• Nie Znaleziono Wyników

Ttójglos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ttójglos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Przegląd Filozoficzny — Nowa Seria R. 19: 2010, Nr 1 (73), ISSN 1230-1493

Marian Przelęcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

Ttójglos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego

Ostatni zbiór esejów Leszka Kołakowskiego (Czy Pan Bógjest szczęśliwy? i inne pytania, 2009) zamyka tekst, który zasługuje na szczególną uwagę. Ibn króciut­

ki, półstronicowy tekst nosi tytuł: „Kompletna i krótka metafizyka. Innej nie będzie. Innej nie będzie” (nawiązujący do „Piosenkio końcu świata” Czesława Miłosza). Stanowi on jedyny tekst należącydo ostatniej części zbioru, zatytuło­

wanej: „O tym, co ostateczne”. Mimo swego skrajnie skrótowego i literackiego raczej niż teoretycznego charakteru jest totekst doniosły, przedstawiający,naszym zdaniem, w sposób trafny i głęboki źródła metafizycznych przekonań autora.

Toteż zasługuje na jakąś próbę ustosunkowania się do tego, co głosi.

I. Marian Przelęcki: Krótkie i niekompletne uwagi o metafizyce Leszka Kołakowskiego

Przytoczmy tekst „Kompletnej i krótkiej metafizyki” Kołakowskiegow całości, jako że trudno mówić ojakimkolwiekstreszczaniu tego tekstu.

Na czterech węglachwspierasię ten dom, w którym, praktycznie mówiąc, duch ludzki mieszka.

A te cztery są: Rozum- Bóg-Miłość - Śmierć.

Sklepieniem zaś domu jestCzas, rzeczywistość najpospolitszaw świecieinajbardziej tajemnicza.

Od urodzenia czas wydajesięnamrealnością najzwyklejszą inajbardziej oswojoną. (Coś było ibyć przestało. Coś było takie,a jest inne. Coś się stałowczorajalbo przed minutąijuż nigdy, nigdy niemoże wrócić).Jest zatemczas rzeczywistością najzwyklejszą,aleteż najbardziej prze­

rażającą.Cztery bytywspomniane sposobaminaszymfuporaniasię z tym przerażeniem.

Rozum ma nam służyć do tego, bywykrywaćprawdy wieczne, oporne na czas.Bóg albo absolut jest tym bytem,który nie zna ani przeszłości, ani przyszłości, lecz wszystkozawiera w swoim „wiecznym teraz”. Miłość, w intensywnym przeżyciu, także wyzbywa sięprzeszłości i przyszłości, jest teraźniej­ szością skoncentrowaną i wyłączoną. Śmierć jest końcemtejczasowości, w której byliśmyzanurzeni w życiu naszym, i byćmoże, jak siędomyślamy, wejściem w innączasowość, o której nic nie wiemy (prawie nic). Wszystkie zatem wsporniki naszej myśli są narzędziami, zapomocą których uwalniamy się od przerażającej rzeczywistości czasu,wszystkiezdają się temusłużyć,byczas prawdziwie oswoić.

(2)

32 Marian Przetęcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

Na ten, piękny literacko, ale zagadkowy w swej skrótowości, tekst rzucają światło pewne inne wypowiedzi autora,pochodzące z ostatnich jego publikacji.

W tym samym, co wymieniony wyżej, zbiorze esejów znajdujemy na przykład takąoto wypowiedź:

Zwierzę Rozumne jako takie... chcewiedzieć,... czyświat ten, wktórym żyje, jest sterowany jakąśręką mądrą, cel ma nadany,zmierza kuczemuś dobremu, czyteż jestbezsensownym, przypadkowym ruchem cząstekmaterialnych, którymo nicnie chodzi,które ku niczemu nie zmierzają; czy wszystkie jego, Zwierzęcia Rozumnego, cierpienia iwysiłki żadnego nie mają sensu, leczpo prostuwynikiem bezcelowym tegoż ruchu cząstekmaterialnych, czy nic po tych cierpieniachi wysiłkach nie pozostaje, lecz wszystko zatapiasię w otchłani czasu, czy też coś z nich ostaje sięnawieczność i co mianowicie (s. 235-236).

Swoją odpowiedź na te pytania daje autor między innymi w rozmowie ze Zbigniewem Mentzlem („Czasciekawy, czas niespokojny”, 2008). Na pytanie, czy potoczne powiedzenie „nicnie jest wieczne” jest prawdziwe, odpowiada, iż:

Kiedypozostaje się w ramach myślenia racjonalistycznego, totrzeba tak powiedzieć - wszystko zginie, nie będzie śladu ponas, po naszym życiu, naszych trudach, potym, co robimy złegoczy dobrego... A mimo to istniejąintuicje,... które się racjonalizmowi sprzeciwiają...Wolno nam wierzyć, że cały świat naszego doświadczenia nie jestrealnościąostateczną... Ja w to wierzę...

Mam poczucie, że wiem, światnaszego doświadczenia jest przejawieniem świataDucha...

Wierzę, że wszystko, co zostało przez nas stworzone, nie ginie wsposób ostateczny.Być może -kiedyś, jakoś - będzieujawnione... Skoro nic nie ginie, więc myteż nie giniemy...Czas nie jest rzeczywistością absolutną (s. 184-187).

Te, przytoczone tu, wypowiedzi wyjaśniają nieco bliżej, w czym autor widzi ów - tak mocno podkreślany - „przerażający” charakter czasu i w jaki sposób stara się z nim uporać. Próbując się ustosunkowaćdo wyrażonegow tych cyta­

tach stanowiskaKołakowskiego,mogęstwierdzić najogólniej, że choćrozumiem w zasadzie jego metafizyczne intuicje, sam ich nie podzielam. Główny punkt niezgodydotyczypojęcia sensu naszego życia,który w moimrozumieniu nie jest zależny - wbrew temu, co głosi autor - od wieczności nas samych i naszych dokonań. Tę różnicę zdań podkreślałem swego czasu w recenzji książki Koła­ kowskiego Religion. Ifthereis noGod... (Dialecticsand Humanism, 1986). Powtó­

rzę więc tutaj krótko przytaczaną tam argumentację.

DlaKołakowskiego pojęcie sensuistnienia jest z konieczności związane z ideą wiecznegoładu kosmicznego. Świat „zmierzający do nikąd, kończącysię w nico­ ści” jest dla niego światem bezsensownym. „Jeżeli biegświata i spraw ludzkich nie ma sensu ugruntowanego w wieczności, to nie ma sensu jakiegokolwiek”. Toteż nieśmiertelność osoby ludzkiej traktowana jest jakowarunek sensowności naszego życia i naszej twórczości. Gdybywarunek ten nie był spełniony, trzeba by stwierdzić, że - jak pisze autor - „grób zrównuje wszystko”.

Otóż ta metafizyczna koncepcja sensunie jest koncepcją jedyną.Nawetw tym metafizycznie bezsensownym świecie - świecie przypadkowym i bezcelowym -

(3)

Ttójgłos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego 33

można nadać sens naszemu istnieniu. Ten sens, który nazwać można aksjolo­

gicznym, zależy od naszej odpowiedzi na ów bezsensowny metafizycznieświat.

Nasz ograniczony, krótki okresżycia możemy przeżyć dobrzelubźle. Nadajemy mu sens wtedy, gdy - ogólnie mówiąc - żyjemy dobrze: szlachetnie, mądrze, twórczo. To nasze czyny - akty miłości, twórczości - są tym, co nadaje sens naszemu życiu.

Ciekawe, że i u Kołakowskiego możemy spotkać podobne nieco sformuło­ wania dotyczącesensu życia. Wrozmowie z Mentzlem pada naprzykład stwier­ dzenie następujące:

Thk naprawdęwpytaniu o sens życiachodzio to, czyw ogólejest coś takiego,co życie każdego człowieka może uczynić sensownymwznaczeniu takim,że tożycie przyczyni się,czy powinno sięprzyczynić,do czegośdobrego dla świata.

Zaraz jednak autor dodaje, że wgruncie rzeczy jest to pytanie religijne:

Religijne odpowiedzi na takiepytania narzucają sięjakonajbardziej oczywiste(s. 81).

Tę potrzebę odwołanie się do rzeczywistości religijnej wyjaśnia w jakimś stop­

niu owa, będąca przedmiotem naszych rozważań,„krótkametafizyka” Kołakow­

skiego. Odwołujemy się do tej rzeczywistości, aby przezwyciężyć w ten sposób

„przerażającąrzeczywistość czasu”. Rzeczywistość religijna jest, w odróżnieniu odświata doświadczenia, rzeczywistością niepodległą czasowi-pozaczasową lub wieczną. Ona tylko możezapewnićwieczność nam i naszym dziełom. A to, wedle autora,jest warunkiem ich sensowności. Nasze „cierpienia iwysiłki” - jak pisał - „żadnego nie mają sensu”, jeśli „nic po tych cierpieniach i wysiłkach nie pozostaje, lecz wszystko zatapia się w otchłani czasu”.

Otóż z tym poglądem Kołakowskiego najtrudniej mi się zgodzić. Skłaniam się bowiem do przekonania, żewartość naszych minionych „cierpień i wysiłków” jest czymś trwałym, czymś, copozostaje na zawsze, i co nadaje im, a tymsamym i nam, nieprzemijający sens. To przekonanie opiera się na dwóch założeniach:

jedno z nich głosi, że każda prawda, w klasycznym rozumieniu tego słowa, jest prawdą wieczną;drugie-że do tych prawd należą nietylkotwierdzenia deskryp- tywne, ale również twierdzenia wartościujące. W rezultacie, to, że dany czyn był czynem dobrym (czy też złym),pozostaje prawdą na zawsze - nawet wtedy, gdy przeminął już nie tylko sam ten czyn, ale i wszelkie jego konsekwencje, jego sprawca i cały świat, w którymżył.

W „krótkiej metafizyce” Kołakowskiego jest również mowa o „prawdach wiecznych, opornych na czas”. Mają tobyć prawdy wykiywane przez „Rozum”, dotyczące - jak to niejednokrotnie głosił autor - różnej od naszej przemijającej rzeczywistości doświadczalnej, trwałej rzeczywistości transcendentnej. Stąd - odwołanie się przez niego do takiego niepodlegającego czasowi bytu jak Bóg czy absolut. Tymczasem, zgodnie z moim przekonaniem, „wieczne, oporne na

(4)

34 Marian Przełęcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

czas” są równieżprawdy dotyczące naszej nietrwałejrzeczywistości doświadczal­

nej - dlatego poprostu, że taki charakter mają prawdywszelkie.

W tej sprawie potrzebne jest jednak pewne wyraźne zastrzeżenie. Mówiąc ozdaniu prawdziwym, mam na myśli poprostuzdanie zgodne zrzeczywistością, a nie zdanie, o którymwiadomo, że jestzgodne zrzeczywistością.Istnieją w tym sensie zdania prawdziwe, o których prawdziwości nikt nie wie, a nawet nikt wiedzieć nie będzie. Co innego więc zdania prawdziwe, a co innego zdania, których prawdziwość okazano - zdania udowodnione czy dostatecznie uzasad­ nione. Otóż wśród twierdzeń dotyczących naszej rzeczywistości doświadczalnej nie ma istotnie tak rozumianych „prawdwiecznych” -nie ma twierdzeń nieod- wolywalnych. (Nieodwoływalne twierdzenia analityczne nic w gruncie rzeczy orzeczywistości nie mówią). Jeśli jednak jakieś twierdzenie o tej przemijającej rzeczywistości jest prawdziwe, czyli zgodne z rzeczywistością, pozostanie praw­

dziwe nazawsze.

Jest to istotna właściwośćklasycznego, „korespondencyjnego”, pojęcia praw­ dziwości. Wyraża sięją często, mówiąc, że jeśli jakieś zdanie jest prawdziwe w pewnej chwili, to jest prawdziwe w każdej chwili. Innym sposobem zdania sprawy z tej własności pojęcia prawdziwościjest traktowanie predykatu „jest prawdziwy”jako predykatu, którego sens nie dopuszcza relatywizowaniago do czasu. Zdanie „Kołakowski jest autorem »Kompletnej i krótkiej metafizyki«”

jest po prostu prawdziwe, anie-było prawdziwe,mimo że filozofa nie majuż wśród nas. Można powiedzieć, że kwalifikację czasową wiążemy z podmiotem zdania, a nie z tym, co ono o tym podmiocie orzeka. To spojrzenie naprawdy o zdarzeniach przemijających wydaje się szczególnie sugestywne, jeśliczas trak­ tujemy jako czwarty wymiar naszej rzeczywistościdoświadczalnej. Th czterowy- miarowarzeczywistość zawiera wszystkie zdarzenia przeszłe, teraźniejsze i przy­

szłe. Prosto ipięknie wyraża to w swym metaforycznym języku poeta: „Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej”.

Dla metafizycznych konsekwencji tego stanowiska równie istotne jest zało­

żenie, że do tych „wiecznych, opornych na czas” prawd należą też prawdy o wartościach - takichjak dobro, mądrość czy piękno. Jest to założenie aksjo­ logicznego kognitywizmu, przypisującegowypowiedziom oceniającym -etycznym, intelektualnym,estetycznym- status zdań prawdziwych lub fałszywych. Założenie to Kołakowski co prawda podziela, ale racje, dla których to czyni, inny nadają mu sens. Przyjęcie tego założenia wymaga, w jego przekonaniu, odwołania się do takiej rzeczywistości transcendentnej jak Bóg czy absolut. „Jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno”. W swej rozmowie z Mentzlem Kołakowski mówiąc o wartościach, wygłasza taką oto alternatywę: „dowolne czy arbitralne” albo

„objawione i nienaruszalne” (s. 84). Jaskłonny jestem alternatywę tę odrzucać, wierząc w istnienie wartościniearbitralnychinieobjawionychzarazem. Czynię to, opierając się na hipotezie zakładającej istnienie intuicji aksjologicznej (przede

(5)

Trójgłos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego 35

wszystkim- moralnej), któraw określonych warunkachodkrywa przed nami świat wartości. Na gruncie tej hipotezy mamy prawo uważać wypowiedzi oceniające za rzetelne zdania w sensiesemantycznym- zdania, którym przysługuje wartość prawdy lub fałszu. W swej rozprawie Sensi prawda w etyce (2004) starałem się uzasadnićto stanowisko i uchylić główne zarzuty, na jakie jest narażone. TUtaj nie pozostaje mi nic innego,jak powołać się na tamte rozważania.

Jeśli pewne twierdzenia wartościującesą w sensie dosłownym zdaniamipraw­ dziwymi, należą one - podobnie jak twierdzenia deskryptywne - do „prawd wiecznych, opornych na czas”. Nie znaczy to oczywiście, że mamy jakąś nieza­

wodną gwarancję ich prawdziwości. Znaczy tylko tyle, że jeśli twierdzenie takie jestprawdziwe, jestprawdziwe zawsze, bez jakichkolwiek ograniczeńczasowych.

Jeśli jakiś mój czyn był moralnie zły, pozostanie takim na zawsze; mamy więc prawo powiedzieć po prostu, że ten przeszłyczyn jest moralnie zły. Uogólniając tę myśl na wszelkie - wartościujące i deskryptywne - stany rzeczy, możemyją wyrazićpotocznym powiedzeniem: to, co się stało, już się nie odstanie. Nic ani nikt nie jest tego w stanie unicestwić. O swych bluźnierczych słowach Mickie­ wiczowski Konrad mówi z rozpaczą: „Już są tam -wykute”.

Otóż „wykute” są też wszystkie nasze dobre czyny. Nie zapadająone wcałko­

witą nicość po naszej nieuchronnej śmierci. Toteż nieprawda, że „grób wszystko zrównuje”.Nadal realna i ważna jest różnica między tym, kto kiedyś postąpiłdobrze, a tym, kto postąpił źle. Czas tej różnicy nie niweluje - nie „pożera” wszystkiego.

Nie jestwięc aż tak „przerażający”, jak to odczuwa Kołakowski. Aby go „oswoić”, nie trzebaodwoływaćsię dojakiejśbezczasowej rzeczywistości transcendentnej.Nie przypisując naszej rzeczywistości żadnego celowościowego czy „opatrznościowego”

charakteru, można, jakjuż mówiłem, w nieprzemijającej wartości naszych przemi­

jających „cierpień iwysiłków” upatrywać sens naszegożycia.

Obcowanie z myślą filozoficzną Kołakowskiego wzbudza jednakprzekonanie, że najgłębszym źródłem jego metafizycznych koncepcji jest po prostu samo zja­

wisko śmierci. Czas jest przerażający dla niego przede wszystkim dlatego, że nieuchronnie prowadzi do śmierci. Z rozmów, jakie przez tyle lat miałem oka­

zję z nim prowadzić, odniosłem wrażenie, że świat, w którym jego miałoby już nigdy nie być, jest dla niego czymś intuicyjnie niepojętym - czymś, czego nie sposób zrozumieć i z czym nie sposób się pogodzić. Uzasadnione wydaje się przypuszczenie, że toperspektywa nieuchronnej śmierci jesttym, conajmocniej skłania autorado wiary w jakąś niepodległą czasowi rzeczywistość wieczną.

Taki stosunek do śmierci nie jest z pewnościąpostawą powszechną. Stosunek do śmierci -przedewszystkim śmierci własnej- bywa różny. Zależy on od wielu czynnikówcharakteryzujących danego człowieka: od jego indywidualnych doświad­ czeń, odjego wrodzonego usposobienia. Trudno tu więc mówić o jakiejś posta­

wie „właściwej” - najrozumniejszej czy życiowo najkorzystniejszej. To sprawa subiektywna, wymagająca relatywizacji do właściwości danego podmiotu.

(6)

36 Marian Przelęcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

Chcę więc jeszcze wspomnieć krótko o pewnym odmiennym stosunku do śmierci -dobrze znanym zresztąz dziejów myśli filozoficznej(a mnie, nawiasem mówiąc, najbliższym). Uważać go można za rodzaj postawy epikurejskiej. Jej ważnym elementem jest przekonanie, że śmierci nie ma się co lękać, bo- jak uczył Epikur -„śmierć nie dotyka nas ani trochę: pókijesteśmy, nie ma śmier­

ci, a odkąd jest śmierć, nie manas”. Mimo tegoprzekonaniamożemy co praw­ da odczuwać przed śmierciąlęk instynktowny, niczymnieuzasadniony.Rozum­

ny wydaje się jedynie nie lęk przed śmiercią, tylko lęk przed umieraniem.

Perspektywa śmierci może przytym budzić w nas nie tylko lęk, ale i żal za tym wszystkim, czego nasśmierć pozbawia. Stąd pragnienie przedłużenia nasze­ go życia, w przypadku skrajnym - pragnienie życia wiecznego. Th idea życia wiecznego, idea osobistej nieśmiertelności, różnie może być jednak przyjmowa­

na. Są ludzie (zaliczyłbym do nich i siebie), dla których owa idea nieskończo­

nego istnieniazawieraw sobie nie tylko coś zagadkowego, ale i coś niepokoją­ cego zarazem. Niepokojącajestdla mnie myśl, żenigdy nie będę mógłumrzeć, choćbym najbardziej tego pragnął, że niezależnie od mojej wolijestem „skaza­

ny” nawieczne istnienie. Toteż wyzwolenie od życia może się jawić komuś jako coś głęboko upragnionego.

Przejmujący wyraz daje temu poczuciu angielski poeta Algemon Swinbume w znanym wierszu „Ogród Persefony” (cytowanym nota bene przez Richarda Rorty’ego). Oto jego konkluzja (w przekładzie Stanisława Barańczaka):

Od trwogi i od męki Nadzieiwolny już, Bogom - jeśli są - dzięki Za to, żeśwolny, złóż:

Że dni swój koniecmają, Że zmarli nie powstają, Że znużonych rzek falom Schron dadzą głębie mórz.

W poezji młodopolskiej znajdujemy wiele utworów wyrażających podobną - określaną często jako „dekadencką” - tęsknotę do niebytu czy „nirwany”;

klasycznym przykładem może być wiersz„Oprzyjdź!” Stanisława Koraba-Brzo- zowskiego (do którego - jak przypomniał niedawno Jacek Jadacki - melodię skomponował Kazimierz Twardowski).

Otóż Kołakowskiemu, jak jużpodkreślałem, obcajest tego rodzaju metafizycz­

napostawa. Wiąże onwszelki sens naszego życia z nieśmiertelnościąnassamych i wiecznością naszych dzieł, a to zapewnić może tylko jakaś pozaczasowa rzeczy­

wistość transcendentna. Stąd - wiara w byty absolutne, takiejak „Rozum”i„Bóg”, które pozwalają się nam uwolnić od„przerażającej rzeczywistości czasu”.

Do bytówtych w swej „kompletnej i krótkiej metafizyce” zalicza Kołakowski również„Miłość”. Alejej rola wydajesięróżna od pozostałych. Miłość wujęciu

(7)

Ttójgłos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego 37

Kołakowskiego - to intensywne przeżycie, całkowicie skoncentrowane nateraź­

niejszości. Nasuwająca misię interpretacja tego określenia utożsamiaową miłość z aktami miłosnej ekstazy, które pozwalają nam choćby na chwilę zapomnieć o nieubłaganym przemijaniu czasu - a więc zapomnieć tylko o jego „przeraża­

jącejrzeczywistości”, anie uwolnić nas od niej. W myśl tej koncepcji sensużycia, która jest mi najbliższa, akty miłości pełnią jeszcze funkcję inną. Wartość tych aktów jest tym, co nadać może sens naszemu życiu. Zgodnie bowiem z moim przekonaniem wartość tych przemijających aktów miłości samajest nieprzemi­

jająca. Czasokazuje się wobec niej bezsilny. Nie musi więc być dla nas czymś przerażającym.

Kończąc moje uwagi na temat tego podsumowania metafizykiKołakowskiego, jakim jest tekst przez nas omawiany, chcę raz jeszcze wyrazić moje przypusz­ czenie, że tekst ten, przy całej swej skrótowości, trafnie ujmuje to, co stanowi najgłębsze źródło tejmetafizyki. To obawa,że „wszystkienaszecierpieniai wysiłki żadnego nie mają sensu”, bo „nic po tych cierpieniach i wysiłkach nie pozo- staje”, każę Kołakowskiemu szukaćjakiejś niepodległej czasowi rzeczywistości transcendentnej. Wiara w jej istnienie stanowi tej metafizyki treść główną.

II. Anna Brożek: Sens życia i szczęście

1. „Główny punkt niezgody” między stanowiskiem Leszka Kołakowskiego wyra­ żonym w „Kompletnej i krótkiej metafizyce” a stanowiskiem Mariana Przełę- ckiego dotyczy - w ujęciu autora Intuicji moralnych „pojęcia sensu naszego życia”.

Po pierwsze, w opinii Przełęckiego, inaczej niż wedługKołakowskiego-sens życia nie jest uzależniony od sensowności świata jakocałości. Pytanie, na które filozofowie ci odpowiadają różnie, wyraził pięknie przywoływanyjuż przez nich Czesław Miłosz w wierszu „Sens”:

- A jeżeli niema podszewki świata?

Jeżelidrozd na gałęzi nie jestwcaleznakiem, Tylko drozdemna gałęzi; jeżeli dzieńinoc Następują po sobie nie dbając o sens I niema nic na ziemi, prócz tejziemi?

Po drugie, wprzekonaniuPrzełęckiego - a inaczej niż twierdziKołakowski - sensnaszegożycianie jest zależny od „wiecznościnas samych inaszychdokonań”.

Argumentacja Przełęckiego koncentruje się na wykazaniu, że wartośćnasze­

mużyciu można nadać nawet, jeśli kwestionuje się zarówno sensowność świata jako całości, jak i „wieczność nas samych i naszych dokonań”. Wystarczy, jeśli

się stanie na stanowisku absolutyzmu aletycznego,zgodnie z którymtezy ona­ szych dokonaniach - w tym także ich oceny - jeśli są prawdziwe, to są praw­

dziwe wiecznie. W konsekwencji,niezależnie od tego,czy mysami inaszeczyny

(8)

38 Marian Przeięcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

przeminą, czynie, to, że były one dobre (jeśli takie były) lub złe (jeśli były takie właśnie), nie przeminie. Czas się ich nie ima.

Myślę, że dodatkowe światło na „krótką metafizykę” Kołakowskiego rzucić może uzupełnienie argumentacji Przełęckiego „z wieczności prawdy” - sprecy­

zowanie różnych sensów „sensu życia” i pokazanie, że pogląd o sensowności życia da się utrzymać także bez angażowania się w absolutyzm aletyczny (który skądinąd wyznaję).

2. Spośród wielu istniejących analiz dotyczących pojęć sensu życia dwie - na polskim gruncie - zasługują na szczególną uwagę: Józefa Marii Bocheńskiego iTadeusza Czeżowskiego.

Bocheński -z jednej strony - skłania się do subiektywistycznej interpretacji pojęcia sensu życia, pisząc, że sens życiajest „sprawą w najwyższym stopniu indywidualną, osobistą, prywatną”,że zawsze chodzi osensczyjegoś życia i o ten sens dla tego kogoś. Proponujewięc następującą definicję:

(1) Życie danego człowieka ma dla niego sens w danej chwili, kiedy onw tej chwili sądzi, że warto żyć.

Z drugiej strony Bocheński stawia pytanie, w których to momentach życie człowieka masens - i odpowiada, że wtedy, gdyczłowiek dąży dojakiegoś celu lub rozkoszuje się chwilą:

(2) Życie danego człowieka ma sens, kiedy albo istnieje cel, do którego ów człowiek w tej chwili dąży, albo on tej chwili używa.

Sformułowanie (2) jest już obiektywistyczne.

Jak się ma (1)do (2)? Czy pozostają one ze sobą w konflikcie?

Nie - jeśli się zauważy, że Bocheński wyraźnie nazywa (2) „tezą”, a nie

„definicją”. Załóżmywięc, że sformułowanie (2) istotniejest twierdzeniem rze­ czowym, tj. w tym wypadku uogólnieniem indukcyjnym: ludzie sądzą, że warto żyć, ilekroćdążą do jakiegoścelu lub rozkoszują się chwilą.Problem polega na tym, że to twierdzenie nie jest chyba prawdziwe: podejrzewam, że niejeden człowiek w chwili zwątpienia wsens życia przyznałby, iż dąży do pewnych celów, majączarazem poczucie, żeżyćnie warto. Zdajesię, że dopiero dążeniei osią­

ganie ważnych celów nadaje sens naszemu życiu.

3. Wbrew Bocheńskiemu - uważam,żepojęciesensu życianależy sprecyzować tak, aby było pojęciem obiektywnym. Wiele wskazuje na to, że Bocheński nieodróżnia pojęcia sensu życia od pojęcia poczucia sensu życia. Tymczasem sens życia danej osobynie sprowadza się do jej poczucia, że warto żyć. Zyciedanej osoby jest sen­ sowne po prostu- a nie tylko „dla tej osoby” czy ze względu na nią.

Zwróćmy bowiem uwagę nanastępujące fakty.

Po pierwsze, poczucie tego, że warto lub nie warto żyć, może się zmieniać - zwłaszcza u ludzi wrażliwych i skłonnych do autorefleksji. Nie jest jednak

(9)

Trójgłos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego 39

przecież tak,że z każdą itylko z taką zmianą poczucia zmienia się coś w samym sensie życia osoby, która takiej zmiany doświadcza.

Po drugie, gdyby sens życia »pojawiał się« tylko w momentach, w których czujemy,żewarto żyć - w większości momentów nasze życie byłbysensu pozba­

wione. Zgódźmy się, że przez większość momentów naszego życia w ogóle się nad tym, czy żyćwarto - nie zastanawiamy.

Po trzecie, niektórzy mylą się codosensowności swojego życia. Załóżmy, że nasz przyjaciel zwierza się nam, iż ma poczucie, że (dalej) żyć nie warto, czy też - że jego życie straciło sens. Czy uznalibyśmy przekonywanie go w takich okolicznościach, że jego życie jednak sens ma (jeśli sami tak uważamy), za działanie nieracjonalne?Uważam, żenie.Byłobyono nieraq'onalne tylko wtedy, gdyby sens życia jakiejś osoby sprowadzałsię do jejpoczucia: z poczuciami się wszak nie dyskutuje. Tymczasem wolno nam powiedzieć: „Twoje życie ma sens, a ty jedynie z jakiegoś powodu go nie dostrzegasz”.

4. Właściwe pojęcie sensu życia nie jest więc subiektywne, ma jednak różne odmiany. Jedną znich wolno nazwać „indywidualną”. Indywidualny (wewnętrz­ ny) sens życia tak eksplikuje Czeżowski:

Życiema sens, jeżeli zostało tak ułożone, iż tworzy całość zmierzającąrozumnie do zrealizowania celów najlepszych z tych, do których zrealizowania w danychwarunkach jesteśmy zdolni.

Tak rozumiany sens życia danejosoby jest indywidualny, gdyż jest zrelatywi- zowany do warunków, w której tej osobie przyszło żyć, i powinienbyćdostoso­

wany do zdolności i umiejętności tej osoby.

Zauważmy, że tak rozumiane pojęcie sensużyciato pojęcie dość »wymaga­ jące«. Odnosi sięwrażenie,że życie niewielu ludzi jest sensowne przy tym rozu­

mieniu „sensowności”. Wybór odpowiednich życiowych celów i właściwe ich wartościowanie - to sprawy niełatwe. Dlatego Czeżowski pisze:

Aby nadać życiusens w powyższym znaczeniu, trzeba, po pierwsze, umiejętności rozróżnienia tego, conaprawdę dobre i dobre jedynie z pozoru, oraz tego, colepsze i gorsze;po drugie zaś trzebawysiłku, aby dążyć wytrwale do obranych celów. Owa umiejętność jest mądrością życiową, zdolność zaś do podejmowania wysiłku w dążeniudo celu nosi nazwę „silnej woli”.

Oba czynniki razem tworzą charakterczłowieka.

Może więc należałoby osłabić to pojęcie sensu życia: sensowne jest życie człowieka, jeśli tworzy taką harmonijną całość - lub jeśli ów człowiek zmierza przynajmniej do nadania takiej harmonijności swemu życiu.

5. Czeżowski zwraca uwagę na to, że oprócz indywidualnej są jeszcze dwie inne odmiany sensu życia: gatunkowa („społeczna”) i kosmiczna („filozo­ ficzna”).

(10)

40 Marian Przeięcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

Gatunkowy sens życia danej osoby mierzony jest wartością wytworów tej osoby. Każdy, kto tworzy przedmioty wartościowe - nadaje tym samym sens swojemu życiu. Czeżowski pisze:

Sensżycia w drugim znaczeniu,czyli jegowartość, mierzy się rezultatamidziałania osiągnię­

tymi w jego przebiegu [...], [a] owawartość trwa poza indywidualny kres życiaw skutkach społecznych, któreonopozostawiło.

Kiedy Przełęcki pisze, że „to nasze czyny- aktymiłości, twórczości -sątym, co nadajesens naszemu życiu”-chodzi mu najprawdopodobniejwłaśnie o sens gatunkowy lub szerzej: aksjologiczny.

Kosmiczny sensżycia sprowadza sięnatomiastdo zajmowania pewnego»sen­

sownego« miejsca w całości wszechświata. U Czeżowskiego czytamy:

Jeśli świat jako całość posiada sens, to posiadają sens także jego składniki. [...] W harmonijnie zbudowanej całości światakażda część spełnia właściwąsobie rolę - ta właśnie swoistość każdego, choćby najdrobniejszego elementumoże być nazwana jegosensem w obrębie świata.

Zdaje się, że w wypowiedziach Kołakowskiego ten filozoficzny sens życia interferuje niekorzystnie z sensem indywidualnym i gatunkowym. Zauważmy, że zarówno pod względem indywidualnym, jak i pod względem gatunkowym życie poszczególnych ludzi jest bardzo zróżnicowane (bowiem zróżnicowanesą wartości ludzkich wytworów). Nad uczynieniem swojego życia sensownym indywidualnie i gatunkowo możnainależypracować.W każdych warunkachmożnai należy poszu­ kiwać wartościowychcelówi staraćsię je realizować,pamiętając zarazem o tym, że nadają one sens naszemużyciunawet wtedy, gdynie w pełni zostaną zrealizowane.

Wiele wskazuje natomiast na to, że według Kołakowskiego pod względem kosmicznym każde życie jest równie sensownelub równie bezsensowne - w za­

leżności od tego, czy świat jest sensowny - czy nie.

6. Zagadnienie sensu życiałączy się w trudny do rozplątania węzeł z zagadnie­ niem szczęścia. Rozetnijmy ten węzeł.

Trzeba odróżnić najpierw dwie sytuacje. Mówimy: „Miała szczęście - wyszła z wypadku bez żadnych obrażeń” albo „Spotkało go nieszczęście - stracił cały majątek”. W takich sytuacjach „szczęście x-a” znaczy mniej więcej tyle, co „zbieg zewnętrznych okoliczności, które sprawiają, że x-a spotkało coś dobrego”, a „nieszczęście” - tyle co po prostu „coś złego”. Mówimyjednakteż:„Była szczęś­

liwa,że urodziła się jej córeczka” albo „Thidnosiędziwić, że potakich przejściach jest nieszczęśliwy”. Czeżowskizaleca, aby wtej drugiej sytuacji mówić nie o szczęś­ ciu lub nieszczęściu, lecz odpowiednio oszczęśliwości lub nieszczęśliwości.

Otóżpojęcia tak rozumianej szczęśliwości i sensużycia są w pewnymstopniu - jeśli wolno tak powiedzieć o pojęciach - paralelne. Z pewnością poczucie szczęśliwości sprzyja odczuwaniu sensowności życia. Niejest jednaktak,żekażdy

(11)

Trójgtos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego 41

człowiek nieszczęśliwy ma poczucie bezsensu życia. Mogę być niezadowolona z całegoswego dotychczasowego życia, ale sensjego widzieć np. wtym właśnie, aby doosiągnięcia takiego zadowolenia dążyć. Czy natomiastczłowiek szczęśli­ wy może mieć poczucie bezsensu swojego życia?

Czeżowski pisze, że gdyby tylko takie życie było sensowne, które polega na szczęściu rozumianymjako brak cierpienia - to żadne właściwie życie sensowne nie jest. Władysław Tatarkiewicz,wybitny znawca problematykifelicytologicznej, dodawałw tym duchu, że z dwiema rzeczami, które nadają sens naszemu życiu - tj. miłością i pracą - wiąże się najczęściej ból i wysiłek.

Wydaje się, że warto jeszcze odróżnić szczęśliwośćchwilową, tj. chwile »stu­ procentowego zadowolenia«, oraz szczęśliwość jako stosunkowo stałe uczucie.

To ostatnie prosto, ale jakże trafnie, definiował Tatarkiewicz jako trwałe zado­ woleniez życia wziętego w całości.

7. O ile pojęcie sensu życia jest pojęciem obiektywnym, o tyle pojęcie szczęśli­ wości - nie.

Załóżmy, że naszprzyjaciel zwierza sięnam,że jestnieszczęśliwy. Otóż o ile wolno nam było przekonywać kogoś, że jego życie, wbrew żywionemu przez niego poczuciu, ma sens, o tyle przekonywaćkogoś, że wbrew swemu poczuciu jeston szczęśliwy - jest działaniem nieracjonalnym. Innymi słowy-o ile wolno

nam powiedzieć: „Twoje życie jest sensowne, tylko tegonie dostrzegasz”, otyle z powiedzeniem „Jesteś szczęśliwy, tylko o tym niewiesz” - jest coś znaczenio­ wo nie w porządku. Niekiedy co prawda mówi się komuś: „Powinieneś być szczęśliwy” -ale to znaczywtedy tylko tyle: „Na ogół ludzie, wokolicznościach podobnych do twoich,są zeswojegożycia,wziętego w całości, zadowoleni”bądź wręcz „Ja na twoim miejscu - gdyby mi się życie układało jak tobie - byłbym ze swojego życia zadowolony”.

Teoretycyszczęścia stawiają jako problem to, czym się różni szczęśliwość od poczucia szczęśliwości. Otóż- jeśli przyjąćdefinicjęTatarkiewicza,a chybawarto - szczęśliwość sama jest poczuciem. Może więc mówienie o poczuciu szczęśli­ wości- tj. o poczuciu pewnego... poczucia-jest pozbawione... literalnego sensu:

jest pleonazmem.

Czym innym jest poczucie sensu życia i sam ów sens. Nie ma natomiast różnicy, czy ktoś mówi o sobie, że jest szczęśliwy, czy -że czuje się szczęśliwy.

8. „Punkt niezgody” między metafizycznymi intuicjami Kołakowskiego i Przełę- ckiego dotyczy dalej momentu śmierci. W „Kompletnej i krótkiej metafizyce”

czytamy:

Śmierć jest końcem tejczasowości, wktórejbyliśmy zanurzeni w życiunaszym, ibyć może, jak się domyślamy,wejściemw inną czasowość, o której nicnie wiemy(prawienic).

(12)

42 Marian Przełęcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

Wielu ludzi „domyśla się” też, że śmierćbędzie momentem, w którym kos­ miczna sensownośćświata i naszego życia stanie się dla nas szczególnie wyraź­ na. „Domysł” ten tak wyraża Miłoszw cytowanym już wierszu „Sens”:

-Kiedy umrę, zobaczę podszewkęświata.

Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem stońca.

Wzywająceodczytaniaprawdziwe znaczenie.

Co nie zgadzało się, będzie sięzgadzało.

Co było niepojęte, będzie pojęte.

Z drugiej strony, wszelkie próbywyobrażeniasobie, na czym miałoby polegać trwanie po śmierci - zwłaszcza trwanie duszy w oderwaniu od ciała - muszą zakończyć się niepowodzeniem, aokreślaćto trwanie możemy jedynie negatyw­

nie, jak to np. czyni Miłosz w innym wierszu - „Granica”:

Potamtej stronie [nie ma] żadnejrzeczy, którą moglibyśmy zobaczyć, dotknąć,usłyszeć,

posmakować.

Przerażająca w wizji wiecznego trwania po śmierci może być nie tylko wspo­

mniana przez Przełęckiego niemożność zakończenia istnienia - także to, że trwanie takie jawić się nammusi jako wyjątkowo ułomne. Duszabez ciała jest wszak nie­ zdolna do działania, a więc iniezdolna do czynówwartościowych: nie możezrobić nic, by swoje trwanie uczynićsensownym - w żadnym z wyżejwspomnianychsensów.

Trudno więc sobiewyobrazićszczęśliwośćtak trwającej duszy- w żadnym ze wspo­ mnianych wyżej sensów słowa„szczęśliwy”. Wartow tym kontekście pamiętać, że np. chrześcijanie wierzą nietylko w nieśmiertelność duszy -lecz takżew zmartwych­ wstanie ciała, które, chociaż,jak utrzymują niektórzy teologowie, będzie zupełnie inne niż nasze ciała ziemskie, mogłoby być jednak podłożem działania i czucia.

9. Przełęcki w swojej argumentacji przeciwko „krótkiej metafizyce” Kołakow­ skiego kładzie nacisk nato, że nic ani nikt nie jest w stanie unicestwić naszych czynów,którekiedykolwiekmiały miejsce. Wszystkie one są „wykute” na wiecz­ ność. „Nie zapadają [...] w całkowitą nicość po naszej nieuchronnej śmierci”. Uzupełnienie - ale może i w pewnym stopniu osłabienie - tej argumentacji mogłobypójść w jeszczejednym kierunku.

Każdy nasz czyn - dobry czy zły- ma różneskutki. Jeśli łańcuch tych skut­

ków nie ciągnie się w nieskończoną przyszłość, to -mówiąc ostrożnie i słowami Kołakowskiego - przekracza nasz grób. Wystarczato do tego, aby coś pozosta­

ło po naszych „wysiłkach”: żeby nie „wszystko zatapiało się w otchłań czasu”.

Skądinąd sam Kołakowski pisze (a Przełęcki przytacza jego słowa):

Wierzę,żewszystko, co zostało przeznas stworzone, nie giniew sposóbostateczny. Byćmoże - kiedyś,jakoś- będzie ujawnione... Skoro nic nie ginie,więcmyteż nie giniemy...

(13)

Trójgłos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego 43

Czuje się tu jakieś światopoglądowe wahanie. Może nieśmiertelność osoby ludzkiej isensowność świata Kołakowski tylko... czasem ... uważał za „warunek sensowności naszego życia i naszej twórczości”...

III. Jacek Jadacki: Czas i lęk przed śmiercią 1. LeszekKołakowski piszew „Kompletnej i krótkiej metafizyce”:

Jest [...] czasrzeczywistością najzwyklejszą, ale też najbardziej przerażającą.

Dlaczegoprzerażającą? MarianPrzeięcki,na podstawie rozmów, które - jak pisze - przez wiele lat prowadził z Kołakowskim,odpowiadana topytanie tak:

„Czas jest przerażającydla niego [scil. Kołakowskiego] przede wszystkim dlate­ go, że nieuchronnie prowadzido śmierci”. W parafrazie ęwosi-reistycznej (zarów­

no Kołakowski,jaki Przeięcki,jako uczniowie Tadeusza Kotarbińskiego, powin­ ni walor dokonania takiej parafrazy przyjąćz aprobatą...) brzmiałoby to chyba tak: „Wszyscy ludzie kiedyś umierają i zarazemboją się tego, że kiedyś umrą”. Jest to parafraza tylko «/uast-reistyczna, gdyż pozostaje w niej onomatoid „to, że p”. Zdaje się, że pełnaparafraza reistyczna w tym wypadkujest niemożliwa.

Nie chodzi tu przecieżo to, że ludzie boją się... nieboszczyków (chociaż skąd­ inąd są tacy, co się ich boją).

Czy lęk przedśmiercią jest zasadny?

2. Kołakowski uważa, że tak.

Epikur - do którego odwołuje się Przeięcki - sądził, że nie. Przytoczmy wywód Epikura z „Listu do Menojkeusa” w całości:

Śmierć (...) wcale nas nie dotyczy, skoro bowiem my istniejemy, śmierćjest nieobecna, a skoro tylko śmierćsiępojawi, naswtedy już nie ma. Wobectego śmierć niema żadnegozwiązku ani zżywymi,aniz umarłymi; tamtychniedotyczy, aci nie istnieją.

Kluczowew oceniewagi tegowywodu jest to, co się kiyje za słowem „my”

(lub „ja”), i na czym polega śmierć tego my (lub ja). Oznaczmy to coś dla wygody neutralnymsymbolem *A’.

ŚmierćJ-ka możepolegać nacałkowitym unicestwieniu/4-ka - tak, że nic z/l-ka nie pozostaje. Śmierć /4-ka możejednak polegać narozpadzie/4-ka - wskrajnym wypadku najakąś właściwączęść.4-ka, którą oznaczmy przez ‘B\ i»resztę«, którą oznaczmy przez ‘C’. Zauważmy, że opis takiego rozpadu zarówno jako utraty C-kaprzez J-ka, jak i utraty C-ka przez B-ka nie jest właściwy,gdyż to, co pozo­ stało po rozpadzie /4-ka, nie jest już (ściśle biorąc) /4-kiem, zaś B nie utraciło przecież (ściśle biorąc) C-ka, tylkojest - wrazz C - tym, co pozostało z /4-ka.

Jak wolno sądzić z przekazów, które zachowały się do naszych czasów, Epi­ kur rozumiał śmierć człowieka na sposób pierwszy. Uważał on co prawda, że

(14)

44 Marian Przetęcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

człowiekjest złożeniem ciała i duszy, ale śmierć miała według niego dotykać iciało, i duszę. Przy takim założeniu wywódEpikura jestbez zarzutu. Za życia - a więc przed śmiercią -/ł-ka A istnieje; z chwilą śmierci/1-ka -A już nie istnieje.

Wywód Epikura tracijednak moc, jeśli przyjmiemy założenie drugie. Epikur pisze nieco wcześniej wtym samym „Liście”:

Śmierć jestdla nas niczym, albowiem wszelkie dobro izlo wiąże się z czuciem;a śmierćjest niczym innym jak właśniecałkowitym pozbawieniem czucia.

Otóż jeśli B (lub C), pozostałe po rozpadzieA-ka, zachowujejakieś czucie (wpostaci-powiedzmy - zdolności odczuwaniaprzykrości),to może ono pole­

gaćnaodczuwaniu czegoś przykrego z powodurozłączenia z C-kiem (lub odpo­ wiednio- B-kiem). Na gruncie dualizmu psychofizycznego owymB-kiem mogła­ by być dusza - i śmierć by ją „dotykała”, albo co najmniej jej „dotyczyła”. O dyskomforcie tak właśnie ujmowanej duszy z chwilą »obumarcia« jej ciała pisze wyżej Anna Brożek.

3. Kołakowski uważa, że lęk przed śmiercią jest zasadny.

Według Przełęckiego ma to znaczyć: Kołakowski uważa, że wszyscy ludzie zasadnie boją się śmierci.

Czy jestw istocie tak, jak uważa Kołakowski (winterpretacji Przełęckiego)?

Moja odpowiedźjestnegatywna - i to radykalniej negatywna niż odpowiedź Przełęckiego.

Otóż bywa tak, że ludzie boją sięśmierci, ale bywa tak, że ludzie się jej nie boją. Bywa też tak, że ludzie unikają śmierci, ale bywa też tak, że jej pragną.

A ponadto w każdym wypadku -czyjej się bojączysię nie boją, czyjej unika­ ją czy pragną -bywa tak, że ich postawa wobec śmierci jest zasadna, ale bywa też tak,że jest bezzasadna. Co więcej, uniektórych ludzi lęk lub brak lęku przed śmiercią współistnieje z jej pragnieniem lub jejunikaniem, i jedneze składników ich ogólnej postawy wobec śmiercisą zasadne, a inne bezzasadne.

Jak to jest możliwe?

4. Powiedzenie „x boi się śmierci” jest entymematem - i może być skrótem różnych myśli.

Załóżmy, dla uproszczenia, żez dwóch dopuszczalnych wstępnychinterpretacji:

a) x boi się śmierci x-a;

b) xboi się śmierci y-ka (różnego od x-a);

chodzi wszystkim w tym wypadku o interpretację (a). Przy takim założeniu dalsze dopuszczalne dezentymematyzacje wyglądałyby następująco:

c) x boi się cierpieńpoprzedzającychśmierćx-a (tj.,jak mówi Przełęcki -umie­ rania);

(15)

Trójgtos w sprawie metafizyki Leszka Kołakowskiego 45

d) x boi się, że śmierć x-a uniemożliwi x-owi ukończenie spraw rozpoczętych (w tym np. uniemożliwi x-owi daniezadośćuczynienia tym, których x skrzyw­ dził);

e) xboi się o los bliskich (zwłaszcza podopiecznych) po śmiercix-a;

f) xboi się, co stanie się z x-em- ciałem x-a lub odpowiednio duszą x-a-po śmierci x-a.

To, że w wypadkach (c)-(e) lęk bywa zasadny lub bezzasadny - jest chyba oczywiste. Komentarzawymaga wypadek (f) - i to wodniesieniudo lękutych, którzy stoją na stanowisku dualizmu psychofizycznego. Kołakowski zdaje się sądzić (i Przełęcki takie przypuszczenie wzmacnia odpowiednimi cytatami), że ludzie (ja bym powiedział ostrożniej - niektórzy ludzie, a Kołakowski ma do nich należeć) postulują nieśmiertelność duszy z lęku przed śmiercią. Warto zauważyć, że niektórzy mają powody do odrzucania postulatu nieśmiertelności duszy z lęku przed tym właśnie, o czymmowa w wypadku (f). W szczególności niejeden chrześcijanin mógłby się zasadnie lękać kary za zło, które wyrządził swoim bliźnim.

Skądinądźródłem postulowanianieśmiertelności duszy jest nietylkoniechęć do utraty dóbr posiadanych za życia, o której wspomina Przełęcki. Bywa nim również silna u niektórych ludzi potrzeba tego, aby innym ludziom (np. tym, którzy nas skrzywdzili, a nie zostaliukarani zażycia) została- przynajmniej po śmierci -wymierzona sprawiedliwość.

6. Jak wspomniałem, bywa,żektośnietylko śmierci sięnie lęka, ale -przeciwnie - jej pragnie.

Różnesą-podkreślmy jeszcze raz: czasem zasadne, a czasem nie! -moty­ wy takiego pragnienia. Bywa np., że pragniemy własnej śmierci, aby uwolnić od cierpienia siebie (o czym wspomina Przełęcki) lub innych. Ale też bywa, że pragniemyjej, aby uwolnić się od odpowiedzialności za zło, które innym wyrządziliśmy: aby - jak powiedziałby może Kołakowski - „grób wszystko zrównał”.

Pragnienie śmierci - znów to podkreślmy! - nie wyklucza, że się jej boimy.

Dla tych, co się nieboją śmierci, a tym bardziej dla tych, co jej pragną- iczas nie jest przerażający.

7. Ostatecznie więc myli się Kołakowski, twierdząc, że jeśli Boga nie ma, to wszystko nam wolno, nasze życie jestbezsensowne, a śmierć złowroga.To,co - w tym duchu - zostało tu powiedziane przez nas wszystkich, warto może uzupełnić myślą, którą w poetyckiej formiewyrażaMiłosz (cytowanyzresztą i przez Przełęckiego, i przez Brożek):

(16)

46 Marian Przełęcki, Jacek Jadacki, Anna Brożek

Jeżeli Boga niema,

to nie wszystko człowiekowi wolno.

Jest stróżem brata swego

i niewolno mu brata swego zasmucać, opowiadając, że Boga nie ma.

Kto wie: może pod tą myślą podpisałby się nawet mistrz Kołakowskiego i Przeięckiego - twórca etyki niezależnej, zwanej też bądź co bądź „etyką spo­

legliwego opiekuna” 1

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczniowie powinni skoncentrować się na słowach wiersza, by móc wyobrazić sobie obrazy poetyckie pokazane w tym wierszu.... Nauczyciel czyta powoli i wyraźnie tekst wiersza, potem

Warto się zastanowić, czy Kołakowski może mieć rację, czy we współczesnej kulturze można w ogóle jeszcze mówić o tabu.. Jednym z obszarów, w których mogliśmy jeszcze

Człowiek nie jest zdany na łaskę sił wyobcowanych, które stworzył, jednostka nie jest łupem anonimowego społeczeństwa ani nie może przeciwstawić się społeczeństwu jako

lentem pokazuje, jak trudne to są zaloty. Co ma zrobić jedna kobieta, by skusić drugą? Nie wystarczy, by uwidoczniła zarys piersi lub przeciągnęła dłonią po udzie...

Ma też niewątpliwą pewność ten, kto pochyla się nad jednym z najbiedniejszych, i ten, kto resztką własnych sił pociesza mających się gorzej, lub ten, kogo

The Apostles Peter and Paul as examples for the Pastors of the Church for proclaim and fortify their own faith and the faith of theirs brothers and sisters

Od tej chwili, wszystko na drodze Midasa, i posadzka pod stopami, i jego szaty, łoże, ściany, których dotykał – wszystko stawało się złotem.. Król myślał,

Maszyna, grając, zapamiętując i wyciągając wnioski z przegranych oraz wygranych (co śmiało można zakwalifikować jako uczenie się ), prędzej czy później zorientuje się, jak