mimo to po dej­ m uje dialog z jego średniow ieczną trad y c ją. P ałac Giiell, skrom nie u k ry ty w starom iejskiej ulicy, jest stu dium sy n tezy h iszp ańsk iej tra d y c ji a rc h ite k ­ tonicznej, k tó re j idee tw órczo p rzetw arza, w y strz e­ gając się eklektyzm u form . W no w ato rsk iej fo r­ m ie fasady dźwięczą echa ażurow ych osłon domu

arabskiego, we w n ę trzac h — intym ność h arem o ­ w ych k o ry tarzy . S ekw encje w nętrz, przegradzanych ażurow ym i przesłonam i, ze w sp aniale p ro jek to w a­ nym d etalem i fo rm ą ośw ietlen ia, przyw odzą na pam ięć pałace arabsk ie, zam knięta, m asyw na ścia­ na podw órza — staro ż y tn ą i średniow ieczną a rc h i­ te k tu rę obronną B arcelony, zaś przeszklona ściana dzidzińca — ry tm y a rc h ite k tu ry now ożytnej. W piw ­ nicach fo rm a sk lep ień i sposób ich o św ietlenia n a ­ w iązuje w y raźn ie n astro jem do w sp aniałych ko n­ stru k c ji k w a rta łu stoczniow ego s ta re j B arcelony, a kom pozycja sieni p ałacu — do staro m iejsk iej u li­ czki. T rzeba dobrze znać i kochać tra d y c ję swego m iasta, b y szukać jej odbicia w podobnych e tiu ­ dach. Ten n u rt tw órczości architek to n iczn ej in sp i­ ru jąc ej się w alo ram i daw n ej k u ltu ry jest w ypo­ w iedzą jej w ielbiciela — d latego zaliczyłam go do w ątk u „p a rty cy p ac ji sp o n tan iczn ej” a rc h ite k ta — członka lo kalnej społeczności. W ym ienię tu także in ny p rz y k ła d — a rc h ite k ta G onzalesa V alcarcela, k tó ry od trzyd ziestu k ilk u la t działa na rzescz sta­ rej stolicy, Toledo. J e s t au to rem jej plan u rozw o­ ju, szczegółowych p ro jek tó w zagospodarow ania przestrzennego, realizu je od la t w łasn y p ro je k t w ie­ loetapow ego o dsłanian ia staro ży tn y ch i średn io w ie­ cznych m urów obronnych, poddaje zabiegom k o n ­ serw atorskim zespoły architektoniczne, m.in. pa­ łac arabski, w którego ogrodzie o dtw arza ro ślin ­ ność zgodną z historyczn ym i przekazam i (dysponu­ je już ponad 200 roślinam i używ any m i przez A ra ­ bów). In sp iru je proces ad a p ta cji b udow li k o m u n al­ nych n a cele współczesne, np. renesansow ego szpi­ ta la S. G ruz n a m uzeum m un icy palne. Zna tam każdy kam ień, każdeg o członka ra d y m iejsk iej i w ielu m ieszkańców , m ógł więc przekonać ich np. o p otrzeb ie odsunięcia now ych osiedli od staro m iej­ skiej pan oram y.

A rchitekci-społecznicy, p ielęgn ujący trad y c ję, po­ szu ku jący now ej form y, fa k tu ry , k o lo ry sty k i zab u­ dow y dostosow anej do lokalnego k o lo ry tu (przykład Escorialu), w y rażają dążenie znacznej części hisz­

pańskiego społeczeństw a do o chro ny św ietn ej p rze­ szłości jego k u ltu ry . P ró b k ą tych uczuć niech b ę ­ dzie w yd arzenie z po czątku naszego stulecia. A l­ cala de H enares, m iasto położone 30 km od M a­ d ry tu , słynęło od końca XV w. z u n iw e rsy te tu , k tó ­ ry w p ierw szej połow ie X IX w. został przeniesio­ n y do stolicy. Opuszczone kolegia i liczne gm achy stare j uczelni spraw iały m iastu w iele kłopotów i przy sp arzały kosztów. G dy w ięc am ery k ań sk i n a ­ byw ca zaproponow ał zak up ien ie fasad y K olegium Większego, jed n ej z n ajp ięk n iejszy c h kom pozycji w czesnorenesansow ych w k ra ju , aby ją wywieźć do S tanów Zjednoczonych, ludność zaprotestow ała, zdobyw ając się n a o dk u p ien ie te j fasady. Do dziś jest ona zespołow ą w łasnością licznej g ru p y m ie­ szkańców A lcalà, k tó rz y co ro k u płacą od niej sym ­ boliczne podatki.

(6)

Zorganizow ane „odgórnie” fo rm y społecznej p a r ­ tycypacji w iążą się z now ym m om entem p ra w n o ­ -organizacyjnym : utw orzeniem w 1977 r. M inister­ stw a K u ltu ry , o rganizacją jego służb i d e p a rta m e n ­ tów, przy rów noczesnej reorg an izacji sek to ra p la ­ now ania urbanistycznego w M in isterstw ie Robót Publicznych. Nowe u rzędy p ra c o w a ły w 1980 r. nad now ą u staw ą o ochronie dóbr k u ltu ry , z k tó re j p ro jek tem przygotow anym do przed staw ien ia p a r ­ lam entow i jesienią tego ro k u m iałam okazję się zapoznać, oraz n a d now ym m odelem planów u rb a ­ nistycznych dla obszarów o w artościach k u ltu ro ­ wych.

Je st in tere su ją ce, że poszukiw ania te są prow adzo­ ne w tak ich ośrodkach, k tó ry c h ludność sprzyja te j akcji, a ra d a m iejska ze w szystkich sił ją po­ piera. P ierw szym m iastem , k tó re doczekało się u- ko ńezenia „p lan u pilotażow ego” now ej g en eracji opracow ań, b liskich c h a rak terem naszym planom rew alory zacji, jest A guilar de Cam poo w p ro w in ­ cji P alen cja. M iasteczko liczy 4 600 m ieszkańców , i ta g a rstk a ludzi zdobyła się na kon serw ację w ielu już zabytków n a w łasnym tere n ie, podobnie jak na budow ę p a rk u rek reacyjnego, stadionu , zapory w odnej i zalew u, zw iązanego z w ielką elek tro w n ią. Co w ięcej, założyła Tow arzystw o M iłośników Mo­ na ste r ium w A guilar, grom adzące fundusze i p u ­ blikujące w łasn e biuletyny, b y dokonać w ielkiego dzieła: re sta u ra c ji częściowo zrujno w an ego opactw a z IX—X III w., stanow iącego n ajw sp an ialszy zaby­ tek m iasta, k tó ry ma stać się centrum k u ltu ra l­ nym i naukow ym . F estiw ale m uzyczne oraz „sem i­ n aria rom ańskie”, już zainicjow ane, m ają się

przyczynić do w zbogacenia w spółczesnego życia k u l­ tu raln eg o regionu, a zw łaszcza zw rócić uw agę spo­ łeczną na losy około 30 osad w okolicy, n iem al w y­ ludnionych, a posiadających rom ańskie kościoły, k tó re społeczeństw o A guilar chce objąć opieką. Tak am bitne k u ltu ra ln ie środow isko, którego ra d a m iej­ ska p o trafi do północy dyskutow ać n a d planem r e ­ w aloryzacji w łaśnie ukończonym , m a szanse na je ­ go realizację.

Na zakończenie chciałabym w spom nieć o innej fo r­ m ie p arty c y p acji społeczeństw a w p ra cac h n ad o­ chroną środow iska k u ltu raln eg o . J e s t nią d ziałal­

ność now ej, b a rd z o ra d y k a ln e j o rg a n iz acji — ADEL- FA, k tó re j p rzew odniczy p. J. M orales, d y re k to r m uzeum w P rad o. R ep rezen tu je on pogląd, że ochro na m iejsk ich zespołów zab ytk ow y ch jest w H iszpanii w ysoce n iedostateczna, że je j o ficjaln a s tru k tu ra o rg a n iz acy jn a jest p rz estarz ała i n ie ­ sp raw n a, o raz że śro d k i finansow e, in stru m e n ty p ra w n e i o rg a n iz acy jn e są n iep ro p o rcjo n aln ie skrom n e do potrzeb. N iezbędne je st więc fu n k c jo ­ now anie a p a ra tu społecznego, strzegącego in te re ­ sów k u ltu ra ln y c h k ra ju . A p a ra t te n już działa. Ze­ tk n ęłam się z n im w M adrycie, A g uilar, Aviles. P o ­ ru sza o n opinię publiczną, o rg a n iz u je w iece, p u b li­ k u je m a te ria ły w p ra sie lo k aln ej i ce n traln ej. A oto w nioski, jak ie m ożna w yciągnąć z do konane­ go przeglądu. Należy:

— rozbudzać w społecznościach lok alnych gotowość ochrony re lik tó w h isto rii i w alo ró w środow iska ku ltu ro w eg o , dum ę z ich obecności, o dpow iedzial­

ność za trw a n ie ;

— p opularyzow ać w społeczeństw ie tra d y c ję b u d o ­ w laną i u rb a n isty cz n ą regio nu , jej w arto ści fu n k ­ cjo naln e i plastyczne;

— w spółpracow ać najściślej w zak resie re w a lo ry ­ zacji z sam o rządam i i w ład zam i ad m in istra c y jn y ­ m i regionów , m iast i wsi;

— zm ierzać do tak ieg o p row ad zenia p rac p la n is ty ­ cznych, ab y zapew nić m iejscow ościom o w a rto ­ ściach k u ltu ro w y c h odpow iednie funkcje, b y za­ trzy m a ć w n ich ludność tu urodzoną i żyjącą, b ę ­ dącą nosicielem lo k aln ej k u ltu ry i p atrio ty zm u ; — dbać o trw a łe zw iązki k a d ry arch itek to n ic zn o ­ -u rb an isty czn ej z terenem , dla którego pracuje, zw alczając zasadę p lan o w an ia „na odległość” ; — położyć n acisk na zaangażow anie lo kalny ch u ­ czelni arch itek to n ic zn y ch i in ny ch w p ra cy tw ó r­ czej na rzecz reg ion u, z k orzyścią dla niego i dla procesu dydaktycznego'.

W nioski te w y d a ją się p rz y d a tn e tak że dla naszej p ra k ty k i.

doc. d r hab. arch. Teresa Z a rębska W y d zia ł A r c h ite k tu r y P o lite ch n iki W a rsza w skiej

PROBLEMS OF THE PARTICIPATION OF THE SOCIETY IN THE RENEWAL OF HISTORIC TOWNS IN SPAIN AND IN ITALY (TOSCANIA)

The participation of the society in actions aimed at the preservation, proper display and enrichment of cultural values of the town is, as the author says at the onset of the article, the condition determining the success of such actions. They are undertaken in the interest of the society and controlled by state organisations functioning on its behalf. However, a collective interest does not always agree with a narrowly-conceived interest of the individual. Also, society is not always able to differen­ tiate temporary aims from long-term ones which see­ mingly are put aside. A conscious cooperation of broad social circles in the ’’organic” work on behalf of histo­

rically developed town, in a creative development of their spatial bodies subjected to the discipline of the protection of cultural values provides the base for

professional work, or more frequently socio-professio­

nal, of workers professionally involved in the renewal of towns.

In Spain and in Italy it is clearly based on the system of more or less effective and improved legal and eco­ nomic mechanisms, appealing not only to the heart and mind but also to pocket-books of the people concerned, mainly of present and potential owners of historic

structures and especially tenement houses.

They form a basic structure of historic towns, the’r substance least attainable for communal actions, parti­

cularly difficult not only for a single rehabilitation but also for a regular maintenance in proper conditions. Of great importance here is constant care and respon­

(7)

sibility of the user. The belief of the owner that he is responsible for part of the cultural heritage of the en­ tire nation and that he will be able to make invest­ ments helped by the State in form of subsidies, credits granted on easy terms, reduced taxes, annulation of mandatory norms and regulations provide basic in­ struments of work on behalf of the execution of rene­ wal plans. The ultimate instrument, used rarely be­ cause of unavailability of means, is a compulsory ex­ propriation.

However, social participation does not mean a mere participation in costs and efforts put in the organisa­ tion of investments. Because of the economic system a number of speculative actions, the results of which affect historic town centres, take place under a pres­ sure of absolute economic laws. Hence, there is a need for a great alertness of the local community to protect priceless complexes. Large-scale campaings are to cre­ ate the atmosphere of social pressure on state admini­ stration to improve a legal and administrative system supporting social work. When discussing problems of participation, the author gives concrete examples of

the participation of Italian and Spanish people in sav­ ing old buildings and historic elements in old towns. Finally, the author draws concrete conclusions. And thus, it is necessary to stimulate in local communities a readiness to protect remnants of the history and va­ lues of cultural environment, responsibility for their survival, to propagate constructional and architectural traditions of the region, its functional and spectacular values, to cooperate closely with self-governments and administrative authorities in renewal plans of regions, towns and the country, to at carrying out such town- -planndng works which would ensure the localities with cultural values adequate functions, which in turn will attract the people bom and living there as well as will allow to develop permanent links of architects and town-planners with the region, and finally, to fight against the so-called distance planning. Designing should be done by representatives of local architectural higher schools who also should be engaged in creative work on behalf of the region. In the author’s opinion these conclusions in a practical sense may also be useful in

Polish conditions when restoring urban copmlexes.

WŁADYSŁAW KORZENIEWSKI

PROBLEMY MODERNIZACJI STAREJ SUBSTANCJI MIESZKANIOWEJ

NA PRZYKŁADACH GÖTEBORGA, BERLINA ZACHODNIEGO I NRD

W KOŃCU LAT SIEDEMDZIESIĄTYCH

Mimo stosow ania w Polsce term in u „rew alo ry za­ c ja ” dla działalności będącej tem atem a rty k u łu , uży­ w am celowo te rm in u „m odernizacja”, poniew aż ta ­ k im m ianem określa się w Szwecji, NRD i B e rli­ nie Z achodnim przedsięw zięcia przynoszące duże efek ty p rakty czne, o jak ich przyjdzie nam jeszcze długo rozw ażać teoretycznie, dobierając coraz now e te rm in y n a określenie nie realizow anych działań. R elacje z cytow anych przykładów podaję bez w stę­ pu i szerszego om ów ienia u w a ru n k o w ań um ożliw ia­ jących określony zasięg, c h a ra k te r i efek t d ziałal­

ności m odernizacyjnej.

Problemy modernizacji zasobów mieszkaniowych w Szwecji na przykładzie Göteborga

G öteborg stanow i w yjątkow o sp e k ta k u la rn y p rz y ­ k ład efektów boom u gospodarczego, ja k i p rzeżyw a­ ła Szw ecja po drugiej w ojnie św iatow ej. P onadto w 1964 r. p a rla m e n t szw edzki uchw alił p ro g ram b u ­ dow y m iliona now ych m ieszkań w o kresie 10 lat. Na te re n ie G öteborga realizacja tego pro g ram u p rzebieg ała w bardzo szybkim tem pie, o czym świadczą m .in. nazw y kolejnych osiedli i dzielnic m ieszkaniow ych, k tó re przeszły do h isto rii św iato ­ wego budow nictw a m ieszkaniow ego i do h isto rii arc h ite k tu ry .

Ta szybka realizacja planów budow nictw a m ieszk a­ niow ego w G öteborgu uległa załam an iu w latach

siedem dziesiątych, w zw iązku z dość nieoczekiw a­ n ą recesją gospodarczą w Szwecji. Liczba bu d o w a­

nych m ieszkań sp ad ła z 9000 w 1971 do 5000 w 1972 i 2000 w 1976 r. Ju ż w 1974 r. było w m ieście 5000 p u sty ch m ieszkań o różnej w artości technicznej i użytkow ej.

W spom niana sy tu acja p o staw iła w krytyczny m p o ­ łożeniu ro zw inięty przem ysł budow lany, dla k tó re ­ go ty lk o częściowym ra tu n k ie m sta ła się szeroko prop ag ow ana realizacja budow nictw a jedno ro dzin­ nego, w dużej m ierze w form ie drugiego domu, w bog aty m plen erze okolic G öteborga.

In ten sy w n y rozw ój nowego b udow nictw a m ieszka­ niow ego w sposób w idoczny rzu tow ał n a w szelkie d ziałan ia zw iązane z odnow ą sta re j substancji, sk o n cen tro w an ej w śródm ieściu i w południow ych dzielnicach m iasta. P la n odnow y zabudow y m iej­ skiej u chw alony w 1962 r. przew id y w ał przede w szystkim budow ę now ych jednostek m ieszkanio­ w ych o w ielorodzinnej, in ten sy w n ej zabudow ie w m iejscu w yb urzanej, zdekapitalizow anej substancji, przew ażnie su b stan dard ow ej.

Dopiero w 1973 r. opublikow ano p ań stw o w y plan przedsięw zięć m od ern izacyjn ych w budow nictw ie m ieszkaniow ym w Szwecji, podyktow anych nie ty l­ ko koniecznością zapew nienia m ieszkańcom stary ch zasobów n ależyteg o ko m fo rtu zam ieszkania, ale ta k ­ że zachow ania w arto ści k u ltu ro w y ch zespołów s ta ­ re j zabudow y. P la n ten zakładał, że do 1980 r. zm o­ dernizow an e zostaną w szystkie s ta re m ieszkania, osiągając tzw. sta n d a rd m inim alny.

R ów nież dla G öteborga w 1974 r. opracow ano plan m odernizacji stary c h zasobów, o p a rty n a założeniu,

Cytaty

Powiązane dokumenty

N apór niewielkiej aw angardy K reu tza w ystarczył więc do tego, aby pol­ skie oddziały cofnęły się ponad 50 km ku W arszawie, pozostaw iając w rękach rosyjskich

Pierw szą p racą Z arządu Sekcji było rozesłanie kom unikatu (w ilo­ ści 300 egzem plarzy), poczem zorganizowano zebranie dyskusyjne 16, XII. Urbańskiego ,,0

Opowieści dotyczyły problematycznego terminu „modernizm”, ale nieubłaganie doprowadziły nas do sieci słów – „modernizm” [modernism] i jego rodzeństwa:

Skuteczne działanie przedsiębiorstwa nie jest możliwe bez rozsądnego zarządzania zasobami finansowymi. Priorytet tego lub innego celu może być wybrany przez

Warto podkreślić, iż właśnie wykorzystując metodę oral history, można starać się budować płaszczyznę porozumienia, ale też zrozumieć istotę każdego konflik- tu

In the first case (see Sect. 2.1 ), both photons in a and b will be in the same quantum state. Let |0, 0 represent the two-mode vacuum state and ˆk † be the bosonic creation

The concept was later developed in the Reports of the present UN Secretary General (SG), Ban Ki-moon. His so far seven reports on RtoP 28 were followed by interactive debates in

mathematical description of nature is impossible, mathematics has been not only the best vehicle of truth but it has also been immune to postmodern critique; for it is the science